Problem z byłym mężem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Problem z byłym mężem

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 94 z 94 ]

66

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

Ale ja nie uważam, żeby wchodzenie w związek z kimś kto ma dzieci czy dzieci byłoby czymś złym. Znam mnóstwo ludzi w takich związkach i to są bardzo szczęśliwi ludzie. Już wiele lat. I nie ma to nic wspólnego z desperacją absolutnie.

Jednocześnie możesz przekreślić osobę która była w związku z osobą która dopiero po latach zaczęła być agresywna, przemocowa itd. Czy teraz ma tkwić w tym jak robiły to „nasze babki”? Bo nie wypada brać rozwodu bo przecież ludzie będą o tym mówić? Idąc dalej, czy taka osoba już nie zasługuje na kogoś innego? Kogoś normalnego?

Zgadzam się z Tobą apropo tego, że związek z mężem nie jest skończony. Natomiast to nie jest tak, że ja to rozbiłem lub taka była moja intencja. Ja się pojawił już po fakcie rozwodu. Wiedziałem, że jest kontakt - bo musi być ze względu na dzieci. Ale nie wiedziałem jak wygląda to z bliska. Teraz zaczynam widzieć, obudziła się wątpliwość i zasięgnąłem rady tutaj. Tyle

Chłopie.

Jesteś w zupełnie innym miejscu niż ta kobieta. Rozumiem że masz czystą kartę, nie masz dzieci. Czemu nie chcesz takiej kobiety jak Ty ?
Czemu nie chcesz abyś dla tej kobiety był miłością jej życia ?

Czemu chcesz być na 3 miejscu (1 dzieci, drugie EX , trzecie może Ty ?) ? Dlaczego ?

Ja rozumię jakbyś był sam rozwodnikiem. Miał dzieci, miał przeszłość, nie mógł już mieć dzieci. Wtedy bylibyście w tym samym miejscu ..

Inna rzecz ,że raczej normalna osoba jak się dowie że związek nie jest "zakończony" to nawet nie zaczyna takiej relacji.
No chyba że szukasz kochanki, luźnej relacji, to co innego. Masz do tego prawo, ale w takim przypadku nic więcej nie oczekuj.

Masz wtedy sex, może fajne rozmowy ale to wszystko.

Ale to twoje życie. Naprawdę nie rozumiem ludzi którzy zamiasty wybrać to co najlepsze dla siebie ładują się w takiej fatalne relacje.
Czas leci i przemija i tego nie cofniesz.

Dlatego warto przemyśleć nasze wybory ...

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

Znam masę ludzi którzy połączyli się w takich związkach i są ultra szczęśliwi, wspierający itd. Jedyną różnicą jest to, że oni zakończyli dawne życie i poszli do przodu. Myślę, że będąc dorosłymi każdy ma bagaż doświadczeń. Jedna osoba w postaci dziecka, druga w postaci małego doświadczenia w związkach bo była zajęta pracą czy czymkolwiek innym. Jeszcze inna będzie po wieloletniej terapii po złym związku. I uważam, że złe doświadczenia nie czynią nas samych złymi - wręcz przeciwnie - często wyciągamy wnioski ale bagaż zostaje. Więc nie  rozumiem skąd by miała powstać taka opinia, że ktoś z dzieckiem jest skazany na samotność bądź „byle co”

Nie obraź się Darek ale to wygląda tak.

Jesteś w sklepie. Masz możliwość wyboru . Produkt czekoladopodobny w złoty papierek i obok dobrą wysokiej jakości czekoladę też zapakowaną z złoty papierek.

Czekolady nie bierzesz, bo uważasz że nie wypada i nie jesteś godzien.

Decydujesz się fatalny wybór mimo że masz do wyboru coś sporo lepszego.

Nie wiem ile masz lat, ale z tego co zrozumiałem nie masz dzieci i masz czystą kartę.

Czemu wiec nie szukasz takiej samej kobiety ? Czemu nie chcesz mieć kobiety która nie miała jeszcze męza i nie ma dzieci ?

Czemu nie chcesz być numerem 1 i mieć z tą kobieta własne dziecko ?
Naprawdę nie chcesz aby kiedyś dziecko mówił do ciebie tato ? Nie chcesz być ojcem ? Starczy ci być wujkiem ?

Ja naprawdę rozumiem. Jabyś sam był rozwodnikiem, miał dzieci to byłbyś w tym samym miejscu co ta kobieta. Wtedy to co innego. Oczywiście uważam że ludzie z dziećmi po rozwodach mają prawo być szczęśliwi, ale uważam że życie ma ograniczony limit czasu i warto inwestować czas w coś co jest warte.

Bo to w czym jestem to strata czasu i nic więcej. Będziesz ZAWSZE tylko dodatkiem i nic więcej. A że słowa nic nie kosztują to pani robi wszystko abyś jej nie uciekł.

68

Odp: Problem z byłym mężem
Kaszpir007 napisał/a:
Darek_S napisał/a:

Znam masę ludzi którzy połączyli się w takich związkach i są ultra szczęśliwi, wspierający itd. Jedyną różnicą jest to, że oni zakończyli dawne życie i poszli do przodu. Myślę, że będąc dorosłymi każdy ma bagaż doświadczeń. Jedna osoba w postaci dziecka, druga w postaci małego doświadczenia w związkach bo była zajęta pracą czy czymkolwiek innym. Jeszcze inna będzie po wieloletniej terapii po złym związku. I uważam, że złe doświadczenia nie czynią nas samych złymi - wręcz przeciwnie - często wyciągamy wnioski ale bagaż zostaje. Więc nie  rozumiem skąd by miała powstać taka opinia, że ktoś z dzieckiem jest skazany na samotność bądź „byle co”

Nie obraź się Darek ale to wygląda tak.

Jesteś w sklepie. Masz możliwość wyboru . Produkt czekoladopodobny w złoty papierek i obok dobrą wysokiej jakości czekoladę też zapakowaną z złoty papierek.

Czekolady nie bierzesz, bo uważasz że nie wypada i nie jesteś godzien.

Decydujesz się fatalny wybór mimo że masz do wyboru coś sporo lepszego.

Nie wiem ile masz lat, ale z tego co zrozumiałem nie masz dzieci i masz czystą kartę.

Czemu wiec nie szukasz takiej samej kobiety ? Czemu nie chcesz mieć kobiety która nie miała jeszcze męza i nie ma dzieci ?

Czemu nie chcesz być numerem 1 i mieć z tą kobieta własne dziecko ?
Naprawdę nie chcesz aby kiedyś dziecko mówił do ciebie tato ? Nie chcesz być ojcem ? Starczy ci być wujkiem ?

Ja naprawdę rozumiem. Jabyś sam był rozwodnikiem, miał dzieci to byłbyś w tym samym miejscu co ta kobieta. Wtedy to co innego. Oczywiście uważam że ludzie z dziećmi po rozwodach mają prawo być szczęśliwi, ale uważam że życie ma ograniczony limit czasu i warto inwestować czas w coś co jest warte.

Bo to w czym jestem to strata czasu i nic więcej. Będziesz ZAWSZE tylko dodatkiem i nic więcej. A że słowa nic nie kosztują to pani robi wszystko abyś jej nie uciekł.

W sumie dobre pytanie. Dlaczego akurat ona? Jest tak wyjątkowa?

69 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2025-07-05 15:59:30)

Odp: Problem z byłym mężem

Pewnie dlatego że lubi być ratownikiem. Albo uważa że taka kobieta będzie bardziej od niego zależna
albo bardziej to doceni.
tymczasem ze szczegółów nie widać by się przejmowała problemem, bo nie piszesz czy coś zaproponowała.
albo nie jest traktowana podmiotowo, tylko jako przedmiot bezwłądny, któremu trzeba pomóc zdecydować- stąd pomysł rozmowy między facetami, jak tak bardzo ją chcesz

70

Odp: Problem z byłym mężem
Ela210 napisał/a:

Pewnie dlatego że lubi być ratownikiem. Albo uważa że taka kobieta będzie bardziej od niego zależna
albo bardziej to doceni.
tymczasem ze szczegółów nie widać by się przejmowała problemem, bo nie piszesz czy coś zaproponowała.

Uwaga Darek zaczyna sie analiza Twojej strony smile

Moze byc jak piszesz Ela ale możliwości jest wiecej: kręcą go niedostępne (dlaczego?), lubi bardziej doświadczone (dlaczego?), ma niskie poczucie wartości i boi sie ze jak ja odpusci to bedzie ciężko kogoś znaleźć (dlaczego?) Itd itd.

71 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-07-05 16:04:38)

Odp: Problem z byłym mężem

@Bert
Dobre pytanie? Sam sobie je zadaj odnośnie swojej żony i spróbuj precyzyjnie odpowiedzieć smile Ja bym tak serio nie umiała, bo oprócz iluś czynników zauważalnych i opisywalnych ( o tym to Darek już pisał) zwykle jest jeszcze ileś bardzo nieuchwytnych. Ja jestem pierwsza do analizowania, ale tu akurat sensu za bardzo nie widzę. Takie mi się włącza, gdybym miała odpowiedzieć : bo on jest (tu wymieniam te uchwytne czynniki) a poza tym on to on, a dlaczego on? Bo tak.

@Darek
U takich szybkich małżeństw co to zauroczenie obustronne i zaraz dzieci jedno po drugim totalne niedogranie w całości codziennej współegzystencji małżeńskiej jest całkiem prawdopodobne. W fazie zauroczenia człowiek jest ogłupiały. Małe dzieci są straszliwie absorbujące. Para nie dorosła, brak dojrzałości czyli dwoje dzieciaków zrobiło rodzinę na fali zauroczenia. I nie dało rady unieść, bo zrobiło za dużo do ogarnięcia na raz, a że  oni siebie przed związkiem zwyczajnie nie poznali...ta wersja rozpadu związku już jest w pakiecie "typowe" jak najbardziej.

Kwestia unikania bliskości może moim zdaniem i owszem, istnieć. Ale ja to nie jestem wielką zwolenniczką wchodzenia w rolę zbliżoną do terapeuty partnera/partnerki, tak ogólnie i drążenia czy to "unikanie bliskości" czy inne jakieś problemy mocno psychologicznej natury zwłaszcza w sytuacji, w której nie ma takiej konieczności. Darek aż tak zaangażowany z tego co pisał nie jest, bardziej się zastanawia chyba nad dalszym kierunkiem
Twoje pytania wcale nie są retoryczne tak do końca.
Umiejętne stawianie granic to naprawdę wielka sztuka. Prowadzenie rozmowy na trudny dla obu stron temat tak, by się nie skończyła bezproduktywną kłótnią to wyzwanie. Osobom trzecim łatwo dawać dobre rady, bo one nie są osobiście emocjonalnie zaangażowane. Siebie, żeby nie było , jak najbardziej do tego grona zaliczam, mnie łatwo pisać, bo to nie mój związek.
Z granicami wedle mojego doświadczenia to jest tak, że warto samemu sobie i to precyzyjnie ustalić, gdzie ta granica ma przebiegać. "Za dużo byłego w twoim życiu i naszym związku" to ogólnik. I reakcja "robisz z igły widły" też ogólna, za to emocjonalna. I zaraz mamy kłótnię.
Przygotuj się do rozmowy.  Jakaś relacja z byłym musi istnieć , bo dzieci. Doprecyzuj sobie, co jest dla ciebie wykluczone, a co ok zostawiając miejsce na trochę elastyczności. Tak na całkiem konkretnych konkretach w waszym związku. Np. jesteś w stanie tolerować wspólny samochód czy twardo obstajesz, ze nie ma mowy? Czy i jakie wspólne zobowiązania jesteś w stanie zaakceptować? I tak punkt po punkcie. Wtedy ci wyjdzie, na czym ci tak naprawdę zależy, co cię tak naprawdę boli i być może da się uniknąć przekierowania rozmowy na sprawy dla ciebie nieistotne.
Dom wspólny chyba zostać musi. Bo dzieci.
Bert napisał, że połowa problemu to to, że partnerka nie widzi, w czym problem. Jak dla mnie jest 50/50 - albo nie widzi albo widzi ale nie umie rozwiązać/boi się.
Akurat ty, Darku, jako osoba zaangażowana osobiście nie jesteś najlepszą osobą do rozjaśniania mroków czyli przekonywania partnerki , że problem mianowicie jest.
Czy to jest moment na wejście terapeuty par z tzw. pomocną dłonią? Uczciwie - nie wiem. Jest to jakaś opcja. Choć statystycznie przy związku z rocznym stażem...nie jestem przekonana, czy to nie skórka za wyprawkę.

Rozmowy w modelu "ty mówisz, ona minimalizuje, kłócicie się, ona próbuje realizować, po krótkim czasie jest jak było" - nie ma sensu tego powtarzać czyli rozmowa nie może tak przebiegać. Z czego wniosek, że powinieneś to poprowadzić inaczej, mieć inne podejście.  Na pewno skupienie się na wybranych konkretach ma sens, bo rzucane ogólnikami to kierunek: emocje, eskalujące. Czyli kłótnia, w której od pewnego momentu już nikt nikogo nie słucha.
Tak sobie próbuję myśleć "po babsku" (statystycznie, osobiście to ja mam raczej męskie podejście i wolę rozmowy bardzo wprost) to może ustaw się tak, że po rozmowie na jakiś czas znikniesz z codzienności? Żeby ona miała przestrzeń na rzetelne zastanowienie się nad tematem? Pomyślenie, przegadanie z przyjaciółkami, zauważenie jak jest jeśli cię nie ma... nie że ty wzburzony się oddalasz, nie że focha strzelasz tylko na zasadzie otwartej czyli daję ci czas i przestrzeń na podjecie decyzji  w ważnej dla nas obojga sprawie. Żeby nie było, że jesteś i obserwujesz czy ona się zmienia. To jej powiedz. Tyle możesz zrobić.
Bo jednak piłeczka to jest w jej ogródku. I to ona ma coś do zmienienia.
To co powyżej nie jest rzecz jasna  ani rozwiązaniem do realizacji ani dobrą radą, raczej pomysłem do rozważenia.
Stan "jestem przekonany , że zrobiłem wszystko, co mogłem" wart jest wysiłku. Są granice możliwości, także twoich. Warto nie mieć czkawki, że "moglem, a nie zrobiłem..." za czas jakiś.

@Ela
Cechy "ratownika" ma wiele osób i znakomicie z tym funkcjonuje, jeśli cechy te nie są dominujące i nie czynią człeka solidnie nieszczęśliwym.

72

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

@Bert
Dobre pytanie? Sam sobie je zadaj odnośnie swojej żony i spróbuj precyzyjnie odpowiedzieć smile Ja bym tak serio nie umiała, bo oprócz iluś czynników zauważalnych i opisywalnych ( o tym to Darek już pisał) zwykle jest jeszcze ileś bardzo nieuchwytnych. Ja jestem pierwsza do analizowania, ale tu akurat sensu za bardzo nie widzę. Takie mi się włącza, gdybym miała odpowiedzieć : bo on jest (tu wymieniam te uchwytne czynniki) a poza tym on to on, a dlaczego on? Bo tak.

@Darek
U takich szybkich małżeństw co to zauroczenie obustronne i zaraz dzieci jedno po drugim totalne niedogranie w całości codziennej współegzystencji małżeńskiej jest całkiem prawdopodobne. W fazie zauroczenia człowiek jest ogłupiały. Małe dzieci są straszliwie absorbujące. Para nie dorosła, brak dojrzałości czyli dwoje dzieciaków zrobiło rodzinę na fali zauroczenia. I nie dało rady unieść, bo zrobiło za dużo do ogarnięcia na raz, a że  oni siebie przed związkiem zwyczajnie nie poznali...ta wersja rozpadu związku już jest w pakiecie "typowe" jak najbardziej.

Kwestia unikania bliskości może moim zdaniem i owszem, istnieć. Ale ja to nie jestem wielką zwolenniczką wchodzenia w rolę zbliżoną do terapeuty partnera/partnerki, tak ogólnie i drążenia czy to "unikanie bliskości" czy inne jakieś problemy mocno psychologicznej natury zwłaszcza w sytuacji, w której nie ma takiej konieczności. Darek aż tak zaangażowany z tego co pisał nie jest, bardziej się zastanawia chyba nad dalszym kierunkiem
Twoje pytania wcale nie są retoryczne tak do końca.
Umiejętne stawianie granic to naprawdę wielka sztuka. Prowadzenie rozmowy na trudny dla obu stron temat tak, by się nie skończyła bezproduktywną kłótnią to wyzwanie. Osobom trzecim łatwo dawać dobre rady, bo one nie są osobiście emocjonalnie zaangażowane. Siebie, żeby nie było , jak najbardziej do tego grona zaliczam, mnie łatwo pisać, bo to nie mój związek.
Z granicami wedle mojego doświadczenia to jest tak, że warto samemu sobie i to precyzyjnie ustalić, gdzie ta granica ma przebiegać. "Za dużo byłego w twoim życiu i naszym związku" to ogólnik. I reakcja "robisz z igły widły" też ogólna, za to emocjonalna. I zaraz mamy kłótnię.
Przygotuj się do rozmowy.  Jakaś relacja z byłym musi istnieć , bo dzieci. Doprecyzuj sobie, co jest dla ciebie wykluczone, a co ok zostawiając miejsce na trochę elastyczności. Tak na całkiem konkretnych konkretach w waszym związku. Np. jesteś w stanie tolerować wspólny samochód czy twardo obstajesz, ze nie ma mowy? Czy i jakie wspólne zobowiązania jesteś w stanie zaakceptować? I tak punkt po punkcie. Wtedy ci wyjdzie, na czym ci tak naprawdę zależy, co cię tak naprawdę boli i być może da się uniknąć przekierowania rozmowy na sprawy dla ciebie nieistotne.
Dom wspólny chyba zostać musi. Bo dzieci.
Bert napisał, że połowa problemu to to, że partnerka nie widzi, w czym problem. Jak dla mnie jest 50/50 - albo nie widzi albo widzi ale nie umie rozwiązać/boi się.
Akurat ty, Darku, jako osoba zaangażowana osobiście nie jesteś najlepszą osobą do rozjaśniania mroków czyli przekonywania partnerki , że problem mianowicie jest.
Czy to jest moment na wejście terapeuty par z tzw. pomocną dłonią? Uczciwie - nie wiem. Jest to jakaś opcja. Choć statystycznie przy związku z rocznym stażem...nie jestem przekonana, czy to nie skórka za wyprawkę.

Rozmowy w modelu "ty mówisz, ona minimalizuje, kłócicie się, ona próbuje realizować, po krótkim czasie jest jak było" - nie ma sensu tego powtarzać czyli rozmowa nie może tak przebiegać. Z czego wniosek, że powinieneś to poprowadzić inaczej, mieć inne podejście.  Na pewno skupienie się na wybranych konkretach ma sens, bo rzucane ogólnikami to kierunek: emocje, eskalujące. Czyli kłótnia, w której od pewnego momentu już nikt nikogo nie słucha.
Tak sobie próbuję myśleć "po babsku" (statystycznie, osobiście to ja mam raczej męskie podejście i wolę rozmowy bardzo wprost) to może ustaw się tak, że po rozmowie na jakiś czas znikniesz z codzienności? Żeby ona miała przestrzeń na rzetelne zastanowienie się nad tematem? Pomyślenie, przegadanie z przyjaciółkami, zauważenie jak jest jeśli cię nie ma... nie że ty wzburzony się oddalasz, nie że focha strzelasz tylko na zasadzie otwartej czyli daję ci czas i przestrzeń na podjecie decyzji  w ważnej dla nas obojga sprawie. Żeby nie było, że jesteś i obserwujesz czy ona się zmienia. To jej powiedz. Tyle możesz zrobić.
Bo jednak piłeczka to jest w jej ogródku. I to ona ma coś do zmienienia.
To co powyżej nie jest rzecz jasna  ani rozwiązaniem do realizacji ani dobrą radą, raczej pomysłem do rozważenia.
Stan "jestem przekonany , że zrobiłem wszystko, co mogłem" wart jest wysiłku. Są granice możliwości, także twoich. Warto nie mieć czkawki, że "moglem, a nie zrobiłem..." za czas jakiś.

@Ela
Cechy "ratownika" ma wiele osób i znakomicie z tym funkcjonuje, jeśli cechy te nie są dominujące i nie czynią człeka solidnie nieszczęśliwym.

Dużo mądrych słów Minnie.

Jeśli chodzi o pytanie dlaczego to ja wiem ze ono czesto jest trudne. Ale jak pisal Kaszpir facet bez historii związał sie z babka z dużą historia. Moze nie ma w tym nic podejrzanego bo to moze byc dla niego naturalne ale moze jego motywację tak naprawdę nie są jego. Jakby mial 25 lat i związał sie z 50-tka to moze sie udać ale też zapytałbym dlaczego. Ale masz rację- można to odebrać jako pytanie "poniżej pasa".

Co do terapii to też nie jestem pewny. Bardziej chodziło mi o to żeby ktoś niezalezny powiedział jej gdzie jest problem ale ktoś kogo wysłucha. Żeby dotarło bo od Darka nie dociera. Tylko o tym myślałem.

Dobrze funkcjonujacy ratownik to dobre życie w klamstwie. Tam nie ma prawdziwej bliskosci tylko gra. Zresztą najczescie skończy sie i tak zamiana ról

73

Odp: Problem z byłym mężem

Facet bez historii związał się z babką z dużą historią? Ajajaj... realistycznie to każdy człowiek ma historię. Całą zna tylko on sam. Najbliższych dopuszcza do jakiejś części. Dalszych - do mniejszej części.  Darek też ma historię - może ci umknęło, ale pisał o swoim dysfunkcyjnym domu rodzinnym.
Spotykasz kogoś, poznajesz i odruchowo konstruujesz sobie jakąś jego "historię", robisz obrazek człowieka. Normalne. Podświadome czasem. Wszyscy tak robimy.
W tym wątku ani danych do ułożenia obrazka ani historii Darka ani jego partnerki tak naprawdę nie mamy.
To nie tyle pytanie poniżej pasa chyba ile nieco bez sensu na publicznym forum smile Sama sobie kiedyś je zadawałam, aż zauważyłam, że się wkręcam w analizowanie czegoś, co w ogóle nie ma sensu, a pochłania czas i energie.
Koncepcja "daj jej czas i przestrzeń na podjecie decyzji" i zajęcie się tą piłeczką obejmuje właśnie możliwość, by ona bez presji bezpośredniej obecności Darka w codzienności mogla zasięgnąć szeroko pojętej opinii osób trzecich, pisałam o przyjaciółkach, ale to obejmuje tez poradę psychologiczną i inne tego typu działania.

"Ratownik" to nie termin diagnostyczny tylko pojecie z tzw. pop-psychologii. Cechy "ratownika" to po prostu zespół cech. W dawce zdrowej potencjał do wykorzystania.  Jeśli są nadmiernie rozwinięte - szkodzą. Tak samo jak mechanizmy obronne. Każdy je ma i mieć powinien, problem się robi jak są nadmiernie rozbudowane.

74

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

Facet bez historii związał się z babką z dużą historią? Ajajaj... realistycznie to każdy człowiek ma historię. Całą zna tylko on sam. Najbliższych dopuszcza do jakiejś części. Dalszych - do mniejszej części.  Darek też ma historię - może ci umknęło, ale pisał o swoim dysfunkcyjnym domu rodzinnym.
Spotykasz kogoś, poznajesz i odruchowo konstruujesz sobie jakąś jego "historię", robisz obrazek człowieka. Normalne. Podświadome czasem. Wszyscy tak robimy.
W tym wątku ani danych do ułożenia obrazka ani historii Darka ani jego partnerki tak naprawdę nie mamy.
To nie tyle pytanie poniżej pasa chyba ile nieco bez sensu na publicznym forum smile Sama sobie kiedyś je zadawałam, aż zauważyłam, że się wkręcam w analizowanie czegoś, co w ogóle nie ma sensu, a pochłania czas i energie.
Koncepcja "daj jej czas i przestrzeń na podjecie decyzji" i zajęcie się tą piłeczką obejmuje właśnie możliwość, by ona bez presji bezpośredniej obecności Darka w codzienności mogla zasięgnąć szeroko pojętej opinii osób trzecich, pisałam o przyjaciółkach, ale to obejmuje tez poradę psychologiczną i inne tego typu działania.

"Ratownik" to nie termin diagnostyczny tylko pojecie z tzw. pop-psychologii. Cechy "ratownika" to po prostu zespół cech. W dawce zdrowej potencjał do wykorzystania.  Jeśli są nadmiernie rozwinięte - szkodzą. Tak samo jak mechanizmy obronne. Każdy je ma i mieć powinien, problem się robi jak są nadmiernie rozbudowane.

No już dobra dobra smile

75

Odp: Problem z byłym mężem

problem jest w trybie opieki naprzemiennej, taki system wymusza ciągłe kontakty miedzy byłymi małżonkami. Marne szanse na ułożenie sobie życia przez takie osoby. Wymyślił ten system jakiś ograniczony intelektualnie człowiek

76

Odp: Problem z byłym mężem

Pisałam o tym wcześniej do Darka, przy opiece naprzemiennej moim zdaniem ułożenie sobie życia z kimś innym wydaje się w praktyce niemożliwe, bo ten drugi związek jest ustawiany pod specyficznie pojmowany dobrostan dzieci z pierwszego małżeństwa i oczywiście wymusza częste kontakty z byłym małżonkiem, jeśli na dodatek dochodzi wspólny dom, no nie da się ukryć nawet telefon "gdzie zostawiłaś coś tam, bo znaleźć nie mogę" się ma prawo pojawić. Niby to nic złego, ale... Na szczęście opieka naprzemienna małe ma się szanse upowszechnić, bo ewidentnie jest opcją tylko dla majętnych.

77

Odp: Problem z byłym mężem
Bert44 napisał/a:
Darek_S napisał/a:

No to jakie mam alternatywy tak naprawdę?
Co więcej mogę zrobić? Jak inaczej do tego podejść? Gdzie jest granica? Czy kolejny raz rozmowa bez wyznaczonych granic coś może pomóc? Czy jeżeli ona musi żyć w tym trójkącie którego ja nie chce to powinienem się na to godzić? To akurat dość retoryczne pytanie.
Kłopotem jest to, że nigdy nie będę blisko i nigdy nie będę rodziną. Kiedyś jej też to powiedziałem to była zaskoczona i zapytała mnie dlaczego tak myślę. Zapytała czy ją skreślam i nie możemy stworzyć rodziny skoro pierwsza jej się nie udała. Nie pamiętam finału tej rozmowy ale chyba jej powiedziałam, że w moim przekonaniu ona i jej mąż zawsze będą bliżej - będą mieć dzieci a ja zawsze będę z boku. Bo nie potrafi od niego odejść. Zostawić stare życie z tyłu. Więc już wtedy jej przedstawiłem moje obawy i obiekcje.

O małżeństwie wiem w sumie tyle, że się zaczęło, szybko pierwsze i drugie dziecko. Potem było już z górki i było coraz gorzej. Codzienne rzeczy ich przerastały, nie dogadywali się z niczym. W sprawie porządku w mieszkaniu, wspólnego spędzania czasu, wyjazdów, ludzi z którymi się spotykali. Mam taki obraz, że po prostu za szybko zdecydowali się na rodzinę - nie znając siebie nawzajem a będąc tylko w fazie zauroczenia.

Opcji wiele nie masz. Są dwa zakończenia- możesz być w udanym zwiazku (potencjalnie) albo nie. W zależności od podejscia kobity. I oczywiście odejście.

Biorac pod uwagę co pisała Muqin możesz powiedzieć to samo na dwa sposoby:
1. Wybieraj ja albo on
2. Kocham cie ale nie potrafię funkcjonować w takim układzie. Żebyśmy dali sobie szanse na udany związek musi sie coś zmienić i musisz uslyszec moje obawy. Ten sam problem bedziesz miała z każdym facetem nie tylko ze mną.

I przekazać piłkę. Na tym Twoje możliwości sie kończą niestety. Z drugiej strony wiem ze sytuacja kiedy jedna strona walczy o związek a druga "tak sobie" dobrze nie rokują i już w tym momencie nie ma tam podstawowej wymaganej dla sukcesu równowagi w zaangażowaniu. Do tanga trzeba dwojga. Nie będziesz przeciez walczył o pole position

Pol problemu z Twoja kobieta to to ze ona nie dostrzega problemu. Ale cały problem i to duży to to ze Cie nie słyszy. Twoje uwagi w sprawie gardłowej dla zwiazku  (a nie dotyczące miejsca urlopu czy koloru scian) są po prostu olewane. Pewnie nieświadomie ale jednak.

Moglibyście spotkać sie na 2-3 spotkania z terapeuta par który moze dotarłby do Twojej kobity i wytlumaczyl pewne mechanizmy. Jakiś tam jednak autorytet. I choc to dziwne żeby tak związek zaczynać to jeśli masz siłę możesz spróbować Tak naprawdę to Twoja kobieta tego potrzebuje bo w tym ukladzie nie stworzy juz nigdy żadnego udanego zwiazku

PS dla swojego dobra lepiej żebyś wiedzial jakie problemy trapiły ich związek a nie jakies ogolniki. To ważna informacja. Pewne rzeczy u niektorych dzieją sie właśnie przy powstawaniu bliskosci. Taki trigger roznych rzeczy i problemow. Żebyś nie skończył jak jej eks. Możliwe ze wcale nie chodzi o dzieci tylko o uklad w ktorym właśnie bliskosc jest sabotowana. A tu jest recjonalana przyczyna ku temu. Układ idealny. Czy Twoja kobieta zwierzała Ci sie kiedyś z czegoś bardzo osobistego? Tak do bólu?

Pewnie masz rację. Komunikacja w tym przypadku odgrywa kluczowe znaczenie. A może nie tyle komunikacja co rodzaj komunikatu. I zdecydowanie lepiej wygląda opcja numer dwa.

Jeżeli chodzi o jej szczerość i zwierzanie się z różnych rzeczy to powiedziała mi o najgorszych rzeczach. Myślę, że po tym wszystkim ciężko wyrokować, że jest tam coś jeszcze.

Terapia odpada. Nie chcę pchać tego wózka aż tak na siłe jeżeli ona wciąż wciska hamulec. Nie jestem takim desperatem. Jeżeli rozmowa nie pomoże to trzeba się z tym pogodzić.

78

Odp: Problem z byłym mężem
Kaszpir007 napisał/a:
minnie.89 napisał/a:

Żenujące, czyli związać się z kimś kto ma dzieci może tylko ktoś o niskiej samoocenie. I kto to pisze rozwodnik ojciec 2 dzieci.

Zenujące to są twoje wypowiedzi ...

Facet ma czystą kartę. Nie ma dzieci. Nie jest rozwodnikiem.

Wchodzenie w NIE ZAKOŃCZONY związek z kobieta która ma dzieci to czysty idiotyzm, desperacja i szorujaca po dnie samoocena.

Ta Pani mimo że jest rozwódką to NADAL jest w związku. Dalej prowadzi "gospodarstwo" domowe z mężem. Dalej żyją jak małżeństwo. Jedynie co to nie ma sexu choć i tutaj nic nie wiadome ...

Po rozwodzie zamyka się przeszłość. To znaczy kończą się kontakty z EX.

Tak mam dzieci i spotykam się i spędzam czas z córkami. Dziś jedna z córek ma na weekend do mnie przyjechać. Ale z moją Ex widziałem się przez chwilę może z 2 razy w ciągu 3 lat. A tak jest to dla mnie obca osoba.
Moją rodziną są MOJE dzieci a nie moja EX która dla mnie po rozwodzie jest OBCĄ kobietą.

Ta Pani nie nadaje się do żadnego związku. Bo nadal jest w związku z EX.

Zgadzam się co do tego, że jest w swoistym związku z mężem ale naprawdę ciężko czyta się po raz kolejny o samoocenie. Ja naprawdę nie wiem co ma jedno z drugim wspólnego. Czy posiadanie normalnej samooceny jest wiarygodne tylko wtedy, jeżeli się zmienia kobiety jak tylko coś jest nie tak? Czy to jest wyznacznik tego, że jeżeli ja jestem pewny siebie to dziewczyna musi być super urodziwa bo inaczej moja samoocena to dno? Kompletnie nie rozumiem o co chodzi. Czy jeżeli ja mam kasę a znajdę kobietę która zarabia 1/3 tego co ja to jak z nią będę to dlatego, że jestem desperatem?

79

Odp: Problem z byłym mężem
Kaszpir007 napisał/a:
Darek_S napisał/a:

Ale ja nie uważam, żeby wchodzenie w związek z kimś kto ma dzieci czy dzieci byłoby czymś złym. Znam mnóstwo ludzi w takich związkach i to są bardzo szczęśliwi ludzie. Już wiele lat. I nie ma to nic wspólnego z desperacją absolutnie.

Jednocześnie możesz przekreślić osobę która była w związku z osobą która dopiero po latach zaczęła być agresywna, przemocowa itd. Czy teraz ma tkwić w tym jak robiły to „nasze babki”? Bo nie wypada brać rozwodu bo przecież ludzie będą o tym mówić? Idąc dalej, czy taka osoba już nie zasługuje na kogoś innego? Kogoś normalnego?

Zgadzam się z Tobą apropo tego, że związek z mężem nie jest skończony. Natomiast to nie jest tak, że ja to rozbiłem lub taka była moja intencja. Ja się pojawił już po fakcie rozwodu. Wiedziałem, że jest kontakt - bo musi być ze względu na dzieci. Ale nie wiedziałem jak wygląda to z bliska. Teraz zaczynam widzieć, obudziła się wątpliwość i zasięgnąłem rady tutaj. Tyle

Chłopie.

Jesteś w zupełnie innym miejscu niż ta kobieta. Rozumiem że masz czystą kartę, nie masz dzieci. Czemu nie chcesz takiej kobiety jak Ty ?
Czemu nie chcesz abyś dla tej kobiety był miłością jej życia ?

Czemu chcesz być na 3 miejscu (1 dzieci, drugie EX , trzecie może Ty ?) ? Dlaczego ?

Ja rozumię jakbyś był sam rozwodnikiem. Miał dzieci, miał przeszłość, nie mógł już mieć dzieci. Wtedy bylibyście w tym samym miejscu ..

Inna rzecz ,że raczej normalna osoba jak się dowie że związek nie jest "zakończony" to nawet nie zaczyna takiej relacji.
No chyba że szukasz kochanki, luźnej relacji, to co innego. Masz do tego prawo, ale w takim przypadku nic więcej nie oczekuj.

Masz wtedy sex, może fajne rozmowy ale to wszystko.

Ale to twoje życie. Naprawdę nie rozumiem ludzi którzy zamiasty wybrać to co najlepsze dla siebie ładują się w takiej fatalne relacje.
Czas leci i przemija i tego nie cofniesz.

Dlatego warto przemyśleć nasze wybory ...

Czyli według Ciebie ktoś kto ma czystą kartę nie może się związać z kimś kto jej nie ma? Bo to marnotrawienie czasu? Możliwości?
Inna kwestia jest taka, że ma „męża”. Tutaj nie ma o czym mówić- tutaj masz rację i to jest kłopot i to okropny i głupi. Nie zdawałem sobie sprawy wcześniej, że to wygląda aż tak źle

80

Odp: Problem z byłym mężem
Bert44 napisał/a:
Kaszpir007 napisał/a:
Darek_S napisał/a:

Znam masę ludzi którzy połączyli się w takich związkach i są ultra szczęśliwi, wspierający itd. Jedyną różnicą jest to, że oni zakończyli dawne życie i poszli do przodu. Myślę, że będąc dorosłymi każdy ma bagaż doświadczeń. Jedna osoba w postaci dziecka, druga w postaci małego doświadczenia w związkach bo była zajęta pracą czy czymkolwiek innym. Jeszcze inna będzie po wieloletniej terapii po złym związku. I uważam, że złe doświadczenia nie czynią nas samych złymi - wręcz przeciwnie - często wyciągamy wnioski ale bagaż zostaje. Więc nie  rozumiem skąd by miała powstać taka opinia, że ktoś z dzieckiem jest skazany na samotność bądź „byle co”

Nie obraź się Darek ale to wygląda tak.

Jesteś w sklepie. Masz możliwość wyboru . Produkt czekoladopodobny w złoty papierek i obok dobrą wysokiej jakości czekoladę też zapakowaną z złoty papierek.

Czekolady nie bierzesz, bo uważasz że nie wypada i nie jesteś godzien.

Decydujesz się fatalny wybór mimo że masz do wyboru coś sporo lepszego.

Nie wiem ile masz lat, ale z tego co zrozumiałem nie masz dzieci i masz czystą kartę.

Czemu wiec nie szukasz takiej samej kobiety ? Czemu nie chcesz mieć kobiety która nie miała jeszcze męza i nie ma dzieci ?

Czemu nie chcesz być numerem 1 i mieć z tą kobieta własne dziecko ?
Naprawdę nie chcesz aby kiedyś dziecko mówił do ciebie tato ? Nie chcesz być ojcem ? Starczy ci być wujkiem ?

Ja naprawdę rozumiem. Jabyś sam był rozwodnikiem, miał dzieci to byłbyś w tym samym miejscu co ta kobieta. Wtedy to co innego. Oczywiście uważam że ludzie z dziećmi po rozwodach mają prawo być szczęśliwi, ale uważam że życie ma ograniczony limit czasu i warto inwestować czas w coś co jest warte.

Bo to w czym jestem to strata czasu i nic więcej. Będziesz ZAWSZE tylko dodatkiem i nic więcej. A że słowa nic nie kosztują to pani robi wszystko abyś jej nie uciekł.

W sumie dobre pytanie. Dlaczego akurat ona? Jest tak wyjątkowa?

Nie wiem czy jest wyjątkowa. Ale na pewno to osoba która jest najbliżej mojego ideału partnerki na jaki kiedykolwiek trafiłem. I tak wiem, pewnie jest ich mnóstwo bez dzieci. Zgoda. Natomiast już sporo razy przejechałem się na wielu osobach i wiem, że znalezienie takiej osoby jest trudne

81

Odp: Problem z byłym mężem
Bert44 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Pewnie dlatego że lubi być ratownikiem. Albo uważa że taka kobieta będzie bardziej od niego zależna
albo bardziej to doceni.
tymczasem ze szczegółów nie widać by się przejmowała problemem, bo nie piszesz czy coś zaproponowała.

Uwaga Darek zaczyna sie analiza Twojej strony smile

Moze byc jak piszesz Ela ale możliwości jest wiecej: kręcą go niedostępne (dlaczego?), lubi bardziej doświadczone (dlaczego?), ma niskie poczucie wartości i boi sie ze jak ja odpusci to bedzie ciężko kogoś znaleźć (dlaczego?) Itd itd.

Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Długo się nad tym zastanawiałem i myślę, że najbliżej mi do ratownika. Niestety. Wiele razy już to zauważyłem nie tylko w związkach ale w życiu ogólnie

82

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:
Bert44 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Pewnie dlatego że lubi być ratownikiem. Albo uważa że taka kobieta będzie bardziej od niego zależna
albo bardziej to doceni.
tymczasem ze szczegółów nie widać by się przejmowała problemem, bo nie piszesz czy coś zaproponowała.

Uwaga Darek zaczyna sie analiza Twojej strony smile

Moze byc jak piszesz Ela ale możliwości jest wiecej: kręcą go niedostępne (dlaczego?), lubi bardziej doświadczone (dlaczego?), ma niskie poczucie wartości i boi sie ze jak ja odpusci to bedzie ciężko kogoś znaleźć (dlaczego?) Itd itd.

Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Długo się nad tym zastanawiałem i myślę, że najbliżej mi do ratownika. Niestety. Wiele razy już to zauważyłem nie tylko w związkach ale w życiu ogólnie

Jak w wersji ratownika nie zapomnisz o sobie to bedzie ok. Ty jesteś ważny i o tym nie zapominaj

83 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-07-05 21:11:41)

Odp: Problem z byłym mężem

Darek_S w tym twoim obecnym trójkątnym układzie to ja tak z ciekawości zapytam, od kogo wyszła inicjatywa rozwodu:
1) To Pani rozwiodła się z Panem
2) Czy to może Pan rozwiódł się z Panią?

A bycie ratownikiem ma to do siebie, że osoba uratowana niekoniecznie przy tym ratowniku zostanie. Może nabrać wiatru w żagle i odpłynąć w bliżej nieokreśloną kierunkowo dal.

84

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

@Bert
Dobre pytanie? Sam sobie je zadaj odnośnie swojej żony i spróbuj precyzyjnie odpowiedzieć smile Ja bym tak serio nie umiała, bo oprócz iluś czynników zauważalnych i opisywalnych ( o tym to Darek już pisał) zwykle jest jeszcze ileś bardzo nieuchwytnych. Ja jestem pierwsza do analizowania, ale tu akurat sensu za bardzo nie widzę. Takie mi się włącza, gdybym miała odpowiedzieć : bo on jest (tu wymieniam te uchwytne czynniki) a poza tym on to on, a dlaczego on? Bo tak.

@Darek
U takich szybkich małżeństw co to zauroczenie obustronne i zaraz dzieci jedno po drugim totalne niedogranie w całości codziennej współegzystencji małżeńskiej jest całkiem prawdopodobne. W fazie zauroczenia człowiek jest ogłupiały. Małe dzieci są straszliwie absorbujące. Para nie dorosła, brak dojrzałości czyli dwoje dzieciaków zrobiło rodzinę na fali zauroczenia. I nie dało rady unieść, bo zrobiło za dużo do ogarnięcia na raz, a że  oni siebie przed związkiem zwyczajnie nie poznali...ta wersja rozpadu związku już jest w pakiecie "typowe" jak najbardziej.

Kwestia unikania bliskości może moim zdaniem i owszem, istnieć. Ale ja to nie jestem wielką zwolenniczką wchodzenia w rolę zbliżoną do terapeuty partnera/partnerki, tak ogólnie i drążenia czy to "unikanie bliskości" czy inne jakieś problemy mocno psychologicznej natury zwłaszcza w sytuacji, w której nie ma takiej konieczności. Darek aż tak zaangażowany z tego co pisał nie jest, bardziej się zastanawia chyba nad dalszym kierunkiem
Twoje pytania wcale nie są retoryczne tak do końca.
Umiejętne stawianie granic to naprawdę wielka sztuka. Prowadzenie rozmowy na trudny dla obu stron temat tak, by się nie skończyła bezproduktywną kłótnią to wyzwanie. Osobom trzecim łatwo dawać dobre rady, bo one nie są osobiście emocjonalnie zaangażowane. Siebie, żeby nie było , jak najbardziej do tego grona zaliczam, mnie łatwo pisać, bo to nie mój związek.
Z granicami wedle mojego doświadczenia to jest tak, że warto samemu sobie i to precyzyjnie ustalić, gdzie ta granica ma przebiegać. "Za dużo byłego w twoim życiu i naszym związku" to ogólnik. I reakcja "robisz z igły widły" też ogólna, za to emocjonalna. I zaraz mamy kłótnię.
Przygotuj się do rozmowy.  Jakaś relacja z byłym musi istnieć , bo dzieci. Doprecyzuj sobie, co jest dla ciebie wykluczone, a co ok zostawiając miejsce na trochę elastyczności. Tak na całkiem konkretnych konkretach w waszym związku. Np. jesteś w stanie tolerować wspólny samochód czy twardo obstajesz, ze nie ma mowy? Czy i jakie wspólne zobowiązania jesteś w stanie zaakceptować? I tak punkt po punkcie. Wtedy ci wyjdzie, na czym ci tak naprawdę zależy, co cię tak naprawdę boli i być może da się uniknąć przekierowania rozmowy na sprawy dla ciebie nieistotne.
Dom wspólny chyba zostać musi. Bo dzieci.
Bert napisał, że połowa problemu to to, że partnerka nie widzi, w czym problem. Jak dla mnie jest 50/50 - albo nie widzi albo widzi ale nie umie rozwiązać/boi się.
Akurat ty, Darku, jako osoba zaangażowana osobiście nie jesteś najlepszą osobą do rozjaśniania mroków czyli przekonywania partnerki , że problem mianowicie jest.
Czy to jest moment na wejście terapeuty par z tzw. pomocną dłonią? Uczciwie - nie wiem. Jest to jakaś opcja. Choć statystycznie przy związku z rocznym stażem...nie jestem przekonana, czy to nie skórka za wyprawkę.

Rozmowy w modelu "ty mówisz, ona minimalizuje, kłócicie się, ona próbuje realizować, po krótkim czasie jest jak było" - nie ma sensu tego powtarzać czyli rozmowa nie może tak przebiegać. Z czego wniosek, że powinieneś to poprowadzić inaczej, mieć inne podejście.  Na pewno skupienie się na wybranych konkretach ma sens, bo rzucane ogólnikami to kierunek: emocje, eskalujące. Czyli kłótnia, w której od pewnego momentu już nikt nikogo nie słucha.
Tak sobie próbuję myśleć "po babsku" (statystycznie, osobiście to ja mam raczej męskie podejście i wolę rozmowy bardzo wprost) to może ustaw się tak, że po rozmowie na jakiś czas znikniesz z codzienności? Żeby ona miała przestrzeń na rzetelne zastanowienie się nad tematem? Pomyślenie, przegadanie z przyjaciółkami, zauważenie jak jest jeśli cię nie ma... nie że ty wzburzony się oddalasz, nie że focha strzelasz tylko na zasadzie otwartej czyli daję ci czas i przestrzeń na podjecie decyzji  w ważnej dla nas obojga sprawie. Żeby nie było, że jesteś i obserwujesz czy ona się zmienia. To jej powiedz. Tyle możesz zrobić.
Bo jednak piłeczka to jest w jej ogródku. I to ona ma coś do zmienienia.
To co powyżej nie jest rzecz jasna  ani rozwiązaniem do realizacji ani dobrą radą, raczej pomysłem do rozważenia.
Stan "jestem przekonany , że zrobiłem wszystko, co mogłem" wart jest wysiłku. Są granice możliwości, także twoich. Warto nie mieć czkawki, że "moglem, a nie zrobiłem..." za czas jakiś.

@Ela
Cechy "ratownika" ma wiele osób i znakomicie z tym funkcjonuje, jeśli cechy te nie są dominujące i nie czynią człeka solidnie nieszczęśliwym.

Bardzo dobra rada. I też o tym dzisiaj myślałem. Chciałbym merytorycznie się do tej rozmowy przygotować. Chciałbym, żeby nikt nie poczuł się zaatakowany. Wyjaśnić swoje obawy, zdanie i wyjść z prośbą, żeby porozmawiała o tym z bliskimi których ma sporo. Myślę, że oni mogą mieć na nią realny wpływ. Mocno im ufa. I też nie chce rzucać wszystkiego i „się obrażać” tylko powiedzieć jej, że oboje potrzebujemy chwili czasu na przemyślenie, poukładanie i możemy wrócić do rozmów kto komu ile może realnie zaproponować - myślę że to jest rozsądne

85

Odp: Problem z byłym mężem
Ela210 napisał/a:

problem jest w trybie opieki naprzemiennej, taki system wymusza ciągłe kontakty miedzy byłymi małżonkami. Marne szanse na ułożenie sobie życia przez takie osoby. Wymyślił ten system jakiś ograniczony intelektualnie człowiek

Myślę, że czym innym jest posiadanie domu dla dobra dzieci - co jest dla mnie zrozumiałe a czym innym kolejne zobowiązania, telefony niezwiązane z dziećmi itd

86

Odp: Problem z byłym mężem
Herne napisał/a:

Darek_S w tym twoim obecnym trójkątnym układzie to ja tak z ciekawości zapytam, od kogo wyszła inicjatywa rozwodu:
1) To Pani rozwiodła się z Panem
2) Czy to może Pan rozwiódł się z Panią?

A bycie ratownikiem ma to do siebie, że osoba uratowana niekoniecznie przy tym ratowniku zostanie. Może nabrać wiatru w żagle i odpłynąć w bliżej nieokreśloną kierunkowo dal.

Pani zdecydowała się na rozwód z panem

87

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:
Bert44 napisał/a:
Kaszpir007 napisał/a:

Nie obraź się Darek ale to wygląda tak.

Jesteś w sklepie. Masz możliwość wyboru . Produkt czekoladopodobny w złoty papierek i obok dobrą wysokiej jakości czekoladę też zapakowaną z złoty papierek.

Czekolady nie bierzesz, bo uważasz że nie wypada i nie jesteś godzien.

Decydujesz się fatalny wybór mimo że masz do wyboru coś sporo lepszego.

Nie wiem ile masz lat, ale z tego co zrozumiałem nie masz dzieci i masz czystą kartę.

Czemu wiec nie szukasz takiej samej kobiety ? Czemu nie chcesz mieć kobiety która nie miała jeszcze męza i nie ma dzieci ?

Czemu nie chcesz być numerem 1 i mieć z tą kobieta własne dziecko ?
Naprawdę nie chcesz aby kiedyś dziecko mówił do ciebie tato ? Nie chcesz być ojcem ? Starczy ci być wujkiem ?

Ja naprawdę rozumiem. Jabyś sam był rozwodnikiem, miał dzieci to byłbyś w tym samym miejscu co ta kobieta. Wtedy to co innego. Oczywiście uważam że ludzie z dziećmi po rozwodach mają prawo być szczęśliwi, ale uważam że życie ma ograniczony limit czasu i warto inwestować czas w coś co jest warte.

Bo to w czym jestem to strata czasu i nic więcej. Będziesz ZAWSZE tylko dodatkiem i nic więcej. A że słowa nic nie kosztują to pani robi wszystko abyś jej nie uciekł.

W sumie dobre pytanie. Dlaczego akurat ona? Jest tak wyjątkowa?

Nie wiem czy jest wyjątkowa. Ale na pewno to osoba która jest najbliżej mojego ideału partnerki na jaki kiedykolwiek trafiłem. I tak wiem, pewnie jest ich mnóstwo bez dzieci. Zgoda. Natomiast już sporo razy przejechałem się na wielu osobach i wiem, że znalezienie takiej osoby jest trudne

Kaszpr ma swoją teorię o tym, że kobiety z dziećmi to dno i nienależny się z nimi spotykać, nawet jak ma się własne dzieci, bo to uwłaczające dla mężczyzny. Jest tu kilka takich asów o takiej teorii. Normalny dorosły osobnik który nie ma problemów z samooceną ani innych zaburzeń wybiera osobę która mu odpowiada z uwagi na jej cechy a nie na inne okoliczności.

88

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

Pisałam o tym wcześniej do Darka, przy opiece naprzemiennej moim zdaniem ułożenie sobie życia z kimś innym wydaje się w praktyce niemożliwe, bo ten drugi związek jest ustawiany pod specyficznie pojmowany dobrostan dzieci z pierwszego małżeństwa i oczywiście wymusza częste kontakty z byłym małżonkiem, jeśli na dodatek dochodzi wspólny dom, no nie da się ukryć nawet telefon "gdzie zostawiłaś coś tam, bo znaleźć nie mogę" się ma prawo pojawić. Niby to nic złego, ale... Na szczęście opieka naprzemienna małe ma się szanse upowszechnić, bo ewidentnie jest opcją tylko dla majętnych.

Nie wiem jak się do tego odnieść, wiesz kiedy przymnę sobie czasy studiów to już są dorośli ludzie, z innym podejściem, to właściwie każdy ojciec który nie był z matka koleżanki czy kolegi miał drugą żonę w liceum było tego mniej ale podobnie. Z tym że te kobiety to były z lat 50 czy 60 ubiegłego stulecia teraz być może sobie ułożyły życie ale nie mam kontaktu.
Zgadzam się z tym, że jeśli najczęściej ojciec ma powiedzmy dziecko co drugi weekend i nawet środeczki czy tam inny dzień to jego szanse na ułożenie sobie życia są większe niż kogoś z dzieckiem.

Dlaczego opieka naprzemienna jest tylko dla bogatych?

Opieka naprzemienna która ja uważam, za porażkę systemu jest teraz mocno promowana.

89 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-07-05 21:49:41)

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:
Herne napisał/a:

Darek_S w tym twoim obecnym trójkątnym układzie to ja tak z ciekawości zapytam, od kogo wyszła inicjatywa rozwodu:
1) To Pani rozwiodła się z Panem
2) Czy to może Pan rozwiódł się z Panią?

A bycie ratownikiem ma to do siebie, że osoba uratowana niekoniecznie przy tym ratowniku zostanie. Może nabrać wiatru w żagle i odpłynąć w bliżej nieokreśloną kierunkowo dal.

Pani zdecydowała się na rozwód z panem

A więc może być jeszcze jedna zmienna w tym równaniu:
Pan nie zamierzał, nie chciał i tak naprawdę nie rozstał się jeszcze z Panią oraz „ma jeszcze nadzieję że...”, a opieka naprzemienna w takiej intensywności i na takich warunkach jest narzędziem do dalszego podtrzymywania równie intensywnego kontaktu z Panią, zaś prawdziwym jej celem (w takiej konkretnej i nietypowej formie) jest podtrzymywanie tejże nadziei u Pana. Taka ładna przykrywka, a pod nią możliwa do uskutecznienia cała seria "uzasadnionych" pretekstów do bycia blisko, bycia obok i na każde zawołanie. "A nuż stare wróci..."
Dla Pani sytuacja dosyć wygodna, a i ego pewnie wzlatuje właśnie ku niebiosom…
Dla Ciebie znacznie mniej - masz "trójkąt plus" polegający na tym, że o względy Pani najprawdopodobniej zabiega również Pan.

Bez rzeczowej rozmowy i postawienia granic, sugerowanej już powyżej, się nie obejdzie.
Ale podejdź do niej na spokojnie, a niektóre posty Muqin i Berta sobie wydrukuj smile

90

Odp: Problem z byłym mężem
Herne napisał/a:
Darek_S napisał/a:
Herne napisał/a:

Darek_S w tym twoim obecnym trójkątnym układzie to ja tak z ciekawości zapytam, od kogo wyszła inicjatywa rozwodu:
1) To Pani rozwiodła się z Panem
2) Czy to może Pan rozwiódł się z Panią?

A bycie ratownikiem ma to do siebie, że osoba uratowana niekoniecznie przy tym ratowniku zostanie. Może nabrać wiatru w żagle i odpłynąć w bliżej nieokreśloną kierunkowo dal.

Pani zdecydowała się na rozwód z panem

A więc może być jeszcze jedna zmienna w tym równaniu:
Pan nie zamierzał, nie chciał i tak naprawdę nie rozstał się jeszcze z Panią oraz „ma jeszcze nadzieję że...”, a opieka naprzemienna w takiej intensywności i na takich warunkach jest narzędziem do dalszego podtrzymywania równie intensywnego kontaktu z Panią, zaś prawdziwym jej celem (w takiej konkretnej i nietypowej formie) jest podtrzymywanie tejże nadziei u Pana. Taka ładna przykrywka, a pod nią możliwa do uskutecznienia cała seria "uzasadnionych" pretekstów do bycia blisko, bycia obok i na każde zawołanie. "A nuż stare wróci..."
Dla Pani sytuacja dosyć wygodna, a i ego pewnie wzlatuje właśnie ku niebiosom…
Dla Ciebie znacznie mniej - masz "trójkąt plus" polegający na tym, że o względy Pani najprawdopodobniej zabiega również Pan.

Bez rzeczowej rozmowy i postawienia granic, sugerowanej już powyżej, się nie obejdzie.
Ale podejdź do niej na spokojnie, a niektóre posty Muqin i Berta sobie wydrukuj smile

W teorii on też próbuje sobie ułożyć życie. Ale czy to tylko przykrywka czy prawda to nie wiem. Plan jest taki, żeby jasno postawić granice. Ale w dojrzały sposób z naciskiem na wspólną rozmowę, przeniesienia i decyzję. Natomiast nie wiem czy to się wydarzy dziś, za tydzień czy dwa. Muszę sobie poukładać to w głowie chyba. Wiem, że czas gra rolę, natomiast chciałbym zrobić to mądrze

91 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-07-05 22:22:57)

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:
Herne napisał/a:
Darek_S napisał/a:

Pani zdecydowała się na rozwód z panem

A więc może być jeszcze jedna zmienna w tym równaniu:
Pan nie zamierzał, nie chciał i tak naprawdę nie rozstał się jeszcze z Panią oraz „ma jeszcze nadzieję że...”, a opieka naprzemienna w takiej intensywności i na takich warunkach jest narzędziem do dalszego podtrzymywania równie intensywnego kontaktu z Panią, zaś prawdziwym jej celem (w takiej konkretnej i nietypowej formie) jest podtrzymywanie tejże nadziei u Pana. Taka ładna przykrywka, a pod nią możliwa do uskutecznienia cała seria "uzasadnionych" pretekstów do bycia blisko, bycia obok i na każde zawołanie. "A nuż stare wróci..."
Dla Pani sytuacja dosyć wygodna, a i ego pewnie wzlatuje właśnie ku niebiosom…
Dla Ciebie znacznie mniej - masz "trójkąt plus" polegający na tym, że o względy Pani najprawdopodobniej zabiega również Pan.

Bez rzeczowej rozmowy i postawienia granic, sugerowanej już powyżej, się nie obejdzie.
Ale podejdź do niej na spokojnie, a niektóre posty Muqin i Berta sobie wydrukuj smile

W teorii on też próbuje sobie ułożyć życie. Ale czy to tylko przykrywka czy prawda to nie wiem. Plan jest taki, żeby jasno postawić granice. Ale w dojrzały sposób z naciskiem na wspólną rozmowę, przeniesienia i decyzję. Natomiast nie wiem czy to się wydarzy dziś, za tydzień czy dwa. Muszę sobie poukładać to w głowie chyba. Wiem, że czas gra rolę, natomiast chciałbym zrobić to mądrze

Na spokojnie nie pali sie. I raczej z doza empatii i chęci na rozwój niz ultimatum. Zobacz co będzie. Najgorsze ze ukryte ultimatum tez mussisz w tym zawzec. Powodzenia

92

Odp: Problem z byłym mężem

Cenne spostrzeżenie, Herne - faktycznie to pan były może się kurczowo trzymać tudzież nadzieję mieć oraz osaczać, bo nadal mu zależy.
Darek - co nagle to po diable - czasem tak właśnie jest. Rozmowa po przygotowaniu, starannym, żeby nie było powtórki z tego, co dało kłótnię. Pamiętaj - do kłótni trzeba co najmniej dwojga. I nad tymi granicami dobrze się zastanów.
Czas aż takiej roli nie gra, nie pali się. Jasne że nie ma co przewlekać, ale też nie ma co na samego siebie presji wywierać.

Minnie - opieka naprzemienna jest dla bogatych bo jest w Polsce takie coś jak od lat nie rozwiązany problem mieszkaniowy na przykład. Rozwodzą się i dobrze jeśli mieli we wspólnym majątku jedno mieszkanie. I co, zostawią je na "gniazdo" dla dzieci a sami będą latami wynajmować? I to  jeszcze wynajmować coś dla siebie koniecznie blisko tego "gniazda"? Z czego zapewnią sobie po mieszkaniu na osobę z odrębnym pokojem dla dzieci? Mogli mieć jeden samochód na rodzinę - i co po rozwodzie z dojazdami? Miejską komunikacją? Rowerem będą z tego swojego wynajętego do "gniazda dojeżdżać"? Mogę tak długo...

93

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:
Ela210 napisał/a:

problem jest w trybie opieki naprzemiennej, taki system wymusza ciągłe kontakty miedzy byłymi małżonkami. Marne szanse na ułożenie sobie życia przez takie osoby. Wymyślił ten system jakiś ograniczony intelektualnie człowiek

Myślę, że czym innym jest posiadanie domu dla dobra dzieci - co jest dla mnie zrozumiałe a czym innym kolejne zobowiązania, telefony niezwiązane z dziećmi itd

No właśnie w przypadku opieki z tzw gniazdowaniem, czyli wspólny dom to nie jest czymś innym.
Wspólne zobowiązania są nieuniknione i stał kontakty.
W opiece naprzemiennej kontaktow może być mniej, ale z dziećmi więcej, bo są przerzucane z miejsca na miejsce jak worek a i i tak trzeba się wtedy konsultować często ws przedszkola np i innych spraw, nawet drobnych, ci tworzy wrażenie "trójkąta i zamieszanie dla dzieci.
Dlatego zdrowszym układem jest jeden dom a weekendy u ojca czy matki.
Czy ex jest zaangażowany w związek z nią?
Dlatego proponowałam spotkanie, miałbyś odpowiedź.
Nie bez powodu pytaliśmy też, jakie ona ma cechy dla Ciebie ba duży plus: bo może  czegoś jie wiemy, ci jest bardzo istotne.
I ci to w ogóle za związek ze mieszkasz z nią co 2 tydzien?
W każdym razie powinno być to dla niej priorytetem, by te sprawy poukladać.
Wg mnie jednak w życie kobiety z dziećmi da się wejść tylko z rolą opiekuna tych dzieci. Inaczej to rola kochanka bardziej.

94

Odp: Problem z byłym mężem

Czytałam dopiero teraz pobieżnie ten wątek i zastanawia mnie bardziej ten wspólny samochód i wożenie rzeczy jeden do drugiego, bo przecież jeżeli żyją w takiej sytuacji to powinni mieć swoje rzeczy w tym domu gdzie są dzieci, ewentualnie coś zabrać w torbie podręcznej jak się opuszcza to mieszkanie, niekoniecznie samochodem.
Nie stać ich, żeby mieć dwa samochody? A może to jest celowe bo oni się kochają i kiedyś do siebie wrócą? Być może się umówili bo on miał problem z seksem, żeby ona sobie kogoś znalazła i będą tak sobie fajnie żyć. Nie można mieć do niej zaufania.
Nie wiem czy autor ma samochód, ale ja bym proponowała te przywózki i odwózki swoim samochodem, a ex niech jeździ swoim/ tym wspólnym, ciekawe co ona na to?

Posty [ 66 do 94 z 94 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Problem z byłym mężem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024