Problem z byłym mężem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Problem z byłym mężem

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 94 ]

Temat: Problem z byłym mężem

Cześć!
Mam problem z partnerką. Szybko jak to wygląda teraz:
Jesteśmy parą od ponad roku. Ona ma dwójkę dzieci z którymi ja się lubię. Jest były mąż który się dziećmi opiekuje. Opieka zmienia się co tydzień.
I teraz mój problem:
Mają wspólny dom
Mają wspólny samochód
Mają cały czas ze sobą kontakt i dzwonią do siebie z najmniejszą pierdółką
Wspólnie zaciągają dalsze zobowiązania jak np rodzinny abonament na telefon
Mam wrażenie, że jestem z boku i tutaj nie da się stworzyć niczego normalnego bo nie ma tutaj przestrzeni na „my”

Czy ja jestem przewrażliwiony?

Nadmienię, że rozmów na ten temat było mnóstwo. I ona sobie nic z tego nie robi - nie uważa, żeby robiła cokolwiek złego.

Przykład:
Jesteśmy w ich domu w którym mieszkają dzieci a oni się wymieniają tydzień w tydzień. Ona bierze z domu rzeczy których on potrzebuje i mu zawozi do jego domu. I twierdzi, że nie ma nic złego w bezinteresownej pomocy.

Proszę o radę - przede wszystkim czy to jest normalne czy ja jestem przewrażliwiony? Jeżeli nie, to czy coś się da z tym zrobić w ogóle? Bo ja mam wrażenie, że ona rozwód ma tylko na papierze

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Problem z byłym mężem

Sam widzisz, że więcej ją łączy z byłym? mężem, niż z tobą. Także ...

3

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

Czy ja jestem przewrażliwiony?

Nie. Jesteś tylko dodatkiem.

4

Odp: Problem z byłym mężem

Strata czasu,nie obraz się ale rozstalaby się z taką i narka

5 Ostatnio edytowany przez paslawek (2025-07-02 13:37:19)

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

Cześć!
Mam problem z partnerką.

To ta co tak kłamała czy inna ?

6

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

Mam wrażenie, że jestem z boku i tutaj nie da się stworzyć niczego normalnego bo nie ma tutaj przestrzeni na „my”

Czy ja jestem przewrażliwiony?

Nadmienię, że rozmów na ten temat było mnóstwo. I ona sobie nic z tego nie robi - nie uważa, żeby robiła cokolwiek złego.

Nie da się i co gorsze nie ruszysz tego, żadne rozmowy nic nie dadzą.

Partnerka i jej ex wprowadzają w życie podobno "najlepszy dla dzieci" model opieki naprzemiennej po rozwodzie. Dobre i przyjazne relacje między rozwiedzionymi rodzicami plus rodzice wymieniają się w stałym miejscu zamieszkania dzieci. Ona nie robi nic złego w takim zwykłym rozumieniu tego słowa. Skutecznie realizuje coś, w co głęboko wierzy iż jest "najlepsze dla dzieci". Tu raczej nie idzie o to, że exa nadal kocha i rozstać się z nim nie może.
Przy opiece naprzemiennej w takiej wersji jak opisana żadne z rozwiedzionych rodziców nie stworzy normalnego związku z inną osobą przynajmniej póki dzieci się nie usamodzielnią. Bo się nie da. Bo programowo przestrzeń na jakieś nowe "my" jest ograniczona i technicznie i emocjonalnie i na wiele innych sposobów i ten "nowy" partner czy partnerka programowo jest na doczepkę, choćby i dlatego, że codzienność jest poszatkowana na tygodnie "z dziećmi" i "bez dzieci", na "mieszkam z tobą" i "mieszkam z dziećmi". Po prostu - "dobro dzieci rządzi" i jest priorytetem. 
Żeby coś z tego było musiałbyś ją najpierw przekonać, że warto dla waszego związku zmienić ich model opieki nad dziećmi. A to nie jest realnie możliwe.

Ja bym związek z tą partnerką na twoim miejscu skończyła jak najszybciej.

7

Odp: Problem z byłym mężem
paslawek napisał/a:
Darek_S napisał/a:

Cześć!
Mam problem z partnerką.

To ta co tak kłamała czy inna ?

Inna. Tamtej podziękowałem

8

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:
Darek_S napisał/a:

Mam wrażenie, że jestem z boku i tutaj nie da się stworzyć niczego normalnego bo nie ma tutaj przestrzeni na „my”

Czy ja jestem przewrażliwiony?

Nadmienię, że rozmów na ten temat było mnóstwo. I ona sobie nic z tego nie robi - nie uważa, żeby robiła cokolwiek złego.

Nie da się i co gorsze nie ruszysz tego, żadne rozmowy nic nie dadzą.

Partnerka i jej ex wprowadzają w życie podobno "najlepszy dla dzieci" model opieki naprzemiennej po rozwodzie. Dobre i przyjazne relacje między rozwiedzionymi rodzicami plus rodzice wymieniają się w stałym miejscu zamieszkania dzieci. Ona nie robi nic złego w takim zwykłym rozumieniu tego słowa. Skutecznie realizuje coś, w co głęboko wierzy iż jest "najlepsze dla dzieci". Tu raczej nie idzie o to, że exa nadal kocha i rozstać się z nim nie może.
Przy opiece naprzemiennej w takiej wersji jak opisana żadne z rozwiedzionych rodziców nie stworzy normalnego związku z inną osobą przynajmniej póki dzieci się nie usamodzielnią. Bo się nie da. Bo programowo przestrzeń na jakieś nowe "my" jest ograniczona i technicznie i emocjonalnie i na wiele innych sposobów i ten "nowy" partner czy partnerka programowo jest na doczepkę, choćby i dlatego, że codzienność jest poszatkowana na tygodnie "z dziećmi" i "bez dzieci", na "mieszkam z tobą" i "mieszkam z dziećmi". Po prostu - "dobro dzieci rządzi" i jest priorytetem. 
Żeby coś z tego było musiałbyś ją najpierw przekonać, że warto dla waszego związku zmienić ich model opieki nad dziećmi. A to nie jest realnie możliwe.

Ja bym związek z tą partnerką na twoim miejscu skończyła jak najszybciej.

Kłopot to nie typ opieki. Jest to trudne ale wiedziałem, że tak jest. Problemem jest ciągłe zaciąganie kolejnych zobowiązań. To, że chcą coś zrobić dla dzieci - super. Wspieram to. Natomiast nie do końca rozumiem jak np wspiera to posiadanie wspólnego auta albo wspólny rodzinny pakiet na telefon. To są rzeczy które do mnie nie docierają. Też nie chcę mówić, że muszą być wrogami ale mam wrażenie, że tutaj nie ma granic. Zero granicy co komu wolno - czuje się jak w trójkącie

9

Odp: Problem z byłym mężem

Bo tak w praktyce zwykle działa ten typ opieki naprzemiennej. Zatarcie granic. Tylko o tym się nie mówi. Teoretycznie rozwiedzeni w praktyce związani milionem całkiem zwykłych spraw związanych z dziećmi, nadal zostaje zachowane ich "wspólne gniazdo" czyli miejsce zamieszkania dzieci. Czemu mają nie mieć wspólnego auta? Ostatecznie to tylko współwłasność, dotychczas się sprawdzała, wszak nie ma między nimi nienawiści. To nie jest bezpośrednio "dla dzieci", ale tu zmiana wymaga chęci i iluś czynności technicznych żeby się tej współwłasności pozbyć. A po pozbyciu się mogło by się okazać bardziej kosztowne, mniej wygodne.
Nie wiedziałeś, w co wchodzisz, coś sobie wyobrażałeś.
Powiesz jej, że ma z tej współwłasności wyjść a ona ci na to, ze współwłasność to nic złego (obiektywnie nie) i że tak jest wygodnie. Gdyby to auto miała wspólne z siostrą byś się zapewne nie czepiał, jeśli by było wygodnie. No jesteś jednym z partnerów w większym przedsięwzięciu i z udziałem eksa. Co gorsza raczej brak ci tzw. przyziemnych a racjonalnych argumentów np. finansowych  w sprawie czy to auta, czy pakietu telefonicznego czy czegokolwiek.
Możesz metodą małych kroków próbować blokowania takich kolejnych "zobowiązań" - ale to koszmar w codzienności.
Jak ci pisałam, w tej wersji opieki nad dziećmi zwyczajnie nie da się stworzyć zwykłego związku z innym partnerem czy partnerką do czasu usamodzielnienia dzieci. Za to zdarzają się powroty...bo wzajemne anse, które doprowadziły do rozwodu blakną z czasem, a pewien rodzaj wspólnoty nadal istnieje, dla dobra dzieci.
Nie tyle  czujesz się jak w trójkącie tylko zwyczajnie w nim jesteś. Specyficznym trójkącie,  takim, gdzie nie o sprawy sypialni idzie.

10

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

Bo tak w praktyce zwykle działa ten typ opieki naprzemiennej. Zatarcie granic. Tylko o tym się nie mówi. Teoretycznie rozwiedzeni w praktyce związani milionem całkiem zwykłych spraw związanych z dziećmi, nadal zostaje zachowane ich "wspólne gniazdo" czyli miejsce zamieszkania dzieci. Czemu mają nie mieć wspólnego auta? Ostatecznie to tylko współwłasność, dotychczas się sprawdzała, wszak nie ma między nimi nienawiści. To nie jest bezpośrednio "dla dzieci", ale tu zmiana wymaga chęci i iluś czynności technicznych żeby się tej współwłasności pozbyć. A po pozbyciu się mogło by się okazać bardziej kosztowne, mniej wygodne.
Nie wiedziałeś, w co wchodzisz, coś sobie wyobrażałeś.
Powiesz jej, że ma z tej współwłasności wyjść a ona ci na to, ze współwłasność to nic złego (obiektywnie nie) i że tak jest wygodnie. Gdyby to auto miała wspólne z siostrą byś się zapewne nie czepiał, jeśli by było wygodnie. No jesteś jednym z partnerów w większym przedsięwzięciu i z udziałem eksa. Co gorsza raczej brak ci tzw. przyziemnych a racjonalnych argumentów np. finansowych  w sprawie czy to auta, czy pakietu telefonicznego czy czegokolwiek.
Możesz metodą małych kroków próbować blokowania takich kolejnych "zobowiązań" - ale to koszmar w codzienności.
Jak ci pisałam, w tej wersji opieki nad dziećmi zwyczajnie nie da się stworzyć zwykłego związku z innym partnerem czy partnerką do czasu usamodzielnienia dzieci. Za to zdarzają się powroty...bo wzajemne anse, które doprowadziły do rozwodu blakną z czasem, a pewien rodzaj wspólnoty nadal istnieje, dla dobra dzieci.
Nie tyle  czujesz się jak w trójkącie tylko zwyczajnie w nim jesteś. Specyficznym trójkącie,  takim, gdzie nie o sprawy sypialni idzie.

No praktycznie ze wszystkim się zgadzam. Natomiast ja bym rozdzielił posiadanie wspólnych zobowiązań z siostrą, przyjacielem a byłym partnerem czy partnerką. I nie chciałbym tutaj szukać tzw racjonalnych argumentów finansowych itd bo absolutnie nie o to tutaj chodzi. Chodzi właśnie o to, o czym wspominasz - nie da się zbudować związku nowego będąc w takim stopniu w starym. Jak ja się z kimś rozstałem to zakończyłem to na każdej płaszczyźnie. Tak wiem, dzieci - natomiast posiadanie wspólnych dzieci nie ma nic wspólnego z całą resztą. Ale to tylko moje zdanie i moja bolączka. Nie czuję miejsca na „my”. To zaczyna być dla mnie coraz trudniejsze i nawet nie wiem jak podejść do rozmowy o tym, że ja nie mogę się mocno angażować bo nie ma na mnie miejsca. Na początku mieliśmy założenia, że jesteśmy ze sobą jak dwie niezależne osoby. Jakkolwiek to nie brzmi. Skończyliśmy tutaj - w miejscu gdzie ŻYJEMY razem. Ja, ona, jej mąż. Rozumiem, że Twoje zdanie jest takie, że to nie ma sensu i nawet nie próbować nic działać?

11

Odp: Problem z byłym mężem

Chłopie.

Ty nie jesteś w żadnym związku a ta kobieta nie jest twoją partnerką.

Jesteś w jakiejś chorej relacji, w trójkącie. Jesteś jakąś zapchajdziurą czy czasoumilaczem.

Jak można niszczyć sobie tak sobie życie a tkwienie w takiej bez żadnej przyszłości relacji ?

Ta kobieta nie nadaje się na ŻADEN związek, bo ciągle JEST w związku. W związku z mężem.
Prowadzą dalej gospodarstwo domowe, dalej wychowują WSPÓLNIE dzieci.

Nie wchodzi się w związek który nie został zakończony a ta Pani nie zakończyła związku.

Przy takiej opiece ta Pani nie nadaje się do żadnego związku a co najwyżej może być dobrą kandydatką na luźny związek i nic więcej.

Znajdź sobie normalną kobietę. Nie wiem ile masz lat, ale jak jesteś młody to możesz mieć jeszcze własne dzieci.
Szkoda życia i czasu na takie coś ....

12

Odp: Problem z byłym mężem

Toż właśnie rozdzieliłam te kwestie odnośnie współwłasności auta  - z siostrą, bratem, kuzynką, koleżanką nawet temat współwłasności albo by nie istniał, albo by był tematem czysto praktycznym i finansowym. Z byłym partnerem/partnerką jest inaczej.
Zwykle tak się czyni, kończy stare i zaczyna nowe. Temat wspólnych dzieci bywa rozwiązywany bardzo różnie, opieka naprzemienna jest zjawiskiem stosunkowo nowym, ta wersja z rodzicami wymieniającymi się w mieszkaniu, którego dzieci nie zmieniają jest radykalna i zdecydowanie tu priorytetem jest to żeby dzieci jak najmniej odczuły rozwód. Jak każde rozwiązanie ma zalety oraz wady, o których mało się mówi albo i wcale. Na pewno przywiązuje oboje rozwiedzionych małżonków do miejsca, niczym chłopów pańszczyźnianych.
Wszedłeś w  pewien typ rodziny patchworkowej, dołączyłeś do istniejącego i sprawnie działającego systemu.  Nie do końca zdając sobie chyba sprawę, w co wchodzisz tak naprawdę.
Posiadanie wspólnych dzieci ma coś wspólnego z całą reszta, pytanie ile i w jakiej wersji. Gdzieś te dzieci mieszkać muszą na przykład. Zwykle z jednym z rodziców, co rodzi określone dalsze konsekwencje dla nowego związku, ale inne. Nie ma co drążyć, to nie twój temat i problem.

Sobie musisz odpowiedzieć na pytanie - co dalej. Czego ty chcesz, co planujesz, o co ewentualnie zawalczysz i jakimi sposobami. . Na przykład czy chcesz (nie że jutro ale w jakiejś przyszłości) mieć własne dzieci?
Dwie niezależne osoby to jest blokada na "my" dosyć silna. To jest raczej FWB niż bliska relacja z budowaniem "my".
Nie że będąc w związku i wspólnie budując "my" należy się własnej odrębności i niezależności pozbyć - ale w naturalny sposób ta niezależność ulega powiedzmy jakimś samoograniczeniom dobrowolnym, iżby właśnie to "my" miało przestrzeń do zaistnienia. W opisanym układzie to twoje potrzeby są podporządkowane programowo już istniejącemu układowi opieki nad dziećmi. Jesteś dorosły, wiedziałeś w co wchodzisz czyli - nie robię nic złego za priorytet uznając stan istniejący - tak przypuszczam postrzega sprawę twoja partnerka.

Zanim działanie to zastanowienie - czego ja chcę, jakim kosztem, jakie są szanse na sukces.
Możliwe, ze twoja partnerka zwyczajnie chce czegoś innego niż ty. Może to na początek powinniście sobie wyjaśnić? Może ona zwyczajnie nie chce, nie potrzebuje żadnego "my" z tobą w roli partnera czy męża? Jasne postawienie sprawy by coś wyjaśniło moim zdaniem. Od tego bym zaczęła, nie od "za dużo eks w twoim życiu" czy "po co ten familijny abonament telefoniczny z byłym".

13

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

Cześć!
Mam problem z partnerką. Szybko jak to wygląda teraz:
Jesteśmy parą od ponad roku. Ona ma dwójkę dzieci z którymi ja się lubię. Jest były mąż który się dziećmi opiekuje. Opieka zmienia się co tydzień.
I teraz mój problem:
Mają wspólny dom
Mają wspólny samochód
Mają cały czas ze sobą kontakt i dzwonią do siebie z najmniejszą pierdółką
Wspólnie zaciągają dalsze zobowiązania jak np rodzinny abonament na telefon
Mam wrażenie, że jestem z boku i tutaj nie da się stworzyć niczego normalnego bo nie ma tutaj przestrzeni na „my”

Czy ja jestem przewrażliwiony?

Nadmienię, że rozmów na ten temat było mnóstwo. I ona sobie nic z tego nie robi - nie uważa, żeby robiła cokolwiek złego.

Przykład:
Jesteśmy w ich domu w którym mieszkają dzieci a oni się wymieniają tydzień w tydzień. Ona bierze z domu rzeczy których on potrzebuje i mu zawozi do jego domu. I twierdzi, że nie ma nic złego w bezinteresownej pomocy.

Proszę o radę - przede wszystkim czy to jest normalne czy ja jestem przewrażliwiony? Jeżeli nie, to czy coś się da z tym zrobić w ogóle? Bo ja mam wrażenie, że ona rozwód ma tylko na papierze


Uciekaj chlopie. Smutne to ale nic nie zdziałasz

14

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

Toż właśnie rozdzieliłam te kwestie odnośnie współwłasności auta  - z siostrą, bratem, kuzynką, koleżanką nawet temat współwłasności albo by nie istniał, albo by był tematem czysto praktycznym i finansowym. Z byłym partnerem/partnerką jest inaczej.
Zwykle tak się czyni, kończy stare i zaczyna nowe. Temat wspólnych dzieci bywa rozwiązywany bardzo różnie, opieka naprzemienna jest zjawiskiem stosunkowo nowym, ta wersja z rodzicami wymieniającymi się w mieszkaniu, którego dzieci nie zmieniają jest radykalna i zdecydowanie tu priorytetem jest to żeby dzieci jak najmniej odczuły rozwód. Jak każde rozwiązanie ma zalety oraz wady, o których mało się mówi albo i wcale. Na pewno przywiązuje oboje rozwiedzionych małżonków do miejsca, niczym chłopów pańszczyźnianych.
Wszedłeś w  pewien typ rodziny patchworkowej, dołączyłeś do istniejącego i sprawnie działającego systemu.  Nie do końca zdając sobie chyba sprawę, w co wchodzisz tak naprawdę.
Posiadanie wspólnych dzieci ma coś wspólnego z całą reszta, pytanie ile i w jakiej wersji. Gdzieś te dzieci mieszkać muszą na przykład. Zwykle z jednym z rodziców, co rodzi określone dalsze konsekwencje dla nowego związku, ale inne. Nie ma co drążyć, to nie twój temat i problem.

Sobie musisz odpowiedzieć na pytanie - co dalej. Czego ty chcesz, co planujesz, o co ewentualnie zawalczysz i jakimi sposobami. . Na przykład czy chcesz (nie że jutro ale w jakiejś przyszłości) mieć własne dzieci?
Dwie niezależne osoby to jest blokada na "my" dosyć silna. To jest raczej FWB niż bliska relacja z budowaniem "my".
Nie że będąc w związku i wspólnie budując "my" należy się własnej odrębności i niezależności pozbyć - ale w naturalny sposób ta niezależność ulega powiedzmy jakimś samoograniczeniom dobrowolnym, iżby właśnie to "my" miało przestrzeń do zaistnienia. W opisanym układzie to twoje potrzeby są podporządkowane programowo już istniejącemu układowi opieki nad dziećmi. Jesteś dorosły, wiedziałeś w co wchodzisz czyli - nie robię nic złego za priorytet uznając stan istniejący - tak przypuszczam postrzega sprawę twoja partnerka.

Zanim działanie to zastanowienie - czego ja chcę, jakim kosztem, jakie są szanse na sukces.
Możliwe, ze twoja partnerka zwyczajnie chce czegoś innego niż ty. Może to na początek powinniście sobie wyjaśnić? Może ona zwyczajnie nie chce, nie potrzebuje żadnego "my" z tobą w roli partnera czy męża? Jasne postawienie sprawy by coś wyjaśniło moim zdaniem. Od tego bym zaczęła, nie od "za dużo eks w twoim życiu" czy "po co ten familijny abonament telefoniczny z byłym".

Oczywiście masz absolutną rację apropo tych wszystkich przemyśleń. Jest to bardzo duży kłopot wejść w taką relację - nie spodziewałem się tak zażytych relacji a wręcz braku zakończenia poprzedniego związku. Nigdy nie było FBW - jesteśmy ludźmi którzy raczej oficjalnie się w to nie bawią. Praktyka pokazuje, że nieświadomie jednak razem w tym FBW tkwimy. Ona ciągle mi mówi, że przecież nie ma uczuć do poprzedniego - ja to wiem i nie przychodzi mi do głowy zdrada. To jest pewne. Tłumaczy mi, że nigdy nie chce do niego wracać a liczę się tylko ja. No więc mam mieszane sygnały które są trudne w interpretacji. Będę musiał się mocno zastanowić co z tym zrobić. Nie, żeby mi się spieszyło do dzieci, ale mimo wszystko chciałbym być z kimś kto mocniej angażuje się w związek. A może nawet nie mocniej angażuje co potrafi zamknąć sprawy z przeszłości na tyle ile to możliwe nie krzywdząc maluchów. Dziękuję

15 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-07-02 23:02:08)

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:
Muqin napisał/a:

Toż właśnie rozdzieliłam te kwestie odnośnie współwłasności auta  - z siostrą, bratem, kuzynką, koleżanką nawet temat współwłasności albo by nie istniał, albo by był tematem czysto praktycznym i finansowym. Z byłym partnerem/partnerką jest inaczej.
Zwykle tak się czyni, kończy stare i zaczyna nowe. Temat wspólnych dzieci bywa rozwiązywany bardzo różnie, opieka naprzemienna jest zjawiskiem stosunkowo nowym, ta wersja z rodzicami wymieniającymi się w mieszkaniu, którego dzieci nie zmieniają jest radykalna i zdecydowanie tu priorytetem jest to żeby dzieci jak najmniej odczuły rozwód. Jak każde rozwiązanie ma zalety oraz wady, o których mało się mówi albo i wcale. Na pewno przywiązuje oboje rozwiedzionych małżonków do miejsca, niczym chłopów pańszczyźnianych.
Wszedłeś w  pewien typ rodziny patchworkowej, dołączyłeś do istniejącego i sprawnie działającego systemu.  Nie do końca zdając sobie chyba sprawę, w co wchodzisz tak naprawdę.
Posiadanie wspólnych dzieci ma coś wspólnego z całą reszta, pytanie ile i w jakiej wersji. Gdzieś te dzieci mieszkać muszą na przykład. Zwykle z jednym z rodziców, co rodzi określone dalsze konsekwencje dla nowego związku, ale inne. Nie ma co drążyć, to nie twój temat i problem.

Sobie musisz odpowiedzieć na pytanie - co dalej. Czego ty chcesz, co planujesz, o co ewentualnie zawalczysz i jakimi sposobami. . Na przykład czy chcesz (nie że jutro ale w jakiejś przyszłości) mieć własne dzieci?
Dwie niezależne osoby to jest blokada na "my" dosyć silna. To jest raczej FWB niż bliska relacja z budowaniem "my".
Nie że będąc w związku i wspólnie budując "my" należy się własnej odrębności i niezależności pozbyć - ale w naturalny sposób ta niezależność ulega powiedzmy jakimś samoograniczeniom dobrowolnym, iżby właśnie to "my" miało przestrzeń do zaistnienia. W opisanym układzie to twoje potrzeby są podporządkowane programowo już istniejącemu układowi opieki nad dziećmi. Jesteś dorosły, wiedziałeś w co wchodzisz czyli - nie robię nic złego za priorytet uznając stan istniejący - tak przypuszczam postrzega sprawę twoja partnerka.

Zanim działanie to zastanowienie - czego ja chcę, jakim kosztem, jakie są szanse na sukces.
Możliwe, ze twoja partnerka zwyczajnie chce czegoś innego niż ty. Może to na początek powinniście sobie wyjaśnić? Może ona zwyczajnie nie chce, nie potrzebuje żadnego "my" z tobą w roli partnera czy męża? Jasne postawienie sprawy by coś wyjaśniło moim zdaniem. Od tego bym zaczęła, nie od "za dużo eks w twoim życiu" czy "po co ten familijny abonament telefoniczny z byłym".

Oczywiście masz absolutną rację apropo tych wszystkich przemyśleń. Jest to bardzo duży kłopot wejść w taką relację - nie spodziewałem się tak zażytych relacji a wręcz braku zakończenia poprzedniego związku. Nigdy nie było FBW - jesteśmy ludźmi którzy raczej oficjalnie się w to nie bawią. Praktyka pokazuje, że nieświadomie jednak razem w tym FBW tkwimy. Ona ciągle mi mówi, że przecież nie ma uczuć do poprzedniego - ja to wiem i nie przychodzi mi do głowy zdrada. To jest pewne. Tłumaczy mi, że nigdy nie chce do niego wracać a liczę się tylko ja. No więc mam mieszane sygnały które są trudne w interpretacji. Będę musiał się mocno zastanowić co z tym zrobić. Nie, żeby mi się spieszyło do dzieci, ale mimo wszystko chciałbym być z kimś kto mocniej angażuje się w związek. A może nawet nie mocniej angażuje co potrafi zamknąć sprawy z przeszłości na tyle ile to możliwe nie krzywdząc maluchów. Dziękuję

Ona mówi prawdę. Mąż jest przeszłością. Ale przez system jaki zbudowali nie dasz rady nic z tym zrobić. Tzn. ona może to zmienić ale jak znam życie tego nie zrobi. Okopali sie w tym co dobre dla dzieci i koniec. Musiałaby zmienić priorytety a to będzie trudne. Albo raczej niemozliwe

Najważniejsze żebyś dostrzegł kiedy walczysz juz z wiatrakami

16

Odp: Problem z byłym mężem

Zdrada nie jest tu tematem, tematem jest system opieki nad dziećmi. Uwiązujący do miejsca oraz wiążący byłych małżonków milionami cienkich, pajęczych nici.
Nie chcieliście, nie planowaliście ale patrząc z zewnątrz wyszło wam FWB. Nie wiem, czy twoja partnerka to dostrzega, może warto jej to powiedzieć?
W tej chwili wszyscy żyjecie podporządkowani dzieciom, były mąż też. Taki ogromny minus opieki naprzemiennej - logistyka i organizacja życia podporządkowana priorytetowi pt. komfort psychiczny dzieci.
Partnerce tak, jak jest, jest zwyczajnie wygodnie. Jej byłemu mężowi, przynajmniej na teraz, zapewne też. Pytanie jak długo to potrwa - otwarte.
Możesz zdestabilizować system rozmawiając z partnerką twardo oraz uczciwie,  że nie na to się pisałeś i że oczekujesz więcej "my" w związku. Tyle że to technicznie mało realne obawiam się.
Możesz poczekać licząc na to, że eks mąż kogoś pozna i jakaś pani wykona to za ciebie czyli zażąda od eksa decydowanego  rozluźnienia relacji z byłą żoną do spraw absolutnie koniecznych. Zażąda i dopilnuje wykonania.
Zmiana priorytetów byłaby dla partnerki emocjonalnie bardzo  trudna, bo faktycznie akurat dzieciom w tym układzie jest komfortowo i rozwodu mogły prawie nie zauważyć, ostatecznie mieszkają gdzie mieszkały, oboje rodziców dostępnych, nie kłócących się i nie skaczących sobie do gardeł,  nawet zapewne czasem miły wspólny rodzinny posiłek, mama ma zaprzyjaźnionego miłego "wujka" , no z punktu widzenia  dzieci jest niemal tak, jakby małżeństwem nadal byli. Czy partnerka zmniejszy komfort psychiczny dzieci dla ciebie? Uczciwie - wątpię. Czyli nie sądzę - to moja prywatna opinia - żeby partnerka zburzyła ten wygodny układ. A co do ograniczenia relacji z byłym mężem do spraw dotyczących wyłącznie dzieci...może by ci się udało to wymusić, wywalczyć...ale czy warto ?  Bo tu bez walki się raczej nie obejdzie.

17

Odp: Problem z byłym mężem

wiesz co? spotkaj się z tym jej byłym na piwie. Porozmawiaj jak facet z facetem czy taki układ jemu pasuje.
moze tez się z tym męczy, ma kogoś.
moze po prostu dzieci zostaną przy niej, Ty bedziesz je z nią wychowywać, On weżmie wiekszość weekendów i tyle w temacie.
bo jeśli ona jest fajną kobietą i widzisz was razem, to się zgodzi. I On też.
dom trzeba sprzedać i podzielić pieniądze

18

Odp: Problem z byłym mężem
Bert44 napisał/a:
Darek_S napisał/a:
Muqin napisał/a:

Toż właśnie rozdzieliłam te kwestie odnośnie współwłasności auta  - z siostrą, bratem, kuzynką, koleżanką nawet temat współwłasności albo by nie istniał, albo by był tematem czysto praktycznym i finansowym. Z byłym partnerem/partnerką jest inaczej.
Zwykle tak się czyni, kończy stare i zaczyna nowe. Temat wspólnych dzieci bywa rozwiązywany bardzo różnie, opieka naprzemienna jest zjawiskiem stosunkowo nowym, ta wersja z rodzicami wymieniającymi się w mieszkaniu, którego dzieci nie zmieniają jest radykalna i zdecydowanie tu priorytetem jest to żeby dzieci jak najmniej odczuły rozwód. Jak każde rozwiązanie ma zalety oraz wady, o których mało się mówi albo i wcale. Na pewno przywiązuje oboje rozwiedzionych małżonków do miejsca, niczym chłopów pańszczyźnianych.
Wszedłeś w  pewien typ rodziny patchworkowej, dołączyłeś do istniejącego i sprawnie działającego systemu.  Nie do końca zdając sobie chyba sprawę, w co wchodzisz tak naprawdę.
Posiadanie wspólnych dzieci ma coś wspólnego z całą reszta, pytanie ile i w jakiej wersji. Gdzieś te dzieci mieszkać muszą na przykład. Zwykle z jednym z rodziców, co rodzi określone dalsze konsekwencje dla nowego związku, ale inne. Nie ma co drążyć, to nie twój temat i problem.

Sobie musisz odpowiedzieć na pytanie - co dalej. Czego ty chcesz, co planujesz, o co ewentualnie zawalczysz i jakimi sposobami. . Na przykład czy chcesz (nie że jutro ale w jakiejś przyszłości) mieć własne dzieci?
Dwie niezależne osoby to jest blokada na "my" dosyć silna. To jest raczej FWB niż bliska relacja z budowaniem "my".
Nie że będąc w związku i wspólnie budując "my" należy się własnej odrębności i niezależności pozbyć - ale w naturalny sposób ta niezależność ulega powiedzmy jakimś samoograniczeniom dobrowolnym, iżby właśnie to "my" miało przestrzeń do zaistnienia. W opisanym układzie to twoje potrzeby są podporządkowane programowo już istniejącemu układowi opieki nad dziećmi. Jesteś dorosły, wiedziałeś w co wchodzisz czyli - nie robię nic złego za priorytet uznając stan istniejący - tak przypuszczam postrzega sprawę twoja partnerka.

Zanim działanie to zastanowienie - czego ja chcę, jakim kosztem, jakie są szanse na sukces.
Możliwe, ze twoja partnerka zwyczajnie chce czegoś innego niż ty. Może to na początek powinniście sobie wyjaśnić? Może ona zwyczajnie nie chce, nie potrzebuje żadnego "my" z tobą w roli partnera czy męża? Jasne postawienie sprawy by coś wyjaśniło moim zdaniem. Od tego bym zaczęła, nie od "za dużo eks w twoim życiu" czy "po co ten familijny abonament telefoniczny z byłym".

Oczywiście masz absolutną rację apropo tych wszystkich przemyśleń. Jest to bardzo duży kłopot wejść w taką relację - nie spodziewałem się tak zażytych relacji a wręcz braku zakończenia poprzedniego związku. Nigdy nie było FBW - jesteśmy ludźmi którzy raczej oficjalnie się w to nie bawią. Praktyka pokazuje, że nieświadomie jednak razem w tym FBW tkwimy. Ona ciągle mi mówi, że przecież nie ma uczuć do poprzedniego - ja to wiem i nie przychodzi mi do głowy zdrada. To jest pewne. Tłumaczy mi, że nigdy nie chce do niego wracać a liczę się tylko ja. No więc mam mieszane sygnały które są trudne w interpretacji. Będę musiał się mocno zastanowić co z tym zrobić. Nie, żeby mi się spieszyło do dzieci, ale mimo wszystko chciałbym być z kimś kto mocniej angażuje się w związek. A może nawet nie mocniej angażuje co potrafi zamknąć sprawy z przeszłości na tyle ile to możliwe nie krzywdząc maluchów. Dziękuję

Ona mówi prawdę. Mąż jest przeszłością. Ale przez system jaki zbudowali nie dasz rady nic z tym zrobić. Tzn. ona może to zmienić ale jak znam życie tego nie zrobi. Okopali sie w tym co dobre dla dzieci i koniec. Musiałaby zmienić priorytety a to będzie trudne. Albo raczej niemozliwe

Najważniejsze żebyś dostrzegł kiedy walczysz juz z wiatrakami

Masz rację i myślę, że tutaj jest potrzebna otwarta - finalna rozmowa w temacie i ustalenie pewnych rzeczy. Przede wszystkim naszych ról. Jeżeli to nie zda praktyki to albo ustalić, że jesteśmy dla siebie kimś kto w każdym momencie może pójść. Wyobrażam sobie, że jeżeli spotkam teraz osobę bardziej dostępną i taką która w równym stopniu będzie wyznawać te same wartości i przekonania - it’s over

19

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

Zdrada nie jest tu tematem, tematem jest system opieki nad dziećmi. Uwiązujący do miejsca oraz wiążący byłych małżonków milionami cienkich, pajęczych nici.
Nie chcieliście, nie planowaliście ale patrząc z zewnątrz wyszło wam FWB. Nie wiem, czy twoja partnerka to dostrzega, może warto jej to powiedzieć?
W tej chwili wszyscy żyjecie podporządkowani dzieciom, były mąż też. Taki ogromny minus opieki naprzemiennej - logistyka i organizacja życia podporządkowana priorytetowi pt. komfort psychiczny dzieci.
Partnerce tak, jak jest, jest zwyczajnie wygodnie. Jej byłemu mężowi, przynajmniej na teraz, zapewne też. Pytanie jak długo to potrwa - otwarte.
Możesz zdestabilizować system rozmawiając z partnerką twardo oraz uczciwie,  że nie na to się pisałeś i że oczekujesz więcej "my" w związku. Tyle że to technicznie mało realne obawiam się.
Możesz poczekać licząc na to, że eks mąż kogoś pozna i jakaś pani wykona to za ciebie czyli zażąda od eksa decydowanego  rozluźnienia relacji z byłą żoną do spraw absolutnie koniecznych. Zażąda i dopilnuje wykonania.
Zmiana priorytetów byłaby dla partnerki emocjonalnie bardzo  trudna, bo faktycznie akurat dzieciom w tym układzie jest komfortowo i rozwodu mogły prawie nie zauważyć, ostatecznie mieszkają gdzie mieszkały, oboje rodziców dostępnych, nie kłócących się i nie skaczących sobie do gardeł,  nawet zapewne czasem miły wspólny rodzinny posiłek, mama ma zaprzyjaźnionego miłego "wujka" , no z punktu widzenia  dzieci jest niemal tak, jakby małżeństwem nadal byli. Czy partnerka zmniejszy komfort psychiczny dzieci dla ciebie? Uczciwie - wątpię. Czyli nie sądzę - to moja prywatna opinia - żeby partnerka zburzyła ten wygodny układ. A co do ograniczenia relacji z byłym mężem do spraw dotyczących wyłącznie dzieci...może by ci się udało to wymusić, wywalczyć...ale czy warto ?  Bo tu bez walki się raczej nie obejdzie.

Tutaj zacząłem się zastanawiać na ile to jest walka o normalny związek i nas a na ile akt desperacji. Absolutnie nie chciałbym prosić nikogo, żeby psuł komfort psychiczny dzieci - sam jestem z domu bardzo dysfunkcyjnego i wiem, że ten komfort przekłada się na dalsze życie. Poza tym skoro ona nie widzi w tym nic złego to dlaczego ja miałbym na niej to wymuszać? To by było nie fair - przynajmniej w moim odczuciu sytuacji. Trochę myślałem, że może to walka o to co „nasze” i trochę też moje w kontekście komfortu psychicznego, natomiast tak nie jest. To co jest tutaj to ja desperacko próbując ugrać coś co nie jest dostępne - ona ma już swoją rodzinę i nie potrzebuje tworzyć nowej. A może się boi. Nie wiem, to jest akurat zagadka.

Natomiast chyba dotarło do mnie to o czym mowa jest od początku - próbuje wejść komuś w butach w rodzinę i jestem zaskoczony, że jest trudno.

Myślę, że otwarta rozmowa w tym temacie będzie dobrym rozwiązaniem. Ale tematem już nie będzie mój problem czy „my” a bardziej co ja mogę jej zaoferować w takim układzie. Bo mam wrażenie, że ona chce być dla mnie wszystkim jednocześnie nie dając prawie nic od siebie. Myślę, że ona potrzebuje wiedzieć dokładnie co czuje i że może się spodziewać tego, że dla mnie to się stanie tak obciążające, że będę musiał zrezygnować i poszukać kogoś dostępnego. Kto będzie mógł się zaangażować.

20

Odp: Problem z byłym mężem
Ela210 napisał/a:

wiesz co? spotkaj się z tym jej byłym na piwie. Porozmawiaj jak facet z facetem czy taki układ jemu pasuje.
moze tez się z tym męczy, ma kogoś.
moze po prostu dzieci zostaną przy niej, Ty bedziesz je z nią wychowywać, On weżmie wiekszość weekendów i tyle w temacie.
bo jeśli ona jest fajną kobietą i widzisz was razem, to się zgodzi. I On też.
dom trzeba sprzedać i podzielić pieniądze

Ciekawe podejście ale ja bym się nie zdecydował. Albo dwójka dorosłych ludzi chce i potrafi stworzyć związek albo od początku bawimy się w naprawianie na siłę.

21

Odp: Problem z byłym mężem
Ela210 napisał/a:

wiesz co? spotkaj się z tym jej byłym na piwie. Porozmawiaj jak facet z facetem czy taki układ jemu pasuje.
moze tez się z tym męczy, ma kogoś.
moze po prostu dzieci zostaną przy niej, Ty bedziesz je z nią wychowywać, On weżmie wiekszość weekendów i tyle w temacie.
bo jeśli ona jest fajną kobietą i widzisz was razem, to się zgodzi. I On też.
dom trzeba sprzedać i podzielić pieniądze

Bardzo ciekawa koncepcja. Natomiast myślę, że on nie odpuści dzieci - nie ten typ człowieka. On chce z nimi być. Chcę je wychowywać. I myślę, że to on jest głównym powodem dla którego gniazdują dzieci w jednym domu. On uważa, że to dla nich dobre

22 Ostatnio edytowany przez paslawek (2025-07-03 09:50:21)

Odp: Problem z byłym mężem
Bert44 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

wiesz co? spotkaj się z tym jej byłym na piwie. Porozmawiaj jak facet z facetem czy taki układ jemu pasuje.
moze tez się z tym męczy, ma kogoś.
moze po prostu dzieci zostaną przy niej, Ty bedziesz je z nią wychowywać, On weżmie wiekszość weekendów i tyle w temacie.
bo jeśli ona jest fajną kobietą i widzisz was razem, to się zgodzi. I On też.
dom trzeba sprzedać i podzielić pieniądze

Ciekawe podejście ale ja bym się nie zdecydował. Albo dwójka dorosłych ludzi chce i potrafi stworzyć związek albo od początku bawimy się w naprawianie na siłę.

Co nie ?
Dla mnie czad big_smile
Dwóch facetów decyduje o losach "baby" po piwie big_smile
Eks ma odpuścić dotychczasowy model kontaktów z dziećmi ,który się sprawdza i działa dobrze za piwo,ba były mąż właściwie miałby powierzyć po roku znajomości wychowanie dzieci nieznajomemu , obcemu dla niego facetowi  , ma dzielić majątek dom sprzedawać , bo jakiemuś przyjacielowi z korzyściami byłej żony coś nie pasuje i się źle chłopak czuje .
Nie obraź się Daro ale tak to wygląda z boku sorry
Jakbym był eks mężem ,albo tą kobietą to na taki "realistyczny " plan mocno bym się zdziwił.
Jesteś w trójkącie ale nie tylko , jesteś w innym związku z tą kobietą niż ona z Tobą ,inne tempo , inny poziom zaufania , inne oczekiwania , na tym etapie niestety mocno rozjechane.
Rozmowy niczego nie przyspieszą i nie zmienią moim zdaniem ,albo cierpliwie czekaj zaakceptuj swoją rolę albo odejdź ,z punktu widzenia eks męża nie masz za wiele do zaoferowania
po za tym że być może jego była chodzi zadowolona z "korzyści" i jesteś w obecnym układzie niegroźny dla dzieci bo cię lubią , to trochę za mało żeby on miał coś zmieniać dla dzieci i dla Ciebie.

23 Ostatnio edytowany przez Legat (2025-07-03 08:37:36)

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

ona ma już swoją rodzinę i nie potrzebuje tworzyć nowej.

Najmądrzejsze zdanie w tym wątku i zgodne z prawdą. A ty jesteś tylko na doczepkę.

Darek_S napisał/a:

Myślę, że otwarta rozmowa w tym temacie będzie dobrym rozwiązaniem. Ale tematem już nie będzie mój problem czy „my” a bardziej co ja mogę jej zaoferować w takim układzie.

Ale to słabo wygląda. Krzywdzisz samego siebie. Ja rozumiem, że rynek matrymonialny jest trudny, ciężko o dobrą kobietę. Ale tutaj chcesz siebie sprowadzić do roli kogoś mniejszego niż partner. To nie skończy się dla ciebie dobrze, bo zawsze będą nie twoje dzieci i ojciec jej dzieci. Wg mnie to nie jest kobieta do związku i nie ma co wymyślać dziwacznych figur, tylko dlatego, żeby być gdzieś na jej orbicie.

paslawek napisał/a:

Dla mnie czad big_smile
Dwóch facetów decyduje o losach "baby" po piwie big_smile

W warunkach forumowych, użytkowniczki są w stanie aż tak odjechać z rzeczywistości. big_smile
Ciekawe czy Ela by chciała, żeby za jej plecami przy piwku na luzie, ktoś omawiał kwestie jej przyszłości. smile I w końcu obcy chłop przyszedł i powiedział jej i jej dzieciom, no kochani od dziś to ja wasz nowy ojciec. Tak my se ustalili. big_smile

24 Ostatnio edytowany przez paslawek (2025-07-03 08:45:34)

Odp: Problem z byłym mężem
Legat napisał/a:
Darek_S napisał/a:

ona ma już swoją rodzinę i nie potrzebuje tworzyć nowej.

Najmądrzejsze zdanie w tym wątku i zgodne z prawdą. A ty jesteś tylko na doczepkę.

Darek_S napisał/a:

Myślę, że otwarta rozmowa w tym temacie będzie dobrym rozwiązaniem. Ale tematem już nie będzie mój problem czy „my” a bardziej co ja mogę jej zaoferować w takim układzie.

Ale to słabo wygląda. Krzywdzisz samego siebie. Ja rozumiem, że rynek matrymonialny jest trudny, ciężko o dobrą kobietę. Ale tutaj chcesz siebie sprowadzić do roli kogoś mniejszego niż partner. To nie skończy się dla ciebie dobrze, bo zawsze będą nie twoje dzieci i ojciec jej dzieci. Wg mnie to nie jest kobieta do związku i nie ma co wymyślać dziwacznych figur, tylko dlatego, żeby być gdzieś na jej orbicie.

paslawek napisał/a:

Dla mnie czad big_smile
Dwóch facetów decyduje o losach "baby" po piwie big_smile

W warunkach forumowych, użytkowniczki są w stanie aż tak odjechać z rzeczywistości. big_smile
Ciekawe czy Ela by chciała, żeby za jej plecami przy piwku na luzie, ktoś omawiał kwestie jej przyszłości. smile I w końcu obcy chłop przyszedł i powiedział jej i jej dzieciom, no kochani od dziś to ja wasz nowy ojciec. Tak my se ustalili. big_smile

Dom niech sprzedadzą i podzielą kasę  chopy po wódce a co tam big_smile

25

Odp: Problem z byłym mężem
Legat napisał/a:
Darek_S napisał/a:

ona ma już swoją rodzinę i nie potrzebuje tworzyć nowej.

Najmądrzejsze zdanie w tym wątku i zgodne z prawdą. A ty jesteś tylko na doczepkę.

Darek_S napisał/a:

Myślę, że otwarta rozmowa w tym temacie będzie dobrym rozwiązaniem. Ale tematem już nie będzie mój problem czy „my” a bardziej co ja mogę jej zaoferować w takim układzie.

Ale to słabo wygląda. Krzywdzisz samego siebie. Ja rozumiem, że rynek matrymonialny jest trudny, ciężko o dobrą kobietę. Ale tutaj chcesz siebie sprowadzić do roli kogoś mniejszego niż partner. To nie skończy się dla ciebie dobrze, bo zawsze będą nie twoje dzieci i ojciec jej dzieci. Wg mnie to nie jest kobieta do związku i nie ma co wymyślać dziwacznych figur, tylko dlatego, żeby być gdzieś na jej orbicie.

paslawek napisał/a:

Dla mnie czad big_smile
Dwóch facetów decyduje o losach "baby" po piwie big_smile

W warunkach forumowych, użytkowniczki są w stanie aż tak odjechać z rzeczywistości. big_smile
Ciekawe czy Ela by chciała, żeby za jej plecami przy piwku na luzie, ktoś omawiał kwestie jej przyszłości. smile I w końcu obcy chłop przyszedł i powiedział jej i jej dzieciom, no kochani od dziś to ja wasz nowy ojciec. Tak my se ustalili. big_smile

No właśnie zastanawiam się na ile siebie krzywdzę takim podejściem. Nie jestem chyba typem osoby która już chce mieć dzieci i wspólnie z rodziną spędzać wigilię. Może taki układ gdzie ona jest ale z dystansem ma sens. Bo jestem niezależny, podejmuje własne decyzje a przynajmniej nikt mi nie marudzi o ślub za chwilę. I może mając z tyłu głowy, że to tylko związek z określoną datą końca ma szansę coś wypalić. I możemy się zastanawiać czy warto czy nie - czasem w życiu się podejmuje dziwne decyzje mocno krytykowane przez ogół społeczeństwa. Natomiast wiem już dzięki wam, że to nie jest norma i nie mam na co liczyć. To jest dla mnie wartość. Nie będę się nastawiać na nic więcej lub liczyć na zmiany. Jestem sam sobie i tak zostaje. Ona też może być tylko dodatkiem, prawda?

26

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

Bo jestem niezależny

Jesteś skazany na humory babki, która plącze się pod nogami byłemu i musisz dostosować się do ich ustaleń i grafiku. I nie masz absolutnie żadnego prawa głosu w ich relacji czy też w stosunku do jej dzieci z tamtego związku.

Jaka to niezależność?

27

Odp: Problem z byłym mężem
Jack Sparrow napisał/a:
Darek_S napisał/a:

Bo jestem niezależny

Jesteś skazany na humory babki, która plącze się pod nogami byłemu i musisz dostosować się do ich ustaleń i grafiku. I nie masz absolutnie żadnego prawa głosu w ich relacji czy też w stosunku do jej dzieci z tamtego związku.

Jaka to niezależność?

No taka, że wcale nie muszę się godzić na to. Nie muszę brać w tym udziału. Jeżeli będę chciał gdzieś wyskoczyć albo zrobić coś - nie będę musiał jej pytać o zdanie bo według mnie jest to okej i nie widzę w tym nic złego. Trochę wchodzi tu takie nieprzyjemne jak Kuba Bogu… ale na ten moment nie widzę innego rozwiązania. Jedynie odseparowanie zależności moich i jej albo pójście w inną stronę. Nie jestem w stanie być od niej zależny bo mnie przestało to odpowiadać. Nie muszę się liczyć z jej zdaniem bo ona tego nie robi ze mną.

I jak tak o tym teraz piszę to… co to w ogóle za związek i po co to komu…

28

Odp: Problem z byłym mężem

No taka, że wcale nie muszę się godzić na to.

Ale godzisz.

Jeżeli będę chciał gdzieś wyskoczyć albo zrobić coś - nie będę musiał jej pytać o zdanie

Tryb przypuszczający. Póki co to nie masz nic do powiedzenia.

29

Odp: Problem z byłym mężem
Jack Sparrow napisał/a:

No taka, że wcale nie muszę się godzić na to.

Ale godzisz.

Jeżeli będę chciał gdzieś wyskoczyć albo zrobić coś - nie będę musiał jej pytać o zdanie

Tryb przypuszczający. Póki co to nie masz nic do powiedzenia.

Nie do końca tak to wygląda. Mam mało do powiedzenia w sprawie jej życia - prawda. Mam do powiedzenia wszystko w sprawie mojego życia - też prawda.
Czy się godzę na to? Godziłem. Myślę, że to odpowiednie stwierdzenie. Zaczęło mi się przelewać i stąd wątek na forum. Chciałbym coś z tym zrobić. Takie decyzje nie są proste - przynajmniej dla mnie

30 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-07-03 13:31:34)

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

I jak tak o tym teraz piszę to… co to w ogóle za związek i po co to komu…

Czasem jak się coś napisze to coś się zauważy, co gdy się temat w myślach obraca jakoś umyka. Ważne pytanie sobie zadałeś. Czego ty oczekujesz od związku, po co tobie, konkretnemu człowiekowi związek.

Z pewnego punktu widzenia to, co jest ma dla ciebie zalety. Wizja "szczęśliwa rodzina przy wigilijnym stole" cie nie nęci, dzieci własne jeśli już to na pewno nie zaraz - w tym związku jesteś wolny od presji "chcę ślubu i dzieci z tobą". W waszym związku  "my" jest bardzo ograniczone. Finansowo prosto i jasno (chyba?). Jej dzieci są obok waszego związku, nie musisz ich nawet dobrze poznawać, nie musisz się przejmować wieloma rzeczami, nie ty je wychowujesz, nie musisz w sprawie tych dzieci praktycznie nic i nikt od ciebie nie oczekuje więcej niż bycia miłym "wujkiem". Za co płacisz określoną cenę - ona co drugi tydzień mieszka z dziećmi, jej życie jest jakoś tam zależne od byłego - bo jeśli dopadnie go grypa to się z tygodnia mogą zrobić dwa, ona jest przywiązana do miejsca niczym chłop pańszczyźniany no i utrzymuje z byłym relacje o charakterze emocjonalnym, jak to się mówi "pozostają w przyjaźni", patrząc z zewnątrz można sobie zadać pytanie czemu się rozwiedli.

Tak sobie luźno pomyślałam, że jednym z powodów, dla których ludzie wchodzą w związki jest taka nieco niedookreślona potrzeba, żeby być dla tej drugiej osoby kimś "najważniejszym".  To trudno zdefiniować, za to to się czuje, wie.
W tym twoim związku najważniejsze jest dobro dzieci. Jej dzieci. Najważniejszy raczej się nie poczujesz. Tak mi się skojarzyło ze związkami, w których rodzi się dziecko - ileś kobiet mocno przegina i przestaje zauważać potrzeby partnera, koncentrując się na potrzebach dziecka. W przypadku noworodka powiedzmy jest to z punktu widzenia mężczyzny do przeczekania, jeśli nie trwa zbyt długo, bo to ma elementy realistyczne i nie do ominięcia typu karmienie.  Gorzej dla związku jeśli on na stałe ląduje na aucie i gdy dziecko oraz jego potrzeby spychają go do określonej roli, zawsze jest tym mniej istotnym człowiekiem. Ty w tym swoim związku w określonej roli zostałeś obsadzony praktycznie od razu.
Drogą dalszych skojarzeń....związki, w których "najważniejsza jest mamusia", istny koszmar.

W każdym związku jest jakiś rodzaj zależności od tej drugiej osoby, to jest to "my" o którym pisałeś. Wszyscy tkwimy w sieci wzajemnych zależności, tak do spodu niezależny od innych to chyba jakiś człek na bezludnej wyspie jest.  Natomiast siłę, rodzaj, stopień zależności od innych już jest kwestią wyboru. Tak mi się wydaje.

31 Ostatnio edytowany przez Legat (2025-07-03 13:57:58)

Odp: Problem z byłym mężem

Napiszę bardzo brutalnie. Ale takie są realia. Ciężko w dzisiejszych czasach o łatwy dostęp do pusi. Dlatego tacy jak Darek za takowy dostęp, są w stanie zrobić wiele, bardzo wiele. smile
Robi za piąte koło u wozu. Kobieta jak sam pisze, kompletnie go nie słucha. Prowadzi odrębne życie, zaangażowana w swoją rodzinę, którą tworzy z ojcem jej dzieci. A ten i tak chce sobie chwalić taką sytuację.

32

Odp: Problem z byłym mężem
Legat napisał/a:

Napiszę bardzo brutalnie. Ale takie są realia. Ciężko w dzisiejszych czasach o łatwy dostęp do pusi. Dlatego tacy jak Darek za takowy dostęp, są w stanie zrobić wiele, bardzo wiele. smile
Robi za piąte koło u wozu. Kobieta jak sam pisze, kompletnie go nie słucha. Prowadzi odrębne życie, zaangażowana w swoją rodzinę, którą tworzy z ojcem jej dzieci. A ten i tak chce sobie chwalić taką sytuację.

Myślę, że ta ocena nie jest niczym poparta. Powiem więcej: jest błędna. Nie wiem jaki gdzie jest dostęp bo nigdy z dostępem problemu nie miałem. Myślę, że jestem która absolutnie nie ma problemu ze znalezieniem „czegoś”. Natomiast życie wygląda tak, że znalezienie osoby z podobnymi wartościami to zupełnie inna para kaloszy. Dodatkowo mało kto jest w stanie nadążyć za moim trybem życia. A lubię z niego korzystać, mam ku temu środki itd.
Tak więc podsumowując: nie związałem się dla „pusi” tylko wartości. Nie zdawałem sobie sprawy jak to wygląda - tak proste i jednocześnie skomplikowane

33

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:
Darek_S napisał/a:

I jak tak o tym teraz piszę to… co to w ogóle za związek i po co to komu…

Czasem jak się coś napisze to coś się zauważy, co gdy się temat w myślach obraca jakoś umyka. Ważne pytanie sobie zadałeś. Czego ty oczekujesz od związku, po co tobie, konkretnemu człowiekowi związek.

Z pewnego punktu widzenia to, co jest ma dla ciebie zalety. Wizja "szczęśliwa rodzina przy wigilijnym stole" cie nie nęci, dzieci własne jeśli już to na pewno nie zaraz - w tym związku jesteś wolny od presji "chcę ślubu i dzieci z tobą". W waszym związku  "my" jest bardzo ograniczone. Finansowo prosto i jasno (chyba?). Jej dzieci są obok waszego związku, nie musisz ich nawet dobrze poznawać, nie musisz się przejmować wieloma rzeczami, nie ty je wychowujesz, nie musisz w sprawie tych dzieci praktycznie nic i nikt od ciebie nie oczekuje więcej niż bycia miłym "wujkiem". Za co płacisz określoną cenę - ona co drugi tydzień mieszka z dziećmi, jej życie jest jakoś tam zależne od byłego - bo jeśli dopadnie go grypa to się z tygodnia mogą zrobić dwa, ona jest przywiązana do miejsca niczym chłop pańszczyźniany no i utrzymuje z byłym relacje o charakterze emocjonalnym, jak to się mówi "pozostają w przyjaźni", patrząc z zewnątrz można sobie zadać pytanie czemu się rozwiedli.

Tak sobie luźno pomyślałam, że jednym z powodów, dla których ludzie wchodzą w związki jest taka nieco niedookreślona potrzeba, żeby być dla tej drugiej osoby kimś "najważniejszym".  To trudno zdefiniować, za to to się czuje, wie.
W tym twoim związku najważniejsze jest dobro dzieci. Jej dzieci. Najważniejszy raczej się nie poczujesz. Tak mi się skojarzyło ze związkami, w których rodzi się dziecko - ileś kobiet mocno przegina i przestaje zauważać potrzeby partnera, koncentrując się na potrzebach dziecka. W przypadku noworodka powiedzmy jest to z punktu widzenia mężczyzny do przeczekania, jeśli nie trwa zbyt długo, bo to ma elementy realistyczne i nie do ominięcia typu karmienie.  Gorzej dla związku jeśli on na stałe ląduje na aucie i gdy dziecko oraz jego potrzeby spychają go do określonej roli, zawsze jest tym mniej istotnym człowiekiem. Ty w tym swoim związku w określonej roli zostałeś obsadzony praktycznie od razu.
Drogą dalszych skojarzeń....związki, w których "najważniejsza jest mamusia", istny koszmar.

W każdym związku jest jakiś rodzaj zależności od tej drugiej osoby, to jest to "my" o którym pisałeś. Wszyscy tkwimy w sieci wzajemnych zależności, tak do spodu niezależny od innych to chyba jakiś człek na bezludnej wyspie jest.  Natomiast siłę, rodzaj, stopień zależności od innych już jest kwestią wyboru. Tak mi się wydaje.

Myślę, że zaskakująco wiele rzeczy tutaj jest dobrze poukładane. Między innymi finanse.

Tak - to o brak bycia najważniejszym mi chodzi. Ale ja absolutnie nie mam zamiaru konkurować z dziećmi. Natomiast nie wyobrażałem sobie, że będę musiał konkurować z mężem. Byłem przekonany, że jak ludzie decydują się na rozwód - to tak naprawdę do niego dochodzi.

Ogół sytuacji jest dla mnie wygodny pod wieloma względami. Ale też nie ukrywam, że mam potrzebę wyjścia z trójkąta i myślę, że to jest naturalne. Najprawdopodobniej macie rację i nie ma takiej możliwości i myślę że to zaczyna być dla mnie murem którego nie przeskoczę.

34

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

[

Tak - to o brak bycia najważniejszym mi chodzi. Ale ja absolutnie nie mam zamiaru konkurować z dziećmi. Natomiast nie wyobrażałem sobie, że będę musiał konkurować z mężem. Byłem przekonany, że jak ludzie decydują się na rozwód - to tak naprawdę do niego dochodzi.

Ogół sytuacji jest dla mnie wygodny pod wieloma względami. Ale też nie ukrywam, że mam potrzebę wyjścia z trójkąta i myślę, że to jest naturalne. Najprawdopodobniej macie rację i nie ma takiej możliwości i myślę że to zaczyna być dla mnie murem którego nie przeskoczę.

Oj, zwykle ludzie się rozwodzą bo chcą się uwolnić od bliskości z tą drugą osobą. Im mniej byłego/byłej w dalszym życiu tym lepiej - to jest statystyczna norma.
W tym twoim trójkącie jest statystycznie nietypowo. Co czyni cały układ nietypowym.

Jak pisałam, jest teoretyczna możliwość nie tyle przeskakiwania muru ile walki o  ograniczenie relacji z byłym. Jak z każdą walką tak i z tą :wygrasz/przegrasz, tak czy tak koszty będą, a zwycięstwo może się okazać Pyrrusowym.
Póki ci wygodnie ogólnie możesz też poczekać - bo jak też pisałam możliwe, iż jakiś czynnik zewnętrzny dziś nieznany zdestabilizuje ten istniejący układ.

Macie specyficzne FWB w tej chwili. Zwykle FWB trzaska gdy jedna ze stron zakochuje się w kimś trzecim albo gdy jedna ze stron chce więcej, niż chce/może dać druga.

35

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:
Darek_S napisał/a:

[

Tak - to o brak bycia najważniejszym mi chodzi. Ale ja absolutnie nie mam zamiaru konkurować z dziećmi. Natomiast nie wyobrażałem sobie, że będę musiał konkurować z mężem. Byłem przekonany, że jak ludzie decydują się na rozwód - to tak naprawdę do niego dochodzi.

Ogół sytuacji jest dla mnie wygodny pod wieloma względami. Ale też nie ukrywam, że mam potrzebę wyjścia z trójkąta i myślę, że to jest naturalne. Najprawdopodobniej macie rację i nie ma takiej możliwości i myślę że to zaczyna być dla mnie murem którego nie przeskoczę.

Oj, zwykle ludzie się rozwodzą bo chcą się uwolnić od bliskości z tą drugą osobą. Im mniej byłego/byłej w dalszym życiu tym lepiej - to jest statystyczna norma.
W tym twoim trójkącie jest statystycznie nietypowo. Co czyni cały układ nietypowym.

Jak pisałam, jest teoretyczna możliwość nie tyle przeskakiwania muru ile walki o  ograniczenie relacji z byłym. Jak z każdą walką tak i z tą :wygrasz/przegrasz, tak czy tak koszty będą, a zwycięstwo może się okazać Pyrrusowym.
Póki ci wygodnie ogólnie możesz też poczekać - bo jak też pisałam możliwe, iż jakiś czynnik zewnętrzny dziś nieznany zdestabilizuje ten istniejący układ.

Macie specyficzne FWB w tej chwili. Zwykle FWB trzaska gdy jedna ze stron zakochuje się w kimś trzecim albo gdy jedna ze stron chce więcej, niż chce/może dać druga.

Bardzo prawdziwe. Myślę, że właśnie dzieje się to drugie. Dzięki za bardzo merytoryczne wypowiedzi

36 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-07-03 16:08:25)

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:
Muqin napisał/a:
Darek_S napisał/a:

I jak tak o tym teraz piszę to… co to w ogóle za związek i po co to komu…

Czasem jak się coś napisze to coś się zauważy, co gdy się temat w myślach obraca jakoś umyka. Ważne pytanie sobie zadałeś. Czego ty oczekujesz od związku, po co tobie, konkretnemu człowiekowi związek.

Z pewnego punktu widzenia to, co jest ma dla ciebie zalety. Wizja "szczęśliwa rodzina przy wigilijnym stole" cie nie nęci, dzieci własne jeśli już to na pewno nie zaraz - w tym związku jesteś wolny od presji "chcę ślubu i dzieci z tobą". W waszym związku  "my" jest bardzo ograniczone. Finansowo prosto i jasno (chyba?). Jej dzieci są obok waszego związku, nie musisz ich nawet dobrze poznawać, nie musisz się przejmować wieloma rzeczami, nie ty je wychowujesz, nie musisz w sprawie tych dzieci praktycznie nic i nikt od ciebie nie oczekuje więcej niż bycia miłym "wujkiem". Za co płacisz określoną cenę - ona co drugi tydzień mieszka z dziećmi, jej życie jest jakoś tam zależne od byłego - bo jeśli dopadnie go grypa to się z tygodnia mogą zrobić dwa, ona jest przywiązana do miejsca niczym chłop pańszczyźniany no i utrzymuje z byłym relacje o charakterze emocjonalnym, jak to się mówi "pozostają w przyjaźni", patrząc z zewnątrz można sobie zadać pytanie czemu się rozwiedli.

Tak sobie luźno pomyślałam, że jednym z powodów, dla których ludzie wchodzą w związki jest taka nieco niedookreślona potrzeba, żeby być dla tej drugiej osoby kimś "najważniejszym".  To trudno zdefiniować, za to to się czuje, wie.
W tym twoim związku najważniejsze jest dobro dzieci. Jej dzieci. Najważniejszy raczej się nie poczujesz. Tak mi się skojarzyło ze związkami, w których rodzi się dziecko - ileś kobiet mocno przegina i przestaje zauważać potrzeby partnera, koncentrując się na potrzebach dziecka. W przypadku noworodka powiedzmy jest to z punktu widzenia mężczyzny do przeczekania, jeśli nie trwa zbyt długo, bo to ma elementy realistyczne i nie do ominięcia typu karmienie.  Gorzej dla związku jeśli on na stałe ląduje na aucie i gdy dziecko oraz jego potrzeby spychają go do określonej roli, zawsze jest tym mniej istotnym człowiekiem. Ty w tym swoim związku w określonej roli zostałeś obsadzony praktycznie od razu.
Drogą dalszych skojarzeń....związki, w których "najważniejsza jest mamusia", istny koszmar.

W każdym związku jest jakiś rodzaj zależności od tej drugiej osoby, to jest to "my" o którym pisałeś. Wszyscy tkwimy w sieci wzajemnych zależności, tak do spodu niezależny od innych to chyba jakiś człek na bezludnej wyspie jest.  Natomiast siłę, rodzaj, stopień zależności od innych już jest kwestią wyboru. Tak mi się wydaje.

Myślę, że zaskakująco wiele rzeczy tutaj jest dobrze poukładane. Między innymi finanse.

Tak - to o brak bycia najważniejszym mi chodzi. Ale ja absolutnie nie mam zamiaru konkurować z dziećmi. Natomiast nie wyobrażałem sobie, że będę musiał konkurować z mężem. Byłem przekonany, że jak ludzie decydują się na rozwód - to tak naprawdę do niego dochodzi.

Ogół sytuacji jest dla mnie wygodny pod wieloma względami. Ale też nie ukrywam, że mam potrzebę wyjścia z trójkąta i myślę, że to jest naturalne. Najprawdopodobniej macie rację i nie ma takiej możliwości i myślę że to zaczyna być dla mnie murem którego nie przeskoczę.

Mówiłeś że wiele razy o tym rozmawialiście. Co ona odpowiada na Twoje "rekalmacje"? Rozumie, tlumaczy, umniejsza, mówi ze głupoty gadasz, ze popracujecie nad tym? Jaka jest jej opinia? Moze ona nie do końca Cie rozumie? Powiedziałeś bardzo wyraźnie co Cię boli? Że żyjesz w trójkącie?

37

Odp: Problem z byłym mężem
Bert44 napisał/a:
Darek_S napisał/a:
Muqin napisał/a:

Czasem jak się coś napisze to coś się zauważy, co gdy się temat w myślach obraca jakoś umyka. Ważne pytanie sobie zadałeś. Czego ty oczekujesz od związku, po co tobie, konkretnemu człowiekowi związek.

Z pewnego punktu widzenia to, co jest ma dla ciebie zalety. Wizja "szczęśliwa rodzina przy wigilijnym stole" cie nie nęci, dzieci własne jeśli już to na pewno nie zaraz - w tym związku jesteś wolny od presji "chcę ślubu i dzieci z tobą". W waszym związku  "my" jest bardzo ograniczone. Finansowo prosto i jasno (chyba?). Jej dzieci są obok waszego związku, nie musisz ich nawet dobrze poznawać, nie musisz się przejmować wieloma rzeczami, nie ty je wychowujesz, nie musisz w sprawie tych dzieci praktycznie nic i nikt od ciebie nie oczekuje więcej niż bycia miłym "wujkiem". Za co płacisz określoną cenę - ona co drugi tydzień mieszka z dziećmi, jej życie jest jakoś tam zależne od byłego - bo jeśli dopadnie go grypa to się z tygodnia mogą zrobić dwa, ona jest przywiązana do miejsca niczym chłop pańszczyźniany no i utrzymuje z byłym relacje o charakterze emocjonalnym, jak to się mówi "pozostają w przyjaźni", patrząc z zewnątrz można sobie zadać pytanie czemu się rozwiedli.

Tak sobie luźno pomyślałam, że jednym z powodów, dla których ludzie wchodzą w związki jest taka nieco niedookreślona potrzeba, żeby być dla tej drugiej osoby kimś "najważniejszym".  To trudno zdefiniować, za to to się czuje, wie.
W tym twoim związku najważniejsze jest dobro dzieci. Jej dzieci. Najważniejszy raczej się nie poczujesz. Tak mi się skojarzyło ze związkami, w których rodzi się dziecko - ileś kobiet mocno przegina i przestaje zauważać potrzeby partnera, koncentrując się na potrzebach dziecka. W przypadku noworodka powiedzmy jest to z punktu widzenia mężczyzny do przeczekania, jeśli nie trwa zbyt długo, bo to ma elementy realistyczne i nie do ominięcia typu karmienie.  Gorzej dla związku jeśli on na stałe ląduje na aucie i gdy dziecko oraz jego potrzeby spychają go do określonej roli, zawsze jest tym mniej istotnym człowiekiem. Ty w tym swoim związku w określonej roli zostałeś obsadzony praktycznie od razu.
Drogą dalszych skojarzeń....związki, w których "najważniejsza jest mamusia", istny koszmar.

W każdym związku jest jakiś rodzaj zależności od tej drugiej osoby, to jest to "my" o którym pisałeś. Wszyscy tkwimy w sieci wzajemnych zależności, tak do spodu niezależny od innych to chyba jakiś człek na bezludnej wyspie jest.  Natomiast siłę, rodzaj, stopień zależności od innych już jest kwestią wyboru. Tak mi się wydaje.

Myślę, że zaskakująco wiele rzeczy tutaj jest dobrze poukładane. Między innymi finanse.

Tak - to o brak bycia najważniejszym mi chodzi. Ale ja absolutnie nie mam zamiaru konkurować z dziećmi. Natomiast nie wyobrażałem sobie, że będę musiał konkurować z mężem. Byłem przekonany, że jak ludzie decydują się na rozwód - to tak naprawdę do niego dochodzi.

Ogół sytuacji jest dla mnie wygodny pod wieloma względami. Ale też nie ukrywam, że mam potrzebę wyjścia z trójkąta i myślę, że to jest naturalne. Najprawdopodobniej macie rację i nie ma takiej możliwości i myślę że to zaczyna być dla mnie murem którego nie przeskoczę.

Mówiłeś że wiele razy o tym rozmawialiście. Co ona odpowiada na Twoje "rekalmacje"? Rozumie, tlumaczy, umniejsza, mówi ze głupoty gadasz, ze popracujecie nad tym? Jaka jest jej opinia? Moze ona nie do końca Cie rozumie? Powiedziałeś bardzo wyraźnie co Cię boli? Że żyjesz w trójkącie?

Tak. Bardzo wyraźnie zaznaczyłem, że czuję się jak w trójkącie i mnie to nie odpowiada. I to, że sobie przywiozą pewne rzeczy nawzajem to nie ma nic wspólnego z dziećmi. Na to usłyszałem, że nie ma nic złego w byciu uprzejmym. No i to jest argument który rozkłada mnie na łopatki niestety. Nie ma nic złego w byciu uprzejmym - jest coś złego w rozwodzie tylko na kawałku papieru. Twierdzi, że ludzie tak robią, że są przyjacielem byłego męża i nie ma w tym nic złego. To są jej argumenty. Niestety do mnie nie docierają. I ciągle jest to samo - jak się o to pokłócimy to jest chwilę lepiej w tym sensie, że ucina kontakt itd. Na tydzień lub dwa i wszystko wraca do normy. On też ciągle jeździ do jej rodziny w odwiedziny albo jak czegoś potrzebuje (bez dzieci). Dla mnie to układ którego chyba faktycznie nie da się przerwać

38

Odp: Problem z byłym mężem

Co jest złego w byciu przyjacielem (chyba przyjaciółką) byłego męża? Pozornie nic. Ale jakby tak to odwrócić i zapytać, co jest dobrego w byciu przyjacielem byłego męża?
Przez bycie przyjacielem (właściwie przyjaciółką) rozumiem coś więcej niż brak niechęci, uprzejmość itp. Przecież przyjaźń jako taka to jest jedna z najbliższych relacji emocjonalnych, jakie można mieć z drugim człowiekiem. No wychodzi mi na to, że w bycie przyjaciółką byłego męża jest  nie OK w stosunku do aktualnego  partnera.
Odsuwa go na dalszy plan.

39

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

Co jest złego w byciu przyjacielem (chyba przyjaciółką) byłego męża? Pozornie nic. Ale jakby tak to odwrócić i zapytać, co jest dobrego w byciu przyjacielem byłego męża?
Przez bycie przyjacielem (właściwie przyjaciółką) rozumiem coś więcej niż brak niechęci, uprzejmość itp. Przecież przyjaźń jako taka to jest jedna z najbliższych relacji emocjonalnych, jakie można mieć z drugim człowiekiem. No wychodzi mi na to, że w bycie przyjaciółką byłego męża jest  nie OK w stosunku do aktualnego  partnera.
Odsuwa go na dalszy plan.

Dokładnie tak. No tylko kwestia taka, że pewnych rzeczy nie umiem wytłumaczyć. Wszystko sprowadza się do tego, że z jakiegoś nieznanego mi powodu do niej nie dociera mój sposób myślenia.

40

Odp: Problem z byłym mężem

Obawiam się, Darek, że dociera. I dlatego blokuje rozmowę tekstem "co w tym złego" czyli odwraca kota ogonem. Zwyczajnie nie chce rozmowy na ten temat. Zapewne ma swoje, być może istotne powody.
W sumie bardziej chyba idzie o to, czy będziesz walczył, poczekasz mając nadzieję, że "coś się zdarzy" czy po prostu zrezygnujesz już teraz.

41

Odp: Problem z byłym mężem

Może powiem a raczej napiszę nieco inaczej. Ktoś pytał w jakim jesteście wieku, nie żeby Ci dogryźć czy ocenić, ale to zmienia trochę optykę, zakładam że oboje 30+.

I teraz tak piszesz że dzieci to własne ale nie teraz a za jakiś czas, odpowiada Ci ona bo nie wymaga nakładów finansowych i nie pyta o ślub. Ja to rozumiem, ale patrząc na to z innej perspektywy obojgu jest Wam wygodnie, Ty masz darmowy seks, bez nakładów finansowych bez pytań o ślub przyszłość i teraz dlaczego  coś zmieniać? Po co?

Jaki ona ma w tym interes skoro Ty nie chcesz wspólnej Wigilii to po co ona ma coś zmieniać skoro w głębi serca Tobie jest tak wygodnie. Masz to co chcesz nie ponosząc żadnych kosztów. Gdybyś wybrał bezdzietną pannę to oczekiwałaby randki wyjazdów, deklaracji a tu nie ma tego i to jest dla Ciebie wygodne. Piszesz że dzieci może za jakiś czas, ale może ona za jakieś czas to nie będzie już chciała bo będzie ok 40 i nie koniecznie będzie miała ochotę na taki projekt, tego nie wiem. I wracamy do punktu wyjścia, skoro Ty nie chcesz to po co ona ma coś zmieniać, skoro Ty nie idziesz do przodu z nią w tej relacji tylko to status qou jest dla Ciebie ok, czy oczekujesz, że ona zburzy swoją "relacje" z były dl kogoś kto nie chce budować wspólnej przyszłości, więc po co on ma to robić?

Chcesz zjeść ciasto i mieć ciasto, nie dajesz od siebie nic przynajmniej nie piszesz o tym, ale też widać że raczej nie chcesz budować wspólnej przyszłości a oczekujesz, że ona zrezygnuje z tego układu. Dla mnie nie jest on patologiczny bo ja żyje w podobnym z jakichś przyczyn jest on dla niej wygodny. Nie wiem ile minęło od rozstania ale jeśli jesteście razem rok to co najmniej był to rok od rozstania, więc nie jest to ani strasznie dużo ani też mało.

Jeśli mnie ktoś powiedziałby nie chce wspólnych Wigilii ani nic z tego, to stwierdziłabym, ok fajnie, ale ja też nie będę nic zmieniać w swoim życiu, w swojej relacji z byłym.

Brutalnie to zabrzmi, ale wygoda kosztuje i to jest Twoja cena. Ty chcesz mieć darmowy seks to masz, jeśli chcesz coś więcej to sorry ale trzeba dać coś więcej inaczej zostaniesz z tym co masz, z tym że, na układ w postaci darmowego seksu bez deklaracji jest wielu chętnych

42

Odp: Problem z byłym mężem

oczywiście że bym nie chciała żeby Ex z nowym facetem coś za mnie ustalali, ale:
Po pierwsze nie ta kobieta tu pisze i nie jej doradzam
Po drugie ja osobiście nie dopuściłabym kogoś do swojego niepoukładanego życia

Po trzecie- zakłądam, że nie jest prawdą że jest im dobrze w tej opiece naprzemiennej, tej parze z dziećmi.
miałam taki przypadek u sąsiadów- najpierw hurra, jak nowocześnie i poukładane
potem wielki syf. założyłam tu nawet temat o tym, chociaż samej mnie nie dotyczył, ale kłopoty sąsiadów z opieką naprzemienną już tak.
Myślę że taka para ma wyrzuty sumienia, że dzieci nie mają pełnej rodziny i dziala tak, by jak najmniej im zmienić życie.
ale to bzdura, bo Ono jest zmienione i to na dużo gorsze niż w ukłądzie dzieci przy atce, weelendy ojciec.
dlatego warto z tym gościem pogadać.
z nim najpierw, bo jesli On to przyzna, zyskają wszyscy i dzieci też.
ale jesli nic nie wyjdzie, odzyska wolność i tyle

43

Odp: Problem z byłym mężem

Minnie - z całym szacunkiem ale ty to żyjesz w zdecydowanie  dysfunkcyjnej relacji z przemocowym byłym partnerem, który póki co nadal w tym waszym układzie dyktuje warunki. To nie jest podobne do sytuacji opisywanej przez Darka. Miejmy nadzieję.

Masz rację w tym, że obojgu w tym FWB było wygodnie przez rok mniej więcej. Darkowi zaczęło być niewygodnie z powodu nadmiaru byłego męża w obecnej relacji. Rozmowę na ten temat partnerka blokuje.
Darek sam podsumował, że najprawdopodobniej on by chciał dać więcej, niż ona chce/potrzebuje od niego wziąć. Nie da się dać komuś, kto brać nie chce.

Tak na marginesie wraca wielokrotnie wałkowany temat "czy jest możliwa przyjaźń między mężczyzną a kobietą". Praktyka życia wskazuje na to, że w przytłaczającej większości przypadków taka przyjaźń posiada niestety drugie dno, często mocno skomplikowane i czasem bardzo wredne.
No dobra, jeśli mężczyznę i kobietę dzieli orientacja seksualna przyjaźń się zdarza także w naturze. Ale jeśli są hetero  rozwodnikami w wieku 30+ ...sorki, to na milę pachnie problemami.

@Ela - opieka naprzemienna to pomysł stosunkowo nowy i teraz są eksperymenty na ludziach. Moim zdaniem koncepcja jest programowo chybiona w obu wariantach z jednego powodu na pewno - opieka naprzemienna skutecznie uniemożliwia stworzenie związku z kimś nowym. To mi parę przykładów z życia potwierdziło.

Natomiast kompletnie nie wiem po co i o czym miałby Darek rozmawiać z byłym mężem partnerki.

44

Odp: Problem z byłym mężem
minnie.89 napisał/a:

Może powiem a raczej napiszę nieco inaczej. Ktoś pytał w jakim jesteście wieku, nie żeby Ci dogryźć czy ocenić, ale to zmienia trochę optykę, zakładam że oboje 30+.

I teraz tak piszesz że dzieci to własne ale nie teraz a za jakiś czas, odpowiada Ci ona bo nie wymaga nakładów finansowych i nie pyta o ślub. Ja to rozumiem, ale patrząc na to z innej perspektywy obojgu jest Wam wygodnie, Ty masz darmowy seks, bez nakładów finansowych bez pytań o ślub przyszłość i teraz dlaczego  coś zmieniać? Po co?

Jaki ona ma w tym interes skoro Ty nie chcesz wspólnej Wigilii to po co ona ma coś zmieniać skoro w głębi serca Tobie jest tak wygodnie. Masz to co chcesz nie ponosząc żadnych kosztów. Gdybyś wybrał bezdzietną pannę to oczekiwałaby randki wyjazdów, deklaracji a tu nie ma tego i to jest dla Ciebie wygodne. Piszesz że dzieci może za jakiś czas, ale może ona za jakieś czas to nie będzie już chciała bo będzie ok 40 i nie koniecznie będzie miała ochotę na taki projekt, tego nie wiem. I wracamy do punktu wyjścia, skoro Ty nie chcesz to po co ona ma coś zmieniać, skoro Ty nie idziesz do przodu z nią w tej relacji tylko to status qou jest dla Ciebie ok, czy oczekujesz, że ona zburzy swoją "relacje" z były dl kogoś kto nie chce budować wspólnej przyszłości, więc po co on ma to robić?

Chcesz zjeść ciasto i mieć ciasto, nie dajesz od siebie nic przynajmniej nie piszesz o tym, ale też widać że raczej nie chcesz budować wspólnej przyszłości a oczekujesz, że ona zrezygnuje z tego układu. Dla mnie nie jest on patologiczny bo ja żyje w podobnym z jakichś przyczyn jest on dla niej wygodny. Nie wiem ile minęło od rozstania ale jeśli jesteście razem rok to co najmniej był to rok od rozstania, więc nie jest to ani strasznie dużo ani też mało.

Jeśli mnie ktoś powiedziałby nie chce wspólnych Wigilii ani nic z tego, to stwierdziłabym, ok fajnie, ale ja też nie będę nic zmieniać w swoim życiu, w swojej relacji z byłym.

Brutalnie to zabrzmi, ale wygoda kosztuje i to jest Twoja cena. Ty chcesz mieć darmowy seks to masz, jeśli chcesz coś więcej to sorry ale trzeba dać coś więcej inaczej zostaniesz z tym co masz, z tym że, na układ w postaci darmowego seksu bez deklaracji jest wielu chętnych


Po pierwsze ja naprawdę nie rozumiem o co chodzi tutaj z tym darmowym seksem, „pusiami” itd. Ja naprawdę nie związałem się z nikim dla seksu. Jest on częścią relacji ale nie najważniejszą. Do tego ja bardzo nieskromnie mówiąc powiem: znam swoją wartość. Intelektualną, wizerunkową, „status społeczny”.

Druga rzecz to taka, że posłużyłem się zbyt dobitną metaforą. Na początku mieliśmy założenie, że jesteśmy dwoma osobnymi jednostkami. Skończyło się tak, że żyjemy ze sobą. Jak ona jest z dziećmi to ja też tam wtedy jestem. Jestem częścią jej życia. Spędzamy razem święta ale niekoniecznie przy  wigilijnym stole - mamy często inne pomysły na siebie. Na wspólne „my” w tym przypadku. Wiemy co do siebie czujemy. Wiemy, że cholernie chcemy ze sobą być i jesteśmy ze sobą szczęśliwi w „zwykły czwartek”. Mamy podobne upodobania, hobby, mentalność i poczucie humoru. Więc tak - jest mi wygodnie póki co. Jej też. Natomiast to nie jest tak, że mam ją w nosie i sobie przypinam jak „mi się chce seksu”. Wręcz przeciwnie. Wszystko gra jak w normalnej relacji prócz jednego dużego mankamentu w postaci męża

45 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-07-04 12:21:42)

Odp: Problem z byłym mężem
Legat napisał/a:

Napiszę bardzo brutalnie. Ale takie są realia. Ciężko w dzisiejszych czasach o łatwy dostęp do pusi. Dlatego tacy jak Darek za takowy dostęp, są w stanie zrobić wiele, bardzo wiele. smile
Robi za piąte koło u wozu. Kobieta jak sam pisze, kompletnie go nie słucha. Prowadzi odrębne życie, zaangażowana w swoją rodzinę, którą tworzy z ojcem jej dzieci. A ten i tak chce sobie chwalić taką sytuację.


No cóż - niektórzy nie mają ani krzty dumy osobistej.


Darek_S napisał/a:

Tak więc podsumowując: nie związałem się dla „pusi” tylko wartości.

Pozostaje się jedynie uśmiechnąć. Z politowaniem.


Po pierwsze ja naprawdę nie rozumiem o co chodzi tutaj z tym darmowym seksem, „pusiami” itd. Ja naprawdę nie związałem się z nikim dla seksu. Jest on częścią relacji ale nie najważniejszą.

Przecież ty nie masz w tej relacji niczego więcej niż okazjonalny seks. I to cię boli i dlatego założyłeś ten wątek. Bo jej ex stoi na drabince ponad tobą.


Do tego ja bardzo nieskromnie mówiąc powiem: znam swoją wartość. Intelektualną, wizerunkową, „status społeczny”.

Acha. I dlatego, że znasz swoją wartość to robisz za okazjonalnego bolca i czasoumilacza.


Wiemy co do siebie czujemy.

Raczej żyjesz wyobraźnią. Gdyby było jak piszesz, to rola jej exa byłaby marginalna w waszym życiu. A jest dominująca.

46 Ostatnio edytowany przez Legat (2025-07-04 12:21:18)

Odp: Problem z byłym mężem

W poprzednim wątku pisałeś, że nie ufasz kobietom. Poprzedniczka okłamywała cię w wielu sprawach.
Dlatego wszedłeś w taką figurę związkową, żeby tak nie bardzo się można było zaangażować, wiązać.
Kobieta ma sytuację jaką ma i wydawało się, że idealnie dla ciebie będzie, być jak określasz być kimś wolnym, brzydko by można było określić kimś z doskoku, na pół gwizdka. Bo ona już ma rodzinę i już nie będzie tego wszystko, co wiąże ze sobą ludzi w związku.
Ale widzisz tak się nie da "na wolności" i "niezależności" jechać, bo faktycznie poza seksem i złudzeniami nie masz nic. Masz kobietę, a jednak nie masz bo jej głowa i wiele spraw - są gdzie indziej.

47 Ostatnio edytowany przez paslawek (2025-07-04 12:54:31)

Odp: Problem z byłym mężem
Legat napisał/a:

W poprzednim wątku pisałeś, że nie ufasz kobietom. Poprzedniczka okłamywała cię w wielu sprawach.
Dlatego wszedłeś w taką figurę związkową, żeby tak nie bardzo się można było zaangażować, wiązać.
Kobieta ma sytuację jaką ma i wydawało się, że idealnie dla ciebie będzie, być jak określasz być kimś wolnym, brzydko by można było określić kimś z doskoku, na pół gwizdka. Bo ona już ma rodzinę i już nie będzie tego wszystko, co wiąże ze sobą ludzi w związku.
Ale widzisz tak się nie da "na wolności" i "niezależności" jechać, bo faktycznie poza seksem i złudzeniami nie masz nic. Masz kobietę, a jednak nie masz bo jej głowa i wiele spraw - są gdzie indziej.

Oczywiście , problemem przeważnie w takich sytuacjach to są problemy z zaufaniem, oczekiwaniami i nastawieniem do siebie, wygodą , niechęcią do zmian, powiązaniami ,interesami , zaszłościami etc
u kogoś bardziej lub mniej
problem z modelem opieki to marginalna sprawa , nie za bardzo istotna ,raczej to "propagandowy ideowy" problem naszej dzielnej Eli
mnóstwo jest na forum wątków z problemami gdzie bohaterowie i osoby związane po rozwodach  ,wcale  nie mają do czynienia z opieką naprzemienną.

48

Odp: Problem z byłym mężem
Legat napisał/a:

W poprzednim wątku pisałeś, że nie ufasz kobietom. Poprzedniczka okłamywała cię w wielu sprawach.
Dlatego wszedłeś w taką figurę związkową, żeby tak nie bardzo się można było zaangażować, wiązać.
Kobieta ma sytuację jaką ma i wydawało się, że idealnie dla ciebie będzie, być jak określasz być kimś wolnym, brzydko by można było określić kimś z doskoku, na pół gwizdka. Bo ona już ma rodzinę i już nie będzie tego wszystko, co wiąże ze sobą ludzi w związku.
Ale widzisz tak się nie da "na wolności" i "niezależności" jechać, bo faktycznie poza seksem i złudzeniami nie masz nic. Masz kobietę, a jednak nie masz bo jej głowa i wiele spraw - są gdzie indziej.

Bardzo trafna uwaga. Ale to nie jest tak, że ludzie po rozwodzie czasem chcą sobie „ułożyć” życie na nowo?

49

Odp: Problem z byłym mężem

Tak to też można opisać - oboje nie ufają na tyle, żeby zacieśnić, dystans jest bezpieczny dla obojga.
Na "wolności i niezależności", Legat,  da się jechać tak samo dobrze jak na czymś innym - po prostu jedzie się w inne miejsce smile

Wiesz, Darek - to, że ona blokuje rozmowę na temat relacji z byłym mężem to jest właśnie brak zaufania na jakimś poziomie i trzymanie dystansu. Zaufania, które powinno zaistnieć w bliskim  związku. No to idąc tym tropem czy ty  naprawdę chciałbyś zmniejszyć ten dystans? Nie boisz się wejść w to głębiej i zaryzykować?

Ludzie po rozwodzie bardzo często nie tylko chcą sobie życie na nowo ułożyć z kimś innym ale też to czynią. Po to między innymi się rozwodzą. Odcinają się formalnie, dzielą majątek jeśli jest co dzielić i raczej "im mniej byłego/byłej w dalszym życiu tym lepiej" jest standardem niż jakaś bliska przyjaźń.
Ta relacja partnerki z byłym mężem jest bardzo, bardzo nietypowa.

@Paslawek
kwestia opieki nad wspólnym potomstwem po rozwodzie zawsze jest generatorem jakichś  problemów. Opieka naprzemienna w wersji przywiązującej do lokalu jest rzadkością.

50

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

Tak to też można opisać - oboje nie ufają na tyle, żeby zacieśnić, dystans jest bezpieczny dla obojga.
Na "wolności i niezależności", Legat,  da się jechać tak samo dobrze jak na czymś innym - po prostu jedzie się w inne miejsce smile

Wiesz, Darek - to, że ona blokuje rozmowę na temat relacji z byłym mężem to jest właśnie brak zaufania na jakimś poziomie i trzymanie dystansu. Zaufania, które powinno zaistnieć w bliskim  związku. No to idąc tym tropem czy ty  naprawdę chciałbyś zmniejszyć ten dystans? Nie boisz się wejść w to głębiej i zaryzykować?

Ludzie po rozwodzie bardzo często nie tylko chcą sobie życie na nowo ułożyć z kimś innym ale też to czynią. Po to między innymi się rozwodzą. Odcinają się formalnie, dzielą majątek jeśli jest co dzielić i raczej "im mniej byłego/byłej w dalszym życiu tym lepiej" jest standardem niż jakaś bliska przyjaźń.
Ta relacja partnerki z byłym mężem jest bardzo, bardzo nietypowa.

@Paslawek
kwestia opieki nad wspólnym potomstwem po rozwodzie zawsze jest generatorem jakichś  problemów. Opieka naprzemienna w wersji przywiązującej do lokalu jest rzadkością.

Tak. Miałem taki plan, żeby bardziej się zaangażować. Były też pomysły, że za rok a może dwa kupimy swoje mieszkanie itd. Że może wtedy mieszkanie dzieci się sprzeda i będzie to działać w tą stronę, że dzieci będą się przenosić. Ale to wszystko jednocześnie nie spina się z rzeczywistością i tym co się dzieje. Ja nie mam problemu z wejściem w związek. Absolutnie. Nawet chciałem to zrobić - teraz już nie jestem pewny czy to dobry pomysł po prostu

51

Odp: Problem z byłym mężem

A rozmawiałeś z partnerką o tych swoich planach czy sam sobie myślałeś?
Rzeczywistość jest jaka jest, na nią da się mieć wpływ.
Przenoszenie się dzieci to rzadko jest dobra opcja, to już się pokazuje tak na poziomie statystycznym bardziej. Dla dzieci dobra nie jest. Nie drążę, bo to poboczne.

52

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

A rozmawiałeś z partnerką o tych swoich planach czy sam sobie myślałeś?
Rzeczywistość jest jaka jest, na nią da się mieć wpływ.
Przenoszenie się dzieci to rzadko jest dobra opcja, to już się pokazuje tak na poziomie statystycznym bardziej. Dla dzieci dobra nie jest. Nie drążę, bo to poboczne.

Tak. Rozmawialiśmy o tym, że w przyszłości chcemy razem mieszkać na stale - w jednym miejscu. Nawet były rozmowy o tym, że może kiedyś dzieci albo adopcja co by było bardzo dobrą rzeczą. Więc jest mnóstwo planów, rozmów itd. W teorii ona chce tego życia - ufam jej na tyle, że wiem, że nie kłamie. Przynajmniej tak mi się wydaje

53

Odp: Problem z byłym mężem

Nie obraź się Darek ale jesteś cholernie naiwny niczym małe dziecko.

Każda NORMALNA osoba po rozwodzie nie chce miec NIC wspólnego z byłą żoną/mężem. Taka osoba staje się całkowicie OBCĄ osobą. Nie jest ani przyjacielem ani znajomym.
I jest to całkowicie normalne. Nie znam ani jednej osoby która by po rozwodzie miała super kontakt z EX a jak już to jest to kontakt tylko dotyczących dzieci.

Sam jestem kilka lat po rozwodzie i z Ex rozmawiałem z tym czasie może 2 razy i dotyczyło to moich córek.

Ta Pani nie wiem po co brała rozwód jak dalej tak naprawdę tkwi w związku.

Ty patrząc z boku wszedłeś komuś w buciorami w związek.

Aby coś rozpocząć nowego najpierw trzeba zamknąć przeszłość.
Ta pani przeszlości nie zamknęła i NIE chce jej zamknąć.

Ty jesteś co najwyżej jej kochankiem albo czasoumilaczem i chłopaczkiem z ktorym ma sex jak ma ochotę.
Orbiterem który się kręci.

Naprawdę nie widzę ani jednego plusu tego w czym jesteś.

Jeśli jesteś młody to możesz mieć własne dzieci. Po cholerę chcesz tracić czas i życie na wychowanie nie swoich dzieci, dzieci które mają ojca.

Po co sobie marnować czas i życie ?


Czemu tkwisz w czymś bez przyszłości ?

Wiesz słowa nic nie kosztują, liczą się czyny, a pani pokazała jak mało ważny dla niej jesteś.

Zacznij się szanować, być facetem z jajami i honorem.

Wejście z butami komuś w związek to maksymnalny poziom desperacji. Ta kobieta też nie lepsza. Nie zakończyła związku a wchodzi w trójkąt.

Naprawdę nie rozumiem czemu nie chcesz sobie znaleźc WOLNEJ kobiety. Zrobić sobie z nią dziecko. SWOJE dziecko. Być przez nią kochany i czuć się kochany. Wspólnie wychowywać WŁASNE dziecko.
Być numerem jeden.
Budować przyszłość i wspomnienia z tą osobą. Inwestować czas i pieniądze w SWOJE dziecko.

Mnie przeraża że są osoby o tak niskiej samoocenie szorującej po dnie że myślą o takim czymś.

Szok

54

Odp: Problem z byłym mężem

No dobra, kłamanie odkładamy na bok i co nam zostaje? Coś bardzo dziwnego.
Tak to wygląda jakby "chciałabym, ale nie mogę" i nie ma zmiłuj na plan pierwszy tej swoistej zagadki wysuwa się ta relacja z byłym. Sorki, że o twoich trudnych i ważnych sprawach piszę jak o zagadce do rozwiązania, ale z pewnego punktu widzenia to, co się dzieje jest zagadkowe także dla ciebie.
Zdecydowanie bowiem nie jest typowe.
Nietypowe układy też się zdarzają między ludźmi, ale przy nietypowych trudniej  to ogarnąć. Gdyby z byłym koty darła - byłoby niefajnie ale typowo. Gdyby on się mało dziećmi interesował - też niefajnie, ale też typowo.
Z takich nietypowych przyjaźni między byłymi małżonkami z realu znałam kilka - większość dotyczyła rozwodów po wieloletnim małżeństwie czyli waszej sytuacji nie dotyczy. Jedno wiekowo pasuje, ale tam dla obojga małżeństwo było taką pierwszą licealną miłością, obojgu się wydawało, że życia nie zaznali w stopniu wystarczającym i że sie w tym małżeństwie duszą,  po kilku latach jak pozaznawali to się zeszli ponownie, tam była opieka naprzemienna w bardzo sprawnym wydaniu. Jest coś takiego w twoim trójkącie - nie wydaje mi się.
Inna sytuacja nietypowa też z przyjaźnią - po kilku latach małżeństwa wyszło, że pan jest biseksualny i ciągnie go silnie do panów, acz żony kochać nie przestał ni szanować i dzieci takoż, kochał i chciał wychowywać, całkiem uczciwie. Rzadko ale takie rzeczy się zdarzają.
No i pakiet ostatni, to akurat nie jest aż tak rzadkie czyli opcja, że ta przyjaźń z byłym, którą obserwujesz, wcale nie jest prawdziwą przyjaźnią tylko uwikłaniem. Bardzo starannie opakowanym.
Uwikłanie to szerokie pojęcie, poczynając od "ona go nadal kocha i robi co może żeby jednak jakoś tam być blisko niego" a kończąc na paskudnych dysfunkcyjnych relacjach typu przemocowego, w których ona jest ofiarą. Opcjonalnie - tematy finansowe jako coś dodatkowego.
Po prawdzie jeśli wiążemy się z kimś rozwiedzionym zwykle o tym związku wiemy tyle, ile nam powiedzą. Czasem nie wiemy i nie jesteśmy ciekawi, wiedzieć nie potrzebujemy, bo sprawa zamknięta i to się wie, widzi oraz wyczuwa.Lepiej/gorzej ale zamknięta. A czasem...no właśnie, czasem nie wiemy i to nam nie pozwala pojąć, co jest grane teraz.
Rozmawiałeś z partnerką o tym, że się źle czujesz w trójkącie. Blokowała temat i przez dwa tygodnie po kłótni jakby próbowała coś zmienić, a potem wracało do stanu poprzedniego. Tak czynią między innymi ci, którzy się boją.
Rozmawiałeś zapewne z pozycji "to mi nie pasuje, to mi się nie podoba, to mnie rani" jakoś tak. Jasne komunikowanie własnych potrzeb. Zasadniczo psychologicznie zalecane oraz poprawne przynajmniej teoretycznie.
Ja bym się zastanowiła nad rozmową z innej pozycji - pomóż mi zrozumieć. Jak zrozumiem to może mi przestanie nie pasować, przestanie ranić, przestanie mi się nie podobać. Żeby byc może odblokować to "nie ma w tym nic złego" No nie ma, jest tylko/aż niezrozumiale.

Z tego co mi się wydaje to ty, Darek, jesteś chyba takim człowiekiem, który ważne decyzje osobiste dotyczące relacji podejmuje jak już jest przekonany, że są właściwe, emocjonalny spontan to chyba nie twoje klimaty.

55

Odp: Problem z byłym mężem
Kaszpir007 napisał/a:

Wejście z butami komuś w związek to maksymnalny poziom desperacji. Ta kobieta też nie lepsza. Nie zakończyła związku a wchodzi w trójkąt.

Naprawdę nie rozumiem czemu nie chcesz sobie znaleźc WOLNEJ kobiety. Zrobić sobie z nią dziecko. SWOJE dziecko. Być przez nią kochany i czuć się kochany. Wspólnie wychowywać WŁASNE dziecko.
Być numerem jeden.
Budować przyszłość i wspomnienia z tą osobą. Inwestować czas i pieniądze w SWOJE dziecko.

Mnie przeraża że są osoby o tak niskiej samoocenie szorującej po dnie że myślą o takim czymś.

Szok

Żenujące, czyli związać się z kimś kto ma dzieci może tylko ktoś o niskiej samoocenie. I kto to pisze rozwodnik ojciec 2 dzieci.

56

Odp: Problem z byłym mężem
Kaszpir007 napisał/a:

Nie obraź się Darek ale jesteś cholernie naiwny niczym małe dziecko.

Każda NORMALNA osoba po rozwodzie nie chce miec NIC wspólnego z byłą żoną/mężem. Taka osoba staje się całkowicie OBCĄ osobą. Nie jest ani przyjacielem ani znajomym.
I jest to całkowicie normalne. Nie znam ani jednej osoby która by po rozwodzie miała super kontakt z EX a jak już to jest to kontakt tylko dotyczących dzieci.

Sam jestem kilka lat po rozwodzie i z Ex rozmawiałem z tym czasie może 2 razy i dotyczyło to moich córek.

Ta Pani nie wiem po co brała rozwód jak dalej tak naprawdę tkwi w związku.

Ty patrząc z boku wszedłeś komuś w buciorami w związek.

Aby coś rozpocząć nowego najpierw trzeba zamknąć przeszłość.
Ta pani przeszlości nie zamknęła i NIE chce jej zamknąć.

Ty jesteś co najwyżej jej kochankiem albo czasoumilaczem i chłopaczkiem z ktorym ma sex jak ma ochotę.
Orbiterem który się kręci.

Naprawdę nie widzę ani jednego plusu tego w czym jesteś.

Jeśli jesteś młody to możesz mieć własne dzieci. Po cholerę chcesz tracić czas i życie na wychowanie nie swoich dzieci, dzieci które mają ojca.

Po co sobie marnować czas i życie ?


Czemu tkwisz w czymś bez przyszłości ?

Wiesz słowa nic nie kosztują, liczą się czyny, a pani pokazała jak mało ważny dla niej jesteś.

Zacznij się szanować, być facetem z jajami i honorem.

Wejście z butami komuś w związek to maksymnalny poziom desperacji. Ta kobieta też nie lepsza. Nie zakończyła związku a wchodzi w trójkąt.

Naprawdę nie rozumiem czemu nie chcesz sobie znaleźc WOLNEJ kobiety. Zrobić sobie z nią dziecko. SWOJE dziecko. Być przez nią kochany i czuć się kochany. Wspólnie wychowywać WŁASNE dziecko.
Być numerem jeden.
Budować przyszłość i wspomnienia z tą osobą. Inwestować czas i pieniądze w SWOJE dziecko.

Mnie przeraża że są osoby o tak niskiej samoocenie szorującej po dnie że myślą o takim czymś.

Szok

Ale ja nie uważam, żeby wchodzenie w związek z kimś kto ma dzieci czy dzieci byłoby czymś złym. Znam mnóstwo ludzi w takich związkach i to są bardzo szczęśliwi ludzie. Już wiele lat. I nie ma to nic wspólnego z desperacją absolutnie.

Jednocześnie możesz przekreślić osobę która była w związku z osobą która dopiero po latach zaczęła być agresywna, przemocowa itd. Czy teraz ma tkwić w tym jak robiły to „nasze babki”? Bo nie wypada brać rozwodu bo przecież ludzie będą o tym mówić? Idąc dalej, czy taka osoba już nie zasługuje na kogoś innego? Kogoś normalnego?

Zgadzam się z Tobą apropo tego, że związek z mężem nie jest skończony. Natomiast to nie jest tak, że ja to rozbiłem lub taka była moja intencja. Ja się pojawił już po fakcie rozwodu. Wiedziałem, że jest kontakt - bo musi być ze względu na dzieci. Ale nie wiedziałem jak wygląda to z bliska. Teraz zaczynam widzieć, obudziła się wątpliwość i zasięgnąłem rady tutaj. Tyle

57

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

No dobra, kłamanie odkładamy na bok i co nam zostaje? Coś bardzo dziwnego.
Tak to wygląda jakby "chciałabym, ale nie mogę" i nie ma zmiłuj na plan pierwszy tej swoistej zagadki wysuwa się ta relacja z byłym. Sorki, że o twoich trudnych i ważnych sprawach piszę jak o zagadce do rozwiązania, ale z pewnego punktu widzenia to, co się dzieje jest zagadkowe także dla ciebie.
Zdecydowanie bowiem nie jest typowe.
Nietypowe układy też się zdarzają między ludźmi, ale przy nietypowych trudniej  to ogarnąć. Gdyby z byłym koty darła - byłoby niefajnie ale typowo. Gdyby on się mało dziećmi interesował - też niefajnie, ale też typowo.
Z takich nietypowych przyjaźni między byłymi małżonkami z realu znałam kilka - większość dotyczyła rozwodów po wieloletnim małżeństwie czyli waszej sytuacji nie dotyczy. Jedno wiekowo pasuje, ale tam dla obojga małżeństwo było taką pierwszą licealną miłością, obojgu się wydawało, że życia nie zaznali w stopniu wystarczającym i że sie w tym małżeństwie duszą,  po kilku latach jak pozaznawali to się zeszli ponownie, tam była opieka naprzemienna w bardzo sprawnym wydaniu. Jest coś takiego w twoim trójkącie - nie wydaje mi się.
Inna sytuacja nietypowa też z przyjaźnią - po kilku latach małżeństwa wyszło, że pan jest biseksualny i ciągnie go silnie do panów, acz żony kochać nie przestał ni szanować i dzieci takoż, kochał i chciał wychowywać, całkiem uczciwie. Rzadko ale takie rzeczy się zdarzają.
No i pakiet ostatni, to akurat nie jest aż tak rzadkie czyli opcja, że ta przyjaźń z byłym, którą obserwujesz, wcale nie jest prawdziwą przyjaźnią tylko uwikłaniem. Bardzo starannie opakowanym.
Uwikłanie to szerokie pojęcie, poczynając od "ona go nadal kocha i robi co może żeby jednak jakoś tam być blisko niego" a kończąc na paskudnych dysfunkcyjnych relacjach typu przemocowego, w których ona jest ofiarą. Opcjonalnie - tematy finansowe jako coś dodatkowego.
Po prawdzie jeśli wiążemy się z kimś rozwiedzionym zwykle o tym związku wiemy tyle, ile nam powiedzą. Czasem nie wiemy i nie jesteśmy ciekawi, wiedzieć nie potrzebujemy, bo sprawa zamknięta i to się wie, widzi oraz wyczuwa.Lepiej/gorzej ale zamknięta. A czasem...no właśnie, czasem nie wiemy i to nam nie pozwala pojąć, co jest grane teraz.
Rozmawiałeś z partnerką o tym, że się źle czujesz w trójkącie. Blokowała temat i przez dwa tygodnie po kłótni jakby próbowała coś zmienić, a potem wracało do stanu poprzedniego. Tak czynią między innymi ci, którzy się boją.
Rozmawiałeś zapewne z pozycji "to mi nie pasuje, to mi się nie podoba, to mnie rani" jakoś tak. Jasne komunikowanie własnych potrzeb. Zasadniczo psychologicznie zalecane oraz poprawne przynajmniej teoretycznie.
Ja bym się zastanowiła nad rozmową z innej pozycji - pomóż mi zrozumieć. Jak zrozumiem to może mi przestanie nie pasować, przestanie ranić, przestanie mi się nie podobać. Żeby byc może odblokować to "nie ma w tym nic złego" No nie ma, jest tylko/aż niezrozumiale.

Z tego co mi się wydaje to ty, Darek, jesteś chyba takim człowiekiem, który ważne decyzje osobiste dotyczące relacji podejmuje jak już jest przekonany, że są właściwe, emocjonalny spontan to chyba nie twoje klimaty.

Myślę, że masz sporo racji w tym co piszesz. Zacznę od końca- tak - tematy emocjonalne są dla mnie ważne. Przywiązuje się może czasem zbyt łatwo. Zawsze staram się podejmować decyzje właściwe - tym samym często są to decyzje trudne i często potrzebuje zapewnienia od innych osób, że to jest okej. Kiedyś byłem bardziej pochopny i z tego zrezygnowałem.

Myślę, że ja nie jestem w stanie zrozumieć jej zachowania. I nie wiem jakiego rodzaju uwikłanie może tutaj być na pierwszym planie. Próbowałem pewne rzeczy zrozumieć i sam sobie to wytłumaczyć. Myślę, że sporo udało mi się przemyśleć podczas całej tej konwersacji tutaj. Myślę, że postawię sprawę jasno - będę chciał, żeby zdecydowała który związek jest dla niej ważniejszy. Spodziewam się, że ten z mężem. Jeżeli tak - nic się nie dzieje. Świat się dla mnie nie skończy na pewno. Jeżeli nie to będę chciał zapewnienia w postaci czynów. Zamknięcia poprzedniego życia. Jeżeli nie - to myślę, że idąc logicznym tokiem rozumowania nie ma tutaj nic więcej dla mnie.

58 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-07-04 22:15:11)

Odp: Problem z byłym mężem
minnie.89 napisał/a:

Żenujące, czyli związać się z kimś kto ma dzieci może tylko ktoś o niskiej samoocenie. I kto to pisze rozwodnik ojciec 2 dzieci.

Minnie sorki za gorąca szpile. Ja dostrzegam pewne podobieństwa między Twoja sytuacja a ta z obecnego watku. Babka z dziećmi i facet. I uwaga cud: posiadanie dzieci przez babke nie jest dla niego żadnym problemem czy minusem. Chce budować bliska relacje ale to sie nie udaje. Może nawet udałoby sie im zbudować fajny związek ale... ona jest ciągle uwikłana w swojego eks. Ty rowniez - inaczej ale też. U Ciebie jest jakiegoś rodzaju zaleznosc (tylko emocjonalna bo w zyciu dajesz rade sama). Problem w tym ze nie odcięcie sie od eksa nigdy nie pozowili zbudować czegoś nowego. A przy okazji zapytaj Darka czy jest jedynym na swiecie facetem któremu nie przeszkadza babka z dzieckiem (dziecmi)? Bo przeciez wg Twojej opinii i wszelkich statystyk  tacy nie istnieja

I jeszcze walczy o nią jak lew przy udziale megafrustracji

59 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-07-04 22:58:30)

Odp: Problem z byłym mężem

Nie jesteś w stanie zrozumieć, bo chyba, poza wszystkim, innym masz za mało danych. Trochę obserwacji, ktore jakoś interpretujesz. Być może fałszywie. Rozmawialiście w ogóle o tym jej małżeństwie czy wszedłeś w to, jak jest i nic nie wiesz?
Świat to się nie zawali jak od niej odejdziesz, na pewno. Ale żebyś się kiedyś nie znalazł w sytuacji "cholera, przecież mogłem..." czyli nie miał pretensji do samego siebie.
Jak postawisz sprawę tak, jak piszesz, to de facto zakończysz związek. Po tej jednej rozmowie, jeśli  ustawisz się w rozmowie  tak, jak piszesz, "po męsku" czyli zażądasz decyzji, jednoznacznego wyboru  i realizacji. Wiesz, dlaczego taką pewność mam? Bo jestem było nie było kobietą, my jako grupa mamy inną miejscami emocjonalność.  Jeśli się chce z kobietą rozmawiać "po męsku" efekty bywają opłakane. Rzecz jasna ty znasz partnerkę, ja nie. Możliwe że ona jest w tej damskiej mniejszości, co to męskie postawienie sprawy jasno preferują. Ale jeśli nie jest, jeśli jest w większościowej grupie, to  tym męskim podejściem najprawdopodobniej wylejesz dziecko z kąpielą.

@Bert
Ja też podobieństwo dostrzegam jeśli chodzi o naszą Minnie. Jeśli by kogoś nowego pokochała (uczciwie i szczerze) bardzo prawdopodobne, że by potrafiła nie ujawnić prawdy o swoim poprzednim związku i udawać przyjaźń oraz znakomite relacje z byłym.

60

Odp: Problem z byłym mężem
Bert44 napisał/a:
minnie.89 napisał/a:

Żenujące, czyli związać się z kimś kto ma dzieci może tylko ktoś o niskiej samoocenie. I kto to pisze rozwodnik ojciec 2 dzieci.

Minnie sorki za gorąca szpile. Ja dostrzegam pewne podobieństwa między Twoja sytuacja a ta z obecnego watku. Babka z dziećmi i facet. I uwaga cud: posiadanie dzieci przez babke nie jest dla niego żadnym problemem czy minusem. Chce budować bliska relacje ale to sie nie udaje. Może nawet udałoby sie im zbudować fajny związek ale... ona jest ciągle uwikłana w swojego eks. Ty rowniez - inaczej ale też. U Ciebie jest jakiegoś rodzaju zaleznosc (tylko emocjonalna bo w zyciu dajesz rade sama). Problem w tym ze nie odcięcie sie od eksa nigdy nie pozowili zbudować czegoś nowego. A przy okazji zapytaj Darka czy jest jedynym na swiecie facetem któremu nie przeszkadza babka z dzieckiem (dziecmi)? Bo przeciez wg Twojej opinii i wszelkich statystyk  tacy nie istnieja

I jeszcze walczy o nią jak lew przy udziale megafrustracji

Znam masę ludzi którzy połączyli się w takich związkach i są ultra szczęśliwi, wspierający itd. Jedyną różnicą jest to, że oni zakończyli dawne życie i poszli do przodu. Myślę, że będąc dorosłymi każdy ma bagaż doświadczeń. Jedna osoba w postaci dziecka, druga w postaci małego doświadczenia w związkach bo była zajęta pracą czy czymkolwiek innym. Jeszcze inna będzie po wieloletniej terapii po złym związku. I uważam, że złe doświadczenia nie czynią nas samych złymi - wręcz przeciwnie - często wyciągamy wnioski ale bagaż zostaje. Więc nie  rozumiem skąd by miała powstać taka opinia, że ktoś z dzieckiem jest skazany na samotność bądź „byle co”

61 Ostatnio edytowany przez Darek_S (2025-07-05 08:15:38)

Odp: Problem z byłym mężem
Muqin napisał/a:

Nie jesteś w stanie zrozumieć, bo chyba, poza wszystkim, innym masz za mało danych. Trochę obserwacji, ktore jakoś interpretujesz. Być może fałszywie. Rozmawialiście w ogóle o tym jej małżeństwie czy wszedłeś w to, jak jest i nic nie wiesz?
Świat to się nie zawali jak od niej odejdziesz, na pewno. Ale żebyś się kiedyś nie znalazł w sytuacji "cholera, przecież mogłem..." czyli nie miał pretensji do samego siebie.
Jak postawisz sprawę tak, jak piszesz, to de facto zakończysz związek. Po tej jednej rozmowie, jeśli  ustawisz się w rozmowie  tak, jak piszesz, "po męsku" czyli zażądasz decyzji, jednoznacznego wyboru  i realizacji. Wiesz, dlaczego taką pewność mam? Bo jestem było nie było kobietą, my jako grupa mamy inną miejscami emocjonalność.  Jeśli się chce z kobietą rozmawiać "po męsku" efekty bywają opłakane. Rzecz jasna ty znasz partnerkę, ja nie. Możliwe że ona jest w tej damskiej mniejszości, co to męskie postawienie sprawy jasno preferują. Ale jeśli nie jest, jeśli jest w większościowej grupie, to  tym męskim podejściem najprawdopodobniej wylejesz dziecko z kąpielą.

No to jakie mam alternatywy tak naprawdę?
Co więcej mogę zrobić? Jak inaczej do tego podejść? Gdzie jest granica? Czy kolejny raz rozmowa bez wyznaczonych granic coś może pomóc? Czy jeżeli ona musi żyć w tym trójkącie którego ja nie chce to powinienem się na to godzić? To akurat dość retoryczne pytanie.
Kłopotem jest to, że nigdy nie będę blisko i nigdy nie będę rodziną. Kiedyś jej też to powiedziałem to była zaskoczona i zapytała mnie dlaczego tak myślę. Zapytała czy ją skreślam i nie możemy stworzyć rodziny skoro pierwsza jej się nie udała. Nie pamiętam finału tej rozmowy ale chyba jej powiedziałam, że w moim przekonaniu ona i jej mąż zawsze będą bliżej - będą mieć dzieci a ja zawsze będę z boku. Bo nie potrafi od niego odejść. Zostawić stare życie z tyłu. Więc już wtedy jej przedstawiłem moje obawy i obiekcje.

O małżeństwie wiem w sumie tyle, że się zaczęło, szybko pierwsze i drugie dziecko. Potem było już z górki i było coraz gorzej. Codzienne rzeczy ich przerastały, nie dogadywali się z niczym. W sprawie porządku w mieszkaniu, wspólnego spędzania czasu, wyjazdów, ludzi z którymi się spotykali. Mam taki obraz, że po prostu za szybko zdecydowali się na rodzinę - nie znając siebie nawzajem a będąc tylko w fazie zauroczenia.

62

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

O małżeństwie wiem w sumie tyle, że się zaczęło, szybko pierwsze i drugie dziecko. Potem było już z górki i było coraz gorzej. Codzienne rzeczy ich przerastały, nie dogadywali się z niczym. W sprawie porządku w mieszkaniu, wspólnego spędzania czasu, wyjazdów, ludzi z którymi się spotykali. Mam taki obraz, że po prostu za szybko zdecydowali się na rodzinę - nie znając siebie nawzajem a będąc tylko w fazie zauroczenia.

Mozna odnieść wrażenie, że jest raczej odwrotnie, że to było i jest zgodne i ułożone małżeństwo.

Darek_S napisał/a:

Ona ma dwójkę dzieci z którymi ja się lubię. Jest były mąż który się dziećmi opiekuje. Opieka zmienia się co tydzień.
I teraz mój problem:
Mają wspólny dom
Mają wspólny samochód
Mają cały czas ze sobą kontakt i dzwonią do siebie z najmniejszą pierdółką
Wspólnie zaciągają dalsze zobowiązania jak np rodzinny abonament na telefon

Komunikacji może im pozazdrościć nie jedno trwające małżeństwo.

63 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-07-05 11:02:42)

Odp: Problem z byłym mężem
Darek_S napisał/a:

No to jakie mam alternatywy tak naprawdę?
Co więcej mogę zrobić? Jak inaczej do tego podejść? Gdzie jest granica? Czy kolejny raz rozmowa bez wyznaczonych granic coś może pomóc? Czy jeżeli ona musi żyć w tym trójkącie którego ja nie chce to powinienem się na to godzić? To akurat dość retoryczne pytanie.
Kłopotem jest to, że nigdy nie będę blisko i nigdy nie będę rodziną. Kiedyś jej też to powiedziałem to była zaskoczona i zapytała mnie dlaczego tak myślę. Zapytała czy ją skreślam i nie możemy stworzyć rodziny skoro pierwsza jej się nie udała. Nie pamiętam finału tej rozmowy ale chyba jej powiedziałam, że w moim przekonaniu ona i jej mąż zawsze będą bliżej - będą mieć dzieci a ja zawsze będę z boku. Bo nie potrafi od niego odejść. Zostawić stare życie z tyłu. Więc już wtedy jej przedstawiłem moje obawy i obiekcje.

O małżeństwie wiem w sumie tyle, że się zaczęło, szybko pierwsze i drugie dziecko. Potem było już z górki i było coraz gorzej. Codzienne rzeczy ich przerastały, nie dogadywali się z niczym. W sprawie porządku w mieszkaniu, wspólnego spędzania czasu, wyjazdów, ludzi z którymi się spotykali. Mam taki obraz, że po prostu za szybko zdecydowali się na rodzinę - nie znając siebie nawzajem a będąc tylko w fazie zauroczenia.

Opcji wiele nie masz. Są dwa zakończenia- możesz być w udanym zwiazku (potencjalnie) albo nie. W zależności od podejscia kobity. I oczywiście odejście.

Biorac pod uwagę co pisała Muqin możesz powiedzieć to samo na dwa sposoby:
1. Wybieraj ja albo on
2. Kocham cie ale nie potrafię funkcjonować w takim układzie. Żebyśmy dali sobie szanse na udany związek musi sie coś zmienić i musisz uslyszec moje obawy. Ten sam problem bedziesz miała z każdym facetem nie tylko ze mną.

I przekazać piłkę. Na tym Twoje możliwości sie kończą niestety. Z drugiej strony wiem ze sytuacja kiedy jedna strona walczy o związek a druga "tak sobie" dobrze nie rokują i już w tym momencie nie ma tam podstawowej wymaganej dla sukcesu równowagi w zaangażowaniu. Do tanga trzeba dwojga. Nie będziesz przeciez walczył o pole position

Pol problemu z Twoja kobieta to to ze ona nie dostrzega problemu. Ale cały problem i to duży to to ze Cie nie słyszy. Twoje uwagi w sprawie gardłowej dla zwiazku  (a nie dotyczące miejsca urlopu czy koloru scian) są po prostu olewane. Pewnie nieświadomie ale jednak.

Moglibyście spotkać sie na 2-3 spotkania z terapeuta par który moze dotarłby do Twojej kobity i wytlumaczyl pewne mechanizmy. Jakiś tam jednak autorytet. I choc to dziwne żeby tak związek zaczynać to jeśli masz siłę możesz spróbować Tak naprawdę to Twoja kobieta tego potrzebuje bo w tym ukladzie nie stworzy juz nigdy żadnego udanego zwiazku

PS dla swojego dobra lepiej żebyś wiedzial jakie problemy trapiły ich związek a nie jakies ogolniki. To ważna informacja. Pewne rzeczy u niektorych dzieją sie właśnie przy powstawaniu bliskosci. Taki trigger roznych rzeczy i problemow. Żebyś nie skończył jak jej eks. Możliwe ze wcale nie chodzi o dzieci tylko o uklad w ktorym właśnie bliskosc jest sabotowana. A tu jest recjonalana przyczyna ku temu. Układ idealny. Czy Twoja kobieta zwierzała Ci sie kiedyś z czegoś bardzo osobistego? Tak do bólu?

64

Odp: Problem z byłym mężem
Bert44 napisał/a:

PS dla swojego dobra lepiej żebyś wiedzial jakie problemy trapiły ich związek a nie jakies ogolniki. To ważna informacja. Pewne rzeczy u niektorych dzieją sie właśnie przy powstawaniu bliskosci. Taki trigger roznych rzeczy i problemow. Żebyś nie skończył jak jej eks. Możliwe ze wcale nie chodzi o dzieci tylko o uklad w ktorym właśnie bliskosc jest sabotowana. A tu jest recjonalana przyczyna ku temu. Układ idealny. Czy Twoja kobieta zwierzała Ci sie kiedyś z czegoś bardzo osobistego? Tak do bólu?

Jak najbardziej wysoce prawdopodobna sytuacja/problem czyli unikanie bliskości .

65

Odp: Problem z byłym mężem
minnie.89 napisał/a:

Żenujące, czyli związać się z kimś kto ma dzieci może tylko ktoś o niskiej samoocenie. I kto to pisze rozwodnik ojciec 2 dzieci.

Zenujące to są twoje wypowiedzi ...

Facet ma czystą kartę. Nie ma dzieci. Nie jest rozwodnikiem.

Wchodzenie w NIE ZAKOŃCZONY związek z kobieta która ma dzieci to czysty idiotyzm, desperacja i szorujaca po dnie samoocena.

Ta Pani mimo że jest rozwódką to NADAL jest w związku. Dalej prowadzi "gospodarstwo" domowe z mężem. Dalej żyją jak małżeństwo. Jedynie co to nie ma sexu choć i tutaj nic nie wiadome ...

Po rozwodzie zamyka się przeszłość. To znaczy kończą się kontakty z EX.

Tak mam dzieci i spotykam się i spędzam czas z córkami. Dziś jedna z córek ma na weekend do mnie przyjechać. Ale z moją Ex widziałem się przez chwilę może z 2 razy w ciągu 3 lat. A tak jest to dla mnie obca osoba.
Moją rodziną są MOJE dzieci a nie moja EX która dla mnie po rozwodzie jest OBCĄ kobietą.

Ta Pani nie nadaje się do żadnego związku. Bo nadal jest w związku z EX.

Posty [ 1 do 65 z 94 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Problem z byłym mężem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024