SmutnaDziewczyna007 napisał/a:No i komu by się chciało chodzić na kursy, doszkalać zdobywać uprawnienia do pracy w szkole tylko żeby zarobić minimalna gadając z dzieciakami o seksie?
Lekarze, nauczyciele itp mają ustawowy obowiązek doskonalenia zawodowego. Oni cały czas uczestniczą w rożnych kursach i szkoleniach. To nie jest kwestia chcenia, bo oni mają za to płacone.
Nie bardzo. Możesz dziecko z takich lekcji wypisać pod pretekstem wolności wyznania.
Więc w czym problem? Sama obaliłaś swój argument "a co jeśli".
Jest zbiór faktów i wiedza techniczna. ale to jak je interpretujesz i jak wpływa na twój system wartosci to już ideologia.
No, a o czym pisałem mówiąc o wolności wyboru jak taką wiedzę zastosować w praktyce? O ile dzieje się to w obrębie litery prawa, to reszta jest wolną wolą i indywidualną decyzją każdego człowieka.
No nie do końca. Jeśli zrobisz 3 lekcje jak budować związek homoseksualny , o prawnych aspektach i gdzie możesz dostać papierek o związku partnerskim to musisz przyjść założenie że to nie jest zaburzenie i dewiacja,ale zwykła preferencja.
Do końca. W Polsce nie są zalegalizowane małżeństwa homoseksualne, a nie ma sensu uczyć czegoś, co nas nie dotyczy. A czy nieformalny związek jest hetero czy homo, to nie ma żadnego znaczenia pod kątem komunikacji potrzeb i uczuć.
Podobnie jak zrobisz lekcje o zaletach życia w poligamii i związkach otwartych musisz przyjść założenie że to normalna preferencja a nie new age woke moda.
Jak wyżej. Takie małżeństwa nie są legalne w PL. Niemniej jednak, mamy mniejszość muzułmańską (naszą rodzimą - nie napływową) i nie wiem jak ciebie, ale mnie o tym uczono. Tak samo jak o relacjach poliamorycznych (rewolucja seksualna lat 60-70 i ruchy hippisowskie - wbrew pozorom jest to wciąż dość popularny temat w PL). Podobnie uczono mnie o tym w kontekście historycznym, bo to kiedyś normalne było, że na określonych stopniach władzy systemu feudalnego istniało stanowisko oficjalnej kochanki lub kochanka. Tak samo jak uczono mnie, że jednym ze źródeł sukcesu Napoleona było wysokie morale jego żołnierzy, które było zbudowane m.in o przydziałowy alkohol i wojskowe burdele.
W szkole robo się wszystko? Techniki masażu relaksacyjnego, szczepienie drzew, kompozycje kwietne i bukiety, krem brule, filozofia buddyzmu, techniki hodowania chomika i czyszczenia akwarium morskiego....
W szkole jest wszystko co kiedykolwiek się przyda minus seks? Tak mam to rozumieć?
Nie, w szkole nie robiło i nie robi się wszystkiego, ale wiele elementów, które wymieniałaś tak. Omija się jednak najistotniejsze - jak rozmawiać o potrzebach i uczuciach z bliskimi. Czy to w rodzinie, czy to w związku, czy przyjaźni.
Od tego była w PRL. Teraz nauczyciel za mało zarabia żeby nie mieć w pompie uczniów. Jest zapaść edukacyjna.
Problemem jest struktura XIX wiecznego systemu i absurdalnego stopnia jego feminizacji, co doprowadziło do istnienia koterii, kiedy połowa koleżaneczek wie, że może robić co chce, bo i tak ich nikt nie wypierdoli. Jakby te ślamazary poleciały na bruk, to problem by się sam rozwiązał. A tak można udawać, że jest wszystko ok. Tym bardziej, że kto udziela korepetycji, jak nie ci sami nauczyciele, którzy w pierwszej kolejności doprowadzili do konieczności ich brania przez uczniów?