Cześć, mam 30 lat, od pewnego czasu spotykam się z mężczyzną w moim wieku. Połączyła nas pasja. Oprócz hobby mamy także podobne usposobienie, świetnie dogadujemy się w łóżku i mamy podobną wizję przyszłości. On jest bardzo wyrozumiały, dobry i generalnie nikt nigdy o mnie tak nie dbał. Świetnie dogadujemy się pod kątem fizycznym, emocjonalnym i duchowym.
Problem leży jednak w sferze intelektualnej...
Ja mam tytuł magistra, skończyłam trudne studia, przez całe życie byłam prymusem w szkole. Nie jestem alfą i omegą, ale mam dość szeroką wiedzę ogólną, potrafię się wysławiać, lubię dyskutować na tematy okołonaukowe. Potrafię komunikować się po angielsku, a w podstawowym zakresie także w innych. Staram się rozwijać.
On natomiast skończył technikum, ale nigdy nie przystąpił do matury; w szkole był uczniem typu "byle zdać". Ma duże luki w wiedzy, nie potrafi się ładnie wysławiać, angielski zna wyłącznie na poziomie podstawowym. Zaś po polsku robi byki językowe, nie potrafi poprawnie używać znaków interpunkcyjnych.
Spotykamy się dość krótko, ale znajomość jest bardzo intensywna, bardzo silne zauroczenie, obojgu nam zależy. Jemu zależy także na mojej dobrej opinii na jego temat i gdy np. zwracam mu uwagę na jakiś błąd językowy (chociażby popularne "bynajmniej=/=przynajmniej", czy, o zgrozo, "wogule") to zapamiętuje te uwagi i wciela je w życie. Ani razu nie popełnił 2 razy tego samego błędu, ale... popełnia kolejne, inne. Nawet przy pisaniu z autokorektą. Podobnie z wiedzą ogólną - czasami dzielę się z nim jakimiś ciekawostkami, które są oczywiste (w moim odczuciu) dla każdego, kto skończył podstawówkę (przykład z d*: "jaszczurka należy do gadów") i on także to zapamiętuje, potrafi 2 tygodnie później użyć tego jako argumentu w jakiejś rozmowie. Jest naprawdę bystry i ma chłonny umysł, ale ma absolutne braki, także z jęz.polskiego, historii, geografii.
Większość moich znajomych to intelektualiści, z którymi prowadzi się dyskusje, wypełnione aluzjami i porównaniami. Brakuje mi tego z tym mężczyzną.
I mimo, że teraz jesteśmy w fazie mocnego zauroczenia i bardzo nas do siebie ciągnie, a także widzę w nim bardzo dużo pozytywnych cech (jest zaradny, niemarudny, silny, decyzyjny, rodzinny, wrażliwy), to obawiam się czy w przyszłości po prostu nie przestaniemy ze sobą rozmawiać, bo... nie będzie o czym. Bo będzie za duża różnica.
Czy macie jakieś przemyślenia na ten temat? Pomysły co mogłabym zrobić? Czy w ogóle odbywać z nim rozmowę na ten temat, że jest to dla mnie duży problem w tej relacji, czy raczej metodą małych kroczków podsuwać mu jakieś podpowiedzi, pomysły, książki...? Czy nie ma sensu?