Bert44 napisał/a:Shini nie wiem o co chodzi bo niby wszystko jest ok ale jednak nie działa. Teraz jesteś w psychicznej rozsypce ale to raczej efekt niż przyczyna problemów. Choć może jednak teraz już również przyczyna? W jakiś sposób powodujesz że babki mogą być Twoimi koleznakami i nic więcej. Mówisz że nigdy nie odczułeś jakiegoś "odrzucenia". Ale zawsze lądujesz w szufladce "kolega". Co jest nie tak że nie ma nigdy przejścia do następnego etapu? Kiedyś sporo ludzi sugerowało Ci garncarstwo towarzyskie (albo cokolwiek zeby poprzebywac w towarzystwie kobiet bez spiny, bez presji na czarowanie, zblizenie, po prostu pobyc z nimi w przyjaznej atmosferze żeby się "obyć z tym"). Stawałeś okoniem ale ja uważam że to dobry pomysł. Jak będziesz powtarzal że nie masz czasu, nie masz możliwości, nie masz jak, - to trudno. Na szali masz swój czas albo Twoja megafrustracje. Sam decyduj co dla Ciebie ważne. Mam wrażenie że teraz jesteś jak łowca- są dwie opcje albo dziewczyna nie podoba się więc się nie intereusjesz albo podoba i automatycznie staje się Twoim celem. A to Cie usztywnia (w sensie stanu umysłowym:)
To jest i efekt i przyczyna, błędne koło. Zdaje się, że masz mylne wyobrażenie o mnie. Piszesz jakbym miał mnóstwo wolnych i ładnych koleżanek, które tylko czekają aż wykonam jakiś ruch w ich stronę ale przez "usztywnienie" tego nie robię. To całkowita nieprawda, tak na szybko licząc miałem przez całe życie z kilkanaście koleżanek, zaokrąglijmy do 20. Nie licząc czasów podstawówki i gimnazjum kiedy jeszcze nikt się nawet nie zastanawiał nad związkami z tych 20 dosłownie jedna była singielką kiedy ją poznałem, ta od randki. W większości pozostałych przypadków miałem okazję poznać też ich chłopaków więc raczej nie wciskały mi kitu żebym się odwalił. Tak na prawdę to ja nigdy nawet jeszcze nie miałem okazji by się przekonać czy zostanę odrzucony czy nie bo poza tą jedną nigdy nie było nawet żadnej kandydatki na dziewczynę. To był dosłownie jedyny raz w życiu kiedy poznałem dziewczynę, która jednocześnie mi się podobała i była wolna.
Mniej więcej masz rację z tym łowcą ale nie do końca. Są dwie opcje, albo dziewczyna się nie podoba więc może zostać koleżanką i dobrze się dogadujemy albo się podoba i automatycznie staje się celem. Co ciekawe gdy tylko się dowiaduję, że ta dziewczyna jest zajęta też automatycznie przestaje być celem i nie ma problemu z wejściem w koleżeńskie relacje. Co do rzeczy takich jak to garncarstwo to po prostu wydaje mi się bezsensowne bo efekt będzie taki sam jak chodzenie po miejscach publicznych czy konwentach. Długo się zastanawiałem nad kursem tańca ale zarówno tu jak i moi znajomi, którzy byli na takich kursach zgodnie mówią, że tam po prostu nie ma dziewczyn w podobnym wieku co ja, że większość osób to 40+. Przeglądałem wiele ofert takich kursów i samo znalezienie takiego dla singli i w lokalizacji, do której mógłbym dojechać w nie więcej niż 1h graniczy z cudem, a takiego żeby zajęcia były w weekendy jeszcze nie widziałem.
Kaszpir007 napisał/a:No bo on jest interesujący jako kolega i tylko kolega.
Dlaczego ?
Ma 28lat a tak naprawdę jest dużym niesamodzilenym dzieckiem.
To może i brutalne, ale co dowie się ewentualna "partnerka" a może żona i matka jego dzieci ?
Że mieszka z rodzicami, nie ma samochodu. Ma jakąs tam pracę z której zbytnio kasy nie ma. Nie podróżuje, nie zwiedza. Mało co go interesuje.
W tym wieku jest już wielu mężczyzn którzy mają własne mieszkania (na kredyt) albo coś wynajmują. Są samodzielni. Mają samochód i są dzieki temu "mobilni".
Cieszą się z życia i są pozytywni nastawieni.
Takie osoby przyciągają, bo każda kobieta chce mieć ogarniętego faceta a nie duże dziecko.
Najpierw musiałby mieć jakieś plusy które by przyciągnęły go do kobiety.
Kobiety mają wybór olbrzymi.
Na portalu dostają setki wiadomości dziennie i naprawdę mogą wybierać jak w hipermarkecie jak cała ściana jest danego produiktu do ją interesuje.
Bawisz się w Jacka, też wiesz wszystko o wszystkich?
Po pierwsze mam samochód. Po drugie popytałem kilku osób z mojego otoczenia co według nich oznacza samodzielność i wszyscy zgodnie mówili, że to nie ma nic wspólnego z obowiązkami domowymi czy nawet miejscem zamieszkania ale już na przykład dokładanie się do rachunków jak najbardziej jest oznaką samodzielności. Dosłownie każdy powiedział, że wyprowadzanie się od rodziców na wynajem o ile nie jest to z jakiegoś powodu konieczne to totalna głupota i mówią tak osoby w każdym wieku. Z kolei ci co wynajmują albo mają kredyt na 30 lat wyglądają jak zombie. Pracują po 12h dziennie albo na więcej niż jeden etat by było ich stać na mieszkanie, w którym tylko śpią, a i to nie zawsze. Co z tego, że zarabiają po 8k skoro na sam wynajem albo kredyt wydają po 4k, a jeszcze trzeba coś jeść, pić itd. dodatkowo niektórzy jeszcze mają dzieci i na koniec miesiąca nic im z tego nie zostaje i nie raz ich rodzice muszą im pomagać. Nie widziałem by ktokolwiek z tych ludzi "cieszył się z życia i był pozytywnie nastawiony". Większość z nich ciągle tylko narzeka i gadają, że mają dość życia w trybie praca by żyć, życie by pracować. Tak wygląda ta wasza samodzielność? Nie znam ani jednego faceta, który samotnie, bez partnerki miałby mieszkanie w kredycie albo siedział samotnie na wynajmie, ani jednego. Co najciekawsze pytając o tą samodzielność kilku kobiet żadna z nich nawet nie wspomniała o "ogarnięciu".
Priscilla napisał/a:A jeśli nie mają, to mają przynajmniej na to perspektywy i to w niedługim czasie, a Shini ma tylko palcem po wodzie pisane plany, które z uporem maniaka sabotuje.
Oczywiście, że tak, bo możliwości, które daje dobra praca, samodzielne mieszkanie (nawet niekoniecznie własne) i mobilność przekładają się na styl życia, a on na obycie w świecie i tzw. ogarnięcie. Pojawia się też poczucie sprawczości i pewność siebie, człowiek buduje w ten sposób własną wartość, która w kontaktach towarzyskich bardzo się przydaje.
Aż muszę zapytać czym według ciebie są perspektywy na wynajęcie mieszkania? Na kredyt to dość oczywiste, trzeba mieć zdolność kredytową czego nie ma coraz więcej młodych ludzi. Znam osoby zarabiające po 5-6k i to im nie wystarcza na kredyt.
Kolejne pytanie, czym według ciebie są te możliwości wynikające z wynajmu? Korzyści wynikające z mobilności i dobrej pracy są niekwestionowane ale jeszcze nie słyszałem by mieszkanie na wynajmie dawało jakiekolwiek korzyści, a rozmawiałem o tym z wieloma różnymi osobami. Swoje mieszkanie w kredycie tak to co innego ale jedynie nieliczni mogą sobie na to pozwolić, a nawet jeśli to wciąż jest bycie niewolnikiem banku na kilkadziesiąt lat. Obojętnie jak ujęte nie brzmi to zbyt zachęcająco. O ile poczucie sprawczości też jest dość oczywiste to wciąż nie rozumiem co wszyscy widzą w tej pewności siebie, dla mnie to zawsze była zła cecha.