aneana2400 napisał/a:Teoria teorią, a życie życiem.
Niskie zarobki, życie w najdroższym mieście w tym kraju, rodzina 500 km stąd, znikąd pomocy.
Bądź tu samotną matką albo wróć na kupe do rodziców, super.
A maz ociąga sie z rozwodem bo nie chce płacić alimentów. Juz zapowiedział ze on ma swoje (pokaźne) dochody poukrywane wiec zasądzą mu najniższe.Niech mu zasądzą te najniższe olej to. Wyprowadź się z dziećmi do innego miasta gdzie życie będzie łatwiejsze i tańsze i pamiętaj, nie szkoda róż gdy płonie las. Wiem co teraz myślisz, że to nie łatwe... fakt, łatwe nie jest ale wykonalne.
Ja z córką mieszkałam w suterenie, gdzie gdy padał deszcz to mialam 20 cm wody w pokoju i wszystko bylo mokre, pościel, zasłony, wszystko. Głodna też często chodziłam . Mój mąż nie płacił alimentów w ogóle, unikał jak tylko mógl. Teraz ma co chcial, bo córka w ogóle nie chce go znać. Z biedy kompletnej udało mi się wyrwać, mam dziś kilka mieszkań które wynajmuję, oraz pracuję za granicą i naprawdę bardzo dobrze zarabiam do tego. Córka skończyła świetne studia i dziś jest architektem, do tego "bawi się" w deweloperkę i nawet nieźle jej idzie, zarabia bardzo dobrze. Ja powoli zaczynam odpoczywać, zrezygnowałam z drugiego etatu gdzie pracowałam za granicą kilka lat w takim tempie :) Teraz pracuję tylko na jeden etat, bo żal mi mojej pracy, lubię ją i sporo mnie kosztowalo zdobycie wyksztalcenia, więc trochę szkoda mi odwiesić wszystko na kołku. W sumie mogłabym w ogóle nie pracować i żyć z wynajmu mieszkań, ale uważam że to trochę za wcześnie, no i lubię swoją pracę :)
W końcu uwierz, że można dać sobie radę bez faceta, nawet często lepiej niż z nim. Tylko trzeba mnóstwo samozaparcia i wytrwałości. A ta satysfakcja potem, to jest najlepsze :) Ty chociaż masz możliwość powrotu do rodziców, "na kupę", ja nawet tego nie miałam, bo wychował mnie dom dziecka.
Trzymaj się, dasz radę jeśli tylko tak postanowisz.
Po co o tym piszę? Bo jesteś tak zagubiona jak ja kiedyś byłam a niepotrzebnie.
Dziękuję, mam taką nadzieję, że mi też się uda. Na pewno będę próbować.
Z mężem będę miała bardzo pod górkę nawet jeśli w końcu uda się z nim rozwieść. Na razie jest mega chamski, często mówi że się trzeba rozwieść a nic w tym kierunku nie robi. To po co straszysz człowieku, rozwiedz się albo się zamknij, a nie...
Mi to jest obojętne czy ja się z nim rozwiode czy nie, bo i tak mamy rozdzielność. On na 3 dni przed ślubem kazał mi to podpisać bo powiedział że nie ufa żadnej kobiecie.
G..wno miał, ale podzielić na "twoje" i "moje" musiał.
Teraz dorabia ideologię że miał niby nosa i dobrze zrobił.
Nie rozumie jednego: zdradziłam go m.in. dlatego że od początku dzielił wszystko na moje i jego, od początku nic nie chciał ze mną robić mówiąc: "a co to my jesteśmy, naczynia połączone?" . Od początku zachowywał się inaczej niż widzę facetów w innych parach.
Ale byłam zbyt zaślepiona by odejść albo w ogóle odwołać ślub.
Zawsze miał mnie w D.
"Czy my jesteśmy naczynia połączone?" - nie chciał. No to teraz ma, niepołączone.
Wcale mi go nie żal że go zdradziłam, od lat traktował mnie jak śmiecia.
A JackSparrow niech swoje frazesy schowa do kosza na śmieci.
Dlaczego nie odeszłam wcześniej? No k..rwa zgadnij geniuszu. Bo mnie wychowano tak że rzeczy się naprawia a nie wyrzuca. Bo nie chciałam by moje dzieci były z rozbitej rodziny jak mój mąż i jego brat.
Widocznie pewne mechanizmy rodzinne w nim tkwią, nie potrafi stworzyć związku, tak jak jego matka.
Zresztą ona od początku mnie tępila, on był typem synka mamusi i nieźle sobie ze mną pogrywała, dopiero teraz po latach jak już widzi że ja nic do niego już nie czuję, przestała mnie gnębić.
Zazdrosna była o syncia i mówiła że żadna panna niedobra dla jej ideału. Często mówiła że synek powinien być egoista a "narzeczoną trzeba tak jak samochód zmienić co parę lat".
Haha, no to ja sobie partnera zmienię. A oni niech się swoim jadem zadławia. Może synek wróci na łono mamuni.
A dlaczego rozwód niczego nie załatwi, wręcz będzie być może gorzej?
Bo on ma silną potrzebę kontroli
Rozlicza mnie czy danego dnia nasza czterolatka liczyła do 10 bo nasz pan matematyk już sobie ustalił że córka też będzie umysłem ścisłym i najlepiej niech już różniczki klepie w podstawówce.
Rozlicza mnie czy syn danego dnia ćwiczył ładne pisanie, czy to, czy śmo.
To jak będziemy mieszkać osobno to będzie bardzo robił pod górkę, bo nie będzie już w stanie kontrolować progresu przedszkolaka :)
czuję że może nawet dzieci nastawiać przeciwko mnie. A jak jego matka zrobiła? Tak zakręciła dziećmi że od trzeciej klasy podstawówki nie chcą znać swojego ojca i nie utrzymują z nim żadnych kontaktów. "Bo to zły mężczyzna był i dużo pił" haha a teściowa nigdy nikogo już nie poznała. Bo jest na to zbyt wredna i zaburzona.
Stary teraz mnie strasY że będzie miał panienki i będzie szalał, bo go zdradziłam.
A krzyż na drogę.
Ale już wiem na pewno...każda która go zechce to albo małolata która nie zna jeszcze do końca siebie samej (jak ja kiedyś) albo ostro zaburzona jednostka która w związku robi za ściere i podnóżek, emocjonalny worek treningowy jak pancio ma gorszy humor.
I nie, nie zwalam na rodziców, ale stwierdzam fakt: ta spierdolina umysłowa która mieszka w mojej głowie to efekt wychowania w duchu: g..wno masz do powiedzenia, co wolno wojewodzie itd...
Zawsze mi tak rodzice powtarzali. Matka tlamsila i zdominowała mnie całkowicie a ja potem weszłam podświadomie w dobrze znany mi schemat bycia pod kimś, tą gorszą, która musi słuchać.
Dla mojej matki wszystko co robiłam było niewystarczające, a dla ojca głupie. Słuchana muzyka? Dno. Noszone ciuchy? Dno.
Chłopak? Nie taki. Jak miałam jakiś problem to reagowali agresją, bo zaburzam ich spokój. W ogóle radź sobie sama.
Szkoda gadać.
Dobrze że wiem co z czego wypływało. Więcej nie wejdę w związek z toksycznym maminsynkiem i narcystycznym dupkiem.
Nie żałuję zdrady. Nie. Za te wszystkie poniżenia od jego matki i od niego. Za te wszystkie przelane lzy, najpiękniejsze lata stracone u boku takiego zera.
Tych lat już mi nikt nie zwróci.
A inwektywy świętojwbliwych z tego forum w ogóle mnie nie ruszają. Ani trochę. Nie wiecie przez co przeszłam.