Giaa2 napisał/a:Dla mnie to nie jest taki pierwszy lepszy przykład z brzegu, bo dość niestandardowy jednak. Kobieta dostała duży spadek, ale jej partner z tego co mówisz, to nie 2 lewe ręce niedojda do roboty, tylko gość, który potrafi ogarnąć remont. Każdy kto przeżył go choć raz w życiu wie ile to wymaga planowania, pracy, czasu, o pieniądzach nie wspomnę.
Także to nie jest gość typu..ty, wybacz szczerość
- chłopak świeżo po studiach (czy może jeszcze w trakcie, bo nie wiem?), który mało ogarnia takich typowo życiowych spraw, a marzy mu się kobieta, która mu zasponsoruje wakacje, samochód, jedzenie, a może nawet mieszkanie? W sposób jaki to opisałeś brzmi dość obrzydliwie.
Jakbyś szukał wygodnego życia na czyimś garbie.
Brzydzą mnie tacy faceci.
Co innego gdyby cię ta sytuacje zaskoczyła, ale ty o niej wręcz marzysz i planujesz.
Takie odnoszę wrażenie.
Absolutnie niemęskie i po prostu obrzydliwe.
Pierwszy lepszy w sensie, że pierwszy jaki mi się przypomniał. Od samego początku chodziło mi o coś takiego, że oboje pracują i potrafią coś ogarniać tylko ona po prostu więcej zarabia od niego. Nawet przez myśl mi nie przeszło żadne utrzymywanie faceta i też nigdy nie widziałem takiej sytuacji na żywo, w drugą stronę nie raz. Skąd od razu założenie, że ten gość musiał być jakiś super ogarnięty? On też jest ledwo po 30, nie skończył studiów, na magazynie zarabiał standardowo 3-4k, a budowlanki nigdy wcześniej nie robił. On głównie wyszukuje ekipy budowlane, które robią te remonty, a on się od nich uczy.
Nikt tu nigdzie nie pisał o utrzymywaniu czy sponsorowaniu faceta, same sobie to dopisujecie by mieć pretekst do jechania po każdym kto śmie choć wspomnieć o tym, że kobieta miałaby wydać swoje pieniądze na faceta.
MagdaLena1111 napisał/a:Ale czym się różni motywacja kobiety, której sposobem na życie staje się znalezienie frajera, który będzie pasożytniczą larwę, czyli ją utrzymywał od tego, że facet szuka naiwniary, która będzie na niego zarabiała, podczas gdy on nie ma ochoty się trudzić?
Bo dla mnie płeć „pasożyta” jest w tej sytuacji bez znaczenia, podobnie jak dla Shiniego.
O i właśnie o to chodziło od samego początku. To miałem na myśli pisząc o równouprawnieniu, a raczej powinienem napisać o równych obowiązkach.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Shini jeśli masz takich wpływowych znajomych to co tu jeszcze robisz? Może zatrudnij się w tej kancelarii na recepcji, albo na tych budowach w ekipie.
Raz nie znasz nikogo i nie rozumiesz że można mieć inną prace niż u szwagra i nie wiesz gdzie Warszawa, innego dnia spowiadają ci się milionerzy ze swoich inwestycji i zarządzania kapitałem. Może zacznij słuchać milionerów zamiast nas? Po co ci randomy z neta skoro masz taką śmietanke obok siebie?
Kto powiedział, że są wpływowi? Bogaci jak najbardziej ale to jeszcze za mało by być wpływowym. Wiesz dlaczego wciąż tu jestem? Bo nigdy nie pytałem ich czy "załatwią" mi pracę i raczej tego nie zrobię. Z bardzo prostego powodu, bo robiąc to w trakcie obecnej pracy mając obok pracodawcę i kilka innych osób wyszłoby to co najmniej niezręcznie. Co do recepcji to byłoby nawet śmieszne bo sam ją budowałem, nie w pojedynkę bo to byłoby niewykonalne samemu ale wiesz o co chodzi. Ekipy sobie daruję, wiem co to za ludzie, jacy są i ile zarabiają i wolę moją obecną pracę. Słuchanie milionerów nic nie da bo dosłownie każdy z tych, których znam albo też dostał spadek albo pomoc finansową od bogatej rodziny, oni wszyscy już się urodzili bogaci. Nie znam i nigdy nie znałem nikogo kto dorobił się milionów od zera lub w legalny sposób.
Jack Sparrow napisał/a:Babka dostała mieszkania do remontu, a na partnera wzięła sobie....budowlańca. Czy wy naprawdę uważacie to za przypadek?
Normalnie bym się zgodził ale ten przypadek jest wyjątkowy bo gość na prawdę wcześniej nie był budowlańcem i w ogóle nie pracował na budowie. Dopiero jak ją poznał to zaczął się tego uczyć od ekip, które sam znajdował i ogarniał kwestie organizacyjne, a ona płaciła.
Priscilla napisał/a:Oczywiście, że niczym. Tylko chwilę wcześniej ktoś już zauważył, że to nie był przypadek, że akurat Shini nie miałby żadnego problemu z tym, aby być sponsorowanym. To też dlatego napisałam, że istotna jest motywacja.
To, że nie miałbym nic przeciwko nie znaczy od razu, że tylko na takie okazje będę czekał. To jest na zasadzie, mogłoby być bo od przybytku głowa nie boli ale jeśli nie będzie to nic się nie stanie. To byłby tylko miły dodatek, a nie coś niezbędnego. Jeśli kiedyś poznam jakąś wolną milionerkę, która będzie mi się podobała to nie odrzucę jej bo jest o wiele bogatsza tylko będę się cieszył, że dzięki niej mógłbym doświadczyć i zobaczyć coś co normalnie byłoby poza moim zasięgiem.