Rozmowa z wami w tym zakresie nie ma dalszego sensu, bo jesteście zbyt zacietrzewione i zbyt straumatyzowane własną przeszłością, aby spojrzeć za zagadnienie z szerszej perspektywy.
No wreszcie
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak dlugo czekalibyscie na spotkaniu/randce gdyby osoba spozniala sie
Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Rozmowa z wami w tym zakresie nie ma dalszego sensu, bo jesteście zbyt zacietrzewione i zbyt straumatyzowane własną przeszłością, aby spojrzeć za zagadnienie z szerszej perspektywy.
No wreszcie
Na forum jak widać bez zmian. Ja nigdy nie miałem edukacji seksualnej nie licząc WDŻ dopiero w liceum i to jeszcze tematy związane z seksem pojawiały się dość rzadko. Nie licząc tego dosłownie NIGDY z nikim nawet nie rozmawiałem na ten temat, ani z rodzicami, ani z resztą rodziny, ani z kolegami czy koleżankami, no może nie licząc słuchania ich opowieści. Wszystkiego na temat seksu czy też większość teorii związanej z relacjami międzyludzkimi dowiedziałem się z internetu. Mimo to nigdy nie zostałem oszukany, wykorzystany czy zfriendzonowany przez jakąś dziewczynę, a przecież powinienem być na to bardzo podatny. Miałem kilka okazji by zostać zfriendzonowanym ale jakimś cudem zauważałem to niemal od razu. Edukacja seksualna jest ważna ale to nie wszystko, rozsądek i zwykła ludzka przyzwoitość też mają spore znaczenie. Tak samo miałem ze dwie okazje by stać się narzędziem zdrady dziewczyny ale ciekawość czy pożądanie nie wzięły nade mną góry. Choć z perspektywy czasu zaczynam myśleć, że to był błąd i trzeba było korzystać żeby tylko mieć doświadczenie.
Ja nigdy nie miałem edukacji seksualnej nie licząc WDŻ
Co to jest WDŻ?
-edit- już mam. Jakim cudem nie miałeś tam prawie nic o seksualności i tym podobnych sprawach?
Shinigami napisał/a:Ja nigdy nie miałem edukacji seksualnej nie licząc WDŻ
Co to jest WDŻ?
ha ha ha. bredzi cos o seksualności i biologii a nawet nie zna programu nauczania w szkole.
dzieci cie w rodzinie nie lubią za bardzo, co? pewnie wyczuwaja pedofilskie skłonności XD
Na forum jak widać bez zmian
tak niestety jack nie leczy ADHD. woli gadać sam ze sobą na temat który interesuje tylko jego i rzucać się sam do siebie.
ciekawe te osoby z ADHD. szkoda ze się nie leczy j z zaburzenia robisz swoja osobowość. impulsywnosc, klótliwosc, hiperseksualność, nieumiejętność czytania, pierdzielenje głupot i gadatliwosc....
może jack posłuchaj Salomonki? szklanka wody, wdech wydech? albo jakiś psychiatra ci do bierze dawkę?
Jack Sparrow napisał/a:Shinigami napisał/a:Ja nigdy nie miałem edukacji seksualnej nie licząc WDŻ
Co to jest WDŻ?
ha ha ha. bredzi cos o seksualności i biologii a nawet nie zna programu nauczania w szkole.
dzieci cie w rodzinie nie lubią za bardzo, co? pewnie wyczuwaja pedofilskie skłonności XD
U mnie ten przedmiot inaczej się nazywał o ile dobrze pamiętam i w sumie to było takie samo dno jak u Shiniego - przedmiot z dupy dla wyrobienia godzin nauczycielom. Podobny do historii sztuki czy czegoś podobnego. Ja miałem inne, dodatkowe zajęcia w szkole w tym zakresie. Niektóre były dla całej klasy, inne były osobne dla chłopców i osobne dla dziewczynek. Ale skoro u niego nie było takich akcji edukacyjnych, to dziwi mnie, że te tematy były pomięte na regularnym przedmiocie.
Po za tym, nasza edukacja to ogólne dno i wodorosty.
Na forum jak widać bez zmian
tak niestety jack nie leczy ADHD. woli gadać sam ze sobą na temat który interesuje tylko jego i rzucać się sam do siebie.
ciekawe te osoby z ADHD. szkoda ze się nie leczy j z zaburzenia robisz swoja osobowość.
może jack posłuchaj Salomonki? szklanka wody, wdech wydech?
Brzmiałabyś poważniej, jakbyś nie najebała tylu tak banalnych błędów w swojej wypowiedzi. A tak wypadło żałośnie.
o 17 na zegarze, czas na piwo
sayonara
o 17 dzieci wychodzą na plac zabaw?
MagdaLena1111 napisał/a:A co to ma wspólnego z wychowywaniem dziecka?
Bardzo dużo. Bo we wszystkich znanych mi przypadkach rozwodów, to dziecko zawsze było polem do wojowań, gdzie to faceci walczyli o zwiększenie widzeń i zakresu opieki w sądach, ale przegrywali.
Ekhm, czyli zgodnie z Twoim tokiem myślenia to kobiety inicjują rozpad związku a potem marzą o samotnym rodzicielstwie, więc ograniczają ojcom kontakt z ich dziećmi?
Czasami zastanowiłbyś się zanim palniesz którąś ze swoich złotych myśli. Nie masz dzieci, więc nie masz pojęcia jaka to jest czasowa i emocjonalna inwestycja, więc nie wymyślaj tu niestworzonych kolejnych historii o złych kobietach, co biednego misia nie tylko ze swojego życia przeganiają, ale jeszcze z życia jego dzieci. Nikt przy zdrowych zmysłach nie używa dziecka jako karty przetargowej, tym bardziej jeśli sam inicjuje rozstanie. Prędzej jest tak, jak w tym wątku, że facet „mści się” na matce swoich dzieci za to, ze nie chce kontynuować z nim związku zaniedbując własne dzieci, albo porzucona kobieta „mści się” na byłym odcinając go od dzieci („mści się” umieściłam w cudzysłowiu, bo wiadomo, że to najbardziej dotyka dzieci). Nie sadzę, aby to była reguła, raczej margines przy rozstaniach, że ktoś odbija sobie na dzieciach własne zranione ego, ale i tak skoro kobiety częściej inicjują rozstania, to mamy więcej zranionych tatusiów, którzy znikają z życia swoich dzieci i funduja im los z Twoich statystyk :-P
Jack Sparrow napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:A co to ma wspólnego z wychowywaniem dziecka?
Bardzo dużo. Bo we wszystkich znanych mi przypadkach rozwodów, to dziecko zawsze było polem do wojowań, gdzie to faceci walczyli o zwiększenie widzeń i zakresu opieki w sądach, ale przegrywali.
Ekhm, czyli zgodnie z Twoim tokiem myślenia to kobiety inicjują rozpad związku a potem marzą o samotnym rodzicielstwie, więc ograniczają ojcom kontakt z ich dziećmi?
Czasami zastanowiłbyś się zanim palniesz którąś ze swoich złotych myśli. Nie masz dzieci, więc nie masz pojęcia jaka to jest czasowa i emocjonalna inwestycja, więc nie wymyślaj tu niestworzonych kolejnych historii o złych kobietach, co biednego misia nie tylko ze swojego życia przeganiają, ale jeszcze z życia jego dzieci. Nikt przy zdrowych zmysłach nie używa dziecka jako karty przetargowej, tym bardziej jeśli sam inicjuje rozstanie. Prędzej jest tak, jak w tym wątku, że facet „mści się” na matce swoich dzieci za to, ze nie chce kontynuować z nim związku zaniedbując własne dzieci, albo porzucona kobieta „mści się” na byłym odcinając go od dzieci („mści się” umieściłam w cudzysłowiu, bo wiadomo, że to najbardziej dotyka dzieci). Nie sadzę, aby to była reguła, raczej margines przy rozstaniach, że ktoś odbija sobie na dzieciach własne zranione ego, ale i tak skoro kobiety częściej inicjują rozstania, to mamy więcej zranionych tatusiów, którzy znikają z życia swoich dzieci i funduja im los z Twoich statystyk :-P
Jack taki otrzaskany w statystykach, a popełnia ten błąd, że przykłady anegdotyczne ze swojego życia (czy też swoich znajomych) bierze za statystyki GUS.
MagdaLena1111 napisał/a:Tak samo jak kobiety są wychowywane na grzeczne dziewczynki i empatyczne opiekunki a potem wyrastają naiwne młode kobiety, nieumiejące być asertywnymi, zamiast myślącymi o sobie, to zajmujące się tym, jak nie wyjść na niemiłe i egoistyczne. Takie są łatwym łupem dla manipulantów. Chyba tez mają prawo dać się nabrać po takim wychowaniu? Fakt, raz wystarczy.
Myślę że z tą cechą jest pewien paradoks. W filmach, literaturze delikatność, naiwność, niewinność jest niemalże fetyszyzowana i mamy schemat: mądry doświadczony facet, wprowadza w życie młodą, głupiutką kobiete. Jednak jeśli ktoś swoim zachowaniem wykorzystuje te cechy u młodyh kobiet traktuje się to jakby to była ich wina, że przeciez powinny być sprytniejsze. Przecież powinna wiedzieć że tam się nie chodzi bo tam gwałcą (skąd, skoro sama nie ma umysłu gwałcieicela), że tak się nie ubiera bo to prowokuje (skąd skoro ma być nieświadoma swojej seksualności i czekać aż facet jakiś ją odkryje za nią), że jest głupia bo uwiezyla w to czy tamto(a skąd ma to wiedzieć, skoro nie ma kalkulować). Czyli powinny być sprytne ale się z tym ukrywać. Wyciągać spryt kiedy wiedzą ze mają być oszukane, a jednoczesnie być zupełnie bezwolną i niedoświadczone kiedy przewidzą ze będą traktowane dobrze. A to przeciez niemożliwe.
Śmiesznie to było widać w wątku o Mteuszu który był obrazony ze po piwie w barze laski nie chcą iść do niego na chate uprawiać wolną miłosć w konfiguracji FWB, mimo że on miał tak napięty grafik ze friends w swoim życiu nie planował. Ale na kurwy to wstyd chodzić, bo prawdziwy samiec alfa musi być zdobywcą, ale oczywiście nie tych kobiet które jawnie od początku szukają tylko seksu na boku bo te są zle i zepsute.
To chyba chodzi o to, żeby kobieta była niewinna i niedoświadczona a przez to trochę naiwna, ale wcale nie oznacza, że ma być głupiutką gęsią, która nie zdaje sobie sprawy z własnej cielesności i seksualności oraz z zagrożeń, które mogą na nia czyhać.
Inna sprawa, że wiele kobiet zdaje sobie sprawę z tego, jak kruche jest ego faceta i udają głupsze niż są, żeby on się czuł mądrzejszy niż jest ;-)
Inna sprawa, że wiele kobiet zdaje sobie sprawę z tego, jak kruche jest ego faceta i udają głupsze niż są, żeby on się czuł mądrzejszy niż jest ;-)
Na szczescie na tym forum nikt nie ma takiej tendencji Może dlatego niektóre chłopaczki z forum tak ciągle starają się dopiec.
Ekhm, czyli zgodnie z Twoim tokiem myślenia to kobiety inicjują rozpad związku a potem marzą o samotnym rodzicielstwie, więc ograniczają ojcom kontakt z ich dziećmi?
Przeciez samotne macierzynstwo to tylko wiecej pracy. Złe, leniwe matki za mało pracują i postanawiają sobie dołożyc.
Podoba mi się tez to ze przegrywy stawiają znak rownosci miedzy wniesieniem papierów o rozwod, a zniszczeniem zwiazku. Tak samo mozna powiedziec, ze papiery wnosi osoba niezadowolona. Czyli to faceci nie zadowalają kobiet czesciej i podoba im sie jak zona wywiazuje sie z obowiazkow zony, skoro nie wnosza o rozwod. Kobiety sa lepszymi partnerkami niż faceci, bo mają mniej reklamacji (papiery rozwodowe). Tyle warte są te statystyki.
Podoba mi się tez to ze przegrywy stawiają znak rownosci miedzy wniesieniem papierów o rozwod, a zniszczeniem zwiazku. Tak samo mozna powiedziec, ze papiery wnosi osoba niezadowolona. Czyli to faceci nie zadowalają kobiet czesciej i podoba im sie jak zona wywiazuje sie z obowiazkow zony, skoro nie wnosza o rozwod. Kobiety sa lepszymi partnerkami niż faceci, bo mają mniej reklamacji (papiery rozwodowe). Tyle warte są te statystyki.
Slyszałyście kiedyś żeby jakiś facet wniósł pozew o rozwód bo "to już nie to" albo bo żona go zaniedbuje? Ja nie, za to o odwrotnej sytuacji słyszałem nie raz. Jak to jest, że kobieta potrafi zażądać rozwodu po 15-20 latach małżeństwa bez podania wyraźnego powodu? Rozumiem gdyby facet zdradzał czy pił ale bez powodu lub " bo jej się znudziło.
A teraz historia mojego kuzyna. Poznał kobietę kilka lat starszą, on był już ładnie po 30 ona prawie 40. Wszystko było super, ona mega fajna osoba i wzięli ślub. Zaraz po ślubie urodziło się pierwsze dziecko i wciąż było super. Chyba 3 lata później urodziło się drugie dziecko i to co się zaczęło dziać potem to był jakiś kosmos. Ona jakby z dnia na dzień całkowicie się zmieniła. Zaczęła mi robić awantury o wszystko i były one coraz gorsze. W końcu zażądała rozwodu i mieli ostrą walkę w sądzie o dzieci. Teraz pierwsze dziecko ma już 10 lat, a oni nadał się sądzą. Ona potrafi pójść do sądu o nawet największą głupotę. Kuzyn chciał żeby córka miała komunię to musiał dostać pisemny nakaz z sądu żeby to zrobić. I takich małych bitewek sądowych o dzieci mają po kilka w roku. Z tego co wiem to tu też nie było żadnego wyraźnego powodu dla rozpadu tego małżeństwa, a kuzyn to w porządku gość choć może zamkniętymi drzwiami było inaczej ale na pewno nie było żadnej przemocy.
a kuzyn to w porządku gość choć może zamkniętymi drzwiami było inaczej ale na pewno nie było żadnej przemocy.
No zobacz. Twoj stary to też niby okej gośc, ale już chcesz od niego "rozwodu"(tzn widzisz że towarzystwo jego i twojej mamy nie jest dla ciebie najlepsze). Ciągle psioczysz czego cie nie nauczył, czego nie dał i co zaniedbał. I frustracja ciągle w tobie narasta. Rozumiesz, że w kimś frustracja podobnego typu może narastać latami? Tez jak byles maly pewnie uwazales ze twoi rodzice sa najlepsi na swiecie. Ale rzeczy sie zmieniły bo troche dorosłeś i zobaczyłeś jak zyja inni ludzie, co sie dzieje w ich zyciu i widzisz, że raczej wegetujecie niż tworzycie zgraną, szczesliwą rodzine. Można brac rozwod po 20 latach bo nikt nie ma szklanej kuli i nie wie że facet jest gówniany. Twoje stosunki z rodzicami też ewoluują im jestes bardziej swiadomy swoich potrzeb i sam sie wiecej rozwijasz.
Slyszałyście kiedyś żeby jakiś facet wniósł pozew o rozwód bo "to już nie to" albo bo żona go zaniedbuje? Ja nie, za to o odwrotnej sytuacji słyszałem nie raz. Jak to jest, że kobieta potrafi zażądać rozwodu po 15-20 latach małżeństwa bez podania wyraźnego powodu? Rozumiem gdyby facet zdradzał czy pił ale bez powodu lub " bo jej się znudziło.
Nie znam ani jednego przypadku rozwodu z inicjatywy kobiety "bez powodu": znane mi powody to na przykład alkohol, przemoc, zdrady.
Poznał kobietę kilka lat starszą, on był już ładnie po 30 ona prawie 40.
Dlaczego nie napiszesz wieku normalnie, liczbami? Przecież oni mogą być równolatkami, a wizualnie na pierwszy rzut oka to wygląda, jakby dzieliła ich dekada.
Ładnie po 30 to może być 37, prawie 40 to też może być 37.
Rozumiesz, że w kimś frustracja podobnego typu może narastać latami? Tez jak byles maly pewnie uwazales ze twoi rodzice sa najlepsi na swiecie. Ale rzeczy sie zmieniły bo troche dorosłeś i zobaczyłeś jak zyja inni ludzie, co sie dzieje w ich zyciu i widzisz, że raczej wegetujecie niż tworzycie zgraną, szczesliwą rodzine. Można brac rozwod po 20 latach bo nikt nie ma szklanej kuli i nie wie że facet jest gówniany. Twoje stosunki z rodzicami też ewoluują im jestes bardziej swiadomy swoich potrzeb i sam sie wiecej rozwijasz.
Po pierwsze nigdy nie uważałem, że moi rodzice są najlepsi na świecie. Po drugie czemu to facet ma być gówniany?
Nie znam ani jednego przypadku rozwodu z inicjatywy kobiety "bez powodu": znane mi powody to na przykład alkohol, przemoc, zdrady.
Ja też znam nie jeden taki powód ale znam też kilka przypadków gdzie nie było ani zdrady, ani alkoholu, ani przemocy ani niczego w tym stylu.
Dlaczego nie napiszesz wieku normalnie, liczbami? Przecież oni mogą być równolatkami, a wizualnie na pierwszy rzut oka to wygląda, jakby dzieliła ich dekada.
Ładnie po 30 to może być 37, prawie 40 to też może być 37.
Bo nie wiem ile dokładnie mieli wtedy lat. W przybliżeniu on miał wtedy jakieś 32 lata, a ona coś koło 38.
Lucy-on-the-roof napisał/a:Nie znam ani jednego przypadku rozwodu z inicjatywy kobiety "bez powodu": znane mi powody to na przykład alkohol, przemoc, zdrady.
Ja też znam nie jeden taki powód ale znam też kilka przypadków gdzie nie było ani zdrady, ani alkoholu, ani przemocy ani niczego w tym stylu.
Zawsze jest jakiś powód, widocznie nie zostałeś w tych kilku przypadkach poinformowany.
czemu to facet ma być gówniany?
Pytasz dlaczego kobiety rozwodzą się z dobrymi chopakami.
Podaje ci przykład dobrego chłopaka-twojego starego- ktorego sam nie lubisz i cie męczy mimo, że formalnie nie jest alkoholikiem i was nie bije. Więc nie ma wyraznego powodu zebys go nie lubił. Jest zwyczajnie oziębły i tyle, a ty robisz fochy.
Zjawisko rozwodów z inicjatywy kobiet jest dla ciebie zagadkowe, więc tego dotyczy moja odpowiedz.
Ale jak chcesz wojenke kobiety VS faceci to masz
https://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107 … adzie.html
najlepszy cytat:
"Mój ojciec na sprawie rozwodowej powiedział, że musiał jeść ten sam obiad dwa dni pod rząd i mama zmuszała go do odkurzania mieszkania w soboty" - napisała jedna z użytkowniczek Instagrama." "Kiedyś znajoma opowiadała o swojej sprawie rozwodowej. Na rozprawie jej były mąż powiedział, że jak ona jechała na weekend na studia, to nie było obiadu, bo kotlety usmażyła, ale ziemniaczki nie były ugotowane tylko stały obrane w garnku. 'Wysoki sądzie, nie było ziemniaczków'" - dodała druga.
bardzo powazny powod. Brak kotleta. Ten sam kotlet dwa dni.
Są też przypadki, gdy facet zdradza i odchodzi do innej, a kobieta po prostu za niego składa pozew. Kto w tym przypadku kończy związek?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Podoba mi się tez to ze przegrywy stawiają znak rownosci miedzy wniesieniem papierów o rozwod, a zniszczeniem zwiazku. Tak samo mozna powiedziec, ze papiery wnosi osoba niezadowolona. Czyli to faceci nie zadowalają kobiet czesciej i podoba im sie jak zona wywiazuje sie z obowiazkow zony, skoro nie wnosza o rozwod. Kobiety sa lepszymi partnerkami niż faceci, bo mają mniej reklamacji (papiery rozwodowe). Tyle warte są te statystyki.
Slyszałyście kiedyś żeby jakiś facet wniósł pozew o rozwód bo "to już nie to" albo bo żona go zaniedbuje? Ja nie, za to o odwrotnej sytuacji słyszałem nie raz. Jak to jest, że kobieta potrafi zażądać rozwodu po 15-20 latach małżeństwa bez podania wyraźnego powodu? Rozumiem gdyby facet zdradzał czy pił ale bez powodu lub " bo jej się znudziło.
Ty zyjesz w jakiejs swojej bance ktora jest w calkiem innym universum niz reszta ludzi xd
Malo to jest factow lajdakow co po 20 latach zamarzyla im zycie singla i odchodza od zony "bez powodu"? Wez przestan dopasowywac rzeczywistos pod swoje dziwaczne teorie.
Slyszałyście kiedyś żeby jakiś facet wniósł pozew o rozwód bo "to już nie to" albo bo żona go zaniedbuje? J
Jasne, że tak! Jak facet ma na boku kochankę, ale się z tym kryje, to zwykle nagle potrzebuje przestrzeni, w międzyczasie okazuje się, że uczucie dawno się w nim wypaliło, sam też nie czuje się kochany, nie jest szczęśliwy i inne takie farmazony. Wtedy też zwykle naciska na szybki rozwód.
Widzę tu mocno antymęską tendencję, tak jakby to mężczyzni byli jedynymi winnymi zdrad, przemocy i ogólnie przyczyn rozwodów. Nie znam ani jednego faceta, który po 20 latach małżeństwa w ogóle by myślał o zmianie tej sytuacji. Przykłady, które podała Smutna z tym obiadem itd. brzmią wręcz nieprawdopodobnie ale niestety takie akcje się zdarzają. Ludzie w trakcie rozwodu i walki o dzieci potrafią używać nawet najbardziej absurdalnych argumentów. Z tego co ja do tej pory widziałem to jednak kobiety częściej zdradzały i to one znacznie łatwiej podejmowały decyzję o rozstaniu czy rozwodzie. Nie znam ani jednego faceta, o którym wiem, że zdradzał, a takich kobiet znam kilka. Tak samo już kilka razy słyszałem, że jak coś się w związku czy małżeństwie psuło to facet próbował naprawiać, a kobieta od razu rozstanie bez próby naprawy związku czy nawet szczerej rozmowy. Oczywiście to wszystko moje osobiste obserwacje.
Nie znam ani jednego faceta, o którym wiem, że zdradzał, a takich kobiet znam kilka. Tak samo już kilka razy słyszałem, że jak coś się w związku czy małżeństwie psuło to facet próbował naprawiać, a kobieta od razu rozstanie bez próby naprawy związku czy nawet szczerej rozmowy. Oczywiście to wszystko moje osobiste obserwacje.
A ja nie znam ani jednej kobiety i ani jednego mężczyzny, którzy rozwiedli się w ciągu ostatnich 15 lat. Idąc twoją logiką to znaczy, że w Polsce w ogóle nie ma rozwodów.
Widzę tu mocno antymęską tendencję, tak jakby to mężczyzni byli jedynymi winnymi zdrad, przemocy i ogólnie przyczyn rozwodów.
Raczej sobie mocno nadinterpretowujesz.
Nie znam ani jednego faceta, który po 20 latach małżeństwa w ogóle by myślał o zmianie tej sytuacji. Przykłady, które podała Smutna z tym obiadem itd. brzmią wręcz nieprawdopodobnie ale niestety takie akcje się zdarzają. Ludzie w trakcie rozwodu i walki o dzieci potrafią używać nawet najbardziej absurdalnych argumentów. Z tego co ja do tej pory widziałem to jednak kobiety częściej zdradzały i to one znacznie łatwiej podejmowały decyzję o rozstaniu czy rozwodzie.
A co tak naprawdę wiesz o tych sytuacjach? Ludzie zwierzają ci się? Czy raczej jesteś sobie gdzieś tam z boku i coś tam sobie myślisz, chociaż niewiele wiesz?
Nie znam ani jednego faceta, o którym wiem, że zdradzał, a takich kobiet znam kilka. Tak samo już kilka razy słyszałem, że jak coś się w związku czy małżeństwie psuło to facet próbował naprawiać, a kobieta od razu rozstanie bez próby naprawy związku czy nawet szczerej rozmowy. Oczywiście to wszystko moje osobiste obserwacje.
Wiesz ja nie znam żadnych morderców, bo w mojej bańce społecznej nie występują. Czy to znaczy że nie istnieją? Kogo dotyczą te obserwacje? To są bliscy ludzie, do których życia masz rzeczywisty dostęp czy jakieś osoby, które co najwyżej możesz sobie podglądać "zza płota"? Ile jest tych osób, o których coś tam słyszałeś? Kilkaset, kilkanaście, kilka?
Shinigami napisał/a:Nie znam ani jednego faceta, o którym wiem, że zdradzał, a takich kobiet znam kilka. Tak samo już kilka razy słyszałem, że jak coś się w związku czy małżeństwie psuło to facet próbował naprawiać, a kobieta od razu rozstanie bez próby naprawy związku czy nawet szczerej rozmowy. Oczywiście to wszystko moje osobiste obserwacje.
A ja nie znam ani jednej kobiety i ani jednego mężczyzny, którzy rozwiedli się w ciągu ostatnich 15 lat. Idąc twoją logiką to znaczy, że w Polsce w ogóle nie ma rozwodów.
Ja znam dwie pary, gdzie facet odszedł do innej, trzy pary, która się rozstały bo się "wypaliło" i nie maja o czym rozmawiać, jedna parę, gdzie obydwoje nadawali sie do leczenia psychiatrycznego i też sie rozwiedli, jedną parę, gdzie facet rządził kobietą, więc ta się po latach zbuntowała i odeszła. Jak wypadają moje statystyki?
Jack taki otrzaskany w statystykach, a popełnia ten błąd, że przykłady anegdotyczne ze swojego życia (czy też swoich znajomych) bierze za statystyki GUS.
Nie pierdol, bo nigdy tego nie robiłem. Jak podawałem statystyki, to podawałem statystyki. Jak pisałem o doświadczeniach włąsnych lub znajomych, to zawsze to zaznaczałem.
o 17 dzieci wychodzą na plac zabaw?
Ubawiło mnie to dobre, szczególnie w Dzień Dziecka
Ekhm, czyli zgodnie z Twoim tokiem myślenia to kobiety inicjują rozpad związku a potem marzą o samotnym rodzicielstwie, więc ograniczają ojcom kontakt z ich dziećmi?
To nie jest mój tok myślenia, ale taki obraz wyłania się ze statystyk i prowadzonych badań na ten temat w niektórych krajach. U nas takich badań się nie prowadzi, ale np w USA już tak. Ja wiem, że u nas to może wyglądać troszkę inaczej co do szczegółów, ale ze względu na fakt, że żyjemy w tej samej, szeroko rozumianej kulturze zachodu, to co do zasady pewne zjawiska są podobne.
W USA określa się to skutkami toksycznego, neofeminizmu. Zjawisko jest szczególnie rozległe w mniejszościach etnicznych z wyjątkiem Azjatów. Za kolejny powód podawało się tam bonusy jakie należą się od systemu samotnym matkom.
U nas szersza debata nie zaistniała, ale podobne wnioski zaczęto wysuwać w pierwszych latach 500+. M.in takie rzeczy napędzają ilość rozwodów:
https://kobieta.wp.pl/zmiana-oczekiwan- … 705955968a
https://portal.abczdrowie.pl/najszczesl … ce-badania
Tutaj konkretnie o zjawisku:
https://polki.pl/zwiazki-i-seks/zwiazek … tykul.html
https://krakow-rozwody.pl/co-zrobic-kie … dzieckiem/
Z powyższego szczególnie chodzi o to:
Niestety nierzadko rodzą się sytuacje, w których matka utrudnia ojcu kontakty z dzieckiem – celowo lub niezależnie od swojej woli. W pierwszym przypadku tego typu działania mogą być spowodowane między innymi:
> chęcią wymuszenia wyższych alimentów,
> niechęcią do nowej partnerki byłego męża lub do jej kontaktów z dzieckiem,
> poczuciem zagrożenia relacji matki z dzieckiem,
> wpływem osób trzecich, na przykład dziadków dziecka.
U nas jedynie ślizgają się po powierzchni z tradycyjnymi przyczynami rozwodów typu 'niezgodność charakterów'. Jest to związane z prawnymi przyczynami jakie muszą zaistnieć dla udzielenia rozwodu. Tz prawo nie przewiduje rozwodu z innych przyczyn jak wskazane przez ustawodawcę.
Przyczyny rozwodów w Polsce
Jak podaje GUS, mediana wieku rozwodzących się osób wynosi 42,6 lat. Pozwy rozwodowe częściej wnoszą kobiety – od lat 90. już dwie trzecie rozwodów wychodzi z inicjatywy żon.
No i nie zapominajmy o tym, że tak jak potrafią być fikcyjne małżeństwa, tak i potrafią być fikcyjne rozwody:
https://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/ … lobek.html
-edit- powyższe informacje z linkowanych artykułów po prostu są tożsame z tym, co obserwuję po rodzinie, kolegach i znajomych. Skoro kobiety na kobiecych portalach piszą wprost, że "oddzielanie ojca od dzieci jest zjawiskiem częstym", to dziwię się, że to dla ciebie jest wątpliwe, albo że jest to w jakikolwiek sposób mój wymysł. Ja nie jestem autorem tej tezy. Ja ją jedynie przytoczyłem.
max 15 minut
Czekałabym nie dłużej niż 15 minut. Oczekiwałabym że spóźnialski zadzwoni, przeprosi, wytłumaczy się. Dalsze oczekiwanie byłoby zależne od powodu spóźnienia, a także tego kim jest dla mnie spóźnialski.
Shinigami napisał/a:czemu to facet ma być gówniany?
Pytasz dlaczego kobiety rozwodzą się z dobrymi chopakami.
Podaje ci przykład dobrego chłopaka-twojego starego- ktorego sam nie lubisz i cie męczy mimo, że formalnie nie jest alkoholikiem i was nie bije. Więc nie ma wyraznego powodu zebys go nie lubił. Jest zwyczajnie oziębły i tyle, a ty robisz fochy.Zjawisko rozwodów z inicjatywy kobiet jest dla ciebie zagadkowe, więc tego dotyczy moja odpowiedz.
Ale jak chcesz wojenke kobiety VS faceci to masz
https://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107 … adzie.html
najlepszy cytat:
"Mój ojciec na sprawie rozwodowej powiedział, że musiał jeść ten sam obiad dwa dni pod rząd i mama zmuszała go do odkurzania mieszkania w soboty" - napisała jedna z użytkowniczek Instagrama." "Kiedyś znajoma opowiadała o swojej sprawie rozwodowej. Na rozprawie jej były mąż powiedział, że jak ona jechała na weekend na studia, to nie było obiadu, bo kotlety usmażyła, ale ziemniaczki nie były ugotowane tylko stały obrane w garnku. 'Wysoki sądzie, nie było ziemniaczków'" - dodała druga.bardzo powazny powod. Brak kotleta. Ten sam kotlet dwa dni.
Hehehe :-D
Znam trochę podobną historię. Tu, gdzie teraz mieszkam w okolicy mam różnych ciekawych „znajomych”. Jedna kobieta opowiadała mi o nieszczęściu swojego syna, który zamieszkał w mieście i ożenił się z miastową dziewczyną. No i okazało się, że ona po ślubie ani myślała zmieniać swoje życie i zachowywała się jakby wciąż była w narzeczeństwie, co oznaczało, że nie leciała po swojej pracy ugotować mężowi obiad tylko często chodziła na fitnesy ;-) albo spotykała się z koleżankami a biedny mąż wracał po pracy do domu i nie było obiadu, więc był głodny. No i po roku czy jakoś tak nastąpił rozwód.
Na mój komentarz w stronę pani mamusi, czy jej synuś nie mógł sam ugotować obiadu dla nich obojga, skoro oni oboje pracowali, spotkałam się z wielkim oburzeniem, ze jak to tak facet ma po pracy gotować :-O To było autentyczne oburzenie, jakbym prawiła niedorzeczności. Te mamusie chyba nawet nie wiedzą, jakie nie-ogary wypuszczają w świat.
PS
Jakch Sparrow, Tobie już chyba całkiem odbiło. Przeczysz sam sobie. Albo nie czytasz ze zrozumieniem, albo po prostu nie nadążasz i argumentujesz od rzeczy, byle coś naklepać. Wymiękam.
PS
Jakch Sparrow, Tobie już chyba całkiem odbiło. Przeczysz sam sobie. Albo nie czytasz ze zrozumieniem, albo po prostu nie nadążasz i argumentujesz od rzeczy, byle coś naklepać. Wymiękam.
W moim poście nie ma zaprzeczenia, choć może faktycznie zbyt niejasno go napisałem. Mój błąd, śpieszyłem się.
Bardzo ekwilibrystycznie przekręciłaś wnioski/konsekwencje pewnych zjawisk społecznych, aby postawić absurdalną (z pozoru) tezę.
W USA od kilku już lat pisze się i mówi głośno, ze to kobiety odpowiadają za 70-80% rozwodów. W takim sensie, że to one składają papiery. U nas, jak widać po danych GUSu od lat 90tych, czyli od ponad 30stu lat też istnieje taka tendencja, że to kobiety w większości inicjują rozwody. Już wtedy było to ok 2/3. Tendencja ta była wzrostowa. To nie jest mój wymysł. To był fragment artykułu powołującego się na dane GUSu.
Dlaczego tak się dzieje? Bo wałkuje się od wielu lat nieprawdziwe, feminazistowskie idee jak z linkowanych artykułów - że kobietom lepiej bez mężczyzn, że (uwaga - hiperbola) są zdrowsze, dłużej żyją, odnoszą sukcesy, są bardziej spełnione i tak dalej. Dodatkowo, samotni rodzice mogą liczyć na wiele bonusów - bezpłatne wakacje dla swoich dzieci (lub zniżki), pierwszeństwo w przyjęciach do przedszkoli i szkół, wyższe stypendia socjalne itp. Zamiast bonusów dla pełnych rodzin, są bonusy dla samotnych. To napędza lipne rozwody. Ale też zniechęca w ogóle do zakładania rodzin w tradycyjnej formule małżeńskiej.
Efekty są takie, jak widać - czyli samotne rodzicielstwo i jego konsekwencje oraz ogólna epidemia samotności.
Niestety, wiele kobiet ze Smutną na czele dalej podtrzymują obraz uciemiężonej kobiety i faceta, który ucieka do kochanki albo bojąc się ciężaru odpowiedzialności ucieka od roli ojca, bo łatwiej mu kobietę spławić alimentami. A to po prostu jest nieprawdziwa bzdura. Taka narracja bycia ofiarą pasuje do wąskiej grupy kobiet. Bo dostępne dane mówią o zjawisku zgoła odmiennym. Ja rozumiem skąd takie przeświadczenie u niektórych kobiet, zwłaszcza tych skrzywdzonych czy odrzucanych, ale realia ogółu społeczeństwa są zgoła odmienne. I nawet na portalach poświęconych kobietom masz wątek powszechności zjawiska wykorzystywania przez mamy dzieci w walce z ex-małżonkiem. Głównie chodzi o alimenty, albo żeby zrobić mu na złość, bo ułożył sobie życie z kimś innym.
To nie znaczy, że to zawsze "zła kobieta jest". To znaczy, ze najwyższa pora skończyć z tą narracją ofiary.
Shinigami napisał/a:a kuzyn to w porządku gość choć może zamkniętymi drzwiami było inaczej ale na pewno nie było żadnej przemocy.
No zobacz. Twoj stary to też niby okej gośc, ale już chcesz od niego "rozwodu"(tzn widzisz że towarzystwo jego i twojej mamy nie jest dla ciebie najlepsze). Ciągle psioczysz czego cie nie nauczył, czego nie dał i co zaniedbał. I frustracja ciągle w tobie narasta. Rozumiesz, że w kimś frustracja podobnego typu może narastać latami? Tez jak byles maly pewnie uwazales ze twoi rodzice sa najlepsi na swiecie. Ale rzeczy sie zmieniły bo troche dorosłeś i zobaczyłeś jak zyja inni ludzie, co sie dzieje w ich zyciu i widzisz, że raczej wegetujecie niż tworzycie zgraną, szczesliwą rodzine. Można brac rozwod po 20 latach bo nikt nie ma szklanej kuli i nie wie że facet jest gówniany. Twoje stosunki z rodzicami też ewoluują im jestes bardziej swiadomy swoich potrzeb i sam sie wiecej rozwijasz.
Powiem szczerze, że argument mocno chybiony.
Po pierwsze ojciec Shiniego zawsze dawał mu różne 'bojowe zadania' do wykonania w domu. Ojcowie tak wychowują. Nie ojojowują, tylko dają zadania. Poprzez takie wyzwania/zadania do samodzielnego wykonania kształtuje się charakter. To czego Shini nie umie, to nie jest winą jego ojca, tylko apodyktycznej matki, która co i rusz mu czegoś zabrania, albo robi awanturę o każde gówno, jak w przypadku jego gotowania. Większość facetów wybiera w takiej sytuacji święty spokój i zwyczajnie się poddają takim działaniom. Tak też zrobił jego ojciec i tak też robi i on.
Po drugie, możesz pisać co chcesz, ale jego rodzice są ciągle razem. Wegetują? Może. Nigdzie nie bywają? Zapewne. Ale wciąż stanowią małżeński duet.
Oceniasz małżeństwo ludzi o pokolenie od siebie starszych nie rozumiejąc ówczesnych realiów, a samej nie możesz się pochwalić byciem w długoterminowym związku o podobnej zażyłości i zaangażowaniu. Za to co i rusz wychodzą z ciebie historie typu jak to kolesie zapraszają do domku w górach twoje koleżanki. Jesteś sfrustrowana i zawistna i wyładowujesz to na facetach.
Czy rodzice Shiniego są dobrymi rodzicami? Obiektywnie niczego Shiniemu nie brakuje. Ma wikt i opierunek. Miał zapewnioną możliwość rozwoju osobistego (kursy walki, studia itp) Po prostu nie nauczyli go tego, czego sami nie potrafili - czyli wielkomiejskiego życia w społeczeństwie cyfrowym. Ciężko mieć o to pretensje do 'pary starszych, wiejskich niewykształciuchów'. Popełnili kilka ogromnych błędów i jest jak jest. I choć Shini pod wieloma względami odstaje od społeczeństwa, o tyle nie pije, nie bije, nie ćpa, nie wykorzystuje ludzi. Ekonomicznie jako tako, ale sobie radzi. Jedynie kuleją jego umiejętności społeczne. To naprawdę jest pikuś. Upierdliwy i uprzykrzający życie, ale obiektywnie - pikuś.
Na mój komentarz w stronę pani mamusi, czy jej synuś nie mógł sam ugotować obiadu dla nich obojga, skoro oni oboje pracowali, spotkałam się z wielkim oburzeniem, ze jak to tak facet ma po pracy gotować :-O To było autentyczne oburzenie, jakbym prawiła niedorzeczności. Te mamusie chyba nawet nie wiedzą, jakie nie-ogary wypuszczają w świat.
Czemu używasz tego jako przykładu 'winy faceta', skoro stroną odpowiedzialną za taki stan rzeczy jest właśnie owa matka?
Kobieta wypuściła na świat rozpieszczonego księciunia, ale winą za rozpad małżeństwa obarcza się i tak takiego faceta? Toż to bez sensu. Przecież to właśnie kobieta - matka - nawtykała mu do głowy, że rolą 'żony' jest usługiwanie mu. Ponawiam pytanie - dlaczego używasz tego jako zarzutu wobec facetów, skoro to kobieta ukształtowała taki zjebany mózg?
Powtórze Jack:
„Pytasz dlaczego kobiety rozwodzą się z dobrymi chopakami.
Podaje ci przykład dobrego chłopaka-twojego starego- ktorego sam nie lubisz i cie męczy mimo, że formalnie nie jest alkoholikiem i was nie bije. Więc nie ma wyraznego powodu zebys go nie lubił. Jest zwyczajnie oziębły i tyle, a ty robisz fochy.
Zjawisko rozwodów z inicjatywy kobiet jest dla ciebie zagadkowe, więc tego dotyczy moja odpowiedz.„
Chciałam podać prosty przykład z życia, kiedy Shini niby ma takiego dobrego chłopa obok, ale jakoś ich relacja nie wygląda dobrze. Ponieważ szjini o to pytał. Skoro on nie lubi swojego ojca, majac wikt i opierunek, to może zalapie ze kobieta tez moze mieć odobne uczucia do faceta któremu na papierze nicEfo nie brakuje.
nie interesuje mnie psychoanaliza rodziny shiniego. mowa tylko o emocjach jakie budzi w nim ojciec
Sprawa jest posta. Jeśli sie spoźnia i nie napisał/a, że sie spóźni to lekceważy tą osobę.
Nie lubie takiego zachowania i od razu tej osobie to komunikuję. Jeśli nie oddzwania i nie informuje o spóźnieniu wychodzę po 15 min. W dzisiejszych czasach czas jest cenniejszy od złota.
Raz się zdarzyło że umowiona dziewczyna miala strasznego pietra przed spotkaniem ze mną. Juz wychodzilem kiedy ja zobaczyłem. Od razu spytalem czemu sie spoźniła. Odpowiedziala ze sie bała. Od razu wyjaśniłem jej ze nie toleruje takiego zachowania. Od ramtej pory przychodzila przed czasem
Jack Sparrow
Świetnie reprezentuje to sytuacja społeczności afroamerykańskiej w USIA.
Gdzie juz chyba 80% dzieci wychowuje sie bez ojców.
Dawanie pomocy socjalnej samotnym matkom powoduje ze jest więcej samotnych matek.
Gdyby ograniczyć to do kobiet które doświadczają przemocy ( udowodnionej, nie bazującej na pomówieniach) to miała by to jeszcze jakis sens.
Efektem polityki wychowywania dzieci bez ojców jest niewyobrażalna przestępczość w tej grupie , uzależnienia, czy problemy psychiczne, socjalne, edukacyjne i kurwa każde inne.
Bo jedynymi którzy sa w stanie socjalizować chłopców sa zsocjalizowani mężczyźni.
Nie kobiety,terapeutki,psycholożki.
Tylko mężczyźni, najlepiej zhierarchizowana społeczność męska
(przypomnę że do Stanowskiego budowanie emskiej wspólnoty użyto jak zarzutu)
Przypomnę równiez że przez lata mężczyzn zorganizowanych w grupach para- militarnych, ASG, później WOT czy ogólnie przejawiających zainteresowanie militariami nazywano faszystami/szowinistami itp
Az nastała wojna na Ukrainie, no i warszawskiej kobiecej salonowej, feministycznej i kawiorowej lewicy, cos przestało to przeszkadzać.
Natomiast jak widać, nie przeszkadza to forsowaniu tego destrukcyjnego modelu również u nas.
Przekładając doświadczenia swojej banki, na ogól społeczeństwa, nie dostrzegając kompletnie przemian kulturowych jakie zachodzą, i jak widać na przykładzie tutejszych "pan" wprost ignorując niektóre dane czy fakty
bo jak mawiał klasyk, Jeśli fakty przeczą mojej teorii tym gorzej dla faktów.
No bo kobieta nie odeszła by od dobrego męża, to z nim musi byc cos nie tak.
Ona ma prawo do szczęścia, nikt jej nie bedzie ograniczał, jest silna, niezależna bla bla bla.
Natomiast w odwrotnym przypadku, to facet zawsze jest tym skurwielem który porzuca żonę i dziecko, egoista,tym któremu tylko sex w głowie.
To jest efekt wpajania egoizmu w głowy kobiet przez ostatnie 20 alt, nie asertywności, tylko skrajnego egoizmu.
One realnie postrzegają "dobro dziecka" przez pryzmat swojego dobra.
Jak cos dla niej jest dobre, to automatycznie jest tez dobre dla dziecka.
Przecież na tym jest zbudowana cała ta patologia sadów rodzinnych, bo kobieta sędzia ma przecież wpojony ten sam egoizm, tez utożsamia dobro dziecka z dobrem matki.
Wiec gdy taka zonka weźmie sobie ołóweczek i karteczkę, i policzy ile świadczeń, ulg, odpisów zgarnie jako samotna matka, doliczając do tego przecież bonus w postaci przychodów nowego partnera, to nagle okazuje sie ze ten rozwód juz nie taki straszny.
Pojecie "faceta-trampoliny" nie wzięło sie z kosmosu, wiec po co sie starać, po co naprawiać, po co walczyć z kryzysem który w wieloletnich związkach zawsze sie pojawia, skoro jest bardzo fajne i atrakcyjne wyjście.
No i okazało się, że ona po ślubie ani myślała zmieniać swoje życie i zachowywała się jakby wciąż była w narzeczeństwie, co oznaczało, że nie leciała po swojej pracy ugotować mężowi obiad tylko często chodziła na fitnesy ;-) albo spotykała się z koleżankami a biedny mąż wracał po pracy do domu i nie było obiadu, więc był głodny. No i po roku czy jakoś tak nastąpił rozwód.
Na mój komentarz w stronę pani mamusi, czy jej synuś nie mógł sam ugotować obiadu dla nich obojga, skoro oni oboje pracowali, spotkałam się z wielkim oburzeniem, ze jak to tak facet ma po pracy gotować :-O To było autentyczne oburzenie, jakbym prawiła niedorzeczności. Te mamusie chyba nawet nie wiedzą, jakie nie-ogary wypuszczają w świat.
Pierwszy głodujący mężczyzna w Polsce XD Jeszcze z ciekawości czym sie zajmowała mama?
Ja mam takie obserwacje, że z kolesiami którzy mają pewne siebie, wyksztalcone, pracujące matki nie ma takich problemów. Nie mają awersji, że "o nie baba ma coś do powiedzenia", ani też oczekiwania że laska cały dzień bedzie zabiegać o szczescie i dobrobyt takiego księcia. Ci którzy mają takie poglądy i robią fochy, że się ich nie obsługuje, to są najczęściej synowie zahukanych gospodyń domowych, zakompleksionych i stłamszonych przez męża. Co więcej będącymi beneficjentami tego stłamszenia i bez żenady traktujacy mame jak sprzątaczke.
Są takie rodziny które zatrzymały się na latach 50. Tradycyjny podział obowiązków kobieta do kuchni, facet na pole Tylk pomija się że facet już nie pracuje w polu, a w pracy biurowej, a kobieta nie prowadzi domu tylko też ma swoje obowiązki, prace i po pracy chciałaby odpoczać, a nie zaczynać 2 etat. Troche powalone, biorąc pod uwage że catering kosztuje ok 1.5k miesięcznie. To zamiast szukac zony lepiej chyba kupić sobie maczfita.
T nie tylko polski problem. Czytałam na Twiterze wpisy takiego lekarza z Francji. I mówił że przezyl szok kiedy po operacji wielu mężów pytało się "kiedy żona wróci do domu, bo nie ma kto gotować". I to było notoryczne. Żona wybudza się z narkozy, powazna operacja, zagrozenie zdrowia i życia. I co? Facet siedzi przy niej i trzyma za reke, dogląda, poprawia poduszeczke? Nieeee. Dzidziuś jest głodny, nie ma kto ugotować i się dzieckiem zając. Trzeba skonsultowac z lekarzem ten powazny przypadek oddalenia się z kuchni bez pozwolenia. Szkoda że teraz nie pamiętam jak się nazywal bo bym podlinkowała. Może znajde kiedyś.
No bo kobieta nie odeszła by od dobrego męża, to z nim musi byc cos nie tak.
Ona ma prawo do szczęścia, nikt jej nie bedzie ograniczał, jest silna, niezależna bla bla bla.
Niech zgadnę? Twoja rodzina to patusy? Mama ma depresje? Tata ją bił? Na urodziny dajesz jej mop?
Widac że dobra, ciepła, serdeczna i wspierająca kobieta nie była obecna na etapie kiedy powinna być. I wyrasta taka zimna ryba. Fuj.
A co tak naprawdę wiesz o tych sytuacjach? Ludzie zwierzają ci się? Czy raczej jesteś sobie gdzieś tam z boku i coś tam sobie myślisz, chociaż niewiele wiesz?
Wiesz ja nie znam żadnych morderców, bo w mojej bańce społecznej nie występują. Czy to znaczy że nie istnieją? Kogo dotyczą te obserwacje? To są bliscy ludzie, do których życia masz rzeczywisty dostęp czy jakieś osoby, które co najwyżej możesz sobie podglądać "zza płota"? Ile jest tych osób, o których coś tam słyszałeś? Kilkaset, kilkanaście, kilka?
Trzy z tych sytuacji znam dobrze od samych jej członków i osób z ich najbliższego otoczenia. Pozostałe z obserwacji z boku i opowieści wspólnych znajomych.
Oczywiście, że występują nawet jeśli żadnego nie spotkaliśmy na żywo. Jak pisałem, obserwacje dotyczą e większości osób z dość bliskiego otoczenia choć niezbitych dowodów nie mam. Osób będzie tak na prawdę kilka bo 10 nie przekracza.
Jak wypadają moje statystyki?
Porównaj sobie z jakimiś oficjalnymi statystykami, ja podałem jedynie wynik moich osobistych obserwacji.
Efekty są takie, jak widać - czyli samotne rodzicielstwo i jego konsekwencje oraz ogólna epidemia samotności.
Niestety, wiele kobiet ze Smutną na czele dalej podtrzymują obraz uciemiężonej kobiety i faceta, który ucieka do kochanki albo bojąc się ciężaru odpowiedzialności ucieka od roli ojca, bo łatwiej mu kobietę spławić alimentami. A to po prostu jest nieprawdziwa bzdura. Taka narracja bycia ofiarą pasuje do wąskiej grupy kobiet. Bo dostępne dane mówią o zjawisku zgoła odmiennym. Ja rozumiem skąd takie przeświadczenie u niektórych kobiet, zwłaszcza tych skrzywdzonych czy odrzucanych, ale realia ogółu społeczeństwa są zgoła odmienne. I nawet na portalach poświęconych kobietom masz wątek powszechności zjawiska wykorzystywania przez mamy dzieci w walce z ex-małżonkiem. Głównie chodzi o alimenty, albo żeby zrobić mu na złość, bo ułożył sobie życie z kimś innym.
To nie znaczy, że to zawsze "zła kobieta jest". To znaczy, ze najwyższa pora skończyć z tą narracją ofiary.
Epidemia będzie się tylko pogłębiać.
Dokładnie, ten obraz uciemiężonej kobiety nadal jest wykorzystywany, a wręcz mocno nadużywany mimo iż przestał być normą już dawno temu. W dzisiejszych czasach zjawisko przemocy wobec mężczyzn jest równie powszechne co kiedyś wobec kobiet. Tyle tylko, że mężczyźni o wiele rzadziej się do tego przyznają. Jeśli statystyki nie są wystarczającym dowodem to porozmawiajcie z jakimś policjantem jeżdżącym na interwencje albo posłuchaj wywiadów o tematyce patologii i przemocy.
Powtórze Jack:
„Pytasz dlaczego kobiety rozwodzą się z dobrymi chopakami.
Podaje ci przykład dobrego chłopaka-twojego starego- ktorego sam nie lubisz i cie męczy mimo, że formalnie nie jest alkoholikiem i was nie bije. Więc nie ma wyraznego powodu zebys go nie lubił. Jest zwyczajnie oziębły i tyle, a ty robisz fochy.Zjawisko rozwodów z inicjatywy kobiet jest dla ciebie zagadkowe, więc tego dotyczy moja odpowiedz.„
Chciałam podać prosty przykład z życia,
Nic nie wiesz o jego rodzicach poza tym, że wciąż są małżeństwem, więc kompletnie nie trafiłaś z tym 'przykładem'. \
Uczucia pomiędzy dzieckiem, a rodzicem to nie to samo co uczucia pomiędzy ludźmi tworzącymi związek (czy to małżeński czy partnerski).
No bo kobieta nie odeszła by od dobrego męża, to z nim musi byc cos nie tak.
Ona ma prawo do szczęścia, nikt jej nie bedzie ograniczał, jest silna, niezależna bla bla bla.
Natomiast w odwrotnym przypadku, to facet zawsze jest tym skurwielem który porzuca żonę i dziecko, egoista,tym któremu tylko sex w głowie.
W punkt.
Wiec gdy taka zonka weźmie sobie ołóweczek i karteczkę, i policzy ile świadczeń, ulg, odpisów zgarnie jako samotna matka, doliczając do tego przecież bonus w postaci przychodów nowego partnera, to nagle okazuje sie ze ten rozwód juz nie taki straszny.
Dodajmy do tego, że alimenty na dziecko są nieopodatkowane aż do ukończenia przez nie 25 roku życia.
Tylk pomija się że facet już nie pracuje w polu, a w pracy biurowej
Kolejne kłamstwo z twojej strony. Bez względu na kraj, spośród tych rozwiniętych, to prace spod hasła "blue collar job" są w 90% wykonywane przez facetów. Nie dlatego, że ktoś kobietom zabrania podejmować taką pracę, tylko dlatego, że nie chcą, bo jest w kurwę obciążająca dla organizmu, jak pracownicy górnictwa, budowlanki, wywóz i segregacja śmieci, sprzątanie ulic, praca na platformach wiertniczych i tak dalej i dalej.
Jeszcze z ciekawości czym sie zajmowała mama?
Bez znaczenia. To ona miała decydujący głos w wychowaniu syna i widać jak na dłoni jak dobrze jej poszło: stworzyła leniwego księciunia. Ale zamiast mieć pretensje do niej, to uwiesiłyście się na nim. Choć jednocześnie kwestie wychowania młodych kobiet podajesz jako okoliczność łagodzącą. To się kupy nie trzyma kompletnie.
I to jest najlepszy dowód na to, co przytaczałem wcześniej i co pisze Szeptuch i ja: kobiety nie potrafią wychowywać synów na zsocjalizowanych członków społeczeństwa. To może zrobić tylko inny, zsocjalizowany facet.
I to jest najlepszy dowód na to, co przytaczałem wcześniej i co pisze Szeptuch i ja: kobiety nie potrafią wychowywać synów na zsocjalizowanych członków społeczeństwa. To może zrobić tylko inny, zsocjalizowany facet.
A twoja żonka nie jest inna, należy do tych paskudnych niekumatych kobiet, więc dobrze że Bóg cię pokarał i nie dał ci dzieci, bo pewnie wtedy żonka przeliczyłaby finanse i kopnęła cię w zadek.
Jack Sparrow napisał/a:I to jest najlepszy dowód na to, co przytaczałem wcześniej i co pisze Szeptuch i ja: kobiety nie potrafią wychowywać synów na zsocjalizowanych członków społeczeństwa. To może zrobić tylko inny, zsocjalizowany facet.
A twoja żonka nie jest inna, należy do tych paskudnych niekumatych kobiet, więc dobrze że Bóg cię pokarał i nie dał ci dzieci, bo pewnie wtedy żonka przeliczyłaby finanse i kopnęła cię w zadek.
Twój intelekt faktycznie jest zabójczy.
Jack Sparrow napisał/a:I to jest najlepszy dowód na to, co przytaczałem wcześniej i co pisze Szeptuch i ja: kobiety nie potrafią wychowywać synów na zsocjalizowanych członków społeczeństwa. To może zrobić tylko inny, zsocjalizowany facet.
A twoja żonka nie jest inna, należy do tych paskudnych niekumatych kobiet, więc dobrze że Bóg cię pokarał i nie dał ci dzieci, bo pewnie wtedy żonka przeliczyłaby finanse i kopnęła cię w zadek.
Może Jack miała na myśli zresocjalizowanego? Takiego po zakładzie karnym?
Dobrze z nim ciśniesz
A tak odnośnie dzieci, to osoby z ADHD/osobowością impulsywną/cokolwiek on tam ma nie teges z głową raczej się nie nadają do ich posiadania, więc chyba mu się poszczescilo że ich nie ma.
Nic nie wiesz o jego rodzicach poza tym, że wciąż są małżeństwem, więc kompletnie nie trafiłaś z tym 'przykładem'. \
Zdaje się, że musze wyjaśnić kilka kwestii. Mój ojciec faktycznie zawsze dawał bojowe zadania, z wiekiem coraz cięższe. I większości właśnie tak wyglądała relacja z nim, nigdy nie było żadnych czułości czy jakiś miłych słówek. Mimo to prawie zawsze można było na nim polegać w kwestii pomocy w czymś i wciąż tak jest. Matka bardziej niż apodyktyczna była mocno nadopiekuńcza. Na nic mi nie pozwalała nie z powodu jakiejś kary czy dla zasady tylko ze strachu, ona zawsze niemal panicznie się bała, że coś mi się stanie. Jak chciałem gdzieś wyjść z kolegami to było "Nie idź bo to sama patola" albo "Nie ma co, jak później wrócisz itd?". Na niemal każdym kroku było zniechęcanie do wszystkiego bylebym tylko siedział w domu. Jak próbowałem rozmawiać na temat dziewczyn to zawsze było "Masz jeszcze na to czas" aż w końcu całkowicie przestaliśmy o tym rozmawiać. Tak samo było z pracą, już nie wiem ile razy słyszałem teksty typu "Jesteś młody, jeszcze zdążysz się napracować" albo "Pogadam z tym wujkiem albo z tamtą ciotką i załatwi się jakąś robotę", efekty wszyscy znamy. Jednocześnie było ciśnięcie na naukę bo "Studia to pewna praca za dobre pieniądze". Ojciec w większości przytakiwał albo w ogóle się nie wtrącał bo nie chciał wywoływać kłótni. Nauka czegokolwiek też szła mu kiepsko, jak kiedyś próbował mnie nauczyć naprawy czegoś w samochodzie na czym sam się nie znał to po pół godziny mało się nie pozabijaliśmy. Nawet teraz jeżdżenie z nimi samochodem to masakra bo ciągle są teksty typu "Hamuj wcześniej", "Zwolnij(na autostradzie do 50km/h)", "Nie podjeżdżaj tak blisko" itp. mimo iż to mój samochód. Ciężko powiedzieć jakim są małżeństwem, ale jednak są od ponad 30 lat.
Smutna, wydaje mi się czy ty masz jakiś problem z tymi obowiązkami domowymi? Triggerujesz się na samą wzmiankę o tym, że na przykład żona gotuje mężowi obiad. Ci goście, o których była tu wcześniej mowa to nawet dla mnie absurd. Koleś z sądu i tekstu o ziemniakach to brzmi wręcz nieprawdopodobnie. Czy te obowiązki domowe nie powinny być podzielone? Na przykład raz jedno gotuje raz drugie albo jedno gotuje cały czas, a drugie robi coś innego cały czas. Gdybym miał dziewczynę, która jest dobra w gotowaniu to powiedziałbym jej żeby mnie tego nauczyła. I tak samo ja chętnie nauczyłbym ją czegokolwiek by tylko chciała. Gdyby zdażyła się sytuacja, że żadne z nas nie miałoby czasu albo możliwości by coś ugotować to by się zamówiło albo poszło do restauracji. Nie rozumiem jak ktoś może mieć problem z czegoś tak błahego i to urastający do rozmiarów niszczących związek.
Shini zauważ zabawna rzecz, że te " panie" obwiniają/ wyśmiewają/ krytykują tych mężczyzn, a nie kobiet które ich przecież wybrały i które z nimi są.
Nie wierzę że przed tym ślubem Ci faceci byli jacyś inni, facet nie udają w takiej skali jak kobieta.
A pomimo tego wybrały sobie na mężów pasożytów i nierobów do tego chamów i debili którzy oczekują że kobieta po operacji wróci do domu na następny dzień i będzie mu usługiwać.
Ale jak to kobieta w dzisiejszych czasach miała by ponosić odpowiedzialności za swoje wybory...
To wina mężczyzn.
Shini zauważ zabawna rzecz, że te " panie" obwiniają/ wyśmiewają/ krytykują tych mężczyzn, a nie kobiet które ich przecież wybrały i które z nimi są.
Nie wierzę że przed tym ślubem Ci faceci byli jacyś inni, facet nie udają w takiej skali jak kobieta.
A pomimo tego wybrały sobie na mężów pasożytów i nierobów do tego chamów i debili którzy oczekują że kobieta po operacji wróci do domu na następny dzień i będzie mu usługiwać.Ale jak to kobieta w dzisiejszych czasach miała by ponosić odpowiedzialności za swoje wybory...
To wina mężczyzn.
W dzisiejszych czasach to ogólnie w ludziach coraz mniej odpowiedzialności cywilnej by ponosić konsekwencje swoich wyborów, o czym świadczy choćby rosnąca liczba rozwodów (zwłaszcza w wykonaniu osób z dewizą "nic na siłę", która to już sama dewiza wiele mówi o ich odpowiedzialności za wspomniane wybory). Choć udział procentowy kobiet (70% czy już się zwiększyło?) też wiele mówi.
Pierwszy głodujący mężczyzna w Polsce XD Jeszcze z ciekawości czym sie zajmowała mama?
Ja mam takie obserwacje, że z kolesiami którzy mają pewne siebie, wyksztalcone, pracujące matki nie ma takich problemów. Nie mają awersji, że "o nie baba ma coś do powiedzenia", ani też oczekiwania że laska cały dzień bedzie zabiegać o szczescie i dobrobyt takiego księcia. Ci którzy mają takie poglądy i robią fochy, że się ich nie obsługuje, to są najczęściej synowie zahukanych gospodyń domowych, zakompleksionych i stłamszonych przez męża. Co więcej będącymi beneficjentami tego stłamszenia i bez żenady traktujacy mame jak sprzątaczke.Są takie rodziny które zatrzymały się na latach 50. Tradycyjny podział obowiązków kobieta do kuchni, facet na pole
Tylk pomija się że facet już nie pracuje w polu, a w pracy biurowej, a kobieta nie prowadzi domu tylko też ma swoje obowiązki, prace i po pracy chciałaby odpoczać, a nie zaczynać 2 etat. Troche powalone, biorąc pod uwage że catering kosztuje ok 1.5k miesięcznie. To zamiast szukac zony lepiej chyba kupić sobie maczfita.
T nie tylko polski problem. Czytałam na Twiterze wpisy takiego lekarza z Francji. I mówił że przezyl szok kiedy po operacji wielu mężów pytało się "kiedy żona wróci do domu, bo nie ma kto gotować". I to było notoryczne. Żona wybudza się z narkozy, powazna operacja, zagrozenie zdrowia i życia. I co? Facet siedzi przy niej i trzyma za reke, dogląda, poprawia poduszeczke? Nieeee. Dzidziuś jest głodny, nie ma kto ugotować i się dzieckiem zając. Trzeba skonsultowac z lekarzem ten powazny przypadek oddalenia się z kuchni bez pozwolenia. Szkoda że teraz nie pamiętam jak się nazywal bo bym podlinkowała. Może znajde kiedyś.
Niestety nwm, czym się zajmuje pani mama, bo aż tak dobrze jej nie znam. To znajomość z festynu. Ostatnio razem z mężem trochę integrujemy się z miejscowymi, ale nie aż tak ;-)
Kiedyś się zastanawiałam nad swoim ojcem, bo on pochodzi z takiej rodziny, gdzie moja babcia ogarniała dosłownie wszystko. Nawet już na emeryturze jak wyjeżdżała np. do nas bez dziadka, to mu gotowała na te kilka dni czy tydzień i zostawiała pisaną instrukcję co i jak. On bez niej to chyba by zginął. Sama babcia pracowała zawodowo (przedszkolanka) i miała na głowie cały dom, kilkoro dzieci, działkę owocowo-warzywną, na którą czasami zaganiała dzieci do roboty co prawda, ale generalnie sama wszystko ogarniała, a dziadek jak miał wolne od pracy, to jechał na ryby :-D Mój tata wyszedł z takiego domu, ale stworzył z mamą układ bardzo partnerski. Sama zastanawiałam się jak to możliwe, no i wyszło mi, że to wpływ mamy najprawdopodobniej, bo mama pochodzi z domu, gdzie babcia i dziadek z uwagi na swoją pracę wymieniali się w opiece nad dziećmi, na zmianę gotowali i ogarniali sprawy.
PS. Słuchałam niedawno podcastu o antyfeminizmie w Korei i zasłyszane stamtąd mam, że całkiem niedawno w tamtym kraju zmieniono wytyczne dla kobiet, które udawały się na poród. W pkt 1 bodajże było, żeby przygotowała przed porodem obiady na tydzień dla swojego męża i in ewentualnych dzieci, więc to jest szeroko stosowana praktyka.
Znalazłam ten podcast, warto posłuchać: https://open.spotify.com/episode/6rYCSBd9zsDPsizreL8sft
Czemu używasz tego jako przykładu 'winy faceta', skoro stroną odpowiedzialną za taki stan rzeczy jest właśnie owa matka?
Kobieta wypuściła na świat rozpieszczonego księciunia, ale winą za rozpad małżeństwa obarcza się i tak takiego faceta? Toż to bez sensu. Przecież to właśnie kobieta - matka - nawtykała mu do głowy, że rolą 'żony' jest usługiwanie mu. Ponawiam pytanie - dlaczego używasz tego jako zarzutu wobec facetów, skoro to kobieta ukształtowała taki zjebany mózg?
Podpięłam się pod temat poboczny o kulinarnych przyczynach rozwodów :-P
Ciekawe jest, że nie wspomniałeś nic o ojcu w wychowywaniu syna, tylko skupiłeś się na matce, a zapewniam Cię, że jest tatuś w tamtej rodzinie, bo poznałam.
Większość facetów jest po prostu bierna i wygodna, a jak kobiety przestały jak idiotki usługiwać wygodnym księciuniom, to,po prostu okazuje się, że oni nie potrafią się zazwyczaj w tej sytuacji odnaleźć. Tylko Ci bardziej kumaci i mniej leniwi mają szansę na związek z fajną kobietą. Reszta musi liczyć na głupią służącą z niską samooceną, która uważa, że nie zasługuje na nikogo lepszego, ale takich już coraz mniej, więc przybywa sfrustrowanych mizoginów Tobie podobnych :-P
PS. Słuchałam niedawno podcastu o antyfeminizmie w Korei i zasłyszane stamtąd mam, że całkiem niedawno w tamtym kraju zmieniono wytyczne dla kobiet, które udawały się na poród. W pkt 1 bodajże było, żeby przygotowała przed porodem obiady na tydzień dla swojego męża i in ewentualnych dzieci, więc to jest szeroko stosowana praktyka.
Znalazłam ten podcast, warto posłuchać: https://open.spotify.com/episode/6rYCSBd9zsDPsizreL8sft
W Korei dzietność jest chyba najnizsza na swiecie, więc troche dziwne że jest tam taki agresywny patriarchat.
Brzmi ciekawe posłucham sobie w aucie!
Ciekawa to co opisujesz. Niektórzy potrafią wejść w nową role i nie powielać wzorców wyniesionych z domu, inni nie. Myślę że to też pokazuje na ile ważne jest żeby dziewczynki nie uczyć uległości, pasywności, żeby stawiać nacisk na asertywność i dbanie o własne interesy. Trochę wydaje mi się, że początek małżeństwa to takie przeciąganie liny, każdy chce się jak najwygodniej urządzić. Widze że w mojej rodzinie kilka żon nie miało takiego impetu i pomysłu na rozwiązanie jakiś rzeczy na początku i tak z nawyku zaczely robić to co ich mamy, a potem już tak zostaje. Niby troche narzekają, niby nie są zadowoone, ale jak są dzieci na świecie już za pozno zeby robić rewolucje i zmienić coś.
Ostatnio spotkałam taka babke sporo po 40, która poszła na studia podyplomowe. I mówi mi, że się cieszy że w końcu może sie rozwijać, ze dzieci już w liceum to może zrobić coś dla siebie. I troche mi się smutno zrobiło, że tyyyyle z tym czekała. A wcale nie chciała jakiś szalonych rzeczy robić, żaden tatuaż i wycieczka motorem dookoła świata. Zwykłe studia, żeby sobie rozszerzyć uprawnienia w pracy i mieć większą pensje. Ale chyba to pokolenie mam czekających aż ich życie się zacznie już mija i całe szczescie.
Ciekawe jest, że nie wspomniałeś nic o ojcu w wychowywaniu syna, tylko skupiłeś się na matce....
To część patriarchalnej kultury: zwaić odpowiedzialność za dzieci w 100% na kobiete. Coś poszło nie tak? Wina złej matki! Każdy przecież musiał mieć jakąś matkę, więc z automatu wszystko co złe to wina kobiet.
winą za rozpad małżeństwa obarcza się i tak takiego faceta?
Hahaha. W Polskim prawie nie ma rozpadu małżeństwa z orzeczeniem o winie mamy. Stroną małżeństwa jest mąż i żona.
W Korei dzietność jest chyba najnizsza na swiecie, więc troche dziwne że jest tam taki agresywny patriarchat.
Brzmi ciekawe posłucham sobie w aucie!
Dokładnie! Korea ma najniższy na świecie wskaźnik urodzeń. W podcaście nie znajdziesz odp, to bardziej opis zjawiska kogoś, kto to obserwuje od wewnątrz.
Mnie nie dziwi ten niski wskaźnik urodzeń. W materiale jest m.in. info, że bodajże ok.40% 20-latków nie uprawiało seksu w ostatnim roku, czyli w okresie największej aktywności seksualnej. Myślę, że kobiety po prostu nie chcą facetów, którzy widzą w nich tylko obiekty seksualne i służące, a wbrew temu co się tutejszym mizoginom wydaje kobietom nie zbiera się nic, co muszą spuścić z krzyża i potrzebują jeszcze >powodu< do seksu, więc do niego nie dążą. A faceci są sfrustrowani tym faktem i oczywiście znaleźli się na scenie politycznej tacy, którzy zagospodarowali te nastroje i podbijają je dla swojej korzyści.
Ale niski wskaźnik urodzeń to też wynik presji, jak ma wyglądać macierzyństwo, czyli wkładanie kobiety w role, których one nie chcą, a tam jest jak w całym zachodnim świecie problemem nie jest, że kobiety rodzą mniej dzieci, ale że wiele kobiet nie chce i nie rodzi dzieci w ogóle. Temat rzeka, lepiej tu zbudować tamę ;-)
MagdaLena1111 napisał/a:Ciekawe jest, że nie wspomniałeś nic o ojcu w wychowywaniu syna, tylko skupiłeś się na matce....
To część patriarchalnej kultury: zwaić odpowiedzialność za dzieci w 100% na kobiete. Coś poszło nie tak? Wina złej matki! Każdy przecież musiał mieć jakąś matkę, więc z automatu wszystko co złe to wina kobiet.
Albo to wynik wygody i lenistwa facetów, o której pisałam powyżej. Niezbyt się zajmują wychowaniem, są niezaangażowani (lepiej pojechać na ryby :-D), bo dzieciak sam się przecież chowa, a karmi i ubiera go matka, więc potem wszystkie pretensje za całe zło, to do niej.
Albo to wynik wygody i lenistwa facetów, o której pisałam powyżej. Niezbyt się zajmują wychowaniem, są niezaangażowani (lepiej pojechać na ryby :-D), bo dzieciak sam się przecież chowa, a karmi i ubiera go matka, więc potem wszystkie pretensje za całe zło, to do niej.
Przypominam, że w Korei jak i w Japonii faceci w zdecydowanej większości przypadków nie mają czasu na nic poza pracą. Jak mieliby się zajmować dziećmi skoro siedzą w pracy po 16h. Całe społeczeństwa tych krajów są tak pochłonięte pracą, że po prostu nie mają czasu na cokolwiek innego łącznie z tworzeniem swoich rodzin. A i jeszcze mieszkają w "mieszkaniach" mających po 8m kwadratowych i trochę ciężko byłoby tam zmieścić więcej niż jedną osobę. Kobiety tyczy się to samo. To pewnie dla was szok ale na prawdę nie wszystko jest winą mężczyzn.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Ciekawe jest, że nie wspomniałeś nic o ojcu w wychowywaniu syna, tylko skupiłeś się na matce....
To część patriarchalnej kultury: zwaić odpowiedzialność za dzieci w 100% na kobiete. Coś poszło nie tak? Wina złej matki! Każdy przecież musiał mieć jakąś matkę, więc z automatu wszystko co złe to wina kobiet.
Albo to wynik wygody i lenistwa facetów, o której pisałam powyżej. Niezbyt się zajmują wychowaniem, są niezaangażowani (lepiej pojechać na ryby :-D), bo dzieciak sam się przecież chowa, a karmi i ubiera go matka, więc potem wszystkie pretensje za całe zło, to do niej.
W tym kontekście chodziło mi o patriarchalną kulture, czyli przyzwolenie na pewne zachowania u mężczyzn i wymuszenie pewnych zachowań u kobiet. Na faceta który mówi nie chce mi się zajmować dziećmi, wole na ryby nie spływa społeczna krytyka, ostracyzm że jest kiepskim ojcem i że to wstyd się tak zachować. Na kobietę z kolei płynie wzorzec kulturowy nikt tak nie kocha jak matka, nikt się tak nie poświęca, matka zawsze wybacza, miłość matczyna to i tamto.
Wygoda i lenistwo to część kultury w której się to akceptuje. Ojcec na rybach, ojciec przed TV, ojciec cały dzien w garażu no bo faeci tacy już są. A kobieta raz pojdzie na fitnessy i już gromy na głowe zbiera od teściowej. To nie dynamika jednostkowej rodziny, ale cały model
MagdaLena1111 napisał/a:SmutnaDziewczyna007 napisał/a:To część patriarchalnej kultury: zwaić odpowiedzialność za dzieci w 100% na kobiete. Coś poszło nie tak? Wina złej matki! Każdy przecież musiał mieć jakąś matkę, więc z automatu wszystko co złe to wina kobiet.
Albo to wynik wygody i lenistwa facetów, o której pisałam powyżej. Niezbyt się zajmują wychowaniem, są niezaangażowani (lepiej pojechać na ryby :-D), bo dzieciak sam się przecież chowa, a karmi i ubiera go matka, więc potem wszystkie pretensje za całe zło, to do niej.
W tym kontekście chodziło mi o patriarchalną kulture, czyli przyzwolenie na pewne zachowania u mężczyzn i wymuszenie pewnych zachowań u kobiet. Na faceta który mówi nie chce mi się zajmować dziećmi, wole na ryby nie spływa społeczna krytyka, ostracyzm że jest kiepskim ojcem i że to wstyd się tak zachować. Na kobietę z kolei płynie wzorzec kulturowy nikt tak nie kocha jak matka, nikt się tak nie poświęca, matka zawsze wybacza, miłość matczyna to i tamto.
OK, rozumiem. Kultura wyolbrzymia i utrwala różnice między płciami. Niektóre stereotypy udało się już zdemaskować i odrzucić lecz w powszechnym użyciu funkcjonuje wiele przekonań i oczekiwań opartych na "patriarchalnych” poglądach i w praktyce okazuje się, jak tutaj, że normy, oczekiwania i wartości społeczne dotyczące kobiet i mężczyzn są na maxa rozbieżne
MagdaLena1111 napisał/a:Albo to wynik wygody i lenistwa facetów, o której pisałam powyżej. Niezbyt się zajmują wychowaniem, są niezaangażowani (lepiej pojechać na ryby :-D), bo dzieciak sam się przecież chowa, a karmi i ubiera go matka, więc potem wszystkie pretensje za całe zło, to do niej.
Przypominam, że w Korei jak i w Japonii faceci w zdecydowanej większości przypadków nie mają czasu na nic poza pracą. Jak mieliby się zajmować dziećmi skoro siedzą w pracy po 16h. Całe społeczeństwa tych krajów są tak pochłonięte pracą, że po prostu nie mają czasu na cokolwiek innego łącznie z tworzeniem swoich rodzin. A i jeszcze mieszkają w "mieszkaniach" mających po 8m kwadratowych i trochę ciężko byłoby tam zmieścić więcej niż jedną osobę. Kobiety tyczy się to samo. To pewnie dla was szok ale na prawdę nie wszystko jest winą mężczyzn.
Dziękuję Ci za ten dodatek, że kobiet tyczy się to samo. Ufff…
Przypominam, że w Korei jak i w Japonii faceci w zdecydowanej większości przypadków nie mają czasu na nic poza pracą. Jak mieliby się zajmować dziećmi skoro siedzą w pracy po 16h.
To są dane Instytutu Danych z Dupy? Ja znalazłam coś takiego:
"According to the OECD, South Koreans worked an average 1,915 hours in 2021, far above the OECD average of 1,716 and the American average of 1,767."
1915 godzin rocznie podzielić przez ok. 250 dni roboczych w roku daje 7 godzin i 40 minut pracy / dzień roboczy
To są dane Instytutu Danych z Dupy? Ja znalazłam coś takiego:
"According to the OECD, South Koreans worked an average 1,915 hours in 2021, far above the OECD average of 1,716 and the American average of 1,767."1915 godzin rocznie podzielić przez ok. 250 dni roboczych w roku daje 7 godzin i 40 minut pracy / dzień roboczy
Wybacz nie mam teraz możliwości poszukania statystyk więc póki co piszę tylko z tego pamiętam jak badałem ten temat na studiach tyle, że to dotyczyło akurat Japonii. Weź też poprawkę na to, że w statystykach są tylko oficjalne dane bez uwzględnienia ogromnych ilości nadgodzin. Istnieje nawet takie pojęcie jak samobójstwo z przepracowania.
Przypominam, że w Korei jak i w Japonii faceci w zdecydowanej większości przypadków nie mają czasu na nic poza pracą.
Kultura patriarchalna to też kultura zapierdolu w pracy. Promowanie modelu pracy który jest do utrzymania tylko przy założeniu, że masz pod ręką żone, która zajmuje się wszystkimi innymi obowiązkami za ciebie. Ale też wymuszanie na kobietach, że muszą te role spełnić. Wracasz po 16 h do czystego, posprzątanego domu, dzieci ululane, obiad na stole.
Problem polega na tym, że kobiety zorientowały się ze to nie jest takie fajne dla nich, bo nie mają żadnej wolności finansowej i mąż jest de facto ich pracodawcą. Więc stwierdziły że zamiast pracowac dla męża lepiej pracować dla pracodawcy. I faceci zostali na lodzie. Bo nadal zapierdzielaja, ale na koniec nie ma trade wife z obiadem, tylko pusty dom. Promocja modelu pracy i kariery z naciskiem na work-life balance (pracodawca nie ma prawa kontaktować się z tobą w dni wolne od pracy, więcej urlopu, jak wymuszasz nadgodziny to jesteś Januszem biznesu) to bardziej feministyczna wizja. Zarówno męzczyna i kobieta muszą zazadzac pracą i karierą tak żeby znaleźć czas na zaangazowanie się w życie domowe. Jeśli oboje pracują to facet nie musi też zapierdzielać 16h bo mają dwie pensje.
Ciekawe jest, że nie wspomniałeś nic o ojcu w wychowywaniu syna, tylko skupiłeś się na matce, a zapewniam Cię, że jest tatuś w tamtej rodzinie, bo poznałam.
Bo ojcowie w praktyce mają niewiele do powiedzenia przy dzieciach przy tak apodyktycznych matkach. Kult matki jest wiecznie żywy nie tylko w Polsce.
Większość facetów jest po prostu bierna i wygodna, a jak kobiety przestały jak idiotki usługiwać wygodnym księciuniom, to,po prostu okazuje się, że oni nie potrafią się zazwyczaj w tej sytuacji odnaleźć.
Faceci z pełnych domów odnajdują się bardzo dobrze. Problem mają tylko ci, którzy są produktem samotnego macierzyństwa. Już tu przecież wklejałem stosowne dane. Z nimi chcesz się kłócić?
. Tylko Ci bardziej kumaci i mniej leniwi mają szansę na związek z fajną kobietą. Reszta musi liczyć na głupią służącą z niską samooceną, która uważa, że nie zasługuje na nikogo lepszego, ale takich już coraz mniej, więc przybywa sfrustrowanych mizoginów Tobie podobnych :-P
Mizoginów? Czy ty wiesz w ogóle co to słowo oznacza? Bo pasuje do mojej sytuacji jak świni siodło. Dla przypomnienia, bo chyba osoby ci się pomieszały: w mojej rodzinie wszyscy pracowali bez względu na płeć. U mojej żony tak samo. W efekcie każde z nas jest na własnej działalności, a obowiązkami domowymi dzielimy się jak nam w danym momencie pasuje. Tak samo nie mam problemu z modelami tradycyjnymi rodziny, z jedną osobą pracującą, a drugą zajmującą się domem. Twoja pogarda dla takich modeli jest bardzo słaba. Bo ani facet nie musi być leniwy, ani babka zdesperowana i niepewna, aby wybierać taki układ.
W Korei dzietność jest chyba najnizsza na swiecie, więc troche dziwne że jest tam taki agresywny patriarchat.
To nie ma nic wspólnego z patriarchatem, tylko z niewolnictwem. Korea jest najdłuższą historię niewolnictwa ze wszystkich krajów rozwiniętych.
Rozmowa o azjatyckim, super specyficznym kraju, przez pryzmat zachodnich standardów to czysty absurd. Zwłaszcza, że statystyczny facet pracuje tam ponad 160h w miesiącu. Kobiety pracują tam ok 15-20% czasu krócej. BA, wyzysk mężczyzn i śmierć w pracy były tam swego czasu tak absurdalne wśród facetów, ze uchwalono prawo, ze nie można pracować dłużej jak 52h tygodniowo.
Ale pewnie, pierdolcie o patriarchacie więcej, ze względu na jakieś zalecenia z dupy, których można przestrzegać, albo i nie, bo nie ma za to żadnych konsekwencji.
Shinigami
Dlatego jeżeli do 50 urodzin nie znajdziesz sobie zony, to załapiesz sie na ogólno-zachodni program organizowanych przez państwo małżeństw.
W skrócie, będzie przydział zon.
Bo jeżeli kobietom wydaje sie, że państwa zachodu nic nie zrobią z tym faktem ze nie chcą rodzic dzieci to powiedzieć ze sa naiwne, to nic nie powiedzieć.
I nie jedno, ale 4/5
Lekarze i inżynierowie przybywający na pontonach, no jakoś nie chcą pracować, kto by sie spodziewał.
Mało tego, domagają sie dostępu do szerokiego wachlarza usług, przecież o tym mówią prawa człowieka.
A ktoś te usługi musi świadczyć.
Kiedy starców będzie tak dużo, ze nie Bedzie juz można zaspokoić podstawowych potrzeb społeczeństwa (utrzymania sieci elektrycznej/wodnej/kanalizacyjnej, opieki medycznej, bezpieczeństwa publicznego)
No to sie kobiety zdziwią jaki los ich czeka.
Na razie jest prośbą: odpisy podatkowe, karty dużej rodziny, zniżki, świadczenia socjalne, ale w krótkim terminie prośba zmieni sie w groźbę : bezdzietni będę płacić ogromne podatki, będę ostatni w kolejkach do lekarzy czy urzędów, ostatni w usuwaniu usterek itp.
Az w końcu groźba zmieni sie w przymus.
I kobiety z utęsknieniem bede wspominać czasy patriarchatu.
Zabawne jest to również, jak kobiety sa wielce zdziwione ze polscy młodzi mężczyźni w sporej ilości nie zamierzają bronic ich czy tego kraju w przypadku ataku russkich.
Ja zdziwiony nie jestem, dlaczego maja walczyć o polki ktore nie sa nimi zainteresowane, czy o państwa w krym ich czeka w super premium opcji spłata kredytu przez 40 lat na 25m kawalerke i zapierdol w korpo.
A w opcji standard mieszkanie u rodziców i bycie pogardzanym przez kobiety i zapierdol w januszexie za niewiele więcej niz minimalna.
Shinigami napisał/a:Przypominam, że w Korei jak i w Japonii faceci w zdecydowanej większości przypadków nie mają czasu na nic poza pracą. Jak mieliby się zajmować dziećmi skoro siedzą w pracy po 16h.
To są dane Instytutu Danych z Dupy? Ja znalazłam coś takiego:
"According to the OECD, South Koreans worked an average 1,915 hours in 2021, far above the OECD average of 1,716 and the American average of 1,767."1915 godzin rocznie podzielić przez ok. 250 dni roboczych w roku daje 7 godzin i 40 minut pracy / dzień roboczy
Podałaś dane bez rozróżnienia na płeć. Średnia wynika po prostu z tego, ze kobiety tam pracują dużo mniej od facetów.
Tym czasem:
Monthly working hours of employees South Korea 2010-2022, by gender. In 2022, the average monthly working hours for male employees were 160.8 hours and 146.7 hours for female employees.
-edit- koreanczycy podobnie jak japończycy mają swoje własne słowo na śmierć z przepracowania. Ten problem nie dotyka kobiet. Ani w jednym, ani w drugim kraju.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak dlugo czekalibyscie na spotkaniu/randce gdyby osoba spozniala sie
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024