Jack Sparrow napisał/a:Halina3.1 napisał/a:Dobre studia to nigdy nie jest strata czasu, bo nigdy nie wiadomo kiedy sie dyplom przyda.
Nikt w PL nie patrzy na studia. Serio. Jak masz dyplom, to nikt nie wnika skąd. To samo z uprawnieniami - jak są ważne, to nikogo nie obchodzi skąd. Reszta to rodzina i koneksje.
Dziwne, ze nikt nie patrzy, bo z tego co mi sie wydaje, to wiekszosc ludzi w polsce idzie na studia. Np w niemczech wiekszosc z mojej klasy w czyms co jest chyba odpowiednikiem szkoly sredniej w polsce nie poszlo na studia. Pomimo, ze moja szkola miala wlasnie na celu przygotowanie do studiowania i egzaminy, chyba odpowiednik polskiej matury. Czesc poszla na studia ale wiekszosc poszla robic zawod, czyli abitur. A w Pl z tego co sie orientuje, to praktycznie wszyscy moi rowiesnicy poszli na uniwersytety. Ale tez czesc z nich poszla po papier albo zeby starzy dali spokoj a nie z pasji czy tam po to zeby zdobyc dobry zawod. Tez niektore kierunki studiow w polsce to jest jakas abstrakcja xd Zrobione chyba tylko po to zeby ludzie mogli powiedziec, ze studiowali, bo zadnego pozytku ani pracy z nich nie ma.
Wszedzie rodzina i koneksje sie licza ale studia tez lepiej miec. Tutaj bogacze maja z automatu praktycznie zapewnione miejsce na najlepszych uczelniach i to jest jakby oczekiwane, ze pojda na studia. Tez dlatego, ze sa one drogie i swiadcza o jakims prestizu jesli sa z drogiej uczelni. Tych ludzi stac oraz maja pierwszenstwo jesli ktos z ich rodziny juz wczeniej studiowal na danej uczelni. Ja jak skladalam papiery na uczelnie, to byl mi potrzebny stos referencji, resume pelne osiagniec i oczywiscie nieskazitelnych ocen, musialam pisac eseye i isc na interviews. Trudno sie bylo dostac i wiele osob odpadlo. A tacy z koneksjami mieli to w pizdzie, bo i tak startowali na miejsca juz dla nich zapewnione. Plus ich rodziny sponsorowaly datki dla uczelni. Koneksje to jest wszystko. Na dobra uczelnie idzie sie po zawod, pewnie. Ale rownie wazne jet zdobywanie znajomosci i wlansie koneksji na przyszlosc. Jesli nie pochodzisz z masakrycznie bogatej rodziny a dostaniesz sie na taka uczelnie, to jest w stanach zyciowa szansa na polepszenie swojej sytuacji i osiagniecie duzo lepszych wynikow w karierze. Ja tak zrobilam, ze wykorzystalam ten czas i nawiazane znajomosci na maxa i przyznaje, ze bez tego zapewne moja kariera bylaby w duzo gorszym miejscu niz jest obecnie. Owszem, dobre studia kosztowaly mnie mala fortune ale bylo warto na 100%.
Jack Sparrow napisał/a:Polskie dyplomy na arenie międzynarodowej są co do zasady chuja warte. Nasze najlepsze uczelnie to dopiero 400-500 miejsca w światowych rankingach. Sprawdzałem, bo sam chcę wyemigrować w ciągu kilku lat max.
No wiem wlasnie, kiedys milion lat temu jak szlam na pierwsze studia, to mnie namawiali, zeby studiowac w polsce, bo jest duzo taniej i zylabym jak paczek w masle. Ale pojechalam ogarnac jak tam jest i wrocilam troche w szoku. Nie dosc, ze kobiet praktycznie nie bylo na kierunkach ktore mnie interesowaly, to jeszcze styl nauczania i sylabus to jakas masakra. Pozniej sobie sprawdzilam i sie okazalo dlaczego jest tanio, bo poziom uczelni zajebiscie niski. Gorzej niz w niemczech, ktore tez mialy niski poziom. Zdecydowalam sie wtedy wyjechac i jednak zaplacic ale miec lepszy poziom na tych studiach, bo inaczej to faktycznie marnowanie czasu.
Jack Sparrow napisał/a:Kwalifikuję się na express entry do Kanady czy Australii, ale to bardziej za sprawą kursów i szkoleń dających międzynarodowe kwalifikacje. Bez tego musiałbym przechodzić normalną nostryfikację + szkolenia wyrównawcze. W USA to zależy od stanu. W niektórych mój zawód jest regulowany, a w innych nie. Ale tu tak czy siak podparciem są wspomniane szkolenia.
A to kursy i szkolenia swoja droga. Tutaj jest w niektorych zawodach podobnie. W moim pierwszym wyuczonym zawodzie to jest z gory okreslone, ze praktycznie cale zycie zawodowe bedziesz sie uczyc. Po studiach trzeba bylo zdac egzamin zawodowy zeby dostac licencje a pozniej trzeba bylo wyrobic okreslana liczbe wykladow zeby licencja byla aktywna, poniewaz standardy sie zmieniaja i szybko wchodza nowe technologie. W moim drugim zawodzie szkolenia sa na podobnym poziomie co studia i dzialaja na zasadzie charteru, czyli placisz za kurs, za egzamin, zdajesz egzamin i jesli go zdasz, to musisz placic oplate za charter licenji co rok. Jak nie zaplacisz to ci wszystko wygasa i nara. Imo zlodziejstwo ale co zrobic. Jesli chodzi o szkolenia z mojego trzeciego zawodu, zwiazanego z IT, to placi sie za nie raz i wiekszosc albo zostaje albo sie je odnawia co kilka lat, wiec nie ma tragedii. W moim doswiadczeniu szkolenia typu aws czy oracle sa srednio warte ale szkolenia ktore robilam z cyber security mi sie przydaly.
Jack Sparrow napisał/a:Kwalifikacje i uprawnienia (zwłaszcza międzynarodowe) są super ważne. Ale samym dyplomem z uczelni to się można najwyżej podetrzeć. Bo zanim taki np lekarz w PL zacznie zarabiać, to taki spawacz zaraz po technikum zdąży go zarobkami przez tych kilka lat wyprzedzić na tyle, że lekarz będzie musiał tą różnicę nadrabiać przez ~30 lat. O ile w ogóle nadrobi.
To samo ze zwykłym masażystą, fryzjerem czy tatużystą.
Polski rynek jest....specyficzny.
Faktycznie dziwny rynek, u nas lekarz to jest jeden z najleiej zarabiajacych zawodow. Ja obecnie pracuje w branzy fin-tech, czyli branza dobrze platna, nie narzekam na zarobki ale w porownaniu do zwyklego lekarza, to jestem biedna. Gdybym zostala lekarzem z dobra specjalizacja, to bylabym pewnie milionerka. Ae to jest dlatego, ze u nas jest sprywatyzowany system opiei zdrowotnej i ceny za ta opieka sa masakrycznie wywindowane. Wiec za zwykla wizyte kasuja po kilkaset $, a z lekarzem rozmawiasz moze ze 3 minuty.