Tak se tłumacz.
Niczego nie dopisałem. Twoje całe postrzeganie świata jest ograniczone właśnie do tego: tych twoich 2 czy tam 3 znajomych i klientów, na rozmowy z którymi się powołujesz bardzo często.
Obsługiwałem tysiące ludzi i byłem sam obsługiwany przez podobną liczbę sprzedawców. Z żadnym nie rozmawiałem o takich pierdach, bo rozmowa była sterowana na poznanie potrzeb i dostosowanie produktu/usługi do tychże.
PS. Halina mieszka w USA. To co dla ciebie jest odległością nie do przebycia, to w tamtych warunkach jest normalną odległością. W przeliczeniu, w USA nikt nie miałby problemu, żeby z twojej dziury zabitej dechami jeździć na piwo do Łodzi.
Nie muszę niczego tłumaczyć.
Na ile jeszcze sposobów mam to napisać żebyś zrozumiał? TERAZ mam 2 kolegów i 1 koleżankę ale przez całe życie było ich znacznie więcej. Przez wszystkie lata szkoły było sporo znajomych i kolegów/koleżanek, widziałem mnóstwo różnych sytuacji z ich udziałem.
Ja też rozmawiam w zdecydowanej większości o samej pracy jedynie kiedy klient pierwszy rzuci jakimś luźnym tematem to o nim rozmawiamy. Niby jak to się ma do umiejętności społecznych czy budowania relacji? O pracy potrafi rozmawiać każdy kto gdzieś pracuje.
O ile rozumiem, że w USA odległości między punktem A i punktem B wyglądają inaczej niż w Polsce to jechać taki kawał drogi jak do Łodzi tylko na piwo jest bezsensowne. Sam dojazd zająłby znacznie dłużej niż wypicie tego piwa więc czy to nie jest marnowanie czasu i paliwa?