Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 74 z 74 ]

66 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-02-27 08:57:19)

Odp: Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?

No to skoro wiesz ze nie działa wchodzenie  a męską energię to dlaczego to robisz?
Po co wychodzić z inicjatywą?
Uśmiechnij się czy zagadaj do faceta który Ci się naprawdę spodobał. 
Jeśli on nie zareaguje  to daj sobie spokój.
Ja jestem ekstraqertyczna bardzo otwarta, ale jak jakiś mężczyzna mi się spodobał  to nigdy mu się nie narzucalam.
Znak tak. Ale nigdy inicjatywa przejmowanie kontroli.
To lubię w życiu zawodowym.
W prywatnym mam wręcz przeciwnie.
Ch. Z tym co robi Twoja siostra  czy kuzynki.
Ty sobie możesz znaleźć faceta po 30, może kogoś z Twojego zawodowego środowiska może pacjenta.
Masz czas. Nawet i 10 lat.
Sukienki, uśmiech i kobiecy wygląd nie zaszkodzą. Reszta porad 60 latka do dupy.. smile

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?
YellowStar napisał/a:

Ja tam mając 20 lat nie miałam za dużej uwagi ze strony facetów, bo takowych w ogóle nie poznawałam. Większość kobiet dookoła. Natomiast nie wiem, skąd stereotyp, że wraz z wiekiem zainteresowanie spada, przecież singli jest tyle samo co singielek, więc ktoś się nimi interesować musi, choćby statystycznie. Poza tym gadam ze starszymi od siebie kobietami. Wiele pisze, że nigdy nie miało tak dużego powodzenia w życiu, jak po przekroczeniu 30stki i w dodatku były to o wiele bardziej jakościowe relacje, niż za młodych lat

O ile w grupie wiekowej 20-30 jest więcej mężczyzn niż kobiet o tyle później stosunek się zmienia. Poza tym ciężej jest poznawać nowych ludzi. No i wydaje mi się, że większość mężczyzn preferuje młodsze kobiety.
Część kobiet po 30, szczególnie jeśli dbały o siebie i uprawiały sport wciąż może mieć spore zainteresowanie.
No ale zostaje pytanie jakie są powody tego, że jakiś mężczyzna po 30 jest wolny, bo pewnie część nie chce stałej relacji, część może mieć dzieci z poprzednich związków, więc na co jesteś w stanie się zgodzić.
Pewnie nie jesteś tak zdesperowana żeby brać kogokolwiek a jednak twoje wymagania też ograniczają liczbę potencjalnych partnerów.

Ela210 napisał/a:

No to skoro wiesz ze nie działa wchodzenie  a męską energię to dlaczego to robisz?
Po co wychodzić z inicjatywą?
Uśmiechnij się czy zagadaj do faceta który Ci się naprawdę spodobał. 
Jeśli on nie zareaguje  to daj sobie spokój.
Ja jestem ekstraqertyczna bardzo otwarta, ale jak jakiś mężczyzna mi się spodobał  to nigdy mu się nie narzucalam.
Znak tak. Ale nigdy inicjatywa przejmowanie kontroli.

Zgadzam się generalnie najpierw uśmiech, a jak facet nie załapie to zagadanie.
Jak nie działa to nie wiem czy cokolwiek zadziała na danego faceta.

Ela210 napisał/a:

Sukienki, uśmiech i kobiecy wygląd nie zaszkodzą.

Mam wrażenie, że dla coraz większej liczby kobiet, szczególnie tych młodszych jest zaskoczeniem, ze faceci lubią "kobiece" kobiety.
Też taka obserwacja z rozmów z kolegami przy piwie to np. raczej mężczyźni nie rozumieją(śmieją się z) powiększania ust, a niektórzy nie przepadają za tatuażami(szczególnie jakimiś mega widocznymi/dużymi, nie wydaje się to kobiece) i też jakaś mała niechęć chyba w niektórych z nas jest do kolczyków w dziwnych miejscach tzn. innych niż uszy.(np. usta, czy nos).
Tylko w sumie ciekawe czy młodsi mężczyźni na to nie patrzą inaczej niż ja i moi znajomi. (Tzn mam 27 lat i raczej ludzie z którymi się zadaje mają mniej więcej tyle samo, ale ludzie o 10 lat młodsi mogą inaczej patrzeć na świat)

68

Odp: Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?
ammon napisał/a:

Czekaj, ktoś zarabia na kimś mówiąc mu żeby nie wydawał pieniędzy na obcą osobę? Może sumarycznie się wychodzi na plus w takim razie.

No tak, zapłacenie za kawę, na którą zaprosiło się kobietę, do której chcesz się zbliżyć, czy za kino, to płacenie za obcą osobę. Może od razu jej o tym powiedz, jeszcze zanim przyjdzie, żeby swojego czasu nie marnowała, bo to oznacza, że nie jest nikim szczególnym dla Ciebie.

ammon napisał/a:

W sensie, że dziedzina jaką jest psychologia społeczna jest redpillowską głupotą oderwaną od rzeczywistości?

Psychologia społeczna mówi, że jest jeden typ osobowości pożądany przez wszystkich? A to ciekawe.

ammon napisał/a:

Dosłownie przedwczoraj poznałem na piwie z kolegami gościa, całkiem przeciętnego(zwykły gość, nawet nadwagi nie miał), który nam mówił, że na tinderze przesuwa wszystko w prawo, żeby mieć jakiekolwiek pary.

A widziałeś jak wyglądał jego profil? Widocznie był odpychający, ewentualnie nieciekawy i bez opisu.

ammon napisał/a:

To ilu chłopaków już zaprosiłaś sama i za nich zapłaciłaś?

Kiedyś kolegę (innym razem on mnie) i faceta, z którym byłam. Raz postawiłam też drinka facetowi, którego poznałam w klubie, gdzie płaciło się tylko gotówką. Może jeszcze coś się trafiło, ale nie pamiętam.

ammon napisał/a:

Ilu takich facetów spotykasz? Bo w moim otoczeniu(czy to tym w mieście czy na wsi) nie słyszałem [...]

Coś tam słyszałam i słyszę coraz więcej. wink

ammon napisał/a:

To ma jakiś logiczny sens? Komuś nie udaje się w realnym życiu, więc się wycofuje. Co ma dać ponowna próba? Ma dobić taką osobę? smile

Ma logiczny sens. Niech o siebie zadba, zmieni coś, zamiast nie zmieniać niczego i oczekiwać innych rezultatów.

ammon napisał/a:

Obecnie mężczyźni poświęcają więcej czasu dzieciom niż ich ojcowie.(mój znajomy nawet brał tacierzyński)

Jedni poświęcają, inni się wypinają, bo ich to przytłacza, bo inaczej sobie wyobrażali, bo to rola matki, bo chcą żyć jak wcześniej, bo coś tam...

ammon napisał/a:

Pewne czynności które były bardziej czasochłonne dziś są bardziej zautomatyzowane.

Owszem, ale obiad sam się nie zrobi, samo się nie posprząta, nikt za matkę nie będzie wstawał co 2 godziny w nocy, żeby cycem dziecko nakarmić. I jeszcze więcej zagrożeń, problemów, bo jest Internet, a dziecko chłonie wszystko jak gąbka.

ammon napisał/a:

Nasze matki nie miały tylu udogodnień a posiadały więcej dzieci niż obecne pokolenia.

Miały na głowie tylko to i znacznie wcześniej zaczynały zachodzić w ciąże, zazwyczaj. Mieszkały też często ze swoimi matkami, które im pomagały.

ammon napisał/a:

Mało tego obecnie łatwiej o pracę zdalną i bardziej elastyczną.

Powodzenia w pracy zdalnej, mając w domu małe dziecko. Nie masz pojęcia o czym piszesz. wink

ammon napisał/a:

Całkowicie nie kupuję tego, że chodzi o presje związaną z wyglądem.(wiele dziewczyn potrafi wyglądać naprawdę nieźle jakiś czas po porodzie).

Po ciąży powstają rozstępy na brzuchu i nie tylko. Nacina się krocze podczas porodu... Piersi tracą jędrność po tym, kiedy skończy się karmić. Mogą też popękać naczynia krwionośne, powstać hemoroidy, itd.

ammon napisał/a:

Generalnie chodzi o zmiany kulturowe, późniejsze zakładanie rodziny(np. przez dłuższą edukację), wyższe oczekiwanie, mniejszą skłonność do poświęceń i robienie kariery jak wspomniałaś. Jeszcze bym dodał, że ceny mieszkań nie pomagają.

To też na pewno ma wpływ, niektóre kobiety nie chcą być wykorzystywane, jak ich matki. Inne zaś uczą się, potem pracują i nie mają kiedy mieć dzieci, albo nie mają z kim. Co do mieszkań i warunków... Z jednej strony tak, z drugiej natomiast to właśnie w najbiedniejszych rodzinach rodzi się najwięcej dzieci.

ammon napisał/a:

Swoją drogą to myślałem, że na poczuciu bezpieczeństwa to bardziej kobietom zależy.
Nie wiem czy spotkałem kiedyś mężczyznę który oczekiwałby od kobiety poczucia bezpieczeństwa.(bardziej na poczuciu lojalności)

Poczucie bezpieczeństwa przynosi między innymi lojalność.

YellowStar napisał/a:

To, że się jakiś facet nie chce w to bawić i mówi to otwarcie to nie jest tak źle. Gorzej, gdy męczy bułę o np. założenie rodziny, dzieci, a potem robi wszystko, by się dziećmi nie zajmować, a domowe obowiązki są przecież "niemęskie".

Zgadzam się. Dzieje się tak, bo oni często nie mają pojęcia, co to znaczy być rodzicem. Styczność mieli z dzieckiem siostry, pobawili się przez godzinkę i myślą, że to tak wygląda.

YellowStar napisał/a:

Gadałam z dziewczyną, która jeździ w delegacje za granicę. Mówi, że mężczyźni w różnych stron uważają, że Polacy to najgorszy materia na mężów. Ci z zachodu dziwią się, jak Polacy mogą zrzucać na kobiety obowiązki domowe, bo przecież powinno być po równo, a ci ze wschodu nie mogą pojąć, jak Polacy mogą pozwalać na to, by kobieta utrzymywała dom, że to rola mężczyzny a jak ta chodzi do pracy to powinna wydawać pieniądze tylko na siebie. Takie mają zdanie o tym wszystkim...Oczywiście są wyjątki, jak wszędzie. Są przecież świetni polscy mężowie. Tylko gdzie takich znaleźć?

Coś w tym musi być. tongue A no zdarzają się też wyjątki, trzeba umieć takiego rozpoznać, jak i pozostałych, żeby nie marnować na nich czasu. A gdzie można poznać? Gdziekolwiek tak naprawdę. Na spacerze, na obiedzie, w sklepie, nad jeziorem, na koncercie, czy nawet na Tinderze (tylko warto czytać opisy i mieć własny + zdjęcie twarzy, sylwetki i jakieś np. w plenerze).

YellowStar napisał/a:

Mówiąc szczerze, to ja nigdy nie uważałam, że wyjście z inicjatywą jest złe. Nigdy nie oczekiwałam, że facet będzie stał pod moim oknem z bukietem róż śpiewając serenadę. Tylko no jak ja wychodzę z inicjatywą to po prostu chciałabym, żeby to jakoś poszło.

Wysyłanie sygnałów jest ok, wychodzenie z inicjatywą, będąc kobietą (w początkowej fazie) - nie. No właśnie, to nie wychodzi. Wtedy stajesz się w oczach faceta promocją. Facet myśli sobie - jest na promocji, bo nikt jej nie chciał, widocznie coś jest z nią nie tak i sama się wciska, desperatka. Nawet jeśli już się zgodzi Cię wziąć, to i tak nie będzie szanował. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Miałam taką koleżankę, która zawsze inicjowała sama. Wchodziła w związki, raz wymusiła oświadczyny nawet, ale facet był totalnie bierny - "Chcesz pierścionek? Ok, masz. Chcesz odejść, bo nie pasuje ci, że cię olewam? Ok, idź, tylko mi nie przeszkadzaj, bo teraz gram.". Kolejny wprost mówił jej, że mu nie zależy, ale ona myślała, że to żarty. Przekonała się, że nie, dopiero, gdy zaczął okazywać jej to czynami.
Wiesz, nie chodzi o to, że ten ktoś ma się pojawić pod Twoim oknem, ale on musi coś zrobić. Spojrzeć na Cebie w taki sposób, że czujesz, że mu się podobasz. Wtedy Ty spojrzysz na niego podobnie, czy uśmiechniesz się nawet, a on jakoś na to zareaguje, ale to jest po jego stronie.

YellowStar napisał/a:

I nawet jak ktoś napisze, że pewnie mam za wysokie wymagania a odrzucam tych na moim poziomie to sorry, ale ja ani nie jestem wredna ani nie mam uczulenia na prysznic. A jednak takich typów przyciągam

Nie daj sobie wmówić. Olewaj takich typów.

YellowStar napisał/a:

Gość mi napisał, że małżeństwo jest nieopłacalne dla mężczyzny, dlatego to kobieta musi się starać.

Niech spieprza, dziad. Nieopłacalne. big_smile Kucharka, sprzątaczka, kochanka, matka i opiekunka. Ta ich retoryka jest tak niedorzeczna, aż oczy i uszy krwawią.

YellowStar napisał/a:

Ogólnie jestem tzw "kobietą, która stara się za bardzo", ale przez to, że tyle razy nie wyszło, to może i na lepsze, bo może bym miała teraz męża, któremu musiałabym wiązać sznurówki, byleby się przypodobać, a tak to może życie mnie nauczyło wyznaczać granice.

No właśnie, o to chodzi. Trzeba pilnować swoich granic, nie próbować się przypodobać, być sobą, nie próbować udowadniać, że się zasługuje. Jeśli jesteś introwertyczką, to ten facet ma Ciebie lubić właśnie taką. Przecież nie chcesz udawać później całe życie kogoś kim nie jesteś. Jeśli Cię nie polubi z taką osobowością, jaką masz, to znaczy, że to nie ten.
Można i warto nad sobą pracować, ale nad szkodliwymi przyzwyczajeniami, nad wzbogaceniem swojego życia, nad rozwojem, zdrowiem, sylwetką, ale nie powinno się maskować swojej osobowości i grać kogoś innego. Grając przyciąga się niewłaściwe osoby, które do nas nie pasują.


Ela210 napisał/a:

Sukienki, uśmiech i kobiecy wygląd nie zaszkodzą.

Jak najbardziej, byle czuć się komfortowo i pewnie w tym, co ma się na sobie.

69

Odp: Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?
SamotnaWilczyca napisał/a:

No tak, zapłacenie za kawę, na którą zaprosiło się kobietę, do której chcesz się zbliżyć, czy za kino, to płacenie za obcą osobę. Może od razu jej o tym powiedz, jeszcze zanim przyjdzie, żeby swojego czasu nie marnowała, bo to oznacza, że nie jest nikim szczególnym dla Ciebie.

Być może jeśli miałaś okazję z daną osobą rozmawiać to od razu wiesz, że chcesz się zbliżyć. Natomiast co do nowych znajomości to przecież po to jest pierwsze czy nawet drugie spotkanie żeby się dowiedzieć czy w ogóle chce się na kogoś tracić czas.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Psychologia społeczna mówi, że jest jeden typ osobowości pożądany przez wszystkich? A to ciekawe.

Chyba lubisz interpretować rzeczy po swojemu. Częścią psychologii społecznej jest badanie pewnych tendencji i tego z czego wynikają.
To, że jakaś grupa wykazuje jakąś tendencje uprawnia mnie do pisania, że jest to zwyczajne zachowanie/preferencja ale to nie oznacza, że nie ma ludzi odbiegających od tych zachowań/preferencji.

SamotnaWilczyca napisał/a:

A widziałeś jak wyglądał jego profil? Widocznie był odpychający, ewentualnie nieciekawy i bez opisu

Załóż na tinderze 2 profile. Jeden profil niech będzie z przeciętnie wyglądającym mężczyzną a drugi z przeciętnie wyglądającą kobietą.
Napisz opisy najlepiej jak potrafisz i proszę podziel się z nami analizą różnić.
Już nawet jedna taka dziewczyna w internecie była która spróbowała to robić z perspektywy mężczyzny i wyraziła swoje zdziwienie jak bardzo była olewana przez kobiety.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Powodzenia w pracy zdalnej, mając w domu małe dziecko. Nie masz pojęcia o czym piszesz..

Gdy ja się odnoszę do tego, że jest ogólnie łatwiej, bo dziecko jest w wieku przedszkolnym i łatwiej wyskoczyć je odebrać nie pracując w biurze, bo łatwiej dostosować godziny, to Ty wyskakujesz z niemowlakiem.(chociaż i tak jest łatwiej mając elastyczne godziny)

SamotnaWilczyca napisał/a:

Z jednej strony tak, z drugiej natomiast to właśnie w najbiedniejszych rodzinach rodzi się najwięcej dzieci.

Dlatego zaznaczyłem, że generalnie chodzi o zmiany kulturowe.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Niech spieprza, dziad. Nieopłacalne. big_smile Kucharka, sprzątaczka, kochanka, matka i opiekunka. Ta ich retoryka jest tak niedorzeczna, aż oczy i uszy krwawią.

Zanim powiesz o niedorzecznej retoryce to popatrz na to z ich perspektywy. Jak żyje sobie singiel w mieście, pracuje sobie w biurze więc obiad je na mieście podczas przerwy w jakimś Olimp-ie czy czymś.
Wynajmuje pokój albo kawalerkę, gdzie mieszka sam, ewentualnie czasami kogoś zaprasza to zwykle dużo sprzątania tam nie ma, prania jak jest jedna osoba też nie ma dużo.
Nawet zakładając, że się pracuje zdalnie i mając dziewczynę z którą się nie mieszka to też nie ma za dużo roboty.
Wielu się nie chce zmieniać takiego trybu życia i np. decydować na dziecko(i to niezależnie od płci)
To ma sens, niezależnie od płci jesteśmy mniej skłonni do poświęceń niż wcześniejsze pokolenia moim zdaniem.
Część z moich znajomych sobie jeszcze bierze dietę pudełkową bo mniej pracy z tym niż z gotowaniem samemu a w dodatku łatwiej liczyć kalorie.
Znam nawet przypadek gdzie gość sobie wynajmował raz na jakiś czas kogoś do sprzątania.
Jak facet nie chce dziecka to ta perspektywa jest dość logiczna skoro z natury nie chce nam się dokładać sobie samym obowiązków.
Inna sprawa czy korzystna dla społeczeństwa,

70

Odp: Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?
SamotnaWilczyca napisał/a:

Tak się tylko mówi, że to domena kobiet, ale wy też robicie te testy, może nawet w większym stopniu.

Mam znajomego, starszego o ok 15 lat. On zawzięcie twierdzi, że shit testy oraz manipulacja to domena kobiet. A ja właśnie w rzeczywistości widzę coś zupełnie innego, a mianowicie takich na prawdę manipulujących kobiet spotkałam mało, a obracam się w kobiecym gronie, natomiast facetów widzę sporo, szczególnie w internecie

SamotnaWilczyca napisał/a:

Ojej, łaskawca smile. Jeśli kobieta zaakceptuje fakt, że ma spełniać milion wymagań, ale jednocześnie będzie oczekiwać od faceta wyłącznie, żeby był, to ma szansę znaleźć byle kogo do założenia rodziny. Tylko, żeby niczego nie wymagała! Broń Boże! Facet ma po prostu być.

No mi tu też zarzucili zbyt wysokie wymagania. Nawet, gdy pisałam wcześniej, że jest wręcz odwrotnie

ammon napisał/a:

Przynajmniej do pewnego wieku, potem zostają faceci którzy faktycznie nie chcą się angażować, albo przez to, że długo nie mieli powodzenia albo szczęścia to dochodzą do wniosku, że to wszystko nie ma sensu.
Z drugiej strony kobiety coraz mniej chcą tradycyjnego modelu, a jeśli same nie chcą spełniać oczekiwań tradycyjnego modelu to dlaczego oczekują, że mężczyźni będą chętnie się angażować?
W sensie po co mają poświęcać wygodne życie?

Tylko że problem leży w tym, że to właśnie mężczyźni oczekują tradycyjno-nowatorskiego podejścia do rodziny, gdzie ten problem opisywała już kiedyś pewna pani profesor z Polski mieszkająca w Szwecji. Opisywała dokładnie to samo, co ja zauważyłam. Kiedyś powiedzmy, że "modny" był patriarchat. Polegało to na swego rodzaju transakcji wymiennej. Kobieta oddawała młodość, płodność i "usługi" domowe, a mężczyzna w zamian miał zapewnić byt rodzinie. Potem nagle się dużo zmieniło, kobiety poszły do pracy. Z mężczyzny zszedł ciężar i obowiązek a także stres utrzymywania domu w pojedynkę, bo mógł zawsze liczyć na dodatkową pensję żony. Natomiast na kobiecie pozostał ciężar zajmowania się domem i dziećmi. Nadal masa kobiet wraca z pracy równo z mężem, on zasiada na kanapie, a ta gotuje obiad, potem zmywa naczynia, odrabia prace domowe z dziećmi, sprząta, robi kolację, zmywa naczynia po kolacji. I tak codziennie. I dziwić się, że coraz więcej kobiet woli być singielkami. Ja sama spotkałam takiego, co szukał służącej (zarabiając mniej niż ja obecnie). Po co mi by był taki facet, który byłby jak dorosłe dziecko? O ile obowiązki domowe nie są niczym ciężkim, szczególnie w erze pralek, zmywarek a nawet szaf prasujących, ale to nie jest uciążliwe, gdy sprzątamy po sobie. To, co nabałaganimy to sprzątniemy. Gotujemy co chcemy. A nie, że facet utrzymywać kobiety nie chce, każe jej się dokładać, ale z drugiej strony do dzieci to on ręki nie ma, zmienianie pieluch nie dla niego, bo on jest bardziej ambitny, mop i zmiotka są niemęskie a kuchenki nie umie nawet obsłużyć. Przecież życie z takim facetem to kalectwo. Niestety moja znajoma wyczytała, że według danych GUS tylko 1% mężczyzn wykonuje obowiązki domowe jak należy. To jest bardzo przykre
I to przykre, że ktoś widzi we mnie nie człowieka, który ma pasje, uczucia, tylko darmową sprzątaczkę i inkubator

ammon napisał/a:

Jeśli 20latka o siebie dba to kobieta po 30stce ma ciężko. Makijaż co prawda sporo ukryje, ale gorzej z wagą. To jest ten czas kiedy jednak zaczyna się coraz ciężej walczyć z nadwagą.
Chociaż muszę przyznać, że z tego co widzę to mam wrażenie, że np. dziewczyny w wieku mojej siostry(ok 10 lat młodsze ode mnie, czyli okolica 18 lat)  mają większy problem z wagą niż miały moje rówieśniczki w tym wieku.

Niestety, jak to mówią "starość nie radość". I nie, nie ma, że mężczyźni się starzeją jak wino a kobiety jak mleko. Tak to nie działa. Czas jest bezlitosny dla każdego. Oczywiście wygląd zależy od wielu czynników: od genów, od pielęgnacji, od diety, od ćwiczeń fizycznych a nawet stanu psychicznego czy tylu ubierania się. Też odnoszę wrażenie, że wśród młodszych osób jest więcej otyłych, niż wśród rówieśników. A jak czasem widzę nastolatków to już w ogóle dramat

ammon napisał/a:

Myślę, że w ostatnim czasie jakaś część mężczyzn zaczęła być ostrożnymi, żeby nie być wykorzystywanymi na pieniądze.

Przecież każdy może być wykorzystany na pieniądze bez względu na płeć. Sama byłam, ale się nie dałam

ammon napisał/a:

Z reguł świadomie czy podświadomie kobieta oczekuje, że facet będzie zarabiał więcej od niej.  Ma być zawsze opanowany, chociaż jednocześnie usłyszy, że nie ma emocji, ale okazanie tych emocji to z dużym prawdopodobieństwem koniec relacji za jakiś czas bo kobieta (znów być może podświadomie) uzna to za słabość.(sam takie błędy popełniałem)
Masz organizować kobiecie czas, zapłacić za nią. Masz mieć auto i ją wozić. Musisz dostarczać emocje. Musisz też mieć odpowiedni charakter i odpowiednie poczucie humoru. Najlepiej być wygadanym i błyszczeć w towarzystwie.

Bzdury. Moja mama przez długi okres życia zarabiała więcej niż tata. Potem tata zarabiał więcej. Teraz zarabiają po równo. Taka koniunktura rynku. Większość moich koleżanek zarabia tyle, co ich partnerzy lub więcej. Mam jedną znajomą, której imponują pieniądze, bo facet jej wciska, że jest bardzo bogaty, ale jest tak zaślepiona, że nie widzi, że facet sam ją na kasę bierze, bo ona z bogatszej rodziny, ale ona się bierze na czułe słówka i wierzy w wysoką pensję chłopaka, który wiem, że na pewno nie zarabia tyle, ile deklaruje. Mam koleżanki, które na studiach chłopaków utrzymywały. Ja osobiście na kasę nie lecę, ale uważam, że no lecieć na plecach kobiety też jest słabo
A co do bycia wygadanym i błyszczenia w towarzystwie to jest to, o czym cały czas mówię- ekstrawertykom jest według mnie łatwiej w relacjach. Ja sama przejęłam męską energię i starałam się zagadywać, zaciekawić towarzystwo, zapewnić rozrywkę a i tak ktoś kręcił nosem. Nie dogodzisz

ammon napisał/a:

Zwykle kobiety z tego co wiem zarabiają nieco mniej niż mężczyźni a jednocześnie to kobiety są odpowiedzialne z tego co czytałem za ponad 70% wydatków domowych.

Bo te 70% to zakupy w postaci jedzenia, środków czystości, czyli podstawowe rzeczy do przeżycia. Niestety czasem można prosić faceta o pójście do sklepu i można tak prosić miesiąc. Tak więc nic dziwnego, że 70% kasy wydaje kobieta, bo to ona robi zakupy. Nie wydaje tego na Channel.

ammon napisał/a:

Z tego chyba wynika, że singiel nie ma problemu po sobie np. posprzątać i jakoś nie widziałem, żeby singiel narzekał na większą ilość obowiązków z tego wynikających

Tu różnie bywa. Znam 40letniego faceta (sąsiad z bloku), któremu mamusia przychodzi co tydzień sprzątać

ammon napisał/a:

To tylko taka sugestia, że te wymagania się rozjechały względem twoich wyobrażeń najwidoczniej. No i jeśli nie chcą się angażować to te obowiązki nie powstają. Masz te same obowiązki jako singiel i singielka.

I tu się nie zgodzę. To nie są te same obowiązki będąc singlem a małżonkiem. Gdy wracasz do domu, naciapiesz obłoconymi butami to jest to tylko i wyłącznie twój problem. Czytałam ostatnio wypowiedź kobiety, której mąż nie szanuje, ona wymyje dom na błysk, a ten z pracy wraca, butów ściągnąć się nie chce i powstają kałuże błota, po świeżo wymytej podłodze. Pierzesz majtki tylko swoje. Robisz 1 pranie zamiast 2 (bo partnera). Gotujesz na obiad to, co chcesz. Nie lubisz mięsa? o nie gotujesz, bo twój współmałżonek wymaga. To się niby tak mówi, że można dopasować, ale bardzo ciężko dopasować dietę, gdy ja np nie lubię mięsa a facet tak. Mam gotować mięso, którego nie lubię, bo facet chce? A on specjalnie dla mnie coś wegetariańskiego zrobi? No właśnie, często to idzie tylko w jedną stronę

SamotnaWilczyca napisał/a:

Co ma ukrywać makijaż? Mam ładną cerę, chodzę na lasery, itp. Jestem szczupła, mogę jeść co tylko chcę, zawsze miałam bardzo szybką przemianę materii, dlatego muszę się pilnować bardziej, by nie schudnąć zbyt wiele.

Mam to samo- muszę się pilnować, żeby nie być nie za gruba, a za chuda. W ciągu ostatniego czasu schudłam kilka kg mimowolnie, przez natłok roboty i brak czasu i ochoty na jedzenie
Na jakie lasery chodzisz?

SamotnaWilczyca napisał/a:

Nie... To jest wynikiem między innymi rozrastającego się redpilla i polaryzacji między płciami. Te wszystkie kanały zarabiają na zagubionych
chłopcach i mężczyznach, wciągając ich w te ideologie, które napędzają ich frustracje, i nie pomagają. Gdyby mieli im pomóc, to straciliby źródło utrzymania.

Mam podobne przemyślenia. Czasem oglądam kanały redpillowe, czasem dla beki, czasem z ciekawości. To, jaka tam jest hipokryzja, mizoginizm, to aż w oczy kuje. Gość wygaduje mizoginistyczne rzeczy, a ci chłopcy łykają to jak pelikany. Ja widzę, że to istna manipulacja, a oni się na to nabierają. Często nawet pisałam komentarze, że autor kanału gada głupoty, ale nie miałby się z czego utrzymywać, gdybyście tego nie łykali w takim stopniu. Niektórzy nawet wspierają takie kanały przelewając pieniądze, co już w ogóle dla mnie jest niezrozumiałe

SamotnaWilczyca napisał/a:

Jeśli zapraszasz gdzieś kobietę i pozwalasz jej płacić za siebie, to świadczy o Tobie. Poczułabym się jak z kolegą z automatu i to takim skąpym. Zasady mówią, że kiedy kogoś zapraszamy, to my płacimy.
Tak, tak, a autorka tematu musiała wydać x razy więcej pieniędzy, żeby wyżywić misiaczka. No właśnie, 70% wydatków domowych z ich kieszeni.

Ja akurat nie mam nic przeciwko płaceniu za siebie, chociaż to zależy. Jak jest pierwsza randka np z kimś poznanym w internecie, to nie wiem, czy on mi w ogóle przypasuje, więc wolę zapłacić za siebie, żeby ten ktoś na mnie nie gadał, że jadłam na jego koszt i że jestem mu coś winna. Dla świętego spokoju. Chociaż gdy pozna się kogoś w realu, czuć tą chemię, wiem, że na chłopaku mi zależy i on też coś do mnie ma to fajnie by było, gdyby zapłacił na pierwszym spotkaniu, bo to nie jest wtedy kupowanie kota w worku, jeśli tą osobę znasz. Wtedy kobieta czuje się zaopiekowana.
Z tym 70% to też prawda. Właśnie ja miałam z tym moim ex taką umowę, że jedzenie robimy 50/50. Potem wyszło, że on je 2 razy tyle, co ja, więc mi się przestało opłacać składać na połowę, bo za porcję solo zapłaciłabym mniej niż z nim na spółkę. Potem on się zaczynam wywijać od gotowania. Tak więc faktycznie z 50/50 ten stosunek zrobił się 70/30 na moją niekorzyść, więc faktycznie te 70% wydatków nie bierze się zniką, ale o tym już pisałam wyżej

SamotnaWilczyca napisał/a:

Twój tata jest z innej epoki, więc po co o nim piszesz? Czego ma to dowodzić?
Ależ ja nie mam żadnego problemu. Wnoszę ciepło, czułość, empatię, spokój, zaufanie, bezpieczeństwo, wsparcie - poza wyglądem i sprawami typu "dbanie o dom".

Ja zawsze powtarzam, że mogę dać drugiej osobie tyle samo, co ona mi. Jeśli ktoś będzie mnie traktował z szacunkiem, będzie lojalny, wierny, uprzejmy, otrzyma to samo. Jeśli ktoś będzie manipulował, będzie złośliwy, kombinował, otrzyma to samo. Mój eks się o tym przekonał i był w ciężkim szoku, że jakaś kobieta tak mu się postawiła
A co do facetów "złotych rączek" owszem, są tacy i nie muszą być wcale ze wsi. Niektórzy tym się po prostu interesują. Natomiast uważam, że nie jest to rzecz wymagana, bo jak zepsuje mi się przysłowiowy kran raz na 5 lat to wolę wezwać fachowca i niech to porządnie zrobi. Bo krany psują się rzadko, tak samo inne usterki i często są na tyle poważne, że lepiej, by je ogarnął specjalista. Natomiast takich podstaw jak pranie, sprzątanie, gotowanie nie można robić raz na pięć lat. Pół biedy, jak facet nie umie, ale chce się nauczyć. A jak nie umie, bo mama mu tyłek podcierała całe życie, a on potem tego oczekuje od partnerki, to niestety nie tędy droga. Owszem, są nadal kobiety, które to akceptują. Niestety. Jest ich nadal za dużo według mnie. Jednak coraz więcej kobiet widzi, że jest to dla nich nieopłacalne. Ja po pracy wracam czasem tak wykończona, że nie wyobrażam sobie jeszcze robić wokół faceta

SamotnaWilczyca napisał/a:

W relacji kobieta ma więcej obowiązków, niż singielka. Często robi wszystko podwójnie, a jak facet ma przyzwyczajenie, że robi wokół siebie rozpierdziel, to nawet poczwórnie. Może być też pedantem, tak jak w dwóch innych tematach na tym forum i przypieprzać się o każdy kubek, kruszynkę na blacie.

Tacy "pedanci" są najlepsi, bo ich pedantyzm nie schodzi do tego, że sami sprzątają na błysk, tylko wymagają od baby latania ze ścierką codziennie po domu

71

Odp: Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?
YellowStar napisał/a:

Tylko że problem leży w tym, że to właśnie mężczyźni oczekują tradycyjno-nowatorskiego podejścia do rodziny, gdzie ten problem opisywała już kiedyś pewna pani profesor z Polski mieszkająca w Szwecji.

Ekonomia wymusza to, że jedna pensja nie wystarcza na utrzymanie rodziny. Wielu mężczyzn natomiast chciałoby tradycyjnego podejścia tylko, że nie jest w stanie go realizować. Ze względu na ekonomie ale też ze względu na to, że wiele kobiet nie chce być w 100% zależnych.

YellowStar napisał/a:

I to przykre, że ktoś widzi we mnie nie człowieka, który ma pasje, uczucia, tylko darmową sprzątaczkę i inkubator

Nie sądzę, żeby mężczyźni postrzegali kobietę jako "darmową sprzątaczkę" czy "inkubator". Tzn. mam tu konkretnie na myśli, że mężczyźni nie patrzą na kobietę jak na kogoś gorszego przez to, że zajmuje się domem czy rodzi dzieci.
Natomiast pisząc w ten sposób trochę przedstawiasz to jako coś gorszego niż praca w korpo(czy gdzieś tam). Gdzie z tego co widzę w tym korpo często i gęsto robi się dużo analogicznych czynności i "robienie kariery" czy "rozwój" są postrzegane wśród części moich znajomych na tym samym poziomie co "firma to druga rodzina".

YellowStar napisał/a:

Bzdury. Moja mama przez długi okres życia zarabiała więcej niż tata. Potem tata zarabiał więcej. Teraz zarabiają po równo. Taka koniunktura rynku.

W sensie bzdura, że co? Że mężczyźni zarabiają nieco więcej przeciętnie od kobiet? Czy, że kobiety wolą mężczyzn którzy będą zarabiać więcej?
Zresztą w obu przypadkach z tego co wiem to jest prawda. Co nie znaczy, że to jest jedyna rzecz która decyduje o związku.
Jeśli dysproporcje są duże na niekorzyść mężczyzny to nie spodziewałbym się, że związek się uda. Bo facet może czuć się z tym źle, albo kobieta może uznać, że nie jest ambitny.
Strzelam, że w 80% przypadków jednej stronie będzie to przeszkadzało.
Przy małych różnicach ten problem ma znikome znaczenie. No ale piszę tutaj o tendencjach.

YellowStar napisał/a:

Mam koleżanki, które na studiach chłopaków utrzymywały.


Szkoda, że nie miałem takich koleżanek na początku studiów, a potem to już sam zarabiałem.
Nie brałbym tego co się dzieje na studiach jako wyznacznik, bo tam świat funkcjonuje inaczej.

YellowStar napisał/a:

Bo te 70% to zakupy w postaci jedzenia, środków czystości, czyli podstawowe rzeczy do przeżycia. Niestety czasem można prosić faceta o pójście do sklepu i można tak prosić miesiąc. Tak więc nic dziwnego, że 70% kasy wydaje kobieta, bo to ona robi zakupy. Nie wydaje tego na Channel.


Ja się zgadzam ale jeśli dobrze pamiętam to po prostu pisałem o tym, że mężczyźni nie zachowują się jak twój były i nawet najwidoczniej zdają się na decyzje kobiet co do zakupu produktów. Skoro statystycznie zarabiając więcej podejmują mniej decyzji. Generalnie twoje pojedyncze obserwacje nie przekładają się na ogół społeczeństwa.

YellowStar napisał/a:

I tu się nie zgodzę. To nie są te same obowiązki będąc singlem a małżonkiem.


Przecież ja nic takiego nie napisałem. Napisałem, że singiel i singielka mają te same obowiązki w kontekście tego, że jeśli dwoje singli się nie zejdzie to te obowiązki dodatkowe nie powstaną, więc to jest kwestia wygody(dla tego faceta ale i też kobiety).


YellowStar napisał/a:

To się niby tak mówi, że można dopasować, ale bardzo ciężko dopasować dietę, gdy ja np nie lubię mięsa a facet tak. Mam gotować mięso, którego nie lubię, bo facet chce? A on specjalnie dla mnie coś wegetariańskiego zrobi?

Duża szansa, że nie zrobi.


Podsumuję trochę wątek, popraw mnie jeśli coś źle zrozumiałem:
Oczekujesz od faceta równego podziału obowiązków. Faceci patrzą na podział obowiązku tradycyjnie tylko, że ekonomia jednocześnie nie pozwala im utrzymać kobiety.
W dodatku dla jakiejś części facetów jest wygodniej nie być w związku niż być w związku w którym podział obowiązków im nie odpowiada.
Przynajmniej pisząc te posty, wydaje się, że nie chcesz robić ustępstw z np. obiadami jeśli facet się nie odwdzięczy.
Ciekawe czy poza forum też stawiasz jasno granice czy np. pod wpływem zauroczenia wygląda to inaczej.
Jeśli dla ciebie jest to ważne(żeby było coś za coś albo że każdy osobno) i to komunikujesz jasno to przypuszczam, że jakaś część facetów może być przez to zniechęcona. Tzn. część z nich może Cię nie postrzegać jako materiał na poważny związek a np. jedynie na kogoś do przelotnej relacji.

Dalej dochodzi to, że jak rozumiem na obecnym etapie życia praca zajmuje twój czas i poznawanie nowych ludzi nie jest takie łatwe jak na studiach, więc liczba potencjalnych partnerów jest jaka jest.
Do tego nie mamy jak ocenić tego jak wyglądasz i nie wiemy czy np. nie interesują Cię tylko faceci których można by uznać za w miarę przystojnych. Obu tych nie jesteśmy w stanie ocenić na podstawie tego co napisałaś/napiszesz.

72

Odp: Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?
Ela210 napisał/a:

No to skoro wiesz ze nie działa wchodzenie  a męską energię to dlaczego to robisz?
Po co wychodzić z inicjatywą?
Uśmiechnij się czy zagadaj do faceta który Ci się naprawdę spodobał. 
Jeśli on nie zareaguje  to daj sobie spokój.
Ja jestem ekstraqertyczna bardzo otwarta, ale jak jakiś mężczyzna mi się spodobał  to nigdy mu się nie narzucalam.
Znak tak. Ale nigdy inicjatywa przejmowanie kontroli.
To lubię w życiu zawodowym.
W prywatnym mam wręcz przeciwnie.
Ch. Z tym co robi Twoja siostra  czy kuzynki.
Ty sobie możesz znaleźć faceta po 30, może kogoś z Twojego zawodowego środowiska może pacjenta.
Masz czas. Nawet i 10 lat.
Sukienki, uśmiech i kobiecy wygląd nie zaszkodzą. Reszta porad 60 latka do dupy.. smile

W męską energię zaczęłam wchodzić nie tak dawno, bo jakoś w połowie studiów, czyli mniej więcej wtedy, gdy niepowodzenia w relacjach zaczęły mnie męczyć. Na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy. Potem zaczęło to do mnie docierać, ale nie znałam przyczyny. Teraz mniej więcej do tego dotarłam. Najprawdopodobniej chodzi o to, że po prostu nie mając długo przy sobie męskiej energii sama zaczęłam w nią wchodzić, żeby sobie wynagrodzić. No bo czym jest damska a męska energia. Damska to właśnie wrażliwość, delikatność i ja zawsze taka byłam. Męska energia to odwaga i działanie. To bardzo uproszczony schemat oczywiście. Jednak w życiu mamy wiele trudności, stresu czy kłód rzucanych pod nogi. Trzeba zagryźć zęby i przez to przejść. Kiedyś chorowałam na depresję, zanim poszłam na studia. Wstydziłam się komuś do tego przyznać, cierpiałam w samotności długi czas. Bardzo chciałam mieć wtedy chłopaka, który mnie przytuli, powie, że będzie dobrze i tyle. Brakowało mi takiego wsparcia właśnie. Poszłam na studia, poznałam świetnych ludzi i udało mi się wygrać z depresją. Zajęło to dużo czasu, pracy i wymagało samozaparcia, ale udało mi się. Samej. Żaden facet mi nie pomógł. Wręcz przeciwnie, bo jeszcze jak mi się ktoś spodobał, to akurat nie wychodziło. Musiałam chcąc nie chcąc nauczyć się żyć sama, radzić sobie sama ze stresem, z problemami, sama spędzać czas. Nauczyłam się tego, jednak właśnie skutek jest taki, że przez to weszłam w męską energię. Oczywiście nie tylko, damską też mam, ale chodzi mi o sam fakt, że w dużej mierze weszłam w tą męską. I nie chodzi tu o ubiór, nigdy nie byłam chłopczycą. Ubierałam się raczej jak tradycyjna dziewczyna, czyli spodnie rurki, jakaś bluzeczka. Sukienki to raczej na imprezy lub większe spotkania, bo zawsze mi było w nich niewygodnie.
Ja też nigdy nie chciałam się narzucać. Teraz obawiam się, że może tak to mogło wyglądać. Może nawet desperacko? Może ktoś wyczuwał, że mi za bardzo zależy i to zniechęcało? Nigdy nie chciałam się narzucać, ale też przez różne doświadczenia nauczyłam się, by walczyć do końca. Wiele razy tak miałam trenując sport, albo na studiach. Musiałam mieć pewność, że nawet przy porażce będę mogła spokojnie spać wiedząc, że zrobiłam wszystko, co mogłam. I pamiętam, że przy tym chłopaku, w którym byłam tak zakochana miałam to samo. Chciałam zrobić wszystko, żeby w jego oczach wypaść jak najlepiej, żeby wiedział, że mi na nim zależy, bo po prostu tak się nauczyłam. Żeby dać z siebie wszystko. Nie mam pojęcia, jak niektóre dziewczyny to robią, że tak potrafią owinąć sobie faceta wokół palca. W okresie liceum miałam takiego kolegę. Syn koleżanki z pracy mamy. Czasem się widywaliśmy, gdy przychodził do nas z rodzicami, był z mojego rocznika. W pewnym momencie spodobał mi się. Nie to, że wielka miłość, po prostu wpadł mi w oko. Próbowałam zagadywać, pisać. Był moim dobrym kolegą, ale nic więcej. Na 1 roku studiów poznał koleżankę z roku. Tak się zakochał, że przepadł. Poznałam tą dziewczynę, bo miesiąc temu był z nią u mnie i rodziców i zapraszali nas na wesele. Miła dziewczyna, niebrzydka, ale zastanawiam się, co ona takiego zrobiła, że on od lat jest w nią zapatrzony jak w obrazek. Zastanawiam się, jak te kobiety to robią? Jak kiedyś go widziałam, to opowiadał o niej, że jest wrażliwa, delikatna, że miała trudne przejścia z byłym chłopakiem. No okej, tylko ja też taka byłam, a mimo to żaden chłopak tak wpatrzony we mnie nigdy nie był. Jeden był we mnie zakochany, na 1 roku, owszem, ale nie wiem, czy tak bardzo jak ten mój kolega w swoją przyszłą żonę

ammon napisał/a:

O ile w grupie wiekowej 20-30 jest więcej mężczyzn niż kobiet o tyle później stosunek się zmienia. Poza tym ciężej jest poznawać nowych ludzi. No i wydaje mi się, że większość mężczyzn preferuje młodsze kobiety.
Część kobiet po 30, szczególnie jeśli dbały o siebie i uprawiały sport wciąż może mieć spore zainteresowanie.
No ale zostaje pytanie jakie są powody tego, że jakiś mężczyzna po 30 jest wolny, bo pewnie część nie chce stałej relacji, część może mieć dzieci z poprzednich związków, więc na co jesteś w stanie się zgodzić.
Pewnie nie jesteś tak zdesperowana żeby brać kogokolwiek a jednak twoje wymagania też ograniczają liczbę potencjalnych partnerów.

Sosunek się zmienia, bo ponoć kobiety żyją dłużej i niby to przez to. Wiesz, to, że większość mężczyzn preferuje młode kobiety to mnie nie dziwi. To chyba normalne. A myślisz, że kobiety nie lubią sobie popatrzeć na młode, wysportowane ciała młodszych mężczyzn? Tylko sęk w tym, że jednak większość osób dobiera się na zasadzie podobnego wieku. Niestety młodsze osoby często nie chcą po prostu starszych. Np. gadałyśmy o tym wiele razy z koleżankami ze studiów, bo miałyśmy często nauczycieli na uczelni właśnie starszych od nas. Takich po 30stce i niestety większość z nich w naszych oczach, dla osób trochę po 20stce to były już dziadki. A na dzieci z poprzednich związków nie wiem, czy bym się zgodziła. Nie jestem pewna, czy chcę mieć własne. Pewnie gdy spotkam odpowiednią osobę, to się zdecyduję, zobaczymy. Jednak nie chciałabym być tą drugą w relacji, a jak ktoś ma dzieci to nie ukrywajmy, ale to one będą zawsze najważniejsze. Do tego przyklejona do nich ex partnerka. No raczej to nie dla mnie

ammon napisał/a:

Zgadzam się generalnie najpierw uśmiech, a jak facet nie załapie to zagadanie.
Jak nie działa to nie wiem czy cokolwiek zadziała na danego faceta.

Tak, tylko czy takie zagadanie nie jest odbierane właśnie jako desperacja?

ammon napisał/a:

Mam wrażenie, że dla coraz większej liczby kobiet, szczególnie tych młodszych jest zaskoczeniem, ze faceci lubią "kobiece" kobiety.
Też taka obserwacja z rozmów z kolegami przy piwie to np. raczej mężczyźni nie rozumieją(śmieją się z) powiększania ust, a niektórzy nie przepadają za tatuażami(szczególnie jakimiś mega widocznymi/dużymi, nie wydaje się to kobiece) i też jakaś mała niechęć chyba w niektórych z nas jest do kolczyków w dziwnych miejscach tzn. innych niż uszy.(np. usta, czy nos).
Tylko w sumie ciekawe czy młodsi mężczyźni na to nie patrzą inaczej niż ja i moi znajomi. (Tzn mam 27 lat i raczej ludzie z którymi się zadaje mają mniej więcej tyle samo, ale ludzie o 10 lat młodsi mogą inaczej patrzeć na świat)

Tak, tylko co właściwie znaczy "kobieca kobieta"? Dla każdego może to oznaczać co innego. Co do powiększania ust to nie wiem, co w tym śmiesznego, o ile ktoś to zrobił delikatnie, u dobrego fachowca to tego nawet nie widać. Kolczyki i tatuaże to kwestia indywidualna, mi też się nie podobają, ale też staram się nie krytykować osób, które je noszą

SamotnaWilczyca napisał/a:

To też na pewno ma wpływ, niektóre kobiety nie chcą być wykorzystywane, jak ich matki. Inne zaś uczą się, potem pracują i nie mają kiedy mieć dzieci, albo nie mają z kim. Co do mieszkań i warunków... Z jednej strony tak, z drugiej natomiast to właśnie w najbiedniejszych rodzinach rodzi się najwięcej dzieci.

Dokładnie. Ja warunki na dzieci niby niedługo będę mieć, bo dostałam mieszkanie w spadku, które od niedawna remontuję. Spokojnie mogłabym ugościć w nim mężczyznę i dla dziecka też by było miejsce. Warunek jest jednak taki, że musi mi się ktoś podobać, choćby minimalnie, żebym nie brzydziła się takiej osoby dotknąć (mam dziwną przypadłość, że nie lubię bliskiego dotyku z ludźmi i musi mnie ktoś pociągać, żeby mnie do takiej osoby ciągnęło). Do tego też nie zgodzę się właśnie na robienie ze mnie darmowych usług domowych. Nieważne, jakim testosteronem by kipiał facet, jak nie chce podziału obowiązków na pół to ja podziękuję. Czasem wracam tak zmęczona z roboty, że nie wyobrażam sobie robić jeszcze za drugą dorosłą osobę

SamotnaWilczyca napisał/a:

Zgadzam się. Dzieje się tak, bo oni często nie mają pojęcia, co to znaczy być rodzicem. Styczność mieli z dzieckiem siostry, pobawili się przez godzinkę i myślą, że to tak wygląda.

No niestety. Do tego dochodzi fakt, że oni nic a nic nie ryzykują w związku z tym dzieckiem. Nie oni przechodzą ciążę, poród, połóg i karmienie piersią. Dla niektórych poród to jak większe zatwardzenie, bo edukacja w tym kraju tak leży. Jak kiedyś pod jakimś redpillowym filmikiem o niżu demograficznym napisałam, że coraz mniej rodzi się dzieci, bo jest słaba opieka okołoporodowa i kobiety nie chcą w takich warunkach cierpieć to mnie wyśmiali, bo co to za problem urodzić dziecko. Ostatnio gadałam z kilka lat starszą koleżanką, która 1,5 roku temu urodziła dziecko. Powiedziała, że ciążę przeszłą bardzo źle, strasznie osłabła. O porodzie w ogóle gadać nie chciała, a teraz ma tego dziecka dość, bo jest męczące. A to kobieta, której mąż też się dzieckiem zajmuje, zostaje z nim, gdy ona wychodzi do pracy. A co mają powiedzieć kobiety, które nie mają żadnego wsparcia? Niektórzy faceci chcą dzieci, bo nie mają nic do  stracenia. Widzą szczęśliwą rodzinę na obrazku i myślą, że to samograj. Nie zastanawiają się, że taki obraz to często zapiernicz kobiety

SamotnaWilczyca napisał/a:

Coś w tym musi być. tongue A no zdarzają się też wyjątki, trzeba umieć takiego rozpoznać, jak i pozostałych, żeby nie marnować na nich czasu. A gdzie można poznać? Gdziekolwiek tak naprawdę. Na spacerze, na obiedzie, w sklepie, nad jeziorem, na koncercie, czy nawet na Tinderze (tylko warto czytać opisy i mieć własny + zdjęcie twarzy, sylwetki i jakieś np. w plenerze).

Właśnie myślę nad tinderem. Jaki opis tam zazwyczaj ludzie dają? Taki poważniejszy, że mam tyle lat, pracuję w tym miejscu, lubię to, czy raczej bardziej żartobliwie?

SamotnaWilczyca napisał/a:

Wysyłanie sygnałów jest ok, wychodzenie z inicjatywą, będąc kobietą (w początkowej fazie) - nie. No właśnie, to nie wychodzi. Wtedy stajesz się w oczach faceta promocją. Facet myśli sobie - jest na promocji, bo nikt jej nie chciał, widocznie coś jest z nią nie tak i sama się wciska, desperatka. Nawet jeśli już się zgodzi Cię wziąć, to i tak nie będzie szanował. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Miałam taką koleżankę, która zawsze inicjowała sama. Wchodziła w związki, raz wymusiła oświadczyny nawet, ale facet był totalnie bierny - "Chcesz pierścionek? Ok, masz. Chcesz odejść, bo nie pasuje ci, że cię olewam? Ok, idź, tylko mi nie przeszkadzaj, bo teraz gram.". Kolejny wprost mówił jej, że mu nie zależy, ale ona myślała, że to żarty. Przekonała się, że nie, dopiero, gdy zaczął okazywać jej to czynami.
Wiesz, nie chodzi o to, że ten ktoś ma się pojawić pod Twoim oknem, ale on musi coś zrobić. Spojrzeć na Cebie w taki sposób, że czujesz, że mu się podobasz. Wtedy Ty spojrzysz na niego podobnie, czy uśmiechniesz się nawet, a on jakoś na to zareaguje, ale to jest po jego stronie.

Niestety uważam, że masz rację. Tylko ja nigdy nie poznawałam specjalnie dużo chłopaków, dlatego jak się jakiś w miarę rozsądny pojawił, to chciałam zagadać. Tylko czy takie zagadywanie to wyjście z inicjatywą? To jak w takim razie pokazać komuś, że chcemy czegoś więcej? Np. ten chłopak z mojego roku, w którym byłam bardzo zakochana, znałam go od pół roku i jak miałam wyjść z friendzone nie narzucając się?
Co do tego spojrzenia to był jeden chłopak, który był we mnie na prawdę zakochany. Pisałam o nim tutaj. Najpierw on mi się podobał przez kilka miesięcy, ale obserwowałam go z ukrycia, bo nie wiedziałam, jak zagadać, nie było okazji. Potem byliśmy zaproszeni razem na domówkę do koleżanki z roku. Poznaliśmy się lepiej. Wtedy on się zakochał a ja...odkochałam się. Typowa sytuacja, czyli zauroczenie w wyobrażeniu o kimś. Wmawiałam sobie, że on jest taki i taki, a gdy poznałam go bliżej i okazało się, że on ma zupełnie inny charakter to mi totalnie zbrzydł. Nawet z wyglądu to, co mi się wcześniej podobało, zaczęło mi przeszkadzać. Dziwne to było. Chciałam dać mu szansę i spotykałam się z nim wiele razy, chciałam się przekonać, ale z każdym spotkaniem podobał mi się coraz mniej. Jednak był tylko jeden chłopak, który był we mnie tak dłużej i bardziej zakochany. Czasem się zastanawiam, co by było gdyby, ale jak sobie przypomnę, jak mnie czasem denerwował, to mi przechodziło. Chciałabym chociaż raz przeżyć taką szczęśliwą miłość, ale już i tak nigdy nie będzie tak samo, bo im człowiek starszy, im więcej wie, tym bardziej miłość i zakochanie wydaje się jedynie abstrakcją

SamotnaWilczyca napisał/a:

Niech spieprza, dziad. Nieopłacalne. big_smile Kucharka, sprzątaczka, kochanka, matka i opiekunka. Ta ich retoryka jest tak niedorzeczna, aż oczy i uszy krwawią.

Mnie to na początku bulwersowało, a teraz już bawi

SamotnaWilczyca napisał/a:

No właśnie, o to chodzi. Trzeba pilnować swoich granic, nie próbować się przypodobać, być sobą, nie próbować udowadniać, że się zasługuje. Jeśli jesteś introwertyczką, to ten facet ma Ciebie lubić właśnie taką. Przecież nie chcesz udawać później całe życie kogoś kim nie jesteś. Jeśli Cię nie polubi z taką osobowością, jaką masz, to znaczy, że to nie ten.
Można i warto nad sobą pracować, ale nad szkodliwymi przyzwyczajeniami, nad wzbogaceniem swojego życia, nad rozwojem, zdrowiem, sylwetką, ale nie powinno się maskować swojej osobowości i grać kogoś innego. Grając przyciąga się niewłaściwe osoby, które do nas nie pasują.

Dokładnie tak. Popracować można nad negatywami, nad sylwetką, ale nie nad ypem osobowości. Próbowałam udawać kiedyś ekstrawertyczkę i to jest okropne. Byłam tym bardzo zmęczona. Na studiach znalazłam znajomych, którzy mój introwertyzm zaakceptowali. Nie musiałam udawać głośną, by mnie lubili. Spodobało mi się to i teraz nie mam ochoty udawać, by przypodobać się facetowi. Zbyt leniwa już na to jestem

ammon napisał/a:

Gdy ja się odnoszę do tego, że jest ogólnie łatwiej, bo dziecko jest w wieku przedszkolnym i łatwiej wyskoczyć je odebrać nie pracując w biurze, bo łatwiej dostosować godziny, to Ty wyskakujesz z niemowlakiem.(chociaż i tak jest łatwiej mając elastyczne godziny)

Tylko że zawodów, które mogą sobie pozwolić na pracę zdalną jest bardzo mało. W moim przypadkiem wręcz niemożliwe. Obecnie pracuję na 2 zmiany: 7-15 oraz 13-21. Dodaj do tego dojazd. I kiedy tu dziecko do przedszkola odprowadzać?

ammon napisał/a:

Ekonomia wymusza to, że jedna pensja nie wystarcza na utrzymanie rodziny. Wielu mężczyzn natomiast chciałoby tradycyjnego podejścia tylko, że nie jest w stanie go realizować. Ze względu na ekonomie ale też ze względu na to, że wiele kobiet nie chce być w 100% zależnych.

Choćbym miała męża, który zarabia 1 milion euro miesięcznie, nie zrezygnowałabym z pracy na rzecz bycia gosposią. To zatracanie samego siebie. Już nie wspomnę, ile takich kobiet, które rzuciły pracę doświadczyły przemocy ekonomicznej. Bo potem taki mężczyzna wydziela pieniądze, musisz się prosić o drobne na podpaski. To jest okropne.
Ja wiem, że jedna pensja nie pozwala na tradycyjny podział obowiązków, dlatego mężczyźni powinni brać czynny udział w obowiązkach domowych, a nie że wraca, rzuca nogi na stół i oczekuje, że żona, która wraca z pracy w tym samym czasie nagle zacznie mu usługiwać
Chociaż ten "tradycyjny" podział obowiązków też mnie bawi, bo to w domyśle ma być tak, że facet zarabia na dom, kobieta się zajmuje tym domem i dziećmi. A gdy się zajrzy w historię to tak na prawdę mało kto mógł sobie na to pozwolić. Może hrabiny, one miały nawet mami do karmienia piersią swojego dziecka. Jednak chłopki normalnie pracowały w polu, potem w domu. Nawet wyszła książka "chłopki", która opisuje przeszłość naszych babek. To jest wręcz przerażające, jak można było mieć ciężkie życie

ammon napisał/a:

Nie sądzę, żeby mężczyźni postrzegali kobietę jako "darmową sprzątaczkę" czy "inkubator". Tzn. mam tu konkretnie na myśli, że mężczyźni nie patrzą na kobietę jak na kogoś gorszego przez to, że zajmuje się domem czy rodzi dzieci.
Natomiast pisząc w ten sposób trochę przedstawiasz to jako coś gorszego niż praca w korpo(czy gdzieś tam). Gdzie z tego co widzę w tym korpo często i gęsto robi się dużo analogicznych czynności i "robienie kariery" czy "rozwój" są postrzegane wśród części moich znajomych na tym samym poziomie co "firma to druga rodzina".

Powiedzmy sobie szczerze- prywatne firmy dzisiaj praktycznie nie istnieją. Korporacje przejmują rynek. Nawet pracując na kasie w biedronce pracujesz w korpo. A czy to kariera? Jak ktoś uważa, że dla niego tak, to jak najbardziej, nie nam to oceniać
I bardzo bym chciała, żeby mężczyźni tak nie patrzyli na kobiety, serio. A tymczasem jak wejdziesz na redpillowe kanały to masz wysyp komentarzy, że "kobiety trzeba zmusić, by rodziły nam dzieci" albo "przecież sprzątanie i gotowanie jest proste, więc czemu nie chcą tego robić?"- tam masz masę tego. Niestety

ammon napisał/a:

W sensie bzdura, że co? Że mężczyźni zarabiają nieco więcej przeciętnie od kobiet? Czy, że kobiety wolą mężczyzn którzy będą zarabiać więcej?

Bzdura taka, że kobiety oczekują, że facet będzie zarabiał więcej. Masa kobiet zarabia dzisiaj tyle, co mężczyźni lub więcej. Znam może 1 małżeństwo, gdzie kobieta żeruje na mężczyźnie, za to znam wiele przypadków takich, gdzie to kobieta mężczyznę utrzymuje

ammon napisał/a:

Szkoda, że nie miałem takich koleżanek na początku studiów, a potem to już sam zarabiałem.
Nie brałbym tego co się dzieje na studiach jako wyznacznik, bo tam świat funkcjonuje inaczej.

To ja mogę powiedzieć, że nie brałabym innych przypadków za wyznacznik, bo świat jest inny

ammon napisał/a:

Ja się zgadzam ale jeśli dobrze pamiętam to po prostu pisałem o tym, że mężczyźni nie zachowują się jak twój były i nawet najwidoczniej zdają się na decyzje kobiet co do zakupu produktów. Skoro statystycznie zarabiając więcej podejmują mniej decyzji. Generalnie twoje pojedyncze obserwacje nie przekładają się na ogół społeczeństwa.

Skoro nie przekładają się na ogół, to czemu tak dużo osó ma podobne obserwacje do moich?

ammon napisał/a:

Podsumuję trochę wątek, popraw mnie jeśli coś źle zrozumiałem:
Oczekujesz od faceta równego podziału obowiązków. Faceci patrzą na podział obowiązku tradycyjnie tylko, że ekonomia jednocześnie nie pozwala im utrzymać kobiety.
W dodatku dla jakiejś części facetów jest wygodniej nie być w związku niż być w związku w którym podział obowiązków im nie odpowiada.
Przynajmniej pisząc te posty, wydaje się, że nie chcesz robić ustępstw z np. obiadami jeśli facet się nie odwdzięczy.
Ciekawe czy poza forum też stawiasz jasno granice czy np. pod wpływem zauroczenia wygląda to inaczej.
Jeśli dla ciebie jest to ważne(żeby było coś za coś albo że każdy osobno) i to komunikujesz jasno to przypuszczam, że jakaś część facetów może być przez to zniechęcona. Tzn. część z nich może Cię nie postrzegać jako materiał na poważny związek a np. jedynie na kogoś do przelotnej relacji.

Dalej dochodzi to, że jak rozumiem na obecnym etapie życia praca zajmuje twój czas i poznawanie nowych ludzi nie jest takie łatwe jak na studiach, więc liczba potencjalnych partnerów jest jaka jest.
Do tego nie mamy jak ocenić tego jak wyglądasz i nie wiemy czy np. nie interesują Cię tylko faceci których można by uznać za w miarę przystojnych. Obu tych nie jesteśmy w stanie ocenić na podstawie tego co napisałaś/napiszesz.

Niestety, obawiam się, że poza forum nie stawiam jasnych granic. Kiedyś, jak spodobał mi się chłopak to zgodziłabym się na absolutnie wszystko. Tylko tak było kiedyś, gdy byłam młodsza. Teraz jestem starsza, dawno nie byłam zakochana i ciężko mi powiedzieć, czy jakbym teraz się zakochała, to tańczyłabym, jak mi ktoś zagra czy postawiłabym te granice
Wiesz, obiad mogę zrobić i nie oczekuję niczego w zamian, jeśli zrobię to od siebie dla kogoś np z okazji jakiegoś wydarzenia albo coś. Natomiast jeśli ktoś na co dzień oczekiwałby ode mnie, że po powrocie z pracy na szybko mam mu robić 2-daniowy obiad, sprzątać, wyprasować koszule do pracy, a ten by leżał i pachniał to nawet jakbym nie umiała postawić granic, to nie miałabym wyjścia, bo nie miałabym na to siły. Poza tym mi to się wydaje logiczne, że jak żyje się razem to się razem dzieli obowiązki. Jednak nie trąbię tego na prawo i lewo, żeby nie było. To są moje przemyślenia i tyle. Nie powtarzam tego wszystkim dookoła. Jednak jeśli ktoś będzie zniechęcony tym, że nie będę mu robić za darmową kucharkę to cóż.....niech taka osoba lepiej spada. Jak się rozeszłam z tym moim ex, to poczułąm taką mega ulgę, że w końcu mogę gotować ile chcę, kiedy chcę i co chcę i jeszcze taniej
Co do ilości potencjalnych partnerów....zawsze obracałam się w środowisku głównie kobiecym. Gdyby nie statystyki to bym w życiu nie powiedziała, że młodych mężczyzn jest więcej niż kobiet. Wokół mnie prawie same kobiety i to już od liceum
A czy podobają mi się mężczyźni przystojni....oczywiście, że tak. Każdemu się podoba ktoś atrakcyjny fizycznie. Jednak bądźmy realistami- nie każdy przystojniak/modelka będą nasi. Poza tym uroda to nie wszystko. Mi się spodobał chłopak, który na pierwszy rzut oka był nieatrakcyjny z wyglądu, jednak mi się spodobał z charakteru i się zakochałam, także wygląd to nie wszystko

73 Ostatnio edytowany przez ammon (2024-03-04 00:22:56)

Odp: Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?
YellowStar napisał/a:

Tak, tylko czy takie zagadanie nie jest odbierane właśnie jako desperacja?

Raczej nie, tym bardziej jeśli okoliczności sprzyjają.
No chyba, że zagadujesz do wszystkich mężczyzn w twoim otoczeniu zbyt nachalnie i zbyt szybko skracasz dystans.
Mężczyźni z tego co widzę nie lubią dziewczyn z reputacją.

YellowStar napisał/a:

Tak, tylko co właściwie znaczy "kobieca kobieta"?

"Oj trudne trudne się wylosowało"
A tak serio, to pewnie jak mówisz dla każdego to coś innego znaczy.
Dla mnie to: długie włosy, odpowiedni ubiór, brak tatuaży, ani kolczyków w dziwnych miejscach. Sposób wysławiania się i sposób bycia. Mam tu na myśli nie tylko unikanie wulgaryzmów ale ogólnie mniej dominujący/agresywny styl wypowiedzi.
Pewnie też gestykulacja. Tylko ciężko to dokładnie opisać.


YellowStar napisał/a:

Jak kiedyś pod jakimś redpillowym filmikiem o niżu demograficznym napisałam, że coraz mniej rodzi się dzieci, bo jest słaba opieka okołoporodowa i kobiety nie chcą w takich warunkach cierpieć to mnie wyśmiali, bo co to za problem urodzić dziecko.

Z tego co wiem to różnie jest. Chyba bratowa(ale nie pamiętam dokładnie czy ona) rodziła w dwóch różnych miejscach i ponoć w obu miejscach całkiem inne podejście do usługi.
Generalnie nie jest to chyba główny powód niskiej dzietności bo mimo wszystko medycyna jest na wyższym poziomie.


YellowStar napisał/a:

Właśnie myślę nad tinderem. Jaki opis tam zazwyczaj ludzie dają? Taki poważniejszy, że mam tyle lat, pracuję w tym miejscu, lubię to, czy raczej bardziej żartobliwie?

Nie jestem przekonany czy to ma jakiekolwiek znaczenie, szczególnie jeśli jesteś kobietą. Przede wszystkim zdjęcie: twarz i sylwetka(niezależnie jaką masz płeć). Zwykle mężczyźni mają mało par i dają w prawo co się da, nie pisałem w tym wątku nawet o tym?
Z tego co czytam w internecie to problem kobiet jest taki, że osoby które parują często nie chcą poważnej relacji. Pewnie kwestia tego czy zamierzasz rywalizować o najprzystojniejszych tam.


YellowStar napisał/a:

Tylko że zawodów, które mogą sobie pozwolić na pracę zdalną jest bardzo mało. W moim przypadkiem wręcz niemożliwe. Obecnie pracuję na 2 zmiany: 7-15 oraz 13-21. Dodaj do tego dojazd. I kiedy tu dziecko do przedszkola odprowadzać?

Tylko, że zwykle wtedy nie jesteś sama i kwestia odwożenia to akurat dość różnie wygląda. Jak byłem mały to kompletnie losowo po mnie rodzice przyjeżdżali. Obecnie moja siostra jeszcze jest w szkole średniej i jako, że tata jest na emeryturze już to częściej ją odbiera, choćby z przystanku. Nawet mi się zdarzyło siostrę z przystanku brać bo akurat wyskoczyłem na chwilę do sklepu po coś(tylko, że pracuje zdalnie i u mnie to dość elastycznie wygląda, bo sam raz zacznę pracę o 7, a raz 15. czasami zacznę o 7 a o 16:00 trzeba być na spotkaniu bo ktoś tam inaczej nie mógł ustawić spotkania.). I myślę, że w wielu rodzinach to wygląda tak, że dostosowywane jest do tego kto to może w danej chwili zrobić.

YellowStar napisał/a:

Chociaż ten "tradycyjny" podział obowiązków też mnie bawi, bo to w domyśle ma być tak, że facet zarabia na dom, kobieta się zajmuje tym domem i dziećmi. A gdy się zajrzy w historię to tak na prawdę mało kto mógł sobie na to pozwolić. Może hrabiny, one miały nawet mami do karmienia piersią swojego dziecka. Jednak chłopki normalnie pracowały w polu, potem w domu. Nawet wyszła książka "chłopki", która opisuje przeszłość naszych babek. To jest wręcz przerażające, jak można było mieć ciężkie życie

Jak się w to wgłębić to tak, jest to spora nadinterpretacja. Dołóż do tego, że koncepcja dziecińśtwa nie wyglądała tak jak teraz.
Generalnie ciekawe jest to, że porównując te realia widzimy, że na pewnych płaszczyznach jest łatwiej a my nie chcemy dać z siebie ani tyle. Ale pewnie tutaj dużą rolę odgrywa akurat tzw. normalna praca która jest nieco mniej elastyczna.

YellowStar napisał/a:

I bardzo bym chciała, żeby mężczyźni tak nie patrzyli na kobiety, serio. A tymczasem jak wejdziesz na redpillowe kanały to masz wysyp komentarzy, że "kobiety trzeba zmusić, by rodziły nam dzieci" albo "przecież sprzątanie i gotowanie jest proste, więc czemu nie chcą tego robić?"- tam masz masę tego. Niestety

Albo zgubiłaś się w czeluściach internetu albo nadinterpretowałaś ostatnie prowokacje, które były reakcją na słowa lewicowych pań poseł, które to wykazały się hipokryzją w przypadku służby wojskowej( i wieku emerytalnego).
Celem było raczej zwrócenie uwagi na to, że facet nie powinien być traktowany gorzej, a że z drugiej strony powoływano sie na rodzenie dzieci to padała właśnie odpowiedź w stylu że powinno być przymusowe zapładnianie kobiet losowo.
Tam pisali, że powinny być kategorie jak w wojsku itd, ale to wszystko było po to żeby wytknąć hipokryzje, że "moje ciało mój wybór" no chyba, że jesteś mężczyzną wtedy te panie chowają to hasło.
Jeśli nawiązujesz do tego a nie do jakichś czeluści internetów to wiedz, że chodziło o to aby równouprawnienie działalo w dwie strony tj. aby wiek emerytalny był taki sam i aby nie wrzucano jednej płci do maszynki do mięsa(czy też aby nie zabierano kilku miesięcy życia na szkolenia jednej plci i nie zmuszaniu do przysięgi. Teraz to wygląda tak, że ludzie którzy najpierw byli zmuszeni do obowiązkowej służby, musieli złożyć przysięgę po jej odbyciu i jak są szkolenia co roku to większość ludzi to są właśnie oni)

Popraw mnie jeśli się mylę, ale spotkałem się z takim określeniem tego co to redpill, że jest to bardziej obserwacja tego co jest atrakcyjne a co nie. Tzn. że atrakcyjność to głownie składowa wyglądu, majątku, zachowania i pozycji społecznej.
I być może trochę promowane jest podejście, że natura ludzi jest jaka jest więc nie ma co się przejmować, nie ma co się wdawać w gierki, po prostu jak nie idzie się dopasować to trzeba zrezygnować. Jak Cię partner zostawi to taka natura, nie ma co płakać, zresztą ten płacz i desperacja w takim momencie to bardzo nieatrakcyjna rzecz.
Więc to co piszesz nie wydaje mi się być kwestią samego redpilla ale być może ludzi którzy uczestniczą w dyskusji a nie koniecznie się zgadzają z tym, często pewnie piszą to ludzie których chyba się określa jako tych co wzięli blackpill.(tam z tego co widziałem panuje ostre poczucie niesprawiedliwości wynikające z wiary głównie w znacznie wyglądu[co rodzi ostre frustracje i radykalizacje w dziwne kierunki], ale samych mężczyzn interesujących się redpill chyba jest mało. Natomiast blackpill to już całkiem marginalna grupa. Malo tego obstawiam, że jak ktoś określający się jako blackpillowiec znajdzie kobietę to radykalne pomysły mu przejdą a będzie bardziej uległ wobec kobiety niż typ który miał zawsze powodzenie).

YellowStar napisał/a:

Bzdura taka, że kobiety oczekują, że facet będzie zarabiał więcej. Masa kobiet zarabia dzisiaj tyle, co mężczyźni lub więcej. Znam może 1 małżeństwo, gdzie kobieta żeruje na mężczyźnie, za to znam wiele przypadków takich, gdzie to kobieta mężczyznę utrzymuje

Może masz specyficzne otoczenie, co do zasady się natomiast nie zgadzam z tym.


YellowStar napisał/a:

To ja mogę powiedzieć, że nie brałabym innych przypadków za wyznacznik, bo świat jest inny

Jasne, można tak mówić, może wtedy szukać danych i statystyk. Ja po prostu uważam, że studia to specyficzny okres w życiu bardzo.
Wiesz w akademiku to nawet dmuchane jacuzzi na 1000 litrów potrafią wstawić, studia to inna rzeczywistość, na studiach wszystko się może zdarzyć.

YellowStar napisał/a:

Skoro nie przekładają się na ogół, to czemu tak dużo osó ma podobne obserwacje do moich?

Może Ci się tak wydaje, może zamknęłaś się w bańce?  Np. ja żyje na wsi a od czasu do czasu spotykam się ze znajomymi w Krakowie.
I widzę, że na wielu płaszczyznach są różne doświadczenia ludzi tutaj i ludzi których mam z innego otoczenia.

YellowStar napisał/a:

po powrocie z pracy na szybko mam mu robić 2-daniowy obiad

Tak to chyba nie do końca działa, jeśli twój partner pracuje to jest niezerowa szansa, że coś podgrzeje w pracy albo wyskoczy na stołówkę, albo zamówi.
Sam jak pracowałem w biurze to albo jadałem gdzieś obok pracy, albo coś zamawiałem.
Więc akurat obiad to często nie jest dobry przykład.

YellowStar napisał/a:

Co do ilości potencjalnych partnerów....zawsze obracałam się w środowisku głównie kobiecym.

Widzisz i mimo, że chyba jesteśmy mniej więcej w podobnym wieku to mamy zupełnie różne środowiska. Na Informatyce ogromna przewaga mężczyzn była.
Ostatnio znajomy wspomniał mi, że hiszpański by mu się przydał z pewnych względów i być może zaocznie by poszedł na filologię.
I tak od paru dni zacząłem patrzeć jak działa ten język i sobie myślę może warto by pójść na to zaocznie.
Nie koniecznie żeby przetrwać całe studia tylko żeby dla samego siebie ogarnąć jakieś B1 albo B2 a właśnie przy okazji poszerzyć krąg znajomych.
Tylko jakbym to próbował robić od października to nie wiem czy nie czułbym się staro mając wtedy już prawie 28 lat.(studiować z o dekadę młodszymi to jednak ciężko)
Druga sprawa, że do tego czasu fajnie byłoby mieć chociaż trochę języka ogarnięte, żeby wykorzystać jakoś sensownie te studia.
Zobaczę na ile ogarnę język do czerwca.
No ale wracając to chyba trzeba szukać jakichś aktywności w których można poznawać ludzi o przeciwnej płci.
Najgorzej jak sobie wybierzesz zły sport, np. grywam jak jest możliwość na orliku ze znajomymi ale tam płci przeciwnej nie ma big_smile

74

Odp: Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?
ammon napisał/a:

No chyba, że zagadujesz do wszystkich mężczyzn w twoim otoczeniu zbyt nachalnie i zbyt szybko skracasz dystans.
Mężczyźni z tego co widzę nie lubią dziewczyn z reputacją.

Nieeee zdecydowanie nie zagaduję. Znaczy ja to bym bardzo chciała w ogóle mieć do kogo zagadywać, a tymczasem mało mężczyzn spotykam na swojej drodze, przez co tylko jest mniejsze prawdopodobieństwo spotkania kogoś, kto w ogóle się spodoba, bo powiedzmy sobie szczerze- nie każdy nam się będzie podobać. Czy za szybko skracam dystans to ciężko stwierdzić, jak mi się już raz na czas (ostatnio 2,5 roku temu) ktoś spodoba, to staram się zainicjować kontakt, bardziej na zasadzie, że szkoda, żeby mi przepadła szansa bez próby zagadania. Być może robię to zbyt desperacko, nie wiem, ciężko określić. Albo za bardzo chcę i to widać. Niestety tu podłoże ma przeszłość

ammon napisał/a:

Dla mnie to: długie włosy, odpowiedni ubiór, brak tatuaży, ani kolczyków w dziwnych miejscach. Sposób wysławiania się i sposób bycia. Mam tu na myśli nie tylko unikanie wulgaryzmów ale ogólnie mniej dominujący/agresywny styl wypowiedzi.
Pewnie też gestykulacja. Tylko ciężko to dokładnie opisać.

Hmmm niby spełniam te wymogi, ale być może dla każdego to znaczy co innego

ammon napisał/a:

Z tego co wiem to różnie jest. Chyba bratowa(ale nie pamiętam dokładnie czy ona) rodziła w dwóch różnych miejscach i ponoć w obu miejscach całkiem inne podejście do usługi.
Generalnie nie jest to chyba główny powód niskiej dzietności bo mimo wszystko medycyna jest na wyższym poziomie.

Główny powód to nie, czynników jest wiele, ale jest to jeden z powodów. Dużo kobiet boi się ciąży i porodu i wolą zrezygnować świadomie z tego. Sama mam tokofobię i podobny problem i nie wiem, czy przez to się zdecyduję na dziecko kiedyś

ammon napisał/a:

Z tego co czytam w internecie to problem kobiet jest taki, że osoby które parują często nie chcą poważnej relacji. Pewnie kwestia tego czy zamierzasz rywalizować o najprzystojniejszych tam.

Jak pisałam wyżej- z doświadczeń koleżanek wiem, że najprzystojniejsi nie mają sensu. Znajoma miała dużo nieprzyjemności z tinderowymi "przystojniakami". Chociaż koleżanka, która daje w prawo przeciętnym też nie jest zadowolona, głównie z ich zachowania

ammon napisał/a:

Jak się w to wgłębić to tak, jest to spora nadinterpretacja. Dołóż do tego, że koncepcja dziecińśtwa nie wyglądała tak jak teraz.
Generalnie ciekawe jest to, że porównując te realia widzimy, że na pewnych płaszczyznach jest łatwiej a my nie chcemy dać z siebie ani tyle. Ale pewnie tutaj dużą rolę odgrywa akurat tzw. normalna praca która jest nieco mniej elastyczna.

Wcale bym nie powiedziała, że mamy łatwiej. Jeśli mam być szczera, to tak się narzeka na młodych, że im się nic nie chce, ale prawda jest taka, że rynek przejęły korporacje. A korporacje są nastawione na to, żeby wycisnąć pracownika za jak najmniejszy koszt. Rzucą Ci ochłapy, wykończą psychicznie, ale wymagają 200% zaangażowania. Wiem, bo sama w takiej pracuję. To niby ochrona zdrowia, ale w połączeniu z korporacją. Prawie cały dzień w pozycji stojącej, dużo chodzenia i to by było jeszcze okej, ale do tego dużo myślenia logistycznego, co jak zrobić, do tego obsługa programu komputerowego i oczywiście trzeba uważać na to, żeby komuś krzywdy nie zrobić, bo to jednak ochrona zdrowia, pacjenci i nie można się pomylić, bo można kogoś poważnie uszkodzić. Ja po 8 godzinach pracy nierzadko wracam tak wykończona, że śpię po południu, żeby jako tako funkcjonować. Żyję od weekendu do weekendu praktycznie, w piątki nierzadko nie mam siły nawet mówić. Ostatnio wróciłam do domu rodzinnego na weekend, to wszyscy się pytali, co mi się stało, że się nic nie odzywam. A ja nie miałam siły po prostu. I nie uważam, żeby moi przodkowie np. pracując w polu mieli ciężej. Może trochę ciężej fizycznie, ale za to nie mieli presji korporacyjnych agentów nad głową, ton przepisów. Ja jeszcze pamiętam czasy z mojego dzieciństwa, gdzie ludzie mieli własne biznesy, żyli trochę lepiej lub gorzej, ale jakoś tak spokojniej. Dzisiaj, idąc ulicami miasta rodzinnego tylko wspominam: "Tu za dzieciaka kupowałam cukierki", "Tutaj 15 lat temu były dobre omlety", "Tutaj był mięsny z krową na szyldzie" i wiele takich. Dziś natomiast te lokale stoją puste, nic w środku nie ma, natomiast mimo że małe miasteczko to mamy 2 duże znane sieci sklepów spożywczych plus 3 sieci z płazem na szyldzie. A to zaznaczam małe miasteczko. I ludzie zamiast swoich biznesów to muszą pracować w korpo. I niestety tak, korporacje to nie tylko przeszklone biurowce, gdzie się siedzi za biurkiem, w szpilkach, popijając kawę, jak na filmach. Korporacje wchodzą wszędzie, w spożywkę, w ochronę zdrowia, strefę beauty, wszędzie. Mnie to przeraża, ale przez to młodzi ludzie są wypaleni, bo korporacje nadają takie tempo, że szkoda gadać.

ammon napisał/a:

Albo zgubiłaś się w czeluściach internetu albo nadinterpretowałaś ostatnie prowokacje, które były reakcją na słowa lewicowych pań poseł, które to wykazały się hipokryzją w przypadku służby wojskowej( i wieku emerytalnego).
Celem było raczej zwrócenie uwagi na to, że facet nie powinien być traktowany gorzej, a że z drugiej strony powoływano sie na rodzenie dzieci to padała właśnie odpowiedź w stylu że powinno być przymusowe zapładnianie kobiet losowo.
Tam pisali, że powinny być kategorie jak w wojsku itd, ale to wszystko było po to żeby wytknąć hipokryzje, że "moje ciało mój wybór" no chyba, że jesteś mężczyzną wtedy te panie chowają to hasło.
Jeśli nawiązujesz do tego a nie do jakichś czeluści internetów to wiedz, że chodziło o to aby równouprawnienie działalo w dwie strony tj. aby wiek emerytalny był taki sam i aby nie wrzucano jednej płci do maszynki do mięsa(czy też aby nie zabierano kilku miesięcy życia na szkolenia jednej plci i nie zmuszaniu do przysięgi. Teraz to wygląda tak, że ludzie którzy najpierw byli zmuszeni do obowiązkowej służby, musieli złożyć przysięgę po jej odbyciu i jak są szkolenia co roku to większość ludzi to są właśnie oni)

Popraw mnie jeśli się mylę, ale spotkałem się z takim określeniem tego co to redpill, że jest to bardziej obserwacja tego co jest atrakcyjne a co nie. Tzn. że atrakcyjność to głownie składowa wyglądu, majątku, zachowania i pozycji społecznej.
I być może trochę promowane jest podejście, że natura ludzi jest jaka jest więc nie ma co się przejmować, nie ma co się wdawać w gierki, po prostu jak nie idzie się dopasować to trzeba zrezygnować. Jak Cię partner zostawi to taka natura, nie ma co płakać, zresztą ten płacz i desperacja w takim momencie to bardzo nieatrakcyjna rzecz.
Więc to co piszesz nie wydaje mi się być kwestią samego redpilla ale być może ludzi którzy uczestniczą w dyskusji a nie koniecznie się zgadzają z tym, często pewnie piszą to ludzie których chyba się określa jako tych co wzięli blackpill.(tam z tego co widziałem panuje ostre poczucie niesprawiedliwości wynikające z wiary głównie w znacznie wyglądu[co rodzi ostre frustracje i radykalizacje w dziwne kierunki], ale samych mężczyzn interesujących się redpill chyba jest mało. Natomiast blackpill to już całkiem marginalna grupa. Malo tego obstawiam, że jak ktoś określający się jako blackpillowiec znajdzie kobietę to radykalne pomysły mu przejdą a będzie bardziej uległ wobec kobiety niż typ który miał zawsze powodzenie).

Co o służby wojskowej to się nie wypowiem, bo jestem w grupie zawodów potrzebnych uznawanych za potrzebne w społeczeństwie i zostanę w razie wojny zwerbowana. Może nie na front z karabinem, ale jako służba medyczna. Kilka dni temu odebrałam nawet wezwanie do kwalifikacji. Kiedyś, jeszczenie tak dawno, bo 2 lata temu miałam pomysł, żeby iść do wojska do korpusu medycznego właśnie. Co roku są nabory. Jednak zniechęciłam się, gdy zobaczyłam, że przy rekrutacji są np. 2 miejsca na kraj i cała masa chętnych (którzy uciekają właśnie od korporacji). Znajoma się też interesowała i mówiła, że bez znajomości ciężko, choćby się miało super formę fizyczną (która akurat przy medyku nie jest najważniejsza)
Co do wieku emerytalnego to wszystko ma swoje plusy i minusy. Niby mówi się, że fajnie mają kobiety przechodząc te 5 lat wcześniej, ale z drugiej strony za to płacą, bo mają potem dużo niższe emerytury. Nic za  darmo. Z drugiej strony uważam, że no niesprawiedliwe, żeby bezdzietna szła na emeryturę wtedy, co ta, która urodziła np 5 dzieci. Według mnie najsprawiedliwiej by było, gdyby np za każde urodzone dziecko było 1,5-2 lat wcześniej na emeryturę
Co do losowego zapładniania kobiet to nie będę nawet komentować. Nawet u zwierząt tak nie ma
Odnośnie czego te kategorie jak w wojsku? Do rodzenia dzieci? Nie sprawdziłoby się to. Masa kobiet ma diagnozę (w tym moja mama), że dzieci mieć nie będzie. A zachodzą szybko w ciążę. Inne są zdrowe jak ryby a starają się od lat i nic
Co do redpilla możesz mieć rację. Sama w sobie geneza tego może nie być zła, tylko ludzie mylą to z blackpillem, który jest nurtem mizoginistycznym. Mam w bloku sąsiada, który widziałam, że ma polubioną stronę blackpillową, gdzie wrzucają memy ośmieszające kobiety w sposób dość....żenujący. Nie znam wszystkich udzielających się tam, ale patrząc po tym facecie to nic ciekawego. Ma 40 lat i jest sam. Okej, zdarza się, no problem. Tylko żeby on sobie jakoś sam radził. A do niego przychodzi stara matka raz w tygodniu i mu sprząta w mieszkaniu, prasuje ciuchy i chyba też gotuje. On ją traktuje okropnie, bo potrafi na nią wrzeszczeć. I taki typ potem chodzi i gada, jakie kobiety są złe

ammon napisał/a:

Może masz specyficzne otoczenie, co do zasady się natomiast nie zgadzam z tym.

No nie wiem, nie jest to tylko moje zdanie. Sporo osób ma podobne obserwacje, ale wiadomo, zależy od środowiska. Na studiach znałam masę związków, gdzie to moje koleżanki utrzymywały chłopaków. Jak się jedna z chłopakiem rozstała, to przyznała, że jakby go miała podsumować to by z kilkanaście tysięcy zł na niego spokojnie poszło. Za to nie znam chłopaka, który by utrzymywał dziewczynę. Znam nawet parę, gdzie chłopak sobie dorabiał. Nie bardzo dużo, ale ze 2 tyś miesięcznie miał. Mówił, że te pieniądze są dla niego. Mieszkał kilka lat z dziewczyną. Ona płaciła za wynajem, za jedzenie. A dobrze wiemy, ile to dzisiaj kosztuje

ammon napisał/a:

Może Ci się tak wydaje, może zamknęłaś się w bańce?  Np. ja żyje na wsi a od czasu do czasu spotykam się ze znajomymi w Krakowie.
I widzę, że na wielu płaszczyznach są różne doświadczenia ludzi tutaj i ludzi których mam z innego otoczenia.

Też możliwe, każdy patrzy przez swój pryzmat

ammon napisał/a:

Tak to chyba nie do końca działa, jeśli twój partner pracuje to jest niezerowa szansa, że coś podgrzeje w pracy albo wyskoczy na stołówkę, albo zamówi.
Sam jak pracowałem w biurze to albo jadałem gdzieś obok pracy, albo coś zamawiałem.
Więc akurat obiad to często nie jest dobry przykład.

Tak, ale trzeba mieć co podgrzać w tej pracy, a gotowce są drogie na dłuższą metę. Czytałam wypowiedź kobiety, która narzekała na męża, że ten się poskarżył, że ona daje mu tylko kanapki do pracy, a powinna wstawać z nim o 5 rano, gotować obiad i pakować mu do pudełka świeży, bo z wieczoru dnia poprzedniego on nie zje. Przecież ten mój ex też jak zobaczył, że nie będę robić mu za kucharkę zaczął się mocno dystansować. A ja nawet kucharką jestem słaba, znaczy umiem gotować, ale bardzo nie lubię tego robić

ammon napisał/a:

Widzisz i mimo, że chyba jesteśmy mniej więcej w podobnym wieku to mamy zupełnie różne środowiska. Na Informatyce ogromna przewaga mężczyzn była.
Ostatnio znajomy wspomniał mi, że hiszpański by mu się przydał z pewnych względów i być może zaocznie by poszedł na filologię.
I tak od paru dni zacząłem patrzeć jak działa ten język i sobie myślę może warto by pójść na to zaocznie.
Nie koniecznie żeby przetrwać całe studia tylko żeby dla samego siebie ogarnąć jakieś B1 albo B2 a właśnie przy okazji poszerzyć krąg znajomych.
Tylko jakbym to próbował robić od października to nie wiem czy nie czułbym się staro mając wtedy już prawie 28 lat.(studiować z o dekadę młodszymi to jednak ciężko)
Druga sprawa, że do tego czasu fajnie byłoby mieć chociaż trochę języka ogarnięte, żeby wykorzystać jakoś sensownie te studia.
Zobaczę na ile ogarnę język do czerwca.
No ale wracając to chyba trzeba szukać jakichś aktywności w których można poznawać ludzi o przeciwnej płci.
Najgorzej jak sobie wybierzesz zły sport, np. grywam jak jest możliwość na orliku ze znajomymi ale tam płci przeciwnej nie ma

Co do hiszpańskiego- też bardzo lubię ten język. Bardzo mi się podoba i do tego jest przydatny, bo 2 najpopularniejszy na świecie, w sensie najczęściej używany
Co do studiowania z młodszymi, możesz studiować zaocznie, tam są przeważnie ludzie starsi, nawet w okolicach 40stki. Znajoma natomiast rozpoczęła studia dzienne z dekadę młodszymi i jakoś sobie radzi. Nie są to jej bliscy znajomi, bo za duża różnica, ale jakoś się z nimi dogaduje. Warto potraktować to tylko jako element naukowy, niekoniecznie nastawiać się na wielkie przyjaźnie
Jeśli chodzi o sport to trenowałam kiedyś dużo w okresie szkolnym. Trenowałam głównie indywidualnie z trenerem. I też wielu chłopaków w moim wieku nie było. W moim klubie było dwóch niewiele starszych ode mnie. Jeden był bardzo dziwny, w sensie próbowałam do niego zagadać, ale totalnie mnie olewał. Drugi był miły, ale nie był w ogóle zainteresowany żadną bliższą znajomością. Poza nimi większość to albo mężczyźni 40+ (dla mnie jako nastolatki byli wtedy to wręcz dziadkowie) albo grupy dzieci. Tak więc niby wiele lat w sporcie, ale mało kogo tam poznałam. Co roku jeździłam na obozy sportowe i tam poznawałam ludzi, dużo rówieśników chłopaków, ale 2 tygodnie to mało na większą znajomość, szczególnie że potem ludzie się rozjeżdżali w różne strony kraju

Ja ogólnie czuję się ze sobą dobrze. Jestem introwertyczką, lubię spędzać czas sama. Szczególnie gdy wracam z pracy i chcę odpocząć. Jednak gdy mam więcej wolnego czasu, w czasie urlopu lub na święta to chętnie bym z kimś gdzieś wyszła, a nie ma z kim. Na studiach jeszcze miałam znajomych. Teraz jest gorzej, bo wszyscy się porozjeżdżali z miasta studenckiego, ja też wyjechałam w miejsce, gdzie mało kogo znam i czasem z utęsknieniem wspominam spotkania z ludźmi na studiach, jakiekolwiek

Posty [ 66 do 74 z 74 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Niechęć o związków i mężczyzn, czy da się to pokonać?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024