Czytając kolejne wpisy mam wrażenie, że Autorka coraz bardziej brnie w absurdalne pretensje i nakręca się w toksycznych emocjach, co wiąże się z faktem, że w jej związku nie dzieje się za dobrze.
I tu może być kilka przyczyn:
1) Są osoby, dla których trudny do przeskoczenia psychologicznie może być sam fakt, że partner ma dziecko, że część pieniędzy partnera lokowanych jest poza rodziną, to samo dotyczy (nawet bardziej) czasu, uczuć i zaangażowania - ja sama trochę należę do takich osób, więc już raczej w ogóle nie chciałabym się wiązać z osobą, która ma dzieci.
2) Być może ona upatrywała związek z konkretnym mężczyzną jako szansę na podniesienie swojego statusu materialnego - i plan niekoniecznie idzie po jej myśli, partner traktuje ją z ostrożnością, natomiast jest szczodry wobec córki, dlatego się wścieka.
3) Może być też inaczej: ona weszła w ten związek kierując się silnym uczuciem, nie będąc interesowna, ale po prostu z jakichś powodów czuje się w tej relacji "gorsza", "mniej ważna". Takie uczucie może powstać, jeżeli jest traktowana na zasadzie, o której ktoś napisał "córka to rodzina, a żonę zawsze można wymienić", czy jeżeli mimo wysokich zarobków partner rozlicza się z nią dość skrupulatnie. O ile na początku znajomości takie rozliczanie się jest normalne, to w trwającym już kilka lat małżeństwie czułabym się dziwnie polując na przecenione koszulki na promocji w H&M-ie, podczas gdy mój mąż kupowałby swojej córce torebki za grube tysiące. Nawet nie z tego względu, że jakoś szczególnie bolesny byłby dla mnie fakt chodzenia w taniej koszulce, tylko że nie czułabym tu wspólnoty, wspólnych starań, wysiłków, raczej takie podejście, że nie jesteśmy drużyną, tylko każdy gra osobno.