Halina3.1 napisał/a:No tylko wlasnie uznanie innych niekoniecznie da ci to czego szukasz. W znaczeniu, ze cale zycie mozna tak spedzic probujac zdobyc szacunek od innych, bo wydaje nam sie, ze wtedy poczujemy sie lepiej i to jest jakas miara naszego sukcesu ale w praktyce, to prawdopodobne jest, ze uznanie innych ludzi wcale nie uzdrowi magicznie twojego niskiego poczucia wlasnej wartosci. Bo gdzie jest granica, np zdobyles juz uznanie od kilku osob za cos ale jesli sam nie bedziesz mial uznania dla siebie, to moze stac sie tak, ze uznanie ktore zdobyles bedzie niewystarczajace. I wpedza cie to w zapetlenie szukania uznania ktorego tak naprawde nie bedziesz w stanie nasycic. Szacunek trzeba miec przede wszsytkim do samego siebie.
Jezeli jestes w miare normalnym czlowiekiem i obiektywnie nie ma powodu zebys tak nisko o sobie myslal, to co sprawia, ze tak myslisz i sam siebie sprowadzasz do roli kogos drugiej kategorii?
To, ze jacys twoi znajomi sa w zwiazkach a ty nie o niczym nie swiadczy, serio. To, ze maja dzieci, tez nie - prawie kazdy moze se zrobic. Maja inne prace - ok ale sa tez ludzie co w ogole nie maja, ani pracy ani studiow, i to tez jest ok, bo kazdy z nas jest inny i kazdy ma inna sytuacje i inne predyspozycje. Moze ci sie wydawac, ze ktos ma zajebiscie, bo ma, nie wiem, zone i 2 dzieci i pracuje na jakims wyzszym stanowsku gdzies w korpo i ty dostajesz sraczki z zazdrosci. A tymczasem ten typ moze zazdroscic tobie, bo jest nieszczesliwy w malzenstwie, bycie ojcem go przerasta a w pracy ma mobbing ale ma tez kredyt na karku i rodzine na utrymaniu wiec nie moze nic zrobic. I mysli sobie ale ten Shini to ma zycie, nie musi sie tkwic w chujowym malzenstwie, nie jest uwiazany dziecmi, w pracy go nikt nie mobbinguje, wszystko jeszcze przed nim, tez bym tak chcial. Nigdy nie wiesz co sie dzieje w glowie innych ludzi i z czym tocza walki. A uwierz, ze wielu z tych, ze wpakowali sie w powazne zwiazki i pieluchy bardzo szybko rownie szybko tego zaluje, szczegolnie po pijaku jak sie ludziom szczerosc wlacza to wychodzi na jaw wiele kwiatkow xd.
No właśnie tego nigdy nie rozumiałem, czy nie jest tak, że uznanie innych buduje uznanie dla samego siebie?
Chyba jedynym powodem dla, którego myślę o sobie nisko jest brak tego co mają inni. Wiem, że wielu z tych ludzi szybko zaczęło żałować bo cena lub konsekwencje zdobycia tego ich przerosły. Jednak jest jedna rzecz, która daje innym przewagę nade mną nawet mimo nie raz ciężkich konsekwencji, ci ludzie mają doświadczenie i chyba właśnie to najbardziej obniża moje poczucie własnej wartości. Nawet jeśli ktoś miał nieudany związek to jednak go miał, doświadczył wielu rzeczy, o których ja nie mam pojęcia.
Jack Sparrow napisał/a:Zamiast do szkoły, to rodzice zaprowadzili cię do pracy u szwagra. Ot różnica. Bo reszta bez zmian. Przecież przed chwilą tłumaczyłeś się dlaczego nie masz nawet okazji zrobić sobie śniadania, bo wszystko mama za ciebie robi. O czym my tu piszemy?
Większość ludzi to debile i zabierają się za robotę bez przygotowania. Moim placem zabaw był warsztat - tyle, że ślusarski. Więc tak - umiem obsługiwać elektronarzędzia, potrafię się posługiwać kątownikiem ciesielskim, dłutem, różnymi rodzajami pił i innymi pierdami tego typu.
Ale proszę, skrzyneczka, którą zaadaptowałem po jakimś winie czy czymś innym na....shishę. Tak po prostu - dla zabawy. Bo takie gmerania mnie odprężają. Zrobiłem wiele innych rzeczy, faktycznie od zera. I dużych i małych. Ale nie będę robił zdjęć swojego mieszkania. Ani tym bardziej rodziców czy teściów. Do takich początkowych zabaw nie potrzeba wiele.
Koleś ma PODSTAWOWE narzędzia. Np Bosha - zielonego, z linii domowym elektronarzędzi do majsterkowania. Ma też na stanie lidlowego Parksida. Ze stołów roboczych i innych takich to nie ma nic kupionego - to są samoróbki, które wykonał. Zauważ, że blatów nie ma nawet ze sklejki porządnej, tylko to najprostsza płyta OSB. A warsztat to przerobiony garaż na dwa samochody o powierzchni 43 metrów.
Aż strach zapytać w jakim januszeksie ty pracujesz. Już pominę oczywisty fakt, że wykonanie niektórych elementów można zlecić.....innej firmie.
Jakakolwiek praca własna tak właśnie wygląda. Nie zaczynasz od 10 milionów $, o które pomstowałeś. Nie zaczynasz od 100k wsadzenia w warsztat, bo nikt nie ma takich pieniędzy. Zaczynasz od podstawowych narzędzi i podstawowych prac. Budujesz swoje umiejętności, wiedzę i kompletujesz narzędzia z czasem. To jest proces.
Momencik. Przecież nie dawno tłumaczyłeś nam, że nie masz czasu jeździć do stolicy, bo po pracy chodzisz na siłownię.
A potem przyjdzie laik do niego, zapyta o hiperkompensacje glikogenu, kardio akcelerację, super slow, PPL, split czy dobry trening uzupełniający dla biegacza, bo koleś chce sobie poprawić kadencję i co?
Czemu dla ciebie ten fakt iż jest to praca u szwagra jest aż tak ważny? Czy ten proces rekrutacji na prawdę jest tak ważny?
Po prostu jak ktoś zajmuje się czymś zupełnie innym to nie musi umieć takich rzeczy, wystarczy zapłacić fachowcowi.
Skrzyneczka bardzo ładna, ale jak sam napisałeś to cię odpręża, mnie odpręża coś zupełnie innego.
Nie powiedziałbym, że ukośnica widoczna na filmie kosztująca prawie 10k to podstawowe narzędzie.
Jedyne co się opłaca zlecać innym firmom to coś czego nie da się zrobić w swoim warsztacie. Na przykład nie lakierujemy sami bo po pierwsze nie mamy do tego warunków, po drugie to zbyt dużo roboty na dwie osoby, nie wyrobilibyśmy z innymi rzeczami więc wozimy towar do profesjonalnego lakiernika. Tak samo z jakimś skomplikowanym frezowaniem na centrum obróbczym.
To oczywiste, że budowanie umiejętności itd to proces i to długi trwający, kilka, kilkanaście lat albo i dłużej. Żeby poświęcić na coś tyle czasu trzeba mieć pewność, że właśnie to chce się robić w życiu.
Bo nie mam tego czasu, teraz jeszcze oprócz siłowni mam sztukę walki, a nawet gdybym nie trenował to i tak tego czasu byłoby niewiele.
Trenuję już ładne parę lat, a niektórych terminów, które wymieniłeś nigdy nie słyszałem. Skoro ja o nich nie słyszałem to sądzisz, że totalnie początkujący na siłowni będzie pytał o hiperkompensacje glikogenu albo kardio akcelerację? Skąd ty bierzesz te teorie, że wszyscy wszystko wiedzą? Początkujący będzie pytał jak podnosić hantle albo jaka powinna być pozycja pleców przy martwym ciągu, a najpierw pewnie zapyta czym w ogóle jest ten martwy ciąg.
WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:W takich pracach dostajesz 6k na rękę od buta
Tak samo to, na prawdę skąd wy bierzecie te informacje? W obecnej pracy spotykam wielu różnych ludzi pracujących w różnych zawodach, nie jeden był z IT i każdy jak tylko zapytałem o te mityczne 15k na programisty to najpierw robił wielkie oczy, a potem się śmiał. Jak kiedyś zapytałem typa, który od 15 lat pracował w IT jako informatyk i programista czy na prawdę dają na start te 5-6k to też się roześmiał. On sam dopiero po tych 15 latach doszedł do 10k. I takich historii miałem znacznie więcej.
Halina3.1 napisał/a:Pisal przeciez, ze by sie wyprowadzil zeby sie usamodzielnic. Tylko na wyrowadzke tez trzeba sobie nazbierac kasy I sobie przekalkulowac, zeby nie skonczylo brakiem zarcia przez 2 tyg miesiaca I szybciutkim powrotem do rodzicow.
Pewnie, ze to jest process. Tylko wlasnie o to sie rozchodzi, ze to wymaga duzego zaangazowania. Jesli autor by sie zdecydowal na cos takiego, to wlasciwie bylaby to praca wiecej niz na pelen etat, bon a poczatku musialby sie pewnie uczyc I robic jakies swoje projekty po pracy u szwagra. A jak on nie traktuje stolarki jako cos dlugodystansowego I nie jest to jego jakas wielka pasja, to nie wiem czy jest sens investowac swoj czas, pieniadzie I energie w cos co nie napawa cie zbytnim opyzmizmem. (o pracy w warsztacie pisal, ze nie czuje jakiejs zbytniej radosci jak tam idzie).
Wyprowadzka od rodziców w dzisiejszych czasach jest bardzo droga, zarabiając poniżej średniej krajowej jest to praktycznie niewykonalne, a nawet ze średnią byłoby to życie na bardzo niskim poziomie. Mój kolega od nowego roku musiał wynająć nowe mieszkanie bo na poprzednie skończył mu się wynajem. Mieszkanie ma 45m, jest w jednej z najdalszych dzielnic Warszawy, do centrum to on ma niewiele mniej niż ja z domu, a płaci za ten wynajem prawie 4k i mniej więcej tyle też zarabia. Mieszka z dziewczyną, która na dodatek niedawno straciła pracę bo jej firma się zamknęła i z dzieckiem. Gdyby nie 800+ i comiesięczna pomoc finansowa jego ojca to już dawno musiałby wrócić do rodziców, najprędzej razem z dziewczyną i dzieckiem.
Dokładnie, jak już pisałem, żeby tak mocno się zaangażować musiałbym wiedzieć, że właśnie to chcę robić, że właśnie to byłoby spełnieniem marzeń.
Jack Sparrow napisał/a:To nie o to chodzi. Tu chodzi o pokazanie, że naprawdę niewiele trzeba, aby ruszyć z miejsca. Dorobić, czymś zaimponować, pokazać się z jakiejś pozytywnej strony. Nie musi od razu mieć poziomu mistrzowskiego. Wystarczy, że pokaże że coś zaczyna robić we właściwym kierunku. Jak mowa była o anime, które go fascynują, to podrzuciłem mu kilka DARMOWYCH kursów jak zacząć robić własne mangi/kreski/fanarty. Zrobienie fajnych grafik na koszulki/bluzy/kubki/itp to nie jest nic nadzwyczajnego, ale już pozwala dorobić czy dać podkład pod ewentualną rozmowę na jakimś konwencje czy czymkolwiek - czy to z firmami zajmującymi się takimi tematami, czy z.....dziewczynami podzielającymi jego pasje. Tradycyjnie zanegował, bo przecież nigdy nie osiągnie poziomu profesjonalnych biur, które te wszystkie mangi i anime tworzą, więc po co zaczynać? Takie jest jego nastawienie właśnie. To realne, a nie kolejne kłamstwa i deklaracje.
To nie musi być stolarka. To może być cokolwiek. Tylko musi właśnie zdawać sobie sprawę, że zaczyna się od zera, a dopiero z czasem dochodzi do czegoś i wypracowuje sobie jakąś renomę. Stolarka to jedynie przykład, bo ma do tego zaplecze więc najniższym kosztem może spróbować nie tracąc nic. A on nie chce zaczynać od zera. On by chciał, żeby ktoś przyszedł i mu to dał. Tak jak to opisywał w temacie zmiany pracy. On by ją zmienił, ale jakby ktoś go najpierw zatrudnił, a potem przyuczył do wszystkiego i pomagał cały czas. Inaczej to on nie chce.
I z tym na tym rynku trzeba konkurować: z zawodowymi sportowcami, którzy przeszli na emeryturę i zajmują się trenowaniem, z absolwentami AWFów czy fizjoterapii. A w PL ludzie nie ćwiczą regularnie (jesteśmy jednym z najbardziej zapuszczonych narodów świata pod tym kątem). Mało klientów - ogromna konkurencja na bardzo wysokim poziomie. W pipidówkach jest inaczej, ale to w takich miejscach często-gęsto dorabiają np szkolni nauczyciele WF.
Żeby w czymkolwiek osiągnąć cokolwiek trzeba w to włożyć kupę kasy i czasu. Na prawdę sądzisz, że udałoby się poderwać dziewczynę na koszulki albo kubki czy nawet skłonić ją do rozmowy na ten temat? O czym można rozmawiać na temat koszulek i kubków? Chyba tylko starać się jej to wcisnąć by kupiła. Oczywiście, że nie da się osiągnąć poziomu profesjonalnych biur bo to są wielkie firmy firmy, z wielkim budżetem i sztabem ludzi tam pracujących. Tworzenie współczesnych anime to przedsięwzięcie na poziomie wielkich Hollywoodzkich produkcji. Tak samo z mangami, to jest bardzo czasochłonny, kosztowny i złożony proces, to robota na więcej niż jeden zwykły etat. Prawdziwi mangacy pracują często po 12h dziennie, a i tak to jeszcze musi przejść przez edytora, wydawnictwo itd. Oczywiście, że nie chcę zaczynać bo wręcz nie mogę tego zrobić, na to jest za późno, jestem za stary by zaczynać tam gdzie zaczynali 10 lat młodsi ode mnie.
No właśnie i sądzisz, że da się wygrać z takim byłym sportowcem, który na przykład wygrał kiedyś mistrzostwa świata albo był na Igrzyskach Olimpijskich?
Halina3.1 napisał/a:No to moze zaczac robic juz jakies kursy albo kolejne studia zeby zdobyc jakies uprawnienia, jak go to bardziej interesuje niz stolarka, to nie widze problemu. Moze tez cos z ta joga probowac.
Jogę trenuję tylko czasami z YT i to jedynie jako rozciąganie choć nie ukrywam, że chciałbym kiedyś spróbować tego w jakiejś grupie.
Halina3.1 napisał/a:Pilates tez jest spoko i duzo sexy dziewczyn chodzi. Shini moze pilates?
Tego jeszcze nie próbowałem.
SaraS napisał/a:I coś podobnego na bank dałoby się zrobić ze sztukami walki Shiniego - coś z czymś przemieszać, jakoś sprytnie nazwać i tyle. Nie trening np. karate, tylko jakiś radosny ruch, który kumaty trener opiera na karate. Ci, co będą chcieli faktycznie uczyć się karate, i tak wybiorą szkołę z prawdziwego zdarzenia.
No jasne. Ale ja też nie pisałam o tym, żeby zaczął szukać klientów na własną rękę, tylko zaczął od podczepienia się pod jakąś siłownię.
Nigdy nie słyszałem o czymś podobnym do sztuki walki ale może faktycznie jest coś takiego.
Siłownie mam tylko jedną 15 km od domu, a jej oferta jakichś zajęć czy to grupowych czy indywidualnych z trenerem jest łagodnie mówiąc uboga.
SaraS napisał/a:Nie mam na myśli jakichś super pleców i nie wiadomo czego, zwykła konsekwencja zajmowania się czymś X lat, co w zasadzie jest warunkiem do zdobycia czegokolwiek, bo przecież nikt z zerowym przygotowaniem nie idzie na kurs instruktorski czy jakiś inny okołosportowy. Przez to ja do tej pory wiem, kogo gdzie potrzebują, co się zwolniło, co będzie otwierane itd. I może błędnie, ale zakładałam, że jakby się Shini bardziej wkręcił w dane środowisko, to też by był dobrze poinformowany.
I tu jest jeden z moich największych problemów, próbowałem wiele rzeczy ale nic nie przetrwało dłużej niż 2 lata. W nic nie potrafię się mocniej zaangażować bo musiałbym się z tym związać na stałe, na całe życie, właśnie tak zawsze myślałem. Zaczynałem coś robić i nawet jeśli mi się podobało to nigdy nie angażowałem się bardziej bo myślałem, że to byłaby ostateczna decyzja, bez możliwości powrotu czy zmiany. Myślałem, że muszę być na 100% pewny, że właśnie to chcę robić i z tym zwiąże całe moje życie. Teraz wiem, że to było wręcz katastrofalne myślenie. Gdybym ten 10 lat temu nie przerwał trenowania to dziś już miałbym ten stopień mistrzowski, ten czarny pas, byłbym trenerem, pewnie mógłbym na tym zarabiać, może nawet miałbym jakieś duże osiągnięcia typu mistrzostwo świata. A tak moim trenerem jest gość, który zaczął trenować później niż ja wtedy skończyłem.
Na koniec szacunek dla każdego kto tu dotarł i przeczytał cały post.