Treści redpillowe omawiane przez kobietę - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Treści redpillowe omawiane przez kobietę

Strony Poprzednia 1 4 5 6

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 375 z 375 ]

326

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
SaraS napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Tzn. na siłowniach trenerzy prowadzą różne zajęcia, na które przecież nie mają miliona osobnych papierków.

Akurat milion papierków mają, bo muszą mieć. Jak im klient zasłabnie, bo robili coś, do czego nie mają przygotowania, to srogo za to mogą beknąć.

Chyba mnie nie zrozumiałeś. Oczywiście, że randomowy trener nie zacznie prowadzić nagle grupy akrobatycznej, ale i na siłowni, na którą chodzę, i na drugiej, którą z innych względów dobrze znam, jest pierdyliard dziwnych zajęć, na które wręcz nie da się nie mieć "osobnego" papierka. Wiele rzeczy można podpiąć pod coś innego, aerobik załatwi wiele rzeczy z beztroskim hasaniem itd. Nie wspominając o tym, że wszelkie stretchingi/mobility na siłkach prowadzone są przez osoby, które w zasadzie nie mają z tym nic wspólnego - ale taki poziom wystarczy zdecydowanej większości ludzi, a pozostali nie rozciągają się na siłowniach. I coś podobnego na bank dałoby się zrobić ze sztukami walki Shiniego - coś z czymś przemieszać, jakoś sprytnie nazwać i tyle. Nie trening np. karate, tylko jakiś radosny ruch, który kumaty trener opiera na karate. Ci, co będą chcieli faktycznie uczyć się karate, i tak wybiorą szkołę z prawdziwego zdarzenia.


Większość siłek za opcję prowadzenia treningów u nich życzy sobie odstępne. I to wcale niemałe.

No jasne. Ale ja też nie pisałam o tym, żeby zaczął szukać klientów na własną rękę, tylko zaczął od podczepienia się pod jakąś siłownię.

W żadnym wypadku.
Dziś otworzysz lodówkę i wyskakują Ci trenerzy personalni.
Powiedzieć że mamy klęskę urodzaju, to nic nie powiedzieć.
Dodatkowo w internecie mamy teraz miliony filmików instruktażowych i  miliony planów treningowych, wystarczy nie być debilem i znać matematykę na poziomie szkoły średniej, aby zmodyfikować sobie taki plan pod siebie.
Aby w tym wszystkim się wybić, musiał by mieć nietuzinkowa osobowość oraz charyzmę do zjednywania sobie ludzi, bo trenera i jego podopiecznego łączy naprawdę silna więź, sam mam tego samego trenera kolarstwa od blisko 18 lat.
Ludzie musieli by mu zaufać, bo tak naprawdę powierzają mu swoje zdrowie.
Przy całej sympatii jaka darze tego człowieka, z jego własnych opisów wyłania sie postać która jest zaprzeczeniem "jakiejś" osobowości czy charyzmy.

Zobacz podobne tematy :

327

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

Wybaczcie brak odpowiedzi w moim własnym temacie. Jak tylko będę mieć dłuższą chwilę to odniose się do waszych postów, być może jutro.

328

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Szeptuch napisał/a:

W żadnym wypadku.
Dziś otworzysz lodówkę i wyskakują Ci trenerzy personalni.
Powiedzieć że mamy klęskę urodzaju, to nic nie powiedzieć.
Dodatkowo w internecie mamy teraz miliony filmików instruktażowych i  miliony planów treningowych, wystarczy nie być debilem i znać matematykę na poziomie szkoły średniej, aby zmodyfikować sobie taki plan pod siebie.
Aby w tym wszystkim się wybić, musiał by mieć nietuzinkowa osobowość oraz charyzmę do zjednywania sobie ludzi, bo trenera i jego podopiecznego łączy naprawdę silna więź, sam mam tego samego trenera kolarstwa od blisko 18 lat.
Ludzie musieli by mu zaufać, bo tak naprawdę powierzają mu swoje zdrowie.
Przy całej sympatii jaka darze tego człowieka, z jego własnych opisów wyłania sie postać która jest zaprzeczeniem "jakiejś" osobowości czy charyzmy.

No, nie wiem, jak jest u niego, ale u mnie na tych dwóch (fakt, dużych, kilka pięter zajmują) siłowniach, rotacja trenerów/instruktorów jest dość duża. Tzn. jest jakaś stała grupa, ale reszta się zmienia, dość często. Jeden odchodzi, przychodzi inny, pojawiają się inne zajęcia w grafiku. I one zawsze (co często mnie dziwi big_smile) cieszą się zainteresowaniem, wśród kobiet zwłaszcza. Nie musi mieć nie wiadomo jakiej osobowości i charyzmy, żeby przeprowadzić fajny grupowy trening, nie może tylko czymś odpychać. Wydaje mi się, że jakby tam ćwiczył, zagadał, przedstawił od razu jakiś ciekawy pomysł na nowe zajęcia i czekał na "wolne miejsce", to by się dość szybko doczekał - bo z tego, co widzę, to te zajęcia organizują naprawdę przeróżne.
No i nie wiem, jak jest ze sztukami walki czy innymi siłowniami, ale w każdej dziedzinie, w której chciałam zrobić jakieś uprawnienia, miałam już jakieś znajomości. Nie mam na myśli jakichś super pleców i nie wiadomo czego, zwykła konsekwencja zajmowania się czymś X lat, co w zasadzie jest warunkiem do zdobycia czegokolwiek, bo przecież nikt z zerowym przygotowaniem nie idzie na kurs instruktorski czy jakiś inny okołosportowy. Przez to ja do tej pory wiem, kogo gdzie potrzebują, co się zwolniło, co będzie otwierane itd. I może błędnie, ale zakładałam, że jakby się Shini bardziej wkręcił w dane środowisko, to też by był dobrze poinformowany.

329

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Halina3.1 napisał/a:

No tylko wlasnie uznanie innych niekoniecznie da ci to czego szukasz. W znaczeniu, ze cale zycie mozna tak spedzic probujac zdobyc szacunek od innych, bo wydaje nam sie, ze wtedy poczujemy sie lepiej i to jest jakas miara naszego sukcesu ale w praktyce, to prawdopodobne jest, ze uznanie innych ludzi wcale nie uzdrowi magicznie twojego niskiego poczucia wlasnej wartosci. Bo gdzie jest granica, np zdobyles juz uznanie od kilku osob za cos ale jesli sam nie bedziesz mial uznania dla siebie, to moze stac sie tak, ze uznanie ktore zdobyles bedzie niewystarczajace. I wpedza cie to w zapetlenie szukania uznania ktorego tak naprawde nie bedziesz w stanie nasycic. Szacunek trzeba miec przede wszsytkim do samego siebie.

Jezeli jestes w miare normalnym czlowiekiem i obiektywnie nie ma powodu zebys tak nisko o sobie myslal, to co sprawia, ze tak myslisz i sam siebie sprowadzasz do roli kogos drugiej kategorii?

To, ze jacys twoi znajomi sa w zwiazkach a ty nie o niczym nie swiadczy, serio. To, ze maja dzieci, tez nie - prawie kazdy moze se zrobic. Maja inne prace - ok ale sa tez ludzie co w ogole nie maja, ani pracy ani studiow, i to tez jest ok, bo kazdy z nas jest inny i kazdy ma inna sytuacje i inne predyspozycje. Moze ci sie wydawac, ze ktos ma zajebiscie, bo ma, nie wiem, zone i 2 dzieci i pracuje na jakims wyzszym stanowsku gdzies w korpo i ty dostajesz sraczki z zazdrosci. A tymczasem ten typ moze zazdroscic tobie, bo jest nieszczesliwy w malzenstwie, bycie ojcem go przerasta a w pracy ma mobbing ale ma tez kredyt na karku i rodzine na utrymaniu wiec nie moze nic zrobic. I mysli sobie ale ten Shini to ma zycie, nie musi sie tkwic w chujowym malzenstwie, nie jest uwiazany dziecmi, w pracy go nikt nie mobbinguje, wszystko jeszcze przed nim, tez bym tak chcial. Nigdy nie wiesz co sie dzieje w glowie innych ludzi i z czym tocza walki. A uwierz, ze wielu z tych, ze wpakowali sie w powazne zwiazki i pieluchy bardzo szybko rownie szybko tego zaluje, szczegolnie po pijaku jak sie ludziom szczerosc wlacza to wychodzi na jaw wiele kwiatkow xd.

No właśnie tego nigdy nie rozumiałem, czy nie jest tak, że uznanie innych buduje uznanie dla samego siebie?

Chyba jedynym powodem dla, którego myślę o sobie nisko jest brak tego co mają inni. Wiem, że wielu z tych ludzi szybko zaczęło żałować bo cena lub konsekwencje zdobycia tego ich przerosły. Jednak jest jedna rzecz, która daje innym przewagę nade mną nawet mimo nie raz ciężkich konsekwencji, ci ludzie mają doświadczenie i chyba właśnie to najbardziej obniża moje poczucie własnej wartości. Nawet jeśli ktoś miał nieudany związek to jednak go miał, doświadczył wielu rzeczy, o których ja nie mam pojęcia.

Jack Sparrow napisał/a:

Zamiast do szkoły, to rodzice zaprowadzili cię do pracy u szwagra. Ot różnica. Bo reszta bez zmian. Przecież przed chwilą tłumaczyłeś się dlaczego nie masz nawet okazji zrobić sobie śniadania, bo wszystko mama za ciebie robi. O czym my tu piszemy?

Większość ludzi to debile i zabierają się za robotę bez przygotowania. Moim placem zabaw był warsztat - tyle, że ślusarski. Więc tak - umiem obsługiwać elektronarzędzia, potrafię się posługiwać kątownikiem ciesielskim, dłutem, różnymi rodzajami pił i innymi pierdami tego typu.

Ale proszę, skrzyneczka, którą zaadaptowałem po jakimś winie czy czymś innym na....shishę. Tak po prostu - dla zabawy. Bo takie gmerania mnie odprężają. Zrobiłem wiele innych rzeczy, faktycznie od zera. I dużych i małych. Ale nie będę robił zdjęć swojego mieszkania. Ani tym bardziej rodziców czy teściów. Do takich początkowych zabaw nie potrzeba wiele.

Koleś ma PODSTAWOWE narzędzia. Np Bosha - zielonego, z linii domowym elektronarzędzi do majsterkowania. Ma też na stanie lidlowego Parksida. Ze stołów roboczych i innych takich to nie ma nic kupionego - to są samoróbki, które wykonał. Zauważ, że blatów nie ma nawet ze sklejki porządnej, tylko to najprostsza płyta OSB. A warsztat to przerobiony garaż na dwa samochody o powierzchni 43 metrów.

Aż strach zapytać w jakim januszeksie ty pracujesz. Już pominę oczywisty fakt, że wykonanie niektórych elementów można zlecić.....innej firmie.

Jakakolwiek praca własna tak właśnie wygląda. Nie zaczynasz od 10 milionów $, o które pomstowałeś. Nie zaczynasz od 100k wsadzenia w warsztat, bo nikt nie ma takich pieniędzy. Zaczynasz od podstawowych narzędzi i podstawowych prac. Budujesz swoje umiejętności, wiedzę i kompletujesz narzędzia z czasem. To jest proces.

Momencik. Przecież nie dawno tłumaczyłeś nam, że nie masz czasu jeździć do stolicy, bo po pracy chodzisz na siłownię.

A potem przyjdzie laik do niego, zapyta o hiperkompensacje glikogenu, kardio akcelerację, super slow, PPL, split czy dobry trening uzupełniający dla biegacza, bo koleś chce sobie poprawić kadencję i co?

Czemu dla ciebie ten fakt iż jest to praca u szwagra jest aż tak ważny? Czy ten proces rekrutacji na prawdę jest tak ważny?

Po prostu jak ktoś zajmuje się czymś zupełnie innym to nie musi umieć takich rzeczy, wystarczy zapłacić fachowcowi.

Skrzyneczka bardzo ładna, ale jak sam napisałeś to cię odpręża, mnie odpręża coś zupełnie innego.

Nie powiedziałbym, że ukośnica widoczna na filmie kosztująca prawie 10k to podstawowe narzędzie.

Jedyne co się opłaca zlecać innym firmom to coś czego nie da się zrobić w swoim warsztacie. Na przykład nie lakierujemy sami bo po pierwsze nie mamy do tego warunków, po drugie to zbyt dużo roboty na dwie osoby, nie wyrobilibyśmy z innymi rzeczami więc wozimy towar do profesjonalnego lakiernika. Tak samo z jakimś skomplikowanym frezowaniem na centrum obróbczym.

To oczywiste, że budowanie umiejętności itd to proces i to długi trwający, kilka, kilkanaście lat albo i dłużej. Żeby poświęcić na coś tyle czasu trzeba mieć pewność, że właśnie to chce się robić w życiu.

Bo nie mam tego czasu, teraz jeszcze oprócz siłowni mam sztukę walki, a nawet gdybym nie trenował to i tak tego czasu byłoby niewiele. 

Trenuję już ładne parę lat, a niektórych terminów, które wymieniłeś nigdy nie słyszałem. Skoro ja o nich nie słyszałem to sądzisz, że totalnie początkujący na siłowni będzie pytał o hiperkompensacje glikogenu albo kardio akcelerację? Skąd ty bierzesz te teorie, że wszyscy wszystko wiedzą? Początkujący będzie pytał jak podnosić hantle albo jaka powinna być pozycja pleców przy martwym ciągu, a najpierw pewnie zapyta czym w ogóle jest ten martwy ciąg.

WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:

W takich pracach dostajesz 6k na rękę od buta

Tak samo to, na prawdę skąd wy bierzecie te informacje? W obecnej pracy spotykam wielu różnych ludzi pracujących w różnych zawodach, nie jeden był z IT i każdy jak tylko zapytałem o te mityczne 15k na programisty to najpierw robił wielkie oczy, a potem się śmiał. Jak kiedyś zapytałem typa, który od 15 lat pracował w IT jako informatyk i programista czy na prawdę dają na start te 5-6k to też się roześmiał. On sam dopiero po tych 15 latach doszedł do 10k. I takich historii miałem znacznie więcej.

Halina3.1 napisał/a:

Pisal przeciez, ze by sie wyprowadzil zeby sie usamodzielnic. Tylko na wyrowadzke tez trzeba sobie nazbierac kasy I  sobie przekalkulowac, zeby nie skonczylo brakiem zarcia przez 2 tyg miesiaca I szybciutkim powrotem do rodzicow.

Pewnie, ze to jest process. Tylko wlasnie o to sie rozchodzi, ze to wymaga duzego zaangazowania. Jesli autor by sie zdecydowal na cos takiego, to wlasciwie bylaby to praca wiecej niz na pelen etat, bon a poczatku musialby sie pewnie uczyc I robic jakies swoje projekty po pracy u szwagra. A jak on nie traktuje stolarki jako cos dlugodystansowego I nie jest to jego jakas wielka pasja, to nie wiem czy jest sens investowac swoj czas, pieniadzie I energie w cos co nie napawa cie zbytnim opyzmizmem. (o pracy w warsztacie pisal, ze nie czuje jakiejs zbytniej radosci jak tam idzie).

Wyprowadzka od rodziców w dzisiejszych czasach jest bardzo droga, zarabiając poniżej średniej krajowej jest to praktycznie niewykonalne, a nawet ze średnią byłoby to życie na bardzo niskim poziomie. Mój kolega od nowego roku musiał wynająć nowe mieszkanie bo na poprzednie skończył mu się wynajem. Mieszkanie ma 45m, jest w jednej z najdalszych dzielnic Warszawy, do centrum to on ma niewiele mniej niż ja z domu, a płaci za ten wynajem prawie 4k i mniej więcej tyle też zarabia. Mieszka z dziewczyną, która na dodatek niedawno straciła pracę bo jej firma się zamknęła i z dzieckiem. Gdyby nie 800+ i comiesięczna pomoc finansowa jego ojca to już dawno musiałby wrócić do rodziców, najprędzej razem z dziewczyną i dzieckiem.

Dokładnie, jak już pisałem, żeby tak mocno się zaangażować musiałbym wiedzieć, że właśnie to chcę robić, że właśnie to byłoby spełnieniem marzeń.

Jack Sparrow napisał/a:

To nie o to chodzi. Tu chodzi o pokazanie, że naprawdę niewiele trzeba, aby ruszyć z miejsca. Dorobić, czymś zaimponować, pokazać się z jakiejś pozytywnej strony. Nie musi od razu mieć poziomu mistrzowskiego. Wystarczy, że pokaże że coś zaczyna robić we właściwym kierunku. Jak mowa była o anime, które go fascynują, to podrzuciłem mu kilka DARMOWYCH kursów jak zacząć robić własne mangi/kreski/fanarty. Zrobienie fajnych grafik na koszulki/bluzy/kubki/itp to nie jest nic nadzwyczajnego, ale już pozwala dorobić czy dać podkład pod ewentualną rozmowę na jakimś konwencje czy czymkolwiek - czy to z firmami zajmującymi się takimi tematami, czy z.....dziewczynami podzielającymi jego pasje. Tradycyjnie zanegował, bo przecież nigdy nie osiągnie poziomu profesjonalnych biur, które te wszystkie mangi i anime tworzą, więc po co zaczynać? Takie jest jego nastawienie właśnie. To realne, a nie kolejne kłamstwa i deklaracje.

To nie musi być stolarka. To może być cokolwiek. Tylko musi właśnie zdawać sobie sprawę, że zaczyna się od zera, a dopiero z czasem dochodzi do czegoś i wypracowuje sobie jakąś renomę. Stolarka to jedynie przykład, bo ma do tego zaplecze więc najniższym kosztem może spróbować nie tracąc nic. A on nie chce zaczynać od zera. On by chciał, żeby ktoś przyszedł i mu to dał. Tak jak to opisywał w temacie zmiany pracy. On by ją zmienił, ale jakby ktoś go najpierw zatrudnił, a potem przyuczył do wszystkiego i pomagał cały czas. Inaczej to on nie chce.

I z tym na tym rynku trzeba konkurować: z zawodowymi sportowcami, którzy przeszli na emeryturę i zajmują się trenowaniem, z absolwentami AWFów czy fizjoterapii. A w PL ludzie nie ćwiczą regularnie (jesteśmy jednym z najbardziej zapuszczonych narodów świata pod tym kątem). Mało klientów - ogromna konkurencja na bardzo wysokim poziomie. W pipidówkach jest inaczej, ale to w takich miejscach często-gęsto dorabiają np szkolni nauczyciele WF.

Żeby w czymkolwiek osiągnąć cokolwiek trzeba w to włożyć kupę kasy i czasu. Na prawdę sądzisz, że udałoby się poderwać dziewczynę na koszulki albo kubki czy nawet skłonić ją do rozmowy na ten temat? O czym można rozmawiać na temat koszulek i kubków? Chyba tylko starać się jej to wcisnąć by kupiła. Oczywiście, że nie da się osiągnąć poziomu profesjonalnych biur bo to są wielkie firmy firmy, z wielkim budżetem i sztabem ludzi tam pracujących. Tworzenie współczesnych anime to przedsięwzięcie na poziomie wielkich Hollywoodzkich produkcji. Tak samo z mangami, to jest bardzo czasochłonny, kosztowny i złożony proces, to robota na więcej niż jeden zwykły etat. Prawdziwi mangacy pracują często po 12h dziennie, a i tak to jeszcze musi przejść przez edytora, wydawnictwo itd. Oczywiście, że nie chcę zaczynać bo wręcz nie mogę tego zrobić, na to jest za późno, jestem za stary by zaczynać tam gdzie zaczynali 10 lat młodsi ode mnie.

No właśnie i sądzisz, że da się wygrać z takim byłym sportowcem, który na przykład wygrał kiedyś mistrzostwa świata albo był na Igrzyskach Olimpijskich?

Halina3.1 napisał/a:

No to moze zaczac robic juz jakies kursy albo kolejne studia zeby zdobyc jakies uprawnienia, jak go to bardziej interesuje niz stolarka, to nie widze problemu. Moze tez cos z ta joga probowac.

Jogę trenuję tylko czasami z YT i to jedynie jako rozciąganie choć nie ukrywam, że chciałbym kiedyś spróbować tego w jakiejś grupie. 

Halina3.1 napisał/a:

Pilates tez jest spoko i duzo sexy dziewczyn chodzi. Shini moze pilates?

Tego jeszcze nie próbowałem.

SaraS napisał/a:

I coś podobnego na bank dałoby się zrobić ze sztukami walki Shiniego - coś z czymś przemieszać, jakoś sprytnie nazwać i tyle. Nie trening np. karate, tylko jakiś radosny ruch, który kumaty trener opiera na karate. Ci, co będą chcieli faktycznie uczyć się karate, i tak wybiorą szkołę z prawdziwego zdarzenia.

No jasne. Ale ja też nie pisałam o tym, żeby zaczął szukać klientów na własną rękę, tylko zaczął od podczepienia się pod jakąś siłownię.

Nigdy nie słyszałem o czymś podobnym do sztuki walki ale może faktycznie jest coś takiego.

Siłownie mam tylko jedną 15 km od domu, a jej oferta jakichś zajęć czy to grupowych czy indywidualnych z trenerem jest łagodnie mówiąc uboga.

SaraS napisał/a:

Nie mam na myśli jakichś super pleców i nie wiadomo czego, zwykła konsekwencja zajmowania się czymś X lat, co w zasadzie jest warunkiem do zdobycia czegokolwiek, bo przecież nikt z zerowym przygotowaniem nie idzie na kurs instruktorski czy jakiś inny okołosportowy. Przez to ja do tej pory wiem, kogo gdzie potrzebują, co się zwolniło, co będzie otwierane itd. I może błędnie, ale zakładałam, że jakby się Shini bardziej wkręcił w dane środowisko, to też by był dobrze poinformowany.

I tu jest jeden z moich największych problemów, próbowałem wiele rzeczy ale nic nie przetrwało dłużej niż 2 lata. W nic nie potrafię się mocniej zaangażować bo musiałbym się z tym związać na stałe, na całe życie, właśnie tak zawsze myślałem. Zaczynałem coś robić i nawet jeśli mi się podobało to nigdy nie angażowałem się bardziej bo myślałem, że to byłaby ostateczna decyzja, bez możliwości powrotu czy zmiany. Myślałem, że muszę być na 100% pewny, że właśnie to chcę robić i z tym zwiąże całe moje życie. Teraz wiem, że to było wręcz katastrofalne myślenie. Gdybym ten 10 lat temu nie przerwał trenowania to dziś już miałbym ten stopień mistrzowski, ten czarny pas, byłbym trenerem, pewnie mógłbym na tym zarabiać, może nawet miałbym jakieś duże osiągnięcia typu mistrzostwo świata. A tak moim trenerem jest gość, który zaczął trenować później niż ja wtedy skończyłem. 

Na koniec szacunek dla każdego kto tu dotarł i przeczytał cały post.

330 Ostatnio edytowany przez Halina3.1 (2024-01-16 23:55:41)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

No widzisz, czyli wychodzi na to zeby zdecydowac sie na cos jesli to lubisz, bo prace tak czy inaczej musisz w to wlozyc a czas i tak uplynie. Wiec tak jak z tym trenowaniem bylo, tak teraz zeby za x lat znowu nie zalowac, moze warto byloby zaczac kombinowac nad zdobyciem uprawnien i pojsc np w ta silke jesli to lubisz. Lub w cos innego co sprawia ci przyjemnosc.
To niekoniecznie musi byc na cle zycie ale lepiej zeby dzialalo jako plan dlugodystansowy i przynajmiej dawalo ci perspektywe jako takich dochodow.

Mozna sie przebranzawiac ale imo z wiekiem ciezej na cos bardzo angazujaceo i letwiej jest tylko przechodzic do dziedzin pokrewnych. I jesli masz jakies znajomosci i mozliwosci to jak najbardziej madrze jest to wykorzystac. Wiec nie zwracaj uwagi na to gadanie, ze to zle, ze pracujesz u szwagra. Lepsza taka praca niz zadna, to tez zadna hanba. Jesli pracujesz normalnie i dobrze ci idzie, to lepiej chyba, ze rodzinie pomogl a nie obcego zatrudnial.

Ja sie przebranzawialam z jednej branzy do calkiem innej i nie bylo latwo pod wzgledem wlozonej pracy ale jesli chodzi o studia, to byl pikus. W takim znaczeniu, ze dorobilam kolejny magister a posadke mialam zaklepana, bo nawiazywalam non stop znajomosci biznesowe. I dalej to robie. Pamietaj, reka, reke myje. Nie pal mostow za soba i zawsze staraj sie nawiazywac relacje, networking to jest bardzo wazna kwestia. Kluczowa powiedzialabym.
I tez nie wiem czy to bedzie juz moja ostatnia branza, ale plan dlugodystansowy jest taki, ze jesli obecna posada przestanie mi pasowac, to szybko moge przejsc do innego dzialu czy innej dziedziny tak jakby. Moze tez celuj w cos podobnego. Tzn u ciebie np jesli chodzi o trenerow to jest od groma roznych programow, treningow, szkol itp. Duze pole manewru.

331

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:

No właśnie tego nigdy nie rozumiałem, czy nie jest tak, że uznanie innych buduje uznanie dla samego siebie?

Chyba jedynym powodem dla, którego myślę o sobie nisko jest brak tego co mają inni. Wiem, że wielu z tych ludzi szybko zaczęło żałować bo cena lub konsekwencje zdobycia tego ich przerosły. Jednak jest jedna rzecz, która daje innym przewagę nade mną nawet mimo nie raz ciężkich konsekwencji, ci ludzie mają doświadczenie i chyba właśnie to najbardziej obniża moje poczucie własnej wartości. Nawet jeśli ktoś miał nieudany związek to jednak go miał, doświadczył wielu rzeczy, o których ja nie mam pojęcia.


Moze w niektorych przypadkach lub w jakims stopniu ale moim zdaniem najwazniejsze jest to co sie samemu o sobie mysli. Jak masz niskie poczucie wlasnej wartosci, to nie masz energii, trudniej ci gdzies wyjsc, zagdac do kogos i cos zaczac robic, wiec jak mialbys osiagnac ten stan gdzie zyskujesz uznanie innych za swoje osiagniecia...

I tez wazne jest to kim sie otaczasz wbrew pozorom, bo jesli musisz nie wiadomo jak sie starac i cos ludziom udowadniac zeby zyskac od nich choc troche szacunku, to czy to sa dobrzy i zyczliwi ludzie dla ciebie?


Masz 27 lat dopiero, mozesz jeszcze miec zwiazkow od groma. Wyluzuj.

332

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:

Tak samo to, na prawdę skąd wy bierzecie te informacje? W obecnej pracy spotykam wielu różnych ludzi pracujących w różnych zawodach, nie jeden był z IT i każdy jak tylko zapytałem o te mityczne 15k na programisty to najpierw robił wielkie oczy, a potem się śmiał. Jak kiedyś zapytałem typa, który od 15 lat pracował w IT jako informatyk i programista czy na prawdę dają na start te 5-6k to też się roześmiał. On sam dopiero po tych 15 latach doszedł do 10k. I takich historii miałem znacznie więcej.

Shini, miejże litość z tym wymyślaniem sobie kolegów dla poparcia twoich tez...
Przeciętny programista z 5-6letnim doświadczeniem zarabia 30-60k na B2B miesięcznie (tj. 22k-45k na rękę). Dla programistów z 15letnim doświadczeniem sky is the limit.
Owszem, próg wejścia jest kosmiczny i dla osób bez doświadczenia oferują umowę zlecenie za minimalną, ale już mając rok, góra dwa lata doświadczenia zarabia się te 10k na rękę, a potem kasa rośnie i te 30k po 5-6 latach to zarabia już większość. Oczywiście zakładając, że ktoś cały czas się rozwija, a nie siedzi i klepie kod w jednym i tym samym frameworku.

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Anewe napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Tak samo to, na prawdę skąd wy bierzecie te informacje? W obecnej pracy spotykam wielu różnych ludzi pracujących w różnych zawodach, nie jeden był z IT i każdy jak tylko zapytałem o te mityczne 15k na programisty to najpierw robił wielkie oczy, a potem się śmiał. Jak kiedyś zapytałem typa, który od 15 lat pracował w IT jako informatyk i programista czy na prawdę dają na start te 5-6k to też się roześmiał. On sam dopiero po tych 15 latach doszedł do 10k. I takich historii miałem znacznie więcej.

Shini, miejże litość z tym wymyślaniem sobie kolegów dla poparcia twoich tez...
Przeciętny programista z 5-6letnim doświadczeniem zarabia 30-60k na B2B miesięcznie (tj. 22k-45k na rękę). Dla programistów z 15letnim doświadczeniem sky is the limit.
Owszem, próg wejścia jest kosmiczny i dla osób bez doświadczenia oferują umowę zlecenie za minimalną, ale już mając rok, góra dwa lata doświadczenia zarabia się te 10k na rękę, a potem kasa rośnie i te 30k po 5-6 latach to zarabia już większość. Oczywiście zakładając, że ktoś cały czas się rozwija, a nie siedzi i klepie kod w jednym i tym samym frameworku.

Dokładnie xdd
Ja nawet nie mówię o programowaniu, bo to jest stosunkowo trudne. Ja obecnie montuję filmy, uczyłem się sam w domu 2 lata i robiłem jakieś śmieciowe zlecenia za 50zl żeby mieć do portfolio. W korpo dostałem na start 8k, podejrzewam że w każdym innym korpo płacą podobnie. A jedyne co trzeba mieć to komputer i trochę samozaparcia żeby się rozwijać, żadnego zaplecza w postaci sprzętów za setki tysięcy zł i dużych pomieszczeń na warsztat

334

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Anewe napisał/a:

Shini, miejże litość z tym wymyślaniem sobie kolegów dla poparcia twoich tez...
Przeciętny programista z 5-6letnim doświadczeniem zarabia 30-60k na B2B miesięcznie (tj. 22k-45k na rękę). Dla programistów z 15letnim doświadczeniem sky is the limit.
Owszem, próg wejścia jest kosmiczny i dla osób bez doświadczenia oferują umowę zlecenie za minimalną, ale już mając rok, góra dwa lata doświadczenia zarabia się te 10k na rękę, a potem kasa rośnie i te 30k po 5-6 latach to zarabia już większość. Oczywiście zakładając, że ktoś cały czas się rozwija, a nie siedzi i klepie kod w jednym i tym samym frameworku.

Możemy sobie tak pisać bez końca ale na anonimowym forum i tak nie dojdziemy do tego kto ma rację. Ja mam swoją, ty masz swoją. Nigdy nie słyszałem by jakikolwiek programista zarabiał 60k. Znam dosłownie jednego człowieka, który zarabia koło 50k ale to jest gość wybitnie uzdolniony, zna chyba ze 6 języków, studiował na najlepszym uniwersytecie w Londynie, a teraz jest kierownikiem sporej grupy programistów w amerykańskiej firmie i zarabia w dolarach. Dosłownie jeden człowiek, a ty piszesz jakby to była norma, jakby każdy przeciętny Janusz z ulicy zrobił sobie pierwszy lepszy kurs programisty i po zaledwie dwóch latach już miał 10k na rękę. Nie wiem gdzie dzieją się takie rzeczy ale na pewno nie w Polsce. Gdyby tak było to po ulicach chodziliby sami programiści.

WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:

Ja nawet nie mówię o programowaniu, bo to jest stosunkowo trudne. Ja obecnie montuję filmy, uczyłem się sam w domu 2 lata i robiłem jakieś śmieciowe zlecenia za 50zl żeby mieć do portfolio. W korpo dostałem na start 8k, podejrzewam że w każdym innym korpo płacą podobnie. A jedyne co trzeba mieć to komputer i trochę samozaparcia żeby się rozwijać, żadnego zaplecza w postaci sprzętów za setki tysięcy zł i dużych pomieszczeń na warsztat

W przypadku korpo nie będę się zbyt dużo wypowiadał bo nie znam za bardzo tego środowiska więc nie wiem też jakie tam są zarobki. Ale żebym uwierzył w te 8k na start to musiałbym zobaczyć twoje wyciągi z konta ale raczej mi ich nie udostępnisz. To brzmi po prostu zbyt nieprawdopodobnie. A czemu tak twierdzę? Bo mój kuzyn jest głównym księgowym polskiego oddziału jakiegoś korpo w Warszawie na Mordorze i nawet on zarabia tylko trochę ponad 10k więc trochę ciężko mi uwierzyć by nowy pracownik bez jakichś specjalistycznych kwalifikacji ani doświadczenia w korpo dostał na start zaledwie 2-3k mniej od gościa, który siedzi tam już z 10 lat i ma takie stanowisko.

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:
Anewe napisał/a:

Shini, miejże litość z tym wymyślaniem sobie kolegów dla poparcia twoich tez...
Przeciętny programista z 5-6letnim doświadczeniem zarabia 30-60k na B2B miesięcznie (tj. 22k-45k na rękę). Dla programistów z 15letnim doświadczeniem sky is the limit.
Owszem, próg wejścia jest kosmiczny i dla osób bez doświadczenia oferują umowę zlecenie za minimalną, ale już mając rok, góra dwa lata doświadczenia zarabia się te 10k na rękę, a potem kasa rośnie i te 30k po 5-6 latach to zarabia już większość. Oczywiście zakładając, że ktoś cały czas się rozwija, a nie siedzi i klepie kod w jednym i tym samym frameworku.

Możemy sobie tak pisać bez końca ale na anonimowym forum i tak nie dojdziemy do tego kto ma rację. Ja mam swoją, ty masz swoją. Nigdy nie słyszałem by jakikolwiek programista zarabiał 60k. Znam dosłownie jednego człowieka, który zarabia koło 50k ale to jest gość wybitnie uzdolniony, zna chyba ze 6 języków, studiował na najlepszym uniwersytecie w Londynie, a teraz jest kierownikiem sporej grupy programistów w amerykańskiej firmie i zarabia w dolarach. Dosłownie jeden człowiek, a ty piszesz jakby to była norma, jakby każdy przeciętny Janusz z ulicy zrobił sobie pierwszy lepszy kurs programisty i po zaledwie dwóch latach już miał 10k na rękę. Nie wiem gdzie dzieją się takie rzeczy ale na pewno nie w Polsce. Gdyby tak było to po ulicach chodziliby sami programiści.

WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:

Ja nawet nie mówię o programowaniu, bo to jest stosunkowo trudne. Ja obecnie montuję filmy, uczyłem się sam w domu 2 lata i robiłem jakieś śmieciowe zlecenia za 50zl żeby mieć do portfolio. W korpo dostałem na start 8k, podejrzewam że w każdym innym korpo płacą podobnie. A jedyne co trzeba mieć to komputer i trochę samozaparcia żeby się rozwijać, żadnego zaplecza w postaci sprzętów za setki tysięcy zł i dużych pomieszczeń na warsztat

W przypadku korpo nie będę się zbyt dużo wypowiadał bo nie znam za bardzo tego środowiska więc nie wiem też jakie tam są zarobki. Ale żebym uwierzył w te 8k na start to musiałbym zobaczyć twoje wyciągi z konta ale raczej mi ich nie udostępnisz. To brzmi po prostu zbyt nieprawdopodobnie. A czemu tak twierdzę? Bo mój kuzyn jest głównym księgowym polskiego oddziału jakiegoś korpo w Warszawie na Mordorze i nawet on zarabia tylko trochę ponad 10k więc trochę ciężko mi uwierzyć by nowy pracownik bez jakichś specjalistycznych kwalifikacji ani doświadczenia w korpo dostał na start zaledwie 2-3k mniej od gościa, który siedzi tam już z 10 lat i ma takie stanowisko.

Montowanie filmów to są dość specjalistyczne kwalifikacje, nie wiem czemu twierdzisz że nie są. To nie jest wypełnianie tabelki w Excelu.

336

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:
Anewe napisał/a:

Shini, miejże litość z tym wymyślaniem sobie kolegów dla poparcia twoich tez...
Przeciętny programista z 5-6letnim doświadczeniem zarabia 30-60k na B2B miesięcznie (tj. 22k-45k na rękę). Dla programistów z 15letnim doświadczeniem sky is the limit.
Owszem, próg wejścia jest kosmiczny i dla osób bez doświadczenia oferują umowę zlecenie za minimalną, ale już mając rok, góra dwa lata doświadczenia zarabia się te 10k na rękę, a potem kasa rośnie i te 30k po 5-6 latach to zarabia już większość. Oczywiście zakładając, że ktoś cały czas się rozwija, a nie siedzi i klepie kod w jednym i tym samym frameworku.

Możemy sobie tak pisać bez końca ale na anonimowym forum i tak nie dojdziemy do tego kto ma rację. Ja mam swoją, ty masz swoją. Nigdy nie słyszałem by jakikolwiek programista zarabiał 60k. Znam dosłownie jednego człowieka, który zarabia koło 50k ale to jest gość wybitnie uzdolniony, zna chyba ze 6 języków, studiował na najlepszym uniwersytecie w Londynie, a teraz jest kierownikiem sporej grupy programistów w amerykańskiej firmie i zarabia w dolarach. Dosłownie jeden człowiek, a ty piszesz jakby to była norma, jakby każdy przeciętny Janusz z ulicy zrobił sobie pierwszy lepszy kurs programisty i po zaledwie dwóch latach już miał 10k na rękę. Nie wiem gdzie dzieją się takie rzeczy ale na pewno nie w Polsce. Gdyby tak było to po ulicach chodziliby sami programiści.

Ty się zdecyduj, bo zmieniasz narrację jak ci wygodnie i to nie tylko w rozmowie ze mną.
Raz piszesz: ja całe życie na wsi mieszkam, otaczam się prostymi ludźmi i przez to życia nie znam.
A za chwilę piszesz: 'nie znam żadnego <wpisz nazwę dowolnego wysokopłatnego stanowiska> który zarabiałby <wpisz wysokie zarobki>. No trudno żebyś znał skoro całe życie mieszkasz na wsi i wychodzisz z niej tylko montować meble.
Raz piszesz: ludzie zamawiają u nas tylko zwykłe, tanie meble, innym razem: montuję meble u wielu bogatych i oni nigdy/oni zawsze <wstaw dowolne>.
Nawet jeśli spotykasz bogatych, to oni nie zwierzają się jakiemuś tam monterowi mebli ze swoich zarobków czy problemów w pracy, no litości.

A co do zarobków, wystarczy kilka kliknięć:
https://nofluffjobs.com/backend?criteri … alary-desc
https://justjoin.it/with-salary_yes?ord … mp;index=1

Shinigami napisał/a:

a ty piszesz jakby to była norma, jakby każdy przeciętny Janusz z ulicy zrobił sobie pierwszy lepszy kurs programisty i po zaledwie dwóch latach już miał 10k na rękę.

A gdzie ja napisałam, że programistą zostaje się po 'pierwszym lepszym kursie programisty'? Czy tłumaczem z niemieckiego na francuski też zostaje się po trzymiesięcznym kursie dla Januszy? Nie. To są lata ciężkiej nauki. Albo standardowo na studiach, albo minimum 2 lata nauki po 4 godziny dziennie po pracy/przed pracą. Zazdrościsz zarobków? To zacznij się uczyć, wszystko jest w necie za darmo.

337

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:

W przypadku korpo nie będę się zbyt dużo wypowiadał bo nie znam za bardzo tego środowiska więc nie wiem też jakie tam są zarobki. Ale żebym uwierzył w te 8k na start to musiałbym zobaczyć twoje wyciągi z konta ale raczej mi ich nie udostępnisz. To brzmi po prostu zbyt nieprawdopodobnie. A czemu tak twierdzę? Bo mój kuzyn jest głównym księgowym polskiego oddziału jakiegoś korpo w Warszawie na Mordorze i nawet on zarabia tylko trochę ponad 10k więc trochę ciężko mi uwierzyć by nowy pracownik bez jakichś specjalistycznych kwalifikacji ani doświadczenia w korpo dostał na start zaledwie 2-3k mniej od gościa, który siedzi tam już z 10 lat i ma takie stanowisko.

Oczywiście, że masz rację. Sytuacja na rynku jest strasznie trudna. Ostatnio czytałem na męskim forum bardzo ciekawy wątek o tym. Nie wiem skąd są brane te kwoty 45-50 tys. zł. To nie w Polsce. No chyba, że się pracowało w TVP, albo w NBP, czy innym Orlenie - ale to tylko z partyjnego nadania.
Początkowe stawki dla programistów często gęsto 6-8 tys. zł. A ile tu problemów branżowych. Ja osobiście byłem dość mocno skonfundowany, gdy to czytałem. Bo też myślałem, że taka praca to sielanka.

338 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-01-18 11:04:02)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

Anewe - nie wygrasz z taką logiką jaką prezentuje Shini wink

edit - Mi się podoba szczególnie ten fragment:

Ja mam swoją, ty masz swoją. Nigdy nie słyszałem by jakikolwiek programista zarabiał 60k. Znam dosłownie jednego człowieka, który zarabia koło 50k ale to jest gość wybitnie uzdolniony, zna chyba ze 6 języków, studiował na najlepszym uniwersytecie w Londynie, a teraz jest kierownikiem sporej grupy programistów w amerykańskiej firmie i zarabia w dolarach

Mój kuzyn, daleki - piąta woda po kisielu, na pierwszą pracę w IT, zaraz po studiach dostał 10k $ (tak - dolarów, kuzyn z USA) miesięcznie na rękę + wyżywienie + pełna opieka medyczna (i dentystyczna) + karnet open do chyba wszystkich siłowni/fitness klubów i spa w mieście.

Taki gość, jak z przykładu Shiniego to taką kwotę powinien zarabiać tygodniowo.

339

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

Nie udało mi się odszukać dyskusji typowo programistów. Ale znalazłem inną wypowiedź

Zarządcy infrastruktury - Różne spółki z grupy PKP (informatyka, cargo, intercity, Polskie Linie Kolejowe, itp.), lotniska (Polskie Porty Lotnicze, CPK, poszczególne lotniska) oraz zarządcy dróg - GDDKiA. Tutaj bardzo łatwo załapać się z moją specjalizacją (t-k w transporcie). We wszystkich tych spółkach jest dużo telekomunikacji - są potężne sieci światłowodowe i ogromne sieci telekomunikacyjne IP/MPLS, są dziesiątki telekomunikacyjnych systemów towarzyszących i sterujących - od urządzeń sterowania ruchem po typowe zabezpieczenia techniczne typu SSWiN/SKD/CCTV - i są potrzebni murzyni. Możesz tam pracować jako "człowiek od obsługi", który nadzoruje działanie tych systemów, pisze procedury/instrukcje i reaguje na awarie, bądź bardziej jako chłopak z inwestycji - gdzie będziesz uczestniczył w przetargach, pisał wymagania i prowadził projekty.



Wynagrodzenie: różnie. Ludzie z biur merytorycznych rzadko przekraczają 6000 zł na rękę (stan na 2023). Wyjątkiem jest CPK, które płaci zdecydowanie lepiej. Tutaj to, czego możesz się spodziewać, kwoty na rekę:



- specjalista (biuro merytoryczne) poza CPK: 4000-6000 w zależności od stażu.

- specjalista (inwestycje) poza CPK: 5000-8500, w zależności od stażu i stanowiska.

- specjalista (CPK): 8000-12000, w zależności od stażu i stanowiska.

- ekspert (poza CPK): do 9000.

- ekspert (CPK): do 15000. Ale NAPRAWDĘ ciężko się dostać, wymagania KOSMICZNE i często wymóg 8+ lat stażu.



Czy warto? NIE. Metody zarządzania (poza CPK) to czysty PRL. Kolesiostwo i kumoterstwo to NORMA. Premie potrafią się różnić o kilkaset procent - oczywiście za plecy. Zarządy w tych spółkach to upolitycznione łebki z nadania, nierzadko z legitymacją partyjną - najczęściej są to ludzie mierni merytorycznie, chamscy, obcesowi i nieuprzejmi, a jakikolwiek kontakt z nimi to przykrość.

PODSUMOWUJĄC:



Nie są to najgorsze branże, ale nie są najlepsze.



Sufit to około 15-20k na rękę dla wymiataczy, przy czym najczęściej wiąże się to już z zarządzaniem ludźmi.

Stawki są około 50% gorsze niż w IT.

Praca zdalna - tylko okazyjna/hybrydowa.

W państwówce jest kolesiostwo i często naleciałości z PRL.

U prywaciarzy jest często wyzysk, ale bywa OK.

W korpo jest... specyficznie.

340

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Jack Sparrow napisał/a:

Anewe - nie wygrasz z taką logiką jaką prezentuje Shini wink

edit - Mi się podoba szczególnie ten fragment:

Ja mam swoją, ty masz swoją. Nigdy nie słyszałem by jakikolwiek programista zarabiał 60k. Znam dosłownie jednego człowieka, który zarabia koło 50k ale to jest gość wybitnie uzdolniony, zna chyba ze 6 języków, studiował na najlepszym uniwersytecie w Londynie, a teraz jest kierownikiem sporej grupy programistów w amerykańskiej firmie i zarabia w dolarach

Mój kuzyn, daleki - piąta woda po kisielu, na pierwszą pracę w IT, zaraz po studiach dostał 10k $ (tak - dolarów, kuzyn z USA) miesięcznie na rękę + wyżywienie + pełna opieka medyczna (i dentystyczna) + karnet open do chyba wszystkich siłowni/fitness klubów i spa w mieście.

Taki gość, jak z przykładu Shiniego to taką kwotę powinien zarabiać tygodniowo.

Gdzie ten kuzym mieszka? Bo jak mieszka w jakims duzym miescie, to tak, jest to mozliwe. Jak mieszka w mniejszym to mocno podejrzane. Zastanow sie czy nie sciemnia.

341

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:

Montowanie filmów to są dość specjalistyczne kwalifikacje, nie wiem czemu twierdzisz że nie są. To nie jest wypełnianie tabelki w Excelu.

Nawet jeśli to wciąż nie wierzę, że tylko za to dają 8k na start nowemu pracownikowi i to jeszcze bez doświadczenia na podobnym stanowisku. No chyba, że je miałeś.

Anewe napisał/a:

Ty się zdecyduj, bo zmieniasz narrację jak ci wygodnie i to nie tylko w rozmowie ze mną.
Raz piszesz: ja całe życie na wsi mieszkam, otaczam się prostymi ludźmi i przez to życia nie znam.
A za chwilę piszesz: 'nie znam żadnego <wpisz nazwę dowolnego wysokopłatnego stanowiska> który zarabiałby <wpisz wysokie zarobki>. No trudno żebyś znał skoro całe życie mieszkasz na wsi i wychodzisz z niej tylko montować meble.
Raz piszesz: ludzie zamawiają u nas tylko zwykłe, tanie meble, innym razem: montuję meble u wielu bogatych i oni nigdy/oni zawsze <wstaw dowolne>.
Nawet jeśli spotykasz bogatych, to oni nie zwierzają się jakiemuś tam monterowi mebli ze swoich zarobków czy problemów w pracy, no litości.

A gdzie ja napisałam, że programistą zostaje się po 'pierwszym lepszym kursie programisty'? Czy tłumaczem z niemieckiego na francuski też zostaje się po trzymiesięcznym kursie dla Januszy? Nie. To są lata ciężkiej nauki. Albo standardowo na studiach, albo minimum 2 lata nauki po 4 godziny dziennie po pracy/przed pracą. Zazdrościsz zarobków? To zacznij się uczyć, wszystko jest w necie za darmo.

Wychodząc montować meble spotyka się mnóstwo różnych ludzi, w większości bogatych. Nawet ci bogaci zamawiają w większości proste meble co nie znaczy, że są tanie, nie wiem skąd to wzięłaś. Niektórzy się zwierzają, niektórzy nie.

Nie do końca to miałem na myśli, nie chodziło o "pierwszy lepszy kurs". Dla mnie to co wcześniej napisałaś zabrzmiało jakby każdy mógł to robić gdyby tylko wziął się za to na poważnie. Zarobków zazdroszczę ale już samej pracy w żadnym razie. Klepanie linijek kodu po 8h lub więcej dzień w dzień nie brzmi zbyt zachęcająco nawet za takie pieniądze. 

Legat napisał/a:

Oczywiście, że masz rację. Sytuacja na rynku jest strasznie trudna. Ostatnio czytałem na męskim forum bardzo ciekawy wątek o tym. Nie wiem skąd są brane te kwoty 45-50 tys. zł. To nie w Polsce. No chyba, że się pracowało w TVP, albo w NBP, czy innym Orlenie - ale to tylko z partyjnego nadania.
Początkowe stawki dla programistów często gęsto 6-8 tys. zł. A ile tu problemów branżowych. Ja osobiście byłem dość mocno skonfundowany, gdy to czytałem. Bo też myślałem, że taka praca to sielanka.

No właśnie zdaje się, że zaszło tu małe nieporozumienie, ja miałem na myśli w Polsce. Za granicą, w USA jak pisał Jack może i dają 10k dolarów ale na pewno nie w Polsce.

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

Ale 8k w Warszawie w 2024 roku to nie są jakieś niesamowite pieniądze. Po prostu.

343

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:

Ale 8k w Warszawie w 2024 roku to nie są jakieś niesamowite pieniądze. Po prostu.

Może nie są niesamowite, ale jak dla mnie wcale nie oczywiste na start (rozumiem, że mówimy netto, nie brutto).
Wiele też zależy od branży - czym innym jest osoba zwiazana z branżą IT a czym innym na stanowisku ITowca w firmie z IT niezwiązanej. Osobiście z branżą nie mam nic do czynienia, ale wiem że osoby które pracują jako specjaliści od IT w moim otoczeniu wcale za dobrze nie zarabiają.

No i w ogóle nawet w Wwie wszystko zależy od branży. Nawet w dosyć prestiżowych społecznie zawodach przez dluuuugi czas mozna zarabiać grosze, bo tak ułożony jest system. I albo ktoś ma bogatą rodzinę, żeby w tym czasie wsparła, albo aż takie zacięcie do zawodu, ale przenigdy nie zgodzę się na stwierdzenie że 8k w stolicy to jakaś zupełna oczywistość (a mieszkam tu całe życie, niestety). No tylko na przykład mi wcale na tych 8k nie zależy, więc kwestia priorytetów;)

Jednak zupełnie inna sprawa to to, jakie wnioski z tego wyciągamy. Shini zapewne wyciągnie, że w takim razie świat jest zły i po co się starać i będzie dywagował przez następne X czasu, jak to faktycznie nie da sie wyjść z trudnej sytuacji. I będzie radośnie zbijał argumenty huraoptymistów, którzy będą go przekonywać, że zmiana jest łatwa i w jego zasięgu.

Ale pytanie Shini czy jak wyobrazisz sobie takich następnych 10 lat i spojrzysz wstecz to jesteś szczęśliwy z takim życiem jak teraz?

Abstrahując od pieniędzy - co musiałoby się stać, żeby Twój poziom życiowego nieszczęścia przełożył się na potrzebę zmiany?

344

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Halina3.1 napisał/a:

Gdzie ten kuzym mieszka? Bo jak mieszka w jakims duzym miescie, to tak, jest to mozliwe. Jak mieszka w mniejszym to mocno podejrzane. Zastanow sie czy nie sciemnia.

Stypendysta, zatrudnili go w jednym z gigantów (chyba Google, ale nie pamiętam szczerze, bo to już z 5-6 lat temu było) jeszcze przed ukończeniem studiów. Jeszcze tam do umowy miał pierdylion bonusów i gwarancji zatrudnienia? wypłaty? Nie pamiętam. Pamiętam jedynie, że psioczył, że koledzy dostali lepsze oferty, ale z takimi gwarantami i bonusami on ma lepszy credit score i lepsze widoki na przyszłość.

Przypomniałem sobie o typie, bo mi rodzinka pokazywała niedawno, że chłopak kupił sobie jakieś rancho czy coś.

345 Ostatnio edytowany przez rakastankielia (2024-01-19 22:36:25)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Anewe napisał/a:
Shinigami napisał/a:
Anewe napisał/a:

Shini, miejże litość z tym wymyślaniem sobie kolegów dla poparcia twoich tez...
Przeciętny programista z 5-6letnim doświadczeniem zarabia 30-60k na B2B miesięcznie (tj. 22k-45k na rękę). Dla programistów z 15letnim doświadczeniem sky is the limit.
Owszem, próg wejścia jest kosmiczny i dla osób bez doświadczenia oferują umowę zlecenie za minimalną, ale już mając rok, góra dwa lata doświadczenia zarabia się te 10k na rękę, a potem kasa rośnie i te 30k po 5-6 latach to zarabia już większość. Oczywiście zakładając, że ktoś cały czas się rozwija, a nie siedzi i klepie kod w jednym i tym samym frameworku.

Możemy sobie tak pisać bez końca ale na anonimowym forum i tak nie dojdziemy do tego kto ma rację. Ja mam swoją, ty masz swoją. Nigdy nie słyszałem by jakikolwiek programista zarabiał 60k. Znam dosłownie jednego człowieka, który zarabia koło 50k ale to jest gość wybitnie uzdolniony, zna chyba ze 6 języków, studiował na najlepszym uniwersytecie w Londynie, a teraz jest kierownikiem sporej grupy programistów w amerykańskiej firmie i zarabia w dolarach. Dosłownie jeden człowiek, a ty piszesz jakby to była norma, jakby każdy przeciętny Janusz z ulicy zrobił sobie pierwszy lepszy kurs programisty i po zaledwie dwóch latach już miał 10k na rękę. Nie wiem gdzie dzieją się takie rzeczy ale na pewno nie w Polsce. Gdyby tak było to po ulicach chodziliby sami programiści.

Ty się zdecyduj, bo zmieniasz narrację jak ci wygodnie i to nie tylko w rozmowie ze mną.
Raz piszesz: ja całe życie na wsi mieszkam, otaczam się prostymi ludźmi i przez to życia nie znam.
A za chwilę piszesz: 'nie znam żadnego <wpisz nazwę dowolnego wysokopłatnego stanowiska> który zarabiałby <wpisz wysokie zarobki>. No trudno żebyś znał skoro całe życie mieszkasz na wsi i wychodzisz z niej tylko montować meble.
Raz piszesz: ludzie zamawiają u nas tylko zwykłe, tanie meble, innym razem: montuję meble u wielu bogatych i oni nigdy/oni zawsze <wstaw dowolne>.
Nawet jeśli spotykasz bogatych, to oni nie zwierzają się jakiemuś tam monterowi mebli ze swoich zarobków czy problemów w pracy, no litości.

A co do zarobków, wystarczy kilka kliknięć:
https://nofluffjobs.com/backend?criteri … alary-desc
https://justjoin.it/with-salary_yes?ord … mp;index=1

Shinigami napisał/a:

a ty piszesz jakby to była norma, jakby każdy przeciętny Janusz z ulicy zrobił sobie pierwszy lepszy kurs programisty i po zaledwie dwóch latach już miał 10k na rękę.

A gdzie ja napisałam, że programistą zostaje się po 'pierwszym lepszym kursie programisty'? Czy tłumaczem z niemieckiego na francuski też zostaje się po trzymiesięcznym kursie dla Januszy? Nie. To są lata ciężkiej nauki. Albo standardowo na studiach, albo minimum 2 lata nauki po 4 godziny dziennie po pracy/przed pracą. Zazdrościsz zarobków? To zacznij się uczyć, wszystko jest w necie za darmo.

Akurat tłumacze wcale tak dobrze nie zarabiają, zresztą bez doświadczenia, nawet znając biegle język, trudno się załapać na taką pracę, nie mówiąc już o tym, że nauczenie się programowania czy języka na poziomie, który coś daje, zajmuje kilka lat, w międzyczasie coś trzeba robić i zarabiać.

WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:
Anewe napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Tak samo to, na prawdę skąd wy bierzecie te informacje? W obecnej pracy spotykam wielu różnych ludzi pracujących w różnych zawodach, nie jeden był z IT i każdy jak tylko zapytałem o te mityczne 15k na programisty to najpierw robił wielkie oczy, a potem się śmiał. Jak kiedyś zapytałem typa, który od 15 lat pracował w IT jako informatyk i programista czy na prawdę dają na start te 5-6k to też się roześmiał. On sam dopiero po tych 15 latach doszedł do 10k. I takich historii miałem znacznie więcej.

Shini, miejże litość z tym wymyślaniem sobie kolegów dla poparcia twoich tez...
Przeciętny programista z 5-6letnim doświadczeniem zarabia 30-60k na B2B miesięcznie (tj. 22k-45k na rękę). Dla programistów z 15letnim doświadczeniem sky is the limit.
Owszem, próg wejścia jest kosmiczny i dla osób bez doświadczenia oferują umowę zlecenie za minimalną, ale już mając rok, góra dwa lata doświadczenia zarabia się te 10k na rękę, a potem kasa rośnie i te 30k po 5-6 latach to zarabia już większość. Oczywiście zakładając, że ktoś cały czas się rozwija, a nie siedzi i klepie kod w jednym i tym samym frameworku.

Dokładnie xdd
Ja nawet nie mówię o programowaniu, bo to jest stosunkowo trudne. Ja obecnie montuję filmy, uczyłem się sam w domu 2 lata i robiłem jakieś śmieciowe zlecenia za 50zl żeby mieć do portfolio. W korpo dostałem na start 8k, podejrzewam że w każdym innym korpo płacą podobnie. A jedyne co trzeba mieć to komputer i trochę samozaparcia żeby się rozwijać, żadnego zaplecza w postaci sprzętów za setki tysięcy zł i dużych pomieszczeń na warsztat

8k w korpo? To chyba w Warszawie albo za granicą. Ja składałem CV do korpo, gdzie nie wymagano doświadczenia, ale do żadnego mnie nie przyjęto, mimo znajomości kilku języków (a tylko w jednym w ogóle miałem rozmowę).

346

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Jack Sparrow napisał/a:
Halina3.1 napisał/a:

Gdzie ten kuzym mieszka? Bo jak mieszka w jakims duzym miescie, to tak, jest to mozliwe. Jak mieszka w mniejszym to mocno podejrzane. Zastanow sie czy nie sciemnia.

Stypendysta, zatrudnili go w jednym z gigantów (chyba Google, ale nie pamiętam szczerze, bo to już z 5-6 lat temu było) jeszcze przed ukończeniem studiów. Jeszcze tam do umowy miał pierdylion bonusów i gwarancji zatrudnienia? wypłaty? Nie pamiętam. Pamiętam jedynie, że psioczył, że koledzy dostali lepsze oferty, ale z takimi gwarantami i bonusami on ma lepszy credit score i lepsze widoki na przyszłość.

Przypomniałem sobie o typie, bo mi rodzinka pokazywała niedawno, że chłopak kupił sobie jakieś rancho czy coś.

Google to nie jest przekroj calej branzy. To jedna z najwiekszych firm z najlepszymi ofertami i senne marzenie wielu klepaczy swoja droga. Sprzedalabym dusze diablu drugi raz gdybym mogla zaczynac kariere od google te 5-6 lat temu.
Takie zwykle firmy, firemki czy start upy tyle nie daja. Szczegolnie w mniejszych miastach lub tych tanszych stanach i dopiero co po studiach. Chyba, ze masz znajomosci albo nie wiem, jestes geniuszem.

347 Ostatnio edytowany przez rakastankielia (2024-01-19 22:45:09)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Jack Sparrow napisał/a:
Halina3.1 napisał/a:

Gdzie ten kuzym mieszka? Bo jak mieszka w jakims duzym miescie, to tak, jest to mozliwe. Jak mieszka w mniejszym to mocno podejrzane. Zastanow sie czy nie sciemnia.

Stypendysta, zatrudnili go w jednym z gigantów (chyba Google, ale nie pamiętam szczerze, bo to już z 5-6 lat temu było) jeszcze przed ukończeniem studiów. Jeszcze tam do umowy miał pierdylion bonusów i gwarancji zatrudnienia? wypłaty? Nie pamiętam. Pamiętam jedynie, że psioczył, że koledzy dostali lepsze oferty, ale z takimi gwarantami i bonusami on ma lepszy credit score i lepsze widoki na przyszłość.

Przypomniałem sobie o typie, bo mi rodzinka pokazywała niedawno, że chłopak kupił sobie jakieś rancho czy coś.

Czyli człowiek, który zapewne lubi to, co robi i przede wszystkim jest w tym zajebiście dobry. Coś, co jest nieosiągalne dla 99% społeczeństwa. Większość ludzi, nawet jeśli jest w czymś wybitna (i ma do tego pasję), to i tak nie ma takich możliwości, bo nie są to branże tak dochodowe, jak światowa czołówka IT w USA.

348

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Husky napisał/a:

Jednak zupełnie inna sprawa to to, jakie wnioski z tego wyciągamy. Shini zapewne wyciągnie, że w takim razie świat jest zły i po co się starać i będzie dywagował przez następne X czasu, jak to faktycznie nie da sie wyjść z trudnej sytuacji. I będzie radośnie zbijał argumenty huraoptymistów, którzy będą go przekonywać, że zmiana jest łatwa i w jego zasięgu.

Ale pytanie Shini czy jak wyobrazisz sobie takich następnych 10 lat i spojrzysz wstecz to jesteś szczęśliwy z takim życiem jak teraz?

Abstrahując od pieniędzy - co musiałoby się stać, żeby Twój poziom życiowego nieszczęścia przełożył się na potrzebę zmiany?

Czemu cię to dziwi? Piszesz, że 8k to nie jest taka oczywistość w Warszawie więc ile jest? Żeby samemu przetrwać w Warszawie, na przykład wynajmując trzeba zarabiać minimum 5k na rękę choć nawet to nie wiem czy wystarczy. Skoro nie mogę tyle mieć to oczywiście, że będę obalał argumenty ludzi, którym się wydaje, że wszystko jest możliwe i wystarczy tylko chcieć.

Nie mogę sobie wyobrazić co będzie za 10 lat, po prostu nie mam na to żadnego pomysłu. Mój obecny poziom życiowego szczęścia z całą pewnością nie jest spełnieniem marzeń ani nawet zadowalający ale i tak jest lepszy niż kiedykolwiek wcześniej.

Nie mam pojęcia co musiałby się stać ale chyba musiałoby to być coś na prawdę zagrażające życiu. Na przykład całkowita utrata jakichkolwiek środków do życia tak, że nie miałbym nawet na jedzenie ale do tego raczej nikt świadomie nie doprowadzi. Lub też w drugą stronę, gdybym dostał jakiś większy zastrzyk gotówki to najpierw ogarnąłbym najpotrzebniejsze rzeczy, na które aktualnie mnie nie stać i już samo to byłoby dużą zmianą, a potem próbowałbym realizować kilka pomysłów.

Jack Sparrow napisał/a:

Stypendysta, zatrudnili go w jednym z gigantów (chyba Google, ale nie pamiętam szczerze, bo to już z 5-6 lat temu było) jeszcze przed ukończeniem studiów. Jeszcze tam do umowy miał pierdylion bonusów i gwarancji zatrudnienia? wypłaty? Nie pamiętam. Pamiętam jedynie, że psioczył, że koledzy dostali lepsze oferty, ale z takimi gwarantami i bonusami on ma lepszy credit score i lepsze widoki na przyszłość.

Przypomniałem sobie o typie, bo mi rodzinka pokazywała niedawno, że chłopak kupił sobie jakieś rancho czy coś.

Widzisz i problem jest w tym, że ty opisujesz coś takiego jakby to było normalne, jakby każdy tak mógł gdyby tylko się postarał. Człowiek, którego opisujesz to nie przeciętny Kowalski tylko geniusz, który rodzi się jeden na milion. Takiego to i ja znam choć nie do końca bo to znajomy znajomego. Koleś już na studiach dostał ofertę pracy z Microsoftu i to nie polskiej siedziby tylko głównej w USA. Jeszcze na studiach zarabiał kupę kasy bo brał zlecenia jako tester systemów zabezpieczeń i na luzie wszystkie łamał, a potem sam opracowywał jeszcze lepsze i sprzedawał tym firmom. Z tego co słyszałem to gość już od najmłodszych lat był wybitnie uzdolniony, zawsze najlepsze oceny, wygrywał olimpiady matematyczne itd. Przeciętny Kowalski nigdy takiemu nie dorówna nie ważne ile by się starał, to jest w genach.

349

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Halina3.1 napisał/a:

Google to nie jest przekroj calej branzy. To jedna z najwiekszych firm z najlepszymi ofertami i senne marzenie wielu klepaczy swoja droga. Sprzedalabym dusze diablu drugi raz gdybym mogla zaczynac kariere od google te 5-6 lat temu.
Takie zwykle firmy, firemki czy start upy tyle nie daja. Szczegolnie w mniejszych miastach lub tych tanszych stanach i dopiero co po studiach. Chyba, ze masz znajomosci albo nie wiem, jestes geniuszem.

Oczywiście, ale nawiązywałem do wypowiedzi Shiniego o tym jego znajomym, co w tylu językach gada i zarządza takimi ludźmi jak ten mój daleki kuzyn.

Jak teraz popatrzyłem statystyki w USA, to średnio 34,4% gospodarstw domowych (jako całość) przekracza 100k dochodu rocznie. W odniesieniu do ludzi (indywidualnie) - ok 8% zarabia te 100k i więcej > w odniesieniu do całej populacji. W odniesieniu tylko do pracujących, to jest niespełna 20%. I choć płaczą, że dane te lecą w dół, to ogólnie rzecz biorąc i tak są w opór bogaci i skończenie studiów na wiodących kierunkach i na wiodących uczelniach w zasadzie skazuje cię na sukces, o ile nie jesteś ostatnim lebiegą.

Największym płaczem jednak jest to, że i tak ~50% tych co zarabia 100k rocznie i więcej, to żyje od wypłaty do wypłaty. Na kupno i posiadanie nieobciążonej nieruchomości może sobie pozwolić tam ok 1% ludzi.


Poprzedni akapit jest kluczowy dla zrozumienia realiów. To co podaje się za średnią (również w PL) jest nieosiągalne dla większości ludzi. A w większości dochodowych branż jest tak, że po prostu musisz mieć znajomości. Bo możesz być orłem, ale wzięty zostanie przeciętny typ z zamożniejszej rodziny o lepszych koneksjach.


Czyli człowiek, który zapewne lubi to, co robi i przede wszystkim jest w tym zajebiście dobry. Coś, co jest nieosiągalne dla 99% społeczeństwa. Większość ludzi, nawet jeśli jest w czymś wybitna (i ma do tego pasję), to i tak nie ma takich możliwości, bo nie są to branże tak dochodowe, jak światowa czołówka IT w USA.

Nie wiem. Spotkałem go kilka, może kilkanaście razy w życiu i nigdy nie sprawiał wrażenia ani pasjonata, ani osoby szczególnie pracowitej. Raczej rozpieszczony dzieciak, który miał dobry start zapewniony przez rodziców.

350 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-01-21 15:24:14)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:

Żeby samemu przetrwać w Warszawie, na przykład wynajmując trzeba zarabiać minimum 5k na rękę choć nawet to nie wiem czy wystarczy. Skoro nie mogę tyle mieć to oczywiście, że będę obalał argumenty ludzi, którym się wydaje, że wszystko jest możliwe i wystarczy tylko chcieć.

Tu nie chodzi o to, że tyle nie zarabiasz, ale o to, że bronisz się przed rozwojem kompetencji i zmianą pracy, aby zacząć zarabiać właśnie tyle lub więcej.



Widzisz i problem jest w tym, że ty opisujesz coś takiego jakby to było normalne, jakby każdy tak mógł gdyby tylko się postarał. Człowiek, którego opisujesz to nie przeciętny Kowalski tylko geniusz, który rodzi się jeden na milion. Takiego to i ja znam choć nie do końca bo to znajomy znajomego. Koleś już na studiach dostał ofertę pracy z Microsoftu i to nie polskiej siedziby tylko głównej w USA. Jeszcze na studiach zarabiał kupę kasy bo brał zlecenia jako tester systemów zabezpieczeń i na luzie wszystkie łamał, a potem sam opracowywał jeszcze lepsze i sprzedawał tym firmom. Z tego co słyszałem to gość już od najmłodszych lat był wybitnie uzdolniony, zawsze najlepsze oceny, wygrywał olimpiady matematyczne itd. Przeciętny Kowalski nigdy takiemu nie dorówna nie ważne ile by się starał, to jest w genach.


Bez poświadczeń bezpieczeństwa nikt cię nie dopuści do testowania topowych zabezpieczeń. Zwłaszcza systemów zamkniętych. A zabezpieczenia powszechnie dostępnego oprogramowania są łamane nagminnie, co stanowi ogromny problem cyber bezpieczeństwa. Stąd i tak częste łatki aktualizacyjne.

Odnosiłem się tu do twojego przykładu tego poligloty, co jest szefem dla takich łebków, co mój kuzyn. Niemniej jednak sukces może odnieść każdy - nawet babrający się w gównie koleś przycinający krowom racice, o czym pisałem wcześniej na przykładzie The Hoof GP. I jako stolarz masz do tego wszystkie niezbędne narzędzia biorąc pod uwagę boom ostatnich lat na DIY wszelkiej maści. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś odpalił You Tuba, zobaczył jakiś fajny stolik kawowy, stylowe meble ogrodowe czy cokolwiek i wykonał coś podobnego korzystając z warsztatu szwagra. Wystarczy komplet podstawowych narzędzi. Nie musisz mieć obrabiarki CNC, tokarki, czy maszyn od hydrotermicznego kształtowania drewna. Jesteś w sytuacji, jakiej mogą ci pozazdrości miliony - mieszkasz u rodziców, wydatków nie masz, jesteś wolny od kredytów, nie wynajmujesz, nie musisz utrzymywać dziecka z wpadki i tak dalej. Masz wszystko, co jest niezbędne do odniesienia sukcesu: czas i pieniądze do zainwestowania we własne kwalifikacje.

Tylko ty rozkładasz wciąż ręce i stosujesz milion wybiegów, aby tylko nie zakasać rękawów do pracy.

351

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Jack Sparrow napisał/a:

Czyli człowiek, który zapewne lubi to, co robi i przede wszystkim jest w tym zajebiście dobry. Coś, co jest nieosiągalne dla 99% społeczeństwa. Większość ludzi, nawet jeśli jest w czymś wybitna (i ma do tego pasję), to i tak nie ma takich możliwości, bo nie są to branże tak dochodowe, jak światowa czołówka IT w USA.

Nie wiem. Spotkałem go kilka, może kilkanaście razy w życiu i nigdy nie sprawiał wrażenia ani pasjonata, ani osoby szczególnie pracowitej. Raczej rozpieszczony dzieciak, który miał dobry start zapewniony przez rodziców.

Czyli banan, no to też coś, co jest nieosiągalne dla 99% społeczeństwa.

352

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Jack Sparrow napisał/a:

Tu nie chodzi o to, że tyle nie zarabiasz, ale o to, że bronisz się przed rozwojem kompetencji i zmianą pracy, aby zacząć zarabiać właśnie tyle lub więcej.

Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś odpalił You Tuba, zobaczył jakiś fajny stolik kawowy, stylowe meble ogrodowe czy cokolwiek i wykonał coś podobnego korzystając z warsztatu szwagra. Wystarczy komplet podstawowych narzędzi. Nie musisz mieć obrabiarki CNC, tokarki, czy maszyn od hydrotermicznego kształtowania drewna. Jesteś w sytuacji, jakiej mogą ci pozazdrości miliony - mieszkasz u rodziców, wydatków nie masz, jesteś wolny od kredytów, nie wynajmujesz, nie musisz utrzymywać dziecka z wpadki i tak dalej. Masz wszystko, co jest niezbędne do odniesienia sukcesu: czas i pieniądze do zainwestowania we własne kwalifikacje.

Tylko ty rozkładasz wciąż ręce i stosujesz milion wybiegów, aby tylko nie zakasać rękawów do pracy.

My chyba na prawdę nigdy się nie dogadamy. Albo nie rozumiem twojego rozumowania albo totalnie się z nim nie zgadzam. Piszesz jakbym nie miał żadnych zmartwień może masz rację ale to jest właśnie główny powód tkwenia w miejscu. Po co ktoś idzie do lepszej pracy, po co podnosi kwalifikacje? Bo musi, bo jeśli tego nie zrobi to nie przetrwa albo on albo jego bliscy. Pewnie mógłbym skorzystać z warsztatu szwagra tylko po pierwsze kiedy, po drugie skąd wziąć materiał? Szwagier nie raz nawet w niedzielę siedzi w warsztacie więc ciężko byłoby znaleźć na to czas. Nawet gdybym zamówił sobie materiały od naszego głównego dostawcy to bez busa nie mam czym ich przewieść.

Aż chciałbym spytać paru znajomych czy według nich moja sytuacja jest godna pozazdroszczenia. Wybacz chciałbym zrozumieć co dokładnie nasz na myśli pisząc, że mam "wszystko co jest niezbędne..." ale nie potrafię. Na prawdę szczerze chciałbym to zrozumieć i się z tobą zgodzić ale nie widzę tych możliwości, o których piszesz.

Ty we wszystkim widzisz wyłącznie lenistwo, a ja zaczynam mieć już trochę dość tych kłótni, czuje się zmęczony, bezsilny, w ciągłym stresie i napięciu.

353

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

Po co ktoś idzie do lepszej pracy, po co podnosi kwalifikacje? Bo musi,

BO CHCE.

Mało kto faktycznie musi. Ludzie robią to, bo zwyczajnie chcą. Bo ile można wegetować?

. Pewnie mógłbym skorzystać z warsztatu szwagra tylko po pierwsze kiedy, po drugie skąd wziąć materiał? Szwagier nie raz nawet w niedzielę siedzi w warsztacie więc ciężko byłoby znaleźć na to czas. Nawet gdybym zamówił sobie materiały od naszego głównego dostawcy to bez busa nie mam czym ich przewieść.

Słów mi brakuje na te kolejne wymówki.

Wybacz chciałbym zrozumieć co dokładnie nasz na myśli pisząc, że mam "wszystko co jest niezbędne..." ale nie potrafię

Przecież absolutnie WSZYSCY ci to wytykają odkąd tu jesteś: mieszkasz u rodziców, nie wynajmujesz, nie ma kredytu. Pracujesz u szwagra = masz stały zarobek i nikt cię nie zwolni. To jest mokry sen 1,3 miliona pracowników na śmieciówkach. Posprzątane, ugotowane, zakupy zrobione. Nic nie musisz. Masz czysty start i stabilną ekonomicznie sytuację. Większość tego nie ma. Masz nadmiar wolnego czasu i kapitał, aby zrobić coś ze swoim życiem.

Jaki ty niby stres możesz odczuwać albo napięcie? Nie masz żadnych zobowiązań, kredytów, dzieci na utrzymaniu i nie jesteś odpowiedzialny za nikogo. Nawet za siebie.

354 Ostatnio edytowany przez Foxterier (2024-01-22 20:12:25)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

Shini, Ty po prostu nie masz teraz wystarczająco złej sytuacji żeby musiec coś zmienić. Są takie chwile w życiu kiedy zmiana jest poniekąd wymuszona i albo się w niej wzrasta albo się w niej ginie.

Ja kiedy miałem 19 lat musiałem wyprowadzić się z domu bo taką miałem sytuację rodzinną. To czy jechałem na studia, za granicę czy szedłem do pracy to już tylko ode mnie zależało. Było bardzo trudno na początku, ale okazuje się że życie zawsze przynosi jakieś rozwiązania i jak widać - przeżyłem, nie mając żadnego wsparcia z domu skończyłem studia, znalazłem pracę itp. itd.

U Ciebie też przyjdzie taki moment. Szwagier może mieć wypadek, coś mu się ze zdrowiem posypie i zostaniesz bez pracy. Rodzice nagle mogą zachorować. Przyjdzie moment kiedy zmiana Twojego życia będzie wymuszona. I albo się wtedy ogarniesz albo strzelisz samobója bo Cię to przerośnie. Nie ty pierwszy i nie Ty ostatni.

Myślę że masz albo bardzo duże problemy psychiczne wynikające z nadopiekuńczego wychowania matki albo lekkie opóźnienie umysłowe, stąd Twoje trudności. Też nie chcę hejtować Twojej mamy, może od małego widziała że odstajesz od innych dzieciaków i próbowała Cię chronić w ten sposób, stąd też załatwienie roboty u kogoś w rodzinie. I może my próbujemy wypchnąć w świat kogoś, kto faktycznie potrzebuje stałej pomocy rodziców w codziennym funkcjonowaniu.

Tak czy siak, jak chcesz zmienić swoje życie - specjalista. A to forum możesz traktować oczywiście jako miejsce interakcji z innymi ludźmi czego Ci ewidentnie brakuje.

I to też jest moje "stop" w radzeniu Ci, zupełnie tak jak zrobiła to Twoja terapeutka, bo dalsze pisanie tego samego n-ty raz jest bezcelowe.

355

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Foxterier napisał/a:

Myślę że masz albo bardzo duże problemy psychiczne wynikające nadopiekuńczego wychowania matki albo lekkie opóźnienie umysłowe, stąd Twoje trudności.

Mam takie samo spostrzeżenie.

356

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Tu nie chodzi o to, że tyle nie zarabiasz, ale o to, że bronisz się przed rozwojem kompetencji i zmianą pracy, aby zacząć zarabiać właśnie tyle lub więcej.

Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś odpalił You Tuba, zobaczył jakiś fajny stolik kawowy, stylowe meble ogrodowe czy cokolwiek i wykonał coś podobnego korzystając z warsztatu szwagra. Wystarczy komplet podstawowych narzędzi. Nie musisz mieć obrabiarki CNC, tokarki, czy maszyn od hydrotermicznego kształtowania drewna. Jesteś w sytuacji, jakiej mogą ci pozazdrości miliony - mieszkasz u rodziców, wydatków nie masz, jesteś wolny od kredytów, nie wynajmujesz, nie musisz utrzymywać dziecka z wpadki i tak dalej. Masz wszystko, co jest niezbędne do odniesienia sukcesu: czas i pieniądze do zainwestowania we własne kwalifikacje.

Tylko ty rozkładasz wciąż ręce i stosujesz milion wybiegów, aby tylko nie zakasać rękawów do pracy.

My chyba na prawdę nigdy się nie dogadamy. Albo nie rozumiem twojego rozumowania albo totalnie się z nim nie zgadzam. Piszesz jakbym nie miał żadnych zmartwień może masz rację ale to jest właśnie główny powód tkwenia w miejscu. Po co ktoś idzie do lepszej pracy, po co podnosi kwalifikacje? Bo musi, bo jeśli tego nie zrobi to nie przetrwa albo on albo jego bliscy. Pewnie mógłbym skorzystać z warsztatu szwagra tylko po pierwsze kiedy, po drugie skąd wziąć materiał? Szwagier nie raz nawet w niedzielę siedzi w warsztacie więc ciężko byłoby znaleźć na to czas. Nawet gdybym zamówił sobie materiały od naszego głównego dostawcy to bez busa nie mam czym ich przewieść.

Aż chciałbym spytać paru znajomych czy według nich moja sytuacja jest godna pozazdroszczenia. Wybacz chciałbym zrozumieć co dokładnie nasz na myśli pisząc, że mam "wszystko co jest niezbędne..." ale nie potrafię. Na prawdę szczerze chciałbym to zrozumieć i się z tobą zgodzić ale nie widzę tych możliwości, o których piszesz.

Ty we wszystkim widzisz wyłącznie lenistwo, a ja zaczynam mieć już trochę dość tych kłótni, czuje się zmęczony, bezsilny, w ciągłym stresie i napięciu.

Shini, piękna lista wymówek.
That's it, to koniec tematu jak dla mnie. Odpowiedź jest jedna. Musisz dostać mooocny wpierdol od życia, żebyś się ruszył i coś zmienił. Za wygodnie Ci jest. I życzę Ci tego życiowego wpierdolu z całego serca. Bo inaczej zostanie tak jak jest na kolejne 10 -20 lat. A jak wtedy przyjdzie 'wpierdol', to juz tak łatwo z tego nie wyjdziesz, aniżeli w obecnym wieku.

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

Myslę że to nie jest prawda, że Shini może być każdym, wystarczy się spiąć i się uda. Skończył gównostudia po których nie ma pracy w tej branży. Już tego nie cofnie. Nie cofnie czas i nie wybierze 2 raz medycyny i nie zostanie lekarzem, tylko dlatego że nie ma dzieci i kredytu w wieku 30 lat. Nie zostanie nagle jutuberem z tysiącami wyświetleń, bo na YT pcha się każdy, 97% jutuberów nie osiąga z jutuba takich zarobków jak shini u szwagra. To takjakby doradzić mu: weź kup kupon i wygraj na loterii, czy ty nie chcesz mieć kasy? Jasne może cos popróbowac, ale raczej może się nastawiać że to będzie w najlepszym wypadku forma dorabiania do pensji i jak zarobi tysiaka na YT rocznie to bedzie wygrany.
Warto przestać śnić o niebieskich migdałach(genialnym pomyśle na super kariere, naglym skoku gotówki z YT, wyjazd do doliny krzemowej osoby która na informatyce umiala jedynie grać w sapera itp) i skupić się na ty co ma. Ma stały dochod i mało wydatków. Wiec warto nauczyć się inwestowac kase. Nawet taka lokata na 5% i już jest do przodu. Ma jakieś wykształcenie. Może warto sie rozejrzeć czy nie może się delikatnie przebranzowic i porobić coś w tym kierunku. Np skonczyl dziennikarstwo, ale nie ma pracy w zadnej wielkiej gazecie jako dziennikarz sledczy, ale może na 1/16 etatu prowadzić FB dla jakiejś mini firmy w okolicy. Lubi anime i może nie napisze włsnej mangi i scenariusza anime, ale może na FB znaleźć se grupe fanow anime i raz na pół roku wyskoczyć się z nimi spotkać. Ja nie wierze w historie jak foresta gumpa, który wstal z kanapy i obiegł swiat dookoła, bo to jest 1%. Lepiej robić tak jak 99% i wprowadzać mini zmiany w tym co się już ma.

358

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Jack Sparrow napisał/a:

BO CHCE.

Mało kto faktycznie musi. Ludzie robią to, bo zwyczajnie chcą. Bo ile można wegetować?

Słów mi brakuje na te kolejne wymówki.

Przecież absolutnie WSZYSCY ci to wytykają odkąd tu jesteś: mieszkasz u rodziców, nie wynajmujesz, nie ma kredytu. Pracujesz u szwagra = masz stały zarobek i nikt cię nie zwolni. To jest mokry sen 1,3 miliona pracowników na śmieciówkach. Posprzątane, ugotowane, zakupy zrobione. Nic nie musisz. Masz czysty start i stabilną ekonomicznie sytuację. Większość tego nie ma. Masz nadmiar wolnego czasu i kapitał, aby zrobić coś ze swoim życiem.

Jaki ty niby stres możesz odczuwać albo napięcie? Nie masz żadnych zobowiązań, kredytów, dzieci na utrzymaniu i nie jesteś odpowiedzialny za nikogo. Nawet za siebie.

No to tu mamy inne doświadczenia, z tego co ja widziałem to jednak częściej działo się to bo ktoś nie miał innego wyboru.

Skoro to też jest wymówką to nie da się odpisać na taki post, czego bym tu nie napisał byłoby dla ciebie wymówką.

Tu tak samo czego bym nie napisał też będzie wymówką.

I według ciebie tylko to co wymieniłeś może być źródłem stresu i napięcia? Przypominam, że dla mnie każde spotkanie z jakimikolwiek ludźmi jest stresujące choć już coraz mniej. Sama świadomość konieczności zmiany mojego życia jest źródłem sporego napięcia. Myśli, że muszę zmienić swoje życie ale nie mogę są źródłem sporego napięcia. A do tego jeszcze praca fizyczna, trening i mało snu trochę wyczerpują fizycznie.

Foxterier napisał/a:

Shini, Ty po prostu nie masz teraz wystarczająco złej sytuacji żeby musiec coś zmienić. Są takie chwile w życiu kiedy zmiana jest poniekąd wymuszona i albo się w niej wzrasta albo się w niej ginie.

Ja kiedy miałem 19 lat musiałem wyprowadzić się z domu bo taką miałem sytuację rodzinną. To czy jechałem na studia, za granicę czy szedłem do pracy to już tylko ode mnie zależało. Było bardzo trudno na początku, ale okazuje się że życie zawsze przynosi jakieś rozwiązania i jak widać - przeżyłem, nie mając żadnego wsparcia z domu skończyłem studia, znalazłem pracę itp. itd.

U Ciebie też przyjdzie taki moment. Szwagier może mieć wypadek, coś mu się ze zdrowiem posypie i zostaniesz bez pracy. Rodzice nagle mogą zachorować. Przyjdzie moment kiedy zmiana Twojego życia będzie wymuszona. I albo się wtedy ogarniesz albo strzelisz samobója bo Cię to przerośnie. Nie ty pierwszy i nie Ty ostatni.

Myślę że masz albo bardzo duże problemy psychiczne wynikające z nadopiekuńczego wychowania matki albo lekkie opóźnienie umysłowe, stąd Twoje trudności. Też nie chcę hejtować Twojej mamy, może od małego widziała że odstajesz od innych dzieciaków i próbowała Cię chronić w ten sposób, stąd też załatwienie roboty u kogoś w rodzinie. I może my próbujemy wypchnąć w świat kogoś, kto faktycznie potrzebuje stałej pomocy rodziców w codziennym funkcjonowaniu.

Tak czy siak, jak chcesz zmienić swoje życie - specjalista. A to forum możesz traktować oczywiście jako miejsce interakcji z innymi ludźmi czego Ci ewidentnie brakuje.

I to też jest moje "stop" w radzeniu Ci, zupełnie tak jak zrobiła to Twoja terapeutka, bo dalsze pisanie tego samego n-ty raz jest bezcelowe.

Może masz rację tyle tylko, że to wcale nie musiałaby być zła sytuacja, jej przeciwieństwo również by zadziałało. Podejrzewam na granicy z pewnością, że gdybym na przykład znalazł dziewczynę to było równie silnym bodźcem do działania jak jakaś tragedia w życiu.

Gdybym stracił obecną pracę i musiałbym szybko znaleźć kolejną to nie byłoby z tym problemu. Znam kilka firm takich jak moja gdzie pewnie bez większych problemów by mnie przyjęli ale to raczej nic by nie zmieniło, to by było trafienie z deszczu pod rynnę. 

Nie wiem skąd przypuszczenia, że mogę mieć opóźnienie umysłowe bo tego nie mam z pewnością. Już w podstawówce miałem robione różne badania w tym zakresie zarówno w szkole jak i u psychologa. Nigdy też nie odstawałem od innych dzieciaków w żadnym aspekcie, zawsze we wszystkim byłem przeciętny, a w niektórych rzeczach bywałem lepszy od innych. Z tą stałą pomocą w codziennym funkcjonowaniu to już poleciałeś na ostro, absolutnie nic z tych rzeczy.

Chciałbym właśnie tak traktować to forum ale jak je traktować jako miejsce interakcji z ludźmi skoro wszyscy piszą tu w większości o swoich problemach lub odpowiadają na posty dotyczące problemów?

JordanT napisał/a:

Shini, piękna lista wymówek.
That's it, to koniec tematu jak dla mnie. Odpowiedź jest jedna. Musisz dostać mooocny wpierdol od życia, żebyś się ruszył i coś zmienił. Za wygodnie Ci jest. I życzę Ci tego życiowego wpierdolu z całego serca. Bo inaczej zostanie tak jak jest na kolejne 10 -20 lat. A jak wtedy przyjdzie 'wpierdol', to juz tak łatwo z tego nie wyjdziesz, aniżeli w obecnym wieku.

Czym według ciebie byłby ten "mooocny wpierdol od życia"? Pytam bo mam wrażenie, że miałeś tu na myśli coś w stylu straty całej rodziny, a tego chyba nikomu nie powinno się życzyć nie ważne z jakiego powodu.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Myslę że to nie jest prawda, że Shini może być każdym, wystarczy się spiąć i się uda. Skończył gównostudia po których nie ma pracy w tej branży. Już tego nie cofnie. Nie cofnie czas i nie wybierze 2 raz medycyny i nie zostanie lekarzem, tylko dlatego że nie ma dzieci i kredytu w wieku 30 lat. Nie zostanie nagle jutuberem z tysiącami wyświetleń, bo na YT pcha się każdy, 97% jutuberów nie osiąga z jutuba takich zarobków jak shini u szwagra. To takjakby doradzić mu: weź kup kupon i wygraj na loterii, czy ty nie chcesz mieć kasy? Jasne może cos popróbowac, ale raczej może się nastawiać że to będzie w najlepszym wypadku forma dorabiania do pensji i jak zarobi tysiaka na YT rocznie to bedzie wygrany.
Warto przestać śnić o niebieskich migdałach(genialnym pomyśle na super kariere, naglym skoku gotówki z YT, wyjazd do doliny krzemowej osoby która na informatyce umiala jedynie grać w sapera itp) i skupić się na ty co ma. Ma stały dochod i mało wydatków. Wiec warto nauczyć się inwestowac kase. Nawet taka lokata na 5% i już jest do przodu. Ma jakieś wykształcenie. Może warto sie rozejrzeć czy nie może się delikatnie przebranzowic i porobić coś w tym kierunku. Np skonczyl dziennikarstwo, ale nie ma pracy w zadnej wielkiej gazecie jako dziennikarz sledczy, ale może na 1/16 etatu prowadzić FB dla jakiejś mini firmy w okolicy. Lubi anime i może nie napisze włsnej mangi i scenariusza anime, ale może na FB znaleźć se grupe fanow anime i raz na pół roku wyskoczyć się z nimi spotkać. Ja nie wierze w historie jak foresta gumpa, który wstal z kanapy i obiegł swiat dookoła, bo to jest 1%. Lepiej robić tak jak 99% i wprowadzać mini zmiany w tym co się już ma.

Teoretycznie dałoby się to zrobić, dałoby się nawet teraz pójść na tą medycynę tylko, że nie ma różnicy między kiedyś i teraz. Wtedy nie mogłem pójść na tą medycynę i teraz też nie mogę z tego samego powodu, bo nie mam talentu to umożliwiającego. Od dawna pisałem, że większość tych rad to jest coś takiego "jak jesteś bezdomny to kup sobie dom". Ciekawe, że wspomniałaś o inwestowaniu bo właśnie od jakiegoś czasu po trochu czytam na ten temat i już trochę wiem. Lokata 5%, obligacje skarbowe, złoto i jeszcze parę innych opcji mogłoby być przy moich oszczędnościach. Przy najbliższej okazji zamierzam pójść do mojego banku zapytać o parę rzeczy. Zawsze myślałem tylko o wielkich rzeczach, że tylko takie mają jakikolwiek sens i tylko takie mają jakieś znaczenie w kwestii choćby znalezienia dziewczyny. Coś w stylu "stanę się kimś wielkim" to dziewczyna sama do mnie przyjdzie. Odkąd jestem na forum coraz częściej czytam coś takiego jak tu, że nawet małe rzeczy mogą mieć znacznie w tym przypadku, a nawet mają jeszcze większe. Wcześniej nie myślałem, że przebiegnięcie na przykład 10km mogłoby mi pomóc w poznaniu kogoś tylko myślałem, że muszę od razu zrobić maraton albo Iron Mana żeby w ogóle zostać zauważonym przez kogokolwiek. Nakładanie na siebie takiego napięcia to już spory błąd.

359

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:

Czym według ciebie byłby ten "mooocny wpierdol od życia"? Pytam bo mam wrażenie, że miałeś tu na myśli coś w stylu straty całej rodziny, a tego chyba nikomu nie powinno się życzyć nie ważne z jakiego powodu.

Nah, nie to miałem na myśli, chociaż to się może zdarzyć w każdej chwili i nikomu tego nie życzę, absolutnie, nawet największemu wrogowi. Ale w takich chwilach i tak lepiej, żebyś miał świadomość, że rodzina była z Ciebie dumna i przyczyniłeś się do ich dobrobytu za ich żywota. Jeśli już tak gdybamy.

Jak teraz czytam swój poprzedni post, to faktycznie jest to złorzeczenie, a tak się nie powinno robić. Wybacz, ale twoje wymówki podnoszą mi ciśnienie. A ja serio stoicki jestem big_smile

Masz po prostu chujowe, ale stabilne życie Shini. Co jeśli tej 'stabilności' zabraknie? Starcisz dach nad głową, bliskich, pełnosprawność? Czy myślisz, że wtedy będzie Ci łatwiej poprawić swoje życie? Uzupełnić te braki? Ja wiem, że próbowanie nowych rzeczy i bycie odważnym jest straszne. Ale o wiele bardziej powinieneś się obawiać tego, że czas Ci ucieka, a Ty nic z tym nie robisz.

360

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
JordanT napisał/a:

Shini, piękna lista wymówek.
That's it, to koniec tematu jak dla mnie. Odpowiedź jest jedna. Musisz dostać mooocny wpierdol od życia, żebyś się ruszył i coś zmienił. Za wygodnie Ci jest. I życzę Ci tego życiowego wpierdolu z całego serca. Bo inaczej zostanie tak jak jest na kolejne 10 -20 lat. A jak wtedy przyjdzie 'wpierdol', to juz tak łatwo z tego nie wyjdziesz, aniżeli w obecnym wieku.

W tym niestety jest ziarnko prawdy. Obecną pracę (która mimo wszystko przez ileś lat dawała mi nie tylko znacznie wyższe zarobki niż poprzednia, ale i inne plusy) zdecydowałem się wziąć po pewnym okresie bezrobocia, kiedy w zasadzie nie miałem nic do stracenia. Czy gdybym miał wtedy wybór, to czy wziąłbym wtedy pracę przy której spędzałbym w domu jedynie weekendy (co i tak było postępem w stosunku do warunków jakie miał mój poprzednik, bo on wracał do domu na co drugi weekend)? Pewnie nie.
Natomiast kluczową kwestią jest to ile się ma do stracenia i ile można zaryzykować. Ja samych stałych wydatków comiesięcznych mam prawie tyle ile Shini całej pensji, więc nie mogę ot tak zaryzykować, zmiana pracy musi być dobrze przemyślana i przygotowana, bo kto zapłaci alimenty za mnie jeśli "źle obliczę parametry" i wyląduję na bruku? Córka musi coś jeść, musi mieć w co się ubrać. Kto opłaci za mnie czynsz i resztę? Mam własną chatę, ale chata jest moim jedynym majątkiem; jak nie będę miał za co opłacać (niemałego) czynszu, to tę chatę stracę. Skakanie do wody na główkę bez sprawdzenia głębokości to głupota, nie odwaga.

Myślę że w przypadku Shiniego zadziałałyby pewne gwarancje, które rodzina mogłaby mu spokojnie załatwić (czyli żeby wyjechał i spróbował żyć własnym życiem, a jak mu się noga powinie, to w razie czego dom i praca u szwagra będą czekać).A wziąwszy pod uwagę że te wszystkie kwestie leżą w obrębie rodziny, to rodzina jak najbardziej jest w stanie mu takie gwarancje zapewnić.
Wtedy faktycznie będzie można mówić że Shini nie ma nic do stracenia.

361 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-01-23 16:31:42)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:

Teoretycznie dałoby się to zrobić, dałoby się nawet teraz pójść na tą medycynę tylko, że nie ma różnicy między kiedyś i teraz. Wtedy nie mogłem pójść na tą medycynę i teraz też nie mogę z tego samego powodu, bo nie mam talentu to umożliwiającego. Od dawna pisałem, że większość tych rad to jest coś takiego "jak jesteś bezdomny to kup sobie dom". Ciekawe, że wspomniałaś o inwestowaniu bo właśnie od jakiegoś czasu po trochu czytam na ten temat i już trochę wiem. Lokata 5%, obligacje skarbowe, złoto i jeszcze parę innych opcji mogłoby być przy moich oszczędnościach. Przy najbliższej okazji zamierzam pójść do mojego banku zapytać o parę rzeczy. Zawsze myślałem tylko o wielkich rzeczach, że tylko takie mają jakikolwiek sens i tylko takie mają jakieś znaczenie w kwestii choćby znalezienia dziewczyny. Coś w stylu "stanę się kimś wielkim" to dziewczyna sama do mnie przyjdzie. Odkąd jestem na forum coraz częściej czytam coś takiego jak tu, że nawet małe rzeczy mogą mieć znacznie w tym przypadku, a nawet mają jeszcze większe. Wcześniej nie myślałem, że przebiegnięcie na przykład 10km mogłoby mi pomóc w poznaniu kogoś tylko myślałem, że muszę od razu zrobić maraton albo Iron Mana żeby w ogóle zostać zauważonym przez kogokolwiek. Nakładanie na siebie takiego napięcia to już spory błąd.

To miałam na myśli,ze większość rad jest bez sensu. Nawet jak rozumiesz teraz jak ważne jest dobre i stabilne zatrudnienie i że twoja praca jest mało rozwojowa, pewnych zdolności tak jak nie posiadałeś tak nie posiadasz. Nie urośnie ci nagle IQ i zapał do nauki tak że skończysz medycyne tylko dlatego że masz większą swiadomośc jak działa życie i bardziej czujesz potrzebe zmiany pracy niż kiedyś.
To w innym wątku się ze mną nie zgadzasz, a teraz się zgadza? Mniej więcej to mówiłam z tym planem na 70%. Lepiej raz na jakiś czas wyjsc pobiegać i przebiec nawet 2km, a potem wystartować w biegu na 10, niż fantazjować że przebiegniesz IronMana, że to jest super plan, że po takim ironmanie masz 100% rozwinięte zdolności biegowe i jesteś na 100% dobrym sportowcem, a potem nie zrobić w tym kiedunku nic bo cię to przerasta. Taki plan na 70% to jest własnie: zaczne biegać, sport to zdrowie, może bieganie mi się spodoba. plan na 100% to jest: zrobię w tym roku życiówkę na 40km, za rok pobije ją o pół godziny a za 3 lata zostane zawodowym maratończykiem i pojade na olimpiade. Jak odpuzcze chociaż jeden trening to jestem życiowym zerem, musze do konca zycia biegać bo jak nie to nikt mnie nie zechce i umre prawiczkiem.
A z nakladaniem na siebie napięcia jest różnie. U niektórych działa u innych nie. U ciebie nie działa, bo fantazjujesz o jakiś niebywałych sprawach, marzysz o zostaniu super manem i lataniu nad miastem, a nie podjedziesz po pracy do lokalnego domu dziecka zapytać się czy potrzebują jakiejś pomocy w remoncie, albo że im ze szwagrem odpalicie jakieś meble za ułamek ceny rynkowej. Taki plan dopięty na 70%, wyjście ze swoje strefy komfortu, rozwinięcie delikatnie zdolności które już masz wystarczy żeby coś zmienić w życiu.

362 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-01-25 00:04:49)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

To miałam na myśli,ze większość rad jest bez sensu. Nawet jak rozumiesz teraz jak ważne jest dobre i stabilne zatrudnienie i że twoja praca jest mało rozwojowa, pewnych zdolności tak jak nie posiadałeś tak nie posiadasz. Nie urośnie ci nagle IQ i zapał do nauki tak że skończysz medycyne tylko dlatego że masz większą swiadomośc jak działa życie i bardziej czujesz potrzebe zmiany pracy niż kiedyś.
To w innym wątku się ze mną nie zgadzasz, a teraz się zgadza? Mniej więcej to mówiłam z tym planem na 70%. Lepiej raz na jakiś czas wyjsc pobiegać i przebiec nawet 2km, a potem wystartować w biegu na 10, niż fantazjować że przebiegniesz IronMana, że to jest super plan, że po takim ironmanie masz 100% rozwinięte zdolności biegowe i jesteś na 100% dobrym sportowcem, a potem nie zrobić w tym kiedunku nic bo cię to przerasta. Taki plan na 70% to jest własnie: zaczne biegać, sport to zdrowie, może bieganie mi się spodoba. plan na 100% to jest: zrobię w tym roku życiówkę na 40km, za rok pobije ją o pół godziny a za 3 lata zostane zawodowym maratończykiem i pojade na olimpiade. Jak odpuzcze chociaż jeden trening to jestem życiowym zerem, musze do konca zycia biegać bo jak nie to nikt mnie nie zechce i umre prawiczkiem.
A z nakladaniem na siebie napięcia jest różnie. U niektórych działa u innych nie. U ciebie nie działa, bo fantazjujesz o jakiś niebywałych sprawach, marzysz o zostaniu super manem i lataniu nad miastem, a nie podjedziesz po pracy do lokalnego domu dziecka zapytać się czy potrzebują jakiejś pomocy w remoncie, albo że im ze szwagrem odpalicie jakieś meble za ułamek ceny rynkowej. Taki plan dopięty na 70%, wyjście ze swoje strefy komfortu, rozwinięcie delikatnie zdolności które już masz wystarczy żeby coś zmienić w życiu.

Oczywiście, że przebiec 2km jest lepsze niż nic ale w dłuższej perspektywie nie wiele się to różni. W sensie nikt nie zwróci uwagi na to, że ktoś przebiegnie te 2km, to nic nie da poza efektami samego treningu. Prawdę mówiąc 10km też nie, w dzisiejszych czasach żeby ktoś cię zauważył, docenił, był pod wrażeniem trzeba zrobić 10x IronMana. Powiedz mi tak szczerze czy przebiegnięcie tych 10km byłoby dla ciebie osiągnięciem, czymś za co byś człowieka doceniła? To nakręca właśnie takie myślenie "Jak odpuzcze chociaż jeden trening to jestem życiowym zerem, musze do konca zycia biegać bo jak nie to nikt mnie nie zechce i umre prawiczkiem", które jest bardzo destrukcyjne. To jest właśnie to napięcie, ta presja, że jeśli choć raz odpuszczę to wszystko stracone. W jakimkolwiek sporcie tego się nie da zrobić, jeśli twoje życie nie jest całkowicie dostosowane do treningu to nie ma możliwości by nigdy nie wydarzyło się coś przez co raz czy dwa nie zrobisz treningu.

Nie do końca supermanem bo to kim na prawdę chciałbym być jest dużo bardziej złożone. Mógłbym napisać książkę o tym jakie byłoby moje idealne życie ale jak ktoś nie lubi fantasy to pewnie by jej nie przeczytał.

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

To miałam na myśli,ze większość rad jest bez sensu. Nawet jak rozumiesz teraz jak ważne jest dobre i stabilne zatrudnienie i że twoja praca jest mało rozwojowa, pewnych zdolności tak jak nie posiadałeś tak nie posiadasz. Nie urośnie ci nagle IQ i zapał do nauki tak że skończysz medycyne tylko dlatego że masz większą swiadomośc jak działa życie i bardziej czujesz potrzebe zmiany pracy niż kiedyś.
To w innym wątku się ze mną nie zgadzasz, a teraz się zgadza? Mniej więcej to mówiłam z tym planem na 70%. Lepiej raz na jakiś czas wyjsc pobiegać i przebiec nawet 2km, a potem wystartować w biegu na 10, niż fantazjować że przebiegniesz IronMana, że to jest super plan, że po takim ironmanie masz 100% rozwinięte zdolności biegowe i jesteś na 100% dobrym sportowcem, a potem nie zrobić w tym kiedunku nic bo cię to przerasta. Taki plan na 70% to jest własnie: zaczne biegać, sport to zdrowie, może bieganie mi się spodoba. plan na 100% to jest: zrobię w tym roku życiówkę na 40km, za rok pobije ją o pół godziny a za 3 lata zostane zawodowym maratończykiem i pojade na olimpiade. Jak odpuzcze chociaż jeden trening to jestem życiowym zerem, musze do konca zycia biegać bo jak nie to nikt mnie nie zechce i umre prawiczkiem.
A z nakladaniem na siebie napięcia jest różnie. U niektórych działa u innych nie. U ciebie nie działa, bo fantazjujesz o jakiś niebywałych sprawach, marzysz o zostaniu super manem i lataniu nad miastem, a nie podjedziesz po pracy do lokalnego domu dziecka zapytać się czy potrzebują jakiejś pomocy w remoncie, albo że im ze szwagrem odpalicie jakieś meble za ułamek ceny rynkowej. Taki plan dopięty na 70%, wyjście ze swoje strefy komfortu, rozwinięcie delikatnie zdolności które już masz wystarczy żeby coś zmienić w życiu.

Oczywiście, że przebiec 2km jest lepsze niż nic ale w dłuższej perspektywie nie wiele się to różni. W sensie nikt nie zwróci uwagi na to, że ktoś przebiegnie te 2km, to nic nie da poza efektami samego treningu. Prawdę mówiąc 10km też nie, w dzisiejszych czasach żeby ktoś cię zauważył, docenił, był pod wrażeniem trzeba zrobić 10x IronMana. Powiedz mi tak szczerze czy przebiegnięcie tych 10km byłoby dla ciebie osiągnięciem, czymś za co byś człowieka doceniła? To nakręca właśnie takie myślenie "Jak odpuzcze chociaż jeden trening to jestem życiowym zerem, musze do konca zycia biegać bo jak nie to nikt mnie nie zechce i umre prawiczkiem", które jest bardzo destrukcyjne. To jest właśnie to napięcie, ta presja, że jeśli choć raz odpuszczę to wszystko stracone. W jakimkolwiek sporcie tego się nie da zrobić, jeśli twoje życie nie jest całkowicie dostosowane do treningu to nie ma możliwości by nigdy nie wydarzyło się coś przez co raz czy dwa nie zrobisz treningu.

Nie do końca supermanem bo to kim na prawdę chciałbym być jest dużo bardziej złożone. Mógłbym napisać książkę o tym jakie byłoby moje idealne życie ale jak ktoś nie lubi fantasy to pewnie by jej nie przeczytał.

Ja pierdole chlopie
Ale dlaczego ty w ogóle masz potrzebę żeby ktoś ciebie podziwiał i doceniał jakoś niesamowicie za twoje osiągnięcia.

364

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:

Ja pierdole chlopie
Ale dlaczego ty w ogóle masz potrzebę żeby ktoś ciebie podziwiał i doceniał jakoś niesamowicie za twoje osiągnięcia.

Bo motywem działania jest nagroda za włożony wysiłek. Dla niego najbardziej pożądaną nagrodą jest zainteresowanie i podziw w oczach kobiety i w tym widzi drogę do zdobycia tej nagrody.

365

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Nowe_otwarcie napisał/a:
WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:

Ja pierdole chlopie
Ale dlaczego ty w ogóle masz potrzebę żeby ktoś ciebie podziwiał i doceniał jakoś niesamowicie za twoje osiągnięcia.

Bo motywem działania jest nagroda za włożony wysiłek. Dla niego najbardziej pożądaną nagrodą jest zainteresowanie i podziw w oczach kobiety i w tym widzi drogę do zdobycia tej nagrody.

Bo to jedna z najważniejszych potrzeb każdego człowieka, nie tak ważna jak potrzeby fizjologiczne ale jednak. Jak inaczej poznać swoją wartość, na której buduje się samoocenę i pewność siebie jeśli nie poprzez to jak widzą mnie inni?

Jeszcze niedawno przeczytałem na forum, że kobieta musi faceta podziwiać.

366

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:

Ja pierdole chlopie
Ale dlaczego ty w ogóle masz potrzebę żeby ktoś ciebie podziwiał i doceniał jakoś niesamowicie za twoje osiągnięcia.

Bo motywem działania jest nagroda za włożony wysiłek. Dla niego najbardziej pożądaną nagrodą jest zainteresowanie i podziw w oczach kobiety i w tym widzi drogę do zdobycia tej nagrody.

Bo to jedna z najważniejszych potrzeb każdego człowieka, nie tak ważna jak potrzeby fizjologiczne ale jednak. Jak inaczej poznać swoją wartość, na której buduje się samoocenę i pewność siebie jeśli nie poprzez to jak widzą mnie inni?

Jeszcze niedawno przeczytałem na forum, że kobieta musi faceta podziwiać.

Nie musi to jej wybor.

367 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-02-16 13:19:38)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

...

368

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Herne napisał/a:

...

Jeszcze ci mało i chcesz ożywić mój ostatni temat?

369

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę

No myślę, że warto zaktualizować. Podobnie jak ten o twoich problemach zdrowotnych. Bo jednakowoż to wiele zmienia w odbiorze twojej osoby i problemów z jakimi się borykasz.

Sam się pochwalisz, czy cię zacytować?

370

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Jack Sparrow napisał/a:

No myślę, że warto zaktualizować. Podobnie jak ten o twoich problemach zdrowotnych. Bo jednakowoż to wiele zmienia w odbiorze twojej osoby i problemów z jakimi się borykasz.

Sam się pochwalisz, czy cię zacytować?

Pytam Herne, nie ciebie, ty już wystarczająco dużo napisałeś jak na jedno życie.

371

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Shinigami napisał/a:
ABC50 napisał/a:

Ale to nie jest tak że nikt wcześniej nie wiedział że ciągle siedzenie na kanapie i ogladanie tv nudzi żonę. Albo że kobieta manipuluje. Jeżeli ktoś jest tym zdziwiony to nie wiem co robił w swoim życiu. Na pewno nie przebywał z kobietami. Książki o uwodzeniu czy relacjach między płciami były zawsze. I ta treść była dostępna zawsze. Tylko teraz ktoś to ubrał w jakieś pille i sprzedaje jako odgrzewany kotlet.

Mariusz 1984 napisał/a:

Zastanawiam sie tylko kim jest owa Pani z podcastu.
Chociaz tresci ktore przekazuje..nic nowego.. zbior ogolnikow dotyczacych relacji damsko meskich.

Patrząc choćby po komentarzach pod tym filmem to chyba jednak nie jest to takie oczywiste. Są tam komentarze 40-50 letnich facetów, którzy nie mieli o tym pojęcia i dopiero po wielu latach zrozumieli co się działo w ich związkach/małżeństwach. Post feno1 też wskazuje na coś takiego. Książki o uwodzeniu faktycznie były zawsze tylko raczej niewielu ludzi je czyta i w ogóle patrząc przede wszystkim po tych komentarzach wydaje się, że mało ktoś w ogóle się zastanawia nad takimi rzeczami dopóki nie będzie za późno. To są rzeczy, których nie uczy się nigdzie i co gorsza nikt nie mówi nawet, że warto coś takiego wiedzieć więc większość facetów w ogóle takich rzeczach nie myśli, a potem właśnie są zdziwieni, że coś poszło nie tak w ich związku. Są tylko dwa sposoby by się tego dowiedzieć, na własnej skórze często w postaci niezbyt miłych sytuacji typu zdrada albo właśnie z internetu lub tych książek. Jeśli ktoś(na przykład ja) nie ma własnych doświadczeń w tej kwestii to zostaje tylko druga opcja.

Herne napisał/a:

Shinigami jak już zaczynasz sięgać po pille, to nie ma dla Ciebie ratunku.

P.S. a ta pani z którą jest wywiad to kto to taki? Jej opinia i punkt widzenia jest miarodajna, ponieważ....?

Wiem, że sięganie po pille jest piętnowane, szczególnie na tym forum ale zapewniam, że nie zamierzam traktować tego jak Biblii. Czy nie lepiej bym się czegoś dowiedział zawczasu by potem wiedzieć na co uważać i uniknąć lub chociaż zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia sytuacji patologicznej, na przykład zdrady?

Nie wiem kim jest pani z wywiadu i pewnie się nie dowiem ale też nikt nie będzie z tego pisał pracy naukowej, chyba.

Oczywiscie ze sieganie po pille bedzie pietnowane na tym forum, bo kobiety nie lubia jak zaczyna sie identyfikowac i rozumiec ich metody dzialania.

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Mariusz 1984 napisał/a:
Shinigami napisał/a:
ABC50 napisał/a:

Ale to nie jest tak że nikt wcześniej nie wiedział że ciągle siedzenie na kanapie i ogladanie tv nudzi żonę. Albo że kobieta manipuluje. Jeżeli ktoś jest tym zdziwiony to nie wiem co robił w swoim życiu. Na pewno nie przebywał z kobietami. Książki o uwodzeniu czy relacjach między płciami były zawsze. I ta treść była dostępna zawsze. Tylko teraz ktoś to ubrał w jakieś pille i sprzedaje jako odgrzewany kotlet.

Mariusz 1984 napisał/a:

Zastanawiam sie tylko kim jest owa Pani z podcastu.
Chociaz tresci ktore przekazuje..nic nowego.. zbior ogolnikow dotyczacych relacji damsko meskich.

Patrząc choćby po komentarzach pod tym filmem to chyba jednak nie jest to takie oczywiste. Są tam komentarze 40-50 letnich facetów, którzy nie mieli o tym pojęcia i dopiero po wielu latach zrozumieli co się działo w ich związkach/małżeństwach. Post feno1 też wskazuje na coś takiego. Książki o uwodzeniu faktycznie były zawsze tylko raczej niewielu ludzi je czyta i w ogóle patrząc przede wszystkim po tych komentarzach wydaje się, że mało ktoś w ogóle się zastanawia nad takimi rzeczami dopóki nie będzie za późno. To są rzeczy, których nie uczy się nigdzie i co gorsza nikt nie mówi nawet, że warto coś takiego wiedzieć więc większość facetów w ogóle takich rzeczach nie myśli, a potem właśnie są zdziwieni, że coś poszło nie tak w ich związku. Są tylko dwa sposoby by się tego dowiedzieć, na własnej skórze często w postaci niezbyt miłych sytuacji typu zdrada albo właśnie z internetu lub tych książek. Jeśli ktoś(na przykład ja) nie ma własnych doświadczeń w tej kwestii to zostaje tylko druga opcja.

Herne napisał/a:

Shinigami jak już zaczynasz sięgać po pille, to nie ma dla Ciebie ratunku.

P.S. a ta pani z którą jest wywiad to kto to taki? Jej opinia i punkt widzenia jest miarodajna, ponieważ....?

Wiem, że sięganie po pille jest piętnowane, szczególnie na tym forum ale zapewniam, że nie zamierzam traktować tego jak Biblii. Czy nie lepiej bym się czegoś dowiedział zawczasu by potem wiedzieć na co uważać i uniknąć lub chociaż zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia sytuacji patologicznej, na przykład zdrady?

Nie wiem kim jest pani z wywiadu i pewnie się nie dowiem ale też nikt nie będzie z tego pisał pracy naukowej, chyba.

Oczywiscie ze sieganie po pille bedzie pietnowane na tym forum, bo kobiety nie lubia jak zaczyna sie identyfikowac i rozumiec ich metody dzialania.

Jeszcze nigdy nikomu nic dobrego nie przyszło z radykalizowania się i siegania po pile. Jedyne co to rosnąca nienawiść do kobiet

373

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:
Mariusz 1984 napisał/a:

Oczywiscie ze sieganie po pille bedzie pietnowane na tym forum, bo kobiety nie lubia jak zaczyna sie identyfikowac i rozumiec ich metody dzialania.

Jeszcze nigdy nikomu nic dobrego nie przyszło z radykalizowania się i siegania po pile. Jedyne co to rosnąca nienawiść do kobiet

Sam redpill nie jest problemem ani żadnym źródłem zła, to bardziej jak kodeks piratów, zawiera wskazówki, a nie prawa do przestrzegania. Problem pojawia się gdy ktoś bierze go zbyt dosłownie przez co staje się takim redpillowym terrorystą. Myślą, że zasada "Traktuj dziwkę jak królową, a królową jak dziwkę" jest uniwersalna zawsze i wszędzie, a jednak się okazuje, że nie jest. Niektórzy myślą, że redpill zmieni ich w chada, a tego się nie da zrobić. Chadem trzeba się urodzić, a jedyne co można zrobić to próbować się jak najbardziej zbliżyć do tego poziomu. To jest jak z wrodzonym talentem, ktoś kto ma talent przy minimalnym wysiłku będzie lepszy od najciężej pracującego beztalencia. Radykalni pillowcy widzą, że mimo iż znają te treści na pamięć i starają się je stosować w praktyce to i tak nie działa przez co radykalizują się jeszcze bardziej i zaczynają nienawidzić kobiet.

374

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
Mariusz 1984 napisał/a:

Oczywiscie ze sieganie po pille bedzie pietnowane na tym forum, bo kobiety nie lubia jak zaczyna sie identyfikowac i rozumiec ich metody dzialania.

O ile ktoś patrzy na treści pillowe przez palce i traktuje to jako motywator, aby się podnieść po jakiejś tam porażce (np trudnym rozstaniu, zdradzie itp) to spoko.

Ale jak zaczynasz dorabiać ideologie i radykalizujesz się w tym, to jest taki człowiek zaczyna zalatywać zjełczałym jajem i kwaśną zupą.

375 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2024-02-19 13:37:29)

Odp: Treści redpillowe omawiane przez kobietę
WyjaśniaczPrzegrywów napisał/a:
Mariusz 1984 napisał/a:
Shinigami napisał/a:


Patrząc choćby po komentarzach pod tym filmem to chyba jednak nie jest to takie oczywiste. Są tam komentarze 40-50 letnich facetów, którzy nie mieli o tym pojęcia i dopiero po wielu latach zrozumieli co się działo w ich związkach/małżeństwach. Post feno1 też wskazuje na coś takiego. Książki o uwodzeniu faktycznie były zawsze tylko raczej niewielu ludzi je czyta i w ogóle patrząc przede wszystkim po tych komentarzach wydaje się, że mało ktoś w ogóle się zastanawia nad takimi rzeczami dopóki nie będzie za późno. To są rzeczy, których nie uczy się nigdzie i co gorsza nikt nie mówi nawet, że warto coś takiego wiedzieć więc większość facetów w ogóle takich rzeczach nie myśli, a potem właśnie są zdziwieni, że coś poszło nie tak w ich związku. Są tylko dwa sposoby by się tego dowiedzieć, na własnej skórze często w postaci niezbyt miłych sytuacji typu zdrada albo właśnie z internetu lub tych książek. Jeśli ktoś(na przykład ja) nie ma własnych doświadczeń w tej kwestii to zostaje tylko druga opcja.



Wiem, że sięganie po pille jest piętnowane, szczególnie na tym forum ale zapewniam, że nie zamierzam traktować tego jak Biblii. Czy nie lepiej bym się czegoś dowiedział zawczasu by potem wiedzieć na co uważać i uniknąć lub chociaż zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia sytuacji patologicznej, na przykład zdrady?

Nie wiem kim jest pani z wywiadu i pewnie się nie dowiem ale też nikt nie będzie z tego pisał pracy naukowej, chyba.

Oczywiscie ze sieganie po pille bedzie pietnowane na tym forum, bo kobiety nie lubia jak zaczyna sie identyfikowac i rozumiec ich metody dzialania.

Jeszcze nigdy nikomu nic dobrego nie przyszło z radykalizowania się i siegania po pile. Jedyne co to rosnąca nienawiść do kobiet

Szkodliwość pilli polega na tym samym co szkodliwość wszelkich uogólnień: fałszują ogólny obraz i przedstawiają go w jednej tylko barwie. Nie zmienia to faktu że kłamliwe jest jedynie uogólnienia, a nie to zs zawsze te poglądy są kłamliwe. Na przykladzie: czy kłamliwe, cyniczne, wyrachowane szony istnieją? Ależ oczywiście że tak! Czy to jednostkowe przypadki? Spokojnie można założyć że nie. Czy w skali kraju są ich tysiące? Niestety, raczej tak. Ale dalej już dochodzimy do kwestii wątpliwych lub wręcz nieprawdziwych. Bo czy stanowią te przypadki większość kobiet? Nie mam wystarczającej wiedzy pochodzącej z badań by to stwierdzić, więc postaram sie optymistycznie założyć że nie. Czy takie są wszystkie kobiety? Tu zdecydowanie można powiedzieć że nie I tu mamy akurat kłamstwo pilli. Ale kłamstwo polegające na rozciągnięciu na całość twierdzenia prawdziwego dla części.

Posty [ 326 do 375 z 375 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Treści redpillowe omawiane przez kobietę

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024