Jack Sparrow napisał/a:Jak możesz pisać o poczuciu własnej wartości i że cokolwiek ci się podniosło jak nie potrafisz dokonać jakiekolwiek zmiany we własnym życiu i tkwisz dokładnie w tym samym miejscu, co w czasach gimnazjum?
Nie wiem skąd wziąłeś "dokładnie to samo miejsce co w czasach gimnazjum" ale to co jest teraz nie ma nic wspólnego z tamtymi czasami. Teraz pod każdym względem jest lepiej niż wtedy, jedyne co faktycznie się nie zmieniło to fakt mieszkania z rodzicami i brak dziewczyny.
Halina3.1 napisał/a:Skonczenie szkoly pod wzgledem braku kontaktu z tzw bullies? czy chodzi tez o sam fakt osiagniecia czegos i zdobycia kwalifikacji?
Czyli masz ostre fomo i bardzo porownujesz sie do innych. Wiekszosc ludzi chyba to robi w mniejszym czy wiekszym stopniu. Nic ci to nie da poza zgryzotami i podkopywaniem swojej wartosci jeszcze bardziej. Taki auto-sabotaz. Masz prace i to calkiem fajna i rozwijajaca, moze ci sie nie wydaje, ale to zajebiscie ciekawe jak sie robi meble. Chodzisz do niej i mozna na tobie polegc, nie spisz pod jablonka, czyli pracy sie nie boisz. Masz gdzie mieszkac a w perspektywie cos tam dostaniesz od rodziny. Skonczyles fajne studia na poziomie magistra, to tez duzo swiadczy o tobie dobrego. Np o tym, ze masz potencjal intelektualny ale i to, ze jestes w stanie zakonczyc raz rozpoczeta rzecz. No i tez te twoje porownywania siebie do innych swiadczy jednak o tym, ze myslisz przyszlosciowo pod takim wzgledem, ze chcialbys sie rozwijac, cos osiagac. Wiec masz tez ambicje.
Nie wiem co sprawilo badz ciagla sprawia, ze masz o sobie niskie mniemanie. Nie powinienes.
Dlaczego nie potrafisz porozmawiac z dziewczynami, w sensie jak juz do rozmowy dojdzie nie potrafisz jej pociagnac czy w ogole jestes zbyt niesmialy zeby zaczac?
Wszystko na raz, przede wszystkim brak kontaktu z bullies, zdobycie kwalifikacji też jakieś jest, może nie żadne przydatne ale jednak te studia skończyłem z tytułem magistra. W kwestii skończenia szkoły jest też jedna istotna kwestia, a dokładniej zupełnie inne traktowanie. Przykładowo w szkole trzeba było się pytać czy można iść do łazienki, a na studiach i w pracy już nie ma czegoś takiego, jak musze iść to idę i to też wywarło na mnie jakiś wpływ.
Niestety masz rację, dość mocno porównuje się do innych i choć wielokrotnie próbowałem zmienić ten sposób myślenia to wciąż nie udało mi się. Nadal czuję potrzebę uzyskania uznania i szacunku innych by samemu poczuć się dobrze. Właśnie to porównywanie sprawia niskie mniemanie, bo jestem słaby, nie mam pieniędzy, nie mam dziewczyny, nie mam doświadczenia seksualnego, nie mam żadnych udokumentowanych osiągnięć kiedy wiele osób w moim wieku lub młodszych już dawno ma to wszystko. Zawsze żyłem w przekonaniu, że muszę być lepszy od innych bo tylko wtedy da się być szczęśliwym, tylko stojąc na szczycie, a że nigdy nie byłem w stanie tego osiągnąć to też nie miałem prawa do szczęścia i uważałem się za gorszego. W przeszłości bardzo często powtarzałem określenie "ktoś taki jak ja", oczywiście w negatywnym świetle.
Halina3.1 napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:No nie. Litości. Magister pracujący za najniższą krajową u szwagra, bo mu rodzice to załatwili, to jest coś przeciwnego do ambicji. Już nie chce mi się sprawdzać w którym to wątku było, jak była rozmowa o stolarstwie artystycznym, to odsapnął, że ani on nie pomyślał, ani jego szwagier, ani żadna z firm, z jakimi współpracują. Aż strach zapytać jaka to firma przy takim poziomie kreatywności i pracy faktycznie samodzielnej, a nie z gotowych półproduktów, które potrafi złożyć byle gamoń ogarniający poziom ikei.
To zloz taka szafeczke i pokaz nam tutaj jak ladnie zlozyles. Wez przestan umniejszac czlowiekowi ktory uczciwie pracuje, bo rzygac sie chce.
Jakby nie mial ambicji, to by pracowal u tego szwagra i nawet sie nie zastanawial nad tym, ze potrzeba mu zmiany. Do stolarstwa artystycznego trzeba miec zaplecze i duza pasje do tego, wiec to raczej long shot. Ja na miejscu autora tez bym chyba wolala sie skupic na jakims mniejszym projekcie na poczatek.
Jack Sparrow napisał/a:Potencjał to obrazują takie właśnie wstawki. Życiowa szansa mogła by go kopać w dupę do usranej śmierci, a on i tak by z niej nie skorzystał. Dlatego potrzebuje konkretnego leczenia psychiatrycznego i pracy z terapeutą wyspecjalizowanym w podobnych przypadkach.
Rzadko sie zdarza cos takiego jak zyciowa szansa, wiekszosc przypadkow to po prostu samozaparcie i powolna praca zeby cos osiagnac.
Dokładnie, chętnie bym zobaczył jak Jack próbuję złożyć nawet małą szafeczkę. Skoro taką szafeczkę potrafi złożyć byle gamoń to znaczy, że 3/4 społeczeństwa to takie gamonie. Wielokrotnie mieliśmy robotę w charakterze poprawy po kliencie bo ten sam próbował złożyć meble z Ikei i nie był nawet blisko zrobienia tego poprawnie. I mowa tu o ludziach, którzy zarabiają po kilka-kilkanaście tysięcy, są dyrektorami, prezesami, nie raz to byli programiści zarabiający ponad 10k, a jednak tej szafeczki nie potrafili złożyć.
Dokładnie tak jak Halina pisze do stolarstwa artystycznego trzeba mieć na prawdę porządne zaplecze, pasję i wyobraźnię artystyczną. Gość z kanału, który wstawił Jack ma właśnie to porządne zaplecze, samo wyposażenie jego warsztatu kosztowało ze 100k jak nie więcej, a jeszcze budynek. Sporo narzędzi miał z Festoola, a to jedna z najdroższych firm narzędziowych, my też używamy tych narzędzi. Ale co najważniejsze widać, że gość ma do tego mega pasję. Prawdziwa robota nie wygląda tak fajnie jak na filmikach z YT, a osiągnięcie efektów jak na filmie zwykle wymaga mnóstwa czasu, wysiłku i pieniędzy czego na filmie nie widać. Nie raz wystarczy jeden błąd i wszystko na marne, trzeba zaczynać od początku.
Halina3.1 napisał/a:Jezu Chrystu co za zrzeda, na siłę robisz problem Jack. Szwagier jak ma firmę to nie znaczy, że zacznie się zajmować zaraz tym co tam sobie shini wymyśli. To jest fajny pomysł i jakbym była nim to bym pewnie spróbowałan ale to gdybym bardzo się wkręciła w stolarkę i chciała się tym zająć na stałe. A jak jemu nie do końca to pasuje to myślę, że są łatwiejsze opcje. To już on musi wiedzieć co by bardziej chciał robić w życiu.
A jak nie chce nic zmieniać tylko chce atencji no to co z tego. Mnóstwo ludzi zżera samotność, stan przegrywu jest chujowy na maxa, niech sobie przynajmniej tak ulży.
Może nie tak, że "nie do końca pasuje" bo jak już pisałem nawet lubię tą robotę ale na chwilę obecną z pewnością nie jest to moja pasja. Nie myślę o tym jak tylko wstanę z łóżka i nie mam też tak, że nie mogę się doczekać pójścia do roboty jak ludzie z prawdziwą pasją. Jednak cieszę się, że trochę się już nauczyłem tego zawodu i z chęcią uczę się kolejnych jego elementów nie dlatego, że jakoś szczególnie to lubię tylko dlatego, że warto umieć coś takiego, warto mieć taki fach w ręku bo to robota, która zawsze i wszędzie będzie potrzebna, uczenie się tego to dobra inwestycja. Ale nie jest żadnym spełnieniem moich marzeń.
W ogóle czemu ta atencja jest aż tak potępiana? Przecież każdy człowiek chcę być zauważonym przez innych, każdy potrzebuje towarzystwa, a samotność to jeden z najgorszych stanów w jakich można się znajdować.
SaraS napisał/a:Lubisz uczyć, trenujesz sztuki walki, chodzisz na siłownię - coś w tym kierunku? Trener personalny? Jeśli Twój poziom na to pozwala, to trener którejś tam szkoły sztuk walki? Jeżeli nie - dorzucić drugie do pierwszego? Tzn. na siłowniach trenerzy prowadzą różne zajęcia, na które przecież nie mają miliona osobnych papierków. Jako pasjonat sztuk walki i trener pracujący na siłowni, na bank mógłbyś dorzucić do grafiku jakieś zajęcia powiązane z tym pierwszym.
Poza tym tego mógłbyś spróbować, nie rozwalając całkowicie dotychczasowego życia. Na początek wystarczyłby wolny wieczór czy dwa w tygodniu, żebyś sprawdził, czy w ogóle Ci to odpowiada. Do tego dodatkowy bonus w ramach wymuszonej interakcji z ludźmi. 
Nie raz o tym myślałem ale zawsze dochodziłem do wniosku, że jestem na to za słaby. By być trenerem personalnym sam muszę być idealny pod względem przynajmniej sylwetowym. By być instruktorem sztuk walki trzeba mieć stopień mistrzowski czyli najczęściej czarny pas, a to zazwyczaj wymaga co najmniej kilku lat trenowania. Tytuł mistrzowski może nie jest absolutnie niezbędny bo tak na prawdę wystarczy mieć zrobiony kurs instruktorski ale to też wymaga sporego doświadczenia, do którego mi jeszcze daleko ale kto wie może kiedyś. Z trenerem personalnym jest trochę łatwiej i szczerze mówiąc chodzi mi to po głowie już od jakiegoś czasu mimo iż na prawdziwej siłowni byłem tylko raz w życiu, zawsze trenowałem w domu. Staram się trenować coraz więcej, oczywiście na tyle na ile pozwoli czas i praca. To też nie jest zły pomysł bo z takimi kwalifikacjami dałoby się znaleźć pracę prawie w każdym miejscu na Ziemi, jednak najpierw trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować co jak na razie idzie mi w miarę.