assassin napisał/a:Zaryzykuj prywatnie. Nie znam stawek, ale śmiało 1 lub 2 wypłaty możesz poświęcić, jeśli to odmieniłoby całe Twoje pozostałe życie.
Ze stawkami jest różnie, najczęściej to jest w przedziale 200-400zł za jedno spotkanie więc w miesiącu wychodzi już ładna sumka.
Herne napisał/a:I poczytaj sam siebie: "nie da się", "to jest niemożliwe" przewija się cały czas.
Dostałeś tutaj całe setki rad, dostałeś też porady od psychoterapeuty. Najprawdopodobniej prawidłowo zdiagnozowała problem. I dalej sie nie da.
To kolejne ważne pytanie:
Czego Ty w takim razie oczekujesz od tego forum?
Ale odpowiedz tak konkretnie.
A powiedz czego ty oczekiwałeś pisząc ze mną już jakiś czas i znając problemy? Że napiszesz kilka wiadomości, że dostanę kilka rad i od razu w jednej chwili wszystko się zmieni, że od razu zrobię coś czego nie mogę zrobić od lat?
To czego oczekiwałem od forum zmieniało się z czasem. Na samym początku miałem nadzieję, że kogoś tu poznam, że dzięki forum, na którym są w większości kobiety uda mi się poznać dziewczynę albo chociaż znajomą. Dość szybko się okazało, że to się nie uda więc zacząłem tu szukać odpowiedzi na pytania, które od zawsze mnie dręczyły. Odpowiedzi w większości dostałem więc kolejnym powodem bycia na forum stała się zwykła rozmowa, dzielenie się opiniami, zdaniami na poszczególne tematy, potem pojawił się Jack i paru mu podobnych. Forum zmieniło się dla mnie w pole bitwy, a raczej w Koloseum, na który ja i paru innych walczą z użytkownikami takimi jak Jack, a reszta osób na forum siedzi sobie na trybunach i cieszą się igrzyskami. Czasami jeszcze się to przeplata z kolejnymi kilkudniowymi rozmowami o problemach natury psychiczno-egzystencjonalnej i sensie istnienia kiedy to odpala się mój automatyczny tryb pisania w większości o sobie. W realu nigdy się to nie dzieje bo zawsze uważam by rozmowa z kimś nie zaszła za daleko albo nie weszła na temat moich problemów. Wszystko czego oczekiwałem od forum albo się już spełniło albo się okazało niemożliwe do spełnienia więc teraz wracam tu gdy pojawi się jakaś kwestia, która mnie zaciekawi tak jak film, od którego zaczął się ten temat albo jak ktoś stworzy temat, który mnie zaciekawi.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Myśle że to zależy. Jak pracujesz jako powiedzmy stolarz i w rozmowie padnie temat, że mam nietypowy skos w mieszkaniu i nie moge kupić żadnej szafy bo nie pasują, a ty wyskakujesz z tekstem w stylu "o fajnie, bo ja pracuje jako stolarz, wpadne do ciebie obmierze i pogadam z szefem, może w weekend udostepni mi warsztat i ci coś zrobie na wymiar" to sprzedane. Ale jak na ten sam temat reagujesz "oo nie, nienawidzę stolarstwa! mój wójek mnie wykorzystuje w zakładzie stolarksim i kiepsko placi. nie kupuj mebli bo stolarze to oszuści" to generalnie wstaje i wychodze. Nie ma nic złego w pracy stolarza, mieszkaniu z rodzicami, czy czymkolwiek innym. Problemem jest głowa i ty sam, czy umiesz sprzedać to co masz. Bo nawet stolarza i mame w pakiecie można sprzedać i ja znam takie przypadki, sam też pisałeś, że znasz ludzi podobnych do siebie i sobie żyją i są szczesliwi. To mam na myśli mówiąc, żeby pozwolić sobie na szczęście.
Gdybyś mi powiedziała, że masz ten nietypowy skos w mieszkaniu i nie możesz kupić żadnej szafy to zaproponowałbym ci pomoc w tym. Robiłem to już nie raz dla wielu różnych ludzi. Nigdy nikomu nie powiedziałem złego słowa na mój obecny zawód, na moją firmę czy pracodawcę. Zawsze było wręcz odwrotnie jeszcze zachwalałem firmę i zawsze starałem się skłonić każdego by jak najbardziej chcieli skorzystać na naszych usług nawet jeśli to było trochę naciągane. Zawsze jak ktoś pytał o moją pracę to mówiłem, że nie jest zła, że nawet ją lubię, że zawsze jest sporo roboty. I to wszystko prawda, szczerze tak uważam. Jednak w tej pracy jest kilka minusów, po pierwsze słabe pieniądze będące na granicy minimalnej krajowej bez możliwości nawet zbliżenia się do średniej, po drugie brak możliwości rozwoju, po trzecie brak zasad i relacji typowych dla miejsca pracy. To nie jest zła praca ale nie umożliwi mi zrobienia żadnego kroku naprzód, nie umożliwi zwiększenia poziomu życia, nie zarobię w niej ani na przeszczep włosów, ani na wyjazdy zagraniczne, ani na figurki z anime, ani na pójście na swoje, ani nawet na prywatną terapię, o zdolności kredytowej nie wspominając.
Farmer napisał/a:Pisałem już. Wyjazd do Niemiec, Holandii, lub Belgii.
Jeśli znasz angielski to sobie spokojnie poradzisz.
Potrzeba ci kasy, wyrwania z monotonii i uniezależnienia się od matki.
Pracę znajdziesz na Facebooku, na początku przez agencję.
Napisz branżę w której robisz, to zobaczymy.
Rusz wreszcie dupsko, bo zaraz 30-tka na karku, a ty nic nie zrobiłeś, nic nie osiągnąłeś, nie zakosztowałeś życia, bo się go boisz.
Na pewno dostaniesz po dupie, narobisz mnóstwo błędów, ale tylko tak się nauczysz.
Przestań szukać wymówek.
Idzie nowy rok, czas na postanowienia i plan.
Kartka, długopis i do dzieła.
Masz tylko jedno życie, nie pozwól, by tobie przeciekło przez palce.
Czym by się różniło przeprowadzenie do Niemiec, Holandii czy Belgii od przeprowadzenia się do Warszawy? W tych krajach będzie mnie stać na wynajęcie mieszkania nawet pracując za minimalną? Pytam poważnie. Jeśli chodzi o samą zmianę otoczenia i uniezależnienie się od matki to Warszawa też by wystarczyła, dlatego pytam.
Obecna branża to stolarstwo ale jak już napisałem wyżej nie daje ona zbyt wielu możliwości, w obecnej pracy czuje się jak pomocnik na budowie, który najwięcej i najciężej zasuwa za najmniejsze pieniądze. Potrafiłbym zrobić większość rzeczy jakie robimy w pracy ale samemu zmontować na przykład całą kuchnię czy jakieś bardziej skomplikowane układy mebli nie da rady.
Karta i długopis, gdybyś wiedział ile już takich kartek powstało, ile razy powstawały, paliły się w kominku, a potem powstawały jeszcze raz. Jakby przetrząsnąć cały mój pokój to pewnie z kilkadziesiąt takich kartek by się znalazło. Sam nie wiem ile razy już siadałem i pisałem takie kartki, a potem jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz.
Anewe napisał/a:Przecież on nie jest tutaj po to, żeby coś zmienić w swoim życiu, dostać rady. On jest tutaj dla atencji. Gdy temat, w którym aktualnie ludzie dają mu atencję umrze śmiercią naturalną (bo ludziom nie chce się w kółko klepać postów o tym samym), wtedy przenosi się do innego będącego na topie i tak kieruje rozmową, że ostatecznie go przejmuje i wątek kręci się już tylko o nim.
Jemu się nie chce zmienić swojego życia, bo to wymaga WYSIŁKU, a on nie chce się męczyć. Powie, że to nie lenistwo, lecz strach, ale to bullshit. Gdyby był skłonny do wysiłku tylko strachliwy to robiłby COŚ, np. uczył się japońskiego w domowym zaciszu, w końcu niby jest zafascynowany tym krajem i chciałby go odwiedzić. Ale on nie robi kompletnie NIC, tylko siedzi na dupie i ogląda anime, bo to bezwysiłkowe.
Czyżby Jack z drugiego konta?