Agnes76 napisał/a:Mąż nie zarzuca zonie - wiesz - ty kiedyś tak mi robiłaś, to ja się teraz zemszczę, i będę Ci robił tak - co sugeruje Jacek.
Nic takiego nie sugeruję.
Nie ma żadnego znaczenia, czy żona kiedyś tańczyła na zabawie gdy on popijał, nie ma znaczenia że poszła z koleżanką do klubu gdy on robił coś innego. Znaczenie ma tylko to, że jemu nagle zawirowało w głowie,
Nie ma skutku bez przyczyny. Przeszłość i ciąg wydarzeń, który doprowadził do takiego, a nie innego zachowania jej męża jest KLUCZOWY dla zrozumienia sytuacji, aby rozwiązać ją skutecznie. To nie jest tak, że facet nagle zgłupiał, bo jego żona zaszła w ciąże. Jak sama zauważyłaś - starali się o nią kilka lat i zainwestował w to niemałe pieniądze. To, że koleś znalazł sobie nowe towarzystwo jest moim zdaniem efektem właśnie nieprzepracowanego stresu (rozwój firmy i nieudane starania o dziecko) oraz JEJ zachowania. Bo dopiero sprowokowana w dyskusji przyznała się do tego, że SABOTOWAŁA związek. W takiej sytuacji nie da się powiedzieć, że coś tam się nagle zaczęło dziać z jego strony. A dlaczego tak się zachował? Bo obydwoje ze stresem i problemami radzą sobie ucieczką. Ona balując z koleżankami i wzbudzając w mężu zazdrość. On natomiast uciekał w alkohol. I jak widać - nowe towarzystwo.
I co robi Jack? Wystawia jej rachunek za wszystkie zabawy wmawiając, że teraz mąż ma prawo do romansu ( tak, użył dokładnie tego słowa) a ona ma odcierpieć każdy uśmiech i każdy taniec, że nareszcie dostała to na co zapracowała.
To jest chore myślenie.
Nigdzie nie napisałem, że mąż ma prawo do romansu. Ale że zapewne go ma. Bo skoro był odpychany przez nią, kontrolowany i manipulowany zazdrością, to sorry, ale człowiek szuka odrobiny normalności. I jak widać - znalazł. Kogoś, kto go nie kontroluje, nie manipuluje nim i kto mu się nie kojarzy z kłótniami. I teraz piłka jest po stronie AUTORKI. Czy kolejne awantury, nakazy, zakazy, manipulacje i kupczenie seksem to jest droga do naprawy relacji? No raczej nie bardzo. Bo raz straconego w ten sposób szacunku nie da się odbudować i tak jak widać w postach autorki pogardę dla męża, tak założę się, że i w życiu codziennym też mu ją okazuje. Może więc albo się pogodzić z tym, że mąż ma romans i dla swojego spokoju to po prostu olać, skoro i tak wykopała go z sypialni, albo po prostu się rozstać, bo i tak wykopała go z sypialni, a facet znalazł sobie inną na boku.
Ciąża i dziecko to nie jest kara dla żony. Jak się jest mężem ciężarnej kobiety to się nie lata po kawiarniach z wysportowanymi laskami tylko wspiera żonę i dba o jej samopoczucie, bo ono się przekłada na zdrowie dziecka
A tak. Bo facet to ma tylko obowiązki, nie? A gdzie te dumnie powtarzane "lepsza samotność niż chujowy związek" ? Gdzie te słynne 'po co mi facet, sama dam radę wychować" ? To dotyczy tylko kobiety tak? Otóż nie. Jak parze ludzi przestaje być po drodze, to zmuszanie się do zostania razem w jakimiś dziwacznym, patologicznym związku 'bo dzieci', to przepis na spierdolone życie wszystkich zaangażowanych. Lepiej żeby rozstali się na pokojowej stopie obecnie niż za kolejny rok, dwa lub trzy kiedy będą już dla siebie wrogami.