Agnes76 napisał/a:Autorka jasno napisała że do niczego nie dochodziło, ze każda znajomość była zrywana gdy mąż tego oczekiwał.
Każda znajomość, o której on się dowiedział.
No właśnie. I to nigdy nie była jej inicjatywa, tylko on musiał wkraczać. A to już mówi samo za siebie.
To, że bywałam na wyjściach nie oznacza, że mój mąż siedział w domu i płakał.
Tego nikt nie powiedział, że siedział i płakał, ale też nie pisz, że on sam w tym czasie chlał z kumplami, jak pisałaś chwilę temu, że on cię potem zbierał robiąc za szofera, albo że nie imprezował, bo był zajęty rozwojem firmy. Poza tym w mojej ocenie jest ogromna różnica pomiędzy 'bywaniem na wyjściach' a odreagowywaniem, co pisałaś wcześniej.
Dojrzały mężczyzna będzie dla kobiety w tym okresie wsparciem, zadba o nią, będzie brał udział w przygotowaniach, a chłopiec wpadnie w panikę, że zaraz mu się życie skończy i trzeba się wyszaleć za 5 lat do przodu. A bo to on będzie rodził, karmił piersią, uspokojał biciem swojego serca i zarywał noce? Wprowadzał pierwsze pokarmy, leczył infekcje? No nie, tylko po tygodniu zawinie się do roboty na 8-9 godzin dziennie, w weekendy pewnie na siłownie i inne atrakcje i tyle. I sąsiadki będą bić brawo bo królewicz raz na jakiś czas bujnie się z wózkiem po osiedlu, żeby żona była w stanie prysznic wziąć. Tak mniej więcej wygląda obraz ojcostwa w tym kraju, więc tłumaczenie typa, że ma ostatni dzwonek bo się pobawić w młodość jest jakimś nieśmiesznym żartem.
Ale o co ty masz pretensje właściwie? Jesteś z typem od 12 lat, od wielu lat staraliście się o dziecko i nie wiesz jak rodzicielstwo wygląda? Jak ci nie pasuje to go sobie zmień. Skoro jesteś niezależna finansowo, to w czym problem? Tylko nie jojcz i nie poniżaj ojca swojego wymodlonego dziecka przed randomami w necie. I nie nagabuj jego znajomych. Im nic do waszych problemów.