Czy to przemoc ekonomiczna? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to przemoc ekonomiczna?

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 183 z 183 ]

131

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:

Smutno brzmią te ostatnie informacje. Przypomina się tekst o tym że "motylki" trwają ok. 3 lata. U Was po tych trzech latach nie zostało właściwie nic, czego dowodem jest to że właśnie po tym okresie nastąpiła zdrada, prawda? Teraz w wieku 29 lat musisz zaczynac w zasadzie od zera (także zawodowo, bo 5 lat przerwy w tym wieku do tego zasadniczo się sprowadza), a tym że z dwójką dzieci. Łatwo to Ci zdecydowanie nie będzie, ale po tych wyjaśnieniach to dla mnie max 20% szans że to przetrwa, nawet gdy pójdziesz do pracy

Po 5latach zdrada, do 3lat było jeszcze okej bo miałam wtedy dochód i nie byłam zależna. Aktualnie jesteśmy że sobą 6lat.
O pracę się nie martwię, wiem, że nie będę miała problemu z jej znalezieniem

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Smutno brzmią te ostatnie informacje. Przypomina się tekst o tym że "motylki" trwają ok. 3 lata. U Was po tych trzech latach nie zostało właściwie nic, czego dowodem jest to że właśnie po tym okresie nastąpiła zdrada, prawda? Teraz w wieku 29 lat musisz zaczynac w zasadzie od zera (także zawodowo, bo 5 lat przerwy w tym wieku do tego zasadniczo się sprowadza), a tym że z dwójką dzieci. Łatwo to Ci zdecydowanie nie będzie, ale po tych wyjaśnieniach to dla mnie max 20% szans że to przetrwa, nawet gdy pójdziesz do pracy

Po 5latach zdrada, do 3lat było jeszcze okej bo miałam wtedy dochód i nie byłam zależna. Aktualnie jesteśmy że sobą 6lat.
O pracę się nie martwię, wiem, że nie będę miała problemu z jej znalezieniem

Czyli jesteście że sobą odkąd miałaś 23 lata, a on 26? W sumie  (z Twojego punktu) wcześnie wbiliscie się w dzieciaki, może trzeba było.poczekac że 2 lata. On w sumie też wtedy nie musiał zapowiadać problemów (26 lat z dzieckiem, ale pojedyncza  wpadka zdarzyła się wielu ludziom, a potem to powychodziło u nich na prostą). Optymistycznie podchodzisz do przyszłości, pozostaje życzyć powodzenia.

133

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Elena_Lenu napisał/a:

Nowe_otwarcie, oczywiście że potrzeby faceta też są ważne. Tylko tu się wszystko rozbija o proporcje. Kochający mąż raczej nie pozwoliłby na to, by jego kobieta musiała rezygnować z kurtki na zimę, czy drobiazgów typu krem do rąk, podczas gdy on lekką ręką wydaje grube tysiące na drogie hobby. (Zakładając, że faktycznie tak to wygląda).

To co piszesz o sytuacji Autorki po ewentualnym rozstaniu i podczas sprawy w sądzie - bardzo prawdopodobne.

Zgadzam się z koniecznością zachowania proporcji (no, może obstawałbym przy bonusie dla tego kto zarabia, na zasadzie że więcej daje jej z tej podstawy, a to co dorobi to dla niego).
Jeśli chodzi o tę konkretną sytuację, to tutaj bardzo prawdopodobne jest drugie tło i to niekoniecznie musi oznaczac że on już ją spisał na straty i zaraz odejdzie do innej. To, że jeszcze nie ma uruchomionego komornika, to nie znaczy że facet nie widzi/nie przewiduje czarnych chmur, na okolicznośc których gromadzi sobie poduszkę. Jednocześnie zdrada świadczy że różowy okres u nich minął, a wtedy więcej rzeczy się dostrzega i więcej rzeczy zaczyna uwierac. I tak jak faceta autorki na początku mogła nie odstraszac perspektywa że ona na pewien czas wejdzie w rolę kury domowej, to po 5 latach (zwłaszcza wobec groźby przeciągnięcia się tego stanu, a nawet zwiększenia wydatków) mógł poczuc rozdrażnienie czy panikę, a obecnie przyznawane środki i ograniczanie kasy na paliwo może miec drugie tło (że nie chodzi tylko o zazdrośc, ale że takimi "aluzjami" stara się ją zmobilizowac do powrotu do pracy w trybie jak najszybszym). Bo powiedzmy sobie sobie szczerze: wielu facetów uzna okres 5 lat (kiedy cała rodzina jechała na plecach faceta) za czas więcej niż wystarczający by dzieci trafiły do placówki przedszkolnej, a partnerka go odciążyła. I to nawet w wypadku gdy na początku (pod wpływem różowych okularów) byli przekonani że pojadą tak bez końca.

Kilka kwestii:

1)Zgadzam się, że prawdopodobnie tu jest drugie dno, czyli np. spory dług alimentacyjny wobec poprzedniej partnerki. Tylko że ja absolutnie nie uważam tego za okoliczność łagodzącą w tej sytuacji, wręcz przeciwnie. Dla mnie facet, który miga się od alimentów i ma różne nieuporządkowane sprawy z przeszłości, byłby skreślony jako partner i na pewno nie planowałabym z nim własnych dzieci. Tu autorka uwierzyła i może się to na niej w każdej chwili odbić. Facet, który byłby uczciwy, w takiej sytuacji usiadłby z nią z kartką i długopisem lub tabelką w Excelu i porozmawiałby: mam do spłaty X, postaram się miesięcznie na to przeznaczać tyle, żeby nam zostawało tyle i żebym mógł dbać o swoje dziecko z poprzedniego związku, a jednocześnie żeby niczego nie brakowało wam. Jego przeszłość nie powinna uderzać w obecną partnerkę.
Jeżeli facet przy jego zarobkach celowo miga się od alimentów, to jest zwyczajnie idiotą, bo nie miałby problemów z płaceniem tego na bieżąco, a tak dług wraz z odsetkami może urosnąć z czasem do kolosalnych rozmiarów. Zamiast szykować poduszkę powinien to po prostu spłacić.

2)Jeżeli naprawdę chodzi przede wszystkim o jakieś zadłużenie, gromadzenie oszczędności na czarną godzinę, to jakim cudem facet wydaje takie kwoty na te tuningi?

3)Ja jestem zazwyczaj po tej mega aktywnej stronie, zachęcam kobiety do niezależności i sama po prostu się męczę, siedząc w domu i nie robiąc nic, ale tutaj nie mam wrażenia, by autorka była leniwą, zasiedziałą kurą domową. Raczej młoda mama, która mega kombinuje, jak wszystko pogodzić i poukładać sobie życie i dostaje kolejne ciosy: zdrada/"trudne" dziecko/ brak szacunku i skąpstwo męża. Czytając jej posty mam wrażenie, że ona wręcz by odżyła idąc na 8 godzin do jakiegoś biura czy butiku, gdzie miałaby koleżanki, kontakt z ludźmi/chwilę wytchnienia od zmieniania pieluch. I myślę, że gdyby fakt, że ona nie pracuje, był jedynym problemem w tym związku, to byłoby naprawdę dobrze. Bo zapewne po prostu przemęczyliby się rok, który byłby ciężki, aż młodszy poszedłby do przedszkola.

4)Ja rozumiem, że sytuacja, gdy facet jest "jedynym żywicielem rodziny" może być bardzo stresująca, ale wydaje mi się, że tu nie jest aż tak źle. Przez długi czas mieli dodatkowe środki, bo ona wcześniej pracowała. Jednak jeżeli facet bierze dużo nadgodzin czy jakichś dodatkowych fuch, to może po prostu być to fizycznie bardzo wyczerpujące.

134

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Elena_Lenu napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Elena_Lenu napisał/a:

Nowe_otwarcie, oczywiście że potrzeby faceta też są ważne. Tylko tu się wszystko rozbija o proporcje. Kochający mąż raczej nie pozwoliłby na to, by jego kobieta musiała rezygnować z kurtki na zimę, czy drobiazgów typu krem do rąk, podczas gdy on lekką ręką wydaje grube tysiące na drogie hobby. (Zakładając, że faktycznie tak to wygląda).

To co piszesz o sytuacji Autorki po ewentualnym rozstaniu i podczas sprawy w sądzie - bardzo prawdopodobne.

Zgadzam się z koniecznością zachowania proporcji (no, może obstawałbym przy bonusie dla tego kto zarabia, na zasadzie że więcej daje jej z tej podstawy, a to co dorobi to dla niego).
Jeśli chodzi o tę konkretną sytuację, to tutaj bardzo prawdopodobne jest drugie tło i to niekoniecznie musi oznaczac że on już ją spisał na straty i zaraz odejdzie do innej. To, że jeszcze nie ma uruchomionego komornika, to nie znaczy że facet nie widzi/nie przewiduje czarnych chmur, na okolicznośc których gromadzi sobie poduszkę. Jednocześnie zdrada świadczy że różowy okres u nich minął, a wtedy więcej rzeczy się dostrzega i więcej rzeczy zaczyna uwierac. I tak jak faceta autorki na początku mogła nie odstraszac perspektywa że ona na pewien czas wejdzie w rolę kury domowej, to po 5 latach (zwłaszcza wobec groźby przeciągnięcia się tego stanu, a nawet zwiększenia wydatków) mógł poczuc rozdrażnienie czy panikę, a obecnie przyznawane środki i ograniczanie kasy na paliwo może miec drugie tło (że nie chodzi tylko o zazdrośc, ale że takimi "aluzjami" stara się ją zmobilizowac do powrotu do pracy w trybie jak najszybszym). Bo powiedzmy sobie sobie szczerze: wielu facetów uzna okres 5 lat (kiedy cała rodzina jechała na plecach faceta) za czas więcej niż wystarczający by dzieci trafiły do placówki przedszkolnej, a partnerka go odciążyła. I to nawet w wypadku gdy na początku (pod wpływem różowych okularów) byli przekonani że pojadą tak bez końca.

Kilka kwestii:

1)Zgadzam się, że prawdopodobnie tu jest drugie dno, czyli np. spory dług alimentacyjny wobec poprzedniej partnerki. Tylko że ja absolutnie nie uważam tego za okoliczność łagodzącą w tej sytuacji, wręcz przeciwnie. Dla mnie facet, który miga się od alimentów i ma różne nieuporządkowane sprawy z przeszłości, byłby skreślony jako partner i na pewno nie planowałabym z nim własnych dzieci. Tu autorka uwierzyła i może się to na niej w każdej chwili odbić. Facet, który byłby uczciwy, w takiej sytuacji usiadłby z nią z kartką i długopisem lub tabelką w Excelu i porozmawiałby: mam do spłaty X, postaram się miesięcznie na to przeznaczać tyle, żeby nam zostawało tyle i żebym mógł dbać o swoje dziecko z poprzedniego związku, a jednocześnie żeby niczego nie brakowało wam. Jego przeszłość nie powinna uderzać w obecną partnerkę.
Jeżeli facet przy jego zarobkach celowo miga się od alimentów, to jest zwyczajnie idiotą, bo nie miałby problemów z płaceniem tego na bieżąco, a tak dług wraz z odsetkami może urosnąć z czasem do kolosalnych rozmiarów. Zamiast szykować poduszkę powinien to po prostu spłacić.

2)Jeżeli naprawdę chodzi przede wszystkim o jakieś zadłużenie, gromadzenie oszczędności na czarną godzinę, to jakim cudem facet wydaje takie kwoty na te tuningi?

3)Ja jestem zazwyczaj po tej mega aktywnej stronie, zachęcam kobiety do niezależności i sama po prostu się męczę, siedząc w domu i nie robiąc nic, ale tutaj nie mam wrażenia, by autorka była leniwą, zasiedziałą kurą domową. Raczej młoda mama, która mega kombinuje, jak wszystko pogodzić i poukładać sobie życie i dostaje kolejne ciosy: zdrada/"trudne" dziecko/ brak szacunku i skąpstwo męża. Czytając jej posty mam wrażenie, że ona wręcz by odżyła idąc na 8 godzin do jakiegoś biura czy butiku, gdzie miałaby koleżanki, kontakt z ludźmi/chwilę wytchnienia od zmieniania pieluch. I myślę, że gdyby fakt, że ona nie pracuje, był jedynym problemem w tym związku, to byłoby naprawdę dobrze. Bo zapewne po prostu przemęczyliby się rok, który byłby ciężki, aż młodszy poszedłby do przedszkola.

4)Ja rozumiem, że sytuacja, gdy facet jest "jedynym żywicielem rodziny" może być bardzo stresująca, ale wydaje mi się, że tu nie jest aż tak źle. Przez długi czas mieli dodatkowe środki, bo ona wcześniej pracowała. Jednak jeżeli facet bierze dużo nadgodzin czy jakichś dodatkowych fuch, to może po prostu być to fizycznie bardzo wyczerpujące.

On ogólnie bardzo lekko podchodzi do życia. Nie przejmuje się zupełnie tym co może być, żyje chwilą, a jedyne zapłacze finansowe jeśli gromadzi to na swoje samochody. Jest świecie przekonany że była "partnerka" ani nie założy sprawy o wyższe alimenty ani tym bardziej nie złoży wniosku o egzekucję zaległości bo wie, że wtedy on by dążył do kontaktu z dzieckiem którego ani ona nie chce ani jej obecny mąż do którego dziecko zwraca się "tato" i nie ma co ukrywać, że po tylu latach zrobiłoby to bałagan w ich już poukładanym życiu.
A do pracy szczerze nie mogę się doczekać aż pójdę. Na prawdę wtedy odżyje, będę mieć bardziej spokojna głowę, bez obaw że mogę zostać z niczym. Niezależność finansowa była od zawsze dla mnie bardzo ważna i tylko czekam aż synek pójdzie do przedszkola. Jestem już nawet po wstępnej rozmowie z wychowawca, oficjalne jej stanowisko będę znać we wtorek

135

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:

On ogólnie bardzo lekko podchodzi do życia. Nie przejmuje się zupełnie tym co może być, żyje chwilą, a jedyne zapłacze finansowe jeśli gromadzi to na swoje samochody. Jest świecie przekonany że była "partnerka" ani nie założy sprawy o wyższe alimenty ani tym bardziej nie złoży wniosku o egzekucję zaległości bo wie, że wtedy on by dążył do kontaktu z dzieckiem którego ani ona nie chce ani jej obecny mąż do którego dziecko zwraca się "tato" i nie ma co ukrywać, że po tylu latach zrobiłoby to bałagan w ich już poukładanym życiu.
A do pracy szczerze nie mogę się doczekać aż pójdę. Na prawdę wtedy odżyje, będę mieć bardziej spokojna głowę, bez obaw że mogę zostać z niczym. Niezależność finansowa była od zawsze dla mnie bardzo ważna i tylko czekam aż synek pójdzie do przedszkola. Jestem już nawet po wstępnej rozmowie z wychowawca, oficjalne jej stanowisko będę znać we wtorek

No, to co napisałaś faktycznie nieco zmienia obraz sytuacji. Przez byłą partnerkę został de facto sprowadzony do roli dawcy nasienia i przy takim układzie on faktycznie może miec przeczucie graniczące z pewnością że sprawa dla niego jest zamknięta. Jeśli chodzi o to zaplecze na tuning, to... faktycznie bywają ludzie tak fanatycznie zafiksowani na swoim hobby że staje się ono ważniejsze od wszystkiego. Ale tacy ludzie nie nadają się w ogóle do związków.

U ciebie natomiast widzę gniew i on w tej chwili cię napędza, napędza Twój optymizm, widac że dosłownie aż cię nosi. Nie zawsze jest to najlepsza motywacja, choc często skuteczna. Nie napalaj się może aż tak bardzo, bo jednak nieraz w życiu plany nie wychodzą idealnie w momencie ich wdrażania i byc może Twoje nadzieje zaliczą jakiś "cios w łeb" (mogą, ale nie muszą zaliczyyc). Smutne to wszystko... może facet nieco się opamięta gdy zobaczy że odchodzisz, może będzie skłonny do jakiejś terapii (bo ten tuning nieco przypomina uzależnienie); jeśli nie, to faktycznie chyba nie będzie czego zbierac.

136

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:

On ogólnie bardzo lekko podchodzi do życia. Nie przejmuje się zupełnie tym co może być, żyje chwilą, a jedyne zapłacze finansowe jeśli gromadzi to na swoje samochody. Jest świecie przekonany że była "partnerka" ani nie założy sprawy o wyższe alimenty ani tym bardziej nie złoży wniosku o egzekucję zaległości bo wie, że wtedy on by dążył do kontaktu z dzieckiem którego ani ona nie chce ani jej obecny mąż do którego dziecko zwraca się "tato" i nie ma co ukrywać, że po tylu latach zrobiłoby to bałagan w ich już poukładanym życiu.
A do pracy szczerze nie mogę się doczekać aż pójdę. Na prawdę wtedy odżyje, będę mieć bardziej spokojna głowę, bez obaw że mogę zostać z niczym. Niezależność finansowa była od zawsze dla mnie bardzo ważna i tylko czekam aż synek pójdzie do przedszkola. Jestem już nawet po wstępnej rozmowie z wychowawca, oficjalne jej stanowisko będę znać we wtorek

No, to co napisałaś faktycznie nieco zmienia obraz sytuacji. Przez byłą partnerkę został de facto sprowadzony do roli dawcy nasienia i przy takim układzie on faktycznie może miec przeczucie graniczące z pewnością że sprawa dla niego jest zamknięta. Jeśli chodzi o to zaplecze na tuning, to... faktycznie bywają ludzie tak fanatycznie zafiksowani na swoim hobby że staje się ono ważniejsze od wszystkiego. Ale tacy ludzie nie nadają się w ogóle do związków.

U ciebie natomiast widzę gniew i on w tej chwili cię napędza, napędza Twój optymizm, widac że dosłownie aż cię nosi. Nie zawsze jest to najlepsza motywacja, choc często skuteczna. Nie napalaj się może aż tak bardzo, bo jednak nieraz w życiu plany nie wychodzą idealnie w momencie ich wdrażania i byc może Twoje nadzieje zaliczą jakiś "cios w łeb" (mogą, ale nie muszą zaliczyyc). Smutne to wszystko... może facet nieco się opamięta gdy zobaczy że odchodzisz, może będzie skłonny do jakiejś terapii (bo ten tuning nieco przypomina uzależnienie); jeśli nie, to faktycznie chyba nie będzie czego zbierac.

Być może podchodzę zbyt optymistycznie, ale nic innego w życiu niż ta myśl mi nie pozostało. Głęboko wierzę, że tak właśnie będzie co by się nie wydarzyło. Nie dopuszczam już do siebie nawet innych myśli, bo gorzej być i tak nie może.
Wczoraj mieliśmy większą kłótnie, nie będę wchodzić w szczegóły, ale wszystko że mnie się ulało. Do tej pory wiele tolerowałam, byłam cierpliwa i tolerancyjna. Często milczałam żeby nie doprowadzać do zbędnej wymiany zdań, która skończyłaby się awantura. Potulnie wszystkie słowa brałam na klatę, dusząc to potem w sobie, bo ja nie z tym osób co zapomina, wręcz przeciwnie, ale wczoraj już było za dużo, nie mogłam znieść upokarzania i robienia że mnie potwora tylko dlatego, że obiad nie był na czas. Rodzina partnera która była na dole i wszystko słyszała bardzo szybko go wyprostowała. Nagle zaczął się tulić i przepraszać. Wtedy też trochę w emocjach powiedziałam, że to nie ma sensu, tam gdzie nie ma szacunku nie będzie normalnej relacji i najzwyczajniej w świecie mam tego dosyć. Wydaje mi się, że trochę się wystraszył i to była ostatnia rzecz jakiejby się spodziewał, bo zmienił NAGLE swoje zachowanie o 180 stopni. Pytanie tylko na jak długo...
Wiem, że jestem dobrym człowiekiem, cholerne dużo w życiu już przeszłam, nie jestem trędowata, mam w sobie pozytywna energię, chęci i sobie poradzę z nim czy bez niego.

137

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:

On ogólnie bardzo lekko podchodzi do życia. Nie przejmuje się zupełnie tym co może być, żyje chwilą, a jedyne zapłacze finansowe jeśli gromadzi to na swoje samochody. Jest świecie przekonany że była "partnerka" ani nie założy sprawy o wyższe alimenty ani tym bardziej nie złoży wniosku o egzekucję zaległości bo wie, że wtedy on by dążył do kontaktu z dzieckiem którego ani ona nie chce ani jej obecny mąż do którego dziecko zwraca się "tato" i nie ma co ukrywać, że po tylu latach zrobiłoby to bałagan w ich już poukładanym życiu.
A do pracy szczerze nie mogę się doczekać aż pójdę. Na prawdę wtedy odżyje, będę mieć bardziej spokojna głowę, bez obaw że mogę zostać z niczym. Niezależność finansowa była od zawsze dla mnie bardzo ważna i tylko czekam aż synek pójdzie do przedszkola. Jestem już nawet po wstępnej rozmowie z wychowawca, oficjalne jej stanowisko będę znać we wtorek

No, to co napisałaś faktycznie nieco zmienia obraz sytuacji. Przez byłą partnerkę został de facto sprowadzony do roli dawcy nasienia i przy takim układzie on faktycznie może miec przeczucie graniczące z pewnością że sprawa dla niego jest zamknięta. Jeśli chodzi o to zaplecze na tuning, to... faktycznie bywają ludzie tak fanatycznie zafiksowani na swoim hobby że staje się ono ważniejsze od wszystkiego. Ale tacy ludzie nie nadają się w ogóle do związków.

U ciebie natomiast widzę gniew i on w tej chwili cię napędza, napędza Twój optymizm, widac że dosłownie aż cię nosi. Nie zawsze jest to najlepsza motywacja, choc często skuteczna. Nie napalaj się może aż tak bardzo, bo jednak nieraz w życiu plany nie wychodzą idealnie w momencie ich wdrażania i byc może Twoje nadzieje zaliczą jakiś "cios w łeb" (mogą, ale nie muszą zaliczyyc). Smutne to wszystko... może facet nieco się opamięta gdy zobaczy że odchodzisz, może będzie skłonny do jakiejś terapii (bo ten tuning nieco przypomina uzależnienie); jeśli nie, to faktycznie chyba nie będzie czego zbierac.

Być może podchodzę zbyt optymistycznie, ale nic innego w życiu niż ta myśl mi nie pozostało. Głęboko wierzę, że tak właśnie będzie co by się nie wydarzyło. Nie dopuszczam już do siebie nawet innych myśli, bo gorzej być i tak nie może.
Wczoraj mieliśmy większą kłótnie, nie będę wchodzić w szczegóły, ale wszystko że mnie się ulało. Do tej pory wiele tolerowałam, byłam cierpliwa i tolerancyjna. Często milczałam żeby nie doprowadzać do zbędnej wymiany zdań, która skończyłaby się awantura. Potulnie wszystkie słowa brałam na klatę, dusząc to potem w sobie, bo ja nie z tym osób co zapomina, wręcz przeciwnie, ale wczoraj już było za dużo, nie mogłam znieść upokarzania i robienia że mnie potwora tylko dlatego, że obiad nie był na czas. Rodzina partnera która była na dole i wszystko słyszała bardzo szybko go wyprostowała. Nagle zaczął się tulić i przepraszać. Wtedy też trochę w emocjach powiedziałam, że to nie ma sensu, tam gdzie nie ma szacunku nie będzie normalnej relacji i najzwyczajniej w świecie mam tego dosyć. Wydaje mi się, że trochę się wystraszył i to była ostatnia rzecz jakiejby się spodziewał, bo zmienił NAGLE swoje zachowanie o 180 stopni. Pytanie tylko na jak długo...
Wiem, że jestem dobrym człowiekiem, cholerne dużo w życiu już przeszłam, nie jestem trędowata, mam w sobie pozytywna energię, chęci i sobie poradzę z nim czy bez niego.

Dziewczyno, Tobie się ulało za późno i za mało. Stąd te problemy, ale jakaś niewielka szansa na wyprostowanie tego może i jest. Ale IMHO niewielka. Bo podstawa to komunikacja, nawet "gruba" i emocjonalna. Problemy często wynikają z tego że tej komunikacji brak, że jedna strona nie wie jak bardzo coś jest ważne dla drugiej i vice versa. Z tego że jedna strona czuje się zbyt pewnie, a druga - za mało pewnie. Z tego że żale i rzeczy do wyprostowania są trzymane w sobie lub w zaciszu domowym, kiedy (jak tutaj) upublicznienie pewnych rzeczy może przynieśc zbawienny wpływ. I zawsze lepiej gdy to dzieje się wcześniej niż później, zanim negatywne emocje przekroczą poziom, przy którym żale nie pozwolą już tego odbudowac. Dobrze że jego rodzice wiedzą, spróbuj z nimi pogadac, bo mogą nawet posłużyc jako skuteczny (dla wyprostowania jego postępowania) mediator.

138

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

No, to co napisałaś faktycznie nieco zmienia obraz sytuacji. Przez byłą partnerkę został de facto sprowadzony do roli dawcy nasienia i przy takim układzie on faktycznie może miec przeczucie graniczące z pewnością że sprawa dla niego jest zamknięta. Jeśli chodzi o to zaplecze na tuning, to... faktycznie bywają ludzie tak fanatycznie zafiksowani na swoim hobby że staje się ono ważniejsze od wszystkiego. Ale tacy ludzie nie nadają się w ogóle do związków.

U ciebie natomiast widzę gniew i on w tej chwili cię napędza, napędza Twój optymizm, widac że dosłownie aż cię nosi. Nie zawsze jest to najlepsza motywacja, choc często skuteczna. Nie napalaj się może aż tak bardzo, bo jednak nieraz w życiu plany nie wychodzą idealnie w momencie ich wdrażania i byc może Twoje nadzieje zaliczą jakiś "cios w łeb" (mogą, ale nie muszą zaliczyyc). Smutne to wszystko... może facet nieco się opamięta gdy zobaczy że odchodzisz, może będzie skłonny do jakiejś terapii (bo ten tuning nieco przypomina uzależnienie); jeśli nie, to faktycznie chyba nie będzie czego zbierac.

Być może podchodzę zbyt optymistycznie, ale nic innego w życiu niż ta myśl mi nie pozostało. Głęboko wierzę, że tak właśnie będzie co by się nie wydarzyło. Nie dopuszczam już do siebie nawet innych myśli, bo gorzej być i tak nie może.
Wczoraj mieliśmy większą kłótnie, nie będę wchodzić w szczegóły, ale wszystko że mnie się ulało. Do tej pory wiele tolerowałam, byłam cierpliwa i tolerancyjna. Często milczałam żeby nie doprowadzać do zbędnej wymiany zdań, która skończyłaby się awantura. Potulnie wszystkie słowa brałam na klatę, dusząc to potem w sobie, bo ja nie z tym osób co zapomina, wręcz przeciwnie, ale wczoraj już było za dużo, nie mogłam znieść upokarzania i robienia że mnie potwora tylko dlatego, że obiad nie był na czas. Rodzina partnera która była na dole i wszystko słyszała bardzo szybko go wyprostowała. Nagle zaczął się tulić i przepraszać. Wtedy też trochę w emocjach powiedziałam, że to nie ma sensu, tam gdzie nie ma szacunku nie będzie normalnej relacji i najzwyczajniej w świecie mam tego dosyć. Wydaje mi się, że trochę się wystraszył i to była ostatnia rzecz jakiejby się spodziewał, bo zmienił NAGLE swoje zachowanie o 180 stopni. Pytanie tylko na jak długo...
Wiem, że jestem dobrym człowiekiem, cholerne dużo w życiu już przeszłam, nie jestem trędowata, mam w sobie pozytywna energię, chęci i sobie poradzę z nim czy bez niego.

Dziewczyno, Tobie się ulało za późno i za mało. Stąd te problemy, ale jakaś niewielka szansa na wyprostowanie tego może i jest. Ale IMHO niewielka. Bo podstawa to komunikacja, nawet "gruba" i emocjonalna. Problemy często wynikają z tego że tej komunikacji brak, że jedna strona nie wie jak bardzo coś jest ważne dla drugiej i vice versa. Z tego że jedna strona czuje się zbyt pewnie, a druga - za mało pewnie. Z tego że żale i rzeczy do wyprostowania są trzymane w sobie lub w zaciszu domowym, kiedy (jak tutaj) upublicznienie pewnych rzeczy może przynieśc zbawienny wpływ. I zawsze lepiej gdy to dzieje się wcześniej niż później, zanim negatywne emocje przekroczą poziom, przy którym żale nie pozwolą już tego odbudowac. Dobrze że jego rodzice wiedzą, spróbuj z nimi pogadac, bo mogą nawet posłużyc jako skuteczny (dla wyprostowania jego postępowania) mediator.

Ale nie zawsze to tak wyglądało. Jak mówiłam prosto z mostu co mi przeszkadza, jasno komunikowalam było tylko gorzej. W kółko mówienie że wymyślam, że jestem znowu nieszczęśliwa, że przesadzam, że jestem przewrażliwiona, że on nic nie poradzi, że tylko się czepiam i za każdym z jego strony ta reakcja była agresywna. Dlatego przestałam reagować na jego zaczepki, kasliwe zachowania i cała resztę która mogłaby zakończyć się kłótnia. Jego interesuje tylko to żeby zawsze to jego zdanie było ostatnie, ja wgl niego nie powinnam mówić nic się może mu się nie spodobać. Też nie ukrywam że wiele razy gryzę się w język zanim coś powiem bo najpierw muszę się zastanowić jak na coś on zareaguje

139

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:

Ale nie zawsze to tak wyglądało. Jak mówiłam prosto z mostu co mi przeszkadza, jasno komunikowalam było tylko gorzej. W kółko mówienie że wymyślam, że jestem znowu nieszczęśliwa, że przesadzam, że jestem przewrażliwiona, że on nic nie poradzi, że tylko się czepiam i za każdym z jego strony ta reakcja była agresywna. Dlatego przestałam reagować na jego zaczepki, kasliwe zachowania i cała resztę która mogłaby zakończyć się kłótnia. Jego interesuje tylko to żeby zawsze to jego zdanie było ostatnie, ja wgl niego nie powinnam mówić nic się może mu się nie spodobać. Też nie ukrywam że wiele razy gryzę się w język zanim coś powiem bo najpierw muszę się zastanowić jak na coś on zareaguje

No dobrze, ale naprawdę nie widzisz różnicy? Spięcia i twarde stanowisko były w rozmowach jeden na jeden, w których on raczej uważał że ma przewagę. Teraz ulało ci się w rozmowie w towarzystwie osób, z których zdaniem on się liczy (a przynajmniej czuje że musi się liczyc) i jaki efekt? Nagle masz efekt, nie wiadomo czy długotrwały, ale jest. Wyciągnij wnioski.
To jest to, o czym pisałem przy innych okazjach wcześniej: mediacje są potrzebne i mają sens, ale musi byc spełniony warunek tzn. obie strony muszą respektowac to co powie mediator. Owszem, trzeba się liczyc z tym że mediator poczęstuje i ciebie jakąś gorzką pigułką (choc najbardziej gorzkie dostanie pewnie on), ale jak widac jakaś tam skromna nadzieja jest i widzisz co jest jeśli on czyjeś zdanie respektuje. Wiesz, czasem dwóm osobom trudniej się dogadac jeden na jeden, bo dla każdej z nich to kwestia ambicjonalna, właśnie wtedy czasem łatwiej przełknąc werdykt rozjemcy. A los Tobie podał na tacy nieoczekiwanych rozjemców, przynajmniej na chwilę dobrych...

140

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:

Ale nie zawsze to tak wyglądało. Jak mówiłam prosto z mostu co mi przeszkadza, jasno komunikowalam było tylko gorzej. W kółko mówienie że wymyślam, że jestem znowu nieszczęśliwa, że przesadzam, że jestem przewrażliwiona, że on nic nie poradzi, że tylko się czepiam i za każdym z jego strony ta reakcja była agresywna. Dlatego przestałam reagować na jego zaczepki, kasliwe zachowania i cała resztę która mogłaby zakończyć się kłótnia. Jego interesuje tylko to żeby zawsze to jego zdanie było ostatnie, ja wgl niego nie powinnam mówić nic się może mu się nie spodobać. Też nie ukrywam że wiele razy gryzę się w język zanim coś powiem bo najpierw muszę się zastanowić jak na coś on zareaguje

No dobrze, ale naprawdę nie widzisz różnicy? Spięcia i twarde stanowisko były w rozmowach jeden na jeden, w których on raczej uważał że ma przewagę. Teraz ulało ci się w rozmowie w towarzystwie osób, z których zdaniem on się liczy (a przynajmniej czuje że musi się liczyc) i jaki efekt? Nagle masz efekt, nie wiadomo czy długotrwały, ale jest. Wyciągnij wnioski.
To jest to, o czym pisałem przy innych okazjach wcześniej: mediacje są potrzebne i mają sens, ale musi byc spełniony warunek tzn. obie strony muszą respektowac to co powie mediator. Owszem, trzeba się liczyc z tym że mediator poczęstuje i ciebie jakąś gorzką pigułką (choc najbardziej gorzkie dostanie pewnie on), ale jak widac jakaś tam skromna nadzieja jest i widzisz co jest jeśli on czyjeś zdanie respektuje. Wiesz, czasem dwóm osobom trudniej się dogadac jeden na jeden, bo dla każdej z nich to kwestia ambicjonalna, właśnie wtedy czasem łatwiej przełknąc werdykt rozjemcy. A los Tobie podał na tacy nieoczekiwanych rozjemców, przynajmniej na chwilę dobrych...

To nie było w towarzystwie tych osób tylko kłótnia była na tyle głosna że kto ją miał słyszeć to słyszał stąd reakcja jego rodziny. On nigdy nie chce w nasze sprawy nikogo mieszać a tym bardziej stawiać te osoby w roli mediatorów i wiem że takiej konfrontacji by się nie podjął. Tam samo jak proponowałam po rozstaniu terapię co było dla mnie najlepszym rozwiązaniem bo przeprowadzała by ją osoba bez stronna, również nie chciał o tym słyszeć. Większe kłótnie zazwyczaj z jego strony prowokowanie są tylko wtedy kiedy jesteśmy w domu sami.

141

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:

Ale nie zawsze to tak wyglądało. Jak mówiłam prosto z mostu co mi przeszkadza, jasno komunikowalam było tylko gorzej. W kółko mówienie że wymyślam, że jestem znowu nieszczęśliwa, że przesadzam, że jestem przewrażliwiona, że on nic nie poradzi, że tylko się czepiam i za każdym z jego strony ta reakcja była agresywna. Dlatego przestałam reagować na jego zaczepki, kasliwe zachowania i cała resztę która mogłaby zakończyć się kłótnia. Jego interesuje tylko to żeby zawsze to jego zdanie było ostatnie, ja wgl niego nie powinnam mówić nic się może mu się nie spodobać. Też nie ukrywam że wiele razy gryzę się w język zanim coś powiem bo najpierw muszę się zastanowić jak na coś on zareaguje

No dobrze, ale naprawdę nie widzisz różnicy? Spięcia i twarde stanowisko były w rozmowach jeden na jeden, w których on raczej uważał że ma przewagę. Teraz ulało ci się w rozmowie w towarzystwie osób, z których zdaniem on się liczy (a przynajmniej czuje że musi się liczyc) i jaki efekt? Nagle masz efekt, nie wiadomo czy długotrwały, ale jest. Wyciągnij wnioski.
To jest to, o czym pisałem przy innych okazjach wcześniej: mediacje są potrzebne i mają sens, ale musi byc spełniony warunek tzn. obie strony muszą respektowac to co powie mediator. Owszem, trzeba się liczyc z tym że mediator poczęstuje i ciebie jakąś gorzką pigułką (choc najbardziej gorzkie dostanie pewnie on), ale jak widac jakaś tam skromna nadzieja jest i widzisz co jest jeśli on czyjeś zdanie respektuje. Wiesz, czasem dwóm osobom trudniej się dogadac jeden na jeden, bo dla każdej z nich to kwestia ambicjonalna, właśnie wtedy czasem łatwiej przełknąc werdykt rozjemcy. A los Tobie podał na tacy nieoczekiwanych rozjemców, przynajmniej na chwilę dobrych...

To nie było w towarzystwie tych osób tylko kłótnia była na tyle głosna że kto ją miał słyszeć to słyszał stąd reakcja jego rodziny. On nigdy nie chce w nasze sprawy nikogo mieszać a tym bardziej stawiać te osoby w roli mediatorów i wiem że takiej konfrontacji by się nie podjął. Tam samo jak proponowałam po rozstaniu terapię co było dla mnie najlepszym rozwiązaniem bo przeprowadzała by ją osoba bez stronna, również nie chciał o tym słyszeć. Większe kłótnie zazwyczaj z jego strony prowokowanie są tylko wtedy kiedy jesteśmy w domu sami.

I tak, że zdaniem rodziny liczy się on bardzo, ale nie raz były sytuację że ta tłumaczyła mu coś jak to wygląda z mojej strony, jakie jest życie i efekt był bardzo krótkotrwały bo poprawa była na góra 2dni. Przy rozstaniu rok temu również mu tłumaczyli, rozmawiali, ale on wiedząc że mnie zdradza jednie co robił to oczerniał i kłamał na mój temat byle pogrążyć mnie w ich oczach.

142

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

Prawdę mówiąc im więcej Wam tu pisze, przypominam sobie wszystkie te sytuację tym bardziej dochodzę do wniosku że ten związek tak na prawdę już dawno się skończył. Życie jak pies z kotem

143

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:

To nie było w towarzystwie tych osób tylko kłótnia była na tyle głosna że kto ją miał słyszeć to słyszał stąd reakcja jego rodziny. On nigdy nie chce w nasze sprawy nikogo mieszać a tym bardziej stawiać te osoby w roli mediatorów i wiem że takiej konfrontacji by się nie podjął. Tam samo jak proponowałam po rozstaniu terapię co było dla mnie najlepszym rozwiązaniem bo przeprowadzała by ją osoba bez stronna, również nie chciał o tym słyszeć. Większe kłótnie zazwyczaj z jego strony prowokowanie są tylko wtedy kiedy jesteśmy w domu sami.

To całkowicie zrozumiałe: nikt przy zdrowych zmysłach nie rezygnuje z przewagi, którą ma w danej sytuacji wink
Sęk w tym że Ty już wiesz co zrobic żeby przeprowadzic dyskusję na równych zasadach. Dyskutuj z nim 1 na 1, to g... uzyskasz, bo on bedzie czuł że ma przewagę. Dlatego właśnie może byc pewna szansa na podregulowanie go , o ile wejdą w to jego rodzice. Bo o ile jedną babę i jedno dziecko "spisane na straty" mogli przełknąc, to nie sądzę żeby przeszli do porządku dziennego nad tym że on będzie zaczynał od zera mając bagaż w postaci dwóch takich nieudanych związków i trójki (w sumie) dzieci. Myślę że zaangażują się by nie doszło do katastrofy. To, jak go teraz podregulowali, to bardzo dobry znak dla ciebie. Tylko popatrz jeszcze raz na to co sama napisałaś i graj na takich zasadach, na jakich masz szanse (a gdzie je masz, to widac w Twoich postach).

144

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:

To nie było w towarzystwie tych osób tylko kłótnia była na tyle głosna że kto ją miał słyszeć to słyszał stąd reakcja jego rodziny. On nigdy nie chce w nasze sprawy nikogo mieszać a tym bardziej stawiać te osoby w roli mediatorów i wiem że takiej konfrontacji by się nie podjął. Tam samo jak proponowałam po rozstaniu terapię co było dla mnie najlepszym rozwiązaniem bo przeprowadzała by ją osoba bez stronna, również nie chciał o tym słyszeć. Większe kłótnie zazwyczaj z jego strony prowokowanie są tylko wtedy kiedy jesteśmy w domu sami.

To całkowicie zrozumiałe: nikt przy zdrowych zmysłach nie rezygnuje z przewagi, którą ma w danej sytuacji wink
Sęk w tym że Ty już wiesz co zrobic żeby przeprowadzic dyskusję na równych zasadach. Dyskutuj z nim 1 na 1, to g... uzyskasz, bo on bedzie czuł że ma przewagę. Dlatego właśnie może byc pewna szansa na podregulowanie go , o ile wejdą w to jego rodzice. Bo o ile jedną babę i jedno dziecko "spisane na straty" mogli przełknąc, to nie sądzę żeby przeszli do porządku dziennego nad tym że on będzie zaczynał od zera mając bagaż w postaci dwóch takich nieudanych związków i trójki (w sumie) dzieci. Myślę że zaangażują się by nie doszło do katastrofy. To, jak go teraz podregulowali, to bardzo dobry znak dla ciebie. Tylko popatrz jeszcze raz na to co sama napisałaś i graj na takich zasadach, na jakich masz szanse (a gdzie je masz, to widac w Twoich postach).

Po raz kolejny tym temacie, całkowicie sie z tobą nie zgadzam.
Związek, czy tym bardziej małżeństwo, to nie jest spółka z.o.o, w której udziałowcy wykorzystują przewagi, miedzy sobą.
właśnie chodzi o to, że nikt normalny, nie wykorzystuje przewag, względem swojego partnera w związku czy małżenstwie.
Robi to cynik, ktoś bezduszny albo oprawca.

I tym dla mnie jest partner naszej autorki, zwykłym oprawca.
Który bez skrupułów wykorzystał sytuacje w jakiej znalazła sie jego partnera, i wykorzystuje ja do granic możliwości, za jakieś żałosne jałmużnę.
Ona żebrząc na ulicy dostała by więcej nic on oferuje jej na 4 ludzi.
I te 300zł, niczym spluniecie w twarz, za jego pranie/sprzątanie i przygotowanie posiłków.

Mam nadzieje, ze jak autorka wrócić do pracy, to nic, kompletnie nic, nie będzie przy nim robić.
I jak stanie na nogi, to kopnie  go w dupę, zatrudniając dobrego adwokata, który wyciśnie z niego ostatni grosz.

145 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-11-21 10:08:10)

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Szeptuch napisał/a:

Po raz kolejny tym temacie, całkowicie sie z tobą nie zgadzam.
Związek, czy tym bardziej małżeństwo, to nie jest spółka z.o.o, w której udziałowcy wykorzystują przewagi, miedzy sobą.
właśnie chodzi o to, że nikt normalny, nie wykorzystuje przewag, względem swojego partnera w związku czy małżenstwie.
Robi to cynik, ktoś bezduszny albo oprawca.

Nie jest sp. z o.o., ale mylisz się mówiąc że na co dzień żadna ze stron nie wykorzystuje przewagi; niestety, na ogół właśnie to się dzieje, w takiej czy w innej formie> Piszesz "cynik, bezduszny oprawca", ale także ktoś kto ma uzasadnione obawy że będzie na zasadzie "daj palec, to cap za rękę"; w tym aspekcie Szeptuch niestety natura dała Ci za duży talent do "kasorodnej" gałęzi pracy jaką jest IT i kompletnie już nie jesteś w stanie pojąc - co widac po Twoich wielu "wielkopańskich" tekstach jakie obawy może miec facet, któremu nie starczy lub który ma poważne obawy że mu nie starczy, że nie uciągnie dalej tego wózka sam (choc, o ironio, to chyba Ty wrzuciłeś info o medianie zarobków w Polsce i czasem piszesz jakby to była dla Ciebie totalna  abstrakcja, mimo że zdajesz sobie sprawę że dla Ciebie i Twojej rodziny kasa, jaką ma do dyspozycji ich cała rodzina (nie tylko ona, ale włącznie z facetem) to by była bieda.

Szeptuch napisał/a:

I tym dla mnie jest partner naszej autorki, zwykłym oprawca.
Który bez skrupułów wykorzystał sytuacje w jakiej znalazła sie jego partnera, i wykorzystuje ja do granic możliwości, za jakieś żałosne jałmużnę.
Ona żebrząc na ulicy dostała by więcej nic on oferuje jej na 4 ludzi.
I te 300zł, niczym spluniecie w twarz, za jego pranie/sprzątanie i przygotowanie posiłków.

Sądzę że wszyscy chyba poszliśmy złym tropem, bo ten jego tuning coraz bardziej mi zalatuje... uzależnieniem. Są ludzie uzależnieni od wódy, tytoniu, hazardu, a on mi coraz bardziej wygląda na uzależnionego właśnie od tego. I jak w każdym wypadku uzależnienia zagrożenie, że nie będzie wystarczającej kasy na nałóg, powoduje gwałtowne reakcje (i to wszystko do kupy może też wyjaśniac dlaczego matka pierwszego dziecka postanowiła go totalnie odciąc od swojego życia, nawet za cenę kasy z alimentów. Stąd też i pozostałe konsekwencje. Dlatego właśnie w tym bym widział jedyną nadzieję na pomyślne rozwiązanie: ona odchodzi, ale zostawia mu furtkę w postaci możliwości powrotu jeśli on skutecznie wdroży terapię tego uzależnienia.

Szeptuch napisał/a:

Mam nadzieje, ze jak autorka wrócić do pracy, to nic, kompletnie nic, nie będzie przy nim robić.
I jak stanie na nogi, to kopnie  go w dupę, zatrudniając dobrego adwokata, który wyciśnie z niego ostatni grosz.

To ostatnie było już totalnie niepotrzebne, bo równie dobrze mogłeś to ując krótkim zdaniem: "Mam nadzieję że ona się srogo zemści!".
Jakbym widział moją byłą, która zamiast spojrzec krytycznie na siebie i swoje oczekiwania, poszła na doktorat w zasadzie właśnie po to żeby się zemścic na mnie za udaremnienie jej skutecznego wskoczenia w rolę kury domowej; napędzało ją pragnienie zemsty, właśnie by zacząc zarabiac dużą kasę po to by mnie kopnąc. Zemsta zawsze zadziała destrukcyjnie, nie budująco, choc to bardzo silne paliwo do działania.
.

146 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2023-11-21 12:22:45)

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

Nowe_otwarcie:
Stosujesz  argumentacje, która nie ma tutaj zastosowania.
Bo to nie jest facet, któremu nie starcza lub który ma poważne obawy że mu nie starczy, że nie uciągnie dalej tego wózka sam.
On zarabia 8k, a na cała rodzine, daje ochłapy w postaci 2.7k + 300 zł autorce... on większość kasy przepierdala na głupoty.
a autorka nie pracuje, bo nie chce pracować, tylko zmusiły ja do tego okolicznosci.

Serio, postaraj sie wejść w buty autorki.
Masz 2 dzieci, jedno ma jakieś zaburzenia rozwojowe, nie chcą go przyjąć do przedszkola, nie masz jak wrócić do pracy zarobkowej.
w zamian za to, wykonujesz prace domowa, dzieci sa zadbane/dom posprzątany/pranie ogarnięte, kanapeczki do pracy zrobione i obiadek na powrót tez jest.
I twoja zona, która zarabia te 8k, daje ci na utrzymanie domu 2.7+ 300 kieszonkowego dla ciebie, abyś sobie dezodorant co najwyżej kupił i jakiś tańszy szampon
Jednoczenie, ona resztę pieniędzy przepierdala na ciuchy, wyjścia z koleżankami itp.
Jak byś się w tedy czół?
Bo myślę, że jak gówno, które jest poniżane i wykorzystywane.

147

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:

Prawdę mówiąc im więcej Wam tu pisze, przypominam sobie wszystkie te sytuację tym bardziej dochodzę do wniosku że ten związek tak na prawdę już dawno się skończył. Życie jak pies z kotem

To nie życie jak pies z kotem, ale życie pana ze służką.
Po prostu teraz włączyła się drabina eskalacyjna i rozszerzacie zakres środków, którymi się posługujecie, żeby zdobyć przewagę. Nie wiem, czy jest sens konfliktowania się z ojcem Twoich dzieci i to jeszcze przy udziale publiki w postaci jego rodziny. Przy czym rozumiem, że się Tobie ulało, bo poczułaś się poniżona i upodlona do granic swoich możliwości (to akurat dobrze, że w ogóle masz granice, bo wierz mi, że pojawiało się tutaj wiele kobiet, które żadnych granic nie posiadały). Chodzi o to, że on Ciebie nie szanuje, a Ty już na tyle rzeczy zdążyłaś przymknąć oko i tyle wybaczyć, że sama przestałaś zauważać, że współtworzysz związek, który z boku wygląda paskudnie. Może zwyczajnie nie ma sensu podkręcanie teraz konfliktu między Wami.

148

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Szeptuch napisał/a:

Nowe_otwarcie:
Stosujesz  argumentacje, która nie ma tutaj zastosowania.
Bo to nie jest facet, któremu nie starcza lub który ma poważne obawy że mu nie starczy, że nie uciągnie dalej tego wózka sam.
On zarabia 8k, a na cała rodzine, daje ochłapy w postaci 2.7k + 300 zł autorce... on większość kasy przepierdala na głupoty.
a autorka nie pracuje, bo nie chce pracować, tylko zmusiły ja do tego okolicznosci.

Serio, postaraj sie wejść w buty autorki.
Masz 2 dzieci, jedno ma jakieś zaburzenia rozwojowe, nie chcą go przyjąć do przedszkola, nie masz jak wrócić do pracy zarobkowej.
w zamian za to, wykonujesz prace domowa, dzieci sa zadbane/dom posprzątany/pranie ogarnięte, kanapeczki do pracy zrobione i obiadek na powrót tez jest.
I twoja zona, która zarabia te 8k, daje ci na utrzymanie domu 2.7+ 300 kieszonkowego dla ciebie, abyś sobie dezodorant co najwyżej kupił i jakiś tańszy szampon
Jednoczenie, ona resztę pieniędzy przepierdala na ciuchy, wyjścia z koleżankami itp.
Jak byś się w tedy czół?
Bo myślę, że jak gówno, które jest poniżane i wykorzystywane.

Ja bym to uznał za niesamowicie czytelną aluzje że mam ASAP wracać do roboty.. Natomiast sam wiesz ze zarówno setki tysięcy rodzin tej wielkości muszą śpiąc o spinają wydatki miesieczne za kwotę 3700 (bo jeszcze 500+ na dwójkę dzieci) i pewnie jeszcze więcej rodzin nie może sobie pozwolić żeby kobieta siedziała 5 lat w domu z dziećmi.

Ale PRZEDE WSZYSTKIM jeszcze raz przeczytaj co napisałem o swoim podejrzeniu odnośnie jego uzaleznienia. Bo to może zasadniczo zmieniać obraz.

149

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Nowe_otwarcie:
Stosujesz  argumentacje, która nie ma tutaj zastosowania.
Bo to nie jest facet, któremu nie starcza lub który ma poważne obawy że mu nie starczy, że nie uciągnie dalej tego wózka sam.
On zarabia 8k, a na cała rodzine, daje ochłapy w postaci 2.7k + 300 zł autorce... on większość kasy przepierdala na głupoty.
a autorka nie pracuje, bo nie chce pracować, tylko zmusiły ja do tego okolicznosci.

Serio, postaraj sie wejść w buty autorki.
Masz 2 dzieci, jedno ma jakieś zaburzenia rozwojowe, nie chcą go przyjąć do przedszkola, nie masz jak wrócić do pracy zarobkowej.
w zamian za to, wykonujesz prace domowa, dzieci sa zadbane/dom posprzątany/pranie ogarnięte, kanapeczki do pracy zrobione i obiadek na powrót tez jest.
I twoja zona, która zarabia te 8k, daje ci na utrzymanie domu 2.7+ 300 kieszonkowego dla ciebie, abyś sobie dezodorant co najwyżej kupił i jakiś tańszy szampon
Jednoczenie, ona resztę pieniędzy przepierdala na ciuchy, wyjścia z koleżankami itp.
Jak byś się w tedy czół?
Bo myślę, że jak gówno, które jest poniżane i wykorzystywane.

Ja bym to uznał za niesamowicie czytelną aluzje że mam ASAP wracać do roboty.. Natomiast sam wiesz ze zarówno setki tysięcy rodzin tej wielkości muszą śpiąc o spinają wydatki miesieczne za kwotę 3700 (bo jeszcze 500+ na dwójkę dzieci) i pewnie jeszcze więcej rodzin nie może sobie pozwolić żeby kobieta siedziała 5 lat w domu z dziećmi.

Ale PRZEDE WSZYSTKIM jeszcze raz przeczytaj co napisałem o swoim podejrzeniu odnośnie jego uzaleznienia. Bo to może zasadniczo zmieniać obraz.

To, że siedzę prawie 5lat z dziećmi w domu nie znaczy, że przez 5lat nie miałam żadnego dochodu. Tak jak napisałam:
Urodziła się córka, przez pierwszy rok miałam macierzynski i nie była to mała kwota. Nie wróciłam do pracy, bo byłam już w zagrożonej ciąży a opieka nad dzieckiem mi tego nie ułatwiała- wtedy przeszłam po macierzyńskim od razy na zwolnienie lekarskie 100% płatne. Urodził się syn, znowu przeszłam na rok macierzyńskiego. Potem dostawałam jedynie tzw. kosinankowego od Państwa przez rok w wysokości 1tys. Całkowicie bez żadnego dochodu poza tym 500+ jestem dopiero od roku i też właśnie wtedy, po utracie dochodu partner mnie po prostu zdradził.
A odnośnie uzależnienia to niestety jest to prawda. To jest już uzależnienie, bo nie jest to kwestia spełnienia swojego marzenia, zrobienia jakiegoś tam projektu bo zawsze się tego chciało. Tu po jednym projekcie jest kolejny i kolejny, to jest jego cel. Mieć tego jak najwięcej, ale jego ojciec robi dokładnie to samo i w nim to zaszczepił.

150

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Nowe_otwarcie:
Stosujesz  argumentacje, która nie ma tutaj zastosowania.
Bo to nie jest facet, któremu nie starcza lub który ma poważne obawy że mu nie starczy, że nie uciągnie dalej tego wózka sam.
On zarabia 8k, a na cała rodzine, daje ochłapy w postaci 2.7k + 300 zł autorce... on większość kasy przepierdala na głupoty.
a autorka nie pracuje, bo nie chce pracować, tylko zmusiły ja do tego okolicznosci.

Serio, postaraj sie wejść w buty autorki.
Masz 2 dzieci, jedno ma jakieś zaburzenia rozwojowe, nie chcą go przyjąć do przedszkola, nie masz jak wrócić do pracy zarobkowej.
w zamian za to, wykonujesz prace domowa, dzieci sa zadbane/dom posprzątany/pranie ogarnięte, kanapeczki do pracy zrobione i obiadek na powrót tez jest.
I twoja zona, która zarabia te 8k, daje ci na utrzymanie domu 2.7+ 300 kieszonkowego dla ciebie, abyś sobie dezodorant co najwyżej kupił i jakiś tańszy szampon
Jednoczenie, ona resztę pieniędzy przepierdala na ciuchy, wyjścia z koleżankami itp.
Jak byś się w tedy czół?
Bo myślę, że jak gówno, które jest poniżane i wykorzystywane.

Ja bym to uznał za niesamowicie czytelną aluzje że mam ASAP wracać do roboty.. Natomiast sam wiesz ze zarówno setki tysięcy rodzin tej wielkości muszą śpiąc o spinają wydatki miesieczne za kwotę 3700 (bo jeszcze 500+ na dwójkę dzieci) i pewnie jeszcze więcej rodzin nie może sobie pozwolić żeby kobieta siedziała 5 lat w domu z dziećmi.

Ale PRZEDE WSZYSTKIM jeszcze raz przeczytaj co napisałem o swoim podejrzeniu odnośnie jego uzaleznienia. Bo to może zasadniczo zmieniać obraz.

To, że siedzę prawie 5lat z dziećmi w domu nie znaczy, że przez 5lat nie miałam żadnego dochodu. Tak jak napisałam:
Urodziła się córka, przez pierwszy rok miałam macierzynski i nie była to mała kwota. Nie wróciłam do pracy, bo byłam już w zagrożonej ciąży a opieka nad dzieckiem mi tego nie ułatwiała- wtedy przeszłam po macierzyńskim od razy na zwolnienie lekarskie 100% płatne. Urodził się syn, znowu przeszłam na rok macierzyńskiego. Potem dostawałam jedynie tzw. kosinankowego od Państwa przez rok w wysokości 1tys. Całkowicie bez żadnego dochodu poza tym 500+ jestem dopiero od roku i też właśnie wtedy, po utracie dochodu partner mnie po prostu zdradził.
A odnośnie uzależnienia to niestety jest to prawda. To jest już uzależnienie, bo nie jest to kwestia spełnienia swojego marzenia, zrobienia jakiegoś tam projektu bo zawsze się tego chciało. Tu po jednym projekcie jest kolejny i kolejny, to jest jego cel. Mieć tego jak najwięcej, ale jego ojciec robi dokładnie to samo i w nim to zaszczepił.

OK, tylko uwzględnij jedno: setki tysięcy kobiet przed Tobą zapewniały swoich partnerów że chcą po urodzeniu dziecka wrócic do pracy, a jednak duża ilośc z nich nie wróciła, dalsza ilośc nie wróciła do pracy na pełnych obrotach.  I jeśli kobieta 5 lat siedzi w domu z dziecmi, to ten scenariusz się uprawdopodabnia, co u każdego faceta może wywołac pewne obawy, a u nałogowca (zwłaszcza gdy pomyśli że w wyniku wydatków zabraknie mu na nałóg) wręcz panikę i nerwowe reakcje. Dlatego myślę że zanim podejmiesz decyzję o ostatecznym odejściu, to powinnaś choc podjąc próbę skłonienia go/ zmuszenia do leczenia nałogu. Wielu nałogowców podjęło leczenie gdy stanęła im w oczach grożba utraty najbliższych, dlatego warto wykorzystac ten motyw, tym bardziej że i tak myślisz o odejściu. Spróbowac warto (zwłaszcza że macie dwoje dzieci i w razie porażki każdemu z Was ciężko będzie ułożyc sobie życie, zwłaszcza osobiste,  na nowo).

A co do momentu zdrady, to dochodzi jeszcze jeden aspekt. Moją (byłą już) żonę poznałem na studiach: ekstra laska, do tego niegłupia; co prawda przez pochodzenie społeczne ani nie była oczytana (w ogóle nie ciągnęło jej do książek) ani kulturalnie obyta, ale mkała potencjał, wyglądało że po studiach pójdziemy do pracy, zaczniemy sobie normalnie układac wspólne życie... Tylko że zaraz po studiach uznała że zegar jej tyka, że musi zdążyc do 28 roku życia z pierwszym dzieckiem no i 10 miesięcy po ślubie dziecko już było (ślub w tym samym roku, w którym oboje się obroniliśmy). Przed zajściem i w pierwszych miesiącach nie szukała tej pracy zbyt intensywnie, po urodzeniu dziecka też się nie spieszyła. Siedząca w dresach i czytająca FAKT i równie ambitną lekturę, oglądająca "Taniec z gwiazdami" czy podobne  "bardzo wyszukane" programy tv (w jakich dziś celuje TTV) przyznam że nieco straciła w moich oczach (ale i tak nigdy mi nie przeszło przez głowę by ją zdradzic), odzyskała blask (a nawet wzmógł się) gdy w końcu zaczęła studia podyplomowe i (ponad 2 lata po urodzeniu dziecka) poszła do pracy. Jeszcze bardziej się rozwinęła gdy poszła na doktorat: przestała miec czas na czytanie FAKTopodobnych śmieci, musiała przerabiac literaturę fachową, zaczęła bywac na konferencjach...
Ty piszesz że dbasz o formę fizyczną, ale może gdzie indziej Twój blask przygasł...? Bo w kobiecie nie pociąga jedynie forma fizyczna i zewnętrzna uroda. Musi jakoś intrygowac, czasem nawet imponowac...

151

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Szeptuch napisał/a:

Serio, postaraj sie wejść w buty autorki.
Masz 2 dzieci, jedno ma jakieś zaburzenia rozwojowe, nie chcą go przyjąć do przedszkola.

Ja trochę odchodząc od tematu, ale to dziecko nie ma zaburzen rozwojowych.
Na odpieluchowanie jest czas, odnosnie mowy, to pierwsze dziecko tez mowilo później.
Przedszkola samorządowe mają obowiązek przyjąć takie dziecko, ale zniechecają rodziców, bo wiadomo, że nie chcą przebierać pampersow. Dlatego jest taki nacisk na szybkie odpieluchowanie, tymczasem fizjologicznie dziecko ma czas nawet do 5 roku życia.
Co do mowy, to w tym momencie wazniejsze jest to czy umie komunikowac swoje potrzeby. Sporo dzieci znam, które zaczely mowić później.

Fajnie, ze Autorka idzie do poradni, bo zawsze warto, ale to nie brzmi póki co na zaburzenia, więc ja bym tu takimi stwierdzeniami przed diagnozą nie rzucała.

Jest listopad, temat już wisi jakis czas. Ja na miejscu Autorki szukałabym jednak innego przedszkola zamiast siedzieć jeszcze rok w takiej sytuacji, jaką ma. Bo dopóki nie będzie samodzielna finansowo, to guzik zmieni w swojej sytuacji.

152

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Lady Loka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Serio, postaraj sie wejść w buty autorki.
Masz 2 dzieci, jedno ma jakieś zaburzenia rozwojowe, nie chcą go przyjąć do przedszkola.

Ja trochę odchodząc od tematu, ale to dziecko nie ma zaburzen rozwojowych.
Na odpieluchowanie jest czas, odnosnie mowy, to pierwsze dziecko tez mowilo później.
Przedszkola samorządowe mają obowiązek przyjąć takie dziecko, ale zniechecają rodziców, bo wiadomo, że nie chcą przebierać pampersow. Dlatego jest taki nacisk na szybkie odpieluchowanie, tymczasem fizjologicznie dziecko ma czas nawet do 5 roku życia.
Co do mowy, to w tym momencie wazniejsze jest to czy umie komunikowac swoje potrzeby. Sporo dzieci znam, które zaczely mowić później.

Fajnie, ze Autorka idzie do poradni, bo zawsze warto, ale to nie brzmi póki co na zaburzenia, więc ja bym tu takimi stwierdzeniami przed diagnozą nie rzucała.

Jest listopad, temat już wisi jakis czas. Ja na miejscu Autorki szukałabym jednak innego przedszkola zamiast siedzieć jeszcze rok w takiej sytuacji, jaką ma. Bo dopóki nie będzie samodzielna finansowo, to guzik zmieni w swojej sytuacji.

Synek bardzo dobrze komunikuje swoje potrzeby. Nie widać w nim żadnych charakterystycznych objawów jakiegoś konkretnego zaburzenia. Jest bardzo kontaktowy, uwielbia ludzi, dzieci, zwierzęta. Nie jest dzieckiem płaczącym i wpadającym w histerie. Będąc w przedszkolu z samego początku 3 razy świetnie się tam odnajdywał. Bardziej obstawiam że do braku mowy przyczynił się niedosłuch który występował tyle czasu i pewnie sama genetyka, chociaż nie powiem, postępy są bo synek w pewnym momencie przestał mówić nawet po swojemu a teraz po operacji znowu zaczął i coraz więcej zdaży mu się powiedzieć zrozumiale smile

153

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

A no i zmiana przedszkola nie jest prosta sprawą, bo kolejne przedszkola mam dopiero 20km dalej a w dodatku tam nie mają już miejsc. Kolejnego roku w domu chyba nie zniosę, syn pójdzie do przedszkola z początkiem roku odpieluchowany czy też nie

154

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Ja bym to uznał za niesamowicie czytelną aluzje że mam ASAP wracać do roboty.. Natomiast sam wiesz ze zarówno setki tysięcy rodzin tej wielkości muszą śpiąc o spinają wydatki miesieczne za kwotę 3700 (bo jeszcze 500+ na dwójkę dzieci) i pewnie jeszcze więcej rodzin nie może sobie pozwolić żeby kobieta siedziała 5 lat w domu z dziećmi.

Ale PRZEDE WSZYSTKIM jeszcze raz przeczytaj co napisałem o swoim podejrzeniu odnośnie jego uzaleznienia. Bo to może zasadniczo zmieniać obraz.

To, że siedzę prawie 5lat z dziećmi w domu nie znaczy, że przez 5lat nie miałam żadnego dochodu. Tak jak napisałam:
Urodziła się córka, przez pierwszy rok miałam macierzynski i nie była to mała kwota. Nie wróciłam do pracy, bo byłam już w zagrożonej ciąży a opieka nad dzieckiem mi tego nie ułatwiała- wtedy przeszłam po macierzyńskim od razy na zwolnienie lekarskie 100% płatne. Urodził się syn, znowu przeszłam na rok macierzyńskiego. Potem dostawałam jedynie tzw. kosinankowego od Państwa przez rok w wysokości 1tys. Całkowicie bez żadnego dochodu poza tym 500+ jestem dopiero od roku i też właśnie wtedy, po utracie dochodu partner mnie po prostu zdradził.
A odnośnie uzależnienia to niestety jest to prawda. To jest już uzależnienie, bo nie jest to kwestia spełnienia swojego marzenia, zrobienia jakiegoś tam projektu bo zawsze się tego chciało. Tu po jednym projekcie jest kolejny i kolejny, to jest jego cel. Mieć tego jak najwięcej, ale jego ojciec robi dokładnie to samo i w nim to zaszczepił.

OK, tylko uwzględnij jedno: setki tysięcy kobiet przed Tobą zapewniały swoich partnerów że chcą po urodzeniu dziecka wrócic do pracy, a jednak duża ilośc z nich nie wróciła, dalsza ilośc nie wróciła do pracy na pełnych obrotach.  I jeśli kobieta 5 lat siedzi w domu z dziecmi, to ten scenariusz się uprawdopodabnia, co u każdego faceta może wywołac pewne obawy, a u nałogowca (zwłaszcza gdy pomyśli że w wyniku wydatków zabraknie mu na nałóg) wręcz panikę i nerwowe reakcje. Dlatego myślę że zanim podejmiesz decyzję o ostatecznym odejściu, to powinnaś choc podjąc próbę skłonienia go/ zmuszenia do leczenia nałogu. Wielu nałogowców podjęło leczenie gdy stanęła im w oczach grożba utraty najbliższych, dlatego warto wykorzystac ten motyw, tym bardziej że i tak myślisz o odejściu. Spróbowac warto (zwłaszcza że macie dwoje dzieci i w razie porażki każdemu z Was ciężko będzie ułożyc sobie życie, zwłaszcza osobiste,  na nowo).

A co do momentu zdrady, to dochodzi jeszcze jeden aspekt. Moją (byłą już) żonę poznałem na studiach: ekstra laska, do tego niegłupia; co prawda przez pochodzenie społeczne ani nie była oczytana (w ogóle nie ciągnęło jej do książek) ani kulturalnie obyta, ale mkała potencjał, wyglądało że po studiach pójdziemy do pracy, zaczniemy sobie normalnie układac wspólne życie... Tylko że zaraz po studiach uznała że zegar jej tyka, że musi zdążyc do 28 roku życia z pierwszym dzieckiem no i 10 miesięcy po ślubie dziecko już było (ślub w tym samym roku, w którym oboje się obroniliśmy). Przed zajściem i w pierwszych miesiącach nie szukała tej pracy zbyt intensywnie, po urodzeniu dziecka też się nie spieszyła. Siedząca w dresach i czytająca FAKT i równie ambitną lekturę, oglądająca "Taniec z gwiazdami" czy podobne  "bardzo wyszukane" programy tv (w jakich dziś celuje TTV) przyznam że nieco straciła w moich oczach (ale i tak nigdy mi nie przeszło przez głowę by ją zdradzic), odzyskała blask (a nawet wzmógł się) gdy w końcu zaczęła studia podyplomowe i (ponad 2 lata po urodzeniu dziecka) poszła do pracy. Jeszcze bardziej się rozwinęła gdy poszła na doktorat: przestała miec czas na czytanie FAKTopodobnych śmieci, musiała przerabiac literaturę fachową, zaczęła bywac na konferencjach...
Ty piszesz że dbasz o formę fizyczną, ale może gdzie indziej Twój blask przygasł...? Bo w kobiecie nie pociąga jedynie forma fizyczna i zewnętrzna uroda. Musi jakoś intrygowac, czasem nawet imponowac...

Mój blask mój partner sam gasi. Ja w tym związku jestem osobą, która lgnie do ludzi, która nienawidzi siedzieć w domu wiec tym bardziej jest to dla mnie trudna sytuacja. On jest o każdego faceta w moim otoczeniu zazdrosny. Co chwilę pytania czy czasem nikt do mnie nie napisał. Jestem w miejscu w którym tak na prawdę nie chce być, bo to dla osoby tak kontaktowej jak je jest jak życie w więzieniu. Mogę wszystko ale tak na prawdę jestem ograniczona na Maxa. Dla niego byłoby najlepiej jakbym znalazła pracę zdalnie i żebym nie daj Boże kogoś sobie poznała, bo wie że wzbudzam zainteresowanie wśród mężczyzn jak już z tego domu wyjde

155

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:

To, że siedzę prawie 5lat z dziećmi w domu nie znaczy, że przez 5lat nie miałam żadnego dochodu. Tak jak napisałam:
Urodziła się córka, przez pierwszy rok miałam macierzynski i nie była to mała kwota. Nie wróciłam do pracy, bo byłam już w zagrożonej ciąży a opieka nad dzieckiem mi tego nie ułatwiała- wtedy przeszłam po macierzyńskim od razy na zwolnienie lekarskie 100% płatne. Urodził się syn, znowu przeszłam na rok macierzyńskiego. Potem dostawałam jedynie tzw. kosinankowego od Państwa przez rok w wysokości 1tys. Całkowicie bez żadnego dochodu poza tym 500+ jestem dopiero od roku i też właśnie wtedy, po utracie dochodu partner mnie po prostu zdradził.
A odnośnie uzależnienia to niestety jest to prawda. To jest już uzależnienie, bo nie jest to kwestia spełnienia swojego marzenia, zrobienia jakiegoś tam projektu bo zawsze się tego chciało. Tu po jednym projekcie jest kolejny i kolejny, to jest jego cel. Mieć tego jak najwięcej, ale jego ojciec robi dokładnie to samo i w nim to zaszczepił.

OK, tylko uwzględnij jedno: setki tysięcy kobiet przed Tobą zapewniały swoich partnerów że chcą po urodzeniu dziecka wrócic do pracy, a jednak duża ilośc z nich nie wróciła, dalsza ilośc nie wróciła do pracy na pełnych obrotach.  I jeśli kobieta 5 lat siedzi w domu z dziecmi, to ten scenariusz się uprawdopodabnia, co u każdego faceta może wywołac pewne obawy, a u nałogowca (zwłaszcza gdy pomyśli że w wyniku wydatków zabraknie mu na nałóg) wręcz panikę i nerwowe reakcje. Dlatego myślę że zanim podejmiesz decyzję o ostatecznym odejściu, to powinnaś choc podjąc próbę skłonienia go/ zmuszenia do leczenia nałogu. Wielu nałogowców podjęło leczenie gdy stanęła im w oczach grożba utraty najbliższych, dlatego warto wykorzystac ten motyw, tym bardziej że i tak myślisz o odejściu. Spróbowac warto (zwłaszcza że macie dwoje dzieci i w razie porażki każdemu z Was ciężko będzie ułożyc sobie życie, zwłaszcza osobiste,  na nowo).

A co do momentu zdrady, to dochodzi jeszcze jeden aspekt. Moją (byłą już) żonę poznałem na studiach: ekstra laska, do tego niegłupia; co prawda przez pochodzenie społeczne ani nie była oczytana (w ogóle nie ciągnęło jej do książek) ani kulturalnie obyta, ale mkała potencjał, wyglądało że po studiach pójdziemy do pracy, zaczniemy sobie normalnie układac wspólne życie... Tylko że zaraz po studiach uznała że zegar jej tyka, że musi zdążyc do 28 roku życia z pierwszym dzieckiem no i 10 miesięcy po ślubie dziecko już było (ślub w tym samym roku, w którym oboje się obroniliśmy). Przed zajściem i w pierwszych miesiącach nie szukała tej pracy zbyt intensywnie, po urodzeniu dziecka też się nie spieszyła. Siedząca w dresach i czytająca FAKT i równie ambitną lekturę, oglądająca "Taniec z gwiazdami" czy podobne  "bardzo wyszukane" programy tv (w jakich dziś celuje TTV) przyznam że nieco straciła w moich oczach (ale i tak nigdy mi nie przeszło przez głowę by ją zdradzic), odzyskała blask (a nawet wzmógł się) gdy w końcu zaczęła studia podyplomowe i (ponad 2 lata po urodzeniu dziecka) poszła do pracy. Jeszcze bardziej się rozwinęła gdy poszła na doktorat: przestała miec czas na czytanie FAKTopodobnych śmieci, musiała przerabiac literaturę fachową, zaczęła bywac na konferencjach...
Ty piszesz że dbasz o formę fizyczną, ale może gdzie indziej Twój blask przygasł...? Bo w kobiecie nie pociąga jedynie forma fizyczna i zewnętrzna uroda. Musi jakoś intrygowac, czasem nawet imponowac...

Mój blask mój partner sam gasi. Ja w tym związku jestem osobą, która lgnie do ludzi, która nienawidzi siedzieć w domu wiec tym bardziej jest to dla mnie trudna sytuacja. On jest o każdego faceta w moim otoczeniu zazdrosny. Co chwilę pytania czy czasem nikt do mnie nie napisał. Jestem w miejscu w którym tak na prawdę nie chce być, bo to dla osoby tak kontaktowej jak je jest jak życie w więzieniu. Mogę wszystko ale tak na prawdę jestem ograniczona na Maxa. Dla niego byłoby najlepiej jakbym znalazła pracę zdalnie i żebym nie daj Boże kogoś sobie poznała, bo wie że wzbudzam zainteresowanie wśród mężczyzn jak już z tego domu wyjde

Wspolczuje Ci takiego meza. Ja akurat i tak sobie robie co chce i gdyby mnie jakikolwiek facet powiedzial "ze nie moge wychodzic z domu" i poddal jakies swoje dziwne urojenia dlaczego nie,  to bym go wysmiala i to tak,ze by wogole zalowal, ze wogole wpadl na taki glupi pomysl,zeby mi powiedziec cos   tak glupiego

156 Ostatnio edytowany przez ManOnTheMoon (2023-11-27 10:45:08)

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Ja bym to uznał za niesamowicie czytelną aluzje że mam ASAP wracać do roboty.. Natomiast sam wiesz ze zarówno setki tysięcy rodzin tej wielkości muszą śpiąc o spinają wydatki miesieczne za kwotę 3700 (bo jeszcze 500+ na dwójkę dzieci) i pewnie jeszcze więcej rodzin nie może sobie pozwolić żeby kobieta siedziała 5 lat w domu z dziećmi.

Ale PRZEDE WSZYSTKIM jeszcze raz przeczytaj co napisałem o swoim podejrzeniu odnośnie jego uzaleznienia. Bo to może zasadniczo zmieniać obraz.

To, że siedzę prawie 5lat z dziećmi w domu nie znaczy, że przez 5lat nie miałam żadnego dochodu. Tak jak napisałam:
Urodziła się córka, przez pierwszy rok miałam macierzynski i nie była to mała kwota. Nie wróciłam do pracy, bo byłam już w zagrożonej ciąży a opieka nad dzieckiem mi tego nie ułatwiała- wtedy przeszłam po macierzyńskim od razy na zwolnienie lekarskie 100% płatne. Urodził się syn, znowu przeszłam na rok macierzyńskiego. Potem dostawałam jedynie tzw. kosinankowego od Państwa przez rok w wysokości 1tys. Całkowicie bez żadnego dochodu poza tym 500+ jestem dopiero od roku i też właśnie wtedy, po utracie dochodu partner mnie po prostu zdradził.
A odnośnie uzależnienia to niestety jest to prawda. To jest już uzależnienie, bo nie jest to kwestia spełnienia swojego marzenia, zrobienia jakiegoś tam projektu bo zawsze się tego chciało. Tu po jednym projekcie jest kolejny i kolejny, to jest jego cel. Mieć tego jak najwięcej, ale jego ojciec robi dokładnie to samo i w nim to zaszczepił.

OK, tylko uwzględnij jedno: setki tysięcy kobiet przed Tobą zapewniały swoich partnerów że chcą po urodzeniu dziecka wrócic do pracy, a jednak duża ilośc z nich nie wróciła, dalsza ilośc nie wróciła do pracy na pełnych obrotach.  I jeśli kobieta 5 lat siedzi w domu z dziecmi, to ten scenariusz się uprawdopodabnia, co u każdego faceta może wywołac pewne obawy, a u nałogowca (zwłaszcza gdy pomyśli że w wyniku wydatków zabraknie mu na nałóg) wręcz panikę i nerwowe reakcje. Dlatego myślę że zanim podejmiesz decyzję o ostatecznym odejściu, to powinnaś choc podjąc próbę skłonienia go/ zmuszenia do leczenia nałogu. Wielu nałogowców podjęło leczenie gdy stanęła im w oczach grożba utraty najbliższych, dlatego warto wykorzystac ten motyw, tym bardziej że i tak myślisz o odejściu. Spróbowac warto (zwłaszcza że macie dwoje dzieci i w razie porażki każdemu z Was ciężko będzie ułożyc sobie życie, zwłaszcza osobiste,  na nowo).

A co do momentu zdrady, to dochodzi jeszcze jeden aspekt. Moją (byłą już) żonę poznałem na studiach: ekstra laska, do tego niegłupia; co prawda przez pochodzenie społeczne ani nie była oczytana (w ogóle nie ciągnęło jej do książek) ani kulturalnie obyta, ale mkała potencjał, wyglądało że po studiach pójdziemy do pracy, zaczniemy sobie normalnie układac wspólne życie... Tylko że zaraz po studiach uznała że zegar jej tyka, że musi zdążyc do 28 roku życia z pierwszym dzieckiem no i 10 miesięcy po ślubie dziecko już było (ślub w tym samym roku, w którym oboje się obroniliśmy). Przed zajściem i w pierwszych miesiącach nie szukała tej pracy zbyt intensywnie, po urodzeniu dziecka też się nie spieszyła. Siedząca w dresach i czytająca FAKT i równie ambitną lekturę, oglądająca "Taniec z gwiazdami" czy podobne  "bardzo wyszukane" programy tv (w jakich dziś celuje TTV) przyznam że nieco straciła w moich oczach (ale i tak nigdy mi nie przeszło przez głowę by ją zdradzic), odzyskała blask (a nawet wzmógł się) gdy w końcu zaczęła studia podyplomowe i (ponad 2 lata po urodzeniu dziecka) poszła do pracy. Jeszcze bardziej się rozwinęła gdy poszła na doktorat: przestała miec czas na czytanie FAKTopodobnych śmieci, musiała przerabiac literaturę fachową, zaczęła bywac na konferencjach...
Ty piszesz że dbasz o formę fizyczną, ale może gdzie indziej Twój blask przygasł...? Bo w kobiecie nie pociąga jedynie forma fizyczna i zewnętrzna uroda. Musi jakoś intrygowac, czasem nawet imponowac...

A potem żona cię kopnęła w srake dziadygo, bo zaczęła zarabiać więcej od ciebie, a ty zacząłeś szukać pocieszenia w młodych cipkach jak np prostytutka Anastazja, ale bez powodzenia, bo one też cię nie chciały xD

157

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

Jeśli kogoś to interesuje... Syn chodzi do przedszkola mimo pampersa, co prawda muszę być pod telefonem w razie wpadki ale to i tak ogromny plus, że ma możliwość oswoić się z sytuacją.
W partnera telefonie znalazłam rozmowy z "koleżanka" z pracy w którym umawiali się na seks i dokładnie opisywali jak będzie wyglądał. Mężatka z dwójką małych dzieci...
Oczywiście stwierdził, że to nic takiego i do niczego nie doszło.
Jak się po tym całym bałaganie życiowym pozbieram to będę najsilniejsza kobieta na świecie.

158

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:

Jeśli kogoś to interesuje... Syn chodzi do przedszkola mimo pampersa, co prawda muszę być pod telefonem w razie wpadki ale to i tak ogromny plus, że ma możliwość oswoić się z sytuacją.
W partnera telefonie znalazłam rozmowy z "koleżanka" z pracy w którym umawiali się na seks i dokładnie opisywali jak będzie wyglądał. Mężatka z dwójką małych dzieci...
Oczywiście stwierdził, że to nic takiego i do niczego nie doszło.
Jak się po tym całym bałaganie życiowym pozbieram to będę najsilniejsza kobieta na świecie.

To wygląda, że on te koleżanki na boku będzie miał zawsze, to już chyba wiesz, że nie można mieć do niego zaufania, pozostaje rozstać się i składać pozew o alimenty.
Fajnie, że dziecko poszło do przedszkola, a Ty zaczęłaś pracę?

159

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
wieka napisał/a:
Anidender napisał/a:

Jeśli kogoś to interesuje... Syn chodzi do przedszkola mimo pampersa, co prawda muszę być pod telefonem w razie wpadki ale to i tak ogromny plus, że ma możliwość oswoić się z sytuacją.
W partnera telefonie znalazłam rozmowy z "koleżanka" z pracy w którym umawiali się na seks i dokładnie opisywali jak będzie wyglądał. Mężatka z dwójką małych dzieci...
Oczywiście stwierdził, że to nic takiego i do niczego nie doszło.
Jak się po tym całym bałaganie życiowym pozbieram to będę najsilniejsza kobieta na świecie.

To wygląda, że on te koleżanki na boku będzie miał zawsze, to już chyba wiesz, że nie można mieć do niego zaufania, pozostaje rozstać się i składać pozew o alimenty.
Fajnie, że dziecko poszło do przedszkola, a Ty zaczęłaś pracę?

Nie mam jeszcze na tyle możliwości, żeby pracować syn idzie do przedszkola, ale jeśli zdąży się kupka muszę jechać go przewinąć. Chodzi dopiero od stycznia także liczę że tam prędzej podłapie od dzieci korzystanie z toalety i przyzwyczai się, bo na razie po 2-3h mam telefon, że płaczę i muszę go odebrać.
Co do partnera to już drugi raz także nic z tego nie będzie, szkoda mojej psychiki i czekanie aż znowu to zrobi.

160 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2024-01-13 15:38:13)

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:
wieka napisał/a:
Anidender napisał/a:

Jeśli kogoś to interesuje... Syn chodzi do przedszkola mimo pampersa, co prawda muszę być pod telefonem w razie wpadki ale to i tak ogromny plus, że ma możliwość oswoić się z sytuacją.
W partnera telefonie znalazłam rozmowy z "koleżanka" z pracy w którym umawiali się na seks i dokładnie opisywali jak będzie wyglądał. Mężatka z dwójką małych dzieci...
Oczywiście stwierdził, że to nic takiego i do niczego nie doszło.
Jak się po tym całym bałaganie życiowym pozbieram to będę najsilniejsza kobieta na świecie.

To wygląda, że on te koleżanki na boku będzie miał zawsze, to już chyba wiesz, że nie można mieć do niego zaufania, pozostaje rozstać się i składać pozew o alimenty.
Fajnie, że dziecko poszło do przedszkola, a Ty zaczęłaś pracę?

Nie mam jeszcze na tyle możliwości, żeby pracować syn idzie do przedszkola, ale jeśli zdąży się kupka muszę jechać go przewinąć. Chodzi dopiero od stycznia także liczę że tam prędzej podłapie od dzieci korzystanie z toalety i przyzwyczai się, bo na razie po 2-3h mam telefon, że płaczę i muszę go odebrać.
Co do partnera to już drugi raz także nic z tego nie będzie, szkoda mojej psychiki i czekanie aż znowu to zrobi.

Przykro mi że z Twoim partnerem tak wyszło; to niestety typ z takich, którzy nigdy się nie ustatkują i chyba najlepiej dla świata by było gdyby trafiła ich bezpłodność. Swoją drogą, jaką szmatą trzeba być (to w kwestii tej "koleżanki") żeby będąc mężatką z dwójką dzieci planować takie akcje? Brak słów.

Natomiast jedna kwestia jeśli chodzi o małego: faktycznie, byłoby korzystnie żeby podłapał nawyki toaletowe od innych dzieciaków i im dłużej tam będzie, tym większa jest na to szansa. Z drugiej jednak strony muszą być spełnione jeszcze dwa inne warunki: po pierwsze, przedszkolanka też się musi do tego przyłożyć, po drugie... to też nie może być na tej zasadzie co teraz, bo na razie to panie w przedszkolu idą (prawem kaduka) po linii najmniejszego oporu. One się przyzwyczajają że wystarczy że dzieciak popłacze i po 2-3h mają problem z głowy na resztę dnia; dzieciak też się przyzwyczaja że wystarczy że popłacze 2h i już po niego przylatujesz; owszem, jest tu pewna szkodliwa wspólnota interesów przedszkolanek i Twojego synka, ale w ten sposób to ten pociąg nie tylko nie ruszy raźno do przodu, ale i niedługo jeszcze się wykolei...

161

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

Po pierwsze. Uzależniłaś się od partnera pod każdym względem, przede wszystkim finansowym. BŁĄD!!

Nigdy w życiu nie polegaj na kimś innym niż ty sama.
Ale cóż: Mleko się rozlało.
Teraz krótko i na temat odpowiedz sobie na pytanie, czego ty chcesz? Chcesz dalej żyć z tym facetem, czy budować swoją przyszlość bez niego? Bez odpowiedzi na to pytanie, nie masz szansy na   wygrzebanie się z dołka w które sama się wpakowałaś i jakby na własne życzenie.

162

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

Nigdy w zyciu NIE bede uzalezniona od kasy faceta. To jakis koszmar by byl

163

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
JuliaUK33 napisał/a:

Nigdy w zyciu NIE bede uzalezniona od kasy faceta. To jakis koszmar by byl

Julka, a nie jest tak, że jesteś uzależniona od kasy wszystkich pracujących - zarówno kobiet, jak i mężczyzn:D??
W wątkach dotyczących pracy nie powinnaś się wypowiadać...

164

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Ewe131 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Nigdy w zyciu NIE bede uzalezniona od kasy faceta. To jakis koszmar by byl

Julka, a nie jest tak, że jesteś uzależniona od kasy wszystkich pracujących - zarówno kobiet, jak i mężczyzn:D??
W wątkach dotyczących pracy nie powinnaś się wypowiadać...

Juz nie jestem na zasilkach, za tydzien dostaje dofinansowanie na wlasna dzialalnosc.... ale wracajac do zasilkow to lepsze zasilki niz wyplate meza
Zasilki-ida na konto kobiety, wyplata na konto faceta
Zasilkow nikt nie wydziela, a sa faceci  ktorzy wydzielaja zonie wyplate np mowia masz 200 zl i rob za to zakupy,w przypadku zasilkow kobieta idzie do bankomatu i sama sobie decyduje, ile wyciagnie kasy.
Za zasilki nic nie trzeba robic,podatnicy nie wymagaja obiadku przed nosem, ani czystych,wypranych gaci , a z kolei bycie na utrzymaniu meza bardzo czesto jak nie zawsze  rowna sie uslugiwanie mu

165

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
JuliaUK33 napisał/a:
Ewe131 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Nigdy w zyciu NIE bede uzalezniona od kasy faceta. To jakis koszmar by byl

Julka, a nie jest tak, że jesteś uzależniona od kasy wszystkich pracujących - zarówno kobiet, jak i mężczyzn:D??
W wątkach dotyczących pracy nie powinnaś się wypowiadać...

Juz nie jestem na zasilkach, za tydzien dostaje dofinansowanie na wlasna dzialalnosc.... ale wracajac do zasilkow to lepsze zasilki niz wyplate meza
Zasilki-ida na konto kobiety, wyplata na konto faceta
Zasilkow nikt nie wydziela, a sa faceci  ktorzy wydzielaja zonie wyplate np mowia masz 200 zl i rob za to zakupy,w przypadku zasilkow kobieta idzie do bankomatu i sama sobie decyduje, ile wyciagnie kasy.
Za zasilki nic nie trzeba robic,podatnicy nie wymagaja obiadku przed nosem, ani czystych,wypranych gaci , a z kolei bycie na utrzymaniu meza bardzo czesto jak nie zawsze  rowna sie uslugiwanie mu

Tzw. zasiłki kobiety (jak to nazwalas) idą również z wypłaty męża, sąsiada, teściowej, sprzedawczyni w warzywniaku, pana sprzątającego ulice....
nie biorą się z powietrza.
Tak, zasiłki wydzielają państwowe instytucje. Nie masz ich w nieograniczonej wysokości.
Jeśli którakolwiek kobieta pozwala na wieczne "usługiwanie" mężczyźnie to nie można nazwać tego związkiem partnerskim.

166

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Ewe131 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Ewe131 napisał/a:

Julka, a nie jest tak, że jesteś uzależniona od kasy wszystkich pracujących - zarówno kobiet, jak i mężczyzn:D??
W wątkach dotyczących pracy nie powinnaś się wypowiadać...

Juz nie jestem na zasilkach, za tydzien dostaje dofinansowanie na wlasna dzialalnosc.... ale wracajac do zasilkow to lepsze zasilki niz wyplate meza
Zasilki-ida na konto kobiety, wyplata na konto faceta
Zasilkow nikt nie wydziela, a sa faceci  ktorzy wydzielaja zonie wyplate np mowia masz 200 zl i rob za to zakupy,w przypadku zasilkow kobieta idzie do bankomatu i sama sobie decyduje, ile wyciagnie kasy.
Za zasilki nic nie trzeba robic,podatnicy nie wymagaja obiadku przed nosem, ani czystych,wypranych gaci , a z kolei bycie na utrzymaniu meza bardzo czesto jak nie zawsze  rowna sie uslugiwanie mu

Tzw. zasiłki kobiety (jak to nazwalas) idą również z wypłaty męża, sąsiada, teściowej, sprzedawczyni w warzywniaku, pana sprzątającego ulice....
nie biorą się z powietrza.
Tak, zasiłki wydzielają państwowe instytucje. Nie masz ich w nieograniczonej wysokości.
Jeśli którakolwiek kobieta pozwala na wieczne "usługiwanie" mężczyźnie to nie można nazwać tego związkiem partnerskim.

A co mnie obchodzi z kad sie biora zasilki grunt  ze kobieta nie musi uslugiwac podatnikom za te zasilki,tak jak by musiala uslugiwac mezowi za jego wyplate.

167

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
JuliaUK33 napisał/a:

A co mnie obchodzi z kad sie biora zasilki grunt  ze kobieta nie musi uslugiwac podatnikom za te zasilki,tak jak by musiala uslugiwac mezowi za jego wyplate.

Po pierwsze to może jednak powinno Cię to obchodzić. Po drugie w zdrowo funkcjonującym związku nikt nikomu nie usługuje, ludzie nawzajem troszczą się o siebie i jeśli coś dla siebie robią, to w imię tej troski, Ty zaś nazywasz to usługiwaniem.

168

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Priscilla napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

A co mnie obchodzi z kad sie biora zasilki grunt  ze kobieta nie musi uslugiwac podatnikom za te zasilki,tak jak by musiala uslugiwac mezowi za jego wyplate.

Po pierwsze to może jednak powinno Cię to obchodzić. Po drugie w zdrowo funkcjonującym związku nikt nikomu nie usługuje, ludzie nawzajem troszczą się o siebie i jeśli coś dla siebie robią, to w imię tej troski, Ty zaś nazywasz to usługiwaniem.

Zasiłki sponsorują głownie mężczyźni.
Usługuje to służba, a nie partner.

169

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Farmer napisał/a:
Priscilla napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

A co mnie obchodzi z kad sie biora zasilki grunt  ze kobieta nie musi uslugiwac podatnikom za te zasilki,tak jak by musiala uslugiwac mezowi za jego wyplate.

Po pierwsze to może jednak powinno Cię to obchodzić. Po drugie w zdrowo funkcjonującym związku nikt nikomu nie usługuje, ludzie nawzajem troszczą się o siebie i jeśli coś dla siebie robią, to w imię tej troski, Ty zaś nazywasz to usługiwaniem.

Zasiłki sponsorują głownie mężczyźni.
Usługuje to służba, a nie partner.

Kobiety tez sponsoruja, bo tez pracuja.... a co do sluzby to kazdy doskonale zna los kobiet na utrzymaniu meza(juz pomijam szczesliwe wyjatki),ale u 99% kobiet na utrzymaniu faceta zycie wyglada tak,ze kazdego dnia od rana do wieczora zapierdzielaja z robota w domu i jeszcze obsluguja meza po pracy. No chyba,ze sa takie malzenstwa, ktore stac na sprzataczke ,nianke itp i to tylko z jednej pensji, inaczej watpie,by bylo tak,ze facet przychodzi do mieszkania po pracy, zona lezy na kanapie, a on bierze sie za porzadki i robienie obiadow. A wiec kazdy zna los kobiet na utrzymaniu meza,a mianowicie wieczna harowka za wydzielone ochlapy, ktore wiekszosc i tak polezie na rachunki i zakupy spozywcze... a teraz czy kazda kobieta na zasilkach musi sluzyc podatnikom? Czy ja kiedykolwiek musialam obsluzyc jakiegokolwiek podatnika w zamian za zasilki? Niewiem np umyc im samochod, zrobic zakupy, popilnowac dzieci,zalatwic im cos w urzedzie,przyjsc i ugotowac obiad albo zrobic pranie? NIE,wiec po co to glupie porownywanie kobiet na zasilkach z kobietami na utrzymaniu faceta, ktore zyja z jego wyplaty? Albo inaczej zony na utrzymaniu czesto pytaja mezow "czy moga miec kase na cos nowego " ,a czy ja pukam do pracujacej sasiadki i sie jej pytam "czy moge sobie za jej podatki kupic nowe ubranie" NIE,a wiec nikt mnie nie wydziela pieniedzy na co moge je wydac.... dlatego smieszy mnie to stawianie znaku rownosci miedzy byciem na zasilkach, a byciem na utrzymaniu faceta. Zasilki =wolnosc, bycie na utrzymaniu faceta=niewola dla kobiety

170

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

Aninder, przykro mi że Twój facet okazał się takim draniem, dużo siły Ci życzę.
Skup się teraz na sobie i na dziecku, nie musisz podejmować gwałtownie decyzji.
Ja bym na Twoim miejscu zaczęła powoli rozglądać się za pracą, poczekała aż dziecko oswoi z przedszkolem i nabierze nawyków toaletowych i wtedy - pomyślała o odejściu.

171

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

Bycie na utrzymaniu faceta to najgorszy horror ekonomiczny jaki moze spotkac kobiete to juz sto razy lepiej byc nazywana pasozytem przez osoby pracujace, ale przynajmniej nie musiec nikomu uslugiwac, niz byc  nazywana dobra zona i cale zycie zapierdzielac ze scierka... tak sie traktuje pieska,bo pieska tez sie chwali  i glaszcze po glowie,gdy ten poslusznie wykonuje swoje obowiazki,a ten jak glupi merda ogonkiem zadowolony, ze dostal kosc-tak.samo mnie sie kojarza te kobiety na utrzymaniu faceta tez mozna je pochwalic jakie to sa zaradne  pracowite itp,a te lataja zadowolone, ze ktos ma o nich dobre zdanie,a maz czasem da wiecej kasy w nagrode

172 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-01-15 00:54:22)

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

Julka, Ty już jak Raka, którego krytykujesz, zaczynasz pisać w kółko to samo i w każdym wątku wink

173

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:
wieka napisał/a:

To wygląda, że on te koleżanki na boku będzie miał zawsze, to już chyba wiesz, że nie można mieć do niego zaufania, pozostaje rozstać się i składać pozew o alimenty.
Fajnie, że dziecko poszło do przedszkola, a Ty zaczęłaś pracę?

Nie mam jeszcze na tyle możliwości, żeby pracować syn idzie do przedszkola, ale jeśli zdąży się kupka muszę jechać go przewinąć. Chodzi dopiero od stycznia także liczę że tam prędzej podłapie od dzieci korzystanie z toalety i przyzwyczai się, bo na razie po 2-3h mam telefon, że płaczę i muszę go odebrać.
Co do partnera to już drugi raz także nic z tego nie będzie, szkoda mojej psychiki i czekanie aż znowu to zrobi.

Przykro mi że z Twoim partnerem tak wyszło; to niestety typ z takich, którzy nigdy się nie ustatkują i chyba najlepiej dla świata by było gdyby trafiła ich bezpłodność. Swoją drogą, jaką szmatą trzeba być (to w kwestii tej "koleżanki") żeby będąc mężatką z dwójką dzieci planować takie akcje? Brak słów.

Natomiast jedna kwestia jeśli chodzi o małego: faktycznie, byłoby korzystnie żeby podłapał nawyki toaletowe od innych dzieciaków i im dłużej tam będzie, tym większa jest na to szansa. Z drugiej jednak strony muszą być spełnione jeszcze dwa inne warunki: po pierwsze, przedszkolanka też się musi do tego przyłożyć, po drugie... to też nie może być na tej zasadzie co teraz, bo na razie to panie w przedszkolu idą (prawem kaduka) po linii najmniejszego oporu. One się przyzwyczajają że wystarczy że dzieciak popłacze i po 2-3h mają problem z głowy na resztę dnia; dzieciak też się przyzwyczaja że wystarczy że popłacze 2h i już po niego przylatujesz; owszem, jest tu pewna szkodliwa wspólnota interesów przedszkolanek i Twojego synka, ale w ten sposób to ten pociąg nie tylko nie ruszy raźno do przodu, ale i niedługo jeszcze się wykolei...

Panie przedszkolanki wysadzają synka razem z resztą dzieci mimo, że nosi pampersa i jak się okazuje pampers w tym przypadku jest najmniejszym problemem. Problem jest, że ok godziny 11 syn zaczyna płakać i jest telefon, żeby go odebrać bo nie mogą normalnie prowadzić zajęć. Teraz mamy też przerwę zimowa, więc powrót do przedszkola na koniec stycznia. Musi iść to w końcu do przodu, abym mogła zacząć normalnie funkcjonować. Na chwilę obecną szukam pracy na noce, ale z tym też ciężko

174

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

A syn na stwierdzoną jakaś dysfunkcję?

175

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Salomonka napisał/a:

Po pierwsze. Uzależniłaś się od partnera pod każdym względem, przede wszystkim finansowym. BŁĄD!!

Nigdy w życiu nie polegaj na kimś innym niż ty sama.
Ale cóż: Mleko się rozlało.
Teraz krótko i na temat odpowiedz sobie na pytanie, czego ty chcesz? Chcesz dalej żyć z tym facetem, czy budować swoją przyszlość bez niego? Bez odpowiedzi na to pytanie, nie masz szansy na   wygrzebanie się z dołka w które sama się wpakowałaś i jakby na własne życzenie.

Jak żyć z facetem nie mając do niego żadnego zaufania, wiedząc że za chwilę może zrobić to samo. Jak żyć z kimś, kto mial świadomość jaka krzywdę Ci zrobił zdradzając i umawia się na seks z czyjąś żona i czyjąś matką nie patrząc że rozbija nie tylko swoją rodzinę ale i kogoś. To nie jest facet który nadaje się na partnera. On sam powiedział, że nie chce się że mną rozstawać, bo mnie kocha, ale jak tak ma wyglądać jego miłość to ja jej nie potrzebuje. Prędzej czy później ta relacja i tak by się zakończyła, a ja nie chce już więcej marnować sobie życia. I wiem, że będzie z czasem cholernie żałował swoich decyzji i mam nadzieję, że kiedyś poczuje to samo co ja przez cały ten czas z nim czułam.

176

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Anidender napisał/a:

Nie mam jeszcze na tyle możliwości, żeby pracować syn idzie do przedszkola, ale jeśli zdąży się kupka muszę jechać go przewinąć. Chodzi dopiero od stycznia także liczę że tam prędzej podłapie od dzieci korzystanie z toalety i przyzwyczai się, bo na razie po 2-3h mam telefon, że płaczę i muszę go odebrać.
Co do partnera to już drugi raz także nic z tego nie będzie, szkoda mojej psychiki i czekanie aż znowu to zrobi.

Przykro mi że z Twoim partnerem tak wyszło; to niestety typ z takich, którzy nigdy się nie ustatkują i chyba najlepiej dla świata by było gdyby trafiła ich bezpłodność. Swoją drogą, jaką szmatą trzeba być (to w kwestii tej "koleżanki") żeby będąc mężatką z dwójką dzieci planować takie akcje? Brak słów.

Natomiast jedna kwestia jeśli chodzi o małego: faktycznie, byłoby korzystnie żeby podłapał nawyki toaletowe od innych dzieciaków i im dłużej tam będzie, tym większa jest na to szansa. Z drugiej jednak strony muszą być spełnione jeszcze dwa inne warunki: po pierwsze, przedszkolanka też się musi do tego przyłożyć, po drugie... to też nie może być na tej zasadzie co teraz, bo na razie to panie w przedszkolu idą (prawem kaduka) po linii najmniejszego oporu. One się przyzwyczajają że wystarczy że dzieciak popłacze i po 2-3h mają problem z głowy na resztę dnia; dzieciak też się przyzwyczaja że wystarczy że popłacze 2h i już po niego przylatujesz; owszem, jest tu pewna szkodliwa wspólnota interesów przedszkolanek i Twojego synka, ale w ten sposób to ten pociąg nie tylko nie ruszy raźno do przodu, ale i niedługo jeszcze się wykolei...

Panie przedszkolanki wysadzają synka razem z resztą dzieci mimo, że nosi pampersa i jak się okazuje pampers w tym przypadku jest najmniejszym problemem. Problem jest, że ok godziny 11 syn zaczyna płakać i jest telefon, żeby go odebrać bo nie mogą normalnie prowadzić zajęć. Teraz mamy też przerwę zimowa, więc powrót do przedszkola na koniec stycznia. Musi iść to w końcu do przodu, abym mogła zacząć normalnie funkcjonować. Na chwilę obecną szukam pracy na noce, ale z tym też ciężko

A moze praca zdalna przez internet? Myslalas o swojej dzialalnosci?

177

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
wieka napisał/a:

A syn na stwierdzoną jakaś dysfunkcję?

Na ten moment nie, ale przed nami psychiatra dziecięcy.

178

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
JuliaUK33 napisał/a:
Anidender napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Przykro mi że z Twoim partnerem tak wyszło; to niestety typ z takich, którzy nigdy się nie ustatkują i chyba najlepiej dla świata by było gdyby trafiła ich bezpłodność. Swoją drogą, jaką szmatą trzeba być (to w kwestii tej "koleżanki") żeby będąc mężatką z dwójką dzieci planować takie akcje? Brak słów.

Natomiast jedna kwestia jeśli chodzi o małego: faktycznie, byłoby korzystnie żeby podłapał nawyki toaletowe od innych dzieciaków i im dłużej tam będzie, tym większa jest na to szansa. Z drugiej jednak strony muszą być spełnione jeszcze dwa inne warunki: po pierwsze, przedszkolanka też się musi do tego przyłożyć, po drugie... to też nie może być na tej zasadzie co teraz, bo na razie to panie w przedszkolu idą (prawem kaduka) po linii najmniejszego oporu. One się przyzwyczajają że wystarczy że dzieciak popłacze i po 2-3h mają problem z głowy na resztę dnia; dzieciak też się przyzwyczaja że wystarczy że popłacze 2h i już po niego przylatujesz; owszem, jest tu pewna szkodliwa wspólnota interesów przedszkolanek i Twojego synka, ale w ten sposób to ten pociąg nie tylko nie ruszy raźno do przodu, ale i niedługo jeszcze się wykolei...

Panie przedszkolanki wysadzają synka razem z resztą dzieci mimo, że nosi pampersa i jak się okazuje pampers w tym przypadku jest najmniejszym problemem. Problem jest, że ok godziny 11 syn zaczyna płakać i jest telefon, żeby go odebrać bo nie mogą normalnie prowadzić zajęć. Teraz mamy też przerwę zimowa, więc powrót do przedszkola na koniec stycznia. Musi iść to w końcu do przodu, abym mogła zacząć normalnie funkcjonować. Na chwilę obecną szukam pracy na noce, ale z tym też ciężko

A moze praca zdalna przez internet? Myslalas o swojej dzialalnosci?

Myślałam nad pracą zdalna, również jej szukałam, ale wszystko jest na zasadzie "pierwsze polroku stacjonarnie, potem po okresie wdrożenia można pracować zdalnie". I byłoby okej gdyby nie fakt, że sam dojazd zająłby mi ponad 2h w ciągu dnia gdzie przy dzieciach mam już z tym problem.
Nad własną działalnością też myślałam, ale na ten moment nie mam na to funduszy

179

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Anidender napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Anidender napisał/a:

Panie przedszkolanki wysadzają synka razem z resztą dzieci mimo, że nosi pampersa i jak się okazuje pampers w tym przypadku jest najmniejszym problemem. Problem jest, że ok godziny 11 syn zaczyna płakać i jest telefon, żeby go odebrać bo nie mogą normalnie prowadzić zajęć. Teraz mamy też przerwę zimowa, więc powrót do przedszkola na koniec stycznia. Musi iść to w końcu do przodu, abym mogła zacząć normalnie funkcjonować. Na chwilę obecną szukam pracy na noce, ale z tym też ciężko

A moze praca zdalna przez internet? Myslalas o swojej dzialalnosci?

Myślałam nad pracą zdalna, również jej szukałam, ale wszystko jest na zasadzie "pierwsze polroku stacjonarnie, potem po okresie wdrożenia można pracować zdalnie". I byłoby okej gdyby nie fakt, że sam dojazd zająłby mi ponad 2h w ciągu dnia gdzie przy dzieciach mam już z tym problem.
Nad własną działalnością też myślałam, ale na ten moment nie mam na to funduszy

Mozesz aplikowac o dofinansowanie na dzialalnosc?

180

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
JuliaUK33 napisał/a:

Bycie na utrzymaniu faceta to najgorszy horror ekonomiczny jaki moze spotkac kobiete to juz sto razy lepiej byc nazywana pasozytem przez osoby pracujace, ale przynajmniej nie musiec nikomu uslugiwac, niz byc  nazywana dobra zona i cale zycie zapierdzielac ze scierka... tak sie traktuje pieska,bo pieska tez sie chwali  i glaszcze po glowie,gdy ten poslusznie wykonuje swoje obowiazki,a ten jak glupi merda ogonkiem zadowolony, ze dostal kosc-tak.samo mnie sie kojarza te kobiety na utrzymaniu faceta tez mozna je pochwalic jakie to sa zaradne  pracowite itp,a te lataja zadowolone, ze ktos ma o nich dobre zdanie,a maz czasem da wiecej kasy w nagrode

Ja latam na szmacie nie po to żeby czuć się doceniona, bo i tak nigdy nikt tego nie doceniał, ja latam na szmacie żeby ktoś nie miał podstaw zarzucić mi, że nic nie robię, a uwierz mi że i tak słyszę to wystarczająco często. Jak już podejrzewałam, że partner coś kombinuje, bo nagle pozmieniał hasło do telefonu, nagle zaobserwowałam częste połączenia z jednego nr, częste sms to usłyszałam  "tylko siedzisz na piź**ie i wymyślasz głupoty". I tak, pozwolić sobie na zależność od faceta to najgorsze co można sobie zrobić, największa krzywda dla kobiety, bo przez zależność nie możesz od tak czego zakończyć, od tak się spakować. Musisz to znosisz do momentu, aż poczujesz się znowu niezależna.

181

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
JuliaUK33 napisał/a:
Anidender napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

A moze praca zdalna przez internet? Myslalas o swojej dzialalnosci?

Myślałam nad pracą zdalna, również jej szukałam, ale wszystko jest na zasadzie "pierwsze polroku stacjonarnie, potem po okresie wdrożenia można pracować zdalnie". I byłoby okej gdyby nie fakt, że sam dojazd zająłby mi ponad 2h w ciągu dnia gdzie przy dzieciach mam już z tym problem.
Nad własną działalnością też myślałam, ale na ten moment nie mam na to funduszy

Mozesz aplikowac o dofinansowanie na dzialalnosc?

Musiałabym się zarejestrować w Urzędzie Pracy i chyba po 2tygodniach od momentu posiadania statusu bezrobotnego można starać się o dofinansowanie do własnej działalności. Odwagi mi jedynie brakuje...

182

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?
Elena_Lenu napisał/a:

Aninder, przykro mi że Twój facet okazał się takim draniem, dużo siły Ci życzę.
Skup się teraz na sobie i na dziecku, nie musisz podejmować gwałtownie decyzji.
Ja bym na Twoim miejscu zaczęła powoli rozglądać się za pracą, poczekała aż dziecko oswoi z przedszkolem i nabierze nawyków toaletowych i wtedy - pomyślała o odejściu.

Dokładnie tak robię. Wyłączyłam uczucia i nie potrafię już ich włączyć. Skumulowało się we mnie tyle, że nic już tego nie naprawi. Padły fundamenty tego związku i to jest już koniec, mimo że dalej żyjemy razem. Podchodzę do tematu na spokojnie, daje sobie czas, szukam pracy, unikam konfliktów i próbuje sobie to życie poukładać. Jak już się wszystko uda jestem pewna, że odejdę i to będzie najlepsza decyzja w moim życiu.

183

Odp: Czy to przemoc ekonomiczna?

A i dodam, że Panie w przedszkolu zaproponowały aby na razie synka przyprowadzać od 9 do 11 i każdego dnia wydłużać mu ten pobyt w przedszkolu,bo jakby nie patrzeć, zawsze był że mną, to dla niego nowa sytuacja, musi przejść przez okres adaptacji.

Posty [ 131 do 183 z 183 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to przemoc ekonomiczna?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024