marcinex, Ty i Tobie podobni mężczyźni akurat sami robicie sobie krzywdę, karmiąc się teoriami, które nakazują się Wam samobiczować i pomagają zarabiać na Waszym poczuciu krzywdy. Nakłada się Wam klapki na oczy, byście nie widzieli rzeczywistości wokół. Macie być ślepo posłuszni, podbijać zasięgi różnym coachom opowiadającym o redpillu i być idealnymi konsumentami kupującymi ich książki czy szkolenia. Mówi się, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą i jak taki chłopak od młodzieńczych lata słyszy, że nie ma co się starać, bo panuje hipergamia i nie założy i tak rodziny, nikt go nie zaakceptuje i nie pokocha, to popadnie on w marazm i będzie lokował swoje emocje np. w grach i forach dla sfrustrowanych niepowodzeniami mężczyzn, coraz bardziej izolując się od świata i mając coraz większe problemy z przystosowaniem. W ten sposób sam też ciągle będzie się ciągle karmił frustracją tych mężczyzn, ich nienawiścią do kobiet i całą gamą negatywnych emocji. Zamiast sięgać po to, co rozwija i ubogaca, będzie tkwił w miejscu albo ciągnął sam siebie na dno. Serce mi się kraje, ilekroć widzę młodych mężczyzn, którzy narzekają na hipergamię i brak powodzenia u kobiet, ale poprzez trwonienie czasu na karmienie się bzdurami nie reprezentują sobą kompletnie nic: nie mają zainteresowań, ciężko z nimi o czymkolwiek pogadać, ostatnią przeczytaną przez nich książką było "O psie, który jeździł koleją", a w życiu dorobili się jedynie konta Premium na Redtube i przekonania, że gdyby byli tymi mitycznym Chadami z kwadratową szczęką, to ich życie wyglądałoby inaczej. Oni z jednej strony chcą mieć (to ważny czasownik) kobietę, a z drugiej strony niesamowicie kobietami gardzą. Jednocześnie psioczą o upadku tradycyjnych wartości i ról, ale sami nie byliby w stanie ani utrzymać rodziny, ani nawet zająć się dziećmi, a jak już dzieci mają, to najczęściej są ojcami emocjonalnie wycofanymi, nieobecnymi w ich życiu. Kiedyś spotkałam się ze sporo młodszym od siebie mężczyzną, który wyznawał podobne teorie i nie był w stanie odpowiedzieć nawet na pytanie, co lubi robić po pracy. Był człowiekiem kompletnie pozbawionym jakichkolwiek zainteresowań, ale desperacko pragnącym związku, a związek dla niego polegał na wspólnym spędzaniu czasu i seksie, w ogóle nie brał pod uwagę tego, że bycie razem to też odpowiedzialność za drugą osobę i wzajemne wspieranie się, że może pojawić się dziecko itp. Nie mieliśmy ze sobą kompletnie nic wspólnego. Na jednym spotkaniu się zatem skończyło i oczywiście nie omieszkał powiedzieć mi, że gdyby nie hipergamia, to bym się w nim zakochała.
I przyznam szczerze, że podobną tendencję widzę tutaj na forum. To już kolejny wątek założony przez mężczyznę, który desperacko pragnie kobiety, ale nie ma jej właściwie nic do zaoferowania, ciągle tylko narzeka, jęczy i jojczy. Nie napisze nawet, czym się interesuje, co jest jego największą pasją czy w jakich miejscach lubi spędzać czas wolny. On nie chce rad i pomocy ze strony innych użytkowników, tylko chce projektować na innych swoją wizję świata typu "moje niepowodzenia to wina wszystkich oprócz mnie". Swoje próby znalezienia drugiej połówki ogranicza natomiast do Tindera, gdzie odrzuca mniej atrakcyjne kobiety, ale jednocześnie płacze i kwęka, że sam jest odrzucany ze względu na wygląd. Chłopie, Tobie nie pomoże sprowadzanie kobiet z biednych krajów Azji, bo Ty się kompletnie nie nadajesz ani na męża, ani na ojca. Jesteś niedojrzałym dzieciakiem, który pragnie przede wszystkim zaspokojenia własnych emocjonalnych zachcianek i tego, by cały świat kręcił się według jego poczucia krzywdy. W Polsce jest pełno normalnych kobiet, które pragną normalnej relacji opartej na miłości i zaufaniu, i za którymi ulicą nie podąża tłum Chadów bijących się o nie, tylko skąd masz to wiedzieć, jak żyjesz z gałami wlepionymi w Tindera?