Nowe_otwarcie napisał/a:Sara, zerknąć a robić samemu to dwie różne sprawy. Akurat jak moja ex była w ciąży, to ja zaczynałem po studiach pracę i byłem najzwyczajniej fizycznie (choć nie pracowałem jako fizol, ale trzeba było różne rzeczy skontrolować, często w trudno dostępnych miejscach) zjebany po pracy, do tego stopnia że często siedziałem przed TV i tak ok. 19 już mi się film zrywał. A remont jak się go samemu robi to z reguły JEST ciężki.
Oczywiście. Ale autorka, zdaje się, wspomniała, że to nie on będzie robił ten remont, bo nie umie, będzie jakaś firma. Czy to wymaga mieszkania w miejscu remontu? To jak ludzie wykańczają domy/mieszkania, zanim się do nich wprowadzą?
No to właśnie trzeba ustalić razem plan, którego będą się trzymać. Ale nie na tej zasadzie że tylko jednak osoba zmienia swoje plany i coś dostosuje do drugiej, coś poświęci. Dlatego właśnie ileś postów wcześniej zaproponowałem żeby autorka zgodziła się przez rok pomieszkać z nim u rodziców w zamian za to że on w przeciągu tego roku ogarnie ten dach, a po tym roku oni pójdą na swoje.
To nie jest kompromis. Jeżeli zamieszkanie z partnerką zamiast z matką ma być dla faceta "poświęceniem czegoś", to żadnego wspólnego zamieszkania być nie powinno. Ani związku. Ani niczego.
Taka operacja pokazałaby także czy ona jest w stanie coś dla niego naprawdę zrobić (nawet coś do czego się nie pali) i jak silne podstawy ma ich związek. Jeśli ona w tej samej sekundzie zaprze się rękami i nogami przed takim pomysłem, to (zwłaszcza po kilku fragmentach jej wcześniejszych postów) sam bym się na jego miejscu zastanowił, czy czynić związek z nią jeszcze bardziej poważnym...
Nie wiem, jak to określić. Serio, bez złośliwości. Odwracanie kota ogonem?
Zamieszkanie z rodzicami partnera bez żadnego istotnego powodu ma być dowodem jej uczuć? Podczas gdy jego niechęć do zamieszkania z nią, również bez żadnego istotnego powodu, jest...? No właśnie, czym? Zgodnie z tą logiką - dowodem braku uczuć. I takiej osobie ona ma coś udowadniać? I dlaczego? Dla kaprysu?
Też bym się zaparła przed wspólnym zamieszkaniem z rodzicami partnera. A już absolutnie nie wchodziłoby to w grę z tak błahego powodu, jaki przedstawia facet autorki. I nie uważam, żeby świadczyło to o podstawach naszego związku, a jedynie o tym, jak bardzo źle czułabym się, mieszkając u kogoś.
Zresztą, wyobraź sobie, że robią listę, taką na ten moment, od najlepszej sytuacji mieszkaniowej do najgorszej.
Lista autorki wyglądałaby tak:
"1. Z partnerem na swoim,
2. Osobno,
3. Razem u jego matki".
Jego lista w najlepszym wypadku wyglądałaby tak:
"1. Razem u matki,
2. Ja u matki, ona osobno,
3. Razem na swoim", a w najgorszym punkt drugi zamieniłby się z pierwszym.
JAK więc możesz sugerować brak uczuć czy czegoś tam z jej strony, kiedy to u niego matka jest ciągle top1, a autorka ewentualnie może się dopasować do zastanego obrazka?