Hej wszystkim
Chcialaby opisac moja sytuacje i sie was poradzic. Brakuje mi obiektywnego spojrzenia na sytuacje.
Mianowicie, jestem ze swoim chlopakiem od 2 lat. On ma 28 lat, ja 29 lat. Oboje mamy dobre prace, spokojne, ulozone zycie. Jest to najzdrowszy zwiazek w jakim bylam. Chyba nic dziwnego, ze zaczynam myslec o wspolnym ukladaniu przyszlosci...
Jednak nie mieszkamy razem, on mieszka w domu, z matka (po rozwodzie) i siostra. Ja wynajmuje pokoj. Byly juz między nami rozmowy o tym czy chcemy razem zamieszkac, miec dzieci itd. Z obu strony odpowiedzi byly twierdzace. On jednak chce miec spokojna glowe ze jego mamie i siostrze "nie bedzie na glowe kapalo" i jakiekolwiek decyzje chce zostawic na czas "po remoncie domu". Bo nie bedzie przyjezdzal co weekend do domu zeby cos naprawiac. Nie chce tez niczego wynajmowac, jak ma sie wyprowadzac to woli kupic mieszkanie.
Ja to wszystko rozumiem.
Czas razem spedzamy w zdecydowanej wiekszosci u niego, w weekendy, spory dom, jest miejsce, nie to co w moim pokoiku ;p
Nie moge jednak przestac myslec o jednym. Chcialabym w koncu zamieszkac razem !
Czy moja potrzeba jest jakas dziwna, zbyt szybka, powinnam wyluzowac i dac nam czas na wszystko ?
Problem w tym, ze mam silne poczucie uplywajacego czasu, mlodsza sie nie staje...
Nie moge przestac myslec o tym, ze jemu moze tak wygodnie i nic dziwnego ze nie ma potrzeby wyprowadzania sie na swoje ? W domu mama wszystko ogarnie, on zajmie sie tylko tzw. meskimi sprawami, na weekendy przyjezdzam ja, po co cos zmieniac ...
Kiedy jednak probuje kolejne razy poruszac temat mieszkania razem, dawac do zrozumienia, ze juz nie chce tego odkladac, on przyjmuje postawe obronna. Dla przykladu, powiedzialam mu ze seks jest rzadziej bo nie czuje sie komfortowo z tym ze jest jego rodzina za sciana obok (upomnial sie dlaczego nie jest tak jak kiedys...). Nie mamy po 16 lat. Na co on z polzartobliwym tonem "to to jest ta kobieca manipulacja i dajesz mi do zrozumienia ze nie bedzie seksu dopoki razem nie zamieszkamy?". Mialam ochote odpowiedziec "tak", chociaz to nie jest czarno-biala sytuacja...
Ostatnio duzo nad tym mysle, bo sama nie wiem, czy on jest niedojrzaly i tak na prawde nigdy nie bedzie chcial razem mieszkac i tworzyc rodzine, czy ja przesadzam i wszystko w swoim czasie przyjdzie.
Co jestesmy u znajomych, ktorzy juz dawno sa malzenstwami, u jednych dziecko w drodze, to zaczyna mi sie marzyc, ze ja tez bym chciala tak zaprosic przyjaciol do NAS. Oboje mamy urodziny pod koniec roku, marzy mi sie zorganizowanie ich juz w naszym mieszkaniu, co roku robimy taka wigilie dla przyjaciol i jest ona u jednych z nich, mysle czy jest szansa zebysmy to my ja kiedys zorganizowli juz u SIEBIE...
I tak sobie marze... Nie chcialabym zostac jedynie z marzeniami...
Co Wy o tym sadzicie ? Jakie sa wasze doswiadczenia
No to zapytaj go wprost, KIEDY to Wasze wspólne zycie nastąpi. Masz 29 lat. Marnujesz z nim czas.
Czy Ty masz kasę na to, żeby kupić z nim to mieszkanie? Masz kasę, zeby wynająć coś większego?
Jak się chce być razem to i w pokoju można mieszkać.
No to zapytaj go wprost, KIEDY to Wasze wspólne zycie nastąpi. Masz 29 lat. Marnujesz z nim czas.
Czy Ty masz kasę na to, żeby kupić z nim to mieszkanie? Masz kasę, zeby wynająć coś większego?
Jak się chce być razem to i w pokoju można mieszkać.
Pytalam, kiedy, to dostaje wymijajace odpowiedzi albo ze kiedy zrobi dach w domu dla mamy, albo kiedy sytuacja ekonomiczna w kraju bedzie lepsza itd.
Kasa tutaj nie stanowi problemu. Sama mieszkam na pokoju bo odkladam kase wlasnie na mieszkanie. Wynajecie mieszkania - nie ma problemu dla mnie. Partycypowac w kosztach zakupu - tez nie ma problemu z mojej strony.
Tez jestem tego zdania, mi nie przeszkadzaloby gdybysmy nawet mieszkali w pokoju, ale no...
Coraz czesciej zastanawiam sie czy rzeczywiscie nie marnuje czasu na jakies jego zyciowe decyzje, podczas gdy ja jestem na nie zupelnie gotowa.
Mysle czy stawiac sprawe jasno i albo decydujemy ze cos kupujemy\wynajmujemy razem i juz razem ciagniemy ten wozek, planujemy zycie, czy porzadkujemy wspolne sprawy i sie zegnamy...
Ja juz nie chce nic w zyciu na pol gwizdka i takiego "zwiazku na dochodzenie" jak ja to nazywam, ze widzimy sie dwa dni w tygodniu, wszystko fajnie fajnie i pozniej kazdy wraca do siebie... Smutno mi jak cholera
Marnujesz czas.
... zaaaanim zamieszkacie razem... to minie pewnie parę lat...
... zaaaaaaanim on będzie chicał mieć dziecko, to znowu parę lat...
o ile w ogóle będzie chciał mieć cokolowiek, bo przecież mama, dom, remont...
Jakoś, choć z trudem, mogę zrozumieć, że przed wyprowadzką z domu rodzinnego chce dopilnować remontu.
Ale wtedy określa się termin jego zakończenia. Jeśli zaś na kolejne pytania pan raczy odpowiadać w zacytowany wyżej sposób, to znaczy, że w odwłoku ma Ciebie, Twe uczucia a remont jest pretekstem do utrzymania istniejącego stanu rzeczy.
Twój pomysł, by wreszcie z nim porozmawiać szczerze i nie pozwolić na wodzenie za nos, wydaje mi się słuszny. Po tak postawionej przez Ciebie sprawie okażą się prawdziwe jego intencje, być może naprawdę chce być z Tobą razem.
Ogromne dzieki za wasze odpowiedzi, duzo mi pomogly. Nie mam z kim podzielic sie swoimi watpliwosciami. A mysle o temacie nie od dzisiaj.
Teraz postanowione, koniec bujania sie, bo jemu jest dobrze tak jak jest.
Potrzebuje decyzji i jakies na pewno zapadna.
Pytalam, kiedy, to dostaje wymijajace odpowiedzi albo ze kiedy zrobi dach w domu dla mamy
To on sam robi ten dach czy też firma?
albo kiedy sytuacja ekonomiczna w kraju bedzie lepsza itd.
Zbywa Ciebie - kto ma ocenić że sytuacja w Polsce jest lepsza, on? Balcerowicz? Glapiński? Sondaże?
Gdybym tym się kierował to nie miałbym żony, dziecka, domu. Bo...czekałbym aż sytuacja jest...
Mysle czy stawiac sprawe jasno i albo decydujemy ze cos kupujemy\wynajmujemy razem i juz razem ciagniemy ten wozek, planujemy zycie, czy porzadkujemy wspolne sprawy i sie zegnamy...
I tak musisz zrobić.
Dobrze to nie wygląda, on nie chce z Tobą zamieszkać, więc wymyśla preteksty.
Może więc zaproponuj, że w tej sytuacji chcesz zamieszkac u niego, skoro duży dom, to dla was może wygospodarować osobny kąt, wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie, ale sama jego reakcja dużo powie.
Dobrze to nie wygląda, on nie chce z Tobą zamieszkać, więc wymyśla preteksty.
Może więc zaproponuj, że w tej sytuacji chcesz zamieszkac u niego, skoro duży dom, to dla was może wygospodarować osobny kąt, wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie, ale sama jego reakcja dużo powie.
Kurcze, szkoda, ale niestety jest to spalony pomysl. Kiedys rozmawialismy na temat tego w takich tematach nie jestesmy w stanie pojsc na kompromis. I dla mnie to jest slub koscielny i zamieszkanie z rodzicami. Takze niestety wie, ze nigdy bym sie nie zgodzila na mieszkanie razem z jego mama.
Ale ten rzekomy remont już trwa? Czy jest dopiero zaplanowany i umówiony?
On nie jest opiekunką swojej mamy i siostry, nie musi ich niańczyć, pomoc czasem owszem ale nie niańczyć. Coś mi się wydaje że tu może być też nie odcięta pępowina.
Autorko a jakie są Twoje relacje z jego matką i siostrą?
Powiem Ci, że przegrywasz z Jego wymówką odnośnie remontu, ponieważ jakby chciał zamieszkać to przecież da się pogodzić obie kwestie. Dla chcącego, nic trudnego.
Może przyjeżdżać na wieczór, weekend do domu i remontować, jak się chce to żaden problem. Problemem jest tu tylko kwestia priorytetu, a Ty nim niestety nie jesteś i wątpię abyś była. Ty już czekasz ileś czasu na to, on natomiast dalej nic od siebie nie daje. Czyli ma gdzieś Twoje potrzeby i liczą się tylko Jego. W związku dwie strony powinny dawać po równo.
Zastanów się czego chcesz od życia i czy partner jest Ci to w stanie dać.
Z jednej strony zazwyczaj polecam wyluzować, natomiast też rozumiem Twoje naturalne potrzeby a to właśnie Ty sobie powinnaś być priorytetem, zdrowy egoizm, kochana:)
Myślę, że z nim tracisz czas, mijacie się w potrzebach a on gra na zwłokę i tyle
Ponawiam - on sam remontuje ten dom/dach?
Ponawiam - on sam remontuje ten dom/dach?
Prawdopodobnie tak. Od kumpla (który się aktualnie buduje) wiem jak skoczyły materiały budowlane i usługi (chociaż teraz niektóre wracają powoli do normy, bo ludzie przez brak kasy wstrzymują inwestycje), ten rok jest po prostu fatalny na podejmowanie wiążących decyzji łączących się z długotrwałymi kosztami.
Facet autorki może po prostu wiedzieć o jej nastawieniu do pewnych spraw (autorka ledwo nieco nam nakreśliła obraz sytuacji) i zdawać sobie sprawę że jak z chwilą kiedy ona zaciąży, to on już nie wróci do tego remontu. Natomiast na miejscu autorki bym jednak rozważył niepalenia mostów w tej kwestii, bo jak dziecko będzie małe, to matka partnera i siostra jeszcze będą jej potrzebne do pomocy w opiece nad dzieckiem i na peeeewno z entuzjazmem do tego podejdą jak ona uwali ten remont (to tak czysto pragmatycznie patrząc).
14 2023-05-04 08:56:17 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-05-04 09:00:24)
Zależy jaki to jest remont dachu, łatanie dziur czy zmiana poszycia, raczej to drugie i nie jest to pilne, sam tego nie nie zrobi, ale jako wymówka bardzo dobre.
Druga sprawa, to mama z siostrą mogą mu truć, że to kobieta nie dla niego, bo chociażby, jak to, bez ślubu kościelnego..."A jakby jej na Tobie zależało to by przyszła do nas mieszkać, wtedy ślub..." takie mogą być słowa matki.
Dlatego nie licz, że to się zmieni w najbliższym dziesięcioleciu...
Autorko to jest temat zastępczy dla utrzymania takiego stanu rzeczy. Bo o ile remont dachu możnaby jeszcze określić terminowo o tyle "poprawa sytuacji ekonomicznej w kraju" to tak mgliste i oddalone w czasie pojęcie ze predzej menopauzy się doczekasz niż deklaracji wspólnego mieszkania i zakładania rodziny. On ma już to na czym mu zalezy: cieply kąt i obiadek u mamy i może trochę zbyt rzadki ale zawsze seks i jakas formę relacji z dziewczyną. A przy tym zero obowiązków, odpowiedzialności I stresu. Zyc nie umierać. Dziś to dach, jutro inflacja a za parę lat wiek mamy sprawi że będzie "musial" z nią zostać zeby starsza kobiecina sama nie mieszkała.
Na Twoim miejscu przeprowadziłabym ostatnia konkretna rozmowę. Albo coś robicie razem albo nie ma sensu dłużej ciągnąć tego związku. Przy czym badz swiadoma ze on być może wybierze opcje nr 2. Nie zadawaj więc tego pytania jeśli nie jesteś gotowa na taką odpowiedź. Bo coś mi się zdaje że on tej Waszej relacji nie traktuje poważnie na zasadzie ta i tylko ta. Jeśli poatawisz to ultimatum to bardzo możliwe że po próbie odwlekania odpowiedzi powie no dobra to jednak się rozejdźmy bo nie planuje zmian. Ma 28 lat mlody jest, ojcem może zostać jeszcze wiele lat wiec mu się nie spieszy. Poczeka sobie na dziewczynę która przyjmie taki stan rzeczy jaki on preferuje a może nawet zamieszka z jego mamą. Nie oszukujmy się takie dziewczyny tez są. Dlatego on gra na zwłokę. Ty natomiast czasu za wiele nie masz i warto poświęcić go na budowanie życia z kimś kto na to jest naprawdę gotowy i chętny.
Autorko to jest temat zastępczy dla utrzymania takiego stanu rzeczy. Bo o ile remont dachu możnaby jeszcze określić terminowo o tyle "poprawa sytuacji ekonomicznej w kraju" to tak mgliste i oddalone w czasie pojęcie ze predzej menopauzy się doczekasz niż deklaracji wspólnego mieszkania i zakładania rodziny. On ma już to na czym mu zalezy: cieply kąt i obiadek u mamy i może trochę zbyt rzadki ale zawsze seks i jakas formę relacji z dziewczyną. A przy tym zero obowiązków, odpowiedzialności I stresu. Zyc nie umierać. Dziś to dach, jutro inflacja a za parę lat wiek mamy sprawi że będzie "musial" z nią zostać zeby starsza kobiecina sama nie mieszkała.
Na Twoim miejscu przeprowadziłabym ostatnia konkretna rozmowę. Albo coś robicie razem albo nie ma sensu dłużej ciągnąć tego związku. Przy czym badz swiadoma ze on być może wybierze opcje nr 2. Nie zadawaj więc tego pytania jeśli nie jesteś gotowa na taką odpowiedź. Bo coś mi się zdaje że on tej Waszej relacji nie traktuje poważnie na zasadzie ta i tylko ta. Jeśli poatawisz to ultimatum to bardzo możliwe że po próbie odwlekania odpowiedzi powie no dobra to jednak się rozejdźmy bo nie planuje zmian. Ma 28 lat mlody jest, ojcem może zostać jeszcze wiele lat wiec mu się nie spieszy. Poczeka sobie na dziewczynę która przyjmie taki stan rzeczy jaki on preferuje a może nawet zamieszka z jego mamą. Nie oszukujmy się takie dziewczyny tez są. Dlatego on gra na zwłokę. Ty natomiast czasu za wiele nie masz i warto poświęcić go na budowanie życia z kimś kto na to jest naprawdę gotowy i chętny.
100% prawdy. Autorko wydrukuj sobie powyższy post i przyklej na ścianie
maku2 napisał/a:Ponawiam - on sam remontuje ten dom/dach?
Prawdopodobnie tak. Od kumpla (który się aktualnie buduje) wiem jak skoczyły materiały budowlane i usługi (chociaż teraz niektóre wracają powoli do normy, bo ludzie przez brak kasy wstrzymują inwestycje), ten rok jest po prostu fatalny na podejmowanie wiążących decyzji łączących się z długotrwałymi kosztami.
Facet autorki może po prostu wiedzieć o jej nastawieniu do pewnych spraw (autorka ledwo nieco nam nakreśliła obraz sytuacji) i zdawać sobie sprawę że jak z chwilą kiedy ona zaciąży, to on już nie wróci do tego remontu. Natomiast na miejscu autorki bym jednak rozważył niepalenia mostów w tej kwestii, bo jak dziecko będzie małe, to matka partnera i siostra jeszcze będą jej potrzebne do pomocy w opiece nad dzieckiem i na peeeewno z entuzjazmem do tego podejdą jak ona uwali ten remont (to tak czysto pragmatycznie patrząc).
Tam nie ma jeszcze żadnego dziecka. Już nie fantazjuj.
Facet po prostu wpli mieszkać z mamą i spotykac się z kobietą poza domem. Ma zapewnioną prywatność, swoje życie, gdzie robi co chce, a jak chce się spotkac, to jedzie do Autorku albo oboje spedzają gdzies razem czas. Coś jak pary w liceum czy na studiach, gdzie nie łaczy ich wspólne żyice pod jednym dachem i wspólne plany.
Pojawi sie kiedys inna i on okiem nie mrugnie, tylko zabierze plecak i wyprowadzi się od tej mamy i siostry w trymiga.
Siostra pewnie też kiedyś się z kimś związae, może nawet będzie miała swoje dzieci.
Mianowicie, jestem ze swoim chlopakiem od 2 lat. On ma 28 lat, ja 29 lat. Oboje mamy dobre prace, spokojne, ulozone zycie. Jest to najzdrowszy zwiazek w jakim bylam. Chyba nic dziwnego, ze zaczynam myslec o wspolnym ukladaniu przyszlosci...
Jednak nie mieszkamy razem, on mieszka w domu, z matka (po rozwodzie) i siostra. Ja wynajmuje pokoj. Byly juz między nami rozmowy o tym czy chcemy razem zamieszkac, miec dzieci itd. Z obu strony odpowiedzi byly twierdzace. On jednak chce miec spokojna glowe ze jego mamie i siostrze "nie bedzie na glowe kapalo" i jakiekolwiek decyzje chce zostawic na czas "po remoncie domu". Bo nie bedzie przyjezdzal co weekend do domu zeby cos naprawiac. Nie chce tez niczego wynajmowac, jak ma sie wyprowadzac to woli kupic mieszkanie.
Coż, wygląda na to, że oboje macie podobne plany na życie z tym, że Ty po 2 latach związku widzisz siebie i swojego faceta razem, ale on niekoniecznie jest przekonany co do trwałego wiązania się z Tobą.
W ogóle to poszło w złą stronę, bo on stosuje wymówki, których Ty nawet nie próbujesz rozłożyć na części pierwsze (pominęłaś pytanie maka o to kto będzie naprawiał dach a to powinno być Twoje pytanie skierowane do Twojego faceta). Nie wiem, czy się boisz, że jak skonfrontujesz go z prostymi pytaniami i faktami, które obnażą jego wymijające odpowiedzi, to ten związek się posypie? Wolisz za to stosować manipulacje i kupczyć seksem, żeby wymóc na nim jakieś działanie. Prowadzicie dziwne gierki, jak na ludzi, którzy mieliby spędzić z soba życie i łączyć swoje światy. Fatalna komunikacja. Sorry, ale nie wróżę Waszej relacji w takich okolicznościach pomyślnej przyszłości.
Trochę się odpowiedzi pojawiło, odpowiem zbiorczo, mam nadzieję że na wszystko.
Nie, on sam tego dachu nie ma zamiaru robić, nie zna się na tym, jest już umówiona firma, czekają na wycenę, wybierają jakieś materiały, nie znam się na tym szczerze mówiąc, ale wszystko jest w toku. A chodzi o wymianę pokrycia. Wymiana ta, ze względu na ceny materiałów, była odkładana od poprzedniego roku.
Jeśli chodzi o moje relacje z jego matka i siostra... siostra ma 19lat i zupełnie innych charakter. Ona twardo dąży do swojego i jestem przekonana że szybko się z domu wyprowadzi. Jeśli chodzi o matkę... generalnie tutaj tez może być problem, bo jego mama wszystko na niego wrzuca, nie umie/nie chce nic załatwiać sama, dzwonić do specjalistów, nawet jak się woda z łazienki leję, zostawia to na jego głowie twierdząc że to "męskie sprawy i on to najlepiej załatwi a ona tylko zaplaci". Sama nie wiem czy jest nieporadna życiowo czy po prostu tak jej wygodniej.
Relacje mamy chyba w porządku, nie ma zgrzytów, ale no jakie mają być skoro jestem tylko gościem w jej domu ...
Parę razy usłyszałam, np. kiedy szykowaliśmy się na wyjazd, ona nagle mówi do psa "widzisz, (tutaj moje imie) zabiera nam (tutaj jego imie)... " albo przy temacie mieszkania dzieci z rodzicami "(jego imie) to nigdy się nie wyprowadzi od mamusi" - niby żartobliwie... zabolały mnie te słowa. Kiedy pojawią się temat jego wyprowadzki, ona bardzo stara się ukryć ze jej się to nie podoba ale ja to widzę. On niedawno kupił garnki, takie z odłączana rączka, bo go denerwowało że nie mieszczą się w szafce i wszystko wypada. Ona zobaczyła u niego te garnki i już chciała je zanieść do kuchni, wtedy on zaprotestowal, powiedział że to jego garnki, kupił jak się wyprowadzi, na co ona bez słowa wyszła i zrobiła wielce zdziwiona minę.
Może to dziwne, bo nic nigdy negatywnego nie powiedziała, ale widzę i czuje jej niezadowolenie, może inne kobiety potwierdzą że czuć takie rzeczy ;p
Generalnie postanowione, rozmowa będzie, zbieram argumenty żeby nie wybił mnie z tematu. Rozmowa w sobote. Tak jak mówicie, on musi zdawać sobie sprawę że ja doszłam do takiego momentu że albo w prawo albo w lewo. I jestem gotową na to że może powiedzieć że woli się rozstać. Potrzebuję wiedzieć, mieć jakieś ramy czasowe, że np. po wakacjach zaczynamy szukać czegoś do wynajęcia. Jeśli nie jest na to gotowy, w porządku, ale dłużej nie chce czekać. My nie jestemy juz w liceum czy na studiach, jak chciał takiego wygodnego życia, w związku weekendowym, to mógł znaleźć sobie młodsza, jakaś studentkę która dałaby mu jeszcze spokojnie te kilka lat.
Też macie rację, brakuje mi tego że to nie ja jestem priorytetem...
20 2023-05-04 11:01:19 Ostatnio edytowany przez haniebnie (2023-05-04 11:09:37)
haniebnie napisał/a:Mianowicie, jestem ze swoim chlopakiem od 2 lat. On ma 28 lat, ja 29 lat. Oboje mamy dobre prace, spokojne, ulozone zycie. Jest to najzdrowszy zwiazek w jakim bylam. Chyba nic dziwnego, ze zaczynam myslec o wspolnym ukladaniu przyszlosci...
Jednak nie mieszkamy razem, on mieszka w domu, z matka (po rozwodzie) i siostra. Ja wynajmuje pokoj. Byly juz między nami rozmowy o tym czy chcemy razem zamieszkac, miec dzieci itd. Z obu strony odpowiedzi byly twierdzace. On jednak chce miec spokojna glowe ze jego mamie i siostrze "nie bedzie na glowe kapalo" i jakiekolwiek decyzje chce zostawic na czas "po remoncie domu". Bo nie bedzie przyjezdzal co weekend do domu zeby cos naprawiac. Nie chce tez niczego wynajmowac, jak ma sie wyprowadzac to woli kupic mieszkanie.Coż, wygląda na to, że oboje macie podobne plany na życie z tym, że Ty po 2 latach związku widzisz siebie i swojego faceta razem, ale on niekoniecznie jest przekonany co do trwałego wiązania się z Tobą.
W ogóle to poszło w złą stronę, bo on stosuje wymówki, których Ty nawet nie próbujesz rozłożyć na części pierwsze (pominęłaś pytanie maka o to kto będzie naprawiał dach a to powinno być Twoje pytanie skierowane do Twojego faceta). Nie wiem, czy się boisz, że jak skonfrontujesz go z prostymi pytaniami i faktami, które obnażą jego wymijające odpowiedzi, to ten związek się posypie? Wolisz za to stosować manipulacje i kupczyć seksem, żeby wymóc na nim jakieś działanie. Prowadzicie dziwne gierki, jak na ludzi, którzy mieliby spędzić z soba życie i łączyć swoje światy. Fatalna komunikacja. Sorry, ale nie wróżę Waszej relacji w takich okolicznościach pomyślnej przyszłości.
Już się nie boję że coś się posypie, bo jeśli się posypie to znaczy że to był kolos na glinianych nogach. Gierek też mam dosyć, bo zdaje sobie sprawę że to nie powinno tak wyglądać w zdrowym związku.
Dlatego albo to przetrwa tą konfrontacje, polepszy komunikację i postawi nas jako priorytet albo się rozpadnie i pokaże że to było marnowanie czasu nas obojga.
I nie mam zamiaru kupczyc seksem, nigdy tego nie robiłam i nie będę, uważam to za bardzo słabe posunięcie. To było jego spostrzeżenie na moją odpowiedź o brak seksu, czego powodem jest mój brak komfortu kiedy ten seks ma być kiedy za ścianą jest matka i siostra i pies dobijajacy się do drzwi. Myślę że dla mało kogo byłyby to komfortowe warunki ... On to odebrał chyba jako atak i skomentował że chyba chce coś na nim wymusić. Czego ja w zamiarze nie miałam. Także co jak co, ale tak niskich lotów posunięcia to nie ja, żadne manipulacje tym bardziej.
MagdaLena1111 napisał/a:haniebnie napisał/a:Mianowicie, jestem ze swoim chlopakiem od 2 lat. On ma 28 lat, ja 29 lat. Oboje mamy dobre prace, spokojne, ulozone zycie. Jest to najzdrowszy zwiazek w jakim bylam. Chyba nic dziwnego, ze zaczynam myslec o wspolnym ukladaniu przyszlosci...
Jednak nie mieszkamy razem, on mieszka w domu, z matka (po rozwodzie) i siostra. Ja wynajmuje pokoj. Byly juz między nami rozmowy o tym czy chcemy razem zamieszkac, miec dzieci itd. Z obu strony odpowiedzi byly twierdzace. On jednak chce miec spokojna glowe ze jego mamie i siostrze "nie bedzie na glowe kapalo" i jakiekolwiek decyzje chce zostawic na czas "po remoncie domu". Bo nie bedzie przyjezdzal co weekend do domu zeby cos naprawiac. Nie chce tez niczego wynajmowac, jak ma sie wyprowadzac to woli kupic mieszkanie.Coż, wygląda na to, że oboje macie podobne plany na życie z tym, że Ty po 2 latach związku widzisz siebie i swojego faceta razem, ale on niekoniecznie jest przekonany co do trwałego wiązania się z Tobą.
W ogóle to poszło w złą stronę, bo on stosuje wymówki, których Ty nawet nie próbujesz rozłożyć na części pierwsze (pominęłaś pytanie maka o to kto będzie naprawiał dach a to powinno być Twoje pytanie skierowane do Twojego faceta). Nie wiem, czy się boisz, że jak skonfrontujesz go z prostymi pytaniami i faktami, które obnażą jego wymijające odpowiedzi, to ten związek się posypie? Wolisz za to stosować manipulacje i kupczyć seksem, żeby wymóc na nim jakieś działanie. Prowadzicie dziwne gierki, jak na ludzi, którzy mieliby spędzić z soba życie i łączyć swoje światy. Fatalna komunikacja. Sorry, ale nie wróżę Waszej relacji w takich okolicznościach pomyślnej przyszłości.Już się nie boję że coś się posypie, bo jeśli się posypie to znaczy że to był kolos na glinianych nogach. Gierek też mam dosyć, bo zdaje sobie sprawę że to nie powinno tak wyglądać w zdrowym związku.
Dlatego albo to przetrwa tą konfrontacje, polepszy komunikację i postawi nas jako priorytet albo się rozpadnie i pokaże że to było marnowanie czasu nas obojga.I nie mam zamiaru kupczyc seksem, nigdy tego nie robiłam i nie będę, uważam to za bardzo słabe posunięcie. To było jego spostrzeżenie na moją odpowiedź o brak seksu, czego powodem jest mój brak komfortu kiedy ten seks ma być kiedy za ścianą jest matka i siostra i pies dobijajacy się do drzwi. Myślę że dla mało kogo byłyby to komfortowe warunki ... On to odebrał chyba jako atak i skomentował że chyba chce coś na nim wymusić. Czego ja w zamiarze nie miałam. Także co jak co, ale tak niskich lotów posunięcia to nie ja, żadne manipulacje tym bardziej.
Wiem, ze ma mamę i siostre, ale co to ma do rzeczy, że on nie chce zamieszkać razem z Tobą?
Niech mama i siostra żyją 100lat, ale to swiadczy o tym, że on sie nigdy nie wyprowadzi, a mama będzie coraz starsza i niedoężna, siostrą też sie będzie zajował.
Dziwnie to brzmi.
wazne, jak Ty sie z tym czujesz, Ty decydujesz co dalej.
Z tymi garnkami, to też jakaś manipulacja, kupił garnki, żeby stały i czekały na nowe mieszkanie, to jakiś absurd.
Jak do mamy szafek normalne garnki się nie mieszczą, to nie jest powiedziane, że nie będą się mieściły w nowym mieszkaniu.
Druga sprawa to z jakiej racji ma sam decydować jakie macie mieć garnki...
Kupił mamie, tylko tak zamanifestował swoją odrębność.
On Tobą manipuluje.
Autorko po tym co napisałaś i jego matce to od razu widać że pępowina jest nieodcieta przynajmniej z jej strony. Uważaj na nią na razie są z jej strony takie delikatnie szpileczki, głupie tekściki pół żartem, ale gdy będziesz chciała konkretniej zadziałać z zamieszkaniem razem z chłopakiem (jeśli on na to pójdzie) to jego matka może wyciągnąć już "działa wojenne ", spodziewaj się że łatwo nie będzie, będą co chwilę telefony i jego bieganie do niej bo "kran cieknie" bo trawę trzeba skosić itp.
A do do rozmowy to dobrze ze się przygotowujesz mocno, tylko jak ustalisz termin że np po wakacjach razem zamieszkacie i po tych wakacjach nadal będą jakieś wymijanki z jego strony to jesteś przygotowana żeby wtedy ten związek zakończyć?
Tak czy siak życzę powodzenia i pewności siebie:)
haniebnie napisał/a:Mianowicie, jestem ze swoim chlopakiem od 2 lat. On ma 28 lat, ja 29 lat. Oboje mamy dobre prace, spokojne, ulozone zycie. Jest to najzdrowszy zwiazek w jakim bylam. Chyba nic dziwnego, ze zaczynam myslec o wspolnym ukladaniu przyszlosci...
Jednak nie mieszkamy razem, on mieszka w domu, z matka (po rozwodzie) i siostra. Ja wynajmuje pokoj. Byly juz między nami rozmowy o tym czy chcemy razem zamieszkac, miec dzieci itd. Z obu strony odpowiedzi byly twierdzace. On jednak chce miec spokojna glowe ze jego mamie i siostrze "nie bedzie na glowe kapalo" i jakiekolwiek decyzje chce zostawic na czas "po remoncie domu". Bo nie bedzie przyjezdzal co weekend do domu zeby cos naprawiac. Nie chce tez niczego wynajmowac, jak ma sie wyprowadzac to woli kupic mieszkanie.Coż, wygląda na to, że oboje macie podobne plany na życie z tym, że Ty po 2 latach związku widzisz siebie i swojego faceta razem, ale on niekoniecznie jest przekonany co do trwałego wiązania się z Tobą.
W ogóle to poszło w złą stronę, bo on stosuje wymówki, których Ty nawet nie próbujesz rozłożyć na części pierwsze (pominęłaś pytanie maka o to kto będzie naprawiał dach a to powinno być Twoje pytanie skierowane do Twojego faceta). Nie wiem, czy się boisz, że jak skonfrontujesz go z prostymi pytaniami i faktami, które obnażą jego wymijające odpowiedzi, to ten związek się posypie? Wolisz za to stosować manipulacje i kupczyć seksem, żeby wymóc na nim jakieś działanie. Prowadzicie dziwne gierki, jak na ludzi, którzy mieliby spędzić z soba życie i łączyć swoje światy. Fatalna komunikacja. Sorry, ale nie wróżę Waszej relacji w takich okolicznościach pomyślnej przyszłości.
On nie chce z autorką wiązać przyszłości, wystarczy mu taki związek na pół gwizka, nie dziwię sie, że jej się seksu nie chce, komu by się chciało w takiej sytuacji?
Facet woli mieszkac z mamą po prostu i nie ma tu czego sobie dalej dopowiadać.
On nie chce z autorką wiązać przyszłości, wystarczy mu taki związek na pół gwizka, nie dziwię sie, że jej się seksu nie chce, komu by się chciało w takiej sytuacji?
Gdyby nie chciał, to by tylko wymagał seksu.
Autorka chce razem zamieszkać, mieć dzieci, mieszkanie itp.
Jest się czego obawiać, bo to zobowiązane z długoletnimi konsekwencjami.
Na to jeszcze na nie gotowy. Ale powinien się jasno określić, bo ty dobijasz do 30-tki i czas zaczyna uciekać.
Autorko nie licz że znajdziesz nowego odpowiedniego partnera w ciągu roku, lub dwóch lat.
Zanim więc podejmiesz ostateczne kroki spróbuj ostrożnie wybadać przyczyny i obawy jego zachowania.
rossanka napisał/a:On nie chce z autorką wiązać przyszłości, wystarczy mu taki związek na pół gwizka, nie dziwię sie, że jej się seksu nie chce, komu by się chciało w takiej sytuacji?
Gdyby nie chciał, to by tylko wymagał seksu.
Autorka chce razem zamieszkać, mieć dzieci, mieszkanie itp.
Jest się czego obawiać, bo to zobowiązane z długoletnimi konsekwencjami.
Na to jeszcze na nie gotowy. Ale powinien się jasno określić, bo ty dobijasz do 30-tki i czas zaczyna uciekać.Autorko nie licz że znajdziesz nowego odpowiedniego partnera w ciągu roku, lub dwóch lat.
Zanim więc podejmiesz ostateczne kroki spróbuj ostrożnie wybadać przyczyny i obawy jego zachowania.
On chce zadowolić wszystkich, mnie, matkę, ojca (bo też w tym bierze udział, tylko ma zupełnie inna postawę do matki), znajomych.
Ale tak się nie da, a mimo to on próbuje.
My na prawdę o tym rozmawialiśmy i wydaje mi się że to była szczera rozmowa. Też chcę tego co ja. Tylko nie potrafi podjąć kroków.
Chcę zapewnić byt matce, żeby jej się dom nie rozpadał, żeby dała radę go utrzymać. Swoją drogą że ona stanowczo nie chce sprzedać domu i kupić mieszkania ... Oporny materiał.
Liczę na to że kiedy jasno zakomunikuje czego oczekuje i będę konsekwentna, to on zweryfikuje swoje priorytety. Jeśli rzeczywiście chce rodziny, wlasnej, ze mną, to czas działać.
Ja nie oczekuje że to będzie z dnia na dzień, ale muszę wiedzieć, że będzie
rossanka napisał/a:On nie chce z autorką wiązać przyszłości, wystarczy mu taki związek na pół gwizka, nie dziwię sie, że jej się seksu nie chce, komu by się chciało w takiej sytuacji?
Gdyby nie chciał, to by tylko wymagał seksu.
Autorka chce razem zamieszkać, mieć dzieci, mieszkanie itp.
Jest się czego obawiać, bo to zobowiązane z długoletnimi konsekwencjami.
Na to jeszcze na nie gotowy. Ale powinien się jasno określić, bo ty dobijasz do 30-tki i czas zaczyna uciekać.Autorko nie licz że znajdziesz nowego odpowiedniego partnera w ciągu roku, lub dwóch lat.
Zanim więc podejmiesz ostateczne kroki spróbuj ostrożnie wybadać przyczyny i obawy jego zachowania.
Myśłe, ze się mylisz w tymrozumowaniu.
Na logike: facet jest z kobietą 2 lata a woli mieszkać z mamą niż ze swoją partnerką? Przypominam, z e to 2 lata, więc się już poznali conieco, to nie jest związek tygodniowy. Przez 2 lata nie zechciał zrobić kolejnego kroku - raczej już nie zechce, bo opo co.
Piszesz, ze on jest jeszcze nie gotowy - moze jest nie gotowy, ale z NIĄ, a z inną jak pisałam zamieszkałby w trymiga i w podskokach , mając matkę niedołężną staruszke - pomagałby jej nadal mieszkając z partnerką. Już wiele takich akcji widziałam.
Czy kogos znajdzie - nie wiem, może za 5 lat będzie już miała męża i 3 dzieci, a mozę i będzie sama. Tylko nawet jak by miała być sama lepiej jej bedzie niż życie w takim zawieszeniu, bo słychać, czytając, że autorka nie za bardzo jest szczęśliwa w tej sytuacji, co jest zrozumiałe, jej niemal 30 letni "chłopak" chce mieszkać z mamą a nie z nią.
Tu nie ma co wybadywać, facet nie chce razem mieszkac i się wiązać bliżej i nic z tym nie zrobisz, przecież go nie zmusisz.
Farmer napisał/a:rossanka napisał/a:On nie chce z autorką wiązać przyszłości, wystarczy mu taki związek na pół gwizka, nie dziwię sie, że jej się seksu nie chce, komu by się chciało w takiej sytuacji?
Gdyby nie chciał, to by tylko wymagał seksu.
Autorka chce razem zamieszkać, mieć dzieci, mieszkanie itp.
Jest się czego obawiać, bo to zobowiązane z długoletnimi konsekwencjami.
Na to jeszcze na nie gotowy. Ale powinien się jasno określić, bo ty dobijasz do 30-tki i czas zaczyna uciekać.Autorko nie licz że znajdziesz nowego odpowiedniego partnera w ciągu roku, lub dwóch lat.
Zanim więc podejmiesz ostateczne kroki spróbuj ostrożnie wybadać przyczyny i obawy jego zachowania.On chce zadowolić wszystkich, mnie, matkę, ojca (bo też w tym bierze udział, tylko ma zupełnie inna postawę do matki), znajomych.
Ale tak się nie da, a mimo to on próbuje.
My na prawdę o tym rozmawialiśmy i wydaje mi się że to była szczera rozmowa. Też chcę tego co ja. Tylko nie potrafi podjąć kroków.
Chcę zapewnić byt matce, żeby jej się dom nie rozpadał, żeby dała radę go utrzymać. Swoją drogą że ona stanowczo nie chce sprzedać domu i kupić mieszkania ... Oporny materiał.Liczę na to że kiedy jasno zakomunikuje czego oczekuje i będę konsekwentna, to on zweryfikuje swoje priorytety. Jeśli rzeczywiście chce rodziny, wlasnej, ze mną, to czas działać.
Ja nie oczekuje że to będzie z dnia na dzień, ale muszę wiedzieć, że będzie
Moim zdaniem , z tego co piszesz, to on nie chce mieszkac z Toba a zasłania się rodziną.
Farmer napisał/a:rossanka napisał/a:On nie chce z autorką wiązać przyszłości, wystarczy mu taki związek na pół gwizka, nie dziwię sie, że jej się seksu nie chce, komu by się chciało w takiej sytuacji?
Gdyby nie chciał, to by tylko wymagał seksu.
Autorka chce razem zamieszkać, mieć dzieci, mieszkanie itp.
Jest się czego obawiać, bo to zobowiązane z długoletnimi konsekwencjami.
Na to jeszcze na nie gotowy. Ale powinien się jasno określić, bo ty dobijasz do 30-tki i czas zaczyna uciekać.Autorko nie licz że znajdziesz nowego odpowiedniego partnera w ciągu roku, lub dwóch lat.
Zanim więc podejmiesz ostateczne kroki spróbuj ostrożnie wybadać przyczyny i obawy jego zachowania.Myśłe, ze się mylisz w tymrozumowaniu.
Na logike: facet jest z kobietą 2 lata a woli mieszkać z mamą niż ze swoją partnerką? Przypominam, z e to 2 lata, więc się już poznali conieco, to nie jest związek tygodniowy. Przez 2 lata nie zechciał zrobić kolejnego kroku - raczej już nie zechce, bo opo co.
Piszesz, ze on jest jeszcze nie gotowy - moze jest nie gotowy, ale z NIĄ, a z inną jak pisałam zamieszkałby w trymiga i w podskokach , mając matkę niedołężną staruszke - pomagałby jej nadal mieszkając z partnerką. Już wiele takich akcji widziałam.
Czy kogos znajdzie - nie wiem, może za 5 lat będzie już miała męża i 3 dzieci, a mozę i będzie sama. Tylko nawet jak by miała być sama lepiej jej bedzie niż życie w takim zawieszeniu, bo słychać, czytając, że autorka nie za bardzo jest szczęśliwa w tej sytuacji, co jest zrozumiałe, jej niemal 30 letni "chłopak" chce mieszkać z mamą a nie z nią.
Tu nie ma co wybadywać, facet nie chce razem mieszkac i się wiązać bliżej i nic z tym nie zrobisz, przecież go nie zmusisz.
Podobnie jak Ross uważam że trwanie przy tym gościu ze strachu ze z innym w ciągu dwóch lat tez się nie doczeka domu i dzieci jest bez sensu. Bo ten gość może nie być gotowy ogolnie do zakładania rodziny ( ani teraz ani za 6 kolejnych lat). Właściwie to sądzę inaczej, jest gotowy ale z partnerka która zgodzi się tak naprawdę mieszkać z jego mamusią. Wtedy będzie w swoim mniemaniu dopieszczał i partnerkę i mamę. Autorka na taki układ nie pojdzie więc szkoda czasu.
Po drugie jak się spotyka odpowiedniego partnera to znam pary po 30stce gdzie w ciągu roku od poznania się świadomie zdecydowali się na wspolne mieszkanie , dziecko a potem był ślub. Jedna z tych par w 3 rocznicę związku była już rodzicami dwójki dzieci. Poprostu od razu pyklo i padły konkrety a nie odraczanie w czasie aż będę miał na wklad własny, aż kupię auto, aż nie spadną ceny itp
Przyłączam się do wypowiedzi tych, którzy twierdzą że on nie wiąże z Tobą poważnych planów na dalsze życie. Jest mu wygodnie tak, jak jest i nie zmieni tego tak po prostu. Boi się zapewne też odpowiedzialności, samodzielności - słowem tak, jest niedojrzały. Zwodzi Cię bo pewnie jakośtam Cię lubi, przyzwyczaił się, jest mu dobrze tak, jak jest. Ty z kolei nie wspomniałaś ani słowem o uczuciach - kochasz go w ogóle? dobrze Ci z nim (wg mnie niezbyt)?
Dodam, że takie sytuacje są nagminne, słyszałam czy byłam świadkiem niejednej i właśnie chodziło w nich o to, co wyżej napisałam: niedojrzali, leniwi faceci, niegotowi na dorosłe samodzielne życie marnowali czas fajnym, ogarniętym dziewczynom. Niektórzy z nich zmienili się po latach a inni nigdy. Tobie polecam już się mentalnie odciąć od chłopaka, odsunąć się, wręcz ograniczyć kontakt. Coś mi mówi, że on nie będzie nawet specjalnie w to wnikał czy zabiegał o odnowienie relacji.
Na logike: facet jest z kobietą 2 lata a woli mieszkać z mamą niż ze swoją partnerką? Przypominam, z e to 2 lata, więc się już poznali conieco, to nie jest związek tygodniowy. Przez 2 lata nie zechciał zrobić kolejnego kroku - raczej już nie zechce, bo opo co.
Myślisz, że woli mieszkać z matką? A co w tym lepszego?
Okoliczności są takie, a nie inne i najpierw musi się zająć matką.
Jednak przeciąga decyzję o zamieszkaniu z partnerką.
Po roku powinni już myśleć o wspólnym zamieszkaniu.
Po 2 latach to pora na oświadczyny i planowanie ślubu.
On musi się jasno określić i podać terminy, np. do końca roku zamieszkamy razem, bo dalsze czekanie może skutkować tym, że i za 5 lat nic nie będzie.
rossanka napisał/a:Na logike: facet jest z kobietą 2 lata a woli mieszkać z mamą niż ze swoją partnerką? Przypominam, z e to 2 lata, więc się już poznali conieco, to nie jest związek tygodniowy. Przez 2 lata nie zechciał zrobić kolejnego kroku - raczej już nie zechce, bo opo co.
Myślisz, że woli mieszkać z matką? A co w tym lepszego?
Okoliczności są takie, a nie inne i najpierw musi się zająć matką.
Myślę, że woli mieszkać z matką.
A przynajmniej nie chce mieszkać z Autorka. Kto wie, może jak pozna inną, to z nią zamieszka.
Albo to taki typ, który lubi luźne związki, nie znamy go na forum, więc trudno wyrokować.
"... jego mama wszystko na niego wrzuca, nie umie/nie chce nic załatwiać sama, dzwonić do specjalistów, nawet jak się woda z łazienki leję, zostawia to na jego głowie twierdząc że to "męskie sprawy i on to najlepiej załatwi a ona tylko zaplaci". Sama nie wiem czy jest nieporadna życiowo... "
A męża to ma od parady!?
Tak podporządkowała sobie syna, że wychowała maminsynka, który boi się matce sprzeciwić i na pewno nie ożeni się z taką, której nie zaakceptuje matka.
Czyli ślub kościelny i zamieszkanie w ich domu, bo córka" wybędzie", a dom przecież duży, syn z synową się zmieszczą
Farmer napisał/a:rossanka napisał/a:On nie chce z autorką wiązać przyszłości, wystarczy mu taki związek na pół gwizka, nie dziwię sie, że jej się seksu nie chce, komu by się chciało w takiej sytuacji?
Gdyby nie chciał, to by tylko wymagał seksu.
Autorka chce razem zamieszkać, mieć dzieci, mieszkanie itp.
Jest się czego obawiać, bo to zobowiązane z długoletnimi konsekwencjami.
Na to jeszcze na nie gotowy. Ale powinien się jasno określić, bo ty dobijasz do 30-tki i czas zaczyna uciekać.Autorko nie licz że znajdziesz nowego odpowiedniego partnera w ciągu roku, lub dwóch lat.
Zanim więc podejmiesz ostateczne kroki spróbuj ostrożnie wybadać przyczyny i obawy jego zachowania.On chce zadowolić wszystkich, mnie, matkę, ojca (bo też w tym bierze udział, tylko ma zupełnie inna postawę do matki), znajomych.
Ale tak się nie da, a mimo to on próbuje.
My na prawdę o tym rozmawialiśmy i wydaje mi się że to była szczera rozmowa. Też chcę tego co ja. Tylko nie potrafi podjąć kroków.
Chcę zapewnić byt matce, żeby jej się dom nie rozpadał, żeby dała radę go utrzymać. Swoją drogą że ona stanowczo nie chce sprzedać domu i kupić mieszkania ... Oporny materiał.Liczę na to że kiedy jasno zakomunikuje czego oczekuje i będę konsekwentna, to on zweryfikuje swoje priorytety. Jeśli rzeczywiście chce rodziny, wlasnej, ze mną, to czas działać.
Ja nie oczekuje że to będzie z dnia na dzień, ale muszę wiedzieć, że będzie
No, w wytłuszczonym zdaniu to już zapachniało Twoją chęcią ustawiania wszystkich pod siebie, a to już otwarta droga do konfliktu i konfrontacji... zamierzasz w ogóle iść na jakieś kompromisy? Bo ja widzę jeden całkiem rozsądny: Ty wykonujesz gest w jego stronę i na rok zgadzasz się zamieszkać tam; on w tym czasie zrobi ten dach, a po tym roku idziecie na swoje. Pokaż że jesteś w stanie zrobić coś dla niego, to prawdopodobne że i on chętniej zrobi coś dla Ciebie.
haniebnie napisał/a:Farmer napisał/a:Gdyby nie chciał, to by tylko wymagał seksu.
Autorka chce razem zamieszkać, mieć dzieci, mieszkanie itp.
Jest się czego obawiać, bo to zobowiązane z długoletnimi konsekwencjami.
Na to jeszcze na nie gotowy. Ale powinien się jasno określić, bo ty dobijasz do 30-tki i czas zaczyna uciekać.Autorko nie licz że znajdziesz nowego odpowiedniego partnera w ciągu roku, lub dwóch lat.
Zanim więc podejmiesz ostateczne kroki spróbuj ostrożnie wybadać przyczyny i obawy jego zachowania.On chce zadowolić wszystkich, mnie, matkę, ojca (bo też w tym bierze udział, tylko ma zupełnie inna postawę do matki), znajomych.
Ale tak się nie da, a mimo to on próbuje.
My na prawdę o tym rozmawialiśmy i wydaje mi się że to była szczera rozmowa. Też chcę tego co ja. Tylko nie potrafi podjąć kroków.
Chcę zapewnić byt matce, żeby jej się dom nie rozpadał, żeby dała radę go utrzymać. Swoją drogą że ona stanowczo nie chce sprzedać domu i kupić mieszkania ... Oporny materiał.Liczę na to że kiedy jasno zakomunikuje czego oczekuje i będę konsekwentna, to on zweryfikuje swoje priorytety. Jeśli rzeczywiście chce rodziny, wlasnej, ze mną, to czas działać.
Ja nie oczekuje że to będzie z dnia na dzień, ale muszę wiedzieć, że będzieNo, w wytłuszczonym zdaniu to już zapachniało Twoją chęcią ustawiania wszystkich pod siebie, a to już otwarta droga do konfliktu i konfrontacji... zamierzasz w ogóle iść na jakieś kompromisy? Bo ja widzę jeden całkiem rozsądny: Ty wykonujesz gest w jego stronę i na rok zgadzasz się zamieszkać tam; on w tym czasie zrobi ten dach, a po tym roku idziecie na swoje. Pokaż że jesteś w stanie zrobić coś dla niego, to prawdopodobne że i on chętniej zrobi coś dla Ciebie.
Nie słuchaj. Jeżeli pójdziesz na takie coś nigdy się nie doczekasz wyprowadzki od mamusi chyba że przy rozstaniu. Przecież u mamusi tak dobrze to po co coś zmieniać...
36 2023-05-06 08:51:12 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-05-06 08:56:56)
Z tym, że dachu nie robi się rok... wcześniej pościąga materiały...robota na tydzień.
On tego nie będzie robił. Do tego jest tam jeszcze ojciec.
Może pomóc wybrać materiały, ale do tego nie trzeba tam mieszkać.
On też nie idzie na żaden kompromis, tylko zwodzi i liczy na cud...A autorka już rok czeka na zamieszkanie razem.
Ciekawe jaki efekt przyniesie rozmowa...
Z tym, że dachu nie robi się rok... wcześniej pościąga materiały...robota na tydzień.
On tego nie będzie robił. Do tego jest tam jeszcze ojciec.
Może pomóc wybrać materiały, ale do tego nie trzeba tam mieszkać.On też nie idzie na żaden kompromis, tylko zwodzi i liczy na cud...A autorka już rok czeka na zamieszkanie razem.
Ciekawe jaki efekt przyniesie rozmowa...
Może efekt w postaci ustalenia mapy drogowej?
Nie słuchaj. Jeżeli pójdziesz na takie coś nigdy się nie doczekasz wyprowadzki od mamusi chyba że przy rozstaniu. Przecież u mamusi tak dobrze to po co coś zmieniać...
Dlaczego? Na razie pojawiają się znaki świadczące o tym że autorka ma raczej tendencje do ustawienia wszystkiego pod siebie, natomiast niewielkie (bądź żadne) do ustępstw. Jakiś gest w stronę faceta (taki jak wyżej) może pokazać że jej zależy, a jednocześnie da jej podstawy do zrobienia "transakcji wymiennej" (czyli ona się na razie godzi na to, ale od razu zaznacza że jednocześnie chce żeby on zgodził się na to). To będzie taka lekcja dla obojga z dewizą "ja szanuję twoje potrzeby, ale i ty szanuj moje".
38 2023-05-08 14:08:20 Ostatnio edytowany przez blueangel (2023-05-08 14:10:14)
Jak wyz3j okreslic termin.
Tylko serio chcesz ty potem robic za mamusie, co posprzata, ugotuje? Mi sie nie chcialoby isc na wspolne mieszkanie, to ty na nim stracisz nie on, powi3dzualas ze tak wlasnie zyje, nie przestawi sie ot tak skoro ma dwie lewe rece i lenia, ale twoja sytuacja jest inna, bo mi zegar nie tyka i nie mam parcia na dziecko, rozumiem twoje potrzeby.
39 2023-05-08 14:11:28 Ostatnio edytowany przez rossanka (2023-05-08 14:11:51)
wieka napisał/a:Z tym, że dachu nie robi się rok... wcześniej pościąga materiały...robota na tydzień.
On tego nie będzie robił. Do tego jest tam jeszcze ojciec.
Może pomóc wybrać materiały, ale do tego nie trzeba tam mieszkać.On też nie idzie na żaden kompromis, tylko zwodzi i liczy na cud...A autorka już rok czeka na zamieszkanie razem.
Ciekawe jaki efekt przyniesie rozmowa...
Może efekt w postaci ustalenia mapy drogowej?
M!ri napisał/a:Nie słuchaj. Jeżeli pójdziesz na takie coś nigdy się nie doczekasz wyprowadzki od mamusi chyba że przy rozstaniu. Przecież u mamusi tak dobrze to po co coś zmieniać...
Dlaczego? Na razie pojawiają się znaki świadczące o tym że autorka ma raczej tendencje do ustawienia wszystkiego pod siebie, natomiast niewielkie (bądź żadne) do ustępstw. Jakiś gest w stronę faceta (taki jak wyżej) może pokazać że jej zależy, a jednocześnie da jej podstawy do zrobienia "transakcji wymiennej" (czyli ona się na razie godzi na to, ale od razu zaznacza że jednocześnie chce żeby on zgodził się na to). To będzie taka lekcja dla obojga z dewizą "ja szanuję twoje potrzeby, ale i ty szanuj moje".
Hmmm, tylko jak on tak będzie postępował, że ważniejsza mama i budowa dachu w domu, to kazda kobieta od niego ucieknie i na stałe sobie nie znajdzie.
Chyba ze spotka taką, której odpowiada mieszkanie osobno i związek na odległość.
Farmer napisał/a:rossanka napisał/a:Na logike: facet jest z kobietą 2 lata a woli mieszkać z mamą niż ze swoją partnerką? Przypominam, z e to 2 lata, więc się już poznali conieco, to nie jest związek tygodniowy. Przez 2 lata nie zechciał zrobić kolejnego kroku - raczej już nie zechce, bo opo co.
Myślisz, że woli mieszkać z matką? A co w tym lepszego?
Okoliczności są takie, a nie inne i najpierw musi się zająć matką.Jednak przeciąga decyzję o zamieszkaniu z partnerką.
Po roku powinni już myśleć o wspólnym zamieszkaniu.
Po 2 latach to pora na oświadczyny i planowanie ślubu.On musi się jasno określić i podać terminy, np. do końca roku zamieszkamy razem, bo dalsze czekanie może skutkować tym, że i za 5 lat nic nie będzie.
Chyba cię pojebało
Ona jest przed 30-tką, to na co i ile ma jeszcze czekać?
Nowe_otwarcie napisał/a:wieka napisał/a:Z tym, że dachu nie robi się rok... wcześniej pościąga materiały...robota na tydzień.
On tego nie będzie robił. Do tego jest tam jeszcze ojciec.
Może pomóc wybrać materiały, ale do tego nie trzeba tam mieszkać.On też nie idzie na żaden kompromis, tylko zwodzi i liczy na cud...A autorka już rok czeka na zamieszkanie razem.
Ciekawe jaki efekt przyniesie rozmowa...
Może efekt w postaci ustalenia mapy drogowej?
M!ri napisał/a:Nie słuchaj. Jeżeli pójdziesz na takie coś nigdy się nie doczekasz wyprowadzki od mamusi chyba że przy rozstaniu. Przecież u mamusi tak dobrze to po co coś zmieniać...
Dlaczego? Na razie pojawiają się znaki świadczące o tym że autorka ma raczej tendencje do ustawienia wszystkiego pod siebie, natomiast niewielkie (bądź żadne) do ustępstw. Jakiś gest w stronę faceta (taki jak wyżej) może pokazać że jej zależy, a jednocześnie da jej podstawy do zrobienia "transakcji wymiennej" (czyli ona się na razie godzi na to, ale od razu zaznacza że jednocześnie chce żeby on zgodził się na to). To będzie taka lekcja dla obojga z dewizą "ja szanuję twoje potrzeby, ale i ty szanuj moje".
Hmmm, tylko jak on tak będzie postępował, że ważniejsza mama i budowa dachu w domu, to kazda kobieta od niego ucieknie i na stałe sobie nie znajdzie.
Chyba ze spotka taką, której odpowiada mieszkanie osobno i związek na odległość.
Ross, a nie pomyślałaś że facet zna autorkę lepiej niż my i pewne istotne przesłanki (którymi ona mogła się z nami nie podzielić) każą mu sądzić że jeśli nie zrobi tego dachu przed wyprowadzką, to nie zrobi go już nigdy?
rossanka napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Może efekt w postaci ustalenia mapy drogowej?
Dlaczego? Na razie pojawiają się znaki świadczące o tym że autorka ma raczej tendencje do ustawienia wszystkiego pod siebie, natomiast niewielkie (bądź żadne) do ustępstw. Jakiś gest w stronę faceta (taki jak wyżej) może pokazać że jej zależy, a jednocześnie da jej podstawy do zrobienia "transakcji wymiennej" (czyli ona się na razie godzi na to, ale od razu zaznacza że jednocześnie chce żeby on zgodził się na to). To będzie taka lekcja dla obojga z dewizą "ja szanuję twoje potrzeby, ale i ty szanuj moje".
Hmmm, tylko jak on tak będzie postępował, że ważniejsza mama i budowa dachu w domu, to kazda kobieta od niego ucieknie i na stałe sobie nie znajdzie.
Chyba ze spotka taką, której odpowiada mieszkanie osobno i związek na odległość.Ross, a nie pomyślałaś że facet zna autorkę lepiej niż my i pewne istotne przesłanki (którymi ona mogła się z nami nie podzielić) każą mu sądzić że jeśli nie zrobi tego dachu przed wyprowadzką, to nie zrobi go już nigdy?
Przecież on nie będzie robił tego dachu, po drugie jest ojciec i matka, on jest tylko doradcą.
Nie wiem jak tu można nie widzieć wymówki.
Ross, a nie pomyślałaś że facet zna autorkę lepiej niż my i pewne istotne przesłanki (którymi ona mogła się z nami nie podzielić) każą mu sądzić że jeśli nie zrobi tego dachu przed wyprowadzką, to nie zrobi go już nigdy?
A co, zabroni mu? Zakaże wychodzić z domu? Przykuje do kaloryfera?
44 2023-05-09 10:19:45 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-05-09 10:26:29)
Nowe_otwarcie napisał/a:Ross, a nie pomyślałaś że facet zna autorkę lepiej niż my i pewne istotne przesłanki (którymi ona mogła się z nami nie podzielić) każą mu sądzić że jeśli nie zrobi tego dachu przed wyprowadzką, to nie zrobi go już nigdy?
A co, zabroni mu? Zakaże wychodzić z domu? Przykuje do kaloryfera?
Jak już urodzi im się dziecko, to jej funkcja "decyzyjna" się zwiększy, nie miejmy co do tego złudzeń.
Po prostu (zwłaszcza w tym stadium życia, do wejścia w które autorka już przebiera nogami) nie ma takiej kasy i takiego procentu czasu wolnego u partnera, którego kobieta nie byłaby w stanie zagospodarować według własnych planów.
Jeśli więc będzie chciała, to zawsze znajdzie jakąś "podkładkę" na to że powinien się zająć akurat w dany dzień/tydzień/miesiąc "sprawami domowymi" a nie pomocą w kwestii wspomnianego dachu. Oczywiście nie u każdej kobiety tak jest, częściej tak bywa gdy kobieta ma słabe stosunki z teściową (a tu, czytając między wierszami, te stosunki chyba do najlepszych nie należą), ale jak pisałem wyżej: jej partner zna ją na pewno lepiej niż my i może wiedzieć o czymś co zmienia obraz sytuacji.
No i pamietaj o jednym: to że facet zarabia dobrze, to nie znaczy że robota jest dla niego relaksem. Teraz ma do tej roboty komfortowe warunki, a jak się urodzi dziecko to będzie gorzej z wysypianiem się, koncentracją i czasem na regenerację i oddech psychiczny, a TO TEŻ wpływa na efektywność w pracy. To nie tylko kwestia kasy, a jak on będzie niedospany i dorżnięty, to autorka (sądząc po nastawieniu do jego rodziców) z dziką radością zastosuje cios poniżej pasa i powie mu że powinien odpocząć i się przespać zamiast do nich jechać itd.
M!ri napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Ross, a nie pomyślałaś że facet zna autorkę lepiej niż my i pewne istotne przesłanki (którymi ona mogła się z nami nie podzielić) każą mu sądzić że jeśli nie zrobi tego dachu przed wyprowadzką, to nie zrobi go już nigdy?
A co, zabroni mu? Zakaże wychodzić z domu? Przykuje do kaloryfera?
Jak już urodzi im się dziecko, to jej funkcja "decyzyjna" się zwiększy, nie miejmy co do tego złudzeń.
Po prostu (zwłaszcza w tym stadium życia, do wejścia w które autorka już przebiera nogami) nie ma takiej kasy i takiego procentu czasu wolnego u partnera, którego kobieta nie byłaby w stanie zagospodarować według własnych planów.
Jeśli więc będzie chciała, to zawsze znajdzie jakąś "podkładkę" na to że powinien się zająć akurat w dany dzień/tydzień/miesiąc "sprawami domowymi" a nie pomocą w kwestii wspomnianego dachu. Oczywiście nie u każdej kobiety tak jest, częściej tak bywa gdy kobieta ma słabe stosunki z teściową (a tu, czytając między wierszami, te stosunki chyba do najlepszych nie należą), ale jak pisałem wyżej: jej partner zna ją na pewno lepiej niż my i może wiedzieć o czymś co zmienia obraz sytuacji.No i pamietaj o jednym: to że facet zarabia dobrze, to nie znaczy że robota jest dla niego relaksem. Teraz ma do tej roboty komfortowe warunki, a jak się urodzi dziecko to będzie gorzej z wysypianiem się, koncentracją i czasem na regenerację i oddech psychiczny, a TO TEŻ wpływa na efektywność w pracy. To nie tylko kwestia kasy, a jak on będzie niedospany i dorżnięty, to autorka (sądząc po nastawieniu do jego rodziców) z dziką radością zastosuje cios poniżej pasa i powie mu że powinien odpocząć i się przespać zamiast do nich jechać itd.
O ile nic się nie zmieniło ciąża u gatunku ludzkiego trwa 9 miesięcy. Więc nawet jakby autorka zaciążyła dzisiaj to facet spokojnie zorganizowałby trzy remonty w tym czasie.
Poza tym jeśli haruje jak wół to może faktycznie lepiej by było aby przekierował swoją energię na swoją rodzinę: swoją żonę i potomstwo, a nie rodzinę jego ojca.
Tylko po co wałkować temat remontu, jak tu nie o to chodzi...
Związek nie nie idzie w dobrym kierunku, a dach nie ma z tym nic wspólnego.
Tylko po co wałkować temat remontu, jak tu nie o to chodzi...
Związek nie nie idzie w dobrym kierunku, a dach nie ma z tym nic wspólnego.
Dach może być jedynie objawem, odruchem obronnym faceta przed czymś szerszym. Ale tego być może się nie dowiemy, bo sytuację przedstawia nam jego partnerka, według swojego punktu widzenia i na swoich warunkach (czyli o jej minusach będziemy otrzymywać raczej skąpe informacje, chyba że coś jej się "chlapnie" - jak ostatnio z tą wyjawioną tendencją do ustawiania wszystkich wokół, łącznie z rodzicami partnera - i będzie można coś z tego wywnioskować).
Pamiętasz to słynne powiedzenie że "kobieta liczy na to że facet zmieni się po ślubie; facet zaś liczy że kobieta się po ślubie nie zmieni"? Często są przesłanki pokazujące w jakim kierunku kobieta się może zmienić po ślubie (choć IMHO równie ważnym, jeśli nie ważniejszym "kamieniem milowym" jest urodzenie dziecka) i jeśli w przypadku autorki ktoś jest w stanie oszacować ten kierunek, to najprędzej jej facet. I może być że albo stara jej się trochę te różki podpiłować zanim ona je w pełni pokaże po urodzeniu dziecka albo właśnie czuje co się kroi i wie że tylko jego okazji do tego remontu (i być może nie tylko) ile zostało mu czasu do momentu gdy ona zajdzie.
O ile nic się nie zmieniło ciąża u gatunku ludzkiego trwa 9 miesięcy. Więc nawet jakby autorka zaciążyła dzisiaj to facet spokojnie zorganizowałby trzy remonty w tym czasie.
Jasne M!ri. I w ciągu tych 9 miesięcy wcale nie ma okresu mdłości (kiedy trzeba się kobietą opiekować) i szału na wicie gniazda, o czym wie praktycznie każda kobieta będąca po pierwszej ciąży. A nie, czekaj...
Poza tym jeśli haruje jak wół to może faktycznie lepiej by było aby przekierował swoją energię na swoją rodzinę: swoją żonę i potomstwo, a nie rodzinę jego ojca.
No tak M!ri, czego innego można się spodziewać po osobie tak przepełnionej empatią i altruizmem jak ty...
Jacy ci faceci biedni, stłamszeni przez złe kobiety. Gdyby tylko mogli urwać się ze smyczy i nie być zmuszeni być z tymi wrednymi babami w związkach... oh wait.
NO, a możesz mi powiedzieć, po co niby facet w czasie wicia gniazda? poważnie pytam. Skręcenie łóżeczka nie zajmuje kilku miesięcy, ewentualnie, jak w moim przypadku, kopanie męża do paczkomatu po rzeczy. Ale tak to nie widzę zbytnio pola do zaangażowania. Ciuszki o wiele lepiej wybiera się z koleżanką.
A co do mdłości, to też w większości przypadków kobieta spokojnie radzi sobie sama, no chyba, ze Twoja ex wymagała, żebyś obserwował, jak rzyga. Mnie nawet lepiej było jak mąż był poza domem, bo sobie jedzenia nie szykował, więc nie musiałam być narażona na dodatkowe zapachy.
Ja przy ciąży głównie leżącej dałabym sobie radę dama gdybyśmy nie mieli kotów, ktore trzeba karmić. Wystarczyłoby mi, żeby mąż posprzątał i zakupy zrobił raz na tydzien.
Przecież o ciąży, póki co nawet nie było mowy,
więc też nie tu problem.
On po prostu nigdy nie wyprowadzi się od matki, liczy może jedynie, że jak ten dach się przeciągnie na parę lat to ona zmieni zdanie i się do nich wprowadzi, ślub kościelny wezmą, dopiero dzieci. Matka tu pisze scenariusz.
Wystarczyłoby mi, żeby mąż posprzątał i zakupy zrobił raz na tydzien.
I misiaczek by się nie zaharował na śmierć? Niemożliwe Na pewno czegoś nie mówisz, tak jak autorka
rossanka napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Może efekt w postaci ustalenia mapy drogowej?
Dlaczego? Na razie pojawiają się znaki świadczące o tym że autorka ma raczej tendencje do ustawienia wszystkiego pod siebie, natomiast niewielkie (bądź żadne) do ustępstw. Jakiś gest w stronę faceta (taki jak wyżej) może pokazać że jej zależy, a jednocześnie da jej podstawy do zrobienia "transakcji wymiennej" (czyli ona się na razie godzi na to, ale od razu zaznacza że jednocześnie chce żeby on zgodził się na to). To będzie taka lekcja dla obojga z dewizą "ja szanuję twoje potrzeby, ale i ty szanuj moje".
Hmmm, tylko jak on tak będzie postępował, że ważniejsza mama i budowa dachu w domu, to kazda kobieta od niego ucieknie i na stałe sobie nie znajdzie.
Chyba ze spotka taką, której odpowiada mieszkanie osobno i związek na odległość.Ross, a nie pomyślałaś że facet zna autorkę lepiej niż my i pewne istotne przesłanki (którymi ona mogła się z nami nie podzielić) każą mu sądzić że jeśli nie zrobi tego dachu przed wyprowadzką, to nie zrobi go już nigdy?
Tylko ryzykuje tym, że jak tak będzie odwlekał to mieszkanie razem i pojscie o krok dalej w związku, to sie druga stona moze wycofać i go zostawi.
On z nią nie chce mieszkać to znajdzie się taki, który będzie chciał zamieszkać.
54 2023-05-09 12:45:03 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-05-09 12:45:53)
NO, a możesz mi powiedzieć, po co niby facet w czasie wicia gniazda?
poważnie pytam. Skręcenie łóżeczka nie zajmuje kilku miesięcy, ewentualnie, jak w moim przypadku, kopanie męża do paczkomatu po rzeczy. Ale tak to nie widzę zbytnio pola do zaangażowania. Ciuszki o wiele lepiej wybiera się z koleżanką.
A co do mdłości, to też w większości przypadków kobieta spokojnie radzi sobie sama, no chyba, ze Twoja ex wymagała, żebyś obserwował, jak rzyga. Mnie nawet lepiej było jak mąż był poza domem, bo sobie jedzenia nie szykował, więc nie musiałam być narażona na dodatkowe zapachy.
Ja przy ciąży głównie leżącej dałabym sobie radę dama gdybyśmy nie mieli kotów, ktore trzeba karmić. Wystarczyłoby mi, żeby mąż posprzątał i zakupy zrobił raz na tydzien.
Nie, no ideał... bezobsługowa, bezwymaganiowa... tylko smoka w tej bajce zabrakło
Chyba że przy Twoim tekście miała być gwiazdka, a za nią miało się ukrywać nowiutkie mieszkanie w stanie "pod klucz" wylizane do czysta przed zmyciem się faceta i zaopatrzone na dłuższy okres (kilka tygodni do kilku miesięcy) we wszystko co się da jeśli chodzi o kulinaria, środki czystości itd... czyli w skrócie sytuacja, w której rzeczywiście tylko zmontować łóżeczko, dekoracje i czekać
Lady Loka napisał/a:NO, a możesz mi powiedzieć, po co niby facet w czasie wicia gniazda?
poważnie pytam. Skręcenie łóżeczka nie zajmuje kilku miesięcy, ewentualnie, jak w moim przypadku, kopanie męża do paczkomatu po rzeczy. Ale tak to nie widzę zbytnio pola do zaangażowania. Ciuszki o wiele lepiej wybiera się z koleżanką.
A co do mdłości, to też w większości przypadków kobieta spokojnie radzi sobie sama, no chyba, ze Twoja ex wymagała, żebyś obserwował, jak rzyga. Mnie nawet lepiej było jak mąż był poza domem, bo sobie jedzenia nie szykował, więc nie musiałam być narażona na dodatkowe zapachy.
Ja przy ciąży głównie leżącej dałabym sobie radę dama gdybyśmy nie mieli kotów, ktore trzeba karmić. Wystarczyłoby mi, żeby mąż posprzątał i zakupy zrobił raz na tydzien.
Nie, no ideał... bezobsługowa, bezwymaganiowa... tylko smoka w tej bajce zabrakło
Chyba że przy Twoim tekście miała być gwiazdka, a za nią miało się ukrywać nowiutkie mieszkanie w stanie "pod klucz" wylizane do czysta przed zmyciem się faceta i zaopatrzone na dłuższy okres (kilka tygodni do kilku miesięcy) we wszystko co się da jeśli chodzi o kulinaria, środki czystości itd... czyli w skrócie sytuacja, w której rzeczywiście tylko zmontować łóżeczko, dekoracje i czekać
No ja tam nie wiem gdzie gwiazdka, ale Ty na pewno wiesz lepiej, jak moja ciąża wyglądała i co wtedy robil mój mąz
Nowe_otwarcie napisał/a:rossanka napisał/a:Hmmm, tylko jak on tak będzie postępował, że ważniejsza mama i budowa dachu w domu, to kazda kobieta od niego ucieknie i na stałe sobie nie znajdzie.
Chyba ze spotka taką, której odpowiada mieszkanie osobno i związek na odległość.Ross, a nie pomyślałaś że facet zna autorkę lepiej niż my i pewne istotne przesłanki (którymi ona mogła się z nami nie podzielić) każą mu sądzić że jeśli nie zrobi tego dachu przed wyprowadzką, to nie zrobi go już nigdy?
Tylko ryzykuje tym, że jak tak będzie odwlekał to mieszkanie razem i pojscie o krok dalej w związku, to sie druga stona moze wycofać i go zostawi.
On z nią nie chce mieszkać to znajdzie się taki, który będzie chciał zamieszkać.
Albo w drugą stronę: on znajdzie taką, która postawi mu rozsądniejsze warunki (na tyle że nawet będzie skłonny gdzieś z nią zamieszkać poza obecnym miejscem). Bo naprawdę czuję że w tle jest jeszcze coś, o czym autorka "zapomniała" poinformować (jakieś rozmowy wcześniej przeprowadzone, w których facet został poinformowany że jak się już przeprowadzi, to "nie będzie co chwilę latać do rodziców tylko będzie zajmować się nią i dzieckiem" itd.). Naprawdę, takie rozkminy u faceta nie biorą się znikąd; najczęściej kobieta daje mu jakieś "przecieki" co i jak się zmieni jak już zamieszkają razem.
Nowe_otwarcie napisał/a:Lady Loka napisał/a:NO, a możesz mi powiedzieć, po co niby facet w czasie wicia gniazda?
poważnie pytam. Skręcenie łóżeczka nie zajmuje kilku miesięcy, ewentualnie, jak w moim przypadku, kopanie męża do paczkomatu po rzeczy. Ale tak to nie widzę zbytnio pola do zaangażowania. Ciuszki o wiele lepiej wybiera się z koleżanką.
A co do mdłości, to też w większości przypadków kobieta spokojnie radzi sobie sama, no chyba, ze Twoja ex wymagała, żebyś obserwował, jak rzyga. Mnie nawet lepiej było jak mąż był poza domem, bo sobie jedzenia nie szykował, więc nie musiałam być narażona na dodatkowe zapachy.
Ja przy ciąży głównie leżącej dałabym sobie radę dama gdybyśmy nie mieli kotów, ktore trzeba karmić. Wystarczyłoby mi, żeby mąż posprzątał i zakupy zrobił raz na tydzien.
Nie, no ideał... bezobsługowa, bezwymaganiowa... tylko smoka w tej bajce zabrakło
Chyba że przy Twoim tekście miała być gwiazdka, a za nią miało się ukrywać nowiutkie mieszkanie w stanie "pod klucz" wylizane do czysta przed zmyciem się faceta i zaopatrzone na dłuższy okres (kilka tygodni do kilku miesięcy) we wszystko co się da jeśli chodzi o kulinaria, środki czystości itd... czyli w skrócie sytuacja, w której rzeczywiście tylko zmontować łóżeczko, dekoracje i czekać
No ja tam nie wiem gdzie gwiazdka, ale Ty na pewno wiesz lepiej, jak moja ciąża wyglądała i co wtedy robil mój mąz
Loka, wiem że się zdarzają nawet kobiety, które nie mają mdłości w ciąży; niemniej jednak nie stanowią one większości. No i to co przedstawiłaś to to faktycznie obraz wyjątkowo wręcz niewymagającej i samoobsługowej kobiety; tylko pogratulować mężowi szczęścia w wyborze
Lady Loka napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Nie, no ideał... bezobsługowa, bezwymaganiowa... tylko smoka w tej bajce zabrakło
Chyba że przy Twoim tekście miała być gwiazdka, a za nią miało się ukrywać nowiutkie mieszkanie w stanie "pod klucz" wylizane do czysta przed zmyciem się faceta i zaopatrzone na dłuższy okres (kilka tygodni do kilku miesięcy) we wszystko co się da jeśli chodzi o kulinaria, środki czystości itd... czyli w skrócie sytuacja, w której rzeczywiście tylko zmontować łóżeczko, dekoracje i czekać
No ja tam nie wiem gdzie gwiazdka, ale Ty na pewno wiesz lepiej, jak moja ciąża wyglądała i co wtedy robil mój mąz
Loka, wiem że się zdarzają nawet kobiety, które nie mają mdłości w ciąży; niemniej jednak nie stanowią one większości. No i to co przedstawiłaś to to faktycznie obraz wyjątkowo wręcz niewymagającej i samoobsługowej kobiety; tylko pogratulować mężowi szczęścia w wyborze
Mialam mdłości. Tylko nie wiem, po co mi facet, kiedy trzymam głowę w kiblu. Ok, przyniosł wodę, ale to mogłam sama. Po co jeszcze? Miałam spinkę do włosów obok toalety, więc nie musiał mnie trzymać. Czasem mi pomógł zrobić śniadanie czy przyniósł herbatę, ale to bardziej jak już miałam ciązę lezaca.
Wiec nie wiem, czemu w trakcie ciązy nie robić remontu. My zrobiliśmy
Nowe_otwarcie napisał/a:Lady Loka napisał/a:No ja tam nie wiem gdzie gwiazdka, ale Ty na pewno wiesz lepiej, jak moja ciąża wyglądała i co wtedy robil mój mąz
Loka, wiem że się zdarzają nawet kobiety, które nie mają mdłości w ciąży; niemniej jednak nie stanowią one większości. No i to co przedstawiłaś to to faktycznie obraz wyjątkowo wręcz niewymagającej i samoobsługowej kobiety; tylko pogratulować mężowi szczęścia w wyborze
Mialam mdłości. Tylko nie wiem, po co mi facet, kiedy trzymam głowę w kiblu. Ok, przyniosł wodę, ale to mogłam sama. Po co jeszcze? Miałam spinkę do włosów obok toalety, więc nie musiał mnie trzymać. Czasem mi pomógł zrobić śniadanie czy przyniósł herbatę, ale to bardziej jak już miałam ciązę lezaca.
Wiec nie wiem, czemu w trakcie ciązy nie robić remontu. My zrobiliśmy
No jasne, może wg Ciebie facet to jest zasilany reaktorem atomowym
Praca (w większym zakresie, bo żona/partnerka w domu), remont, zakupy, obsługa... i na pewno jeszcze będzie miał w uj energii.
Pojawił się ostatnio kolejny raport alarmujący że Polska się wyludnia. Nie może być inaczej jeżeli zamiast mężczyzn mamy tyle pizdeczek wpadających w przerażenie na widok nawet najmniejszych form odpowiedzialności.
61 2023-05-09 13:28:26 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-05-09 13:29:39)
Pojawił się ostatnio kolejny raport alarmujący że Polska się wyludnia. Nie może być inaczej jeżeli zamiast mężczyzn mamy tyle pizdeczek wpadających w przerażenie na widok nawet najmniejszych form odpowiedzialności.
No patrz... kobiety jak widać też coraz mocniej odpychają od siebie odpowiedzialność rękami i nogami
Należy też zauważyć przyrost takich toksycznych egoistek jak ty, a to też nie skłania facetów do pchania się w taki układ
Oesu, NO, co Ty pleciesz...
Ewentualna ciąża autorki uwaleniem remontu? No pewnie, bo dwoje dorosłych ludzi powinno w kwestii zakładania rodziny brać pod uwagę stan dachu w domu matki potencjalnego ojca.
Do tego dwie rzeczy: matka faceta ma dzieci w wieku 19 i 28 (?) lat. To sama ile może mieć? Pewnie w okolicach 50-tki, może parę lat więcej. To jeszcze młoda kobieta! Nie potrzebuje synusia do niczego; jest w stanie sama ogarnąć życie, remont również.
I druga: to, że autorka się zastanawia, dlaczego matka nie zamieni domu na mieszkanie, jest raczej normalne, żadne tam ustawianie życia (no chyba że poszła do tej matki i wydała nakaz). Skoro matka nie radzi (albo twierdzi, że nie radzi) sobie sama z domem, to po co jej dom? Chyba tutaj był kiedyś podobny wątek. Teściowa (chyba) miała działkę na drugim końcu miasta, nie miała prawka ani siły do zajmowania się tą działką, zatem goniła syna i synową (albo córkę i zięcia?) do roboty na działce i zabawy w taksówkarza. Nic dziwnego, że jak konsekwencje cudzych decyzji dotykają innych, to ci inni mogą podsuwać stosunkowo łatwe rozwiązanie danej sprawy. A jak ktoś nie chce skorzystać - jego prawo, ale wtedy widać, że dana rzecz to raczej z kategorii "fanaberie", a nie "niezbędna do przeżycia pomoc".
Tutaj natomiast i tak wszystko rozbija się o syna. Matka najpewniej zapewniła mu pranie mózgu (co to za gadanie, że autorka go zabiera albo że on się nigdy nie wyprowadzi?), ale to nadal on podejmuje decyzje. Jeśli więc decyduje się na remont dachu, którego od roku nie zrobił, odkłada zamieszkanie z autorką i nie jest w stanie się zadeklarować, to pretensje do niego, a nie do matki.
I jasne, można rozmawiać. Tylko że po tych opisach to ja bym się mocno zastanowiła, czy w ogóle warto na tego faceta czekać. Bo na razie to matka stanowi priorytet (i to bez powodu - dorosłe kobiety są w stanie ogarnąć remont), na razie jest dach, a co potem? Nawet jeśli wreszcie razem zamieszkają, to na co jeszcze autorka będzie musiała czekać, bo matka coś tam?
Oesu, NO, co Ty pleciesz...
![]()
Ewentualna ciąża autorki uwaleniem remontu? No pewnie, bo dwoje dorosłych ludzi powinno w kwestii zakładania rodziny brać pod uwagę stan dachu w domu matki potencjalnego ojca.
Do tego dwie rzeczy: matka faceta ma dzieci w wieku 19 i 28 (?) lat. To sama ile może mieć? Pewnie w okolicach 50-tki, może parę lat więcej. To jeszcze młoda kobieta! Nie potrzebuje synusia do niczego; jest w stanie sama ogarnąć życie, remont również.
I druga: to, że autorka się zastanawia, dlaczego matka nie zamieni domu na mieszkanie, jest raczej normalne, żadne tam ustawianie życia (no chyba że poszła do tej matki i wydała nakaz). Skoro matka nie radzi (albo twierdzi, że nie radzi) sobie sama z domem, to po co jej dom? Chyba tutaj był kiedyś podobny wątek. Teściowa (chyba) miała działkę na drugim końcu miasta, nie miała prawka ani siły do zajmowania się tą działką, zatem goniła syna i synową (albo córkę i zięcia?) do roboty na działce i zabawy w taksówkarza. Nic dziwnego, że jak konsekwencje cudzych decyzji dotykają innych, to ci inni mogą podsuwać stosunkowo łatwe rozwiązanie danej sprawy. A jak ktoś nie chce skorzystać - jego prawo, ale wtedy widać, że dana rzecz to raczej z kategorii "fanaberie", a nie "niezbędna do przeżycia pomoc".Tutaj natomiast i tak wszystko rozbija się o syna. Matka najpewniej zapewniła mu pranie mózgu (co to za gadanie, że autorka go zabiera albo że on się nigdy nie wyprowadzi?), ale to nadal on podejmuje decyzje. Jeśli więc decyduje się na remont dachu, którego od roku nie zrobił, odkłada zamieszkanie z autorką i nie jest w stanie się zadeklarować, to pretensje do niego, a nie do matki.
I jasne, można rozmawiać. Tylko że po tych opisach to ja bym się mocno zastanowiła, czy w ogóle warto na tego faceta czekać. Bo na razie to matka stanowi priorytet (i to bez powodu - dorosłe kobiety są w stanie ogarnąć remont), na razie jest dach, a co potem? Nawet jeśli wreszcie razem zamieszkają, to na co jeszcze autorka będzie musiała czekać, bo matka coś tam?
Przy tych dzieciakach kobieta ma pewnie pięćdziesiąt kilka lat. Młoda kobieta... ale autorce, z którą sympatyzujecie (ostatecznie z M!ri macie dość podobne poglądy, więc mnie to nie dziwi) już według was czas się kończy. Jak tamta jeszcze młoda, to autorka ma jeszcze w uj czasu, c'nie?
Proszę cię... jeśli autorka przypomina ciebie i M!ri, to się nie dziwię ostrożności faceta i tego że woli wszystko dopiąć zanim "podpisze" z nią poważne zobowiązanie
Ja nic nie pisałam o tym, że autorce czas się kończy. Rzadko mi to przychodzi do głowy, bo mnie to nie dotyczy.
Natomiast nie rób sobie jaj, dobrze wiesz, że kończenie się czasu, jeśli ktoś chce mieć dziecko, jest faktem, natomiast nie oznacza wcale późnej starości. Możesz stracić możliwość zajścia w ciążę, ale nadal być w stanie ogarnąć remont. Więc tak, na remonty autorka ma jeszcze sporo czasu.
Przy czym tutaj ten czas wcale nie stanowi sedna problemu. Bo nie chodzi o to, żeby poustawiać panie w kolejce zgodnie z upływającym na coś tam czasem, a o to, czyje dobro - których DWÓCH osób - stoi na pierwszym miejscu. A stoi dobro mamy i syna. W związku z czym pan być może jest dobrym synem, ale też kiepskim partnerem. A w ocenie związku ta druga rola jest kluczowa.
Lady Loka napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Loka, wiem że się zdarzają nawet kobiety, które nie mają mdłości w ciąży; niemniej jednak nie stanowią one większości. No i to co przedstawiłaś to to faktycznie obraz wyjątkowo wręcz niewymagającej i samoobsługowej kobiety; tylko pogratulować mężowi szczęścia w wyborze
Mialam mdłości. Tylko nie wiem, po co mi facet, kiedy trzymam głowę w kiblu. Ok, przyniosł wodę, ale to mogłam sama. Po co jeszcze? Miałam spinkę do włosów obok toalety, więc nie musiał mnie trzymać. Czasem mi pomógł zrobić śniadanie czy przyniósł herbatę, ale to bardziej jak już miałam ciązę lezaca.
Wiec nie wiem, czemu w trakcie ciązy nie robić remontu. My zrobiliśmy
No jasne, może wg Ciebie facet to jest zasilany reaktorem atomowym
Praca (w większym zakresie, bo żona/partnerka w domu), remont, zakupy, obsługa... i na pewno jeszcze będzie miał w uj energii.
Fakt, bo odkurzenie czy umycie garów za partnerkę jest strasznie męczące