Tak, moim problemem jest to ze za każdym razem daje się wciągnąć tą jego gadkę i strasznie cierpi na tym moja psychika później. On czuje przewagę i pozwala sobie na to pewnie dlatego ze ja jestem u niego, dał mi więcej niż rodzina i może sobie gadać i oczerniać moich bliskich. Rozumiem w jakimś sensie jego żal, ale kont nie powinien nikogo obrażać, bo On nie wie do końca i nie zna mojej rodziny tak długo jak ja. Chyba mam problem z tym żeby się w końcu jemu postawić i zakończyć te głupie gadki.
(...) Chyba mam problem z tym żeby się w końcu jemu postawić i zakończyć te głupie gadki.
A chcesz? Bo to "postawienie się" może mieć swe konsekwencje.
Tak, moim problemem jest to ze za każdym razem daje się wciągnąć tą jego gadkę i strasznie cierpi na tym moja psychika później. On czuje przewagę i pozwala sobie na to pewnie dlatego ze ja jestem u niego, dał mi więcej niż rodzina i może sobie gadać i oczerniać moich bliskich. Rozumiem w jakimś sensie jego żal, ale kont nie powinien nikogo obrażać, bo On nie wie do końca i nie zna mojej rodziny tak długo jak ja. Chyba mam problem z tym żeby się w końcu jemu postawić i zakończyć te głupie gadki.
Dajesz się wciągnąć. Dlaczego? Bo rozumiesz jego żal. Zal o co? Że rodzice nie dali. Dalej nie rozumiesz, że rodzice nie muszą dawać.
ewelka19855 napisał/a:(...) Chyba mam problem z tym żeby się w końcu jemu postawić i zakończyć te głupie gadki.
A chcesz? Bo to "postawienie się" może mieć swe konsekwencje.
To prawda i chyba tego się trochę boję.
Konsekwencje są negatywne, ale też są pozytywne. Masz się czego bać.
Jak wiele osób, zdecydowałaś się grać rolę ofiary i czerpać z niej korzyści. W Twej ocenie korzyści przewyższają koszty, stąd decyzja o staniu w miejscu. Stój i ponoś konsekwencje swej decyzji.
Twój partner to burak i dziwię się, że wciąż z nim jesteś. Z drugiej strony jemu dziwię się równie mocno - absolutnie nie chciałabym wiązać przyszłości z kimś takim, jak Ty.
Jesteś po 30-tce, a pomysły masz jak dziecko. Najpierw - że on Ci może przepisać część mieszkania. No świetny pomysł, ciekawe, dlaczego nie wypalił... Potem - że może coś rodzice radzą, że dobierzesz kredyt, na który - jak sama napisałaś - nie było Cię stać. Znowu: naprawdę dziwisz się, że on się w to nie pakował? W mieszkanie, którego część miałabyś spłacać z kredytu, na który Cię nie stać? Gdybyś ten kredyt dostała, a nie miała z czego spłacić, to on miałby problem. Skończyłoby się zapewne tak, że płaciłby za Ciebie. No chyba że wolałby grzecznie czekać na komornika. Mało tego, po zawracaniu głowy tymi oderwanymi od rzeczywistości pomysłami, okazuje się, że pieniędzy nie będzie, bo rodzice nie dadzą. I oczywiście nie muszą. Tylko ostatecznie wychodzi na to, że Ty coś tam brzęczysz o mieszkaniu, ale w zasadzie to jest takie gadanie dla samego gadania, bo Twoją jedyną opcją jest uwieszenie się na rodzicach lub facecie. Zero w Tobie jakiejś woli działania, odpowiedzialności za siebie, determinacji... I to (a nie brak mieszkania) sprawia, że w relacji nie jesteś partnerką, tylko dzieckiem, które potrzebuje opieki. Zresztą nawet mówiąc o rozstaniu, od razu wspomniałaś o powrocie do rodziców. Ba, pytasz, kto winny, facet czy rodzice. A gdzie Ty jesteś w tym wszystkim?