Żeby za dużo się nie rozpisywać. Jestem z facetem już długo, mieszkam u Niego. W tym czasie miałam okazje kupić mieszkanie rodzice obiecali coś pomoc ale i tam miałam brać kredyt na który nie było mnie stać. Pomyślałam ze skoro jestem w zwiazku to razem spróbujemy może zamienić mieszkanie na coś wspólnego. Facet się nie zgodził. Jak mi oznajmił teraz nie usłyszał ode mnie konkretów ile miałam dostac kasy od rodziców. W końcu rodzice wybudowali dom z tych pieniędzy dla mojego brata (bo ja się na nic nie zdecydowałam) a ja obecnie nie mam nic tylko kiedyś mam mieć dom po rodzicach. Teraz facet czuje się oszukany przez moja rodzine i mi wypomina to ciagle, ze tylko on daje a z mojej strony nie ma nic. Niby się dogadujemy, ale bije się ze ten temat doprowadzi do końca zwiazku. Co byście zrobili na moim miejscu, czy to ma sens kto ma racje w tej sytuacji i co robić?
Przespałaś szansę na kupno wspólnego mieszkania, teraz już po ptokach...
Ale On nie chciał, na początku mówił ze jak mam możliwość to żebym kupowała. Ja chciałam się dogadać jakoś z nim, ale chyba wystraszył się ze go ktoś oszuka dlatego każą mi kupować samej…? A ja skoro byłam w zwiazku w tym czasie myślałam ze coś razem zrobimy, stworzymy i tyle czekałam ze i rodzice zmienili zdanie. Czuje się okropnie.
Dwa lata temu już to przerabiałaś: https://www.netkobiety.pl/t125805.html
Tak przerabiałam, bo od tamtej pory nic się nie zmieniło oprócz tego ze facet oskarża mnie coraz częściej i wypomina ze to wyglada brzydko ze strony mojej rodziny ze on mi dał wszystko (w sensie mieszkanie u siebie) a ja nic nie robiłam żeby coś zmienić. Wtedy nie chciał rozmawiać o niczym wspólnym a teraz odwraca kota ogonem, ze jak miał coś chcieć ze mną skoro ja nic nie mam. Ze mieszkam u niego na jego koszt, ze jego rodzice sie dokładają do jego mieszkania a ja sobie mieszkam i od moich nic nie dostałam.
A ja tam nie jestem za darmo, bo palce mu co miesiąc.
No i moi rodzice chcieli by jakoś wyjść z tej sytuacji, proponowali wspólna rozmowę ale mój facet nie chęć się zgodzić. Powiedział ze o ewnetualnych planach będzie rozmawiał tylko ze mną a nie z osobami trzecimi. Ze ja powinnam coś dostac od swoich rodziców tak jak to było u niego. Facet widzi to tak ze w mojej rodzinie coś jest nie tak skoro „zadbali o moja siostrę” a ja nic nie dostałam, ma żal ze tak jakby skoro mieszkam u niego to już od niego mam wszystko dostawać, ze moi rodzice maja mnie z głowy.
8 2023-04-16 23:48:24 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-04-16 23:48:50)
Jeśli chce być z Tobą, to powinien już odpuścić te wypominki, bo to jest jego mieszkanie i zawsze będzie.
To Ty jesteś pokrzywdzona, bo nie mieszkasz u siebie i też źle się z tym czujesz.
Jak nie ma innego wyjścia, to tak przecież może zostać, możecie wziąć ślub, ale nie zmieni to faktu, że dalej nie będziesz u siebie.
A z rodzicami sama powinnaś rozmawiać, jak konkretnie mogą Ci pomóc.
On uważa ze to wina moich rodziców, ze mnie wyrolowali ze nie mam nic. I niby on nic od nikogo nie chce żadnych majątków, żadnych wspólnych majątków ze niby martwi się o mnie o mój los. Ze rodzice powinni online zadbać. A mam wrażenie ze jednak przeszkadza mu osoba która nic nie ma, ze to jakiś dla niego wstyd nie wiem, tak to odbieram. Wypomniał mi raz ze ten związek nie wniósł w jego życie nic przez tyle lat ze zmarnowałam mu życie, ze ja nic nie zrobiłam itp. Strasznie mi się przykro zrobiło, bo każdy popełnia błędy ale żeby aż tak komuś powiedzieć. Nie wiem co mam robić, boje się ze to się rozpadnie. On mi mówi w rozmowie jakiejś „ze lepiej już nie będzie” jakieś takie hasła a ja to odbieram jako coś co itak skazuje ten związek na porażkę?? Nie wiem co mam myśleć i co robić…
No i teraz to on już na pewno nic nie chce zmieniać, ze nie zgadza się na zmianę mieszkania (nawet jeśli dostanę od rodziców jakieś pieniądze) bo jemu się to teraz nie opłaca. Wiec jaka tu „troska” o mnie?? Chyba myśli tylko o sobie, to ja głupia byłam ze zamias tak kalkulować od początku, liczyłam na dogadanie się wspólne a teraz nie mam nic. Są takie momenty ze naprawdę nie chce mi się żyć przez to oskarżanie i przez ta nienawiść do mojej rodziny.
To ciekawe, że masz problem z określeniem czy masz brata czy siostrę. A moze Twoi rodzice postawili dwa domu za kasę, która nie wystarcztłaby na jedno mieszkanie?
Zachowujecie się oboje jak nastoletnie szczeniaki. Nieodcięta pępowina, zero odpowiedzialności za swoje życie, najlepiej zwalić na rodziców, że nie dali, a mieli dać.
Siostra. Pomyłka.
Nie do końca ja, ja już odpuściłam wiem ze rodzice mnie nie zostawią bez niczego, choć przykro ze mieszkani nie mam, on się czuje pokrzywdzony/wykorzystany i wypomina ciagle.
Siostra. Pomyłka.
Nie do końca ja, ja już odpuściłam wiem ze rodzice mnie nie zostawią bez niczego, choć przykro ze mieszkani nie mam, on się czuje pokrzywdzony/wykorzystany i wypomina ciagle.
Obydwoje jesteście jak dzieci. Zamiast brac odpowiedzialność za własne życie, to czekacie, aż rodzice dadzą. I nie odpuściłaś, skoro piszesz, że rodzice dadzą.
Rodzice nie są od tego, żeby sponsorować mieszkania dorosłym dzieciom.
A facet bardzo dobrze zrobił, że nie kupił mieszkania razem z Tobą. To najdurniejszy pomysł świata, żeby kupować mieszkanie i brać wspólny kredyt przed ślubem. U Was ślubu nie będzie nigdy, więc tym bardziej bez sensu się wikłać w coś takiego.
Nie są, ale sami proponowali ja tego nie wymieszałam nigdy, a skoro zmienili zdanie bo ja sie nie mogłam zdecydować to jako córki powinni chociaż zapytać ze skoro nie mieszkanie to coś winnej formie a jak nic to tez mogli uprzedzić.
A co do ślubu i kredytu to znam takich co wzięli wspólnie bez zawarcia zwiazku małżeńskiego.
Ale ja już nie o tym, co kto tylko co mogę w takiej sytuacji zrobić żeby już nie toczyć walk bo ja tego nie chce. Chciałabym zrobić coś żeby było dobrze.
Nie są, ale sami proponowali ja tego nie wymieszałam nigdy, a skoro zmienili zdanie bo ja sie nie mogłam zdecydować to jako córki powinni chociaż zapytać ze skoro nie mieszkanie to coś winnej formie a jak nic to tez mogli uprzedzić.
A co do ślubu i kredytu to znam takich co wzięli wspólnie bez zawarcia zwiazku małżeńskiego.
Ale ja już nie o tym, co kto tylko co mogę w takiej sytuacji zrobić żeby już nie toczyć walk bo ja tego nie chce. Chciałabym zrobić coś żeby było dobrze.
Nie wymuszałaś, ale sama masz ból, że Ci powinni coś dać. A nie myślałaś, żeby samej zarobić?
Znać znasz, sporo osób tak bierze kredyty, a to najgłupsze, co można zrobić.
Co zrobić, żeby nie toczyć walk? Dorosnąć i wziąć życie w swoje ręce zamiast oczekiwać, że rodzice dadzą.
Mam świadomość tego ze sknociłam sprawę, choć po trochu każdy z nas, bo chyba każdy miał inne oczekiwania i się nie dogadaliśmy, ale nie chciałabym aby to był powód do rozstania.
ewelka19855 napisał/a:Nie są, ale sami proponowali ja tego nie wymieszałam nigdy, a skoro zmienili zdanie bo ja sie nie mogłam zdecydować to jako córki powinni chociaż zapytać ze skoro nie mieszkanie to coś winnej formie a jak nic to tez mogli uprzedzić.
A co do ślubu i kredytu to znam takich co wzięli wspólnie bez zawarcia zwiazku małżeńskiego.
Ale ja już nie o tym, co kto tylko co mogę w takiej sytuacji zrobić żeby już nie toczyć walk bo ja tego nie chce. Chciałabym zrobić coś żeby było dobrze.
Nie wymuszałaś, ale sama masz ból, że Ci powinni coś dać. A nie myślałaś, żeby samej zarobić?
Znać znasz, sporo osób tak bierze kredyty, a to najgłupsze, co można zrobić.
Co zrobić, żeby nie toczyć walk? Dorosnąć i wziąć życie w swoje ręce zamiast oczekiwać, że rodzice dadzą.
Jak porozumieć się z facetem w tej kwestii? Żeby przestał oskarżać innych o jakieś oszustwo, to naprawdę nikt nikogo nie chciał oszukać. Wyszło beznadziejnie i tyle.
Jak porozumieć się z facetem w tej kwestii? Żeby przestał oskarżać innych o jakieś oszustwo, to naprawdę nikt nikogo nie chciał oszukać. Wyszło beznadziejnie i tyle.
Kazać jemu też dorosnąć i przestać wisieć na rodzicach.
Z tym domem dla siostry to jak było? Rodzice zapłacili za całość czy dołożyli jej jakąś część (np. 100 tys.)?
To jest tak ze ciagle w budowie. Rodzice własnym sumptem. I nie wiadomo czy ona w ogóle tam będzie mieszkać, jej mąż nie chce. To jest tak ze rodzice postanowili pobudować nam domu na przyszłość skoro tutaj się nie potrafiliśmy dogadać.
Nie ma raczej przyszłości ta relacja, po reakcji partnera widać, że chce się wymiksować z tego związku, na siłę go nie zatrzymasz.
Ten niedoszły Twój majątek to dla niego sprawa życia i śmierci
A może w tym mieszczą się jeszcze inne sprawy o których on nie chce mówić, czyli wady, które w Tobie dostrzegł po latach.
Dużo wcześniej trzeba było zdecydować o ślubie czy kupnie wspólnego mieszkania, a nie branie kredytu na swoje, skoro byłaś niewypłacalna.
Nie wysłuchuj tego dogadywania, bo ono się nie skończy, a majątku od tego nie przybędzie.
Dlatego zapytaj, w takiej sytuacji, jakie widzi wyjście, czy chce być z Tobą, bo masz wrażenie, że nie, skoro stałe Cię wbija w poczucie winy, jak nie wie, sama podejmij decyzję o wyprowadzce, bo nie ma sensu dalej tego ciągnąć bo i tak prędzej czy później się skończy, szkoda marnować więcej czasu, jak zauważył partner, już go za dużo zmarnował, a nie ma odwagi sam zerwać.
To zmienia postać rzeczy. Czyli wygląda na to, że rodzice mieli jakąś wolną gotówkę i chcieli ją przekazać córkom, żeby było im łatwiej. Jednak nie widząc zaangażowania/pomysłu na zagospodarowanie tej kwoty od żadnej z córek, postanowili zacząć budowę drugiego domu, żeby po ich śmierci każda miała po jednym domu. Jakaś logika w tym jest.
Weź życie w swoje ręce, podnieś kwalifikacje, zacznij więcej zarabiać, to partner przestanie Ci dogryzać.
ewelka19855 napisał/a:Wypomniał mi raz ze ten związek nie wniósł w jego życie nic przez tyle lat ze zmarnowałam mu życie, ze ja nic nie zrobiłam itp. Strasznie mi się przykro zrobiło, bo każdy popełnia błędy ale żeby aż tak komuś powiedzieć. Nie wiem co mam robić, boje się ze to się rozpadnie. On mi mówi w rozmowie jakiejś „ze lepiej już nie będzie” jakieś takie hasła a ja to odbieram jako coś co itak skazuje ten związek na porażkę?? Nie wiem co mam myśleć i co robić…
Dziwie Ci się, że po takim wyznaniu nie spakowałaś manatków. Ja bym dalej u chłopa nie zalegała po takim "wyznaniu". Skoro temat ciągnie się lata a ze strony twojego "partnera" któremu zmarnowałaś życie nie ma chęci współpracy to na co ty liczysz? Naprawdę chcesz takiego związku? Czujesz się bezpieczna, doceniona, zaopiekowana, WAŻNA? Nie no... życie mu zmarnowałaś ; ) w związku powinniście wzrastać a nie ciągnąć się w dół.
Więcej nie trzeba już nic dodawać.
Może nie powiedział dosłownie tak jak tutaj napisałam, ale ja tak te jego wyrzuty zinterpretowałam. Tak czy siak przykre. Bo ogólnie jest dobrze między nami a na tym polu jest zgrzyt i nie to ze cały czas się o to kłócimy, ale jego czasem tak najdzie i wyrzuca z siebie to co myśli. Nie umiem tak po prostu olać zwiazku zwlaszcza ze długo razem jesteśmy już i zamiast cieszyć się życiem to ten temat ciagle gdzieś powraca, a czasu już nie cofnę i tkwienie w zadarzeniach z przeszłości nie ma sensu Ja bym chciała coś naprawić ale druga strona musi tez mieć taka wolę. A jak wyżej napisała Wieka, co do moich wad to tutaj wręcz przeciwnie, On uważa ze mam cudowny charakter, No chyba ze ściemnia.
Niestety, myślę, że ta relacja nie ma przyszłości. Ja na jego miejscu bym się wymiksował na pewno w takiej sytuacji...
Zastanawiam się nad tym, jak można być i żyć pod jednym dachem z człowiekiem, który od lat oskarża "partnerkę" o oszustwo, naciąganie, który twierdzi, że ona żyje na jego koszt (kiedyś taka osoba zwana była utrzymanką, kokotą, kurtyzaną), że zmarnowała mu życie, it.d.. Co trzeba ze sobą zrobić, by tkwić w tym układzie? Gdzie się podział, jeśli w ogóle kiedyś istniał, szacunek do siebie, poczucie godności?
Standardowe zapewnienie o miłości jako przyczynie takiego życia nie przekonują mnie.
Niestety, myślę, że ta relacja nie ma przyszłości. Ja na jego miejscu bym się wymiksował na pewno w takiej sytuacji...
Ale to On nie ma woli dogadania się, wiec dlaczego uważasz ze na jego miejscu być się wymiksował?
29 2023-04-17 14:41:14 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-04-17 14:43:56)
Charakter to możesz mieć za cudowny, też niedobrze, może go irytować Twoja niezaradność, niezdecydowanie itp.
Jak i co byś chciała naprawić, masz jakiś plan?
Bo tego nie widać...
Charakter to możesz mieć za cudowny, też niedobrze, może go irytować Twoja niezaradność, niezdecydowanie itp.
Jak i co byś chciała naprawić, masz jakiś plan?
Bo tego nie widać...
Jeśli być może tak uważa, to niech ma odwagę to powiedzieć, bo przecież nie ma oporów w byciu szczerym.
Ja miałam kilka planów ale wychodzi na to ze jemu się to po prostu nie kalkuluje, takie mam wrażenie.
Czyli ogólny wniosek taki, że wina leży po mojej stronie. Wyrok został tutaj wydany.
wieka napisał/a:Charakter to możesz mieć za cudowny, też niedobrze, może go irytować Twoja niezaradność, niezdecydowanie itp.
Jak i co byś chciała naprawić, masz jakiś plan?
Bo tego nie widać...Jeśli być może tak uważa, to niech ma odwagę to powiedzieć, bo przecież nie ma oporów w byciu szczerym.
Ja miałam kilka planów ale wychodzi na to ze jemu się to po prostu nie kalkuluje, takie mam wrażenie.
Czyli jakie?
Czyli ogólny wniosek taki, że wina leży po mojej stronie. Wyrok został tutaj wydany.
Wina?
Hmmm... . To nie sprawa winy. To Ty zdecydowałaś o tym, by być z człowiekiem, który ani Cię kocha, ani szanuje, a który uważa, że zmarnowałaś mu zycie i oszukałaś.
Wyrok?
Kpisz czy o drogę pytasz?
Tak to jest,jak dwoje dzieci próbuje bawić się w dom.
Choc najbardziej to śmieszy mnie ten facet.
Rozumiem gdyby sam sobie zarobił na mieszkanie, gdyby na przykład planował wspólna przyszłość, budowę domu dla rodziny, i oczekiwał tego ze wkład partnerki będzie podobny do jego.
A my tu mamy gogusia, któremu wszystko sfinansowali rodzice, który po mimo tylu lat razem, ani o małżeństwie ani o rodzinie ani o domu nie myśli.
Który niczym przyszły rasowy domowy przemocowiec, wali tekstami " ty mi wszystko zawdzięczasz" albo "gdyby nie ja to byś na ulicy mieszkała" albo "widzisz co ja z toba mam, a pomimo tego na drzwi nie wyrzuciłem"
Tragedia.
Rady?
Idz na terapie, bo skoro tolerujesz takie cos, to z tobą tez nie jest wszystko w porządku.
I czas najwyższy dorosnąć, i brać sie za robotę, aby na dach nad głową zarobić.
Bo rodzice to za ta kase powinni sobie Chiny zwiedzić, albo Amerykę południową
Ale ja nigdzie nie napisałam ze facet ma mi dawać za darmo czy przepisywać swoje mieszkanie. Na początku była taka propozycja ale nie chciał, później ze może coś wspólnie ale tu już rodzice zmienili zdanie o wsparciu. Ja mam jakieś oszczędności jeszcze może rodzice by wsparli gdybym z nimi pogadała i moja propozycja była aby coś kupić razem większego albo jego mieszkanie na pół, ale on nie chce bo dla niego jak rozumiem to i tak nie pokryje juz tego kosztu który on wniósł w swoje mieszkanie. Ja nie chce od Niego nic za darmo. Ja go poniekąd rozumiem ze w tej całej sytuacji juz nie chce nic wspólnego, ale moze sobie mieć to swoje mieszkanie, ja tylko potrzebuje spokoju żeby ie wracać ciagle do tego. To on zaczyna ciagle ze jak to Jego rodzice wspieraja a ja sobie mieszkam. Tylko ja nie jestem tu za darmo, dokładam sie tyle na ile sie umówiliśmy.
I od początku mógł się nie godzić na wspólne mieszkanie skoro go boli. Ale jak mi powiedział, „nie wiedział ze ktoś go tak wyroluje”
I od początku mógł się nie godzić na wspólne mieszkanie skoro go boli. Ale jak mi powiedział, „nie wiedział ze ktoś go tak wyroluje”
I od początku mógł się nie godzić na wspólne mieszkanie skoro go boli. Ale jak mi powiedział, „nie wiedział ze ktoś go tak wyroluje”
o on zaczyna ciagle ze jak to Jego rodzice wspieraja a ja sobie mieszkam. Tylko ja nie jestem tu za darmo, dokładam sie tyle na ile sie umówiliśmy.
Skoro tak go to gniecie, że non stop jest zarzewiem niezgody to na Twoim miejscu pomyślałabym o mieszkaniu, ale SWOIM i osobno.
I od początku mógł się nie godzić na wspólne mieszkanie skoro go boli. Ale jak mi powiedział, „nie wiedział ze ktoś go tak wyroluje”
o on zaczyna ciagle ze jak to Jego rodzice wspieraja a ja sobie mieszkam. Tylko ja nie jestem tu za darmo, dokładam sie tyle na ile sie umówiliśmy.
Skoro tak go to gniecie, że non stop jest zarzewiem niezgody to na Twoim miejscu pomyślałabym o mieszkaniu, ale SWOIM i osobno.
I od początku mógł się nie godzić na wspólne mieszkanie skoro go boli. Ale jak mi powiedział, „nie wiedział ze ktoś go tak wyroluje”
A mało tego uważa ze rodzina mnie tez wyroluje i nie będę miała nic i żebym myślała o sobie i pilnowała swoich interesów. I jeśli nawet kiedyś będę miała ten dom to nic nie chce mieć z tym wspólnego. A nikt tu nikogo nie chciał wyrolować po prostu tak wyszło, a on to odebrał jako oszustwo ze strony mojej rodziny. A ja mimo ze jaki tam mam żal do rodziców to nie mogę znieść takich oskarżeń w ich kierunku.
A mało tego uważa ze rodzina mnie tez wyroluje i nie będę miała nic i żebym myślała o sobie i pilnowała swoich interesów. I jeśli nawet kiedyś będę miała ten dom to nic nie chce mieć z tym wspólnego. A nikt tu nikogo nie chciał wyrolować po prostu tak wyszło, a on to odebrał jako oszustwo ze strony mojej rodziny. A ja mimo ze jaki tam mam żal do rodziców to nie mogę znieść takich oskarżeń w ich kierunku.
I dalej w koło i w koło, a żadne z Was nie rozumie, że jesteście dorośli.
43 2023-04-21 09:41:55 Ostatnio edytowany przez ulle (2023-04-21 09:46:03)
ewelka19855 napisał/a:I od początku mógł się nie godzić na wspólne mieszkanie skoro go boli. Ale jak mi powiedział, „nie wiedział ze ktoś go tak wyroluje”
Z każdym Twoim kolejnym postem dochodze do wniosku, że to jakis burak. Kończ tę farsę.
Burak jak nic.
Autorko, jemu nie chodzi o Ciebie.
Jemu chodzi tylko i wyłącznie o niego samego. To on poczuł się oszukany i czuje się jak frajer, bo na coś innego liczył a dostał figę z makiem
On po prostu nie lubi Twoich rodziców ani Twojej rodziny, więc znalazł kij, którym co jakiś czas Cie okłada.
Chce, żebyś czuła się winna i gorsza od niego oraz, żebyś myślała, że bez niego zginelabys marnie, szczególnie mając takich beznadziejnych rodziców, rodziców oszustów, którzy umyślili sobie, jakby tu skrzywdzić i okraść własną córkę.
Widzisz ten absurd?
Autorko, on Ciebie całkiem świadomie obraża i ubliża Ci oraz Twojej rodzinie.
Czujesz to, ale nie potrafisz nazwać po imieniu.
Jeśli dalej będziesz pozwalała mu ubliżać Tobie i Twojej rodzinie, to źle się to skończy. Postaw granicę i powiedz gościowi wprost, że nie wierzysz w to, iż on nie rozumie o co chodzi, że obraża Cię notorycznie i ubliża Twoim rodzicom i że jeśli jeszcze raz zrobi coś takiego Ty zakonczysz te farsę oraz, że oczekujesz przeprosin.
Zrob tak, bo buraczany wchodzi Ci na głowę.
Jeśli nie przeprosi Cię i dalej będzie jeździł po Twoich rodzicach stan za swoim slowem i po prostu zostaw go.
Powiedz mu, żeby się udławił swoim mieszkaniem, że nie potrzebujesz jego łaski.
Nie bądź ciapa, po której byle kto może jezdzic jak po burej suce.
Rodzice nie mają obowiązku finansować dorosłych dzieci. To, że jemu się poszczęściło i rodzice mu dali pieniądze, bądź kupili mieszkanie, nie oznacza, że Twoi rodzice cokolwiek muszą. Rozumiem, że tu jest trochę inna sytuacja, bo rodzice Ci oferowali pomoc finansową, a Ty z tym zwlekałaś, ale mimo to uważam, że on jest zbyt roszczeniowy. Sama napisałaś, że dostaniesz dom po rodzicach. To nie jest mało. Teraz macie gdzie mieszkać. On traktuje związek z Tobą jak jakąś inwestycje? Tylko pozazdrościć takiego partnera, który wypomina, że jego partnerka mieszka w jego mieszkaniu. I jeszcze napisałaś, że mu za to płacisz. Rozumiem, płacenie rachunków po połowie, ale płacenie partnerowi jak za wynajem to już chyba przesada. Nie wiem, po ślubie też jako żona miałabyś płacić za wynajem połowy łazienki, pokoju i kuchni czy jak?
Tak dokładnie, mocno napisane i o mnie samej ale to prawda, pozwoliłam po siebie jechać na tyle, że w końcu sama zaczęłam wierzyć w to że rodzina chce mnie oszukać. A jak moi rodzice chcieli porozmawiać z nim i ze mną ( chcieli mimo tego co się stało, jakoś inaczej rozwiązać sprawę żeby nikt nie poczuł się pokrzywdzony itp. ) to powiedział ze nie będzie z nikim rozmawiał, wiec kto tu jest nie wporzadku ?? A wyczul ze ja jestem za dobra, za słaba i pozwala sobie mnie tak gnębić tym psychicznie. On nie rozumie o co chodzi dlaczego tak się stało tylko ułożył sobie w głowie swoj scenariusz i tego się usilnie trzyma nie wiedzieć czemu., czasem myśle ze może w taki sposób próbuje się mnie pozbyć? Ze może w końcu mnie złamie i sobie pójdę??
Rodzice nie mają obowiązku finansować dorosłych dzieci. To, że jemu się poszczęściło i rodzice mu dali pieniądze, bądź kupili mieszkanie, nie oznacza, że Twoi rodzice cokolwiek muszą. Rozumiem, że tu jest trochę inna sytuacja, bo rodzice Ci oferowali pomoc finansową, a Ty z tym zwlekałaś, ale mimo to uważam, że on jest zbyt roszczeniowy. Sama napisałaś, że dostaniesz dom po rodzicach. To nie jest mało. Teraz macie gdzie mieszkać. On traktuje związek z Tobą jak jakąś inwestycje? Tylko pozazdrościć takiego partnera, który wypomina, że jego partnerka mieszka w jego mieszkaniu. I jeszcze napisałaś, że mu za to płacisz. Rozumiem, płacenie rachunków po połowie, ale płacenie partnerowi jak za wynajem to już chyba przesada. Nie wiem, po ślubie też jako żona miałabyś płacić za wynajem połowy łazienki, pokoju i kuchni czy jak?
Tak Jego to właśnie boli, ze rodzice zmienili zdanie i dlatego odpowiedzią sobie historie jacy są źli i ze na pewno mnie zostawia z niczym. Jak podejrzewam gdybym nie miała nic od początku i żadnej propozycji od rodziców, On normalniej by to przyjął niż teraz w tej sytuacji. Jest to dla niego niezrozumiałe dlaczego tak się wydarzyło, ale ja mu tłumaczyłam ale to nic nie daje, już sobie stworzył historię. Jak z nim porozmawiać i wytłumaczyć raz jeszcze i porażka ostatni?? Czy tłumaczenie już nie ma sensu??
Tak dokładnie, mocno napisane i o mnie samej ale to prawda, pozwoliłam po siebie jechać na tyle, że w końcu sama zaczęłam wierzyć w to że rodzina chce mnie oszukać. A jak moi rodzice chcieli porozmawiać z nim i ze mną ( chcieli mimo tego co się stało, jakoś inaczej rozwiązać sprawę żeby nikt nie poczuł się pokrzywdzony itp. ) to powiedział ze nie będzie z nikim rozmawiał, wiec kto tu jest nie wporzadku ?? A wyczul ze ja jestem za dobra, za słaba i pozwala sobie mnie tak gnębić tym psychicznie. On nie rozumie o co chodzi dlaczego tak się stało tylko ułożył sobie w głowie swoj scenariusz i tego się usilnie trzyma nie wiedzieć czemu., czasem myśle ze może w taki sposób próbuje się mnie pozbyć? Ze może w końcu mnie złamie i sobie pójdę??
Nie masz na co czekać, bo on nie zmieni swojego nastawienia, tylko odejść, wtedy się przekonasz do końca na czym mu zależy.
Tak dokładnie, mocno napisane i o mnie samej ale to prawda, pozwoliłam po siebie jechać na tyle, że w końcu sama zaczęłam wierzyć w to że rodzina chce mnie oszukać. A jak moi rodzice chcieli porozmawiać z nim i ze mną ( chcieli mimo tego co się stało, jakoś inaczej rozwiązać sprawę żeby nikt nie poczuł się pokrzywdzony itp. ) to powiedział ze nie będzie z nikim rozmawiał, wiec kto tu jest nie wporzadku ?? A wyczul ze ja jestem za dobra, za słaba i pozwala sobie mnie tak gnębić tym psychicznie. On nie rozumie o co chodzi dlaczego tak się stało tylko ułożył sobie w głowie swoj scenariusz i tego się usilnie trzyma nie wiedzieć czemu., czasem myśle ze może w taki sposób próbuje się mnie pozbyć? Ze może w końcu mnie złamie i sobie pójdę??
Nie, nie chodzi mu o to, żeby pozbyć się Ciebie. Faceci na ogół są prości w obsłudze, więc gdyby nie chciał trzymać Cię w u siebie wywalilby Cię i tyle, nie musiałby knuć zawiłych intryg i to aż tak rozłożonych w czasie. Może Ty byś tak zrobiła, bo jesteś kobietą, czyli jesteś bardziej skłonna do intryg.
Ale nie facet. Powiedziałby wprost, wyprowadź się.
Tu chodzi o stłamszenie Ciebie, żebyś czuła się winna i postrzegała go jako swojego Łaskawce, dzięki któremu masz dach nad głową.
Chodzi o ubliżanie Tobie i Twoim rodzicom
Dalsze tłumaczenie mu mija się z celem, ponieważ on doskonale rozumie o co chodzi.
Uderza Cię mocno. Jeśli chcesz to przerwać, to teraz Ty uderz go mocno - pisałam jak to zrobić.
Jeśli nie chcesz tego przerwać, to dalej pozwalaj mu pluć na swoich rodziców i na Ciebie, a za jakiś czas zobaczysz, kim staniesz się w tej relacji, będziesz niżej niż podnóżek
Wyżej cenisz obcego faceta czy rodziców oraz siebie?
Od odpowiedzi na to pytanie zacznij, a potem działaj.
49 2023-04-21 11:11:47 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-21 11:17:40)
No cóż, nie napispałaś w jakim jestes wieku, ale domyślam się, że 20-kilka lat max, skoro rodzice mieli Ci kupić chałupę.
Też jestem Ciekaw Autorko po ile macie lat.
Niestety, związki dorosłych ludzi koło miłości bezwarunkowej nie stały i koniec końców dobieramy się na zasadzie podobieństw, a z wiekiem uczymy sie też oceniać czy obie strony inwestują w relacje po równo. Może nie 1 do 1 w kwestii źródła majątku, ale chodzi o ogólna sumę.
A to zdanie (patrząc nawet przez pryzmat mojego przypadku) to bym sobie wydrukował i powiesił na ścianie
Pogrubiłem fragment wypowiedzi Violette bo to też jest bardzo istotne - nie zawsze obie strony wnoszą to samo do związku - pranie, gotowanie, sprzątanie, ogólne zaangażowanie w dbanie o czyjąś własność jest tak samo ważne i niewiele mniej warte niż ta własność. Można mieś piękny dom, ogród ale brak opieki drugiej osoby może dopuścić te dobra do ruiny.
Czytając post autorki mam te same pytania, co część z Was - jak to jest, że ich oferta była "za słaba na mieszkanie" (skoro musiałbyś dobierać kredyt), ale już wystarczająca na budowę domu, gdzie budowa chyba kosztuje znacznie więcej...
Ale to i tak po ptokach..
A faceta to bym zapytał wprost - czy jemu zależy na Tobie jako osobie, czy jest Wam tak codziennie źle, że się musi co chwila dopieprzać do kwestii tego co było i czy on jest taki dumy z siebie, że mu rodzice dali. To niech sprzeda to mieszkanie, odda kasę rodzicom i razem spróbujecie coś kupić "za własne" jak taki chojrak...
Ojjj ktoś napisal ze ok 20 stu, ale grupo po 30-stce i On się trochę dziwi ze ja jako osoba dorosła nic nie mam (bo przecież racice o mnie nie zadbali). Co do domu on jest w budowie ciagle a wręcz od jakieś czasu nic się nie nie dzieje.
Tak, może nie wniosłam mu majątku do zwiazku, ale staram się dbać o to co Jego i pomagać jak tylko mogę. I jak ktoś wcześniej napisał ze mu płace jak za wynajem, to nie tak. Płace trochę z górka za opłaty, a jak coś zrobi do mieszkania to nie mam problemu żeby sie choć symbolicznie dołożyć (bo oczywiście on nic nie chce bo to jego) bo z tego tak samo korzystam.
Ja mu proponowałam wspólne mieszkanie i żeby nie czuł sie poszkodowany ze ze swojego starego sprzedanego będzie miał większy wkład pieniężny to niech ta cześć sobie zachowa a do nowego dokładamy sie po równo, a jak nawet Po równo nie wyjdzie i trzeba by spłacać to ze ja to wezmę na siebie, ale nie nic go nie przekonuje. Niech w takim razie nie marudzi, bo widzę ze każdy teraz coś próbuje zrobić a Pan sie uwaza za władcę i dobrodzieja bo On mnie do siebie wziął a sam został pokrzywdzony.
Przepraszam za błędy w tekście.
Z tego co czytam to mu dokładają rodzice do mieszkania i tobie też mają dołożyć. Nie wiem po ile macie lat, ale w pewnym wieku ogarnia się sprawy finansowe samemu, a nie wisi na rodzicach. Jak kogoś nie stać na kredyt to go nie bierze, nie wyobrażam sobie sytuacji, abym miała oczekiwać od rodziców dołożenia do mieszkania. Nawet jak wróciłam do swoich do domu to płacę im jak za wynajem, bo to daje mi spokój głowy, że nikt na nikim nie żeruje.
Oczywiście nie ma nic złego w pomocy finansowej, jeśli ktoś sam taką deklaruje. Skoro wybudowali dom siostrze/bratu ze względu na Twoje niezdecydowanie, to pewnie pozostaje przegadać temat z partnerem i zaakceptować pewny fakty i razem podziałać w temacie wspólnego m.
Raczej o wspólnym m już nie ma mowy. On się „obraził” ze mi dał wszystko co ma od siebie a z mojej strony nic wiec nie będziemy mieć nic wspólnego (w sensie majątkowym) chyba ze zdąży sie jakiś cud. Mi nie ukrywa przeszkadza to bo nie mam poczucia bezpieczeństwa, jestem z kimś a jakby osobno i jestem zła ze to tak wszystko sie potoczyło bo poza ta sprawą zawsze było w porządku między nami. Przeszkadza mi to tez dlatego ze będą w zwiazku chcialabym aby było w miarę po równo, w sensie wkładu w związek, bo ja tez nie uważam ze tylko jedno powinno dawać ale to już kwestia tego ze facet jakoś nie może przyjąć do wiadomości ze mój wkład mógłby być mniejszy, nie może znieść ze tam sie buduje dom a ja mu „dołożę jakieś grosze”. Ehhh nie chcialabym aby to był powód rozstania ale czuje ze sytuacja z tego powodu jest napięta.
Nie umiem w rozstania, nie wyobrażam sobie tego po tylu latach, to strasznie trudne i bolesne. Jak to zakończyć? Co mu powiedzieć??
Jest z tych co chciała by naprawiać ale wiem ze tak jak napisał ktoś wyżej „do ranga trzeba dwojga”. No i myśl ze nie mam gdzie pójść, będę musiała wrócić do rodziców i już nie będę miała szans na „ułożenie” sobie żucia.
Jak zakończyć? Szybko.
Co mu powiedzieć? Dziękuję za wspólny czas, żegnaj.
ewelka19855 napisał/a:Jest z tych co chciała by naprawiać ale wiem ze tak jak napisał ktoś wyżej „do ranga trzeba dwojga”. No i myśl ze nie mam gdzie pójść, będę musiała wrócić do rodziców i już nie będę miała szans na „ułożenie” sobie żucia.
Masz mentalność, która mnie drażni, niezależnie od płci.
Zanim to napisałaś, można było mieć wątpliwości i myśleć, że facet jest chamem bez grama klasy i Cie po prostu tyra, a Ty się biedna starasz problem rozwiązać, ale on tego nie docenia.
A wychodzi na to, że ty tez jesteś z nim nie z miłości, tylko jak sama napisałaś: czujesz, że nie ułożysz już sobie życia (ile masz lat, 60? nie sądzę..bo mental masz taki małomiasteczkowy starej babki typowo) i będziesz musiała wrocic do rodzicow, ojoj. Bidulka..No to bierz się do roboty. Naucz się być samodzielna finansowo, bo bez tego czy z tym gościem, czy z jakimkolwiek innym nigdy nie będziesz traktowana po partnersku, tylko jak takie dziecko, które się ruga jak przygłupiego psa i mowi co ma robić.
Przestań się nad sobą rozczulać tam, gdzie nie trzeba i być miękką kluchą bez honoru, tam gdzie powinnaś tupnąć nogą.
w końcu ktoś napisał prawdę!
z moich obserwacji to co druga osoba która tu przychodzi i płacze ze jestem po 30 i nie mam nikogo powinna się już do trumny położyć, bo 30 lat to przecież koniec życia tyle finito. Nie znalazłam chłopa do 30 wiec życie się kończy.
za 10 lat zrozumieją ze życie dopiero się tak naprawdę zaczęło
Pewnie macie mnie za psychiczna osobę, ale tutaj przedstawiał tylko wycinek codzienności i proszę nie oceniajcie źle, naprawdę jest to dla mnie trudna sytuacja.
Jeszcze nurtuje mnie kwestia tego która strona ma więcej racji, czy rodzice dobrze zrobili czy mój facet. Czy moi rodzice to sknery i mnie zostawia bez niczego czy facet to materialista i nie liczy się z moimi uczuciami?
Pewnie macie mnie za psychiczna osobę, ale tutaj przedstawiał tylko wycinek codzienności i proszę nie oceniajcie źle, naprawdę jest to dla mnie trudna sytuacja z której nie wiem jak wybrnąć.
Jeszcze nurtuje mnie kwestia tego która strona ma więcej racji, czy rodzice dobrze zrobili czy mój facet. Czy moi rodzice to sknery i mnie zostawia bez niczego czy facet to materialista i nie liczy się z moimi uczuciami?
Pewnie macie mnie za psychiczna osobę, ale tutaj przedstawiał tylko wycinek codzienności i proszę nie oceniajcie źle, naprawdę jest to dla mnie trudna sytuacja z której nie wiem jak wybrnąć.
Jeszcze nurtuje mnie kwestia tego która strona ma więcej racji, czy rodzice dobrze zrobili czy mój facet. Czy moi rodzice to sknery i mnie zostawia bez niczego czy facet to materialista i nie liczy się z moimi uczuciami?
Nie umiem w rozstania, nie wyobrażam sobie tego po tylu latach, to strasznie trudne i bolesne. Jak to zakończyć? Co mu powiedzieć??
Długo jesteście ze sobą pojęcie względne ile lat?
62 2023-04-28 22:18:15 Ostatnio edytowany przez ewelka19855 (2023-04-28 22:18:42)
10 lat. Dla mnie to już długo.
Pewnie macie mnie za psychiczna osobę, ale tutaj przedstawiał tylko wycinek codzienności i proszę nie oceniajcie źle, naprawdę jest to dla mnie trudna sytuacja z której nie wiem jak wybrnąć.
Jeszcze nurtuje mnie kwestia tego która strona ma więcej racji, czy rodzice dobrze zrobili czy mój facet. Czy moi rodzice to sknery i mnie zostawia bez niczego czy facet to materialista i nie liczy się z moimi uczuciami?
Obydwoje jesteście mentalnie dzieciakami na poziomie podstawówki. I Ty i Twój facet.
Rodzice nie mają w obowiązku finansowania Waszego życia i zabezpieczania Waszej przyszłości.
Nie pytałam tutaj kto jest dzieciakiem czy nie. Tu nie chodzi o to co kto ma i dostał lub nie tylko o konsekwencje z tym związane czyli potraktowaniem drugiego człowieka i jak na mnie się to teraz odbija, ze facet ma wieczne pretensje ze tylko z jego strony jest pomoc. Ja już to chciałam odpuścić bez względu na to jaka będzie moja przyszłość (czy będę miała dach nad głowią czy nie, życie jest nieprzewidywalne i już przestałam się nad tym zastanawiać i się martwić, co ma być to będzie) to facet zagiął parola dlatego ja w tym tkwię bo wysłuchuje ciagle. I dlatego zapytałam czy O. Ma racje czy rodzice, czy facet ma prawo wypowiadać się na temat mojej rodziny w tej kwestii. I co ja mogę zrobić żeby temu wszystkiemu zaradzić. Żeby mieć już święty spokój od tego tematu i żyć w zgodzie z każda ze stron.
Nie pytałam tutaj kto jest dzieciakiem czy nie. Tu nie chodzi o to co kto ma i dostał lub nie tylko o konsekwencje z tym związane czyli potraktowaniem drugiego człowieka i jak na mnie się to teraz odbija, ze facet ma wieczne pretensje ze tylko z jego strony jest pomoc. Ja już to chciałam odpuścić bez względu na to jaka będzie moja przyszłość (czy będę miała dach nad głowią czy nie, życie jest nieprzewidywalne i już przestałam się nad tym zastanawiać i się martwić, co ma być to będzie) to facet zagiął parola dlatego ja w tym tkwię bo wysłuchuje ciagle. I dlatego zapytałam czy O. Ma racje czy rodzice, czy facet ma prawo wypowiadać się na temat mojej rodziny w tej kwestii. I co ja mogę zrobić żeby temu wszystkiemu zaradzić. Żeby mieć już święty spokój od tego tematu i żyć w zgodzie z każda ze stron.
To jedno z drugiego wynika. Gdybyście nie byli mentalnie dzieciakami, to tej dyskusji całej by nie było.
Twój facet jest dzieciakiem, bo ma pretensje, że rodzice Cię nie fundują, skoro jemu mama dokłada.
Ty jesteś dzieciakiem, bo wchodzisz w dyskusję zamiast stwierdzić jasno i wprost, że jesteście dorośli i konsekwencją tego jest samodzielność, a nie wiszenie na rodzicach.
Już kilka razy napisałam Ci, co możesz zrobić. Dorosnąć i wreszcie wtłuc sovie do głowy, że rodzice nie muszą Ci dawać kasy i mieszkania. A potem wtłuc sobie do głowy, że Twój facet nie ma prawa Ci robić z tego powodu pretensji.