rakastankielia napisał/a:No to jeszcze raz. Zagadanie nie stanowi dla mnie problemu, jednakże zazwyczaj nie otrzymuję odpowiedzi. Jeśli już ktoś ze mną porozmawia (zazwyczaj przypadkiem lub jeśli znajomość została nawiązana przez internet), to wtedy okazuje się, że jestem ciekawym rozmówcą. Znajomi internetowi mieszkają jednak dość daleko, więc regularne spotkania nie wchodzą w grę. Wyjątkiem jest jedna grupa znajomych (również poznana przez internet), z którą od niedawna regularnie się widuję (przy czym liczba osób jest różna i nie zawsze są to te same osoby). W tej grupie raczej nie odważyłbym się nikogo podrywać, bo odnoszę wrażenie, że nie byłoby to mile widziane (choć nie wykluczam, że inna grupa mogłaby mieć inne podejście), więc nie chcę ryzykować, że popsuję atmosferę i grupa ta nie będzie chciała się ze mną spotykać, bo nikogo innego w swojej okolicy nie mam.
Dziękuję wszystkim za podzielenie się własną opinią i to wcale nie dlatego, że jest zgodna z moją
, ale że daje większą pewność, że wyciągane przeze mnie wnioski są słuszne. Przy tym zgadzamy się ze sobą, że jest coś, czego Raka do siebie nie dopuszcza, choć tak gorliwie temu zaprzecza.
Nie zastanawia Cię, Raka, że aż tyle osób twierdzi podobnie, zauważając, że masz z tym wyraźny problem i to przecież nie tylko w tym wątku, ale i w równolegle toczących się dyskusjach również?
I uwierz, że ja naprawdę rozumiem, co do mnie piszesz, ale ja tego po prostu nie kupuję.
No to jeszcze raz
. Twierdzisz, że potrafisz zagadać i to w sposób interesujący, dlaczego w takim razie nie otrzymujesz odpowiedzi? I dlaczego nikt na tym etapie nie chce tego pogłębiać? W tym miejscu retorycznie zapytam: bo może to tylko Tobie wydaje się, że robisz to wystarczająco dobrze (czytaj: interesująco), ale już Twoi rozmówcy nie czują tego tak samo?
Twierdzisz też, że potrafisz w równie interesujący sposób kontynuować rozmowę, dlaczego w takim razie, skoro jesteś tak ciekawym rozmówcą, co powinno przekładać się na kontakty towarzyskie, masz tylko jedną, niewielką grupę znajomych, a i to poznaną przez Internet, w dodatku dopiero niedawno? I ja nie piszę tu wyłącznie w odniesieniu do kobiet, ale w ogóle ludzi.
Uwierz, że ludzie ciekawi, otwarci na poznawanie innych, szanujący drugiego człowieka i jego emocje - są w cenie, o ile nie ma w nich czegoś, co jest dla otoczenia irytujące czy wręcz odpychające. Przysięgam, że nie znam chyba nikogo, kto spełniałby te wszystkie warunki i miał tak patologiczny wręcz problem z zainteresowaniem swoją osobą.
Herne napisał/a:Ale równocześnie można zauważyć u kolegi rakastankielia jedną rzecz - jeżeli tylko nie zapętla się w swoim nastawieniu, to Jego pozostałe wypowiedzi nie są pozbawione inteligencji i On ma potencjał do zmian w sobie. Trzeba go tylko ustawić w odpowiednim kierunku (lub, co bardziej właściwe, sam to powinien spróbować zrobić) i zasadzić potężnego kopa w rzyć.
Oczywiście, ja tu koledze nie odbieram inteligencji, zauważam jedynie, że tak bardzo sam przed sobą boi się przyznać do czegoś, co niemal rozpaczliwie usiłuje odepchnąć i zamaskować, że broni się przed tym w każdym możliwy sposób, nawet za cenę spójności przekazu, działającej, a raczej niedziałającej logiki i konsekwencji, które w związku z tym ponosi. I tu znowu - zarzeka się, że gotów jest przyjąć wszystko na klatę, byleby dojść do sedna problemu, ale pomóc sobie nie daje, bo nie jest z nami w pełni szczery. I to nawet nie musi być intencjonalne, wystarczy, że samego siebie podświadomie sabotuje.