Jestem 48 letnim prawiczkiem zakompleksionym nieśmiałym obzezanym od ponad roku .Jestem zdesperowany i gotowym na skorzystanie z roksy z prostytutki szczerze
Jestem 48 letnim prawiczkiem zakompleksionym nieśmiałym obzezanym od ponad roku .Jestem zdesperowany i gotowym na skorzystanie z roksy z prostytutki szczerze
Dlaczego obrzezałeś się w wieku 47 lat i co to ma do rzeczy właściwie?
Jestem 48 letnim prawiczkiem zakompleksionym nieśmiałym obzezanym od ponad roku .Jestem zdesperowany i gotowym na skorzystanie z roksy z prostytutki szczerze
Czego oczekujesz od użytkowników forum?
rakastankielia napisał/a:rossanka napisał/a:Masz im napisać, że z takim podejściem, gdy głównym kryterium wyboru kobiety jest jej uroda i atrakcyjność fizyczna, to zostaną sami, a z roku na rok trudniej im będzie jakąś kobietę sobą zainteresować, skoro mają takie poglądy.
Normalna kobieta, gdy usłyszy takie tezy, takie patrzenie na ludzi i dzielenie ich na poziomy, levely i ligi, to ucieknie gdzie pieprz rośnie.Ale dla mnie głównym kryterium wyboru nie jest wygląd, tak samo jak i dla większości mężczyzn w mojej sytuacji. Kobieta musiałaby się bardzo postarać, żeby mi się w ogóle nie spodobała. W większości przypadków, jeśli kobieta mi się nie podoba, to akurat ma spory wpływ na to, że tak jest (np. jest niezadbana albo dokonała ingerencji w swój wygląd, które zamiast poprawić urodę, doprowadziły do jej pogorszenia). Znałem chyba tylko jedną dziewczynę, która była naprawdę tak brzydka, że zadbanie o siebie by nie pomogło.
Może dla Ciebie jest brzydka, a innemu sie spodoba?
Może i tak, co nadal nie zmienia faktu, że zdecydowana większość kobiet moje kryteria wyglądowe spełnia. Problem jest dalej. Nawet jeśli są zainteresowane (np. na portalach), to nie da się z nimi sensownie pogadać. Ale większość nie jest.
Więc Raka uważam że musisz coś robić podczas rozmowy że szybko się "ulatniają".
Tylko że żadnej rozmowy nawet nie ma.
rakastankielia napisał/a:Włożenie wysiłku nie stanowi problemu, ale jeśli ktoś od samego początku nie jest zainteresowany poznaniem mnie, to żadne umiejętności takiej osoby nie przekonają. Wyjazd integracyjny to też trochę inna sytuacja niż jedna grupka znajomych (i jedyne osoby z okolicy, z którymi się widuję), w której nie chcę psuć atmosfery i relacji z resztą grupy, żeby nadal być mile widzianym w tej grupce.
Ale co to ma do rzeczy? Napisze jak prostak, może lepiej trafi.
W tym wszystkim liczy się cel .Mnie przed startem nikt nie pyta jaka będzie pogoda, czy sobie poradzę. Podpisuję oświadczenie i jadę. Dla mnie liczy się pokonanie wyścigu z jak najlepszym czasem, a gdy zaliczę krakse, dostanę gradem, czy awarii ulegnie sprzęt? To jest nie ważne liczy się cel i tak jest w życiu ze wszystkim. Spotkasz tą panne to nie będziesz patrzył na nic.
To oczywiste, że liczy się cel, ale nie zawsze cel uświęca środki. Jeżeli faktycznie bliżej poznam tę dziewczynę i będę wiedział, że jest warta ryzyka, to w porządku. Niestety teraz mało która jest.
W życiu nie powiem że nie poznałem fajnych kilku kobiet, ale każda z 3 chciała dziecko. Koniec końców facet z moim charakterem nie nadaje się na tatusia. Nie widziało mi się zapie... mieć nie przespane noce, może stany depresyjne u kobiety poporodowe. Widzie te pojebane dzieci (nie wszystkie) do około. Niestabilność ekonomiczna, dziecko gorsze niż kredyt... wszystko w głowie i rozsądek mówi nie, a po wazektomia, to już pewne.
2odiak napisał/a:rakastankielia napisał/a:Włożenie wysiłku nie stanowi problemu, ale jeśli ktoś od samego początku nie jest zainteresowany poznaniem mnie, to żadne umiejętności takiej osoby nie przekonają. Wyjazd integracyjny to też trochę inna sytuacja niż jedna grupka znajomych (i jedyne osoby z okolicy, z którymi się widuję), w której nie chcę psuć atmosfery i relacji z resztą grupy, żeby nadal być mile widzianym w tej grupce.
Ale co to ma do rzeczy? Napisze jak prostak, może lepiej trafi.
W tym wszystkim liczy się cel .Mnie przed startem nikt nie pyta jaka będzie pogoda, czy sobie poradzę. Podpisuję oświadczenie i jadę. Dla mnie liczy się pokonanie wyścigu z jak najlepszym czasem, a gdy zaliczę krakse, dostanę gradem, czy awarii ulegnie sprzęt? To jest nie ważne liczy się cel i tak jest w życiu ze wszystkim. Spotkasz tą panne to nie będziesz patrzył na nic.
To oczywiste, że liczy się cel, ale nie zawsze cel uświęca środki. Jeżeli faktycznie bliżej poznam tę dziewczynę i będę wiedział, że jest warta ryzyka, to w porządku. Niestety teraz mało która jest.
To tak samo kobiety czasami się dziwią że mężczyzna zrywa kontakt lub kolega ma ja gdzieś.
Zawsze mówiłem wprost, rozmawiałem z kobietą spotkałem się było fajnie. Jeśli było widać że nie idzie w stronę zainteresowania romantycznego lub widać że mam być kolega.
Mówiłem odrazu sorry nie szukam koleżanki, lecz związku i nie poświęcę czasu, emocji na coś bez celowego. Gdy mogę ten czas wykorzystać lepiej.
dfx a samotna mama? jak już ma dziecko to pewnie już nie będzie chciała, a przynajmniej niekoniecznie
Na ostatnim wyścigu na mecie czekała taka o to płaczka, wielu wylało na nią łzy. Jak coś mam, dziewica nieśmigana
![]()
![]()
[fotka płaczki
]
Jak polegnie, robimy zrzutkę
![]()
![]()
Jeśli dziewica nieśmigana, to jest nadzieja, że przebije się przez konkurencję i pomimo braku doświadczenia zdziała ciut więcej. Co prawda niewielka to nadzieja, ale kto wie, bo być może rutyna, która towarzyszy płatnej konkurencji zabiłaby zaangażowanie, oddanie i szczerość włożone w misję
.
P.S. Szczerze gratuluję!
Może i tak, co nadal nie zmienia faktu, że zdecydowana większość kobiet moje kryteria wyglądowe spełnia. Problem jest dalej. Nawet jeśli są zainteresowane (np. na portalach), to nie da się z nimi sensownie pogadać. Ale większość nie jest.
Raka, błagam Cię, choć od czasu do czasu wysil się trochę i napisz coś nowego. Przecież Ty w kółko powtarzasz te same teksty, których już doprawdy nie sposób czytać.
I nie wiem jak bardzo chcielibyśmy pomóc, to dopóki nie wyjdziesz poza te ciasne ramy własnego myślenia, to nie zrobisz nawet kroku do przodu.
To oczywiste, że liczy się cel, ale nie zawsze cel uświęca środki. Jeżeli faktycznie bliżej poznam tę dziewczynę i będę wiedział, że jest warta ryzyka, to w porządku. Niestety teraz mało która jest.
Masz wręcz niezwykły dar zniekształcania przekazu. Przecież 2odiak usiłował Ci nakreślić, że Twoim celem, o ile faktycznie chcesz dostać swoją szansę, powinno być zwrócenie na siebie uwagi, nawet za cenę poniesienia określonego ryzyka (popraw mnie, proszę, 2odiaku, jeśli to ja coś źle odbieram, poczuję się usprawiedliwiona tą późną porą ), na co Ty odpowiadasz, że owszem, ale jak ją bliżej poznasz i przekonasz się, że jest tego warta. Prosta logika - również, a może przede wszystkim, ta biorąca pod uwagę, że faktycznie na pierwszy rzut oka jesteś dla kobiet przezroczysty - wskazuje, że nie poznasz jej bliżej dopóki sam nie stworzysz ku temu szansy, ale żeby ją stworzyć, to NAJPIERW musisz podjąć to naznaczone celem ryzyko.
206 2023-04-02 12:16:39 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-04-02 12:18:33)
2odiak napisał/a:Na ostatnim wyścigu na mecie czekała taka o to płaczka, wielu wylało na nią łzy. Jak coś mam, dziewica nieśmigana
![]()
![]()
[fotka płaczki
]
Jak polegnie, robimy zrzutkę
![]()
![]()
Jeśli dziewica nieśmigana, to jest nadzieja, że przebije się przez konkurencję i pomimo braku doświadczenia zdziała ciut więcej. Co prawda niewielka to nadzieja, ale kto wie, bo być może rutyna, która towarzyszy płatnej konkurencji zabiłaby zaangażowanie, oddanie i szczerość włożone w misję
![]()
.
P.S. Szczerze gratuluję!
rakastankielia napisał/a:Może i tak, co nadal nie zmienia faktu, że zdecydowana większość kobiet moje kryteria wyglądowe spełnia. Problem jest dalej. Nawet jeśli są zainteresowane (np. na portalach), to nie da się z nimi sensownie pogadać. Ale większość nie jest.
Raka, błagam Cię, choć od czasu do czasu wysil się trochę i napisz coś nowego. Przecież Ty w kółko powtarzasz te same teksty, których już doprawdy nie sposób czytać.
I nie wiem jak bardzo chcielibyśmy pomóc, to dopóki nie wyjdziesz poza te ciasne ramy własnego myślenia, to nie zrobisz nawet kroku do przodu.rakastankielia napisał/a:To oczywiste, że liczy się cel, ale nie zawsze cel uświęca środki. Jeżeli faktycznie bliżej poznam tę dziewczynę i będę wiedział, że jest warta ryzyka, to w porządku. Niestety teraz mało która jest.
Masz wręcz niezwykły dar zniekształcania przekazu. Przecież 2odiak usiłował Ci nakreślić, że Twoim celem, o ile faktycznie chcesz dostać swoją szansę, powinno być zwrócenie na siebie uwagi, nawet za cenę poniesienia określonego ryzyka (popraw mnie, proszę, 2odiaku, jeśli to ja coś źle odbieram, poczuję się usprawiedliwiona tą późną porą
), na co Ty odpowiadasz, że owszem, ale jak ją bliżej poznasz i przekonasz się, że jest tego warta. Prosta logika - również, a może przede wszystkim, ta biorąca pod uwagę, że faktycznie na pierwszy rzut oka jesteś dla kobiet przezroczysty - wskazuje, że nie poznasz jej bliżej dopóki sam nie stworzysz ku temu szansy, ale żeby ją stworzyć, to NAJPIERW musisz podjąć to naznaczone celem ryzyko.
Dziękuję Tobie bardzo.
Tak, wiem, że jesteś bardzo szczera, to da się wyczuć
Nie muszę Ciebie poprawiać, bardzo dobrze wszystko odbierasz. Dokładnie to mam na myśli. Celowo podałem za przykład to czym się zajmuje, bo tak łatwiej jest dostrzec pewne rzeczy. W życiu wszystko działa tak samo.Jego podejście jak i całej reszty podobnych tu przypadków spowodowane jest tym iż musieli przeżyć sytuację która w ich rozumowaniu ich przekreśliła na całe życie. Stąd negatywne podejście wzmacniane dopisywaniem by lepiej się poczuć w tej sytuacji, bo tak właśnie jest. Druga sprawa,- rodzice dali wszystko, on o nic nie musiał się starać. Bądź odwrotnie,- patologia w rodzinie i niskie poczucie własnej wartości. Nic nikomu się nie należy, nic nie ma za darmo o swoje trzeba zawalczyć. Gdyby żyli w realnym świecie i wyszli z osłonki, życie by ich nauczyło i naprostowalo, a tak? Łatwiej uciec w czeluści nic z tym nie robić tylko nakręcać się poprzez w kółko powtarzane twierdzenia. On tego nie wie , ale kiedyś może spotka swoja jedyną i rzuci dla niej wszystko, i lęgną w gruzach jego twierdzenia. Będzie starał się ją do siebie przekonać jak nikt inny.
rakastankielia napisał/a:Może i tak, co nadal nie zmienia faktu, że zdecydowana większość kobiet moje kryteria wyglądowe spełnia. Problem jest dalej. Nawet jeśli są zainteresowane (np. na portalach), to nie da się z nimi sensownie pogadać. Ale większość nie jest.
Raka, błagam Cię, choć od czasu do czasu wysil się trochę i napisz coś nowego. Przecież Ty w kółko powtarzasz te same teksty, których już doprawdy nie sposób czytać.
I nie wiem jak bardzo chcielibyśmy pomóc, to dopóki nie wyjdziesz poza te ciasne ramy własnego myślenia, to nie zrobisz nawet kroku do przodu.
To nie są ciasne ramy myślenia, tylko realia. Jak mam zrobić krok do przodu, skoro z drugiej strony nie ma zainteresowania?
rakastankielia napisał/a:To oczywiste, że liczy się cel, ale nie zawsze cel uświęca środki. Jeżeli faktycznie bliżej poznam tę dziewczynę i będę wiedział, że jest warta ryzyka, to w porządku. Niestety teraz mało która jest.
Masz wręcz niezwykły dar zniekształcania przekazu. Przecież 2odiak usiłował Ci nakreślić, że Twoim celem, o ile faktycznie chcesz dostać swoją szansę, powinno być zwrócenie na siebie uwagi, nawet za cenę poniesienia określonego ryzyka (popraw mnie, proszę, 2odiaku, jeśli to ja coś źle odbieram, poczuję się usprawiedliwiona tą późną porą
), na co Ty odpowiadasz, że owszem, ale jak ją bliżej poznasz i przekonasz się, że jest tego warta. Prosta logika - również, a może przede wszystkim, ta biorąca pod uwagę, że faktycznie na pierwszy rzut oka jesteś dla kobiet przezroczysty - wskazuje, że nie poznasz jej bliżej dopóki sam nie stworzysz ku temu szansy, ale żeby ją stworzyć, to NAJPIERW musisz podjąć to naznaczone celem ryzyko.
Nie pomyślałem o takiej interpretacji. Ale jak mam stworzyć szansę, skoro cokolwiek bym nie zrobił i nie powiedział, to i tak jestem ignorowany. Jakoś przystojniacy nie muszą się starać, by zwrócić na siebie uwagę. Poza tym, na spotkaniach w grupie znajomych, to raczej rozmawia się całą grupą, więc nikt nie próbuje zwrócić uwagi tej konkretnej osoby na siebie.
Jego podejście jak i całej reszty podobnych tu przypadków spowodowane jest tym iż musieli przeżyć sytuację która w ich rozumowaniu ich przekreśliła na całe życie. Stąd negatywne podejście wzmacniane dopisywaniem by lepiej się poczuć w tej sytuacji, bo tak właśnie jest.
Nie, jakby chodziło o jedną sytuację, to w ogóle by mnie tu nie było. Ale przez całe życie jestem odrzucany przez kobiety na samym początku znajomości. Nie uważam, że przekreśla mnie to na całe życie, bo wierzę, że są normalne kobiety, które w końcu dadzą mi szansę.
Druga sprawa,- rodzice dali wszystko, on o nic nie musiał się starać. Bądź odwrotnie,- patologia w rodzinie i niskie poczucie własnej wartości.
Nic z tych rzeczy.
Nic nikomu się nie należy, nic nie ma za darmo o swoje trzeba zawalczyć.
To oczywiste, ale między "należy mi się" a "próbuję, ale i tak jestem odrzucany" jest szeroki zakres normalności.
Gdyby żyli w realnym świecie i wyszli z osłonki, życie by ich nauczyło i naprostowalo, a tak? Łatwiej uciec w czeluści nic z tym nie robić tylko nakręcać się poprzez w kółko powtarzane twierdzenia.
Ale ja cały czas próbuję, tylko że nic to nie daje.
209 2023-04-02 12:27:44 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-04-02 12:32:54)
Uwierz, jestem przystojny i to niczego nie zmienia. Muszę daną osobę do siebie przekonać, tak jak osoba, która chce nawiązać ze mną kontakt musi zrobić to samo, żebym ją zauważył. Piękne kobiety nie robią na mnie wrażenia i dopiero jeżeli któraś nie zwróci na siebie mojej uwagi, to przejdę obok.
W grupie nie ma żadnych zasad. Jeżeli chce by wszyscy wyszli, bo ona mnie się podoba, to zrobię to tak samo, jak przy wszystkich powiem wychodzimy , bo chcę z Tobą porozmawiać w 4-y oczy. Są normalni zrozumieją, nie są? Niech myślą co chcą . Znajomych zawsze można sobie znaleźć innych, tą jedyną tylko raz w życiu, więc? Jakie są priorytety? Kto nie ryzykuje nie pije szampana, a przegrywać też trzeba umieć. Życie nie jest po to by je przeżyć, życie jest po to by je wykorzystać. Żyje się tylko raz.
Uwierz, jestem przystojny i to niczego nie zmienia. Muszę ta osobę do siebie przekonać, tak jak osoba która chce nawiązać ze mną kontakt musi zrobić to samo, żebym ja zauważył. Piękne kobiety nie robią na mnie wrażenia i dopiero jeżeli któraś nie zwróci na siebie mojej uwagi to przejdę obok.
W grupie nie ma żadnych zasad. Jeżeli chce by wszyscy wyszli, bo ona mnie się podoba to zrobię to tak samo jak przy wszystkich powiem wychodzimy , bo chcę z Tobą porozmawiać w 4-y oczy. Są normalni zrozumieją, nie są? Niech myślą co chcą . Znajomych zawsze można sobie znaleźć innych ta jedyną tylko raz w życiu, więc? Jakie są priorytety?
Widzisz, jakbym miał możliwość ciągle poznawać nowych znajomych, to pewnie bym się z Tobą zgodził. Ale ja tych znajomych nie mam, dlatego każda relacja jest dla mnie bardzo cenna.
Mówisz, że musisz tę osobę przekonać, ok, ale na pewno nie jesteś odrzucany na wstępie, tylko jednak rozmawiacie ze sobą i się poznajecie (niezależnie, czy to praca, jakieś wydarzenie czy inne środowisko).
211 2023-04-02 12:34:01 Ostatnio edytowany przez Kasssja (2023-04-02 12:35:40)
Dlaczego do was nie dociera, że waszym problem nie są kobiety, tylko wy sami? Mało to par jest wokół was? Mało ludzi żyje szczęśliwie we dwoje? Poznają się, na portalach również. Żyją sobie spokojnie, randkują, pobierają się, rodzą dzieci, kupują domy. Prawie każdy na tym świecie potrafi sobie kogoś w życiu znaleźć, zazwyczaj do tego, czego potrzebuje (nie musi to być rodzina), a wy od zawsze nie wychodzicie nawet z pierwszej bazy. Jak można się nie domyślić, że słabym ogniwem jesteście wy, wasz światopogląd, sposób komunikowania się, fatalny wygląd, zły charakter, inne wasze cechy zauważalne dla płci przeciwnej i sprawiające, że kobiety natychmiast znikają na wasz widok? To tak, jakby zarzygany żul zaczepiający ludzi narzekał, że społeczeństwo teraz takie zamknięte, niechętne do interakcji, ślepe na drugiego człowieka - a przechodnie po prostu uciekają przed smrodem, wszami i świerzbem.
Kosza dostawałem nie raz, nie dwa, nie pięć nie pięćdziesiąt. Mimo to osiągałem swój cel
Sposobów jest tysiące
W dzisiejszych czasah poznawanie nowych znajomych nie stanowi najmniejszego problemu. Wystarczy być elastycznym i otwartym i takich samych poznasz. Obecne media dają ogromne spektrum ku temu
Dlaczego do was nie dociera, że waszym problem nie są kobiety, tylko wy sami? Mało to par jest wokół was? Mało ludzi żyje szczęśliwie we dwoje? Poznają się, na portalach również. Żyją sobie spokojnie, randkują, pobierają się, rodzą dzieci, kupują domy. Prawie każdy na tym świecie potrafi sobie kogoś w życiu znaleźć, zazwyczaj do tego, czego potrzebuje (nie musi to być rodzina), a wy od zawsze nie wychodzicie nawet z pierwszej bazy. Jak można się nie domyślić, że słabym ogniwem jesteście wy, wasz światopogląd, sposób komunikowania się, fatalny wygląd, zły charakter, inne wasze cechy zauważalne dla płci przeciwnej i sprawiające, że kobiety natychmiast znikają na wasz widok? To tak, jakby zarzygany żul zaczepiający ludzi narzekał, że społeczeństwo teraz takie zamknięte, niechętne do interakcji, ślepe na drugiego człowieka - a przechodnie po prostu uciekają przed smrodem, wszami i świerzbem.
Nie. Charakter nie ma wpływu na odrzucenie, bo kobiety go nie znają. Światopogląd tak samo, poza tym nawet jeśli, to byłby skutkiem, a nie przyczyną. Komunikuję się normalnie, co dostrzegło wiele kobiet rozmawiających ze mną przez komunikatory i zdziwionych, że jestem sam. Wygląd mam przeciętny, więc skoro rzekomo nie jest to dla was najważniejsze, to również nie powinien mieć wpływu, ale niestety ma. Porównania do żula nie skomentuję.
Dlaczego do was nie dociera, że waszym problem nie są kobiety, tylko wy sami? Mało to par jest wokół was? Mało ludzi żyje szczęśliwie we dwoje? Poznają się, na portalach również. Żyją sobie spokojnie, randkują, pobierają się, rodzą dzieci, kupują domy. Prawie każdy na tym świecie potrafi sobie kogoś w życiu znaleźć, zazwyczaj do tego, czego potrzebuje (nie musi to być rodzina), a wy od zawsze nie wychodzicie nawet z pierwszej bazy. Jak można się nie domyślić, że słabym ogniwem jesteście wy, wasz światopogląd, sposób komunikowania się, fatalny wygląd, zły charakter, inne wasze cechy zauważalne dla płci przeciwnej i sprawiające, że kobiety natychmiast znikają na wasz widok? To tak, jakby zarzygany żul zaczepiający ludzi narzekał, że społeczeństwo teraz takie zamknięte, niechętne do interakcji, ślepe na drugiego człowieka - a przechodnie po prostu uciekają przed smrodem, wszami i świerzbem.
+1
Kasssja napisał/a:Dlaczego do was nie dociera, że waszym problem nie są kobiety, tylko wy sami? Mało to par jest wokół was? Mało ludzi żyje szczęśliwie we dwoje? Poznają się, na portalach również. Żyją sobie spokojnie, randkują, pobierają się, rodzą dzieci, kupują domy. Prawie każdy na tym świecie potrafi sobie kogoś w życiu znaleźć, zazwyczaj do tego, czego potrzebuje (nie musi to być rodzina), a wy od zawsze nie wychodzicie nawet z pierwszej bazy. Jak można się nie domyślić, że słabym ogniwem jesteście wy, wasz światopogląd, sposób komunikowania się, fatalny wygląd, zły charakter, inne wasze cechy zauważalne dla płci przeciwnej i sprawiające, że kobiety natychmiast znikają na wasz widok? To tak, jakby zarzygany żul zaczepiający ludzi narzekał, że społeczeństwo teraz takie zamknięte, niechętne do interakcji, ślepe na drugiego człowieka - a przechodnie po prostu uciekają przed smrodem, wszami i świerzbem.
Nie. Charakter nie ma wpływu na odrzucenie, bo kobiety go nie znają. Światopogląd tak samo, poza tym nawet jeśli, to byłby skutkiem, a nie przyczyną. Komunikuję się normalnie, co dostrzegło wiele kobiet rozmawiających ze mną przez komunikatory i zdziwionych, że jestem sam. Wygląd mam przeciętny, więc skoro rzekomo nie jest to dla was najważniejsze, to również nie powinien mieć wpływu, ale niestety ma. Porównania do żula nie skomentuję.
To rób tak, żeby go poznały.
Kosza dostawałem nie raz, nie dwa, nie pięć nie pięćdziesiąt.
Mimo to osiągałem swój cel
Sposobów jest tysiące
W dzisiejszych czasah poznawanie nowych znajomych nie stanowi najmniejszego problemu. Wystarczy być elastycznym i otwartym i takich samych poznasz. Obecne media dają ogromne spektrum ku temu
Otóż to. A forumowe żule nienawidzą kobiet, nie mają do nich (jako do ogółu) grama szacunku, wolą więc umrzeć niż pozwolić, by jedna z nich dała im kosza. Lepiej wcale nie próbować niż zaryzykować takie "upokorzenie" od istoty "gorszej od nich". I w sumie dobrze, Darwin działa i wyklucza w ten sposób pule zjebanych genów.
rakastankielia napisał/a:Kasssja napisał/a:Dlaczego do was nie dociera, że waszym problem nie są kobiety, tylko wy sami? Mało to par jest wokół was? Mało ludzi żyje szczęśliwie we dwoje? Poznają się, na portalach również. Żyją sobie spokojnie, randkują, pobierają się, rodzą dzieci, kupują domy. Prawie każdy na tym świecie potrafi sobie kogoś w życiu znaleźć, zazwyczaj do tego, czego potrzebuje (nie musi to być rodzina), a wy od zawsze nie wychodzicie nawet z pierwszej bazy. Jak można się nie domyślić, że słabym ogniwem jesteście wy, wasz światopogląd, sposób komunikowania się, fatalny wygląd, zły charakter, inne wasze cechy zauważalne dla płci przeciwnej i sprawiające, że kobiety natychmiast znikają na wasz widok? To tak, jakby zarzygany żul zaczepiający ludzi narzekał, że społeczeństwo teraz takie zamknięte, niechętne do interakcji, ślepe na drugiego człowieka - a przechodnie po prostu uciekają przed smrodem, wszami i świerzbem.
Nie. Charakter nie ma wpływu na odrzucenie, bo kobiety go nie znają. Światopogląd tak samo, poza tym nawet jeśli, to byłby skutkiem, a nie przyczyną. Komunikuję się normalnie, co dostrzegło wiele kobiet rozmawiających ze mną przez komunikatory i zdziwionych, że jestem sam. Wygląd mam przeciętny, więc skoro rzekomo nie jest to dla was najważniejsze, to również nie powinien mieć wpływu, ale niestety ma. Porównania do żula nie skomentuję.
To rób tak, żeby go poznały.
Robię, nie działa.
Kosza dostawałem nie raz, nie dwa, nie pięć nie pięćdziesiąt.
Mimo to osiągałem swój cel
Sposobów jest tysiące
W dzisiejszych czasah poznawanie nowych znajomych nie stanowi najmniejszego problemu. Wystarczy być elastycznym i otwartym i takich samych poznasz. Obecne media dają ogromne spektrum ku temu
Jestem otwarty i elastyczny, szukam we wszystkich możliwych miejscach, ale nie przynosi to efektu.
2odiak napisał/a:Kosza dostawałem nie raz, nie dwa, nie pięć nie pięćdziesiąt.
Mimo to osiągałem swój cel
Sposobów jest tysiące
W dzisiejszych czasah poznawanie nowych znajomych nie stanowi najmniejszego problemu. Wystarczy być elastycznym i otwartym i takich samych poznasz. Obecne media dają ogromne spektrum ku temuOtóż to. A forumowe żule nienawidzą kobiet, nie mają do nich (jako do ogółu) grama szacunku, wolą więc umrzeć niż pozwolić, by jedna z nich dała im kosza. Lepiej wcale nie próbować niż zaryzykować takie "upokorzenie" od istoty "gorszej od nich". I w sumie dobrze, Darwin działa i wyklucza w ten sposób pule zjebanych genów.
Bzdura. Próbuję cały czas, ale to kobiety nienawidzą mnie, ja wciąż darzę was sympatią, niestety bez wzajemności.
Robię, nie działa.
Oznacza to... tadaaam! że ten charakter jest fajny tylko w twoim mniemaniu. Żul samemu sobie też wydaje się spoko, bo własnego smrodu się podobno nie czuje.
rakastankielia napisał/a:Robię, nie działa.
Oznacza to... tadaaam! że ten charakter jest fajny tylko w twoim mniemaniu. Żul samemu sobie też wydaje się spoko, bo własnego smrodu się podobno nie czuje.
Otóż nie. Gdyby kobiety poznały mój charakter i wtedy odrzuciły, to tak, miałabyś rację. Ale one nie znają mojego charakteru. Jakoś dziwnym trafem, kiedy przypadkiem udawało mi się nawiązać rozmowę z kimś, kto nie był zainteresowany, to nagle okazywało się, że jednak wszystko ze mną w porządku.
A widzisz, ja trafiłam ponownie na to forum po kilku latach z problemem u mężczyzn 35-40 lat. Jestem po rozwodzie, mam 35 lat i niestety spotykam mężczyzn typu:
1. Mam już dziecko, teraz pora sie wyszaleć.
2. Mam już dziecko, zawiodłem się na kobiecie więc ono jest dla mnie najważniejsze. Podporządkuje całe moje życie pod to dziecko, a ty jesteś tylko dodatkiem. Kobieta dzisiaj jest, jutro może jej nie być.
Obracałam się do tej pory wśród samotnych mężczyzn z dziećmi, bo też je mam. Myślałam, że łatwiej będzie mi z nimi znaleźć nić porozumienia, a się zawiodłam.
A widzisz, ja trafiłam ponownie na to forum po kilku latach z problemem u mężczyzn 35-40 lat. Jestem po rozwodzie, mam 35 lat i niestety spotykam mężczyzn typu:
1. Mam już dziecko, teraz pora sie wyszaleć.
2. Mam już dziecko, zawiodłem się na kobiecie więc ono jest dla mnie najważniejsze. Podporządkuje całe moje życie pod to dziecko, a ty jesteś tylko dodatkiem. Kobieta dzisiaj jest, jutro może jej nie być.Obracałam się do tej pory wśród samotnych mężczyzn z dziećmi, bo też je mam. Myślałam, że łatwiej będzie mi z nimi znaleźć nić porozumienia, a się zawiodłam.
Oj tak, na tinderze od groma jest tatuśków. Pokazują te dzieci na fotkach, wpisują sobie w profil: "tata na pół etatu, dzieci to całe moje życie, tata księżniczki" itp. Dla mnie byli od razu przekreśleni - nie dlatego, że są ojcami, ale dlatego, że tym epatują jak jakieś madki 500+ na fejsiku.
No sorry, dzieci są ważne, moje też jest dla mnie priorytetem w takich sprawach, jak np. miejsce zamieszkania (żeby miało blisko do szkoły, a nie dojeżdżało z wiochy, choć marzę o domku), ale na moje randkowanie nie ma wpływu. I nie ma żadnego powodu, żebym syna ładowała w profil na portalu randkowym i ostrzegała potencjalnych partnerów, że nigdy nie będą dla mnie wystarczająco ważni. Postrzegam to jako wstępną deklarację: dobra, mogę się z tobą umawiać, ale niech tylko moja księżniczka kichnie, to ty przestaniesz się liczyć. Sama tak nie robię partnerom i od nich też oczekuję, że będą umieli pogodzić bycie rodzicem i bycie partnerem (dobrym).
Kasssja napisał/a:rakastankielia napisał/a:Robię, nie działa.
Oznacza to... tadaaam! że ten charakter jest fajny tylko w twoim mniemaniu. Żul samemu sobie też wydaje się spoko, bo własnego smrodu się podobno nie czuje.
Otóż nie. Gdyby kobiety poznały mój charakter i wtedy odrzuciły, to tak, miałabyś rację. Ale one nie znają mojego charakteru. Jakoś dziwnym trafem, kiedy przypadkiem udawało mi się nawiązać rozmowę z kimś, kto nie był zainteresowany, to nagle okazywało się, że jednak wszystko ze mną w porządku.
No dobrze, ale komunikując się na tym forum pokazujesz całą masę elementów swojego charkateru.
I te elementy są raczej odrzucające.
Albo jesteś otwarty na zmianę i przyjmowanie zwrotnej z zewnątrz (której masz tu mnóstwo), co poprawi Twoje relacje społeczne, aaaalbo… żyjesz w swoim własnym utopijnym świecie, gdzie Twój charakter jest uber hiper cudowny, a świat Cię krzywdzi, odrzuca i w takim status quo znajdujesz swoją niszę. Pomiędzy majaczącym pragnieniem o relacjach z ludźmi, a zamrażającą krzywdą, która po wszeczasy będzie Cię izolować.
Z tego co widzę wybierasz raczej drugą opcję, ale gdyby jednak była w Tobie jakaś przestrzeń do zmiany, to napisz jak widzisz swój charakter. Jaki uważasz, że on jest. Co uważasz na temat swojej komunikacji tutaj na forum, jak myślisz, że jesteś odbierany, jak chciałbyś być odbierany, czym jest ten „ukryty charakter”, którego ponoć tu nie pokazujesz, a jest wart odkrycia. Jakie masz odczucia na temat charakteru osób, które Cię odrzuciły.
Myślę, że gdybyś w szczery i przyjazny sposób podzielił się przemyśleniami i emocjami związanymi z powyższym, to otrzymałbyś dużo wsparcia, a może i porad, które serio mogłyby coś zmienić.
Ps.Ale jakoś dziwnie czuję, że to nie nastąpi, tylko napiszesz kolejny zaczepno-obronny komunikat, który skutecznie zniechęci do jakiejkolwiek pomocy czy zwykłej, ludzkiej interakcji (chociaż mam nadzieję, że się mylę)
Nie muszę Ciebie poprawiać, bardzo dobrze wszystko odbierasz. Dokładnie to mam na myśli. Celowo podałem za przykład to czym się zajmuje, bo tak łatwiej jest dostrzec pewne rzeczy.
Ciszy mnie to, że się rozumiemy . To jest ogromny komfort, jeśli nie trzeba po pięć razy powtarzać w kółko tego samego, bo wzajemna komunikacja działa bez zarzutów. Tymczasem wymiana zdań z Raką wymaga przekazania treści, a potem nierzadko kilkukrotnego wyjaśniania, co faktycznie zostało napisane, bo - jak wspomniałam wcześniej - ma on niezwykły dar zniekształcania przekazu. To jest ogromnie męczące.
I tak, ja również uważam, że na przykładach najlepiej jest nakreślić to, co usiłujemy przekazać. Problem pojawia się wówczas, kiedy nawet najbardziej życiowe, poparte doświadczeniem, obserwacjami, wiedzą przykłady zderzają się ze ścianą, bo ktoś po prostu nie chce ich zauważyć i przyjąć do wiadomości, bo burzą porządek jego świata. Nieważne przy tym jak bardzo jest zakłamany, ważne, żeby można było niczego nie zmieniać.
Mówisz, że musisz tę osobę przekonać, ok, ale na pewno nie jesteś odrzucany na wstępie, tylko jednak rozmawiacie ze sobą i się poznajecie (niezależnie, czy to praca, jakieś wydarzenie czy inne środowisko).
Wiesz, mój mąż pojechał po bandzie, żebym zwróciła na niego uwagę. Miał tylko jedną jedyną szansę, ja byłam w towarzystwie innych osób, w tym mężczyzn, nie wiedział, bo wiedzieć nie mógł, czy przypadkiem któryś z nich nie jest mi bliższy od pozostałych. Gdyby wtedy nie podjął ryzyka, przypuszczalnie nie zwróciłabym na niego uwagi, bo niczego mu nie brakowało, ale też nie wyróżniał się niczym szczególnym, tym bardziej, że przecież - tu powtórzę - zajęta byłam towarzystwem, z którym przyszłam.
Bzdura. Próbuję cały czas, ale to kobiety nienawidzą mnie, ja wciąż darzę was sympatią, niestety bez wzajemności.
I znowu wykazujesz brak konsekwencji i logiki. Wiesz, że nienawiść jest najczystszą ze wszystkich emocji? Równocześnie trudno nienawidzić kogoś, kto jest nam obojętny.
Nie, jakby chodziło o jedną sytuację, to w ogóle by mnie tu nie było. Ale przez całe życie jestem odrzucany przez kobiety na samym początku znajomości. Nie uważam, że przekreśla mnie to na całe życie, bo wierzę, że są normalne kobiety, które w końcu dadzą mi szansę.
Nie uważasz, że dzielenie kobiet na normalne, czyli te, które chcą na partnerów mężczyzn takich jak Ty, i nienormalne, czyli wszystkie pozostałe, to duża, trącąca jakimś wyniosłym przekonaniem o własnej wyjątkowości przesada?
rakastankielia napisał/a:Bzdura. Próbuję cały czas, ale to kobiety nienawidzą mnie, ja wciąż darzę was sympatią, niestety bez wzajemności.
I znowu wykazujesz brak konsekwencji i logiki. Wiesz, że nienawiść jest najczystszą ze wszystkich emocji? Równocześnie trudno nienawidzić kogoś, kto jest nam obojętny.
Raka, nawet ja powiem, że pierdolisz bzdury xD
Mi się też nie podoba, że dla dziewczyn nie istnieję jako materiał na faceta, że moja wartość jest zerowa dla nich. Ale nie powiedziałbym, że mnie nienawidzą xD Nie zaobserwowałem nigdy jakiegoś negatywnego podejścia do mnie, raczej neutralne, a zwykle to normalne przyjacielskie. Tylko po prostu żadna dziewczyna nie widzi we mnie nic więcej i tyle. Fakt, nie mam dużo styczności z dziewczynami, nie przebywam z nimi codziennie, ale aż tak daleko się bym nie posunął z wnioskami jak Ty
227 2023-04-02 16:40:52 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-04-02 16:42:15)
Rakastaniela, myślę że coś robisz jednak żle, skoro nie wychodzą Ci rozmowy z kobietami..
Popełniasz jakieś błędy na pewno.
Jak zrozumiałam, kobiety nie chcą kontynuować rozmowy, odchodzą od Ciebie.
Czy Ty w ogóle rozmawiasz z tymi kobietami inaczej niż z kumplami?
A może robisz długie tyrady, zanudzasz?
Albo cały czas dowcipkujesz, nigdy nie wiadomo kiedy jesteś serio?
Albo gdzieś przeczytałeś że kobiety lubią badboyow i jesteś niegrzeczny?
Albo rozmawiasz o rzeczach, które kobiet nie interesują?
A może te rozmowy przebiegają całkowicie normalnie, ale jak znajdziesz już nieodrzucającą sluchaczkę, to się jej narzucasz, i za dużo Ciebie w tej relacji? I sam to psujesz?
Może więcej czasu poświęcaj na obserwowanie tych kobiet, zastanawianie się, co Co się w nich podoba, żeby później tego użyć w rozmowie z nimi.
Jest tyle literatury o rozmowach z kobietami.
Trzeba zacząć ćwiczyć
Rakastaniela, myślę że coś robisz jednak żle, skoro nie wychodzą Ci rozmowy z kobietami..
Popełniasz jakieś błędy na pewno.
Jak zrozumiałam, kobiety nie chcą kontynuować rozmowy, odchodzą od Ciebie.
Czy Ty w ogóle rozmawiasz z tymi kobietami inaczej niż z kumplami?
A może robisz długie tyrady, zanudzasz?
Albo cały czas dowcipkujesz, nigdy nie wiadomo kiedy jesteś serio?
Albo gdzieś przeczytałeś że kobiety lubią badboyow i jesteś niegrzeczny?
Albo rozmawiasz o rzeczach, które kobiet nie interesują?
A może te rozmowy przebiegają całkowicie normalnie, ale jak znajdziesz już nieodrzucającą sluchaczkę, to się jej narzucasz, i za dużo Ciebie w tej relacji? I sam to psujesz?
Może więcej czasu poświęcaj na obserwowanie tych kobiet, zastanawianie się, co Co się w nich podoba, żeby później tego użyć w rozmowie z nimi.
Jest tyle literatury o rozmowach z kobietami.
Trzeba zacząć ćwiczyć
Obstawiam, że rozmawia z nimi jak z nami tutaj. Nie ma opcji, żeby dla nas był sfrustrowanym związkofobem z cechami socjopaty, a w apkach randkowych otwartym i pozytywnym kolesiem, którego chce się wpuścić do życia.
229 2023-04-02 18:13:33 Ostatnio edytowany przez rakastankielia (2023-04-02 18:24:46)
rakastankielia napisał/a:Kasssja napisał/a:Oznacza to... tadaaam! że ten charakter jest fajny tylko w twoim mniemaniu. Żul samemu sobie też wydaje się spoko, bo własnego smrodu się podobno nie czuje.
Otóż nie. Gdyby kobiety poznały mój charakter i wtedy odrzuciły, to tak, miałabyś rację. Ale one nie znają mojego charakteru. Jakoś dziwnym trafem, kiedy przypadkiem udawało mi się nawiązać rozmowę z kimś, kto nie był zainteresowany, to nagle okazywało się, że jednak wszystko ze mną w porządku.
No dobrze, ale komunikując się na tym forum pokazujesz całą masę elementów swojego charkateru.
I te elementy są raczej odrzucające.
Nic dziwnego, skoro jestem ciągle atakowany i muszę się bronić.
Albo jesteś otwarty na zmianę i przyjmowanie zwrotnej z zewnątrz (której masz tu mnóstwo), co poprawi Twoje relacje społeczne, aaaalbo… żyjesz w swoim własnym utopijnym świecie, gdzie Twój charakter jest uber hiper cudowny, a świat Cię krzywdzi, odrzuca i w takim status quo znajdujesz swoją niszę. Pomiędzy majaczącym pragnieniem o relacjach z ludźmi, a zamrażającą krzywdą, która po wszeczasy będzie Cię izolować.
Jestem otwarty na zmianę i bardzo chętnie coś zmienię, tylko nie wiem, co. Wiem, że dostałem tu sporo rad, za które dziękuję, ale zastosowanie ich nie przyniosło rezultatu.
Z tego co widzę wybierasz raczej drugą opcję, ale gdyby jednak była w Tobie jakaś przestrzeń do zmiany, to napisz jak widzisz swój charakter. Jaki uważasz, że on jest. Co uważasz na temat swojej komunikacji tutaj na forum, jak myślisz, że jesteś odbierany, jak chciałbyś być odbierany, czym jest ten „ukryty charakter”, którego ponoć tu nie pokazujesz, a jest wart odkrycia. Jakie masz odczucia na temat charakteru osób, które Cię odrzuciły.
Zacznę od końca. Nie miałem możliwości poznać tych osób ani ich charakterów bliżej, więc nie mam żadnych odczuć. Moja komunikacja na forum nie jest dobra, ale to wynika z tego, że coraz więcej osób próbuje za wszelką cenę mi dowalić i udowodnić, że jestem beznadziejny i że to moja wina, że nikt nie chce ze mną rozmawiać. Na początku, gdy normalnie ze mną rozmawiano, nie było takiego problemu. Oczywiście, jest to też po części moja wina, bo mam parę niefajnych postów na swoim koncie. Jaki mam charakter? Na pewno każdemu chętnie pomogę i udzielę wsparcia w potrzebie. Lubię rozmawiać z ludźmi i słuchać, co mają do powiedzenia. Mam sporo zainteresowań, o których z każdym chętnie porozmawiam. Jestem osobą godną zaufania, wrażliwą i inteligentną. Jeśli chodzi o wady, to z pewnością mam problem z prokrastynacją oraz zmotywowaniem się do różnych rzeczy.
Myślę, że gdybyś w szczery i przyjazny sposób podzielił się przemyśleniami i emocjami związanymi z powyższym, to otrzymałbyś dużo wsparcia, a może i porad, które serio mogłyby coś zmienić.
Jak przyszedłem na forum, to właśnie szczerze i przyjaźnie podszedłem do tematu i zapytałem, co mogę zrobić. Dostałem rady, które niestety nic nie dały.
230 2023-04-02 18:22:01 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-04-02 18:29:49)
Ja nie śledzę Twoich wszystkich postów na forum.
Ja też często jestem tu atakowana, ale szczerze mówiąc szkoda mi czasu na odpowiadanie na ataki personalne w moją stronę, więc I Ty odpowiadać nie musisz. Nie każda krytyka to mądrości objawione
Raczej odniosłam się do tego, co piszesz o sobie w realu: wydaje mi się mało prawdopodobne, by nie chciała Cię poznać bliżej żadna kobieta, chociażby jako kolezanka.
Więc albo robisz coś żle, albo uderzasz do jakiegoś określonego typu kobiet, którym zdolności interpersonalnych również brak.
Ciężko cokolwiek stwierdzić, bo w sumie nie podajesz żadnych szczegółów tych rozmów, same ogólnikowe hasła.
Napisałam Ci jako kobieta, co mnie odstrasza od poznawania mężczyzny bliżej.
Kobiety tak mają, że jak w swojej głowie zakwalifikują mężczyznę jako zagrożenie, robi się unik: to jest przekazywane w genach.
I gość może być miły i pomocny, a ten unik się robi.
Ja robię to wtedy zawsze, gdy nie ufam, a obcym nie ufam nigdy.
A już na pewno taki alarm włączy się, gdy ktoś nie pozostawia mi przestrzeni.
Podaj przykłady tych rozmów z koleżankami, napisz co to za dziewczyny były i co Cię w nich zainteresowało, w którym momencie wyczytaleś chęć wycofania się z interakcji.
Takie rzeczy musisz rozumieć.
Edit: nie wiem jakie rady dostałeś i gdzie jest opis jak je wykorzystałeś.
Mam na myśli w realu, bo na portalach się nie znam.
2odiak napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Wiesz co, wygląd to suma kilku czynników i mogą być one na wyższym lub niższym poziomie (najczęściej robi się bilans wszystkiego) , ale każdy musi być na jakimś minimalnie akceptowalnym dla danej osoby. Ty Ross zdajesz się dbać o ciało, ale z tej sporej liczby postów jaką wyprodukowałaś zdaje się wynikać że Twoim słabym punktem jest twarz, którą nawet Twoje opisy (zwłaszcza porównania do zdjęć wrzucanych z netu i uwagi o zawyżaniu kryteriów przez facetów) zdają się lokować w okolicach (nie lubię tej skali, ale to chyba najlepsze w tej sytuacji kryterium) 2-3/10 (no, 4/10, wziąwszy pod uwagę tradycyjną bardziej krytyczną ocenę własnego wyglądu). I jak dla kogoś te 5/10 to granica nie do przeskoczenia jeśli chodzi o jakiekolwiek zaiskrzenie, to...
Ale po co ją punktujesz? Takim zagraniem tracisz w jej oczach
Albo się ktoś komuś podoba, albo nie, po co ta cała poniżająca punktacja?
Mnie się Ona podoba za swoje wypowiedzi .
Dopamina może być uwalniana na wiele sposobów
Gdzie jest ta ankieta? Już na Ciebie głosujęPrzeciez pisze, że wygląd i wygląd tu sie liczy, ciągle jak tu piszemy, to oceniana jest uroda.
Nawet ja zostałam oceniona wg wyglądu przez Nowe Otwarcie, skoro mnie na oczy nie widział. Ale gdy osoba patrzy na wygląd, to gdy słyszy, ze ktoś jest sam, ocenia, że musi być brzydka. Lub brzydki, cokolwiek by to znaczyło.
ankieta? A może i można stworzyć jakąś ankietę, czemu nie ?:)
Owszem, tylko zapomniałaś o jednym istotnym szczególe: sama przez porównania do wrzuconych zdjęć i przez komentarze o zaniżaniu oceny urody kobiecej przez facetów pozycjonowałaś swoją urodę. Innymi słowy: jeśli jednoznacznie wskazywałaś że znacząco ustępujesz urodą pannie na poziomie circa 6/10, to jak możesz mieć urazę o moją ocenę, która była raczej zwykłym działaniem matematycznym w oparciu o to co sama napisałaś?
2odiak napisał/a:Nie muszę Ciebie poprawiać, bardzo dobrze wszystko odbierasz. Dokładnie to mam na myśli. Celowo podałem za przykład to czym się zajmuje, bo tak łatwiej jest dostrzec pewne rzeczy.
Ciszy mnie to, że się rozumiemy
. To jest ogromny komfort, jeśli nie trzeba po pięć razy powtarzać w kółko tego samego, bo wzajemna komunikacja działa bez zarzutów. Tymczasem wymiana zdań z Raką wymaga przekazania treści, a potem nierzadko kilkukrotnego wyjaśniania, co faktycznie zostało napisane, bo - jak wspomniałam wcześniej - ma on niezwykły dar zniekształcania przekazu. To jest ogromnie męczące.
No widzisz, ja piszę cały czas to samo, a wy nadal zdajecie się nie rozumieć, co chcę przekazać ja wszystko rozumiem tak, jak jest napisane i sam tak samo przekazuję.
I tak, ja również uważam, że na przykładach najlepiej jest nakreślić to, co usiłujemy przekazać. Problem pojawia się wówczas, kiedy nawet najbardziej życiowe, poparte doświadczeniem, obserwacjami, wiedzą przykłady zderzają się ze ścianą, bo ktoś po prostu nie chce ich zauważyć i przyjąć do wiadomości, bo burzą porządek jego świata. Nieważne przy tym jak bardzo jest zakłamany, ważne, żeby można było niczego nie zmieniać.
Ależ ja chcę zmienić, tylko nie wiem, co. Nadal nie trafiła się dziewczyna, która wyprowadziłaby mnie z błędu.
Wiesz, mój mąż pojechał po bandzie, żebym zwróciła na niego uwagę. Miał tylko jedną jedyną szansę, ja byłam w towarzystwie innych osób, w tym mężczyzn, nie wiedział, bo wiedzieć nie mógł, czy przypadkiem któryś z nich nie jest mi bliższy od pozostałych. Gdyby wtedy nie podjął ryzyka, przypuszczalnie nie zwróciłabym na niego uwagi, bo niczego mu nie brakowało, ale też nie wyróżniał się niczym szczególnym, tym bardziej, że przecież - tu powtórzę - zajęta byłam towarzystwem, z którym przyszłam.
Skoro piszesz, że miał jedną szansę, to zakładam, że nie znał Cię wcześniej ani niczego o Tobie nie wiedział. W takim razie co takiego zrobił, że zwróciłaś na niego uwagę? Z pewnością nie powiedział, że mu się spodobałaś, bo słyszałaś to wcześniej zapewne setki razy. No i jak udało mu się odciągnąć Cię od towarzystwa, skoro był obcym człowiekiem? Zresztą teraz są inne czasy, kiedyś kobiety doceniały starania.
I znowu wykazujesz brak konsekwencji i logiki. Wiesz, że nienawiść jest najczystszą ze wszystkich emocji? Równocześnie trudno nienawidzić kogoś, kto jest nam obojętny.
Ok, przesadziłem z tą nienawiścią, ale zauważ, że to Kasssja pierwsza napisała o nienawiści, którą rzekomo żywię w stosunku do kobiet, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Nie uważasz, że dzielenie kobiet na normalne, czyli te, które chcą na partnerów mężczyzn takich jak Ty, i nienormalne, czyli wszystkie pozostałe, to duża, trącąca jakimś wyniosłym przekonaniem o własnej wyjątkowości przesada?
I to niby ja zniekształcam przekaz? Nie wiem, skąd wywnioskowałaś, że uważam osoby niezainteresowane związkiem ze mną za nienormalne. Napisałem wyraźnie, że normalne to te, które nie odrzucają nikogo z góry choćby nawet pod kątem koleżeńskiej relacji.
Olinka napisał/a:rakastankielia napisał/a:Bzdura. Próbuję cały czas, ale to kobiety nienawidzą mnie, ja wciąż darzę was sympatią, niestety bez wzajemności.
I znowu wykazujesz brak konsekwencji i logiki. Wiesz, że nienawiść jest najczystszą ze wszystkich emocji? Równocześnie trudno nienawidzić kogoś, kto jest nam obojętny.
Raka, nawet ja powiem, że pierdolisz bzdury xD
Mi się też nie podoba, że dla dziewczyn nie istnieję jako materiał na faceta, że moja wartość jest zerowa dla nich. Ale nie powiedziałbym, że mnie nienawidzą xD Nie zaobserwowałem nigdy jakiegoś negatywnego podejścia do mnie, raczej neutralne, a zwykle to normalne przyjacielskie. Tylko po prostu żadna dziewczyna nie widzi we mnie nic więcej i tyle. Fakt, nie mam dużo styczności z dziewczynami, nie przebywam z nimi codziennie, ale aż tak daleko się bym nie posunął z wnioskami jak Ty
Ok, z nienawiścią przesadziłem, bardziej odpowiednia byłaby niechęć. Ale tak czy inaczej to wynikało z tego, że odpowiadałem na oskarżenie mnie o nienawiść wobec kobiet.
Nie oszukujmy się mając 35 jest lipa
Mam dwa regiony gdzie przebywam pierwszy jeśli na portalach randkowych znajdziesz kobietę bez dziecka to cud 23/24 już zaczynają się bąbelki. Drugi region realnie nie zadbane kobiety 30+ lub z parciem na bąbelka, młodsze to bez bąbelka ale instashit.
Postanowiłem się wtrącić do dyskusji.
Dlaczego do was nie dociera, że waszym problem nie są kobiety, tylko wy sami?
Prawie każdy na tym świecie potrafi sobie kogoś w życiu znaleźć
To chyba oczywiste, że coś z tymi facetami jest nie tak, ale spróbuj koleżanko odpowiedzieć na pytanie: CO?
Nieraz patrzę na niektórych samotnych facetów w moim otoczeniu i nie potrafię pojąć dlaczego są sami.
Przykład:
Facet na poziomie, wykształcony, ma mega ciekawą i ambitną pracę, zarabia więcej niż bardzo dobrze, posiada ciekawe hobby, ma olbrzymią wiedzę, szerokie horyzonty, można z nim na dowolny temat rozmawiać godzinami. Do tego spokojny, kulturalny, sympatyczny, szczery, do rany przyłóż. Nie pije, nie pali, nie imprezuje. Uwielbia za to podróże, teatr, koncerty.
I niech mi ktoś powie co z tym facetem nie tak???
Ja się poddaję. Moje koleżanki, które go znają, nie potrafią pojąć jak TAKI facet może być sam, według nich to chodzący ideał. Tymczasem w rzeczywistości kobiety nie są nim kompletnie zainteresowane. Odkąd go poznałem nie widziałem przy nim żadnej, a w sytuacjach towarzyskich traktowały go wyłącznie jako towarzysza do rozmowy i nic więcej, absolutne zero zainteresowania (mam już tyle lat, że potrafię zauważyć kiedy kobieta jest zainteresowana facetem, to widać).
Kasssja, jakieś pomysły? Jasne, że mu czegoś brakuje, tylko czego?
236 2023-04-03 00:33:03 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-04-03 00:36:50)
Nie kręcą go babki, to i babki nie kręcą się koło niego.
I nie chodzi mi o to, że on jest odmiennej orientacji, tylko że po prostu wiszą mu i powiewają te kobiety, przynajmniej dopóki same się na niego nie rzucą.
A Twoje koleżanki kłamią.
W przypadku każdego faceta, który ma takie cechy jak Twój znajomy jestem w stanie szczerze powiedzieć sama sobie, by kogoś nie urazić, co się mi w nim nie podoba.
Zawsze coś takiego jest.
Bardzo ciekawe że w całym tym opisie nie podałeś ani jednej cechy którą by mnie kręcił na przykład, a taki opis na portalu by odstraszył.
Kasssja, jakieś pomysły? Jasne, że mu czegoś brakuje, tylko czego?
Może ma Aspergera albo halitozę. Skąd mam wiedzieć, nie znam chłopa. W moim otoczeniu nie ma takich ideałów, a już na pewno wolnych. Zresztą nawet zajęci wydają się spoko tylko do czasu, gdy się wejdzie w bliższą znajomość z ich zonami i posłucha, jakie cuda odwalają w domu. Ja się już niczemu nie dziwię. Ostatni gość, który (z daleka) wydawał mi się super, jak się okazało po latach, 10 cukierków między dwójkę swoich dzieci dzielił w taki sposób: 9 dla chłopca i 1 dla dziewczynki. Czemu? Jego (już ex) partnerka mi wyjaśniła, że dzieciaki od małego miały się uczyć hierarchii w rodzinie, podrzędnej roli kobiety. Gość dawał temu małemu synkowi 9 cukierków i mówił: zobacz, rządzisz, masz wszystko, kobieta dostaje skrawek, bo tyle jest warta. Ale jeśli ją kochasz, możesz jej oddać jeden swój cukierek albo nawet dwa, ale nigdy połowy, ona też musi wiedzieć, że nie zasługuje na tyle co mężczyzna.
No i tak. A chłop był "na poziomie" - własna kancelaria radcowska, kolarz pasjonat, za rękę z tą babką chodził, z książką go widywałam w parku. Teraz oczywiście ona sama z tymi zaburzonymi ojcowskim wychowaniem dziećmi, a on już w kolejnym związku. No ideał.
Facet na poziomie, wykształcony,
ma mega ciekawą i ambitną pracę, zarabia więcej niż bardzo dobrze, posiada ciekawe hobby, ma olbrzymią wiedzę, szerokie horyzonty, można z nim na dowolny temat rozmawiać godzinami. Do tego spokojny, kulturalny, sympatyczny, szczery, do rany przyłóż. Nie pije, nie pali, nie imprezuje. Uwielbia za to podróże, teatr, koncerty.
Te same cechy mogłaby mieć moja kolezanka..
Ale nie: jeszcze musiałaby mieć poczucie humoru..
Od faceta bym czegoś innego wymagała.
Rakastaniela, myślę że coś robisz jednak żle, skoro nie wychodzą Ci rozmowy z kobietami..
Popełniasz jakieś błędy na pewno.
Jak zrozumiałam, kobiety nie chcą kontynuować rozmowy, odchodzą od Ciebie.
Nie chodzi o brak chęci kontynuacji rozmowy, tylko jej podjęcia. Żadnej rozmowy nie ma, bo od razu jestem ignorowany.
Czy Ty w ogóle rozmawiasz z tymi kobietami inaczej niż z kumplami?
Na początku chcę je po prostu poznać jako koleżanki, a czy potem coś z tego będzie (albo np. poznam ich znajome i którejś się spodobam), to już inna kwestia. Ale koleżeńska relacja też jest w porządku.
A może robisz długie tyrady, zanudzasz?
Nie.
Albo cały czas dowcipkujesz, nigdy nie wiadomo kiedy jesteś serio?
Nie.
Albo gdzieś przeczytałeś że kobiety lubią badboyow i jesteś niegrzeczny?
Tym bardziej nie.
Albo rozmawiasz o rzeczach, które kobiet nie interesują?
Możliwe, ale nie sądzę, zresztą chcę się dowiedzieć, co je interesuje.
A może te rozmowy przebiegają całkowicie normalnie, ale jak znajdziesz już nieodrzucającą sluchaczkę, to się jej narzucasz, i za dużo Ciebie w tej relacji? I sam to psujesz?
Nie, zawsze chętnie wysłucham.
Może więcej czasu poświęcaj na obserwowanie tych kobiet, zastanawianie się, co Co się w nich podoba, żeby później tego użyć w rozmowie z nimi.
Wygląd jest dla mnie drugorzędny, a póki ich nie poznam, to nie wiem, co mi się w nich podoba.
Trzeba zacząć ćwiczyć
Bardzo chętnie, tylko nie mam z kim, bo jestem od początku ignorowany.
Bardzo ciekawe że w całym tym opisie nie podałeś ani jednej cechy którą by mnie kręcił na przykład, a taki opis na portalu by odstraszył.
A jaka cecha by Cię kręciła?
No właśnie - to może niekoniecznie coś z nim nie tak, tylko kobiety szukają czegoś zupełnie innego, niż powszechnie wszystkim się wydaje? Gdy się pyta kobiet jaki facet by im się podobał, to praktycznie zawsze deklamują opis tego gościa. Jak przychodzi co do czego, to bardziej interesujący okazuje się alkoholik, drętwy zarozumialec, lub gość odwalający chore rzeczy, jak Kasssja wyżej opisała. Drogie Panie, kogo tak naprawdę szukacie, kto Was kręci?
No widzisz, ja piszę cały czas to samo, a wy nadal zdajecie się nie rozumieć, co chcę przekazać
ja wszystko rozumiem tak, jak jest napisane i sam tak samo przekazuję.
No właśnie nie, gdyby tak było, nie byłoby takiej ilości nieporozumień, bo nawet jeśli założyć, że w język pisany, jakiego używamy tu, na forum, wpisane jest takie ryzyko, to Ty tak często przekręcasz przekaz, że naprawdę jest to wybitnie ponadstandardowe, tym samym ogromnie utrudnia komunikację.
Zresztą sam spójrz, jak to wygląda: napisałam wyraźnie, że uważam, że TY zniekształcasz skierowany do Ciebie przekaz, na co czytam, że MY nie potrafimy Ciebie zrozumieć. Takie proste stwierdzenie, a jednak już masz z tym problem.
I uwierz, nie usiłuję Cię obrazić, ale zwrócić uwagę, żebyś był bardziej uważny, wówczas byłoby nam znacznie łatwiej ze sobą rozmawiać.
Skoro piszesz, że miał jedną szansę, to zakładam, że nie znał Cię wcześniej ani niczego o Tobie nie wiedział. W takim razie co takiego zrobił, że zwróciłaś na niego uwagę? Z pewnością nie powiedział, że mu się spodobałaś, bo słyszałaś to wcześniej zapewne setki razy. No i jak udało mu się odciągnąć Cię od towarzystwa, skoro był obcym człowiekiem? Zresztą teraz są inne czasy, kiedyś kobiety doceniały starania.
Haha, historia jest trochę filmowa , niemal kiczowata, a i tak opowiem tylko jej kluczowy fragment
.
Tak, nigdy wcześniej mnie nie widział, niczego o mnie nie wiedział, zupełnym przypadkiem spotkaliśmy się w pewnym klubie, w którym potencjalnie każdego z nas mogłoby, a mnie nawet miało nie być. Ja zresztą nawet nie lubiłam takich miejsc i w tamtym czasie bywałam w nich bardzo sporadycznie, wyłącznie w większej grupie znajomych. Po prostu wprost z parkietu poprosił mnie do tańca, potem zatrzymał w tym tańcu nieco dłużej. Skończyliśmy, ja odeszłam do stolika, przy którym wcześniej siedziałam z przyjaciółmi i już od niego nie odchodziłam. Wtedy wykazał się wyjątkową charyzmą, a wręcz tupetem, podchodząc do niego z zapytaniem, czy może ze mną porozmawiać. Mało tego, siedzący obok kolega postanawiając się mną na wszelki wypadek zaopiekować, zapytał czy ja to akceptuję i czy ma go lubić, czy raczej w inny sposób zareagować. Gdyby wtedy tego nie zrobił, niebawem wyszłabym i po prostu pojechała do domu, ale widocznie coś się u niego zadziało na tyle, że postanowił pojechać po bandzie i na nic nie zwracając uwagi zaryzykować ewentualne odrzucenie, a nawet nieprzyjemne starcie z kolegą. Co więcej, nie wymieniliśmy się żadnymi identyfikującymi informacjami na swój temat, umawiając się zupełnie w ciemno na za dwa tygodnie. To ja nie mogłam wcześniej, a właściwie na tamtym etapie jeszcze mi na tyle nie zależało, by koniecznie móc, on z kolei mógł sobie przecież pomyśleć, że to tylko wymówka i że usiłuję go spławić, ale tego umówionego dnia kupił szampana, a raczej wino musujące, i pojawił się tam, gdzie miał być. Nie robiliśmy nic specjalnego, ale przegadaliśmy ze sobą kilka godzin, a że było sympatycznie, tematów do rozmów nie brakowało, to umówiliśmy się ponownie, tym razem chyba na za dwa, najdalej trzy dni, dokładnie już nie pamiętam.
I żeby nie było - to nie był typ bad boya, pewnego siebie podrywacza, nie miał urody chada ani nawet nie do końca był w moim typie, a jednak patrzył na mnie w taki sposób, w podobny mówił i słuchał, co ja mam do powiedzenia, że tak już nam zostało .
I to niby ja zniekształcam przekaz? Nie wiem, skąd wywnioskowałaś, że uważam osoby niezainteresowane związkiem ze mną za nienormalne. Napisałem wyraźnie, że normalne to te, które nie odrzucają nikogo z góry choćby nawet pod kątem koleżeńskiej relacji.
Przecież to jest bardzo proste i logiczne, a wynika między innymi, bo takich stwierdzeń było przecież znacznie więcej, wprost z cytatu:
Nie, jakby chodziło o jedną sytuację, to w ogóle by mnie tu nie było. Ale przez całe życie jestem odrzucany przez kobiety na samym początku znajomości. Nie uważam, że przekreśla mnie to na całe życie, bo wierzę, że są normalne kobiety, które w końcu dadzą mi szansę.
Przecież sam ten fakt, że kobieta nie chce do związku kogoś takiego jak Ty, czy też do Ciebie podobnego, nie czyni jej z automatu osobą nienormalną ani nie stawia w pozycji osoby pustej, interesownej, nieszczerej czy jakiejkolwiek innej. To nie czyjaś normalność ani nienormalność sprawia, że szuka po prostu kogoś INNEGO od Ciebie.
Ja się poddaję. Moje koleżanki, które go znają, nie potrafią pojąć jak TAKI facet może być sam, według nich to chodzący ideał.
Wszystkie z tych koleżanek są szczęśliwie zajęte? Bo jeśli nie, to dlaczego żadna z nich nie podjęła próby, by zbliżyć się do tego ideału, a tym samym przekonać, czego mu brakuje, a czego nie widać?
Więc tyle gadania, a kolega Rakastaniela ma po prostu do opanowania podstawy: czyli o czym zacząć rozmowę z dziewczyną w ogóle.
Mogę prosić o przykłady, jak je zagadywaleś do tej pory?
Ryzyk Fizyk napisał/a:Ja się poddaję. Moje koleżanki, które go znają, nie potrafią pojąć jak TAKI facet może być sam, według nich to chodzący ideał.
Wszystkie z tych koleżanek są szczęśliwie zajęte? Bo jeśli nie, to dlaczego żadna z nich nie podjęła próby, by zbliżyć się do tego ideału, a tym samym przekonać, czego mu brakuje, a czego nie widać?
Wszystkie od 10-25 lat szczęśliwie zajęte. Ciekawe, że tylko zajęte kobiety uważają tego gościa za ideał, te wolne nie są nim w ogóle zainteresowane. Kontrast ewidentny.
Zawsze fascynowało mnie co kobiety widzą w facetach. Jako facet nie potrafię tego pojąć, bo inni faceci są dla mnie zupełnie nieinteresujący, ale próbowałem zrozumieć sposób myślenia kobiet i poległem - kompletnie nie mam pojęcia co je tak naprawdę kręci. Nawet kiedyś miałem o tym dłuższą rozmowę ze swoją żoną, pytałem ją dlaczego mnie wybrała. Niestety, usłyszałem jedynie standardowe poprawne politycznie bajki, że jestem inteligentny, wykształcony, kulturalny, itd. Obserwując od dziesiątek lat związki widzę, że takie rzeczy znajdują się na szarym końcu faktycznych zainteresowań kobiet. Co naprawdę ma dla nich znaczenie - nie mam nadal pojęcia.
Gdy się pyta kobiet jaki facet by im się podobał, to praktycznie zawsze deklamują opis tego gościa.
A co mają mówić? Że jest ogarnięty, ma poczucie humoru, zawód, zarabia i że chciałby z nim spędzać czas, bo się dobrze czują w jego towarzystwie?
Intelektualista – o tym nie marzą. Nikt nie marzy o uczonych dyskusjach.
Zadbany fircyk – też odpada.
Jak przychodzi co do czego, to bardziej interesujący okazuje się alkoholik, drętwy zarozumialec, lub gość odwalający chore rzeczy, jak Kasssja wyżej opisała.
Ojej... alkoholik? Każda o takim marzy... "Boszzzz... jak ja chciałabym mieć takiego fajnego alkoholika".
Olinka napisał/a:Ryzyk Fizyk napisał/a:Ja się poddaję. Moje koleżanki, które go znają, nie potrafią pojąć jak TAKI facet może być sam, według nich to chodzący ideał.
Wszystkie z tych koleżanek są szczęśliwie zajęte? Bo jeśli nie, to dlaczego żadna z nich nie podjęła próby, by zbliżyć się do tego ideału, a tym samym przekonać, czego mu brakuje, a czego nie widać?
Wszystkie od 10-25 lat szczęśliwie zajęte. Ciekawe, że tylko zajęte kobiety uważają tego gościa za ideał, te wolne nie są nim w ogóle zainteresowane. Kontrast ewidentny.
Nie są nim zainteresowane bo by się źle przy nim czuły.
Zawsze fascynowało mnie co kobiety widzą w facetach.
To jak one się z gościem czują.
Nawet kiedyś miałem o tym dłuższą rozmowę ze swoją żoną, pytałem ją dlaczego mnie wybrała. Niestety, usłyszałem jedynie standardowe poprawne politycznie bajki, że jestem inteligentny, wykształcony, kulturalny, itd.
Dokładnie. Jak zapytasz jej dlaczego z Tobą jest, to ona zacznie wyszukiwać powody dlaczego dobrze się z Tobą czuła, dlaczego chciała z Tobą być.
Obserwując od dziesiątek lat związki widzę, że takie rzeczy znajdują się na szarym końcu faktycznych zainteresowań kobiet. Co naprawdę ma dla nich znaczenie - nie mam nadal pojęcia.
Emocje mają znaczenie.
Facet na poziomie, wykształcony, ma mega ciekawą i ambitną pracę, zarabia więcej niż bardzo dobrze,
To jest mega plus dla gościa.
.. .posiada ciekawe hobby,
To jest minus. Brak kobiety i ciekawe hobby. Odpychające.
ma olbrzymią wiedzę, szerokie horyzonty, można z nim na dowolny temat rozmawiać godzinami.
Kobieta myśli "Ach! Gdybym ja tylko mogła z nim siedzieć wieczorami i dyskutować na różne tematy godzinami"?
Do tego spokojny, kulturalny, sympatyczny, szczery, do rany przyłóż. Nie pije, nie pali, nie imprezuje.
To jest drugi mega plus.
Jeśli jednak nie jest zainteresowany kobietą, seksualnością, nie ma "iskry" to sorki... ale to z tak dużego plusa robi się duży minus.
Uwielbia za to podróże, teatr, koncerty.
Spoko... Tylko bez seksualności jest tak:
Na sali wielkiej i błyszczącej
Tak jak nocne Buenos Aires
Które nie chce spać
Orkiestra stroi instrumenty
Daje znak i zaraz zacznie
Nowe tango grać
Siedzimy obok obojętni
Wobec siebie jak turyści
Wystukując rytm
Nie będzie tanga między nami
Choćby nawet cud się ziścił
Nie pomoże nic
I niech mi ktoś powie co z tym facetem nie tak???
Nie ma tanga.
Moje koleżanki, które go znają, nie potrafią pojąć jak TAKI facet może być sam,
Bo pani robi sobie checklistę dobrych cech, odhacza na niej wszystkie dobre cechy, wysnuwa wniosek że ten facet jest naprawdę super, więc jakim cudem może być sam?
Powiedz jej "to idź do niego i spędź z nim pół dnia" – nie będzie chciała. Dlaczego? Bo się będzie źle czuła.
Odkąd go poznałem nie widziałem przy nim żadnej,
Bo to nie kobiety podchodzą do niego, ale on do kobiet. On nie podchodzi.
a w sytuacjach towarzyskich traktowały go wyłącznie jako towarzysza do rozmowy i nic więcej, absolutne zero zainteresowania
Bo kobieta nie będzie pierwsza z zainteresowaniem wychodzić.
247 2023-04-03 09:47:30 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-04-03 09:51:02)
Postanowiłem się wtrącić do dyskusji.
Kasssja napisał/a:Dlaczego do was nie dociera, że waszym problem nie są kobiety, tylko wy sami?
Kasssja napisał/a:Prawie każdy na tym świecie potrafi sobie kogoś w życiu znaleźć
To chyba oczywiste, że coś z tymi facetami jest nie tak, ale spróbuj koleżanko odpowiedzieć na pytanie: CO?
Nieraz patrzę na niektórych samotnych facetów w moim otoczeniu i nie potrafię pojąć dlaczego są sami.Przykład:
Facet na poziomie, wykształcony, ma mega ciekawą i ambitną pracę, zarabia więcej niż bardzo dobrze, posiada ciekawe hobby, ma olbrzymią wiedzę, szerokie horyzonty, można z nim na dowolny temat rozmawiać godzinami. Do tego spokojny, kulturalny, sympatyczny, szczery, do rany przyłóż. Nie pije, nie pali, nie imprezuje. Uwielbia za to podróże, teatr, koncerty.I niech mi ktoś powie co z tym facetem nie tak???
Ja się poddaję. Moje koleżanki, które go znają, nie potrafią pojąć jak TAKI facet może być sam, według nich to chodzący ideał. Tymczasem w rzeczywistości kobiety nie są nim kompletnie zainteresowane. Odkąd go poznałem nie widziałem przy nim żadnej, a w sytuacjach towarzyskich traktowały go wyłącznie jako towarzysza do rozmowy i nic więcej, absolutne zero zainteresowania (mam już tyle lat, że potrafię zauważyć kiedy kobieta jest zainteresowana facetem, to widać).
Kasssja, jakieś pomysły? Jasne, że mu czegoś brakuje, tylko czego?
Proste
Można mieć wiele zalet, ale jak się siedzi w cieniu to nikt nie jest w stanie tego zauważyć.
Dlaczego Ci ludzie są sami? Bo nie mają tego błysku który spowoduje, że zostaną zauważeni. Ktoś siedzący gdzieś schowany na którymś tam planie z góry jest odbierany jako nieinteresujący. Zawsze liczy się pierwszy efekt, to te pierwsze 5 sekund decyduje o tym , czy ktoś nas porwie, czy nie, pierwsze 5 sekund decyduje o tym czy się zakochamy Gdy podczas tego czasu sytuacja jest nierozwojowa, zaczyna się kalkulowanie i ewentualne pozycjonowanie danej osoby, czy będzie to kolega, ktoś więcej, czy nikt. I do tego nie potrzebne są słowa, nieraz wystarczy jedno odpowiednie spojrzenie którym porwiesz drugą osobę. Działa to automatycznie, reakcja jest podświadoma gdy spotkasz właśnie tą osobę.
No dobrze, ale dlaczego Ci ludzie są sami w innych sytuacjach? Dlatego, ze pomimo swoich walorów nadal są w cieniu. Brak im przebojowości, znów tego błysku ( spojrzenie, sposób rozmowy, dobierania słów, wypowiadania ich, mimiki, zdolności podkręcania sytuacji, - tworzenia odpowiedniego nastroju, budowania emocji...), z góry nie wzbudzają zainteresowania, nie przyciągąją, są nijacy. O przebojowości pisałem od samego początku i o wielu innych rzeczach właśnie koledze, który cały czas odbija piłeczkę skutecznie zniekształcając i za każdym razem dopowiadając swoje.
Haha, historia jest trochę filmowa
, niemal kiczowata, a i tak opowiem tylko jej kluczowy fragment
.
Tak, nigdy wcześniej mnie nie widział, niczego o mnie nie wiedział, zupełnym przypadkiem spotkaliśmy się w pewnym klubie, w którym potencjalnie każdego z nas mogłoby, a mnie nawet miało nie być. Ja zresztą nawet nie lubiłam takich miejsc i w tamtym czasie bywałam w nich bardzo sporadycznie, wyłącznie w większej grupie znajomych. Po prostu wprost z parkietu poprosił mnie do tańca, potem zatrzymał w tym tańcu nieco dłużej. Skończyliśmy, ja odeszłam do stolika, przy którym wcześniej siedziałam z przyjaciółmi i już od niego nie odchodziłam. Wtedy wykazał się wyjątkową charyzmą, a wręcz tupetem, podchodząc do niego z zapytaniem, czy może ze mną porozmawiać. Mało tego, siedzący obok kolega postanawiając się mną na wszelki wypadek zaopiekować, zapytał czy ja to akceptuję i czy ma go lubić, czy raczej w inny sposób zareagować. Gdyby wtedy tego nie zrobił, niebawem wyszłabym i po prostu pojechała do domu, ale widocznie coś się u niego zadziało na tyle, że postanowił pojechać po bandzie i na nic nie zwracając uwagi zaryzykować ewentualne odrzucenie, a nawet nieprzyjemne starcie z kolegą. Co więcej, nie wymieniliśmy się żadnymi identyfikującymi informacjami na swój temat, umawiając się zupełnie w ciemno na za dwa tygodnie. To ja nie mogłam wcześniej, a właściwie na tamtym etapie jeszcze mi na tyle nie zależało, by koniecznie móc, on z kolei mógł sobie przecież pomyśleć, że to tylko wymówka i że usiłuję go spławić, ale tego umówionego dnia kupił szampana, a raczej wino musujące, i pojawił się tam, gdzie miał być. Nie robiliśmy nic specjalnego, ale przegadaliśmy ze sobą kilka godzin, a że było sympatycznie, tematów do rozmów nie brakowało, to umówiliśmy się ponownie, tym razem chyba na za dwa, najdalej trzy dni, dokładnie już nie pamiętam.
I żeby nie było - to nie był typ bad boya, pewnego siebie podrywacza, nie miał urody chada ani nawet nie do końca był w moim typie, a jednak patrzył na mnie w taki sposób, w podobny mówił i słuchał, co ja mam do powiedzenia, że tak już nam zostało.
Bo tak się to robi
Sposób działania, jest mi bardzo dobrze znany. Jak do tego dołożyć efekt szoku, to kolega siedzący obok już się o nic nie pyta, tylko wszyscy grzecznie się ewakuują i zostaję sam ze swoją wybranką
Brzmi prosto, bo to tak naprawdę jest proste, tylko do tego trzeba mieć czysty i trzeźwy umysł. Jeżeli dojdzie do najmniejszego zawahania, w oczach tracisz pewność siebie i jest po wszystkim
Raka, nikt Cię nie atakuje tylko próbuje innych sposobów , żeby dotrzeć do Twojego mózgu i Ci pewne rzeczy przetłumaczyć. Tak się nie da? To metoda bardziej inwazyjna
248 2023-04-03 14:18:00 Ostatnio edytowany przez rakastankielia (2023-04-03 14:26:10)
rakastankielia napisał/a:No widzisz, ja piszę cały czas to samo, a wy nadal zdajecie się nie rozumieć, co chcę przekazać
ja wszystko rozumiem tak, jak jest napisane i sam tak samo przekazuję.
No właśnie nie, gdyby tak było, nie byłoby takiej ilości nieporozumień, bo nawet jeśli założyć, że w język pisany, jakiego używamy tu, na forum, wpisane jest takie ryzyko, to Ty tak często przekręcasz przekaz, że naprawdę jest to wybitnie ponadstandardowe, tym samym ogromnie utrudnia komunikację.
Ja po prostu nie doszukuję się drugiego dna w waszych wypowiedziach.
rakastankielia napisał/a:Skoro piszesz, że miał jedną szansę, to zakładam, że nie znał Cię wcześniej ani niczego o Tobie nie wiedział. W takim razie co takiego zrobił, że zwróciłaś na niego uwagę? Z pewnością nie powiedział, że mu się spodobałaś, bo słyszałaś to wcześniej zapewne setki razy. No i jak udało mu się odciągnąć Cię od towarzystwa, skoro był obcym człowiekiem? Zresztą teraz są inne czasy, kiedyś kobiety doceniały starania.
Haha, historia jest trochę filmowa
, niemal kiczowata, a i tak opowiem tylko jej kluczowy fragment
.
Tak, nigdy wcześniej mnie nie widział, niczego o mnie nie wiedział, zupełnym przypadkiem spotkaliśmy się w pewnym klubie, w którym potencjalnie każdego z nas mogłoby, a mnie nawet miało nie być. Ja zresztą nawet nie lubiłam takich miejsc i w tamtym czasie bywałam w nich bardzo sporadycznie, wyłącznie w większej grupie znajomych. Po prostu wprost z parkietu poprosił mnie do tańca, potem zatrzymał w tym tańcu nieco dłużej. Skończyliśmy, ja odeszłam do stolika, przy którym wcześniej siedziałam z przyjaciółmi i już od niego nie odchodziłam. Wtedy wykazał się wyjątkową charyzmą, a wręcz tupetem, podchodząc do niego z zapytaniem, czy może ze mną porozmawiać. Mało tego, siedzący obok kolega postanawiając się mną na wszelki wypadek zaopiekować, zapytał czy ja to akceptuję i czy ma go lubić, czy raczej w inny sposób zareagować. Gdyby wtedy tego nie zrobił, niebawem wyszłabym i po prostu pojechała do domu, ale widocznie coś się u niego zadziało na tyle, że postanowił pojechać po bandzie i na nic nie zwracając uwagi zaryzykować ewentualne odrzucenie, a nawet nieprzyjemne starcie z kolegą. Co więcej, nie wymieniliśmy się żadnymi identyfikującymi informacjami na swój temat, umawiając się zupełnie w ciemno na za dwa tygodnie. To ja nie mogłam wcześniej, a właściwie na tamtym etapie jeszcze mi na tyle nie zależało, by koniecznie móc, on z kolei mógł sobie przecież pomyśleć, że to tylko wymówka i że usiłuję go spławić, ale tego umówionego dnia kupił szampana, a raczej wino musujące, i pojawił się tam, gdzie miał być. Nie robiliśmy nic specjalnego, ale przegadaliśmy ze sobą kilka godzin, a że było sympatycznie, tematów do rozmów nie brakowało, to umówiliśmy się ponownie, tym razem chyba na za dwa, najdalej trzy dni, dokładnie już nie pamiętam.
I żeby nie było - to nie był typ bad boya, pewnego siebie podrywacza, nie miał urody chada ani nawet nie do końca był w moim typie, a jednak patrzył na mnie w taki sposób, w podobny mówił i słuchał, co ja mam do powiedzenia, że tak już nam zostało.
Szanuję. Większość kobiet, zwłaszcza teraz, nie przyszłaby na spotkanie albo nawet nie zaczęła rozmawiać z takim mężczyzną. Poza tym on tu za wiele nie ryzykował, Twoi znajomi byli dla niego obcy, więc mógł mieć gdzieś, co sobie o nim pomyślą. Co innego, gdyby był Twoim i ich znajomym, wtedy mógłby nie być skłonny ryzykować utraty kontaktu ze znajomymi i Tobą. W dzisiejszych czasach kobiety tego nie doceniają (chyba że chodzi o przystojniaka). Kiedyś zrobiłem coś podobnego, to dziewczyna spojrzała na mnie jak na debila i w ogóle nie była chętna do rozmowy ani tańca. A co by było, gdyby jednak okazało się, że nie pasujecie do siebie i byście się rozstali?
Napisałaś, że "nie robiliście nic specjalnego" - w dzisiejszych czasach po takim spotkaniu kolejnego by nie było. Sympatyczne przegadanie kilku godzin i wspólne tematy to za mało.
rakastankielia napisał/a:I to niby ja zniekształcam przekaz? Nie wiem, skąd wywnioskowałaś, że uważam osoby niezainteresowane związkiem ze mną za nienormalne. Napisałem wyraźnie, że normalne to te, które nie odrzucają nikogo z góry choćby nawet pod kątem koleżeńskiej relacji.
Przecież to jest bardzo proste i logiczne, a wynika między innymi, bo takich stwierdzeń było przecież znacznie więcej, wprost z cytatu:
rakastankielia napisał/a:Nie, jakby chodziło o jedną sytuację, to w ogóle by mnie tu nie było. Ale przez całe życie jestem odrzucany przez kobiety na samym początku znajomości. Nie uważam, że przekreśla mnie to na całe życie, bo wierzę, że są normalne kobiety, które w końcu dadzą mi szansę.
Przecież sam ten fakt, że kobieta nie chce do związku kogoś takiego jak Ty, czy też do Ciebie podobnego, nie czyni jej z automatu osobą nienormalną ani nie stawia w pozycji osoby pustej, interesownej, nieszczerej czy jakiejkolwiek innej. To nie czyjaś normalność ani nienormalność sprawia, że szuka po prostu kogoś INNEGO od Ciebie.
Nie musi być zainteresowana mną. Ale skąd może wiedzieć, czy szuka kogoś innego, skoro nic o mnie nie wie i nie chce wiedzieć? Nawet jeśli jej się nie podobam, to może akurat byłbym świetnym przyjacielem, którego mogłaby poznać ze swoją koleżanką? I nadal, gdyby chodziło o pojedyncze dziewczyny, to ok, ale tak robi każda.
Więc tyle gadania, a kolega Rakastaniela ma po prostu do opanowania podstawy: czyli o czym zacząć rozmowę z dziewczyną w ogóle.
Mogę prosić o przykłady, jak je zagadywaleś do tej pory?
Ja nie mam problemu z rozpoczęciem rozmowy, tylko z otrzymaniem odpowiedzi. Rozmawiać mogę o wszystkim. Konkretnych przykładów nie podam, bo to zależy od sytuacji, zresztą już nie pamiętam, jak zagadywałem. Ale moim celem nie był podryw, tylko po prostu nawiązanie znajomości i dowiedzenie się czegoś o danej osobie.
Ryzyk Fizyk napisał/a:Postanowiłem się wtrącić do dyskusji.
Kasssja napisał/a:Dlaczego do was nie dociera, że waszym problem nie są kobiety, tylko wy sami?
Kasssja napisał/a:Prawie każdy na tym świecie potrafi sobie kogoś w życiu znaleźć
To chyba oczywiste, że coś z tymi facetami jest nie tak, ale spróbuj koleżanko odpowiedzieć na pytanie: CO?
Nieraz patrzę na niektórych samotnych facetów w moim otoczeniu i nie potrafię pojąć dlaczego są sami.Przykład:
Facet na poziomie, wykształcony, ma mega ciekawą i ambitną pracę, zarabia więcej niż bardzo dobrze, posiada ciekawe hobby, ma olbrzymią wiedzę, szerokie horyzonty, można z nim na dowolny temat rozmawiać godzinami. Do tego spokojny, kulturalny, sympatyczny, szczery, do rany przyłóż. Nie pije, nie pali, nie imprezuje. Uwielbia za to podróże, teatr, koncerty.I niech mi ktoś powie co z tym facetem nie tak???
Ja się poddaję. Moje koleżanki, które go znają, nie potrafią pojąć jak TAKI facet może być sam, według nich to chodzący ideał. Tymczasem w rzeczywistości kobiety nie są nim kompletnie zainteresowane. Odkąd go poznałem nie widziałem przy nim żadnej, a w sytuacjach towarzyskich traktowały go wyłącznie jako towarzysza do rozmowy i nic więcej, absolutne zero zainteresowania (mam już tyle lat, że potrafię zauważyć kiedy kobieta jest zainteresowana facetem, to widać).
Kasssja, jakieś pomysły? Jasne, że mu czegoś brakuje, tylko czego?
Proste
Można mieć wiele zalet, ale jak się siedzi w cieniu to nikt nie jest w stanie tego zauważyć.
Dlaczego Ci ludzie są sami? Bo nie mają tego błysku który spowoduje, że zostaną zauważeni. Ktoś siedzący gdzieś schowany na którymś tam planie z góry jest odbierany jako nieinteresujący. Zawsze liczy się pierwszy efekt, to te pierwsze 5 sekund decyduje o tym , czy ktoś nas porwie, czy nie, pierwsze 5 sekund decyduje o tym czy się zakochamy
Gdy podczas tego czasu sytuacja jest nierozwojowa, zaczyna się kalkulowanie i ewentualne pozycjonowanie danej osoby, czy będzie to kolega, ktoś więcej, czy nikt. I do tego nie potrzebne są słowa, nieraz wystarczy jedno odpowiednie spojrzenie którym porwiesz drugą osobę. Działa to automatycznie, reakcja jest podświadoma gdy spotkasz właśnie tą osobę.
Ale koleżeńska relacja też mi odpowiada, tylko że kobiety nawet tym nie są zainteresowane. Od samego początku mnie ignorują i nawet koleżeństwa nie biorą pod uwagę, mimo że z każdym innym normalnie rozmawiają.
No dobrze, ale dlaczego Ci ludzie są sami w innych sytuacjach? Dlatego, ze pomimo swoich walorów nadal są w cieniu. Brak im przebojowości, znów tego błysku ( spojrzenie, sposób rozmowy, dobierania słów, wypowiadania ich, mimiki, zdolności podkręcania sytuacji, - tworzenia odpowiedniego nastroju, budowania emocji...), z góry nie wzbudzają zainteresowania, nie przyciągąją, są nijacy. O przebojowości pisałem od samego początku i o wielu innych rzeczach właśnie koledze, który cały czas odbija piłeczkę skutecznie zniekształcając i za każdym razem dopowiadając swoje.
Przebojowość i pewność siebie jest skorelowana z wyglądem. Jeśli ktoś ma powodzenie, to jest przebojowy i pewny siebie, a jeśli ktoś jest ciągle odrzucany, to jej nie ma.
Bo tak się to robi
Sposób działania, jest mi bardzo dobrze znany. Jak do tego dołożyć efekt szoku, to kolega siedzący obok już się o nic nie pyta, tylko wszyscy grzecznie się ewakuują i zostaję sam ze swoją wybrankąBrzmi prosto, bo to tak naprawdę jest proste, tylko do tego trzeba mieć czysty i trzeźwy umysł. Jeżeli dojdzie do najmniejszego zawahania, w oczach tracisz pewność siebie i jest po wszystkim
Raka, nikt Cię nie atakuje tylko próbuje innych sposobów , żeby dotrzeć do Twojego mózgu i Ci pewne rzeczy przetłumaczyć. Tak się nie da? To metoda bardziej inwazyjna
Ale w tych czasach to już nie działa, próbowałem.
250 2023-04-03 14:58:56 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-04-03 15:00:28)
Przebojowość i pewność siebie jest skorelowana z wyglądem. Jeśli ktoś ma powodzenie, to jest przebojowy i pewny siebie, a jeśli ktoś jest ciągle odrzucany, to jej nie ma.
Przebojowość to sposób bycia i nic nie ma wspólnego z wyglądem. Komikami zauważ nie są ludzie drętwi, czy zgorzkniali. Jeżeli masz słabą psychę to odrzucanie może Cię zryć i później efekt jest taki jak tu widoczny na wielu przykładach . Wygląd to rzecz względna możesz się komuś podobać pod tym względem , komu innemu nie musisz, natomiast przebojowość, to cecha charakteru i ta jak on jest stała. Albo to masz, albo nie masz. Oczywiście nic nie jest przekreślone. Pewne rzeczy możesz wyrobić tylko nad tym trzeba pracować. Pewny siebie będziesz zawsze kiedy będziesz tak długo dążył by osiągnąć cel. Wycofują się tylko osobniki słabe. Oczywiście, jest coś takiego jak zdrowy rozsadek, jednak zawsze zaryzykujesz kiedy gra jest warta świeczki. Te wszystkie słabości i nieatrakcyjności są wyczuwalne stąd w pierwszych sekundach nie musisz nawet zamienić słowa kiedy zostaniesz odrzucony. Po prostu odpychasz.
rakastankielia napisał/a:Przebojowość i pewność siebie jest skorelowana z wyglądem. Jeśli ktoś ma powodzenie, to jest przebojowy i pewny siebie, a jeśli ktoś jest ciągle odrzucany, to jej nie ma.
Przebojowość to sposób bycia i nic nie ma wspólnego z wyglądem. Komikami zauważ nie są ludzie drętwi, czy zgorzkniali. Jeżeli masz słabą psychę to odrzucanie może Cię zryć i później efekt jest taki jak tu widoczny na wielu przykładach . Wygląd to rzecz względna możesz się komuś podobać pod tym względem , komu innemu nie musisz, natomiast przebojowość, to cecha charakteru i ta jak on jest stała. Albo to masz, albo nie masz. Oczywiście nic nie jest przekreślone. Pewne rzeczy możesz wyrobić tylko nad tym trzeba pracować. Pewny siebie będziesz zawsze kiedy będziesz tak długo dążył by osiągnąć cel. Wycofują się tylko osobniki słabe. Oczywiście, jest coś takiego jak zdrowy rozsadek, jednak zawsze zaryzykujesz kiedy gra jest warta świeczki. Te wszystkie słabości i nieatrakcyjności są wyczuwalne stąd w pierwszych sekundach nie musisz nawet zamienić słowa kiedy zostaniesz odrzucony. Po prostu odpychasz.
Gdybym miał słabą psychikę, to już dawno by mnie na tym świecie nie było. W gimnazjum byłem prześladowany i parę razy nawet przemknęło mi to przez myśl, ale wiedziałem, że nie mogę do tego dopuścić.
Kiedyś byłem pewniejszy siebie, ale efekt był ten sam. Nawet teraz nie mam problemu, by zagadać, tylko że nie dostaję na to zagadanie żadnej odpowiedzi. Nie wycofuję się i nadal dążę do celu, którym jest znalezienie znajomych i dziewczyny, ale cokolwiek bym nie zrobił, to i tak nie jestem ani o krok bliżej osiągnięcia tego celu.
Bo tak się to robi
Sposób działania, jest mi bardzo dobrze znany. Jak do tego dołożyć efekt szoku, to kolega siedzący obok już się o nic nie pyta, tylko wszyscy grzecznie się ewakuują i zostaję sam ze swoją wybrankąBrzmi prosto, bo to tak naprawdę jest proste, tylko do tego trzeba mieć czysty i trzeźwy umysł. Jeżeli dojdzie do najmniejszego zawahania, w oczach tracisz pewność siebie i jest po wszystkim
Otóż to. Jeśli ktoś boi się własnego cienia, to wiele nie zwojuje. I można sobie dorabiać do tego milion przeróżnych teorii, ale prawda jest taka, że jak się ma cel i ten cel uznaje się za ważny, to już się tak bardzo nie kalkuluje, ale po prostu działa.
Tymczasem Raka boi się podjąć jakiekolwiek większe, przynajmniej w jego odczuciu, ryzyko, bo obawia się jak ktoś inny to odbierze, że może stracić znajomych, że coś tam jeszcze innego, a tak naprawdę boi się odrzucenia, a być może w ogóle bliskości, nawet jeśli twierdzi, że to właśnie jej szuka. Stąd ta asekuracyjna postawa.
Szanuję. Większość kobiet, zwłaszcza teraz, nie przyszłaby na spotkanie albo nawet nie zaczęła rozmawiać z takim mężczyzną.
Takim, czyli jakim?
Wiesz, ja akurat nigdy nie "pogrywałam" z mężczyznami i jeśli ktoś proponował spotkanie, a ja od razu wiedziałam, że nie jestem tym zainteresowana, to od razu otwarcie o tym mówiłam, choć zawsze z szacunkiem dla jego osoby i uczuć. Nie bardzo też sobie wyobrażam, żeby się umówić, a potem kogoś wystawić. Tutaj uznałam, że co najmniej chcę sprawdzić co z tego wyniknie, dlatego umówiłam się, a skoro się umówiłam, to przyszłam i nawet wykazałam sporo własnej inicjatywy, co zresztą mąż czasem wspomina twierdząc, że był mile zaskoczony.
Poza tym on tu za wiele nie ryzykował, Twoi znajomi byli dla niego obcy, więc mógł mieć gdzieś, co sobie o nim pomyślą. Co innego, gdyby był Twoim i ich znajomym, wtedy mógłby nie być skłonny ryzykować utraty kontaktu ze znajomymi i Tobą.
Nie bardzo rozumiem o czym piszesz. Miewałam zainteresowanych sobą mężczyzn, którzy przynależeli do tzw. mojego towarzystwa, czyli znajomych, a nawet przyjaciół, którzy z czasem zbliżali się do mnie na tyle, że decydowali się na wyjście z propozycją spotkania tylko we dwoje na poziomie stricte damsko-męskim. Jeśli z mojej strony nie było takiej chemii, to przecież nie przestawaliśmy być dobrymi znajomymi.
A co by było, gdyby jednak okazało się, że nie pasujecie do siebie i byście się rozstali?
A co by się miało stać? Przecież to jest normalne, że żeby związać się ze sobą na życie, to po pierwszej fali zainteresowania przychodzi kolejna, która łączy się z bliższym poznaniem. To na tym etapie sprawdza się tzw. kompatybilność i albo idzie się jeszcze dalej, albo ludzie się rozstają.
Napisałaś, że "nie robiliście nic specjalnego" - w dzisiejszych czasach po takim spotkaniu kolejnego by nie było. Sympatyczne przegadanie kilku godzin i wspólne tematy to za mało.
To jest więcej niż myślisz, czego jesteś doskonałym przykładem, a co pokazuje choćby to stwierdzenie:
Ja nie mam problemu z rozpoczęciem rozmowy, tylko z otrzymaniem odpowiedzi. Rozmawiać mogę o wszystkim.
Rozmowę trzeba umieć poprowadzić w taki sposób, żeby druga osoba chciała podjąć temat i dowiedzieć się więcej, trzeba potrafić ją w jakiś sposób sobą i/albo rzeczonym tematem zaciekawić. Równocześnie można popełniać błędy, które powodują, że nie otrzymuje się odpowiedzi. Ja naprawdę tutaj szukałabym problemu.
2odiak napisał/a:Bo tak się to robi
Sposób działania, jest mi bardzo dobrze znany. Jak do tego dołożyć efekt szoku, to kolega siedzący obok już się o nic nie pyta, tylko wszyscy grzecznie się ewakuują i zostaję sam ze swoją wybrankąBrzmi prosto, bo to tak naprawdę jest proste, tylko do tego trzeba mieć czysty i trzeźwy umysł. Jeżeli dojdzie do najmniejszego zawahania, w oczach tracisz pewność siebie i jest po wszystkim
Otóż to. Jeśli ktoś boi się własnego cienia, to wiele nie zwojuje. I można sobie dorabiać do tego milion przeróżnych teorii, ale prawda jest taka, że jak się ma cel i ten cel uznaje się za ważny, to już się tak bardzo nie kalkuluje, ale po prostu działa.
Tymczasem Raka boi się podjąć jakiekolwiek większe, przynajmniej w jego odczuciu, ryzyko, bo obawia się jak ktoś inny to odbierze, że może stracić znajomych, że coś tam jeszcze innego, a tak naprawdę boi się odrzucenia, a być może w ogóle bliskości, nawet jeśli twierdzi, że to właśnie jej szuka. Stąd ta asekuracyjna postawa.
Nie, nie boję się odrzucenia, bo spotykało mnie ono już wielokrotnie, więc jedno więcej nie zrobiłoby różnicy. Nie boję się własnego cienia, ale najpierw chcę poznać taką kobietę, nawiązać choćby koleżeńską relację, a potem może poznać np. jej znajome. Większość ludzi poznaje się w ten sposób, a Ty ode mnie wymagasz, żebym podszedł do kompletnie nieznajomej dziewczyny i zagadał tak jak Twój mąż do Ciebie...
rakastankielia napisał/a:Szanuję. Większość kobiet, zwłaszcza teraz, nie przyszłaby na spotkanie albo nawet nie zaczęła rozmawiać z takim mężczyzną.
Takim, czyli jakim?
Wiesz, ja akurat nigdy nie "pogrywałam" z mężczyznami i jeśli ktoś proponował spotkanie, a ja od razu wiedziałam, że nie jestem tym zainteresowana, to od razu otwarcie o tym mówiłam, choć zawsze z szacunkiem dla jego osoby i uczuć. Nie bardzo też sobie wyobrażam, żeby się umówić, a potem kogoś wystawić. Tutaj uznałam, że co najmniej chcę sprawdzić co z tego wyniknie, dlatego umówiłam się, a skoro się umówiłam, to przyszłam i nawet wykazałam sporo własnej inicjatywy, co zresztą mąż czasem wspomina twierdząc, że był mile zaskoczony.
No właśnie, wykazałaś inicjatywę, dla moich rówieśniczek to jest problem Ty chciałaś sprawdzić, co wyniknie, ale takie podejście to rzadkość. Jeżeli facet się nie podoba (a pisałaś, że Twój mąż nie był w Twoim typie), to niczego nie będą sprawdzać, tylko od razu odrzucą, a wręcz wyśmieją.
rakastankielia napisał/a:Poza tym on tu za wiele nie ryzykował, Twoi znajomi byli dla niego obcy, więc mógł mieć gdzieś, co sobie o nim pomyślą. Co innego, gdyby był Twoim i ich znajomym, wtedy mógłby nie być skłonny ryzykować utraty kontaktu ze znajomymi i Tobą.
Nie bardzo rozumiem o czym piszesz. Miewałam zainteresowanych sobą mężczyzn, którzy przynależeli do tzw. mojego towarzystwa, czyli znajomych, a nawet przyjaciół, którzy z czasem zbliżali się do mnie na tyle, że decydowali się na wyjście z propozycją spotkania tylko we dwoje na poziomie stricte damsko-męskim. Jeśli z mojej strony nie było takiej chemii, to przecież nie przestawaliśmy być dobrymi znajomymi.
No dobrze, ale z Twoimi znajomymi spotykałaś się raczej nie tylko w większym gronie, więc mogli zagadać do Ciebie na osobności, nie ryzykując osłabienia kontaktów z resztą grupy. Ja nie miałbym problemu nadal się przyjaźnić, gdyby kobieta mnie odrzuciła, ale niestety nie każdy ma takie podejście.
rakastankielia napisał/a:Napisałaś, że "nie robiliście nic specjalnego" - w dzisiejszych czasach po takim spotkaniu kolejnego by nie było. Sympatyczne przegadanie kilku godzin i wspólne tematy to za mało.
To jest więcej niż myślisz, czego jesteś doskonałym przykładem, a co pokazuje choćby to stwierdzenie:
rakastankielia napisał/a:Ja nie mam problemu z rozpoczęciem rozmowy, tylko z otrzymaniem odpowiedzi. Rozmawiać mogę o wszystkim.
Rozmowę trzeba umieć poprowadzić w taki sposób, żeby druga osoba chciała podjąć temat i dowiedzieć się więcej, trzeba potrafić ją w jakiś sposób sobą i/albo rzeczonym tematem zaciekawić. Równocześnie można popełniać błędy, które powodują, że nie otrzymuje się odpowiedzi. Ja naprawdę tutaj szukałabym problemu.
No ale ja to potrafię. Jakoś kiedy rozmawiałem z osobami, które faktycznie były zainteresowane rozmową, to nie było problemu, mimo że zaczynałem temat dokładnie w ten sam sposób. Jak zaczynałem przypadkiem rozmowę z kimś, kto wcześniej nie był zainteresowany znajomością, ale tak wyszło, że akurat zaczęliśmy rozmawiać, to też nagle okazywało się, że jednak jestem ciekawym rozmówcą. Problem nie leży w tym, jak zaczynam rozmowę, tylko w tym, że druga strona nie jest zainteresowana, niezależnie od tego, jak bardzo ciekawie bym zaczął dyskusję.
Problem nie leży w tym, jak zaczynam rozmowę, tylko w tym, że druga strona nie jest zainteresowana, niezależnie od tego, jak bardzo ciekawie bym zaczął dyskusję.
To w takim razie wypisz możliwe przyczyny dlaczego druga strona nie jest zainteresowana akurat Tobą, podczas gdy inni ludzie bez problemu nawiązują znajomości.
rakastankielia napisał/a:Problem nie leży w tym, jak zaczynam rozmowę, tylko w tym, że druga strona nie jest zainteresowana, niezależnie od tego, jak bardzo ciekawie bym zaczął dyskusję.
To w takim razie wypisz możliwe przyczyny dlaczego druga strona nie jest zainteresowana akurat Tobą, podczas gdy inni ludzie bez problemu nawiązują znajomości.
Było milion razy - bo nie jest przystojnym giga chadem. Jakby był, to by słuchali.
Nie, nie boję się odrzucenia, bo spotykało mnie ono już wielokrotnie, więc jedno więcej nie zrobiłoby różnicy. Nie boję się własnego cienia, ale najpierw chcę poznać taką kobietę, nawiązać choćby koleżeńską relację, a potem może poznać np. jej znajome. Większość ludzi poznaje się w ten sposób, a Ty ode mnie wymagasz, żebym podszedł do kompletnie nieznajomej dziewczyny i zagadał tak jak Twój mąż do Ciebie...
Niczego od Ciebie nie wymagam, to Ty widzisz we wszystkim trudność, tak naprawdę samego siebie sabotując. Ja Ci wyłącznie pokazuję, że można inaczej.
No właśnie, wykazałaś inicjatywę, dla moich rówieśniczek to jest problem
Ty chciałaś sprawdzić, co wyniknie, ale takie podejście to rzadkość. Jeżeli facet się nie podoba (a pisałaś, że Twój mąż nie był w Twoim typie), to niczego nie będą sprawdzać, tylko od razu odrzucą, a wręcz wyśmieją.
Ale będąc uczciwą, o czym zresztą napisałam, to zdarzało się przecież, że podchodził ktoś, kto mnie sobą w żaden sposób nie zainteresował ani nie zaintrygował na tyle, by chcieć się z nim spotkać. Rzecz w tym, że jak nie zaryzykujesz, to się nie przekonasz. Gdyby mąż wtedy uznał, że nie zdobędzie się na odwagę, to daję sobie rękę uciąć, że nie mielibyśmy sposobności ze sobą porozmawiać, bo - przypomnę - przyszłam ze swoim towarzystwem.
I raz jeszcze zapytam, bo mnie to zaciekawiło: takim, czyli jakim?
No dobrze, ale z Twoimi znajomymi spotykałaś się raczej nie tylko w większym gronie, więc mogli zagadać do Ciebie na osobności, nie ryzykując osłabienia kontaktów z resztą grupy. Ja nie miałbym problemu nadal się przyjaźnić, gdyby kobieta mnie odrzuciła, ale niestety nie każdy ma takie podejście.
Ale dlaczego uważasz, że to miałoby osłabić kontakty z resztą grupy? Możesz podać choć jeden racjonalny powód?
Pomijam przy tym, że pewne rzeczy się zauważa i grupa też to wychwytuje . Że nie wspomnę, że zdarzyło się, że dobry kolega przyszedł do mnie kiedyś z bukietem moich kochanych frezji (wiedział o tym, dlatego wybrał właśnie te kwiaty) i dał mi je w obecności innych osób, zatem jak widzisz nie miał z tym żadnego problemu.
No ale ja to potrafię. Jakoś kiedy rozmawiałem z osobami, które faktycznie były zainteresowane rozmową, to nie było problemu, mimo że zaczynałem temat dokładnie w ten sam sposób. Jak zaczynałem przypadkiem rozmowę z kimś, kto wcześniej nie był zainteresowany znajomością, ale tak wyszło, że akurat zaczęliśmy rozmawiać, to też nagle okazywało się, że jednak jestem ciekawym rozmówcą. Problem nie leży w tym, jak zaczynam rozmowę, tylko w tym, że druga strona nie jest zainteresowana, niezależnie od tego, jak bardzo ciekawie bym zaczął dyskusję.
Nie wiem co robisz źle, ale coś ewidentnie robisz. W takim razie może problem tkwi nie w rozpoczęciu, ale w umiejętności podtrzymania rozmowy, czyli utrzymania uwagi. Nie umiem tego jednak ocenić z poziomu forum, bo nie rozmawiałam z Tobą face to face, mogę tylko gdybać. Zresztą Ty i tak jesteś przekonany, że to nie po Twojej stronie leży problem, więc w gruncie rzeczy i tak nie ma to większego sensu.
rakastankielia napisał/a:Problem nie leży w tym, jak zaczynam rozmowę, tylko w tym, że druga strona nie jest zainteresowana, niezależnie od tego, jak bardzo ciekawie bym zaczął dyskusję.
To w takim razie wypisz możliwe przyczyny dlaczego druga strona nie jest zainteresowana akurat Tobą, podczas gdy inni ludzie bez problemu nawiązują znajomości.
Jakbym znał te przyczyny, to już dawno bym je wyeliminował.
rakastankielia napisał/a:Nie, nie boję się odrzucenia, bo spotykało mnie ono już wielokrotnie, więc jedno więcej nie zrobiłoby różnicy. Nie boję się własnego cienia, ale najpierw chcę poznać taką kobietę, nawiązać choćby koleżeńską relację, a potem może poznać np. jej znajome. Większość ludzi poznaje się w ten sposób, a Ty ode mnie wymagasz, żebym podszedł do kompletnie nieznajomej dziewczyny i zagadał tak jak Twój mąż do Ciebie...
Niczego od Ciebie nie wymagam, to Ty widzisz we wszystkim trudność, tak naprawdę samego siebie sabotując. Ja Ci wyłącznie pokazuję, że można inaczej.
Ale kto tak robi? To rzadkość, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Ludzie poznają się głównie przez wspólnych znajomych czy wspólne zainteresowania, ale u mnie to nie działa...
rakastankielia napisał/a:No właśnie, wykazałaś inicjatywę, dla moich rówieśniczek to jest problem
Ty chciałaś sprawdzić, co wyniknie, ale takie podejście to rzadkość. Jeżeli facet się nie podoba (a pisałaś, że Twój mąż nie był w Twoim typie), to niczego nie będą sprawdzać, tylko od razu odrzucą, a wręcz wyśmieją.
Ale będąc uczciwą, o czym zresztą napisałam, to zdarzało się przecież, że podchodził ktoś, kto mnie sobą w żaden sposób nie zainteresował ani nie zaintrygował na tyle, by chcieć się z nim spotkać. Rzecz w tym, że jak nie zaryzykujesz, to się nie przekonasz. Gdyby mąż wtedy uznał, że nie zdobędzie się na odwagę, to daję sobie rękę uciąć, że nie mielibyśmy sposobności ze sobą porozmawiać, bo - przypomnę - przyszłam ze swoim towarzystwem.
I raz jeszcze zapytam, bo mnie to zaciekawiło: takim, czyli jakim?
Zapewne byście nie rozmawiali, ale powtórzę, sam kiedyś spróbowałem czegoś takiego i kobieta nie była zainteresowana nawet rozmową, zignorowała mnie i patrzyła na mnie jakbym był trędowaty.
Takim, czyli całkowicie nieznajomym. Zwłaszcza, jeśli nie jest przystojny.
rakastankielia napisał/a:No dobrze, ale z Twoimi znajomymi spotykałaś się raczej nie tylko w większym gronie, więc mogli zagadać do Ciebie na osobności, nie ryzykując osłabienia kontaktów z resztą grupy. Ja nie miałbym problemu nadal się przyjaźnić, gdyby kobieta mnie odrzuciła, ale niestety nie każdy ma takie podejście.
Ale dlaczego uważasz, że to miałoby osłabić kontakty z resztą grupy? Możesz podać choć jeden racjonalny powód?
Pomijam przy tym, że pewne rzeczy się zauważa i grupa też to wychwytuje. Że nie wspomnę, że zdarzyło się, że dobry kolega przyszedł do mnie kiedyś z bukietem moich kochanych frezji (wiedział o tym, dlatego wybrał właśnie te kwiaty) i dał mi je w obecności innych osób, zatem jak widzisz nie miał z tym żadnego problemu.
No wiesz, idziemy całą grupą na spotkanie, a ja zaczynam podrywać jakąś dziewczynę z grupy. Popsułoby to atmosferę na spotkaniu, bo zamiast się spędzić miło czas w gronie znajomych, to jedna osoba przyszła po to, by poderwać koleżankę (zwłaszcza jeśli nie widujemy się na osobności poza tymi spotkaniami). Kwiaty to trochę inna kwestia.
rakastankielia napisał/a:No ale ja to potrafię. Jakoś kiedy rozmawiałem z osobami, które faktycznie były zainteresowane rozmową, to nie było problemu, mimo że zaczynałem temat dokładnie w ten sam sposób. Jak zaczynałem przypadkiem rozmowę z kimś, kto wcześniej nie był zainteresowany znajomością, ale tak wyszło, że akurat zaczęliśmy rozmawiać, to też nagle okazywało się, że jednak jestem ciekawym rozmówcą. Problem nie leży w tym, jak zaczynam rozmowę, tylko w tym, że druga strona nie jest zainteresowana, niezależnie od tego, jak bardzo ciekawie bym zaczął dyskusję.
Nie wiem co robisz źle, ale coś ewidentnie robisz. W takim razie może problem tkwi nie w rozpoczęciu, ale w umiejętności podtrzymania rozmowy, czyli utrzymania uwagi. Nie umiem tego jednak ocenić z poziomu forum, bo nie rozmawiałam z Tobą face to face, mogę tylko gdybać. Zresztą Ty i tak jesteś przekonany, że to nie po Twojej stronie leży problem, więc w gruncie rzeczy i tak nie ma to większego sensu.
Właśnie podtrzymanie rozmowy to nie problem, jak już zacznę z kimś rozmawiać, to potem już dalej z górki. Tylko że najpierw trzeba zacząć, a tu najczęściej jestem ignorowany. A co do rozmów f2f, wielokrotnie deklarowałem, że chętnie spotkam się osobiście z kimś z forum, by ta osoba mogła sprawdzić w czym rzecz.
A mógłbyś podać jakiś konkret, gdy zacząłeś rozmowę A nie było żadnej odpowiedzi?
Co to było?
Przeczytałeś jakiś poradnik: o czym rozmawiać z kobietami?
Zapewne byście nie rozmawiali, ale powtórzę, sam kiedyś spróbowałem czegoś takiego i kobieta nie była zainteresowana nawet rozmową, zignorowała mnie i patrzyła na mnie jakbym był trędowaty.
I po tym jednym razie uważasz, że to nie ma prawa zadziałać? Nie idź tą drogą, bo w ten sposób bardzo ograniczasz swoje możliwości, zwłaszcza że koleżanek też nie masz.
No wiesz, idziemy całą grupą na spotkanie, a ja zaczynam podrywać jakąś dziewczynę z grupy. Popsułoby to atmosferę na spotkaniu, bo zamiast się spędzić miło czas w gronie znajomych, to jedna osoba przyszła po to, by poderwać koleżankę (zwłaszcza jeśli nie widujemy się na osobności poza tymi spotkaniami). Kwiaty to trochę inna kwestia.
Zależy w jaki sposób to robisz. W tym miejscu chętnie poznałabym Twoją teorię na temat podrywu. Serio aż mnie to zaintrygowało - co trzeba robić, żeby towarzystwo się zniesmaczyło .
Mówisz, że dać koleżance kwiaty w obecności innych znajomych, to mniej niż flirt? Ja wręcz przeciwnie - takie kwiaty właściwie nie pozostawiają pola do domysłów.
Właśnie podtrzymanie rozmowy to nie problem, jak już zacznę z kimś rozmawiać, to potem już dalej z górki. Tylko że najpierw trzeba zacząć, a tu najczęściej jestem ignorowany.
vs
Problem nie leży w tym, jak zaczynam rozmowę, tylko w tym, że druga strona nie jest zainteresowana, niezależnie od tego, jak bardzo ciekawie bym zaczął dyskusję.
Ot, logika. Twierdzisz, że nie masz problemu z ciekawym rozpoczęciem dyskusji, nie masz też problemu z jej podtrzymaniem, czyli utrzymaniem uwagi, to dlaczego w takim razie masz tak duży problem z nawiązywaniem jakichkolwiek kontaktów z innymi ludźmi, które przecież głównie opierają się na rozmowie?