Cześć Wszystkim,
Temat jest dla mnie bardzo złożony i mega problematyczny, a mianowicie tusza mojej żony.
Jesteśmy małżeństwem od ponad 12 lat, mamy dwójkę fajnych dzieci. Generalnie moja żona nigdy nie należała do szczupłych, raczej przeciętna, a dwójka dzieci pogorszyła ten fakt. Świetnie się dogadywaliśmy w kontaktach i w łóżku. Moim problemem stał się fakt, że przez te 12 lat małżeństwa żona nie dbała o swój wygląd, tzn o swoje ciało, bo na paznokcie do kosmetyczki to regularnie chodzi. Obecnie przy wzroście 159cm ma BMI >30. Mega gruby wystający poza linię piersi brzuch, ogromne nogi i tyłek, pełen zmian skórnych i nie mówię o lekkim cellulicie a o kraterach tłuszczowych.
Cała ta sytuacja odbija się na naszym życiu i małżeństwie. Przez wspomniane 12 lat delikatnie sugerowałem i proponowałem wspólną aktywność fizyczną, oczywiście z zerowym rezultatem. Chociaż nie. Rezultatem zawsze była kłótnia i agresja słowna i fizyczna ze strony żony. Powoli zacząłem się od niej odsuwać i obojętnieć na jej ciągłe kłótnie, obrażanie i krzyki. Sytuacja doszła do takiego etapu że z mojego powodu nie uprawiamy sexu od ponad roku. Prośby, groźby i fortele o wpólny ruch nie przynoszą żadnego efektu. Żona ciągłe tłumaczy się zmęczeniem a wieczorami wciąga kolejne czipsy i wino. Nie daje się namówić na spacery, rowery czy siłownie. Dla mnie aktywność fizyczna i atrakcyjność cielesna jest bardzo ważna, a tutaj widzę jak się stacza i zapuszcza coraz bardziej. Mówi że jestem powierzchowny. Ma rację?
Nasze wspólne dzieci mogą liczyć tylko na aktywność ze mną, co jest dla nich bardzo przykre. Raz córka zwróciła mi uwagę zaskoczona "Tata patrz mama biegnie".
Dodam że przez brak sexu żona stała się bardzo zgorzkniała, kłótliwa i agresywna. Poniża i stosuje przemoc fizyczną i psychiczną. Po nieudanych próbach zbliżenia usłyszałem wiele przykrych i wulgarnych słów, które też wpłynęły na to że nie szukam zbliżenia i czułości. Zobojętniałem totalnie.
Terapia małżeńska nic nie pomogła. Żona uważa że za nasze problemy winny jestem tylko ja, bo nie chcę sexu. Uważa również że skoro kobieta ma 'otwór' to każdy zdrowy facet musi chcieć i mieć ochotę na sex i tylko pedały z kobietami tego nie zrobią. Czuje się kompletnie przedmiotowo z tego powodu, jak kawał mięcha który ma być gotowy w każdej chwili i czasie.
Obydwoje pracujemy, utrzymujemy dom, razem sprzątamy, gotujemy i robimy zakupy. Wychowujemy dzieci.
W ostatniej kłótni wszystko jej powiedziałem, co mnie boli. Że pamiętam poniżenia, wypowiedziane wszystkie słowa, przemoc fizyczną.
Rozmawialiśmy o rozwodzie, podziale wszystkiego i dzieciach. W jej oczach powinienem się zachować honorowo wszystko im zostawić i zniknąć. Odechciewa się żyć
Przepraszam za chaos i brak logiki.