rossanka napisał/a:SaraS napisał/a:Nikt normalny. Jeżeli kobieta spełnia każde życzenie mężczyzny, zmusza się do seksu, żeby go tylko zadowolić, nie ma nic przeciwko, gdy ten ją wystawia na rzecz kolegów, to daje jasny przekaz: sama siebie nie szanuję (więc nie jestem warta szacunku), jestem dla siebie nieważne (więc nie ma powodu, bym była ważna dla kogoś innego), moje zdanie dla mnie się nie liczy (więc dla innych też nie powinno). To tak, jakbyś miał robota, a nie partnerkę. Po co ci na dłuższą metę taka osoba? Ona nic nie wnosi swoją obecnością, wszystko zrobi, na wszystko się zgodzi - nie ma w niej nic interesującego i ta osoba NIE JEST partnerem.
Dobrze, weżmy odwrotnie. Ma być wspólny weekend razem ale patrnet oświadcza, że jedzie z kumplami, że zmienił zdanie, przeciez ludzie mają prawo zmienić zdanie. Czy kobieta może nalegać, aby jednak z nią spędził ten czas? Czy to nie będzie roszczeniowosc, oraz ograniczasnie partnera i uwieszanie sięna nim?
Albo partnerka przytyje 5 kg i partner wymaga, by schudła 5 kg. Ale partnerka lepiej się czuje z dodatkowymi kiogramami/ Czy może się nie odchudzać, skoro 5 kg cięższa czuje się lepiej sama ze sobą, a jaj facetowi się to nie podoba??
To są dwie sytuacje, a codzienne życie składa się z wielu. Mam wrażenie, że Ty chcesz wybrać jakąś skrajność. Albo się godzisz na wszystko, albo protestujesz przy każdej okazji. A przecież w związku tak to nie wygląda. Mieliście iść do kina, a on nagle chce kręgle? Nie masz nic przeciwko kręglom/nie zależy Ci aż tak na kinie, to się zgadzasz albo unawiacie się, że dzisiaj kręgle, a kino jutro. Czekałaś na ten film od dawna, jest to dla Ciebie ważne? Mówisz, że miało być kino, a na kręgle możecie skoczyć następnym razem. Chodzi o to, że niezależnie od decyzji, którą podejmiesz, bierzesz swoje zdanie pod uwagę. Raz wyjdzie tak, raz tak.
A teraz spróbuję odpowiedzieć. Jeżeli umawiam się na coś ze swoim chłopakiem, a on chce wybrać kumpli... To znowu, różnie.
Jeżeli to są równoważne sprawy (wyjazd na weekend ze mną albo wyjazd z kumplami), to protestuję i czuję się obrażona samym pomysłem. Bo owszem, człowiek ma prawo zmienić zdanie, ale ja też mam prawo być z kimś, kto mnie ot tak nie wystawi i dla kogo umówienie się na coś ze mną będzie ważniejsze niż pomysły kolegów.
ALE. Ale jeśli naszymi weekendowymi planami było wspólne nicnierobienie czy nic, czego by się nie dało przełożyć, a koledzy organizują coś ważnego, wieczór kawalerski na przykład, to nie protestuję, bo uważam, że to jest wyjątkowa sytuacja. I w żaden sposób nie świadczy to o olewaniu mnie.
Z tym wyglądem to trudno powiedzieć, po mnie każdy kg widać tak, że po przytyciu 5 wyglądałabym już jak pączek i sama z siebie brałabym się do roboty.
No ale np. mój partner wolałby, żebym nie zmieniała koloru włosów (tzn. jakoś bardzo, byle pozostały jasne
). Ja też się w tym najlepiej czuję i uważam, że najlepiej wyglądam, eksperymenty z farbowaniem już za mną, ale gdybym chciała zmienić kolor, to bym zmieniła. I wiem, że on nie byłby tym zachwycony, ale też nie przyszłoby mu do głowy zabraniać czy nakazywać. Co najwyżej - marudzić.
O, mam też jedną sukienkę, której nie lubi. Chodzę w niej, bo ja lubię, ale rzadziej przy nim, bo jednak chcę się podobać swojemu mężczyźnie.
No ale - jak chcę, to zakładam, a on sobie może przewracać oczami, ile dusza zapragnie. 
Natomiast, fakt, to nie jest tak ważne dla niego, jak waga. No ale nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo nie umiem sobie wyobrazić, żebym chciała być gruba. 