shinigami napisał/a:Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem co macie na myśli pisząc, że można kogoś bardzo lubić i cenić, a jednocześnie w ogóle nie wiedzieć jako potencjalnego partnera. Patrząc z typowo męskiej perspektywy nie ma szans by facet, dla którego dziewczyna jest miła, słodka, uśmiechnięta, dba o niego i sprawia wrażenie jakby jej na nim zależało, nie spojrzał na nią jak na potencjalną partnerkę, chociaż przez chwilę.
Ja nie rozumiem, jak można tego nie rozumieć.
Pomijając wczesnonastoletnie wybryki (i poniekąd na ich skutek) przez całe życie poznałam tylko trzech mężczyzn, z którymi uznałam, że mogłabym być. Z jednym nie było nic, bo wolał panów, z drugim się spotykaliśmy po przyjacielsku i nie zdążyłam zastawić sideł
(więc przynajmniej koleżeństwo zostało), bo poznałam trzeciego, z którym jestem do dziś. Trzech przez, powiedzmy, 15 lat. A ilu przez ten czas poznałam spoko znajomych, fajnych kumpli, dobrych kolegów? Mnóstwo przecież. Do związku się nie pchałam, dobrze mi było samej, a żebym o kimś pomyślała w kategoriach związkowych, to musiałam być pewna, że chcę, żeby to było coś na poważnie i najlepiej na zawsze (nie, że wiem, że będzie, ale że bym chciała). W innym przypadku, jak mi cokolwiek nie pasowało, to nawet nie brałam takiej relacji pod uwagę - szkoda czasu i energii. A czego potrzebuję, żeby ktoś został kolegą? Wystarczy, że będzie się nam przyjemnie spędzało czas razem... od czasu do czasu; funkcja bardziej rozrywkowa.
Więc tu wymagań prawie nie ma.
Nowe_otwarcie napisał/a:Ale właśnie problem w tym że te księżniczki zadzierają nosa nie tylko w stosunku do piwniczaków bez niczego...
(...)
Owszem, znalazłem kobietę rozsądnie myślącą, ale naprawdę mnie zdrowo wku..ia że takie kobiety są w tak zdecydowanej mniejszości. A jeszcze bardziej wku...ją kobiety, które mają oczekiwania do jakich same nigdy nie doskoczyły i to jest hipokryzja, którą mogę i zamierzam piętnować!
Ale ludzie w tych oczekiwaniach mają różne priorytety. Można się podśmiewać z brzydala, który chce ślicznej dziewczyny, ale on może przecież znaleźć śliczną dziewczynę, która szukała np. "ciepłego misia", żeby mogła być tą, która głównie decyduje o ich życiu (taki przypadek znam z życia, jak na razie 10 lat małżeństwa, on się wpatruje w swoją śliczną żonę i jest zadowolony, że nie musi podejmować decyzji, a ona się grzeje w misiowym ciepełku i jest zadowolona, że może wszystkim sterować; nie, miś nie srał hajsem). Można się śmiać z dziewczyny po zawodówce śliniącej się do profesorów, którzy jej imponują, ale ona przecież może znaleźć sobie profesora, który intelektualnie wyżyje się na uczelni, a będzie zachwycony perfekcyjną panią domu szykującą pyszne żarcie. Przecież nie tylko wygląd, pieniądze i pozycja się liczą, nie dla wszystkich, nie w tych samych proporcjach. Poza tym każdemu podoba się coś innego, bo nawet jeśli kilka osób powie, że przyciąga je poczucie humoru, to to poczucie humoru będą inaczej ocenia. Kasia zachwyci się Krzysiem, a Basia powie, że Krzyś tylko pajacuje, za to Wojtek... Ale przerwie jej Gosia, twierdząc, że Wojtek jest chamski, a nie zabawny itd. Więc nawet jak ktoś uważa, że sam jest 8/10, a kręci na niego nosem panna 4/10, to musi brać pod uwagę, że dla tej panny on może być 2/10, bo ona ocenia zupełnie coś innego. A nawet jeśli to samo, to nadal ma do tego prawo, do tego i do czekania na kogoś, dla kogo ona będzie 9/10, bo oceni ją wg innych kryteriów.