Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony Poprzednia 1 5 6 7 8 9 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 391 do 455 z 1,617 ]

391 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2024-07-21 14:01:56)

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack

Czyli, jak rozumiem, Twoim zdaniem priorytetem dla Shini jest przyjmowanie dobrze dobranych leków oraz podjęcie porządnej terapii. No to mam nadzieję, że dalej konsekwentnie będziesz go do tego zachęcał. Ciekawa jestem, czy przy okazji zachęcania rozwiniesz tematy "porządna terapia i jak ją znaleźć" oraz "jak dobrze dobrać leki, nie na odczepnego". Oczywiście moja ciekawość zostanie zaspokojona lub nie. Ale i tak zauważam jakąś, być może chwilową, zmianę w Twoim nastawieniu.

Co big_smile

A niby dlaczego Jack miałby konsekwentnie big_smile zachęcać go do terapii? Shini nie jest jego dzieckiem, żeby miał wobec niego jakiekolwiek powinności. Rozmawia tu dwóch dorosłych mężczyzn. Jeden drugiemu służył radą, co by zrobił na jego miejscu i tyle. Albo Shini to przemyśli i przyjmie radę jako dobry pomysł, albo nie. To jest rada i tyle. Jednorazowa rzecz, a nie działanie które ma być konsekwentne.

Konsekwentne zachęcanie to działanie długoterminowe. Chyba nie wymagasz od Jacka, że ustali Shiniemu plan działania. Powie mu, co Shini ma  robić i kiedy i to jeszcze z pełną argumentacją dlaczego to będzie dla niego dobre. Już bez przesady.

Nikt tu nie będzie tracił czasu, na nakierowywanie dorosłego typa na właściwą drogę. Nikt też nie będzie mu szukać odpowiedniej dla niego terapii, a od dobierania leków jest specjalista, a nie my tu na forum. Jest rada i to powinno wystarczyć, dalej dorosły typ musi sobie radzić sam.

Zobacz podobne tematy :

392

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack

Czyli, jak rozumiem, Twoim zdaniem priorytetem dla Shini jest przyjmowanie dobrze dobranych leków oraz podjęcie porządnej terapii. No to mam nadzieję, że dalej konsekwentnie będziesz go do tego zachęcał. Ciekawa jestem, czy przy okazji zachęcania rozwiniesz tematy "porządna terapia i jak ją znaleźć" oraz "jak dobrze dobrać leki, nie na odczepnego". Oczywiście moja ciekawość zostanie zaspokojona lub nie. Ale i tak zauważam jakąś, być może chwilową, zmianę w Twoim nastawieniu.

Nie ma żadnej zmiany w moim zachowaniu. Nawet najmniejszej. Po prostu sami ochłonęliście, bo emocjonalnie podchodzicie do tak wielu spraw, że nie wiem czy to jest bardziej zabawne czy przerażające. Nie mówię ściśle o tobie, ale dla mnie to jest naprawdę niesamowite jak wiele emocji może wywołać słowo pisane jakiegoś internetowego anona. Jakby ci ludzie pod kloszem byli chowani całe życie i nie wiedzieli, ze można mieć inne zdanie i że nie każdy będzie chodził wokół nich na paluszkach, aby nie daj Bóg nie zranić uczuć.

Jak znaleźć dobrego terapeutę? Są fundacje i stowarzyszenia wyspecjalizowane w pomocy mężczyznom z takimi problemami jak on, czyli incelom tudzież gniazdownikom. Bo obecnie to dość powszechne zjawisko i Shini nie jest w tym osamotniony. Tylko tak samo jak i RozrabiakaWmalinowymGaju, oraz jak i w zasadzie wszyscy inni nie wierzą już Shiniemu, że on naprawdę chce zmienić coś w swoim życiu. On się udziela dla atencji i ojojaja. A cała reszta karuzeli kręci się dalej....w tym samym miejscu. Może tobie wydaje się inaczej, ale w twojej rozmowie z nim nie padło nic nowego, co nie zostałoby powiedziane już wcześniej.

Shini jest dorosłym, prawie 30letnim koniem, a nie dzieckiem. Nie mam obowiązku zachęcania go do czegokolwiek. To jego życie i jego decyzje. Jak chce je sobie zmarnować nieustającym marudzeniem, to droga wolna. Jak szuka atencji na internetowych forach - proszę bardzo. Każdy ma prawo sobie popsioczyć  skoro ma na to ochotę. Takie fora po to właśnie powstały.

393

Odp: Co to znaczy żyć?
Karmaniewraca napisał/a:

mam nadzieję, że jest oporny na manipulacje innych ludzi którzy sobie urządzają imprezę jego kosztem.

Obawiam się, że niestety mógłbym być podatny na manipulację. Czasami łapię się na tym, że zaczynam opowiadać trochę za dużo o różnych elementach mojego życia komuś kto wykaże choć odrobinę zainteresowania.

Muqin napisał/a:

Wysokie stanowisko czy sława  - w tym widzisz uznanie i szacunek ludzi wokół? Odnoszę wrażenie, że widzisz jedno kompletnie nie widząc drugiej strony medalu.
Tej przykrej, wrednej, niszczącej. Której trzeba sprostać, jak się już na świeczniku znalazło. Zazdrości, zawiści, hejtu, obłudy, kopania dołków,  wysiłku iżby się utrzymać, bo spadniecie grozi w każdej chwili, a spadanie z wysoka boli... Shini, każdy medal ma dwie strony. A szacunku ludzi kupić się nie da. Choć wielu by chciało.
Odnośnie ostatecznej śmierci to sądzisz, że po śmierci (o ile jest coś po śmierci) człowieka obchodzi, czy jest pamiętany?
Nie chodziło mi o to, co ta dziewczyna z deszczu pomyślała ale o to, że Ty nie wiesz, co pomyślała. To możesz sobie co najwyżej wyobrazić. Czemu (hipotetycznie) ona nic nie zrobiła choć mogła? Też nie wiesz. A może jest taka, jak Ty? Coś ją blokuje, z jakiegoś powodu nie zdążyła, nie miała pomysłu? Cokolwiek. Ogólnie idzie mi o to, że zwyczajnie pewnych rzeczy się nie wie. I się strzela w ciemno, zakładając że być może się trafi. Nie trafienie niczym nie grozi, nie jest niebezpieczne.

Jak nie umiesz wyobrazić sobie sukcesu to nawet nie próbujesz? Jakimś sposobem na takie coś jest zaczynanie do małego. Sytuacji, w której sukces jest łatwy do wyobrażenia. Powiedzmy te Twoje śniadania. Odtąd/dotąd. Nie odlatując w rejony typu "szef wielkiej korporacji". Z tego co zauważyłam to poczucie "coś mogę, coś ode mnie zależy" masz w zaniku. No to może by zacząć fundament jakiś budować? Od małych cegiełek? Od zobaczenia, że coś ode mnie zależy, na przykład to, co jem na śniadanie? Wiesz, Wielki Mur Chiński zbudowano z cegieł. Niezbyt dużych. I co ciekawe, gdy rozpoczynano jego budowę nikt nie miał wyobrażenia, jak też ten Wielki Mur będzie wyglądał jako produkt finalny. Nie istniał żaden projekt zatwierdzony do realizacji.

Widok zadowolonego klienta jest miły? A czemu jest miły?

W ogóle nie widzę tej drugiej strony i cały czas myślę, że będę się nią martwił dopiero kiedy będzie pierwsza. Właśnie o to chodzi, że szacunku nie da się kupić tylko trzeba na niego zasłużyć wielkimi czynami. Jak o tym piszę to przypominają mi się rożne postacie z anime. Bohaterowie, którzy niby zaczynali od zera, a na końcu stawali się niemal bogami. W praktycznie każdym przypadku taka postać jest ustawiona jeszcze przed swoim narodzeniem ale chodzi o ten schemat od zera do bohatera, a po drodze właśnie zdobywają szacunek i uznanie. Problem w tym, że ja widzę tylko ten ostateczny poziom, tego boga i zapominam, że oni mają tak zwany "plot armor" i wszystkie wydarzenia zawsze są ułożone by się tacy stali co nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem.

Kolejna rzecz dotyczy właśnie tej "dziewczyny z deszczu". Jak widzę ładną, atrakcyjną dziewczyną, która mi się podoba to automatycznie stawiam ją wyżej od siebie. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, że taka dziewczyna też może być nieśmiała, że też może nie mieć doświadczenia, że ona może myśleć o mnie to samo co ja o niej. Od razu widzę w kimś takim matkę albo te nauczycielki, które tylko czekają by mnie sprawdzać, oceniać i wymagać. Wielokrotnie próbowałem o tym zapomnieć, nie kierować się takim myśleniem i nigdy się nie udawało, to jest zbyt głęboko w podświadomości. Ciekawy przykład też jest z moim wyglądem bo czuje się mocno niekomfortowo w miejscach gdzie pokazuje się większość ciała odkrytego. Na plaży nie byłem już z 15 lat ale wiem, że miałbym z tym problem tak samo jak mam problem będąc na basenie. Nie mam super rzeźby ani sześciopaka na brzuchu więc od razu myślę, że każdy będzie mnie oceniał. To takie myślenie na zasadzie "Muszę być jak najbliżej ideału by w ogóle wyjść i się pokazać wśród ludzi, którzy w ogóle się czymś takim nie przejmują".

Właśnie w tym problem, że nie potrafię sobie wyobrazić tego początku i dalszej drogi tylko od razu patrzę na samą górę. Od razu pojawia się myślenie, że musze być tym szefem wielkiej korporacji by w ogóle zostać uznanym za "zwykłego" człowieka równego tym, którzy są w związkach itd. Choć dzięki tobie i tym małym to zaczyna się powoli zmieniać, tak mi się przynajmniej wydaje. 

Szczerze mówiąc sam nie wiem czemu widok zadowolonego klienta jest dla mnie miły. To chyba taka satysfakcja, że nie zmarnowałem czasu ani wysiłku, że ta robota miała sens.

Jack Sparrow napisał/a:

Gdzieś nawet Peterson o tym mówił, że jak nie masz dzieci, to musisz mieć zajebiście dobre życie zawodowe (szeroko rozumianą karierę), bo inaczej to deprecha gwarantowana w poczuciu straconego życia.

Właśnie takim myśleniem kierowałem się dość długo. W życiu są tylko dwie opcje, albo masz rodzinę i dzieci, albo karierę. Albo zostaniesz zapamiętany przez następne pokolenia albo przez obcych ludzi za twoje dokonania. Ja od razu założyłem drugą opcję bo przecież by mieć dzieci trzeba najpierw mieć dziewczynę, a skoro jestem sam to jedyną opcją jaka mi pozostaje to dokonać czegoś wielkiego. Teraz zaczynam widzieć, że to było bardzo ograniczone myślenie.

Muqin napisał/a:

Póki rzeczywistość mu nie dokopie będzie przykładem marnowania życia?
Tu sobie wchodzimy w rejony trochę filozoficzne, czymże bowiem jest "marnowanie życia"? Wedle jakich kryteriów i kto miałby być umocowany do oceniania?
Gdyby szwagier Shini zwolnił a rodzice wykopali z domu są 3 wersje.
1. Faktycznie by mu się uruchomiły zasoby i wyszedł by na tzw. prostą. Przy czym to, co teraz w tym byciu na prostej nie zaniknie, cudów nie ma. Gdzieś mu się będzie ujawniało.
2. Odjechałby w rejony społecznie nieakceptowalnego zarabiania  na życie, mam tu na myśli działalność na granicy bądź sprzeczną z prawem.
3. Rozpadłby się psychicznie i powiększył grono bezdomnych. Alkoholizm/narkomania w tle opcjonalnie. Także odnośnie pkt 2.

Ja się raczej staram nie pisać Shini, co mógłby zrobić na poziomie innym niż mikro. Oraz jeśli mam nadzieję na zmianę to malutką, nieprędko. Ogólnie podejście jest jak opisałaś/eś wzbogacone frustracją, że "my się staramy a nie działa".

Ja też tak to widzę choć jest jeszcze 4 opcja czyli klasyczny samobój. Najważniejszą kwestią decydującą o tym, która opcja stałaby się faktem byłoby to na ile by mi starczyło oszczędności. Jeśli starczyłoby ich na tyle by nauczyć się wszystkich niezbędnych do przetrwania umiejętności typu gotowanie, kupowanie tanich produktów itd. to pierwsza opcja byłaby możliwa. Jeśli nie to któraś z pozostałych.

Te mikro chyba zaczynają działać bo jednak coś się wydarzyło. Książki trochę przeczytałem i przy najbliższej okazji ruszę z nią dalej. Wydaje mi się też, że powoli zmieniam treści oglądane czy słuchane na YT, kiedyś słuchałem podcastów czy wywiadów o tematyce bardziej incelowskiej czy nawet redpillowej. Teraz słucham historii różnych ludzi i zaczynam wchodzić coraz bardziej w sferę psychologii próbując samemu się zdiagnozować. Choć to akurat nie wiem czy wychodzi mi na dobre bo im więcej się dowiaduję o różnych objawach, formach toksyczności, o tym jak pozornie błahe rzeczy mogą mieć ogromny wpływ na nasze życie to jestem coraz bardziej przerażony tym, jak zła jest moja sytuacja pod względem psychologicznym.

RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Gdyby jednak chciał realnie coś robić, nie tylko jęczeć Ci w spódnicę, zacząłbym od próby oswojenia strachu.
To emocja, do której ma wyraźny dostęp i która mocno nim  powoduje.
Więc, świadome wywoływanie jej w sobie, w bezpiecznej skali, "przytulenie" jej- akceptacja i w efekcie, rozpuszczenie. Po tym, małe pierwsze kroki w realu z tym samym.
Budowanie małymi krokami przekonania, że się da.

Ok to jest ciekawe tylko powiedz mi jak miałoby to wyglądać? Oswajanie strachu małymi krokami brzmi jakby na prawdę mogło zadziałać i chętnie bym tego spróbował tylko jaki masz na to pomysł?  Już wiemy, że na tak duże kroki jak zmiana pracy czy wyprowadzenie się jest za wcześnie więc jakie mogłyby być te małe kroki? Choć jeden przykład konkretnego działania będącego oswajaniem strachu. Czy próba zagadania do dziewczyny w miejscu publicznym może być takim krokiem?

Co do książki to jak już wspomniałem ruszę z kolejnym rozdziałem jak tylko będę miał trochę więcej czasu.

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Rozrabiaka WmalinowymGaju

"Krzywda jest czasem konieczna do wzrostu" uznałam za interesującą tezę, zachowując pełną otwartość na dyskusję. I oczekując jakichś argumentów odnośnie tej konieczności plus doprecyzowania terminu "krzywda". Jeśli zamiast argumentów dostaję łacińską sentencję nie ma mowy o dyskusji.

O czym Ty chcesz dyskutować? Ten temat jest ograny jak stara płyta.
Każda zmiana, jeśli nie wynika z pozytywnej reakcji na bliską osobę czy np. autorytet, jest wchodzeniem w trudne rzeczy.
Stopień trudności zależy od stopnia oporu. Czasem to tylko dyskomfort związany ze zmianą nawyków, a czasem realna walka z wieloma wzlotami i upadkami, przebijanie się w bólach przez własne ograniczenia.
Poród naturalny.

Muqin napisał/a:

I nie, NIE napisałam, że cierpienie nie może być trampoliną do wzrostu. Odniosłam się do konieczności tegoż cierpienia. Że może być to się zgadzam, że jest konieczne - już nie koniecznie.

Dyskutujesz ze mną czy z sobą?
Napisałem:

"Krzywda nie zawsze jest czymś złym, czasem jest konieczna do wzrostu."

Czy widzisz tu gdzieś konieczność? Slowo "czasem" rozumiesz?
Wszczynasz dyskusję, by na jej końcu napisać to, co pisałem już na początku.
Tak wygląda Twoje nie przerzucanie się słowami, lecz dbanie o precyzję komunikatu? wink

Shinigami napisał/a:
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Gdyby jednak chciał realnie coś robić, nie tylko jęczeć Ci w spódnicę, zacząłbym od próby oswojenia strachu.
To emocja, do której ma wyraźny dostęp i która mocno nim  powoduje.
Więc, świadome wywoływanie jej w sobie, w bezpiecznej skali, "przytulenie" jej- akceptacja i w efekcie, rozpuszczenie. Po tym, małe pierwsze kroki w realu z tym samym.
Budowanie małymi krokami przekonania, że się da.

Ok to jest ciekawe tylko powiedz mi jak miałoby to wyglądać? Oswajanie strachu małymi krokami brzmi jakby na prawdę mogło zadziałać i chętnie bym tego spróbował tylko jaki masz na to pomysł?  Już wiemy, że na tak duże kroki jak zmiana pracy czy wyprowadzenie się jest za wcześnie więc jakie mogłyby być te małe kroki? Choć jeden przykład konkretnego działania będącego oswajaniem strachu. Czy próba zagadania do dziewczyny w miejscu publicznym może być takim krokiem?

Masz to już rozpisane powyżej.
Na początek to tylko praca w głowie i w sercu.

Siadasz sam ze sobą, w ciszy, relaksujesz się przez chwilę.
Wywołujesz w sobie strach, lęk, przez wizualizowanie sytuacji które te emocje wywołują. Na początek, coś w łagodniejszej wersji, bez wywoływania burzy.

Później próbujesz całym sobą się w te emocje wtopić, poczuć je. Wejść w nie.
Możesz je sobie zwizualuzować w sposób, który do Ciebie przemówi, nadać im formę i kształt.

Sama emocja, jakakolwiek, jest tylko informacją.
Np strach ma Cię ostrzegać przed czymś, co Twoja podświadomość identyfikuje jako zagrożenie, bo taki ma program.
Czasem słusznie, a czasem nie, np kiedy przejmujemy czyjeś programy, najczęściej w dzieciństwie.
Takie, które mogły się kiedyś sprawdzac w życiu tej konkretnej osoby, ale w naszym nie mają zastosowania albo wręcz szkodzą.
Na razie nie będziesz się tym zajmował, chodzi tylko o emocje.

Więc wyobrażasz sobie sytuację, która wywoluje w Tobie stres i napięcie, wczuwasz się w te emocje i je obserwujesz. Traktujesz je np jak małe dziecko, przyjaciela, czy choćby chmurę informacji, które mają Cię chronić.
To zawsze jest dla Ciebie i zawsze ma (przynajmniej w założeniu, jeśli chodzi o intencje) Tobie pomagać.

Przytulasz te osoby, wtulasz się w tę chmurę, czy co tam sobie wymyślisz i dziękujesz za ochronę. Masz tę emocję poczuć całym sobą,  a potem wyrazić wdzięczność.
Bywa, że tylko sama obserwacja emocji wystarczy, by ta się rozpuściła. Czasem to może być trudne, czasem może zaboleć, ale nie powinno trwać długo.
Wypieranie strachu go wzmacnia, akceptacja I zauważenie pomaga sobie z nim radzić.

To jest pierwszy krok, który ma Ci pomóc się ze swoim strachem oswoić. Kiedy nauczysz się to robić, odwaga pójdzie do góry.
Wtedy można będzie dołożyć ćwiczenia w realu, łącząc je z technikami opanowania stresu, lęku czy strachu, które sobie sam stworzysz w najlepszej dla siebie wersji.

Teraz masz się nauczyć przestać uciekać, na początek tylko w swojej głowie. Tam nikt Cię nie oceni, nie wyśmieje, nie zauważy.
Zaczynasz od podstaw.  Działaj.

395

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini
Wcale nie widzisz tej drugiej strony - patrzysz na to, co po lewej, to co po prawej nie istnieje bo na nie nie patrzysz?

Dzielny Jasio startuje od zera, wyrusza w świat, dokonuje czynów dobrych/bohaterskich a na końcu ślub z księżniczka i pół królestwa - to jest konwencja baśni.
Baśnie są i fajne i potrzebne, ale sam wiesz - nie są życiem tylko ...baśniami. Może skoro przy okazji wyszło oglądanie filmów spróbuj czasem obejrzeć jakiś film fabularny, obyczajowy i oparty na faktach? Nie kryminał, ale obyczajowy właśnie i koniecznie oparty na faktach. Ten rodzaj filmów zwykle ma jakąś wersję happy-endu,  i one zdecydowanie są bliższe życia, choć wersji optymistycznej.

Czy czynem bohaterskim jest uratowanie tonącego? No w konwencji baśni Jasiowi ten czyn zaliczymy na plus i on Jasia doprowadzi do Królewny. W życiu - jest oczywiście uratowanie tonącego czynem bohaterskim. Ale czy automatycznie daje sławę, powszechne uznanie, szacunek ogromny? Na skalę lokalną zapewne tak. Ale czy tak zwany świat takie czyny zauważa? No może krótka notka na onetach się pojawi, albo i nie. Filmiki z ogromną oglądalnością? Miliony wyświetleń? Książki na temat popularne i świetnie się sprzedające?
"Bohaterską postawą wykazał się 37-letni mieszkaniec gminy Jawornik Polski, który uratował życie 25-latka tonącego w zalewie w Łopuszcze Małej". Info pochodzi ze strony Policji Podkarpackiej. Aktualności lokalne znaczy.
Świat ten czyn bohaterski nagrodził sławą, honorami ? Łopuszka Mała stała się miejscem, które każdy chce zobaczyć, bo tam bohaterskiego czynu dokonano? Mieszkaniec gminy Jawornik Polski nie może się opędzić od fanów, majątek zbija a wywiadach, prawach autorskich do książek i filmów?

Co do "dziewczyny z deszczu" to pozwoliłam sobie zwrócić Twoją uwagę na fakt, że zwyczajnie nie wiesz. Nie wiesz o niej nic. Czyli - jeśli sobie coś wyobrażasz, to możesz się mylić. Dziewczyna to też człowiek, może mieć kompleksy, może być nieśmiała, może być tak wychowana, ze inicjatywy nie wykaże bo "dziewczynie nie wypada". Nie każda dziewczyna jest podobna do Twojej matki, nauczycielek. Są podobne, są też zupełnie inne. Po prostu - nie wiesz.

Czemu widok zadowolonego klienta jest miły? A bo odczuwasz miłe emocje. Nie na ogromną skalę, ale czujesz. Bo przyczyniłeś się do czyjegoś zadowolenia, radości.
Twój wysiłek zostaje nagrodzony nie tylko pieniędzmi należnymi za usługę, ale dodatkowo przyjemnością taką, ze ktoś się cieszy i Ty się do tego przyczyniłeś.

Dla dziecka radość i zadowolenie rodzica jest wspaniałym motywatorem. Nagrodą za wysiłek. Dziecko pieniędzy nie potrzebuje, ale zadowolenia rodzica jak najbardziej.

Nie startujesz w konkursie szybkiego czytania:) a ja nie oceniam tempa czyli - to zależy od Ciebie. Cieszę się, ze czytasz, Ty nadajesz tempo bo Ty wiesz, jakie są Twoje możliwości. I tak jest ok, moim zdaniem. smile


RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Dyskutujesz ze mną czy z sobą?
Napisałem:

"Krzywda nie zawsze jest czymś złym, czasem jest konieczna do wzrostu."

Czy widzisz tu gdzieś konieczność? Slowo "czasem" rozumiesz?

«szkoda moralna, fizyczna lub materialna wyrządzona komuś niezasłużenie; też: nieszczęście lub obraza dotykające kogoś niesłusznie» (definicja) nie zawsze jest czymś złym, czasem (nie zawsze, ale istnieją udokumentowane przypadki) jest konieczna (bez krzywdy nie nastąpiłby wzrost)  do wzrostu.

Z uwagi na to , że nie da się prześledzić dalszego rozwoju danej osoby w dwu wariantach czyli 1. z krzywdą i 2. bez krzywdy twierdzenie, że krzywda była ( w danym przypadku) konieczna trochę trudno obronić. Bo, od strony teoretycznej, jest możliwe, że w wariancie 2 także by nastąpił wzrost. Tyle że się tego nie da sprawdzić.
A czy jeśli dziecko pijaka i złodzieja zostanie bossem mafii narkotykowej nie tykającym alkoholu acz palącym papierosy
to mamy do czynienia ze wzrostem? Z pewnego punktu widzenia zapewne tak, w końcu syn ewidentnie wystrzelił ponad punkt wyjścia i przerósł ojca.

A odnośnie walki to cóż. pozwolę sobie na cytat "(...) sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki". Sun Zi "Sztuka wojenna" III.3  smile

396

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Muqin napisał/a:

A od czego on ma zacząć Twoim zdaniem?


Od porządnej terapii. W tym uzależnień. I dobrze dobranych leków, a nie na odczepne.

tobie   leki nie pomoga
jesteś kretynem  i taki zostaniesz

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Z uwagi na to , że nie da się prześledzić dalszego rozwoju danej osoby w dwu wariantach czyli 1. z krzywdą i 2. bez krzywdy twierdzenie, że krzywda była ( w danym przypadku) konieczna trochę trudno obronić.
Bo, od strony teoretycznej, jest możliwe, że w wariancie 2 także by nastąpił wzrost. Tyle że się tego nie da sprawdzić.

Dosyć łatwo jest taką tezę obronić i sprawdzić.
Wystarczy spojrzeć na ludzi, którzy żyli w określony sposób przez dłuższy czas, a po tym kiedy spotkały ich trudne rzeczy/krzywda/tragedia, zmienili ten sposób.
Zostali wytrąceni z utartych schematów, ruszyli z miejsca. Ja jestem tego przykładem.

Muqin napisał/a:

A czy jeśli dziecko pijaka i złodzieja zostanie bossem mafii narkotykowej nie tykającym alkoholu acz palącym papierosy
to mamy do czynienia ze wzrostem? Z pewnego punktu widzenia zapewne tak, w końcu syn ewidentnie wystrzelił ponad punkt wyjścia i przerósł ojca.

Porównywać można tylko konkretną osobę i sposób jej życia przed i po traumatycznym wydarzeniu, by widzieć jego efekty.
Twój przykład nie ma skali porównawczej.

Muqin napisał/a:

A odnośnie walki to cóż. pozwolę sobie na cytat "(...) sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki". Sun Zi "Sztuka wojenna" III.3  smile

Pięknie brzmiące teorie znam. A Ty znasz wielu ludzi, którzy umieją je realnie stosować w życiu? Z reguły polega to na szarpaninie, walce z własną podświadomością.

Zresztą, jeśli autor spróbuje pójść tropem który mu podałem, ma szanse na zminimalizowanie oporu czy bólu.
A przynajmniej, będzie umiał sobie z nimi radzić bezkonfliktowo, kiedy te będą znów próbowały nim kierować.
Więc, usunie w wielu przypadkach konieczność walki.

Tym niemniej, umiejętność walki się przydaje. Czy to w pracy nad sobą, czy w pokonywaniu przeciwnika bez walki.
Szczególnie w drugim przykładzie. Nikt, w takich okolicznosciach, nie traktuje poważnie słabych.

398 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-07-24 13:45:30)

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Dosyć łatwo jest taką tezę obronić i sprawdzić.
Wystarczy spojrzeć na ludzi, którzy żyli w określony sposób przez dłuższy czas, a po tym kiedy spotkały ich trudne rzeczy/krzywda/tragedia, zmienili ten sposób.
Zostali wytrąceni z utartych schematów, ruszyli z miejsca. Ja jestem tego przykładem.

Że wstrząs silnie urazowy wywala z dotychczasowego sposobu funkcjonowania to raczej nie jest sporne. Owszem, wywala.
Czy działa dobroczynnie - gdyby zbadać na dużej próbie zapewne by to nie wyszło. Z obserwacji własnych - zdarza się rzadko.
Czy dla danej osoby był konieczny do zmiany na lepsze - nie wiadomo. Bo nie można dokonać obserwacji innej wersji wydarzeń czyli "życie tej osoby bez wstrząsu".


RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Muqin napisał/a:

A odnośnie walki to cóż. pozwolę sobie na cytat "(...) sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki". Sun Zi "Sztuka wojenna" III.3  smile

Pięknie brzmiące teorie znam. A Ty znasz wielu ludzi, którzy umieją je realnie stosować w życiu? Z reguły polega to na szarpaninie, walce z własną podświadomością.


Ja osobiście owszem znam. Biorąc pod uwagę to, że cytowane dzieło jest mocno stare, jest traktatem filozoficznym i jednocześnie poradnikiem praktycznym z przykładami, było i jest w stałym użyciu w rejonach mocno zaludnionych i cywilizacyjne rozwiniętych przypuszczam, że ludzi z takim odejściem do walki szeroko pojmowanej to całkiem sporo było i jest.  Cytowany fragmencik jest punktem wyjściowym do całej reszty, czyli strategii walki, bo Sun Zi zdołał zauważyć, ze walka bywa konieczna. Tyle że w jego ujęciu nie jest roztropnym, by bezpośrednia konfrontacja była opcją pierwszego wyboru.

399

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Że wstrząs silnie urazowy wywala z dotychczasowego sposobu funkcjonowania to raczej nie jest sporne. Owszem, wywala.
Czy działa dobroczynnie - gdyby zbadać na dużej próbie zapewne by to nie wyszło. Z obserwacji własnych - zdarza się rzadko.

Każda wojna prowadzi do rozwoju. Zarówno technologicznego, jak humanitarnego.

400

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Każda wojna prowadzi do rozwoju. Zarówno technologicznego, jak humanitarnego.

A bez wojny nie ma rozwoju? Może istotną rolę w rozwoju gra np. rywalizacja?

401

Odp: Co to znaczy żyć?
SamotnaWilczyca napisał/a:

A bez wojny nie ma rozwoju?


A jesteś w stanie podać choć jeden przykład rozwoju, który dokonał się bez związku z wojną - przygotowaniami do niej lub skutkami?

402

Odp: Co to znaczy żyć?

Wojny towarzyszą ludzkości od zawsze innymi słowy jak się uprzeć, to się z nimi da powiązać wszystko.
W ramach ćwiczeń praktycznych proponuję Ci, Jack, powiązanie z wojną wynalezienia siewnika wielorzędowego i zastosowanie  koła wodnego w młynach- (Chiny, II w. p.n.e). Jasne - wynaleźli i zastosowali, żeby armię zaopatrywać big_smile Przedtem, zapewne w tym samym celu, wynaleźli pług żelazny.  Druk z czcionką ruchomą (to już sporo później ale nadal dawno) - no jasne, na potrzeby armii i żeby lepiej wojować, rozkazy się szybciej drukowało.
No a ten, co wynalazł/odkrył koło i to, że ono się toczy i z tego coś fajnego wynika to już na 100% w celach wojowniczych je wynalazł. Jest oczywistym, że ów nasz praprzodek  oczyma wyobraźni widział te toczące się armaty co to za grube tysiące lat do wojowania posłużą big_smile

403 Ostatnio edytowany przez SamotnaWilczyca (2024-07-25 12:57:03)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
SamotnaWilczyca napisał/a:

A bez wojny nie ma rozwoju?


A jesteś w stanie podać choć jeden przykład rozwoju, który dokonał się bez związku z wojną - przygotowaniami do niej lub skutkami?

Kubeczki menstruacyjne. wink
A tak serio: wynalazki NASA, kamerka z Xboxa (znalazła pośrednie zastosowanie w chirurgii), rozwój technologii w Japonii, czy też w Chinach (zbanowano Huawei nie bez powodu). Tak naprawdę przykładów jest cała masa. Wystarczy zwrócić uwagę na prześcigające się modele telefonów, aut, RTV (telewizory - OLED, QLED, 4K, 8K; komputery - procesory), AGD, również w medycynie mamy postęp. Głównym motywatorem jest rywalizacja na rynku, kolejnym chyba chęć zaistnienia jako wynalazca/odkrywca/naukowiec, ciekawość (w danej dziedzinie).


Rozwój IA też zawdzięczamy wojnom?

404

Odp: Co to znaczy żyć?
SamotnaWilczyca napisał/a:

Rozwój IA też zawdzięczamy wojnom?

tak.
gry wojenne

405

Odp: Co to znaczy żyć?
SamotnaWilczyca napisał/a:

A tak serio: wynalazki NASA,

Ale przecież NASA powstało w czasie zimnej wojny, jako element wyścigu zbrojeń. Większość rakiet kosmicznych powstało jako rozwinięcie technologii 2 wojny światowej i rakiet V2.

Miniaturyzacja technologii była związana przede wszystkim z działalnością agenturalną, ale i nie tylko.


Internet już sam w sobie jest narzędziem stricte wojennym i powstał to na użytek wojskowy w pierwszej kolejności. Tak samo jak telefonia mobilna.

rozwój technologii w Japonii

Japonia została zrównana z zmienią dwoma atomówkami i nalotami dywanowymi z bombami zapalającymi, bo była oparta o budownictwo drewniane i istotnej technologii nie mieli praktycznie wcale. Rozwój tego kraju po 2 wojnie światowej został podyktowany potrzebami USA. Najpierw Japonię okupowali kilka lat, a potem w nią inwestowali chore pieniądze, aby zrównoważyć potęgę po tej stronie świata ZSRR i Chin. Dlatego Japonia oficjalnie nie ma Sił Zbrojnych, a jedynie Siły Samoobrony, a jednocześnie dysponuje technologią atomową. Kraj stał się obecnie znaną potęgą, bo zaopatrywał USA w czasie ich wojny w Korei.

Japonia tylko pomiędzy 1946 a 1952 rokiem dostała od USA 18 MILIARDÓW dolarów na odbudowę infrastruktury krytycznej.


Wystarczy zwrócić uwagę na prześcigające się modele telefonów, aut, RTV (telewizory - OLED, QLED, 4K, 8K; komputery - procesory), AGD, również w medycynie mamy postęp.

Cała obecna technologia cywilna opiera się o to, czego używa się w wojsku dekadę czy dwie wcześniej.




Muqin rozwój rolnictwa jest ściśle związany z rozwojem metalurgii. A tą napędzała wojna (zdolność do wykuwania mieczy i zbroi była kluczowa). Młyny czy ogólnie przetwórstwo i przechowalnictwo oraz transport tak samo. Były to dziedziny kluczowe dla przetrwania oblężenia, suszy, odbudowy społeczeństwa po wojnie. Rezerwy strategiczne są wciąż kluczowym elementem wojny.



Gdyby nie fakt, że nasza historia to własnie historia niekończących się wojen, to byśmy latali z gołymi dupami jak plemiona w Amazonii.

406

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
SamotnaWilczyca napisał/a:

A bez wojny nie ma rozwoju?


A jesteś w stanie podać choć jeden przykład rozwoju, który dokonał się bez związku z wojną - przygotowaniami do niej lub skutkami?


Jeden - cały rozwój od momentu, kiedyśmy "zeszli z drzewa" do momentu, kiedy zaczęliśmy wojować sami ze sobą. Okres, kiedy musieliśmy walczyć z przyrodą i o przetrwanie, ale jeszcze nie było powodu, by walczyć z drugim stadem ludzi. Nie był to rozwój szybki, ale był. Pierwszy oszczep służył do zabicia zwierzaka, nie człowieka. Pierwszy koszyczek na jagódki też nie był związany z wojowaniem.
Potem oczywiście nieustanne wojowanie powoduje, że jak się uprzeć to nawet wynalezienie podpasek jednorazowych da się podpiąć  pod "wysiłek wojenny".
Ale chciałeś jeden przykład rozwoju bez wojny to masz.

407

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Ale chciałeś jeden przykład rozwoju bez wojny to masz.


Ale sumarycznie nie podałaś żadnego. Bo tam, gdzie wojny nie było (lub była zbyt intensywna), tam dalej uprawia się ziemię drewnianą tyczką, a nie traktorem sprzęgniętym z odpowiednimi agregatami.

To jak z tą pierwszą włócznią co piszesz. Bo niektóre małpy też używają prymitywnych włóczni do polowania na ryby i do obrony przed drapieżnikami. Różne zwierzęta używają różnych narzędzi do przetrwania.

Jak masz najlepsze miejsca do bytowania, to stada się nimi praktycznie nigdy nie dzielą z innymi, a walczą o utrzymanie dominacji nad takim terenem.

408

Odp: Co to znaczy żyć?

A że bez walki nie ma rozwoju to inny temat. Pytałeś o rozwój bez wojny. No to podałam. Był rozwój - był. Wojny nie było - nie było. I tyle.

409

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Okres, kiedy musieliśmy walczyć z przyrodą i o przetrwanie, ale jeszcze nie było powodu, by walczyć z drugim stadem ludzi. Nie był to rozwój szybki, ale był.


Piękne, ale nieprawdziwe. Najstarsze znane nam zmumifikowane ciało, człowieka z Otzi ma jakieś 5,5 tysiąca lat, kiedy to ludzi w Europie można było liczyć tysiącami, a nie setkami milionów jak obecnie, to i tak zmarł w wyniku odniesionych ran w walce z innymi ludźmi.

https://pl.wikipedia.org/wiki/%C3%96tzi


Nawet w jeszcze starszych znaleziskach dotyczących neandertalczyków też znajdywano ślady na kościach, które wiązano z ranami zadanymi bronią. Ale tutaj nigdy pewności nie ma, dlatego wspomniałem o Otzi, bo ślady ran były świetnie zachowane.

410

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

A że bez walki nie ma rozwoju to inny temat. Pytałeś o rozwój bez wojny. No to podałam. Był rozwój - był. Wojny nie było - nie było. I tyle.


Była, tylko na inną skalę i z użyciem innych narzędzi. Po prostu lubimy sobie wyobrażać inaczej.

411

Odp: Co to znaczy żyć?

Po prostu nie pasuje ci cofniecie się w czasie odpowiednio daleko. Zaczynasz od momentu, który jest dla ciebie wygodny. A miało być czysto teoretycznie, czy możliwy jest rozwój bez wojny. smile

412 Ostatnio edytowany przez RozrabiakaWmalinowymGaju (2024-07-26 20:30:46)

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Po prostu nie pasuje ci cofniecie się w czasie odpowiednio daleko. Zaczynasz od momentu, który jest dla ciebie wygodny. A miało być czysto teoretycznie, czy możliwy jest rozwój bez wojny. smile

To powinno brzmieć:

Po prostu nie pasuje Ci, że ktoś ma opinię inną niż Ty, więc będziesz teraz się chwytał wszystkiego, toczył wojny na atomówki spędzając mnóstwo czasu w internecie szukając czegokolwiek na poparcie swoich też, mimo że wartość wygranej w tej 'bitwie' to nać pietruszki.
Nie ma za co;)

Kolejny temat w rozpiździel, byle połechtać swoje kompleksy.

413

Odp: Co to znaczy żyć?

Napisałam to, co chciałam i używając takich słów, jakich chciałam użyć. Czemu mnie "poprawiasz" ?

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Napisałam to, co chciałam i używając takich słów, jakich chciałam użyć. Czemu mnie "poprawiasz" ?

Rozrabiam;)

415

Odp: Co to znaczy żyć?

Rozumiem, rozpiździel musi być, a Jack samojeden sobie nie radzi wink

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Rozumiem, rozpiździel musi być, a Jack samojeden sobie nie radzi wink

Raczej nie rozumiesz.
Ale pojmuję Twój tok myslenia widząc, że sama w tym uczestniczysz;)
Ja sobie zażartowałem i wystarczy. Buziaki, papatki i co tam jeszcze;)

417 Ostatnio edytowany przez SamotnaWilczyca (2024-07-27 01:40:11)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
SamotnaWilczyca napisał/a:

A tak serio: wynalazki NASA,

Ale przecież NASA powstało w czasie zimnej wojny, jako element wyścigu zbrojeń.

No tak, też zależy co rozumiemy pod pojęciem wojny, o której była mowa. Zimna wojna, to tak naprawdę okres intensywnej rywalizacji, bez typowej agresji.
Teraz też możemy powiedzieć, że pomiędzy USA, a Chinami, toczy się jakiegoś rodzaju wojna , ale to wojna jedynie z nazwy, bo przecież chodzi o rywalizację, prawda?

Jack Sparrow napisał/a:

Większość rakiet kosmicznych powstało jako rozwinięcie technologii 2 wojny światowej i rakiet V2.

Miniaturyzacja technologii była związana przede wszystkim z działalnością agenturalną, ale i nie tylko.


Internet już sam w sobie jest narzędziem stricte wojennym i powstał to na użytek wojskowy w pierwszej kolejności. Tak samo jak telefonia mobilna.

Pewnie, nie twierdzę, że wojnom nie towarzyszył postęp, to nieuniknione, bo wymuszają rywalizację pod względem technologii wojskowej, przygotowania żołnierzy, zasobów itd. Możemy więc stwierdzić, że wojna jest rywalizacją, ale czy każda rywalizacja jest wojną? Albo może inaczej - wojna jest efektem rywalizacji: o zasoby, tereny, o wyższość jednych nad drugimi.


Rzeczywiście, niektóre wynalazki zaistniały za sprawą zbrojeń, ale czy nie rozwinęły się bardziej już bez ich udziału? Zresztą, wracając do AI, mówi się o niej bardziej w kontekście wpłynięcia na przebieg ewentualnego starcia w przyszłości, niż w takim, że powstała w celu, by ją w nim wykorzystać. Tutaj motywacją było ograniczenie liczby pracowników, lepsza wydajność, większe zyski.


Co do tematu, przypomniał mi się Tesla, który miał wiele pomysłów, ale problem z finansowaniem realizacji owych projektów. Tu można się zgodzić, że wojna rozwiązuje ten problem, o ile projekt jest w odniesieniu do niej przydatny.


I to tyle, by nie zaśmiecać bardziej wątku.

418 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-07-27 13:28:16)

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Po prostu nie pasuje ci cofniecie się w czasie odpowiednio daleko. Zaczynasz od momentu, który jest dla ciebie wygodny. A miało być czysto teoretycznie, czy możliwy jest rozwój bez wojny. smile


Raczej od momentu, w którym cokolwiek daje się potwierdzić, a nie jedynie snuć domysły. Dlatego podałem ci przykład człowieka z Otzi, który zmarł od ran w wyniku walki z innymi ludźmi ok 5 tysięcy lat temu, kiedy to światowa populacja ludzi wynosiła jakieś 10-25 milionów na całym globie. Czyli sięgamy do czasów, o jakich (teoretycznie) piszesz, a jednak ludzie i tak ze sobą walczyki. I to jest weryfikowalne.

Ale nawet jak chcesz cofać się dalej, to homo sapiens pojawił się jakieś 200-300 tysięcy lat temu, a plemiona żyjące w amazońskiej dżungli dalej żyją w zasadzie w epoce kamienia łupanego. Postęp nie dokonał się tam praktycznie żaden. Ewentualnie zatoczył koło. My latamy w kosmos.


Jedyne czego szkoda, to tego, że tak jak rozwinęliśmy technologię przy okazji konfliktów wszelkiej maści, to prawdopodobnie tyle samo utraciliśmy, bo wielu rzeczy odkrytych przy okazji konstrukcji megalitycznych dalej nie wiemy i nie potrafimy odtworzyć. Jak chodziłem do szkoły, to początek cywilizacji datowało się na ok 6tyś lat temu. Dziś znajdujemy konstrukcje megalityczne datowane na 9-12 tyś lat nawet. Co troszkę wywraca dotychczasowe koncepcje. Podobnie jak badania przeprowadzane przy użyciu technologii LIDAR. Więcej pytań jak odpowiedzi sumarycznie.

419

Odp: Co to znaczy żyć?
SamotnaWilczyca napisał/a:

Teraz też możemy powiedzieć, że pomiędzy USA, a Chinami, toczy się jakiegoś rodzaju wojna , ale to wojna jedynie z nazwy, bo przecież chodzi o rywalizację, prawda?

To pełnoskalowa wojna gospodarcza z wzajemnymi banami na technologie i usługi.


Rzeczywiście, niektóre wynalazki zaistniały za sprawą zbrojeń, ale czy nie rozwinęły się bardziej już bez ich udziału? Zresztą, wracając do AI, mówi się o niej bardziej w kontekście wpłynięcia na przebieg ewentualnego starcia w przyszłości, niż w takim, że powstała w celu, by ją w nim wykorzystać. Tutaj motywacją było ograniczenie liczby pracowników, lepsza wydajność, większe zyski.

AI powstała przede wszystkim do symulacji wojennych, opracowywania nowych taktyk i strategii oraz łączności (szyfrowanie i deszyfrowanie), mapowania, detekcji, możliwości autonomicznego działania dronów (nie tylko latających) i wielu innych. Wystarczy wspomnieć, że pierwszy komputer (ENIAC) powstał w 1945 roku i znalazł zastosowanie w Ballistic Research Laboratory, gdzie do 1955 roku wykonywał obliczenia tablic balistycznych na potrzeby amerykańskiej armii. AI to nie ma samoświadomości. Jeszcze. To po prostu zaawansowane algorytmy analityczne.

I tu robi się ciekawie. Bo pancerniki typu Iowa (wprowadzone do służby w 1940) miały coś takiego Mark I Fire Control Computer. Analogowy komputer używany do kontroli ognia. Bo na dystansach jakie zapewniało główne uzbrojenie strzelasz nie bezpośrednio w cel, ale tam, gdzie cel się znajdzie jak doleci tam pocisk. Podstawowe dane wejściowe komputera stanowiły takie zmienne jak kurs, szybkość i odległość celu (wprowadzane ręcznie na podstawie obserwacji optycznych lub za pomocą danych uzyskanych z radaru, informacje z dalocelownika i radaru były nieustanie przekazywane do komputera. Innymi danymi przekazywanymi automatycznie do komputera była szybkość i kurs okrętu, a także prędkość i kierunek wiatru oraz temperatura powietrza. Obsługujący komputer operatorzy ręcznie wprowadzali dane takie jak typ i temperatura prochu, wagę pocisków i ilość strzałów oddanych do tej pory – wszystkie z tych zmiennych miały wpływ na prędkość wylotową pocisku.

A to tylko 2 wojna światowa. Dziś jest to jeszcze bardziej skomplikowane, bo danych jest wielokrotnie więcej. Dziś IA pozwala na sterowanie samolotami. W tym roku było takie ćwiczenie. IA pilotowało F-16 i uczestniczyło w starciu powietrznym. Wygrało z człowiekiem i to dalej operując w parametrach zgodnych z ograniczeniami ludzkiego organizmu. To było normalne ćwiczenie w powietrzu. Nie w symulatorze na ziemi.

420

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
SamotnaWilczyca napisał/a:

Teraz też możemy powiedzieć, że pomiędzy USA, a Chinami, toczy się jakiegoś rodzaju wojna , ale to wojna jedynie z nazwy, bo przecież chodzi o rywalizację, prawda?

To pełnoskalowa wojna gospodarcza z wzajemnymi banami na technologie i usługi.

Ale to już, jak pisałam wcześniej, zależy od tego, co rozumiemy pod pojęciem wojny. Pierwotnie dyskutowaliśmy chyba o tej typowej, z wojskami, z agresją.


Jack Sparrow napisał/a:

Rzeczywiście, niektóre wynalazki zaistniały za sprawą zbrojeń, ale czy nie rozwinęły się bardziej już bez ich udziału? Zresztą, wracając do AI, mówi się o niej bardziej w kontekście wpłynięcia na przebieg ewentualnego starcia w przyszłości, niż w takim, że powstała w celu, by ją w nim wykorzystać. Tutaj motywacją było ograniczenie liczby pracowników, lepsza wydajność, większe zyski.

AI powstała przede wszystkim do symulacji wojennych, opracowywania nowych taktyk i strategii oraz łączności (szyfrowanie i deszyfrowanie), mapowania, detekcji, możliwości autonomicznego działania dronów (nie tylko latających) i wielu innych. Wystarczy wspomnieć, że pierwszy komputer (ENIAC) powstał w 1945 roku i znalazł zastosowanie w Ballistic Research Laboratory, gdzie do 1955 roku wykonywał obliczenia tablic balistycznych na potrzeby amerykańskiej armii. AI to nie ma samoświadomości. Jeszcze. To po prostu zaawansowane algorytmy analityczne.

Komputer to jeszcze nie AI. No i fakt, samoświadomością to jeszcze nie jest, ale jednak za sprawą algorytmów, na których działanie AI jest oparte, wykazuje ona ludzkie umiejętności. Poza tym rozwinęła się obecnie na tyle, że nie ma sensu jej porównywać do prymitywnych działań sprzed lat.

421

Odp: Co to znaczy żyć?
SamotnaWilczyca napisał/a:

Ale to już, jak pisałam wcześniej, zależy od tego, co rozumiemy pod pojęciem wojny. Pierwotnie dyskutowaliśmy chyba o tej typowej, z wojskami, z agresją.

Nie. Pisałem o wojnie ogólnie. Nie jedynie o konflikcie zbrojnym w rozumieniu tradycyjnym.



Komputer to jeszcze nie AI. No i fakt, samoświadomością to jeszcze nie jest, ale jednak za sprawą algorytmów, na których działanie AI jest oparte, wykazuje ona ludzkie umiejętności. Poza tym rozwinęła się obecnie na tyle, że nie ma sensu jej porównywać do prymitywnych działań sprzed lat.


Nie, ale to historyczny odpowiednik. Po prostu stopień komplikacji jest wielokrotnie wyższy, ale cel pozostaje ten sam: zwiększenie skuteczności i zdolności bojowych. Przykład pancerników amerykańskich z II wojny światowej miał ci jedynie uzmysłowić jak daleko sięgają korzenie ewolucyjne komputerów i że wojsko ich używało na wiele lat zanim pojawiły się cywilne odpowiedniki.

Bo właśnie wiele ciekawych technologii wojskowych było opracowanych, cześć zapomniana, a część trafiła po przeróbkach na rynek cywilny, np egzoszkielety. Projekt HULK zaowocował sumarycznie egzoszkieletem używanym do rehabilitacji, ale pochodne koncepcji i technologii zaczęto  niedawno też używać w budownictwie itp.

Ogólnie to bardzo ciekawy temat. Ale chyba faktycznie na inne miejsce forum.

422

Odp: Co to znaczy żyć?

Dziś byłem na konwencie anime i było całkiem fajnie, a mimo to po powrocie czuje się jak po każdym tego typu wydarzeniu czyli kiepsko żeby nie powiedzieć paskudnie. To powinno być idealne dla mnie wydarzenie w końcu wszyscy uczestnicy podzielają moje zainteresowania, a mimo to nie udało się nawet porozmawiać z nikim poza tą znajomą, o której już kilka razy wspominałem. Było sporo ładnych dziewczyn i to jeszcze poubieranych w stylu jaki najbardziej mi się podoba, opcji zagadania też pewnie było kilka. Byłem tam 8h i nic z tego nie wyszło poza paroma ciekawymi atrakcjami. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że na koniec były koncerty i nawet DJ, mnóstwo ludzi tańczyło i bawiło się jakby świat poza tym nie istniał. Ja stałem wśród tych ludzi i nie mogłem wykrzesać z siebie nawet małej cząstki energii takiej jak oni, nie potrafiłem się tym cieszyć i dołączyć do tych wszystkich ludzi, a pewnie na luzie dałoby się potańczyć z kilkoma dziewczynami. Na prawdę chciałem do nich dołączyć ale miałem taką blokadę, że nie mogłem się ruszyć z miejsca. Od razu pojawiły się myśli typu: "Ja do nich nie pasuję", "Oni są normalni, a ja nie", "Muszę być taki jak oni by mieć dziewczynę". I to jest chyba jeden z największych problemów, większość tego co robię czy nawet myślę jest podporządkowane znalezieniu dziewczyny jednocześnie uniemożliwiając to. Nie jestem w stanie z niczego skorzystać ani niczym się cieszyć, na każdą podobającą mi się dziewczynę patrzę jak na potencjalną partnerkę. To siedzi na tyle głęboko w podświadomości, że w ogóle nie mam nad tym kontroli. Myślałem, że jak będę w miejscu gdzie jest dużo dziewczyn to zacznę się przyzwyczajać do ich obecności ale za każdym razem jest coraz gorzej. Im więcej wychodzę tym gorzej się czuję. Zaczynam sam siebie nienawidzić za to, że nic nie zrobiłem mimo iż z pewnością była do tego nie jedna okazja. Czego ja się tak na prawdę boje i dlaczego czuje się tak źle po czymś co powinno mnie cieszyć? Czy tak wygląda wychodzenie ze strefy komfortu i po prostu trzeba to przeżyć czy jest ze mną znacznie gorzej niż myślałem?

423 Ostatnio edytowany przez SamotnaWilczyca (2024-07-28 02:41:50)

Odp: Co to znaczy żyć?

Niepotrzebnie spiąłeś tyłek i podszedłeś do wyjścia jak do eksperymentu, co wywołało uczucie presji. Miało być na luzie, miałeś wyjść dla siebie, dla przyjemności, skupić się na swoich zainteresowaniach. Tymczasem przez 8 godzin katowałeś swój mózg myśleniem o tym, że musisz wykonać jakieś zadanie, zaliczyć test, zdobyć punkty. Nie dziwię się, że czujesz się wykończony. A już sam kontakt ze znajomą był sukcesem i wcale nie było tak źle, jak to postrzegasz, pod względem interakcji z drugim człowiekiem. Do tego zobaczyłeś kilka atrakcji, fajnie. Następnym razem wyluzuj, wyznacz sobie cel "Dobra zabawa, doświadczanie czegoś nowego", zamiast "Muszę zagadać do x dziewczyn, muszę zachowywać się jak inni".
Teraz najgorsze co możesz zrobić, to stwierdzić "Widzicie? Mówiłem, że nic z tego nie będzie" i więcej nie wychodzić. Wychodź, tylko nie traktuj tego jako eksperyment.

424

Odp: Co to znaczy żyć?
SamotnaWilczyca napisał/a:

A już sam kontakt ze znajomą był sukcesem i wcale nie było tak źle, jak to postrzegasz, pod względem interakcji z drugim człowiekiem. Do tego zobaczyłeś kilka atrakcji, fajnie. Następnym razem wyluzuj, wyznacz sobie cel "Dobra zabawa, doświadczanie czegoś nowego", zamiast "Muszę zagadać do x dziewczyn, muszę zachowywać się jak inni".

Dokładnie.

425 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-07-28 13:25:52)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Zaczynam sam siebie nienawidzić za to, że nic nie zrobiłem mimo iż z pewnością była do tego nie jedna okazja. Czego ja się tak na prawdę boje i dlaczego czuje się tak źle po czymś co powinno mnie cieszyć? Czy tak wygląda wychodzenie ze strefy komfortu i po prostu trzeba to przeżyć czy jest ze mną znacznie gorzej niż myślałem?

Tak się czuje większość ludzi. Czystych ekstrawertyków którzy mają charyzme i potrafią brylować w gronie nowych ludzi, albo co więcej wejść w nowe towarzystwo i je rozruszać jest jakiś mały ułamek. Taka umiejętność jest równie rzadka i cenna co napisanie dobrej ksiażki, czy granie na insturumwencie. Trzeb ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. 
Normalnej osobie można powiedzieć: kup sobe piwo i wyluzuj, zapal papierosa czy coś. Dlatego ludzie sięgaja po używki. Zeby wyluzować i dopasować się. Słynne studenckie imprezy w akademiku itp. Potem taki delikwent lęki i nieśiałośc którą przełamał za młody może w wieku 40 lat praktykować na trzeźwo. Ty jesteś unicorn na lekach od psychiatry i nic w twoim życiu nie jest proste, więc nie wiem co powiedzieć. Przestań mysleć? Przestań być sobą?

IMO forum ci szkodzi bo rozwijasz ciągle autorefleksje a juz jej masz za dużo. Opisałeś swoje perypetie nam na forum i co teraz? Nic. Nie ma złotego leku, wszyscy mają to w dupie, pełnisz tu funkcje zwierzątka w zoo na które sie popatrzy przez chwile dla własnej rozrywki a potem zapomni bo pora na własne życie.
Mówisz po angielsku? Może przezuc sie na reddita czy coś normalniejszego bo tu tylko można mędrkować i karmić te same 10 troli co od X lat karmisz.
Tu przykładowe wątki podobne do twojego:

https://www.reddit.com/r/TrueOffMyChest … ?rdt=63909
https://www.reddit.com/r/dating_advice/ … _to_women/
https://www.reddit.com/r/AskMen/comment … to_a_girl/

Tu jesteś tylko dziwadłem wśród starszych kobietek, co pogłębia twoj narcyzm i wymagania snowflaka całe zycia babrającego się we własnych negatywnych uczuciach. Na innym forum możesz być jednym z wielu i dostać praktyczny feedback.

426

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

pełnisz tu funkcje zwierzątka w zoo na które sie popatrzy przez chwile dla własnej rozrywki a potem zapomni bo pora na własne życie.

A niby to ja jestem tym pasywno-agresywnym chujem smile

427 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-07-28 14:46:11)

Odp: Co to znaczy żyć?

SamotnaWilczyca celnie to ujęła - idziesz jak na egzamin. Spięty jak diabli. W praktyce życia masa osób uwaliła egzamin tylko dlatego, że spięcie im mózg sparaliżowało. Wiedzieć, wiedzieli, umieć umieli ale ...jak przyszło co do czego to blokada. Gdyby ci się udało świadome podejść do tego inaczej - idę potańczyć na przykład, jako cel bardziej realny... Do samego tańczenia łatwiej się nakłonić. Czujesz się gorzej, bo "nie zdałeś".
Jest tak, że każdy człowiek w nowym i mało znanym miejscu i niespecjalnie znanej sytuacji  spina się, bo nowe miejsce, nowi ludzie. Jak się gdzieś bywa częściej, jest łatwiej. Bo i ludzi się zaczyna znać z widzenia i miejsce przestaje być obce. Choćby taka duperela, że nie musisz szukać kibelka, bo wiesz gdzie on jest. Jako kogoś widzisz 10 raz, jak kojarzysz barmanów i oni ciebie, zaczynasz się czuć luźniej. Miejsce zaczyna być trochę "twoje". Niektórzy nie są już tacy obcy, bo ich ileś razy widziałeś.
Ten twój pierwszy raz absolutnie nie okazał się twoją klęską. Był jak najbardziej normalny. Jeśli już postrzegasz to wyjście jako eksperyment na samym sobie to uznaj, że jest to początek, pierwszy etap eksperymentu, w którym na wynik trzeba poczekać. To  nie coś jednorazowego. Zasadziłeś, podlałeś - no dbaj dalej a wyrośnie. Nie wyrośnie natychmiast, to nie kreskówka "Asterix i Kleopatra" że nasiono włożysz w dołek i masz palmę zaraz, dużą i dorodną. Dbaj dalej czyli - powtórz wyjście, w to samo miejsce. Nie za rok tylko szybciej. Raz, drugi, trzeci. Zacznij w tym miejscu bywać.

428 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-07-28 15:34:13)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

pełnisz tu funkcje zwierzątka w zoo na które sie popatrzy przez chwile dla własnej rozrywki a potem zapomni bo pora na własne życie.

A niby to ja jestem tym pasywno-agresywnym chujem smile

Gość na forum jest X lat. Opisał wszystkie swoje problemy i każdy mu doradzał. Teraz czuje się gorzej w tej samej sytuacji w której był już wcześniej.
Wniosek: forum działa na niego źle i pogorsza jego stan. "Dobre" rady nie działają. Gość dostosował sie coraz bardziej do forum i jest coraz większym spierdoxem. Gdyby nikt nie chciał słuchać jego wywodów to pewnie by przestał je formuować w głowie bo to strategia mało opłaclna. A tak atencjusz jest w stanie nawet wmawiać sobe że jego lęk jest pewnie zbliżony do żołnierza po powrocie z misji w Afganistanie.

Co do wspomnień Gravesa też widzę jedną ciekawą rzecz. (....) Tak jak Graves widział pociski wybuchające koło łóżka w sypialni, a w ludziach mijanych na ulicy martwych przyjaciół tak ja [tu następuje egotripik naszego narcyzika]

Nie no, rzeczywiście to samo. Widzieć jak kogos rozrywa mina przeciwpiechotna i dostać bana na danonki do obiadu.

429

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Nie no, rzeczywiście to samo. Widzieć jak kogos rozrywa mina przeciwpiechotna i dostać bana na danonki do obiadu.

Podręcznik, jak to podręcznik - ma część wstępną zwana wprowadzeniem i części dotyczące konkretnych tematów. Sugerowane jest zapoznanie z całością, bo wprowadzenie umożliwia prawidłowe przyswojenie dalszych części. W tym konkretnym podręczniku temat urazów dzieciństwa to dopiero rozdział piąty. Tam się ciekawie a psychologicznie łączą te miny przeciwpiechotne z  "banem na danonki do obiadu". Może najpierw przeczytaj, potem ironizuj?

430

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

pełnisz tu funkcje zwierzątka w zoo na które sie popatrzy przez chwile dla własnej rozrywki a potem zapomni bo pora na własne życie.

A niby to ja jestem tym pasywno-agresywnym chujem smile

Gość na forum jest X lat. Opisał wszystkie swoje problemy i każdy mu doradzał. Teraz czuje się gorzej w tej samej sytuacji w której był już wcześniej.
Wniosek: forum działa na niego źle i pogorsza jego stan. "Dobre" rady nie działają. Gość dostosował sie coraz bardziej do forum i jest coraz większym spierdoxem. Gdyby nikt nie chciał słuchać jego wywodów to pewnie by przestał je formuować w głowie bo to strategia mało opłaclna. A tak atencjusz jest w stanie nawet wmawiać sobe że jego lęk jest pewnie zbliżony do żołnierza po powrocie z misji w Afganistanie.

Co do wspomnień Gravesa też widzę jedną ciekawą rzecz. (....) Tak jak Graves widział pociski wybuchające koło łóżka w sypialni, a w ludziach mijanych na ulicy martwych przyjaciół tak ja [tu następuje egotripik naszego narcyzika]

Nie no, rzeczywiście to samo. Widzieć jak kogos rozrywa mina przeciwpiechotna i dostać bana na danonki do obiadu.

Jack idioto ty się chwaliles że jesteś pasywno agresywnym chujem więc o co ci chodzi?

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Nie no, rzeczywiście to samo. Widzieć jak kogos rozrywa mina przeciwpiechotna i dostać bana na danonki do obiadu.

Podręcznik, jak to podręcznik - ma część wstępną zwana wprowadzeniem i części dotyczące konkretnych tematów. Sugerowane jest zapoznanie z całością, bo wprowadzenie umożliwia prawidłowe przyswojenie dalszych części. W tym konkretnym podręczniku temat urazów dzieciństwa to dopiero rozdział piąty. Tam się ciekawie a psychologicznie łączą te miny przeciwpiechotne z  "banem na danonki do obiadu". Może najpierw przeczytaj, potem ironizuj?

A nie wpadłaś na pomysł że wkręcanie komuś że ma poważniejsze choroby psychiczne niż w rzeczywistości może mu zaszkodzić?
Że on może nie przejść magicznej metamorfozy z momentem przeczytania książki, a tylko zatrzymać się na etapie iluzji że życie z odoklejonymi starymi jest równoważne z trauma obcowania ze śmiercią?
Pytanie retoryczne bo przecież na forum jesteś żeby zabić nudę i popatrzeć na zwierzątko w naszym zoo.

432

Odp: Co to znaczy żyć?

SmutnaDziewczyna007 wyluzuj wink
Piękny dzień się dzisiaj zapowiada, przynajmniej jeżeli chodzi o pogodę.
Więc po co te ataki...
Chill smile

433

Odp: Co to znaczy żyć?

A co to znaczy to pytanie ? Nie rozumiem yhyhyh

Odp: Co to znaczy żyć?
Herne napisał/a:

SmutnaDziewczyna007 wyluzuj wink
Piękny dzień się dzisiaj zapowiada, przynajmniej jeżeli chodzi o pogodę.
Więc po co te ataki...
Chill smile

po to ze na forum widziałam już działalność hinatry. co tydzień nowa diagnoza oczywiście na podstawie bzdur z internetu.
jak można kogoś utwierdząc w bzdetach ze ostrzał talibów i spina ze starym to ten sam kaliber? WTF?!

435

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Herne napisał/a:

SmutnaDziewczyna007 wyluzuj wink
Piękny dzień się dzisiaj zapowiada, przynajmniej jeżeli chodzi o pogodę.
Więc po co te ataki...
Chill smile

po to ze na forum widziałam już działalność hinatry. co tydzień nowa diagnoza oczywiście na podstawie bzdur z internetu.

Hinarta to "trochę" osobna opowieść i inny kaliber, tam osobowość (sądząc po wpisach) wymagała natychmiastowej i pilnej pomocy psychiatrycznej, z resztą dziewczyna zniknęła z forum, więc najprawdopodobniej tą pomoc otrzymała.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

jak można kogoś utwierdząc w bzdetach ze ostrzał talibów i spina ze starym to ten sam kaliber? WTF?!

Z tego co da się zauważyć, Muqin nikogo w niczym nie utwierdza smile
A książka o której mowa znajduje się na liście lektur obowiązkowych dla studentów do egzaminu "Praca w kanale relacji" Polskiego Towarzystwa Psychologii Procesu.
Więc nie jest to "bzdura z internetu".

Wyluzuj smile
Pozwól temu wątkowi płynąć w tym kierunku, w którym płynie.

436 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-07-29 12:01:31)

Odp: Co to znaczy żyć?
Herne napisał/a:

Wyluzuj smile
Pozwól temu wątkowi płynąć w tym kierunku, w którym płynie.

Wyluzuj czy zamknij buzie? Bo to są różne pojęcia.
Nie wstrzymuje kierunku wątku, cokolwiek to znaczy. Mozecie sobie uprawiać waszą zbiorowe szaleństwo i zabawe w psychologów internetowych Shiniego dalej.

Nawet prawdziwi terapeuci nie mają całkowitej swobody i podlegają nadzorowi innych ludzi w swojej pracy. Więc w waszej zabawie możesz potraktować mnie jako taki element nadzoru, która nada całości realizmu wink Wszystko płynie gdzie ma płynąć.

437

Odp: Co to znaczy żyć?
Herne napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Herne napisał/a:

SmutnaDziewczyna007 wyluzuj wink
Piękny dzień się dzisiaj zapowiada, przynajmniej jeżeli chodzi o pogodę.
Więc po co te ataki...
Chill smile

po to ze na forum widziałam już działalność hinatry. co tydzień nowa diagnoza oczywiście na podstawie bzdur z internetu.

Hinarta to "trochę" osobna opowieść i inny kaliber, tam osobowość (sądząc po wpisach) wymagała natychmiastowej i pilnej pomocy psychiatrycznej, z resztą dziewczyna zniknęła z forum, więc najprawdopodobniej tą pomoc otrzymała.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

jak można kogoś utwierdząc w bzdetach ze ostrzał talibów i spina ze starym to ten sam kaliber? WTF?!

Z tego co da się zauważyć, Muqin nikogo w niczym nie utwierdza smile
A książka o której mowa znajduje się na liście lektur obowiązkowych dla studentów do egzaminu "Praca w kanale relacji" Polskiego Towarzystwa Psychologii Procesu.
Więc nie jest to "bzdura z internetu".

Wyluzuj smile
Pozwól temu wątkowi płynąć w tym kierunku, w którym płynie.


Skoro dla studentów to nie dla zwykłego laika, Shiniego który nie rozumie darmowych źródeł jak działa dopamina na jego mózg.

Smutna również dostrzega ten absurd co tu się odwala, o czym już było mówione że zbyt doglebna autoanaliza zwlaszcza tak mało świadomej siebie jednostki jak Shini może doprowadzić do większego bałaganu niż faktycznie ma Shini.

Miquin to kolejny samozwańczy Jack który zamierza leczyć Shiniego, poczytała parę książek z literatury naukowej i sprawdza co może się sprawdzić na randomowe z neta a co nie. Obrzydliwe i nieetyczne.

438 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-07-29 13:14:10)

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Herne napisał/a:

Wyluzuj smile
Pozwól temu wątkowi płynąć w tym kierunku, w którym płynie.

Wyluzuj czy zamknij buzie? Bo to są różne pojęcia.
Nie wstrzymuje kierunku wątku, cokolwiek to znaczy. Mozecie sobie uprawiać waszą zbiorowe szaleństwo i zabawe w psychologów internetowych Shiniego dalej.

Nawet prawdziwi terapeuci nie mają całkowitej swobody i podlegają nadzorowi innych ludzi w swojej pracy. Więc w waszej zabawie możesz potraktować mnie jako taki element nadzoru, która nada całości realizmu wink Wszystko płynie gdzie ma płynąć.

Ależ - Broń Boże Smutna Dziewczyno. Absolutnie nie stawiałbym znaku równości pomiędzy tymi pojęciami, nie są przecież tożsame...

Nie rozumiem tylko liczby mnogiej w Twojej wypowiedzi, tej dotyczącej szaleństwa tudzież zabawy.
Dodatkowo nikt tu raczej nie jest niczyim terapeutą. Ale skoro chcesz koniecznie przyjąć rolę elementu nadzoru nad tym...

A skoro płynie gdzie ma płynąc - to niech płynie wink

439 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-07-29 13:40:12)

Odp: Co to znaczy żyć?
Karmaniewraca napisał/a:

Skoro dla studentów to nie dla zwykłego laika, Shiniego (...)

Student to taki zwykły laik, co dopiero zaczyna kroczyć po ścieżce oświecenia wink. Czy odpowiednio skorzysta z dobrodziejstw, które można na niej znaleźć to także wielka niewiadoma, tym bardziej, jeżeli chodzi o studentów psychologii.
I chyba lepsza taka książka, niż poradnik z cyklu "Nabierz pewności siebie - kurs weekendowy", jakich dużo ostatnimi czasy na półkach księgarni oznaczonych "Psychologia".

A ja tam wierzę w Shiniego smile. I wierzę, że da radę. Ma ku temu potencjał.

440

Odp: Co to znaczy żyć?
SamotnaWilczyca napisał/a:

Niepotrzebnie spiąłeś tyłek i podszedłeś do wyjścia jak do eksperymentu, co wywołało uczucie presji. Miało być na luzie, miałeś wyjść dla siebie, dla przyjemności, skupić się na swoich zainteresowaniach. Tymczasem przez 8 godzin katowałeś swój mózg myśleniem o tym, że musisz wykonać jakieś zadanie, zaliczyć test, zdobyć punkty. Nie dziwię się, że czujesz się wykończony. A już sam kontakt ze znajomą był sukcesem i wcale nie było tak źle, jak to postrzegasz, pod względem interakcji z drugim człowiekiem. Do tego zobaczyłeś kilka atrakcji, fajnie. Następnym razem wyluzuj, wyznacz sobie cel "Dobra zabawa, doświadczanie czegoś nowego", zamiast "Muszę zagadać do x dziewczyn, muszę zachowywać się jak inni".
Teraz najgorsze co możesz zrobić, to stwierdzić "Widzicie? Mówiłem, że nic z tego nie będzie" i więcej nie wychodzić. Wychodź, tylko nie traktuj tego jako eksperyment.

Właśnie w tym spora część problemu, ja niemal nie potrafię podchodzić na luzie. Nie potrafię czerpać przyjemności z takiego wydarzenia tym bardziej, że było tam na prawdę dużo ładnych dziewczyn z czego niektóre w dość skąpych strojach(cosplay). Z automatu odpala się schemat, dziewczyna jest ładna i mi się podoba przez co od razu zaczyna mną kierować myśl "Musisz mieć dziewczynę". Tak samo miałem z tym imprezowym fragmentem konwentu, widząc tych wszystkich ludzi tańczących i po prostu bawiących się nie mogłem nawet pomyśleć o samej zabawie czy o tym, że powinienem wyluzować, niczym się nie przejmować i robić co chcę. Zamiast tego był mega stres i myśli "Co zrobić by zwrócić uwagę jakiejś dziewczyny?" albo "Nigdy nie uczyłem się tańczyć więc się skompromituję jeśli tylko spróbuję", a pewnie nikt by nawet nie zwrócił na to uwagi.

Co do znajomej to sam jestem aż zaskoczony, że akurat z nią udaje mi się mieć luźny kontakt. To pewnie dlatego, że to ona pierwsza zaczęła rozmawiać na temat inny niż sprzedawca-klient. Nawet ostatnio kiedy miałem chwilę zawieszenia i nie wiedziałem co jeszcze powiedzieć to ona podtrzymała rozmowę. Gdyby nie była zajęta już bym spróbował ją zaprosić na randkę.

Po jednym razie na pewno nie odpuszczę, mam jeszcze kilka pomysłów wyjścia do wypróbowania.

Muqin napisał/a:

SamotnaWilczyca celnie to ujęła - idziesz jak na egzamin. Spięty jak diabli. W praktyce życia masa osób uwaliła egzamin tylko dlatego, że spięcie im mózg sparaliżowało. Wiedzieć, wiedzieli, umieć umieli ale ...jak przyszło co do czego to blokada. Gdyby ci się udało świadome podejść do tego inaczej - idę potańczyć na przykład, jako cel bardziej realny... Do samego tańczenia łatwiej się nakłonić. Czujesz się gorzej, bo "nie zdałeś".
Jest tak, że każdy człowiek w nowym i mało znanym miejscu i niespecjalnie znanej sytuacji  spina się, bo nowe miejsce, nowi ludzie. Jak się gdzieś bywa częściej, jest łatwiej. Bo i ludzi się zaczyna znać z widzenia i miejsce przestaje być obce. Choćby taka duperela, że nie musisz szukać kibelka, bo wiesz gdzie on jest. Jako kogoś widzisz 10 raz, jak kojarzysz barmanów i oni ciebie, zaczynasz się czuć luźniej. Miejsce zaczyna być trochę "twoje". Niektórzy nie są już tacy obcy, bo ich ileś razy widziałeś.
Ten twój pierwszy raz absolutnie nie okazał się twoją klęską. Był jak najbardziej normalny. Jeśli już postrzegasz to wyjście jako eksperyment na samym sobie to uznaj, że jest to początek, pierwszy etap eksperymentu, w którym na wynik trzeba poczekać. To  nie coś jednorazowego. Zasadziłeś, podlałeś - no dbaj dalej a wyrośnie. Nie wyrośnie natychmiast, to nie kreskówka "Asterix i Kleopatra" że nasiono włożysz w dołek i masz palmę zaraz, dużą i dorodną. Dbaj dalej czyli - powtórz wyjście, w to samo miejsce. Nie za rok tylko szybciej. Raz, drugi, trzeci. Zacznij w tym miejscu bywać.

Dokładnie byłem mega spięty i tak było przez całe życie. Wiele sprawdzianów czy egzaminów uwaliłem przez stres i spięcie. W większości przypadków ja też wiedziałem i umiałem ale właśnie była blokada. Z tego powodu też wiele razy podchodziłem do egzaminu na prawo jazdy, wszystko wiedziałem i umiałem, a popełniałem proste błędy bo na egzaminie zawsze byłem tak zestresowany, że aż ciężko było utrzymać kierownicę bo tak się trząsłem. Na konwencie i w każdej tego typu sytuacji jest tak samo, jestem pod ogromną presją "znalezienia dziewczyny" przez co nawet zwykła rozmowa staje się trudna.

W to samo miejsce dosłownie się nie da bo ten konwent jest raz w roku ale są jeszcze inne eventy więc łącznie kilka razy w roku może się zebrać.

Muqin napisał/a:

Tam się ciekawie a psychologicznie łączą te miny przeciwpiechotne z  "banem na danonki do obiadu". Może najpierw przeczytaj, potem ironizuj?

Lepiej bym tego nie ujął. Smutna na prawdę chociaż spróbuj najpierw przeczytać to do czego się odnosisz. Nie chodziło o żadne porównywanie wydarzeń na polu bitwy z karą na komputer czy coś w tym stylu tylko o mechanizm jaki tworzy ten rodzaj traumy. Nawet jeśli same wydarzenia są nieporównywalne to ich skutki mogą być podobne lub wręcz takie same, oczywiście tu pojawia się więcej czynników jak chociażby nasilenie objawów itd.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

A nie wpadłaś na pomysł że wkręcanie komuś że ma poważniejsze choroby psychiczne niż w rzeczywistości może mu zaszkodzić?
Że on może nie przejść magicznej metamorfozy z momentem przeczytania książki, a tylko zatrzymać się na etapie iluzji że życie z odoklejonymi starymi jest równoważne z trauma obcowania ze śmiercią?
Pytanie retoryczne bo przecież na forum jesteś żeby zabić nudę i popatrzeć na zwierzątko w naszym zoo.

Akurat Muqin jest jedną z osób, które właśnie nie wkręcały mi żadnych poważnych chorób psychicznych. Była tu już nie jedna osoba, która pisała, że jestem poważnie zaburzony i powinienem wylądować u psychiatry, co druga osoba tu wysyła mnie na terapię, a Muqin akurat nie. Nawet jeśli ona na prawdę jest tu po to by zabić nudę w co wątpię, to jeśli zwykłe popisanie czy poczytanie takiej książki może mi choć trochę pomóc poradzić sobie z moją sytuacją to bycie "zwierzątkiem w zoo" jest niewielką ceną.

Karmaniewraca napisał/a:

Skoro dla studentów to nie dla zwykłego laika, Shiniego który nie rozumie darmowych źródeł jak działa dopamina na jego mózg.

Idąc tym tokiem powinienem być na wyższym poziomie niż student bo przecież studia skończyłem i to z nie najgorszymi wynikami.

Herne napisał/a:

A ja tam wierzę w Shiniego smile. I wierzę, że da radę. Ma ku temu potencjał.

Dzięki, ja też wierzę, że mam potencjał by zmienić obecną sytuację. Tak samo jak wierzę, że mógłbym robić coś znacznie większego niż obecnie w pracy i zarabiać dużo więcej.

441

Odp: Co to znaczy żyć?

Jak człowiek zdaje egzamin ustny i jest sam na sam z egzaminatorem ma pełną świadomość, ze w tym momencie jest "pod lupą" , że jest oceniany, oceniany krytycznie i na dodatek coś ważnego od zdania egzaminu zależy. Plus są egzaminujący silnie skupieni na wyłapaniu błędów, nawet niewielkich, no są tacy co lubią uwalać. Mało przyjemne.
Presja "znalezienie dziewczyny" może u Ciebie być pewną wersją "odpowiedzi przy tablicy", z dziewczyną wstawioną w role egzaminatora. Intelektualnie ogarniasz, że to nie całkiem tak jest, ale emocje swoje robią. Na pewno od prawdziwego egzaminu sytuacja różni się jednym - tym, że nawet jeśli ro rodzaj egzaminu na pewno nie zdanie niczym nie grozi. Nie będzie pały w dzienniku, nie będzie zostania na drugi rok - to tak a analogii do czasów szkolnych.
A egzamin na prawo jazdy to ładny przykład, że za którymś podejściem się udało. I zdałeś, i jeździsz.

Konwent raz w roku, ale podobne eventy zapewne możesz wyłapać. A że temat konkretny to i ludzie się mogą zacząć powtarzać. No możesz zostać bywalcem imprez pewnego typu, za którymś razem już się nie będziesz może czuł aż tak obco. I wiesz, fajnie że piszesz "po jednym razie na pewno nie odpuszczę". Tak to optymistycznie brzmi smile

442

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Teraz czuje się gorzej w tej samej sytuacji w której był już wcześniej.
Wniosek: forum działa na niego źle i pogorsza jego stan.

Czy gorzej?

Wróć do jego postów. Kiedyś problem było dla niego wyjście do kawiarni. Obecnie od czasu do czasu gdziekolwiek stara się wyjść i mniej lub bardziej, ale udało mu się przełamać też barierę intymności. Płatną usługą, ale w jego wypadku to krok w dobrym kierunku.

443

Odp: Co to znaczy żyć?
Karmaniewraca napisał/a:

Jack idioto ty się chwaliles że jesteś pasywno agresywnym chujem więc o co ci chodzi?


Bo przynajmniej nie jestem hipokrytą tępa cipo. Obie zachowujecie się podobnie, jak niekiedy nie gorzej ode mnie, a udajecie święte cierpiętnice. Zluzuj kucyka bo coś za bardzo cie ciśnie.

444 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-07-31 19:42:37)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:


Akurat Muqin jest jedną z osób, które właśnie nie wkręcały mi żadnych poważnych chorób psychicznych. Była tu już nie jedna osoba, która pisała, że jestem poważnie zaburzony i powinienem wylądować u psychiatry, co druga osoba tu wysyła mnie na terapię, a Muqin akurat nie. Nawet jeśli ona na prawdę jest tu po to by zabić nudę w co wątpię, to jeśli zwykłe popisanie czy poczytanie takiej książki może mi choć trochę pomóc poradzić sobie z moją sytuacją to bycie "zwierzątkiem w zoo" jest niewielką ceną.

1. muqin wkręca ci PTSD i stawia teze że całe twoje życie jest wynikiem "teraumy" ze szkoły
2. muqin nie wysyła cie na terapie bo sama robi ci mini-terapie online. gada do ciebie terapeutycznie. przecież żadna normalna osoba ne jest zainteresowana aktywną psychoanalizą innych ludzi. jesli rozmowca ani razu nie zapyta cię co u ciebie, nie okaze ci zainteresowania tylko ciągle mówi o sobie to pełnisz funkcje terapeuty. ze mną i innymi użytkownikami też probowales robić tego typu numery i sprowadzić nas do roli terapeutów ale nikt nie był zainteresowany. trafiło ci się w końcu więc jak chcesz i rozumiesz co się dzieje to korzystaj. może się nie powtorzyć.

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Karmaniewraca napisał/a:

Jack idioto ty się chwaliles że jesteś pasywno agresywnym chujem więc o co ci chodzi?


Bo przynajmniej nie jestem hipokrytą tępa cipo. Obie zachowujecie się podobnie, jak niekiedy nie gorzej ode mnie, a udajecie święte cierpiętnice. Zluzuj kucyka bo coś za bardzo cie ciśnie.

uwazam ze pasywna agresja jest o wiele gorsza niż prawdziwa. szybka eskalacja konfliktu, szybki koniec. pasywna to takie sączenie jadu jak typowy pizduś.

Mogłabym zamiast słowa "pizduś" powiedzieć, że pasywna agresja to domena kobiet, które są słabsze fizycznie i niemęska broń. może przez swoj wzrost jesteś zmuszony specjalizować się właśnie w takiej bo na pełnoobjawowy rozwoj meskosci nigdy nie mogłeś sobie pozwolić. danie sobie po mordzie nie wchodziło nigdy w gre bo każdy ma cie najeden mocny cios w nos (różnica zasięgu ramion ty VS przeciwnik ). Widzisz? Masz przykład pasywnej agresji. Ale zostańmy przy pizdusiu.

Ciekwe że akurat niski facet wyspecjalizował się w najmniej męskiej ze wszystkich broni i się tym chwali.

446 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-07-31 20:47:33)

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

1. muqin wkręca ci PTSD i stawia teze że całe twoje życie jest wynikiem "teraumy" ze szkoły
2. muqin nie wysyła cie na terapie bo sama robi ci mini-terapie online. gada do ciebie terapeutycznie. przecież żadna normalna osoba ne jest zainteresowana aktywną psychoanalizą innych ludzi. jesli rozmowca ani razu nie zapyta cię co u ciebie, nie okaze ci zainteresowania tylko ciągle mówi o sobie to pełnisz funkcje terapeuty. ze mną i innymi użytkownikami też probowales robić tego typu numery i sprowadzić nas do roli terapeutów ale nikt nie był zainteresowany. trafiło ci się w końcu więc jak chcesz i rozumiesz co się dzieje to korzystaj. może się nie powtorzyć.

1. Muqin nic nikomu nie wkręca.  Muqin  zasugerowała dorosłemu człowiekowi iżby przeczytał poważną książkę na temat urazów psychicznych i ich skutków w życiu dorosłym. Zauważając, że nie ma do czynienia z osobą o niskim ilorazie inteligencji i wykształceniu podstawowym tyko z dorosłym mężczyzną co najmniej normalnie inteligentnym, z ukończonymi studiami magisterskimi na kierunku humanistycznym. No zbrodnię popełniła, książkę  podsunęła, a Shini książkę kupił i czyta. O zgrozo, może jeszcze ze zrozumieniem czyta? Może wnioski jakieś samodzielnie wyciągnie?
Muqin nie pełni funkcji terapeuty tylko co najwyżej nie rozmawia z Shini na forum w sposób taki, jak większość. Owszem jedno robię podobnie jak terapeuci - nie oceniam i nie zarzucam kłamstwa i braku chęci.
2. Muqin nikogo nie wysyła na terapię, wysłać to ona może list na poczcie. Muqin jest zdania, że na terapię idzie człowiek dorosły sam o tym decydując. Czy i ewentualnie kiedy oraz do kogo. Nie jest  Muqin dla Shini żadną mamusią czy opiekunką, co dziecko wysyła, bo wie lepiej. Shini jest dorosły  i ma za sobą jedną nieudaną psychoterapię. Możliwe, że się kiedyś zdecyduje na ponowną próbę z psychoterapią, ale to powinna być jego decyzja, świadoma. Jeśli taką podejmie i nadal będziemy tu na forum pisali to oczywiście tym, co wiem na temat samej psychoterapii i wyboru terapeuty,  chętnie się podzielę, jeśli o to zapyta.

Odp: Co to znaczy żyć?

Proszę cię, przecież na kilometr widać ze gość jest rak samotny i zdesperowany zeby podtrzymać jakiekolwiek złudzenie posiadania przyjaciół jest gotowy nawet przeczytać Koran i skonwertowac na islam.

wczesniej po wkręceniu doktryny redpila przez facetów z netu typ poszedł na dziwki.

jasne ze pójdzie na terapię, jeśli tylko odpowiednio mu zasugerować. albo na dziwki.

448 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-08-01 15:33:36)

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Proszę cię, przecież na kilometr widać ze gość jest rak samotny i zdesperowany zeby podtrzymać jakiekolwiek złudzenie posiadania przyjaciół jest gotowy nawet przeczytać Koran i skonwertowac na islam.

wczesniej po wkręceniu doktryny redpila przez facetów z netu typ poszedł na dziwki.

jasne ze pójdzie na terapię, jeśli tylko odpowiednio mu zasugerować. albo na dziwki.

Nawet gdyby tak było to czemu cię to w ogóle interesuje? Co chcesz osiągnąć tymi postami? Uchronić Muqin przede mną czy może mnie przed nią? Przeczytał bym wszystko gdyby to mogło realnie pomóc w obecnej sytuacji.

Po pierwsze doktryna redpilla nie miała z tym nic wspólnego bo to było jeszcze zanim na dobre wiedziałem czym jest redpill. Wielu facetów wokół mi to doradzało, prawdziwych znajomych nie z internetu. A i tutaj nie jeden pisał, że jeśli pójdę do prostytutki to będę miał "problem" z głowy. Po drugie poszedłem i prawie od razu zrezygnowałem i wyszedłem zanim cokolwiek się wydarzyło. Jedynie masaże, o których wielokrotnie tu rozmawialiśmy doszły do skutku ale to moim zdaniem zupełnie inny poziom niż korzystanie z usług prostytutek.

449

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Proszę cię, przecież na kilometr widać ze gość jest rak samotny i zdesperowany zeby podtrzymać jakiekolwiek złudzenie posiadania przyjaciół jest gotowy nawet przeczytać Koran i skonwertowac na islam.

wczesniej po wkręceniu doktryny redpila przez facetów z netu typ poszedł na dziwki.

jasne ze pójdzie na terapię, jeśli tylko odpowiednio mu zasugerować. albo na dziwki.

Nawet gdyby tak było to czemu cię to w ogóle interesuje? Co chcesz osiągnąć tymi postami? Uchronić Muqin przede mną czy może mnie przed nią? Przeczytał bym wszystko gdyby to mogło realnie pomóc w obecnej sytuacji.

Po pierwsze doktryna redpilla nie miała z tym nic wspólnego bo to było jeszcze zanim na dobre wiedziałem czym jest redpill. Wielu facetów wokół mi to doradzało, prawdziwych znajomych nie z internetu. A i tutaj nie jeden pisał, że jeśli pójdę do prostytutki to będę miał "problem" z głowy. Po drugie poszedłem i prawie od razu zrezygnowałem i wyszedłem zanim cokolwiek się wydarzyło. Jedynie masaże, o których wielokrotnie tu rozmawialiśmy doszły do skutku ale to moim zdaniem zupełnie inny poziom niż korzystanie z usług prostytutek.

Po co korzystac z uslug prostytutek? To nie lepiej byc w zwiazku i slub wziasc i zyc w milosci ?

450

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Shini jest dorosły  i ma za sobą jedną nieudaną psychoterapię.

Ale czemu nieudaną? Z tego co pisał, to raczej trafnie go zdiagnozowała i przedstawiła plan dalszego działania, którego Shini po prostu nie podjął.

451

Odp: Co to znaczy żyć?

Udana psychoterapia daje w efekcie pożądane zmiany w funkcjonowaniu pacjenta. Psychoterapia nieudana albo nie daje żadnych zmian albo powoduje pogorszenie funkcjonowania pacjenta.

Z tego co Shini pisał to go nie zdiagnozowała tylko opisała. Nie lepiej niż niejeden forumowicz by opisał na podstawie rozmów na forum. Diagnozują psychologowie kliniczni. Używając tych stosownych numerków ICD. Psychoterapeuta, nawet doskonały i odnoszący liczne sukcesy, nie musi mieć uprawnień do diagnozowania. I często ich zwyczajnie nie ma.
Psychoterapeuta nie jest też od przedstawiania planów dalszego działania, co to pacjent ma je zrealizować. Jeśli w ogóle taki plan powstaje ( a wcale nie musi), to powinien być dziełem pacjenta, nie terapeuty.

452

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Udana psychoterapia daje w efekcie pożądane zmiany w funkcjonowaniu pacjenta.

Ale zmiany nie dzieją się same z siebie, tylko pacjent wprowadza wnioski z terapii w życie.


Psychoterapeuta nie jest też od przedstawiania planów dalszego działania, co to pacjent ma je zrealizować. Jeśli w ogóle taki plan powstaje ( a wcale nie musi), to powinien być dziełem pacjenta, nie terapeuty.


Tylko taki schemat działania nie ma żadnego sensu. Najmniejszego. I nie jest spotykany w żadnej innej dziedzinie medycyny. Nie bez przyczyny z resztą. Możesz przeczytać milion książek o nadciśnieniu, ale bez wprowadzenia zmian w życie i leków, to od samego gadania nie zmieni się nic. A ilu ludzi ma wiedzę i wykształcenie, aby samodzielnie wypracować plan leczenia i wprowadzić go w życie? Pokaż mi jakiegokolwiek innego specjalistę z zakresu szeroko pojętego zdrowia, który pracuje w taki sposób bez żadnego ładu i składu.

Nawet profesjonalni sportowcy mają trenerów od różnych aspektów swojego sportu. I to nie jest ani przypadek, ani próżność. Sposób terapii jaki opisujesz ma dwa cele: zdjęcie jakiejkolwiek odpowiedzialności z terapeuty i wyssanie jak największej ilości kasy od pacjenta (lub ubezpieczalni). Bo gadać po próżnicy to można w nieskończoność, a póki pacjent wychodzi z gabinetu uśmiechnięty (bo się mógł wygadać i nikt go nie zjebał jak burą sukę za pierdolenie kocopołów odklejonych od rzeczywistości), to wszyscy są happy.

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini, właściwie Muqin sama ci odpowiedziała.
„Psychoterapia nieudana albo nie daje żadnych zmian albo powoduje pogorszenie funkcjonowania pacjenta.„
Danie zainteresowania człowiekowi zdesperowanemu, samotnemu i podawanie mu diagnoz na tacy ( zobacz ty i ten żołnierz macie podobnie!)  może mieć taki efekt.
Tak jak pisze Jack. niektóre formy „terapii„ sprzyjają ciagnieciu kasy i umyciu raczek przez „psychologa„.
tu nie mamy kasy muqin wystarcza dobre samopoczucie.

Odp: Co to znaczy żyć?

„nie jest spotykany w żadnej innej dziedzinie medycyny„ nie jest tez norma w każdej formie terapii.

455

Odp: Co to znaczy żyć?

Patrząc na wyniki niektórych badań, to Shini byłby idealnym obiektem do terapii psylocybiną albo MDMA.

I nie piszę tego żartem, a całkiem poważnie. Rewelacyjne efekty mają.

Posty [ 391 do 455 z 1,617 ]

Strony Poprzednia 1 5 6 7 8 9 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024