Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 1,617 ]

196

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Kręcenie się w kółko to rzecz dyskusyjna, równie dobrze tą rozmowę z Shini można nazwać powolnym procesem zmian.

Można będzie tak napisać, jeśli jakaś zmiana nastąpi. Póki co jej nie ma.


Twojego zaś, ja jako ja, i owszem, potrzebuję

Nie potrzebujesz. To publiczna dyskusja na publicznym forum.

Jeśli nie zrozumiałam to mi może wytłumacz innymi słowami, żebym zrozumiała.

Nie odnosiłem się do siebie, jako osoby dorosłej, tylko wyobraź sobie mnie jako dziecko, które nie ma hamulców osoby dorosłej. Wychowywanie bez kar to ułuda. Bo moralność i człowieczeństwo to nie są cechy wrodzone, tylko nabyte. I o ile faktycznie można uczyć w taki sposób dziecko, które nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym, o tyle nie da się tak wychowywać dziecka, które nie dość, ze ma kontakt z grupą rówieśniczą, to jeszcze jest z natury nadpobudliwe, skore do agresji, ze szczyptą oportunizmu.

Zobacz podobne tematy :
Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Smutna ma wiele teorii na mój temat, choć bliżej im do zwykłych pomówień.

Mam tylko jedną. Jesteś matołem smile

198

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Przestań kłamać na mój temat.

Ty robisz to coraz częściej na mój temat i żadnych przemyśleń, nic?


Gdzie niby skłamałem?

199

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack

W powolnym procesie trudniej uchwycić zachodzące zmiany. Jak w jaskini kropla pada na płaską skałę to z jednej strony proces przekształcania skały zachodzi, a z drugiej raczej się nie da go gołym okiem zauważyć. Z procesami zmian w ludziach też tak bywa. Albo dla odmiany masz roślinkę rosnącą w skale. Se rośnie. W pewnym momencie tą skałę może rozsadzić. Czy, kiedy? Ano proces powolny jest. W rozmowie z Sinigami nie spodziewam się spektakularnych zmian niedługo.

Może jednak dasz mi prawo określenia, czego ja potrzebuję? Ujmę innymi słowami - taki jest mój warunek wstępny. Jestem elastyczna, nie zawsze egzekwuję, ale co do zasady tak funkcjonuję.

Wyobraź sobie mnie jako dziecko ...no wybacz, aż tak daleko to  ja w ogóle nie zajechałam. Na to autentycznie nie wpadłam, że tu chodzi o ciebie jako dziecko.
Ok. Pisali, że masz ADHD. Nie wiem, czy to prawda. Jeśli tak to już w sposób oczywisty  do Ciebie jako dziecka była załączona inna instrukcja obsługi, tak samo jak do dzieci ze spectrum jest inna instrukcja obsługi niż do neurotypowych.

Uogólnienie "wychowywanie bez kar to ułuda" jest stwierdzeniem ogólnym. Wybacz, ale na tym poziomie ogólności to się zgodzić nie mogę. Czy wychowanie konkretnego dziecka bez kar jest możliwe - a tu już się zaczyna jedno wielkie "zależy". Na końcu zapewne znajdzie się ileś dzieci, w odniesieniu do których łagodna tresura jest jedyną działającą opcją.
Czy w odniesieniu do Ciebie konkretnego były jakieś inne możliwości niż kara? A nie wiem. Wykluczyć nie mogę, potwierdzić też nie. Danych za mało.

Poza tym, skoro już opisałeś siebie jako dziecko zauważ, ze Shinigami jako dziecko był zupełnie inny. Nadal jesteście bardzo różni. Shini nie był i nie jest akurat nadpobudliwy i nie tylko nie ma skłonności do agresji takiej bezpośredniej ale wręcz wydaje się być niezdolny do jej uruchomienia w sytuacji adekwatnej. Tak by wynikało z tego, co pisał o swoich problemach w czasie walki, że zatrzymuje cios żeby kogoś nie walnąć. Bo się boi kary. Choć w realnej sytuacji by dostał nagrodę, a nie karę przecież, walkę by wygrał być może, punkt jakiś zdobył.
On ma problemy zdaje się kompletnie z czym innym niż Ty miałeś.


Prośba taka - już doszliście do poziomu "matołków", może jednak dajcie sobie spokój z tym nawalaniem się łopatkami w tym wątku? PLEASE

200 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-06-28 15:26:36)

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Uogólnienie "wychowywanie bez kar to ułuda" jest stwierdzeniem ogólnym. Wybacz, ale na tym poziomie ogólności to się zgodzić nie mogę. Czy wychowanie konkretnego dziecka bez kar jest możliwe - a tu już się zaczyna jedno wielkie "zależy".

Wychowanie bez kar rodzi przeświadczenie bezkarności. A strach przed konsekwencjami czynu jest ważniejszy niż cokolwiek innego. Skoro zajmowałaś się psychologią, to znany jest ci na pewno eksperyment więzienny (tak wiem, wiele wad i kontrowersji) czy performance Mariny Abramovic, gdzie prawie przypłaciła to życiem. Podobne zagadnienia - w sensie działania mechanizmów kształtowania moralności zostały też poruszone w Innym świecie Herlinga-Grudzińskiego czy Medalionach. I innej literaturze wojennej, gdzie masz to przetestowane praktycznie w realnych warunkach. Skrajnych, a i owszem. Bo to one najlepiej pokazują do czego może prowadzić poczucie bezkarności.


Shini nie był i nie jest akurat nadpobudliwy i nie tylko nie ma skłonności do agresji takiej bezpośredniej ale wręcz wydaje się być niezdolny do jej uruchomienia w sytuacji adekwatnej. Tak by wynikało z tego, co pisał o swoich problemach w czasie walki, że zatrzymuje cios żeby kogoś nie walnąć. Bo się boi kary.

Ok, to teraz tak - z perspektywy eks żołnierza, osoby szkolonej - to pitolenie. W takim sensie, że to tak nie działa. Większość ludzi bardziej boi się zadać krzywdę niż jej doświadczyć. To nie jest strach przed karą. Bo tu jej nie ma. Jak sama zauważyłaś - byłaby nagroda. Jego gadanie o strachu przed karą jest spowodowane kierunkiem dyskusji jaki nadałaś (ofiara agresji psychicznej, strach przed karą). Robił to samo już kilkukrotnie.

201 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-28 16:04:41)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack, a wiesz Ty, że podejście wojskowe się w cywilnym życiu miejscami słabo sprawdza? Jesteś w stanie to zwyczajnie zaakceptować?

Jeśli jesteś ex-żołnierzem i to szkolonym to cóż, zostałeś w pewien sposób uformowany i jesteś w iluś sprawach zwyczajnie usztwniony dla celów bojowych. Przy okazji - ex to możesz być w kwestii służby czynnej, mentalnie najprawdopodobniej zostaniesz tym żołnierzem do końca życia. Co samo w sobie złe nie jest, ale jest bardzo już konkretne. Do wielu spraw masz "żołnierskie podejście". Które bywa dobre, ale bywa szkodliwe. Są bowiem ludzie, którzy nigdy nie zostaną żołnierzami. I którzy zarówno dla własnego dobra jak i dla dobra  innych oraz społecznego lepiej, by się od wojska jak najdalej trzymali. Wojskowymi sposobami do Shini nie dotrzesz, z niego żołnierza nie zrobisz. Każdy mądry sierżant wie, że są poborowi czy ochotnicy co to lepiej, by szybko poszli pod kapelusz, bo wojsko nie dla nich.

W nawiązaniu do moralności - cywil, dla którego zabicie drugiego człowieka jest niemoralne jako takie w każdej sytuacji może spokojnie i dobrze funkcjonować społecznie. Żołnierz z takim podejściem sorki, ale niespecjalnie się nadaje,  w systemie moralnym żołnierza musi się znaleźć programowo opcja " w określonych warunkach zabicie człowieka jest moralnie dopuszczalne".  Wojsko, szkolenie - kształtują moralność w określony sposób i w określonym celu.

Wychowanie bez kar może, ale nie musi dać w efekcie przekonanie o bezkarności. Strach przed konsekwencjami czynu działa, ale w sposób ograniczony, w konfrontacji z życiem może spokojnie ulec zminimalizowaniu, bo w życiu nie jest tak, że złe postępowanie daje nieuchronnie karę dotkliwą. Mało to oszustów, złodziei czy przekrętów  co wolno sobie truchtają z uśmiechem zadowolenia? Sąsiad Shini leje szambo na drogę, nie on jeden. Ilu z takich spotka nieuchronna surowa kara wymierzona niedługo po dokonaniu czynu?

Medaliony są emocjonalne i są literaturą piękną. Ja tu jeśli już to Borowski, nie Nałkowska.
Sytuacje skrajne są skrajne. Tu człowiecza psychika działa nieco inaczej. Na dodatek inaczej w warunkach skrajnych faktycznie i inaczej nieco w warunkach skrajnych sztucznie wykreowanych. To nie jest życie w normalnym świecie, gdzie można 90 lat przeżyć nie zaznając sytuacji naprawdę skrajnych.

202

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Przy okazji - ex to możesz być w kwestii służby czynnej, mentalnie najprawdopodobniej zostaniesz tym żołnierzem do końca życia.

To ma miejsce w przypadku silnej indoktrynacji i warunków wojennych/bojowych. Ja byłem w wojsku ze względu na pakiet posiadanych cech. Nie odwrotnie. Ale to było dawno temu, prawie 15lat. Gdybym nie wspomniał o wojsku, to nigdy tego aspekty być nie dostrzegła.


Wojskowymi sposobami do Shini nie dotrzesz, z niego żołnierza nie zrobisz.

Nigdy nie próbowałem.


W nawiązaniu do moralności - cywil, dla którego zabicie drugiego człowieka jest niemoralne jako takie w każdej sytuacji może spokojnie i dobrze funkcjonować społecznie.

Owszem - może. Ale to jest myślenie ofiary. U każdego zdrowego człowieka działa instynkt zachowawczy, a już pominę fakt, że jest coś takiego jak obrona konieczna i w sytuacji zagrożenia życia jak zabijesz napastnika, to masz znikome szanse ponieść jakiekolwiek konsekwencje.


Strach przed konsekwencjami czynu działa, ale w sposób ograniczony, w konfrontacji z życiem może spokojnie ulec zminimalizowaniu, bo w życiu nie jest tak, że złe postępowanie daje nieuchronna karę dotkliwą.

A zauważyłaś, że nie odnosisz się do samej kary, ale świadomości jej nieuchronności? To są dwie osobne rzeczy.

Oczywiście, to nie jest system 0-1. Bo ludzkość tak nie działa. Niemniej jednak wystarczy popatrzeć jak działa świat. Ilu ludzi chodzi do pracy, bo chce coś osiągnąć w życiu, a ilu chodzi, bo musi, aby nie wylądować pod mostem? Zobacz jakim strach jest silnym motywatorem u Shiniego. Jego pragnienie zmiany i lepszego życia przegrywa ze strachem. I ilu jest podobnych do niego, a ilu jest wizjonerów, milionerów i ludzi sukcesu, którzy faktycznie coś osiągnęli poprzez podążanie za nagrodą?

203 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-28 19:40:40)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack,
U Ciebie formowanie nie było od zera tylko na dobrym gruncie wstępnym zwanym predyspozycjami. smile
A skądże wiesz, czy ja bym coś dostrzegła? Ja, spec od DGNA (Dzielenie Gówna Na Atomy)? Ja straszliwie dużo dostrzegam, grubo więcej niż statystyczna norma. Ja w tym robię, mówiąc kolokwialnie.  Duperele dostrzegam i łączę w obrazki. Mimochodem też dostrzegam i mi się obrazki same tworzą. Aspekt "wojskowy" u ciebie zauważyłam dosyć dawno, nie akurat wojsko konkretnie, ale pewien  klimat powiedzmy "mundurowy". I mi się stopniowo to uprawdopodabniało aż do momentu, gdy uznałeś za słuszne wprost mi te moje domysły potwierdzić.

Owszem, próbujesz do Shini dotrzeć "po wojskowemu". Nie dostrzegasz tego? A to już inna sprawa, ja tam w mur Twoich zaprzeczeń walić nie zamierzam.

Instynkt samozachowawczy działa różnie u różnych ludzi. Jeden w sytuacji skrajnej spożyje ciało bliźniego, drugi nie i umrze. Wyobrażanie sobie "co bym zrobił" jest bez sensu, bo póki nie stanąłeś w sytuacji realnej nie wiesz. Czy ja w sytuacji bezpośredniego zagrożenia własnego życia bym kogoś zabiła? NIE WIEM. Czy zabiłabym broniąc czyjegoś życia - jak wyżej, NIE WIEM. Teoretyzując ja akurat nie uznaję ludzkiego życia za wartość samą w sobie i od strony moralnej w jakiejś skrajnej sytuacji i owszem, oporu moralnego bym może i nie miała. Co się wcale nie przekłada na to, co faktycznie bym zrobiła. No nie miałam na szczęście okazji sprawdzić.

Oczywiście, że zauważyłam. W praktyce życia kara jako taka jeśli nie jest w miarę nieuchronna to słabo działa. Póki jest ktoś, kto ja realnie wymierzy powiedzmy jako/tako działa. Jak takiego kogoś zabraknie...Poza tym zaś w psychologii jest opisane wielce ciekawe zjawisko, tak zwany "optymizm sprawców". Wiem, że jest, szczegółów musiałabym poszukać. Jest i już. "Mnie nie złapią i ja kary uniknę", takie myślenie. I co ja poradzę, że to głupio brzmi? Coś obserwujemy, istnieje. Jakieś procesy psychologiczne do takiego myślenia prowadzą, ja się w tym akurat za bardzo nigdy nie grzebałam.
Strach przed karą nie-doczesną czyli wiara w karę po śmierci to już obszar inny, możliwe że lęk przed taką karą, z racji swojej zaświatowości potencjalnie nieuchronną może i kogoś od zrobienia czegoś powstrzyma, ale odjechałam w rejony psychologiczno-duchowe, lata świetlne do problemów Shini.

Co do świata i ludzi - nie liczyłam. Że u Shini pragnienie zmiany przegrywa ze strachem to już dawno żeśmy sobie z Shini w tym wątku ustalili.
Pytanie nie brzmi "co uniemożliwia" tylko "co z tym zrobić" Skąd aż taki lęk (czyli strach nieadekwatny), jak go zniwelować, sprowadzić do poziomu normalnego strachu. Siłą woli to sobie można stłumić strach przed skokiem ze spadochronem, nie lęk uniemożliwiąjący działania długofalowe. A dokładniej to lęk uogólniony można też okresowo stłumić i działać (rozwalając sobie przy okazji inne sfery funkcjonowania) , ale najwyraźniej Shini osobniczo tego nie wykonał. I pod presją wykonywać nie zacznie. Może w zagrożeniu życia ewentualnie. U Shniego lęk to bardziej demotywator, ale nie ma sposobu, żeby przy tej skali sprowokować lęk silniejszy i skierowany ku działaniu oraz zmianie.

P.S. Dzielenie Gówna Na Atomy czyli DGNA zostało kupione przez moich z realu, wielki zachwyt wzbudziło , przyjmij zbiorowe podziękowania smile
P.S.2 Gdyby na świecie  było zbyt wielu wizjonerów to bycie wizjonerem stało by się normą smile

204

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack,
U Ciebie formowanie nie było od zera tylko na dobrym gruncie wstępnym zwanym predyspozycjami.

Eh, takiego formowania w naszym wojsku po prostu nie ma. Nie ma warunkowania, nie ma team building, nie ma etosu. Pod tym kątem jesteśmy sto lat za murzynami.



Aspekt "wojskowy" u ciebie zauważyłam dosyć dawno, nie akurat wojsko konkretnie, ale pewien  klimat powiedzmy "mundurowy". I mi się stopniowo to uprawdopodabniało aż do momentu, gdy uznałeś za słuszne wprost mi te moje domysły potwierdzić.

Acha....


Owszem, próbujesz do Shini dotrzeć "po wojskowemu".

Nope. Nawet nie blisko. Po pierwsze dlatego, że nie próbuję do niego dotrzeć w żaden sposób. To jego życie, niech z nim robi co chce. Może i nic nie zmieniać. To jego wybór. Mi nic do tego. Dla mnie jest jedynie ciekawym przypadkiem. To wszystko. Jak na jego sytuację to ma się i tak nadzwyczaj dobrze w porównaniu do innych osób jakie poznałem, a które były incelami podobnymi jemu.

No nie miałam na szczęście okazji sprawdzić.

Dlatego odesłałem cię do literatury wojennej i traktującej o realiach okupacyjnych itp. Takie skrajności najlepiej pokazują co w ludziach siedzi. A historia naszej cywilizacji nie jest historią pokoju i miłosierdzia.


Pytanie nie brzmi "co uniemożliwia" tylko "co z tym zrobić"

Po pierwsze musiałby się nauczyć korzystać z psychotropów, bo bierze je z przerwami, co rozpierdala mu system. Po drugie musiałby zadbać choćby w minimalnym stopniu o dietę, bo jego odżywianie prowadzi po prostu do depresji i wiecznych problemów z kichami, jakich z resztą doświadcza. No i musiałby też się nauczyć trenować z głową, bo to co robi (tryb życia, sposób realizowania treningów i dieta) to po prostu wywala kortyzol w kosmos. A jak dodasz do tego uzależnienie od porno, to i szlaki dopaminowe ma wywalone do tego stopnia, że motywacja do najdrobniejszych rzeczy u niego leży i kwiczy.

Tu nie ma jednej dużej rzeczy. To jest pierdylion ziarenek piasku, które układają się w mandalę. On by chciał od razu. Tu i teraz. Bez wysiłku. Żeby całą pracę ktoś wykonał za niego.

205 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-28 21:07:28)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack

A czy ja napisałam, że formowanie w naszym wojsku jest dobre? Nie wkręcaj mnie w tematy poboczne. Napisałam, że jest. W każdym wojsku jest, taka wojska natura.

Skoro nie próbujesz do Shini dotrzeć to po co w rozmowy z nim wchodzisz? Z tego co piszesz jest "przypadkiem" co to już rozgryzłeś. Do dalszej obserwacji "przypadku" zupełnie by wystarczyła obserwacja chyba, zwłaszcza ze jak pisałeś irytuje Cię kręcenie się w kółko. Coś mi się tu obrazek nie układa...:) nic to, poczekamy to się ułoży, ja tam jestem optymistką.
Dajże mi spokój z literaturą wojenną. Albo literatura piękna czyli nie szukamy w niej życia czy faktów,  albo dokument/faktografia, tu z kolei zakłamań każda ilość. Świadomych, nieświadomych... Realia okupacyjne, weź nie żartuj. Albo masz fakty, albo czyjąś historię. W przypadku okupacji (jak mniemam masz na myśli II Wojnę Światową w Polsce) sorki, ale w realu miałam okazje obserwować, jak się uczestnikom tamtych zdarzeń ich własne wspomnienia zmieniały w czasie i ulegały przekształceniu, aż do szczerego przekonania że coś się nie zdarzyło choć się zdarzyło, na co są twarde dowody na piśmie. I nie, nie było mowy o demencji czy innych takich.
Zarówno literatura piękna jak i faktograficzno  historyczne cosie są jakimiś danymi do obrazka, ale do tego należy pochodzić super krytycznie. Było nie było to historia, a jak uczy metodologia historii oceń źródło krytycznie a uchronisz się przed śmiesznością. Zresztą do każdej opowieści każdego świadka czegokolwiek należy pochodzić krytycznie. Bo i ludzkie postrzeganie i pamięć ciekawie działają.

W ludziach siedzą różne rzeczy, problem w tym, że można snuć jakieś uogólnienia a na końcu jest konkretny ktoś i cóż, może się okazać tym jednym nietypowym. Nie zamierzam się z Tobą licytować na to, co w ludziach może siedzieć, z rzeczy paskudnych, literaturą wojenną mi oczu na nieznane nie otworzysz.

Z przyjemnością czytam natomiast coś konstruktywnego czyli tematy konkretne. Mam na myśli te związane z dietą, treningami i porno. Co do psychotropów sorki, znam polskich psychiatrów i nie mam przekonania czy aby Shini powinien je brać czy wręcz przeciwnie odstawić na dobre. Natomiast sens ma podjęcie jakiejś w tej sprawie decyzji - wte albo we wte, brane z doskoku to na pewno bzdura jest.

No patrz, jak się ładnie dla odmiany zgadzamy - jest pierdylion, nie żadna duża rzecz. Czy aby na pewno w tym pierdylionie nie ma elementów przemocy psychicznej i jej skutków? Tak na pewno-na pewno?  Wiesz, w takim pierdylionie to nawet Ty masz szansę coś jednak pominąć.

P.S. Historia ludzkości nie była, nie jest i raczej nie będzie historią miłosierdzia i łagodności, posądzasz mnie o brak realizmu?

206

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Napisałam, że jest. W każdym wojsku jest, taka wojska natura.

No ci mówię, że nie ma. Z praktyki.


Z tego co piszesz jest "przypadkiem" co to już rozgryzłeś.

A nóż widelec się zaskoczę.


Realia okupacyjne, weź nie żartuj. Albo masz fakty, albo czyjąś historię.

Ekhm, nie ma czegoś takiego jak "fakty" w takim wypadku. Są wspomnienia, a historia pisana jest przez zwycięzców. Ale bestialstwa zaprzeczyć się nie da.


sorki, ale w realu miałam okazje obserwować, jak się uczestnikom tamtych zdarzeń ich własne wspomnienia zmieniały w czasie i ulegały przekształceniu, aż do szczerego przekonania że coś się nie zdarzyło choć się zdarzyło, na co są twarde dowody na piśmie. I nie, nie było mowy o demencji czy innych takich.

A to to wiem. Tak bywa.


Mam na myśli te związane z dietą, treningami i porno. Co do psychotropów sorki, znam polskich psychiatrów i nie mam przekonania czy aby Shini powinien je brać czy wręcz przeciwnie odstawić na dobre.

Mam podobnie. Chodzi jednak o fakt, że raz je bierze, a raz nie, bo zapomina wykupić i ma kilku-kilkunastodniowe przerwy.

Czy aby na pewno w tym pierdylionie nie ma elementów przemocy psychicznej i jej skutków? Tak na pewno-na pewno?

Skoro nie wypłynął taki temat na jego terapii, a terapeutka zrezygnowała z pracy z nim, jako z pacjentem nie współpracującym, to można gdybać w nieskończoność. Moim zdaniem jednak o żadnej przemocy mówić nie można, bo w jego historii za dużo dziur i przeinaczeń było do tej pory.

207 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-28 21:47:23)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack
Musi być, zawsze jakieś było. Nie wkręcaj smile

Do zaskoczenia się wystarczy czytać . No nie układa mi się obrazek. Ale ja jestem przyzwyczajona oraz mam ocean cierpliwości, inaczej dawno bym w psychiatryku na stałe wylądowała.

Fakty też są. Nie przesadzajmy w drugą stronę. No dobrze, prawdopodobieństwo graniczące z pewnością się pojawia tu i ówdzie.  Bestialstwa jak to określiłeś nikt nie neguje co do zasady, było.

Sorki, ale ja mam duże pojęcie o terapii jako takiej. Coś nie wypłynęło na terapii - mogę z marszu podać całkiem sporo możliwości czemu nie wypłynęło. Nie podważając nawet ciut jakości pracy terapeutki. A to też można podważyć, bo w sumie nikt nie powiedział że była stosownym fachowcem dla Shinigami. Terapia nie wyrywanie zęba, terapeuta musi być dobry dla konkretnej osoby, liczba dyplomów ani opinie pacjentów nic do rzeczy nie mają czasem.

Dziury i przeinaczenia to normalne jest. Możliwe też, że są sprawy istotne, o których Shini nie chce publicznie pisać. Albo je sygnalizuje albo i omija i się wtedy obrazek nie układa. Dziurę się wyczuwa, ale co w niej?

208

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Ok, to teraz tak - z perspektywy eks żołnierza, osoby szkolonej - to pitolenie. W takim sensie, że to tak nie działa. Większość ludzi bardziej boi się zadać krzywdę niż jej doświadczyć. To nie jest strach przed karą. Bo tu jej nie ma. Jak sama zauważyłaś - byłaby nagroda. Jego gadanie o strachu przed karą jest spowodowane kierunkiem dyskusji jaki nadałaś (ofiara agresji psychicznej, strach przed karą). Robił to samo już kilkukrotnie.

Jeśli to nie jest strach przed karą to przed czym? Co sprawia, że nie mogę zadać ciosu mimo iż mamy pełny sprzęt i szanse, że komuś stanie się krzywda są minimalne? Wyobrażając sobie, że zrobię komuś krzywdę od razu przypominam sobie wszystkie kary jakie dostawałem i ten krzyk za każde przewinienie. 

Jack Sparrow napisał/a:

Po pierwsze musiałby się nauczyć korzystać z psychotropów, bo bierze je z przerwami, co rozpierdala mu system. Po drugie musiałby zadbać choćby w minimalnym stopniu o dietę, bo jego odżywianie prowadzi po prostu do depresji i wiecznych problemów z kichami, jakich z resztą doświadcza. No i musiałby też się nauczyć trenować z głową, bo to co robi (tryb życia, sposób realizowania treningów i dieta) to po prostu wywala kortyzol w kosmos. A jak dodasz do tego uzależnienie od porno, to i szlaki dopaminowe ma wywalone do tego stopnia, że motywacja do najdrobniejszych rzeczy u niego leży i kwiczy.

Tu nie ma jednej dużej rzeczy. To jest pierdylion ziarenek piasku, które układają się w mandalę. On by chciał od razu. Tu i teraz. Bez wysiłku. Żeby całą pracę ktoś wykonał za niego.

Przerwę trwającą dłużej niż 2-3 dni miałem dosłownie jedną przez kilka lat, a te 2-3 dni śmiem twierdzić, że nie robią różnicy, a przynajmniej ja nie czuję żadnej różnicy. Większości z tych rzeczy, które wymieniłeś, i które powinienem zmienić są dość trudne do zrobienia bez spełnienia dwóch najważniejszych celów. Choć teraz, pierwszy raz od dawna powoli zaczynam wierzyć, że to jednak może się udać.

"Od razu" oraz "tu i teraz" to jedyne co się zgadza i wiem, że tak się nie da.

Muqin napisał/a:

Z przyjemnością czytam natomiast coś konstruktywnego czyli tematy konkretne. Mam na myśli te związane z dietą, treningami i porno. Co do psychotropów sorki, znam polskich psychiatrów i nie mam przekonania czy aby Shini powinien je brać czy wręcz przeciwnie odstawić na dobre. Natomiast sens ma podjęcie jakiejś w tej sprawie decyzji - wte albo we wte, brane z doskoku to na pewno bzdura jest.

Leki są po to by mnie ustabilizować bo miałem problemy z nadmiernym stresem, ciągłym napięciem i napadami agresji ale do żadnej przemocy z mojej strony nigdy nie doszło. Bez nich niestety jest trochę ciężko funkcjonować głównie przez ciągłe denerwowanie się wszystkim.

Muqin napisał/a:

Możliwe też, że są sprawy istotne, o których Shini nie chce publicznie pisać. Albo je sygnalizuje albo i omija i się wtedy obrazek nie układa. Dziurę się wyczuwa, ale co w niej?

Chyba nie, wydaje mi się, że już napisałem o wszystkich istotnych sprawach. Nie przypominam sobie by było jeszcze coś czego nie napisałem ale może sam nie jestem tego świadomy.

Przeczytałem jak na razie pierwszy rozdział książki.

209

Odp: Co to znaczy żyć?

Shinigami

"Strach przed karą" wydaje mi się bardzo dobrym określeniem "roboczym" . Zauważasz coś u siebie i jakoś to w skrócie opisujesz i w sumie to jest super. Bo wygodnie. Ten "strach przed karą" to jest element Twojego funkcjonowania, coś co zapewne determinuje bardzo wiele u Ciebie, ewidentnie to określenie to krok naprzód w pracy z emocjami. Jakoś tak "sam się zrobił"? Umiesz coś nazwać, coś ważnego. Fakt, że ktoś to uważa za bezsens cóż, jego prawo. Jack w tym co tu pisze okopał się na pozycji "Shini nie jest żadna ofiarą przemocy, Muqin go wkręca". Okopał się - trudno się mówi. Z jakiegoś powodu tak jest, a przyczyn wykonania okopu ja drążyć nie zamierzam.

Mnie ewidentnie tak na dziś temat Twojej diety wyłazi na priorytet. To coś jako/tako ograniczonego od-do. Zmienienie chaosu żywieniowego na zdrowszą zbilansowaną dietę nikomu nie zaszkodzi. Także Tobie. Realizując ten priorytet  masz duże szanse na poczucie własnej sprawczości. Na malutkim odcinku może - ale jest to lepsze niż zero. Priorytet może bardzo ograniczony - ale może lepiej nie brać się za coś ogromnego na początek. Wyobraź sobie, że masz do uporządkowania ogród warzywny. Ileś grządek, ileś ścieżek i ocean chwastów różnej maści. Zaczynasz od wszystkiego na raz i latasz opętańczo wyrywając na oślep? Nie. Wyznaczasz grządkę i ją porządkujesz. Albo uznajesz "najpierw ścieżki, grządki potem". Albo "najpierw marchew, ogórki poczekają". Albo "najpierw osty, potem ścieżki". Albo jeszcze jakoś inaczej. Kiedyś tam ogarniesz cały ogród.

Nie wnikam w Twoje leki, po prostu jeśli się bierze to się to robi raczej skrupulatnie, przerwa 2 dniowa jedna nie jest tragedią, ale już model iż taka przerwa staje się normą nie jest rozsądny, bo się temu swojemu organizmowi funduje huśtawkę chemiczną. A on od tego głupieje. Dziś jest, jutro nie ma, potem długo jest, potem znów nie ma - do bani taka robota. Tyle Ci ma do powiedzenia ten Twój organizm. Weź ty mnie traktuj z szacunkiem, bo się wkurwię - mówi dalej tenże organizm. I co gorsze jak mu się nazbiera to się wkurwi i ci zafunduje jakiś odlocik, bieguneczkę na przykład. Najchętniej w momencie możliwie dla Ciebie niewygodnym.

Możliwe, ze czegoś nie napisałeś. To forum publiczne. Pisząc siłą rzeczy wystawiasz na widok publiczny i poddajesz ocenie obcych ludzi jakąś część swojej prywatności. Nie że świadomie zatajasz, po prostu masz prawo do niepisania wszystkiego dokładnie. A że z punktu widzenia czytających może się pojawić wrażenie niekompletności cóż, to forum publiczne. Nie masz obowiązku pisać wszystkiego. Wszystko to się mówi w terapii, w warunkach bezpiecznych, zaufanemu terapeucie i w warunkach tajemnicy zawodowej. Poza tym masz pełne prawo nie wiedzieć, ze coś jest ważne. Ważne rzeczy potrafią się nieźle ukryć za mechanizmami obronnymi.

Całkiem spory ten pierwszy rozdział jest. Podzielisz się wrażeniami? Tak ogólnie? smile

210

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Shinigami

"Strach przed karą" wydaje mi się bardzo dobrym określeniem "roboczym" . Zauważasz coś u siebie i jakoś to w skrócie opisujesz i w sumie to jest super. Bo wygodnie. Ten "strach przed karą" to jest element Twojego funkcjonowania, coś co zapewne determinuje bardzo wiele u Ciebie, ewidentnie to określenie to krok naprzód w pracy z emocjami. Jakoś tak "sam się zrobił"? Umiesz coś nazwać, coś ważnego. Fakt, że ktoś to uważa za bezsens cóż, jego prawo. Jack w tym co tu pisze okopał się na pozycji "Shini nie jest żadna ofiarą przemocy, Muqin go wkręca". Okopał się - trudno się mówi. Z jakiegoś powodu tak jest, a przyczyn wykonania okopu ja drążyć nie zamierzam.

Mnie ewidentnie tak na dziś temat Twojej diety wyłazi na priorytet. To coś jako/tako ograniczonego od-do. Zmienienie chaosu żywieniowego na zdrowszą zbilansowaną dietę nikomu nie zaszkodzi. Także Tobie. Realizując ten priorytet  masz duże szanse na poczucie własnej sprawczości. Na malutkim odcinku może - ale jest to lepsze niż zero. Priorytet może bardzo ograniczony - ale może lepiej nie brać się za coś ogromnego na początek. Wyobraź sobie, że masz do uporządkowania ogród warzywny. Ileś grządek, ileś ścieżek i ocean chwastów różnej maści. Zaczynasz od wszystkiego na raz i latasz opętańczo wyrywając na oślep? Nie. Wyznaczasz grządkę i ją porządkujesz. Albo uznajesz "najpierw ścieżki, grządki potem". Albo "najpierw marchew, ogórki poczekają". Albo "najpierw osty, potem ścieżki". Albo jeszcze jakoś inaczej. Kiedyś tam ogarniesz cały ogród.

Nie wnikam w Twoje leki, po prostu jeśli się bierze to się to robi raczej skrupulatnie, przerwa 2 dniowa jedna nie jest tragedią, ale już model iż taka przerwa staje się normą nie jest rozsądny, bo się temu swojemu organizmowi funduje huśtawkę chemiczną. A on od tego głupieje. Dziś jest, jutro nie ma, potem długo jest, potem znów nie ma - do bani taka robota. Tyle Ci ma do powiedzenia ten Twój organizm. Weź ty mnie traktuj z szacunkiem, bo się wkurwię - mówi dalej tenże organizm. I co gorsze jak mu się nazbiera to się wkurwi i ci zafunduje jakiś odlocik, bieguneczkę na przykład. Najchętniej w momencie możliwie dla Ciebie niewygodnym.

Możliwe, ze czegoś nie napisałeś. To forum publiczne. Pisząc siłą rzeczy wystawiasz na widok publiczny i poddajesz ocenie obcych ludzi jakąś część swojej prywatności. Nie że świadomie zatajasz, po prostu masz prawo do niepisania wszystkiego dokładnie. A że z punktu widzenia czytających może się pojawić wrażenie niekompletności cóż, to forum publiczne. Nie masz obowiązku pisać wszystkiego. Wszystko to się mówi w terapii, w warunkach bezpiecznych, zaufanemu terapeucie i w warunkach tajemnicy zawodowej. Poza tym masz pełne prawo nie wiedzieć, ze coś jest ważne. Ważne rzeczy potrafią się nieźle ukryć za mechanizmami obronnymi.

Całkiem spory ten pierwszy rozdział jest. Podzielisz się wrażeniami? Tak ogólnie? smile

W przypadku diety to spróbuję najpierw skupić się na samych śniadaniach, jakichś prostych i szybkich.

W przypadku leków biorę je regularnie, nie w taki sposób, że raz wezmę raz nie. Jak już mam przerwę to nie dłużej niż te 2 dni ale to się zdarza raczej rzadko.

A co do książki to pierwszy rozdział był całkiem ciekawy nawet jeśli był bardziej wprowadzeniem do tematu niż jakimś konkretnymi przykładami. Sporo treści pokrywa się z tym co przerabiałem na studiach więc całkiem dobrze mi się czyta tym bardziej, że ogólnie interesują mnie tematy związane z patologiami i przemocą.

211

Odp: Co to znaczy żyć?

Skup się na śniadaniach zatem, nie tylko prostych i szybkich ale też składających się z sensownych produktów. No i zastanów się, czy jednak nie poszerzyć tego o to, co jesz w pracy. Albo wieczorem. Małymi krokami też się dojdzie do celu.

Cieszę się, że wprowadzenie nie okazało się nadmiernie nużące. Na przykłady czas przyjdzie, zresztą sam możesz to sprawdzić w dalszych rozdziałach smile

212

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack
Musi być, zawsze jakieś było. Nie wkręcaj smile


Nie wkręcam. Większy reżim to ja miałem w domu, a tak naprawdę większość chłopaków zajebiście się nudziła.

213

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Jeśli to nie jest strach przed karą to przed czym

Wymyślasz sobie problemy, które nie istnieją, aby tylko usprawiedliwić jakoś swój marazm.

Chyba nie, wydaje mi się, że już napisałem o wszystkich istotnych sprawach. Nie przypominam sobie by było jeszcze coś czego nie napisałem ale może sam nie jestem tego świadomy.

A twoje problemy ze zdrowiem? A te zaparcia i eksplozje zada, o których pisałeś, a które były główną przyczyną dlaczego nigdzie nie jeździłeś, bo bałeś się, że ci kibla zabraknie gdzieś po drodze?

214

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack
Nie takie formowanie miałam na myśli.

No a tekst o wymyślaniu sobie problemów Jack, to osłabiający jest.
Sorki, ale to już Shini napisałeś nawet w tym wątku kilkakrotnie, w różnych wersjach.

Weź zdradź, czemu Ty się kręcisz w kółko w tej sprawie? Może się Shini w swoim życiu i rozmowach na forum kręci w kółko, ale sorki, ty robisz punktowo to samo.
Sądzisz, że ileś powtórzeń coś zmieni? I co zmieni mianowicie, wyrwie Shini z marazmu? Jak mu Jack n+1 raz napisze, że "wymyśla sobie problemy"? Że pitoli, sam się usprawiedliwia itd. Sądzisz, że tym razem zadziała, choć od miesięcy czy wręcz lat jakoś nie zadziałało? Grasz tą samą melodyjkę niczym katarynka. Jakiś sztywny schemat powtarzasz chyba. Wnikać nie zamierzam, ale co widzę to widzę.

215

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack
Nie takie formowanie miałam na myśli.

A jakie?

Sądzisz, że ileś powtórzeń coś zmieni?

Chodzi mi o to, aby on to pitolenie przestał powtarzać.

216

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack, inne. Może niewłaściwego słowa użyłam z tym formowaniem. Ogólnie miałam na myśli układ hierarchiczny oparty o rozkaz i jego wykonanie plus rozkład odpowiedzialności. Inny niż w tak zwanym zwykłym, cywilnym funkcjonowaniu.

Chcesz żeby przestał powtarzać pitolenie?
Masa ludzi pitoli na różne sposoby. Na forum wystarczy ich nie czytać, nie wchodzić tam, gdzie są aktywni albo sobie odpuścić czytanie ich postów.
No i w tym akurat wątku jest  ta baba, co to akurat ma odwrotnie i Shinigami do tego pitolenia nawet chyba...lekuchno zachęca. Dostrzegając w w pitoleniu owym jakiś potencjał, dane do obrobienia w sposób inny, niż dotychczas na forum. To ci przeszkadza, moje inne podejście?
Jack, to jest jeden wątek, założony przez Shini. O ile byłoby dla mnie całkowicie zrozumiałe, gdybyś Shini skracał z pitoleniem we wszystkich innych wątkach, o tyle akurat tutaj?

217

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

A twoje problemy ze zdrowiem? A te zaparcia i eksplozje zada, o których pisałeś, a które były główną przyczyną dlaczego nigdzie nie jeździłeś, bo bałeś się, że ci kibla zabraknie gdzieś po drodze?

O problemach zdrowotnych faktycznie nie wspomniałem w tym temacie. Ostatnio jest lepiej w tej kwestii i jeśli już mówimy o problemach zdrowotnych to ta ciągła senność i brak energii bardziej utrudniają życie.

218

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack, inne. Może niewłaściwego słowa użyłam z tym formowaniem. Ogólnie miałam na myśli układ hierarchiczny oparty o rozkaz i jego wykonanie plus rozkład odpowiedzialności. Inny niż w tak zwanym zwykłym, cywilnym funkcjonowaniu.

Nie różni się to niczym od pracy w jakiejkolwiek firmie. Choćby dlatego, że rozkaz nie zdejmuje z nikogo odpowiedzialności. Rozkaz jest niczym innym jak poleceniem służbowym. A hierarchia jest wszędzie - od szeregowego pracownika, do specjalisty, zastępcy kierownika i tak dalej. W wojsku jest tak samo - masz system awansów pionowych (stopnie) system awansów poziomych (funkcja lub jednostka). Nie wiem jak obecnie, ale za moich czasów szeregowi byli na 'ty' od dowódcy drużyny do dowódcy plutonu, często również po imieniu z szefem kompanii czy zastępcą dowódcy kompanii. Per 'panie kapitanie' to jedynie z dowódcą kompanii. Ale to też wszystko zależało od okoliczności.



To ci przeszkadza, moje inne podejście?

Nie. Bo twoje inne podejście wcale innym nie jest. Podobne 'inne' już było i podobnie Shini się udzielał zawieszając na wybranych aspektach i pomijając inne, jak np wspomniane tutaj przeze mnie jego problemy zdrowiem wynikające właśnie z kiepskiej diety i stylu życia. A tego przeskoczyć (pominąć) się nie da.

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

A twoje problemy ze zdrowiem? A te zaparcia i eksplozje zada, o których pisałeś, a które były główną przyczyną dlaczego nigdzie nie jeździłeś, bo bałeś się, że ci kibla zabraknie gdzieś po drodze?

O problemach zdrowotnych faktycznie nie wspomniałem w tym temacie. Ostatnio jest lepiej w tej kwestii i jeśli już mówimy o problemach zdrowotnych to ta ciągła senność i brak energii bardziej utrudniają życie.

Brzmi jak przetrenowanie. Praca fizyczna + hobby też fizyczne.

220

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

A twoje problemy ze zdrowiem? A te zaparcia i eksplozje zada, o których pisałeś, a które były główną przyczyną dlaczego nigdzie nie jeździłeś, bo bałeś się, że ci kibla zabraknie gdzieś po drodze?

O problemach zdrowotnych faktycznie nie wspomniałem w tym temacie. Ostatnio jest lepiej w tej kwestii i jeśli już mówimy o problemach zdrowotnych to ta ciągła senność i brak energii bardziej utrudniają życie.

Brzmi jak przetrenowanie. Praca fizyczna + hobby też fizyczne.


biorąc pod uwagę wszystko co opisywał, to brzmi to bardziej jak załamanie metaboliczne, a nie zwykłe przetrenowanie. Bo u niego to wieloletni stan przewlekły.

https://priorityyoumd.com/10-signs-of-m … -distress/

221 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-07-02 21:02:49)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack
Serio uważasz, ze wojsko nie różni się od pracy w jakiejkolwiek firmie? Wow.
Każda struktura hierarchiczna ma pewne cechy, zatem i wojsko i korpo i sieć Ikea czy Biedronka i fabryka gwoździ i Kościół katolicki mają cechy wspólne właściwe tworom hierarchicznym. Na przykład polecenie służbowe, które jednakowoż nie jest tożsame z rozkazem dowódcy w wojsku. W każdym razie ja bym wolała, żeby nie było identyczne.
Ale co do tego, czy hierarchia jest wszędzie to już bym się ośmieliła stwierdzić, ze o ile jakieś zależności są o tyle w życiu cywilnym nie zawsze jest to układ hierarchiczny.
Czy podejmując się wykonania na przykład tłumaczenia czyli klasyczna umowa o dzieło mam jakiegoś szefa co mi polecenie służbowe wyda? Ano nie mam. Czy prowadząc własne gospodarstwo rolne mam szefa ? Nie mam.  Czy prowadząc jednoosobowo budkę z biżuterią mam szefa co mi polecenia służbowe wydaje? Też nie. Całkiem sporo ludzi z różnych powodów nie funkcjonuje akurat w strukturach hierarchicznych celem zarobienia na chlebek. Także ten z omastą.

Omijasz jak możesz to moje pytanie. Nawet jeśli nic nowego nie wprowadzam w rozmowie z Shini nadal nie pojmuję, po co w tym konkretnym wątku co i rusz mu fundujesz  jakież "przestań pitolic".

Z tego co wiem Shini jest na lekach do psychiatry. Nawet nazwę kiedyś tam podał.  Leki psychiatryczne zaś to do siebie mają, ze produkują bardzo często skutki uboczne. Zarówno ze strony układu pokarmowego jak i takie typu senność, uczucie zmęczenia. Przy czym  może być tak, że skutek uboczny po jakimś czasie mija, jak się organizm przyzwyczai do leku. Albo i nie mija. Jak się bierze takie leki warto czytać ulotkę. Od tego ona jest. I ewentualnie skonsultować się z lekarzem. Leki psychiatryczne to silna chemia jest.

Jeśli Shini ma jakieś wieloletnie problemy z układem pokarmowym to owszem, może i mu ten układ źle funkcjonuje, to by raczej warto zbadać z użyciem medycyny.
Fachowca znaczy. Takie diagnozowanie na forum, przez nie-lekarza i  po objawach...no comment.

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Takie diagnozowanie na forum, przez nie-lekarza i  po objawach...no comment.

Nikt nikogo nie diagnozuje ani nie daje porad medycznych. Przetrenowanie to troche synonim przemęczenia, a nie jakaś konkretna jednostka chorobowa. Nadmiar sportu może powodować niedobory w diecie, problemy z hormonami, zle ph w ustach i prochnice ale też zwyczajne odwodnienie które można zbić pijąc elektrolity. Wiec nadmiar wysiłku fizycznego mogl spowodowac jakas chorobe, ale co to za choroba i czy to choroba to przecież nikt nie wie. Albo chorobe powoduje coś innego, albo gość jest zdrowy.
Brzmi jak żaba, ale coś co wyglada jak żaba i brzmi jak żaba nie musi być żabą wink

223 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-07-02 21:42:50)

Odp: Co to znaczy żyć?

Przetrenowanie to nie diagnoza, to pomysł. Shini coś pisał o diecie swojej, że by chciał ją zmienić, znaczy ogólnie temat żywienia na pewno jest na rzeczy.
Może być i przetrenowanie, ja bym zwyczajnie biorąc leki psychiatryczne zaczęła od potencjalnych skutków ubocznych. Bo jeśli to zmęczenie jest skutkiem ubocznym chemii to by to warto sprawdzić. Zanim się zacznie ciąg dalszy. Oczywiście można i w drugą stronę, od ograniczenia treningów. smile

Odp: Co to znaczy żyć?

To już sam zainteresowany może weryfikować we własnym zakresie.

225

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack
Serio uważasz, ze wojsko nie różni się od pracy w jakiejkolwiek firmie? Wow.

Nasze wojsko. Polskie.

Na przykład polecenie służbowe, które jednakowoż nie jest tożsame z rozkazem dowódcy w wojsku. W każdym razie ja bym wolała, żeby nie było identyczne.

Ale jest.

Większość ludzi żyje jakimś dziwnym wyobrażeniem na temat wojska i rozkazu oraz tym, czym jest. Rozkaz musi spełniać określone cechy, a jesli ich nie spełnia, to żołnierz ma prawo odmówić jego wykonania.

Czy podejmując się wykonania na przykład tłumaczenia czyli klasyczna umowa o dzieło mam jakiegoś szefa co mi polecenie służbowe wyda? Ano nie mam. Czy prowadząc własne gospodarstwo rolne mam szefa ? Nie mam.  Czy prowadząc jednoosobowo budkę z biżuterią mam szefa co mi polecenia służbowe wydaje? Też nie. Całkiem sporo ludzi z różnych powodów nie funkcjonuje akurat w strukturach hierarchicznych celem zarobienia na chlebek. Także ten z omastą.

Zleceniodawca i zleceniobiorca to też układ hierarchiczny. Prowadzenie gospodarstwa nie różni się niczym od działania np kompani rozpoznania w batalionie zmechanizowanym. Albo drużyny rozpoznawczej w baterii artylerii. Inne działania - ale nikt nie żyje w próżni.


Nawet jeśli nic nowego nie wprowadzam w rozmowie z Shini nadal nie pojmuję, po co w tym konkretnym wątku co i rusz mu fundujesz  jakież "przestań pitolic".

Bo kłamie dla podtrzymania rozmowy, co wielokrotnie miało miejsce i do czego się przyznał, albo klepie bzdury, które już mu inni sprostowali, a co dalej robi z tego samego powodu.


Jeśli Shini ma jakieś wieloletnie problemy z układem pokarmowym to owszem, może i mu ten układ źle funkcjonuje, to by raczej warto zbadać z użyciem medycyny.
Fachowca znaczy. Takie diagnozowanie na forum, przez nie-lekarza i  po objawach...no comment.

Akurat m.in takimi rzeczami zajmuje się obecnie zawodowo i zmiana stylu życia oraz diety to pierwsze co powinien zrobić. Bo jeśli gówniana dieta i zły trening są przyczyną jego zamulenia/załamania metabolicznego, to żadne psychotropy i żadna terapia mu nie pomogą. Najpierw trzeba wyeliminować przyczyny środowiskowe, na które się ma wpływ, aby ruszyć z czymkolwiek dalej.

Nawiasem - już jedna terapeutka go skreśliła. Właśnie za te ciągłe pitolenia i unikanie działania, bez którego  nie da się pójść na przód, a które są podstawami podstaw.

226

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack,
Ty o wojsku polskim, ja o wojsku jako pewnej strukturze, każde sobie czyli każde o czym innym.
O ile kojarzę to rozkaz nie jest tożsamy z poleceniem służbowym. Znaczy się różnią. Mam rację? Czy też są to synonimy?

Nie pisałam o zleceniodawcy/zleceniobiorcy tylko o umowie o dzieło. To nie jest to samo. O ile przy zleceniu jest pewne podobieństwo do relacji pracodawca/pracownik, o tyle przy dziele tak nie jest. Ktoś mi proponuje przetłumaczenie książki X, biorę się albo nie. Wykonuję - oddaję - kasuję za wykonanie. Bardziej to przypomina kupno/sprzedaż. Ustalenie technikaliów to nie jest wydawanie poleceń tylko dookreślenie dzieła, mam tu prawo głosu i to się robi przed podpisaniem umowy. Między równoprawnymi partnerami, nie hierarchicznie. Odbiorcę dzieła interesuje tylko produkt końcowy, który ma spełniać wymagania umowy. Proces wykonywania jest po mojej stronie i na wielkie szczęście obywa się bez poleceń służbowych w trakcie.
Nikt nie żyje w próżni, ale też nie w każdej sytuacji jest ktoś, kto wydaje polecenie i ktoś, kto je wykonuje.

Jack, nawet jeśli Shinigami kłamie dla podtrzymania rozmowy nadal nie rozumiem, czemu w to wchodzisz.  W którym momencie i dlaczego uznajesz, ze to Twoja sprawa? Nawet jeśli by w ogóle był bytem wykreowanym, a nie realnym człowiekiem nadal nie pojmuję. Rozumiałabym czytanie, nie rozumiem aktywności.

Co do terapeutki wybacz, ale pomijając trudność w ocenieniu tej konkretnej terapii fakt, iż jakaś terapia nie zakończyła się sukcesem, o niczym nie świadczy w wyjątkiem tego, że to się zdarza. I są jakieś przyczyny. Które to przyczyny terapeuta powinien zbadać w trakcie superwizji. Zasadniczo zadaniem terapeuty jest spowodowanie, żeby pacjent współpracował. Shini jest z tych, co mówią. Gdyby podczas terapii cały czas milczał ok, można by od biedy stwierdzić, że nie współpracuje. Ale jeśli przychodzi na sesje i gada...sorki, w tym momencie o braku współpracy trudno mówić. Zadaniem terapeuty jest to gadanie ogarnąć i tym kierować.

Ileś terapii na NFZ jest nieudanych z tak banalnego powodu jak odgórnie ograniczony czas trwania terapii czyli presja czasu. Z tego, co Shini pisał, w jego terapii zastosowano między innymi nowatorski i w związku z tym słabo sprawdzony sposób terapeutycznego oddziaływania. To też może być przyczyna nieudanej terapii. Przy okazji - ta metoda jest stosowana u ofiar przemocy. Jako potencjalnie szybsza i mniej rewiktymizująca czyli bezpieczniejsza dla ofiary. Ot - ciekawostka, czemu terapeutka akurat tą metodę zastosowała?

227

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Ty o wojsku polskim, ja o wojsku jako pewnej strukturze, każde sobie czyli każde o czym innym.
O ile kojarzę to rozkaz nie jest tożsamy z poleceniem służbowym. Znaczy się różnią. Mam rację? Czy też są to synonimy

Można przyjąć, że to synonimy.

Generalnie:

Rozkaz jest poleceniem podjęcia określonego działania lub jego zaniechania wydanym służbowo żołnierzowi przez przełożonego (uprawnionego starszego)

Generalnie to każdy rozkaz jest poleceniem, ale nie każde polecenie jest rozkazem. W odróżnieniu od innych poleceń rozkaz wojskowy ma charakter imperatywny i pociąga za sobą wręcz absolutną konieczność spełnienia. O ile rozkaz sam w sobie spełnia określone kryteria czyli np nie może być sam w sobie poleceniem np złamania prawa. No i stan pokoju różni się od stanu wojny. To ma ogromne znaczenie.

Ileś terapii na NFZ

Z tego co pamiętam, to był prywatnie. Ale to akurat mogę pamiętać źle. A chodziło o to, że terapeutka stwierdziła, że bez usamodzielnienia się, to nic w jego życiu się nie zmieni.

228

Odp: Co to znaczy żyć?

No dobra, zaciekawiłeś mnie tymi rozkazami. Podrążę, choć kompletnie nie wiem, kiedy i do czego mi się to przyda. "Pojęcie rozkazu. Analiza teoretyczno prawna" - znalazłam, przeczytam i cię zagnę wink

To, że bez usamodzielnienia się nic się w życiu Shini zapewne nie zmieni to zaiste jak na efekt terapii słabiuśko.Toż on potrzebuje terapii żeby być się w stanie usamodzielnić.

229 Ostatnio edytowany przez RozrabiakaWmalinowymGaju (2024-07-04 04:45:51)

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

No dobra, zaciekawiłeś mnie tymi rozkazami. Podrążę, choć kompletnie nie wiem, kiedy i do czego mi się to przyda. "Pojęcie rozkazu. Analiza teoretyczno prawna" - znalazłam, przeczytam i cię zagnę wink

Dałaś się wciągnąć i przekonać;)
Twój rozmówca tak ma- wyskakuje co jakiś czas z głupotami, a potem staje na głowie by to obronić, wygranie w dyskusji stawiając sobie za punkt honoru.

Masz rację co do wojska. Opiera się ono na specyficznych założeniach, jest specyficzne i z normalną pracą niewiele ma wspólnego.
Inaczej może pisać ktoś, kto nie ma w tym doświadczenia, służbę spędził w administracji czy jakimś zapomnianym garnizonie, gdzie nic się nie dzieje. Na pewno nie w jednostce liniowej.
Zresztą, służby ogólnie mają swoją specyfikę.

Jacek jest tutaj, by sobie ulżyć. Ot całą tajemnica.
On nie chce pomóc autorowi tematu, chce sobie poużywać, co regularnie robi.
Będzie Ci pisał że go autor nie interesuje, ale będzie go regularnie podjeżdżał, dajac dowod że czyta jego posty i interesuje sie jego zyciem. Ciekawy sposób na spędzanie wolnego czasu;)
Takich rozkrokow pełno, patrz na zachowanie a nie na to, co pisze.
Inaczej, dasz sobie wkręcić każdą głupotę.

Co do autora. On nie chce zmiany, on chce o zmianie rozmawiać. Szuka interakcji, to jest clou, poza tym lubi sobie porozmawiać na swój własny temat.

230

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Brzmi jak przetrenowanie. Praca fizyczna + hobby też fizyczne.

Trenowałbym więcej gdybym mógł ale z pewnością to też ma spore znaczenie. Całe dnie mam wysiłek fizyczny i na pewno śpię za mało w stosunku do tego wysiłku nie wspominając już o tym, że nigdy nie udaje mi się przespać całej nocy bez choćby jednej pobudki.

Muqin napisał/a:

Jeśli Shini ma jakieś wieloletnie problemy z układem pokarmowym to owszem, może i mu ten układ źle funkcjonuje, to by raczej warto zbadać z użyciem medycyny.
Fachowca znaczy. Takie diagnozowanie na forum, przez nie-lekarza i  po objawach...no comment.

Właśnie problem w tym, że już wielokrotnie byłem u różnych lekarzy, różnych specjalizacji, robiłem wiele badań i nigdy nic z nich nie wyszło, zawsze wszystko było w normie. Nawet witaminy mam w normie.

Jack Sparrow napisał/a:

Bo kłamie dla podtrzymania rozmowy, co wielokrotnie miało miejsce i do czego się przyznał, albo klepie bzdury, które już mu inni sprostowali, a co dalej robi z tego samego powodu.

To właśnie miałem na myśli pisząc, że ty kłamiesz na mój temat. Piszę to samo co już nie raz tu pisałem w tym samym celu co od początku, czyli bo może ktoś znajdzie sposób i jak widać Muqin daje radę. Wszystko co piszę w tym wątku jest prawdą.

Muqin napisał/a:

To, że bez usamodzielnienia się nic się w życiu Shini zapewne nie zmieni to zaiste jak na efekt terapii słabiuśko.Toż on potrzebuje terapii żeby być się w stanie usamodzielnić.

Dokładnie, właśnie o to chodzi, gdybym mógł tak po prostu się usamodzielnić z dnia na dzień to nie byłoby tego tematu. To jest ten ostateczny cel, a przynajmniej jeden z nich.

Przeczytałem drugi rozdział książki.

231

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

No dobra, zaciekawiłeś mnie tymi rozkazami. Podrążę, choć kompletnie nie wiem, kiedy i do czego mi się to przyda. "Pojęcie rozkazu. Analiza teoretyczno prawna" - znalazłam, przeczytam i cię zagnę wink

To, że bez usamodzielnienia się nic się w życiu Shini zapewne nie zmieni to zaiste jak na efekt terapii słabiuśko.Toż on potrzebuje terapii żeby być się w stanie usamodzielnić.


I w tej terapii właśnie był i terapia doprowadziła do takiego wniosku, ze to co można było przegadać, to zostało przegadane, ale samą gadaniną niczego się nie zrobi jeśli nie stoją za nią pewne zmiany życiowe.

232 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-07-04 12:15:54)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Bo kłamie dla podtrzymania rozmowy, co wielokrotnie miało miejsce i do czego się przyznał, albo klepie bzdury, które już mu inni sprostowali, a co dalej robi z tego samego powodu.

To właśnie miałem na myśli pisząc, że ty kłamiesz na mój temat.


Nie, nie kłamię. Ten motyw był ci wytykany kilkukrotnie, nawet tutaj, przez Herne :



Shinigami napisał/a:

Po pierwsze, dzięki Herne za zrozumienie i za choć malutką wiarę, że nie jestem całkowicie stracony. Po drugie, jest dokładnie jak piszesz, forum zapewnia mi tą choć malutką namiastkę interakcji społecznych jakich nie mogę mieć w realu. Faktycznie nie raz jest tak, że napiszę coś by ożywić rozmowę, by nakręcić ludzi z forum do dalszego pisania. Doskonale wiem, że częste przesiadywanie na forum ma na mnie zły wpływ i wierz mi, że gdybym miał jakąkolwiek alternatywę w realu to bym z niej skorzystał.

233

Odp: Co to znaczy żyć?

A wracając do rzeczonego postu Herne:


Herne napisał/a:

Muqin problem u Shiniego leży między innymi tutaj:

https://www.netkobiety.pl/p4055447.html#p4055447

I Jego terapeutka dobrze go zdiagnozowała, dobrze ukierunkowała w kwestii jego rozwiązania, po czym...z tego co pamiętam zrezygnowała (postępując baaaardzo uczciwie) z dalszej psychoterapii po stwierdzeniu faktu, że Shini z nią nie współpracuje i przychodzi do niej tylko pogadać, stanowiąc sobie tym substytut interakcji społecznych

Co później również stało się znakiem wywoławczym Shiniego na tym forum:

https://www.netkobiety.pl/p4062309.html#p4062309

Zacytuję Jego samego z powyższej wypowiedzi:

Shinigami napisał/a:

Po pierwsze, dzięki Herne za zrozumienie i za choć malutką wiarę, że nie jestem całkowicie stracony. Po drugie, jest dokładnie jak piszesz, forum zapewnia mi tą choć malutką namiastkę interakcji społecznych jakich nie mogę mieć w realu. Faktycznie nie raz jest tak, że napiszę coś by ożywić rozmowę, by nakręcić ludzi z forum do dalszego pisania. Doskonale wiem, że częste przesiadywanie na forum ma na mnie zły wpływ i wierz mi, że gdybym miał jakąkolwiek alternatywę w realu to bym z niej skorzystał.

Moja ukochana szklana kula puszczona w ruch obrotowy (z lekką precesją, wynikająca z nieregularności kształtu w związku z jej zużyciem) pokazuje mi dalszy rozwój tej dyskusji:
1) Znajdziesz pewne rozwiązanie (tak, przemoc ma różne oblicza, ta psychiczna potrafi być nawet bardziej bolesna i tym bardziej, gdy pochodzi od osób które kochamy. A tutaj w grę wchodzi najprawdopodobniej apodyktyczna matka.)
2) Dasz mu kilka rad dotyczących dalszego postępowania w tejże kwestii
3) Shini się ucieszy, podziękuje. Następnie będzie nakręcał dalszą dyskusję aby sobie trwała dalej, ponieważ właśnie w ten sposób złapał kolejnego rozmówcę na tym forum. A w rzeczywistości nic nie zrobi z poradami.
4) Za miesiąc-dwa, może rok przeczytasz Jego kolejny wpis na tym forum pt." ojej - jest mi bardzo źle, nie wiem co mam zrobić, nie rozumiem, pomóżcie.
5) Kurtyna.

Nie tędy droga do pomocy w tym wypadku......



Minęło kilka tygodni z kolejnym rozmówcą i jest dokładnie to samo co i wcześniej. Jesteśmy w punkcie nr 3. Według tego samego schematu, który się kręci od początku twojej obecności tutaj Shini.

Ale pewnie. Kłamię.

234

Odp: Co to znaczy żyć?

Shinigami

Dobra, super smile . Teraz  przeczytaj jeszcze raz w kontekście rodzic-dziecko i sytuacji bezradności dziecka wobec świata dorosłych. . Np. str.45 akapit 2 i 3.  Str.46 akapit wspomnień Graves'a z podstawieniem "dom rodzinny" zamiast tego, co on wspomina. I podziel się wrażeniami, jeśli jakieś będą inne niż "da się czytać".
Jak  temat śniadań? Drgnęło coś?

235

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Witajcie mam, jak się niedawno okazało mam bardzo poważny problem. Od prawie 6 miesięcy uczęszczam na terapię jednak od ponad miesiąca stanęła w martwym punkcie. Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce? Przeczytałem chyba już z kilkanaście artykułów o tej tematyce jednak nie były zbyt pomocne. We wszystkich było to samo, czyli rób to co lubisz, realizuj marzenia itd. W ciągu ostatnich tygodni, głównie .

Żyć to znaczy robić to, co się uważa za właściwe, nie kierując się opiniami innych (że czegoś nie wypada, że po co Ci coś, że szkoda na coś czasu, albo coś nie przyniesie Ci danego efektu). Sam decydujesz, sam ponosisz konsekwencje własnych decyzji, zarówno te pozytywne jak i negatywne. Po prostu próbujesz, nie pytając się ani terapeuty, ani rodziców, czy kolegów co i jak masz robić. Masz to po prostu robić, a nie czytać artykuły i mądre książki o tym, co masz robić - taka sucha wiedza na pewnym etapie, która na nic się zda, jeśli za tym nie pójdą czyny.

To tak, jak jedna osoba przeczyta wszystko o ogrodnictwie, będzie wiedziała jak pielęgnować rośliny, kiedy są zbiory, które kwiaty posadzić w cieniu a które w słońcu, ale nigdy nie założy własnego ogrodu, tylko latami będzie tak jak Ty czytać o uprawach i rozmawiać o tym z ogrodnikami. Druga osoba po prostu zasięgnie rady praktyków, przeczyta parę informacji jakie nasiona i nawozy kupić, jak później zajmować się roślinami i po prostu założy swój ogródek.
Życ to znaczy prezentować po prostu postawę, jaką posiada ta druga osoba, która działa.

236 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-07-04 15:43:31)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

A wracając do rzeczonego postu Herne:


Herne napisał/a:

(...)



Minęło kilka tygodni z kolejnym rozmówcą i jest dokładnie to samo co i wcześniej. Jesteśmy w punkcie nr 3. Według tego samego schematu, który się kręci od początku twojej obecności tutaj Shini.

Ale pewnie. Kłamię.

W rzeczy samej, mój post wink

Ale w odpowiedzi udzielonej na niego przez Muqin znajduje się znacznie więcej informacji niż te, które przeczytasz składając same literki na ekranie.

Sparrow pozwól temu wątkowi płynąć w tym kierunku, w którym płynie teraz.

237

Odp: Co to znaczy żyć?
Herne napisał/a:

Sparrow pozwól temu wątkowi płynąć w tym kierunku, w którym płynie teraz.


veni
vidi
legi....


wink

238

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Herne napisał/a:

Sparrow pozwól temu wątkowi płynąć w tym kierunku, w którym płynie teraz.


veni
vidi
legi....


wink

Gdyby w Twoim wypadku kończyło się tylko na tym to spoko. Nie kończy się - i tutaj jest problem.

Odpuść sobie, przynajmniej ten konkretny temat.

239

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Z tego co pamiętam, to był prywatnie. Ale to akurat mogę pamiętać źle. A chodziło o to, że terapeutka stwierdziła, że bez usamodzielnienia się, to nic w jego życiu się nie zmieni.

Nie wiem ale się wypowiem. Za każdego w każdym temacie.
Miqin zadaje pytanie Shiniemu a odpowiada Sparrow. On ma naprawdę rozdwojenie jaźni lol
Stary dziad wpieprza się w każdą jej radę i każde pytanie do młodego chłopaka i wyjaśnia za niego, chociaż pamięć już nie ta i dokładnie nie wie. Masakra.

240

Odp: Co to znaczy żyć?
Herne napisał/a:

Gdyby w Twoim wypadku kończyło się tylko na tym to spoko. Nie kończy się - i tutaj jest problem.

Odpuść sobie, przynajmniej ten konkretny temat.


To nie jest dyskusja prywatna, tylko publiczna. Chcę - to komentuję. Nie chcę - nie komentuję.

nie będziesz mi mówić jak mam żyć wink

241

Odp: Co to znaczy żyć?

@Shini, jeśli było ci smutno i źle, że Sparrow z początkiem wiosny tak nagle zostawił cię w spokoju, to wiedz, że nie masz powodu się smucić, on cały czas był obok, przebrany za Wiewiórkę!
https://www.netkobiety.pl/search.php?ac … _id=491731

Brzmi znajomo?

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Brzmi jak przetrenowanie. Praca fizyczna + hobby też fizyczne.

Trenowałbym więcej gdybym mógł ale z pewnością to też ma spore znaczenie. Całe dnie mam wysiłek fizyczny i na pewno śpię za mało w stosunku do tego wysiłku nie wspominając już o tym, że nigdy nie udaje mi się przespać całej nocy bez choćby jednej pobudki.

Cooo? Przecież to podstawa podstaw. Zmień firanki na ciemniejsze albo rolkie żeby mieć 100% zaciemnienia i kup sobie w aptece za 20 zł tabletki wspomagające sen.
Zwykła melatonina i po problemie.

243

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

I w tej terapii właśnie był i terapia doprowadziła do takiego wniosku, ze to co można było przegadać, to zostało przegadane, ale samą gadaniną niczego się nie zrobi jeśli nie stoją za nią pewne zmiany życiowe.

Jack, ty chyba zupełnie nie odróżniasz psychoterapii od poradnictwa psychologicznego, coachingu i krótkiej terapii typu interwencyjnego.
Na psychoterapię się idzie między innymi dlatego, żeby być w stanie zmiany życiowe wykonać, to jest praca z emocjami, nie tylko z intelektem. Sporo ludzi korzysta z pomocy psychoterapeutycznej nie dlatego, że nie wiedzą, co powiedzmy powinni zrobić tylko dlatego, że choć wiedzą nie są w stanie.

Tak łopatologicznie - terapeuta jest od tego, żeby mechanizmy obronne Shiniego uległy zredukowaniu do poziomu  umożliwiającego lepsze funkcjonowanie, działanie, decydowanie. Stwierdzić istnienie tych mechanizmów i nazwać je to psycholog potrafi, do tego nie trzeba psychoterapeuty. Jeśli psychoterapia Shini doprowadziła do wniosku, że on powinien coś zrobić i się usamodzielnić to sorki, ale to karykatura psychoterapii. Do takiego wniosku to forum mądrością zbiorową doszło w try miga.

Mnie osobiście, Jack, Twoje komentowanie w tym wątku nie przeszkadza nijak. Natomiast wydaje się przeszkadzać iluś forumowiczom. Ciekawe...i trochę niefajne, bo ewidentnie stałeś się (świadomie albo i nie) istną gwiazdą na firmamencie tego wątku, normalnie jesteś na dobrej drodze do wyautowania Shini.

Jack, gdyby po kilku tygodniach luźnego w sumie rozmawiania ze mną w tym wątku Shini nagle zaczął dokonywać radykalnych a spektakularnych zmian w swoim życiu to by oznaczało, że mamy do czynienia z prawdziwym, rzetelnym CUDEM. I chyba bym się spłoszyła. Bo to by znaczyło, że jakaś MOC zadziałała mnie jako nieświadomego narzędzia używając. Osobiście w cuda nie wierzę.  I nie, nie kłamiesz w kwestii schematów - po prostu z niewiadomych powodów uznajesz, ze utrwalone schematy zmieniają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A tak dobrze to nie ma. Nad tym się pracuje miesiącami czasem latami jak są dobrze utrwalone. I nie w warunkach rozmów na forum. One mogą być wstępem i przygotowaniem gruntu do ciągu dalszego. Na przykład do rozsądnego i przemyślanego wyboru terapeuty.

RozrabiakaWmalinowymGaju

Jak zwykle - za trud włożony w podsumowanie dotyczące Jacka - dziękuję. smile
Jako że się nie znamy - mnie niełatwo wkręcić głupotę w tym, na czym się jako-tako znam. Zatem spoko. Nie rozmawiamy o graniu na giełdzie ani o wydobyciu rud uranu. Ani o hodowli jedwabników ani o innych rzeczach, na których się kompletnie nie znam.
Formacje mundurowe czy szerzej służby oczywiście mają swoja specyfikę i jest to w sumie ciekawe od strony psychologicznej dla mnie. Kwestia rozkazu mnie zainspirowała do podrążenia czegoś tam, nie dla potrzeb rozmowy z Jackiem i z tym zaginaniem to był żart.
Wiesz, ja to nie mam od iluś lat już śmiałości by stwierdzić, że ktoś czegoś chce bądź nie chce. Dlatego mam lekkie zjeżenie, jak czytam, że Shini nie chce zmian tylko chce pogadać o sobie. Co tu się w opiniach o Shini na forum przewija. Mam świadomość, że miedzy chcę (deklaratywnym) a jestem w stanie jest czasem ogromna góra do pokonania. Chcę może być zupełnie uczciwe i szczere. A droga do mogę, umiem, jestem w stanie bywa długa, kręta  i wyboista.

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

RozrabiakaWmalinowymGaju

Jak zwykle - za trud włożony w podsumowanie dotyczące Jacka - dziękuję. smile

Ależ do usług;) To żaden trud a raczej wyraz zniecierpliwienia. Sytuację w służbach czy wojsku poznałem dosyć dobrze, wiec widząc po raz kolejny te głupoty, wtrąciłem się.
Bo mogę jeszcze zrozumieć, że ktoś przespał służbę w komfortowych warunkach (o ile w ogole ją naprawdę poznał), jednak gdy ktoś taki upiera się, że tak ogólnie ona wygląda, tego nie zniese!

Muqin napisał/a:

Wiesz, ja to nie mam od iluś lat już śmiałości by stwierdzić, że ktoś czegoś chce bądź nie chce. Dlatego mam lekkie zjeżenie, jak czytam, że Shini nie chce zmian tylko chce pogadać o sobie. Co tu się w opiniach o Shini na forum przewija. Mam świadomość, że miedzy chcę (deklaratywnym) a jestem w stanie jest czasem ogromna góra do pokonania. Chcę może być zupełnie uczciwe i szczere. A droga do mogę, umiem, jestem w stanie bywa długa, kręta  i wyboista.

Mieszasz dwie różne rzeczy. Nie napisałem że autor jest w stanie podjąć się zmian.
Napisałem że ich nie chce, choć lubi skupiać na sobie temat w tym kontekście.
Robił to wielokrotnie roztrząsając publicznie swoje problemy, dostając mnóstwo pomysłów I porad jak ruszyć z miejsca. Jego główna aktywność polegała na ich zbijaniu, tłumaczeniu dlaczego w jego przypadku nie mają prawa zadziałać. Czasem naprawdę nie chodziło o wielkie rzeczy.
Stąd taka a nie inna moją opinia.
W realu od takich ludzi trzymam się z daleka, to są energetyczne pasożyty.
Być może Ty masz skuteczne mechanizmy by się przed tym bronić, zdaje się masz to na codzień.
Każdy kto takich nie posiada, nie pozostanie obojętny wobec tego typu interakcji.
Jeszcze jakiś czas temu, widząc kolejne wynurzenia tego typu, wieczne użalanie się, zbeształbym gościa jak burą sukę i Jack mógłby się w tym ode mnie uczyć.
Pewnie byłoby to jedynie wyrazem mojego wnętrza.

Teraz, mam to gdzieś. Jednak swoje wnioski mam i nie są one bezpodstawne.
Swoją drogą, to nie jest taka rzadko spotykana postawa. Ludzie, którzy nie chcę realnych zmian i dyskomfortu z tym związanego, ale chętnie poszukają chwilowej ulgi w rozmawianiu o sobie i swoich problemach.

245

Odp: Co to znaczy żyć?

RozrabiakaWmalinowymGaju
Ok, rozumiem, z Twojego punktu widzenia w sprawie wojska poszło na zasadzie "no ileż można", tak? smile

Nie sądzę, żebym mieszała. Raczej uznaję, że jeśli ktoś twierdzi, że czegoś chce, na tym poziomie nie zaprzeczam. Z zasady. No nie jestem tym kimś.
Twierdzi, że chce znaczy chce. Nie wnikam, może tak to lepiej napisać. Akurat w "ja chcę" nie wnikam.

Jak wyglądały rozmowy z Shini już wiem. I sama czytałam, i linki dostałam, danych mi wystarczy.
Do swojej opinii oczywiście masz prawo i da się ją uzasadnić. I pojmuję takie, a nie inne reakcje forum.

Ja po prostu funkcjonuję miejscami nieco inaczej. On chce, ja mam czas to sobie z Shini gadam. Po swojemu. Trochę inaczej. A nuż coś drgnie tu czy tam. Jeśli idzie o takie "wampiry energetyczne" cóż, mnie Shini kompletnie nie irytuje. Nic a nic. Jaki on tam wampir....mocny  border to jest jazda.  Shini ma tak stłumione emocje, że do wampira w mojej klasyfikacji mu daleko.

Całkiem sporo ludzi nie chce zmian i dyskomfortu z nimi związanego... zmiana to stres. Także zmiana na lepsze. Sam fakt zmiany to stres. A nie najlepsze albo czasem niedobre ma jedną zaletę - jest znane. Przy znanym stres jest inny, wydaje się mniejszy z pozycji danej osoby.  I paradoksalnie ludzie tkwią w czymś niefajnym, bo w tym umieją funkcjonować. A nowe przeraża. Przez sam fakt bycia nowym, nieznanym.  Wejście w nowe wymaga kopa emocjonalnego. A to niestety się siłą woli nie daje uruchomić. Albo się zdarzy coś z zewnątrz co  uruchomi albo trzeba w sobie te emocje uruchomić własnym sposobem. A to już trzeba umieć.

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

RozrabiakaWmalinowymGaju
Ok, rozumiem, z Twojego punktu widzenia w sprawie wojska poszło na zasadzie "no ileż można", tak? smile

Coś w tym rodzaju. Widzę co jakiś czas te głupoty, ale zazwyczaj nie chce mi się, bo to wyjątkowo męczący rozmówca.
Cierpliwość jednak reż ma swoje granice.

Muqin napisał/a:

Nie sądzę, żebym mieszała. Raczej uznaję, że jeśli ktoś twierdzi, że czegoś chce, na tym poziomie nie zaprzeczam. Z zasady. No nie jestem tym kimś.
Twierdzi, że chce znaczy chce. Nie wnikam, może tak to lepiej napisać. Akurat w "ja chcę" nie wnikam.

A ja mam zwyczaj weryfikowania słów z zachowaniem. Kiedy jest rozjazd, przyjmuję że prawdziwa postawa wynika z zachowania. Powiedzieć można wszystko.
Umysł świadomy, jemu się nawet moze wydawać że czegoś chce i to werbalizuje. Jednak to w podświadomości tkwi źródło, zestaw programów i przekonań które realnie mają wpływ na to, czego na głębokich poziomach chcemy, a co obrazuje zachowanie.

Inaczej patrzymy na "chcę".

Muqin napisał/a:

Jeśli idzie o takie "wampiry energetyczne" cóż, mnie Shini kompletnie nie irytuje. Nic a nic. Jaki on tam wampir....mocny  border to jest jazda.  Shini ma tak stłumione emocje, że do wampira w mojej klasyfikacji mu daleko.

To nie jest oczywiste. Ludzie zaburzeni dają temu mocny wyraz, są w tym wyraziści i łatwo postawić im granice, gdy już się zna te mechanizmy.
Ktoś, kto nie przejawia takich cech, nie jest wrogi czy agresywny, komuś takiemu łatwiej przekonać by się z nim podzielić swoją energią.
Znajdą się tacy, którzy się nabierają i nie umiejąc nie angażować emocji, są drenowani.

Co zaś do zmiany.
Zmiana zaczyna się, kiedy jest mocna rozbieżność między tym co schowane w podświadomości, a co w umyśle świadomym.
Zazwyczaj jest to zmiana spowodowana dojściem do granic. Bólu, dyskomfortu, czasem trzeba dotknąć dna a czasem mieć szczęście trafić na odpowiednie narzędzia i instrukcje.
Być może Ty dotrzesz tam, gdzie innym się nie udało. Masz inne podejście, kto wie. 
Jednak myślę sobie, że autorowi jest wciąż zbyt wygodnie by realnie się zmiany podjąć. Jak napisałaś, to kosztuje.

247

Odp: Co to znaczy żyć?

Owszem, cierpliwość ma swoje granice, u każdego gdzieś tam są. Tyle że co jednego irytuje, drugiego akurat niespecjalnie albo i wcale. Można sobie samemu , mając wolny czas i chęci wykonać mini-analizę "czemu X mnie wkurza" - bywa, że daje ciekawe wnioski odnośnie samego siebie.

Samą cierpliwość mamy na różnych poziomach. Mnie akurat Jack nie denerwuje. Może w realnym życiu byłoby inaczej, może gdybym była moderatorem tego forum byłoby inaczej, ale jako userki mnie jak na razie nie irytuje.
A cierpliwość mam ogólnie bardzo dużą, takie wyposażenie fabryczne umocnione w toku życia. Uwielbiam rozplątywać skłębione kable. Albo splątane włóczki. No miejscami zbyt normalna to chyba nie jestem, ale nikogo tym nie krzywdzę przecież, to sobie jestem. smile

Nie sądzę, żebyśmy inaczej patrzyli na "chcę". Raczej o innym momencie pisałam z tym chcę. Pisałam o sytuacji człeka obcego, co coś deklaruje, że mianowicie chce. Czyli o sytuacji, kiedy ja kompletnie nie mam danych do oceny, co się pod tym chcę deklarowanym kryje. Na wstępie - nie oceniam, nie zaprzeczam, w ogóle nie wnikam.
Ty od razu schodzisz ileś pięter głębiej. Z tej perspektywy oczywiście, chcę deklarowane często wygląda inaczej. Ale przecież nie z każdym poznanym człowiekiem relacja prowadzi te ileś pięter w dół. Nie w każdym się grzebiemy, nie każdego analizujemy.
Na jakimś ciut głębszym poziomie od mojego pierwszego jasne, deklaracja ulega weryfikacji i narzędziem jest przełożenie deklaracji na działanie. Potem ewentualnie można drążyć dalej, schodząc w te ukryte, nieuświadomione, zamknięte w komnatach grozy. Sytuacja, w której pacjent na początku terapii określa cele a potem one się zmieniają w skutek pogłębienia jego samoświadomości nie jest rzadkością.

Ludzie bywają zaburzeni na wiele sposobów. I stawianie granic bywa wyzwaniem. Kwestia dzielenia się energią jest mocno zindywidualizowana.
No i inaczej to jest w realu, inaczej na forum. Innymi słowy robi się jedno wielgaśne "zależy", czyż nie ? smile
Forum ogólnie jako miejsce rozmów jest raczej bezpieczne dla osoby mającej jako taką samoświadomość i rozeznanie odnośnie siebie.


Zmiana termin rozległy. Owszem, jakoś tam można uznać, że kopem do zmiany jest granica bólu, dyskomfortu. Choć kopem może być też odwrotnie, stan euforii.  Zauważ ilu zmian potrafi dokonać człowiek szczęśliwie  zakochany - niejeden góry przeniesie na fali tego zakochania. Ogólnie - uruchomienie emocji. Jeśli ktoś ma emocje stłumione, zblokowane - nie ma kopa, nie ma zmiany.

Zapewne nie chciało Ci się czytać dokładnie moich tutaj elaboratów. Bo pisałam, że sytuacja Shini jest zbyt wygodna, żeby dokonał zmiany radykalnej w życiu. On jest w takiej pozycji "zbyt źle żeby czuć się szczęśliwym i zbyt dobrze, żeby zrobić rewolucję".

Jeśli ktoś ma gdzieś docierać to chyba Shini, nie ja. Konkretnie to do swoich emocji.

248

Odp: Co to znaczy żyć?
Anewe napisał/a:

@Shini, jeśli było ci smutno i źle, że Sparrow z początkiem wiosny tak nagle zostawił cię w spokoju, to wiedz, że nie masz powodu się smucić, on cały czas był obok, przebrany za Wiewiórkę!
https://www.netkobiety.pl/search.php?ac … _id=491731

Brzmi znajomo?

zwłaszcza, że o awansie poziomym i pionowym w wątku o szansach na związek samotnej matki https://www.netkobiety.pl/t71504.html pisał i w jednym, i w drugim wcieleniu.

249

Odp: Co to znaczy żyć?

A jaki ma to związek z tematem tego wątku?

250

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

A jaki ma to związek z tematem tego wątku?

W cytowanym wątku Sparrow napisał Shiniemu, że dla niego wejście w związek będzie awansem pionowym.
Może off top, ale bez moderacji pełno tu tego.

251

Odp: Co to znaczy żyć?

Z tego co zauważyłam to na forum sporo ludzi pisało Shiniemu różne rzeczy.
Czy to powód, by to wszystko tu linkować?

252

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Z tego co zauważyłam to na forum sporo ludzi pisało Shiniemu różne rzeczy.
Czy to powód, by to wszystko tu linkować?

A ty co, samozwańczy szeryf na niemoderowanym forum?
Mialam ochotę i czas, to napisałam, co napisałam.

253

Odp: Co to znaczy żyć?

Rozmowa z Jackiem to jak rozmowa z AI która się zaciela. W ogóle dziwie sie, że komuś się jeszcze chce z tym świrem dyskutować. On ma poglądy typu jak ktoś nie miał jak ja tic znaczy że tak nie ma i nie było. A historia z shinim pokazuje że wybrał sobie rodzaj gnojenia że niby przez to coś zmieni. Miałam takiego wykładowcę myślał, że jak będzie gnoił ludzi to co coś da. Nic nie dało i nie może dać. Widzę kolejny Jack w spódnicy Miquin. To forum jest ku.a chore xD xD

254 Ostatnio edytowany przez dorias (2024-07-06 11:21:48)

Odp: Co to znaczy żyć?

Żyć to być szczęśliwym i odczuwać różne emocje , tak japrosciej mówiąc Shinigami

255

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack, ty chyba zupełnie nie odróżniasz

Odróżniam, tylko nie chce mi się wdawać w szczegóły.


Mnie osobiście, Jack, Twoje komentowanie w tym wątku nie przeszkadza nijak. Natomiast wydaje się przeszkadzać iluś forumowiczom. Ciekawe...i trochę niefajne, bo ewidentnie stałeś się (świadomie albo i nie) istną gwiazdą na firmamencie tego wątku, normalnie jesteś na dobrej drodze do wyautowania Shini.


Bo większość tutejszych użytkowników to osoby z potężnymi problemami i traumami: kobiety molestowane, gwałcone, po psychiatrykach, po próbach samobójczych lub aktywnie rozmyślające nad samobójstwem, wielokrotnie odtrącane itp. Reagują emocjonalnie, bo tylko tak potrafią funkcjonować. Emocją. Nie logiką, nie przyczynowością, a emocją. Reagują różnie w zależności od tego nie co się pisze, ale jak i kto to robi. Kiedyś to forum wyglądało zupełnie inaczej. Było dużo więcej osób twojego pokroju, Halinki, Priscilli itp, a takie Smutne, czy Anewe były mniejszością. Dziś proporcje się zmieniły. Wystarczyło, że rzuciłem tekstem, że mam tu też konto jako kobieta i zobacz - zaczęło się polowanie kto to może być, a kto nie z wyciąganiem wpisów sprzed mięcy osób nieaktywnych od bardzo dawna. Nawet ciebie wskazali też jako moje potencjale alter ego. Dlaczego? Bo zamiast grać emocją, jak one, to używasz zdolności logicznego rozumowania.

Powiedzieć, że mam z tego ubaw po pachy, to nie powiedzieć nic. wink



Czy jestem na dobrej drodze wyautowania Shiniego? Wątpię. To jego życie i czasem ma zrywy robienia czegoś, tak jak poszedł na masaż erotyczny, czy do jakieś kawiarni tematycznej czy konwent anime albo coś w ten deseń. Z mojej perspektywy - niech robi co chce - ważne, aby nauczył się czerpać z tego przyjemność nie porównując się do reszty i nie wiążąc własnej samooceny i szczęścia z tym, co o nim mówią i piszą. Bo internetowe alter ego nie jest nim. Nikt z nas go nie zna w rzeczywistości, która może być (w szczegółach i motywach) kompletnie inna niż to, co widzimy na tym forum.


On sam, jak i jego sytuacja jest bardzo ciekawa, bo gniazdowników jemu podobnych jest na pęczki. To ok 1/3 jego pokolenia. Jedni będą oczywiście bardziej aspołeczni od drugich, ale co do zasady to jest to problem populacyjny.

https://next.gazeta.pl/next/7,151003,31 … lenie.html

Zwróć uwagę na problem różnicy wykształcenia i związanej z tym różnicy w wysokości dochodów. To efekty od wielu lat poruszanego problemu feminizacji edukacji i jego skutki. A problem w dyskusji publicznej jest zmiatany pod dywan. Tym czasem motyw ekonomiczny jest tu przytaczany na forum niemal w każdym wątku dot. związków i relacji romantycznych.

256

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack  napisał/a:

Bo większość tutejszych użytkowników to osoby z potężnymi problemami i traumami: kobiety molestowane, gwałcone, po psychiatrykach, po próbach samobójczych lub aktywnie rozmyślające nad samobójstwem, wielokrotnie odtrącane itp. Reagują emocjonalnie, bo tylko tak potrafią funkcjonować. Emocją. Nie logiką, nie przyczynowością, a emocją. R

Powiedział kurdupel z kompleksami. Dla którego kobieta zgwałcona jest pozbawiona rozumu, dozgonnie. Nie powinna zabierać głosu w sprawach ważnych, czyli takich którym prym nadaje Jack, bo on wie lepiej co kobieta zgwałcona myśleć, czuć, wiedzieć powinna. Jack, czyli pedofil w pełnym wymiarze, bo ktoś kto twierdzi, że dziewczynka 12 letnia jest gotowa do rozrodu zarówno fizycznie jak i psychicznie, to pedofil i nie obawiam się wziąć odpowiedzialności za swoje słowa. Czyli pedofil, mizogin, który dojrzałych kobiet nienawidzi, czym daje upust tutaj na forum, niezdolny do empatii nigdy i nigdzie gdzie kobieta jest dojrzałą, pewną siebie jednostką. Bardziej rajcują go dziewczynki, ledwie dojrzewające.
Dlaczego tak twierdzę? Bo tylko wspomniałam o gwałcie, a Jack rajcuje się tym już ileś tam postów. Tylko tak zapytam nieskromnie: Walisz konia gdy czytasz o gwałtach na dziewczynkach? Bo ja uważam że tak. Tak cię to podnieca, że nie możesz przestać. Taki po prostu mikro makro dewiant z ciebie. Trafiłeś na mnie i ja się łatwo nie poddam i nie pozwolę obrażać kobiet zgwałconych, molestowanych i po próbach samobójczych. Nie odnoś się do nich jak do marginesu społecznego, bo tym marginesem jesteś ty i tobie podobni.

Napisałeś: Nie przyczynowością  a emocją.

Jaką przyczynę ma gwałt? A emocje zostają na długo. Na szczęście mijają i każda kobieta może sobie ułożyć dobrze życie, o ile nie spotka kogoś jak ty na swojej drodze.

257

Odp: Co to znaczy żyć?

Autorze, bo przeczytawszy wątek, w końcu mam mieszane uczucia, jakie wnioski wyciągnąłeś ze swojego wątku, czy wyciągnął eś coś cennego dla siebie, jakiś tip, który pozwolił Ci ruszyć do przodu, bo mam wrażenie, że Ty i cała ta dyskusja kreci się już od dawna w kółko?

258 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-07-06 15:43:17)

Odp: Co to znaczy żyć?
Salomonka napisał/a:

Powiedział kurdupel z kompleksami

Uderz w stół....nawet ciebie z nicka nie wymieniłem, ale idealnie to obrazuje twoje emocjonalne podejście do tematu.


Dla którego kobieta zgwałcona jest pozbawiona rozumu, dozgonnie. Nie powinna zabierać głosu w sprawach ważnych,

To są twoje własne wymysły. Ja się odnoszę do perspektywy, z jakiej osoby twojego pokroju podchodzą do facetów czy problemów poruszanych na forum.



Jack, czyli pedofil w pełnym wymiarze, bo ktoś kto twierdzi, że dziewczynka 12 letnia jest gotowa do rozrodu zarówno fizycznie jak i psychicznie, to pedofil i nie obawiam się wziąć odpowiedzialności za swoje słowa.

I znowu tworzysz jakieś własne teorie. Bo pisałem wyraźnie (i wielokrotnie podkreślałem), że dzieci wchodzące w okres dojrzewania są BIOLOGICZNIE gotowe na potomstwo (bo ciąża fizycznie staje się możliwa), ale właśnie mentalnie NIE. I dlatego ważna jest edukacja seksualna, aby uniknąć sytuacji ciąż u nieletnich. Tak jak u tej 13latki, czy jak u tych gimnazjalistek, co uprawiały grupowy seks i 3 z nich skończyło z brzuchem, a o czym była mowa w tamtym wątku.

Tylko przez własne doświadczenia masz tak, że jakikolwiek facet wypowiadający się o dojrzewaniu, o kształtowaniu seksualności i konieczności edukacji to dla ciebie od razu pedofil. Właśnie to mam na myśli pisząc, ze wypowiadasz się emocjonalnie i z perspektywy ofiary, która w każdym widzi (potencjalnego) oprawcę, o ile dany facet ci potulnie nie przytakuje.



Dlaczego tak twierdzę? Bo tylko wspomniałam o gwałcie, a Jack rajcuje się tym już ileś tam postów.

Bo komentujesz wszystko z perspektywy ofiary. Nawet teraz. Nie wymieniłem cię z nicku, a od razu się zabrałaś za szturm.


Napisałeś: Nie przyczynowością  a emocją.

Jaką przyczynę ma gwałt?


Nie wiem jakie miał motywy twój oprawca, a takie zachowanie jest dla mnie nieakceptowalne i tyle*. Jednak skutki tego doświadczenia są dla ciebie bez wątpienia ciężkie. Dla każdego by były. To nie jest nic personalnego, choć tak to odbierasz, bo właśnie z tymi skutkami się nie uporałaś.  I tak to niestety jest, że wszędzie, gdzie jakiś mężczyzna wypowiada się dosadnie i jednoznacznie, to widzisz w nim oprawcę, albo jakiegoś zboka. O tym właśnie wspominałem w poprzednim poście.


* tak samo wielokrotnie pisałem, że jestem za karą śmierci/chemicznej kastracji i tym podobnych rozwiązań dla pedofilów, gwałcicieli i podobnych odpadów, co radośnie pomijasz w swoich emocjonalnych tyradach pod moim adresem.

259 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2024-07-06 16:06:26)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Powiedział kurdupel z kompleksami

Uderz w stół....nawet ciebie z nicka nie wymieniłem, ale idealnie to obrazuje twoje emocjonalne podejście do tematu.


Dla którego kobieta zgwałcona jest pozbawiona rozumu, dozgonnie. Nie powinna zabierać głosu w sprawach ważnych,

To są twoje własne wymysły. Ja się odnoszę do perspektywy, z jakiej osoby twojego pokroju podchodzą do facetów czy problemów poruszanych na forum.



Jack, czyli pedofil w pełnym wymiarze, bo ktoś kto twierdzi, że dziewczynka 12 letnia jest gotowa do rozrodu zarówno fizycznie jak i psychicznie, to pedofil i nie obawiam się wziąć odpowiedzialności za swoje słowa.

I znowu tworzysz jakieś własne teorie. Bo pisałem wyraźnie (i wielokrotnie podkreślałem), że dzieci wchodzące w okres dojrzewania są BIOLOGICZNIE gotowe na potomstwo (bo ciąża fizycznie staje się możliwa), ale właśnie mentalnie NIE. I dlatego ważna jest edukacja seksualna, aby uniknąć sytuacji ciąż u nieletnich. Tak jak u tej 13latki, czy jak u tych gimnazjalistek, co uprawiały grupowy seks i 3 z nich skończyło z brzuchem, a o czym była mowa w tamtym wątku.

Tylko przez własne doświadczenia masz tak, że jakikolwiek facet wypowiadający się o dojrzewaniu, o kształtowaniu seksualności i konieczności edukacji to dla ciebie od razu pedofil. Właśnie to mam na myśli pisząc, ze wypowiadasz się emocjonalnie i z perspektywy ofiary, która w każdym widzi (potencjalnego) oprawcę, o ile dany facet ci potulnie nie przytakuje.



Dlaczego tak twierdzę? Bo tylko wspomniałam o gwałcie, a Jack rajcuje się tym już ileś tam postów.

Bo komentujesz wszystko z perspektywy ofiary. Nawet teraz. Nie wymieniłem cię z nicku, a od razu się zabrałaś za szturm.


Napisałeś: Nie przyczynowością  a emocją.

Jaką przyczynę ma gwałt?


Nie wiem jakie miał motywy twój oprawca, a takie zachowanie jest dla mnie nieakceptowalne i tyle*. Jednak skutki tego doświadczenia są dla ciebie bez wątpienia ciężkie. Dla każdego by były. To nie jest nic personalnego, choć tak to odbierasz, bo właśnie z tymi skutkami się nie uporałaś.  I tak to niestety jest, że wszędzie, gdzie jakiś mężczyzna wypowiada się dosadnie i jednoznacznie, to widzisz w nim oprawcę, albo jakiegoś zboka. O tym właśnie wspominałem w poprzednim poście.


* tak samo wielokrotnie pisałem, że jestem za karą śmierci/chemicznej kastracji i tym podobnych rozwiązań dla pedofilów, gwałcicieli i podobnych odpadów, co radośnie pomijasz w swoich emocjonalnych tyradach pod moim adresem.

Niczego nie pominęłam, chyba tylko to że radośnie we wszystkich wątkach pozbawiasz kobiety zgwałcone czy molestowane praw. One są chore, bo borykają się z traumami, a ty wiesz lepiej o co im chodzi i z czym się borykają.
Czy jak napiszę ci, żebyś się w końcu odpieprzył od kobiet ogólnie i pisał li tylko w swoim imieniu to będzie to za wiele dla twojej pseudointeligencji?

Dla mnie jesteś małym gnomem zarówno wzrostem jak i charakterem i który teraz musi sobie te braki na babskim forum wyrównywać. Nie byłoby w tym nic aż tak wkurzającego, gdyby nie to że masz się za króla świata i obrażasz kobiety które tyle przeszły, że ty tym małym móżdzkiem nie ogarniesz tego nigdy, a chcesz je poniżać.

Dla mnie jesteś jak napisałam, pedofilem bo tak się składa, że takiego poznam przez scianę. Starałam się z tobą rozmawiać jak z czlowiekiem, i cię nie obrażać, ale niestety nie da się. Z takimi jak ty trzeba od razu po ryju, a i z tym mam  doświadczenie, bo życie mnie nie oszczędzalo i z niejednego pieca  chleb jadlam.

260

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Muqin napisał/a:

Jack, ty chyba zupełnie nie odróżniasz

Odróżniam, tylko nie chce mi się wdawać w szczegóły.


Mnie osobiście, Jack, Twoje komentowanie w tym wątku nie przeszkadza nijak. Natomiast wydaje się przeszkadzać iluś forumowiczom. Ciekawe...i trochę niefajne, bo ewidentnie stałeś się (świadomie albo i nie) istną gwiazdą na firmamencie tego wątku, normalnie jesteś na dobrej drodze do wyautowania Shini.


Bo większość tutejszych użytkowników to osoby z potężnymi problemami i traumami: kobiety molestowane, gwałcone, po psychiatrykach, po próbach samobójczych lub aktywnie rozmyślające nad samobójstwem, wielokrotnie odtrącane itp. Reagują emocjonalnie, bo tylko tak potrafią funkcjonować. Emocją. Nie logiką, nie przyczynowością, a emocją. Reagują różnie w zależności od tego nie co się pisze, ale jak i kto to robi. Kiedyś to forum wyglądało zupełnie inaczej. Było dużo więcej osób twojego pokroju, Halinki, Priscilli itp, a takie Smutne, czy Anewe były mniejszością. Dziś proporcje się zmieniły. Wystarczyło, że rzuciłem tekstem, że mam tu też konto jako kobieta i zobacz - zaczęło się polowanie kto to może być, a kto nie z wyciąganiem wpisów sprzed mięcy osób nieaktywnych od bardzo dawna. Nawet ciebie wskazali też jako moje potencjale alter ego. Dlaczego? Bo zamiast grać emocją, jak one, to używasz zdolności logicznego rozumowania.

Powiedzieć, że mam z tego ubaw po pachy, to nie powiedzieć nic. wink



Czy jestem na dobrej drodze wyautowania Shiniego? Wątpię. To jego życie i czasem ma zrywy robienia czegoś, tak jak poszedł na masaż erotyczny, czy do jakieś kawiarni tematycznej czy konwent anime albo coś w ten deseń. Z mojej perspektywy - niech robi co chce - ważne, aby nauczył się czerpać z tego przyjemność nie porównując się do reszty i nie wiążąc własnej samooceny i szczęścia z tym, co o nim mówią i piszą. Bo internetowe alter ego nie jest nim. Nikt z nas go nie zna w rzeczywistości, która może być (w szczegółach i motywach) kompletnie inna niż to, co widzimy na tym forum.


On sam, jak i jego sytuacja jest bardzo ciekawa, bo gniazdowników jemu podobnych jest na pęczki. To ok 1/3 jego pokolenia. Jedni będą oczywiście bardziej aspołeczni od drugich, ale co do zasady to jest to problem populacyjny.

https://next.gazeta.pl/next/7,151003,31 … lenie.html

Zwróć uwagę na problem różnicy wykształcenia i związanej z tym różnicy w wysokości dochodów. To efekty od wielu lat poruszanego problemu feminizacji edukacji i jego skutki. A problem w dyskusji publicznej jest zmiatany pod dywan. Tym czasem motyw ekonomiczny jest tu przytaczany na forum niemal w każdym wątku dot. związków i relacji romantycznych.


Wiesz Jack, każdy ma problemy i Ty też je masz. Niszczony w szkole, odrzucany przez kobiety. Ale wiesz jaka jest różnica między nami? Że nikt przy byle okazji nie wypomina ci że jesteś zaburzony. Bo jesteś i to w cholerę jesteś. Naprawdę nie widzisz związku z tym że tu przesiadujesz a tym jaki jesteś? Jak bardzo nic nie znaczysz w realu i tu próbujesz kogoś do czegoś przekonać? Myślę, że masz jeszcze więcej nieprzepracowanych problemów niż każda z nas z osobna. Wiem, że zaprzeczysz i ktoś inny też zaprzeczy, ale i ja wiele innych osób widzi, że ty naprawdę potrzebujesz pomocy. Może nawet bardziej niż shini.
I jeszcze drugie konto przy tak najebanych postach. Musiałabym mieć etat na tym forum żeby tyle nawalić postów o których nikt nie pamięta, które dla nikogo nic nie znaczą Jack.

Posty [ 196 do 260 z 1,617 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024