Owszem, cierpliwość ma swoje granice, u każdego gdzieś tam są. Tyle że co jednego irytuje, drugiego akurat niespecjalnie albo i wcale. Można sobie samemu , mając wolny czas i chęci wykonać mini-analizę "czemu X mnie wkurza" - bywa, że daje ciekawe wnioski odnośnie samego siebie.
Samą cierpliwość mamy na różnych poziomach. Mnie akurat Jack nie denerwuje. Może w realnym życiu byłoby inaczej, może gdybym była moderatorem tego forum byłoby inaczej, ale jako userki mnie jak na razie nie irytuje.
A cierpliwość mam ogólnie bardzo dużą, takie wyposażenie fabryczne umocnione w toku życia. Uwielbiam rozplątywać skłębione kable. Albo splątane włóczki. No miejscami zbyt normalna to chyba nie jestem, ale nikogo tym nie krzywdzę przecież, to sobie jestem. 
Nie sądzę, żebyśmy inaczej patrzyli na "chcę". Raczej o innym momencie pisałam z tym chcę. Pisałam o sytuacji człeka obcego, co coś deklaruje, że mianowicie chce. Czyli o sytuacji, kiedy ja kompletnie nie mam danych do oceny, co się pod tym chcę deklarowanym kryje. Na wstępie - nie oceniam, nie zaprzeczam, w ogóle nie wnikam.
Ty od razu schodzisz ileś pięter głębiej. Z tej perspektywy oczywiście, chcę deklarowane często wygląda inaczej. Ale przecież nie z każdym poznanym człowiekiem relacja prowadzi te ileś pięter w dół. Nie w każdym się grzebiemy, nie każdego analizujemy.
Na jakimś ciut głębszym poziomie od mojego pierwszego jasne, deklaracja ulega weryfikacji i narzędziem jest przełożenie deklaracji na działanie. Potem ewentualnie można drążyć dalej, schodząc w te ukryte, nieuświadomione, zamknięte w komnatach grozy. Sytuacja, w której pacjent na początku terapii określa cele a potem one się zmieniają w skutek pogłębienia jego samoświadomości nie jest rzadkością.
Ludzie bywają zaburzeni na wiele sposobów. I stawianie granic bywa wyzwaniem. Kwestia dzielenia się energią jest mocno zindywidualizowana.
No i inaczej to jest w realu, inaczej na forum. Innymi słowy robi się jedno wielgaśne "zależy", czyż nie ?
Forum ogólnie jako miejsce rozmów jest raczej bezpieczne dla osoby mającej jako taką samoświadomość i rozeznanie odnośnie siebie.
Zmiana termin rozległy. Owszem, jakoś tam można uznać, że kopem do zmiany jest granica bólu, dyskomfortu. Choć kopem może być też odwrotnie, stan euforii. Zauważ ilu zmian potrafi dokonać człowiek szczęśliwie zakochany - niejeden góry przeniesie na fali tego zakochania. Ogólnie - uruchomienie emocji. Jeśli ktoś ma emocje stłumione, zblokowane - nie ma kopa, nie ma zmiany.
Zapewne nie chciało Ci się czytać dokładnie moich tutaj elaboratów. Bo pisałam, że sytuacja Shini jest zbyt wygodna, żeby dokonał zmiany radykalnej w życiu. On jest w takiej pozycji "zbyt źle żeby czuć się szczęśliwym i zbyt dobrze, żeby zrobić rewolucję".
Jeśli ktoś ma gdzieś docierać to chyba Shini, nie ja. Konkretnie to do swoich emocji.