Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 1,617 ]

131 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-06-20 15:59:34)

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Otwock jest miastem. Od 1916 roku. Małym, ale miastem. Tak na marginesie. I bardzo mi się podoba ten "dzik w żołędzie", obrazowe smile

Masz mnie, nie znam za bardzo Warszawy i okolic smile O mieście dowiedziałam się przy okazji strajku pracowników reaktora. Taki przykład na szybko.
Argument nadal pozostaje w mocy, chociaż przypadek był zły. Przedmieścia dużych miast to spektrum. Są małe wsie gdzie nic nie ma, są sypialnei z wielkimi osiedlami domków jednorodzinnych o ile dojazd do głównego miasta jest szybki. Można mieszkać godzine drogi od dużego miasta i mieć widok z okna na kurnik sąsiada, albo na zamkniętym osiedlu domków jednorodzinnych gdzie anonimowość jest wieksza niż w mieście, bo nie ma nawet starych, dobrych, poczciwych mocherowych beretów plotkujących na ławeczce pod blokiem.
Shini może mieć racje, nie tylko jeśli chodzi o mentalność, może jego wieś jest źle skomunikowana. Oraz on mieszka tam od urodzenia. Więc nawet jeśli teraz tam się od 10 lat coś dzieje, to jednak urodził sie i wczesne lata spędził w typowo wiejskim klimacie, a jego rodzice nadal mogą mieć mentalność ze wsi lat 70.

Zobacz podobne tematy :
Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Bo taką mam fantazję.

Ja jednak stawiam że masz coś nie tak z głową i tego nie kontrolujesz lekami. Albo wcale nie bierzez leków.

133

Odp: Co to znaczy żyć?

SmutnaDziewczyna

Zaraz tam złapałam...pisałam, że mam belferskie skrzywienia? Pisałam. "Mam wątpliwość - sprawdzam - koryguję" zadziałało. W zwyczajnej rozmowie całkiem bez sensu i potrzeby, ale nie jestem doskonała.

W kwestii spectrum pełna zgoda. To nie monolit tylko bardzo różne środowiska połączone lokalizacją na obrzeżach stolicy.  Mieszkasz przy dworcu w Otwocku - masz dobrą komunikację do Warszawy. Mieszkasz na obrzeżach Otwocka - masz już kombinację pociąg/autobus miejski. I zauważalnie mniej wygodnie. Mieszkasz w sporej odległości od przystanku autobusu miejskiego - dochodzi konieczność dojścia do przystanku. Cały czas mieszkasz w Otwocku. Kupisz sobie samochód - utykasz w korkach. Są. Nawet Otwock Otwockowi nierówny jak się bliżej przyjrzeć.

Shini jest konkretnym człowiekiem. W kontekście jego stanu "na teraz" miejsce i środowisko oczywiście na ten stan jakiś wpływ miały. Jakoś go to kształtowało. Truizmem jest stwierdzenie, że to, gdzie, kiedy i w jakim środowisku rodzimy się i dorastamy ma na nas wpływ. No to na Shini też miało. Gdzieś się urodził i wychował, w jakimś miejscu i rodzinie. I na to akurat wpływu nie miał, bo dziecko jest socjalizowane odgórnie, jest kształtowane , nie kształtuje. Jego rodzina, już konkretna, może mieć mentalność mniej lub bardziej zmodyfikowaną. To są konkrety odnośnie osoby. Które na tą osobę wpływ miały. Jakiś. A jeśli nadal tam mieszka, to wpływ mają nadal, taki praktyczny. Nawet jeśli on ma już inną mentalność, cała reszta wcale nie musi, spokojnie może sobie tkwić w latach 70-tych. Nie tylko rodzice - także rodzina w znaczeniu szerszym czyli ciotki, kuzyni, sąsiedzi co to "jak rodzina" czyli tzw. grupa.

134

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Argument nadal pozostaje w mocy, chociaż przypadek był zły.

To jeszcze zerknij na mapę.

Przedmieścia dużych miast to spektrum. Są małe wsie gdzie nic nie ma

Czy ty w ogóle rozumiesz czym są przedmieścia? To nie jest zakarpacka wiocha zabita dechami.

Shini może mieć racje, nie tylko jeśli chodzi o mentalność, może jego wieś jest źle skomunikowana.

Jest dobrze skomunikowana. Gdyby była źle skomunikowana, to połowa mieszkańców nie pracowałaby w stolicy. A jego szkolne koleżanki nie dojeżdżały by do wawki na weekendowe imprezki. Jedyne co się zgadza to to, że jego rodzice przedstawiają sobą mentalność typowo wiejską. Ale przecież on chodził do szkoły, miał kontakt z innymi dziećmi, a i sztuki walki trenuje od dziecka, więc kontakt z ludźmi generalnie miał i ma dalej. I nawet pomimo faktu, że do przedszkola nie chodził, to nie jest tak, że rodzice chowali go przed światem, bo właśnie choćby na te kursy walki uczęszczał.


Uczestniczyłaś w tej dyskusji:

Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Sam pisałeś, że mieszkasz 30km od centrum Wawy. To są wszystko przedmieścia, gdzie spokojnie połowa, jak nie lepiej mieszkańców to i tak pracuje w stolicy lub dzięki niej żyje. Podobnie jak ty. Bo nie powiesz mi, że szwagier się utrzymuje z robienia mebli dla mieszkańców waszej wsi. Dla przypomnienia - nie tak dawno temu żaliłeś się, ze twoje szkolne koleżanki z tej waszej wsi i okolicznych to co weekend jeździły do stolicy imprezować. A ty kolejny raz, jako niespełna 30letni koń z własnym samochodem robisz z siebie sierotę mieszkającą w czarnej dupie jakbyś miał co najmniej kilka godzin jazdy do najbliższego miasta.

To prawda, że połowa jeśli nie większość mieszkańców pracuję w Warszawie, my w większości też i jakie to ma znaczenie w kwestii, którą omawiamy?


On ma naprawdę rzut beretem do stolicy.

135

Odp: Co to znaczy żyć?

No i jakie to ma znaczenie ? że akurat z komunikacją problemu nie ma? U Shinigami, konkretnego?  Toż pisał, że ma problem z czym innym. Niemoc mianowicie czuje silną i niemożność wdrożenia działań, które sam uznaje za sensowne. Problem ma w sobie.  Że go komunikacją być może racjonalizuje - no on ogólnie racjonalizuje. I jest w tym dobry. Przy czym jakaś część z tych racjonalizacji jest - sensowna. Czyli osoba z normalnie ustawionym tym mechanizmem obronnym (bez przerostu) nieroztropnie uczyni wszystkie racjonalizacje Shinigami wywalając do kosza hurtem. Tak moim zdaniem. No ale dla ciebie, Jack, analiza to dzielenie gówna na atomy, zatem piszesz co piszesz. Zaczynasz być łatwo przewidywalny.

Ludzie wychowywani w wielkomiejskich blokowiskach nie są identyczni, wpływ to blokowisko na nich jakiś wywarło. Jaki, na ile, jak to sobie przetworzyli ...a to już zindywidualizowane jest. Takoż samo z innymi środowiskami wychowania/dorastania. Jakiś wpływ mają.
Do szkoły chodził? Chodził. Jakoś to na niego wpłynęło? Wpłynęło, na każdego wpływa. Meldował, że gimnazjum było urazowe? Meldował. Temat do podrążenia? No nie dla kogoś, kto uznaje to za dzielenie gówna na atomy.
Nigdy nie sugerował, że go rodzina na uwięzi w komórce trzymała. Ale można spokojnie będąc rodzicem zapewnić dziecku liczne zajęcia dodatkowe równolegle nie pozwalając na wyjazd do stolicy w celu imprezowym.

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

On ma naprawdę rzut beretem do stolicy.

To twoja perspektywa. Ty jako dzieciak mieszkając 30km od stolicy pewnie byś co weekend łaził na imprezy i koncerty i świat  by stał przed tobą otworem. Dla neigo to mityczna kraina gdzie mieszkania kosztują po 1mln.
Ja nie uważam że dla każdej osoby 30km to bardzo dużo i nie da się. Rozumiem jednak, że Shini tak to widzi. Dla niego duże miasto pełne możliwości jest zupełnie niedostępne. Pewnie w wyniku jakiejs terapii czy czegoś podobnego zmieni zdanie, albo nagle do niego dotrze że mieszka w idealnym punkcie gdzie może się super rozwijać. Ale rozumiem że teraz, na ten moment, z taką mentalnością jaką ma 30km to duży problem dla niego.

137

Odp: Co to znaczy żyć?

Smutna Dziewczyna
Dobrze to ujęłaś. Co dla jednego spacerkiem dla rozruszania  dla drugiego Himalajami.
Terapia i owszem, ale do terapii to trzeba dojść oraz jeszcze umieć wybrać terapeutę dobrego DLA SIEBIE.

138

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Pisałam Ci na samym początku tej rozmowy, że to słowo "ofiara" jest wredne. I że lepszego póki co nie ma. Usiłuje się wprowadzić "osoba doznająca przemocy", ale to  jest długie i niewygodne w użyciu. Ofiarą jesteś definicyjnie. Jak wolisz, możemy wyprodukować na własny użytek skrótowca ODP czyli Osoba Doznająca Przemocy, coś na wzór DDA i DDD.

Matka ma ograniczone możliwości, jak każdy. Od strony racjonalnej to ogarniasz, od emocjonalnej to już inna sprawa. Emocje związane z tym, jaka matka była i jest to druga część Twojej z nią relacji. Można jednocześnie rozumieć, czemu ktoś coś i być wściekłym na tego kogoś za to coś (albo za cosie liczne)  oraz tą wściekłość starannie tłumić. Brak synchronizacji między tym, co czujemy i tym, co rozumem ogarniamy bywa blokujący. Jakby się cały czas z kulą u nogi chodziło.

Z tą pustką spoko, nie pali się. Daj sobie czas. Możemy sobie bardziej ogólnie pogadać też.  Coś czytujesz, coś robisz poza pracą? Jakieś anime mi tam w tle błysnęło.

Książkę udało Ci się zamówić ? smile

Samo używanie tego słowa mi nie przeszkadza ale jest ono negatywnie postrzegane i chciałbym by kiedyś to się zmieniło.

Coś w tym jest, faktycznie jakby mieć tą kulę u nogi.

Chciałem przeczytać dwie książki ale obu nie dokończyłem, a teraz albo zapominam albo nie mam czasu. Może z tą, o której tu rozmawiamy będzie inaczej jak już ją zdobędę. Poza pracą trenuję sztukę walki i na siłowni, oglądam anime i filmy, gram w gry, uczę się angielskiego z aplikacji, co jakiś czas jeżdżę do centrum handlowego lub do Warszawy i głównie chodzę po sklepach albo siedzę w kawiarniach, a i dostaje "bojowe zadania" w domu.

Co do książki to cały czas szukam by zdobyć ją taniej niż za 100zł, faktycznie słabo z jej dostępnością ale będę próbował dalej.

Dokładnie tak, z tą wsią chodzi o mentalność, nie o miejsce. 30 km to nie jest dużo ale jak się ma samochód. Moja miejscowość mimo iż jest 30 km od centrum Warszawy i znajduję się przy głównej trasie dojazdowej nie ma nawet komunikacji miejskiej. Jest tylko PKS, z którym mam sporo niemiłych wspomnień i nie skorzystam z niego chyba, że nie będę miał innego wyboru. Mieszkając w mojej miejscowości jak i we wszystkich okolicznych bez samochodu jest się uziemionym. Przypominam, że te koleżanki co jeździły na imprezy do Warszawy w większości przypadków były tam wożone przez starszych chłopaków, którzy ledwo co zrobili prawo jazdy.

Muqin napisał/a:

Innymi słowy mamy tu nieco odmienne obserwacje. Lokalna społeczność może być różnie definiowana.

Ja się staram skupić na pewnych jej cechach mogących mieć wpływ na obecne funkcjonowanie Shinigami. Fakt, że koleżanki Shinigami jeździły na imprezki weekendowe kompletnie nic nie zmienia. Pomijając drobiazg, że tu akurat młodej ładnej dziewczynie jest łatwiej "wejść w miasto" niż chłopakowi. Podobnie jak kompletnie nic nie zmienia to, że iluś tam jego kolegów być może skutecznie się do miasta przeniosło. I może któryś nawet tzw. karierę zrobił.
Ta ścieżka prowadzi co najwyżej w kierunku "inni są lepsi, a ja jestem do niczego". Na tym to się zmiany nie da wykonać, zły fundament takie dołowanie się przez porównanie z innymi. Gdyby takie porównanie działało na Shinigami zbawiennie to już by zadziałało. Bo to już w rozmowach z nim na forum było. Poza tym on sam jest inteligentny i sam to jest w stanie zaobserwować, że iluś tam rówieśników jakoś, a on utknął.

Po pierwsze dzięki, jeszcze chyba nikt nie napisał, że jestem inteligentny. Po drugie nigdy nie miałem takiego poczucia, że moi koledzy są lepsi bo wyjechali do miasta i coś osiągnęli. Z bardzo prostej przyczyny, bo tak się nie stało. Praktycznie wszyscy moi koledzy czy to z podstawówki czy to z liceum nadal są tam gdzie byli w czasach szkolnych. Niektórzy przeprowadzili się do miasta na studia, a teraz wrócili do rodziców, głównie dlatego, że ich nie stać na mieszkanie w mieście. Inni pobudowali domy na działkach obok domu rodziców i są utopieni w kredycie na 30lat. Jeszcze inni dostali od rodziców mieszkania, działki i firmy dzięki czemu żyją sobie w dostatku. Mówiąc najogólniej każdy z moich znajomych z czasów szkolnych dalej jest tam gdzie zaczynał lub wrócił tylko w trochę innej formie. Ci, którzy zostali w mieście w większości ledwo wiążą koniec z końcem pracując po 12h dziennie. Także obserwując znajomych nie czuję się od nich gorszy tylko zdemotywowany.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Shini może mieć racje, nie tylko jeśli chodzi o mentalność, może jego wieś jest źle skomunikowana. Oraz on mieszka tam od urodzenia. Więc nawet jeśli teraz tam się od 10 lat coś dzieje, to jednak urodził sie i wczesne lata spędził w typowo wiejskim klimacie, a jego rodzice nadal mogą mieć mentalność ze wsi lat 70.

Mieszkam tam od urodzenia i jest trochę takich wiejskich stereotypów, na przykład "Somsiad to menda". Może nie mentalność z lat 70 ale wciąż na wiele rzeczy patrzą przez pryzmat swojej młodości tak jak z tymi studiami. Wszystko zawsze się kręciło w tej wsi i wciąż się kręci. Kiedyś na działce obok mieszkali dziadkowie i oni mieli totalnie wiejską mentalność. Dziadek odkąd pamiętam nigdy nawet nie był w mieście, bywał zanim się urodziłem ale potem już w ogóle. Chodził spać o 21, wstawał o 5 i cały dzień zasuwał w polu. Moja matka tak na prawdę nigdy nie wyprowadziła się od rodziców, a przeprowadzenie się działkę obok raczej nie można do tego zaliczyć. I z większością znanej mi rodziny jest tak samo. A co do studiów w rodzinie to nie tak, że ja jestem pierwszym, który je skończył tylko dopiero nasze pokolenie zdołało to zrobić. Moja siostra, kuzyni i ja.

Muqin napisał/a:

Mieszkasz przy dworcu w Otwocku - masz dobrą komunikację do Warszawy. Mieszkasz na obrzeżach Otwocka - masz już kombinację pociąg/autobus miejski. I zauważalnie mniej wygodnie. Mieszkasz w sporej odległości od przystanku autobusu miejskiego - dochodzi konieczność dojścia do przystanku. Cały czas mieszkasz w Otwocku. Kupisz sobie samochód - utykasz w korkach. Są. Nawet Otwock Otwockowi nierówny jak się bliżej przyjrzeć.

Bardzo dobrze opisane, znam ludzi mieszkających bliżej Warszawy niż ja ale przez brak jakiejkolwiek komunikacji bez samochodu byliby totalnie uziemieni. Tak się tylko wydaje, że skoro mamy rok 2024 to przecież jest nowocześnie, wygodnie i szybko. W niektórych gminach na obrzeżach Warszawy dzieją się takie cyrki, że słów brak. Budują coraz więcej osiedli, a nie ma nie tylko komunikacji ale nawet dróg dojazdowych do tych osiedli nie mówiąc już o tym, że niektóre z nich są budowane w takich miejscach, że nie ma opcji by to legalnie przeszło w urzędzie. Albo drogi małe z ograniczeniem do 5t, a przy tej drodze mieści się żwirownia i codziennie jeżdżą po niej ciężarówki ważące 40t co powoduje, że z tej drogi niewiele zostało. Na mojej ulicy odkąd pamiętam nie zbudowali ani chodników, ani kanalizacji, ani światłowodu, ani żadnych progów zwalniających, nie ma nawet ograniczenia prędkości przez co pochowałem już kilka kotów, w zimę nie tylko nie odśnieżone ale nawet niczym nie posypane. Niby te 30km od centrum Warszawy, a sąsiad leje szambo prawie na drogę, dziki sobie chodzą pod samym domem i latarnie się nie świecą.

139

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

No i jakie to ma znaczenie ?

Ogromne. Bo czym innym jest mieć 30km do centrum stolicy, a czym innym jest mieszkać w podkarpackiej wsi. W takiej sytuacji - pełna zgoda. Ale jak się mieszka na przedmieściach jednej z największych polis tej części Europy i licealistki go wyprzedzają, a on to stawia jako barierę mając lat niespełna 30dzieści, to jest to niepoważne.


SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Ja nie uważam że dla każdej osoby 30km to bardzo dużo i nie da się. Rozumiem jednak, że Shini tak to widzi.

Czym innym są obiektywne granice możliwości, a czym innym wyimaginowane. Idąc waszym tropem, to 10 minut spacerkiem stanie się za chwilę odległością nie do przebycia i uzasadnieniem bariery mentalnej.


Ja rozumiem, że są różne perspektywy, ale to co jest faktycznymi Himalajami, to niech nimi pozostanie. Usprawiedliwianie i doszukiwanie się usprawiedliwień szkodzi Shiniemu i jemu podobnym. Bo idąc waszym tropem, to za moment każdy życiowy pagórek stanie się Himalajami. A nie chodzi o to, aby znajdywać usprawiedliwienia i uzasadnienia, ale o to, aby wskazywać rozwiązania i wyjścia z danej sytuacji.

140

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Moja miejscowość mimo iż jest 30 km od centrum Warszawy


Dziewczyny, dla zobrazowania, Warszawa rozciąga się na ok. 30 km w kierunku północ-południe i ok. 28 km w kierunku wschód-zachód. Przestańcie kreować fizyczną odległość jako coś znaczącego i mającego realny wpływ na jego sytuację.

141

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Po pierwsze dzięki, jeszcze chyba nikt nie napisał, że jestem inteligentny.

Ponownie - przestań kłamać. Miałeś to podkreślane wielokrotnie.

Na mojej ulicy odkąd pamiętam nie zbudowali ani chodników, ani kanalizacji, ani światłowodu, ani żadnych progów zwalniających, nie ma nawet ograniczenia prędkości przez co pochowałem już kilka kotów, w zimę nie tylko nie odśnieżone ale nawet niczym nie posypane.


Jasne, a internet to przynosisz w wiaderku, aby oglądać anime i inne pierdoły z neta. Nawiasem - odśnieżanie to leży w gestii zarządcy drogi. Podziękuj sołtysowi, że jest pizdą. smile Ewentualnie może to być wasza droga wewnętrzna, bo i takie cuda się zdarzają, więc to wasza rola, aby utrzymać drogę w należytym stanie technicznym przez cały rok.

142 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-06-21 01:50:56)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Moja miejscowość mimo iż jest 30 km od centrum Warszawy


Dziewczyny, dla zobrazowania, Warszawa rozciąga się na ok. 30 km w kierunku północ-południe i ok. 28 km w kierunku wschód-zachód. Przestańcie kreować fizyczną odległość jako coś znaczącego i mającego realny wpływ na jego sytuację.

Miałam 16 lat, kiedy przez okrągły rok codziennie jeździłam do szkoły ponad 55 km w jedną stronę, a że nie było innych połączeń, to najpierw  wsiadałam w miejski autobus, potem drugi, dalej była przesiadka na pociąg, w międzyczasie na drugi, bo nie było bezpośredniego połączenia, na miejscu szłam jakiś kilometr, żeby z dworca dotrzeć na przystanek autobusowy i stamtąd dojechać w okolicę szkoły. Była też opcja, kiedy musiałam zdążyć na praktyki na godz. 07.00, a wtedy wstawałam o 3:15, żeby dojść (w środku nocy!) jakieś 3 km na pociąg, który odjeżdżał 04:34, w połowie drogi przesiąść się na inny i dalej jak poprzednio. Pamiętam, że byłam tak zmęczona, że w autobusie potrafiłam spać na stojąco, ale tak bardzo nie chciałam dłużej mieszkać w internacie, że przez ten rok nawet nie pisnęłam, choć codziennie traciłam ok. 3,0-3,5 godz. w jedną stronę, co w sumie dawało 6-7 godzin (!) dziennie na sam dojazd do szkoły.

I przepraszam, że to napiszę, ale być może dlatego, jak czytam o prawie 30 letnim facecie, który ma prawo jazdy i samochód, a dla którego 30 km stanowi przeszkodę nie do pokonania, choć ma świadomość, że tam być może czeka go coś, czego teraz nie ma, a za czym tęskni, to ostatnie, co przychodzi mi do głowy, to szukać usprawiedliwień dla jego bierności.

143

Odp: Co to znaczy żyć?

Osoba, która na posty odpowiada w ten sposób, widzi świat ciut inaczej:

Shinigami napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Shinigami, a gdybyś tak siadł przy rozgrzanym do czerwoności piecu, by stopić tę lodową skorupę, w którą wszedłeś?

Takiego pieca nie mam ale jak siadam przy kominku to niestety nie działa.

Mnie Shinigami nie irytuje, pod warunkiem, że nie rozwala tematów innym forumowiczom swoimi "wytłumaczy mi ktoś dlaczego...".

Shinigami w przeciągu ostatnich dwóch lat wielokrotnie otrzymywał sugestie odnośnie zdiagnozowania u siebie autyzmu wysokofunkcjonującego, w tym również od swojej terapeutki, co sam przyznał. Diagnoza dałoby mu następnie możliwość podjęcia bezpłatnej terapii poznawczo-behawioralnej. A że nic z tym nie zrobił? Jego prawo, decyzja i konsekwencje.

144 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-06-21 12:18:13)

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:


I przepraszam, że to napiszę, ale być może dlatego, jak czytam o prawie 30 letnim facecie, który ma prawo jazdy i samochód, a dla którego 30 km stanowi przeszkodę nie do pokonania, choć ma świadomość, że tam być może czeka go coś, czego teraz nie ma, a za czym tęskni, to ostatnie, co przychodzi mi do głowy, to szukać usprawiedliwień dla jego bierności.

Przecież dlatego wszyscy mu sugerują terapię. Na tym polegają problemy psychiczne - nie potrafisz funkcjonować tak jak normalna osoba.
Shini nie żyje najgorzej, robi to co może, ale nie widzi ze niewielkim wysiłkiem mógłby żyć jeszcze lepiej.

145

Odp: Co to znaczy żyć?

Priscilla, jestem pod wrażeniem tego, co napisałaś o swoim dojeżdżaniu do szkoły. Zdajesz sobie sprawę, że z taką wytrwałością i siłą jesteś z krańca skali, ponad normę? Uczciwie, ja do słabych nie należę, ani psychicznie ani fizycznie, ale od samego czytania się poczułam wyczerpana.

Anewe
Blokada Shinigami jest w jego psychice. Jak w tym wątku wielce sprawnie Herne wypunktował Shinigami działa w pewnym schemacie. Toż on nie jest w stanie kupić wskazanej książki, przynajmniej na tym się dotychczas zacinało. No to  nie ma co oczekiwać , że wykona ileś tam rzeczy znacznie bardziej wysiłkowych i skomplikowanych. 
Zdiagnozowanie spectrum u osoby dorosłej w Polsce dnia dzisiejszego to nie jest ani zbyt łatwe ani wypoczynkowe i wykracza daleko poza to, co Shini faktycznie wykonuje w swojej codzienności. Do niedawna NFZ w ogóle dorosłych nie diagnozował, może się to zmieniło ale i tak na pewno ta akurat diagnostyka wymaga solidnej aktywności pacjenta. Iluś dojazdów, iluś sesji, wizyty u psychiatry. Jeśli prywatnie to dodatkowo kosztuje, i to nie 100 pln. A skończyć się może stwierdzeniem, iż "to nie spectrum tylko inne coś" ale już co, to by trzeba dodatkowo zdiagnozować. jeśli ktoś się dziwi, że Shini tego nie wykonał to ja się dziwie, że Ty się dziwisz. Jeśli się dziwisz. smile

Jeśli ktoś na przenośnię odpowiada przenośnią i to trafioną to może faktycznie rzadko spotykane i przez to odmienne, ale żeby akurat w stronę spectrum myśl kierowało?


Jack, nikt tu nie kreuje że odległość od Warszawy ma realny wpływ na jego nie tyle działania ile raczej permanentne zaniechania. Sobie przy okazji pogadać trochę obok na temat luźno związany nie grzech. Spod Warszawy do Warszawy może być lepiej komunikacyjnie niż w obrębie miasta. Tak z Tarchomina na Okęcie w godzinach szczytu, albo z Nowego Bemowa  do Wawra...sama frajda.
A co do szukania usprawiedliwień i wskazywania rozwiązań sorki, ale wskazywanie rozwiązań się na Shini nie sprawdziło. Usprawiedliwienia czy racjonalizacje oczywiście warto zweryfikować, ale dalej to kolejne powtórki ze  wskazywania rozwiązań to strata czasu i energii. Jack, tzw. bierny opór to jest bardzo, bardzo silne coś. W polityce pokazał to Ghandhi. W psychologii to mocarny mur obronny. Z jakiegoś powodu Shini go zbudował. I za nim siedzi sobie bezpiecznie, czasem się ciut wychyli.


Shini
W kwestii książki to ta akurat jest książką, którą spokojnie uda Ci się odsprzedać jeśli Ci nie podejdzie. Albo jeśli uznasz, że już jej nie potrzebujesz.

Poza tym i to ważniejsze, ja wcale Ci nie zasugerowałam kupna na zasadzie "przeczytaj, co ci coś rozjaśni" czyli czegoś na kształt lektury zalecanej w szkole, co to pani nauczycielka zaleca i odpytuje. Nic z tych rzeczy. Ja miałam (nadal mam) taki koncept, żebyśmy tej książki używali jako pomocy w rozmawianiu na forum celem lekkiego przyśpieszenia. Powiedzmy czytasz jakiś kawałek i piszesz mi "Muqin, strony 35 do40 to moim zdaniem brednie same" - ja sobie swoją książkę biorę, sprawdzam te strony i się odnoszę do twojej opinii. Albo przeciwnie, piszesz mi "przypadek kliniczny nr 12 to wypisz wymaluj moja sytuacja". Ja czytam i wiem. To by Ci ewidentnie oszczędziło opisywania różnych rzeczy. W "zalecanej lekturze" nie znajdziesz ani porad, ani "znakomitych sposobów na zmienienie swojego życia"  ani przepisów na sukces, realizację celów itp.  Masz się szanse dowiedzieć sporo o ludzkich emocjach w kontekście urazów przemocowych czyli "co ofiara przemocy czuje, kiedy i dlaczego oraz co z tego wynika w dalszym życiu ofiary" . Ponieważ pisałeś, że z tą Twoja stroną emocjonalną krucho z nazywaniem i identyfikowaniem może jednak warto te 100 pln zainwestować. Zwłaszcza że książka da się odsprzedać.

146

Odp: Co to znaczy żyć?

@Muqin

Shini nie ma 'blokady', Shini ma typową dla autyzmu wysokofunkcjonującego (dawnego ZA) niechęć do i lęk przed wykonywaniem czynności, których nie wykonywał nigdy wcześniej. Jeśli dobrze pamiętam (nie chce mi się teraz szukać postów sprzed 3-4 miesięcy) to pisał, że jest typem człowieka "pokaż mi jak coś zrobić, najlepiej dwa razy, a potem sam zrobię to 100 razy bez niczyjej pomocy".
Nie oceniam Shiniego po jednej odpowiedzi na metaforę, która zresztą w jego przypadku nie była metaforą, Shini pewnie potwierdzi. On to napisał dosłownie. Oceniam po rozmowie, którą mieliśmy jakoś w lutym.
Shini nie ma problemów z ludzkimi emocjami w kontekście urazów przemocowych, on ma problem z rozumieniem ludzkich emocji w ogóle, jak to osoba z ZA.

W lutym podrzuciłam mu linki do poradni, która oferuje terapie na NFZ dla dorosłych autystyków z diagnozą oraz która sama takie diagnozy przeprowadza prywatnie za 1500 zł. Czyli płacąc 1500 zł zostałby bezboleśnie poprowadzony za rączkę od początku do końca procesu. Zupełnie inaczej niż w przypadku ścieżki na NFZ, gdzie zapewne musiałby walczyć o wypisanie stosownych skierowań, a sam proces potrwałby wiele miesięcy. Ale jemu szkoda tych pieniędzy, chociaż je ma i spokojnie mógłby je wydać na ten cel. Przecież z diagnozą w ręku, mógłby się zapisać na bezpłatną terapię, dzięki której znacząco poprawiłby komfort swojego życia, lepiej rozumiałby swoje reakcje, jak również zachowania ludzi wokół, może pomogliby mu lepiej radzić sobie z lękiem.

Dlaczego uważam, że Shini ma ZA? Bo mam dwie bliskie osoby w moim otoczeniu, które są po diagnozie i jestem wyczulona na pewne typowe zachowania.

147

Odp: Co to znaczy żyć?

Anawe
Ok, ja wprawdzie nie diagnozuję ale opcja wysokofunkcjonującego spectrum przy Twoim doświadczeniu ma podstawy.
Tyle, że osoba wedle dawnej diagnostyki ZA równolegle może mieć urazy przemocowe. Które oczywiście układa inaczej niż neurotypowi. Takie dwa w jednym.

Z tym bezboleśnie to sorki, ale samo diagnozowanie nie jest dla osoby ze specrtum bezbolesne. Znaczy zależy jaka jest ta konkretna osoba, ale dla wielu samo przebodźcowanie związane w sesjami, rozmowami i wizytami to spore wyzwanie. I osoba towarzysząca mile widziana. Poza tym - jeśli to spectrum to by mu ktoś musiał z tym diagnozowaniem pomóc, bo jak sam pisał "ktoś mi musi pokazać". Przy spectrum tego możesz nie ruszyć żadną siłą.

Co do wyczulenia na zachowania ZA - pomijając to, że osoby ZA są strasznie zróżnicowane i z tymi typowymi zachowaniami bywa ciekawie, to ja mam ponad 30  lat  praktyki w codzienności. Sama zresztą jestem blisko spectrum, acz się nie łapię. Innymi słowy - może i spectrum, ale blokada nie wykluczona, tak z mojej perspektywy na dziś.

148

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Priscilla, jestem pod wrażeniem tego, co napisałaś o swoim dojeżdżaniu do szkoły. Zdajesz sobie sprawę, że z taką wytrwałością i siłą jesteś z krańca skali, ponad normę? Uczciwie, ja do słabych nie należę, ani psychicznie ani fizycznie, ale od samego czytania się poczułam wyczerpana.

Dziś też nie dałabym tak rady, a z drugiej strony nigdy nie wiemy jak jestesmy silni, dopóki siła to nie jest jedyne, co nam pozostało. W każdym razie w tamtym czasie mogłam sobie na to pozwolić, bo mogłam być skupiona wyłącznie na sobie. Shinni też może. On może ze swoim życiem zrobić w zasadzie wszystko, co zechce, a jedyne ograniczenia tkwią w nim samym. Na ten moment nie ma żadnych ograniczających go zobowiązań, nie odpowiada za nikogo oprócz samego siebie, nikim się nie opiekuje, nikt nie jest od niego zależny, a jednak nie potrafi zrobić nawet kroku, bo jest sparaliżowany strachem przed jakimkolwiek działaniem. Jedyny plus dla niego jest taki, że jest tego świadomy i coraz bardziej otwarcie to przyznaje.

149

Odp: Co to znaczy żyć?

Priscilla,
ja chyba nawet w okresie liceum aż tak jak Ty bym nie dała rady. Z pewnego punktu widzenia na co nas stać wiemy, jak sprawdzimy. W sytuacjach krańcowych i owszem stać nas na więcej, tryb kryzysowy jest inny niż zwykły. Na kryzysowym ileś da się pociągnąć, ale do czasu.

To co o warunkach Shini obecnych napisałam mu już wcześniej, trochę innymi słowami. Czyli pełna zgoda, warunki ma, choć nie idealne, ale wystarczająco dobre najprawdopodobniej ma. Choć to się zderza z opinią psychoterpaeutki, że "póki się pan nie wyprowadzi nic pan dalej nie zrobi". Która to opinia, w mojej ocenie jest zbyt radykalna, ale jednak bez podrążenia tak od razu skreślić się jej nie da. Ostatecznie kobieta z Shini rozmawiała w warunkach terapii, mogła tą opinię wyrażając wiedzieć coś, co na forum nie padło. Jednak tu rozmawiamy publicznie.

Z pewnego punktu widzenia samo to, że Shini się zgadza iż go lęk paraliżuje to już jest zmiana na lepsze. Z emocją dookreśloną już można zacząć coś robić, z "nie wiem" nic nie zrobisz prócz walenia głową w mur. Z mojej perspektywy to dookreślenie to nie plus tylko zmiana ku lepszemu. Najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku i może to być krok mały, nie musi być siedmiomilowy. Ważne że jest. Zwłaszcza ze lęk jest z tych emocji prostych a podstawowych i często skutecznie przykrywa inne, też działające na bieżąco ino z ukrycia. Ja się staram nie oceniać czyli nie daję plusów, bardziej w kierunku zmian na lepsze bez oceniania.

Anewe poszła w kierunku spectrum autyzmu. Od strony teoretycznej jest to jak dla mnie w jakiejś wersji możliwe. Acz jest też możliwe, że Shini jest podobnie jak ja blisko spectrum ale diagnostycznie neurotypowy. Czyli doszła nowa opcja do układanki.

150

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Priscilla, jestem pod wrażeniem tego, co napisałaś o swoim dojeżdżaniu do szkoły. Zdajesz sobie sprawę, że z taką wytrwałością i siłą jesteś z krańca skali, ponad normę?

No nie wiem, na moich drugich studiach to prawie 1/3 roku miała dość podobnie. Może nie aż tak ekstremalnie, ale w takich właśnie kategoriach.


Z jakiegoś powodu Shini go zbudował. I za nim siedzi sobie bezpiecznie, czasem się ciut wychyli.

Shini albo jest faktycznie autystyczny lekko, albo zwyczajnie zaczął później dojrzewać, a widząc przepaść między sobą a rówieśnikami, to odpłynął w świat anime, bo ucieczka jest najłatwiejsza. Ale niezależnie od tego, to jest już dorosły. To nie jest tak, że jest sparaliżowany, zdeformowany czy cokolwiek innego w ten deseń. Chodzi, biega, ćwiczy, pracuje - wszystko w normie.

Reszta to jego uzależnienia i zwykłe lenistwo, bo internet dość i płatne usługi dość skutecznie zastępują prawdziwą interakcję. Póki się nie wyprowadzi z domu, to będzie tak w tym bagienku trwał. Bo to wygodne.

Tylko zapomina, że jego rodzice wiecznie żyć nie będą, a jak mu w końcu stuknie 40stka czy 50tka, to już będzie trochu zbyt późno.


Inna sprawa - bardzo dużo facetów na ziemi jest w dość podobnej sytuacji do niego. Jakieś statystyki mi się obiły o oczy, że ok 40-60% facetów na ziemi żyje dość samotnie i nigdy nie znajduje partnerki, z którą mieliby dziecko. Procenty wahały się w zależności od wieku i badań - wiadomo. Im młodsi - tym samotniejsi i z mniejszymi rodzinami. Są też takie teorie, że tak było zawsze. Tylko wraz ze wzrostem zaludnienia, wzrostem długości życia i lepszą opieką medyczną, to ten problem stał się szczególnie widoczny > co ostatecznie zaowocowało różnymi kolorkami teorii pillowych.

151

Odp: Co to znaczy żyć?

"Autystyczni" czy ci w pobliżu spectrum bardzo często później dojrzewają, miejscami nie dojrzewają w rozumieniu neuorotypowym. Co dla neurotypowego ogólnie nie za bardzo zdrowe przy aneurotypowych już może być nie takie niezdrowe, no oni funkcjonują inaczej. Gorzej o tyle, że są odmienni od większości czyli z tzw. światem im bywa nie po drodze. Diabli wiedzą, jak to jest z tym anime u Shinigami. Ale jeśli w grę wchodzą okolice spectrum to dla takiej osoby tzw. prawdziwa interakcja to trochę co innego niż dla statystycznej większości. Inne potrzeby, inne możliwości. Nie radykalnie ale wystarczająco, żeby nieco albo i bardziej nie pasować do obrazka.

Na pewno nie jest tak, że nie jest sparaliżowany, zdeformowany? Fizycznie nie. Ale czy aby ta jego blokada na działanie nie przypomina paraliżu w znaczeniu fizycznym aby? Tylko w sferze psychicznej. Paraliżu częściowy przypomina bardzo. Zdeformowany nie jest? Fizycznie nie. Psychikę zaś może mieć zarówno zdeformowaną w znaczeniu "inna od neurotypowej", jak i zdeformowaną przez urazy  przemocowe, nawet jeśli nie był to hardcore oraz może mieć dwa w jednym. Przy czym żadna z tych "deformacji" nie jest taka, żeby każdy na pierwszy rzut oka zobaczył. Nie przestaje jednak w odniesieniu do konkretnego człowieka być deformacją. Wiesz, ziarna piasku tworzą wydmę, wydma może zabić tak samo skutecznie jak kawał skały. Im więcej małych deformacji tym ogólna sprawność spada.
Z wyprowadzaniem się z domu to nudne jest. Nie dość, że tego nie zrobi na tym etapie i nie ma co tego powtarzać to jeszcze wcale nie jest powiedziane, że po wyprowadzeniu coś zrobi. Równie dobrze może , taki jakim jest teraz, utonąć i to szybko.

Co to są różne kolorki teorii pillowych? Wpisałam teorie pillowe to mi najpierw skorygowało na "teorie pillow", a potem pojechało w jakieś niejasne sfery. Przybliżysz, o co Ci chodziło?

152

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Co to są różne kolorki teorii pillowych? Wpisałam teorie pillowe to mi najpierw skorygowało na "teorie pillow", a potem pojechało w jakieś niejasne sfery. Przybliżysz, o co Ci chodziło?


Red pill, black pill, blue pill, pink pill.

Szukaj pod hasłami incels pill theory. Strony amerykańskie są jednoznacznie negatywnie nastawione do tego zjawiska i tam faktycznie incele mają mocno agresywne zachowania, skrajnie mizoginistyczne. Ale to tylko tam tak jest na taką skalę. U nas to jedynie najwyżej pojedyncze przypadki.

Generalnie, pewne prawidła relacji damsko-męskich, ale powyrywane z kontekstu różnych psychologicznych opracowań/teorii/cytatów ludzi sukcesu itp aby uzasadniało ich sytuację (życie samotne, bez partnerki, bez seksu itp) i zdejmowało z nich samych odpowiedzialność za ten stan.



Nie jest z Shinimtak źle jak ci się wydaje. Choć jest stolarzem, to często kontakt z klientem ma. Potrafi prowadzić rozmowę np biznesową, ale wysłanie CV go przerasta. Potrafi pogadać z klientką czy ekspedientką, ale rozmowa na ludzie z kobietą go przerasta. Nie umie sobie radzić z jakimkolwiek ciężarem odpowiedzialności i samostanowienia.

Można powiedzieć, że pod niektórymi względami jest neuroatypowy. Ale jak wiesz - nie ma ludzi zdrowych, są jedynie nieprzebadani.

153

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Przecież dlatego wszyscy mu sugerują terapię. Na tym polegają problemy psychiczne - nie potrafisz funkcjonować tak jak normalna osoba.
Shini nie żyje najgorzej, robi to co może, ale nie widzi ze niewielkim wysiłkiem mógłby żyć jeszcze lepiej.

Albo masz rację i faktycznie tego nie widzę albo twoja definicja niewielkiego wysiłku jest zupełnie inna niż moja.

Muqin napisał/a:

Priscilla, jestem pod wrażeniem tego, co napisałaś o swoim dojeżdżaniu do szkoły. Zdajesz sobie sprawę, że z taką wytrwałością i siłą jesteś z krańca skali, ponad normę? Uczciwie, ja do słabych nie należę, ani psychicznie ani fizycznie, ale od samego czytania się poczułam wyczerpana.

Shini
W kwestii książki to ta akurat jest książką, którą spokojnie uda Ci się odsprzedać jeśli Ci nie podejdzie. Albo jeśli uznasz, że już jej nie potrzebujesz.

Poza tym i to ważniejsze, ja wcale Ci nie zasugerowałam kupna na zasadzie "przeczytaj, co ci coś rozjaśni" czyli czegoś na kształt lektury zalecanej w szkole, co to pani nauczycielka zaleca i odpytuje. Nic z tych rzeczy. Ja miałam (nadal mam) taki koncept, żebyśmy tej książki używali jako pomocy w rozmawianiu na forum celem lekkiego przyśpieszenia. Powiedzmy czytasz jakiś kawałek i piszesz mi "Muqin, strony 35 do40 to moim zdaniem brednie same" - ja sobie swoją książkę biorę, sprawdzam te strony i się odnoszę do twojej opinii. Albo przeciwnie, piszesz mi "przypadek kliniczny nr 12 to wypisz wymaluj moja sytuacja". Ja czytam i wiem. To by Ci ewidentnie oszczędziło opisywania różnych rzeczy. W "zalecanej lekturze" nie znajdziesz ani porad, ani "znakomitych sposobów na zmienienie swojego życia"  ani przepisów na sukces, realizację celów itp.  Masz się szanse dowiedzieć sporo o ludzkich emocjach w kontekście urazów przemocowych czyli "co ofiara przemocy czuje, kiedy i dlaczego oraz co z tego wynika w dalszym życiu ofiary". Ponieważ pisałeś, że z tą Twoja stroną emocjonalną krucho z nazywaniem i identyfikowaniem może jednak warto te 100 pln zainwestować. Zwłaszcza że książka da się odsprzedać.

Pewnie wiele osób tutaj uzna to za kłamstwo ale ja też przez prawie dwa lata miałem mniej więcej taki dojazd na studia. W jedną stronę to było 2h z dwoma przesiadkami i to był jeden z głównych powodów, dla których tak się cieszyłem ze zrobienia prawa jazdy. Dziś na pewno bym się nie zdecydował na takie dojazdy gdziekolwiek. Jeździłem wtedy pociągiem i dwoma autobusami, taki dojazd wydaje się idealny do poznawania nowych ludzi, sporo dziewczyn jeździło wtedy ze mną. Tylko jakie to miało znaczenie skoro albo cały czas się bałem czy dam radę dojechać bez łazienki albo byłem tak zmęczony, że większość drogi spałem. Teraz wolałbym jeździć nawet najbardziej rozpadającym się gratem ale swoim i tak jak chcę niż znowu jeździć tak jak wtedy.

Co do książki to sprawdziłem w dwóch księgarniach ale nie mają ani na stanie ani nawet do zamówienia więc chyba zostaje tylko przez internet.

Czyli chcesz analizować poszczególne fragmenty tej książki, brzmi ciekawie. Jak tylko coś w tej kwestii się zmieni to dam znać.

Anewe napisał/a:

Ale jemu szkoda tych pieniędzy, chociaż je ma i spokojnie mógłby je wydać na ten cel. Przecież z diagnozą w ręku, mógłby się zapisać na bezpłatną terapię, dzięki której znacząco poprawiłby komfort swojego życia, lepiej rozumiałby swoje reakcje, jak również zachowania ludzi wokół, może pomogliby mu lepiej radzić sobie z lękiem.

Dlaczego uważam, że Shini ma ZA? Bo mam dwie bliskie osoby w moim otoczeniu, które są po diagnozie i jestem wyczulona na pewne typowe zachowania.

Oczywiście, że mi szkoda tych pieniędzy na coś z czego może kompletnie nic nie wyniknąć. 1500zł to nie jest tak mało jak się zarabia minimalną i też się obawiam, że jeśli z tej diagnozy faktycznie coś wyjdzie to już na zawsze będę to "miał w papierach", że każdy kto kiedykolwiek je zobaczy od razu będzie pomyśli, że coś jest ze mną nie tak. Przy okazji jaki jest najłatwiejszy sposób by odnaleźć na forum tamten temat, o którym piszesz żebym mógł jeszcze raz zobaczyć te linki? 

Priscilla napisał/a:

On może ze swoim życiem zrobić w zasadzie wszystko, co zechce, a jedyne ograniczenia tkwią w nim samym. Na ten moment nie ma żadnych ograniczających go zobowiązań, nie odpowiada za nikogo oprócz samego siebie, nikim się nie opiekuje, nikt nie jest od niego zależny, a jednak nie potrafi zrobić nawet kroku, bo jest sparaliżowany strachem przed jakimkolwiek działaniem. Jedyny plus dla niego jest taki, że jest tego świadomy i coraz bardziej otwarcie to przyznaje.

Nie licząc tego strachu ogranicza mnie jeszcze brak pieniędzy. Spora część tego co chciałbym zrobić albo chociaż spróbować wykracza poza moje możliwości finansowe. 

Muqin napisał/a:

Diabli wiedzą, jak to jest z tym anime u Shinigami.

Co dokładnie rozumiesz poprzez "jak to jest z tym anime"? Chętnie opowiem jak jest ale potrzebuję jakiegoś konkretnego pytania.

Jack Sparrow napisał/a:

Nie jest z Shinimtak źle jak ci się wydaje. Choć jest stolarzem, to często kontakt z klientem ma. Potrafi prowadzić rozmowę np biznesową, ale wysłanie CV go przerasta. Potrafi pogadać z klientką czy ekspedientką, ale rozmowa na ludzie z kobietą go przerasta. Nie umie sobie radzić z jakimkolwiek ciężarem odpowiedzialności i samostanowienia.

Można powiedzieć, że pod niektórymi względami jest neuroatypowy. Ale jak wiesz - nie ma ludzi zdrowych, są jedynie nieprzebadani.

Nie do końca bo takiej prawdziwej rozmowy biznesowej nigdy nie prowadziłem. Pogadać z klientką czy ekspedientką czy kimkolwiek innym daje radę, jedynym wyjątkiem są dziewczyny, która mi się spodobają bo od razu odpala się ten tryb "szukania dziewczyny". Skąd ty tu bierzesz odpowiedzialność i samostanowienie to nie wiem. 

Na koniec jeszcze jedno pytanie dotyczące nazywania emocji. Kiedy widzę w jakichś miejscach publicznych pary gdzie facet jest totalnie przeciętny, a dziewczyny atrakcyjniejsza od niego to czuje się źle. Czuje się gorszy, niepełny, niemęsko, od razu pojawia się myśli "Czemu ja nie mogę mieć tego co oni skoro nie zrobiłem nic złego ani nie wyglądam najgorzej?" albo "Czy to jest jakaś kara, że jestem sam mimo iż niczego mi nie brakuje?". Jak nazwać te emocje? Czy to jest zazdrość, nienawiść czy coś jeszcze innego?

154

Odp: Co to znaczy żyć?

A co do priorytetu to chyba mam pomysł. Mam ich nawet kilka ale na razie chodzi chyba o to by skupić się na jednym czy niekoniecznie? W każdym razie tym pierwszym pomysłem jest zmiana diety na zdrowszą, dającą więcej energii na cały dzień i przede wszystkim polepszającą efekty treningów.

155 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-22 21:28:49)

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini, Twój wybór jeden priorytet czy kilka. Dawaj resztę też to sobie omówimy.
Zdrowa dieta wydaje mi się całkiem dobra. Samodzielnie ją będziesz musiał ustalić, efekty, o których piszesz są motywacją. Masz szansę na własny sukces. Ma sens pod warunkiem, że nie będzie tak, że matka dowiedziawszy się o diecie wyszarpie Ci temat i przejmie inicjatywę. JA SAM decyduję o tym, co jem i Ja SAM dbam o siebie w tej kwestii. Z matką może być zgrzyt, ale to jest krok do usamodzielnienia. Krzywdy jej tym nie uczynisz, gadanie będzie ale...dasz radę.

Książka - w internecie jest. OLX, Allegro.

Co rozumiem przez "jak to jest z tym anime u Shnigami"? Wiem, że jakąś rolę w Twoim życiu odgrywa istotną chyba, ale nic więcej. Nie wiem czy Cię na przykład przykuwa do internetu na długie godziny czy uaktywnia zewnętrznie, czy z anime są u Ciebie związane relacje z konkretnymi ludźmi jakieś bliższe itp. Czyli "diabli wiedzą, ja póki co nie wiem" smile


"Tryb szukania dziewczyny" - no masz tu samoświadomość, zauważasz, ze coś się w Tobie zmienia. Pojawia się coś,czego byś chciał a nie masz i coś, co budzi w Tobie emocje.
Jakie - zazdrość zapewne tak, złość też( zazdrość zawiera niejako w sobie złość, bo zazdrość jest uczuciem złożonym), może się pojawić smutek. Wiesz co, jest takie coś, co się nazywa  koło emocji. Jest spoko na Allegro, można też sobie zwyczajnie wydrukować. Tam są emocje ponazywane, złożone podzielone na składowe i to jest wspaniałe narzędzie do nauczenia się identyfikowania i nazywania własnych emocji. Weź sobie wydrukuj i przymierz się do tego co czujesz widząc taką parę.
Poza tym myślenie zracjonalizuj - para którą widzisz nie musi być parą, mogą mieć okropne problemy w związku jeśli są, może on ją bije, może ona go zdradza, może ona taka śliczna ale intelektualne zero albo ma paskudny charakter., może to ona go zdobyła nie on ją bo jest w ciąży z innym i chce go wkręcić w dziecko innego ... Toż tego nie wiesz.
Czemu Ci się bycie singlem kojarzy z karą?

Jack, dzięki za rozjaśnienie teorii pillowych, po angielsku wyszukiwarka współpracuje z sensem.
Poza tym jestem jak najdalsza od uznawania, że z Shinigami jest źle. Jest, jak jest. Z technicznego punktu widzenia powiedzmy wystarczająco dobrze. Z psychologicznego jemu nie jest wystarczająco dobrze. Tyle.

Oczywiście, nie ma zdrowych, są nie zdiagnozowani. A jak się odpowiednio intensywnie podiagnozujesz prywatnie to możesz nawet uzyskać coś tak cudnego jak diagnozy ewidentnie wzajem  się wykluczające smile
Jeśli by Shinigami  diagnozował to spectrum to chyba przede wszystkim dla siebie, na zasadzie "chcę wiedzieć czy jestem czy nie", "chcę siebie zrozumieć", te klimaty. Uprzednio na stosownych grupach sprawdziwszy, co ludzie piszą czyli gdzie diagnozują dobrze, a gdzie nie. To diagnozowanie dorosłych to już jest prywatny pod-rynek w Warszawie, kosztuje sporo i warto sprawdzić, komu się kasę daje. Diagnostyka nie obejmuje żadnego prowadzenia za rączkę dalej.
Możliwość uczestniczenia w terapii grupowej to możliwość , dobrze że jest. Ale to nie ma nic wspólnego z zaopiekowaniem się kimś i prowadzeniem za rączkę. Poza tym to diagnozę jeśli spectrum jest wysokofunkcjonujące  zasadniczo można sobie w ramki oprawić, bo  ta diagnoza się nijak nie przekłada na praktyczne ułatwienia  funkcjonowania w życiu codziennym. No super, w Leroyu są "ciche godziny", jeśli ma kłopoty z tematem "przebodźcowanie" to sobie może kupić co tam w Leroyu jest w warunkach bardziej dla siebie przyjaznych w określonych godzinach.  Gdzieś tam coś tam jest " friendly". Ale ogólnie - masz to masz, radź se sam. Ewentualnie jakieś grupy wsparcia, jakiaś pomoc w znalezieniu jakiegokolwiek zatrudnienia. Jakiegokolwiek, nie wymarzonego.

156

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Nie do końca bo takiej prawdziwej rozmowy biznesowej nigdy nie prowadziłem. Pogadać z klientką czy ekspedientką czy kimkolwiek innym daje radę, jedynym wyjątkiem są dziewczyny, która mi się spodobają bo od razu odpala się ten tryb "szukania dziewczyny". Skąd ty tu bierzesz odpowiedzialność i samostanowienie to nie wiem.


Bo do tego to się sprowadza. Dlatego nie potrafisz zrobić tak błahej rzeczy jak wysłanie CV i pójście na rozmowę o pracę, dlatego nie potrafisz zawalczyć w domu nawet o to, że będziesz gotował sam dla siebie, dlatego nie potrafisz zagadać do dziewczyny, która ci się podoba. Masz problem wszędzie tam, gdzie to ty sam musiałbyś odczuć konsekwencje swoich wyborów i działań. Czy to na drodze materialnej czy emocjonalnej.




Na koniec jeszcze jedno pytanie dotyczące nazywania emocji. Kiedy widzę w jakichś miejscach publicznych pary gdzie facet jest totalnie przeciętny, a dziewczyny atrakcyjniejsza od niego to czuje się źle. Czuje się gorszy, niepełny, niemęsko, od razu pojawia się myśli "Czemu ja nie mogę mieć tego co oni skoro nie zrobiłem nic złego ani nie wyglądam najgorzej?" albo "Czy to jest jakaś kara, że jestem sam mimo iż niczego mi nie brakuje?". Jak nazwać te emocje? Czy to jest zazdrość, nienawiść czy coś jeszcze innego?

To jest brak pewności siebie i zazdrość.

157

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Shini, Twój wybór jeden priorytet czy kilka. Dawaj resztę też to sobie omówimy.
Zdrowa dieta wydaje mi się całkiem dobra. Samodzielnie ją będziesz musiał ustalić, efekty, o których piszesz są motywacją. Masz szansę na własny sukces. Ma sens pod warunkiem, że nie będzie tak, że matka dowiedziawszy się o diecie wyszarpie Ci temat i przejmie inicjatywę. JA SAM decyduję o tym, co jem i Ja SAM dbam o siebie w tej kwestii. Z matką może być zgrzyt, ale to jest krok do usamodzielnienia. Krzywdy jej tym nie uczynisz, gadanie będzie ale...dasz radę.

Książka - w internecie jest. OLX, Allegro.

Co rozumiem przez "jak to jest z tym anime u Shnigami"? Wiem, że jakąś rolę w Twoim życiu odgrywa istotną chyba, ale nic więcej. Nie wiem czy Cię na przykład przykuwa do internetu na długie godziny czy uaktywnia zewnętrznie, czy z anime są u Ciebie związane relacje z konkretnymi ludźmi jakieś bliższe itp. Czyli "diabli wiedzą, ja póki co nie wiem" smile

"Tryb szukania dziewczyny" - no masz tu samoświadomość, zauważasz, ze coś się w Tobie zmienia. Pojawia się coś,czego byś chciał a nie masz i coś, co budzi w Tobie emocje.
Jakie - zazdrość zapewne tak, złość też( zazdrość zawiera niejako w sobie złość, bo zazdrość jest uczuciem złożonym), może się pojawić smutek. Wiesz co, jest takie coś, co się nazywa  koło emocji. Jest spoko na Allegro, można też sobie zwyczajnie wydrukować. Tam są emocje ponazywane, złożone podzielone na składowe i to jest wspaniałe narzędzie do nauczenia się identyfikowania i nazywania własnych emocji. Weź sobie wydrukuj i przymierz się do tego co czujesz widząc taką parę.
Poza tym myślenie zracjonalizuj - para którą widzisz nie musi być parą, mogą mieć okropne problemy w związku jeśli są, może on ją bije, może ona go zdradza, może ona taka śliczna ale intelektualne zero albo ma paskudny charakter., może to ona go zdobyła nie on ją bo jest w ciąży z innym i chce go wkręcić w dziecko innego ... Toż tego nie wiesz.
Czemu Ci się bycie singlem kojarzy z karą?

Poza zmianą diety chciałbym jeszcze:

1)więcej czytać,
2)ograniczyć pornografię,
3)w końcu gdzieś wyjechać bo mam z tym ten sam problem co z szukaniem pracy i wysyłaniem CV,
4)mieć więcej energii choć tu powodów może być sporo,
5)najważniejsze ze wszystkiego czyli mieć więcej pieniędzy.

Co do książki to nawet udało mi się znaleźć ją na pdf tylko nie mam pewności czy to ta właściwa. Tytuł się zgadza i jest podzielona na dwie części z czego pierwsza to "Przyczyny i skutki urazu", a druga to "Etapy powrotu do zdrowia". Dobrze trafiłem, to ta?
 
Jeśli chodzi o anime to z pewnością miało spory wpływ na moje dotychczasowe życie. Czasami się zdarza, że mnie przykuwa do internetu na kilka godzin ale to tylko na prawdę dobre tytuły, a takich jest niewiele. Raczej nie miało to wpływu na moje dotychczasowe relacje chyba, że sam tego nie zauważyłem.

Przeanalizuję koło emocji, dzięki. Co do par mijanych w miejscach publicznych faktycznie może być tak jak piszesz, że te pary wcale nie są takie jaką ja bym chciał ale niestety tych wewnętrznych problemów nie widać. Nie chodzi o samo bycie singlem tylko o brak doświadczenia związkowego i seksualnego. Widząc jakąś parę wiadomo, że mają to doświadczenie, może być niewielkie ale w ogóle jest. Bycie w związku czy chociaż posiadanie tego doświadczenie jest uznawane za naturalny stan rzeczy w społeczeństwie, szczególnie w moim wieku. Nie wiem jak to lepiej wytłumaczyć ale po prostu czuje się gorszy, niemęski, zwłaszcza kiedy widzę parę gdzie facet jest totalnie przeciętny, a dziewczyna atrakcyjniejsza od niego. Od razu pojawiają się myśli "Co on ma czego ja nie mam" albo właśnie "Czym ja zawiniłem, że nie mogę mieć nawet tego co mają prawie wszyscy?". Jest takie poczucie winy, że zrobiłem coś nie tak ale nawet nie wiem co.

Jack Sparrow napisał/a:

Bo do tego to się sprowadza. Dlatego nie potrafisz zrobić tak błahej rzeczy jak wysłanie CV i pójście na rozmowę o pracę, dlatego nie potrafisz zawalczyć w domu nawet o to, że będziesz gotował sam dla siebie, dlatego nie potrafisz zagadać do dziewczyny, która ci się podoba. Masz problem wszędzie tam, gdzie to ty sam musiałbyś odczuć konsekwencje swoich wyborów i działań. Czy to na drodze materialnej czy emocjonalnej.

Już kiedyś tłumaczyłem dlaczego tak jest, dzieje się tak kiedy ktoś nigdy nie miał prawa do błędów. Jeśli ktoś zawsze był karany za każdy błąd to będzie robił wszystko by ich nie popełniać. A jaki jest najlepszy sposób by nie popełniać błędów? Nie robić nic co mogłoby to umożliwić, to jest taka "gra żeby nie przegrać". Kara nie jest żadną nauką na błędach, a ja często byłem karany właśnie tą przemocą psychiczną. Kiedy mi się coś nie udawało to nawet nie myślałem by spróbować jeszcze raz tylko od razu zaczynałem szukać innego sposobu, który nie kojarzył się od razu z karą co bardzo rzadko się udawało.

158

Odp: Co to znaczy żyć?

Dobrze trafiłeś, to ta! Książka znaczy. Hura! smile
Teraz sobie możesz spokojniutko przejrzeć, może ciut wstępu przeczytać. I podzielić się opinią. Wrażeniem pierwszym.

Cele takie ogólne, możesz próbować równolegle z dietą cel 2. Cel 1 to nie wiem, bo skoro Ci "zadałam lekturę" to może na razie odpuść, nie wszystko na raz.
Cel 3 do rozważenia, masz jakiś pomysł na coś, co by Ci sprawiło przyjemność? Cel 4 nie jest typowym celem, trochę za ogólny. Ale przy okazji realizacji diety i celu 2 może się sam zacząć realizować. Cel 5 dyskusyjne, czy ma sens, bo do realizacji musisz wyjść ze stanu blokady czyli raczej bym miała w pamięci i pracowała nad przygotowaniem sił. Acz w jakiejś wersji - dodatkowe zlecenie zamiast porno czyli lepsze gospodarowanie czasem to może by sens miało.

Shini, gdybym ja miała koło 30-ki i "nigdy nic" to na pewno bym się czuła gorsza, niekobieca i w ogóle by mi samoocena siadła. Bo jak piszesz, tzw. świat jest skierowany między innymi na dobieranie się w pary.
Uczciwie to tu kobiety jednak mają łatwiej. Społecznie facet zdobywa, ona daje się zdobyć. No to w byle jaki związek kobiecie łatwiej wejść, niechby był do bani ale już społecznie staje się kobietą, co była w nieudanym związku. Czyli - norma. Kobieta - dziewica też ma swój target, dla iluś tam panów jest atrakcyjna, taka nietknięta. W drugą stronę facet bez doświadczeń seksualnych czy nawet związkowych to mają z tego tytułu plusa (dużego, cecha wielce ceniona) tylko u pewnej grupy katoliczek, u nich obowiązuje zasada "zachowanie czystości do ślubu to atut i wartość sama w sobie". Wcale nie wszystkie one są paskudne i głupie ogólnie, po prostu w tym z powodu wiary są niejako w opozycji do tzw. świata.

Z tym karaniem za błędy co to do Jacka pisałeś - no klasyka gatunku z obszaru przemocy psychicznej/emocjonalnej  w dzieciństwie. Nie rób nic a nie oberwiesz. Rodzaj tresury.

159 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-06-24 06:55:59)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Już kiedyś tłumaczyłem dlaczego tak jest, dzieje się tak kiedy ktoś nigdy nie miał prawa do błędów. Jeśli ktoś zawsze był karany za każdy błąd to będzie robił wszystko by ich nie popełniać. A jaki jest najlepszy sposób by nie popełniać błędów? Nie robić nic co mogłoby to umożliwić, to jest taka "gra żeby nie przegrać". Kara nie jest żadną nauką na błędach, a ja często byłem karany właśnie tą przemocą psychiczną.


Nie, sorry, ale pitolisz kocopoły. Nikt cię psychicznie nie karał. Doświadczałeś takiej samej gadki w domu jak każdy dzieciak w czasach nauki szkolnej: nie trać czasu z frajerami, ucz się, wyprzedzaj materiał, żebyś na lekcji wiedział o czym mowa, formułki masz znać na pamięć, ale zagadnienie rozumieć na wyrywki, masz się nauczyć tego i tamtego, żeby pójść na studia i mieć dobrze płatną pracę i pierdylion innych tego pokroju. To nie jest tak, że za trójkę nikt ci kolacji nie dawał, a za dwóję tygodniowy szlaban na kompa i tv. Po prostu musiałeś się nasłuchać pitolenia niespełnionych ambicji, aby być ta pierwszą osobą w rodzinie z wyższym wykształceniem, które sumarycznie zdobyłeś.



Ty jedyna przemoc jaką masz w domu to ta związana z tym, że mama robi za ciebie wszystko.

160

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

W drugą stronę facet bez doświadczeń seksualnych czy nawet związkowych to mają z tego tytułu plusa (dużego, cecha wielce ceniona) tylko u pewnej grupy katoliczek, u nich obowiązuje zasada "zachowanie czystości do ślubu to atut i wartość sama w sobie".


Nie mogę się z tym zgodzić. Facet bez umiejętności to zawsze temat kpin, że nie umie stanika rozpiąć, że cycki ściska jak piłki antystresowe, że łechtaczki nie umie znaleźć itp. To był zawsze powód numer jeden dla którego takie babki romansowały na boku z takimi jak jak ja.

A najbardziej wyuzdane to były właśnie te bogobojne. wink

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Nie, sorry, ale pitolisz kocopoły. Nikt cię psychicznie nie karał....
Ty jedyna przemoc jaką masz w domu.

Po raz kolejny w tym wątku mówisz to samo i nic nie wnosisz. Wszyscy już zrozumieli, nie powtarzaj się. Twoja perspektywa jak wyglądało życie Shniego jest inna niż jego sama. Ciągle powtarzasz to samo pytanie tylko po co? Jaki masz cel w ciągłym podwazaniu autorefleksji Shiniego?

Przez X miesięcy na forum mówiłeś mu to samo nie ma tak źle,inni mają gorzej, zmień prace idz pobiegać. Nic to nie dało(tzn tobie dało poczucie wyższości). Dlaczego nie odpuścisz w końcu? Ile razy musisz powiedzieć to samo żeby załapać że jesteś zbędny Shiniemu i nic nie wnosisz? A może nawet przeciwnie, wnosisz negatywy bo cały czas konfrontujesz Shineigo z odminnym światopoglądem, wiec on się coraz bardziej formuuje poglad przeciwny. Na kazdy zarzut musi skupić się, odpowiedzieć, uzasadnic czemu tak a nie inaczej, odbić piłeczkę. Teraz napisałeś że inni mieli tak samo, więc on na siłe zacznie szukać kolejnego problemu dlaczego on akurat miał gorzej niż inni. Zwizualizuje sobie kolejny problem, wróci pamięcią do kolejnego wydarzenia z jego przeszłości.

Muqin ma cierpliwość, chce jej się rozmawiać, ma doświadczenia z ludzmi jak Shini, może już kiedyś z kims tak gadała online. Muqin chce z nim rozmawiać o sałatce na obiad i motywacji do zmiany diety, a ty ciągle wracasz do analizy jego dzieciństwa. On nie może sobie na luzie gadać z Muqin o diecie i planie żeby gdzieś pojechać bo ciągle ci się musi tłumaczyć z tego jak żyje, co odczuwał, dlaczego tak a nie inaczej i na koneic i tak to podważysz i powiesz ze ty w tej sytuacji czułeś coś innego. Może Muqin zrobi ci terapie w innym wątku jak tak bardzo tego potrzebujesz? Jak żyć z ADHD bez leków?

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Muqin napisał/a:

W drugą stronę facet bez doświadczeń seksualnych czy nawet związkowych to mają z tego tytułu plusa (dużego, cecha wielce ceniona) tylko u pewnej grupy katoliczek, u nich obowiązuje zasada "zachowanie czystości do ślubu to atut i wartość sama w sobie".


Nie mogę się z tym zgodzić.

A ja mogę i się zgadzam. Czyli mamy 2 do 1 w głosowaniu.

163 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-24 11:58:28)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack
Nie możesz się z tym moim tekstem o katoliczkach zgodzić? Ależ nie musisz. To nie prawda objawiona. Ich istnienie jest faktem. Nie zgadzasz się z faktem? A proszę bardzo, wolno to czynić, nie objęte paragrafem. Często to robimy gdy nam fakty nie pasują do naszego obrazka. smile

W Polsce katolicyzm jest religią większościową, w znacznym stopniu traktowaną jak kontynuacja rytualnych zachowań przodków. Ja pisałam o mniejszościowej grupie katoliczek czyli tych, które traktują swoją wiarę w inny sposób, które szczerze wierzą, że jest to sposób najlepszy z możliwych na życie. Te, o których piszę mają to podejście do czystości przedmałżeńskiej podbudowane od strony religijno-psychologicznej bardzo mocno, to jest wpisane w pewną całość po katolicku uformowanej osobowości. Nie jest ich wiele, ale są. Nie trafienie na taką w realnym życiu jest bardzo łatwe, zresztą jako mniejszościowe zwykle się z tym za bardzo nie wychylają. Tak, trochę upiorne ale one stanowią mniejszość w większości.

W kwestii przemocy psychicznej to cóż, Jack, masz najwyraźniej jakieś swoje kryteria inne niż definicyjne. Wedle tych swoich kryteriów oceniasz co jest przemocą, a co nie jest. W tej sprawie (ogólnie) dla mnie autorytetem nie jesteś,  w konkurencji z literaturą przedmiotu przegrywasz. Nie żebym do literatury przedmiotu podchodziła bezkrytycznie, są w niej też teksty więcej niż wątpliwe, ale gdybyś pisząc co uważasz w tej sprawie dodawał "moim zdaniem" nie tworzyła by się atmosferka, że mianowicie od strony wiedzy psychologicznej tak to wygląda jak piszesz. Nie wygląda. Masz prawo coś uważać, ale to jest twoim zdaniem. Prywatny pogląd. Ciekawa bym byłą, jak byś ten swój pogląd od strony teoretycznej uzasadnił, ale zdaje sobie sprawę, ze na to nie mam co liczyć.

Przemoc związana z tym, że mama robi wszystko za kogoś...a to jest solidna przemoc, nadkontrola, tresura i na dodatek ubrana w "to dla twojego dobra, mama wie lepiej i cię chroni". Może być i często jest chłodna, bez wyzwisk, karą może być milczenie, niezadowolenie mamusi...na to dziecko jest bardzo podatne, bo mamusia to gwarant bezpieczeństwa. Dziecko mianowicie bezradne jest, nie jest w stanie ani dokonać dorosłej oceny tego, co się dzieje ani mieć do tego dorosłego dystansu. A jak dorasta natychmiast uruchamia mechanizmy ustawiające taką mamę jako osobę idealną, dobrą. Bo dla dziecka mama musi być dobra. Te mechanizmy działają także u dzieci z rodzin patologicznych, takich totalnie koszmarnych. MAMA JEST DOBRA. Pije, bije, ćpa, znika na noc - ale jest dobra. Przy patologii to rozmawianie z takim dzieckiem jest rozwalające. Dziecko nieświadomie staje się jej adwokatem, broni wbrew odczuwanym emocjom. 

Taki jak w zarysie u Shini układ matka/dziecko to wspaniały fundament dla wyuczonej bezradności, lęków przed podjęciem działania obarczonego ryzykiem porażki i innych takich. Taka mama w dobrej wierze wychowuje osobę okaleczoną. Nikt chowany w klatce czy na krótkim łańcuchu nie jest w stanie ot-tak odnaleźć się na wolności. Mechanizmy przy takiem rodzaju przemocy działają takie same jak przy przemocy łatwiejszej do zaklasyfikowania jako przemoc czyli jasnej dla statystycznego człowieka. Tylko działają w ukryciu, powoli ale skutecznie, to jak gotowanie żaby nie przez wrzucenie do wrzątku ale powolne podgrzewanie.

Tak , wiem - dzielę gówno na atomy czyż nie? Na szczęście w doborowym towarzystwie licznych innych analityków, z których pracy korzystasz na co dzień w bardzo wielu obszarach życia.

Smutna Dziewczyna
Jack moim zdaniem nie analizuje dzieciństwa Shini, on je ocenia. Ze swojego prywatnego punktu widzenia. Przy okazji zaś  uporem wali głową w mur.
Ale i to może dla Shini mieć zalety - może w którymś momencie zauważy, że wcale nie MUSI ciągle tłumaczyć Jackowi, że "jest inaczej", że Jack gada swoje, pewne rzeczy do niego nie docierają  (jak do mamy w realu) ale to tylko gadanie. Do którego Jack ma prawo, ale z którego dalej dla Shini nic nie musi wynikać. Ot - Jack gada. Miejscami przewidywalnie. Jak mama w domu.


Ja nie robię terapii, litości! Ja rozmawiam z Shini jak człowiek z człowiekiem. Może nietypowo, ale do terapii to tej rozmowie daleko. smile Od terapii są terapeuci.

164

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Ja nie robię terapii, litości!Ja rozmawiam z Shini jak człowiek z człowiekiem. Może nietypowo, ale do terapii to tej rozmowie daleko. smile Od terapii są terapeuci.

I robisz to wspaniale! Szacunek.
Nie tylko on może z tych rozmów wynieść wiele dobrego. Jest tutaj więcej osób, dla których Twoje wypowiedzi mogą być bardzo cenne.

A Jack, jak to on, też ma tutaj swój cel. Udowodnić sobie i światu, że istnieje i jest bardzo ważny.  Istnieje bo wszędzie musi zaznaczyć swoje terytorium, a jest ważny, bo potrafi się znęcać nad innymi, jak kiedyś ważni koledzy znęcali się nad nim. Dla niego być ważnym i silnym to dokopać innym.

165 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-06-24 22:58:47)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Nie mogę się z tym zgodzić. Facet bez umiejętności to zawsze temat kpin, że nie umie stanika rozpiąć, że cycki ściska jak piłki antystresowe, że łechtaczki nie umie znaleźć itp. To był zawsze powód numer jeden dla którego takie babki romansowały na boku z takimi jak jak ja.

A najbardziej wyuzdane to były właśnie te bogobojne. wink

Ty na prawdę nie widzisz, że takimi postami wychodzisz na oblecha? Nawet jeśli ktoś faktycznie miał takie romansowe historie jak opisujesz to raczej nie będzie się tym chwalił chyba, że właśnie na siłę chce coś udowodnić.

W tym akurat coś musi być, też słyszałem niejedną historię, że na jakichś katolickich zjazdach czy szczególnie pielgrzymkach jest totalna Sodoma i Gomora. A ze szkoły pamiętam, że wiele z tych dziewczyn, które były uznawane za wzorowe i z najlepszymi ocenami poza szkołą odwalały takie akcje, że większość nauczycieli i rodziców padłaby na zawał. Oczywiście to w większości tylko opowiadane przez kogoś historie więc ich wiarygodność jest wątpliwa.

Muqin napisał/a:

Przemoc związana z tym, że mama robi wszystko za kogoś...a to jest solidna przemoc, nadkontrola, tresura i na dodatek ubrana w "to dla twojego dobra, mama wie lepiej i cię chroni". Może być i często jest chłodna, bez wyzwisk, karą może być milczenie, niezadowolenie mamusi...na to dziecko jest bardzo podatne, bo mamusia to gwarant bezpieczeństwa. Dziecko mianowicie bezradne jest, nie jest w stanie ani dokonać dorosłej oceny tego, co się dzieje ani mieć do tego dorosłego dystansu. A jak dorasta natychmiast uruchamia mechanizmy ustawiające taką mamę jako osobę idealną, dobrą. Bo dla dziecka mama musi być dobra. Te mechanizmy działają także u dzieci z rodzin patologicznych, takich totalnie koszmarnych. MAMA JEST DOBRA. Pije, bije, ćpa, znika na noc - ale jest dobra. Przy patologii to rozmawianie z takim dzieckiem jest rozwalające. Dziecko nieświadomie staje się jej adwokatem, broni wbrew odczuwanym emocjom. 

Ja nie robię terapii, litości! Ja rozmawiam z Shini jak człowiek z człowiekiem. Może nietypowo, ale do terapii to tej rozmowie daleko. smile Od terapii są terapeuci.

U mnie częściowo nawet się zgadza to co Jack wcześniej napisał ale w tym wszystkim było jeszcze mnóstwo krzyku, pretensji, gróźb, kar i ogromna ilość zniechęcania do wszystkiego poza nauką i siedzeniem cicho. Oczywiście był też legendarny już tekst czyli "Ignoruj to sobie odpuszczą". Nie zliczę ile razy słyszałem "Siedź w domu, nigdzie nie idź" albo "Zrezygnuj, nie ma co się męczyć" przy jednoczesnym wymaganiu by siedzieć nad książkami i się uczyć co nie działało. Wyzwiska czasami też się zdarzały i nawet teraz za nic nie chciałbym wrócić do szkoły bo kojarzy mi się właśnie z czymś takim. Studia to co innego i tu nie miałbym problemów by pójść na kolejne.

I właśnie takiej rozmowy najbardziej mi brakuje na co dzień, a wcześniej nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy.   

Co do książki to jak tylko przeczytam jakiś większy fragment to dam znać, w tygodniu mało czasu nawet na czytanie zwłaszcza jak po pracy jeszcze jadę na trening. Może jutro uda mi się znaleźć dłuższą chwilę.

166

Odp: Co to znaczy żyć?

Agnes76
Dzięki za dobre słowo:)

Shinigami

Ucz się i siedź cicho - no i to umiesz. Uczyć się i siedzieć cicho. Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie umie. Dalej już Jan niestety musi się sam uczyć. Wielu niełatwych rzeczy. Tym niemniej - skoro umie się uczyć... smile
"Ignoruj to sobie odpuszczą" - znane. I tu, przyznam szczerze mnie wku...bierze całkiem spory, jak ten tekst słyszę. Osoba doznająca przemocy jest wpychana w bierność. Na wku..wie pisała nie będę, bo jednak publicznie wulgaryzmami walić jakoś nie uchodzi. Nie żebym damą jakąś była, ale ludzie bywają wrażliwsi w tym względzie ode mnie. Czyli - może później coś na temat napiszę.

Się cieszę, ze Ci rozmowa ze mną daje coś potrzebnego. Ludzie rzadko mają czas na rozmowę inną niż kilka krótkich zdań. Czas, chęć, potrzebę...
Z książką spokojnie, nie pali się. Nie musisz tłumaczyć, że nie masz czasu czy coś tam. Wiem przecież, że pracujesz, wiem, że trenujesz i  wierzę, że w którymś momencie do książki zajrzysz. smile

167

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Nie możesz się z tym moim tekstem o katoliczkach zgodzić?

Nie mogę, bo nie byłoby to prawdziwe. Osoby, które poznałem w życiu, a które deklarowały czystość do ślubu nie były praktykującymi katolikami. Owszem - były to osoby wierzące, ale do kościoła chodzące jedynie od święta, aby odfajkować swoje, bo co do zasady, w życiu codziennym byli antyklerykałami. Ich decyzja w tym względzie nie miała związku z religią katolicką i jej doktryną, a było to związane z ich własnym światopoglądem związanym z seksem, jako czymś szczególnym zarezerwowanym dla partnera życiowego. Nie było tam mowy o czystości czy grzechu.


Ja pisałam o mniejszościowej grupie katoliczek czyli tych, które traktują swoją wiarę w inny sposób, które szczerze wierzą, że jest to sposób najlepszy z możliwych na życie. Te, o których piszę mają to podejście do czystości przedmałżeńskiej podbudowane od strony religijno-psychologicznej bardzo mocno, to jest wpisane w pewną całość po katolicku uformowanej osobowości.


Jest różnica pomiędzy byciem religijnym, a uduchowionym - nawet jeśli mowa o tej samej wierze.


Nie trafienie na taką w realnym życiu jest bardzo łatwe

Akurat na osoby tak deklarujące w życiu jest trafić łatwo. Ale w 99% to tylko deklaracje.


W kwestii przemocy psychicznej to cóż, Jack, masz najwyraźniej jakieś swoje kryteria inne niż definicyjne.

Zlituj się, większość definicji jest tak pojebana, ze zależy od interpretacji i wszystko można pod to podciągnąć. Dzieciak dostał pałę z klasówki i w efekcie dostał szlaban na konsolę - przemoc psychiczna. Bo mu było żal, bo go to zabolało, bo to mu sprawiło przykrość itp. To jest po prostu definicja kary, a skutecznym wychowaniem jest obecność zarówno nagród, jak i kar.



rzemoc związana z tym, że mama robi wszystko za kogoś...a to jest solidna przemoc, nadkontrola, tresura i na dodatek ubrana w "to dla twojego dobra, mama wie lepiej i cię chroni".

Większość niepracujących matek tak ma. Bo jak zdejmiesz z takiej opiekę nad dzieckiem, a już nie daj boże jak dziecko przejmie choćby cześć obowiązków domowych, to taka mama czuje się bezwartościowa. Nie ma kontroli, nie ma obowiązków, nie ma wypłaty. Dźwignia w kłótniach i potyczkach przestaje istnieć. To nie jest przemoc. To jest naturalny element wymiany pokoleniowej. Dziecko w pewnym momencie się buntuje szukając samodzielności. 

Wrzucasz do rozmowy mechanizmy rodzin patologicznych, z nałogami itp. A tego u Shiniego nie ma.

Taka mama w dobrej wierze wychowuje osobę okaleczoną

Tak. To już ustaliliśmy z pół roku temu, że mamusia Shiniego wychowała nieporadnego życiowo matołka, bo nie jak dziecko wyfrunie z gniazda to nie będzie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Więc mniej lub bardziej świadomie go przy sobie trzyma. ALE Shini nie jest dzieckiem. Jest niespełna 30letnim, młodym byczkiem z własnym rozumem.

168

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Nie mogę się z tym zgodzić. Facet bez umiejętności to zawsze temat kpin, że nie umie stanika rozpiąć, że cycki ściska jak piłki antystresowe, że łechtaczki nie umie znaleźć itp. To był zawsze powód numer jeden dla którego takie babki romansowały na boku z takimi jak jak ja.

A najbardziej wyuzdane to były właśnie te bogobojne. wink

Ty na prawdę nie widzisz, że takimi postami wychodzisz na oblecha? Nawet jeśli ktoś faktycznie miał takie romansowe historie jak opisujesz to raczej nie będzie się tym chwalił chyba, że właśnie na siłę chce coś udowodnić.


Wali mnie to. Jack Sparrow to jedynie netkobiece alter ego. Nawet za pokolenia moich rodziców mawiało się, że na pielgrzymki jeździ się poruchać. I tu się nic nie zmieniło. Większość osób chodzących do kościoła robi to na pokaz. Ważniejszy jest dla nich wizerunek i co ludzie powiedzą niż to, co faktycznie robią i jak się zachowują.


Myślisz że czemu odnowienie błony dziewiczej to jedna z popularniejszych operacji plastycznych? Hymenoplastyka jest łatwym, tanim i popularnym zabiegiem. Za 3-4 tysie każda kobieta może znów być dziewicą. I o ile zdarzają się przypadki obiektywnie (prawie) uzasadnione (gwałty, wypadki, perturbacje zdrowotne i konieczność operacji, a później chęć odtworzenia itp), o tyle stanowi to ułamek zabiegów. W każdym mieście znajdziesz przynajmniej kilka klinik oferujących takie zabiegi.


Dokładnie to opisywałem to, ale ze strony praktyczniej:

https://www.psypost.org/a-conservative- … t-viewing/


Więc tak - mogę być oblechem, ale nie kłamię, ani nie koloryzuję rzeczywistości.


Religia (chrześcijańska czy islam) wiąże się mocno z zaprzeczeniem naszej seksualnej natury. A im więcej zaprzeczeń tym więcej wypaczeń i zachowań skrajnych.

169

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Tak. To już ustaliliśmy z pół roku temu, że mamusia Shiniego wychowała nieporadnego życiowo matołka, bo nie jak dziecko wyfrunie z gniazda to nie będzie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Więc mniej lub bardziej świadomie go przy sobie trzyma. ALE Shini nie jest dzieckiem. Jest niespełna 30letnim, młodym byczkiem z własnym rozumem.

Ustaliliśmy? O niczym takim nie wiem. Ja nie ustalałam i znakomita większość też.

170

Odp: Co to znaczy żyć?

Czyli twierdzisz, że nie istnieje w Polsce niewielka liczebnie grupa katoliczek, które zupełnie serio zgodnie ze swoimi religijnymi przekonaniami uznają iż mężczyzna powinien zachować czystość do ślubu sakramentalnego i ta czystość jest dla nich wartością? Bycie religijnym może acz nie musi się łączyć z byciem uduchowionym. W Polsce też. Nie żeby często, bo jak pisałam w Polsce religijność katolicka znacznie częściej jest powtarzaniem tradycyjnych rytuałów przodków niż łączy się z duchowością jakoś świadomą i pielęgnowaną. Na deklarującą dziewczynę  łatwo trafić, na taką, co deklaracje w czyn przekuwa - trudno. Ale to ja już napisałam wcześniej.
Czy może chcesz sobie pogadać o polskim katolicyzmie, hipokryzji i innych takich bardziej psychologiczno-socjologicznych rzeczach? Spoko, na ten temat teoretycznie mogę pogadać, ale nie w tym wątku. 

Z definicjami z pewnego punktu widzenia masz świętą rację smile psychologia do nauk ścisłych nie zalicza. Definicje są mocno umowne, niemal każdą da się zjechać i zmasakrować. Tym niemniej są jakimś wstępnym punktem zaczepienia, jakimś sposobem na ogólne a przybliżone uporządkowanie tej psychologicznej wiedzy., w tym wiedzy wynikającej wprost z całkiem prawdziwego doświadczenia. Coś jakoś działa, coś daje się zaobserwować.  Jakieś związki przyczynowo skutkowe na przykład. Oczywiście  korelacje mogą być i bardzo często są absurdalne i należy je krytycznie a upierdliwie sprawdzać. . No ale to moja działka, czyli dzielenie gówna na atomy zwane pracą analityczną smile Nie twoje klimaty.

Skutecznym wychowaniem jest obecność nagród i kar? Inaczej się nie da? Serio? Jeśli postrzegać wychowanie jak tresurę to może. Ale w tresurze psów już się nie stosuje kar i nagród tylko zestaw nagroda/brak nagrody. Osiągając dużą skuteczność. Na psach zaobserwowano, że kara powoduje kumulację nie wyrażonej agresji i w którymś momencie ta skumulowana agresja wybucha z zaskoczenia. Z człowiekiem da się nawet kompletnie bez kar i nagród. Mam nawet egzemplarz pokazowy w zasięgu w realu.

Dziecko się buntuje - norma. Dziecko się nie buntuje - jest Shinigami. Czemu się nie zbuntował....no właśnie. Jest nienormalny? Jest poza statystyczną normą i w normie pewnej grupy dzieci wychowywanych z przemocą psychiczną.
Mechanizmy z tzw. rodzin patologicznych działają jak najbardziej także w rodzinach nie klasyfikowanych jako patologia. Bo to są , Jack, mechanizmy przemocowe. One sobie są. W patologii pewne rzeczy widać jak na dłoni. W rodzinach dysfunkcyjnych już nie tak wyraźnie widać. Ale same mechanizmy są, nie znikają cudownym sposobem gdy się odejmie picie, bicie, wyzwiska, narkotyki i ogólnie patologię. Nie dają też aż tak spektakularnych zranień zwykle. Uszkadzają na mniej widoczną skalę.
Miejscami Shini jak najbardziej jest dzieckiem. Uważasz, ze jest emocjonalnie dojrzałym facetem taki, jakim go znasz w tej chwili z forum? . Metryka nic tu do rzeczy nie ma.

171

Odp: Co to znaczy żyć?
Agnes76 napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Tak. To już ustaliliśmy z pół roku temu, że mamusia Shiniego wychowała nieporadnego życiowo matołka, bo nie jak dziecko wyfrunie z gniazda to nie będzie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Więc mniej lub bardziej świadomie go przy sobie trzyma. ALE Shini nie jest dzieckiem. Jest niespełna 30letnim, młodym byczkiem z własnym rozumem.

Ustaliliśmy? O niczym takim nie wiem. Ja nie ustalałam i znakomita większość też.


Bo większość ludzi zwyczajnie sobie dyskusję z Shinim darowuje. A motyw z despotyczną matką był wielokrotnie w rozmowach z nim poruszany.

172 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2024-06-26 18:56:01)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Agnes76 napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Tak. To już ustaliliśmy z pół roku temu, że mamusia Shiniego wychowała nieporadnego życiowo matołka, bo nie jak dziecko wyfrunie z gniazda to nie będzie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Więc mniej lub bardziej świadomie go przy sobie trzyma. ALE Shini nie jest dzieckiem. Jest niespełna 30letnim, młodym byczkiem z własnym rozumem.

Ustaliliśmy? O niczym takim nie wiem. Ja nie ustalałam i znakomita większość też.


Bo większość ludzi zwyczajnie sobie dyskusję z Shinim darowuje. A motyw z despotyczną matką był wielokrotnie w rozmowach z nim poruszany.

Dyskusję można sobie darować, co nie znaczy, że nie mam swojego zdania.
Ty starasz się robić tutaj za arbitra i ferować jakieś wyroki, głosząc przy tym, że to jakaś ustalona i objawiona prawda.
A Muqin, jako nowa na tym forum, przyjmuje Twoje treści za prawdziwe. No więc wcale nie są one prawdziwe jeśli chodzi o konkretnego użytkownika. Więc daru sobie wypowiadanie się za wszystkich w ocenie Shiniego, a zwłaszcza jego matki.

173

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Czyli twierdzisz, że nie istnieje w Polsce niewielka liczebnie grupa katoliczek, które zupełnie serio zgodnie ze swoimi religijnymi przekonaniami uznają iż mężczyzna powinien zachować czystość do ślubu sakramentalnego i ta czystość jest dla nich wartością?

Nie. Tego nie twierdzę. Po prostu nie spotkałem. Nawet wśród jehowych.

Z definicjami z pewnego punktu widzenia masz świętą rację smile psychologia do nauk ścisłych nie zalicza. Definicje są mocno umowne, niemal każdą da się zjechać i zmasakrować. Tym niemniej są jakimś wstępnym punktem zaczepienia, jakimś sposobem na ogólne a przybliżone uporządkowanie tej psychologicznej wiedzy., w tym wiedzy wynikającej wprost z całkiem prawdziwego doświadczenia. Coś jakoś działa, coś daje się zaobserwować.  Jakieś związki przyczynowo skutkowe na przykład.

Nom. Ale rozmawiamy w kontekście sytuacji Shiniego, a nie teoretyzujemy o zjawisku jako takim.


Shini obecnie w tym temacie robi dokładnie to samo, co robił wielokrotnie wcześniej w podobnych rozmowach: potakuje, dziwi się, dziekuje i dopytuje.


Skutecznym wychowaniem jest obecność nagród i kar? Inaczej się nie da? Serio?

Serio.

Z człowiekiem da się nawet kompletnie bez kar i nagród.

Nie jesteśmy psami. Działamy 'odrobinkę' inaczej. Nie da się wychować człowieka funkcjonującego sprawnie w społeczeństwie, w państwie prawa, który nie zna negatywnych konsekwencji własnych czynów.

174

Odp: Co to znaczy żyć?
Agnes76 napisał/a:

Ty starasz się robić tutaj za arbitra i ferować jakieś wyroki, głosząc przy tym, że to jakaś ustalona i objawiona prawda.


Nope. Po prostu to już było grane.


Podobnie jak motyw z pijącym ojcem, który w zależności od okoliczności dyskusji raz jest alkoholikiem, a raz nie jest.

175 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2024-06-26 19:00:28)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Skutecznym wychowaniem jest obecność nagród i kar? Inaczej się nie da? Serio?

Serio.

Z człowiekiem da się nawet kompletnie bez kar i nagród.

Nie jesteśmy psami. Działamy 'odrobinkę' inaczej. Nie da się wychować człowieka funkcjonującego sprawnie w społeczeństwie, w państwie prawa, który nie zna negatywnych konsekwencji własnych czynów.

Jeśli chodzi o negatywne konsekwencje czynów wcale nie musi nim być karanie. Serio da się wychować człowieka bez kar. I to będzie o wiele lepsze wychowanie.

176

Odp: Co to znaczy żyć?
Agnes76 napisał/a:

Jeśli chodzi o negatywne konsekwencje czynów wcale nie musi nim być karanie. Serio da się wychować człowieka bez kar. I to będzie o wiele lepsze wychowanie.

Acha. Oczywiście. A jak dzieciak dostanie pałę w szkolę, bo olał naukę na rzecz gry na konsoli, to zabierasz go na lody czy jednak zabierasz mu konsolę?

Jak ci się dzieciak buntuje, że on chce oglądać bajki, a nie sprzątać w pokoju, to oczywiście ulegasz buńczucznemu tupaniu, czy jednak wyłączasz bajki dając do zrozumienia jaka jest kolejność dziobania i że obowiązki stoją przed przyjemnościami?

Odp: Co to znaczy żyć?

Agnes: ma dzieci
Jack: nie ma i nawet nie ma w swoim bliskim otoczeniu

Ekspert w rozmowie może być tylko jeden XD Jest nim oczywiście Jack.

178

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Jeśli chodzi o negatywne konsekwencje czynów wcale nie musi nim być karanie. Serio da się wychować człowieka bez kar. I to będzie o wiele lepsze wychowanie.

Acha. Oczywiście. A jak dzieciak dostanie pałę w szkolę, bo olał naukę na rzecz gry na konsoli, to zabierasz go na lody czy jednak zabierasz mu konsolę?

Jak ci się dzieciak buntuje, że on chce oglądać bajki, a nie sprzątać w pokoju, to oczywiście ulegasz buńczucznemu tupaniu, czy jednak wyłączasz bajki dając do zrozumienia jaka jest kolejność dziobania i że obowiązki stoją przed przyjemnościami?

Jak masz dziecko to na bieżąco ustalasz czas  korzystania z konsoli. Bo konsola to nie jest sposób na cały czas wolny dziecka. Tylko takie wychowanie wymaga udziału rodziców w życiu tego dziecka od najmłodszych lat. Jeśli komuś się wydaje, że można dziecku włączyć telewizor  albo da konsolę i ma się go z głowy, to pomyliło mu się wychowanie z chowaniem. Jak się od małego wyrabia razem z dzieckiem nawyk sprzątania i kolejności działań to wielkich burz w domu nie ma. Bo wspólne sprzątanie może być całkiem przyjemnym zajęciem a nie ciężką harówką.
W  opisanej sytuacji już pała jest konsekwencją złego zachowania dziecka. A dziecko należy nagradzać za dobre oceny, a może to być pochwała i cieszenie się z razem nim z sukcesów.  Takie dziecko nie będzie przeżywać stresów, bo coś mu źle poszło w szkole, tylko będzie szukać u rodziców pomocy gdy będzie mieć trudności. Najlepsze oceny zdobywają uczniowie, którzy uczą się stymulowani pozytywnie. Ja byłam prymuską ale pały i jakieś kary w szkole też mi się zdarzały. I nigdy nie miałam żadnej kary w domu za ocenę, za to leciałam do domu jak na skrzydłach gdy odnosiłam sukcesy.
Moje świadectwa leżą teraz w szufladach i psa z kulawa nogą nie interesują.  Za to mam wyrobione poczucie, że za dobrą pracę osiągam  sukcesy i otrzymuję pochwały. Jak mi się zdarzały porażki,  to zupełnie mnie nie załamywały bo wiedziałam, że stać mnie na sukces, miałam wiarę we własne siły i mam do dziś
Bo z nauką jest tak, że wiedza rozszerza horyzonty, jedna umiejętność pomaga osiągać kolejną, czujesz, że się rozwijasz i idziesz na przód. I tego należy uczyć dzieci, to im wpajać, a nie odhaczać kolejne szóstki czy piątki które lądują w szufladzie, bo wtedy dziecko czuje, że uczy się dla rodziców i spełnia ich niezaspokojone ambicje.

Odp: Co to znaczy żyć?
Agnes76 napisał/a:

Jeśli chodzi o negatywne konsekwencje czynów wcale nie musi nim być karanie. Serio da się wychować człowieka bez kar. I to będzie o wiele lepsze wychowanie.

Można wyrabiać dobre nawyki tak żeby dziecko nie odczuwało negatywnych konsekwencji. Np odrabianie lekcji zawsze zaraz po szkole. Potem nie ma nagle pały i nie trzeba robić kocówy dziecku po wywiadówce, bo po prostu za wczasu przewidziałeś że trzeba wepchnąć dziecko w pewien schemat działania.
Tak samo jak awantura o sprzątanie pokoju i oglądanie bajek. Jak dziecko wie że bajki są tylko raz w tygodniu przez godzine, to potem nie zalega na telefonie cały dzień i nie trzeba na nie się drzeć.
Tylko żeby tak wychować dziecko to trzeba myśleć na przód, a nie być impulsywnym narwańcem, który raz na tydzień sobie przypomni że ma gówniarza i go denerwuje, więc trzeba się na nim powyżywać.

Odp: Co to znaczy żyć?
Agnes76 napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Jeśli chodzi o negatywne konsekwencje czynów wcale nie musi nim być karanie. Serio da się wychować człowieka bez kar. I to będzie o wiele lepsze wychowanie.

Acha. Oczywiście. A jak dzieciak dostanie pałę w szkolę, bo olał naukę na rzecz gry na konsoli, to zabierasz go na lody czy jednak zabierasz mu konsolę?

Jak ci się dzieciak buntuje, że on chce oglądać bajki, a nie sprzątać w pokoju, to oczywiście ulegasz buńczucznemu tupaniu, czy jednak wyłączasz bajki dając do zrozumienia jaka jest kolejność dziobania i że obowiązki stoją przed przyjemnościami?

Jak masz dziecko to na bieżąco ustalasz czas  korzystania z konsoli. Bo konsola to nie jest sposób na cały czas wolny dziecka. Tylko takie wychowanie wymaga udziału rodziców w życiu tego dziecka od najmłodszych lat. Jeśli komuś się wydaje, że można dziecku włączyć telewizor  albo da konsolę i ma się go z głowy, to pomyliło mu się wychowanie z chowaniem. Jak się od małego wyrabia razem z dzieckiem nawyk sprzątania i kolejności działań to wielkich burz w domu nie ma.

Chociaż nie mam jeszcze dzieci, to mam podobne przemyślenia o dobrych, zgranych rodzinach, które mam w swoim otoczeniu. To co opisuje Jack to chaos wychowawczy. Impulsywne wyzywanie się,  metodę hot and cold, po wywiadówce przez tydzień interesuje mnie dziecko bo ma pałe a przez reszte roku mam je w dupie, jak jest totalny bajzel to trzeba nagle posprzątać, zamiast co dzień po trochu.
Spokój, konsekwencja, zdrowe zasady i ma się luz w rodzinie.
Chociaż Jack mówi jako osoba z ADHD więc pewnie nie ogarnia że można tak na luzie wszystko ogarniać i nie awanturaować się z nikim przy tym.

181 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-06-26 20:28:32)

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Agnes: ma dzieci
Jack: nie ma i nawet nie ma w swoim bliskim otoczeniu



Oczywiście, ze mam dzieci w swoim najbliższym otoczeniu i regularnie sprawuję nad nimi opiekę. Przestań kłamać na mój temat.

-edit-

Chociaż Jack mówi jako osoba z ADHD więc pewnie nie ogarnia że można tak na luzie wszystko ogarniać i nie awanturaować się z nikim przy tym.

Ty nie tylko nie masz własnych dzieci, ale i nie masz kontaktu z żadnymi dziećmi. Podobnie jak rodzice dzieci układnych, zgodnych i potulnych uważają, że można wszystko osiągnąć dobrym słowem. Powodzenia jak trafi ci się krnąbrny, agresywny i nadpobudliwy dzieciak, po którym spływają jak po kaczce twoje 'dobre argumenty zgodnej rodziny'. Bo wiesz, oprócz rodziny to jest jeszcze grupa rówieśnicza.

182

Odp: Co to znaczy żyć?
Agnes76 napisał/a:

Jak się od małego wyrabia razem z dzieckiem nawyk sprzątania i kolejności działań to wielkich burz w domu nie ma.


Jak masz dziecko potulne i zgodne to tak można. Pewnie. Ale takie dzieci stanowią raczej wyjątek niż regułę.


W  opisanej sytuacji już pała jest konsekwencją złego zachowania dziecka.

Przy założeniu, ze dziecku w jakikolwiek sposób na ocenach zależy.


Jak mi się zdarzały porażki,  to zupełnie mnie nie załamywały bo wiedziałam, że stać mnie na sukces

Kluczowe dla błędu jaki popełniasz jest sformułowanie, że odczuwałaś porażkę. Nie rozumiesz, że dziecko w swoim złym zachowaniu wcale nie musi odczuwać porażki, a niesłychaną radość. Bo dorosły widzi błąd. Dziecko może mieć uciechę swojego życia.



Bo z nauką jest tak, że wiedza rozszerza horyzonty, jedna umiejętność pomaga osiągać kolejną, czujesz, że się rozwijasz i idziesz na przód.

To działa na dzieci ciekawe świata.



Ale sformułuję tezę w formie pytania na konkretnym przykładzie:

Wyobraź sobie mnie. Pozbawionego hamulców osoby dorosłej. Mający głęboko w dupie co masz do powiedzenia i argumentację. Jak - nie stosując kary, ani siły fizycznej - chcesz mnie przywołać do porządku?

183

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:


Ale sformułuję tezę w formie pytania na konkretnym przykładzie:

Wyobraź sobie mnie. Pozbawionego hamulców osoby dorosłej. Mający głęboko w dupie co masz do powiedzenia i argumentację. Jak - nie stosując kary, ani siły fizycznej - chcesz mnie przywołać do porządku?

Rodzice mają obowiązek zapewnić dziecku podstawowe potrzeby. Jedzenie, ubranie, ciepły dom, miejsce do spania i zabawy.
Jedzenie może być podstawowe - czyli zdrowa kanapka, normalny obiad i kolacja albo może być wyszukane by sprawić dziecku przyjemność. I nie chodzi mi w tym wypadku o karmienie czekoladą w nagrodę.  Jak jest dobrze to jest wspólne pieczenie pizzy którą dziecko lubi, zrobienie razem ulubionego ciasta i czekanie aż się upiecze, pytanie co ma ochotę zjeść na obiad, zabranie dziecka na zakupy by sobie wybrał ulubione owoce itp. Jak młody ma wszystko "głęboko" to nie ma powodów aby go nagradzać, odstaje to co ja mam ochotę ugotować.
Można dziecku w nagrodę za sukces w szkole kupić zabawki ( fajny zestaw Lego, piłkę albo mikroskop czy co tam mu się marzy) można go zabrać i kupić ulubiony ciuch itp. Duże znaczenie dla dziecka ma wspólna zabawa i organizowanie czasu na przyjemności. Maluchowi czyta się książki, gra z nim w piłkę, układa puzzle, gra w planszówki, bawić się a nim samochodzikami itp. a można go pozbawić takiej zabawy i zainteresowania nim.

A przede wszystkim z dzieckiem się cały czas rozmawia. Okazania zainteresowania, zadowolenia, pochwały maja dla człowieka naprawdę olbrzymie znaczenie. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak wielka jest siła słów czy akceptacji. Dla pochwały dzieci mogą naprawdę wiele zrobić, nawet dla samem poświęconej im uwagi już się starają.

A tak dokładniej - w jakim wielu jesteś "Ty-zbuntowany" ? Bo to też ma olbrzymie znaczenie smile

184

Odp: Co to znaczy żyć?

Oups, ale się offtop wykonał big_smile

Czy mnie się zdaje, czy w tej rozmowie jestem jedyną osoba, która ma "na stanie" dorosłe potomstwo?

Jack - nikt mi nie wmówi, że się nie da wychować dziecka na absolutnie poprawnego obywatela, poprawnie funkcjonującego w dorosłości bez systemu kara/nagroda. Bo i mnie się to udało i iluś osobom, które znam.
Co innego - nie da się, co innego "ja nie umiem, ja sobie nie umiem wyobrazić nawet jak to zrobić, ja bezrefleksyjnie  powielam wzorce przodków z ewentualnymi drobnymi modyfikacjami, bo przodkowie konsol nie mieli".
Jeśli dziecko pałę przynosi - ludzka rzecz. Ja tam nigdy samych super ocen nie miałam. Odpowiedź "skąd ta pała" można dać powierzchowną albo i nie. Jak "pałę" podrążyć można się ciekawych rzeczy dowiedzieć. Układ pała = kara to totalne lenistwo wychowawcze. Plus odcinanie samego siebie od życia dziecka i tego, co się w tym życiu dzieje. A potem płacz i zaskoczenie, że moje dziecko coś tam i olaboga, przecież nie przynosiło pał ze szkoły. Nie przynoszenia pał może się i nauczyło, ale czy chodzi o ocenę i tresurę czy może jednak o kształtowanie człowieka?

Jak dzieciak dostanie pałę to już poniósł konsekwencje przewidziane, albowiem ma pałę. Co dla normalnego, w zdrowym systemie rodzinnym chowanego dzieciaka jest przykrością, porażką. Jako rodzic mam mu karą dowalać? Na cholerę? Co na tym ugram w dalszej perspektywie? Gdyby kary powodowały zmianę podejścia i myślenia  to by nie było recydywy i delikwent  po odbyciu kary w zakładzie penitencjarnym byłby reedukowany i porządny już do końca życia.  Z dzieciakiem mogę o pale i konsoli porozmawiać wskazując związek przyczynowo skutkowy. Ba, ja z tych co przy lodach są skłonni przegadać. I co ciekawe - efekty jak najbardziej pożądane uzyskać. Kosztem swojego czasu, zainteresowania, wysiłku. I - uwaga, mam na to dowody w postaci dorosłego potomstwa!

Nie całkiem na temat:
"Oblech' to taki męski image?
A poza tym odnośnie religii objawionych i ich wpływu na wypaczone ustawianie ludzkiej seksualności to się z tobą zgadzam. Też to widzę. Żeby nie było, że ja tak zawsze "białe" jeśli ty "czarne", tak wygodnie to nie będzie. smile



SmutnaDziewczyna

do tego spokoju, konsekwencji i zdrowych zasad dodałabym elastyczność i przede wszystkim pamiętanie, że dziecko też człowiek, nie android. Też może mieć zwyczajnie gorszy dzień, pecha. I ma prawo do błędu, złej oceny sytuacji, braku wyobraźni tu i ówdzie.

Agnes76

spoko, ja wprawdzie nowa na tym forum , ale bezkrytycznie tekstów typu "wszyscy tutaj" to nie łykam. Dla mnie to są informacje , dane do obróbki a nie prawda objawiona. A nawet gdyby wszyscy się podpisali pesel podając i tak bym pewnie popłynęła pod prąd. Od lat mam mocno wywalone na opinię większości, sama oceniam, choć opinię oczywiście w swoim ocenianiu jakoś tam przetwarzam. Czasem się z opinią większości zgodzę, ale nigdy z marszu i bez podzielenia sobie gówna na atomy, jak to Jack uroczo określa.

185 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-26 21:59:29)

Odp: Co to znaczy żyć?

Shinigami, weź się odezwij zanim ten offtop całkiem zdominuje ci temat smile

186 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-26 21:46:43)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Ale sformułuję tezę w formie pytania na konkretnym przykładzie:

Wyobraź sobie mnie. Pozbawionego hamulców osoby dorosłej. Mający głęboko w dupie co masz do powiedzenia i argumentację. Jak - nie stosując kary, ani siły fizycznej - chcesz mnie przywołać do porządku?

A dasz mi na wstępie taką przewagę, jaką ma rodzic nad dzieckiem? Dasz mi nad sobą aż taką władzę?
Tak na wstępie?

Uzależnisz swój byt od mojego widzimisię? Cofniesz się w rozwoju intelektualnym i psychicznym do poziomu dziecka? Wyzerujesz  wszystkie doświadczenia osoby dorosłej jakoś tam przetworzone? Stanę się dla ciebie "alfą i omegą", osobą, która objaśnia świat i która na pewno jest dobra? Odejmiesz sobie wszystkie możliwości działania  będące w zasięgu osoby dorosłej, a poza zasięgiem dziecka?

Jeśli dasz  to spoko, ja się podejmuję.
Ale ...nie dasz. Czyli sorki ale porównujesz nieporównywalne.

Czyżbyś nawiązywał do nastolatka? A nastolatek to się taki znikąd nie wziął, taki się nie urodził. Konsekwencje niewłaściwych metod wychowawczych rodzic tu ponosi i tak, ma problem, który sam sobie wykonał. Praca z takim nastolatkiem to trudna jest, owszem. Ale w takiej sytuacji kara sorki, ale jest li tylko wyrazem totalnej bezradności rodzica.

187

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Shinigami

Ucz się i siedź cicho - no i to umiesz. Uczyć się i siedzieć cicho. Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie umie. Dalej już Jan niestety musi się sam uczyć. Wielu niełatwych rzeczy. Tym niemniej - skoro umie się uczyć... smile
"Ignoruj to sobie odpuszczą" - znane. I tu, przyznam szczerze mnie wku...bierze całkiem spory, jak ten tekst słyszę. Osoba doznająca przemocy jest wpychana w bierność. Na wku..wie pisała nie będę, bo jednak publicznie wulgaryzmami walić jakoś nie uchodzi. Nie żebym damą jakąś była, ale ludzie bywają wrażliwsi w tym względzie ode mnie. Czyli - może później coś na temat napiszę.

Się cieszę, ze Ci rozmowa ze mną daje coś potrzebnego. Ludzie rzadko mają czas na rozmowę inną niż kilka krótkich zdań. Czas, chęć, potrzebę...
Z książką spokojnie, nie pali się. Nie musisz tłumaczyć, że nie masz czasu czy coś tam. Wiem przecież, że pracujesz, wiem, że trenujesz i  wierzę, że w którymś momencie do książki zajrzysz. smile

Tak na prawdę niewielu ludzi "umie się uczyć", a ja z pewnością nie umiem. Też mnie to wkurza i teraz wiem, że zamiast chodzić z tym do wychowawczyni czy pani pedagog trzeba było walić w mordę każdego jak leciało nawet mimo ryzyka wylecenia ze szkoły. Teraz nawet na treningach sztuki walki mam problemy i nie raz wychodzę obity przez ludzi słabszych ode mnie bo po prostu boje się zadać cios. Zdarza mi się zatrzymać cios przed twarzą przeciwnika mimo iż ładnie by wszedł bo od razu kojarzy mi się z karą. Bardziej boje się tego, że coś komuś zrobię i będzie za to kara niż tego, że sam mogę oberwać i doznać poważnej kontuzji.

Jack Sparrow napisał/a:

Wali mnie to. Jack Sparrow to jedynie netkobiece alter ego. Nawet za pokolenia moich rodziców mawiało się, że na pielgrzymki jeździ się poruchać. I tu się nic nie zmieniło. Większość osób chodzących do kościoła robi to na pokaz. Ważniejszy jest dla nich wizerunek i co ludzie powiedzą niż to, co faktycznie robią i jak się zachowują.

Nie musisz mi tego tłumaczyć, całe życie mieszkam na wsi jak większość rodziny. Ci, którzy chodzą do kościoła co niedzielę lub częściej, siadają w pierwszych ławkach i najgłośniej śpiewają na co dzień potrafią być najgorszymi typami ludzi. Co do bycia oblechem to nie chodzi mi o kłamstwa czy koloryzowanie tylko o chwalenie się ile to lasek wyrwałeś i co robiliście. U 20 latka brzmi to tylko żałośnie, u 40 latka brzmi to właśnie obleśnie.

Muqin napisał/a:

Dziecko się buntuje - norma. Dziecko się nie buntuje - jest Shinigami. Czemu się nie zbuntował....no właśnie. Jest nienormalny? Jest poza statystyczną normą i w normie pewnej grupy dzieci wychowywanych z przemocą psychiczną.

Sam chciałbym zrozumieć dlaczego kiedyś się nie buntowałem i dlaczego teraz jest to tak trudne.

Jack Sparrow napisał/a:

Shini obecnie w tym temacie robi dokładnie to samo, co robił wielokrotnie wcześniej w podobnych rozmowach: potakuje, dziwi się, dziekuje i dopytuje.

Muqin robi coś czego ty nie potrafiłeś czyli po prostu normalnie rozmawia i co najważniejsze nie wymaga stosowania się do wszystkiego co napisze, nie nakłada żadnej presji i nie udowadnia, że wszystko wie i we wszystkim ma rację. Czyżby właśnie to wkurzało cię tak bardzo, że chcesz jej w tym przeszkadzać?

Jack Sparrow napisał/a:

Podobnie jak motyw z pijącym ojcem, który w zależności od okoliczności dyskusji raz jest alkoholikiem, a raz nie jest.

Raz wspomniałem, że jest taki problem i nigdy nie pisałem, że go nie ma i wolałbym za dużo o tym nie pisać.

Jack Sparrow napisał/a:

Przestań kłamać na mój temat.

Ty robisz to coraz częściej na mój temat i żadnych przemyśleń, nic?

Muqin napisał/a:

Shinigami, weź się odezwij zanim ten offtop całkiem zdominuje ci temat smile

Przyzwyczaiłem się do offtopów, w ciągu dnia nie mam czasu na pisanie długich postów ale cały czas śledzę wątek więc bez obaw.

188 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-27 00:07:18)

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini
Nie umiesz się uczyć? No weź, znaczy studia się jakoś same ukończyły, bez Twojego czynnego udziału? Przedtem matura się sama zdała? To chyba trzeba zgłosić do Kurii jako ewidentny cud wink

Teraz zaś jawnie oraz bezczelnie Cię potraktuje marchewką:
w książce, którą już posiadasz jest dokładnie i na przykładach opisane czemu się nie buntowałeś oraz czemu jest to takie trudne teraz. Oczywiście nie jest to idealny opis Twojej konkretnej sytuacji, ale schemat "jak to się dzieje" jest tam jak najbardziej. Czyli - jesteś ciekaw (super, że jesteś) to masz może nie na tacy podane ale w zasięgu. Oczywiście jestem w gotowości do ewentualnych rozmów już bardziej o konkretach u Ciebie.

Ja się domyślam, czemu Jacka jak to napisałeś "wkurzam" smile To nie ja, konkretna osoba, to całkiem co innego moim zdaniem. Oczywiście mogę się źle domyślać...błądzić rzeczą ludzką.

Osoba pijąca czy nadużywająca nie zawsze jest alkoholikiem, to na marginesie.

Offtopy na niemoderowanym forum to norma. Tym niemniej mają skłonność do rozrastania się w sposób nieopanowany.

189 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-06-27 09:41:42)

Odp: Co to znaczy żyć?

Dobra Jacuś. W tym wątku koniec. Idz się pobaw z Julką czy kimś na twoim poziomie.

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Ja się domyślam, czemu Jacka jak to napisałeś "wkurzam" smile To nie ja, konkretna osoba, to całkiem co innego moim zdaniem. Oczywiście mogę się źle domyślać...błądzić rzeczą ludzką.

Podzielisz się swoim zdaniem?

191

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Jeśli chodzi o negatywne konsekwencje czynów wcale nie musi nim być karanie. Serio da się wychować człowieka bez kar. I to będzie o wiele lepsze wychowanie.

Acha. Oczywiście. A jak dzieciak dostanie pałę w szkolę, bo olał naukę na rzecz gry na konsoli, to zabierasz go na lody czy jednak zabierasz mu konsolę?

Jak ci się dzieciak buntuje, że on chce oglądać bajki, a nie sprzątać w pokoju, to oczywiście ulegasz buńczucznemu tupaniu, czy jednak wyłączasz bajki dając do zrozumienia jaka jest kolejność dziobania i że obowiązki stoją przed przyjemnościami?

Ja karam(alam) dzieci w podobie co Jack napisal.

Nie wyzywam sie na malej (starsze juz sa na swoim) ale stosuje kare typu, np. za tupanie zakaz na krotko przykladowo tableta. Nawet na krotko dziala. Wiadomo, ze kazdy ma zle dni czy humorki, ale cicho i milo jak jej przypomne, ze mamie nalezy sie szacunek, to mloda sie ucisza.

Nie pozwole sobie wchodzic na glowe, a dzieci nie sa glupie, one probuja granice, do kiedy mama, tata pozwala i trzeba im pokazac te granice i to najlepiej jak najszybciej.
Z nauka u niej jest dobrze, na szczescie zadne nie mialy z tym problemu.

192

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Muqin napisał/a:

Ja się domyślam, czemu Jacka jak to napisałeś "wkurzam" smile To nie ja, konkretna osoba, to całkiem co innego moim zdaniem. Oczywiście mogę się źle domyślać...błądzić rzeczą ludzką.

Podzielisz się swoim zdaniem?

Sorki, ale tego podtematu nie pociągnę. Jakiś tam "obrazek" mam.  Trafiłam albo i nie. Ale Jack wcale mnie nie prosił o ocenianie, dawanie rad czy sugestii co moim zdaniem powinien w sobie zmienić czy jakieś publiczne rozgrzebywanie jego problemów prawdziwych bądź wyspekulowanych.

Shinigami o pomoc prosił na forum, tak ogólnie wszystkich. No to mam otwartą furtkę. Rozmawiam z nim o jego problemach, może jakaś rada w moim wykonaniu się pojawi. Jack nie prosił - otwartej furtki nie mam. Nawet gdybym miała wcale nie wiem, czy bym skorzystała. Nieproszona raczej nie lecę zmieniać bliźnich.

193

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Ale sformułuję tezę w formie pytania na konkretnym przykładzie:

Wyobraź sobie mnie. Pozbawionego hamulców osoby dorosłej. Mający głęboko w dupie co masz do powiedzenia i argumentację. Jak - nie stosując kary, ani siły fizycznej - chcesz mnie przywołać do porządku?

A dasz mi na wstępie taką przewagę, jaką ma rodzic nad dzieckiem? Dasz mi nad sobą aż taką władzę?
Tak na wstępie?


Nie zrozumiałaś, prawda?

194

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Ja się domyślam, czemu Jacka jak to napisałeś "wkurzam" smile To nie ja, konkretna osoba, to całkiem co innego moim zdaniem. Oczywiście mogę się źle domyślać...błądzić rzeczą ludzką.


Smutna ma wiele teorii na mój temat, choć bliżej im do zwykłych pomówień.


Dla jasności - nie wkurzasz mnie. Ani ty, ani to co piszesz. Ani Shini. Ani nawet Smutna. Irytuje mnie kręcenie się w kółko. Bo jest nudne, przewidywalne i schematyczne.


To jest dyskusja na forum publicznym. Nie potrzebujesz mojego przyzwolenia na zmianę jej kierunku.

195 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-06-27 13:37:18)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack
Przecie napisałam, że na mojego czuja nie ja cię wkurzam. Znaczy trafiłam. smile Kręcenie się w kółko to rzecz dyskusyjna, równie dobrze tą rozmowę z Shini można nazwać powolnym procesem zmian. Jeśli jesteś człowiekiem, który ogólnie woli, by działania dawały szybkie i widoczne efekty, to owszem, procesy powolne cie mają prawo irytować, przez sam fakt swojej powolności. No ale Jack, w tym kręceniu się w kółko czy powolnym procesie zmian całkiem konkretnym z Shini na forum uczestniczysz dobrowolnie, nie musisz. Dokonujesz wyboru. Przychodzisz do tego wątku żeby poczuć irytację czy jak? Na zdrowy chłopski rozum jeśli mnie coś wkurza i nie muszę w tym brać udziału to się oddalam i nie biorę, bo są fajniejsze sposoby na zagospodarowanie czasu i wykorzystanie go. Po co mam się irytować, jeśli nie muszę? Mnie zupełnie wystarczają sytuacje, które mnie irytują i których uniknąć nie mogę. Tobie nie?

Oczywiście, że nie potrzebuję pozwolenia władz wyższych żadnych na zmienianie kierunku rozmowy na forum. Twojego zaś, ja jako ja, i owszem, potrzebuję, jeśli by rzecz miała dotyczyć ewentualnych twoich problemów i ich rozwiązywania.  Tak mam. Nie pcham się w czyjeś życie czy prywatność nieproszona.

Jeśli nie zrozumiałam to mi może wytłumacz innymi słowami, żebym zrozumiała. Ja się staram, a że nie zawsze mi się udaje cóż, to raczej normalne jest. Tobie też nie zawsze się wszystko udaje przecież smile

Posty [ 131 do 195 z 1,617 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024