Jack
Nie możesz się z tym moim tekstem o katoliczkach zgodzić? Ależ nie musisz. To nie prawda objawiona. Ich istnienie jest faktem. Nie zgadzasz się z faktem? A proszę bardzo, wolno to czynić, nie objęte paragrafem. Często to robimy gdy nam fakty nie pasują do naszego obrazka. 
W Polsce katolicyzm jest religią większościową, w znacznym stopniu traktowaną jak kontynuacja rytualnych zachowań przodków. Ja pisałam o mniejszościowej grupie katoliczek czyli tych, które traktują swoją wiarę w inny sposób, które szczerze wierzą, że jest to sposób najlepszy z możliwych na życie. Te, o których piszę mają to podejście do czystości przedmałżeńskiej podbudowane od strony religijno-psychologicznej bardzo mocno, to jest wpisane w pewną całość po katolicku uformowanej osobowości. Nie jest ich wiele, ale są. Nie trafienie na taką w realnym życiu jest bardzo łatwe, zresztą jako mniejszościowe zwykle się z tym za bardzo nie wychylają. Tak, trochę upiorne ale one stanowią mniejszość w większości.
W kwestii przemocy psychicznej to cóż, Jack, masz najwyraźniej jakieś swoje kryteria inne niż definicyjne. Wedle tych swoich kryteriów oceniasz co jest przemocą, a co nie jest. W tej sprawie (ogólnie) dla mnie autorytetem nie jesteś, w konkurencji z literaturą przedmiotu przegrywasz. Nie żebym do literatury przedmiotu podchodziła bezkrytycznie, są w niej też teksty więcej niż wątpliwe, ale gdybyś pisząc co uważasz w tej sprawie dodawał "moim zdaniem" nie tworzyła by się atmosferka, że mianowicie od strony wiedzy psychologicznej tak to wygląda jak piszesz. Nie wygląda. Masz prawo coś uważać, ale to jest twoim zdaniem. Prywatny pogląd. Ciekawa bym byłą, jak byś ten swój pogląd od strony teoretycznej uzasadnił, ale zdaje sobie sprawę, ze na to nie mam co liczyć.
Przemoc związana z tym, że mama robi wszystko za kogoś...a to jest solidna przemoc, nadkontrola, tresura i na dodatek ubrana w "to dla twojego dobra, mama wie lepiej i cię chroni". Może być i często jest chłodna, bez wyzwisk, karą może być milczenie, niezadowolenie mamusi...na to dziecko jest bardzo podatne, bo mamusia to gwarant bezpieczeństwa. Dziecko mianowicie bezradne jest, nie jest w stanie ani dokonać dorosłej oceny tego, co się dzieje ani mieć do tego dorosłego dystansu. A jak dorasta natychmiast uruchamia mechanizmy ustawiające taką mamę jako osobę idealną, dobrą. Bo dla dziecka mama musi być dobra. Te mechanizmy działają także u dzieci z rodzin patologicznych, takich totalnie koszmarnych. MAMA JEST DOBRA. Pije, bije, ćpa, znika na noc - ale jest dobra. Przy patologii to rozmawianie z takim dzieckiem jest rozwalające. Dziecko nieświadomie staje się jej adwokatem, broni wbrew odczuwanym emocjom.
Taki jak w zarysie u Shini układ matka/dziecko to wspaniały fundament dla wyuczonej bezradności, lęków przed podjęciem działania obarczonego ryzykiem porażki i innych takich. Taka mama w dobrej wierze wychowuje osobę okaleczoną. Nikt chowany w klatce czy na krótkim łańcuchu nie jest w stanie ot-tak odnaleźć się na wolności. Mechanizmy przy takiem rodzaju przemocy działają takie same jak przy przemocy łatwiejszej do zaklasyfikowania jako przemoc czyli jasnej dla statystycznego człowieka. Tylko działają w ukryciu, powoli ale skutecznie, to jak gotowanie żaby nie przez wrzucenie do wrzątku ale powolne podgrzewanie.
Tak , wiem - dzielę gówno na atomy czyż nie? Na szczęście w doborowym towarzystwie licznych innych analityków, z których pracy korzystasz na co dzień w bardzo wielu obszarach życia.
Smutna Dziewczyna
Jack moim zdaniem nie analizuje dzieciństwa Shini, on je ocenia. Ze swojego prywatnego punktu widzenia. Przy okazji zaś uporem wali głową w mur.
Ale i to może dla Shini mieć zalety - może w którymś momencie zauważy, że wcale nie MUSI ciągle tłumaczyć Jackowi, że "jest inaczej", że Jack gada swoje, pewne rzeczy do niego nie docierają (jak do mamy w realu) ale to tylko gadanie. Do którego Jack ma prawo, ale z którego dalej dla Shini nic nie musi wynikać. Ot - Jack gada. Miejscami przewidywalnie. Jak mama w domu.
Ja nie robię terapii, litości! Ja rozmawiam z Shini jak człowiek z człowiekiem. Może nietypowo, ale do terapii to tej rozmowie daleko.
Od terapii są terapeuci.