bagienni_k napisał/a:W pewnym momencie granica zostaje przekroczona i takie dziecko ucieka się do desperackiego kroku, gdzie woli odebrać sobie życie, niż dalej znosić te upokorzenia. Czuje się osamotnione i bezradne, kiedy nie otrzymuje żadnej pomocy ze strony dorosłych. Poczucie wstydu sprawia, że nawet przed rodzicami całkowicie się zamyka a oni często bagatelizują wręcz wszelkie podejrzane zachowania, udając, że ich nie widzą.
Jesteśmy na drugim miejscu w Europie pod kątem ilości samobójstw dzieci. A nasza sytuacja geopolityczna i gospodarcza jest taka, że na chwilę obecną jesteśmy jednym z najbezpieczniejszych narodów świata. Dziwne co? Mamy jedne z najbezpieczniejszych szkół na świecie, o jednym z najniższych wskaźników przestępczości wśród nieletnich, a jednak przodujemy w samobójstwach. Także to nie jest tak, że problem agresji rówieśniczej jest u nas jakoś szczególnie trudny czy duży. Problemem jest nasza kultura jako narodu. Gloryfikujemy bezsensowną śmierć, a każde nasze święto to zawsze musi być o nieżyjących, co tragicznie zmarli, a nie ma nic o tych, co tak wiele osiągnęli. Przeciętny 50ciolatek to już przecież staruch więc nie musi się starać (w pracy, w związku, o zdrowie). Uczymy się na każdym kroku, że śmierć jest fajna i sumarycznie dobrze widziana, bo o zmarłych tragicznie się mówi i podaje ich za przykład pozytywny, a o tych co odnieśli niesamowite sukcesy nie mówi się prawie nic. Ile to mamy przykładów omawianych na lekcjach o tym, że nie wolno się poddawać, że nie ma słabości w szukaniu pomocy, że trzeba iść przez życie z podniesioną głową? A ile mamy debilnej tej martyrologii? Ile mamy negowania prawa do obrony? Bo po co? Bo jak ktoś się uczepi, to nie przestanie, bo najlepiej nie robić nic, to samo minie, bo się oprawca znudzi czy coś. Że masz być miły, potulny i....bierny. I za dzieciaka i jak dorośniesz. Efekty widać jak na dłoni - kolejne rządy walą nas w chuja, a my siedzimy biernie w domach zamiast wyjść i zawalczyć o swoje. Tego uczy się dzieci i tacy ludzie stają się w wieku dorosłym. Bierni, bezwolni i żądający od innych, żeby zadbali o ich bezpieczeństwo i komfort emocjonalny.
A wystarczy się postawić. Raz, drugi, dziesiąty. To jest też coś, co widać tutaj - z Shiniego niektórzy zrobili "ofiarę". To, że ktoś napisze coś przykrego, coś co tobie się nie podoba, nie czyni z ciebie ofiary. To, że ktoś cię zaczepi w szkole, szturchnie czy sprzeda kuksańca - tak samo. Dostałeś? Oddaj mocniej. Nikt o twoje nie zadba lepiej niż ty sam.
Ale wiesz w ogóle o jakiej skali jest mowa? W zeszłym roku 127 dzieci (w statystykę wchodzą również 18latki) odebrało sobie życie. A prób samobójczych było troszku ponad 4 tysiące.
4 tysiące prób, 127 zakończonych śmiercią. A dzieci w wieku 0-17 jest ponad SIEDEM MILIONÓW. A do statystyk wchodzą również maturzyści.
To, że w ogóle znamy skalę problemu, że w ogóle się o tym mówi, że podejmuje się jakiekolwiek działania, to najlepszy dowód na to, że system - choć nieidealny i z wadami - to jednak działa. Bo za czasów moich rodziców to było tabu. To się ukrywało, albo z samobójstw robiło się wypadki, żeby ludzie nie gadali i ksiądz problemów z pogrzebem nie robił. Teraz są i telefony zaufania, i pedagodzy szkolni i tak dalej i dalej. Nie da się zapobiec całemu złu tego świata, ale też nie popadajmy w skrajności, bo mówimy jednak o głośnym (i mocno nacechowanym emocjonalnie), ale mimo wszystko marginalnym zjawisku. 127 na ponad 7 milionów to które to miejsce po przecinku?
Nawiasem w samobójstwach tak nieletnich, jak i dorosłych przodują chłopcy/mężczyźni, a system edukacji jest w ponad 95% sfeminizowany. To widać nawet w emocjonalnym wpisie Mrs.Happiness. Także to nie jest tak, że mamy jakiś problem ogólnospołeczny. Mamy problem systemowy, który dotyczy wybranych jednostek - głównie chłopców i głównie takich, którym zabrakło wzorców w domu (np bierny lub nieobecny ojciec, samotna matka, rodziny skrajnie tradycyjne lub skrajnie liberalne).
Dodatkowo, w dzisiejszych czasach prawie połowa nastolatków ma ginekomastie. Za moich czasów to był jeden, może dwóch na całą klasę. Co też świadczy o mocnych zaburzeniach hormonalnych, a spadki teścia to deprecha, a jak za dużo to problem z agresją. I tu winnych jest trzech: za mała aktywność fizyczna, złe odżywianie, za dużo na fotelu w internetach.