Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony Poprzednia 1 23 24 25

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,561 do 1,617 z 1,617 ]

1,561

Odp: Co to znaczy żyć?
Mrs.Happiness napisał/a:

Poczytaj sobie komentarze pod jakimkolwiek artykułem o próbie samobójczej dziecka w wieku szkolnym, które targnęło się na swoje życie, bo było prześladowane przez rówieśników, albo miało w domu konkretną patologię.

Mylisz palec z nosem. Bo to nie w tym rzecz, że uczucia każdego są w centrum uwagi. Chodzi o prostą sprawę, że system jest w stanie wyłuskać osoby wyróżniające się na plus i na minus. Masz stypendia, ale też masz klasy specjalne czy integracyjne dla dzieci z problemami i masz nauczanie indywidualne.

Zobacz, jak wiele osób opowiada tam również swoją własną historię, że latami byli krzywdzeni, a nikt z dorosłych nie reagował.

W okresie dojrzewania to nie ma takich osób, które w jakimś momencie swojego życia nie czułyby się krzywdzone. Pierwsze miłosne uniesienia, pierwsze poczucie odrzucenia, pierwsze zawody na przyjaciołach. Wszystko to jest mega intensywne.


Dziwnym trafem z roku na rok coraz częściej podejmowane są próby samobójcze wśród dzieci i młodzieży.
Oczywiście już po fakcie szkoła zawsze jest w wielkim szoku, żaden nauczyciel nic nie widział, ani nie słyszał.


To, że jest co raz więcej takich prób i że kondycja psychiczna młodego pokolenia klęka, to nie ma żadnego związku ze szkołą.


Tłumy na pogrzebie, miasto w żałobie, a jak można było temu zapobiec, to odwracano się plecami, bo po co zawracać sobie gitarę obcym dzieciakiem.

Nie ma systemu idealnego. W każdym są jakieś patologie. Niemniej jednak na tym polega wolność w demokratycznym kapitalizmie - każdy odpowiada za siebie. Nie można nikogo zmusić do podjęcia leczenia.

Zobacz podobne tematy :

1,562 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-05-15 10:17:35)

Odp: Co to znaczy żyć?
bagienni_k napisał/a:

W pewnym momencie granica zostaje przekroczona i takie dziecko ucieka się do desperackiego kroku, gdzie woli odebrać sobie życie, niż dalej znosić te upokorzenia. Czuje się osamotnione i bezradne, kiedy nie otrzymuje żadnej pomocy ze strony dorosłych. Poczucie wstydu sprawia, że nawet przed rodzicami całkowicie się zamyka a oni często bagatelizują wręcz wszelkie podejrzane zachowania, udając, że ich nie widzą.

Jesteśmy na drugim miejscu w Europie pod kątem ilości samobójstw dzieci. A nasza sytuacja geopolityczna i gospodarcza jest taka, że na chwilę obecną jesteśmy jednym z najbezpieczniejszych narodów świata. Dziwne co? Mamy jedne z najbezpieczniejszych szkół na świecie, o jednym z najniższych wskaźników przestępczości wśród nieletnich, a jednak przodujemy w samobójstwach. Także to nie jest tak, że problem agresji rówieśniczej jest u nas jakoś szczególnie trudny czy duży. Problemem jest nasza kultura jako narodu. Gloryfikujemy bezsensowną śmierć, a każde nasze święto to zawsze musi być o nieżyjących, co tragicznie zmarli, a nie ma nic o tych, co tak wiele osiągnęli. Przeciętny 50ciolatek to już przecież staruch więc nie musi się starać (w pracy, w związku, o zdrowie). Uczymy się na każdym kroku, że śmierć jest fajna i sumarycznie dobrze widziana, bo o zmarłych tragicznie się mówi i podaje ich za przykład pozytywny, a o tych co odnieśli niesamowite sukcesy nie mówi się prawie nic. Ile to mamy przykładów omawianych na lekcjach o tym, że nie wolno się poddawać, że nie ma słabości w szukaniu pomocy, że trzeba iść przez życie z podniesioną głową? A ile mamy debilnej tej martyrologii? Ile mamy negowania prawa do obrony? Bo po co? Bo jak ktoś się uczepi, to nie przestanie, bo najlepiej nie robić nic, to samo minie, bo się oprawca znudzi czy coś. Że masz być miły, potulny i....bierny. I za dzieciaka i jak dorośniesz. Efekty widać jak na dłoni - kolejne rządy walą nas w chuja, a my siedzimy biernie w domach zamiast wyjść i zawalczyć o swoje. Tego uczy się dzieci i tacy ludzie stają się w wieku dorosłym. Bierni, bezwolni i żądający od innych, żeby zadbali o ich bezpieczeństwo i komfort emocjonalny.

A wystarczy się postawić. Raz, drugi, dziesiąty. To jest też coś, co widać tutaj - z Shiniego niektórzy zrobili "ofiarę". To, że ktoś napisze coś przykrego, coś co tobie się nie podoba, nie czyni z ciebie ofiary. To, że ktoś cię zaczepi w szkole, szturchnie czy sprzeda kuksańca - tak samo. Dostałeś? Oddaj mocniej. Nikt o twoje nie zadba lepiej niż ty sam.


Ale wiesz w ogóle o jakiej skali jest mowa? W zeszłym roku 127 dzieci (w statystykę wchodzą również 18latki) odebrało sobie życie. A prób samobójczych było troszku ponad 4 tysiące.

4 tysiące prób, 127 zakończonych śmiercią. A dzieci w wieku 0-17 jest ponad SIEDEM MILIONÓW. A do statystyk wchodzą również maturzyści.


To, że w ogóle znamy skalę problemu, że w ogóle się o tym mówi, że podejmuje się jakiekolwiek działania, to najlepszy dowód na to, że system - choć nieidealny i z wadami - to jednak działa. Bo za czasów moich rodziców to było tabu. To się ukrywało, albo z samobójstw robiło się wypadki, żeby ludzie nie gadali i ksiądz problemów z pogrzebem nie robił. Teraz są i telefony zaufania, i pedagodzy szkolni i tak dalej i dalej. Nie da się zapobiec całemu złu tego świata, ale też nie popadajmy w skrajności, bo mówimy jednak o głośnym (i mocno nacechowanym emocjonalnie), ale mimo wszystko marginalnym zjawisku. 127 na ponad 7 milionów to które to miejsce po przecinku?


Nawiasem w samobójstwach tak nieletnich, jak i dorosłych przodują chłopcy/mężczyźni, a system edukacji jest w ponad 95% sfeminizowany. To widać nawet w emocjonalnym wpisie Mrs.Happiness. Także to nie jest tak, że mamy jakiś problem ogólnospołeczny. Mamy problem systemowy, który dotyczy wybranych jednostek - głównie chłopców i głównie takich, którym zabrakło wzorców w domu (np bierny lub nieobecny ojciec, samotna matka, rodziny skrajnie tradycyjne lub skrajnie liberalne).

Dodatkowo, w dzisiejszych czasach prawie połowa nastolatków ma ginekomastie. Za moich czasów to był jeden, może dwóch na całą klasę. Co też świadczy o mocnych zaburzeniach hormonalnych, a spadki teścia to deprecha, a jak za dużo to problem z agresją. I tu winnych jest trzech: za mała aktywność fizyczna, złe odżywianie, za dużo na fotelu w internetach.

1,563

Odp: Co to znaczy żyć?

Nawiasem o tych co zmarli też nie mówi się nigdy źle i taką narrację "nikt nie wiedział", czy inne "takie grzeczne dziecko" słyszałem za każdym razem jak jakiś gnój zafundował sobie złotego strzała w szkolnym kiblu. A prawda była taka, że dobrze zrobili eliminując się ze społeczeństwa. Oczywiście - nie każdy przypadek taki będzie. Ale takich też nie brakuje. I o tym również należy pamiętać. Tak samo jak do statystyk "samobójstw" (lub prób samobójczych) zdarza się, że wpadają ofiary pojebanych trendów z tik toka i innych socjali. Bo przeczytali genialną poradę w stylu "łyknij garść apapu i popij wódą to będziesz miał niezłą fazę" albo inne 'wciągnij boraks nosem, to pomaga na pamięć i koncentrację". Podobnie jest z amatorami dopalaczy. Dużo tu zależy od linii obrony przyjętej przez rodzinę i prawników - zdecydowanie łatwiej grać ofiarę niż przyznać się do własnej głupoty i ponieść tego konsekwencje.


Znam kilka (niewiele brakuje, aby napisać kilkanaście) przypadków samobójstw. Tylko dwa z nich dotyczyły ludzi, o których faktycznie można powiedzieć, że ich szkoda. Że niczemu nie zawinili. Że to efekt depresji z mega przykrych historii życiowych. Reszta? To debile, na wieść o śmierci których regularną reakcją było "no szkoda" mówione z uśmiechem lub jawnym szyderstwem, bo to zwykłe chuje były. I to co się publicznie mówiło to jedno, a w kuluarach - drugie.

1,564

Odp: Co to znaczy żyć?

Jestem daleki od wyszydzania czy oczerniania ofiar, bo to też byli ludzie. Raczej rozsądniej nazwałbym to ponoszeniem konsekwencji swoich czynów, co z pewnych zrozumiałych względów u nastolatków kuleje. Przyjęcie wyzwania, choćby najbardziej debilnego lub niewyobrażalnego, okazuje się najważniejsze, aby pokazać się przed rówieśnikami. Poczucie przynależności do grupy to ogromna presja, której się dzieciaki poddają niemal podświadomie. Nie ma tam miejsca nawet na odrobinę refleksji.
Sam w szkole nieco odstawałem od towarzystwa, więc na swoje szczęście, uniknąłem być może różnych krzywych akcji, czym pewnie nie uzyskałem wtedy uznania w ich oczach, tylko jakoś wtedy niespecjalnie się tym przejąłem. Dużo bardziej zależało mi na integracji później, w czasach studenckich czy choćby późnolicealnych, gdzie jednak ci ludzie już mieli nieco więcej oleju w głowie. Chociaż... Młodość przeżyta na przełomie wieków wyglądała nieco inaczej niż obecnie.

Pomimo, że takie przypadki nie stanowią jakiejś znaczącej większości, trafiają do mediów tym częściej im są bardziej "spektakularne". Ta młoda dziewczyna, zamordowana, bodajże w Mławie, też miała swoje za uszami, ale nikt o tym nie mówi, bo to nie powód, aby jej coś takiego zrobić. Nawet jeśli była sprawcą hejtu, to należało temu hejtowi przeciwdziałać, co jest niestety mrzonką w naszym społeczeństwie. Dla mnie osobiście już jest niepojętym fakt, że ledwie 16 letnie czy nawet młodsze dziecko ma przydzielonego kuratora sądowego.
Dziwi mnie natomiast postrzeganie przez niektórych ostrożności czy zdrowego rozsądku, jako objawu bycia nudnym czy zbyt sztywnym. Nie mówię już tutaj nawet o pewnych zasadach bezpieczeństwa podczas podróżowania czy przebywania za granicą. Przy całym szacunku dla tej zamordowanej w Grecji Polki, wszystko wskazuje na to, że w tamtym przypadku dziewczyna wykazała się skrajną lekkomyślnością czy nawet głupotą. Dając się namówić kilku obcym facetom, pochodzącym z kręgu kulturowego, gdzie kobieta zajmuje nieco inne miejsce niż u nas, pokazała, że można być osobą dorosłą, ale skrajnie naiwną. Utożsamianie tego z obwinianiem ofiary o to, że padła ofiarą przestępstwa, jest skrajnym nieporozumieniem. To raczej wskazanie na jej skrajną nieostrożność. Ciężko niektórym pojąć, że świadomość zagrożenia czy pewne środki prewencyjne z ich strony, znacznie zmniejszają zagrożenia.
Dobry przykład padł gdzieś wyżej z telefonami. Jeśli widzę dzieciaka wgapionego w telefon, przechodzącego przez przejście dla pieszych, mam ochotę podejść i mu ten telefon wyrwać, dodająć kilka nieprzyjemnych epitetów. Oczy wpatrzone w ekran i słuchawki na uszach - no, po prostu "idealne" połączenie..

1,565

Odp: Co to znaczy żyć?

Martyrologia ma się u nas oczywiście bardzo dobrze. Widać to nazbyt jaskrawo w przypadku celebrowania niektórych wydarzeń historycznych. Jakoś najwięcej uwagi i tzw. "pompy" poświęca się Powstaniu Warszawskiemu, ale już jakoś takie Powstanie Wielkopolskie czy powstania śląskie bywają odpychane na bok.

1,566

Odp: Co to znaczy żyć?
bagienni_k napisał/a:

Martyrologia ma się u nas oczywiście bardzo dobrze. Widać to nazbyt jaskrawo w przypadku celebrowania niektórych wydarzeń historycznych. Jakoś najwięcej uwagi i tzw. "pompy" poświęca się Powstaniu Warszawskiemu, ale już jakoś takie Powstanie Wielkopolskie czy powstania śląskie bywają odpychane na bok.


Ano. O Pileckim słyszał chyba każdy. A o Łukasiewiczu - który zmienił bieg historii rozwoju technologicznego obecnego świata nie wie niemal nikt. A to on odpowiada za uprzemysłowienie wydobycia i obróbki ropy naftowej. I to jest przykre w chuj, że zamiast utrwalać silne i pozytywne wzorce, to się bawimy w wieczne męczeństwo.



Pomimo, że takie przypadki nie stanowią jakiejś znaczącej większości, trafiają do mediów tym częściej im są bardziej "spektakularne". Ta młoda dziewczyna, zamordowana, bodajże w Mławie, też miała swoje za uszami, ale nikt o tym nie mówi, bo to nie powód, aby jej coś takiego zrobić.

Ona nie żyje. Jej jest wszystko jedno. Jak rodzinie oczy zarosły po śmierci tym gorzej. Nigdy nie rozumiałem tego, że o zmarłych mówi się albo dobrze, albo wcale. To bez sensu. Udawany żal nad grobem kogoś, kto był zwykłym chujem....po co to? Albo właśnie jakiejś ofiary gwałtu czy morderstwa. Jak nie będziemy o tym mówić to jak edukować na ten temat potem ludzi? Jak mają się młodzi ludzie uczyć wyłapywać czerwone flagi i przewidywać potencjalne zagrożenia skoro zachowanie ofiar to zawsze tabu?


Dla mnie osobiście już jest niepojętym fakt, że ledwie 16 letnie czy nawet młodsze dziecko ma przydzielonego kuratora sądowego.

Mało widziałeś, albo przez odstawanie od grupy zwyczajnie było to poza twoim kręgiem i wolałeś nie widzieć. Ja mogę powiedzieć, że odwrotnie. Zawsze byłem wyszczekany i nie raz sprowadziło to na mnie kłopoty. A że mam liberalne podejście do używek i seksu, to i w tym względzie ludzie byli zawsze bardzo otwarci wobec mojej osoby. Także miałem często wgląd 'od zaplecza' do wielu sytuacji. Mocno niektórych nie fajnych. Np pamiętam taką sytuację ze szkoły, że pobito dotkliwie jednego chłopaka, a potem to miał regularne pogromy robione, aż dzieciak zmienił szkołę. Niby taki przeciętny, niczym się nie wyróżniający i trochę odstający, ale w sumie sympatyczny chłopak. Tym czasem koleś lubił się wbijać nieproszony na imprezy, zalewać pałę i generalnie otumaniać się tym, co akurat mu wpadło w ręce. No i pechowo wbił na o jedną imprezę za dużo i będąc pod wpływem zbyt mocno przystawiał się do zbyt mocno nieletniej siostry jednego ze swoich przyszłych oprawców. Ogólnie do niczego nie doszło, ale dziewczyna tak czy siak się mega wystraszyła. Ale o tym wiedzieli tylko nieliczni. Dlatego jak słyszę historie o tym, że nauczyciele (ogólnie - nikt) nic nie robił w przypadkach znęcania się nad 'niewinnym' to mi zawsze zapala się neon "drugie dno głupcze!".


Utożsamianie tego z obwinianiem ofiary o to, że padła ofiarą przestępstwa, jest skrajnym nieporozumieniem.

AMEN.

1,567 Ostatnio edytowany przez KSandraK (2025-05-25 09:21:56)

Odp: Co to znaczy żyć?

Odnośnie samobójstw. Znam jeden przypadek odratowanej z próby samobójczej dziewczyny, która następnie koncertowo rozpierdoliła życie swoje i wszystkich dookoła. Do tego stopnia, że dla co najmniej czterech innych ludzi byłoby daleko lepiej, gdyby albo była skuteczniejsza albo wcale nie próbowała.

Shinigami napisał/a:

A czyli idziemy w podwójne standardy. Każdy może tu obrażać, wyśmiewać, znieważać oprócz mnie, ja nie mogę zastosować nawet sarkazmu i to w MOIM wątku. Ja mam przepraszać za jedno zdanie, co zrobiłem. Ale Smutna czy Anewe mogą obrażać bez ograniczeń i jeszcze dostaną za to poklask. Typowa mentalność szkolnych prześladowców, my możemy ale przeciwko nam nie można.

Jakoś akurat Smutnej się uczepiłeś. Dopierdalasz się do niej i nazywasz to sarkazmem w SWOIM wątku. Kawałek wcześniej pytałam, czy jedyne dozwolone w tym wątku posty to klepanie Shiniego po główce niezależnie co mówi ani jak traktuje innych ludzi. Odpowiedziałeś, że nie ma takiego ograniczenia.

Obrażenie, wyśmiewanie, znieważanie ciebie - gdzie je widzisz? Zacytuj.

Anewe zacytowała i celnie sparafrazowała twoje wywody o seksie i zdradzie, które mocno rozjeżdżają się z rozpowszechnioną opinią. Jeśli ta parafraza cię obrzydza albo obraża, no to sorry, ale obrażają cię twoje własne poglądy... kiedy zastosować je do ciebie. Niezwykle zabawne, że oburzasz się na rzekome podwójne standardy, gdy sam prezentujesz wzorową moralność Kalego (tą z kradzieżą krowy). tongue

No i zrobiła to dowcipnie. Lubię humor. Czemu sądzisz, że miałabym tego nie docenić?

Shinigami napisał/a:

Potrafisz coś napisać bez użycia słowa "ofiara"? Czego bym nie napisał od razu widzicie w tym jakąś ofiarę. Tu nikogo takiego nie ma.

LOL, a jak Niquitaa i Muqin jeździły sobie po Jacku i wtórowały sobie, jakimi to on i ja jesteśmy zuymi prześladowcami upatrującymi sobie słabych ofiar... to jakoś ich nie korygowałeś, że bynajmniej nie jesteś ofiarą tongue

Podwójne standardy się kłaniają.

Poza tym Shini robi trolling czystej wody:

Shinigami napisał/a:

ja nie mogę zastosować nawet sarkazmu i to w MOIM wątku. Ja mam przepraszać za jedno zdanie, co zrobiłem. Ale Smutna czy Anewe mogą obrażać bez ograniczeń i jeszcze dostaną za to poklask. Typowa mentalność szkolnych prześladowców, my możemy ale przeciwko nam nie można.

Anewe napisał/a:

Parafrazowanie twoich własnych słów, żeby oddać absurdalność twoich argumentów to nie obrażanie.
Przestań próbować grać ofiarę, tu i tak nikt się na to nie nabiera.

Shinigami napisał/a:

I to jest wasz największy problem, przynajmniej w tym wątku. Potrafisz coś napisać bez użycia słowa "ofiara"? Czego bym nie napisał od razu widzicie w tym jakąś ofiarę. Tu nikogo takiego nie ma. Największą absurdalnością jest tu to, że zarówno ty jak i kilka innych osób próbujecie grać tych dobrych, inteligentych i dojrzałych, a z każdym kolejnym postem przybliżacie się do poziomu patologicznych gimnazjalistów.

Shini, nie możesz zjeść ciastko i mieć ciastko: użalać się na zuych userów prześladujących cię jak patologiczni gimnazjaliści i JEDNOCZEŚNIE twierdzić, że nie robisz z siebie ofiary (a to inni mają zwidy). No wcaaaale tongue

A swoją drogą, "Potrafisz coś napisać bez użycia słowa "ofiara"?" oraz "z każdym kolejnym postem przybliżacie się do poziomu patologicznych gimnazjalistów" oraz wcześniej przytoczone: "Smutna podobno jesteś taka mądra", "Smutna chcesz namiar na terapię? Patrząc na twoje ostatnie posty tobie też chyba by się przydała.", "Wniosek z tego może być tylko jeden, on czerpie z tego przyjemność, ma atencję i poczucie wyższości. Każdy normalny człowiek po prostu by to olał [gdy cytowano niespójności różnych wersji Shiniego]" to są zaczepne teksty kiepsko świadczące o rzekomej dobroci, inteligencji i dojrzałości Shiniego.

1,568

Odp: Co to znaczy żyć?

Shinigami jeżeli tutaj jeszcze zaglądasz ( wink ) i pokusi Cię o napisanie odpowiedzi na "to coś" powyżej, to szczerze się zastanów, czy warto tracić czas i energię na odpowiadanie Sparrowowi piszącemu z kilku kont big_smile

1,569 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2025-05-25 14:28:49)

Odp: Co to znaczy żyć?
Herne napisał/a:

Shinigami jeżeli tutaj jeszcze zaglądasz ( wink ) i pokusi Cię o napisanie odpowiedzi na "to coś" powyżej, to szczerze się zastanów, czy warto tracić czas i energię na odpowiadanie Sparrowowi piszącemu z kilku kont big_smile




Słuchaj, Herne, a może to Ty jesteś zazdrosny o Jacka? tongue wink W końcu żadna użytkowniczka nie stawała do tej pory w jego obronie tak, jak KSandraK big_smile.



KSandraK napisał/a:

LOL, a jak Niquitaa i Muqin jeździły sobie po Jacku i wtórowały sobie, jakimi to on i ja jesteśmy zuymi prześladowcami upatrującymi sobie słabych ofiar... to jakoś ich nie korygowałeś, że bynajmniej nie jesteś ofiarą tongue

big_smile

1,570

Odp: Co to znaczy żyć?
Herne napisał/a:

Shinigami jeżeli tutaj jeszcze zaglądasz ( wink ) i pokusi Cię o napisanie odpowiedzi na "to coś" powyżej, to szczerze się zastanów, czy warto tracić czas i energię na odpowiadanie Sparrowowi piszącemu z kilku kont big_smile

Czytam cały czas i zastanawiam się czy odpowiadać na posty takie jak powyższy. Na razie dzieją się rzeczy dla mnie nowe, których jeszcze w pełni nie rozumiem i potrzebuję trochę czasu by to ogarnąć, dlatego ostatnio niewiele piszę na forum. Wczoraj byłem na pierwszej randce z nową koleżanką i ogólnie pierwszej od prawie 10 lat. Jak na razie wszystko idzie w dobrą stronę i to jest właśnie coś dla mnie nowego co muszę ogarnąć.

1,571

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Herne napisał/a:

Shinigami jeżeli tutaj jeszcze zaglądasz ( wink ) i pokusi Cię o napisanie odpowiedzi na "to coś" powyżej, to szczerze się zastanów, czy warto tracić czas i energię na odpowiadanie Sparrowowi piszącemu z kilku kont big_smile

Czytam cały czas i zastanawiam się czy odpowiadać na posty takie jak powyższy. Na razie dzieją się rzeczy dla mnie nowe, których jeszcze w pełni nie rozumiem i potrzebuję trochę czasu by to ogarnąć, dlatego ostatnio niewiele piszę na forum. Wczoraj byłem na pierwszej randce z nową koleżanką i ogólnie pierwszej od prawie 10 lat. Jak na razie wszystko idzie w dobrą stronę i to jest właśnie coś dla mnie nowego co muszę ogarnąć.

Tego się trzymaj Shini - doświadczaj na żywca
to jest 1000 razy bardzie wartościowe niż milion teorii, diagnoz, domniemań, ocen, komentarzy .

1,572

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Herne napisał/a:

Shinigami jeżeli tutaj jeszcze zaglądasz ( wink ) i pokusi Cię o napisanie odpowiedzi na "to coś" powyżej, to szczerze się zastanów, czy warto tracić czas i energię na odpowiadanie Sparrowowi piszącemu z kilku kont big_smile

Czytam cały czas i zastanawiam się czy odpowiadać na posty takie jak powyższy. Na razie dzieją się rzeczy dla mnie nowe, których jeszcze w pełni nie rozumiem i potrzebuję trochę czasu by to ogarnąć, dlatego ostatnio niewiele piszę na forum. Wczoraj byłem na pierwszej randce z nową koleżanką i ogólnie pierwszej od prawie 10 lat. Jak na razie wszystko idzie w dobrą stronę i to jest właśnie coś dla mnie nowego co muszę ogarnąć.

Czyli powoli, ale do przodu? Cóż, pozostaje pogratulować i życzyć wytrwałości smile

1,573

Odp: Co to znaczy żyć?

Ludzie luuudzie jak Was czytam to nie wiem czy sie smiac czy plakac ! Gdybym ja Wami byla to by mnie juz w srod zywych nie bylo . Dawniej pradziadki , babki nie chodzili do terapeutow i zyli ! Ja Wam powiem jedno do roboty i na depresje czasu nie bedzie ! Ja qrua nawet czasu chorowac na grype nie mam tak to jest .

1,574 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-05-28 09:21:28)

Odp: Co to znaczy żyć?
paslawek napisał/a:

Tego się trzymaj Shini - doświadczaj na żywca, to jest 1000 razy bardzie wartościowe niż milion teorii, diagnoz, domniemań, ocen, komentarzy .

Właśnie tak staram się do tego podchodzić. Wcześniej niemal każdą relację z dziewczyną, która choć trochę mi się podobała traktowałem jak coś ostatecznego. Że jak tylko zacznę rozwijać taką relację to od razu jakby to było małżeństwo, coś w stylu podpisania cyrografu i oddanie duszy na wieczność. Teraz staram się to traktować przede wszystkim jako nowe doświadczenia i naukę dla siebie. Co prawda nadal to przekonanie bardzo mocno tkwi w głowie ale przynajmniej przesuwa się dalej. Teraz na poziomie cyrografu byłoby dla mnie pewnie całowanie. Powiem całkowicie szczerze, że na tą chwilę nie mogę sobie nawet wyobrazić, że wyszedłbym w pełnoprawny związek z seksem i wszystkim innym i on nie byłby na stałe do końca życia. Jak widać jeszcze sporo roboty przede mną.

Jak na razie po jednym spotkaniu nie czuję jeszcze jakichś wielkich uczuć, nie czuję tej wielkiej miłości zdolnej przenosić góry, a może czuję tylko tego nie widzę. To co wiem na pewno to, że chcę dalej rozwijać tą relację, pójść na kolejne spotkania i zobaczyć co będzie dalej. Obawiam się tylko, że w jakiś nieświadomy sposób ją zranię i nawet tego nie zauważę. No i trochę też tego, że jeśli dojdziemy do etapu kontaktów fizycznych to moje ciało nie zadziała wystarczająco dobrze.

Alice1 gdyby to było tak proste. Zwiększanie ilości roboty nie działa, próbowałem. Zmartwień tyle samo, zmęczenie większe, a i pieniędzy z tego nie ma.

1,575

Odp: Co to znaczy żyć?

Nadszedł czas na ponowne uruchomienie tego wątku. Czemu akurat teraz wyjaśnię kawałek dalej, a teraz uaktualnienie informacji. Jak już wiecie od pewnego czasu randkuję z dziewczyną. Wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Coraz lepiej się poznajemy i dogadujemy. Piszemy ze sobą niemal codziennie. Było już między nami całkiem sporo bliskości i czułości. Zaczęło się klasycznie od przytulania, teraz na luzie się całujemy. To jest coś niesamowitego, jeszcze kilka miesięcy temu kompletnie nie zdawałem sobie sprawy z tego jak wiele mnie omijało przez bardzo długi czas. Mimo prawie 30 na karku czuję się jak nastolatek. Wszystko na bieżąco konsultuję z terapeutką, która powiedziała mi coś czego się nie spodziewałem. Powiedziała, że ja już zacząłem żyć. Jestem coraz odnalezienia własnej odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule wątku.

A teraz przejdźmy do kwestii tego czemu akurat teraz to wszystko piszę. Ten weekend możnaby nazwać przełomowym. Byliśmy w klubie, wynajęliśmy sobie hotel i spędziliśmy razem noc. Z początku plan był tylko na dosłowne spanie razem co również było czymś niesamowitym. Już dziś rano plam uległ zmianie i to ona zaczęła mimo iż wcześniej mówiła, że nie będziemy się z tym spieszyć. Ogłaszam wszem i wobec, że dziś prawie udało mi się wyjść z przegrywu. Prawie bo nie wszystko poszło zgodnie z nowym planem. Dokładniej mówiąc hydraulika nie zadziała tak powinna. Pojawił się problem z erekcją, co dziwne wcześniej było kilka momentów, że tego problemu nie było ale wtedy jeszcze nie było to potrzebne. Wyglądało to trochę tak jakby w momencie podjęcia decyzji o pójściu dalej i zrobieniu tego jakiś przełącznik się przełączył i przestało działać. Niby nie jest to niczym dziwnym przy pierwszym razie, szczególnie biorąc pod uwagę pozostałe czynniki. Ogólne zmęczenie pracą, kilka dość aktywnych godzin w klubie, niemała ilość spożytego alkoholu i niewyspanie się. Chciałbym wierzyć, że tylko te czynniki odpowiadają za tą sytuację ale i tak jest to mocno niepokojące. Ogólnie całe zbliżenie nie było w pełni nieudane bo udało mi się zaspokoić partnerkę w sposób inny niż klasyczny. Dodam, że jej mina i jęki w trakcie były cudowne. Mimo wszystko czuję jakbym poniósł porażkę i obawiam się, że ta sytuacja może się powtórzyć. Jeśli ktokolwiek jeszcze przeczyta ten wpis to chciałbym was o coś zapytać. Czy powinienem na poważnie się tym martwić i już teraz iść do lekarza oraz zacząć się rozglądać za jakimiś wspomagaczami erekcji?

1,576

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Ogłaszam wszem i wobec, że dziś prawie udało mi się wyjść z przegrywu. Prawie bo nie wszystko poszło zgodnie z nowym planem. Dokładniej mówiąc hydraulika nie zadziała tak powinna. Pojawił się problem z erekcją, co dziwne wcześniej było kilka momentów, że tego problemu nie było ale wtedy jeszcze nie było to potrzebne. Wyglądało to trochę tak jakby w momencie podjęcia decyzji o pójściu dalej i zrobieniu tego jakiś przełącznik się przełączył i przestało działać. Niby nie jest to niczym dziwnym przy pierwszym razie, szczególnie biorąc pod uwagę pozostałe czynniki. Ogólne zmęczenie pracą, kilka dość aktywnych godzin w klubie, niemała ilość spożytego alkoholu i niewyspanie się. Chciałbym wierzyć, że tylko te czynniki odpowiadają za tą sytuację ale i tak jest to mocno niepokojące. Ogólnie całe zbliżenie nie było w pełni nieudane bo udało mi się zaspokoić partnerkę w sposób inny niż klasyczny. Dodam, że jej mina i jęki w trakcie były cudowne. Mimo wszystko czuję jakbym poniósł porażkę i obawiam się, że ta sytuacja może się powtórzyć. Jeśli ktokolwiek jeszcze przeczyta ten wpis to chciałbym was o coś zapytać. Czy powinienem na poważnie się tym martwić i już teraz iść do lekarza oraz zacząć się rozglądać za jakimiś wspomagaczami erekcji?

Wszystkie wymienione przez Ciebie czynniki w połączeniu ze stresem, który mógł zadziałać nawet na głębokim poziomie, mogły doprowadzić do sytuacji, która miała miejsce.
Mimo wszystko uważam, że największym błędem był alkohol. On pozornie rozluźnia i dodaje odwagi, ale to co robi z ciałem i sprawnością seksualną to jest jakiś dramat. Oczywiście mam na myśli większą ilość, a o takiej wspomniałeś.

Reasumując, uważam, że to jeszcze nie jest moment do paniki, ale otwarcie o tym porozmawiajcie, żeby następnym razem nie pojawił się paraliżujący stres, że znowu nie staniesz na wysokości zadania. Może mieć to miejsce, jeśli narzucisz sobie jeszcze większą presję.

Na marginesie dodam, że dosłownie dwa dni temu w jednym z podkastów mówiono, że dzisiejszy 23-latek ma taki poziom testosteronu, jak w latach dwutysięcznych miał przeciętny 60-latek i z każdym kolejnym rokiem ten wskaźnik zaczyna wypadać jeszcze gorzej. Znaczy to tyle, że ogólnie Wasza sprawność jest coraz mniejsza z uwagi na tryb życia, jaki prowadzicie.

I na koniec - cieszę się, Shini, że idziesz do przodu i coś dobrego dzieje się w Twoim życiu. Piszę zupełnie poważnie. Mam przy tym nadzieję, że tego nie spartolisz i to już z Tobą zostanie. Powodzenia!

1,577

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Nadszedł czas na ponowne uruchomienie tego wątku. Czemu akurat teraz wyjaśnię kawałek dalej, a teraz uaktualnienie informacji. Jak już wiecie od pewnego czasu randkuję z dziewczyną. Wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Coraz lepiej się poznajemy i dogadujemy. Piszemy ze sobą niemal codziennie. Było już między nami całkiem sporo bliskości i czułości. Zaczęło się klasycznie od przytulania, teraz na luzie się całujemy. To jest coś niesamowitego, jeszcze kilka miesięcy temu kompletnie nie zdawałem sobie sprawy z tego jak wiele mnie omijało przez bardzo długi czas. Mimo prawie 30 na karku czuję się jak nastolatek. Wszystko na bieżąco konsultuję z terapeutką, która powiedziała mi coś czego się nie spodziewałem. Powiedziała, że ja już zacząłem żyć. Jestem coraz odnalezienia własnej odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule wątku.

A teraz przejdźmy do kwestii tego czemu akurat teraz to wszystko piszę. Ten weekend możnaby nazwać przełomowym. Byliśmy w klubie, wynajęliśmy sobie hotel i spędziliśmy razem noc. Z początku plan był tylko na dosłowne spanie razem co również było czymś niesamowitym. Już dziś rano plam uległ zmianie i to ona zaczęła mimo iż wcześniej mówiła, że nie będziemy się z tym spieszyć. Ogłaszam wszem i wobec, że dziś prawie udało mi się wyjść z przegrywu. Prawie bo nie wszystko poszło zgodnie z nowym planem. Dokładniej mówiąc hydraulika nie zadziała tak powinna. Pojawił się problem z erekcją, co dziwne wcześniej było kilka momentów, że tego problemu nie było ale wtedy jeszcze nie było to potrzebne. Wyglądało to trochę tak jakby w momencie podjęcia decyzji o pójściu dalej i zrobieniu tego jakiś przełącznik się przełączył i przestało działać. Niby nie jest to niczym dziwnym przy pierwszym razie, szczególnie biorąc pod uwagę pozostałe czynniki. Ogólne zmęczenie pracą, kilka dość aktywnych godzin w klubie, niemała ilość spożytego alkoholu i niewyspanie się. Chciałbym wierzyć, że tylko te czynniki odpowiadają za tą sytuację ale i tak jest to mocno niepokojące. Ogólnie całe zbliżenie nie było w pełni nieudane bo udało mi się zaspokoić partnerkę w sposób inny niż klasyczny. Dodam, że jej mina i jęki w trakcie były cudowne. Mimo wszystko czuję jakbym poniósł porażkę i obawiam się, że ta sytuacja może się powtórzyć. Jeśli ktokolwiek jeszcze przeczyta ten wpis to chciałbym was o coś zapytać. Czy powinienem na poważnie się tym martwić i już teraz iść do lekarza oraz zacząć się rozglądać za jakimiś wspomagaczami erekcji?

Shini po pierwsze gratulacje super jest poczytać jak stajesz na nogi.

Co do hydrauliki. Za wcześnie na wizyty u lekarza, dopalacze tez odpusc - problem nie leży w hydraulice. Za młody jesteś. Żeby trafic do lekarza problem musi sie ciągnąć parę miesięcy.  Chyba ze o poradę chcesz zapytać ale najpierw spróbujcie sami. Problem na 99% jest w stresie. Masz wdrukowane ze musisz sprawdzić sie jako mężczyzna i "dać " to kobiecie. Narzuciłes presje sam na siebie. Teraz jest tak - nie sprawdzę sie, stres, odcięcie hydrauliki. Efekt - jeszcze wiekszy stres, jeszcze większe odcięcie.  I tak w kółko. Musicie to przerwać. Z 2 czynników hydraulika i stres macie wpływ na jeden - stres. Dużo zalezy od podejscia dziewczyny ale wydaje sie w porządku. Musicie doprowadzic do sytuacji w której seks stanie sie pewnego rodzaju zabawa - bez stresu. Nie narzucajcie sobie oczekiwań ze bedzie tak czy tak. Będzie "jakos". Dotrzecie do orgazmow na rozne sposoby. Jak sie raz, dwa razy uda to stres zniknie i wszystko będzie ok. Trochę wcześnie na to ale napisze: z Twoich poprzednich opisów wynikało ze chcesz dawać. To jest fajne ale musisz też brać. Należy sie Wam obojgu - nie zapominaj o sobie. Jesli Ty potrafisz ją zabawić alternatywnie ona tez bedzie potrafiła. Pobawcie sie seksem na 100 sposobów nie koniecznie mając na myśli "penetracje".To samo przyjdzie.

PS. Też tak miałem za pierwszym razem (jako nastolatek....).  Nie przejmuj sie. U mnie już przy drugim podejściu poszło i problem zniknął na zawsze

PS2. Ktos kiedyś pisał żebyś dla swojego dobra zniknął na jakiś czas z forum i ja sie z tym zgadzam. Jak będziesz już dobrze poukladany to wrócisz jako nieocenione źródło wiedzy i inspiracji dla innych facetow

1,578

Odp: Co to znaczy żyć?

SHini spokojnie nie od razu Rzym zbudowano ,,ogólnie trzymam kciuki i pozdrawiam

1,579

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini, super wieści!
Odnośnie problemu z hydrauliką podzielam zdanie Berta i Priscilli. Bez paniki, będzie dobrze smile

1,580

Odp: Co to znaczy żyć?

Na kacu to powinieneś naparzać jak królik smile Odstawić filmy dla dorosłych i tabletki na głowę

1,581 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-07-08 12:44:15)

Odp: Co to znaczy żyć?

Dziękuję wszystkim za odzew. Myśląc o tym na chłodno wszystko wskazuje na to co napisaliście. Wszystko co wcześniej wymieniłem się zebrało i taki był tego efekt. Kac z pewnością nie pomógł, pamiętam jaki miałem wtedy ból głowy. Rozmawialiśmy o tym na spokojnie i wszystko jest git. Dziewczyna mi powiedziała, że jest luz, żebym się nie martwił, że za drugim lub trzecim razem będzie lepiej. Martwiłem się czy to nie jest efekt przyzwyczajenia do porno i po części pewnie też jest. Jednak z samym osiągnięciem erekcji w ogóle nie miałem i wciąż nie mam problemu, pojawił się tylko wtedy. Co prawda nie wiem kiedy ponownie nadarzy się okazja do kolejnej próby bo stworzenie do tego warunków nie należy do łatwych, a już zwłaszcza do tanich ale ona jest pozytywnie nastawiona, chce więcej i byśmy próbowali dalej. Chyba jakoś damy radę.

1,582

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Na marginesie dodam, że dosłownie dwa dni temu w jednym z podkastów mówiono, że dzisiejszy 23-latek ma taki poziom testosteronu, jak w latach dwutysięcznych miał przeciętny 60-latek i z każdym kolejnym rokiem ten wskaźnik zaczyna wypadać jeszcze gorzej. Znaczy to tyle, że ogólnie Wasza sprawność jest coraz mniejsza z uwagi na tryb życia, jaki prowadzicie.

Od dawna o tym piszemy na forum. Dlatego niektóre dziewczyny się tutaj rzucają na wzmiankę, że dzisiejszy 40latek nierzadko może więcej niż nasze nastolatki i studenciaki.



Shinigami napisał/a:

Martwiłem się czy to nie jest efekt przyzwyczajenia do porno i po części pewnie też jest.

Odstaw porno, odzwyczaj się od ręki i bodźców wzrokowych, a następnym razem pij mniej i będzie dobrze.


Chyba jakoś damy radę.

I tego się trzymaj.

1,583

Odp: Co to znaczy żyć?

Na przyszłość - zamiast hoteli polecam booking lub airbnb.

1,584

Odp: Co to znaczy żyć?

Cześć Shinigami, co ciekawego u Ciebie? Mam nadzieję że znajomość się rozwija i fajnie się dzieje w Twoim życiu?

1,585

Odp: Co to znaczy żyć?
lody miętowe napisał/a:

Cześć Shinigami, co ciekawego u Ciebie? Mam nadzieję że znajomość się rozwija i fajnie się dzieje w Twoim życiu?

Dobrze, że pytasz, właśnie miałem napisać aktualizację.

Znajomość jak najbardziej się rozwija. Byliśmy na tygodniowym wyjeździe nad morzem. Jak można się domyślać udało się dokonać zbliżenia. Oficjalnie mogę powiedzieć, że wyszedłem z przegrywu. Jest tylko jedno "ale". To bez wątpienia było coś bardzo przyjemnego, czuję się jakbym zrzucił z siebie pewien ciężar. Poziom czułości i bliskości nieporównywalny z niczym innym. Ale to nie było żadne mistyczne przeżycie jak odblokowanie supermocy lub coś w tym stylu. To było coś normalnego, bez żadnej magii, nie czuję jakby moje życie się przez to zmieniło. Liczyłem na coś znacznie więcej i to jest w tym wszystkim najgorsze. Obawiam się, że mam zbyt wypaczone oczekiwania względem siebie i innych. To oznacza, że terapia będzie jeszcze długo trwać. Ja sam bez wspomagania się tabletkami raczej nie dałbym rady co tylko potwierdza mój problem. Wracając do samego wyjazdu było bardzo fajnie, oboje czuliśmy niedosyt wracając. Wydaliśmy sporo kasy, więcej niż przewidywaliśmy ale było warto. Pierwszy raz od bardzo dawna tak dobrze się bawiłem. Dowiedziałem się też o sobie chyba dość ważnej rzeczy. Na prawdę lubię odkrywanie nowych miejsc, próbowanie nowych dań itd ogólnie to co się robi na wyjazdach. To serio jest coś co mnie ekscytuje i niestety też dużo kosztuje.  W kwestii samego związku dowiadujemy się o sobie coraz więcej. Na tą chwilę wciąż jest za wcześnie by podejmować jakieś wiążące decyzje czy deklaracje. Jest między nami sporo podobieństw ale też pojawia się coraz więcej różnic. Jako, że to mój pierwszy związek nie wiem co o tym myśleć i chyba jedyne co mogę zrobić to dalej doświadczać i obserwować.

1,586

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
lody miętowe napisał/a:

Cześć Shinigami, co ciekawego u Ciebie? Mam nadzieję że znajomość się rozwija i fajnie się dzieje w Twoim życiu?

Dobrze, że pytasz, właśnie miałem napisać aktualizację.

Znajomość jak najbardziej się rozwija. Byliśmy na tygodniowym wyjeździe nad morzem. Jak można się domyślać udało się dokonać zbliżenia. Oficjalnie mogę powiedzieć, że wyszedłem z przegrywu. Jest tylko jedno "ale". To bez wątpienia było coś bardzo przyjemnego, czuję się jakbym zrzucił z siebie pewien ciężar. Poziom czułości i bliskości nieporównywalny z niczym innym. Ale to nie było żadne mistyczne przeżycie jak odblokowanie supermocy lub coś w tym stylu. To było coś normalnego, bez żadnej magii, nie czuję jakby moje życie się przez to zmieniło. Liczyłem na coś znacznie więcej i to jest w tym wszystkim najgorsze. Obawiam się, że mam zbyt wypaczone oczekiwania względem siebie i innych. To oznacza, że terapia będzie jeszcze długo trwać. Ja sam bez wspomagania się tabletkami raczej nie dałbym rady co tylko potwierdza mój problem. Wracając do samego wyjazdu było bardzo fajnie, oboje czuliśmy niedosyt wracając. Wydaliśmy sporo kasy, więcej niż przewidywaliśmy ale było warto. Pierwszy raz od bardzo dawna tak dobrze się bawiłem. Dowiedziałem się też o sobie chyba dość ważnej rzeczy. Na prawdę lubię odkrywanie nowych miejsc, próbowanie nowych dań itd ogólnie to co się robi na wyjazdach. To serio jest coś co mnie ekscytuje i niestety też dużo kosztuje.  W kwestii samego związku dowiadujemy się o sobie coraz więcej. Na tą chwilę wciąż jest za wcześnie by podejmować jakieś wiążące decyzje czy deklaracje. Jest między nami sporo podobieństw ale też pojawia się coraz więcej różnic. Jako, że to mój pierwszy związek nie wiem co o tym myśleć i chyba jedyne co mogę zrobić to dalej doświadczać i obserwować.

Jejku nie wierze, Ty masz dziewczyne czy mi sie wydaje?

1,587

Odp: Co to znaczy żyć?
Julia life in UK napisał/a:

Jejku nie wierze, Ty masz dziewczyne czy mi sie wydaje?

No tak przecież odchodziłaś z forum. Już jakiś czas temu pisałem, że udało mi się znaleźć dziewczynę.

1,588

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:

Jejku nie wierze, Ty masz dziewczyne czy mi sie wydaje?

No tak przecież odchodziłaś z forum. Już jakiś czas temu pisałem, że udało mi się znaleźć dziewczynę.

To gratulacje
No wrocilam niedawno na forum

1,589

Odp: Co to znaczy żyć?
Julia life in UK napisał/a:

To gratulacje

No wrocilam niedawno na forum

Dzięki.

Tak z ciekawości odejście z forum lub raczej przerwa od niego w jakiś sposób ci pomogło?

1,590

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:

To gratulacje

No wrocilam niedawno na forum

Dzięki.

Tak z ciekawości odejście z forum lub raczej przerwa od niego w jakiś sposób ci pomogło?

Potrzebowalam przerwy

1,591

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
lody miętowe napisał/a:

Cześć Shinigami, co ciekawego u Ciebie? Mam nadzieję że znajomość się rozwija i fajnie się dzieje w Twoim życiu?

Dobrze, że pytasz, właśnie miałem napisać aktualizację.

Znajomość jak najbardziej się rozwija. Byliśmy na tygodniowym wyjeździe nad morzem. Jak można się domyślać udało się dokonać zbliżenia. Oficjalnie mogę powiedzieć, że wyszedłem z przegrywu. Jest tylko jedno "ale". To bez wątpienia było coś bardzo przyjemnego, czuję się jakbym zrzucił z siebie pewien ciężar. Poziom czułości i bliskości nieporównywalny z niczym innym. Ale to nie było żadne mistyczne przeżycie jak odblokowanie supermocy lub coś w tym stylu. To było coś normalnego, bez żadnej magii, nie czuję jakby moje życie się przez to zmieniło. Liczyłem na coś znacznie więcej i to jest w tym wszystkim najgorsze. Obawiam się, że mam zbyt wypaczone oczekiwania względem siebie i innych. To oznacza, że terapia będzie jeszcze długo trwać. Ja sam bez wspomagania się tabletkami raczej nie dałbym rady co tylko potwierdza mój problem. Wracając do samego wyjazdu było bardzo fajnie, oboje czuliśmy niedosyt wracając. Wydaliśmy sporo kasy, więcej niż przewidywaliśmy ale było warto. Pierwszy raz od bardzo dawna tak dobrze się bawiłem. Dowiedziałem się też o sobie chyba dość ważnej rzeczy. Na prawdę lubię odkrywanie nowych miejsc, próbowanie nowych dań itd ogólnie to co się robi na wyjazdach. To serio jest coś co mnie ekscytuje i niestety też dużo kosztuje.  W kwestii samego związku dowiadujemy się o sobie coraz więcej. Na tą chwilę wciąż jest za wcześnie by podejmować jakieś wiążące decyzje czy deklaracje. Jest między nami sporo podobieństw ale też pojawia się coraz więcej różnic. Jako, że to mój pierwszy związek nie wiem co o tym myśleć i chyba jedyne co mogę zrobić to dalej doświadczać i obserwować.

Dobrze to słyszeć. Spróbuj "odstawiac" tabletki bo Ci niepotrzebne będą docelowo. Żebyś momentu nie przegapil kiedy ich nie potrzebujesz. A ze to pierwsza kobieta to prawdopodobieństwo mocnego dopasowania niewielkie. Ale moze byc wystraczajacw dla Was. Sam musisz wyczuc a wydaje sie ze coraz więcej umiesz wyczuc. Powodzenia

1,592

Odp: Co to znaczy żyć?

Schimi i le masz lat ?

Gratuluję dziewczyny i seksu z nią  smile

1,593 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-08-18 14:32:41)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Jak można się domyślać udało się dokonać zbliżenia. Oficjalnie mogę powiedzieć, że wyszedłem z przegrywu.

Cieszę się, że idziesz do przodu, ale... to tak nie działa, że jedno czy dwa zbliżenia jak za dotknięciem magicznej różdżki zmieniają Twoją mentalność. Jedyne, co się tak naprawdę zmienia, to świadomość, że nie jesteś prawiczkiem, to wciąż jednak jest dopiero wierzchołek góry lodowej.

Równocześnie to, co bardzo działa na Twoją korzyść, to między innymi stwierdzenia, jak to poniższe:

Shinigami napisał/a:

Jako, że to mój pierwszy związek nie wiem co o tym myśleć i chyba jedyne co mogę zrobić to dalej doświadczać i obserwować.

Tu można powiedzieć, że wykonałeś sporo pracy i to już dziś przekłada się na nową jakość życia, a przy tym jesteś na dobrej drodze, aby zostało to z Tobą na stałe.

1,594

Odp: Co to znaczy żyć?
Julia life in UK napisał/a:

Potrzebowalam przerwy

Czasami każdy jej potrzebuje.

Bert44 napisał/a:

Dobrze to słyszeć. Spróbuj "odstawiac" tabletki bo Ci niepotrzebne będą docelowo. Żebyś momentu nie przegapil kiedy ich nie potrzebujesz. A ze to pierwsza kobieta to prawdopodobieństwo mocnego dopasowania niewielkie. Ale moze byc wystraczajacw dla Was. Sam musisz wyczuc a wydaje sie ze coraz więcej umiesz wyczuc. Powodzenia

Tylko dzięki tym tabletkom udało się utrzymać erekcję. Dodatkowo ona jest dość wymagająca, trzeba się trochę napracować żeby ją zadowolić. Z jednej strony to jest na plus bo wszystko trwa dłużej ale z drugiej jest obawa, że bez tych tabletek nie dałbym rady tak długo o ile w ogóle udałoby się utrzymać erekcję. Staram się wyczuwać jak najwięcej, na ile mi się to udaje tego nie wiem. Zobaczymy jak dalej to będzie szło.

Miklosza napisał/a:

Schimi i le masz lat ?

Gratuluję dziewczyny i seksu z nią  smile

Mam 29 lat I dzięki.

Priscilla napisał/a:

Cieszę się, że idziesz do przodu, ale... to tak nie działa, że jedno czy dwa zbliżenia jak za dotknięciem magicznej różdżki zmieniają Twoją mentalność. Jedyne, co się tak naprawdę zmienia, to świadomość, że nie jesteś prawiczkiem, to wciąż jednak jest dopiero wierzchołek góry lodowej.

Równocześnie to, co bardzo działa na Twoją korzyść, to między innymi stwierdzenia, jak to poniższe:

Tu można powiedzieć, że wykonałeś sporo pracy i to już dziś przekłada się na nową jakość życia, a przy tym jesteś na dobrej drodze, aby zostało to z Tobą na stałe.

Właśnie myślałem, że tak to zadziała. Że ta incelska mentalność zniknie kiedy już "to" się dokona. Prawdę mówiąc to mam wrażenie jakbym stracił pewną część siebie. Identyfikowałem się z byciem incelem, przegrywem, wiecznym samotnikiem i mogłem sobie na to narzekać bez ograniczeń. Cieszę się, że to wszystko zniknęło ale też nie wiem o czym teraz pisać w różnych komentarzach. Wychodzenie ze strefy komfortu czy też walka z samym sobą zaprawdę jest największym z wyzwań.

Taki jest plan by nie zbaczać z tej drogi. Nie czuję jakiejś ogólnej zmiany w jakości życia. Chociaż kilka rzeczy się zmieniło. Przez ostatnie kilka miesięcy wyszedłem z domu więcej razy niż przez ostatnie 10 lat. Jeszcze ten wyjazd uświadomił mi jedną ważną rzecz. W trakcie wyjazdu czułem taką dziwną wolność, mniej zmęczenia, mniej senności i jakaś taka czystość umysłu. Najprawdopodobniej to było dzięki chwilowej zmianie otoczenia, chwilowego uwolnienia się spod kontroli rodziców.

1,595

Odp: Co to znaczy żyć?

Shinigami to u ciebie jeszcze nie było tak źle mlody jesteś ja w tym roku mam 42

1,596

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Właśnie myślałem, że tak to zadziała. Że ta incelska mentalność zniknie kiedy już "to" się dokona. Prawdę mówiąc to mam wrażenie jakbym stracił pewną część siebie. Identyfikowałem się z byciem incelem, przegrywem, wiecznym samotnikiem i mogłem sobie na to narzekać bez ograniczeń. Cieszę się, że to wszystko zniknęło ale też nie wiem o czym teraz pisać w różnych komentarzach. Wychodzenie ze strefy komfortu czy też walka z samym sobą zaprawdę jest największym z wyzwań.

Nie wiem czy pamiętasz, ale kiedy gdzieś między wierszami (albo wprost) Ty i kilku innych użytkowników z grupy tzw. inceli przemycaliście coś, z czego wynikało, że nadejecie temu pierwszemu razowi jakiegoś mistycznego znaczenia, to my z kolei usiłowaliśmy sprowadzić Was na ziemię, że ani to jedno zdarzenie nie uczyni z Was na tyle wprawnych kochanków, że kobieta nie będzie mieć wątpliwości, że nie jesteście już prawiczkami, ani sam w sobie nie jest czymś, co wywołuje trzęsienie ziemi, ani tym bardziej nie przestawia życia o sto osiemdziesiąt stopni.
Ty już jesteś o tę wiedzę mądrzejszy, więc i tak punkt da Ciebie, za to teraz masz do odrobienia kolejne zadania z cyklu "życie w związku" wink
Niemniej jeśli będziecie potrafili ze sobą szczerze rozmawiać i wzajemnie się słuchać, a przy tym szanowali potrzeby, oczekiwania i uczucia tego drugiego, w razie konieczności wspólnie szukając rozwiązań, to to już będzie naprawdę bardzo dużo.

Shinigami napisał/a:

Taki jest plan by nie zbaczać z tej drogi. Nie czuję jakiejś ogólnej zmiany w jakości życia. Chociaż kilka rzeczy się zmieniło. Przez ostatnie kilka miesięcy wyszedłem z domu więcej razy niż przez ostatnie 10 lat. Jeszcze ten wyjazd uświadomił mi jedną ważną rzecz. W trakcie wyjazdu czułem taką dziwną wolność, mniej zmęczenia, mniej senności i jakaś taka czystość umysłu. Najprawdopodobniej to było dzięki chwilowej zmianie otoczenia, chwilowego uwolnienia się spod kontroli rodziców.

No właśnie, jak rodzice reagują na te zmiany? Na wyjazd, pojawienie się w Twoim życiu partnerki? Cieszą się czy mają z tym jakiś problem?

1,597

Odp: Co to znaczy żyć?
Miklosza napisał/a:

Shinigami to u ciebie jeszcze nie było tak źle mlody jesteś ja w tym roku mam 42

Napisałbym, że współczuję ale to nie miałoby sensu bo po pierwsze nie da się zatrzymać ani cofnąć starzenia, po drugie mimo iż mam te 29 lat czuję się jakbym miał więcej od ciebie.

1,598

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Miklosza napisał/a:

Shinigami to u ciebie jeszcze nie było tak źle mlody jesteś ja w tym roku mam 42

Napisałbym, że współczuję ale to nie miałoby sensu bo po pierwsze nie da się zatrzymać ani cofnąć starzenia, po drugie mimo iż mam te 29 lat czuję się jakbym miał więcej od ciebie.

Da się zatrzymać starzenie a już napewno spowolnić jego procesy

1,599

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Nie wiem czy pamiętasz, ale kiedy gdzieś między wierszami (albo wprost) Ty i kilku innych użytkowników z grupy tzw. inceli przemycaliście coś, z czego wynikało, że nadejecie temu pierwszemu razowi jakiegoś mistycznego znaczenia, to my z kolei usiłowaliśmy sprowadzić Was na ziemię, że ani to jedno zdarzenie nie uczyni z Was na tyle wprawnych kochanków, że kobieta nie będzie mieć wątpliwości, że nie jesteście już prawiczkami, ani sam w sobie nie jest czymś, co wywołuje trzęsienie ziemi, ani tym bardziej nie przestawia życia o sto osiemdziesiąt stopni.
Ty już jesteś o tę wiedzę mądrzejszy, więc i tak punkt da Ciebie, za to teraz masz do odrobienia kolejne zadania z cyklu "życie w związku" wink
Niemniej jeśli będziecie potrafili ze sobą szczerze rozmawiać i wzajemnie się słuchać, a przy tym szanowali potrzeby, oczekiwania i uczucia tego drugiego, w razie konieczności wspólnie szukając rozwiązań, to to już będzie naprawdę bardzo dużo.

No właśnie, jak rodzice reagują na te zmiany? Na wyjazd, pojawienie się w Twoim życiu partnerki? Cieszą się czy mają z tym jakiś problem?

Pamiętam i teraz już jestem pewny, że to jest jedna z tych rzeczy, których nie da się zrozumieć nie doświadczając tego. Nie ważne ile razy ani na jakie sposoby ktoś będzie tłumaczył takiemu incelowi to, że seks nie jest niczym magicznym on ni zdoła tego zrozumieć bo to jest po prostu niemożliwe. Przynajmniej nie w obecnych czasach kiedy ilość partnerek seksualnych jest jednym z elementów decydujących o atrakcyjności mężczyzny. Pod tym jednym względem sam fakt zrobienia "tego" coś zmienił w moim życiu. Już nie mam na sobie tej presji, że muszę choć raz "zaliczyć" by móc się uważać za prawdziwego mężczyznę. Dokładnie jak piszesz, teraz dopiero zaczynam czuć, że mogę przystąpić do kolejnych zadań z tego cyklu, że w ogóle mogę czy można jestem już godny by ruszyć dalej. Staramy się podchodzić do różnych kwestii właśnie w sposób rozsądny i przede wszystkim razem. Dużo rozmawiamy o tym co lubimy, czego nie i jak wyobrażamy sobie poszczególne kwestie w związku.

Rodzice reagują całkiem dobrze choć nie brakuje komentarzy w stylu "mogłaby być ładniejsza, bogatsza czy bardziej przebojowa bo teraz jest za cicha i nieśmiała". Ojciec się cieszy i chyba widzi w tym pierwszą w moim życiu możliwość by się usamodzielnić. Matka też się cieszy ale nie dopuszcza do siebie wizji mojego usamodzielnienie, chyba w ogóle nie wyobraża sobie, że mógłbym się na stałe wyprowadzić.

1,600

Odp: Co to znaczy żyć?
Julia life in UK napisał/a:

Da się zatrzymać starzenie a już napewno spowolnić jego procesy

Całkowite zatrzymanie starzenia to na chwilę obecną jeszcze fantasy ale kiedyś pewnie stanie się to możliwe. Spowolnienie tego procesu jak najbardziej jest możliwe jeśli jest się bogatym.

1,601

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:

Da się zatrzymać starzenie a już napewno spowolnić jego procesy

Całkowite zatrzymanie starzenia to na chwilę obecną jeszcze fantasy ale kiedyś pewnie stanie się to możliwe. Spowolnienie tego procesu jak najbardziej jest możliwe jeśli jest się bogatym.

Jest to mozliwe. Można średnia długość życia wydłużyć nawet o 50 lat

1,602

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Pamiętam i teraz już jestem pewny, że to jest jedna z tych rzeczy, których nie da się zrozumieć nie doświadczając tego. Nie ważne ile razy ani na jakie sposoby ktoś będzie tłumaczył takiemu incelowi to, że seks nie jest niczym magicznym on ni zdoła tego zrozumieć bo to jest po prostu niemożliwe.

Seks jest wspaniały, jak najbardziej może być niezwykłym przeżyciem, ale... to nie są te pierwsze razy, kiedy człowiek tak naprawdę dopiero uczy się czerpać z niego przyjemność, obserwuje swoje ciało, jego reakcje, uczy się nad nim panować, w ogóle cieszyć się szeroko pojętą seksualnością itd.
To dlatego między bajki należy włożyć, że to coś zmienia poza świadomością, że ten pierwszy raz ma się już za sobą.
Dla mnie to też nie było nic niezwykłego. Ba, u mnie nie sprawdza się nawet ta sławetna teoria, że kobiety przez całe życie wracają do swojego pierwszego razu jak do czegoś wyjątkowego, a przy tym czują miętę do swojego pierwszego kochanka. Mój "pierwszy raz" był bardzo w porządku, partner zachował się jak trzeba, nic mnie nie bolało, nie było stresu, ale to by było na tyle, bo nie bylo to też nic niezwykłego.

Shinigami napisał/a:

Przynajmniej nie w obecnych czasach kiedy ilość partnerek seksualnych jest jednym z elementów decydujących o atrakcyjności mężczyzny. Pod tym jednym względem sam fakt zrobienia "tego" coś zmienił w moim życiu. Już nie mam na sobie tej presji, że muszę choć raz "zaliczyć" by móc się uważać za prawdziwego mężczyznę.

Z całyym szacunkiem, ale nie wydaje mi się, żeby jeden stosunek seksualny czynił z kogoś mężczyznę. Męskość to coś znacznie, znacznie więcej. To cały zestaw cech i postaw.

Shinigami napisał/a:

Dokładnie jak piszesz, teraz dopiero zaczynam czuć, że mogę przystąpić do kolejnych zadań z tego cyklu, że w ogóle mogę czy można jestem już godny by ruszyć dalej. Staramy się podchodzić do różnych kwestii właśnie w sposób rozsądny i przede wszystkim razem. Dużo rozmawiamy o tym co lubimy, czego nie i jak wyobrażamy sobie poszczególne kwestie w związku.

Świetnie, to dobrze wróży na Waszą wspólną przyszłość. Poza tym nabierasz doświadczenia, z czym wiąże się bycie w relacji. Masz przy tym kupę szczęścia, że trafiłeś na taką fajną (czytaj: normalną) dziewczynę.

Shinigami napisał/a:

Rodzice reagują całkiem dobrze choć nie brakuje komentarzy w stylu "mogłaby być ładniejsza, bogatsza czy bardziej przebojowa bo teraz jest za cicha i nieśmiała". Ojciec się cieszy i chyba widzi w tym pierwszą w moim życiu możliwość by się usamodzielnić. Matka też się cieszy ale nie dopuszcza do siebie wizji mojego usamodzielnienie, chyba w ogóle nie wyobraża sobie, że mógłbym się na stałe wyprowadzić.

Takie uwagi, że mogłabyby być taka czy śmiaka proponuję puszczać między uszami. Zaś postawa matki może być trudna, jeśli podejmiesz decyzję o wyprowadzce. Możesz być poddawany naciskom, a nawet emocjonalnemu szantażowi i będziesz musial mieć w sobie dużo siły i asertywności, że żeby sobie z tym mądrze poradzić. 
Pomyśl, czy już teraz nie porozmawiać o tym na terapii, żeby jakoś się do tego przygotować. Może to wcale nie będzie potrzebne, ale tego nie wiesz, za to znając Twoją matkę nie można wykluczyć, że pojawią się problemy z akceptacją Twojej niezależności.

1,603

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Pamiętam i teraz już jestem pewny, że to jest jedna z tych rzeczy, których nie da się zrozumieć nie doświadczając tego. Nie ważne ile razy ani na jakie sposoby ktoś będzie tłumaczył takiemu incelowi to, że seks nie jest niczym magicznym on ni zdoła tego zrozumieć bo to jest po prostu niemożliwe.

Seks jest wspaniały, jak najbardziej może być niezwykłym przeżyciem, ale... to nie są te pierwsze razy, kiedy człowiek tak naprawdę dopiero uczy się czerpać z niego przyjemność, obserwuje swoje ciało, jego reakcje, uczy się nad nim panować, w ogóle cieszyć się szeroko pojętą seksualnością itd.
To dlatego między bajki należy włożyć, że to coś zmienia poza świadomością, że ten pierwszy raz ma się już za sobą.
Dla mnie to też nie było nic niezwykłego. Ba, u mnie nie sprawdza się nawet ta sławetna teoria, że kobiety przez całe życie wracają do swojego pierwszego razu jak do czegoś wyjątkowego, a przy tym czują miętę do swojego pierwszego kochanka. Mój "pierwszy raz" był bardzo w porządku, partner zachował się jak trzeba, nic mnie nie bolało, nie było stresu, ale to by było na tyle, bo nie bylo to też nic niezwykłego.

Shinigami napisał/a:

Przynajmniej nie w obecnych czasach kiedy ilość partnerek seksualnych jest jednym z elementów decydujących o atrakcyjności mężczyzny. Pod tym jednym względem sam fakt zrobienia "tego" coś zmienił w moim życiu. Już nie mam na sobie tej presji, że muszę choć raz "zaliczyć" by móc się uważać za prawdziwego mężczyznę.

Z całyym szacunkiem, ale nie wydaje mi się, żeby jeden stosunek seksualny czynił z kogoś mężczyznę. Męskość to coś znacznie, znacznie więcej. To cały zestaw cech i postaw.

Shinigami napisał/a:

Dokładnie jak piszesz, teraz dopiero zaczynam czuć, że mogę przystąpić do kolejnych zadań z tego cyklu, że w ogóle mogę czy można jestem już godny by ruszyć dalej. Staramy się podchodzić do różnych kwestii właśnie w sposób rozsądny i przede wszystkim razem. Dużo rozmawiamy o tym co lubimy, czego nie i jak wyobrażamy sobie poszczególne kwestie w związku.

Świetnie, to dobrze wróży na Waszą wspólną przyszłość. Poza tym nabierasz doświadczenia, z czym wiąże się bycie w relacji. Masz przy tym kupę szczęścia, że trafiłeś na taką fajną (czytaj: normalną) dziewczynę.

Shinigami napisał/a:

Rodzice reagują całkiem dobrze choć nie brakuje komentarzy w stylu "mogłaby być ładniejsza, bogatsza czy bardziej przebojowa bo teraz jest za cicha i nieśmiała". Ojciec się cieszy i chyba widzi w tym pierwszą w moim życiu możliwość by się usamodzielnić. Matka też się cieszy ale nie dopuszcza do siebie wizji mojego usamodzielnienie, chyba w ogóle nie wyobraża sobie, że mógłbym się na stałe wyprowadzić.

Takie uwagi, że mogłabyby być taka czy śmiaka proponuję puszczać między uszami. Zaś postawa matki może być trudna, jeśli podejmiesz decyzję o wyprowadzce. Możesz być poddawany naciskom, a nawet emocjonalnemu szantażowi i będziesz musial mieć w sobie dużo siły i asertywności, że żeby sobie z tym mądrze poradzić. 
Pomyśl, czy już teraz nie porozmawiać o tym na terapii, żeby jakoś się do tego przygotować. Może to wcale nie będzie potrzebne, ale tego nie wiesz, za to znając Twoją matkę nie można wykluczyć, że pojawią się problemy z akceptacją Twojej niezależności.

Ja to rozumiem przerabialam to z matką.  Zdecydowanie wole surowsze metody ojca,ale z zaznaczeniem "jestes dorosla rób co chcesz" niz uzeranie sie z nadopiekuncza matką co wplywalo by na ograniczenie mojej wolności i niezaleznosci od rodzicow . Jak sie jest doroslym to rodzice musza zdac sobie z tego sprawę że dzieci pełnoletnie mają prawo sie wyprowadzić mieszkać nawet na drzewo do lasu jeżeli taka maja ochotę i rodzice nie mają prawa ich szatanzem zatrzymywac.

1,604

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Seks jest wspaniały, jak najbardziej może być niezwykłym przeżyciem, ale... to nie są te pierwsze razy, kiedy człowiek tak naprawdę dopiero uczy się czerpać z niego przyjemność, obserwuje swoje ciało, jego reakcje, uczy się nad nim panować, w ogóle cieszyć się szeroko pojętą seksualnością itd.
To dlatego między bajki należy włożyć, że to coś zmienia poza świadomością, że ten pierwszy raz ma się już za sobą.
Dla mnie to też nie było nic niezwykłego. Ba, u mnie nie sprawdza się nawet ta sławetna teoria, że kobiety przez całe życie wracają do swojego pierwszego razu jak do czegoś wyjątkowego, a przy tym czują miętę do swojego pierwszego kochanka. Mój "pierwszy raz" był bardzo w porządku, partner zachował się jak trzeba, nic mnie nie bolało, nie było stresu, ale to by było na tyle, bo nie bylo to też nic niezwykłego.

Z całym szacunkiem, ale nie wydaje mi się, żeby jeden stosunek seksualny czynił z kogoś mężczyznę. Męskość to coś znacznie, znacznie więcej. To cały zestaw cech i postaw.

Świetnie, to dobrze wróży na Waszą wspólną przyszłość. Poza tym nabierasz doświadczenia, z czym wiąże się bycie w relacji. Masz przy tym kupę szczęścia, że trafiłeś na taką fajną (czytaj: normalną) dziewczynę.

Takie uwagi, że mogłabyby być taka czy śmiaka proponuję puszczać między uszami. Zaś postawa matki może być trudna, jeśli podejmiesz decyzję o wyprowadzce. Możesz być poddawany naciskom, a nawet emocjonalnemu szantażowi i będziesz musial mieć w sobie dużo siły i asertywności, że żeby sobie z tym mądrze poradzić. 
Pomyśl, czy już teraz nie porozmawiać o tym na terapii, żeby jakoś się do tego przygotować. Może to wcale nie będzie potrzebne, ale tego nie wiesz, za to znając Twoją matkę nie można wykluczyć, że pojawią się problemy z akceptacją Twojej niezależności.

To prawda, że poza świadomością w zasadzie nic się nie zmienia. Jednak ta zmiana świadomości jest dużo większa niż mogłoby się wydawać. Jak już pisałem to jest jedna z tych rzeczy, których nie da się zrozumieć jeśli samemu się tego nie doświadczyło. Taka zmiana świadomości brzmi prosto, niby nic wielkiego ale dla takiego incela, który większość swojego życia podpinał pod tą jedną rzecz to jest ogromna zmiana. Bycie prawiczkiem jest chyba najważniejszym elementem bycia incelem i przegrywem. Niektórzy popadają w to tak bardzo, że staje się to ich tożsamością. Ten niby zwykły i prosty pierwszy raz może być dla kogoś całkowitym zaprzeczeniem jego dotychczasowej tożsamości. Bez cienia wątpliwości jest to zmiana na dobre ale też może być dużo większa niż się wydaje. Jeśli chodzi o to jak ja bym ocenił mój pierwszy raz to podobnie jak ty. Było w porządku, może bez tych wielkich fajerwerków ale bardzo fajnie i przyjemnie. Co ciekawe również pierwszy raz w życiu doświadczyłem pewnej rzeczy. Tego, że dawanie komuś przyjemności może być dla mnie równie przyjemne jeśli nie bardziej.

Wiem, że to znacznie więcej. Tu nie chodzi o stan faktyczny tylko właśnie tą mentalność. Chodzi o to by samemu sobie dać pozwolenie na postawienie chociaż tego pierwszego kroku w stronę bycia mężczyzną. Przy okazji jedna rzecz mnie zastanawia. Piszesz, że mężczyzną trzeba się "stać". Mówi się, że kobieta rodzi się kobietą. Jakie ty masz zdanie na ten temat?

To również prawda, trafiłem na bardzo fajną i wyrozumiałą dziewczynę. Ona tak samo mówi o mnie więc wygląda na to, że oboje nieźle trafiliśmy.

Wiem, że nie powinienem się tym przejmować ale niestety trochę to na mnie wpływa. Rodzice to jedno ale internet też robi swoje. Gdzieś tam wewnątrz ja też wykazuję spojrzenie podobne jak mnóstwo ludzi w dzisiejszych czasach. Mi też podobają się te wszystkie Insta modelki czy gwiazdy OF. Wiem, że są w dużej mierze sztuczne, że ich wizerunek jest jeszcze bardziej sztuczny ale i tak podobają mi się te wszystkie podrasowane kształty w ledwo zasłaniających ubraniach, najlepiej jeszcze na luksusowych wakacjach. Boję się, że nie będę w stanie docenić mojej dziewczyny tak jak powinienem i jak na to zasługuje.

Wielokrotnie już rozmawiałem z matką na ten temat i zawsze był on dość szybko ucinany. Wydaje mi się, że dopóki tego nie zrobię i nie postawię jej przed faktem dokonanym żadna rozmowa nic nie da.

1,605

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Wiem, że to znacznie więcej. Tu nie chodzi o stan faktyczny tylko właśnie tą mentalność. Chodzi o to by samemu sobie dać pozwolenie na postawienie chociaż tego pierwszego kroku w stronę bycia mężczyzną. Przy okazji jedna rzecz mnie zastanawia. Piszesz, że mężczyzną trzeba się "stać". Mówi się, że kobieta rodzi się kobietą. Jakie ty masz zdanie na ten temat?

Jeśli pytasz o moje zdanie, to uważam, że ani mężczyzna nie rodzi się mężczyzną, ani kobieta kobietą. To wychowanie, doświadczenia, wpływ otoczenia, przekazywane wzorce i wartości kierują nas albo w stronę dojrzałości, albo bycia wiecznym chłopcem/dziewczynką. Mężczyzna, kobieta to cały zespół cech, które nabywa się w trakcie całego życia, tylko ich niewielka część jest wrodzona, a i tu mam pewne wątplliwości, czy aby na pewno. 

Shinigami napisał/a:

Wiem, że nie powinienem się tym przejmować ale niestety trochę to na mnie wpływa. Rodzice to jedno ale internet też robi swoje. Gdzieś tam wewnątrz ja też wykazuję spojrzenie podobne jak mnóstwo ludzi w dzisiejszych czasach. Mi też podobają się te wszystkie Insta modelki czy gwiazdy OF. Wiem, że są w dużej mierze sztuczne, że ich wizerunek jest jeszcze bardziej sztuczny ale i tak podobają mi się te wszystkie podrasowane kształty w ledwo zasłaniających ubraniach, najlepiej jeszcze na luksusowych wakacjach. Boję się, że nie będę w stanie docenić mojej dziewczyny tak jak powinienem i jak na to zasługuje.

Szczerze napiszę, że już mi jej żal. Chyba jesteś z tych, którzy widzą tę bardziej zieloną trawę u sąsiada, a równocześnie zdobywając pierwsze doświadczenia już się zastanawiają, jak to byłoby być z kimś innym. To nie wróży dobrze i chyba jest też w stosunku do tej dziewczyny na swój sposób nieuczciwe, bo przecież dopiero się poznajecie, a Ty już dziś masz takie myśli.
Bardzo chciałabym się mylić, ale to zabrzmiało tak, jakbyś próbował tę dziewczynę wykorzystać, by móc wejść na wyższy level, a jak tylko poczujesz, że to jest ten czas, to jej podziękujesz i zaczniesz rozglądać się za kimś fizycznie atrakcyjniejszym.

1,606 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-08-22 21:27:43)

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Jeśli pytasz o moje zdanie, to uważam, że ani mężczyzna nie rodzi się mężczyzną, ani kobieta kobietą. To wychowanie, doświadczenia, wpływ otoczenia, przekazywane wzorce i wartości kierują nas albo w stronę dojrzałości, albo bycia wiecznym chłopcem/dziewczynką. Mężczyzna, kobieta to cały zespół cech, które nabywa się w trakcie całego życia, tylko ich niewielka część jest wrodzona, a i tu mam pewne wątplliwości, czy aby na pewno. 

Szczerze napiszę, że już mi jej żal. Chyba jesteś z tych, którzy widzą tę bardziej zieloną trawę u sąsiada, a równocześnie zdobywając pierwsze doświadczenia już się zastanawiają, jak to byłoby być z kimś innym. To nie wróży dobrze i chyba jest też w stosunku do tej dziewczyny na swój sposób nieuczciwe, bo przecież dopiero się poznajecie, a Ty już dziś masz takie myśli.
Bardzo chciałabym się mylić, ale to zabrzmiało tak, jakbyś próbował tę dziewczynę wykorzystać, by móc wejść na wyższy level, a jak tylko poczujesz, że to jest ten czas, to jej podziękujesz i zaczniesz rozglądać się za kimś fizycznie atrakcyjniejszym.

Mam dokładnie takie samo podejście w tej kwestii. Też uważam, że zarówno mężczyzną jak i kobietą trzeba się stać poprzez nabycie określonych cech. Wrodzone są tylko cechy fizyczne choć w dzisiejszych czasach nawet one są negowane.

To z trawą to prawda, od zawsze miałem ten problem. Z początku też się obawiałem, że w jakimś momencie zacznę ją traktować właśnie tak jak piszesz. Jednak jest inaczej. Nie myślę o kimś innym tylko chciałbym by to ona wyglądała jeszcze lepiej. Już teraz mi się podoba i nie chciałbym innej. Jest super osobą, dobrze się dogadujemy, dobrze się rozumiemy, mamy wiele podobieństw i czuję się przy niej swobodnie, ona przy mnie też. Tylko te sztuczne wzorce wyglądu, które przez wiele lat wchodziły do głowy mnie martwią. Obawiam się też tego zjawiska, że gdy facet tylko wejdzie w związek to od razu zainteresowanie jego osobą się zwiększa. Coś w stylu tego efektu pierścionka.

1,607 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-08-24 15:49:34)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Gdzieś tam wewnątrz ja też wykazuję spojrzenie podobne jak mnóstwo ludzi w dzisiejszych czasach. Mi też podobają się te wszystkie Insta modelki czy gwiazdy OF. Wiem, że są w dużej mierze sztuczne, że ich wizerunek jest jeszcze bardziej sztuczny ale i tak podobają mi się te wszystkie podrasowane kształty w ledwo zasłaniających ubraniach, najlepiej jeszcze na luksusowych wakacjach. Boję się, że nie będę w stanie docenić mojej dziewczyny tak jak powinienem i jak na to zasługuje.


vs

Shinigami napisał/a:

Z początku też się obawiałem, że w jakimś momencie zacznę ją traktować właśnie tak jak piszesz. Jednak jest inaczej. Nie myślę o kimś innym tylko chciałbym by to ona wyglądała jeszcze lepiej. Już teraz mi się podoba i nie chciałbym innej. Jest super osobą, dobrze się dogadujemy, dobrze się rozumiemy, mamy wiele podobieństw i czuję się przy niej swobodnie, ona przy mnie też. Tylko te sztuczne wzorce wyglądu, które przez wiele lat wchodziły do głowy mnie martwią. Obawiam się też tego zjawiska, że gdy facet tylko wejdzie w związek to od razu zainteresowanie jego osobą się zwiększa. Coś w stylu tego efektu pierścionka.

Sam sobie zaprzeczasz, a przy tym bardzo pokrętna jest ta Twoja logika - "jest super, nie chcę innej, ale chciałbym, żeby wyglądała lepiej". Równocześnie piszesz, że obawiasz się tego zjawiska, że jako czyjś partner zapunktujesz w oczch innych kobiet i zaczniesz mieć większe powodzenie, co dla mnie znaczy, że czujesz, że wtedy możesz zacząć korzystać z tych nowych możliwości, które być może wówczas się pojawią.
Już to napisałam, a teraz powtórzę, że naprawdę zaczyna być mi tej dziewczyny tak po ludzku żal.

1,608

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Gdzieś tam wewnątrz ja też wykazuję spojrzenie podobne jak mnóstwo ludzi w dzisiejszych czasach. Mi też podobają się te wszystkie Insta modelki czy gwiazdy OF. Wiem, że są w dużej mierze sztuczne, że ich wizerunek jest jeszcze bardziej sztuczny ale i tak podobają mi się te wszystkie podrasowane kształty w ledwo zasłaniających ubraniach, najlepiej jeszcze na luksusowych wakacjach. Boję się, że nie będę w stanie docenić mojej dziewczyny tak jak powinienem i jak na to zasługuje.


vs

Shinigami napisał/a:

Z początku też się obawiałem, że w jakimś momencie zacznę ją traktować właśnie tak jak piszesz. Jednak jest inaczej. Nie myślę o kimś innym tylko chciałbym by to ona wyglądała jeszcze lepiej. Już teraz mi się podoba i nie chciałbym innej. Jest super osobą, dobrze się dogadujemy, dobrze się rozumiemy, mamy wiele podobieństw i czuję się przy niej swobodnie, ona przy mnie też. Tylko te sztuczne wzorce wyglądu, które przez wiele lat wchodziły do głowy mnie martwią. Obawiam się też tego zjawiska, że gdy facet tylko wejdzie w związek to od razu zainteresowanie jego osobą się zwiększa. Coś w stylu tego efektu pierścionka.

Sam sobie zaprzeczasz, a przy tym bardzo pokrętna jest ta Twoja logika - "jest super, nie chcę innej, ale chciałbym, żeby wyglądała lepiej". Równocześnie piszesz, że obawiasz się tego zjawiska, że jako czyjś partner zapunktujesz w oczch innych kobiet i zaczniesz mieć większe powodzenie, co dla mnie znaczy, że czujesz, że wtedy możesz zacząć korzystać z tych nowych możliwości, które być może wówczas się pojawią.
Już to napisałam, a teraz powtórzę, że naprawdę zaczyna być mi tej dziewczyny tak po ludzku żal.

Moze byc tak jak piszesz ale tez nie ma w tym nic nadzwyczajnego. W życiu sięgamy po to co jest dla nas dostępne. Staramy się piąć żeby sięgać wyżej i wyżej. W tej chwili dla Shiniego była to dostępna (głupio to brzmi wiem) dziewczyna.

Ludzie w terapii często odkrywają jakiś dla nich szkodliwym działaniem schemat itd i pojawia sie wiele zmian. Rozwody, zmiana pracy itp. Jesli Shini odbuduje swoje poczucie wartości, jeśli poczuje ze zasługuje na duzo to moze zacząć wybrzydzać.  Obecna dziewczyna to oczywiscie inny przypadek i ona bardzo mu pomaga w budowaniu wartosci siebie. A jak bedzie to się okaże. Shini startuje pozniej niz większość ale kto z nas zakończył na pierwszym zwiazku. Oczywiście moze sie okazać ze bedzie ok ale prawdopodobieństwo jest jakie jest.

Ale przy okazji powiem Ci Shini ze choc uroda zawsze dla faceta ma duże znaczenie to  z wiekiem uroda zaczyna przegrywac z charakterem dziewczyny. Ja na dzień dzisiejszy wiem ze najpiękniejsza jędza to może być brzydko mówiąc "na raz". Do zwiazku sto razy wolę wartosciowa dziewczynę nie najpiękniejsza  niz przepiękna i glupia. Choc jakies minimum atrakcyjnosci musi być bo bez tego sie nie uda.  Jak się obie cechy zgraja to super. Chodzi mi tylko o to żebyś przez zgrabny tyłek nie stracił czego bardziej wartościowego.

1,609

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:


Już to napisałam, a teraz powtórzę, że naprawdę zaczyna być mi tej dziewczyny tak po ludzku żal.


Nie pierwszy raz historia Shiniego się rozjeżdża. Mimo wszystko trzymam kciuki, żeby dziewczyna faktycznie istniała.



Bert44 napisał/a:

Ja na dzień dzisiejszy wiem ze najpiękniejsza jędza to może być brzydko mówiąc "na raz". Do zwiazku sto razy wolę wartosciowa dziewczynę nie najpiękniejsza  niz przepiękna i glupia. Choc jakies minimum atrakcyjnosci musi być bo bez tego sie nie uda.  Jak się obie cechy zgraja to super. Chodzi mi tylko o to żebyś przez zgrabny tyłek nie stracił czego bardziej wartościowego.


Pewne błędy trzeba popełnić samemu.

1,610

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Sam sobie zaprzeczasz, a przy tym bardzo pokrętna jest ta Twoja logika - "jest super, nie chcę innej, ale chciałbym, żeby wyglądała lepiej". Równocześnie piszesz, że obawiasz się tego zjawiska, że jako czyjś partner zapunktujesz w oczch innych kobiet i zaczniesz mieć większe powodzenie, co dla mnie znaczy, że czujesz, że wtedy możesz zacząć korzystać z tych nowych możliwości, które być może wówczas się pojawią.
Już to napisałam, a teraz powtórzę, że naprawdę zaczyna być mi tej dziewczyny tak po ludzku żal.

Ja chyba nie potrafię tłumaczyć niektórych rzeczy. Dla mnie to wszystko co wcześniej pisałem było w pełni sensowne i zrozumiałe, żadnych sprzeczności. Nigdy jeszcze nie miałem takich możliwości więc nie mam pojęcia co to oznacza ani jak będę się wtedy czuł. To co teraz wiem na pewno to, że chcę dalej rozwijać ten związek, a ona podoba mi się coraz bardziej.

Bert44 napisał/a:

Moze byc tak jak piszesz ale tez nie ma w tym nic nadzwyczajnego. W życiu sięgamy po to co jest dla nas dostępne. Staramy się piąć żeby sięgać wyżej i wyżej. W tej chwili dla Shiniego była to dostępna (głupio to brzmi wiem) dziewczyna.

Ludzie w terapii często odkrywają jakiś dla nich szkodliwym działaniem schemat itd i pojawia sie wiele zmian. Rozwody, zmiana pracy itp. Jesli Shini odbuduje swoje poczucie wartości, jeśli poczuje ze zasługuje na duzo to moze zacząć wybrzydzać.  Obecna dziewczyna to oczywiscie inny przypadek i ona bardzo mu pomaga w budowaniu wartosci siebie. A jak bedzie to się okaże. Shini startuje pozniej niz większość ale kto z nas zakończył na pierwszym zwiazku. Oczywiście moze sie okazać ze bedzie ok ale prawdopodobieństwo jest jakie jest.

Ale przy okazji powiem Ci Shini ze choc uroda zawsze dla faceta ma duże znaczenie to  z wiekiem uroda zaczyna przegrywac z charakterem dziewczyny. Ja na dzień dzisiejszy wiem ze najpiękniejsza jędza to może być brzydko mówiąc "na raz". Do zwiazku sto razy wolę wartosciowa dziewczynę nie najpiękniejsza  niz przepiękna i glupia. Choc jakies minimum atrakcyjnosci musi być bo bez tego sie nie uda.  Jak się obie cechy zgraja to super. Chodzi mi tylko o to żebyś przez zgrabny tyłek nie stracił czego bardziej wartościowego.

To "dostępne" trochę dziwnie brzmi. Nigdy nawet nie pomyślałem o niej w takich kategoriach. Po prostu spotkaliśmy się w sprzyjających okolicznościach, oboje byliśmy wolni i chętni do stworzenia relacji, dobrze się dogadujemy, spodobaliśmy się sobie, nie na poziomie ideałów ale jednak.

To prawda, że cały czas odkrywam coś nowego dzięki terapii. Odbudowywać nie ma czego, powoli buduję ją niemal od zera. Chciałbym stać się jak najlepszą osobą dla niej, nie po to by szukać innej.

Wiem, że uroda przemija i charakter jest ważniejszy ale jak już pisałem internet i lata w nim spędzone zrobiły swoje.

1,611 Ostatnio edytowany przez Solaris (2025-08-27 23:08:00)

Odp: Co to znaczy żyć?

Pierwsza ale nie ostatnia Twoja dziewczyna, więc spokojnie wink
Z tej mąki to chleba nie będzie raczej.

1,612

Odp: Co to znaczy żyć?
Solaris napisał/a:

Pierwsza ale nie ostatnia Twoja dziewczyna, więc spokojnie wink
Z tej mąki to chleba nie będzie raczej.

Ledwo mi się udało znaleźć dziewczynę, a już są ludzie twierdzący, że mi się nie uda. Tego się nie spodziewałem. Mimo wszystko jednak będę próbował utworzyć ten chleb. Pierwsza, a czy ostatnia to tylko czas może pokazać, ja będę się starał by tak było.

1,613

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Sam sobie zaprzeczasz, a przy tym bardzo pokrętna jest ta Twoja logika - "jest super, nie chcę innej, ale chciałbym, żeby wyglądała lepiej". Równocześnie piszesz, że obawiasz się tego zjawiska, że jako czyjś partner zapunktujesz w oczch innych kobiet i zaczniesz mieć większe powodzenie, co dla mnie znaczy, że czujesz, że wtedy możesz zacząć korzystać z tych nowych możliwości, które być może wówczas się pojawią.
Już to napisałam, a teraz powtórzę, że naprawdę zaczyna być mi tej dziewczyny tak po ludzku żal.

Ja chyba nie potrafię tłumaczyć niektórych rzeczy. Dla mnie to wszystko co wcześniej pisałem było w pełni sensowne i zrozumiałe, żadnych sprzeczności. Nigdy jeszcze nie miałem takich możliwości więc nie mam pojęcia co to oznacza ani jak będę się wtedy czuł. To co teraz wiem na pewno to, że chcę dalej rozwijać ten związek, a ona podoba mi się coraz bardziej.

Bert44 napisał/a:

Moze byc tak jak piszesz ale tez nie ma w tym nic nadzwyczajnego. W życiu sięgamy po to co jest dla nas dostępne. Staramy się piąć żeby sięgać wyżej i wyżej. W tej chwili dla Shiniego była to dostępna (głupio to brzmi wiem) dziewczyna.

Ludzie w terapii często odkrywają jakiś dla nich szkodliwym działaniem schemat itd i pojawia sie wiele zmian. Rozwody, zmiana pracy itp. Jesli Shini odbuduje swoje poczucie wartości, jeśli poczuje ze zasługuje na duzo to moze zacząć wybrzydzać.  Obecna dziewczyna to oczywiscie inny przypadek i ona bardzo mu pomaga w budowaniu wartosci siebie. A jak bedzie to się okaże. Shini startuje pozniej niz większość ale kto z nas zakończył na pierwszym zwiazku. Oczywiście moze sie okazać ze bedzie ok ale prawdopodobieństwo jest jakie jest.

Ale przy okazji powiem Ci Shini ze choc uroda zawsze dla faceta ma duże znaczenie to  z wiekiem uroda zaczyna przegrywac z charakterem dziewczyny. Ja na dzień dzisiejszy wiem ze najpiękniejsza jędza to może być brzydko mówiąc "na raz". Do zwiazku sto razy wolę wartosciowa dziewczynę nie najpiękniejsza  niz przepiękna i glupia. Choc jakies minimum atrakcyjnosci musi być bo bez tego sie nie uda.  Jak się obie cechy zgraja to super. Chodzi mi tylko o to żebyś przez zgrabny tyłek nie stracił czego bardziej wartościowego.

To "dostępne" trochę dziwnie brzmi. Nigdy nawet nie pomyślałem o niej w takich kategoriach. Po prostu spotkaliśmy się w sprzyjających okolicznościach, oboje byliśmy wolni i chętni do stworzenia relacji, dobrze się dogadujemy, spodobaliśmy się sobie, nie na poziomie ideałów ale jednak.

To prawda, że cały czas odkrywam coś nowego dzięki terapii. Odbudowywać nie ma czego, powoli buduję ją niemal od zera. Chciałbym stać się jak najlepszą osobą dla niej, nie po to by szukać innej.

Wiem, że uroda przemija i charakter jest ważniejszy ale jak już pisałem internet i lata w nim spędzone zrobiły swoje.

Dostępne (tak jak pisałem głupio brzmi). Miałem na myśli że to po prostu dziewczyna w którą sie udało. Pierwsza z ktora sie udalo cos zbudować. Dostepna bo nie miales do wyboru dziesieciu innych. Choc "dostępna"- masz racje srednio to słowo brzmi...

1,614

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini, to jest forum i ty je znasz, znasz tych ludzi i co, w cuda wierzysz? Że nagle się zmienili? Że ci, co cię dołowali przeżyli wewnętrzną przemianę  i przestaną?  Zajmij się tym, co ważne smile
Nieodmiennie kciuki trzymam smile

1,615

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Solaris napisał/a:

Pierwsza ale nie ostatnia Twoja dziewczyna, więc spokojnie wink
Z tej mąki to chleba nie będzie raczej.

Ledwo mi się udało znaleźć dziewczynę, a już są ludzie twierdzący, że mi się nie uda. Tego się nie spodziewałem. Mimo wszystko jednak będę próbował utworzyć ten chleb. Pierwsza, a czy ostatnia to tylko czas może pokazać, ja będę się starał by tak było.

Jasne mocno sobie ufacie trzymam kciuki. To o czym pisze Solaris to prostu prawdopodobieństwo. Rzadko sie udaje za pierwszym razem

1,616 Ostatnio edytowany przez Solaris (2025-08-27 23:27:13)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Solaris napisał/a:

Pierwsza ale nie ostatnia Twoja dziewczyna, więc spokojnie wink
Z tej mąki to chleba nie będzie raczej.

Ledwo mi się udało znaleźć dziewczynę, a już są ludzie twierdzący, że mi się nie uda. Tego się nie spodziewałem. Mimo wszystko jednak będę próbował utworzyć ten chleb. Pierwsza, a czy ostatnia to tylko czas może pokazać, ja będę się starał by tak było.

To Twoja pierwsza dziewczyna, masz zero doświadczeń, dlatego przypuszczam, że to nie jest ta jedyna, a Ty podchodzisz do tego na zasadzie lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu. Trąci strachem i desperacją. To się rzadko sprawdza. Żeby wybrać, trzeba mieć wybór, poznać, porównać... a nie brać, co popadnie czy tam się nawinie...jak zwał, tak zwał...
Pokaż mi ilu ludzi związało się ze swoim pierwszym chłopakiem/dziewczyną? Mały procent.

Nie widzę u Ciebie ani zakochania ani jakiegoś entuzjazmu ani nic, co ludzie mają, gdy się poznają i są na etapie randkowania. Widze tylko jakąś logikę, że mam dziewczynę, może chciałbym lepszą, ale jest jaka jest, lepsza taka niż żadna, wiec muszę się starać, żeby i ta mi nie zwiała. wink

1,617

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Shini, to jest forum i ty je znasz, znasz tych ludzi i co, w cuda wierzysz? Że nagle się zmienili? Że ci, co cię dołowali przeżyli wewnętrzną przemianę  i przestaną?  Zajmij się tym, co ważne smile
Nieodmiennie kciuki trzymam smile


Tia, bo historie życiowe ludzi to przecież nic innego jak pochód szczęścia, że z pierwszą partnerką to do śmierci od razu.


Nie - te pierwsze związki szybko się rozpadają i nie bez przyczyny. I Shiniemu życzę, aby to było intensywne, ale krótkie. Bo z takiego doświadczenia można się wiele nauczyć. Natomiast zostać z kimś tylko z braku laku i alternatyw to najgorsza możliwa motywacja. A nie tylko ja tu wyłapałem takie jego nastawienie i ogólny......brak jakiegoś szczególnego entuzjazmu, za to ciągłe podkreślanie jak to daleko są od swoich ideałów. Jeśli zostanie dlatego, że lepszy ten wspomniany wróbel w garści to nigdy nie nauczy się jak to jest być w normalnie funkcjonującym związku.

Posty [ 1,561 do 1,617 z 1,617 ]

Strony Poprzednia 1 23 24 25

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024