Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony Poprzednia 1 21 22 23 24 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,431 do 1,495 z 1,617 ]

1,431

Odp: Co to znaczy żyć?
nikitaa napisał/a:
Muqin napisał/a:

Ale Jackowi żeśmy troszeńkę podokuczały, przyznaj, jadowita kobieto, co do gimnazjum nie chodziła big_smile
Gimnazja wprowadzono w 1999 r czyli z tym około 40-ki chyba masz racje.

Tak szczerze to nie miałam intencji dokuczać Jackowi, chciałam jedynie zdemaskować jego sposób działania i motywację. A że jego działania są jakie są, to mógł się poczuć zawstydzony. I dobrze. Niech nie stara się zawstydzać innych bez potrzeby, niech to nie będzie jego sposób  zabawy na tym forum.

Lunka86 pewnie byłaś pierwszym rocznikiem? big_smile

Ja byłem jednym z ostatnich roczników i zdecydowanie nie wspominam tego dobrze.

Zobacz podobne tematy :

1,432

Odp: Co to znaczy żyć?

Bo gimnazja to była pomylka.

1,433

Odp: Co to znaczy żyć?
Lunka86 napisał/a:

Bo gimnazja to była pomylka.

Oczywiście, że tak.

1,434

Odp: Co to znaczy żyć?

Koszmarna. I co gorsze - dało się to przewidzieć...

1,435 Ostatnio edytowany przez nikitaa (2025-04-09 18:53:01)

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Koszmarna. I co gorsze - dało się to przewidzieć...

Gimnazja to była potrzeba chwili. Można było napisać nowe podręczniki do historii, zmienić  lektury na języku polskim i wprowadzić inny model nauczania.
Bo poprzednie było lewackie wink

1,436

Odp: Co to znaczy żyć?

Chińczycy mają takie powiedzenie "obyś żył w ciekawych czasach" i nie jest to równoznaczne z życzeniem wszelkiej pomyślności. Wiatr historii zmiata jak leci. Tym, co przeszli przez gimnazja można tylko współczuć.

1,437

Odp: Co to znaczy żyć?

Jak napisałaś o wietrze historii to przypomniało mi się inne powiedzenie.

Kiedy wieje wiatr przemian, większość buduje mury, a tylko nieliczni wiatraki.

Nie słyszałam dobrych opinii o gimnazjach od samych nauczycieli. Mówili, że to taka "przechowalnia". Nie można iść z dobrym programem, bo część go nie opanuje, a tacy, co powinni być w tym czasie w liceach tylko tracą lata nauki, które muszą nadrobić w trzyklasowych liceach zamiast czteroklasowych.

1,438

Odp: Co to znaczy żyć?

Niby jak miałaś słyszeć? Toż to dla nauczycieli też był koszmar. Takie bezmyślne i na dodatek niedokładne przeflancowanie przedwojennego modelu edukacji w przełom XX i XXI wieku nie mogło się okazać sukcesem. No chyba że finansowym dla niektórych.

1,439

Odp: Co to znaczy żyć?

Oczywiście, że dla nauczycieli to też był koszmar. Zbyt wielu szczegółów już nie pamiętam z tamtego czasu, bo to było baaaardzo dawno temu, ale pamiętam, jak wychowawca naszej klasy do samego końca liczył, że jednak tamta ustawa nie przejdzie i że wszystko zostanie po staremu. Na gimnazjach finansowo na pewno zyskały wydawnictwa. Co roku musieliśmy kupić cały, nowiutki zestaw podręczników. Kolejny rocznik też musiał kupić nowy zestaw, bo nasze podręczniki okazały się jednak słabe i nauczyciele wybierali inne. I tak co rok. Potem powtórka w liceum. Mój rocznik był taki testowy, takie z nas były troszkę króliki doświadczalne.

1,440

Odp: Co to znaczy żyć?

Nie jest fajnie być królikiem doświadczalnym. Ale Ciebie  jako królika nie dotknął koszmar, który zaistniał, jak już gimnazja były z kompletem klas i takie całkiem odrębne albo podpięte pod podstawówki czyli cały pakiet pt. "Nowa szkoła, ustalamy w klasach kto jest kim". Ten aspekt nowej szkoły przy powstaniu gimnazjów  okazał się generatorem przemocy rówieśniczej na nieznaną wcześniej skalę. I to  można było przewidzieć.

1,441

Odp: Co to znaczy żyć?

Super była gimbaza, zawsze na przerwach można było pooglądać jakąś solówkę a jeszcze darmowe bilety dawali na busa

1,442 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-04-12 13:10:13)

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Nie jest fajnie być królikiem doświadczalnym. Ale Ciebie  jako królika nie dotknął koszmar, który zaistniał, jak już gimnazja były z kompletem klas i takie całkiem odrębne albo podpięte pod podstawówki czyli cały pakiet pt. "Nowa szkoła, ustalamy w klasach kto jest kim". Ten aspekt nowej szkoły przy powstaniu gimnazjów  okazał się generatorem przemocy rówieśniczej na nieznaną wcześniej skalę. I to  można było przewidzieć.


Akurat gimnazja zniwelowały nierówności, a skala przemocy zaczyna maleć na tym etapie szkoły. Poza tym u nas gimnazja jak wprowadzono to zlało się to w czasie z rewolucją technologiczną.




Według raportu „Dzieci się liczą” opracowanego w 2017 r. przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę Polska jest na drugim, po Niemczech, miejscu w Europie pod względem liczby samobójstw wśród osób w wieku 10 – 19 lat. Jednym z najczęstszych problemów, z którymi dzwonią dzieci na prowadzony przez fundację telefon zaufania, jest przemoc w szkole. I nie chodzi o przemoc fizyczną. Z badań, które przeprowadził w 2015 r. Instytut Badań Edukacyjnych, wynika, że bolączką polskich szkół jest przemoc psychiczna. Najczęściej dotyka klas od czwartej do szóstej, a więc 10 – 13-latków.

Według policyjnych statystyk dotyczących przestępstw wśród uczniów, najwięcej konfliktów występuje w szkołach podstawowych i gimnazjach. Ofiarami mobbingu są coraz młodsze dzieci. Zdaniem części pedagogów winni za taką sytuację nierzadko bywają rodzice

Sprawdzam policyjne statystyki. Wynika z nich, że tylko w ubiegłym roku w szkołach podstawowych i gimnazjalnych łącznie popełniono ponad 28 tysięcy przestępstw. Z tego 4 tys. polegało na spowodowaniu uszczerbku na zdrowiu oraz udziale w bójce lub pobiciu. Ciekawostką jest tu fakt, że w tym samym roku w szkołach średnich i zawodowych, wszystkich przestępstw zarejestrowano łącznie "tylko" 2 tysiące i aż 26 tys. mniej, niż w szkołach podstawowych i gimnazjach. Trudno stwierdzić, ile z tych czynów popełniły wyłącznie dzieci, ponieważ sprawcami przestępstw ujętych w statystykach są nie tylko nieletni, ale także dorośli.



Problem nie wynikał z wprowadzenia gimnazjów, ale z dużych nierówności społecznych wykreowanych w latach 90tych, skrajnego sfeminizowania środowiska nauczycieli (i pracowników ogólnie oświaty) i wprowadzeniu realnej bezkarności uczniów w tym samym czasie i takie są tego konsekwencje. I teraz popatrz na dane z poprzedniego badaniem z 2015 roku, jakie tu przytoczyłem. Mamy/mieliśmy jeden najwyższy odsetek samobójstw w Europie, a realnie w tym samym czasie poniżej 20% nauczycielek widziało w tym problem. To czego się spodziewasz?

Według raportu CBOS z 2011 r., aż 40 proc. uczniów uznaje przemoc za poważny problem polskiej szkoły, 19 proc. nauczycieli zgadza się z uczniami co do powagi problemu.

1,443 Ostatnio edytowany przez KSandraK (2025-04-13 04:42:26)

Odp: Co to znaczy żyć?
nikitaa napisał/a:

Jesteście jadowici bo wchodzicie na to forum z intencją wzbudzania w ludziach strachu i wstydu. (...) Pewnie wiele tych uczuć sami doświadczyliście, zatruliście się tym jadem i teraz ten jad rozrzucacie gdzie się da.

Coś już pisałam o "wszechwiedzy" odnośnie moich intencji wink

Ciekawe, że piszesz, jakby doświadczenie strachu i wstydu były JADEM który ktoś ROZRZUCA, ostro się od tego odcinając jako ta niejadowita lilija bez skazy tongue Serio, przejrzyj swoje i Mquin posty jak już ochłoniesz, z boku i wtedy mi powiedz, że to kulturalna i normalna wymiana poglądów, a nie dziki wjazd rodem z gimbazy.

nikitaa napisał/a:

Nawet nie czytam Twojego postu, wystarczyło mi kilka rzutów okiem by wiedzieć co może zawierać.

Nie czytasz, ale jednak odpisujesz. Trudno spodziewać się, żebyś odpowiadała sensownie. No cóż.

nikitaa napisał/a:

(...) szukają ofiar. Patrzą kto jest słaby i uderzają, a potem, zdemaskowane, obrzucają brudem demaskatorów.(...)

Dokładnie to zrobił Shini atakując werbalnie Smutną oraz Jacka, obrzucał brudem demaskatorów. Dziwię się, że tego nie widzisz, pokazałam to  w poprzednich postach. No ale skoro ich nie czytasz tongue

Jednak z kontekstu twojego przydługiego akapitu wynika, że znowu pijesz do mnie. Symptomatyczne, że używasz wobec Shiniego określeń jak "ofiara, słaby" i wyobrażasz sobie, że trzeba go bronić, tak samo jak jeszcze parę osób z kliki. Tymczasem Jack konsekwentnie mówił, że nie uważa Shiniego za niedojdę. Z jakiegoś powodu macie o to ból dupy.

nikitaa napisał/a:

Jack zarzuca tutaj Shiniemu, że zawłaszcza forum. Tymczasem sam wielokrotnie, celowo, na różnych wątkach wtrąca w swoje posty negatywne przykłady i niby od niechcenia wspomina, że taki jest Shini. Potem pewnie czeka, że Shini się pojawi i będzie tłumaczył, a on i tak mu dokopie by go zawstydzić. Ot, taka rozrywka sadysty

Wiesz co, zapytałabym o linki, bo trudno oczekiwać żebym kartkowała forum z 4 mln postów szukając "różnych wątków" o których ogólnikowo piszesz. Często gęsto przypisujesz innym (tutaj: Jackowi) INTENCJE, ale akurat na mnie user Jack wywiera inne wrażenie oraz sam mówi wprost co innego. Np. mówi, że nie uważa Shiniego za słabego. Tak jakby jestem bardziej skłonna wierzyć swojej intuicji i słowom konkretnego faceta, który przytacza CYTATY z dawnych postow Shiniego (którym Shini ani nikt z kliki NIE zaprzeczył! Popraw mnie jeśli się mylę, naspamowałyście tyle że mogłam coś przegapić) oraz czyja logika klika. Bardziej, niż dziewczyny o zachowaniach gimnazjalnej tipsiary, która chełpi się tym, jak bardzo nie potrzebuje czytać moich wiadomości, bo przypadkiem by się czegoś dowiedziała.

Ja nie widzę sensu bronić Shiniego. Pokazał mi się od strony chama, krętacza, kogoś kto normalizuje patologię i kwestionuje zdrowie psychiczne osób, które wytykają mu jego niespójności. To nie jest zachowanie ani cechy charakteru, które zasługują na obronę, parasol, ochronę i szklankę ciepłego mleka. Tylko na napiętnowanie.

Nawet jego pseudo-przeprosiny skończyły się na tym, że nie przeprosił oraz przekierowywał rozmowę ku empatii z toksycznymi żółtymi kwiatami. Niesmaczne.

Muqin napisał/a:

Owszem, jak najbardziej chcę przynajmniej trochę zniechęcić byt internetowy Jack Sparrow do pisania w tym wątku całkiem konkretnego typu postów.
Po ostatnich jego postach doszłam do wniosku, że skoro ani prośby ani próby racjonalnego tłumaczenia doń nie docierają cóż, podchodząc do sprawy pragmatycznie - należy spróbować innego sposobu. Zadziała albo i nie, się przekonamy.
Stan na teraz - włączyłam jadowitość. Świadomie, z premedytacją i w stronę całkiem konkretnego typu postów sygnowanych "Jack Sparrow" zamieszczanych w tym konkretnym wątku.  Nie będzie takich jego postów w tym wątku  - przestaję być jadowita natychmiast po osiągnięciu celu. Albo i nie...a nuż sobie małą krucjatę zafunduję na forum?
A co do szkolnych tipsiar - skuteczności im odmówić nie można, czyż nie?

Ok jeśli dobrze rozumiem: jedyne dozwolone posty tutaj to klepanie Shiniego po główce niezależnie co zrobi lub powie, ani jak traktuje innych użytkowników?..

Ambitnie. (Ironia)

Osobiście myślę, że akurat na Jacku sobie pazury stępicie.

Ale fajnie widzieć, że masz wyśrubowane wzorce moralności i fair play, takie ze szkoły manipulacji i zaszczuwania. Naprawdę masz się czym chwalić. (To też ironia).


nikitaa napisał/a:

Co do Shiniego  - dokładnie tak. Nie lubię ja się pastwią nad słabym.

Lol, z każdym kolejnym postem coraz wyraźniej widać lokalną dynamikę. Klika obrońców Shiniego jednoczy się murem za biednym słabym Shinim. Dlaczego? Bo Jack, Smutna i Salomonka wypunktowali, że Shini robi z siebie ofiarę, niedojdę. A nie że nią jest. Ale jeśli Shini nie jest słaby, tylko "konfabuluje" (i obraża ludzi przy okazji hmm ) to kibicowanie "słabemu Shiniemu" i klepanie po główce traci sens. Rozwiązanie? Obrażać i uciszać tych, którzy wypunktowali oraz (mnie) ktorą to punktowanie przekonało. Bo jeszcze się kodependencyjna symbiotyczna relacja Shini-klika zawali i niquitaa nie będzie miała komu imponować, a Murquin nad kim roztaczać skrzydeł... tongue

Mam nadzieję, że niquitaa, Murquin i Shini nie są w związkach. Współczuję ich ewentualnym partnerom.

Przypomnę, że Shini nadal nie przeprosił Smutnej za chamską odzywkę, mimo pozornych "przeprosin, ale on nie wie za co". Oceniając po jego towarzystwie, nie ma się czemu dziwić.

1,444

Odp: Co to znaczy żyć?

lol
...i właśnie w tym momencie psycholog od euforii i ogni pożądania doświadczyłby anihilacji świadomości osiągając Nirvanę...

1,445

Odp: Co to znaczy żyć?

Jedyne na co agresorka ma nadzieję to awantura.
Znudziły mi się awantury na tym forum,  których jest coraz więcej, za to normalnych dyskusji coraz mniej.

Dziękuję za wszystko co było dobre.
Odchodzę z forum.
Żegnam.

1,446

Odp: Co to znaczy żyć?

@nikitaa - szkoda, będzie mi cię brakowało. sad

@Herne
Szkoda, zaczęłam lubić tego psychologa... może jednak jeszcze nie nirwana? daj mi nadzieję...

1,447

Odp: Co to znaczy żyć?
nikitaa napisał/a:

Jedyne na co agresorka ma nadzieję to awantura.
Znudziły mi się awantury na tym forum,  których jest coraz więcej, za to normalnych dyskusji coraz mniej.

Dziękuję za wszystko co było dobre.
Odchodzę z forum.
Żegnam.

No, co ty, nie odchodź. A co Shini na to?

1,448

Odp: Co to znaczy żyć?
KSandraK napisał/a:

Dokładnie to zrobił Shini atakując werbalnie Smutną oraz Jacka, obrzucał brudem demaskatorów. Dziwię się, że tego nie widzisz, pokazałam to  w poprzednich postach. No ale skoro ich nie czytasz tongue

Ja nie widzę sensu bronić Shiniego. Pokazał mi się od strony chama, krętacza, kogoś kto normalizuje patologię i kwestionuje zdrowie psychiczne osób, które wytykają mu jego niespójności. To nie jest zachowanie ani cechy charakteru, które zasługują na obronę, parasol, ochronę i szklankę ciepłego mleka. Tylko na napiętnowanie.

Nawet jego pseudo-przeprosiny skończyły się na tym, że nie przeprosił oraz przekierowywał rozmowę ku empatii z toksycznymi żółtymi kwiatami. Niesmaczne.

Ok jeśli dobrze rozumiem: jedyne dozwolone posty tutaj to klepanie Shiniego po główce niezależnie co zrobi lub powie, ani jak traktuje innych użytkowników?..

Osobiście myślę, że akurat na Jacku sobie pazury stępicie.

Ale jeśli Shini nie jest słaby, tylko "konfabuluje" (i obraża ludzi przy okazji hmm ) to kibicowanie "słabemu Shiniemu" i klepanie po główce traci sens. Rozwiązanie? Obrażać i uciszać tych, którzy wypunktowali oraz (mnie) ktorą to punktowanie przekonało. Bo jeszcze się kodependencyjna symbiotyczna relacja Shini-klika zawali i niquitaa nie będzie miała komu imponować, a Murquin nad kim roztaczać skrzydeł... tongue

Mam nadzieję, że niquitaa, Murquin i Shini nie są w związkach. Współczuję ich ewentualnym partnerom.

Przypomnę, że Shini nadal nie przeprosił Smutnej za chamską odzywkę, mimo pozornych "przeprosin, ale on nie wie za co". Oceniając po jego towarzystwie, nie ma się czemu dziwić.

Na prawdę nie sądziłem, że można aż tak kogoś do siebie zrazić nie planując tego, nie mając takiego zamiaru i robiąc to nieświadomie. Ale żeby cham, krętacz, normalizowanie patologii i kwestionowanie zdrowia psychicznego, no tego się nie spodziewałem.

Przeprosiny w tym momencie nie miałyby żadnego sensu. Nikt by w nie uwierzył, a już na pewno nie Smutna. Teraz napisać tylko tyle, że na prawdę nie chciałem wtedy Smutnej urazić. Nadal kiepsko mi idzie zgadywanie co kogoś wkurzy, a czym się ten ktoś nie przejmie. Mnie taki tekst ani trochę nie rusza więc mylnie założyłem, że nikogo innego też nie ruszy.

Dozwolone tu jest wszystko ale najlepiej jakby w większości pojawiało się tu coś co mogłoby mi pomóc.

To akurat prawda, na Jacku każdy stępi sobie pazury bo do niego nic nie dociera.

Niestety jestem słaby pod wieloma względami i jeszcze długa droga przede mną. Zdaje się, że osoby mi przeciwne za wszelką cenę starają się udowodnić już nie tylko mi ale i każdemu innemu na forum, że wszystkie moje problemy sprowadzają się do lenistwa. Do każdego w podobnej sytuacji co moja jest jedna rada "weź się do roboty" i żadna terapia nie potrzebna.

Skoro masz nadzieję, że nie jestem w związku to już chyba nie może być lepszego dowodu na to, że nie czytasz większości postów. Na nic innego nie narzekam tak bardzo i tak często jak na brak dziewczyny. Już nie wiem ile razy tu pisałem o byciu incelem, o braku seksu czy jakichkolwiek relacji z kobietami.

Tamiraa napisał/a:

No, co ty, nie odchodź. A co Shini na to?

Zmartwiony, kolejna z nielicznych osób, z którą dobrze się pisze odchodzi. Jak tak dalej pójdzie to w końcu i ja będę musiał stąd zniknąć. Nie chciałbym tego bo forum to jedyne miejsce gdzie mogę na luzie z kimś porozmawiać bez ograniczeń.

1,449

Odp: Co to znaczy żyć?

Dla mnie to znaczy - zawsze mieć wybór.
A mam duże doświadczenie: większość życia - żyć nie chciałam. Dużo przeszłam, bo całe życie w przemocy (dopiero teraz doświadczam normalności). Gdy zaczęłam terapię to stwierdziłam, że umrzeć zawsze zdążę, bo na szczęście mam ten wybór. I tak wybieram do dziś: siebie, spokój, swoje szczęście. Zdecydowanie wolę, zamiast rozgrzebywać minusy, dokładać cegiełki plusów. A pasja jest ważna - bez biegania, moja głowa by tego nie dźwignęła. I nie dźwigała by dziś, bo młody choruje, ja jestem jedna, mam olbrzymi kredyt, aby mieć gdzie mieszkać i codziennie dziękuję losowi za dobrych ludzi na których trafiam. 
U mnie kluczem było pozbycie się krytyka z głowy i patrzenie na szklankę od połowy pełnej, ale każdy z Nas zmaga się z czymś innym. Każdy musi znaleźć swoją drogę. Powodzenia!

1,450

Odp: Co to znaczy żyć?
dollores napisał/a:

Dla mnie to znaczy - zawsze mieć wybór.
A mam duże doświadczenie: większość życia - żyć nie chciałam. Dużo przeszłam, bo całe życie w przemocy (dopiero teraz doświadczam normalności). Gdy zaczęłam terapię to stwierdziłam, że umrzeć zawsze zdążę, bo na szczęście mam ten wybór. I tak wybieram do dziś: siebie, spokój, swoje szczęście. Zdecydowanie wolę, zamiast rozgrzebywać minusy, dokładać cegiełki plusów. A pasja jest ważna - bez biegania, moja głowa by tego nie dźwignęła. I nie dźwigała by dziś, bo młody choruje, ja jestem jedna, mam olbrzymi kredyt, aby mieć gdzie mieszkać i codziennie dziękuję losowi za dobrych ludzi na których trafiam. 
U mnie kluczem było pozbycie się krytyka z głowy i patrzenie na szklankę od połowy pełnej, ale każdy z Nas zmaga się z czymś innym. Każdy musi znaleźć swoją drogę. Powodzenia!

Przede mną jeszcze długa droga zanim się dowiem co to dla mnie znaczy o ile kiedykolwiek się to uda. Podejrzewam, że nie miałem nawet połowy takich doświadczeń jak ty ale też przez dużą część życia nie chciałem żyć. Nie zliczę ile razy miałem myśli samobójcze z czego 2 albo 3 razy było bardzo blisko próby. Mnie zawsze powstrzymywała przed tym takie dziwne myśli, że "jeszcze nie czas", że "jeszcze mam tu coś do zrobienia", że "nie chcę umrzeć w taki sposób". Zadziwia mnie jak ludzie mający dużo ciężkich doświadczeń potrafią być pozytywni i optymistyczni. Im dłużej czytam posty takie jak twój i im dłużej jestem na terapii tym bardziej widzę, że mieć pasję to prawdziwe błogosławieństwo. Ja mam kilka hobby i zainteresowań ale prawdziwej pasji ani jednej. Mimo iż na obecnej terapii jestem jeszcze krótko to zaczynam zauważać drobne zmiany w codziennym życiu. Coraz częściej mam myśli neutralne lub nawet pozytywne, a coraz rzadziej negatywne. Powoli zaczynam widzieć w zwykłych codziennych sytuacjach opcje ich rozwiązania niż problemy niemożliwe do rozwiązania. Jednak do dużych zmian wciąż daleko.

1,451

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Jak tak dalej pójdzie to w końcu i ja będę musiał stąd zniknąć. Nie chciałbym tego bo forum to jedyne miejsce gdzie mogę na luzie z kimś porozmawiać bez ograniczeń.


Jak tylko przestaniesz kłamać i wymyślać kolejne bajki o swojej domniemanej niedoli i nieznośności bytu to znajdziesz kolegów bez problemu.

Mając najbardziej modne hobby jakie istnieją od prawie dwóch dekad, to trzeba się postarać, aby nie mieć kolegów i koleżanek w realnym życiu. Nawet tutaj to szokujące, że z tymi "znajomymi' z tego forum nie przeszedłeś na znajomość znajomość irl. Skoro tak cię wspierają i tak wam się cudownie rozmawia.....

1,452

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Jak tak dalej pójdzie to w końcu i ja będę musiał stąd zniknąć. Nie chciałbym tego bo forum to jedyne miejsce gdzie mogę na luzie z kimś porozmawiać bez ograniczeń.


Jak tylko przestaniesz kłamać i wymyślać kolejne bajki o swojej domniemanej niedoli i nieznośności bytu to znajdziesz kolegów bez problemu.

Mając najbardziej modne hobby jakie istnieją od prawie dwóch dekad, to trzeba się postarać, aby nie mieć kolegów i koleżanek w realnym życiu. Nawet tutaj to szokujące, że z tymi "znajomymi' z tego forum nie przeszedłeś na znajomość znajomość irl. Skoro tak cię wspierają i tak wam się cudownie rozmawia.....



Sparrow znowu Ci coś w życiu nie wyszło i wpadłeś na forum się dowartościować atakując Shiniego?

1,453

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Na prawdę nie sądziłem, że można aż tak kogoś do siebie zrazić nie planując tego, nie mając takiego zamiaru i robiąc to nieświadomie.

Uważam, że naprawdę bardzo trudno jest w pełni nieświadomie kogoś urazić. Jeśli ma się choć trochę wyczucia i elementarnej empatii, to chyba każdy z nas zna wachlarz zachowań i słów, które mogą wywołać u kogoś dyskomfort. Owszem, czasem można coś bez zastanowienia palnąć, ale przecież nie wtedy, gdy - jak tutaj - masz czas nad tym pomyśleć i w razie potrzeby coś jeszcze zmienić, poprawić, a nawet zupełnie usunąć. Można też nieprecyzyjnie się wyrazić, powiedzieć/napisać coś, co zostanie błędnie odczytane, ale to też nie ten przypadek.   

I żeby nie było - są takie sytuacje, kiedy z jakiegoś powodu celowo jesteśmy dla kogoś niemili, ale kiedy ktoś zwróci na to uwagę, to już nie ma co udawać, że nie wiemy o co chodzi, trzeba brać to na klatę.

Shinigami napisał/a:

Przeprosiny w tym momencie nie miałyby żadnego sensu. Nikt by w nie uwierzył, a już na pewno nie Smutna.

Jak to jest, że nawet nie spróbujesz, nie sprawdzisz, a jednak wiesz, że to nie ma sensu, bo nikt nie uwierzy? wink

1,454

Odp: Co to znaczy żyć?

Owszem, sensu żadnego by nie miały, a i dyskutowanie czy w ogóle masz za co przepraszać też wydaje się mocno bezproduktywne.
A tak ogólnie - coś nowego u ciebie? smile

1,455

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Jak tylko przestaniesz kłamać i wymyślać kolejne bajki o swojej domniemanej niedoli i nieznośności bytu to znajdziesz kolegów bez problemu.

Mając najbardziej modne hobby jakie istnieją od prawie dwóch dekad, to trzeba się postarać, aby nie mieć kolegów i koleżanek w realnym życiu. Nawet tutaj to szokujące, że z tymi "znajomymi' z tego forum nie przeszedłeś na znajomość znajomość irl. Skoro tak cię wspierają i tak wam się cudownie rozmawia.....

Do niedawna twoje posty tylko mnie wkurzały, teraz coraz mniej z nich rozumiem. Czy ty na prawdę myślisz, że ktokolwiek wie o mojej niedoli i nieznośności bytu? Przez większość życia tłumiłem to co we mnie siedziało i teraz też całkiem dobrze mi to idzie. Nawet o terapii wie dosłownie kilka osób z najbliższej rodziny i ludzie na forum. Nikt z moich znajomych z tymi dość bliskimi kolegami włącznie nie mają pojęcia nawet o małej części tego co tu napisałem do tej pory.

Zobaczymy czy te najbardziej modne hobby pomogą chociaż porozmawiać z przynajmniej jedną osobą na evencie, na który idę w sobotę. Skoro to jest aż tak modne to rozumiem, że nowi znajomi będą się do mnie dobijać tłumnie?

A nie pomyślałeś, że ci znajomi mają swoje rodziny, domy, prace, życie prywatne i mieszkają kilkaset kilometrów ode mnie? Poza tym na forum jesteśmy anonimowi i niektórzy mogą nie chcieć zmieniać tego faktu. Można z kimś pisać jak z najlepszym przyjacielem i nie chcieć udostępniać swoich danych.

Priscilla napisał/a:

Uważam, że naprawdę bardzo trudno jest w pełni nieświadomie kogoś urazić. Jeśli ma się choć trochę wyczucia i elementarnej empatii, to chyba każdy z nas zna wachlarz zachowań i słów, które mogą wywołać u kogoś dyskomfort. Owszem, czasem można coś bez zastanowienia palnąć, ale przecież nie wtedy, gdy - jak tutaj - masz czas nad tym pomyśleć i w razie potrzeby coś jeszcze zmienić, poprawić, a nawet zupełnie usunąć. Można też nieprecyzyjnie się wyrazić, powiedzieć/napisać coś, co zostanie błędnie odczytane, ale to też nie ten przypadek.   

I żeby nie było - są takie sytuacje, kiedy z jakiegoś powodu celowo jesteśmy dla kogoś niemili, ale kiedy ktoś zwróci na to uwagę, to już nie ma co udawać, że nie wiemy o co chodzi, trzeba brać to na klatę.

Jak to jest, że nawet nie spróbujesz, nie sprawdzisz, a jednak wiesz, że to nie ma sensu, bo nikt nie uwierzy? wink

To jest bardzo łatwe i empatia nie ma tu dużego znaczenia. Jeśli ktoś przez lata był jechany, obrażany, wyśmiewany, poniżany to jego czułość na to znacząco się zmniejszy bo po prostu się przyzwyczaił i go to nie rusza. Ja już nie raz się na tym przejechałem bo powiedziałem coś komuś co mnie już w ogóle nie ruszało bo słyszałem to niezliczoną ilość razy, a ta osoba się obrażała i nie rozumiałem dlaczego. Dlatego też stałem się tak małomówny.

Zgadzam się i ponownie powtarzam, nie miałem zamiaru celowo nikogo obrażać. Wiem dokładnie o co chodzi i wciąż nie rozumiem co tu było aż tak obraźliwego.

Po pierwsze przekonania, mówi ci to coś? Po drugie polecam przeczytać trochę więcej niedawnych postów nie tylko z tego wątku. Smutna nie pozostała mi dłużna w kilku swoich wypowiedziach więc chyba jesteśmy kwita. Obojętnie co teraz bym do niej napisał jej już raczej nic nie przekona. Ona nie chce przeprosin tylko by igrzyska trwały, by płomień na moim stosie był stale podsycany.

Muqin napisał/a:

Owszem, sensu żadnego by nie miały, a i dyskutowanie czy w ogóle masz za co przepraszać też wydaje się mocno bezproduktywne.
A tak ogólnie - coś nowego u ciebie? smile

U mnie w miarę. Jedna sesja terapii mi wypadła bo w poniedziałek było święto ale może taka mała przerwa dobrze zadziała. Jak już pisałem w sobotę idę na duży event, zobaczymy czy wydarzy się coś poza wydaniem sporej ilości gotówki. Cały czas mocno mi siedzi w głowie to o czym rozmawialiśmy ostatnio na terapii. To chyba dobry znak tylko zastanawiam się czy nie pochłania to moich myśli aż za bardzo. Zacząłem też zauważać, że coraz częściej w różnych sytuacjach udaje mi się podejść do tematu na chłodno i poszukać rozwiązania zamiast mieć same negatywne myśli. Niby chodzi tu o zwykłe codzienne sytuacje ale jednak. Albo mi się wydaje albo powoli zaczynam odczuwać też trochę mniej stresu. Chroniczne zmęczenie wciąż daje mi się we znaki ale też zauważyłem jedną ciekawą rzecz w tej kwestii. Kiedy po pracy siadam do laptopa szybko robię się o wiele bardziej zmęczony niż w trakcie czy pod koniec pracy i dosłownie zasypiam na siedząco. Nawet jeśli się położę to nie zasypiam tak szybko jak siedząc przed laptopem. 

A co u ciebie nowego?

1,456

Odp: Co to znaczy żyć?

Myślenie o tym, co było na terapii to chyba sens ma. Widać ważne skoro tak o tym myślisz. I tak ogólnie mam wrażenie, że z tą terapeutką w przeciwieństwie do poprzedniej widzisz niewielkie może dla kogoś z zewnątrz, ale zauważalne dla Ciebie zmiany czyli małe kroki w dobrym kierunku. Co napawa optymizmem smile
No i coś nowego czyli pytanie "co u ciebie" - fajnie, że pytasz smile
Ja ogólnie żyję raczej spokojnie obecnie, acz mierzę się z tematem pt. tuje niedaleko domu. Dwie dorodne sztuki, posadzone lata temu, nieco bez wyobraźni (nie ja sadziłam!) bo jakby ciut za blisko , wyrosły skubane pięknie ino jest obawa, czy ich pokaźne korzenie nie zaczynają stanowić zagrożenia dla fundamentów. Niby nic wielkiego, a jednak.  Nie mam pojęcia, czy to w ogóle można jakoś sprawdzić, te korzenie. Hamlet w wersji domu pod miastem "Ciąć czy nie ciąć, oto jest pytanie"... na razie chodzimy, oglądamy i się zastanawiamy. Obym tylko takie problemy  miała do końca dni swoich - byłabym naprawdę zadowolona. smile

1,457

Odp: Co to znaczy żyć?

Ja może dodam od siebie, że Shini został tu nazwany m.in. atencyjną dziwką czy niepełnosprawnym anonem. Raczej nie są to przyjazne epitety i nikt go za to również nie przeprosił. Do tego każda z osób, które postanowiły normalnie z Shinim gadać, mogła o sobie przeczytać, że np mają coś z głową. A jedne z najmilszych tu osób, czyli Nikita i Muqin zostały tu ostatnio zjechane z góry na dół. Ale to przecież Shini ma przepraszać i się kajać. Odechciewa się być na tym forum. A najzabawniejsze jest to, że Shini bardzo długo tu się już nie udzielał w tym wątku, więc trzeba było go jakoś sprowokować big_smile .
    Co do tego super modnego hobby, to nie był on tu wyśmiewany, że dorosły chłop ogląda anime? Bo coś tak mi się kojarzy. Nagle jednak te hobby jest takie super. Do tego warto wziąć pod uwagę, że jak ktoś jest osobą nieśmiałą, to rzadko zaczyna rozmowę z kimś obcym.
    A co do tej empatii, to niekoniecznie jest tak, jak piszesz, Shini. Ja jako dorastająca dziewczyna w okularach również doświadczyłam niewybrednych żartów na swój temat, nie tylko od chłopaków, ale też i od dziewczyn, a empatię mam mocno rozwiniętą. Każdy ma po prostu inaczej.

1,458

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Myślenie o tym, co było na terapii to chyba sens ma. Widać ważne skoro tak o tym myślisz. I tak ogólnie mam wrażenie, że z tą terapeutką w przeciwieństwie do poprzedniej widzisz niewielkie może dla kogoś z zewnątrz, ale zauważalne dla Ciebie zmiany czyli małe kroki w dobrym kierunku. Co napawa optymizmem smile
No i coś nowego czyli pytanie "co u ciebie" - fajnie, że pytasz smile
Ja ogólnie żyję raczej spokojnie obecnie, acz mierzę się z tematem pt. tuje niedaleko domu. Dwie dorodne sztuki, posadzone lata temu, nieco bez wyobraźni (nie ja sadziłam!) bo jakby ciut za blisko , wyrosły skubane pięknie ino jest obawa, czy ich pokaźne korzenie nie zaczynają stanowić zagrożenia dla fundamentów. Niby nic wielkiego, a jednak.  Nie mam pojęcia, czy to w ogóle można jakoś sprawdzić, te korzenie. Hamlet w wersji domu pod miastem "Ciąć czy nie ciąć, oto jest pytanie"... na razie chodzimy, oglądamy i się zastanawiamy. Obym tylko takie problemy  miała do końca dni swoich - byłabym naprawdę zadowolona. smile

Nie sądziłem, że z takim tematem można się mierzyć ale coś w tym jest. Ja od czasu do czasu dostaje "bojowe zadania" typu właśnie przyciąć tuje albo żywopłot. Coś takiego brzmi prosto, szybko i przyjemnie ale prawda jest taka, że z każda robota przy jakichś większych roślinach lub dużych drzewach jest ciężka i średnio przyjemna, przynajmniej dla mnie. Zgodzę się, że decyzja jak dokładnie coś przyciąć czy przyciąć itd potrafi sprawić problem.

Lunka86 napisał/a:

Ja może dodam od siebie, że Shini został tu nazwany m.in. atencyjną dziwką czy niepełnosprawnym anonem. Raczej nie są to przyjazne epitety i nikt go za to również nie przeprosił. Do tego każda z osób, które postanowiły normalnie z Shinim gadać, mogła o sobie przeczytać, że np mają coś z głową. A jedne z najmilszych tu osób, czyli Nikita i Muqin zostały tu ostatnio zjechane z góry na dół. Ale to przecież Shini ma przepraszać i się kajać. Odechciewa się być na tym forum. A najzabawniejsze jest to, że Shini bardzo długo tu się już nie udzielał w tym wątku, więc trzeba było go jakoś sprowokować big_smile .
    Co do tego super modnego hobby, to nie był on tu wyśmiewany, że dorosły chłop ogląda anime? Bo coś tak mi się kojarzy. Nagle jednak te hobby jest takie super. Do tego warto wziąć pod uwagę, że jak ktoś jest osobą nieśmiałą, to rzadko zaczyna rozmowę z kimś obcym.
    A co do tej empatii, to niekoniecznie jest tak, jak piszesz, Shini. Ja jako dorastająca dziewczyna w okularach również doświadczyłam niewybrednych żartów na swój temat, nie tylko od chłopaków, ale też i od dziewczyn, a empatię mam mocno rozwiniętą. Każdy ma po prostu inaczej.

To jest właśnie to o czym pisałem. Mnie niezbyt ruszyły te teksty, które tu wspomniałaś więc na prawdę nie sądziłem, że to co ja napisałem mogłoby kogoś ruszyć.

Według niektórych wystarczy tylko mieć dane hobby, a ludzie sami będą się pchali by się poznać.

Ja też mam dość mocno rozwiniętą empatię, chyba. To nie tak, że empatia zanika na skutek doświadczania przemocy, prześladowań itd tylko człowiek się na to uodparnia tracąc jednocześnie poczucie własnej wartości ale nie przestaje być empatyczny dla innych.

Przypomniała mi się jedna rzecz, o której już dawno chciałem napisać. Jak wiecie słucham wielu podcastów i rozmów w trakcie pracy kiedy robota jest nudna i powtarzalna. Zauważyłem, że jest kilka konkretnych typów tematyki, które szczególnie mnie interesują.

1. Wywiady z przedstawicielami różnych zawodów, często jakichś unikatowych, rzadko spotykanych i te są w większości bardzo ciekawe i bardzo przyjemnie się je słucha.

2. Podcasty i rozmowy o tematyce naukowej. Niedawno trafiłem na kanał prowadzony przez dwie lekarki, ich filmy są praktycznie tylko o kobietach, o ich anatomii, o rzeczach takich jak okres i ogólnie o tego typu kwestiach od strony medycznej. Już dawno nic mnie tak nie zaciekawiło jak ich treści. Podobnie mam z różnymi kanałami poświęconymi psychologii choć te trzeba traktować z dystansem i starać się je filtrować bo sporo jest samozwańczych ekspertów. Wszelkie treści medyczne czy psychologiczne są dla mnie mega ciekawe i często wręcz fascynujące.

3. Różne treści niezbyt pozytywne i mające raczej nienajlepszy wpływ na słuchacza ale niestety z jakiegoś powodu je lubię. Mowa tu o treściach redpillowych, incelach, przegrywach itd. Coś takiego tylko dołuje ale też w jakiś sposób przyciąga i ciekawi na tyle, że czasami wrzucam coś z tego na forum. 

4. Wszelka tematyka związana z seksem, porno i nagością. Nie wiem czemu tak mnie do tego ciągnie ale czasami czuję nawet lekkie podniecenie słuchając takich treści. Może to wynika z faktu iż to moje jedyne źródło informacji na te tematy, może moja chęć spróbowania tego jest tak duża, a może powód jest jeszcze inny.

5. Historie różnych ludzi, którzy przeżyli coś konkretnego. Na przykład opowieści ocalałych z obozu zagłady albo ludzi będących ofiarami jakiegoś przestępczego procederu i wyszli z tego czy przetrwali jakaś katastrofę.

Co sądzicie o słuchaniu wyżej wymienionych treści? Powinienem ich słychać czy może raczej mi nie służą patrząc na moją obecną sytuację? Może macie jakieś swoje ulubione tematy, o których lubicie posłuchać?

1,459

Odp: Co to znaczy żyć?

To "mierzenie się z tematem" to trochę z przymrużeniem oka było, bo nie jest to poważny problem przecież. Przynajmniej się poczułam zrozumiana - przyciąć stożek wzrostu na wysokości 3 metrów to wcale nie takie nic, Ty wiesz o czym piszę smile A jeśli wyciąć całe te tuje to korowody z zezwoleniem od razu jako urozmaicenia codzienności się pojawiają... z mieszkaniem łatwiej, zdecydowanie:)
Skoro pytasz o podcasty to wedle mnie te o unikatowych zawodach są super - ciekawe i czegoś się można o świecie dowiedzieć nie irytując się przy tym. Naukowe - jasne, dobry pomysł, byle nie bezkrytycznie.
Redpille itd - ja bym na Twoim miejscu kompletnie odrzuciła, programowo. Bzdury to straszliwe, ale sprzedawane tak, że wciąga i na dodatek sprawia wrażenie czegoś z sensem. Szkoda czasu. Seks, porno, nagość - nie mam zdania, nigdy nie słuchałam takich, ale na zdrowy rozum to co innego "Kamasutra a wierzenia subkontynentu indyjskiego" a co innego jakieś teksty ewidentnie takie, żeby o seksie pogadać, no rób może jakąś selekcje, żeby się przy okazji czegoś o szerokim świecie dowiedzieć. Historie ludzi, co przeżyli coś konkretnego - czemu nie. Może nie tylko katastrofy i tragedie...ale ogólnie moim zdaniem to przede wszystkim wywal ten redpillowy szajs w diabły. smile

1,460

Odp: Co to znaczy żyć?

Zachęcam do skupienia się na samym sobie i poszukiwaniu głębszego znaczenia dla Twojego życia. Może warto spróbować odkryć nowe pasje lub skupić się na rozwoju osobistym, aby odzyskać radość i sens codzienności. Pamiętaj, że każdy ma różne zainteresowania i ważne jest znalezienie tych, które sprawiają Ci autentyczną radość. Warto również odrzucić treści negatywne i szkodliwe dla Twojego dobrostanu psychicznego. Skoncentruj się na pozytywnych aspektach życia i otocz się wspierającymi osobami oraz inspirującymi treściami. Odnalezienie równowagi i spokoju wewnętrznego może być kluczem do ponownego odkrycia sensu życia.

1,461

Odp: Co to znaczy żyć?

MarlenkaL33 a jakbym tekst sztucznej inteligencji czytała...

1,462

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

MarlenkaL33 a jakbym tekst sztucznej inteligencji czytała...

I teraz MarlenkaL33 przyjmuje pozycję "kwiat lotosu".

1,463 Ostatnio edytowany przez Legat (2025-04-26 09:34:09)

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Redpille itd - ja bym na Twoim miejscu kompletnie odrzuciła, programowo. Bzdury to straszliwe, ale sprzedawane tak, że wciąga i na dodatek sprawia wrażenie czegoś z sensem. Szkoda czasu.

Ktoś kto kieruje się głównie kobiecymi prawami, doradza jak facet ma sobie radzić z kobietami. smile Dla mnie to sieganie prawą ręka do lewej kieszeni. Z twojej pozycji rozumowania, to co radzisz jest dobre. Bo po co patrzeć na kobiety krytycznie? Przecież poza twoim polem patrzenia jest coś takiego jak nawiązanie kontaktu z kobietą, imponowanie jej, związek z kobietą, czy w ostateczności rozwód z kobietą, gdy są wspólne dzieci i majątek. W dzisiejszych realiach społeczno-prawnych.
Warto jednak przyjąć, że w zyciu jest akcja i reakcja. Np. rozwój kapitalizmu spowodował powstanie socjalizmu. Pozycja kobiet spowodowała powstanie własnie czegoś takiego jak redpille. Oczywiście z twoim podejściem, wiem że się z czymś takim nie zgodzisz, bo kobieta jest przecież głównie ofiarą. Tak jak to wykładałas odnosnie prostytutek.

1,464 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-04-26 10:36:28)

Odp: Co to znaczy żyć?
Legat napisał/a:
Muqin napisał/a:

Redpille itd - ja bym na Twoim miejscu kompletnie odrzuciła, programowo. Bzdury to straszliwe, ale sprzedawane tak, że wciąga i na dodatek sprawia wrażenie czegoś z sensem. Szkoda czasu.

Ktoś kto kieruje się głównie kobiecymi prawami, doradza jak facet ma sobie radzić z kobietami. smile Dla mnie to sieganie prawą ręka do lewej kieszeni. Z twojej pozycji rozumowania, to co radzisz jest dobre. Bo po co patrzeć na kobiety krytycznie? Przecież poza twoim polem patrzenia jest coś takiego jak nawiązanie kontaktu z kobietą, imponowanie jej, związek z kobietą, czy w ostateczności rozwód z kobietą, gdy są wspólne dzieci i majątek. W dzisiejszych realiach społeczno-prawnych.
Warto jednak przyjąć, że w zyciu jest akcja i reakcja. Np. rozwój kapitalizmu spowodował powstanie socjalizmu. Pozycja kobiet spowodowała powstanie własnie czegoś takiego jak redpille. Oczywiście z twoim podejściem, wiem że się z czymś takim nie zgodzisz, bo kobieta jest przecież głównie ofiarą. .

Redpill to po prostu biznes. I tylko tyle.
Na Reddicie spotkało się kilku gości, którzy byli wycofani społecznie, nie umieli nawiązać żadnych relacji z innymi i zamiast szukać genezy tego problemu w swoim zachowaniu przerzucili winę na świat zewnętrzny. Ktoś zwietrzył, że to może być fajny biznes, ktoś ubrał to w piękne słówka oraz okrasił jakimiś mądrymi, wyrwanymi z kontekstu teoriami i jest to zwykły produkt na sprzedaż, mający generować zyski. Filmiki na YT są tego najlepszym przykładem - zrobione przez przypadkowych ludzi i pod konkretną tezę, byleby tylko zmaksymalizować ilość wyświetleń i kasa się zgadzała.

Więc można to traktować tylko w kategorii ciekawostki.

1,465 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-04-26 10:24:18)

Odp: Co to znaczy żyć?
Lunka86 napisał/a:

Ja może dodam od siebie, że Shini został tu nazwany m.in. atencyjną dziwką czy niepełnosprawnym anonem. Raczej nie są to przyjazne epitety i nikt go za to również nie przeprosił. Do tego każda z osób, które postanowiły normalnie z Shinim gadać, mogła o sobie przeczytać, że np mają coś z głową. A jedne z najmilszych tu osób, czyli Nikita i Muqin zostały tu ostatnio zjechane z góry na dół. Ale to przecież Shini ma przepraszać i się kajać. Odechciewa się być na tym forum. A najzabawniejsze jest to, że Shini bardzo długo tu się już nie udzielał w tym wątku, więc trzeba było go jakoś sprowokować big_smile .

"Kasanda" to Jack Sparrow w spódnicy wink
Stąd i ten sam przekaz i metody działania.
A Shini nie ma za co przepraszać kogokolwiek.

1,466 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-04-26 13:45:49)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Czy ty na prawdę myślisz, że ktokolwiek wie o mojej niedoli i nieznośności bytu?


Każdy. Dlatego nie masz znajomych. Bo nikt nie chce nawet przebywać w twoim towarzystwie. Jesteś typem człowieka, co nie potrafiłby opróżnić wiadra nawet jeśli instrukcje jego użycia miałbyś napisaną na jego spodzie. Krzyczysz to całą swoją postawą, doborem słów, stosowaną argumentacją w każdej rozmowie bez względu na jej temat.

Dowód numer 1:

Zobaczymy czy te najbardziej modne hobby pomogą chociaż porozmawiać z przynajmniej jedną osobą na evencie, na który idę w sobotę. Skoro to jest aż tak modne to rozumiem, że nowi znajomi będą się do mnie dobijać tłumnie?

Dowód numer 2:

A nie pomyślałeś, że ci znajomi mają swoje rodziny, domy, prace, życie prywatne i mieszkają kilkaset kilometrów ode mnie?

Dowód numer 3:

Można z kimś pisać jak z najlepszym przyjacielem i nie chcieć udostępniać swoich danych.

Dowód numer 4:

Ja od czasu do czasu dostaje "bojowe zadania" typu właśnie przyciąć tuje albo żywopłot. Coś takiego brzmi prosto, szybko i przyjemnie ale prawda jest taka, że z każda robota przy jakichś większych roślinach lub dużych drzewach jest ciężka i średnio przyjemna

Nikt nie lubi czyścić kibla, a słyszałeś, żeby dorosły człowiek na to marudził?


Wszędzie pesymizm, negatywy, powątpiewanie. Bo i co za problem otworzyć do kogoś gębę i zwyczajnie porozmawiać? Raz, drugi, dziesiąty,  setny i tysięczny? Po to się robi eventy tematyczne. Co za problem samemu wyjść z inicjatywą? Co za problem nawiązać na tyle głęboką relację, że spotkanie irl wyjdzie organicznie i spontanicznie? Wszyscy tak robią, a ty jeden robisz z tego problem. Nie dlatego, że to faktycznie jest problemem, tylko po to, żebyś miał wymówkę do dalszego siedzenia i marudzenia.

1,467 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-04-26 14:41:10)

Odp: Co to znaczy żyć?
Lunka86 napisał/a:

Co do tego super modnego hobby, to nie był on tu wyśmiewany, że dorosły chłop ogląda anime? Bo coś tak mi się kojarzy.


Źle ci się kojarzy. To jego wersja rzeczywistości. Tej samej, w której całe pokolenie wychowało się oglądając Dragon Balla, Pokomony czy inne Naruto w skali tak ogromnej, że nawet sieciówki typu Cropp czy inne tego pokroju regularnie mają motywy z różnych anime w swojej ofercie. Z resztą hipe na to jest przeogromny, nawet w sitcomach typu Teoria Wielkiego Podrywu pojawiają się epizodycznie gwiazdy wszelkiej maści grając w jakieś rpg czy inne "niszowe" rzeczy, kiedy zaczęli się przyznawać do tego we wszelkiego rodzaju wywiadach. Chyba największym geekiem jest Henry Cavill i jest to wiadomo od czasów Człowieka ze stali z 2013. Że o całym Marvelu nie wspomnę. BA - większość kinowych hiciorów z ostatnich 25-30 lat jest oparta na mangach i anime. O czym też tu rozmawialiśmy.

Jestem od niego o jakieś pół pokolenia starszy, a już wtedy to było modne. Sprawdź sobie sama kiedy na Polonii 1 leciały takie hiciory jak Czarodziejki z księżyca czy Kapitan Tsubasa. Pół podwórka znikało z boiska i wbijało na chaty ludków, którzy mieli do tego dostęp. Albo jak była moda na bruliony (karteczki) z postaciami z różnego rodzaju bajek to to samo było. A przecież jeszcze słynna Buffy była i spin off Anioł Ciemności i wiele, wiele innych. Z oskarowym Władcą Pierścieni na czele, a to przecież książka fantasy.

Jedyną osobą twierdzącą, że mu z tego tytułu dokuczano jest sam Shini.

1,468

Odp: Co to znaczy żyć?
Herne napisał/a:
Lunka86 napisał/a:

Ja może dodam od siebie, że Shini został tu nazwany m.in. atencyjną dziwką czy niepełnosprawnym anonem. Raczej nie są to przyjazne epitety i nikt go za to również nie przeprosił. Do tego każda z osób, które postanowiły normalnie z Shinim gadać, mogła o sobie przeczytać, że np mają coś z głową. A jedne z najmilszych tu osób, czyli Nikita i Muqin zostały tu ostatnio zjechane z góry na dół. Ale to przecież Shini ma przepraszać i się kajać. Odechciewa się być na tym forum. A najzabawniejsze jest to, że Shini bardzo długo tu się już nie udzielał w tym wątku, więc trzeba było go jakoś sprowokować big_smile .

"Kasanda" to Jack Sparrow w spódnicy wink
Stąd i ten sam przekaz i metody działania.
A Shini nie ma za co przepraszać kogokolwiek.


Tak, tak.....bo każdy, kto wam nie przytakuje to najpewniej mój klon.


Śmiać mi się chce, bo w innym temacie jedna z tutejszych babek zachęca Shiniego do chemicznej kastracji, a Lunka mu wytyka, że robi robi z siebie sierotę większą niż jest wymyślając absurdalne bajki o niemożności wyobrażenia sobie kobiety w bikini (BUAHAHAHAHA), a jednocześnie to ja jestem tym złym, co upatrzył sobie w nim ofiarę.

LOL.

xD

1,469

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini, co do tych podcastów, to nie wiem, czy na dobre wyjdzie ci słuchanie tych redpillowych i incelskich. Skoro cię dołują, to po co ich sluchasz? Jeśli masz czasem problemy z napieciem seksulanym, o którym wspominasz w innym temacie, to podcasty o seksoe mogą te napięcie dodatkowo wzmagać. Ale jeśli cię ciągnie do tych tematów, to przecież nikt ci nie zabroni wink . Co do reszty, brzmi fajnie. Sama w domu slucham dziwnych podcastów, bo mój mąż takie wlącza. Jak nie o greckich i rzymskich bóstwach, to o filozofii itp. Co chwilę sobie coś nowego wymysli.
P.s 1: widziałeś już nowy trailer Predator:Badlands?
P.s2: chyba mi nie masz za złe, że ci coś wytknęłam w innym temacie? ;D

1,470

Odp: Co to znaczy żyć?
Lunka86 napisał/a:

P.s2: chyba mi nie masz za złe, że ci coś wytknęłam w innym temacie? ;D


Czy ma za złe czy nie, to nie w tym rzecz kompletnie. Chodzi o fakt, że jak ja robię to tutaj, to jest święte oburzenie loży popleczników, którzy sobie z Shiniego duffa zrobili, że się bezsensownie dopierdalam do niego. Jak inni mu to robią w innych tematach, to jest wszystko w porządku. Czysta hipokryzja.

A sens jest taki, że wszyscy wytykają mu jednak te same jego zachowania, tylko w różny sposób. Jedni patrząc na poprawność polityczną - inni mając ją kompletnie w dupie.

1,471

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Herne napisał/a:
Lunka86 napisał/a:

Ja może dodam od siebie, że Shini został tu nazwany m.in. atencyjną dziwką czy niepełnosprawnym anonem. Raczej nie są to przyjazne epitety i nikt go za to również nie przeprosił. Do tego każda z osób, które postanowiły normalnie z Shinim gadać, mogła o sobie przeczytać, że np mają coś z głową. A jedne z najmilszych tu osób, czyli Nikita i Muqin zostały tu ostatnio zjechane z góry na dół. Ale to przecież Shini ma przepraszać i się kajać. Odechciewa się być na tym forum. A najzabawniejsze jest to, że Shini bardzo długo tu się już nie udzielał w tym wątku, więc trzeba było go jakoś sprowokować :D .

"Kasanda" to Jack Sparrow w spódnicy ;)
Stąd i ten sam przekaz i metody działania.
A Shini nie ma za co przepraszać kogokolwiek.


Tak, tak.....bo każdy, kto wam nie przytakuje to najpewniej mój klon.


(...)

LOL.

xD

Ale KsandraK to jest twój klon i multikonto :)
Wystarczy bardzo wybiórczo, między jednym łykiem kawy a drugim, przypatrzeć się wypowiedziom

A Ty Sparrow już przecież robiłeś takie rzeczy na forum netkobiet.
Gdy zażarta dyskusja szła nie po twojej myśli to z konta Jack Sparrow przelogowywałeś się na konto Wiewiórka Basia i pod swoim własnym wczesniejszy wpisem pisałeś coś w stylu "Ach! Och! Jaki ten nasz Jacek jest Bossski. Jaki męski! Jak dobrze gada!, zgadzam się z nim w pełni, ma rację

Wypisz-wymaluj sytuacja jak wyżej :D

Dostajesz regularne i słuszne bęcki w tym temacie, to musiałeś się wyżyć na inny sposób :D

:lol:

(znowu nie ma na netkobietach odpowiedniej emotikony, żeby to opisać ;) )

1,472

Odp: Co to znaczy żyć?

BUHAHHAHAHAAA


xD

1,473

Odp: Co to znaczy żyć?

Shinigami rozumiem, że już widać, dlaczego nie ma sensu gadać z osobą z powyższych kont.
On od dawna żywi się tylko tym, że jest jeszcze w stanie Cię sprowokować durnymi wpisami.
Nie dasz się sprowokować - gość zniknie smile


I autentycznie nie masz za co kogokolwiek tutaj przepraszać.

1,474

Odp: Co to znaczy żyć?

Herne - brzmisz jak osoba, która marsa je do góry nogami, bo lubi poczuć żyły na języku. Wszystko kojarzy ci się z jednym, a ktokolwiek się z tobą nie zgadza, to nic tylko mój klon. Widzę, że dobrze ci zryły dyńkę moje wpisy. Co user - to Sparrow. Otworzysz lodówkę - Sparrow. Odsłonisz zasłonkę - Sparrow. Wszędzie Sparrow.

A wystarczyło mi napisać, że mam inne konta dla sprawdzenia czy emocje wzbudza to co piszę, czy jak to piszę. Boże, jak niewiele czasem trzeba......

xD

1,475

Odp: Co to znaczy żyć?

@Herne
Zaczynam się poważnie zastanawiać nad opcją "uzależnienie" u bytu internetowego Jack Sparrow. Bo najwyraźniej musi, po prostu musi do Shiniego pisać. Albo, jak to ktoś sugerował, wielka niespełniona miłość go pcha, zauroczenie jakieś....tak czy tak od Shiniego odczepić się nijak nie umie, biedak.  W sumie zaczynam mu powoli współczuć i nawet rozważam, czy by jakichś opiekuńczych skrzydełek nie rozwinąć.  Tak dla odmiany. Z drugiej strony stalkerem się opiekować...no nie za bardzo. Ech, dylematy smile


Legat napisał/a:
Muqin napisał/a:

Redpille itd - ja bym na Twoim miejscu kompletnie odrzuciła, programowo. Bzdury to straszliwe, ale sprzedawane tak, że wciąga i na dodatek sprawia wrażenie czegoś z sensem. Szkoda czasu.

Ktoś kto kieruje się głównie kobiecymi prawami, doradza jak facet ma sobie radzić z kobietami. smile Dla mnie to sieganie prawą ręka do lewej kieszeni. Z twojej pozycji rozumowania, to co radzisz jest dobre. Bo po co patrzeć na kobiety krytycznie? Przecież poza twoim polem patrzenia jest coś takiego jak nawiązanie kontaktu z kobietą, imponowanie jej, związek z kobietą, czy w ostateczności rozwód z kobietą, gdy są wspólne dzieci i majątek. W dzisiejszych realiach społeczno-prawnych.
Warto jednak przyjąć, że w zyciu jest akcja i reakcja. Np. rozwój kapitalizmu spowodował powstanie socjalizmu. Pozycja kobiet spowodowała powstanie własnie czegoś takiego jak redpille. Oczywiście z twoim podejściem, wiem że się z czymś takim nie zgodzisz, bo kobieta jest przecież głównie ofiarą. Tak jak to wykładałas odnosnie prostytutek.

Legat, u ciebie co zdanie na mój temat  to stereotyp. Aż mdli. Moja pozycja rozumowania jest zwyczajnie krytyczna - redpille uważam za szkodliwe bzdety, ale - na pociechę - pewną część współczesnych tekstów feministycznych też. Wart Pac pałaca, a nadają się znakomicie do celów dydaktycznych. "Proszę wskazać  sposoby manipulacji zastosowane w tekście i uzasadnić".
Ja Shiniemu nie doradzam, wypowiedziałam się bo pytał o zdanie. Każdemu zaś ogólnie "doradzam" krytyczne myślenie.
Niestety redpille nie jest to tylko biznes, jak pisał Herne. Równolegle jest to zjawisko socjologiczne, mocno niepokojące jak każda propaganda docierająca skutecznie do masowego odbiorcy.

1,476

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Wszędzie pesymizm, negatywy, powątpiewanie. Bo i co za problem otworzyć do kogoś gębę i zwyczajnie porozmawiać? Raz, drugi, dziesiąty,  setny i tysięczny? Po to się robi eventy tematyczne. Co za problem samemu wyjść z inicjatywą? Co za problem nawiązać na tyle głęboką relację, że spotkanie irl wyjdzie organicznie i spontanicznie? Wszyscy tak robią, a ty jeden robisz z tego problem. Nie dlatego, że to faktycznie jest problemem, tylko po to, żebyś miał wymówkę do dalszego siedzenia i marudzenia.

No patrz, a dziś właśnie udało mi się zagadać do dwóch dziewczyn kiedy staliśmy obok siebie w dość dużej kolejce.

Lunka86 napisał/a:

P.s 1: widziałeś już nowy trailer Predator:Badlands?
P.s2: chyba mi nie masz za złe, że ci coś wytknęłam w innym temacie? ;D

Widziałem trailer, zapowiada się całkiem ciekawie, a jak ostatecznie wyjdzie to zobaczymy.

Nie mam ci za złe bo zrobiłaś to w odpowiedni sposób. Jack robi to w sposób pretensjonalny, obwiniający i wręcz obrażający. Sposób wytykania czegoś jest bardzo ważny.

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi dotyczące podcastów. Miałem podobne przemyślenia jak wy i postaram się tego trzymać.

A teraz kwestia na tą chwilę najważniejsza. Byłem dziś na targach fantastyki, poza wydaniem sporej ilości gotówki i spotkaniem z koleżanką zagadałem do dwóch dziewczyn stojąc w długiej kolejce. Z jedną z nich udało mi się nawiązać chyba całkiem niezły kontakt, fajnie się rozmawiało, chodziliśmy razem po stoiskach i kupiliśmy kilka rzeczy. Żeby się odnaleźć w takim tłumie pisaliśmy na massenger więc mamy do siebie kontakt. Na końcu kiedy już się rozchodziliśmy powiedziałem, że było fajnie, i że moglibyśmy trochę popisać. Ona potwierdziła, że było fajnie i zgodziła się z moją propozycją popisania. Myślę, że mógłbym spróbować rozwinąć tą znajomość, może nawet jest wolna. I tu zaczyna się problem, co powinienem zrobić w następnej kolejności? Zapewne napisać do niej tylko kiedy i w jaki sposób?

1,477 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-04-27 10:00:41)

Odp: Co to znaczy żyć?

Muqin rzeczywiście, pełna zależność i silny magnetyzm od strony Jacka, przyciągający go do Shiniego jest jawnie widoczny. Rozwiniecie tychże skrzydełek w Twoim wykonaniu byłoby ciekawe wink

Shinigami
No i super!
Kuć żelazo, póki gorące ale równocześnie broń (którykolwiek) Boże nie nastawiać sie na cokolwiek. A juz na pewno nie rostaczać dalekosiężnych wizji z własnym domkiem i gromadą waszych dzieci wokoło.
Po prostu na swobodnie, na pełnym luzie zacznij rozmowę na temat wczorajszych wydarzeń na ewencie, może to zaraz szybko popłynąć w kierunku ogólnego tematu anime i fantastyki, a masz dużą wiedzę, żeby swobodnie rozmawiać w tym względzie smile. Będzie co będzie, jak się całośc rozwinie w fajnym kierunku to bardzo dobrze, jak nie rozwinie - też dobrze, będzie (a zasadzie już jest) dużo plusów tej sytuacji. Między innymi właśne doświadczyłeś, że taka swobodna rozmowa jest możliwa oraz są dziewczyny, które podzielają Twoją pasję.

Shini rada z innej beczki - jest wysokie prawdopodobieństwo że zaraz pod Twoim wpisem uaktywni się pewien byt internetowy, nasz Jacek. Zrób sobie olbrzymi prezent i radośnie oraz z pełnym uśmiechem na twarzy zignoruj jakiekolwiek wypowiedzi z Jego strony, nawet pozornie pozytywne. On nie chce Ci pomóc, a prędzej czy później wykorzysta Twoje wpisy przeciwko Tobie.

1,478

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

A teraz kwestia na tą chwilę najważniejsza. Byłem dziś na targach fantastyki, poza wydaniem sporej ilości gotówki i spotkaniem z koleżanką zagadałem do dwóch dziewczyn stojąc w długiej kolejce. Z jedną z nich udało mi się nawiązać chyba całkiem niezły kontakt, fajnie się rozmawiało, chodziliśmy razem po stoiskach i kupiliśmy kilka rzeczy. Żeby się odnaleźć w takim tłumie pisaliśmy na massenger więc mamy do siebie kontakt. Na końcu kiedy już się rozchodziliśmy powiedziałem, że było fajnie, i że moglibyśmy trochę popisać. Ona potwierdziła, że było fajnie i zgodziła się z moją propozycją popisania. Myślę, że mógłbym spróbować rozwinąć tą znajomość, może nawet jest wolna. I tu zaczyna się problem, co powinienem zrobić w następnej kolejności? Zapewne napisać do niej tylko kiedy i w jaki sposób?

No i super.
Zrob co uwazasz . Pewnie popiszcie sobie? To nawet nie jest wg mnie takie wazne co dokladnie. Podtrzymaj troche kontakt - to jest wazne. Sprawiaj powoli ze "interakcje" stana sie czyms co Cie nie stresuje, co przychodzi naturalnie. Nie daj Boze nie uwieszaj sie na dziewczynie i rob to dalej i czesciej (zagaduj do ludzi). Chyba cos pozytywnego sie w Tobie dzieje smile

1,479 Ostatnio edytowany przez Lunka86 (2025-04-27 11:37:16)

Odp: Co to znaczy żyć?

To fajnie Shini. Ja przypomnę ci dwie kwestie. Pamiętasz, jak kiedyś mi napisałeś, że zawsze marzyłeś, by pogadać z dziewczyną o waszych wspólnych zainteresowaniach? Teraz masz ku temu okazję. Bo masz już punkt zaczepienia, żeby z nią pogadać. Po drugie, z Mrs. Happyness czy ze mną bardzo swobodnie gadałeś o fantazy, anime itp. Z tą dziewczyną po prostu rozmawiaj w ten sam sposób. I nie spinaj się, gadaj normalnie i na luzie, tak jak wyżej napisano, nie wyobrażaj sobie od razu niewiadomo czego. Po prostu się poznawajcie. I dołączam się do rady Herne. Ignoruj wink

1,480

Odp: Co to znaczy żyć?

No proszę smile Jakiś błysk nadziei się pojawił..

Tak zupełnie na poważnie Shini: znalazłeś kogoś, kto podziela Twoje pasje. Co więcej, to dziewczyna i spotkałeś ją NA ŻYWO. Skoro przyjemnie się Wam rozmawiało na dane tematy, to może kontynuuj tą znajomość, opierając ją o te podstawy, jakimi są właśnie Wasze zainteresowania. Nie oczekuj niczego wielkiego, nie nastawiaj się na związek, tylko swobodnie wymieniajcie między sobą wiadomości na ten temat. Ważne, aby jej zbytnio nie "zasypywać" wiadomościami, żeby nie poczuła się osaczona. Nawet, jeśli się to skończy znajomością koleżeńską, to wliczy się to do Twojego doświadczenia w obyciu z kobietami, czy też w ogólnym rozrachunku - rozwijanie umiejętności w kontaktach społecznych.
Skoro spędziłeś owocny czas, czując, że przysporzyło Ci to radości, to ciesz się tym i korzystaj.

1,481 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-04-27 20:57:02)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

No patrz, a dziś właśnie udało mi się zagadać do dwóch dziewczyn kiedy staliśmy obok siebie w dość dużej kolejce.

I i brawo ty. Dało się? Dało. Wystarczyło jape otworzyć i spróbować, zamiast tworzyć scenariusze z dupy. Reszta wyjdzie z praktyki. Zagadasz raz, piąty, dwudziesty i nim się obejrzysz, a załapiesz na czym flirt polega i dalej poleci. Pod warunkiem, ze będziesz stale próbować. Nie każda znajomość musi do czegokolwiek prowadzić więc bierz to na luzie.

1,482

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Wszędzie pesymizm, negatywy, powątpiewanie. Bo i co za problem otworzyć do kogoś gębę i zwyczajnie porozmawiać? Raz, drugi, dziesiąty,  setny i tysięczny? Po to się robi eventy tematyczne. Co za problem samemu wyjść z inicjatywą? Co za problem nawiązać na tyle głęboką relację, że spotkanie irl wyjdzie organicznie i spontanicznie? Wszyscy tak robią, a ty jeden robisz z tego problem. Nie dlatego, że to faktycznie jest problemem, tylko po to, żebyś miał wymówkę do dalszego siedzenia i marudzenia.

No patrz, a dziś właśnie udało mi się zagadać do dwóch dziewczyn kiedy staliśmy obok siebie w dość dużej kolejce.

Lunka86 napisał/a:

P.s 1: widziałeś już nowy trailer Predator:Badlands?
P.s2: chyba mi nie masz za złe, że ci coś wytknęłam w innym temacie? ;D

Widziałem trailer, zapowiada się całkiem ciekawie, a jak ostatecznie wyjdzie to zobaczymy.

Nie mam ci za złe bo zrobiłaś to w odpowiedni sposób. Jack robi to w sposób pretensjonalny, obwiniający i wręcz obrażający. Sposób wytykania czegoś jest bardzo ważny.

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi dotyczące podcastów. Miałem podobne przemyślenia jak wy i postaram się tego trzymać.

A teraz kwestia na tą chwilę najważniejsza. Byłem dziś na targach fantastyki, poza wydaniem sporej ilości gotówki i spotkaniem z koleżanką zagadałem do dwóch dziewczyn stojąc w długiej kolejce. Z jedną z nich udało mi się nawiązać chyba całkiem niezły kontakt, fajnie się rozmawiało, chodziliśmy razem po stoiskach i kupiliśmy kilka rzeczy. Żeby się odnaleźć w takim tłumie pisaliśmy na massenger więc mamy do siebie kontakt. Na końcu kiedy już się rozchodziliśmy powiedziałem, że było fajnie, i że moglibyśmy trochę popisać. Ona potwierdziła, że było fajnie i zgodziła się z moją propozycją popisania. Myślę, że mógłbym spróbować rozwinąć tą znajomość, może nawet jest wolna. I tu zaczyna się problem, co powinienem zrobić w następnej kolejności? Zapewne napisać do niej tylko kiedy i w jaki sposób?

Widzisz Shini, ten post właśnie doskonale uwypakla Twoją naturę - dopóki nie zaadresujesz źródła swoich problemów tylko będziesz zajmował się załagadzaniem objawów, nigdy nie będziesz samodzielnym człowiekiem żyjącym swoim życiem. Mama będzie Cię ogarniać w domu, szwagier zapewni jakieś utrzymanie i pracę, randomy z internetu będą ci mówić kiedy i jak masz zagadać do dziewczyny, potem będą Ci planować kiedy masz ją pocałować, zdjąć majtki i jak masz nazwać dziecko.

Domyślam się że bardzo boisz się zmiany i bardzo głęboko podoba Ci się to, że ściągana jest z ciebie odpowiedzialność za swoje życie. W ten sposób będziesz ubezwłasnowolniony jeszcze bardzo długo.

1,483 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-04-27 22:10:57)

Odp: Co to znaczy żyć?

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi dotyczące mojej nowej znajomej. Postaram się podejść do tego właśnie tak jak piszecie, sam też miałem co do tego podobne przemyślenia. 

Jack Sparrow napisał/a:

I i brawo ty. Dało się? Dało. Wystarczyło jape otworzyć i spróbować, zamiast tworzyć scenariusze z dupy. Reszta wyjdzie z praktyki. Zagadasz raz, piąty, dwudziesty i nim się obejrzysz, a załapiesz na czym flirt polega i dalej poleci. Pod warunkiem, ze będziesz stale próbować. Nie każda znajomość musi do czegokolwiek prowadzić więc bierz to na luzie.

Tego się nie spodziewałem. Post o pozytywnej treści z twojej strony to zaskoczenie.

Foxterier napisał/a:

Widzisz Shini, ten post właśnie doskonale uwypakla Twoją naturę - dopóki nie zaadresujesz źródła swoich problemów tylko będziesz zajmował się załagadzaniem objawów, nigdy nie będziesz samodzielnym człowiekiem żyjącym swoim życiem. Mama będzie Cię ogarniać w domu, szwagier zapewni jakieś utrzymanie i pracę, randomy z internetu będą ci mówić kiedy i jak masz zagadać do dziewczyny, potem będą Ci planować kiedy masz ją pocałować, zdjąć majtki i jak masz nazwać dziecko.

Domyślam się że bardzo boisz się zmiany i bardzo głęboko podoba Ci się to, że ściągana jest z ciebie odpowiedzialność za swoje życie. W ten sposób będziesz ubezwłasnowolniony jeszcze bardzo długo.

Tego jeszcze bardziej się nie spodziewałem. Myślałem, że zaczynam robić jakieś postępy, jak widać nie każdy się z tym zgadza. Co to dokładnie oznacza "zaadresujesz źródła swoich problemów"? Myślałem, że idzie mi to całkiem dobrze na terapii. Nie da się od razu dokonać dużej zmiany, to by wymagało drastycznych kroków, których nie zdołam teraz podjąć. Ten wątek jest dla mnie elementem terapii i gdyby nie on możliwe, że nawet bym nie poznał nowej znajomej.

Oczywiście, że bardzo się boję zmiany, wczoraj po powrocie do domu miałem taki natłok demotywujących myśli dotyczących rozwijania tej znajomości, że to wyczerpało mnie bardziej niż cały dzień na targach. Ale właśnie w tym można zauważyć lekki postęp, już nie poddaje się tak łatwo tym myślom.

1,484

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Oczywiście, że bardzo się boję zmiany, wczoraj po powrocie do domu miałem taki natłok demotywujących myśli dotyczących rozwijania tej znajomości, że to wyczerpało mnie bardziej niż cały dzień na targach. Ale właśnie w tym można zauważyć lekki postęp, już nie poddaje się tak łatwo tym myślom.

Czego konkretnie te myśli dotyczyły? Zanim odpowiesz, pomyśl uważnie, bo to może być istotne.

1,485 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-04-28 12:06:26)

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Czego konkretnie te myśli dotyczyły? Zanim odpowiesz, pomyśl uważnie, bo to może być istotne.

Zastanawiam się nad tym cały czas i nawet już porozmawiałem o tym z terapeutką. To były myśli typu "na pewno jest zajęta", "nie podoba mi się jakoś szczególnie", "co będzie jeśli się dowie o moich problemach", a na koniec najbardziej absurdalna myśl czyli "co ludzie powiedzą" i porównywanie do tej pierwszej, że "tamtą była ładniejsza i ma wyższą pozycję społeczną bo to lekarka". Teraz jak o tym myślę na chłodno to mam wrażenie jakbym pisał o zupełnie innym człowieku. Sam nie rozumiem jak mogłem myśleć w taki sposób, a w tamtym momencie to było na takim automacie, że nawet nie zarejestrowałem, że coś jest nie tak. Ale żeby nie było tylko negatywnie terapeutka mi powiedziała, że ona też zaczyna widzieć niewielki postęp choćby w tym jak szybko sam dostrzegam, że właśnie coś jest nie tak. I też po tym, że dosłownie widać jak odczuwam poszczególne emocje. Dziś mi uświadomiła, że sukcesu boję się o wiele bardziej niż porażki. Sukces wiązałby się że zmianą, a porażka pozwala zostać tu gdzie się jest. Jak mnie zaczęła bombardować wizjami sukcesu i zmianami jakie by się z tym wiązały to dosłownie się trząsłem ze strachu. To było niemal jak paraliż wywołany strachem w sytuacji zagrożenia życia. Co najdziwniejsze chwilę później kiedy już trochę opadło poczułem się dobrze, jakbym zrobił kolejny krok naprzód. Terapeutka powiedziała, że zaczynam doświadczać tego czego większość ludzi doświadcza mając 18-19 lat.

1,486 Ostatnio edytowany przez KSandraK (2025-05-01 04:21:43)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
KSandraK napisał/a:

Dokładnie to zrobił Shini atakując werbalnie Smutną oraz Jacka, obrzucał brudem demaskatorów. Dziwię się, że tego nie widzisz, pokazałam to  w poprzednich postach. No ale skoro ich nie czytasz tongue

Ja nie widzę sensu bronić Shiniego. Pokazał mi się od strony chama, krętacza, kogoś kto normalizuje patologię i kwestionuje zdrowie psychiczne osób, które wytykają mu jego niespójności. To nie jest zachowanie ani cechy charakteru, które zasługują na obronę, parasol, ochronę i szklankę ciepłego mleka. Tylko na napiętnowanie.

Nawet jego pseudo-przeprosiny skończyły się na tym, że nie przeprosił oraz przekierowywał rozmowę ku empatii z toksycznymi żółtymi kwiatami. Niesmaczne.

Ok jeśli dobrze rozumiem: jedyne dozwolone posty tutaj to klepanie Shiniego po główce niezależnie co zrobi lub powie, ani jak traktuje innych użytkowników?..

Osobiście myślę, że akurat na Jacku sobie pazury stępicie.

Ale jeśli Shini nie jest słaby, tylko "konfabuluje" (i obraża ludzi przy okazji hmm ) to kibicowanie "słabemu Shiniemu" i klepanie po główce traci sens. Rozwiązanie? Obrażać i uciszać tych, którzy wypunktowali oraz (mnie) ktorą to punktowanie przekonało. Bo jeszcze się kodependencyjna symbiotyczna relacja Shini-klika zawali i niquitaa nie będzie miała komu imponować, a Murquin nad kim roztaczać skrzydeł... tongue

Mam nadzieję, że niquitaa, Murquin i Shini nie są w związkach. Współczuję ich ewentualnym partnerom.

Przypomnę, że Shini nadal nie przeprosił Smutnej za chamską odzywkę, mimo pozornych "przeprosin, ale on nie wie za co". Oceniając po jego towarzystwie, nie ma się czemu dziwić.

Na prawdę nie sądziłem, że można aż tak kogoś do siebie zrazić nie planując tego, nie mając takiego zamiaru i robiąc to nieświadomie. Ale żeby cham, krętacz, normalizowanie patologii i kwestionowanie zdrowia psychicznego, no tego się nie spodziewałem.

Przeprosiny w tym momencie nie miałyby żadnego sensu.  Nikt by w nie uwierzył, a już na pewno nie Smutna. Teraz napisać tylko tyle, że na prawdę nie chciałem wtedy Smutnej urazić. Nadal kiepsko mi idzie zgadywanie co kogoś wkurzy, a czym się ten ktoś nie przejmie. Mnie taki tekst ani trochę nie rusza więc mylnie założyłem, że nikogo innego też nie ruszy.

(...)

Przecież już w moim pierwszym poście w tym wątku skomentowałam twoją chamską odzywkę, że jest chamska. Smutna potwierdziła, że tak to odebrała jeszcze przed moim kolejnym postem. Kilkakrotnie cytowałam i prawie że rozpisywałam na diagramach, co jest nie teges w twoim ataku na Jacka i insynuowaniu im obojgu przez ciebie rzeczy odnośnie ich zdrowia psychicznego. To nie jest żadna wyższa matematyka. Twoja deklarowana ignorancja brzmi mało wiarygodnie... mniej więcej tak samo jak "powody" braku przeprosin dla Smutnej.

Wymowne, jak łatwo przechodzisz do wygodnej dla siebie interpretacji i konkluzji odnośnie (subiektywnego) sensu przeprosin... a jednocześnie bokiem przepychasz coś w stylu "nie przeproszę ale wytłumaczę że nie miałem złych intencji" w tym samym akapicie. Zjeść ciastko i mieć ciastko?.. Bo nawet jak wypadałoby przeprosić kogoś to spotlight ma być na Shinim i tym "jak bardzo próbuje" i "pracuje nad sobą", i w koło Macieju, a przeprosin jak nie było tak nie ma, bo "nie miałyby żadnego sensu". Lol.

Shinigami napisał/a:

(...)
Na nic innego nie narzekam tak bardzo i tak często jak na brak dziewczyny. Już nie wiem ile razy tu pisałem o byciu incelem, o braku seksu czy jakichkolwiek relacji z kobietami.

Można mieć involuntary celibate i nie narzekać "tak bardzo i tak często" na ten fakt. Zresztą z tego co pisał Jack, akurat na brak seksu nie bardzo masz podstawy narzekać - przewijał się motyw z płatnym masażem twojego penisa. Więc to nie tak, że nie masz możliwości ani okazji. Jak widać na załączonym obrazku - robisz z siebie ofiarę.

Może to dla ciebie być szokiem, ale twoje życie seksualne nie jest dla mnie ciekawym tematem. Obchodzi mnie natomiast, gdy obrażasz ludzi i atakujesz ich bezceremonialnie odwracając jednocześnie kota ogonem. Tak jak to już zresztą wyjaśniłam w poprzednich postach.

Lunka86 napisał/a:

Ja może dodam od siebie, że Shini został tu nazwany m.in. atencyjną dziwką czy niepełnosprawnym anonem. Raczej nie są to przyjazne epitety i nikt go za to również nie przeprosił. Do tego każda z osób, które postanowiły normalnie z Shinim gadać, mogła o sobie przeczytać, że np mają coś z głową. A jedne z najmilszych tu osób, czyli Nikita i Muqin zostały tu ostatnio zjechane z góry na dół. Ale to przecież Shini ma przepraszać i się kajać. Odechciewa się być na tym forum. A najzabawniejsze jest to, że Shini bardzo długo tu się już nie udzielał w tym wątku, więc trzeba było go jakoś sprowokować big_smile .
    Co do tego super modnego hobby, to nie był on tu wyśmiewany, że dorosły chłop ogląda anime? Bo coś tak mi się kojarzy. Nagle jednak te hobby jest takie super. Do tego warto wziąć pod uwagę, że jak ktoś jest osobą nieśmiałą, to rzadko zaczyna rozmowę z kimś obcym.
    A co do tej empatii, to niekoniecznie jest tak, jak piszesz, Shini. Ja jako dorastająca dziewczyna w okularach również doświadczyłam niewybrednych żartów na swój temat, nie tylko od chłopaków, ale też i od dziewczyn, a empatię mam mocno rozwiniętą. Każdy ma po prostu inaczej.

To może też dodam od siebie...

Na ile się orientuję, ja jako pierwsza użyłam terminu "brzydko mówiąc attention whore", co parę innych osób podchwyciło tłumaczeniem na polski z Google translate'a. Na ile ja znam polski, rodzimym odpowiednikiem jest "atencjusz". Stricte "atencyjną dziwką" (sic!) akurat nigdy go nie nazywałam, trzymam się konsekwentnie angielskiego terminu, bo jest wygodniejszy i moim zdaniem bardziej komunikatywny. Stoi za tym konkretna (potoczna) terminologia i bynajmniej nie ma nic wspólnego z handlem ciałem. Przypomnę, że podobno Shini chodził na dziwki (wait, "masaż erotyczny") i wydaje mi się zabawnym pomysł, że ma tak wysublimowane gusta, żeby samo słowo go urażało. Zresztą się nie skarżył.

Co do fragmentu, który podkreśliłam underlinem... Rozwala mnie ironia. Że zacytuję:

Shinigami napisał/a:

Każdy normalny człowiek po prostu by to olał, nie marnował by czasu na ciągłe pisanie tego samego do kłamcy i manipulatora, którym podobno jestem.

(...)

Smutna chcesz namiar na terapię? Patrząc na twoje ostatnie posty tobie też chyba by się przydała.

Nie zauważyłam, żeby ktoś POZA Shinim pisał tak, jak twierdzi Lunka (w tym zunderlineowanym przeze mnie zdaniu). Natomiast było dużo "z premedytacją wylewanego jadu" nakierowanego na wygryzienie Jacka z wątku przez osoby opisywane przez Lunkę jako "jedne z najmilszych tu" (akcja tipisar, o której pisałam w poprzednim poście). Kto z kim przystaje i takie tam.

User ze świnią w avatarku znowu się powtarza, więc ponownie sprostuję: nie jestem multikontem Jacka ani nawet swoim własnym :]

1,487

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Tego się nie spodziewałem. Post o pozytywnej treści z twojej strony to zaskoczenie.

Narrację, że jesteś moją ofiarą narzucili twoi potakiwacze, którzy jednocześnie mówią ci kogo masz słuchać/czytać, a kogo nie. Bo im zależy na tym, aby u ciebie nie zmieniało się nic. Wszystko ma być powoli, nieśpiesznie, łykają twoje bajki o problemach i podsuwają ci pomysły na nowe. Od ilu miesięcy już wałkujecie to samo? Od ilu lat tutaj już siedzisz nie dokonując żadnej znaczącej zmiany w swoim życiu? Takim ludziom nigdy nie będzie zależeć na realnej zmianie swojego duffa - bo tym właśnie dla nich jesteś. Bo i po co? Mogą zgrywać wujków i ciotki dobre rady, a tobie ucieknie kolejna dekada z życia.

Jak dla mnie, ociągasz się i z pierdów robisz sukcesy. Masz chłopie prawie 30 lat i chwalisz się, że udało ci się na evencie poznać kogoś o zainteresowaniach zgodnych z twoimi. Krok w dobrą stronę, ale niewiele znaczący. Większość ludzi po to chodzi na takie eventy i na każdym z nich poznaje przynajmniej kilka innych osób. Już ci to pisałem - po to takie rzeczy są organizowane.

Martwisz się co będzie jak dziewczyna pozna twoje problemy? Słusznie. Zrobi to samo co każdy inny człowiek w twoim życiu - po prostu wygasi znajomość, w którą i tak nie wkładasz żadnego wysiłku. Tylko zamiast siedzieć z założonymi rękami, to zrób coś z tym w końcu. To twoje życie. Nikt go nie przeżyje za ciebie.

Martwisz się co ludzie powiedzą? No i chuj. Ludzie mają to do siebie, że zawsze będą gderać. O każdym. Z byle powodu. Miej to po prostu w dupie i naucz się cieszyć swoim życiem. Czerp z niego przyjemność. Nie gdybaj, nie zastanawiaj się. Po prostu zrób. Coś. Cokolwiek. Żeby poznać co się lubi, to najpierw trzeba spróbować różnych rzeczy. Nie fantazjować o tym.

1,488

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Czego konkretnie te myśli dotyczyły? Zanim odpowiesz, pomyśl uważnie, bo to może być istotne.

Zastanawiam się nad tym cały czas i nawet już porozmawiałem o tym z terapeutką. To były myśli typu "na pewno jest zajęta", "nie podoba mi się jakoś szczególnie", "co będzie jeśli się dowie o moich problemach", a na koniec najbardziej absurdalna myśl czyli "co ludzie powiedzą" i porównywanie do tej pierwszej, że "tamtą była ładniejsza i ma wyższą pozycję społeczną bo to lekarka". Teraz jak o tym myślę na chłodno to mam wrażenie jakbym pisał o zupełnie innym człowieku. Sam nie rozumiem jak mogłem myśleć w taki sposób, a w tamtym momencie to było na takim automacie, że nawet nie zarejestrowałem, że coś jest nie tak.

Prawdę mówiąc dosyć przerażające.
Gdybym była na miejscu tej dziewczyny i znała Twoje myśli (na Twoje szczęście, a być może jej nieszczęście, ona ich nie zna), to na wszelki wypadek zablokowałabym Twój numer w telefonie.
Dobrze, że zdajesz sobie sprawę, że to było, choć po cichu przypuszczam, że nadal jest, absurdalne. Spędziłeś z nią trochę czasu, trochę porozmawiałeś, a jednak to Ci wystarczyło, żeby układać sobie w głowie liczne scenariusze, łącznie z oceną jej "stanu zajętości" i urody, co jasno wskazuje, że oczami wyobraźni już widziałeś w niej swoją przyszłą partnerkę. I niby twierdzisz, że masz zamiar podejść do tej znajomości na chłodno, a jednak ta chwila wystarczyła, żebyś zrobił z tego niemal wydarzenie życia, o którym myślenie wywołało tak wyczerpujący stres.

Shinigami napisał/a:

(...) Dziś mi uświadomiła, że sukcesu boję się o wiele bardziej niż porażki. Sukces wiązałby się że zmianą, a porażka pozwala zostać tu gdzie się jest.

Naprawdę ona Ci to uświadomiła??
O ile dobrze kojarzę, na forum mówi się o tym od dawna, czyli że robisz z siebie ofiarę, bo wbrew pozorom bycie ofiarą niesie ze sobą określone profity. Jednym z nich jest właśnie brak konieczności podejmowania ryzyka i dokonywania zmian.

1,489

Odp: Co to znaczy żyć?

Kasandra nie ważne ile razy napiszesz, że tamten tekst z mojego posta był chamski ja go za taki nie uznam. Mnie coś takiego nie rusza tak samo jak "attention whore". Nie obchodzi mnie czy w to uwierzysz czy nie ale na prawdę nie miałem zamiaru nikogo wtedy obrażać. Jeśli Smutna faktycznie poczuła się wtedy urażona to niech sama to napisze. Dla ciebie wszystko się ogranicza do atencji i wygody, a z tym nie ma sensu się kłócić.

KSandraK napisał/a:

Można mieć involuntary celibate i nie narzekać "tak bardzo i tak często" na ten fakt. Zresztą z tego co pisał Jack, akurat na brak seksu nie bardzo masz podstawy narzekać - przewijał się motyw z płatnym masażem twojego penisa. Więc to nie tak, że nie masz możliwości ani okazji. Jak widać na załączonym obrazku - robisz z siebie ofiarę.

Przypomnę, że podobno Shini chodził na dziwki (wait, "masaż erotyczny") i wydaje mi się zabawnym pomysł, że ma tak wysublimowane gusta, żeby samo słowo go urażało.

Tego już na pewno mi nie wciśniesz. Masaż nie ma nic wspólnego z prostytucją i nie jest usługą seksualną. Nie ważne ile osób ani ile razy to napisze dla mnie to nie była usługa seksualna i tyle w temacie. Jestem prawiczkiem bez żadnego doświadczenia seksualnego i na chwilę obecną nie mam możliwości ani okazji do seksu. Do płatnego ma każdy ale to mnie nie interesuje.

Słowo mnie nie urażało bo nie jest nawet blisko poziomu słów, z którymi kiedyś się zmagałem. Z masażem nie ma nic wspólnego.

Jack twój ostatni post pokazuje, że nie jesteś taki zły jak myślałem. Jesteś za to bardzo zabetonowany w swoich racjach, chyba jeszcze bardziej niż ja w swoich przekonaniach. Dla mnie na prawdę nie da się wprowadzić tych dużych zmian. Wyprowadzenie się od rodziców i zmiana pracy wciąż są niewykonalne. Jeśli chodzi o kwestię znalezienia dziewczyny to czy fakt, że zagadałem do dziewczyny i utrzymuję z nią kontakt do tej pory nie krokiem naprzód? Dla kogoś kto nie miał prawie żadnych sukcesów bardzo ważne jest zauważanie nawet tych najmniejszych bo inaczej niczego nie uzna za sukces. Co według ciebie powinienem robić by wkładać więcej wysiłku w znajomość? NIE DA SIĘ tak po prostu nauczyć się cieszyć życiem. To leży zbyt głęboko i jest zbyt mocno wdrukowane w człowieka. Tu trzeba zmienić całe oprogramowanie od samego początku, od najbardziej podstawowych rzeczy.

Priscilla napisał/a:

Prawdę mówiąc dosyć przerażające.
Gdybym była na miejscu tej dziewczyny i znała Twoje myśli (na Twoje szczęście, a być może jej nieszczęście, ona ich nie zna), to na wszelki wypadek zablokowałabym Twój numer w telefonie.
Dobrze, że zdajesz sobie sprawę, że to było, choć po cichu przypuszczam, że nadal jest, absurdalne. Spędziłeś z nią trochę czasu, trochę porozmawiałeś, a jednak to Ci wystarczyło, żeby układać sobie w głowie liczne scenariusze, łącznie z oceną jej "stanu zajętości" i urody, co jasno wskazuje, że oczami wyobraźni już widziałeś w niej swoją przyszłą partnerkę. I niby twierdzisz, że masz zamiar podejść do tej znajomości na chłodno, a jednak ta chwila wystarczyła, żebyś zrobił z tego niemal wydarzenie życia, o którym myślenie wywołało tak wyczerpujący stres.

Naprawdę ona Ci to uświadomiła??
O ile dobrze kojarzę, na forum mówi się o tym od dawna, czyli że robisz z siebie ofiarę, bo wbrew pozorom bycie ofiarą niesie ze sobą określone profity. Jednym z nich jest właśnie brak konieczności podejmowania ryzyka i dokonywania zmian.

To było absurdalne ale o tyle dobrze, że już nie jest. Od kilku dni piszemy i do tej pory już mnie te myśli opuściły. To jest coś okropnego i wierz mi, że bardzo chciałabym się ich pozbyć. Do tego potrzeba dużo czasu, terapii i nawiązywania właśnie takich znajomości. W pierwszej chwili to było jak wydarzenie życia, po kilku dniach przestało takim być i teraz sobie na luzie piszemy. To też uważam za swój postęp.

Tak to ona mi to uświadomiła. Nie wiem skąd ci się tu wzięło skojarzenie z ofiarą. Co wspólnego ma świadomość, że sukcesu boję się bardziej niż porażki z byciem ofiarą?

1,490

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Tak to ona mi to uświadomiła. Nie wiem skąd ci się tu wzięło skojarzenie z ofiarą. Co wspólnego ma świadomość, że sukcesu boję się bardziej niż porażki z byciem ofiarą?

Bo to się jedno z drugim łączy?
Gdybyś nie bał się sukcesu, to nie musiałbyś szukać usprawiedliwień dla swojej bierności, której przełamanie potencjalnie mogłoby coś w Twoim życiu zmienić na lepsze. Przecież cały czas zasłaniasz się tym, że nie możesz zrobić kroku do przodu, bo Twoja przeszłość Cię blokuje, a blokuje Cię, bo matka, ojciec, rówieśnicy, bo w ogóle wszyscy zrobili Ci wielką krzywdę i teraz zbierasz tego żniwo. Takich postów wyszło spod Twoich palców całe setki.

1,491

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Takich postów wyszło spod Twoich palców całe setki.


A nawet tysiące.



Shinigami napisał/a:

Jesteś za to bardzo zabetonowany w swoich racjach, chyba jeszcze bardziej niż ja w swoich przekonaniach. Dla mnie na prawdę nie da się wprowadzić tych dużych zmian.

Da się tylko ci się nie chce, bo granie (bezpodstawnej) ofiary jest dla ciebie wygodne. Absolutnie wszyscy ci to wytykają. W ładny i przyjemny dla ucha sposób wytknęła ci to też twoja terapeutka kwiatuszkowo-serduszkowym z jednorożcami "boisz się sukcesu". Priscilla ci to dobrze wytłumaczyła.

1,492

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Bo to się jedno z drugim łączy?
Gdybyś nie bał się sukcesu, to nie musiałbyś szukać usprawiedliwień dla swojej bierności, której przełamanie potencjalnie mogłoby coś w Twoim życiu zmienić na lepsze. Przecież cały czas zasłaniasz się tym, że nie możesz zrobić kroku do przodu, bo Twoja przeszłość Cię blokuje, a blokuje Cię, bo matka, ojciec, rówieśnicy, bo w ogóle wszyscy zrobili Ci wielką krzywdę i teraz zbierasz tego żniwo. Takich postów wyszło spod Twoich palców całe setki.

Wyszło ich tyle bo to po prawda. Odkrycie źródła problemów jest pierwszym i najważniejszym krokiem do ich rozwiązania. Właśnie takie jest źródło i z tym muszę pracować na terapii by przestało mnie to blokować. Boję się sukcesu bo to oznacza dużą zmianę, wyjście ze strefy komfortu na skalę wyższą niż kiedykolwiek i na tą chwilę to jest niemożliwe ale właśnie po to jest terapia, ten wątek, po to chodzę na eventy i próbuję zagadywać do dziewczyn by stało się możliwe. I patrz udało mi się, pierwszy raz w życiu zagadałem do dziewczyny, ona nie uciekała ani mnie nie olala tylko nadal utrzymujemy kontakt. Dla mnie to jest jedno z największych osiągnięć w dotychczasowym życiu.

Jack Sparrow napisał/a:

Da się tylko ci się nie chce, bo granie (bezpodstawnej) ofiary jest dla ciebie wygodne. Absolutnie wszyscy ci to wytykają. W ładny i przyjemny dla ucha sposób wytknęła ci to też twoja terapeutka kwiatuszkowo-serduszkowym z jednorożcami "boisz się sukcesu". Priscilla ci to dobrze wytłumaczyła.

Jak już pisałem również tysiące razy do ciebie nic nie dotrze. Rozumiem to aż za dobrze bo też jestem bardzo mocno zabetonowany w swoich przekonaniach. Dokładnie tak, boję się sukcesu i staram się coś zrobić by ten lęk pokonać ale tego nie da się zrobić z dnia na dzień. To może zająć lata, nie mam innego wyboru niż się nie poddawać i próbować dalej.

1,493 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-05-02 23:09:27)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Wyszło ich tyle bo to po prawda. Odkrycie źródła problemów jest pierwszym i najważniejszym krokiem do ich rozwiązania. Właśnie takie jest źródło i z tym muszę pracować na terapii by przestało mnie to blokować. Boję się sukcesu bo to oznacza dużą zmianę, wyjście ze strefy komfortu na skalę wyższą niż kiedykolwiek i na tą chwilę to jest niemożliwe ale właśnie po to jest terapia, ten wątek, po to chodzę na eventy i próbuję zagadywać do dziewczyn by stało się możliwe. I patrz udało mi się, pierwszy raz w życiu zagadałem do dziewczyny, ona nie uciekała ani mnie nie olala tylko nadal utrzymujemy kontakt. Dla mnie to jest jedno z największych osiągnięć w dotychczasowym życiu.

Zatem skoro już ustaliliśmy, że to jednak prawda, to skąd ta wcześniejsza próba kwestionowania, że zakotwiczyłeś się w roli ofiary?
To co teraz napisałeś stoi w zupełnej opozycji do Twojego zdziwienia, że mogłam o Tobie tak pomyśleć wink Dążę do tego, że zauważam, że bardzo walczysz z tym, aby nazywać rzeczy po imieniu.

1,494

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Kasandra nie ważne ile razy napiszesz, że tamten tekst z mojego posta był chamski ja go za taki nie uznam. Mnie coś takiego nie rusza tak samo jak "attention whore". Nie obchodzi mnie czy w to uwierzysz czy nie ale na prawdę nie miałem zamiaru nikogo wtedy obrażać. Jeśli Smutna faktycznie poczuła się wtedy urażona to niech sama to napisze.

Przecież już napisała. (facepalm).

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

(...)

KSandraK napisał/a:

Natomiast odzywka Shiniego do Smutnej jest wprost chamska. hmm Dzieciaku, ogarnij się i nie obrażaj ludzi.

Tak jest i to bardzo.

Ale chyba rozumiesz, że można pod pewnymi względami zapewnić dziecku wszystko, a mimo to nawalić w innych, ważnych kwestiach?

Tak, rozumiem. Rozumiem też jak osoby narcystyczne, albo jak to ktoś napisał atention whore, wykorzystują psychologie czy wizyty u terapeuty nie jako narzędzie żeby sobie  pomóc, a metode budowania smutnej bajeczki do wzbudzania litości.

... do czego Shini sam się zresztą odniosłeś pseudo-przeprosinami (jak rozumiem już wtedy pisałeś z pozycji pt. "cokolwiek nie powiecie nie uznam swojej chamskiej odzywki za chamską", więc tylko podpuszczałeś Smutną? hmm ), że zacytuję:

Shinigami napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Tak jest i to bardzo.

Tak, rozumiem. Rozumiem też jak osoby narcystyczne, albo jak to ktoś napisał atention whore, wykorzystują psychologie czy wizyty u terapeuty nie jako narzędzie żeby sobie  pomóc, a metode budowania smutnej bajeczki do wzbudzania litości.

Mogłabyś mi przypomnieć, która część mojego posta była dla ciebie chamska? Pytam całkowicie poważnie bo serio nie wiem. Jeśli faktycznie było coś chamskiego to chciałbym cię przeprosić ale muszę wiedzieć za co.

To brzmi tak jakby te osoby narcystyczne czy jak to ktoś napisał attention whore były z góry stracone. Skoro terapia nie może pomóc to znaczy, że dla takiej osoby nie ma już ratunku?

To że jak piszesz (cytuję) "nie ważne ile razy napiszesz, że tamten tekst z mojego posta był chamski ja go za taki nie uznam" akurat mnie nie dziwi. Z przyczyn które opisałam już w poprzednich kilku postach.

1,495

Odp: Co to znaczy żyć?

Lol, zapomniałabym.

Shinigami napisał/a:

(...) Masaż nie ma nic wspólnego z prostytucją i nie jest usługą seksualną. Nie ważne ile osób ani ile razy to napisze dla mnie to nie była usługa seksualna i tyle w temacie. Jestem prawiczkiem bez żadnego doświadczenia seksualnego i na chwilę obecną nie mam możliwości ani okazji do seksu. Do płatnego ma każdy ale to mnie nie interesuje.

Rozumiem że masaż był za darmo?

Rozumiem że nie był erotyczny i masowano ci wszystko, tylko nie penisa / jaja / odbyt?

Bo tak jakby z opisu wynika coś zupełnie innego, niż twierdzisz. Zabawnie się czyta takie zaklinanie rzeczywistości. Zakład, że jeśli będziesz w związku i przelecisz koleżankę z pracy, to też nie będzie skok w bok, tylko "nic seksualnego i tyle w temacie"? tongue

Posty [ 1,431 do 1,495 z 1,617 ]

Strony Poprzednia 1 21 22 23 24 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024