Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony Poprzednia 1 16 17 18 19 20 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,106 do 1,170 z 1,617 ]

1,106 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-04 14:55:38)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Nigdy nie słyszałem by jakiś klub sztuk walki organizował zrzutki pieniędzy na wyjazdy.


Tak było nawet za moich czasów i wrzuciłem tu nie bez przyczyny linki do takich zrzutek, bo tak jest dalej. I ty niby na zawody jeździłeś, nawet ogólnopolskie i nigdy o tym nie słyszałeś? Jasne.


Klub z dziury zabitej dechami, gdzie psy dupami szczekają, nie ma prądu i internetu sam zorganizował sobie wszystko własnym sumptem i wyekspediował kilku-kilkunastu reprezentantów na obozy, zawody i całą resztę.

Robisz szpagat kolejny raz podkreślając jaka to u ciebie bieda była twierdząc jednocześnie, że byliście w stanie sami sobie wszystko opłacić i kupić sprzęt od szczęk i ochraniaczy po ciuchy. Na wsi, gdzie rzekomo nic nie ma.

Już mi nie grało w twoich relacjach, że w klubie sportowym o takich sukcesach nikt was nie przygotowywał pod kątem dietetycznym i suplementów oraz dopingu, bo nawet głupie krople do nosa czy gripex mają substancje, które uznaje się za doping. Bo to nawet ja pamiętam pouczenia, zebyśmy nie wpierdalali makowców, bo wyjdą w razie czego pozytywne testy pod kątem morfiny, a astmatycy musieli mieć specjalne druczki od swoich lekarzy w związku z przyjmowanymi lekami.

U ciebie mistrzu podobnie - w zależności od tego jakie psychotropy przyjmujesz, to mogą wyjść pozytywne wyniki na amfetaminę.

https://antydoping.pl/wp-content/upload … matora.pdf

Nawiasem - każdy klub do jakiego chodziłem wymagał pisemka od lekarza o braku przeciwwskazań i/lub o przyjmowanych lekach, bo to jest po prostu koniecznością do ubezpieczenia. Bo bez tego to instruktor może srogo beknąć jak coś się stanie. Jakim cudem mając problemy z agresją, na którą bierzesz leki, ktoś cię wpuścił na ring?

Zobacz podobne tematy :

1,107 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-03-04 15:48:50)

Odp: Co to znaczy żyć?

Klaryssa i Lunka86 chyba macie rację. On nie odpuści, a ta rozmowa nigdy się nie skończy. Czasami fajnie mi się czyta jego posty, mogę się z nich dowiedzieć różnych ciekawych rzeczy. Ale po dłuższym czasie nawet dla mnie to się staje nudne i męczące. Zastanawia mnie tylko jaki może być w tym cel?

1,108

Odp: Co to znaczy żyć?

Nie lubię kłamców Shini, to wszystko. A tobie się wersje twojego życia w czasie twojej obecności już tutaj tak rozjechały, że to aż szokujące, jak daleko można się posunąć, aby tylko zostać ojojanym.

I tak - na chwilę obecną nie wierzę, że jakiekolwiek sporty walki trenujesz. Bo w twojej bajce za wiele rzeczy się rozjeżdża, o zbyt wielu podstawowych rzeczach nie słyszałeś, a wszystkie znane mi kluby tego typu starały się zawsze odsiać sterydziarzy, narkomanów i jednostki niestabilne psychicznie, bo jest to potencjalnie zbyt niebezpieczne. I o ile sport jest skuteczny w walce z depresją i jest fajnym narzędziem do budowania charakteru, o tyle w przypadku leków jakie rzekomo przyjmujesz, byłoby to nie specjalnie możliwe ze względu na ich sposób działania i skutki uboczne, do których należą:

- pobudzenie, splątanie, biegunka, wysoka temperatura ciała, wysokie ciśnienie tętniczego krwi, nadmierna potliwość, przyspieszona akcja serca
- atak drgawek o charakterze padaczkowym,
- epizody o charakterze maniakalnym,
- drżenie mięśni,
- zawroty głowy,
- senność.


Zacytuję teraz kilka postów nie moich, a innych użytkowniczek tego forum, które padły do ciebie już bardzo dawno temu, a które wytknęły ci dokładnie to samo, co wytykam ci teraz ja. W zasadzie, to każda twoja interakcja z innym, po pewnym czasie kończy się dokładnie tak samo:

Litości, Shini!
Rozumiem, że nawet do szkoły nie chodziłeś, lektur nie czytałeś, nie znasz kina, nigdy nie przekazano Ci jakichś realnych wartości??

Tak sobie myślę, że w wymyślaniu coraz to bardziej absurdalnych usprawiedliwień jesteś bardzo kreatywny big_smile

Priscilla napisał/a:

Zwróć uwagę, że kiedy pojawiłeś się na forum, to dostałeś wiele pozytywnych uwag pod swoim adresem. Coś się jednak po drodze zadziało, że Twój sposób bycia i dyskusji stał się nieznośnie irytujący, czemu Twoi rozmówcy dają wyraz w swoich postach. To trzeba jednak chcieć zauważyć.
Uwierz, Shini, że NIC nie dzieje się bez przyczyny. NIC.

I twoja odpowiedź na to:

Priscilla napisał/a:
Shinigami napisał/a:

I to mnie zastanawia bo ja nawet nie zauważyłam kiedy zacząłem pisać inaczej niż na początku. Co sprawiło, że zacząłem pisać inaczej co przełożyło się na totalną niechęć do mnie? W realu nigdy coś takiego mi się nie zdarzyło.

Dopiero co Herne Ci to wyjaśniał.
Jack też ma rację - nie zacząłeś pisać inaczej, po prostu nie zrobiłeś NIC z tą ogromną dawką informacji, którą tutaj otrzymałeś. W efekcie ludzie poczuli się po prostu oszukani.

To tak nie działa, że jeśli ktoś chętnie czerpie od drugiego człowieka jego energię, ale po pierwsze nie jest to relacja dwustronna, a po drugie, i to przede wszystkim, nie wykazuje zaangażowania i nie robi NIC, żeby przybliżyć się do celu, którym na początku zamydlił mu oczy, to druga strona z taką samą uważnością i troską gotowa jest wciąż i wciąż dawać z siebie tyle samo. W pewnym momencie dochodzi się do punktu, kiedy połączone kropki jak nic wskazują, że padło się ofiarą energetycznego wampira, a przy tym jest się frajerem, a wtedy do głosu dochodzą takie negatywne emocje, jak irytacja, a nawet niechęć. My jesteśmy właśnie w tym punkcie.



Shinigami masz 28 lat, a ty opisujesz lata 60-te jeden telewizor na wsi,
nie pisz że 10 lat temu 30 km od Warszawy dziadkowie konikiem jeździli,
a do wychodka za stodołę chodzili. 10 lat temu wieś już wyglądała inaczej.
Albo masz więcej lat niż podajesz  i tu bym była przychylna (z jakiegoś powodu)
Kłamstwo nie zawsze skleja się do kupy. To takie drobne szczegóły big_smile


Pomijając tych kilka nowych duszyczek, które wymieniłeś, to prawie wszyscy inni po pewnym czasie wytykają ci, że kłamiesz i żerujesz na dobroci innych.

1,109

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Nie lubię kłamców Shini, to wszystko. A tobie się wersje twojego życia w czasie twojej obecności już tutaj tak rozjechały, że to aż szokujące, jak daleko można się posunąć, aby tylko zostać ojojanym.

I tak - na chwilę obecną nie wierzę, że jakiekolwiek sporty walki trenujesz. Bo w twojej bajce za wiele rzeczy się rozjeżdża, o zbyt wielu podstawowych rzeczach nie słyszałeś, a wszystkie znane mi kluby tego typu starały się zawsze odsiać sterydziarzy, narkomanów i jednostki niestabilne psychicznie, bo jest to potencjalnie zbyt niebezpieczne. I o ile sport jest skuteczny w walce z depresją i jest fajnym narzędziem do budowania charakteru, o tyle w przypadku leków jakie rzekomo przyjmujesz, byłoby to nie specjalnie możliwe ze względu na ich sposób działania i skutki uboczne, do których należą:

- pobudzenie, splątanie, biegunka, wysoka temperatura ciała, wysokie ciśnienie tętniczego krwi, nadmierna potliwość, przyspieszona akcja serca
- atak drgawek o charakterze padaczkowym,
- epizody o charakterze maniakalnym,
- drżenie mięśni,
- zawroty głowy,
- senność.

Pomijając tych kilka nowych duszyczek, które wymieniłeś, to prawie wszyscy inni po pewnym czasie wytykają ci, że kłamiesz i żerujesz na dobroci innych.

Skoro nie lubisz kłamców to po co siedzisz w wątku jednego z nich? Wersja zawsze była jedna tylko z czasem pojawiało się w niej więcej rzeczy, o których odważyłem się napisać albo, które dopiero sobie uświadomiłem. Szokujące jest to jak daleko można się posunąć żeby tylko udowodnić swoją rację nie mając z tego żadnych korzyści.

Nie będę brał z ciebie przykładu i daruje sobie udowadnianie, że na prawdę trenuję. Nie zamierzam wdawać się w szczegóły działalności klubu w którym trenuję. Napiszę tylko, że nikt w tym klubie nie wie o lekach czy terapii, nikt nigdy nawet o to nie pytał. Ze wszystkich efektów ubocznych leków miałem tylko senność.

Te kilka nowych duszyczek ma w sobie zrozumienie i empatię, coś o czym ty nie słyszałeś. Nigdy nie miałem zamiaru ani kłamać ani na nikim żerować. Jeśli w jakimś momencie robiłem to nieświadomie to tylko kolejny powód by chodzić na terapię.

W ogóle nie ogarniam co tu się zaczyna dziać. Przecież wszyscy mi radzili bym zaczął coś robić, bym próbował wyjść ze strefy komfortu, a teraz kiedy faktycznie zacząłem to nagle jest źle.

1,110 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-06 11:06:37)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Skoro nie lubisz kłamców to po co siedzisz w wątku jednego z nich?

Bo lubię im wytykać rozjeżdżające się wątki.


Wersja zawsze była jedna tylko z czasem pojawiało się w niej więcej rzeczy


Shini - ile to razy podkreślałeś, że rodzice nic w ciebie nie inwestowali? A teraz klepiesz, że trenowałeś kilkanaście lat, jeździłeś na zawody i obozy i wszystko było opłacone.....z waszej prywatnej kieszeni. W dziurze, gdzie rzekomo nie było internetu i często były przerwy w dostawie prądu. Gdzie żaden nauczyciel i trener niczym się nie interesował (zwłaszcza pieniędzmi - lol), ale na zawody ogólnokrajowe byli w stanie was wyekspediować i obozy zorganizować itp. Ile to czasu podkreślałeś, że na tej twojej wsi to nic nie ma i wszędzie daleko pisząc jednocześnie jak to twoje szkolne koleżanki jeździły na weekendowe imprezy do stolicy?

Jak to jest, że w sporcie z kategoriami wagowymi nikt ci się nigdy nie zająknął o dietach?

Jak to jest, że w sporcie kwalifikowanym nikt nigdy nie zająknął ci się o dopingu?

Jak to jest, że w sporcie wysokiego ryzyka nikt nigdy nie zająknął ci się o badaniach lekarskich?



Szokujące jest to jak daleko można się posunąć żeby tylko udowodnić swoją rację nie mając z tego żadnych korzyści.

To nie jest kwestia racji. Absurdalne rozjazdy jakie się u ciebie w opowieściach pojawiały punktowali ci na pewnym etapie rozmowy prawie wszyscy dotychczasowi interlokutorzy.


Napiszę tylko, że nikt w tym klubie nie wie o lekach czy terapii, nikt nigdy nawet o to nie pytał. Ze wszystkich efektów ubocznych leków miałem tylko senność.

O zdrowiu to ty cały wątek założyłeś (i kolejny o skutkach zdrowotnych twoich przerw w przyjmowaniu leków) i połowa twoich problemów ze zdrowiem wpisywała i wpisuje się w zakres skutków ubocznych i działań leków, o jakich wspominałeś.


Każdy klub sportów walki chce odsiać patole, która potem by na ustawkach i przy rozbojach chwaliła się swoimi umiejętnościami walki wręcz zdobytymi w klubie X, Y lub Z. Bo jakby takie coś wypłynęło przy jakiejkolwiek interwencji Policji, to taki klub może zwinąć manatki, bo żaden rodzic nie wyśle w takie miejsce swojego dziecka. I każdy klub ma swój regulamin i obowiązki prawne narzocone przez ustawodawcę. I wszystkie mi znane kluby miały zawsze takie zapisy, jak ten:

Badania Lekarskie o braku przeciwwskazań zdrowotnych do uczestnictwa w zajęciach sekcjiTKS „ Shinkyokushin Karate” w Tarnowie.

Badania lekarskie – podstawa prawna: Informacja została sporządzona w oparciu o Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 18.07.2003 r. w sprawie sposobu dokonywania kwalifikacji do poszczególnych dyscyplin sportu, zakresu koniecznych badań lekarskich oraz ich częstotliwości w stosunku do dzieci i młodzieży do ukończenia 21 roku życia ubiegających się o przyznanie licencji na amatorskie uprawianie określonej dyscypliny sportu (Dz. U. Nr 141 z 2003r. poz. 1) oraz o komunikat wygłoszony przez Witolda Furgała – Sekretarza PTMS na XXVI Zjeździe Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej we Wrocławiu w dniach 23-25.09.2005r. o porozumieniu zawartym w tej kwestii pomiędzy zarządem PTMS a NFZ.

Informacja dotyczy Klubów, które mają w swoją działalność wpisaną rekreację jako formę ćwiczenia karate.

a) Ćwiczący rekreacyjnie do 12 roku życia włącznie, bez względu na stopień, muszą mieć zaświadczenie dopuszczające do rekreacyjnego uprawiania karate wydane przez dowolnego lekarza. Zaświadczenie ważne jest rok.

b) Ćwiczenia rekreacyjne (do 6 kyu włącznie) między 13 a 21 rokiem życia muszą mieć zaświadczenie do rekreacyjnego uprawniana karate wydane przez dowolnego lekarza. Zaświadczenie ważne jest rok.

c) Ćwiczący ze stopniem od 5 kyu wzwyż, w wieku 13 – 21 lat, muszą mieć zaświadczenie dopuszczające do treningów karate od lekarza ze specjalizacją medycyny sportowej lub z certyfikatem PTMS (zgonie z wymaganiami egzaminacyjnymi – obowiązkowe kumite).

d) Osoby, które ukończyły 21 roku życia i nie startują w zawodach rangi Mistrzostw Polski, muszą 1 raz na rok podpisać oświadczenie, że trenują na własną odpowiedzialność, oraz każdorazowo przed udziałem w zawodach mniejszej rangi.

e) Osoby, które ukończyły 21 rok życia i startują w zawodach rangi Mistrzostw Polski muszą mieć zaświadczenie dopuszczające do treningów karate od lekarza ze specjalizacją medycyny sportowej lub z certyfikatem PTMS. Zaświadczenie dopuszczające do treningów karate od lekarza ze specjalizacją medycyny sportowej lub z certyfikatem PTMS ważne jest 6 miesięcy, o ile nie będzie wpisany krótszy okres dopuszczenia. O zakresie badań dodatkowych decyduje lekarz wydający zaświadczenie.

I najważniejsze - z ich regulaminu:

Przed przystąpieniem do udziału w treningach należy wypełnić i podpisać deklarację członkowską, oświadczenie oraz posiadać zgodę lekarza. W przypadku osób niepełnoletnich posiadać zgodę rodziców lub opiekunów prawnych.


Co kluczowe - podstawa prawna ma ponad 20 lat. Więc nie możesz wymyślać, że kilkanaście lat temu jak jeździłeś na zawody, to tego nie było.



W ogóle nie ogarniam co tu się zaczyna dziać. Przecież wszyscy mi radzili bym zaczął coś robić, bym próbował wyjść ze strefy komfortu, a teraz kiedy faktycznie zacząłem to nagle jest źle.

Bo PAJACUJESZ. Najpierw robiłeś z siebie doświadczonego fightera, co trenował kilkanaście lat, brał udział w obozach, zawodach i nawet mistrzostwach Polski, co ma kilka medali, a teraz brandzlujesz się....sparingiem jakby to był mega wyczyn. Wyczyn to był dla Mikloszy. A nie dla typa, którzy ma rzekomo takie doświadczenie i obycie. BO PO DRODZE NIC CI NIE BYŁO. NIC się nie wydarzyło. Po prostu nie interesowałeś się budowaniem relacji z kimkolwiek i jak cię samotność teraz dojechała, bo się 30stka zbliża to próbujesz szukać winy we wszystkim i u każdego, tylko nie u siebie.

1,111

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

A co to za różnica skoro ćwiczy te swoje sztuki walki cały czas? To nie były medale za udział tylko zdobywał podium.

Dzieci nierzadko mają znacznie więcej odwagi, niż dorośli, bo mniej analizują.
Nie zastanawiają się, czy wypadną głupio, bo zagadają kogoś obcego na ulicy.
Potrafią spojrzeć człowiekowi w twarz i zapytać, dlaczego ma takie odstające uszy.
Są również bardziej podatne na sugestie i mają mniej przestrzeni, by odmawiać.
Rodzice powiedzą, że jedziesz na obóz, to pakujesz manatki i adios muchachos.
Nawet mój brat jeździł z kumplami na kolonie, a jako dorosły wstydzi się pójść do lekarza.
Owszem, to nie jest normalne, żeby trzydziestolatka przerastały takie rzeczy.
Shini nie ukrywał przed nami, że ma pewne problemy i z ich powodu CHODZI NA TERAPIĘ.
To nadal O WIELE WIĘCEJ, niż robi mnóstwo innych osób w podobnej sytuacji.
Dlatego ja nadal ze swojej strony podtrzymuję: BRAWO, SHINI. Tak trzymaj.

1,112 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-03-07 00:52:44)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jezu, Jack. Ty to naprawdę masz zdrowie do takich potyczek.
Nie znam się na sztukach walki, nigdy niczego nie trenowałam.
Ale z mojego doświadczenia wynika, że prawo prawem a życie życiem.
Tak, jak wielu pracodawców nadal zatrudnia na czarno, choć przecież nie wolno.
Albo daje umowę z wpisaną najniższą krajową, żeby płacić mniejsze składki.
Resztę wręcza w kopercie pod stołem, podobnie z kasą za nadgodziny.
Grozi zwolnieniem, gdy ośmielisz się pójść na L4.
A ile razy łamane są przepisy BHP, to można by książkę napisać.
W jednym zakładzie w moim rodzinnym mieście większość majstrów regularnie chodziło na bombie.
Praca z maszynami, gdzie jeden poważny błąd mógł kosztować kogoś zdrowie, albo życie.
Mimo to każdy z nich serwował sobie już na wejściu małpeczkę i nikt nic z tym nie robił.
Dzieciaki z zawodówki miały tam praktyki, więc czasem na lekcjach o tym rozmawialiśmy. 
Czyli nawet szkoła wiedziała i mieli to w tyle. Biznes się kręcił, bo nie było alternatyw.
Zresztą, zawodówka to w ogóle istna wylęgarnia niewolników.
Uczniowie sprzątają domy, przerzucają węgiel, robią zakupy, pilnują dzieci.
Nauczyciele z kolei reagują na takie informacje, jak na „ciekawostki”.
Za moich czasów dostawało się wynagrodzenie w wysokości zawrotnych 100 zł! z groszami miesięcznie.
Jak ktoś był bardziej hojny, to dorzucał kilka stówek, ale to się zdarzało rzadko i raczej w męskich zawodach.
Te ochłapy miało się, pracując w pierwszej klasie dwa razy w tygodniu plus nielegalnie w soboty.
Nie zapominając o całym pełnym miesiącu w wakacje, bo tylko jeden był wolny.
W drugiej i trzeciej klasie podnosili ciut płacę, bodajże o kilkadziesiąt złotych co roku.
Za to dochodził jeszcze jeden dzień pracujący, żeby nie było zbyt pięknie.
Dlatego mnie w życiu już naprawdę niewiele zdziwi.

1,113 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2025-03-07 11:26:44)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Klaryssa napisał/a:

nie wiem Shinigani ale czasami czytając Wasza wymianę zdań mam wrażenie ze Jack lepiej wie jak wyglądało Twoje życie, co czułeś, jacy byli rówieśnicy i jaka była Twoja sytuacja emocjonalno - środowiskowa a wręcz jak cos piszesz to sugeruje Ci ze klamiesz. Mi to trochę podchodzi pod pasywna agresje.


Shini nie jest tu od wczoraj i własnie różne rzeczy o sobie pisał przejmując kolejne wątki. I te historiez jego zycia nie raz diametralnie się różnią co i Smutna też mu wytknęła.

Sama zobacz - przed chwilą twierdził, że w niego rodzice nic nie inwestowali, a teraz klepie, że wszystkie koszty sami pokrywali.

A pewne rzeczy są po prostu nielogiczne w jego opowieściach. Np zobacz jak opisuje podwarszawskie zagłębie, gdzie polowa mieszkańców pracuje w wawie, a jego kolezanki jeździły imprezowac do wawki.

Sam 6 czy 7 razy byłem na zawodach w kosza i drugie tyle w siatke w czasach szkolnych, a w życiu by mi nie przyszło do glowy napisanie, że trenowałem te sporty przez kilkanascie lat.

Rozumiem - tez nie jestem w tych wszystkich watkach tak 'głęboko'. Jednak cały czas myślę, ze każdy opowiada swoja historie i swoje doświadczenia. Każdego doświadczenia są inne. Każdy z nas emocjonalnie jest inny a nasza przeszłość jest wielowymiarowa.

Mimo ze wydarzenie z przeszłości jest niezmienne z biegiem czasu możemy je całkowicie inaczej widzieć i interpretować. Na przestrzeni czasu także widzę u siebie taka tendencje - wydarzenie jest to samo ale inaczej je widzę niż np. jeszcze rok czy pół roku temu. Inaczej je interpretuje. Dlatego nie uważam, ze Shini kłamie a może jedynie analizuje to wszystko co mu się wydarzyło na innych plaszczyznach i rzeczywiście dla osoby, która to czyta wydaje się to niespójne.

Mogłabym napisać ze moi rodzice kompletnie się mną nie interesowali. Byłam dzieckiem niewidzialnym i zaniedbanym emocjonalnie, a potem napisać, ze jak byłam chora zabierali mnie do lekarza, wzywali pogotowie, a poza tym zapewniali podstawowe potrzeby - jedzenie, ubranie i dach nad głową. I to i to jest prawda - jedno nie wyklucza drugiego ale ktoś by mógł mi zarzucić ze kłamałam bo jednak rodzice się mną interesowali ... Może nie trafny do całej dyskusji, ale pierwszy przykład który mi przychodzi na myśl dlatego rozumiem 'niespójności' Shiniego jeśli takie występują. 

Czytając Twoje watki Jack mam wrażenie ciągłego 'atakowania' dlatego się wtrąciłam.
Czasami dobrze jest mieć kogoś kto nami 'potrząśnie' i pokaże inny kierunek myślenia i tez w swoim życiu poznałam osoby, które mnie 'sprowadziły na ziemie' ale nie do końca jestem pewna czy to jest Twoja intencja w wymianie zdań z Shinim.

Napisałeś 'Sam 6 czy 7 razy byłem na zawodach w kosza i drugie tyle w siatke w czasach szkolnych, a w życiu by mi nie przyszło do glowy napisanie, że trenowałem te sporty przez kilkanascie lat'. Ty byś tak nie powiedział, ja bym tez tak nie powiedziała, ale daje prawo innym by mówili o swoim doświadczeniu tak jak oni chcą. Dlaczego mamy podważać to jak widzi dana sytuacje? to jest JEGO punkt widzenia i ma prawo tak to widzieć. Bardzo często tak się dzieje. Sporo osób mówi o jakimś swoim doświadczeniu totalnie inaczej niż ja to widzę - dla mnie byłby to epizod (często nic nie znaczący) a dla nich trenowanie, hobby, pasja czy poziom niemal ekspercki itd. Jestem z tym ok bo to ICH perspektywa a nie MOJA.

1,114

Odp: Co to znaczy żyć?

Dla mnie Jack ma jakąś chorą zabawę z tych dyskusji z Shinim. Też uważam, że jednak jest to przesada. Tak, Shini utknął w miejscu, ale widać, że chce to w końcu zmienić. Też na początku mnie irytowało, jak wszystko negował, co się do niego pisało, aleteż dał się poznać jako całkiem fajny, inteligentny facet i dlatego też będę mu gratulowała każdego, nawet najmniejszego kroku do przodu. Każdy może się w życiu pogubić i nie wiedzieć, co z tym zrobić. I jak najbardziej zgadzam się z Klaryssą, że z biegiem czasu na różne wydarzenia patrzymy inaczej, bo pewne rzeczy po prostu analizujemy, próbujemy zrozumieć. A Jack się tu odpalił jak furiat, nawet po nocach wypisywał, jak to Shini kłamie. To już podchodzi pod jakaś obsesję.
         Shini, ponownie gratuluję. Wpadaj na drugi wątek popisać trochę dla relaksu. A tym tutaj się nie przejmuj.

1,115 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-07 12:49:28)

Odp: Co to znaczy żyć?
Mrs.Happiness napisał/a:

Shini nie ukrywał przed nami, że ma pewne problemy i z ich powodu CHODZI NA TERAPIĘ.

To nie o to chodzi. Zerknij na jego pierwszy post na tym forum. Popatrz na kolejne zakładane przez niego wątki. Tu chodzi zwyczajnie o to, że koleś mataczy, aby tylko być w centrum uwagi i żeby być ojojanym. On przyszedł na to forum będąc już PO półrocznej terapii, po której wnioski były takie, że terapeutka odmówiła mu dalszego leczenia ze względu na jego bierność. A stanął na etapie, że jak miał iść na przód, to kolejnym krokiem miało być usamodzielnienie się. A im więcej czasu mija, im więcej uwagi dostaje, tym większą sierotę życiową z siebie tutaj robi.

Nie znam się na sztukach walki, nigdy niczego nie trenowałam.

A właśnie. A ja ze sportem i turystyką aktywną jestem związany od dziecka, a będąc mundurowym też samemu trenowałem i wielu moich kolegów również trenowało (albo byli instruktorami) poza wojskiem. Uczestniczyłem w SKSach i różnej maści zawodach i regatach dziecięcych i młodzieżowych, szkolnych, lokalnych itp. Więc piszę to z wszystko z doświadczenia własnego. I o ile zgodzę się z tobą, że prawo prawem, a życie życiem, i są różne kluby itp, to statystycznie niemożliwe jest, aby zabrakło wszystkich elementów w przynajmniej kilku kolejnych klubach i to takich, które jednak organizowały i obozy, i międzyklubowe sparingi, i wysyłały swoich przedstawicieli na zawody o randze wojewódzkiej i krajowej.

Naprawdę wierzysz, że kilka klubów w takiej sytuacji pominęłoby temat diety i kategorii wagowych? Albo ubezpieczenia i dopuszczenia od lekarza?

1,116

Odp: Co to znaczy żyć?
Klaryssa napisał/a:

Rozumiem - tez nie jestem w tych wszystkich watkach tak 'głęboko'.

A ja dyskutuję z Shinim praktycznie od początku jego obecności na tym forum i wytykam mu to samo, co praktycznie wszyscy inni interlokutorzy mu już wytknęli wcześniej: kłamie. Dlatego jest w ogóle ten wątek, bo swoim jojczeniem przejmował każdy inny, w którym się udzielał.

Dlatego nie uważam, ze Shini kłamie a może jedynie analizuje to wszystko co mu się wydarzyło na innych plaszczyznach i rzeczywiście dla osoby, która to czyta wydaje się to niespójne.

Nie, bo wersje wydarzeń jebią mu się kompletnie na co zwróciła mu uwagę już wcześniej Smutna.


Mogłabym napisać ze moi rodzice kompletnie się mną nie interesowali. Byłam dzieckiem niewidzialnym i zaniedbanym emocjonalnie, a potem napisać, ze jak byłam chora zabierali mnie do lekarza, wzywali pogotowie, a poza tym zapewniali podstawowe potrzeby - jedzenie, ubranie i dach nad głową. I to i to jest prawda - jedno nie wyklucza drugiego ale ktoś by mógł mi zarzucić ze kłamałam bo jednak rodzice się mną interesowali

Ale to co opisałaś to jest minimum rodzicielskiego obowiązku i jedno nie wyklucza drugiego.

Shini natomiast podkreśla jak to rodzice w niego nie inwestowali, jak to nie byli zainteresowani jego rozwojem i dlatego jest taki wyalienowany, a potem czytamy, że jako jedyny w rodzinie skończył studia, ćwiczył wiele różnych stylów walki, chodził na siłownie, jeździł na obozy, zawody (nie raz czy dwa - przez KILKANAŚCIE LAT) i wszystko było opłacone przez jego rodziców.


Ty byś tak nie powiedział, ja bym tez tak nie powiedziała, ale daje prawo innym by mówili o swoim doświadczeniu tak jak oni chcą. Dlaczego mamy podważać to jak widzi dana sytuacje? to jest JEGO punkt widzenia i ma prawo tak to widzieć.

Bo jest coś takiego jak LOGIKA. To, że dla niego coś było wyczynem, nie oznacza obiektywnie, że faktycznie tym wyczynem coś takiego jest. Bo tak jak pisałem Shiniemu, tak powtórzę i tobie: można zrozumieć, że taki wyjazd na sparing byłby przeżyciem i jakąś formą sukcesu dla Mikloszy, albo nie wiem, udział w konkursie recytatorskim byłby przeżyciem dla jednego z naszych popuszczających/przygłuchych i zacinających się inceli, ale nie można pisać o przeżyciu z powodu sparingu z kimś silniejszym/lepszym technicznie (to przy okazji sugeruje, że w swoim klubie nie ma nikogo, kto mógłby się z nim równać) jak się jeździło wcześniej na zawody o randze krajowej i wracało z medalami. Bo to nie jest tak, że Shini gdzieś po drodze zaliczył dzwona i walczy z blokadą/PTSD. On się samemu wycofał, bo zmienił szkołę i nie chciało mu się treningów kontynuować.

1,117 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-07 12:53:36)

Odp: Co to znaczy żyć?
Lunka86 napisał/a:

Dla mnie Jack ma jakąś chorą zabawę z tych dyskusji z Shinim. Też uważam, że jednak jest to przesada. Tak, Shini utknął w miejscu, ale widać, że chce to w końcu zmienić.

W porównaniu do pierwszego jego postu na tym forum to on się cofnął.

Wtedy - doświadczony fighter, niepotrafiący jedynie w związki, bo ich nigdy nie przerabiał, bo nie był zainteresowany tematyką damsko-męską. Gdzieś tam po studiach wdała się rutyna, przytył i gdzieś zagubił siebie. Ale wrócił do treningów, poszedł na terapię i następnym krokiem miała być wyprowadzka od rodziców. Po kilku sugestiach nawet poszedł na płatne masaże pindola, żeby pozbyć się strachu przed fizyczną intymnością z kobietą.


A zobacz na niego teraz - wielki gieroj, bo pojechał 200km na sparing do innego miasta. A wcześniej bez mrugnięcia okiem jeździł na masaże kutasa i ogólnopolskie zawody. A po drodze nie wydarzyło się w jego życiu dosłownie nic.


Też na początku mnie irytowało, jak wszystko negował, co się do niego pisało

Bo to jego stała taktyka. Najpierw neguje, potem się dziwi, bo nikt mu czegoś tam nie powiedział/nie pokazał/nie nauczył i jakie to fantastyczne coś takiego się dowiedzieć/przeczytać itp i dopytuje o miliony szczegółów z pozorną wdzięcznością. Potem się okazuje, że sumarycznie nie zrobił nic, albo połowę tego co napisał i jaki to on z siebie dumny, bo wychodzi ze swojej strefy komfortu i oczekuje oklasków i gratulacji. Już to przerabialiśmy z Shinim na prawie każdy temat: praca, najem mieszkania, siłownia, bieganie, zdrowie, gotowanie - wstaw co chcesz.

To jest post sprzed 9 miesięcy tego konkretnego wątku:


Herne napisał/a:

Moja ukochana szklana kula puszczona w ruch obrotowy (z lekką precesją, wynikająca z nieregularności kształtu w związku z jej zużyciem) pokazuje mi dalszy rozwój tej dyskusji:
1) Znajdziesz pewne rozwiązanie (tak, przemoc ma różne oblicza, ta psychiczna potrafi być nawet bardziej bolesna i tym bardziej, gdy pochodzi od osób które kochamy. A tutaj w grę wchodzi najprawdopodobniej apodyktyczna matka.)
2) Dasz mu kilka rad dotyczących dalszego postępowania w tejże kwestii
3) Shini się ucieszy, podziękuje. Następnie będzie nakręcał dalszą dyskusję aby sobie trwała dalej, ponieważ właśnie w ten sposób złapał kolejnego rozmówcę na tym forum. A w rzeczywistości nic nie zrobi z poradami.
4) Za miesiąc-dwa, może rok przeczytasz Jego kolejny wpis na tym forum pt." ojej - jest mi bardzo źle, nie wiem co mam zrobić, nie rozumiem, pomóżcie.

5) Kurtyna.

1,118 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-03-07 13:04:22)

Odp: Co to znaczy żyć?

Moim zdaniem paradaksalnie Jack traktuje Shiniego po ludzku. Jak kolege czy kogoś kogo zna IRL.
Dla dorosłego faceta to rzeczywiście przypał że największe życiowe osiągnięcie to wycieczka z kumplami na weekend z uprawianiem sportu w tle.
Laski w tym wątku ojojają nad Shinim bo dla nich jest upośledzonym anonem z forum. IRL nie byłyby zainteresowane relacją z kolesiem którego jedynym życiowym osiągnięciem jest wycieczka raz na 10 lat do miasta obok żeby sobie pouprawiać sport. Zakładają że z Shinim jest tak bardzo nie tak, że trzeba go klepać po plecach nawet za to że zrobi sobie kanapke na śniadanie. Tworzą wirtualną rzeczywistość gdzie od faceta w wieku 30 lat wymaga się tyle co od średnio ogarniętego nastolatka. Tylko że ta rzeczywistość nie istnieje. 30 letni chłop musi robić to co na takiego faceta przystało. Udawanie że ma znowu 14 lat i dokonał wyczynu bo uzbierał pieniążki na wyjazd na zawody niczym Billlie Elliot tylko podtrzymuje delulu kolesia.

Dla Shiniego ogarnięcie dupy i wyprawadzka z domu okazała się za ciężka, więc stworzył sobie bezpieczną przystań, gdzie udaje ze pokonuje lęki i słabości rozwiązjując problemy w sytyuacjacj w których czuje się jak ryba w wodzie. Dla niego poczucie sukcesu jest tak ważne że jest w stanie opuścić sobie poprzeczke dowolnie nisko, żeby tylko odtrąbić sukces, zamiast cisnać w góre i się rozwijać. Bo prawdziwy sukces wymaga poświęceń i wyrzeczeń. Taka wyprowadzka od starych, czy poznanie w końcu kogoś. A tu nie ma presji, nie ma strachu, lęku, niepewności. Znalezienie nowego hobby dla kolesia którego całe życie to jedno wielkie hobby (gównokierunek bez perspektyw bo wydawał się ciekawy, fantazje o anime bo tam ludzie są mili i fajni, filmiki porno bo przecież to fajne, nie to co złe i onieśmielające kobiety) wcale nie jest osiągnięciem.

1,119 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2025-03-07 15:04:55)

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Znalezienie nowego hobby dla kolesia którego całe życie to jedno wielkie hobby (gównokierunek bez perspektyw bo wydawał się ciekawy, fantazje o anime bo tam ludzie są mili i fajni, filmiki porno bo przecież to fajne, nie to co złe i onieśmielające kobiety) wcale nie jest osiągnięciem.

Lol ale co jest złego w tym że skupia się na tym co go interesuje? To po co tak na prawdę żyjemy - żeby robić to co lubimy i co nam się podoba czy żeby osiągać jakieś rzeczy uznawane społecznie za dobre, bo "tak"?

Ja już serio ludzi na prawdę nie łapię momentami, niby każdy dąży w życiu do przyjemności, a potem i tak wielu wpada pod dyktat życia pod publiczkę i dla "sukcesów".

Shini rób co lubisz i nie daj sobie wmówić, że to co sprawia ci przyjemność (i przy okazji nie krzywdzi w żaden sposób nikogo) jest czymś złym. Żyjesz sam dla siebie, i dla tego co jest dla ciebie ważne, a nie dla innych. Musisz w końcu poczuć się wartościowym, zrozumieć że jesteś odrębną jednostką, która ma prawo poprowadzić życie w taki sposób, jak ma na to ochotę, i nawet w sytuacji jakiejś porażki potrafi się otrzepać i iść dalej, ewentualnie modyfikując swoje założenia.

1,120 Ostatnio edytowany przez Lunka86 (2025-03-07 15:13:56)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack, no może i tak jest. Nie wiem, nie mam ochoty ani czasu na czytanie wszystkich wątków. Wiem tylko tyle, że nie będę po nim jechać, bo mnie nie słucha w jakichś tam sprawach. Jego sprawa, jego życie. I tak dałam się niepotrzebnie wciągnąć w tę dyskusję. Jeśli on faktycznie ściemnia, a ja mu pogratulowałam, to nic się nie stało, moje życie się od tego nie zmieniło. Niewiele mnie to obchodzi. Dyskutujcie sobie tutaj dalej.
Chuopski, masz rację, też nie ogarniam, skąd tu to czepianie się hobby Shiniego. Niech każdy lubi to, co mu się podoba.

1,121 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-03-07 16:46:29)

Odp: Co to znaczy żyć?
Lunka86 napisał/a:

A mi Jack przypomina takiego szkolnego prześladowcę, który jak upatrzy sobie ofiarę, to się już od niej nie odpieprzy. Żałosne.

Shini, daj sobie spokój, nic mu nie tłumacz,  bo jak to już zostało słusznie zauważone, Jack i tak wie lepiej.

Lunka dobrze to ujęła, Jack to wręcz podręcznikowy przykład szkolnego prześladowcy. Widziałem aż zbyt wielu takich. Wszystko we mnie go wkurza ale siedzi w MOIM wątku i na każdym kroku musi udowadniać swoją rację, jaką ma wiedzę na każdy temat i wytykać każdy mój błąd. Nie ma z tego żadnych korzyści, nikogo nie ratuje przed jakąś krzywdą z mojej strony bo nikomu nie dzieje się krzywda. Na mnie też nie ma to za bardzo wpływu, ani mi to nie pomaga ani nie przeszkadza. Wniosek z tego może być tylko jeden, on czerpie z tego przyjemność, ma atencję i poczucie wyższości. Każdy normalny człowiek po prostu by to olał, nie marnował by czasu na ciągłe pisanie tego samego do kłamcy i manipulatora, którym podobno jestem.

Terapeutka mi powiedziała, że dla kogoś kto wcześniej nie widział żadnych swoich sukcesów zauważanie i podkreślanie nawet tych najmniejszych jest ważne dla podniesienia szorującej po dnie samooceny. Trochę mnie kusi żeby jej powiedzieć, że się myli bo Jack i Smutna z forum tak napisali ale na razie się wstrzymam i będę dalej się stosował do jej zaleceń.

Smutna chcesz namiar na terapię? Patrząc na twoje ostatnie posty tobie też chyba by się przydała.

Też nie rozumiem tego rozgraniczania co może być hobby, a co nie. Jak dla mnie wszystko może nim być, ważne by się podobało i dawało radość lub przynajmniej odstresowywało.

1,122 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2025-03-07 16:59:24)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Lunka86 napisał/a:

A mi Jack przypomina takiego szkolnego prześladowcę, który jak upatrzy sobie ofiarę, to się już od niej nie odpieprzy. Żałosne.

Shini, daj sobie spokój, nic mu nie tłumacz,  bo jak to już zostało słusznie zauważone, Jack i tak wie lepiej.

Lunka dobrze to ujęła, Jack to wręcz podręcznikowy przykład szkolnego prześladowcy. Widziałem aż zbyt wielu takich. Wszystko we mnie go wkurza ale siedzi w MOIM wątku i na każdym kroku musi udowadniać swoją rację, jaką ma wiedzę na każdy temat i wytykać każdy mój błąd. Nie ma z tego żadnych korzyści, nikogo nie ratuje przed jakąś krzywdą z mojej strony bo nikomu nie dzieje się krzywda. Na mnie też nie ma to za bardzo wpływu, ani mi to nie pomaga ani nie przeszkadza. Wniosek z tego może być tylko jeden, on czerpie z tego przyjemność, ma atencję i poczucie wyższości. Każdy normalny człowiek po prostu by to olał, nie marnował by czasu na ciągłe pisanie tego samego do kłamcy i manipulatora, którym podobno jestem.

Terapeutka mi powiedziała, że dla kogoś kto wcześniej nie widział żadnych swoich sukcesów zauważanie i podkreślanie nawet tych najmniejszych jest ważne dla podniesienia szorującej po dnie samooceny. Trochę mnie kusi żeby jej powiedzieć, że się myli bo Jack i Smutna z forum tak napisali ale na razie się wstrzymam i będę dalej się stosował do jej zaleceń.

Smutna chcesz namiar na terapię? Patrząc na twoje ostatnie posty tobie też chyba by się przydała.

Też nie rozumiem tego rozgraniczania co może być hobby, a co nie. Jak dla mnie wszystko może nim być, ważne by się podobało i dawało radość lub przynajmniej odstresowywało.

Jak już napisałem żyjesz dla siebie, w swoim tempie, i to ty masz być zadowolony, a nie ludzie dookoła. Nie myśl co powie o tym "społeczeństwo", które w większości jest zakłamaną, faszystowską w swoim działaniu instytucją, która próbuje łamać wszystkich którzy nie pasują do jakiś ustalonych norm. Norm, które zostały ustawione w określonym celu - żeby służyć panom tego świata, niezależnie gdzie i kiedy. Kiedy wszyscy są jednolici łatwo nimi rządzić i wmuszać im różne korzystne dla silniejszych rozwiązania.
Tak działa też szkoła - pierwsze miejsce zbiorowego formowania charakterów, w którym szybko zaczynasz rozumieć, że bajki o tym że różnorodność jest potrzebna i fajna to zwykła mrzonka. Znaczy nie do końca - różnorodność jes fajna, ale dopóki ma miejsce w WYZNACZONYCH GRANICACH, często nie mających innego uzasadnienia niż zysk dla rządzących (dlatego nie dziwię się że w USA, wśród ludzi świadomych home schooling jest tak popularny). Nie daj się po prostu - życie to nie są jakieś zawody w których się zdobywa jakieś miejsce, i tak wszyscy skończymy tak samo, i lepiej te życie przeżyć po swojemu.

Niektórzy w twoim wątku zachowują się jak wierni funkcjonariusze obecnego porządku, widać że czerpią z niego korzyści.

1,123

Odp: Co to znaczy żyć?

Ja śledzę ten wątek bardzo starannie, choć się w nim prawie nie udzielam.
Powiedzieć mogę jedno;
Shini, robisz niewiarygodne postępy i tak trzymaj.

1,124

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini, bo jakieś rozbieżności są i jak ktoś się chce przyczepić, to się przyczepi. Natomiast ja osobiście nie widzę powodu, by ci nie wierzyć. A nawet, jeśli nie wszystko się zgadza, to nie jest to dla mnie problemem. Na pewno nie mam zamiaru porównywać każdej twojej wypowiedzi i wyłapywać nieścisłości. Rób swoje, pracuj nad sobą na terapii, rób dalej te małe kroczki do przodu.

1,125 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-03-07 20:02:06)

Odp: Co to znaczy żyć?
ChuopskiChłop napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Znalezienie nowego hobby dla kolesia którego całe życie to jedno wielkie hobby (gównokierunek bez perspektyw bo wydawał się ciekawy, fantazje o anime bo tam ludzie są mili i fajni, filmiki porno bo przecież to fajne, nie to co złe i onieśmielające kobiety) wcale nie jest osiągnięciem.

Lol ale co jest złego w tym że skupia się na tym co go interesuje? To po co tak na prawdę żyjemy - żeby robić to co lubimy i co nam się podoba czy żeby osiągać jakieś rzeczy uznawane społecznie za dobre, bo "tak"?

Nie da się żyć robiąc tylko to co cię interesuje. Myślisz że ludzi interesuje wypełnianie pitu, załatwianie pozwolenia na budowę domu, wstawanie o 3 nad ranem do płaczącego dziecka? Raczej nie. Ale dużo ludzi  chce mieć dobrze płatną prace, łądne miejsce do mieszkania i fajne dziecko w wieku szkolnym. Często trzeba się przemoc i zrobić coś czego się nie chce żeby osiągnąc to co się chce.

Jedyne co robi Jack to wytyka Shimiemu ciągle o problemach z którymi przyszedł na forum. Nie nowymi które sobie wymyślił jako rozpraszacz do rozwiazania tych z którymi sobie nie radził. Shimi wg cytatów Jacka żeby przypisać sobie sukces zrobił z siebie totalną mamałyge w dziedzinie w której był nawet dobry, tylko żeby wyszło że ostatecznie pokonał trudności i się rozwija.
Każdy tak ma że kiedy zbiliża się deadline, jakaś ważna romowa, coś trzeba zdecydować to nagle trzeba umyć auto i wyprać firanki. Tu Shiniemu się przypomniało że akurat jest aspirującym karateką wink

1,126 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2025-03-07 20:14:23)

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Nie da się żyć robiąc tylko to co cię interesuje. Myślisz że ludzi interesuje wypełnianie pitu, załatwianie pozwolenia na budowę domu, wstawanie o 3 nad ranem do płaczącego dziecka? Raczej nie. Ale dużo ludzi  chce mieć dobrze płatną prace, łądne miejsce do mieszkania i fajne dziecko w wieku szkolnym. Często trzeba się przemoc i zrobić coś czego się nie chce żeby osiągnąc to co się chce.

Ale równie dobrze można mieć zwykłą pracę, zwykłe mieszkanie w bloku i nie trzeba mieć dzieci - i te wszystkie problemy odpadają i też można być szczęśliwym smile

Każdy ma swoje poczucie co mu w życiu potrzeba a co nie. Może Shini po prostu lubi to co robi?

1,127 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-03-07 23:23:41)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

To nie o to chodzi. Zerknij na jego pierwszy post na tym forum. Popatrz na kolejne zakładane przez niego wątki. Tu chodzi zwyczajnie o to, że koleś mataczy, aby tylko być w centrum uwagi i żeby być ojojanym. On przyszedł na to forum będąc już PO półrocznej terapii, po której wnioski były takie, że terapeutka odmówiła mu dalszego leczenia ze względu na jego bierność. A stanął na etapie, że jak miał iść na przód, to kolejnym krokiem miało być usamodzielnienie się. A im więcej czasu mija, im więcej uwagi dostaje, tym większą sierotę życiową z siebie tutaj robi.

Według mnie się mylisz. Shini wcale nie próbuje być wszędzie w centrum uwagi. W każdym razie już nie. Przez pewien czas faktycznie tak robił, choć z zupełnie innej przyczyny, niż ta sugerowana. Zapominasz chyba, że jest to człowiek samotny, nic dziwnego, że momentami desperacko zabiegał o kontakt, ani że poprzednie sesje terapeutyczne traktował jak spotkania z koleżanką. Teraz znalazł tu kilka osób, które chętnie z nim rozmawiają i nie musi dłużej na siłę szukać towarzystwa. Rozwija się, zmienia. Tempo ciężko nazwać zawrotnym, ale każdy, kto nie jest wobec niego uprzedzony, dostrzega, jak bardzo ruszył do przodu względem tego, co pisał tu jeszcze kilka miesięcy temu. Dowalanie mu, gdy wreszcie sam cieszy się z małych kroków i widzi swoje osiągnięcia, nawet te z pozoru błahe, jest po prostu słabe.

Jack Sparrow napisał/a:

Naprawdę wierzysz, że kilka klubów w takiej sytuacji pominęłoby temat diety i kategorii wagowych? Albo ubezpieczenia i dopuszczenia od lekarza?

Szczerze? Nie ma to dla mnie znaczenia.
Może coś przed nami zataił, może czasem skłamał.
Nikt nie jest w stu procentach szczery, każdy coś ukrywa.
Przy czym weź poprawkę na to, że początkowe lata trenował jako dziecko.
Wtedy formalnościami zajmowali się rodzice, on mógł nie zwracać uwagi na żadne procedury.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Laski w tym wątku ojojają nad Shinim bo dla nich jest upośledzonym anonem z forum. IRL nie byłyby zainteresowane relacją z kolesiem którego jedynym życiowym osiągnięciem jest wycieczka raz na 10 lat do miasta obok żeby sobie pouprawiać sport. Zakładają że z Shinim jest tak bardzo nie tak, że trzeba go klepać po plecach nawet za to że zrobi sobie kanapke na śniadanie. Tworzą wirtualną rzeczywistość gdzie od faceta w wieku 30 lat wymaga się tyle co od średnio ogarniętego nastolatka. Tylko że ta rzeczywistość nie istnieje. 30 letni chłop musi robić to co na takiego faceta przystało. Udawanie że ma znowu 14 lat i dokonał wyczynu bo uzbierał pieniążki na wyjazd na zawody niczym Billlie Elliot tylko podtrzymuje delulu kolesia.

Weź się czasem zastanów, co piszesz, bo ten post jest po prostu obrzydliwy.
Shini to inteligentny, sympatyczny facet i właśnie dlatego z nim rozmawiam.
Jest to jedna z niewielu osób tu na forum, które naprawdę lubię.

Zresztą, najpierw sami mu piszecie, żeby wziął się za siebie, a potem temu umniejszacie.
Bo co? Bo nie zrobił dokładnie tego, co było mu doradzane?
To nie jest żaden forumowy projekt, tylko żywa osoba.
Ma swoje słabości, z którymi mimo wszystko WALCZY. Nie poddał się.
Pazury i zęby mu skutecznie spiłowano, więc trochę to potrwa, ale wierzę, że da radę.
A wyśmiewanie jego hobby jest żenujące. Nawet mi się nie chce tego komentować.

1,128 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-03-07 21:11:20)

Odp: Co to znaczy żyć?
ChuopskiChłop napisał/a:

Ale równie dobrze można mieć zwykłą pracę, zwykłe mieszkanie w bloku i nie trzeba mieć dzieci - i te wszystkie problemy odpadają i też można być szczęśliwym smile
Każdy ma swoje poczucie co mu w życiu potrzeba a co nie. Może Shini po prostu lubi to co robi?

W zwykłej pracy też czasem się okazuje że cię zwolnią i musisz, chociaż nie chcesz szukać nowej, że cię sąsiad zaleje i musisz chciaż nie chcesz robić remont.
O ile ktoś nie mieszka z rodzicami i oni nie ponoszą całego ryzyka finansowego i organizacyjnego twojego życia w pewnym momencie musisz wyjść ze strefy komfortu i zacząć się rozwijać przez radzenie sobie w sytuacjach w których wcale nie masz ochoty być. 
Ja nie wątpię że on lubi to co robi. Pytanie czy jego mama albo tata lubi żyć z dorosłym synem tak jakby nadal był dzieckiem.  Czy po iluś latach nie zasługują na jakąś formę ulgi że ich rola opieki nad nim się zakończyła? Może jego rodzice też się przejmują jego niezaradnością i nie śpią po nocach bo się boją że sobie nie poradzi jak zachorują czy ich zabraknie. Tu jest 3 ludzi, nie Shini i roboty bez osobowości i własnego życia emocjonalnego, potrzeb samorealizacji, poczucia dumy i szczęścia wink

1,129 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-07 21:25:04)

Odp: Co to znaczy żyć?

W życiu bywa różnie, to raczej wszyscy wiemy. Jedni mają większe oczekiwania wobec życia, inni najwyraźniej cieszą się z małych rzeczy. Osobiście nie jestem zorientowany tak dobrze w szczegółach i realiach organizacji szkolnych zawodów sportowych, ale to raczej nie ma w tym momencie znaczenia.
Znaczenie ma dla mnie to, że przychodzi tutaj gość, który chce zwyczajnie się wygadać i zaznać nieco życzliwości. Akurat, w przeciwieństwie do paru innych użytkowników, da się z nim w miarę normalnie porozmawiać. Ma ewidentne braki, ale jak widać, dąży do tego, aby je nadrobić, więc nie widzę powodu, żeby uporczywie mu wytykać niemal każde potknięcie czy błąd, bo każdy nieco nagina rzeczywistość, nie ma się co oszukiwać. Mimo tego hejtu, jak się tutaj na niego wylewa, widać, że to forum daje mu sporo "powera" nad dalszą pracą nad sobą. Ta nagonka robi się zwyczajnie obrzydliwa.
Nie jestem pewien, ale chyba nawet samo to, że jest osobą spokojną i niezbyt "przebojową", nie wzbudza u niektórych szacunku czy nawet sympatii, bo przecież nie przepycha się łokciami przez życie, dążąc do jak najwyższej pozycji społecznej czy zawodowej.
Stwierdzenia o negowaniu skupiania się w życiu na tym, co się lubi, nawet nie skomentuję. Niektórzy najwyraźniej za głęboko weszli w bagienko, gdzie króluje jedynie zasada "im więcej tym lepiej". Nawet, jeśli tacy ludzie, jak Shini, w końcu zdecydują się wyjść z domu i wziąć się za siebie, to i tak będą dalej piętnowani, za brak wielkich sukcesów, gdyż nie akceptują "przeciętności".

1,130

Odp: Co to znaczy żyć?
Mrs.Happiness napisał/a:

Jest to jedna z niewielu osób tu na forum, które naprawdę lubię.

Właśnie tak, Shini jest twoją psiapsi i dajesz mu rady jak dla psiapsi.
Moją koleżanką nie jest i nie będę z nim rozmawiać jak z kobietą, tylko jak z mężczyzną.

1,131 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2025-03-07 21:30:07)

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Może jego rodzice też się przejmują jego niezaradnością i nie śpią po nocach bo się boją że sobie nie poradzi jak zachorują czy ich zabraknie.

Nie rozumiem Twojej troski o jego rodziców. Rodzice maja wiele lat na to by zadbać o to by dziecko było zaradne życiowo i by je przygotować na dorosłe życie. Jeśli nie wyposaża dziecka w finansowe/edukacyjne wsparcie to chociaż mogą zadbać o to by emocjonalnie weszło w dorosłe życie z naładowanymi a nie rozładowanymi bateriami.
Znam dorosłe i bardzo dorosłe osoby, które mieszkają z rodzicami i nie uważam ich za nieudaczników. Każdemu życie układa się inaczej i jest bardzo nieprzewidywalne. Znam tez osoby które by wedle Twojej perspektywy 'ułożyły' sobie życie a tak ich potem dojechało ze mając teraz ponad 45 lat znowu wylądowaly w domu rodzinnym. Tak wiem wiem Ty jesteś od nich WSZYSTKICH lepsza bo mieszkasz sama lub z mężem/partnerem.

1,132

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Mrs.Happiness napisał/a:

Jest to jedna z niewielu osób tu na forum, które naprawdę lubię.

Właśnie tak, Shini jest twoją psiapsi i dajesz mu rady jak dla psiapsi.
Moją koleżanką nie jest i nie będę z nim rozmawiać jak z kobietą, tylko jak z mężczyzną.

Tradycyjne role płciowe nie każdemu pasują, a stereotypowe traktowanie mężczyzn jest dla nich bardzo szkodliwe.

Pisałaś też o rodzicach naszego kolegi, powiem tak, wszystko zależy od tego jaki ma układ w domu. Są ludzie którym bardzo dobrze z rodzicami, a oni sami traktują obecność dziecka jako dodatkową pomoc w codziennych sprawach, pytanie jak jest tutaj.

1,133

Odp: Co to znaczy żyć?

Akurat jak chodzi o mieszkanie z rodzicami, to zawsze śmiać mi się chce z tego, jak tacy ludzie bywają powierzchownie oceniani. Pomijając już Shiniego, ale zawsze jak tylko temat jest poruszany, to od razu osoba dostaje łatkę totalnego nieudacznika i przegrywa. Oczywiście nigdy nie ma choćby próby dokładniejszego zbadania tematu, przede wszystkim DLACZEGO i na JAKICH ZASADACH ta osoba mieszka w domu rodzinnym? Warto byłoby wiedzieć, jak pracuje, co jeszcze robi i w jaki sposób w ogóle funkcjonuje w tym domu. Twierdzenie, że niejako z definicji dorosła osoba mieszkająca z rodzicami jest totalną życiową niemotą, jest jednocześnie śmieszne i żałosne.

1,134

Odp: Co to znaczy żyć?
bagienni_k napisał/a:

Akurat jak chodzi o mieszkanie z rodzicami, to zawsze śmiać mi się chce z tego, jak tacy ludzie bywają powierzchownie oceniani. Pomijając już Shiniego, ale zawsze jak tylko temat jest poruszany, to od razu osoba dostaje łatkę totalnego nieudacznika i przegrywa. Oczywiście nigdy nie ma choćby próby dokładniejszego zbadania tematu, przede wszystkim DLACZEGO i na JAKICH ZASADACH ta osoba mieszka w domu rodzinnym? Warto byłoby wiedzieć, jak pracuje, co jeszcze robi i w jaki sposób w ogóle funkcjonuje w tym domu. Twierdzenie, że niejako z definicji dorosła osoba mieszkająca z rodzicami jest totalną życiową niemotą, jest jednocześnie śmieszne i żałosne.

Gdyby była punktacja, dalabym +1.

1,135

Odp: Co to znaczy żyć?

Kurde, a ja +2

Sam mieszkam z matką, pół pensji jej dokładam, oprócz tego robię sporo w domu typu sprzątanie czy jakieś naprawy itd, teraz pomagam w drobnej modernizacji sprzętów domowych. Układ mam świetny bo się bardzo dobrze dogadujemy, matka nie czuje się samotna a ja też nie muszę się gdzieś tułać.

Całą tą bajeczkę o wyższości szybkiej wyprowadzki od rodziców sprzedaje ludziom mafia dewelopersko-bankowa, krwiopijcy żerujący na ludzie pracującym tego kraju.

1,136

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Właśnie tak, Shini jest twoją psiapsi i dajesz mu rady jak dla psiapsi.
Moją koleżanką nie jest i nie będę z nim rozmawiać jak z kobietą, tylko jak z mężczyzną.

Gdybyś była tak wnikliwa, na jaką się teraz kreujesz, to zobaczyłabyś, że ze wszystkimi piszę podobnie.
Faceci to przede wszystkim również ludzie, a nie żadne maszyny, które mają tłumić swoje uczucia i bez marudzenia spełniać cudze oczekiwania.
Im też niektóre rzeczy mają prawo sprawiać trudności, nawet te najbardziej błahe.
To, że potrzebują być poklepani po plecach, wygadać się, czy zapłakać, wcale nie czyni ich niemęskimi.
Wchodzenie im na ambicję i porównywanie z innymi często przynosi odwrotny efekt.
Czują się niewystarczający i to ich blokuje do dalszego działania.
Pod pewnymi względami są wrażliwsi od nas, choć tego nie okazują, bo nie wypada.
Zupełnie inaczej wyglądają relacje z nimi, gdy odrzuci się stereotypy.

1,137 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-07 22:55:52)

Odp: Co to znaczy żyć?

Nie uciekałbym się do obciążania odpowiedzialnością jakieś tam, bliżej nieokreślone mafie deweloperskie. Po prostu niech każdy postępuje według swoich potrzeb, aktualnej sytuacji czy oczekiwań. Skoro 99 % ludzi chce kupować czy wynajmować mieszkania, to niech te 1% na pewnym etapie sobie mieszka w rodzinnych domach, skoro uważają, że tak dla nich lepiej w danym momencie i mają z tego jakieś korzyści lub też oni te korzyści komuś świadczą. Warto wywalić z głowy stereotyp dorosłej osoby mieszkającej z rodzicami, będącej patologicznym, niezaradnym leniem.

1,138

Odp: Co to znaczy żyć?
bagienni_k napisał/a:

Nie uciekałbym się do obciążania odpowiedzialnością jakieś tam, bliżej nieokreślone mafie deweloperskie. Po prostu niech każdy postępuje według swoich potrzeb, aktualnej sytuacji czy oczekiwań. Skoro 99 % ludzi chce kupować czy wynajmować mieszkania, to niech te 1% na pewnym etapie sobie mieszka w rodzinnych domach, skoro uważają, że tak dla nich lepiej w danym momencie i mają z tego jakieś korzyści lub też oni te korzyści komuś świadczą. Warto wywalić z głowy stereotyp dorosłej osoby mieszkającej z rodzicami, będącej patologicznym, niezaradnym leniem.

No jak się popatrzy teraz to około połowa ludzi w wieku 25-34 mieszka z rodzicami. Część na pewno te mieszkania odziedziczy, więc nie będą mieli potrzeby kupowania nowego, dlatego nie przesadzałbym z tym 99 procent.

Zresztą i tak budową mieszkań powinno się zająć państwo.

1,139

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Ja nie wątpię że on lubi to co robi. Pytanie czy jego mama albo tata lubi żyć z dorosłym synem tak jakby nadal był dzieckiem.  Czy po iluś latach nie zasługują na jakąś formę ulgi że ich rola opieki nad nim się zakończyła? Może jego rodzice też się przejmują jego niezaradnością i nie śpią po nocach bo się boją że sobie nie poradzi jak zachorują czy ich zabraknie. Tu jest 3 ludzi, nie Shini i roboty bez osobowości i własnego życia emocjonalnego, potrzeb samorealizacji, poczucia dumy i szczęścia wink

Czytałaś w ogóle posty Shiniego?
Przecież pisał, że jego matce jest na rękę, że z nimi mieszka.
Ona jest jedną z przyczyn dlaczego ciężko jest mu się usamodzielnić.
Gdyby chciała, by szybko się wyprowadził, to BY GO DO TEGO PRZYGOTOWAŁA.
Zamiast gotować mu obiadki, robić zakupy i prać jego gacie.
Niektóre matki po prostu tak mają.
Jak dzieci pójdą na swoje, to tracą cel w życiu.
Więc hamują ich rozwój, żeby nadal trzymały się maminej spódnicy.

1,140

Odp: Co to znaczy żyć?
bagienni_k napisał/a:

Akurat jak chodzi o mieszkanie z rodzicami, to zawsze śmiać mi się chce z tego, jak tacy ludzie bywają powierzchownie oceniani. Pomijając już Shiniego, ale zawsze jak tylko temat jest poruszany, to od razu osoba dostaje łatkę totalnego nieudacznika i przegrywa. Oczywiście nigdy nie ma choćby próby dokładniejszego zbadania tematu, przede wszystkim DLACZEGO i na JAKICH ZASADACH ta osoba mieszka w domu rodzinnym? Warto byłoby wiedzieć, jak pracuje, co jeszcze robi i w jaki sposób w ogóle funkcjonuje w tym domu. Twierdzenie, że niejako z definicji dorosła osoba mieszkająca z rodzicami jest totalną życiową niemotą, jest jednocześnie śmieszne i żałosne.

Ode mnie też łapka w górę!

1,141 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2025-03-07 23:38:29)

Odp: Co to znaczy żyć?
Mrs.Happiness napisał/a:

Jak dzieci pójdą na swoje, to tracą cel w życiu.
Więc hamują ich rozwój, żeby nadal trzymały się maminej spódnicy.

Dokładnie. Mało się o tym mówi i zazwyczaj postrzega się niestety to dorosłe dziecko jako 'niezaradne'. Mamy czasami nie chcą by dorosłe dzieci opuszczały dom rodzinny bo z jednej strony jak piszesz stracą cel w życiu, ale jest tez ciemna strona takiego zachowania - chcą mieć nadal kontrole nad swoim dorosłym dzieckiem. Oczywiście nie zawsze tak jest ale dobrze zdawać sobie sprawę z tego ze takie zjawisko ma miejsce.

1,142

Odp: Co to znaczy żyć?
Klaryssa napisał/a:

Dokładnie. Mało się o tym mówi i zazwyczaj postrzega się niestety to dorosłe dziecko jako 'niezaradne'. Mamy czasami nie chcą by dorosłe dzieci opuszczały dom rodzinny bo z jednej strony jak piszesz stracą cel w życiu, ale jest tez ciemna strona takiego zachowania - chcą mieć nadal kontrole nad swoim dorosłym dzieckiem. Oczywiście nie zawsze tak jest ale dobrze zdawać sobie sprawę z tego ze takie zjawisko ma miejsce.

Oczywiście. Potrafią one też sabotować związki swoich dzieci, bo ich partnerów traktują jak zagrożenie.
Nie zdziwiłabym się, gdyby potencjalna dziewczyna Shiniego nie spotkała się z ciepłym przyjęciem.
Zwłaszcza, jakby była typowym mieszczuchem i ani myślała o mieszkaniu na wsi.

1,143

Odp: Co to znaczy żyć?

Ja Ci tam Shini kibicuje. Oczywiście że irytuje "tak, ale..." ale pracujesz nad sobą. Krok po kroczku ku lepszemu

1,144

Odp: Co to znaczy żyć?

Ja w ogóle nie rozumiem, skąd te poruszenie w tym temacie? Bo kilka osób pogratulowało Shiniemu? To co? Mieliśmy też go wyśmiewać, bo tak się tu już przyjęło? Ja też polubiłam Shiniego, czyli teraz jest moją psiapsi, bo mu pogratulowałam i życzyłam, żeby dalej pracował nad sobą? No jaja po prostu.
I oczywiście, że jego rodzicom pasuje, że on przy nich został. Sporo jest takich matek. Ja sama, ponad 10 lat temu, albo i dawniej, usłyszałam od swojej matki, że jedno dziecko powinno zostać przy rodzicach, żeby się nimi opiekować na starość. Czyli moja matka oczekiwała, że się nie wyprowadzę i nie założę własnej rodziny. Nie wiesz, jacy są rodzice Shiniego i nie musisz udawać tej swojej troski o nich.

1,145

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Moim zdaniem paradaksalnie Jack traktuje Shiniego po ludzku. Jak kolege czy kogoś kogo zna IRL.
Dla dorosłego faceta to rzeczywiście przypał że największe życiowe osiągnięcie to wycieczka z kumplami na weekend z uprawianiem sportu w tle.


I tak i nie.


Taki wypad z kolegami z uprawianiem sportu w tle to bardzo fajna sprawa. To zabawa, fan. Fajnie doładowuje baterie. I to może być naprawdę pozytywne i intensywne przeżycie dla kogoś, kto nigdy tego nie robił. Ale tu chodzi o to, ze obecnie Shini robi jakiś procent tego co robił wcześniej, a się tym zachwyca jak życiowym osiągnięciem.


Udawanie że ma znowu 14 lat i dokonał wyczynu bo uzbierał pieniążki na wyjazd na zawody niczym Billlie Elliot tylko podtrzymuje delulu kolesia.

Dla Shiniego ogarnięcie dupy i wyprawadzka z domu okazała się za ciężka, więc stworzył sobie bezpieczną przystań, gdzie udaje ze pokonuje lęki i słabości rozwiązjując problemy w sytyuacjacj w których czuje się jak ryba w wodzie. Dla niego poczucie sukcesu jest tak ważne że jest w stanie opuścić sobie poprzeczke dowolnie nisko, żeby tylko odtrąbić sukces, zamiast cisnać w góre i się rozwijać. Bo prawdziwy sukces wymaga poświęceń i wyrzeczeń. Taka wyprowadzka od starych, czy poznanie w końcu kogoś. A tu nie ma presji, nie ma strachu, lęku, niepewności. Znalezienie nowego hobby dla kolesia którego całe życie to jedno wielkie hobby (gównokierunek bez perspektyw bo wydawał się ciekawy, fantazje o anime bo tam ludzie są mili i fajni, filmiki porno bo przecież to fajne, nie to co złe i onieśmielające kobiety) wcale nie jest osiągnięciem.


Dokładnie.

1,146

Odp: Co to znaczy żyć?
ChuopskiChłop napisał/a:

Lol ale co jest złego w tym że skupia się na tym co go interesuje?

I tu jest kolejna niespójność w opowiastkach Shiniego.

Teraz niby się realizuje.

Ale wcześniej twierdził, ze nikt go nigdy nie pytał co chce w życiu robić, nie miał szansy rozwijać swoich zainteresowań, bo całe życie pod dyktando mamy.



Lunka86 napisał/a:

Jack, no może i tak jest. Nie wiem, nie mam ochoty ani czasu na czytanie wszystkich wątków. Wiem tylko tyle, że nie będę po nim jechać, bo mnie nie słucha w jakichś tam sprawach. Jego sprawa, jego życie. I tak dałam się niepotrzebnie wciągnąć w tę dyskusję. Jeśli on faktycznie ściemnia, a ja mu pogratulowałam, to nic się nie stało, moje życie się od tego nie zmieniło. Niewiele mnie to obchodzi. Dyskutujcie sobie tutaj dalej.
Chuopski, masz rację, też nie ogarniam, skąd tu to czepianie się hobby Shiniego. Niech każdy lubi to, co mu się podoba.


Poklepywanie go po pleckach z powodu takich pierdół to podtrzymywanie jego delulu - jak to Smutna napisała. Poza tym chodzi też o to, że mu się wersje rozjeżdżają. Pół tego wątku przecież płakał, jak to samemu nigdy nic nie mógł, bo wszystko pod dyktando rodziców. To jakiego to niby jego zainteresowanie? Zrobił krok w tył wracając do czegoś co zna, a czego tak naprawdę nawet nie lubi.

1,147

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Terapeutka mi powiedziała, że dla kogoś kto wcześniej nie widział żadnych swoich sukcesów zauważanie i podkreślanie nawet tych najmniejszych jest ważne dla podniesienia szorującej po dnie samooceny.

Żadna terapeutka nie powiedziałaby wielokrotnemu medaliście, że ma się zachwycać wyjazdami na nic nie znaczący sparing. Wręcz odwrotnie. Przepracowalibyście emocje nadając odpowiedni gradient ważności wydarzeniom. Bo to nie jest tak, że spowodowałeś wypadek, dachowałeś i zabiłeś przechodnia i boisz się wsiąść znowu za kierownicę samochodu. Ty się sam wycofałeś, bo nigdy ciebie to nie interesowało. Podkreślałeś to w swoich postach dziesiątki razy, ze nigdy nie robiłeś tego co sam chciałeś, bo całe życie byłeś zmuszony robić wszystko pod dyktando mamy. Sam to wielokrotnie podkreślałeś, że nawet po kilku latach w klubie, to z nikim nie nawiązałeś relacji nawet koleżeńskich, nie zamieniłeś nawet jednego zdania poza niezbędną wymianą informacji w czasie samego treningu. Chętnie mogę przytoczyć twoje wypowiedzi o tym w razie czego.

1,148

Odp: Co to znaczy żyć?
Mrs.Happiness napisał/a:

Shini wcale nie próbuje być wszędzie w centrum uwagi. W każdym razie już nie.

Ciągle tak. Po prostu znalazł grupkę dziewuszek, które się nad nim litują i są chętne go ojojać z byle powodu.


Zapominasz chyba, że jest to człowiek samotny, nic dziwnego, że momentami desperacko zabiegał o kontakt, ani że poprzednie sesje terapeutyczne traktował jak spotkania z koleżanką. Teraz znalazł tu kilka osób, które chętnie z nim rozmawiają i nie musi dłużej na siłę szukać towarzystwa. Rozwija się, zmienia.


Sam mu tą samotność wytknąłem. Ale to jest jego samotność z wyboru. Zachwyt sparingiem jak się wracało z medalami z zawodów to nie jest krok do przodu. To jest kilkanaście skoków w tył. I problem zastępczy. Bo mając 30ści lat powinien umieć samemu sobie ugotować, wyprać, zrobić zakupy, czy osiągnąć SAMODZIELNOŚĆ. Nie jest zdeformowany, nie był w śpiączce przez pół życia, nie miał kilkunastu operacji i lat rehabilitacji. Shini to niemal 30letni, zdrowy facet. I jedyne o co mi chodzi, to żeby go tak traktować. A nie jak przedszkolaka, który potrzebuje złotych gwiazdek za samodzielne podtarcie dupska.

I nie, nie jestem wobec niego uprzedzony. Koleś się po prostu cofa. Na dziwki, żeby mu kutasa wymasowały to pojechał bez mrugnięcia okiem. Ale sparing to nagle wyczyn. Z resztą to samo, praktycznie kropka w kropkę, pisał o swoim udziale w eventach anime. Bo nigdy nie był, nie uczęszczał, tłumy go przerażają, ale się przemógł i pojechał. Wielkie doznanie. Wielkie przeżycie. Był może ze 2-3 razy. Tyle co na masażach pindola. Tylko koleś ma taki problem z uzależnieniem od porno i masturbacji, że dotyk innej ręki niż jego własna nie zrobił na nim większego wrażenia. A na terapię uzależnień nie poszedł. Bo po co? Lepiej kolejną terapeutkę traktować jak koleżankę opowiadając jedynie tyle, aby udowodnić, ze problem jakiś istnieje, i na tyle mało, aby nie musieć nic z nim robić.

W ciągu jego 3 lat obecności nie wykonał nic, nie wcielił żadnych wniosków z wcześniejszej terapii w życie. Wymyśla tylko co raz to nowe problemy i osiągnięcia zastępcze.



Szczerze? Nie ma to dla mnie znaczenia.
Może coś przed nami zataił, może czasem skłamał.

A właśnie. I to jest ten problem, że on to robi cały czas. Dla uwagi.


Weź się czasem zastanów, co piszesz, bo ten post jest po prostu obrzydliwy.
Shini to inteligentny, sympatyczny facet i właśnie dlatego z nim rozmawiam.
Jest to jedna z niewielu osób tu na forum, które naprawdę lubię.

Ale czy ktoś ci broni go lubić? Nie.

Czy ktoś ci broni z nim rozmawiać? Też nie.

Ale czy dlatego, że uważasz go za sympatycznego, to użytkownicy, którzy rozmawiają z nim od lat mają przestać wytykać mu kolejne kłamstwa i manipulacje dla zaskarbienia sobie czyjej uwagi? Bo jak go tutaj widzę, to od lat właśnie to robi. Wymyśla kolejne, co raz bardziej absurdalne historie robiąc z siebie mamałygę, od której kichy się wykręcają na lewą stronę, aby tylko pokazać, że on coś robi. Choć tak naprawdę nie zmienia się nic.

1,149

Odp: Co to znaczy żyć?
bagienni_k napisał/a:

Nawet, jeśli tacy ludzie, jak Shini, w końcu zdecydują się wyjść z domu i wziąć się za siebie, to i tak będą dalej piętnowani, za brak wielkich sukcesów, gdyż nie akceptują "przeciętności".

Wiesz kiedy tacy ludzie są piętnowani?

Wtedy, kiedy udają, że to jest właśnie to, czego od życia oczekują, a przy każdej nadarzającej się okazji skomlą jak to im źle i niedobrze, jak to nie są niczemu winni, że wszyscy inni mają lepiej, a oni, takie biedne żuczki muszą się cieszyć z tej kulki toczonego gówna.

Znam naprawdę niemało ludzi, którzy są mega skromni, nie mają większych życiowych sukcesów, niczego nie wygrali, zarabiają malutko. Ale są szczęśliwi. Odwali taki swoją robotę, na rachunki zarobi, głodny nie chodzi i każdą chwilę poświęca na książki, grzyby i wędkowanie. I wiesz jaka jest reakcja prawie wszystkich? Zazdrość. Bo oni odnaleźli swoje szczęście i faktycznie nie są zainteresowani wyścigiem szczurów, posiadaniem kolejnych gadżetów. Że kurtka używana, a nie nowa? Kapota to kapota. Aby kark był suchy i nerek nie przewiało. Jemu większą radochę sprawia, że jego czereśnia na działce zdrowo obrodziła, a nie że Krycha kupiła piąte mieszkanie, a Zdzisiek ma 3 Porshe w ciągu 5 lat.

Ale Shini taki nie jest. Co też wiele razy podkreślał: on pragnie być podziwiany. Więc wymyśla kolejne bajki, aby tą namiastkę podziwu i uznania zdobyć. Bo na tym mu zależy. Nie na rzeczywistej relacji z kimkolwiek.

1,150 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-08 12:44:58)

Odp: Co to znaczy żyć?
Mrs.Happiness napisał/a:
Klaryssa napisał/a:

Dokładnie. Mało się o tym mówi i zazwyczaj postrzega się niestety to dorosłe dziecko jako 'niezaradne'. Mamy czasami nie chcą by dorosłe dzieci opuszczały dom rodzinny bo z jednej strony jak piszesz stracą cel w życiu, ale jest tez ciemna strona takiego zachowania - chcą mieć nadal kontrole nad swoim dorosłym dzieckiem. Oczywiście nie zawsze tak jest ale dobrze zdawać sobie sprawę z tego ze takie zjawisko ma miejsce.

Oczywiście. Potrafią one też sabotować związki swoich dzieci, bo ich partnerów traktują jak zagrożenie.
Nie zdziwiłabym się, gdyby potencjalna dziewczyna Shiniego nie spotkała się z ciepłym przyjęciem.
Zwłaszcza, jakby była typowym mieszczuchem i ani myślała o mieszkaniu na wsi.


Zacznijmy od tego, że przedmieścia Warszawy to nie jest wieś jaką Shini kreuje.

Po drugie, naprawdę, zerknij na wątki Shinigo.

To z jego PIERWSZEGO wątku na tym forum:


Witajcie, przeglądam to forum już od jakiegoś czasu i chciałbym zadać kilka pytań. Najpierw jednak krótko o mnie. Jestem 26 letnim facetem, nigdy nie byłem w związku ani nie miałem żadnych kontaktów fizycznych z płcią przeciwną poza przytuleniem dosłownie 2 razy w życiu. Nigdy nie byłem zakochany ani nawet zauroczony, a jedynie było kilka dziewczyn, które podobały mi się z wyglądu ale po bliższym poznaniu okazało się, że miały okropne charaktery. Miałem dwie przyjaciółki w liceum jednak obie były zajęte na długo zanim się poznaliśmy. Na studiach nic się nie wydarzyło w kwestii relacji damsko-męskich. Co do wyglądu nie mam sobie nic do zarzucenia no może poza coraz mniejszą ilością włosów ale to jest efektem łysienia androgenowego, na które jedynym rozwiązaniem byłby przeszczep włosów. Obecnie mieszkam z rodzicami głównie z powodów ekonomicznych ale pracę mam i dokładam się do domowych wydatków. Brak wcześniejszych związków czy w ogóle kontaktów z kobietami najprawdopodobniej wynikał z ekstremalnie niskiej samooceny i braku pewności siebie. Teraz już jest u mnie znacznie lepiej pod tym względem jednak kilka lat izolowania się od społeczeństwa robi swoje. Była to dość duża izolacja porównywalna do znanego w Japonii zjawiska "hikikomori". Z tym także jest już znacznie lepsza sytuacja niż kilka lat temu jednak nadal mój tryb życia skupia się jedynie na pracy i domu. Zdecydowałem się na terapię i mimo iż nie widzę jeszcze widocznych jej efektów(terapia trwa niecałe 2 miesiące) to dowiedziałem się o sobie wielu rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia.

To ma ponad dwa lata:

Po pół roku terapii, wspólnie z terapeutką odkryliśmy jakie jest źródło większości moich problemów. Byłem nieźle zaskoczony kiedy okazało się, że jest nim dom rodzinny. Dokładniej moi rodzice przez całe życie robili wszystko żeby zatrzymać mnie przy sobie i nie pozwolić mi się usamodzielnić i uniezależnić. Gdyby nie terapia pewnie nigdy nie zdał bym sobie z tego sprawy, a rodzice też robili to nie mając świadomości jak bardzo jest to dla mnie destrukcyjne. I faktycznie dopiero teraz zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że ciągłe zniechęcanie i zabranianie mi wszystkiego miało niemal tragiczne skutki.


Druga kwestia w zasadzie wynika z pierwszej. Chodzi mi o samo poznawanie ludzi, a dokładniej kobiet i dla tego też pytam na tym forum. Z mężczyznami nie mam większego problemu w rozmowie czy z samym nawiązaniem kontaktu jednak z kobietami sytuacja jest o wiele gorsza. Na innych forach czy też na popularnej stronie z memami "Jbzd" naczytałem się, że wystarczy wyjść na ulicę, do klubu, zapisać się na zajęcia sportowe, zapisać się na bardziej kobiecy kierunek studiów i wiele innych niby oczywistych lokalizacji. O ile pójście na studia tylko po to by szukać tam dziewczyn brzmi wręcz absurdalnie głupio to już pomysły takie jak klub sportowy czy kurs tańca już brzmią dość logicznie to to też nie działa. Wiele lat trenowałem różne sztuki walki i jak się trafiły 2-3 dziewczyny na grupę 30 osób to już było nieźle. Chodziłem na basen i też w ogóle spotkać jakąś dziewczynę to był niezły wyczyn.

A tak ponad 2 lata temu pisał o swoim miejscu zamieszkania:

Shinigami napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Co do 1 to nie myślałeś, żeby pójść metodą małych kroczków? Jedź gdzieś sam na weekend. Nie wiem co masz blisko smile jakieś większe miasto. Pozwiedzaj, spaceruj, oddychaj, myśl, odpocznij. Idź na kawę sam ze sobą. Powoli.

Mam blisko Warszawę, ok.30 km do centrum.

I weź to zestaw z tym jego zachwytem nad sparingiem, z obecnymi opisami jego miejsca zamieszkania, albo że sporty walki to faktycznie JEGO pasja, że to jednak jego rodzice wszystko mu opłacali cały czas, jego regularne treningi, członkostwo w klubach, ubezpieczenie, obozy, straty i całą resztę. Nadal uważasz, że on teraz zrobił jakiś krok naprzód? Nadal uważasz, że to co jest tu teraz przez was poruszane, to już nie było przerabiane?

1,151

Odp: Co to znaczy żyć?
Mrs.Happiness napisał/a:

Czytałaś w ogóle posty Shiniego?
Przecież pisał, że jego matce jest na rękę, że z nimi mieszka.
Ona jest jedną z przyczyn dlaczego ciężko jest mu się usamodzielnić.
Gdyby chciała, by szybko się wyprowadził, to BY GO DO TEGO PRZYGOTOWAŁA.


Ale ty nie czytałaś. Bo przygotowywany był. Dlatego jako jedyny w rodzinie ma wyższe wykształcenie i dlatego rodzice mu opłacali jego zabawę w sporty walki. I dlatego ojciec go obarcza bojowymi zadaniami. Aby nauczył się wykonywać "męskie" obowiązki w "wiejskim" domu.

Po prostu tego argumentu Shini używa jak mu wygodnie - raz nic nie może, bo rodzice robili wszystko za niego i nikt go nigdy niczego nie nauczył, a kolejnym razem, że nigdy nie mógł realizować siebie, bo go taką ilością obowiązków obarczali, że na nic czasu nie miał, bo musiał się uczyć, żeby mieć studia zrobione, żeby zdobyć dobrą pracę. Tylko Shini nigdy CV nigdzie nie wysłał, więc to rodzice załatwili mu pracę u szwagra.

Nie da się zestawić mobilizowania do nauki, inwestycji w rzekomą pasję (zwieńczoną medalami) i znalezienie pracy z "to wina rodziców, że we mnie nie inwestowali i że zrobili ze mnie ofermę życiową".

1,152

Odp: Co to znaczy żyć?
ChuopskiChłop napisał/a:

Tradycyjne role płciowe nie każdemu pasują, a stereotypowe traktowanie mężczyzn jest dla nich bardzo szkodliwe.

Bardzo wygodnie tak mówić kiedy ma się akurat pod ręką kobiete idealnie wypełniającą swoją role społeczną i ma się catering i sprzątanie 24/7 smile
Tak z ciekawości zabrałeś gdzieś mame na dzień kobiet?

1,153 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-03-08 15:52:13)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Ale ty nie czytałaś. Bo przygotowywany był. Dlatego jako jedyny w rodzinie ma wyższe wykształcenie i dlatego rodzice mu opłacali jego zabawę w sporty walki. I dlatego ojciec go obarcza bojowymi zadaniami. Aby nauczył się wykonywać "męskie" obowiązki w "wiejskim" domu.

Dobra, wiesz co? Nie chce mi się już kontynuować tej dyskusji.
Wy nawet cudze słowa traktujecie, jakby były jego własnymi.
Nic dziwnego, że potem widzicie tysiąc różnych wersji.
Mam teraz na myśli to, że inni pisali o zainteresowaniach.
Shini o treningach od początku mówi, że nie wie nawet, czy lubi to robić.
Zresztą większość z nas miała na myśli anime, nie kickboxing.
Nie chce mi się tłumaczyć kolejny raz tego samego.
Shini też niektóre kwestie wyjaśniał wielokrotnie.
Wolę energię i czas poświęcić na dalsze rozmowy z nim, zamiast bić pianę następne trzy strony.
To przynajmniej może mu się jakoś przysłużyć.
A i dla mnie jest znacznie bardziej przyjemne.
Niech każdy sobie myśli co zechce.

1,154 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-08 16:24:56)

Odp: Co to znaczy żyć?
Mrs.Happiness napisał/a:

Shini o treningach od początku mówi, że nie wie nawet, czy lubi to robić.

Ekhm...

to popatrzmy co już pisał o tym swoim uprawianiu sportu, nie tylko o sztukach walki.


Poza bieganiem zawsze trenowałem jakiś sport, przez wiele lat różne sztuki walki, a teraz siłownia i też zawsze wszystko sam. Sztuk walki oczywiście nie da się trenować samemu ale ostatnią skończyłem trenować już z 7 lat temu, a teraz nie ma żadnej w mojej okolicy. Siłownie mam w domu bo też nie ma żadnej w najbliższej okolicy. Próbowałem szukać grup tematycznych choćby na Discordzie ale w żadnej nie mogłem się utrzymać dłużej niż kilka dni. Poza wyżej wymienionymi mam jeszcze kilka innych zainteresowań ale z nimi też zawsze byłem sam choć o niektórych mógłbym rozmawiać godzinami.

Ja na przykład nie mam żadnego problemu w takich zwykłych codziennych interakcjach, bez problemu załatwię sprawę czy to w urzędzie, czy to w jakiejś firmie powiązaną z moją obecną pracą, czy to z zapisem do lekarza itd. Faktycznie spora część mojego życia to były gry i nadal są, oczywiście w znacznie mniejszym stopniu niż kiedyś ale też nie było tak, że siedziałem bez przerwy przed kompem. Zawsze trenowałem różne sporty czy to sztuki walki, czy to bieganie, czy też siłownia.

Ale z całą pewnością masz rację, że na jakichś zajęciach jest łatwiej kogoś poznać niż gdziekolwiek indziej i dlatego też szukać takowych, najlepiej jakichś sportowych bo w tym zawsze byłem całkiem dobry.

jestem w pełni sprawny i w miarę nieźle wyglądam. Staram się też na ile to możliwe poprawiać wygląd, trenuje na siłowni, biegam i już mam w planach rozszerzenie moich aktywności sportowych.

Praktycznie zawsze trenowałem jakiś sport, czy to sztuki walki, czy to siłownia czy też bieganie lub kilka na raz, zawsze jak tylko ktoś pytał to wypowiadałem się o tym jak najlepiej. Zawsze powtarzałem, że te sporty były super, że je lubię, że chcę być w nich jak najlepszy



Napisz jeszcze raz co tam Shini od początku twierdził?




edit- Podkreślam - Shini opisywał się kompletnie inaczej na początku swojej obecności tutaj. I to nie jest kwestia dodawania szczegółów. To odjebanie kompletnej wolty. Na początku - (względnie) normalny facet. Semi samodzielny. Jedynie mieszkający z rodzicami, któremu gdzieś tam temat interakcji romantycznych w życiu umknął i z powodu czasu złapał blokadę wobec kobiet.

Po pewnym czasie zrobił z siebie kompletną lebiegę z dwoma lewymi rękami, bo pierwotna wersja wydarzeń nie dała mu takiej uwagi i ojojania, na jakie liczył.

1,155 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-03-08 17:39:50)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Napisz jeszcze raz co tam Shini od początku twierdził?

Okej, tu mnie masz, nie czytałam wszystkich postów, które napisał na forum.
Dlatego pisałam wcześniej, że pewnie czasem coś zmyśla.
Wierzę, że niektóre elementy historii się nie kleją. 
Aczkolwiek nie mam go za żadnego wstrętnego kłamczucha.
Mimo że sama kilka razy widziałam, jak ciut zmieniał wersję wydarzeń.
Pewnie częściej wynika to z faktu, że ocenia różne rzeczy względem tego, jak się akurat czuje.
Jak lepiej, to treningi są fajne, lubi je i bardzo dobrze mu idzie.
Jak gorzej, to nie czuje motywacji, ale robi to z poczucia obowiązku.
Poza tym zauważyłam, że czasem mówił o czymś tylko po to, by podtrzymać rozmowę.
Odkąd piszemy w moim temacie, mniej czuć od niego desperacją. 
Chyba sam powinieneś to widzieć, też się tam udzielasz.
W gruncie rzeczy to fajny chłopak, tylko niepewny siebie i pogubiony.
Jeśli chodzi o ten wyjazd, to pisał, że szczególnie stresował się odległością.
Często wspomina o problemach z układem pokarmowym, więc można zrozumieć jego obawy.
Zwłaszcza, że on w ogóle jest człowiekiem, który się mocno przejmuje różnymi rzeczami.
Moim zdaniem to dobrze, że mimo wszystko pojechał i mu się podobało.
Jak złapie wiatr w żagle, to może siłą rozpędu zacznie też robić inne rzeczy.
Daleka jestem od skreślania go, przeciwnie, wierzę, że powoli się ogarnie.

Jack Sparrow napisał/a:

edit- Podkreślam - Shini opisywał się kompletnie inaczej na początku swojej obecności tutaj. I to nie jest kwestia dodawania szczegółów. To odjebanie kompletnej wolty. Na początku - (względnie) normalny facet. Semi samodzielny. Jedynie mieszkający z rodzicami, któremu gdzieś tam temat interakcji romantycznych w życiu umknął i z powodu czasu złapał blokadę wobec kobiet.

Po pewnym czasie zrobił z siebie kompletną lebiegę z dwoma lewymi rękami, bo pierwotna wersja wydarzeń nie dała mu takiej uwagi i ojojania, na jakie liczył.

Przecież często tak jest, że ktoś na początku przedstawia siebie w dużo lepszym świetle.
Ilu użytkowników przychodzi tu z problemem, za który winą obarczają kogoś innego.
A jak zaczynają dopisywać różne szczegóły, to okazuje się, że wcale nie są tacy bez skazy.
Mój brat też nie powie obcemu, że chodzi do pracy, jak mu się akurat zachce.
Ani że niczym nastolatek namawia tatusia, by kupił mu konsolę, czy nowy telefon.
Pewne rzeczy wypływają dopiero, jak się kogoś nieco lepiej pozna.
Zatem jedna opcja jest taka, że masz rację i Shini bez przerwy nagina fakty, byśmy mu współczuli. 
Druga, że z czasem poczuł się bardziej pewnie na forum i więcej ujawnił.
Osobiście bardziej skłaniam się ku bramce numer dwa.
Tym bardziej, że wymówki typu "nie mam czasu, by zrobić zakupy" wcale nie działają na jego korzyść.
Mógłby przecież bez problemu okłamać nas, że zaczął gotować, czy rozsyłać cv.
Wtedy to by dopiero został ojojany.

1,156

Odp: Co to znaczy żyć?

Można sobie zadać pytanie: co tutaj jest ważniejsze? Ciągłe wytykanie Koledze nieścisłości, błędów lub naciągania faktów czy może obserwacja lub przewidywanie kierunku, w jakim to wszystko zmierza, tj. jego droga do stopniowej, ale i za pewne długotrwałej poprawy swojego życia?
Można za Shinim chodzić po każdym niemal wątku, czepiając się co drugiego, wypowiedzianego przez niego słowa. Skoro tak kogoś to uwiera, to w jakim celu uczestniczy w tej "zabawie"?
Można też z nim zwyczajnie i życzliwie popisać, starając się dostrzec w nim te jasne i obiecujące strony. Jeśli zaś chodzi o naciąganie faktów czy brak szczerości, to akurat Shiniemu daleko do rekordzistów z tego forum, obecnych i byłych. Ileż to razy w różnych wątkach prawda i znaczące szczegóły wchodziły dopiero po jakimś czasie? W takim razie trzeba by gonić każdego, kto okazuje równie utalentowanym "ściemniaczem"?
Chłopak ma swoje problemy, ale akurat w porównaniu do reszty jemu podobnych, drzemie w nim jakiś potencjał, który być może z siebie wydobędzie, choćby poprzez terapię.
Tak uczciwie, po ludzku dobrze mu życzę.Pozostali, na czele z Rumuńskim chyba się już za bardzo okopali w swoich twierdzach.

1,157

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Tradycyjne role płciowe nie każdemu pasują, a stereotypowe traktowanie mężczyzn jest dla nich bardzo szkodliwe.

Bardzo wygodnie tak mówić kiedy ma się akurat pod ręką kobiete idealnie wypełniającą swoją role społeczną i ma się catering i sprzątanie 24/7 smile
Tak z ciekawości zabrałeś gdzieś mame na dzień kobiet?

Sprzątam w domu najczęściej ja, gotuje sobię też więc tu akurat pudło tongue

A mamie ide właśnie coś kupić, może jakiś wyrób czekoladopodobny jak w Kiepskich xD

1,158 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2025-03-08 21:49:05)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Nawet, jeśli tacy ludzie, jak Shini, w końcu zdecydują się wyjść z domu i wziąć się za siebie, to i tak będą dalej piętnowani, za brak wielkich sukcesów, gdyż nie akceptują "przeciętności".

Wiesz kiedy tacy ludzie są piętnowani?

Wtedy, kiedy udają, że to jest właśnie to, czego od życia oczekują, a przy każdej nadarzającej się okazji skomlą jak to im źle i niedobrze, jak to nie są niczemu winni, że wszyscy inni mają lepiej, a oni, takie biedne żuczki muszą się cieszyć z tej kulki toczonego gówna.

Znam naprawdę niemało ludzi, którzy są mega skromni, nie mają większych życiowych sukcesów, niczego nie wygrali, zarabiają malutko. Ale są szczęśliwi. Odwali taki swoją robotę, na rachunki zarobi, głodny nie chodzi i każdą chwilę poświęca na książki, grzyby i wędkowanie. I wiesz jaka jest reakcja prawie wszystkich? Zazdrość. Bo oni odnaleźli swoje szczęście i faktycznie nie są zainteresowani wyścigiem szczurów, posiadaniem kolejnych gadżetów. Że kurtka używana, a nie nowa? Kapota to kapota. Aby kark był suchy i nerek nie przewiało. Jemu większą radochę sprawia, że jego czereśnia na działce zdrowo obrodziła, a nie że Krycha kupiła piąte mieszkanie, a Zdzisiek ma 3 Porshe w ciągu 5 lat.

Ale Shini taki nie jest. Co też wiele razy podkreślał: on pragnie być podziwiany. Więc wymyśla kolejne bajki, aby tą namiastkę podziwu i uznania zdobyć. Bo na tym mu zależy. Nie na rzeczywistej relacji z kimkolwiek.

Tacy ludzie to największe wygrywy. Brzuch pełen, na głowę nie kapie, koń zValony i to jest to. Też tak staram się żyć.

Miałem takiego agenta w robocie z podobnym stylem, wszyscy go lubili łącznie z dyrektorem sklepu.

1,159

Odp: Co to znaczy żyć?
bagienni_k napisał/a:

Można sobie zadać pytanie: co tutaj jest ważniejsze? Ciągłe wytykanie Koledze nieścisłości, błędów lub naciągania faktów czy może obserwacja lub przewidywanie kierunku, w jakim to wszystko zmierza, tj. jego droga do stopniowej, ale i za pewne długotrwałej poprawy swojego życia?
Można za Shinim chodzić po każdym niemal wątku, czepiając się co drugiego, wypowiedzianego przez niego słowa. Skoro tak kogoś to uwiera, to w jakim celu uczestniczy w tej "zabawie"?
Można też z nim zwyczajnie i życzliwie popisać, starając się dostrzec w nim te jasne i obiecujące strony. Jeśli zaś chodzi o naciąganie faktów czy brak szczerości, to akurat Shiniemu daleko do rekordzistów z tego forum, obecnych i byłych. Ileż to razy w różnych wątkach prawda i znaczące szczegóły wchodziły dopiero po jakimś czasie? W takim razie trzeba by gonić każdego, kto okazuje równie utalentowanym "ściemniaczem"?
Chłopak ma swoje problemy, ale akurat w porównaniu do reszty jemu podobnych, drzemie w nim jakiś potencjał, który być może z siebie wydobędzie, choćby poprzez terapię.
Tak uczciwie, po ludzku dobrze mu życzę.Pozostali, na czele z Rumuńskim chyba się już za bardzo okopali w swoich twierdzach.

W sumie to, że akurat Jack zaciekle wytyka Shiniemu nieścisłości, jest na swój sposób zabawne.
Zważywszy na to, że sam zakładał tutaj multikonta, w tym bodajże udając kobietę.
Dla mnie najważniejsze jest to, co sama widzę w danym człowieku.
Shini ma potencjał, który, jak widać, dostrzega znacznie więcej osób.
Jak nie przestanie nad sobą pracować, to ma szansę zmienić swoje życie.
Samo to, ile osób się tu za nim teraz wstawiło, dobrze o nim świadczy.

1,160 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-09 12:23:32)

Odp: Co to znaczy żyć?
Mrs.Happiness napisał/a:

Odkąd piszemy w moim temacie, mniej czuć od niego desperacją.
Chyba sam powinieneś to widzieć, też się tam udzielasz.

Moje zdanie jest takie, że wymyśla coraz to absurdalniejsze debilizmy, aby tylko ktoś go ojojał. I biorę to stąd, że właśnie czytam go od dawna.

Mógłby przecież bez problemu okłamać nas, że zaczął gotować, czy rozsyłać cv.
Wtedy to by dopiero został ojojany.

Na ten temat też już kłamał.



bagienni_k napisał/a:

Można sobie zadać pytanie: co tutaj jest ważniejsze? Ciągłe wytykanie Koledze nieścisłości, błędów lub naciągania faktów czy może obserwacja lub przewidywanie kierunku, w jakim to wszystko zmierza, tj. jego droga do stopniowej, ale i za pewne długotrwałej poprawy swojego życia?



A przeczytaj te cytaty, które tu przytoczyłem i odpowiedz sobie na pytanie, czy jakikolwiek progres tu faktycznie nastąpił? Z faceta, który coś tam potrafił załatwić, pojechać na masaż, z pasjami to nagle mamy typa, który nic nie może, nic nie umie, niczym się nie interesuje. Jaki to progres?


W takim razie trzeba by gonić każdego, kto okazuje równie utalentowanym "ściemniaczem"?

I to ma przecież miejsce.


Chłopak ma swoje problemy, ale akurat w porównaniu do reszty jemu podobnych, drzemie w nim jakiś potencjał, który być może z siebie wydobędzie, choćby poprzez terapię.

Początkowo też tak myślałem, ale w tym czasie kilku jego kolegów 'nierokujących' jednak go wyprzedziło, a on w tym samym czasie się cofnął.

1,161

Odp: Co to znaczy żyć?

Mnie to tylko jedna rzecz zaczęła zastanawiać, mianowicie problemy Shiniego z wysłaniem cv. Ja nie jestem tak na bieżąco ale Jack pisze że tego nie umiał zrobić, a ja się zapytam jakim cudem, skoro w necie jest od cholery poradników na ten temat. No i do tego trzeba to też porozsyłać. Ja swoje musiałem wysłać z dobre około 200 razy żeby dopiero coś się zakręciło, a też rejon WWA jak Shini.

1,162 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-03-09 23:14:32)

Odp: Co to znaczy żyć?

Co do tego, że to rodzice są głównym źródłem moich problemów nie ma cienia wątpliwości i to już mamy potwierdzone z terapeutką. Podobnie jest ze szkołą, w ogóle od dawna miałem takie wrażenie, że zostałem zaprogramowany na przegrywa i takich ludzi jest znacznie więcej. Jak się dokładniej przyjrzeć zarówno przegrywom jak i wygrywom to widać te same schematy będące niemal przeciwieństwami u jednej i drugiej grupy. Większość ludzi, którzy mają problemy z relacjami, z samooceną, z wprowadzeniem zmian itp ma podobne doświadczenia z dzieciństwa, z relacji z rodzicami czy ze szkoły. I tak samo jest w drugą stronę. Jeśli ktoś w większości przegrywał, jeśli komuś rzadko cokolwiek wychodziło to nawet pozornie malutkie sukcesy będą dla niego znacznie większe niż dla kogoś kto nie miał takich problemów niezależnie od tego ile ten ktoś ma lat. Ktoś może mieć 30 lat i coś będzie dla niego sukcesem większym niż to samo dla kogoś innego kto ma 13 lat. Dla mnie tamten wyjazd jest sukcesem bo to pierwszy samotny wyjazd, o którym całkowicie sam zdecydowałem, pierwszy jakikolwiek wyjazd od ponad 10 lat. Ostatnie zawody czy obóz sportowy na jakim byłem miały miejsce chyba z 15 lat temu jak trenowałem jeszcze pierwszą sztukę walki czyli karate. Tu nie chodzi o to, że się zachwycam czymś co przecież nie było pierwszy raz w ogóle tylko pierwszy raz od dawna i dlatego widzę w tym postęp, malutki ale jednak. Mogłem to olać i cały dzień przesiedzieć przed komputerem, to jest strefa komfortu ale jednak na chwilę z niej wyszedłem i pojechałem.

Jest dokładnie tak jak już nie jedna osoba tu zauważyła. Nie przeczę, że niektóre obecne wersje moich historii nie pokrywają się w pełni z tymi z samego początku mojej obecności na forum. Wyjaśnienie tego jest bardzo proste. Odkąd jestem na forum dowiedziałem się i uświadomiłem sobie całkiem sporo rzeczy, z których wcześniej nie zdawałem sobie sprawy. Mój odbiór niektórych kwestii się zmienił, moje spojrzenie na niektóre kwestie się zmieniło przez co moje historie też zaczęły się zmieniać. To nie były kłamstwa tylko uaktualnienia pewnych kwestii o nowo nabyte informacje i wiedzę. Wbrew temu co myśli Jack trochę się jednak zmieniłem odkąd pierwszy raz wszedłem na forum tyle tylko, że te zmiany nastąpiły w sferze psychologicznej i nie widać ich fizycznej postaci.

ChuopskiChłop napisał/a:

Mnie to tylko jedna rzecz zaczęła zastanawiać, mianowicie problemy Shiniego z wysłaniem cv. Ja nie jestem tak na bieżąco ale Jack pisze że tego nie umiał zrobić, a ja się zapytam jakim cudem, skoro w necie jest od cholery poradników na ten temat. No i do tego trzeba to też porozsyłać. Ja swoje musiałem wysłać z dobre około 200 razy żeby dopiero coś się zakręciło, a też rejon WWA jak Shini.

Pierwsza i najważniejsza rada, nie wierz w to co pisze Jack. CV dawno jest zrobione, robiłem je wielokrotnie i samo to nigdy nie stanowiło problemu. Problem jest z wysyłanie i samym szukaniem ogłoszeń. Wysłanie 200 razy wydaje mi się całkowicie nierealne i wręcz absurdalne. Zawsze kiedy przeglądałem ogłoszenia to na kilka-kilkanaście stron znajdowałem może ze 2-3 ogłoszenia, które mnie interesowały w jakimkolwiek stopniu. To się wydaje po prostu fizycznie niemożliwe by znaleźć taką ilość interesujących mnie ogłoszeń. Po pierwsze nie wiem nawet czego szukać, co wpisać w wyszukiwarkę. Po drugie jest za dużo czynników decydujących czy jest w ogóle sens zastanawiać się nad danym ogłoszeniem. To jest ogromny problem i jeden z głównych tematów na mojej terapii.

Na koniec pragnę dodać, że dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzą i zauważają postępy większe niż ja sam widzę. Wiedza, że nie jestem sam i gdzieś tam są ludzie, którym nie jestem obojętny dodaje sił by nie ustawać w wysiłkach i próbować walczyć dalej.

1,163

Odp: Co to znaczy żyć?
ChuopskiChłop napisał/a:

Mnie to tylko jedna rzecz zaczęła zastanawiać, mianowicie problemy Shiniego z wysłaniem cv. Ja nie jestem tak na bieżąco ale Jack pisze że tego nie umiał zrobić, a ja się zapytam jakim cudem, skoro w necie jest od cholery poradników na ten temat. No i do tego trzeba to też porozsyłać. Ja swoje musiałem wysłać z dobre około 200 razy żeby dopiero coś się zakręciło, a też rejon WWA jak Shini.

No dobrze, prześledźmy ten motyw.....


Wiem, że dla ciebie to dziwne ale ja po prostu nie rozumiem jak można wysłać 30-50CV dziennie. Dla mnie jest zbyt wiele czynników decydujących o tym czy praca mnie interesuje czy nie. Jak w ciągu godziny czy dwóch znajdę może z 5 interesujących mnie ofert to już jest niezły wynik.

Tak jak tu już Olinka pisała, wszystko budzi we mnie opór i czarne scenariusze, najprawdopodobniej właśnie dlatego w żaden sposób nie mogę znaleźć pracy normalnie sprawdzając ogłoszenia. Przejrzałem ich już kilkaset, a wysłałem z 10-15 cv z czego na żadne nie dostałem odpowiedzi.

Nie no głupot w CV nie napisałem

Do teraz już udało mi się napisać to CV choć nie mam pewności czy jest dobrze napisane.

Nigdy nie musiałem przeglądać ogłoszeń, pisać CV, iść na rozmowę kwalifikacyjną, dostałem tą pracę jeszcze na studiach tak prawdę tylko po to by mieć ubezpieczenie i jakiekolwiek swoje pieniądze w związku z czym zarobki są bardzo małe bo wcześniej po prostu nie potrzebowałem większych.

teraz będę wiedział by dołączyć list motywacyjny i trochę zmienić treść CV, też mam praktyki studenckie tylko spróbuję trochę lepiej je opisać

No dobra, rozumiem co masz tu na myśli, faktycznie nie mam co wpisać w CV

To z CV też nie jest prawdą, gdybym wiedział na jakie ogłoszenie wysłać to bez problemu bym to zrobił.

Parę lat temu też tak robiłem i też był taki sam odzew, wysyłałem po kilka CV dziennie i na żadne nie dostałem odpowiedzi, po jakimś tygodniu przestałem.

Ja dokładnie tak samo, CV zmieniałem i poprawiałem wiele razy, też mam wypisane chyba wszystko co może być w CV, no poza kursami i szkoleniami bo nie mam żadnych, a język tylko jeden.

Listu nigdy nie pisałem, a już tym bardziej nie dostosowywałem CV do konkretnego ogłoszenia

Jak ktoś bardzo długo tkwił w sytuacji całkowitej bezsilności i braku kontroli nad swoim życiem dodatkowo jeszcze podsycanymi z zewnątrz to nie może sobie nawet wyobrazić siebie w innej sytuacji. Ja jestem tego przykładem, a dokładniej moja praca. Wiem, że powinienem i chciałbym ją zmienić ale na samą myśl o przeglądaniu ogłoszeń, wysyłaniu CV i czekaniu czy będzie odpowiedź na choć jedno zgłoszenie aż się trzęsę, ogarnia mnie taki psychiczny paraliż i każda myśl w mojej głowie próbuje mnie od tego odwieść.

Wysłanie CV, rozmowa kwalifikacyjna i w ogóle szukanie pracy kojarzy mi się ze sprawdzianami w szkole i na samą myśl od razu widzę słabą ocenę

Oczywiście, że mam jedno CV, jak miałbym napisać je pod konkretne ogłoszenie skoro nie wiem jakich ogłoszeń szukać? Poza tym CV napisane pod konkretne ogłoszenie i wysyłane na setki ofert toż to sprzeczność sama w sobie. Przez całe życie wysłałem jakieś kilkadziesiąt CV


Jak widzisz są tu chyba wszystkie możliwe wersje wydarzeń. Mamy bowiem tak:
1) nigdy nie musiał tworzyć CV, bo ma prace u szwagra
2) ma jedno CV
3) ma wiele CV
4) nie potrafi znaleźć oferty
5) przejrzał setki ofert
6) paraliżuje go strach i CV nigdy nie wysłał
7) wysłał dziesiątki CV....wciągu całego swojego życia
8) nie wysłał CV bo nie potrafi go dostosować do oferty

1,164

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Co do tego, że to rodzice są głównym źródłem moich problemów nie ma cienia wątpliwości i to już mamy potwierdzone z terapeutką.

A z którą? Bo z to już w styczniu 2023 roku pisałeś tak:

1. Po pół roku terapii, wspólnie z terapeutką odkryliśmy jakie jest źródło większości moich problemów. Byłem nieźle zaskoczony kiedy okazało się, że jest nim dom rodzinny.


Tym czasem ci okrutni i nieinwestujący w rozwój dziecka rodzice wyglądali m.in tak (oprócz opłacania członkostwa w kolejnych klubach sportowych):


Ja ucząc się miałem spokój, ciszę i nigdy nie brakowało na te książki czy jakiekolwiek inne formy do nauki. Rodzice wydali tysiące na dodatkowe lekcje z wielu różnych przedmiotów szkolnych

Tyle ile moi rodzice wydali na korepetycje dla mnie przez wszystkie lata nauki spokojnie by starczyło na niezły samochód. Tysiące godzin nauki, klepania tego samego, powtarzania do porzygu, próbowania różnych sposobów zapamiętywania, a i tak efekt był ledwo średni.


Ty na tej terapii robisz to samo co tutaj - mataczysz, aby wyszło, że nie jesteś niczemu winien i jak dzielnie walczysz z przeciwnościami losu.



To nie były kłamstwa tylko uaktualnienia pewnych kwestii

xD



Wbrew temu co myśli Jack trochę się jednak zmieniłem odkąd pierwszy raz wszedłem na forum tyle tylko, że te zmiany nastąpiły w sferze psychologicznej i nie widać ich fizycznej postaci.

Oczywiście, że się zmieniłeś. Cofnąłeś się. Bo pierdolenie głupot zaspokoiło twoją potrzebę uwagi.

1,165 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-03-10 12:48:01)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Bo to jego stała taktyka. Najpierw neguje, potem się dziwi, bo nikt mu czegoś tam nie powiedział/nie pokazał/nie nauczył i jakie to fantastyczne coś takiego się dowiedzieć/przeczytać itp i dopytuje o miliony szczegółów z pozorną wdzięcznością. Potem się okazuje, że sumarycznie nie zrobił nic, albo połowę tego co napisał i jaki to on z siebie dumny, bo wychodzi ze swojej strefy komfortu i oczekuje oklasków i gratulacji. Już to przerabialiśmy z Shinim na prawie każdy temat: praca, najem mieszkania, siłownia, bieganie, zdrowie, gotowanie - wstaw co chcesz.

To jest post sprzed 9 miesięcy tego konkretnego wątku:


Herne napisał/a:

Moja ukochana szklana kula puszczona w ruch obrotowy (z lekką precesją, wynikająca z nieregularności kształtu w związku z jej zużyciem) pokazuje mi dalszy rozwój tej dyskusji:
1) Znajdziesz pewne rozwiązanie (tak, przemoc ma różne oblicza, ta psychiczna potrafi być nawet bardziej bolesna i tym bardziej, gdy pochodzi od osób które kochamy. A tutaj w grę wchodzi najprawdopodobniej apodyktyczna matka.)
2) Dasz mu kilka rad dotyczących dalszego postępowania w tejże kwestii
3) Shini się ucieszy, podziękuje. Następnie będzie nakręcał dalszą dyskusję aby sobie trwała dalej, ponieważ właśnie w ten sposób złapał kolejnego rozmówcę na tym forum. A w rzeczywistości nic nie zrobi z poradami.
4) Za miesiąc-dwa, może rok przeczytasz Jego kolejny wpis na tym forum pt." ojej - jest mi bardzo źle, nie wiem co mam zrobić, nie rozumiem, pomóżcie.

5) Kurtyna.

Ależ się poczułem wywołany do tablicy wink
Tak, moje słowa, ale jak bardzo dobrze zauważyłeś, sprzed paru miesięcy smile. Dodatkowo "z lekka" wyrwane z całego kontekstu ówczesnej rozmowy wink
Od tego momentu wiele się zmieniło. A w podejściu autora wątku do całości sytuacji nawet bardzo wiele i to na duży plus.


Jacku, biorąc pod uwagę Twoje dwie ostatnie wypowiedzi w tym wątku powiedz mi czy dobrze widzę - Ty siedzisz do pierwszej-drugiej w nocy na forum przeszukując wypowiedzi Shiniego kilka lat wstecz żeby tylko na siłę udowadniać, że masz rację?
Wiesz, że takie zacietrzewienie i taka postawa jest...hmmm...jakby to rzec...niezbyt standardowa?
Nie zastanawiałeś się czasem, skąd się to u Ciebie bierze?
Może jednak warto się nad tym aspektem Twojej osobowości pochylić?

1,166

Odp: Co to znaczy żyć?

Shinigami przeczytałeś książkę od Muqin?

1,167

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Jak widzisz są tu chyba wszystkie możliwe wersje wydarzeń. Mamy bowiem tak:
1) nigdy nie musiał tworzyć CV, bo ma prace u szwagra
2) ma jedno CV
3) ma wiele CV
4) nie potrafi znaleźć oferty
5) przejrzał setki ofert
6) paraliżuje go strach i CV nigdy nie wysłał
7) wysłał dziesiątki CV....wciągu całego swojego życia
8) nie wysłał CV bo nie potrafi go dostosować do oferty

Widzę, że Sparrow jak zwykle w formie...

1. Prawda, nie musiał tworzyć CV, bo miał załatwioną pracę u szwagra, co najwyżej mógł
2. Prawda, choć pisał, że przerabiał CV wielokrotnie, to przecież w danej jednostce czasu miał zawsze tylko jedną wersję
3. Nic tak nie pisał, to twoje słowa, nie jego
5. Prawda, przeglądał wiele ofert, ale...
4. Nie potrafił znaleźć żadnej, która byłaby odpowiednia dla niego, zawsze spełniał za mało wymagań
6. znowu twoje urojenia, owszem obecnie czy tam od roku/dwóch paraliżuje go strach, ale nigdzie nie napisał, że nigdy żadnego CV nie wysłał, mógł je wysłać mając lat 25, gdy strach był, ale nie paraliżujący, nie widzę tu sprzeczności
7. No wysłał, co w tym dziwnego?
8. Znowu twoje urojenia, pisał, że nie dostosowywał CV specjalnie pod konkretne ogłoszenia, a nie że nie wysyłał, bo nie potrafił dostosować CV do oferty

1,168

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Witajcie mam, jak się niedawno okazało mam bardzo poważny problem. Od prawie 6 miesięcy uczęszczam na terapię jednak od ponad miesiąca stanęła w martwym punkcie. Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce? Przeczytałem chyba już z kilkanaście artykułów o tej tematyce jednak nie były zbyt pomocne. We wszystkich było to samo, czyli rób to co lubisz, realizuj marzenia itd. W ciągu ostatnich tygodni, głównie dzięki terapii zrozumiałem, że tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu. Mam wrażenie, że moje życie się skończyło jeszcze zanim się zaczęło. Co o tym sądzicie? Czy ktoś z was był w takiej sytuacji? Co mogę z tym zrobić?

Jeśli chcecie bardziej szczegółowych informacji dotyczących mojego życia i obecnej sytuacji to dajcie znać.

To znaczy żeby aktywizować się behawioralnie pomimo negatywnego nastawienia, robisz coś nawet jak nie masz ochoty a efekty przyjdą z czasem. Zachowaniem można regulować emocje, tak samo jak myślami. Jazda na automacie nie sprawi że poczujesz się lepiej. Idziesz na spacer nawet jak nie widzisz w tym sensu, robisz pranie nawet jak nie widzisz w tym sensu i nie bierzesz heroiny nawet jak widzisz w tym sens. To tak w skrócie.

1,169 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-03-13 00:07:50)

Odp: Co to znaczy żyć?
ChuopskiChłop napisał/a:

Sprzątam w domu najczęściej ja, gotuje sobię też więc tu akurat pudło tongue

A mamie ide właśnie coś kupić, może jakiś wyrób czekoladopodobny jak w Kiepskich xD

Ufff to całe szczęście. Sorry, ale spotkałam już tylu męskich "rewolucjonistów", którzy postulują nowe role społeczne bla bla bla a w domciu klasyka, ani ugotować ani sprzątnąć.
Fajnie że pamiętasz o mamie, chociaż nie wiem czy to nie dlatego że to "komunistyczne" święto wink

Jacku, biorąc pod uwagę Twoje dwie ostatnie wypowiedzi w tym wątku powiedz mi czy dobrze widzę - Ty siedzisz do pierwszej-drugiej w nocy na forum przeszukując wypowiedzi Shiniego kilka lat wstecz żeby tylko na siłę udowadniać, że masz rację?

Weź już się nie rozpędzaj z tą psychologią. Każdy na tym forum lubi się ładować w cudze życie. Może to dziwne, ale mi się fajnie czytało posty Jacka, bo nie zdawałam sobie sprawy z poziomu krętactw Shiniego. Od fortuny na korepetycje dla miernego i leniwego syna do zaniedbań i stopowania rozwoju. Rzeczywiście nieźle koleś płynie.
Jack pewnie powinien się zastanowić czy nie może lepiej spędzać czasu, ale mi jako osobie która może przeczytać to zestawienie za darmo, bez konieczności wertowania stron postów efekt się podoba.

Dla mnie po tym co przeczytałam Shini jest kompletnie niewiarygodny. Kłamie jak z nut to mało powiedziane.

1,170 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-03-13 01:35:49)

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Od fortuny na korepetycje dla miernego i leniwego syna do zaniedbań i stopowania rozwoju.

Ale chyba rozumiesz, że można pod pewnymi względami zapewnić dziecku wszystko, a mimo to nawalić w innych, ważnych kwestiach? Przykładowo można zatrzymać jego rozwój poprzez zbyt dużą kontrolę nad nim. Nie interesujesz się, czy coś sprawia mu przyjemność, tylko każesz mu to robić, bo uważasz, że akurat ta umiejętność się przyda, albo zwyczajnie wciskasz mu na siłę własne niespełnione ambicje. Gdy próbuje się buntować, wymierzasz karę. W pewnym momencie dzieciak poddaje się w pełni woli rodzica i tylko czeka na kolejne polecenia, które wypełnia już bez marudzenia, żeby mamusia i tatuś byli zadowoleni, zamiast na niego krzyczeć, bić, czy posyłać takie spojrzenia, jakby czuli się dogłębnie rozczarowani. A na pewnym etapie to przecież nadrzędna wartość dla dzieci, pragniemy być kochani i akceptowani przez rodziców. Jesteśmy w stanie wiele znieść, by osiągnąć ten cel. Tym bardziej, że nie mamy wtedy świadomości, jakie konsekwencje może to za sobą nieść i że powoli przeistaczamy się w bezwolne marionetki, albo nabywamy inne popieprzone cechy i schematy zachowań. Potem ktoś taki dorasta, pozornie odzyskuje wolność, ale nie ma zielonego pojęcia, co z nią zrobić. Czeka, aż pojawi się nowy ktoś, kto chwyci za sznurki i pokieruje nim dalej, bo niczego innego nie zna. Nie nauczono go, jak być panem swojego losu, tylko że inni wiedzą lepiej, co dla niego dobre i że nie powinien zaprzątać sobie tym głowy, bo jeszcze kogoś zdenerwuje, albo zawiedzie.

Inna sprawa, że nie wszystkie dzieci muszą być ambitne, czy utalentowane. Czasem dużo lepiej zrobi zluzowanie majtek i zapewnienie go, że jest wartościowe, nawet jeśli ma kiepskie oceny, zamiast szukanie na siłę kolejnych korepetytorów, licząc, że wystarczająco mocno popchnięte, przeskoczy samo siebie. Shini nie bez powodu ma tak niską samoocenę i obsesję na punkcie bycia najlepszym. Całe dzieciństwo starał się spełnić oczekiwania rodziców i nic z tego nie wychodziło. Przewalali tysiące na jego naukę, a jedyne, co z własnej perspektywy mógł dać im w zamian, to przeciętność. Zdajesz sobie sprawę, jakie to obciążenie dla dziecka?

Posty [ 1,106 do 1,170 z 1,617 ]

Strony Poprzednia 1 16 17 18 19 20 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024