Jak często będziesz spotykał się z terapeutką? Kiedy następna wizyta?
1,041 2025-02-27 14:48:18
1,042 2025-02-27 15:14:37
Jak często będziesz spotykał się z terapeutką? Kiedy następna wizyta?
Raz w tygodniu, następna wizyta w poniedziałek.
1,043 2025-02-27 15:16:15
Raz w tygodniu, następna wizyta w poniedziałek.
A to w ten poniedziałek też byłeś?
1,044 2025-02-27 15:21:34
A to w ten poniedziałek też byłeś?
Tak, to teraz się stało moim nadrzędnym celem.
1,045 2025-02-27 15:24:46
Tak, to teraz się stało moim nadrzędnym celem.
I jak wrażenia po drugiej wizycie? Usłyszałeś jakieś ciekawe wnioski, albo pytania, które zapadły w pamięć?
1,046 2025-02-27 19:11:10
I jak wrażenia po drugiej wizycie? Usłyszałeś jakieś ciekawe wnioski, albo pytania, które zapadły w pamięć?
Wrażenia wciąż dobre, jak na razie nie mam zastrzeżeń. Nic wyjątkowego nie pojawiło się ostatnio, był po prostu ciąg dalszy opowiadania o sobie, tym razem z naciskiem na dzieciństwo ale temat jeszcze nie został wyczerpany. Poruszyliśmy też temat pracy i terapeutka powiedziała, że z opisu mojej pracy wynika, że bardzo słabo się cenię, i że warunki jakie mam wcale nie są takie dobre jak mi się wydaję.
1,047 2025-02-27 19:21:32 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-02-27 19:22:08)
Poruszyliśmy też temat pracy i terapeutka powiedziała, że z opisu mojej pracy wynika, że bardzo słabo się cenię, i że warunki jakie mam wcale nie są takie dobre jak mi się wydaję.
A jak ci chyba z 10 osób na forum pisało, że cię szwagier rucha w kakałko to się zapierałeś rękami i nogami. Bo co my tam możemy wiedzieć....
To kiedy te CV wysyłasz? :>
1,048 2025-02-28 10:16:05
Shini, a jakie masz wykształcenie, jeśli to nie jest jakaś tajemnica? Nie wiem, czy już to gdzieś pisałeś wcześniej, ale tyle tu wątków i tematów, że nie chce mi się tego szukać. Mieszkasz blisko Warszawy, dobrze pamiętam? Bo troszkę nie chce mi się wierzyć, że nie można tam znaleźć pracy zgodnej ze swoim wykształceniem. To nawet ja mieszkam w małym mieście, w jednym z biedniejszych województw, a mi się to udało.
Może i usłyszał to od 10 osób z forum, a terapeutka go w tym teraz utwierdziła.
1,049 2025-02-28 12:23:01
Shini, a jakie masz wykształcenie, jeśli to nie jest jakaś tajemnica? Nie wiem, czy już to gdzieś pisałeś wcześniej, ale tyle tu wątków i tematów, że nie chce mi się tego szukać. Mieszkasz blisko Warszawy, dobrze pamiętam? Bo troszkę nie chce mi się wierzyć, że nie można tam znaleźć pracy zgodnej ze swoim wykształceniem. To nawet ja mieszkam w małym mieście, w jednym z biedniejszych województw, a mi się to udało.
Może i usłyszał to od 10 osób z forum, a terapeutka go w tym teraz utwierdziła.
To nie jest żadna tajemnica, mam wyższe. Mieszkam blisko Warszawy i tak jak piszesz pewnie dałoby się znaleźć jakąś pracę nawet z takim niewiele znaczącym kierunkiem studiów. Problem leży gdzie indziej, a dokładniej dwa problemy. Po pierwsze nie wiem nawet czego szukać, co wpisać w wyszukiwarkę, nie wiem jaką dokładnie pracę mógłbym mieć i chcieć. Po drugie muszę się jakoś pozbyć tego paraliżującego lęku przed zmianą, to jest ogólnie bardziej skomplikowana sprawa.
1,050 2025-02-28 14:35:13
Aha, czyli wybrałeś studia po prostu po to, by mieć wyższe wykształcenie, nie kierowałeś się tym, co chciałeś zawsze robić w życiu. To faktycznie może nieco utrudniać sprawę. Shini, a może wybierz się do doradcy zawodowego?
A ten paniczny strach przed wyjściem ze strefy komfortu to kolejny punkt do przegadania na terapii.
1,051 2025-02-28 17:14:14
Aha, czyli wybrałeś studia po prostu po to, by mieć wyższe wykształcenie, nie kierowałeś się tym, co chciałeś zawsze robić w życiu. To faktycznie może nieco utrudniać sprawę. Shini, a może wybierz się do doradcy zawodowego?
A ten paniczny strach przed wyjściem ze strefy komfortu to kolejny punkt do przegadania na terapii.
To nawet nie do końca ja wybrałem tylko rodzice kazali iść na studia, obojętnie jakie więc wybrałam to co mnie w miarę ciekawiło i na co miałem szanse się dostać. Ja nawet nie wiedziałem czy chce iść na te studia czy nie i nigdy też nie wiedziałem co chciałbym robić w życiu. Od dawna się zastanawiam nad doradcą ale trochę się obawiam, że przez mój lęk nawet jeśli uda się ustalić czego mógłbym szukać to nie będę w stanie tego zrobić. To była pierwsza rzecz, o której powiedziałem na terapii.
1,052 2025-02-28 18:21:08
Myślę, że i tak warto odwiedzić takiego doradcę. Bo odpowiedz sobie na pytanie, czy naprawdę chcesz całe życie robić to, co robisz teraz? Trzymam kciuki, żebyś dojrzał do myśli, że pora najwyższa zmienić swoje życie zawodowe.
Dobrze, że powiedziałeś o tym lęku na terapii.
1,053 2025-02-28 21:20:32
Myślę, że i tak warto odwiedzić takiego doradcę. Bo odpowiedz sobie na pytanie, czy naprawdę chcesz całe życie robić to, co robisz teraz? Trzymam kciuki, żebyś dojrzał do myśli, że pora najwyższa zmienić swoje życie zawodowe.
Zgadzam się. Doradca zawodowy to bardzo dobry pomysł, Shini.
1,054 2025-02-28 22:03:19
Lunka86 napisał/a:Shini, a jakie masz wykształcenie, jeśli to nie jest jakaś tajemnica? Nie wiem, czy już to gdzieś pisałeś wcześniej, ale tyle tu wątków i tematów, że nie chce mi się tego szukać. Mieszkasz blisko Warszawy, dobrze pamiętam? Bo troszkę nie chce mi się wierzyć, że nie można tam znaleźć pracy zgodnej ze swoim wykształceniem. To nawet ja mieszkam w małym mieście, w jednym z biedniejszych województw, a mi się to udało.
Może i usłyszał to od 10 osób z forum, a terapeutka go w tym teraz utwierdziła.To nie jest żadna tajemnica, mam wyższe. Mieszkam blisko Warszawy i tak jak piszesz pewnie dałoby się znaleźć jakąś pracę nawet z takim niewiele znaczącym kierunkiem studiów. Problem leży gdzie indziej, a dokładniej dwa problemy. Po pierwsze nie wiem nawet czego szukać, co wpisać w wyszukiwarkę, nie wiem jaką dokładnie pracę mógłbym mieć i chcieć. Po drugie muszę się jakoś pozbyć tego paraliżującego lęku przed zmianą, to jest ogólnie bardziej skomplikowana sprawa.
Jeśli nie wiesz dokąd zmierzasz żadna droga nie będzie właściwą.
1,055 2025-02-28 23:54:20 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2025-02-28 23:56:11)
Lunka86 napisał/a:Aha, czyli wybrałeś studia po prostu po to, by mieć wyższe wykształcenie, nie kierowałeś się tym, co chciałeś zawsze robić w życiu. To faktycznie może nieco utrudniać sprawę. Shini, a może wybierz się do doradcy zawodowego?
A ten paniczny strach przed wyjściem ze strefy komfortu to kolejny punkt do przegadania na terapii.To nawet nie do końca ja wybrałem tylko rodzice kazali iść na studia, obojętnie jakie więc wybrałam to co mnie w miarę ciekawiło i na co miałem szanse się dostać. Ja nawet nie wiedziałem czy chce iść na te studia czy nie i nigdy też nie wiedziałem co chciałbym robić w życiu. Od dawna się zastanawiam nad doradcą ale trochę się obawiam, że przez mój lęk nawet jeśli uda się ustalić czego mógłbym szukać to nie będę w stanie tego zrobić. To była pierwsza rzecz, o której powiedziałem na terapii.
Teraz z robotą w WWA i okolicach jest dramat, sam szukałem naprawdę długo i tylko dzięki znajomościom się udało, nic nie pomagał fakt wyższego wykształcenia i to z niby dobrego UW, jedyna robota jaka jest bez języka to albo słuchawka albo kołchoz. Jak masz w miarę stabilną robotę u świagra to nie uciekaj na siłę, bo może cię czekać bezrobocie albo robota w sklepie, dobrze ci radzę.
Też poszedłem na to co po prostu mnie ciekawiło, nonsensem jest iść na coś co się nie lubi bo i tak się takich studiów wtedy nie skończy.
1,056 2025-03-01 10:44:36
Lunka86 napisał/a:Myślę, że i tak warto odwiedzić takiego doradcę. Bo odpowiedz sobie na pytanie, czy naprawdę chcesz całe życie robić to, co robisz teraz? Trzymam kciuki, żebyś dojrzał do myśli, że pora najwyższa zmienić swoje życie zawodowe.
Zgadzam się. Doradca zawodowy to bardzo dobry pomysł, Shini.
To teraz czekam aż się Shini przyzna ile to już minęło czasu, odkąd pierwszy raz tą radę na forum dostał i nic z tym nie zrobił. Rok? Półtora?
1,057 2025-03-01 11:02:13
Nawet nie pomyślałem, że to może dotyczyć innych relacji niż typowo romantyczne. Patrząc w ten sposób faktycznie może tak być, szczególnie biorąc pod uwagę to co powiedziała terapeutka, że od zawsze wszystkim się podporządkowywałem. Powiedziała jeszcze coś takiego "Pan nigdy nie przeszedł okresu nastoletniego buntu".
Shinigami dopiero jak skończyłam 40 lat zdałam sobie sprawę ze dosłownie wszystkie moje relacje odwzorowują moje relacje z mama lub z tata. Zawsze myślałam, ze tylko to odtwarzam w relacji z mężczyznami a teraz widzę ze i z koleżankami i z przyjaciółmi i w relacjach zawodowych jest to samo. Trudno to dostrzec - nie jest to tak oczywiste ale kiedy juz się to widzi to można się trochę 'przerazić' jak autopilot schematów zadziałał na tak wielu płaszczyznach ....
1,058 2025-03-01 11:10:51
A czy ktoś tu pisze, żeby Shini od razu rzucił swoją pracę i szukał nowej? Ale pójść do doradcy i szukać innych ofert zawsze można.
Ja tylko dałam radę. Domyślałam się, że już taka mogła gdzieś się pojawić. A co Shini z tym zrobi, to jego sprawa, jego życie
1,059 2025-03-01 11:26:32
A czy ktoś tu pisze, żeby Shini od razu rzucił swoją pracę i szukał nowej? Ale pójść do doradcy i szukać innych ofert zawsze można.
Ja tylko dałam radę. Domyślałam się, że już taka mogła gdzieś się pojawić. A co Shini z tym zrobi, to jego sprawa, jego życie
Ta rozmowa miała różne już wersje.
Generalnie stanęło na tym, że do doradcy wie, że może i powinien pójść, ale nie pójdzie, bo szkoda mu kasy wydawać, żeby potem i tak nic z tym nie zrobić. Testów predyspozycji zawodowych nie zrobi, bo to bez sensu. Darmowych szkoleń z różnych rzeczy (żeby dowiedzieć się co go interesuje i w czym jest dobry) nie zrobi, bo jest zmęczony. CV nie umie napisać i nigdy żadnego nigdzie nie wysłał.
Jemu marzy się, aby ktoś mu pracę załatwił. Wziął za niego całą odpowiedzialność, za każdy błąd. I żeby nikt nie mógł go zwolnić dopóki on nie poczuje się swobodnie w nowym miejscu i z nowymi obowiązkami. Ale żeby wypłata wpływała.
Nawet miał tu wklejane oferty pracy bez doświadczenia za 2-3x taką stawkę jaka ma obecnie. Bo nawet do tego doszło, że mu dziewczyny szukały.....
1,060 2025-03-01 12:08:20
Możliwe więc, że i tym razem to się skończy tak samo i moja rada pójdzie do kosza. Ale niespecjalnie mnie to rusza, niech z tym zrobi co chce. CV można znaleźć w internecie i przerobić pod siebie. Tak samo list motywacyjny. A teraz to sztuczna inteligencja wszystko za nas pięknie napisze. To nie jest żaden problem, o ile komuś naprawdę zależy. A jeśli nie zależy, to wiadomo, że znajdzie milion wymówek. Trochę mi szkoda takich ludzi, ale dużo jest teraz takich ok 30latków, którzy są trochę jak dzieci we mgle. Często Jack przywołujesz historie z tego forum i faktycznie tu można znaleźć dużo dziwnych wątków. Ja w swojej pracy też mam z takimi ludźmi styczność i to jest masakra. Jak ich za rączkę nie będziesz prowadzić i krok po kroczku zapisywać, co mają zrobić, to sami tego nie zrobią, zapominają. I tylko mają same roszczenia do wszystkich wokół, a od siebie nie wymagają nic. Nie mówię, że wszyscy tak mają, ale większość.
1,061 2025-03-01 15:19:39
Często Jack przywołujesz historie z tego forum i faktycznie tu można znaleźć dużo dziwnych wątków. Ja w swojej pracy też mam z takimi ludźmi styczność i to jest masakra. Jak ich za rączkę nie będziesz prowadzić i krok po kroczku zapisywać, co mają zrobić, to sami tego nie zrobią, zapominają. I tylko mają same roszczenia do wszystkich wokół, a od siebie nie wymagają nic. Nie mówię, że wszyscy tak mają, ale większość.
Mogę ci przybić piąteczkę. Też tak mam.
1,062 2025-03-01 23:12:23
Byłem na grupowym wyjeździe do innego klubu sztuk walki, który organizował całkiem sporą imprezę. Powalczyłem z nowymi osobami, jeden był na sporo wyższym poziomie ale przeżyłem ta walkę i mam wrażenie, że całkiem sporo mnie to nauczyło. Pierwszy raz doświadczyłem takiej sytuacji, że musiałem walczyć z przeciwnikiem wiedząc, że jest o wiele silniejszy ode mnie. Był lekki strach ale walczyłem na ile mogłem choć pewnie patrząc z boku wyglądało to żałośnie. Ale cieszę się, że nie odpuściłem, spróbowałem i nie było aż tak źle choć wiem, że gość nie walczył na 100%. Ogólnie przed całym wyjazdem mocno się stresowałem już na tydzień wcześniej. Szczególnie dojazdem 200km i moimi problemami żołądkowymi ale dojazd poszedł wyjątkowo gładko. Samo wydarzenie też było bardzo fajne mimo iż teraz wszystko mnie boli. Bardzo fajna atmosfera, większość ludzi w porządku, mogłem obejrzeć walki turniejowe na na prawdę wysokim poziomie, jeden gość nawet został znokautowany. Z naszą klubową ekipą też bardzo fajne się jechało, rozmawiało, wymienialiśmy się doświadczeniami, oglądaliśmy swoje walki, doradzaliśmy sobie w narożnikach. Samo to, że w ogóle udało mi się tam pojechać można nazwać pewnym krokiem w stronę wyjścia ze strefy komfortu.
1,063 2025-03-01 23:16:40
Byłem na grupowym wyjeździe do innego klubu sztuk walki, który organizował całkiem sporą imprezę. Powalczyłem z nowymi osobami, jeden był na sporo wyższym poziomie ale przeżyłem ta walkę i mam wrażenie, że całkiem sporo mnie to nauczyło. Pierwszy raz doświadczyłem takiej sytuacji, że musiałem walczyć z przeciwnikiem wiedząc, że jest o wiele silniejszy ode mnie. Był lekki strach ale walczyłem na ile mogłem choć pewnie patrząc z boku wyglądało to żałośnie. Ale cieszę się, że nie odpuściłem, spróbowałem i nie było aż tak źle choć wiem, że gość nie walczył na 100%. Ogólnie przed całym wyjazdem mocno się stresowałem już na tydzień wcześniej. Szczególnie dojazdem 200km i moimi problemami żołądkowymi ale dojazd poszedł wyjątkowo gładko. Samo wydarzenie też było bardzo fajne mimo iż teraz wszystko mnie boli. Bardzo fajna atmosfera, większość ludzi w porządku, mogłem obejrzeć walki turniejowe na na prawdę wysokim poziomie, jeden gość nawet został znokautowany. Z naszą klubową ekipą też bardzo fajne się jechało, rozmawiało, wymienialiśmy się doświadczeniami, oglądaliśmy swoje walki, doradzaliśmy sobie w narożnikach. Samo to, że w ogóle udało mi się tam pojechać można nazwać pewnym krokiem w stronę wyjścia ze strefy komfortu.
Brzmi naprawdę fajnie, Shini! Dobrze, że się zdecydowałeś.
Każdy kolejny taki krok będzie ciut mniej stresujący od poprzedniego.
Możesz to sobie śmiało dopisać do listy tegorocznych sukcesów.
1,064 2025-03-01 23:25:53
Brzmi naprawdę fajnie, Shini! Dobrze, że się zdecydowałeś.
Każdy kolejny taki krok będzie ciut mniej stresujący od poprzedniego.
Możesz to sobie śmiało dopisać do listy tegorocznych sukcesów.
W ogóle też zaczynam zauważać, a raczej uświadamiać sobie coraz więcej źródeł moich poszczególnych problemów. Przede wszystkim to, że ciężko mi uznać cokolwiek za sukces bo nie było żadnych wielkich korzyści. Teraz zaczynam rozumieć, że takich małych sukcesów pewnie miałem więcej przez ostatnie lata ale ponieważ nikt tego nie zauważył, nie pochwalił, nic z tego nie miałem nawet ich nie uznałem za sukcesy.
1,065 2025-03-01 23:31:40
W ogóle też zaczynam zauważać, a raczej uświadamiać sobie coraz więcej źródeł moich poszczególnych problemów. Przede wszystkim to, że ciężko mi uznać cokolwiek za sukces bo nie było żadnych wielkich korzyści. Teraz zaczynam rozumieć, że takich małych sukcesów pewnie miałem więcej przez ostatnie lata ale ponieważ nikt tego nie zauważył, nie pochwalił, nic z tego nie miałem nawet ich nie uznałem za sukcesy.
Przede wszystkim TY SAM powinieneś siebie pochwalić.
Nigdy nie zbudujesz trwałego poczucia wartości, jeśli będzie się ono opierało na innych ludziach.
Ten sukces chyba dostrzegasz bez pomocy z zewnątrz, prawda?
1,066 2025-03-01 23:39:11
Jutro na to odpowiem i kontynuujemy rozmowę. Dziś już padam i nie mam siły myśleć.
1,067 2025-03-01 23:40:21
Jutro na to odpowiem i kontynuujemy rozmowę. Dziś już padam i nie mam siły myśleć.
Jasne, masz za sobą intensywny dzień, odpoczywaj. Do zobaczenia jutro!
1,068 2025-03-02 00:00:59
Byłem na grupowym wyjeździe do innego klubu sztuk walki, który organizował całkiem sporą imprezę. Powalczyłem z nowymi osobami, jeden był na sporo wyższym poziomie ale przeżyłem ta walkę i mam wrażenie, że całkiem sporo mnie to nauczyło. Pierwszy raz doświadczyłem takiej sytuacji, że musiałem walczyć z przeciwnikiem wiedząc, że jest o wiele silniejszy ode mnie. Był lekki strach ale walczyłem na ile mogłem choć pewnie patrząc z boku wyglądało to żałośnie. Ale cieszę się, że nie odpuściłem, spróbowałem i nie było aż tak źle choć wiem, że gość nie walczył na 100%. Ogólnie przed całym wyjazdem mocno się stresowałem już na tydzień wcześniej. Szczególnie dojazdem 200km i moimi problemami żołądkowymi ale dojazd poszedł wyjątkowo gładko. Samo wydarzenie też było bardzo fajne mimo iż teraz wszystko mnie boli. Bardzo fajna atmosfera, większość ludzi w porządku, mogłem obejrzeć walki turniejowe na na prawdę wysokim poziomie, jeden gość nawet został znokautowany. Z naszą klubową ekipą też bardzo fajne się jechało, rozmawiało, wymienialiśmy się doświadczeniami, oglądaliśmy swoje walki, doradzaliśmy sobie w narożnikach. Samo to, że w ogóle udało mi się tam pojechać można nazwać pewnym krokiem w stronę wyjścia ze strefy komfortu.
Nie no kurwa, serio, bądźmy poważni. Przecież ty podobno na zgrupowania jeździłeś i medale zdobywałeś.....
1,069 2025-03-02 00:02:32
Nie no kurwa, serio, bądźmy poważni. Przecież ty podobno na zgrupowania jeździłeś i medale zdobywałeś.....
Ale wtedy chyba był dzieciakiem?
1,070 2025-03-02 00:07:43
Aż musiałem uciec z tamtego wątku, bo już się powoli zrobiło nieznośnie, powiedziałbym nawet, że denerwująco. Chciałem przeczytać jakieś pozytywne wiadomości i najwyraźniej się udało
Brawo Shini! Zdobyłeś kolejną bazę! Osiągnąłeś coś wielkiego, gdyż odczuwasz z tego powodu satysfakcję. A to się liczy niezwykle wysoko w życiu. Sam musisz pozwolić sobie na przeżywanie swoich sukcesów, niezależnie od opinii z zewnątrz. Muszę przyznać, że zdecydowanie lepiej czyta się Ciebie niż wywody pozostałych Kolegów, gdzie w zasadzie nie da się zauważyć choćby najmniejszego śladu pozytywnych emocji płynących z życia. Cała reszta tej krucjaty, gdzie za wszystkie porażki i nieszczęścia w życiu obwinia się swoje otoczenie, z kobietami na czele, skutecznie odstrasza od kontynuowania dyskusji.
Zatem, śmiało do przodu!
1,071 2025-03-02 00:08:56 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-02 00:10:09)
Jack Sparrow napisał/a:Nie no kurwa, serio, bądźmy poważni. Przecież ty podobno na zgrupowania jeździłeś i medale zdobywałeś.....
Ale wtedy chyba był dzieciakiem?
A co to za różnica skoro ćwiczy te swoje sztuki walki cały czas? To nie były medale za udział tylko zdobywał podium.
1,072 2025-03-02 08:57:55
Super Shini, bardzo fajnie! Jak najbardziej możesz to uznać za mały krok do wyjścia ze strefy komfortu. Czyli co, można? Można . Tak trzymaj:)
I tak jak pisze Happyness, nigdy nie opieraj swojego poczucia wartości i swoich sukcesów na opinii innych. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał temu umniejszyć.
1,073 2025-03-02 10:48:36 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-02 10:49:56)
Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał temu umniejszyć.
Tu nie o to chodzi, tylko to się kupy nie trzyma. Shini rzekomo za dzieciaka jeździł na zawody i zdobywał medale na mistrzostwach, w tym mistrzostwach Polski, jeździł na coroczne obozy treningowe itp przez KILKANAŚCIE LAT. Jak w takiej sytuacji można rozpisywać się o sukcesie z powodu wyjazdu na wymiankę sparingową ?
Tak kiedyś o tym pisał:
Pokazałbym ci medale ale cię nie znam więc nie zrobię tego. Nie pisałem, że rodzice w ogóle we mnie nie inwestowali, a same treningi czy wyjazd na obóz raz w roku nie kosztowały zbyt wiele.
Z tymi sztukami walki totalnie nie trafiłeś bo trenowałem różne łącznie przez kilkanaście lat. Znam wiele rodzajów rękawic, strojów, technik itd. Jeździłem na obozy, zawody, byłem na mistrzostwach polski i nie raz dostałem po dupie, co prawda mając ochraniacze ale jednak.
Taki zachwyt nad wymianką sparingową to nie jest krok naprzód. To OGROMNY SKOK w tył.
1,074 2025-03-02 11:24:16
Tu po prostu chodzi o perspektywę i jakąś racjonalność. Gdyby to był jakikolwiek chłopak z ulicy, który poprzez naukę sztuk walki chce faktycznie wyjść ze strefy komfortu, bo nigdy czegoś takiego nie robił i chce zbudować pewność siebie i powalczyć z kompleksami - super. Wtedy taki wyjazd to faktycznie duże wydarzenie, stres i ogromny krok w dobrym kierunku. Nic tylko gratulować i się cieszyć - zwłaszcza z pozytywnych wrażeń.
Ale jak tu gratulować kolesiowi piszącemu z przejęciem o podróży 200km i sparingu z silniejszym przeciwnikiem w momencie, jak pisał o treningach (ciągiem) przez kilkanaście lat różnych sztuk walki, wyjazdach na obozy, zgrupowania, zawody i MISTRZOSTWA POLSKI? I to jeszcze rzekomo z takich wyjazdów wracał z medalami. Nie z medalem za udział w osiedlowych zawodach. Z MEDALAMI. Liczba mnoga.
Mając taką perspektywę to rozpisywanie się jakim to wydarzeniem i przeżyciem był ten sparing jest po prostu niepoważne. "Pierwszy raz doświadczyłem takiej sytuacji, że musiałem walczyć z przeciwnikiem wiedząc, że jest o wiele silniejszy ode mnie." - czy coś takiego ma prawo paść spod palców osoby, która rzekomo przez kilkanaście lat trenowała różne sztuki walki i zdobywała medale z zawodów, w tym o randze ogólnokrajowej?
Mógłbym zrozumieć, jakby Shini przeżył jakąś traumę - potężny nokaut zakończony w szpitalu. Uszkodzenia organów, mózgu, zadrutowana szczęka, miesiące jak nie lata rehabilitacji i powrót. Spoko. Po czymś takim mało kto wraca na ring. I to wymaga kolosalnych jaj. Gdyby tak było - zazdrościć odwagi i pasji do sportu.
Ale gdyby coś takiego miało miejsce, to bajkopisarz Shini już dawno by o tym wspomniał. Byłaby to pierwsza rzecz o jakiej by napisałł w swoim poście powitalnym. Lub w którymkolwiek przejętym przez niego wątku na przestrzeni tych 2,5 roku jego obecności tutaj. A tak, to kolejny raz narracja mu się rozjeżdża. Bo mamy wielokrotnego zdobywcę medali i doświadczonego fightera z kilkunastoletnim stażem semizawodowym z jednej strony, a z drugiej mamałygę, co boi się zadać cios i dla której sparing w innym mieście z silniejszym przeciwnikiem to ogromne wydarzenie emocjonalne. Sorry, ale tego nie da się pogodzić.
1,075 2025-03-02 13:07:18 Ostatnio edytowany przez Anewe (2025-03-02 13:08:01)
Shini, olej smerfa Marudę, widać, że ma zły dzień i przyszedł szukać zwady.
Fajnie się to czytało, miła odmiana od tego ciągłego narzekania Oby tak dalej, szukaj sobie okazji do przebywania wśród ludzi i robienia czegoś fajnego, a ani się obejrzysz i powiększy ci się grono znajomych, nabędziesz większej pewności siebie, luzu, obycia.
Tak jeszcze tylko dodam, że nie ma co porównywać dzisiejszego siebie do siebie jako dzieciaka czy nastolatka, przecież to dwie zupełnie różne osoby, różne okoliczności, po drodze wydarzyło się wiele rzeczy, które zmieniły psychikę, formę. Jeśli ktoś jako nastolatek biegał w zawodach na 10 czy 15 km i zdobywał medale, a potem przez 15 lat w ogóle nie biegał i wrócił do biegania jako 30latek, to jak najbardziej może uważać za sukces to, że obecnie jest w stanie przebiec 5 km bez zatrzymywania się mimo że miesiąc wcześniej przebiegnięcie 3 km było wyzwaniem.
1,076 2025-03-02 13:23:29
A ja się tylko podpiszę pod słowami Anewe. Ja zrozumiałam, że ty, Shini, trenowałeś i jeździłeś na zawody jako dziecko/nastolatek. Potem ci się odmieniło. Ten ostatni wyjazd to twój sukces i ciesz się tym, może wkrótce będziesz mógł to powtórzyć.
A ty Jack nie możesz w końcu odpuścić? Co ci daje bieganie za Shinim po forum i analizowanie każdego jego wpisu? Aż tak się nudzisz?
Shini, ja kończę udzielanie się w tym wątku. Jednak fajnie pisało mi się z tobą i Happyness o filmach i książkach, a nawet przez chwilkę o grach. Jeśli będziecie mieli jeszcze ochotę kontynuować te rozmowy, to będę widziała, czy wątek zalożony przez Happyness ruszył. A jeśli nie, to i tak fajnie się pisało, dzięki wam mogłam chociaż na chwilę oderwać głowę od codziennych trudnosci. Trzymaj się
1,077 2025-03-02 13:53:26
Właśnie widzicie dlaczego nie chciałem o tym pisać wcześniej. Dla osób, które potrafią czytać ze zrozumieniem śpieszę z wyjaśnieniem. Pierwszą sztuką walki jaką trenowałam było karate, trwało to ok.6-7 lat, zacząłem mając chyba 8 lat już dokładnie nie pamiętam. Właśnie wtedy jeździłem na te wszystkie obozy i zawody z tym, że te zawody nie miały nic wspólnego z walką z przeciwnikiem. Polegały one na pokazywaniu określonych kombinacji tzw. kata i z tego zdobyłem srebrny medal na mistrzostwach polski mając wtedy może z 10 lat. W pewnym momencie okazało się, że miałem dość poważną chorobę kolana i przez rok byłem całkowicie wyłączony z jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Do karate już nie wróciłem i po jakimś czasie zacząłem próbować innych sztuk walki. Taekwondo, MMA i właśnie kickboxing, z tego wszystkiego łącznie powstało te kilkanaście lat. Pomiędzy dzisiejszym trenowaniem, a ostatnim z wcześniejszych było 10 lat przerwy, a przez te 10 lat wydarzyło się wiele rzeczy, które ukształtowały współczesnego mnie. To piekło w gimnazjum, izolacja społeczna, samoocena szorująca po dnie itd. Kiedyś jako dziecko nie miałem problemu z uderzeniem kogoś, teraz po tym wszystkim co przeżyłem już powstał ten problem. Kiedyś nawet w połowie nie stresowałem się wszystkim tak jak teraz i kiedyś miałem całkiem porządną samoocenę. Gdybym pozostał taki jak byłem mając powiedzmy te 10 lat to dziś byłbym pewnie innym człowiekiem i w innym miejscu. Ten wczorajszy wyjazd to był mój pierwszy jakikolwiek dalszy wyjazd od jakichś 15 lat. Uważam go za mały sukces bo to tak na prawdę pierwszy wyjazd, o którym całkowicie sam zdecydowałem, pojechałem, zrobiłem co do mnie należało i wróciłem bez żadnych komplikacji.
A teraz kontynuacja wczorajszej rozmowy:
Przede wszystkim TY SAM powinieneś siebie pochwalić.
Nigdy nie zbudujesz trwałego poczucia wartości, jeśli będzie się ono opierało na innych ludziach.
Ten sukces chyba dostrzegasz bez pomocy z zewnątrz, prawda?
Faktycznie ten jeden sukces dostrzegam ale niestety wciąż pojawiają się myśli, że to nic nie da, że to nie ma żadnego znaczenia w kwestii zmiany ogólnej w życiu. Co gorsza dziś jak już emocje opadły zaczynają pojawiać się negatywne myśli dotyczące wyjazdu. W sensie "to i to zrobiłem źle", "to mogłem zrobić lepiej", "gdybym dokładniej posłuchał trenera poszłoby lepiej" itd. Jednocześnie próbuję się usprawiedliwiać tym, że przecież ja wychodzę ze strefy komfortu, ja dopiero się przełamuję w tym by kogoś uderzyć więc nie musiałem pokazywać jakichś wysokich umiejętności. Ta cała plątanina myśli jest chyba bardziej męcząca niż same walki na tym wyjeździe.
Na koniec jeszcze dziękuję wszystkim, którzy mnie wsparli i utwierdzili w przekonaniu, że ten wyjazd to pewien sukces. Lunka86 ja też cały czas jestem w wątku Mrs.Happiness więc z pewnością tam się spotkamy ponownie.
1,078 2025-03-02 14:58:00
Można było podejrzewać, że taka przepaść w odczuwaniu skali odnoszonego sukcesu jest spowodowana jakimś nagłym wydarzeniem. Kontuzja sprawiła, że zwyczajnie wypadłeś z obiegu a kolejny okres przyniósł szereg negatywnych zmian w życiu. Po takim czasie oraz podobnych przeżyciach ciężko się jest podnieść.
To wiele wyjaśnia.
1,079 2025-03-03 02:32:26 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-03 02:54:17)
Jeśli ktoś jako nastolatek biegał w zawodach na 10 czy 15 km i zdobywał medale, a potem przez 15 lat w ogóle nie biegał i wrócił do biegania jako 30latek, to jak najbardziej może uważać za sukces to, że obecnie jest w stanie przebiec 5 km bez zatrzymywania się mimo że miesiąc wcześniej przebiegnięcie 3 km było wyzwaniem.
LOL. No kurwa nie. To parodia i robienie z siebie nieudacznika. Jak się przez kilkanaście lat biegało maratony na światowym poziomie, a próbuje się z siebie robić bohatera, bo się podbiegło do autobusu, to to jest niepoważne.
To nie jest tak, że to były jakieś jednorazowe mistrzostwa kolonijne Zadupia Górnego gdzie wygraną była zleżała pietruszka - wtedy macie rację. Nic tylko pogratulować. Typ twierdzi, że przez KILKANAŚCIE LAT jeździł na zawody o różnej randze, w tym MISTRZOSTWA POLSKI. I wracał rzekomo z medalami, a emocjonuje się teraz sparingiem w klubie, w sąsiednim mieście, jak najważniejszym wydarzeniem życia. Nie ma opcji, żeby to było choć w najmniejszym stopniu prawdziwe.
1,080 2025-03-03 02:53:12
Pomiędzy dzisiejszym trenowaniem, a ostatnim z wcześniejszych było 10 lat przerwy, a przez te 10 lat wydarzyło się wiele rzeczy, które ukształtowały współczesnego mnie. To piekło w gimnazjum, izolacja społeczna, samoocena szorująca po dnie itd. Kiedyś jako dziecko nie miałem problemu z uderzeniem kogoś, teraz po tym wszystkim co przeżyłem już powstał ten problem. Kiedyś nawet w połowie nie stresowałem się wszystkim tak jak teraz i kiedyś miałem całkiem porządną samoocenę.
Co ty kurwa pierdolisz jak pisałeś, że treningi młodzieńcze skończyłeś w okolicach matury, a w szkole to nikt na ciebie ręki nie podniósł, ani nikt się z ciebie nie śmiał, nie wytykał palcami? Jedyne co, to ty sam odtrąciłeś innych, bo nie interesowały cię tematy rozmów twoich kolegów i koleżanek. Nawet to twoje dzisiejsze trenowanie to trwa przynajmniej tyle, co twoja obecność na tym forum.
Cały twój lament tutaj polega od początku na tym, że utknąłeś w tym samym miejscu, że w twoim życiu nie zmieniło się nic i dlatego zatrzymałeś się na etapie gimbazy. A teraz pierdolisz o tym, że tyle rzeczy wydarzyło się w dekadę?
Kurwa jakich?
Pracujesz nieprzerwanie u szwagra. Mieszkasz nieprzerwanie u rodziców. Nigdzie nie wyjechałeś, nigdy nawet o inną pracę się nie starałeś. Nie zdobyłeś przyjaciół, dziewczyny, nie założyłeś rodziny. Ostatnie prawie 3 lata płaczesz nad życiową stagnacją na tym forum, a teraz rozpisujesz się ile to się nie wydarzyło w twoim życiu przez ostatnią dekadę? Litości......
1,081 2025-03-03 14:45:55
Pracujesz nieprzerwanie u szwagra. Mieszkasz nieprzerwanie u rodziców. Nigdzie nie wyjechałeś, nigdy nawet o inną pracę się nie starałeś. Nie zdobyłeś przyjaciół, dziewczyny, nie założyłeś rodziny.
1,082 2025-03-03 14:54:21
Niejeden człowiek o takim spokoju i stabilizacji marzy i nie ma w nim złego. Takie życie ma wiele zalet.
Po prostu nie da się narzekać na stagnację jak on i twierdzić jednocześnie, że tyle się wydarzyło.
1,083 2025-03-03 14:59:48
Może i dla większości nie byłby to sukces, ale wręcz stagnacja czy cofnięcie się w rozwoju, nie wnikam. Skoro Kolega otwarcie twierdzi jednak, że odczuwa choć trochę satysfakcji z podjęcia tego kroku, to nie widzę powodu, żeby mu to odbierać. Może z czasem zacznie znowu mierzyć wyżej. Dla mnie znaczącym elementem w tym wszystkim jest ta kontuzja. Wiadomo, że może ona w dużym stopniu wyeliminować sportowca z dalszej kariery. Jeśli wypadasz z obiegu, ciężko potem wrócić na tą drogę, wiodącą na szczyt. W końcu przerwa w treningu trwała te 10 lat..
1,084 2025-03-03 16:15:18
Dla mnie znaczącym elementem w tym wszystkim jest ta kontuzja. Wiadomo, że może ona w dużym stopniu wyeliminować sportowca z dalszej kariery. Jeśli wypadasz z obiegu, ciężko potem wrócić na tą drogę, wiodącą na szczyt. W końcu przerwa w treningu trwała te 10 lat..
Dla dokładności dodam, że to była bardziej choroba niż kontuzja. Przez rok nie mogłem wykonywać żadnej aktywności fizycznej, z WF miałem zwolnienie na cały rok. Po tym roku już było na tyle dobrze, że mogłem wrócić do treningów ale moja chęć i pasją, które miałem jako dzieciak już zniknęły. Potem próbowałem różnych sztuk walki ale nigdzie się nie utrzymałem dłużej niż dwa lata i już się nie angażowałem tak jak wcześniej, bez wyjazdów, bez zawodów, bez obozów. W trzeciej klasie liceum skończyłem trenować i przez prawie 10 lat niewiele trenowałem. Po trochu siłownię i bieganie ale to już nie był ten poziom co kiedyś. Mając 18 lat biegałem po 20km, teraz nie wiem czy bym 5 przebiegł. Obecny trening kickboxingu trwa dokładnie rok i dwa miesiące licząc od teraz. Teraz nie mam nawet połowy tej chęci i pasji, które miałem jako dzieciak.
1,085 2025-03-03 16:42:11
bagienni_k napisał/a:Dla mnie znaczącym elementem w tym wszystkim jest ta kontuzja. Wiadomo, że może ona w dużym stopniu wyeliminować sportowca z dalszej kariery. Jeśli wypadasz z obiegu, ciężko potem wrócić na tą drogę, wiodącą na szczyt. W końcu przerwa w treningu trwała te 10 lat..
Dla dokładności dodam, że to była bardziej choroba niż kontuzja. Przez rok nie mogłem wykonywać żadnej aktywności fizycznej, z WF miałem zwolnienie na cały rok. Po tym roku już było na tyle dobrze, że mogłem wrócić do treningów ale moja chęć i pasją, które miałem jako dzieciak już zniknęły. Potem próbowałem różnych sztuk walki ale nigdzie się nie utrzymałem dłużej niż dwa lata i już się nie angażowałem tak jak wcześniej, bez wyjazdów, bez zawodów, bez obozów. W trzeciej klasie liceum skończyłem trenować i przez prawie 10 lat niewiele trenowałem. Po trochu siłownię i bieganie ale to już nie był ten poziom co kiedyś. Mając 18 lat biegałem po 20km, teraz nie wiem czy bym 5 przebiegł. Obecny trening kickboxingu trwa dokładnie rok i dwa miesiące licząc od teraz. Teraz nie mam nawet połowy tej chęci i pasji, które miałem jako dzieciak.
Mimo wszystko sam fakt, że wróciłeś do zajęcia które kiedyś było dla ciebie czymś ważnym to duży sukces, jeśli nie zabraknie ci motywacji to jestem pewien że z czasem docenisz, że jednak nie poddałeś się i mimo dawnych trudności znowu jesteś w grze. Plus do tego sporty walki to super sprawa, sam kiedyś się zastanawiałem czy nie spróbować, daje to sporego kopa do pewności siebie, szczególnie potrzebnego osobom w spektrum otoczonym przez nieprzyjazny świat. Warto się umieć obronić, szczególnie gdy niedaleko za granicą szaleje wojna, tak samo strzelnica jest ciekawą opcją (nie myślałeś nad tym?).
Też kiedyś strasznie lubiłem piłkę nożną, pomimo bycia dość grubym grałem na 9 i kurde strzelać umiałem, ale jak się skończyło liceum i dawna grupa się rozsypała co graliśmy to od tego czasu rzadko niestety mogę pokopać, jak już to z młodzieżą z rodziny.
1,086 2025-03-03 17:08:31 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-03 17:20:15)
Dla mnie znaczącym elementem w tym wszystkim jest ta kontuzja.
Gdyby tak było, to byłaby to pierwsza rzecz, o jakiej by napisał już tych kilka lat temu.
Sam rozjebałem kręgosłup (i to naprawdę poważnie) więc doskonale wiem jak to jest. Miałem też pierdylion innych kontuzji z tytułu sportów i aktywności jakie uprawiałem.
Gdyby to była ciężka kontuzja eliminująca ze sportu, to powrót na ring byłby niemożliwy. Nie ma czegoś takiego jak "dość poważna choroba kolana". Można mieć chondromalację rzepki (nieodwracalne - różne stopnie), uszkodzenia łąkotek (operacyjnie da się je szyć w przypadku pęknięcia lub w ostateczności można je usunąć w przypadku całkowitego ich zniszczenia) lub można zerwać więzadła. Można żyć bez nich, ale u sportowców i ludzi aktywnych to się robi ich rekonstrukcje. Wszystko inne związane ze stawem kolanowym to akurat podstawą leczenia jest ruch w odciążeniu + najczęściej ostrzykiwania kwasem hialuronowym i podobnymi rzeczami uzupełnione zabiegami fizjoterapeutycznymi (pole magnetyczne, prądy różnego rodzaju, okłady, ciepło-zimnolecznictwo itp.). I prawie taki sam sposób leczenia jest wszystkich struktur na około, typu zapalenia gęsiej stopki ("kolano biegacza"). Proste choroby i kontuzje w tych rejonach to kilka tygodni leczenia. Ciężkie eliminują cię ze sportu dożywotnio. W tym z pracy fizycznej, którą Shini wykonuje.
Poza tym zrób matematykę. Przerwał treningi z końcem ogólniaka, a temat sportów walki wyszedł bardzo szybko i już wtedy deklarował, że wrócił do tego sporu już jakiś czas wcześniej. I zobacz na to - niby miał ciężką chorobę kolana, która go na rok wyłączyła tak, że nawet z lekcji WF był zwolniony, ale mając 18stkę biegał na 20km już?
Nie, jako człowiek aktywny fizycznie całe swoje życie i przerabiający różne kontuzje - to niemożliwe w tych przedziałach czasowych, które Shini podał. No bo jak to? Zaczął treningi mając lat ~8, skonczył z liceum (~19?). W tym czasie miał 'ciężką chorobę kolana', co go na rok wyłączyła ze sportu, ale jednocześnie mając 18lat biegał po 20km ? Gdzie ty tu masz deklarowane przez niego kilkanaście lat treningów? Gdzie ta choroba, co go tak wyeliminowała, że miał 10 lat przerwy? Bo przecież po tamtej chorobie wrócił do sportu jeszcze przed skończeniem szkoły.
1,087 2025-03-03 18:03:16 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-03 18:13:37)
Nie zamierzam aż tak bardzo wchodzić w szczegóły tej choroby(czy tam kontuzji) ani analizować szczegółowo wszystkiego, jak rasowy śledczy szukający powiązań w celu rozwikłania pasjonującej zagadki kryminalnej. Dopóki się nie zna szczegółów odnośnie owej choroby, to ciężko cokolwiek powiedzieć na ten temat. Nie jestem ani lekarzem ani rehabilitantem, ale domyślam się, że jednak uszkodzenie któregoś z elementów narządu ruchu skutecznie eliminuje człowieka ze sportu, na dłużej lub krócej, gdzie diagnostyka i leczenie wygląda nieco bardziej skomplikowanie niż przepisanie aspiryny na przeziębienie. Ale nie wnikam w sumie w szczegóły medyczne. Rozchodzi się o to, że Kolega już chyba tutaj dostaje nieco za dużo "wiatru prosto w twarz". A niech się cieszy z tego swojego wyjazdu i walki. Co tam zdołał przeżyć czy odczuć to jego. Skoro wcześniej miał tak ciężko w życiu (i nadal ma), to taki sparing zdaje się być dla niego miłą odskocznią od codzienności.
Ta cała jazda po nim już przypomina kopanie leżącego.
Shini Akurat słabnący zapał czy brak chęci do wielu rzeczy na różnym etapie życia zdarzają się niemal każdemu. Człowiek nie jest cyborgiem, żeby stale, bez żadnych problemów, przeć do przodu z szybkością błyskawicy, pokonując po drodze wszelkie przeszkody bez mrugnięcia okiem. Jeśli wypadłeś z gry, miałeś prawo poczuć się zniechęcony do podjęcia dalszej walki. Teraz, być może, zaczniesz znowu stawać na nogi, m.in. dzięki podjętej terapii, czego Ci zresztą życzę
A może zechcesz się jeszcze podzielić jakimiś szczegółami odnośnie owej choroby czy wcześniejszej kariery?
1,088 2025-03-03 18:26:03 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-03 18:28:34)
Nie jestem ani lekarzem ani rehabilitantem, ale domyślam się, że jednak uszkodzenie któregoś z elementów narządu ruchu skutecznie eliminuje człowieka ze sportu, na dłużej lub krócej
A właśnie. Sam to widzisz. Nawet bez doświadczenia własnego.
A w historii Shiniego mamy ogólnie "kilkanaście lat" treningów zrobionych w dekadę, z roczną przerwą, powrotem, medalami na poziomie mistrzostw Polski i zakończeniem przygody ze sportami walki na poziomie kondycyjnym umożliwiającym przebiegnięcie półmaratonu. Więc siłą rzeczy to nie była poważna dolegliwość i to nie ona była przyczyną porzucenia sportu. Bo sam napisał - wrócił po przerwie do walk, tylko w innych stylach. I trzeba to podkreślić - w międzyczasie zdobywał medale na różnych zawodach, w tym właśnie na tych mistrzostwach Polski.
Nie chce kopać leżącego. Bo tu nie o to chodzi. Tylko chodzi o jakąś normalną gradację ważkości wydarzeń. Jak będziemy peany pisać z powodu takich pierdół, to co mamy pisać o tych, co faktycznie mieli ciężko (typu kilka-kilkanaście operacji i rok-dwa rehabilitacji?) i faktycznie osiągnęli sukces przez wielkie S?
Jak można peany pochwalne pisać kolesiowi z powodu SPARINGU? Jakbyś to był ty - super. Ale ktoś, kto wracał już z medalami z zawodów?
Wbrew jego deklaracji, w jego życiu w międzyczasie nie wydarzyło się nic. Nawet CV nigdzie nie wysłał. BA - nawet na wakacje żadne nigdzie w tym czasie nie pojechał. I nie dlatego, że nie był w stanie. Po prostu mu się nie chciało.
I jakież to piekło mogli zgotować szkolni koledzy tak doświadczonemu fighterowi? Tam nie było rękoczynów, bo to już ustaliliśmy dawno. Kilka przykrych słów? Z tak słabym mentalem nikt by go do reprezentacji klubowej nie wziął. Przemilczę już kwestię jakie zawsze szkoły robiły manewry wokół uczniów, którzy cokolwiek osiągali poza szkołą. Życie usłane różami, to mało powiedziane. Bo to i stypendium idzie w grę (szkolne, ale i też z miasta) i zwolnienia z lekcji za czas zawodów i niekiedy (jeśli jest taka potrzeba) nauczanie indywidualne.
Nawet za moich czasów, jak braliśmy udział w międzyszkolnych zawodach w pingla, koszykówki, siatkówki, pływackich itp (SKS - startowaliśmy we wszystkim co się dało) to członkowie SKSów bywali regularnie zwalniani z lekcji na treningi. Tak samo jak członkowie kół naukowych bywali niekiedy zwalniani w okresie poprzedzającym olimpiady przedmiotowe na specjalne zajęcia, żeby mogli się lepiej przygotować. Szkoły po prostu na takich rzeczach zarabiają, bo udział w takich wydarzeniach to podstawa podań o pieniądze z ministerstwa - to na pomoce naukowe, to na remont i wyposażenie sali gimnastycznej, ale i na premie dla nauczycieli itp.
1,089 2025-03-03 18:58:57
Przemilczę już kwestię jakie zawsze szkoły robiły manewry wokół uczniów, którzy cokolwiek osiągali poza szkołą. Życie usłane różami, to mało powiedziane. Bo to i stypendium idzie w grę (szkolne, ale i też z miasta) i zwolnienia z lekcji za czas zawodów i niekiedy (jeśli jest taka potrzeba) nauczanie indywidualne.
A to jest akurat fakt, w moim liceum na porządku dziennym było lepsze traktowanie osób które w jakiś sposób reprezentowały szkołę, np w wydarzeniach kulturalnych. Sam tego doświadczyłem bo brałem w nich czynny udział.
Znajomi ze szkół warszawskich także chwalili się, jak potrafiły ich honorować ich placówki, np jeden mój kumpel, świetny informatyk de facto zajmował się całym systemem informatycznym swojego liceum.
1,090 2025-03-03 19:05:04
A może zechcesz się jeszcze podzielić jakimiś szczegółami odnośnie owej choroby czy wcześniejszej kariery?
Ta choroba to była martwica kości i przez cały ten rok musiałem chodzić w stabilizatorze i z przynajmniej jedną kulą ortopedyczną. Nie pamiętam już dokładnie jak to było leczone ale regularnie jeździłem do szpitala ortopedycznego na badania i wizyty. Co do kariery to ostatni medal nie licząc tych z ostatniego roku z kickboxingu za udział w wydarzeniach dostałem jeszcze przed tą chorobą. Zawody dla dzieci w karate wyglądały tak, że jechał każdy kto chciał niezależnie od umiejętności ani czasu treningu. Mistrzostwa polski były prawdziwe ale dla dorosłych, dla dzieci to była bardziej zabawa, a medal tylko pamiątką. Co do tych ilości lat trenowania to wyglądało mniej więcej tak, że zacząłem mając 7 lat, skończyłem na skutek choroby mając chyba 14. Potem jeszcze przez mniej więcej 3 lata trenowałem dwie inne sztuki walki, a jeszcze później pierwszy raz był kickboxing, który wtedy skończyłem mając 18 lat. W międzyczasie jeszcze biegałem i właśnie doszedłem do tej formy na 20km, biegałem praktycznie odkąd znów mogłem trenować po tamtej chorobie. Ale tak na poważnie, że udało mi się zrobić tą formę na 20 km zacząłem dopiero w liceum i dojście do tej formy zajęło mi ze dwa lata. Po skończeniu liceum zaczęła się ta przerwa ale cały czas miałem tu na myśli przerwę od treningów grupowych czy może bardziej "poza domem" takich jak właśnie te sztuki walki. Cały czas trenowałem po trochu na siłowni i w cieplejszych miesiącach po trochu biegałem choć to były dystanse po ok. 5km. Podsumowując to wszystko wyjdzie łącznie kilkanaście lat jakichkolwiek treningów.
1,091 2025-03-03 19:08:59
A to jest akurat fakt, w moim liceum na porządku dziennym było lepsze traktowanie osób które w jakiś sposób reprezentowały szkołę, np w wydarzeniach kulturalnych. Sam tego doświadczyłem bo brałem w nich czynny udział.
Znajomi ze szkół warszawskich także chwalili się, jak potrafiły ich honorować ich placówki, np jeden mój kumpel, świetny informatyk de facto zajmował się całym systemem informatycznym swojego liceum.
W mojej szkole nie było czegoś takiego. Podstawówka i gimnazjum dawały tylko zwolnienia, nie było z tego powodu żadnych przywilejów czy nagród. Gdyby to było miasto to może jeszcze samorząd jakoś by się tym zainteresował ale na wsi kompletnie nikogo to nie obchodziło, a już na pewno nie szkoły i nauczycieli. W liceum nikt nawet nie wiedział, że cokolwiek trenowałem.
1,092 2025-03-03 19:47:21 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-03-03 19:57:21)
Tu po prostu chodzi o perspektywę i jakąś racjonalność. ....
Na pierwszy rzut oka brzmi trochę złośliwie i chyba źle to ubrałes w słowa, ale trochę masz racje. Shini z dobrze funkcjonującego nastolatka zapuścił się do stanu piwniczniaka uzależnionego od anime z depresją. Teraz klepie sie po plecach za najmniejszą aktywność, dużo poniżej jego możliwości.Troche jakby Tyson bił się z niepełnosprawnym dzieckiem na wózku i cieszył że wygrał. No tak, niby wygrał, ale obiektywnie to nie jest sukces w świeicie boksu dla stu kilowego faceta.
Wersje życia Shiniego zmieniają się dość drastycznie. Od kolesia który całą młodość ostro trenował, do kaleki któremu pysk obijał nawet chłopaczke z zerówki. Gość się zapętlił na forum. Chciał się każdemu przypodobac, uczetniczyć w każdym watki i każdej sytuacji i napisał już tyle że wersje zdarzeń zaczeły się wykluczać. Co chwile nowa diagnoza.
1,093 2025-03-03 23:12:20
Smutna na prawdę ciężko cię ogarnąć, chyba nikt tu tak szybko i często nie zmienia zdania co ty. I chyba nikt inny nie ma tu takiego rozjazdu w kwestii poziomu intelektualnego pisanych postów. Raz piszesz inteligentnie i logiczne, że czytanie twoich postów to czysta przyjemność. Innym razem piszesz jakbyś nawet się nad tym nie zastanawiała albo ślepo zgadzając się z kimś z kim jeszcze chwilę wcześniej się nie zgadzałaś.
Wersja jest jedna tylko jej interpretacje są różne, najczęściej takie by pasowały do wizji tego kto chce się do czegoś przyczepić. Skoro ten wyjazd nie kwalifikuje się jako sukces to co według ciebie by nim było? Pojawianie się nowych diagnoz nie jest niczym dziwnym w końcu poszedłem na terapię.
1,094 2025-03-04 10:46:55
Jack Sparrow napisał/a:Przemilczę już kwestię jakie zawsze szkoły robiły manewry wokół uczniów, którzy cokolwiek osiągali poza szkołą. Życie usłane różami, to mało powiedziane. Bo to i stypendium idzie w grę (szkolne, ale i też z miasta) i zwolnienia z lekcji za czas zawodów i niekiedy (jeśli jest taka potrzeba) nauczanie indywidualne.
A to jest akurat fakt, w moim liceum na porządku dziennym było lepsze traktowanie osób które w jakiś sposób reprezentowały szkołę, np w wydarzeniach kulturalnych. Sam tego doświadczyłem bo brałem w nich czynny udział.
Znajomi ze szkół warszawskich także chwalili się, jak potrafiły ich honorować ich placówki, np jeden mój kumpel, świetny informatyk de facto zajmował się całym systemem informatycznym swojego liceum.
No właśnie. A tu trudno uwierzyć, żeby i wychowawca tą sprawę olał i dyrektor, i nauczyciel WF i jego trener i jego rodzice. Zobacz ile jest zrzutek na starty w zawodach dla fighterów. Tego jest zatrzęsienie. A tam co - nic? Cisza?
Sam z takich międzyszkolnych eventów wracałem z nagrodami - to jakieś koszulki i czapki, to piłkę do kosza, to paletkę do pingla i podobne pierdoły. No ale właśnie - na takich rzeczach szkoły i nauczyciele zarabiają i wyciskają z tego ile się da. A w przypadku Shiniego niby nic nie było? Za to problemy od kolegów w szkole?
A słyszałeś kiedykolwiek, bo dokuczali fighterowi z medalami? To po prostu absurdalne.
1,095 2025-03-04 10:51:13
Ta choroba to była martwica kości .
Choroba Osgooda-Schlattera. To, że nawet nie jesteś w stanie nazwy podać, to nie świadczy dobrze o tobie.
https://www.rehasport.pl/ortopedia-dzie … 317,n,4322
Zawody dla dzieci w karate wyglądały tak, że jechał każdy kto chciał niezależnie od umiejętności ani czasu treningu. Mistrzostwa polski były prawdziwe ale dla dorosłych, dla dzieci to była bardziej zabawa, a medal tylko pamiątką.
I to tyle z "jeździłem na zawody i zdobywałem medale".
Mówiłem, że to się kupy nie trzyma.
skończyłem na skutek choroby mając chyba 14. Potem jeszcze przez mniej więcej 3 lata trenowałem dwie inne sztuki walki, a jeszcze później pierwszy raz był kickboxing, który wtedy skończyłem mając 18 lat. W międzyczasie jeszcze biegałem i właśnie doszedłem do tej formy na 20km
I to tyle, jeśli chodzi o wyeliminowanie ze sportu przez chorobę. Jak pisałem - to nie było nic poważnego.
W mojej szkole nie było czegoś takiego. Podstawówka i gimnazjum dawały tylko zwolnienia, nie było z tego powodu żadnych przywilejów czy nagród. Gdyby to było miasto to może jeszcze samorząd jakoś by się tym zainteresował ale na wsi kompletnie nikogo to nie obchodziło, a już na pewno nie szkoły i nauczycieli. W liceum nikt nawet nie wiedział, że cokolwiek trenowałem.
Kłamiesz Shini. Nawet wiejskie szkoły w to idą mocno. Poza tym wielokrotnie podkreślałeś, że mieszkasz 30km od centrum Wawy, a twoje koleżanki licealne jeździły do stolicy na imprezki, czyli mieszkasz na obrzeżach STOLICY. To są bogate rejony. Zawsze były. Nawet za moich czasów szkolnych.
1,096 2025-03-04 10:57:47
Na pierwszy rzut oka brzmi trochę złośliwie i chyba źle to ubrałes w słowa, ale trochę masz racje.
Ani razu nie próbowałem być złośliwy. Takie sparingi są naprawdę bardzo fajnym i budującym doświadczeniem. Każdy dobry klub takie organizuje, żeby wyjść poza własny kisiel (co jest super ważne dla rozwoju).
Ale właśnie znam trochę realia fight klubów w PL. Co chwila są organizowane jakieś zrzutki na wyjazdy na zawody. Takie jak te: https://zrzutka.pl/2z2xjr i tego jest na pęczki. To co robi Shini to po prostu uwłacza ich godności i trudowi włożonemu w ten sport.
1,097 2025-03-04 11:00:43
Skoro ten wyjazd nie kwalifikuje się jako sukces to co według ciebie by nim było? Pojawianie się nowych diagnoz nie jest niczym dziwnym w końcu poszedłem na terapię.
Przestań kłamać, aby tylko być przez kogoś ojojanym. Trenowałeś latami, jeździłeś na zawody (lol) i obozy treningowe. Chwalenie się sparingiem w sąsiednim mieście w takiej sytuacji zwyczajnie nie przystoi. To urąga godności nawet amatorskim sportowcom.
1,098 2025-03-04 11:51:01
Jeszcze jedna sprawa.
Podsumowując to wszystko wyjdzie łącznie kilkanaście lat jakichkolwiek treningów.
Nikt normalny takich rzeczy nie podsumowuje jako "kilkanaście lat treningów" i "zdobywania medali"
Idąc tym tropem, to mam ponad 30 lat doświadczenia, bo od dziecka brałem (i okazjonalnie dalej biorę) udział we wszelkiego rodzaju eventach. Bo zawsze coś się działo przy okazji 'zimy w mieście' czy 'lata w mieście' dla dzieci, zawsze było też coś organizowane przez PTTK, LOK, czy Strzelca albo ZHP i ZHR czy lokalne domy kultury i zawsze były tam jakieś konkursy, zawody czy inne regaty o błękitną wstęgę sołtysa Wąchocka. Ale to nie jest i nigdy nie była rywalizacja sportowa. To były zabawy dla dzieci/rodzin i czysta rekreacja. Tego nie da się nazwać 'trenowaniem' i 'zdobywaniem medali'.
Dla jasności - mówię o takich rzeczach:
https://strzelec.erzeszow.pl/aktualnosc … -sportowej
https://pm1-debica.pl/spartakiada-sport … a-dziecka/
https://zyrardow.zhp.pl/zyrardowskie-regaty-optymist/
https://www.sportmarketing.pl/aktualnos … renowania/
https://blizejprzedszkola.pl/konkurs-41 … -dzieciom#
Takich konkursów i zawodów dla dzieci, młodzieży i rodzin są dziesiątki, jak nie setki w każdym roku:
1,099 2025-03-04 12:07:07
To są bogate rejony. Zawsze były. Nawet za moich czasów szkolnych.
Co chwila są organizowane jakieś zrzutki na wyjazdy na zawody. To co robi Shini to po prostu uwłacza ich godności i trudowi włożonemu w ten sport.
Chwalenie się sparingiem w sąsiednim mieście w takiej sytuacji zwyczajnie nie przystoi. To urąga godności nawet amatorskim sportowcom.
Starałem się być miły i opanowany ale terapeutka mi wczoraj powiedziała, że okazywanie złości czy gniewu wcale nie jest złe więc odpowiem wprost. O czym ty za przeproszeniem pierdolisz? Jakie bogate rejony? Odkąd pamiętam w mojej miejscowości nie działo się praktycznie nic. Nie ma kanalizacji, nie ma światłowodu, nie ma komunikacji miejskiej, wystarczy lekka burza i już nie ma prądu, o internecie nie wspominając. Przez całe moje życie ulica była dosłownie raz odnawiania, w sensie nowy asfalt. Nie ma ani chodnika, ani progów zwalniających przez co pochowałem kilka kotów. Dopiero teraz w tym roku postawili dosłownie jeden znak, że jest teren zabudowany. Ze szkołą zawsze było tak samo. Podstawówka, do której chodziłem ma prawie 100 lat, mój pradziadek był jej pierwszym dyrektorem, cała rodzina do niej chodziła, a kiedy ją do niej poszedłem to się okazało, że byłem tam intruzem bo porobili rejony i zaraz przed moją miejscowością zmienia się gmina. Ówczesna dyrektorka w obecności mojej matki powiedziała, że zaniżam poziom szkoły i jeśli będą ze mną jakieś problemy to mnie wywalą.
Szkoła miała kompletnie wywalone, a wręcz traktowała takie aktywności jak sztuki walki jako utrapienie. Do dziś to się nie zmieniło. Dzieci mojej siostry też chodzą do tej szkoły, oboje coś trenują i nie mają z tego kompletnie nic. Nigdy nie słyszałem by jakiś klub sztuk walki organizował zrzutki pieniędzy na wyjazdy. Za wszystko trzeba płacić samemu. Nawet różne imprezy mające na celu promocję danego klubu na przykład na jakimś okolicznym festynie też są płatne dla każdego uczestnika. W jaki sposób miałbym uwłaczać godności i trudowi włożonemu w ten sport skoro za wszystko tam płacę? Każdy wyjazd, każde wydarzenie klubowe inne niż standardowy trening jest dodatkowo płatne. Tak było zawsze w każdym klubie w jakim kiedykolwiek trenowałem.
Jestem totalnie amatorskim sportowcom, prawdę mówiąc nawet niespecjalnie mi zależy na jakichś osiągnięciach, trenuję przede wszystkim dla zdrowia, formy i wyglądu. Jak zbuduję trochę pewności siebie, poniosę samoocenę i pozbędę się choć części leków to może wtedy zacznie mi zależeć na wygrywaniu. Najpierw muszę choć trochę uwierzyć, że mógłbym coś wygrać, a takie wyjazdy mogą w tym pomóc.
1,100 2025-03-04 12:32:26
nie wiem Shinigani ale czasami czytając Wasza wymianę zdań mam wrażenie ze Jack lepiej wie jak wyglądało Twoje życie, co czułeś, jacy byli rówieśnicy i jaka była Twoja sytuacja emocjonalno - środowiskowa a wręcz jak cos piszesz to sugeruje Ci ze klamiesz. Mi to trochę podchodzi pod pasywna agresje.
1,101 2025-03-04 12:50:34
A mi Jack przypomina takiego szkolnego prześladowcę, który jak upatrzy sobie ofiarę, to się już od niej nie odpieprzy. Żałosne.
Shini, daj sobie spokój, nic mu nie tłumacz, bo jak to już zostało słusznie zauważone, Jack i tak wie lepiej.
1,102 2025-03-04 13:21:56 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-03-04 13:24:27)
Smutna na prawdę ciężko cię ogarnąć, chyba nikt tu tak szybko i często nie zmienia zdania co ty. I chyba nikt inny nie ma tu takiego rozjazdu w kwestii poziomu intelektualnego pisanych postów. Raz piszesz inteligentnie i logiczne, że czytanie twoich postów to czysta przyjemność. Innym razem piszesz jakbyś nawet się nad tym nie zastanawiała albo ślepo zgadzając się z kimś z kim jeszcze chwilę wcześniej się nie zgadzałaś.
To się nazywa bycie człowiekiem. Nie śledzę każdego twojego wątku, Jack pokazał ciekawe wyprowadzi których wcześniej nie widziałam.
Masz dziwną obsesję sukcesu.
1,103 2025-03-04 13:29:09 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-03-04 13:36:40)
nie wiem Shinigani ale czasami czytając Wasza wymianę zdań mam wrażenie ze Jack lepiej wie jak wyglądało Twoje życie, co czułeś, jacy byli rówieśnicy i jaka była Twoja sytuacja emocjonalno - środowiskowa a wręcz jak cos piszesz to sugeruje Ci ze klamiesz. Mi to trochę podchodzi pod pasywna agresje.
Shini nie jest tu od wczoraj i własnie różne rzeczy o sobie pisał przejmując kolejne wątki. I te historiez jego zycia nie raz diametralnie się różnią co i Smutna też mu wytknęła.
Sama zobacz - przed chwilą twierdził, że w niego rodzice nic nie inwestowali, a teraz klepie, że wszystkie koszty sami pokrywali.
A pewne rzeczy są po prostu nielogiczne w jego opowieściach. Np zobacz jak opisuje podwarszawskie zagłębie, gdzie polowa mieszkańców pracuje w wawie, a jego kolezanki jeździły imprezowac do wawki.
Sam 6 czy 7 razy byłem na zawodach w kosza i drugie tyle w siatke w czasach szkolnych, a w życiu by mi nie przyszło do glowy napisanie, że trenowałem te sporty przez kilkanascie lat.
1,104 2025-03-04 13:44:30
A mi Jack przypomina takiego szkolnego prześladowcę, który jak upatrzy sobie ofiarę, to się już od niej nie odpieprzy. Żałosne.
Shini, daj sobie spokój, nic mu nie tłumacz, bo jak to już zostało słusznie zauważone, Jack i tak wie lepiej.
Jak wyżej. Po prostu dyskutujemy od prawie 3 lat i tak mu się wersje rozjeżdżają, że to niestety trzeba podkreślić. Bo raz robi z siebie fightera-medalistę, który nie był zainteresowany rozmowami kolegów o dziewczynach i imprezach, a kolejnym razem robi z siebie ofiarę przemocy. To rodzice nic w niego nie inwestowali, a teraz jednak sie okazuje, że wszystko opłacali - obozy, wyjazdy, zawody itp.
To zdobywał medale - to brandzluje sie sparingiem, bo nigdy nie walczył z kimś silniejszym.....no ludzie kochani. Co bedzie nasępne? Brandzlowanie się samodzielnie zrobionymi kanapkami przez 30letniego konia?
1,105 2025-03-04 14:28:03
Teraz Shini twierdzi, że w jego szkole to się nic nie działo, bo to wieś zabita dechami (lol 30km od centrum wawy? jasne - tak nie było nawet w moich czasach szkolnych). Wcześniej pisał, że do szkoły dojeżdżał i te ciągłe przejazdy doprowadziły do jego obecnej traumy związanej z podróżą (perturbacje żołądkowe).
A co do szkoły - nie chodziłem do żadnej wyjątkowej, ale często je zmieniałem i w każdej było pod tym kątem tak samo. W każdej coś się organizowało, każda w czymś uczestniczyła. A to były warsztaty kulinarne i nauka gotowania na ZPT czy innej technice, to były wyjścia do kina, teatru, na wystawy, basen, strzelnicę i ciągle jakieś zawody organizowano - a to miejskie, a to międzyszkolne albo po prostu wewnątrzszkolne pomiędzy klasami i rocznikami. Ja rozumiem, że nie w każdej jest na bogato, ale nikt mi nie wmówi, że podwarszawska szkoła, w XXI wieku, od jakiejś dekady w UE, nie miała SKSów czy kół przedmiotowych jak to są dodatkowe pieniążki do wypłaty dla prowadzących je nauczycieli. Ok - może nie być jakiegoś elementu z takiego obrazka w jednej czy drugiej szkole, ale żeby wszystkich? W każdej szkole nauczyciele wręcz żerowali na sukcesach uczniów.