Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 651 do 715 z 1,617 ]

651

Odp: Co to znaczy żyć?

Niezły Matrix się tu zaczyna, zaraz się dowiem, że nawet nie istnieję. Same multikonta, wszyscy oszukują,  lekarz też nie istnieje albo nie powinien leczyć w jego wieku, ciekawe czego jeszcze się dowiem.

Lekarz z tego co mówił jest 3 lata starszy ode mnie czyli ma 31 lat. "doświadczenie zawodowe żeby móc pracować samodzielnie" ciekaw jestem skąd to się wzięło? Zdaje się, że sporo ludzi ma mylne pojęcie jak wygląda praca w tym kraju. Znam nie jedną osobę, która pracuje bez umowy, za stawkę niższą niż minimalna i to od lat. Taki lekarz wystarczy, że ma uprawnienia i bez problemu dostanie pracę gdzie tylko będzie chciał bez doświadczenia przy obecnym niedostatku lekarzy.

Zobacz podobne tematy :

652

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini
Może tym razem dla odmiany miałeś zwykłe szczęście z tym psychiatrą? Z tego co piszesz to brzmi nieźle, tak na początek.


0meqaO24 napisał/a:

Moje wątpliwości co do wizyty powstały na podstawie:

Shinigami napisał/a:

............ ogólnie wydawał się ogarnięty choć niewiele starszy ode mnie..........

no i tu jest moja wyliczanka
- Shinigami deklaruje że ma 28 lat
- student medycyny kończy studia ma 26 lat
- po studiach 1 rok stażu
- po stażu zatrudnienie + specjalizacja z psychiatrii która trwa 5 lat
- doświadczenie zawodowe żeby móc pracować samodzielnie
- to wszystko tak wygląda w wyliczance, ale w realnym życiu nie zawsze się tak spina.
Więc pytanie --- ile lat mógł mieć ogarnięty lekarz ??? (niewiele starszy od Shiniego)
Oprócz tego w wypowiedziach Shiniego wiele jest niejasności, a ludzie nie świadomi to łykają.


W Polsce maturę uprawniającą do podjęcia studiów wyższych zdaje się mając najczęściej około 19 lat.  Studia medyczne plus specjalizacja w psychiatrii to w sumie 12 lat (6 studia+1 staż+5 specjalizacja) . Proste dodawanie pokazuje, że osoba mająca lat 31 (19+12) być lekarzem specjalistą psychiatrą.
A Shini, tak przy okazji, to chyba tutaj na forum nie składa zeznań tylko pisze posty.

653

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

W Polsce maturę uprawniającą do podjęcia studiów wyższych zdaje się mając najczęściej około 19 lat.  Studia medyczne plus specjalizacja w psychiatrii to w sumie 12 lat (6 studia+1 staż+5 specjalizacja) . Proste dodawanie pokazuje, że osoba mająca lat 31 (19+12) być lekarzem specjalistą psychiatrą.
A Shini, tak przy okazji, to chyba tutaj na forum nie składa zeznań tylko pisze posty.

Dokładnie.
Poza tym, czasem ludzie wyglądają na o wiele młodszych niż są w rzeczywistości, bo że ktoś wygląda 5 lat młodziej gdy o siebie dba i ma dobre geny, to standard.

654

Odp: Co to znaczy żyć?
Salomonka napisał/a:
Muqin napisał/a:

W Polsce maturę uprawniającą do podjęcia studiów wyższych zdaje się mając najczęściej około 19 lat.  Studia medyczne plus specjalizacja w psychiatrii to w sumie 12 lat (6 studia+1 staż+5 specjalizacja) . Proste dodawanie pokazuje, że osoba mająca lat 31 (19+12) być lekarzem specjalistą psychiatrą.
A Shini, tak przy okazji, to chyba tutaj na forum nie składa zeznań tylko pisze posty.

Dokładnie.
Poza tym, czasem ludzie wyglądają na o wiele młodszych niż są w rzeczywistości, bo że ktoś wygląda 5 lat młodziej gdy o siebie dba i ma dobre geny, to standard.

Plus zero nalogow i nie nakladac kilograma tapety na siebie-ludzie nie zdaja sobie sprawy,ze wiele kosmetykow postarza

655

Odp: Co to znaczy żyć?

Nikt nie pytał więc nie pisałem ale tym razem powiedziałem wszystko o czym tylko pamiętałem, o porno też. Lekarz powiedział to samo co do wcześniejszych kwestii, stopniowe odstawianie krok po kroku.

I już wiem, ze kłamiesz. ŻADEN LEKARZ BY TAK NIE POWIEDZIAŁ. NIGDY. Doraźnie by ci przepisał Androcur albo coś podobnego i wysłał na terapię uzależnień.

To po pierwsze.


Po drugie, na pierwszej wizycie receptę na dotychczasowe leki to max co być dostał i ewentualnie przepisał by ci doraźnie jakąś zetkę, a i to wcale niekoniecznie. Żaden szanujący się lekarz nie zaczyna leczenia choroby przewlekłej bez zapoznania się z historią dotychczasowego leczenia. Czyli musiałbyś dostarczyć papierologię od poprzednich lekarzy.


Po trzecie to samo, co 0meqaO24 ci punktuje:

0meqaO24 napisał/a:

Ja też nie wierzę w jego wizytę u lekarza - wątpliwości powstały gdy przeczytałam wpis o wizycie u psychiatry ale przemilczałam - nie drażnić lwa, obecnie dołączam się do powyższej wypowiedzi Jacka - widzę że nie źle go odczytuje od dłuższego czasu i słuszne wyciąga wnioski.

Moje wątpliwości co do wizyty powstały na podstawie:

Shinigami napisał/a:

............ ogólnie wydawał się ogarnięty choć niewiele starszy ode mnie..........

no i tu jest moja wyliczanka
- Shinigami deklaruje że ma 28 lat
- student medycyny kończy studia ma 26 lat
- po studiach 1 rok stażu
- po stażu zatrudnienie + specjalizacja z psychiatrii która trwa 5 lat
- doświadczenie zawodowe żeby móc pracować samodzielnie
- to wszystko tak wygląda w wyliczance, ale w realnym życiu nie zawsze się tak spina.
Więc pytanie --- ile lat mógł mieć ogarnięty lekarz ??? (niewiele starszy od Shiniego)
Oprócz tego w wypowiedziach Shiniego wiele jest niejasności, a ludzie nie świadomi to łykają.

Dodajmy - lekarz, którego zgarnęła jedna z prywatnych placówek.

656

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

W Polsce maturę uprawniającą do podjęcia studiów wyższych zdaje się mając najczęściej około 19 lat.  Studia medyczne plus specjalizacja w psychiatrii to w sumie 12 lat (6 studia+1 staż+5 specjalizacja) . Proste dodawanie pokazuje, że osoba mająca lat 31 (19+12) być lekarzem specjalistą psychiatrą.

Może. Ale to bardzo duże teoretyzowanie tym mniej prawdopodobne, że od 2023 roku są nowe zasady wystawiania psychotropów i jak już się Shini gdzieś leczył, to nowy lekarz nie może wystawić mu recepty bez zaznajomienia się z wcześniejszą historią leczenia i wcześniej wystawionymi receptami na psychotropy.

Z weryfikacji recept zwolniony jest tylko lekarz POZ.


Jedyna opcja jaka by tu ewentualnie wchodziła w grę to kolejna wirtualna przychodnia bujająca się na granicy prawa. Ale wtedy dostałby receptę i zostałby odesłany z kwitkiem.

657 Ostatnio edytowany przez 0meqaO24 (2024-09-29 20:29:11)

Odp: Co to znaczy żyć?
Foxterier napisał/a:

Mi się wydaje że Shini faktycznie tworzy urojoną rzeczywistość, nie zdziwiłbym się gdyby Julka była jego alter ego.

Oczywiście że tak, prawda prawda, Ona odpowiada na wszystkie wątki klonów (trolla) istnieją wątki gdzie rozmawiają same ze sobą kilka klonów jednej osoby. Jej sposób rozumowania i rozbieganie w głowie o tym świadczy.
Ale prawda kole w oczy, w realu za prawdę oczy by wydrapali, gardło zębami by wygryzł ten jeden TROLL.
A Julka nadaje nie UK tylko z woj. mazowieckiego.

658

Odp: Co to znaczy żyć?
0meqaO24 napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Mi się wydaje że Shini faktycznie tworzy urojoną rzeczywistość, nie zdziwiłbym się gdyby Julka była jego alter ego.

Oczywiście że tak, prawda prawda, Ona odpowiada na wszystkie wątki klonów (trolla) istnieją wątki gdzie rozmawiają same ze sobą kilka klonów jednej osoby. Jej sposób rozumowania i rozbieganie w głowie o tym świadczy.
Ale prawda kole w oczy, w realu za prawdę oczy by wydrapali, gardło zębami by wygryzł ten jeden TROLL.

Tak oczywiscie ze to jestem JA rozmawiacie tutaj i piszecie z moimi 50 wcieleniami cudownie prawda big_smile

659 Ostatnio edytowany przez 0meqaO24 (2024-09-29 17:46:51)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Niezły Matrix się tu zaczyna, zaraz się dowiem, że nawet nie istnieję. Same multikonta, wszyscy oszukują,  lekarz też nie istnieje albo nie powinien leczyć w jego wieku, ciekawe czego jeszcze się dowiem.

Lekarz z tego co mówił jest 3 lata starszy ode mnie czyli ma 31 lat. "doświadczenie zawodowe żeby móc pracować samodzielnie" ciekaw jestem skąd to się wzięło? Zdaje się, że sporo ludzi ma mylne pojęcie jak wygląda praca w tym kraju. Znam nie jedną osobę, która pracuje bez umowy, za stawkę niższą niż minimalna i to od lat. Taki lekarz wystarczy, że ma uprawnienia i bez problemu dostanie pracę gdzie tylko będzie chciał bez doświadczenia przy obecnym niedostatku lekarzy.

Jest to co tworzysz, Tworzysz Matrix jest Matrix.
Prawda nie podoba sie, w oczy kole to przecież normalne.
Na temat specjalizacji lekarzy nie dyskutuj ze mną.
Nie mam ochoty boksować się, Ty wszystkich pokonasz, wolny czas Ci sprzyja.

Acha, zaraz przypomnę sobie czy leki przypilnowałam i kiedy mam wizytę u psychiatry lol

Ps.
Przypomnę, że forum jest dla kobiet, a rozmnożyły się męskie trolle, bez skropułow i opamiętania.
Na forum jest PLAGA TROLLI męskich.

660

Odp: Co to znaczy żyć?
0meqaO24 napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Niezły Matrix się tu zaczyna, zaraz się dowiem, że nawet nie istnieję. Same multikonta, wszyscy oszukują,  lekarz też nie istnieje albo nie powinien leczyć w jego wieku, ciekawe czego jeszcze się dowiem.

Lekarz z tego co mówił jest 3 lata starszy ode mnie czyli ma 31 lat. "doświadczenie zawodowe żeby móc pracować samodzielnie" ciekaw jestem skąd to się wzięło? Zdaje się, że sporo ludzi ma mylne pojęcie jak wygląda praca w tym kraju. Znam nie jedną osobę, która pracuje bez umowy, za stawkę niższą niż minimalna i to od lat. Taki lekarz wystarczy, że ma uprawnienia i bez problemu dostanie pracę gdzie tylko będzie chciał bez doświadczenia przy obecnym niedostatku lekarzy.

Jest to co tworzysz, Tworzysz Matrix jest Matrix.
Prawda nie podoba sie, w oczy kole to przecież normalne.
Na temat specjalizacji lekarzy nie dyskutuj ze mną.
Nie mam ochoty boksować się, Ty wszystkich pokonasz, wolny czas Ci sprzyja.

Acha, zaraz przypomnę sobie czy leki przypilnowałam i kiedy mam wizytę u psychiatry lol

No to sobie przypilnuj  bo wszedzie mnie widzisz big_smile

661

Odp: Co to znaczy żyć?
JuliaUK33 napisał/a:
0meqaO24 napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Niezły Matrix się tu zaczyna, zaraz się dowiem, że nawet nie istnieję. Same multikonta, wszyscy oszukują,  lekarz też nie istnieje albo nie powinien leczyć w jego wieku, ciekawe czego jeszcze się dowiem.

Lekarz z tego co mówił jest 3 lata starszy ode mnie czyli ma 31 lat. "doświadczenie zawodowe żeby móc pracować samodzielnie" ciekaw jestem skąd to się wzięło? Zdaje się, że sporo ludzi ma mylne pojęcie jak wygląda praca w tym kraju. Znam nie jedną osobę, która pracuje bez umowy, za stawkę niższą niż minimalna i to od lat. Taki lekarz wystarczy, że ma uprawnienia i bez problemu dostanie pracę gdzie tylko będzie chciał bez doświadczenia przy obecnym niedostatku lekarzy.

Jest to co tworzysz, Tworzysz Matrix jest Matrix.
Prawda nie podoba sie, w oczy kole to przecież normalne.
Na temat specjalizacji lekarzy nie dyskutuj ze mną.
Nie mam ochoty boksować się, Ty wszystkich pokonasz, wolny czas Ci sprzyja.

Acha, zaraz przypomnę sobie czy leki przypilnowałam i kiedy mam wizytę u psychiatry lol

No to sobie przypilnuj  bo wszedzie mnie widzisz big_smile

Nie komentuję Twoich wypowiedzi bo mnie mdli.
Faktycznie prawda jest taka, że wszędzie jesteś pierwsza na wszystkie wątki klonowe.

662

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack, z całą pewnością jedno to ci dobrze wychodzi - sprawianie wrażenia, że wiesz na jakiś temat o wiele więcej, niż wiesz naprawdę. Na czymś zapewne znasz się rzeczywiście i rzetelnie - może jestem tu nadmierną optymistką, ale ogólnie jestem optymistką zatem tak przyjmijmy.
W tym wątku już "znałeś się" (odkąd tu piszę, wątek jest straszy, wcześniejszej części nie drążyłam) na :
1. skutkach przemocy psychicznej u dorosłych osób, które jej doświadczyły w dzieciństwie
2. pracy tłumacza
3.  nauczaniu katolickim
4.  tradycyjnej medycynie chińskiej

Niestety nie dbasz o moje samopoczucie i z każdego z tych podtematów dosyć szybko uciekałeś , a ja się tak fajnie bawiłam....

Doraźnie by lekarz psychiatra przepisał Androcur ? O jakie ciekawe...zaraz dodam do wyżej wymienionych kolejny punkcik smile

Jak czytamy w ulotce lek ten jest stosowany w leczeniu antyandrogenowym nieoperacyjnego raka gruczołu krokowego - no dobra, to raczej nie psychiatra leczy. W leczeniu ciężkich objawów androgenizacji u kobiet - to też nie psychiatra. No i w tłumieniu popędu w dewiacjach seksualnych u mężczyzn, gdy inne metody uznaje się za nieodpowiednie. Zapewne miałeś na myśli to trzecie zastosowanie - no ale dewiacja seksualna to ma swoją definicję i uzależnienie od pornografii dewiacją nie jest. Nawet w przypadku tłumienia popędu przy dewiacji Androcur nie jest tzw. lekiem pierwszego wyboru, co w ulotce takiej "dla pacjenta" jest zaznaczone.  Czyli - lekarz, który na pierwszej wizycie by zapisał pacjentowi Androcur doraźnie to by był ...konował w najlepszym przypadku.


Udostępnienie lekarzowi swojego IKP jest obecnie bardzo proste i nie wymaga przynoszenia papierów nijakich, dostęp 24h to kwestia kilku kliknięć i spokojnie może mieć miejsce w czasie wizyty. To w kwestii recept.  A diagnozę to lekarz stawia wedle swojego rozeznania i nie zawsze musi/chce/potrzebuje czytać wszystko, co wykombinowali poprzednicy.
Lekarz POZ nie jest zwolniony z weryfikacji recept, lekarz POZ ma z racji bycia lekarzem POZ wgląd w IKP pacjenta czyli jemu nie trzeba dawać dostępu, ma go z urzędu. Za to wcale nie ma obowiązku wypisać recepty w leczeniu specjalistycznym, przy lekach psychiatrycznych wcale chętnie tego nie robią, to tak z praktyki.

663

Odp: Co to znaczy żyć?
JuliaUK33 napisał/a:
0meqaO24 napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Niezły Matrix się tu zaczyna, zaraz się dowiem, że nawet nie istnieję. Same multikonta, wszyscy oszukują,  lekarz też nie istnieje albo nie powinien leczyć w jego wieku, ciekawe czego jeszcze się dowiem.

Lekarz z tego co mówił jest 3 lata starszy ode mnie czyli ma 31 lat. "doświadczenie zawodowe żeby móc pracować samodzielnie" ciekaw jestem skąd to się wzięło? Zdaje się, że sporo ludzi ma mylne pojęcie jak wygląda praca w tym kraju. Znam nie jedną osobę, która pracuje bez umowy, za stawkę niższą niż minimalna i to od lat. Taki lekarz wystarczy, że ma uprawnienia i bez problemu dostanie pracę gdzie tylko będzie chciał bez doświadczenia przy obecnym niedostatku lekarzy.

Jest to co tworzysz, Tworzysz Matrix jest Matrix.
Prawda nie podoba sie, w oczy kole to przecież normalne.
Na temat specjalizacji lekarzy nie dyskutuj ze mną.
Nie mam ochoty boksować się, Ty wszystkich pokonasz, wolny czas Ci sprzyja.

Acha, zaraz przypomnę sobie czy leki przypilnowałam i kiedy mam wizytę u psychiatry lol

No to sobie przypilnuj  bo wszedzie mnie widzisz big_smile

No widzisz tutaj odpowiadałam Shiniemu z jakiej racji wtrącasz się - oczywiście w obronie swojego klona.
W innym miejscu Shini wtrącał się w obronie niskiego -  bo jesteście wszyscy jednym tym samym PADALCEM

664

Odp: Co to znaczy żyć?
0meqaO24 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
0meqaO24 napisał/a:

Jest to co tworzysz, Tworzysz Matrix jest Matrix.
Prawda nie podoba sie, w oczy kole to przecież normalne.
Na temat specjalizacji lekarzy nie dyskutuj ze mną.
Nie mam ochoty boksować się, Ty wszystkich pokonasz, wolny czas Ci sprzyja.

Acha, zaraz przypomnę sobie czy leki przypilnowałam i kiedy mam wizytę u psychiatry lol

No to sobie przypilnuj  bo wszedzie mnie widzisz big_smile

No widzisz tutaj odpowiadałam Shiniemu z jakiej racji wtrącasz się - oczywiście w obronie swojego klona.
W innym miejscu Shini wtrącał się w obronie niskiego -  bo jesteście wszyscy jednym tym samym PADALCEM

Tak to jestem wszystko JA -shini,niski,Jack sparrow,gosiawie, rita itd tak masz racje to wszystko JA jestem. Na to wychodzi,ze od lat piszecie wszyscy z jedna i te sama osoba-MNA cudownie prawda big_smile a tak serio to takie halucynacje, gdzie sie wszedzie widzi jedna osoba to sie leczy. A odpisalam, bo bylam zalogowana.  Nie bede siedziec cicho czytajac o sobie te farmazony. Wy juz niedlugo to wlaczycie to forum I bedziecie pod kazdym nickiem mnie wiedziec nawet pod swoim wlasnym big_smile

665 Ostatnio edytowany przez 0meqaO24 (2024-09-29 21:56:49)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Niezły Matrix się tu zaczyna, zaraz się dowiem, że nawet nie istnieję. Same multikonta, wszyscy oszukują,  lekarz też nie istnieje albo nie powinien leczyć w jego wieku, ciekawe czego jeszcze się dowiem.

Lekarz z tego co mówił jest 3 lata starszy ode mnie czyli ma 31 lat. "doświadczenie zawodowe żeby móc pracować samodzielnie" ciekaw jestem skąd to się wzięło? Zdaje się, że sporo ludzi ma mylne pojęcie jak wygląda praca w tym kraju. Znam nie jedną osobę, która pracuje bez umowy, za stawkę niższą niż minimalna i to od lat. Taki lekarz wystarczy, że ma uprawnienia i bez
problemu dostanie pracę gdzie tylko będzie chciał bez doświadczenia przy obecnym niedostatku lekarzy.

Kosmos, kosmos.
O bosze jakie Ty bzdury piszesz, od kiedy lekarz opowiada pacjentowi leczącemu się psychiatrycznie ile ma lat ??? w ogóle informacje prywatne. Skąd wiesz jak pracują lekarze . jakie mają uprawnienia. Lekarze to nie robotnik fizyczny pracujący na czarno, oni zobligowania są z Izbami lekarskimi. Ty wszystko wiesz bo kolega tuuuu, kolega tammm, bo znajomy tuu znajomy  tammm, bo słyszałeś tu bo słyszałeś tam. A tak na prawdę jesteś tak samotny siedzący w pokoju u Matki w domu rodziców na wsi (168 mieszkańców) na zadupiu,  co ty wiesz, nie wiesz co to znaczy żyć , całe Twoje życie to Forum dla Kobiet i Portal randkowy i tam występujesz jako lekarz jako prawnik jako inżynier jako biznesmen i wiele innych zawodów na kilkudziesięciu kontach, masz duuużo czasu będąc na rencie socjalnej, chyba nie dostałeś jej na łupież.
Odpowiadasz co Tobie wygodnie pomijając to co jest istotne. Reagujesz tam gdzie cię dotyczy, czyli tam gdzie jest Twój KLON- bo uderz w stół a nożyce się odezwą.
Ciebie to chyba nikt nie przegada, mądry jesteś w każdej dziedzinie, tylko nie możesz poradzić sobie w życiu.

666

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

No i w tłumieniu popędu w dewiacjach seksualnych u mężczyzn, gdy inne metody uznaje się za nieodpowiednie. Zapewne miałeś na myśli to trzecie zastosowanie - no ale dewiacja seksualna to ma swoją definicję i uzależnienie od pornografii dewiacją nie jest

Jak się patrzy na sam problem masturbacji - nie.

Jak uzupełnisz cały obrazek - niespełna 30letniego prawiczka mieszkającego z rodzicami, który nawet nie potrafi rozmawiać normalnie z kobietami, a (animowane) porno ogląda z taką częstotliwością, że nawet robi to z nudów dla zabicia czasu, to jest to już problem wymagający farmakologicznego wspomagania. A popęd Shiniego ogólnie jest na tyle duży, że utrudnia lub wręcz uniemożliwia mu to normalne funkcjonowanie, o czym już pisał tutaj na forum dopytując właśnie o leki zmniejszające popęd.

Więc tak - przy takim obrazku jak najbardziej wymaga to leczenia.

Nie ma z resztą znaczenia jaki lek i czy w ogóle by mu lekarz przepisał na pierwszej wizycie. Chodzi o fakt, że żaden lekarz nie chwali się prywatnymi informacjami ze swojego życia, a jakiekolwiek leczenie rozpocząłby dopiero PO zapoznaniu się z leczeniem dotychczasowym i skierowałby go na terapię uzależnień wręcz na cito, bo zmęczenie nie jest objawem pierwotnym, a wtórnym jego stylu życia - zamulającej diety, niezbilansowanych treningów i uzależnienia. Bo chłopak jest na permanentnym zjeździe i to wyłapie absolutnie każdy, kto miał choć pobieżny kontakt z osobami uzależnionymi.





Udostępnienie lekarzowi swojego IKP jest obecnie bardzo proste

W większości wypadków w IKP nie ma nawet połowy tego, co być powinno. Ja mam tam wpisany tylko jeden zabieg sprzed dekady......którego nigdy nie miałem, a czego nikt nie chce wyprostować do tej pory pomimo wielokrotnego zgłaszania z mojej strony tego bubla. Poza tym, cytując jedną ze stron w domenach gov:

wizyty prywatne nie są widoczne w twoim IKP

.




Także tak - teoretycznie wszystko jest proste i nic niczego nie wymaga. W praktyce i tak trzeba wozić się z papierami.



Jesteś tutaj jedyną osobą, która wierzy w to, że Shini faktycznie był u lekarza.

667

Odp: Co to znaczy żyć?
0meqaO24 napisał/a:

Kosmos, kosmos.
O bosze jakie Ty bzdury piszesz, od kiedy lekarz opowiada pacjentowi leczącemu się psychiatrycznie ile ma lat ??? w ogóle informacje prywatne. Skąd wiesz jak pracują lekarze . jakie mają uprawnienia. Lekarze to nie robotnik fizyczny pracujący na czarno, oni zobligowania są z Izbami lekarskimi. Ty wszystko wiesz bo kolega tuuuu, kolega tammm, bo znajomy tuu znajomy  tammm, bo słyszałeś tu bo słyszałeś tam. A tak na prawdę jesteś tak samotny siedzący w pokoju u Matki w domu rodziców na wsi (168 mieszkańców) na zadupiu,  co ty wiesz, nie wiesz co to znaczy żyć , całe Twoje życie to Forum dla Kobiet i Portal randkowy i tam występujesz jako lekarz jako prawnik jako inżynier jako biznesmen i wiele innych zawodów na kilkudziesięciu kontach, masz duuużo czasu będąc na rencie socjalnej, chyba nie dostałeś jej na łupież.
Odpowiadasz co Tobie wygodnie pomijając to co jest istotne. Reagujesz tam gdzie cię dotyczy, czyli tam gdzie jest Twój KLON- bo uderz w stół a nożyce się odezwą.
Ciebie to chyba nikt nie przegada, mądry jesteś w każdej dziedzinie, tylko nie możesz poradzić sobie w życiu.

Kosmos to jest to co ty tu wypisujesz. Jak ten lekarz chce to opowiada, nikt mu nie zabrania. Ten akurat powiedział, że jest 3 lata starszy ode mnie i to tyle z jego danych osobowych. Ty totalnie mylisz do kogo piszesz czy nawet czytać nie umiesz? Nigdy w życiu nie byłem na żadnym portalu randkowym, a to jest jedyne konto jakie mam i też jedyne forum na jakim jestem. "Nikt nie przegada", "mądry w każdej dziedzinie" to jest opis Jacka, a nie mój, ja wielu rzeczy nie wiem i dlatego tak często o coś pytam. Patrząc po twoich postach wątpię, że zrozumiesz coś z tego posta więc nie ma sensu rozpisywać się dłużej.

Jack Sparrow napisał/a:

Jak się patrzy na sam problem masturbacji - nie.

Jak uzupełnisz cały obrazek - niespełna 30letniego prawiczka mieszkającego z rodzicami, który nawet nie potrafi rozmawiać normalnie z kobietami, a (animowane) porno ogląda z taką częstotliwością, że nawet robi to z nudów dla zabicia czasu, to jest to już problem wymagający farmakologicznego wspomagania. A popęd Shiniego ogólnie jest na tyle duży, że utrudnia lub wręcz uniemożliwia mu to normalne funkcjonowanie, o czym już pisał tutaj na forum dopytując właśnie o leki zmniejszające popęd.

Więc tak - przy takim obrazku jak najbardziej wymaga to leczenia.

Nie ma z resztą znaczenia jaki lek i czy w ogóle by mu lekarz przepisał na pierwszej wizycie. Chodzi o fakt, że żaden lekarz nie chwali się prywatnymi informacjami ze swojego życia, a jakiekolwiek leczenie rozpocząłby dopiero PO zapoznaniu się z leczeniem dotychczasowym i skierowałby go na terapię uzależnień wręcz na cito, bo zmęczenie nie jest objawem pierwotnym, a wtórnym jego stylu życia - zamulającej diety, niezbilansowanych treningów i uzależnienia. Bo chłopak jest na permanentnym zjeździe i to wyłapie absolutnie każdy, kto miał choć pobieżny kontakt z osobami uzależnionymi.

W większości wypadków w IKP nie ma nawet połowy tego, co być powinno. Ja mam tam wpisany tylko jeden zabieg sprzed dekady......którego nigdy nie miałem, a czego nikt nie chce wyprostować do tej pory pomimo wielokrotnego zgłaszania z mojej strony tego bubla. Poza tym, cytując jedną ze stron w domenach gov:

wizyty prywatne nie są widoczne w twoim IKP

.

Także tak - teoretycznie wszystko jest proste i nic niczego nie wymaga. W praktyce i tak trzeba wozić się z papierami.

Jesteś tutaj jedyną osobą, która wierzy w to, że Shini faktycznie był u lekarza.

Co ty masz z tym porno i masturbacją? Piszesz jakby to było gorsze od heroiny. Po pierwsze opowiedziałem lekarzowi wszystko co sam pamiętałem w tej kwestii, o oglądaniu z nudów i, że to już nie działa na mnie tak jak kiedyś też. Zapytałem czy to już się kwalifikuje jako uzależnienie. Powiedział, że oglądanie tak ale masturbacja już nie, za mała częstotliwość. Samo oglądanie też nie jest na takim poziomie by wysyłać na terapię uzależnień w trybie natychmiastowym. To nie zagraża życiu ani codziennemu funkcjonowaniu, nie mam problemu z oglądaniem takiego jak osoby na prawdę uzależnione czyli oglądania w każdym miejscu i o każdej porze.

Duży popęd zdarzał się tylko raz na jakiś czas i tylko w okresach bez aktualnego leku. Powiedziałem też o pozostałych kwestiach, o diecie, o treningu, o słabym śnie, o forum itd.

Pewnie nie uwierzysz ale właśnie zaniosłem mu całą dokumentację od poprzedniego lekarza. Kilkadziesiąt stron, po które pojechałem specjalnie niezły kawałek drogi specjalnie po to biorąc wolne w pracy. Co ciekawe lekarz powiedział, że jestem pierwszą osobą, która przyniosła mu pełną dokumentację poprzedniego leczenia. Poza zaleceniami, o których już pisałem właśnie przedłużył mi tamten lek.

Co za absurd żeby przekonywać kogoś, że się było u lekarza bo paru osobom się wydaje, że znają się na pracy lekarza lepiej niż ten lekarz. Muqin nie tylko wierzy ale też potrafi normalnie rozmawiać jak człowiek z człowiekiem, powinieneś się od niej uczyć. Choć to raczej mało prawdopodobne by do takiego betonu jak ty cokolwiek jeszcze dodarło.

668

Odp: Co to znaczy żyć?

Piszesz jakby to było gorsze od heroiny.

To jest twoje uzależnienie, które notorycznie bagatelizujesz, a które ma ogromny wpływ na psychikę.

Powiedział, że oglądanie tak ale masturbacja już nie, za mała częstotliwość.


I kolejny dowód na to, ze po prostu kłamiesz. Uzależnienie nie ma związku częstotliwością. A skoro sam tu szukałeś rozwiązań farmakologicznych, to najlepszy dowód na to, jak zrytą masz już dyńkę.

To nie zagraża życiu ani codziennemu funkcjonowaniu

Jak wyżej. Sam tu szukałeś rozwiązań farmakologicznych, bo nie byłeś/nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować do tego stopnia, że dopowiadasz sobie ukryte motywy w zachowaniu.....kelnerki. Ani nawet nie jesteś w stanie nawiązać żadnej relacji. Nawet pogadać z kobietą nie potrafisz.

Pewnie nie uwierzysz ale właśnie zaniosłem mu całą dokumentację od poprzedniego lekarza. Kilkadziesiąt stron, po które pojechałem specjalnie niezły kawałek drogi specjalnie po to biorąc wolne w pracy.

Kilkadziesiąt stron? Od lekarza, gdzie przekonywałeś nas tu wszystkich, że w ogóle cię nie leczył tylko dawał ci receptę?

669

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

To jest twoje uzależnienie, które notorycznie bagatelizujesz, a które ma ogromny wpływ na psychikę.

I kolejny dowód na to, ze po prostu kłamiesz. Uzależnienie nie ma związku częstotliwością. A skoro sam tu szukałeś rozwiązań farmakologicznych, to najlepszy dowód na to, jak zrytą masz już dyńkę.

Jak wyżej. Sam tu szukałeś rozwiązań farmakologicznych, bo nie byłeś/nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować do tego stopnia, że dopowiadasz sobie ukryte motywy w zachowaniu.....kelnerki. Ani nawet nie jesteś w stanie nawiązać żadnej relacji. Nawet pogadać z kobietą nie potrafisz.

Kilkadziesiąt stron? Od lekarza, gdzie przekonywałeś nas tu wszystkich, że w ogóle cię nie leczył tylko dawał ci receptę?

Nie twierdzę, że samego porno nie można nazwać uzależnieniem bo pewne znamiona tego pojęcia u mnie posiada. Ale z pewnością nie jest to nawet blisko poziomu ludzi uzależnionych od narkotyków czy alkoholu, którzy codziennie są pod wpływem i mogliby zabić za kolejną działkę. Ja jakoś funkcjonuje, pracuję, jeżdżę samochodem, nie mam patologii wokół siebie, rozmawiam z ludźmi, a czasem nawet spotykam się ze znajomymi.

Uzależnienie od masturbacji charakteryzuje się robieniem tego kilka, kilkanaście razy dziennie, w tym też w miejscach publicznych. Ja robię to 1-2 razy na tydzień. Powiedziałem o tym lekarzowi i odpowiedział, że w tym nie ma nic dziwnego. Szukałem rozwiązań bo stawało się to wkurzające ale wciąż nie było aż takie by uniemożliwić normalne funkcjonowanie.

W życiu bym nawet nie pomyślał by połączyć tą sytuację w kawiarni z porno i masturbacją. Czy ty aby nie masz z tym problemu jeszcze większego niż ja? Wszystko ci się z tym łączy, to jest źródłem wszelkiego zła i wszystkich problemów. Tak samo z zagadywaniem czy nawiązywaniem relacji, co porno ma z tym wspólnego?

Też byłem zdziwiony ilością stron ale tamten lekarz zapisywał wszystko, nie tylko recepty ale też moje słowa, swoje zalecenia, opisy jak brać leki.

670

Odp: Co to znaczy żyć?

Ale z pewnością nie jest to nawet blisko poziomu ludzi uzależnionych od narkotyków czy alkoholu, którzy codziennie są pod wpływem i mogliby zabić za kolejną działkę. Ja jakoś funkcjonuje, pracuję, jeżdżę samochodem, nie mam patologii wokół siebie, rozmawiam z ludźmi, a czasem nawet spotykam się ze znajomymi.

I to jest kolejny dowód na to, że u psychiatry żadnego nie byłeś.

Bardzo, ale to bardzo mało uzależnionych ma taki poziom, jak to sobie wyobrażasz na podstawie filmów.

I nie, nie potrafisz funkcjonować społecznie. Masz prawie 30stkę na karku, a wciąż jesteś prawiczkiem mieszkającym z rodzicami, a do podstawowych interakcji ludzkich NA DRODZE ZAWODOWEJ dorabiasz ideologię. Jesteś tak sparaliżowany strachem, że nawet napisanie CV cię przerasta.



Uzależnienie od masturbacji charakteryzuje się robieniem tego kilka, kilkanaście razy dziennie, w tym też w miejscach publicznych.

Nie zawsze. Wybieranie masturbacji ponad bliskość z kobietą również spełnia warunki uzależniania, a to jest twoja przypadłość.


W życiu bym nawet nie pomyślał by połączyć tą sytuację w kawiarni z porno i masturbacją. C

Przecież ci to tłumaczyli nawet inni tutejsi incele, że cie fantazja poniosła. A fantazja cię poniosła dlatego, że masz dyńkę zrytą pornosami i do każdego spojrzenia i uśmiechu dorabiasz drugie dno, które istnieje tylko w twojej głowie.


Tak samo z zagadywaniem czy nawiązywaniem relacji, co porno ma z tym wspólnego?


Wybierasz porno i walenie gruchy ponad prawdziwą relację z realną kobietą i się pytasz co to ma do tego? Nie rżnij głupa.

671

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Ale z pewnością nie jest to nawet blisko poziomu ludzi uzależnionych od narkotyków czy alkoholu, którzy codziennie są pod wpływem i mogliby zabić za kolejną działkę. Ja jakoś funkcjonuje, pracuję, jeżdżę samochodem, nie mam patologii wokół siebie, rozmawiam z ludźmi, a czasem nawet spotykam się ze znajomymi.

I to jest kolejny dowód na to, że u psychiatry żadnego nie byłeś.

Bardzo, ale to bardzo mało uzależnionych ma taki poziom, jak to sobie wyobrażasz na podstawie filmów.

I nie, nie potrafisz funkcjonować społecznie. Masz prawie 30stkę na karku, a wciąż jesteś prawiczkiem mieszkającym z rodzicami, a do podstawowych interakcji ludzkich NA DRODZE ZAWODOWEJ dorabiasz ideologię. Jesteś tak sparaliżowany strachem, że nawet napisanie CV cię przerasta.



Uzależnienie od masturbacji charakteryzuje się robieniem tego kilka, kilkanaście razy dziennie, w tym też w miejscach publicznych.

Nie zawsze. Wybieranie masturbacji ponad bliskość z kobietą również spełnia warunki uzależniania, a to jest twoja przypadłość.

Jeśli Shini poszedł do nowego psychiatry i przedstawił mu to tak, jak tutaj, że masturbuje się raz czy dwa razy w tygodniu, to nic dziwnego, że nikt się w tym uzależnienia nie doszukiwał. Ot, młody facet bez seksu, rozładowuje napięcie. Tu nie ma przesłanek, żeby podejrzewać, że są inne przyczyny. Pod warunkiem, ofc, że nic więcej na ten temat nie padło.

672

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Tak samo z zagadywaniem czy nawiązywaniem relacji, co porno ma z tym wspólnego?


Wybierasz porno i walenie gruchy ponad prawdziwą relację z realną kobietą i się pytasz co to ma do tego? Nie rżnij głupa.

Obrazowo to wygląda podobnie jakbyś był kibicem i to telewizyjnym. A chcesz zostać piłkarzem. smile

673 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-10-04 10:52:43)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

I to jest kolejny dowód na to, że u psychiatry żadnego nie byłeś.

Bardzo, ale to bardzo mało uzależnionych ma taki poziom, jak to sobie wyobrażasz na podstawie filmów.

I nie, nie potrafisz funkcjonować społecznie. Masz prawie 30stkę na karku, a wciąż jesteś prawiczkiem mieszkającym z rodzicami, a do podstawowych interakcji ludzkich NA DRODZE ZAWODOWEJ dorabiasz ideologię. Jesteś tak sparaliżowany strachem, że nawet napisanie CV cię przerasta.

Nie zawsze. Wybieranie masturbacji ponad bliskość z kobietą również spełnia warunki uzależniania, a to jest twoja przypadłość.

Przecież ci to tłumaczyli nawet inni tutejsi incele, że cie fantazja poniosła. A fantazja cię poniosła dlatego, że masz dyńkę zrytą pornosami i do każdego spojrzenia i uśmiechu dorabiasz drugie dno, które istnieje tylko w twojej głowie.

Wybierasz porno i walenie gruchy ponad prawdziwą relację z realną kobietą i się pytasz co to ma do tego? Nie rżnij głupa.

Bierzesz w ogóle pod uwagę, że nie każdy lekarz jest taki jak ci się wydaje?

Od kiedy seks, bycie w związku czy nie mieszkanie z rodzicami decyduje o tym czy ktoś funkcjonuje czy nie? Żadne z tych rzeczy nie jest niezbędne do życia ale byłoby miłym dodatkiem. Jedynie ten strach ma tu istotne znaczenie ale wciąż nie ma nic wspólnego z porno i masturbacją.

Cały czas piszesz o wyborze jakby osoby takie jak ja świadomie wybierały porno i masturbację ponad relację z prawdziwą kobietą i seks co już samo w sobie jest kompletnym absurdem. Każdy gdyby miał ten wybór wybrałby to drugie. Nawet to podstawowe napięcie seksualne, każdy by chciał je rozładować w sposób domyślny czyli poprzez kontakt fizyczny z drugą osobą. Jeśli ktoś nie ma takiej możliwości to napięcie nie zniknie tylko będzie narastać więc trzeba znaleźć alternatywę dla jego rozładowania. Ktoś nie może wybrać najlepszej opcji więc wybiera inną, nie tak dobrą ale też działającą, lepsza taka niż żadna. Tu nie ma żadnej wielkiej filozofii.

SaraS napisał/a:

Jeśli Shini poszedł do nowego psychiatry i przedstawił mu to tak, jak tutaj, że masturbuje się raz czy dwa razy w tygodniu, to nic dziwnego, że nikt się w tym uzależnienia nie doszukiwał. Ot, młody facet bez seksu, rozładowuje napięcie. Tu nie ma przesłanek, żeby podejrzewać, że są inne przyczyny. Pod warunkiem, ofc, że nic więcej na ten temat nie padło.

Dokładnie tak jak piszesz. Nic więcej nie padło bo nie miało co paść.

Legat napisał/a:

Obrazowo to wygląda podobnie jakbyś był kibicem i to telewizyjnym. A chcesz zostać piłkarzem. smile

To jest właśnie to o czym pisałem. Każdy chciałby zostać piłkarzem choćby dla samych zarobków ale tylko niewielu ma taką możliwość. W przypadku relacji i seksu proporcje są oczywiście inne niż w przypadku zostania piłkarzem ale zasada jest ta sama. Nie mogę być piłkarzem więc oglądanie to jedyne co pozostaje.

674

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

W większości wypadków w IKP nie ma nawet połowy tego, co być powinno. Ja mam tam wpisany tylko jeden zabieg sprzed dekady......którego nigdy nie miałem, a czego nikt nie chce wyprostować do tej pory pomimo wielokrotnego zgłaszania z mojej strony tego bubla. Poza tym, cytując jedną ze stron w domenach gov:

wizyty prywatne nie są widoczne w twoim IKP


To ciekawe, bo u mnie wszystko wprowadzane jest na bieżąco, wydaje mi się, że już podczas wizyty. Widoczne są również te z gabinetów prywatnych. Aby nie być gołosłowną, dla pewności przed chwilą zalogowałam się na swoje IKP i jest wszystko, także ostatnia wizyta w prywatnym gabinecie (koniec lipca 2024) i sprzed kilku dni na NFZ u lekarza rodzinnego, widoczne są też wszystkie wystawione recepty i skierowania.

675

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

To ciekawe, bo u mnie wszystko wprowadzane jest na bieżąco, wydaje mi się, że już podczas wizyty. Widoczne są również te z gabinetów prywatnych. Aby nie być gołosłowną, dla pewności przed chwilą zalogowałam się na swoje IKP i jest wszystko, także ostatnia wizyta w prywatnym gabinecie (koniec lipca 2024) i sprzed kilku dni na NFZ u lekarza rodzinnego, widoczne są też wszystkie wystawione recepty i skierowania.


Aż zerknąłem i faktycznie chyba to uzupełniają, aczkolwiek mam dziwną, kilkuletnią lukę. Ale większość zapisów jest chuja warta typu:

przyjęcie planowe, w przypadkach, w których skierowanie nie jest wymagane zgodnie z art. 57 ust. 2 ustawy

a dalej:

Informacje rozliczeniowe NFZ

    PORADA LEKARSKA DIAGN-TERAP.,W MIEJSCU UDZIELANIA ŚWIADCZEŃ, Z INNYCH PRZYCZYN NIŻ CUKRZYCA I/LUB CHOROBA UKŁADU KRĄŻENIA (NIEWYMAGANE ROZPOZNANIE WG ICD10) (5.01.00.0000077 )
    1
    0,00 zł

Albo

Tryb przyjęcia
nie przekazano


PORADNIA CHIRURGII URAZOWO-ORTOPEDYCZNEJ
Wykonane procedury medyczne

    PORADA LEKARSKA, KONSULTACJA, ASYSTA.

Informacje rozliczeniowe NFZ

    PORADA KOMPLEKSOWA (5.01.01.2000001 )
    1
    72,00 zł


I to mam normalnie jako "historia leczenia". Także to nie jest równoznaczne z wyciągnięciem dokumentacji z placówki, gdzie masz dokładny opis z czym przyszłaś, co cię bolało, jakie zalecenia wydano, wyniki kolejnych badań itp.

Jedyne miejsce gdzie mam cokolwiek wpisane (co faktycznie było robione) to z rehabilitacji.


Jak będę niedługo u lekarza to go podpytam o co tu chodzi. Dzięki za update smile

676

Odp: Co to znaczy żyć?
SaraS napisał/a:

Jeśli Shini poszedł do nowego psychiatry i przedstawił mu to tak, jak tutaj, że masturbuje się raz czy dwa razy w tygodniu, to nic dziwnego, że nikt się w tym uzależnienia nie doszukiwał. Ot, młody facet bez seksu, rozładowuje napięcie. Tu nie ma przesłanek, żeby podejrzewać, że są inne przyczyny. Pod warunkiem, ofc, że nic więcej na ten temat nie padło.


Trudno się z tym nie zgodzić.....

677 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-10-04 19:20:17)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

d kiedy seks, bycie w związku czy nie mieszkanie z rodzicami decyduje o tym czy ktoś funkcjonuje czy nie?

Od zawsze?

30letniego prawiczka-onaniste mieszkającego z rodzicami nie da się nazwać człowiekiem funkcjonującym społecznie. Zwłaszcza takiego, który boi się nawet na wakacje samodzielne wyjechać, CV napisać, czy w sumie cokolwiek....

Cały czas piszesz o wyborze jakby osoby takie jak ja świadomie wybierały porno i masturbację ponad relację z prawdziwą kobietą i seks co już samo w sobie jest kompletnym absurdem. Każdy gdyby miał ten wybór wybrałby to drugie.

Ale ty wybór masz i ciągle go dokonujesz. Każdego dnia.



Nic więcej nie padło bo nie miało co paść.

Czyli kolejny raz powiedziałeś tyle, żeby udowodnić, że jakiś tam problem jest, ale nie na tyle, aby prawidłowo go zdiagnozować i w związku z tym rozwiązać.

678 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-10-04 21:24:30)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

(...) Także to nie jest równoznaczne z wyciągnięciem dokumentacji z placówki, gdzie masz dokładny opis z czym przyszłaś, co cię bolało, jakie zalecenia wydano, wyniki kolejnych badań itp.

Jedyne miejsce gdzie mam cokolwiek wpisane (co faktycznie było robione) to z rehabilitacji.

To prawda, u mnie też brakuje takich szczegółów, ale może lekarze "widzą" więcej, bo skoro zobowiązani są do zapoznania się z całą historią choroby, to skądś muszą brać te wszystkie informacje, a i wydruki, kiedy prosi się o wyciąg z kartoteki, drukowane są przecież z jakiegoś elektronicznego systemu. Być może jednak są to już wewnętrzne systemy konkretnych placówek.
W sumie temat i mnie zaintrygował, więc jak będę mieć okazję, to też podpytam wink

679

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

To prawda, u mnie też brakuje takich szczegółów, ale może lekarze "widzą" więcej

Raczej wątpię, bo za każdym razem byłem proszony o przyniesienie papierowej kopii dotychczasowego leczenia, albo tak czy siak zabawa zaczynała się od zera, bo ktoś uznawał, że ci przed nim to byli partacze, albo że minęło już zbyt dużo czasu i tak czy siak trzeba zaczynać diagnostykę od przysłowiowego zera. W ciągu ~15 lat dostałem dwa razy tą samą diagnozę. Tak jakby albo nie mieli jednak dostępu do pełnej historii leczenia, albo mieli to w dupie. Reszta bawiła się jedynie w najprostsze zaleczanie objawów.

A niektórych zdarzeń w historii leczenia i tak w IKP nie mogę znaleźć, ale mogły mi się daty poprzestawiać itp, a po tych enigmatycznych wpisach nie jestem w stanie dojść co z czym.


Dla mnie to wygląda jak historia administracyjna dla NFZu niż faktyczna historia chorób i leczenia.

680

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Od zawsze?

30letniego prawiczka-onaniste mieszkającego z rodzicami nie da się nazwać człowiekiem funkcjonującym społecznie. Zwłaszcza takiego, który boi się nawet na wakacje samodzielne wyjechać, CV napisać, czy w sumie cokolwiek....

Ale ty wybór masz i ciągle go dokonujesz. Każdego dnia.

Czyli kolejny raz powiedziałeś tyle, żeby udowodnić, że jakiś tam problem jest, ale nie na tyle, aby prawidłowo go zdiagnozować i w związku z tym rozwiązać.

Ja pisałem ogólnie o funkcjonowaniu, to ty dodałeś słowo "społecznie". Do przeżycia żadna z tych rzeczy nie jest niezbędna. CV już dawno mam napisane ale napisać, a wysłać to zupełnie różne rzeczy i to z tym drugim jest problem. Wakacje tak na prawdę też nie są mi do niczego potrzebne. Myślałem o tym tylko jak o czymś podnoszącym moją atrakcyjność, bo to fajnie brzmi jak ktoś gdzieś wyjeżdżał. Nawet gdybym pojechał skończyłoby się tak samo ja tym konwencie. Nałożył bym na siebie wielką presję w efekcie czego byłbym mega zestresowany i nie mógłbym się cieszyć tym wyjazdem.

Wybór jest kiedy są przynajmniej dwie opcje, nie podjęcie żadnego wyboru to nie wybór.

W co według ciebie powinno jeszcze paść? Pytam poważnie bo na prawdę nic więcej nie pamiętam, serio nie przypominam sobie bym coś pominął. Wydaje mi się, że powiedziałem o wszystkim.

681

Odp: Co to znaczy żyć?

Ja pisałem ogólnie o funkcjonowaniu, to ty dodałeś słowo "społecznie".

Weź ty siebie przeczytaj i powiedz głośno: funkcjonuję!

Boję się wysłać CV, boję się wyjechać gdziekolwiek samemu, mieszkam z rodzicami, pracuję u szwagra, boję się zagadać do kogokolwiek, ale FUNKCJONUJĘ!


Wybór jest kiedy są przynajmniej dwie opcje, nie podjęcie żadnego wyboru to nie wybór.

ty masz wybór i go podejmujesz każdej sekundy każdego dnia.


W co według ciebie powinno jeszcze paść? Pytam poważnie bo na prawdę nic więcej nie pamiętam, serio nie przypominam sobie bym coś pominął. Wydaje mi się, że powiedziałem o wszystkim.

A czym tu mowa odkąd tu jesteś?

682 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-10-05 19:43:36)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Weź ty siebie przeczytaj i powiedz głośno: funkcjonuję!

Boję się wysłać CV, boję się wyjechać gdziekolwiek samemu, mieszkam z rodzicami, pracuję u szwagra, boję się zagadać do kogokolwiek, ale FUNKCJONUJĘ!

ty masz wybór i go podejmujesz każdej sekundy każdego dnia.

A czym tu mowa odkąd tu jesteś?

Jestem pewny, że definicja funkcjonowania byłaby inna dla mnie i dla ciebie. Nie ma potrzeby robić tu naukowych rozważań na temat znaczenia słowa "funkcjonować". Dla ciebie to oznacza być elementem systemu, nic nie znaczącym trybem w machinie, być takim jak wszyscy. Dla mnie znaczy to uwolnienie się o takiego losu i tu masz rację, w tym sensie ja nie funkcjonuje. Zawsze żyłem według tego co mówili inni, robiłem to co chcieli inni, dostosowywałem się do systemu, który mi się nie podobał odkąd tylko pamiętam. Zawsze wszyscy mi powtarzali, że chcieć czegoś jest złe, że nie wolno mi chcieć czegoś innego niż wszyscy. Nigdy nie wiedziałem czego bym chciał i wciąż nie wiem.

Jak miałbym chcieć wysłać CV wiedząc, że nawet jeśli dostanę nową pracę to od samego początku będę tam traktowany jak śmieć? Jestem nieśmiały i wycofany przez co od początku byłbym wyrzutkiem. Przez moje częste wizyty w toalecie od początku byłbym obiektem kpin.

Gdybym gdzieś wyjechał to co miałbym tam robić? Sam nie potrafię się niczym cieszyć, cały czas byłbym zestresowany i pod presją, że muszę kogoś poznać, zagadać. Już wolę siedzieć w robocie albo być na treningu bo tam chociaż wiem co robić. 

O mieszkaniu z rodzicami już rozmawialiśmy wielokrotnie i nie ma sensu robić po raz kolejny. Nie stać mnie na to, nie wiem czy kiedykolwiek będzie mnie stać. Jedyne opcje rozwiązania tego problemu jakie widzę to albo mieć kogoś kto zamieszkałby ze mną i podzielił się wydatkami albo jakiś cud typu spadek po członku rodziny, o którego istnieniu nie wiedziałem. W tej kwestii czuje się całkowicie bezsilny i nie widzę żadnych innych możliwości poza tymi dwoma.

W kwestii zagadania jest podobnie jak w przypadku pracy. Jak miałbym chcieć to zrobić wiedząc, że nawet jeśli się uda to będę pod ogromną presją, będę bardzo zestresowany, będę musiał udawać kogoś kim nie jestem. W każdym z wymienionych przypadków nie mogę sobie nawet wyobrazić sukcesu, udanego zakończenia.

Za cholerę nie rozumiem o co ci chodzi z tym wyborem. Wybór jest wtedy kiedy jedząc masz do wyboru przynajmniej dwie opcje, na przykład schabowy i mielony. Jeśli nie ma ani schabowego ani mielonego to nie ma żadnego wyboru. Oczywiście można kupić więcej jedzenia ale trzeba mieć na to pieniądze. Żeby mieć pieniądze trzeba pracować albo ukraść, a będąc głodnym nie da się efektywnie ani pracować ani kraść. Żeby być dobrym czy to w jednym czy w drugim trzeba mieć talent albo umiejętności, których też nie da się nabyć będąc głodnym.

Ja na prawdę nie wiem co jeszcze mógłbym pominąć będąc u lekarza. Powiedziałem o porno, o problemach żołądkowych, o senności i braku energii, o diecie, o treningu, o braku doświadczenia związkowo-seksualnego i jak źle się z tym czuję, o rodzicach, o poprzedniej terapii, o tamtej przerwie w lekach, o poczuciu zmarnowanego czasu i potencjału, o poczuciu kompletnej bezsilności, o paraliżu na samą myśl o podjęciu działań wymagających wyjścia ze strefy komfortu, o koszmarnie niskiej samoocenie i poczuciu własnej wartości w przeszłości, o anime, o znikomym życiu towarzyskim, o forum. Jest coś jeszcze o czym nie pamiętam?

683 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2024-10-05 23:20:05)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Jak miałbym chcieć wysłać CV wiedząc, że nawet jeśli dostanę nową pracę to od samego początku będę tam traktowany jak śmieć? Jestem nieśmiały i wycofany przez co od początku byłbym wyrzutkiem. Przez moje częste wizyty w toalecie od początku byłbym obiektem kpin.

Bardzo bolesna i smutna projekcja przyszłości/rzeczywistości.
Nic dziwnego, że nie idziesz do przodu, skoro masz takie dołujące założenia.
Ktokolwiek jakikolwiek dał Ci tu pomysł to zawsze skupiałeś się na negatywach. Nigdy nie widzisz w niczym szansy, tylko zawsze porażkę.Może następnym razem jak spotkasz się z psychiatrą to mu powiedz, że zawsze widzisz czarny scenariusz i to Cię blokuje przed działaniem.

Na świecie jest bardzo wielu nieśmiałych i wycofanych ludzi i nie są traktowani jak śmieci. Gdyby każdy nieśmiały i wycofany człowiek w ten sposób myślał to chyba musiałby mieszkać z rodzicami i być na ich utrzymaniu całe życie... albo pracować u szwagra big_smile

A mimo to, ci nieśmiali i wycofani ludzie wyprowadzają się z domów rodzinnych, zakładają swoje własne rodziny i świetnie radzą sobie w pracy. Masz okropne wyobrażenie o ludziach. Serio uważasz, że mieliby się śmiać z innego pracownika, bo jest nieśmiały i wycofany? Może pomyśl, w ten sposób, że ci ludzie to zwyczajni, koledzy z pracy, sumienni, odpowiedzialni, kulturalni, którzy mają swoje rodziny, dzieci itd. Może zacznij projektować dobre rzeczy zamiast złych.

Miałam kilka prac w życiu i nigdy się nie zdarzyło aby się ktokolwiek z kogokolwiek śmiał z czyjejś nieśmiałości. To nie jest podstawówka. Sama jestem nieśmiała i wycofana i nawet mi to przez myśl nie przeszło, żeby ktoś to miał wyśmiewać.


Nie znasz ludzi, nie masz obycia. Nie wiesz jacy są. Założyłeś sobie z góry, że "wszystko i wszyscy są źli". Jest duża szansa, że gdybyś się odważył to przekonałbyś się, że te Twoje wyobrażenia były fałszywe.

Ostatnio czytałam na jakimś forum wypowiedź typka, który chciał wymienić lekko rozdarty banknot w banku. I z góry sobie założył, że babka w banku go nie będzie chciała wymienić, bo gdzieś tam przeczytał, że tak się często zdarza. Zanim poszedł do banku zaczął się przygotowywać do rozmowy z nią. Szukał przepisów, które by mógł przytoczyć, że ona ten banknot musi wymienić. Układał sobie rozmowę z nią. Co powie i jakich argumentów użyje.... I poszedł przygotowany do tego banku. Powiedział, że chce wymienić banknot w oczekiwaniu, że zaraz będzie musiał użyć tych wszystkich przygotowanych wcześniej argumentów... a ona co zrobiła? Wymieniła banknot bez gadania. Czasem warto po prostu działać, bez zbędnego analizowania. Bez wymyślania argumentów, typu nie mogę wysłać cv bo jak zadzwoni babka z HR to nie będę miał jak odebrać telefonu... albo nie mogę iść do pracy bo ludzie będą wyśmiewać się z mojej nieśmiałości... Sam siebie sabotujesz.

684

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Jestem pewny, że definicja funkcjonowania byłaby inna dla mnie i dla ciebie. Nie ma potrzeby robić tu naukowych rozważań na temat znaczenia słowa "funkcjonować".

Akurat definicja jest jedna dla wszystkich. I akurat pod kątem psychologiczno-psychiatrycznym robi to ogromną różnicę.

Dla ciebie to oznacza być elementem systemu, nic nie znaczącym trybem w machinie, być takim jak wszyscy. Dla mnie znaczy to uwolnienie się o takiego losu

Ty nie masz w sobie za grosz poczucia wolności. Wręcz odwrotnie. Ty jesteś tak zniewolony, ze nawet na urlop nie potrafisz wyjechać.

Zawsze wszyscy mi powtarzali, że chcieć czegoś jest złe, że nie wolno mi chcieć czegoś innego niż wszyscy.

Gówno prawda Shini. Przestań kłamać. Jeszcze nie tak dawno temu twierdziłeś, że to wszystko wina matki, która ci tłukła do głowy, ze jak chcesz coś osiągnąć w życiu to musisz się uczyć, żeby mieć dobrą pracę i zarabiać, a nie biedować jak oni. Dlatego masz wyższe wykształcenie, a oni nie. I nie miałes jak się rozwijać, bo musiałeś się uczyć. Co też jest kłamstwem, bo jednak sporty walki trenowałeś od dziecka.


Jak miałbym chcieć wysłać CV wiedząc, że nawet jeśli dostanę nową pracę to od samego początku będę tam traktowany jak śmieć? Jestem nieśmiały i wycofany przez co od początku byłbym wyrzutkiem. Przez moje częste wizyty w toalecie od początku byłbym obiektem kpin.

Ja pierdole. Witki opadają. To jest tłumaczenie przedszkola, który boi się iść do pierwszej klasy, a nie niemalże 30letniego konia.


O mieszkaniu z rodzicami już rozmawialiśmy wielokrotnie i nie ma sensu robić po raz kolejny. Nie stać mnie na to,

Stać cię na to. Dostawałeś oferty tutaj - i mieszkań i nowej pracy.


Ja na prawdę nie wiem co jeszcze mógłbym pominąć będąc u lekarza.

Ty pominąłeś praktycznie wszystko twierdząc to co tutaj: 'funkcjonuję!". Ale 90% wyliczanki jaką tu zrobiłeś udowadnia, że nie funkcjonujesz.

685

Odp: Co to znaczy żyć?
123qwerty123 napisał/a:

Na świecie jest bardzo wielu nieśmiałych i wycofanych ludzi

Shini nie jest ani nieśmiały, ani wycofany. Osoby nieśmiałe i wycofane nie dążą do skupienia całej uwagi na sobie i swoich problemach jak on to robi w każdym wątku, w którym się udziela i nie chodzą na masaże siusiaka do profesjonalistek smile

To są kolejne jego bajania.

686

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Shini nie jest ani nieśmiały, ani wycofany. Osoby nieśmiałe i wycofane nie dążą do skupienia całej uwagi na sobie i swoich problemach jak on to robi w każdym wątku, w którym się udziela i nie chodzą na masaże siusiaka do profesjonalistek smile

To są kolejne jego bajania.

Na resztę odpowiem później, a teraz najważniejsze. Profesjonalnych MASAŻYSTEK, które nie świadczą żadnych innych usług, a sam masaż nie jest usługą seksualną. I w ogóle co to ma wspólnego z nieśmiałością w kontaktach międzyludzkich?

687

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Na resztę odpowiem później, a teraz najważniejsze. Profesjonalnych MASAŻYSTEK, które nie świadczą żadnych innych usług, a sam masaż nie jest usługą seksualną. I w ogóle co to ma wspólnego z nieśmiałością w kontaktach międzyludzkich?

LOL

Nie no, oczywiście dla ciebie nie ma to żadnego związku. Tak samo jak przecież masaż pindola za pieniądze nie jest uslugą seksualną.

xD

688

Odp: Co to znaczy żyć?
123qwerty123 napisał/a:

Bardzo bolesna i smutna projekcja przyszłości/rzeczywistości.
Nic dziwnego, że nie idziesz do przodu, skoro masz takie dołujące założenia.
Ktokolwiek jakikolwiek dał Ci tu pomysł to zawsze skupiałeś się na negatywach. Nigdy nie widzisz w niczym szansy, tylko zawsze porażkę.Może następnym razem jak spotkasz się z psychiatrą to mu powiedz, że zawsze widzisz czarny scenariusz i to Cię blokuje przed działaniem.

Na świecie jest bardzo wielu nieśmiałych i wycofanych ludzi i nie są traktowani jak śmieci. Gdyby każdy nieśmiały i wycofany człowiek w ten sposób myślał to chyba musiałby mieszkać z rodzicami i być na ich utrzymaniu całe życie... albo pracować u szwagra big_smile

A mimo to, ci nieśmiali i wycofani ludzie wyprowadzają się z domów rodzinnych, zakładają swoje własne rodziny i świetnie radzą sobie w pracy. Masz okropne wyobrażenie o ludziach. Serio uważasz, że mieliby się śmiać z innego pracownika, bo jest nieśmiały i wycofany? Może pomyśl, w ten sposób, że ci ludzie to zwyczajni, koledzy z pracy, sumienni, odpowiedzialni, kulturalni, którzy mają swoje rodziny, dzieci itd. Może zacznij projektować dobre rzeczy zamiast złych.

Miałam kilka prac w życiu i nigdy się nie zdarzyło aby się ktokolwiek z kogokolwiek śmiał z czyjejś nieśmiałości. To nie jest podstawówka. Sama jestem nieśmiała i wycofana i nawet mi to przez myśl nie przeszło, żeby ktoś to miał wyśmiewać.

Nie znasz ludzi, nie masz obycia. Nie wiesz jacy są. Założyłeś sobie z góry, że "wszystko i wszyscy są źli". Jest duża szansa, że gdybyś się odważył to przekonałbyś się, że te Twoje wyobrażenia były fałszywe.

Ostatnio czytałam na jakimś forum wypowiedź typka, który chciał wymienić lekko rozdarty banknot w banku. I z góry sobie założył, że babka w banku go nie będzie chciała wymienić, bo gdzieś tam przeczytał, że tak się często zdarza. Zanim poszedł do banku zaczął się przygotowywać do rozmowy z nią. Szukał przepisów, które by mógł przytoczyć, że ona ten banknot musi wymienić. Układał sobie rozmowę z nią. Co powie i jakich argumentów użyje.... I poszedł przygotowany do tego banku. Powiedział, że chce wymienić banknot w oczekiwaniu, że zaraz będzie musiał użyć tych wszystkich przygotowanych wcześniej argumentów... a ona co zrobiła? Wymieniła banknot bez gadania. Czasem warto po prostu działać, bez zbędnego analizowania. Bez wymyślania argumentów, typu nie mogę wysłać cv bo jak zadzwoni babka z HR to nie będę miał jak odebrać telefonu... albo nie mogę iść do pracy bo ludzie będą wyśmiewać się z mojej nieśmiałości... Sam siebie sabotujesz.

Potrafię sobie wyobrazić kilka negatywnych scenariuszy do prawie każdej sytuacji, a pozytywnego ani jednego. Miałem i mam tak odkąd pamiętam i to jest coś o czym zapomniałem, na następnej wizycie o tym powiem.

Wydaje mi się, bardziej niż nieśmiałość blokują mnie te częste wizyty w toalecie. Już w szkole miałem przez to problemy i zdarzało mi się być obiektem drwin. Byłem z tym u wielu różnych lekarzy i robiłem wiele badań łącznie z gastroskopią i kolonoskopią ale wyniki zawsze były dobre. Prawie każdy poranek to ogromny stres i niepewność czy uda mi się zdążyć do roboty i czy uda się dojechać na miejsce montażu. Dojazdy autobusem do szkoły to był koszmar po, którym do dziś mam traumę związaną z autobusami. Spokojnie można powiedzieć, że to jest jeden z głównych powodów wycofania.

Jest raczej na odwrót, to nie o ludziach mam okropne wyobrażenie tylko o sobie. Zawsze miałem duży problem z pomyśleniem o innych, że to są zwykli ludzie też mający problemy, słabości, i którzy też robią ile mogą. Nie twierdzę, że tacy ludzie nie mogą stworzyć swojej rodziny czy osiągnąć sukcesu zawodowego ale osobiście nie znam nikogo takiego.

Widziałem już nie jedną osobę starszą ode mnie, która zachowywała się jakby była w podstawówce. Kobiety raczej się z czymś takim nie spotykają w pracy. Ekipa wykończeniowa, z którą niestety często współpracujemy jest tego dobrym przykładem. Nie ma spotkania z nimi żeby nie było jakiejś uwagi do siedzenia w toalecie. Kiedyś nawet się trochę pożarliśmy bo jeden z nich poleciał bardzo niemiłym "żarcikiem". Tak samo już nie raz dostawałem różne uwagi z powodu senności i braku energii, parę razy niestety od klientów.

Ja nie mam aż tak jak gość od banknotu bo jednak dosłownie ta sytuacja nie byłaby dla mnie problemem jak wszystkie inne tego typu kontakty z innymi ludźmi. Jednak w przypadku spraw na wyższym poziomie typu ta zmiana pracy schemat się zgadza.

Jack Sparrow napisał/a:

Ty nie masz w sobie za grosz poczucia wolności. Wręcz odwrotnie. Ty jesteś tak zniewolony, ze nawet na urlop nie potrafisz wyjechać.

Gówno prawda Shini. Przestań kłamać. Jeszcze nie tak dawno temu twierdziłeś, że to wszystko wina matki, która ci tłukła do głowy, ze jak chcesz coś osiągnąć w życiu to musisz się uczyć, żeby mieć dobrą pracę i zarabiać, a nie biedować jak oni. Dlatego masz wyższe wykształcenie, a oni nie. I nie miałes jak się rozwijać, bo musiałeś się uczyć. Co też jest kłamstwem, bo jednak sporty walki trenowałeś od dziecka.

Ja pierdole. Witki opadają. To jest tłumaczenie przedszkola, który boi się iść do pierwszej klasy, a nie niemalże 30letniego konia.

Stać cię na to. Dostawałeś oferty tutaj - i mieszkań i nowej pracy.

Ty pominąłeś praktycznie wszystko twierdząc to co tutaj: 'funkcjonuję!". Ale 90% wyliczanki jaką tu zrobiłeś udowadnia, że nie funkcjonujesz.

To akurat prawda, moja wolność jest znikoma.

I czego tu nie rozumiesz? Co tu się dla ciebie nie zgadza? Mam wyższe wykształcenie, które nie ma żadnej wartości, nie ma ani dobrej pracy ani żadnego zarabiania. Trenowałem sztuki walki i nigdy nie miałem z tego nic poza kilkoma medalami, a największe osiągnięcie z tego wszystkiego to srebrny medal z mistrzostw Polski jak jeszcze byłem dzieciakiem. Nie ma w tym zbyt wiele rozwoju.

Tak to brzmi jak tłumaczenie dziecka u co w związku z tym? Co według ciebie można z tym zrobić?

Żadna z tych ofert w niczym by mi nie pomogła. To byłoby trafienie s deszczu pod rynnę.

Czyli nie pominąłem nic bo cała wyliczanka była. No nie licząc tej jednej rzeczy wspomnianej wyżej.

Jack Sparrow napisał/a:

LOL

Nie no, oczywiście dla ciebie nie ma to żadnego związku. Tak samo jak przecież masaż pindola za pieniądze nie jest uslugą seksualną.

xD

Bo nie ma, to jest kompletnie inny rodzaj kontaktu nieporównywalny z nawiązaniem relacji. Oczywiście, że nie jest to usługa seksualna i dalej będę tak twierdził.

689

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Mam wyższe wykształcenie, które nie ma żadnej wartości, nie ma ani dobrej pracy ani żadnego zarabiania

Bo nie zrobiłeś nigdy nic, aby tą lepszą pracę zdobyć.


Trenowałem sztuki walki i nigdy nie miałem z tego nic poza kilkoma medalami, a największe osiągnięcie z tego wszystkiego to srebrny medal z mistrzostw Polski jak jeszcze byłem dzieciakiem. Nie ma w tym zbyt wiele rozwoju.

Jeszcze przed chwilą tłumaczyłeś, że boisz się wyprowadzić cios. A teraz nagle medale zdobyłeś? Jaaaaaasne.

Ale ok, zagram w tę grę.

Jak to się ma do tego, że rodzice NIGDY nie inwestowali w twój rozwój? Bo wiesz Shini - tych narracji nie da się pogodzić - rodziców wiecznie cię podkopujących i trzymających wręcz siłą w domu z realizowaniem pasji sportowej, wyjazdami na zgrupowania i zawody. Na to potrzeba nie lada czasu i pieniędzy.


Tak to brzmi jak tłumaczenie dziecka u co w związku z tym?


To w związku z tym, że masz 28 lat. Nie 8.


Żadna z tych ofert w niczym by mi nie pomogła. To byłoby trafienie s deszczu pod rynnę.

LOL. Chcesz pracy o większych zarobkach - dostajesz ofertę i płaczesz, że to jak trafienie z deszczu pod rynnę. Zajebista filozofia życia. Z A J E B I S T A.


Oczywiście, że nie jest to usługa seksualna i dalej będę tak twierdził.

Walnie konia za pieniądze nie jest usługą seksualną.

iks DE

690

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini
Te Twoje czarne scenariusze to owszem, warto moim zdaniem zasygnalizować. A w związku z tym to w wolnej chwili zajrzyj do książki rozdział 4 , podrozdział 3, strona 101, po tekście będącym cytatem  dwa następne akapity i sprawdź, czy nie brzmi Ci tam coś znajomo.

Jack wszystko, co napiszesz i tak zinterpretuje pod swoją tezę, w którą wierzy jak w objawienie. To tak przy okazji.

691 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-10-07 12:56:20)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Bo nie zrobiłeś nigdy nic, aby tą lepszą pracę zdobyć.

Jeszcze przed chwilą tłumaczyłeś, że boisz się wyprowadzić cios. A teraz nagle medale zdobyłeś? Jaaaaaasne.

Ale ok, zagram w tę grę.

Jak to się ma do tego, że rodzice NIGDY nie inwestowali w twój rozwój? Bo wiesz Shini - tych narracji nie da się pogodzić - rodziców wiecznie cię podkopujących i trzymających wręcz siłą w domu z realizowaniem pasji sportowej, wyjazdami na zgrupowania i zawody. Na to potrzeba nie lada czasu i pieniędzy.

To w związku z tym, że masz 28 lat. Nie 8.

LOL. Chcesz pracy o większych zarobkach - dostajesz ofertę i płaczesz, że to jak trafienie z deszczu pod rynnę. Zajebista filozofia życia. Z A J E B I S T A.

Walnie konia za pieniądze nie jest usługą seksualną.

iks DE

O tym też już pisaliśmy nie raz i nie dwa więc nie ma sensu robić tego po raz kolejny.

Ten medal zdobyłem chyba z 15 lat temu będąc jeszcze dzieckiem i nie mając nawet małej części tych wszystkich problemów i blokad jakie mam teraz. Miałem kilkuletnią przerwę od trenowania sztuk walki i zaczynając obecną faktycznie bałem się wyprowadzić cios, teraz już jest znacznie lepiej w tej kwestii ale wciąż daleko do zadowalającego poziomu.

Ależ oczywiście, że się da bo na początku te sztuki walki to też był pomysł rodziców i wręcz zmuszali mnie do tego bo podobno byłem nadpobudliwy. Poza tym o jakich inwestycjach ty mówisz? Wtedy różne wyjazdy, zgrupowania, zawody itp. kosztowały dużo mniej niż obecnie, wtedy to były niemal grosze. Dziś nie pojechałbym nawet na połowę tych wszystkich wyjazdów bo za drogo.

I wciąż co dalej z tym faktem?

Gdybym miał iść do roboty gdziekolwiek nie zważając na nic to już dawno bym gdzieś poszedł nawet mimo lęków. Iść do roboty na tym samym poziomie lub gorszym nie ma żadnego sensu.

Walenie konia za pieniądze może i jest usługą seksualną, a masaż nie ma z tym zbyt wiele wspólnego. Pisałem już nie raz czym dokładnie był ten masaż i tu też nie ma sensu robić tego ponownie. Do ciebie i tak nic nie dotrze, obojętnie co bym napisał i na jaki temat ty wciąż będziesz robił wszystko by mieć rację.

Muqin napisał/a:

Shini
Te Twoje czarne scenariusze to owszem, warto moim zdaniem zasygnalizować. A w związku z tym to w wolnej chwili zajrzyj do książki rozdział 4 , podrozdział 3, strona 101, po tekście będącym cytatem  dwa następne akapity i sprawdź, czy nie brzmi Ci tam coś znajomo.

Jack wszystko, co napiszesz i tak zinterpretuje pod swoją tezę, w którą wierzy jak w objawienie. To tak przy okazji.

Ok, sprawdzę jak tylko będę miał tą chwilę. Co do Jacka to wiem. Tak na prawdę to on tu jest największym atencjuszem i nie przepuści żadnej okazji by udowodnić swoją rację, najlepiej jeszcze jadąc po kimś innym i wyzywając od kłamców.

692

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack wszystko, co napiszesz i tak zinterpretuje pod swoją tezę, w którą wierzy jak w objawienie. To tak przy okazji.

Ale jaka to interpretacja "pod swoją tezę" ?


Walenie konia za pieniądze to nie jest usługa seksualna?


Nic ci się nie rozjeżdża w jego bajaniach? Dosłownie kilka-kilkanaście tygodni temu pisał jak to boi się wyprowadzić cios, a teraz medale zdobywał? To nikt w niego nie inwestował, a jako jedyny ma wyższe wykształcenie? To nic nie mógł robić, a teraz na zawody jeździł?


No bądźmy poważni.....

693

Odp: Co to znaczy żyć?

Ten medal zdobyłem chyba z 15 lat temu będąc jeszcze dzieckiem i nie mając nawet małej części tych wszystkich problemów i blokad jakie mam teraz. Miałem kilkuletnią przerwę od trenowania sztuk walki i zaczynając obecną faktycznie bałem się wyprowadzić cios, teraz już jest znacznie lepiej w tej kwestii ale wciąż daleko do zadowalającego poziomu.

Ależ oczywiście, że się da bo na początku te sztuki walki to też był pomysł rodziców i wręcz zmuszali mnie do tego bo podobno byłem nadpobudliwy. Poza tym o jakich inwestycjach ty mówisz? Wtedy różne wyjazdy, zgrupowania, zawody itp. kosztowały dużo mniej niż obecnie, wtedy to były niemal grosze. Dziś nie pojechałbym nawet na połowę tych wszystkich wyjazdów bo za drogo.

A w tej bajce były smoki?

Bo już się tak rozjechałeś w tych swoich wymysłach, że możesz stawać w szranki z Julką.

694

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Nic ci się nie rozjeżdża w jego bajaniach? Dosłownie kilka-kilkanaście tygodni temu pisał jak to boi się wyprowadzić cios, a teraz medale zdobywał? To nikt w niego nie inwestował, a jako jedyny ma wyższe wykształcenie? To nic nie mógł robić, a teraz na zawody jeździł?

No bądźmy poważni.....

Ty jesteś aż taki głupi czy nie umiesz czytać? Na prawdę czego ty tu nie rozumiesz?

Pierwszą sztukę walki zacząłem trenować mając jakieś 7-8 lat i trenowałem ją jakoś koło 5-6 lat, nie pamiętam dokładnie. To było karate i to w nim jeździłem na zawody i zdobyłem kilka medali w tym ten wspomniany. Później miałem kontuzję przez, którą ponad rok nie mogłem nic trenować. Potem przez kolejne kilka lat trenowałem kilka różnych sztuk walki bo chciałem ich spróbować. Potem po skończeniu szkoły miałem prawie 10 lat przerwy od sztuk walki ale trenowałem inne rzeczy, głównie siłownia i bieganie. Teraz od niecałego roku wróciłem do sztuki walki, a dokładniej kickboxingu.

Już bardziej łopatologicznie się nie da tego wytłumaczyć.

695

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack, masz swoją tezę i to, co Shini pisze, interpretujesz tak, żeby pasowało. Czego tu nie rozumiesz? Mam ci napisać, jaka to teza? No bądźże poważny...
Oczywiście ja także jakąś koncepcję wstępną miałam wchodząc w tą rozmowę. Tyle że u mnie to hipoteza w trakcie weryfikacji, nie teza do bronienia.

696

Odp: Co to znaczy żyć?

7 lat + 6 = 13

+ "ponad rok" kontuzji = 15

+ "kilka lat', przyjmijmy ~4 = 19

+ 10 lat przerwy = 29

+ 'od roku powróciłem' = 30.

Jedyne co się pokrywa, to to, że wcześniej tam pisałeś, że przygodę ze sportem skończyłeś w okolicy matury. Czyli 19 lat jest tu faktycznie wyznacznikiem. Nawet jak miałeś 18, to i tak się to nie spina o minimum rok.


I tak byłeś zmuszany przez rodziców wbrew własnej woli, że wygrywałeś kolejne zawody, a potem wracałeś tak czy siak ćwiczyć kolejne techniki?



Ten medal zdobyłem chyba z 15 lat temu będąc jeszcze dzieckiem i nie mając nawet małej części tych wszystkich problemów i blokad jakie mam teraz.

Cofnijmy się w czasie (melodyjka)

Dla mnie zawsze wszystko co się choć kojarzyło z wyzwaniem czy w ogóle samym tym słowem było i wciąż jest źródłem traumy. Każdy test, każdy sprawdzian, zawody sportowe czy w ogóle cokolwiek takiego to było to co mnie najbardziej w życiu stresowało, tego bałem się najbardziej.


Teraz nawet na treningach sztuki walki mam problemy i nie raz wychodzę obity przez ludzi słabszych ode mnie bo po prostu boje się zadać cios. Zdarza mi się zatrzymać cios przed twarzą przeciwnika mimo iż ładnie by wszedł bo od razu kojarzy mi się z karą. Bardziej boje się tego, że coś komuś zrobię i będzie za to kara niż tego, że sam mogę oberwać i doznać poważnej kontuzji.

Serio Shini - z takim mind setem nie da się wygrać żadnych zawodów.

Jeśli jakikolwiek medal dostałeś, to najwyżej za udział.

697

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Jack, masz swoją tezę i to, co Shini pisze, interpretujesz tak, żeby pasowało. Czego tu nie rozumiesz? Mam ci napisać, jaka to teza? No bądźże poważny...
Oczywiście ja także jakąś koncepcję wstępną miałam wchodząc w tą rozmowę. Tyle że u mnie to hipoteza w trakcie weryfikacji, nie teza do bronienia.


Może odpowiedz na pytanie zamiast próbować odbijać piłeczkę?

Czy masaż kutasa za pieniądze to jest usługa seksualna, czy nie?

To jest pytanie zamknięte - wymaga odpowiedzi jedynie "tak" lub "nie".

698

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Jak miałbym chcieć wysłać CV wiedząc, że nawet jeśli dostanę nową pracę to od samego początku będę tam traktowany jak śmieć? Jestem nieśmiały i wycofany przez co od początku byłbym wyrzutkiem. Przez moje częste wizyty w toalecie od początku byłbym obiektem kpin.

Gdybym gdzieś wyjechał to co miałbym tam robić? Sam nie potrafię się niczym cieszyć, cały czas byłbym zestresowany i pod presją, że muszę kogoś poznać, zagadać. Już wolę siedzieć w robocie albo być na treningu bo tam chociaż wiem co robić. 

O mieszkaniu z rodzicami już rozmawialiśmy wielokrotnie i nie ma sensu robić po raz kolejny. Nie stać mnie na to, nie wiem czy kiedykolwiek będzie mnie stać. Jedyne opcje rozwiązania tego problemu jakie widzę to albo mieć kogoś kto zamieszkałby ze mną i podzielił się wydatkami albo jakiś cud typu spadek po członku rodziny, o którego istnieniu nie wiedziałem. W tej kwestii czuje się całkowicie bezsilny i nie widzę żadnych innych możliwości poza tymi dwoma.

W kwestii zagadania jest podobnie jak w przypadku pracy. Jak miałbym chcieć to zrobić wiedząc, że nawet jeśli się uda to będę pod ogromną presją, będę bardzo zestresowany, będę musiał udawać kogoś kim nie jestem. W każdym z wymienionych przypadków nie mogę sobie nawet wyobrazić sukcesu, udanego zakończenia.

Za cholerę nie rozumiem o co ci chodzi z tym wyborem. Wybór jest wtedy kiedy jedząc masz do wyboru przynajmniej dwie opcje, na przykład schabowy i mielony. Jeśli nie ma ani schabowego ani mielonego to nie ma żadnego wyboru. Oczywiście można kupić więcej jedzenia ale trzeba mieć na to pieniądze. Żeby mieć pieniądze trzeba pracować albo ukraść, a będąc głodnym nie da się efektywnie ani pracować ani kraść. Żeby być dobrym czy to w jednym czy w drugim trzeba mieć talent albo umiejętności, których też nie da się nabyć będąc głodnym.

(...)

Wydaje mi się, bardziej niż nieśmiałość blokują mnie te częste wizyty w toalecie. Już w szkole miałem przez to problemy i zdarzało mi się być obiektem drwin. Byłem z tym u wielu różnych lekarzy i robiłem wiele badań łącznie z gastroskopią i kolonoskopią ale wyniki zawsze były dobre. Prawie każdy poranek to ogromny stres i niepewność czy uda mi się zdążyć do roboty i czy uda się dojechać na miejsce montażu. Dojazdy autobusem do szkoły to był koszmar po, którym do dziś mam traumę związaną z autobusami. Spokojnie można powiedzieć, że to jest jeden z głównych powodów wycofania.

Ty sam narzucasz na siebie jakąś dziwną presję i nierealne oczekiwania. Masz jakieś tam cele, ale zbyt odległe, żeby osiągnąć je ot tak, a małe kroki Cię w ogóle nie interesują, "bo po co".

Wiesz, jak odbieram Twoje posty? Jak wypowiedzi lasek, które bardzo chcą schudnąć, ale przecież nie mogą ćwiczyć pięć razy w tygodniu, nie lubią siłowni, nie będą biegać, nie stać ich na catering ani zdrowe jedzenie, nie będą sobie wszystkiego odmawiać, boją się efektu jojo, nie zrezygnują z każdej małej przyjemności, ALE gdyby nie to, to by schudły. I po wytłumaczeniu tego, lecą opierdzielić kolejnego fast fooda.

Mądrze? Nie. Nie trzeba ze wszystkiego rezygnować, wywracać życia do góry nogami, trenować od rana do wieczora; można wprowadzać małe zmiany i zamiast tego hamburgera zjeść coś innego. Albo zjeść hamburgera, ale potem skoczyć na basen. Albo... No, możliwości jest multum.

A Ty ciągle wybierasz te hamburgery, bo przecież skoro i tak jutro nie obudzisz się z perfekcyjną sylwetką, to nie ma sensu nic robić.

699

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack - mogę odpowiedzieć, ale zwyczajnie nie chcę. Albowiem z prawdopodobieństwem bliskim pewności przewiduję ciąg dalszy potencjalnej naszej wymiany zdań w tym wątku i wybacz, nie jestem zainteresowana.
Na wielkie szczęście nijakiego egzaminu nie zdaję, żeby obowiązkowo odpowiadać na pytania czy to zamknięte czy otwarte. smile

700 Ostatnio edytowany przez RozrabiakaWmalinowymGaju (2024-10-07 17:20:15)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Ty jesteś aż taki głupi czy nie umiesz czytać? Na prawdę czego ty tu nie rozumiesz?

To Ty nic nie rozumiesz, jesteś jak pogubiona dziewczynka.
Już śpieszę by uprzejmie wyjaśnić.

Przecież tu od razu widać o co chodzi, jak mawiał Dario.
Jack nie jest tu, jak by się mogło niedoświadczonym czytelnikom wydawać, by Cię poniżać, wyśmiewać, ubliżać, czy jeszcze jakie inne breweryje wyprawiać Twoim kosztem, a ku pokrzepieniu siebie.

On Ciebie kocha.

Nie jest to, coprawda, miłość z tych dojrzałych. Tutaj porywy serca mieszają się z porywami innych części ciała, hormony szaleją a nieprzepracowane traumy sprawiają, że mieszają mu się pożądanie, pragnienie intelektualnej wymiany, deficyty przez które nadmiernie pragnie Twej bliskości i jednocześnie się jej boi, co ma swój wyraz w tym jak Cię traktuje.

Nie może się zdecydować- jest tutaj i chce z Tobą interakcji, pragnie Twej obecności, jednocześnie odtrącając.
Boi się zranienia, musisz to zrozumieć i być cierpliwym.

Tzn. mógłbyś, nie musisz.
Jeśli więc jest w Twoim zasięgu konwersja na mężczyzn (wiem, wiem. Trochę zbyt szumnie), spróbuj okazać mu trochę ciepła.
Daj mu oswoić to kolczaste serduszko, a zobaczysz jak pięknie Ci się odwdzięczy.

Otwórz wreszcie oczy. Nie widzisz że gość krąży wokół Ciebie w dzień i w nocy, nie mając pomysłu jak dobrać Cię się do... a bardzo tego pragnie?
Weź mu jakoś pomóż, bo się człowiek zamęczy z tęsknoty!

Mnie samemu, choć nie gustuję w podobnych specjałach, szkoda człowieka!

Ps. Weź Ty się zastanów. Z kobietami Ci nie idzie, a tu masz jak na tacy;)

701 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-10-07 19:00:30)

Odp: Co to znaczy żyć?

Jack jak na gadke faceta do faceta w stosunku do Shiniego jest i tak bardzo miły. Mdłe bajeczki, wzbudzanie litości, zgrywanie ofiary może działać na kobiety, ale Jack dość szybko przejzal Shiniego. Gość jest krętaczem, mitomanem, nierobem. Żadna z osób na forum nie chciałaby mieć takiego syna/przyjaciela/nawet sąsiada. Dziwak w świecie swoich fantazji, bajek dla dzieci i porno. Przecież z punktu widzenia jego matki to musi być obrzydliwe, bo ona sprząta mu pokój więc wie co się tam dzieje. Blehhh. Poziom wyparcie i samo zachwytu jak u Leszka Pękalskiego.

Odp: Co to znaczy żyć?

Smutna, a co Cię aż tak bardzo trigeruje w Shinim, że mówisz jednym głosem z Jackiem, po którym woziłaś się tu jak po łysej kobyle?
Kiedy on dopierdalał innym, było źle. Autorowi może, w czym sama pomagasz;)

Jaki jest Shini, każdy widzi i nie trzeba do tego Jackowego jadu i frustracji.
Choć z dwojga złego, jeśli mam wybierać między kolesiem z problemami, wybujałym ego i szukającym atencji, a takim który za cel życia obrał sobie wysiewanie frustracji dzień i noc, robiąc za eksperta od wszystkiego na babskim forum, wybieram..

ciszę;)

703

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Smutna, a co Cię aż tak bardzo trigeruje w Shinim, że mówisz jednym głosem z Jackiem, po którym woziłaś się tu jak po łysej kobyle?
Kiedy on dopierdalał innym, było źle. Autorowi może, w czym sama pomagasz;)

Jaki jest Shini, każdy widzi i nie trzeba do tego Jackowego jadu i frustracji.
Choć z dwojga złego, jeśli mam wybierać między kolesiem z problemami, wybujałym ego i szukającym atencji, a takim który za cel życia obrał sobie wysiewanie frustracji dzień i noc, robiąc za eksperta od wszystkiego na babskim forum, wybieram..

ciszę;)

No wlasnie to dlaczego nie jestes cicho tylko sie madrujesz jak ekspert?

704 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-10-07 20:48:19)

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

(...)Daj mu oswoić to kolczaste serduszko, a zobaczysz jak pięknie Ci się odwdzięczy. (...)



Rozrabiaka!  Lisan al-Gaib !!!

Odp: Co to znaczy żyć?
Herne napisał/a:

Lisan al-Gaib !!!

big_smile

https://m.youtube.com/watch?v=KgyU5iO-9jU

706 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-10-07 22:10:18)

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Smutna, a co Cię aż tak bardzo trigeruje w Shinim, że mówisz jednym głosem z Jackiem, po którym woziłaś się tu jak po łysej kobyle?
Kiedy on dopierdalał innym, było źle. Autorowi może, w czym sama pomagasz;)

Nie za bardzo mam ochote wchodzić na to błędne koło wzajemnych auto analiz pseudo psychologicznych.
Osoba A: coś tu jest nie tak.
Osoba B: to z tobą jest coś nie tak bo mówisz że coś jest nie tak
Osoba C: to ty osobo B jesteś nie tak, skoro widzisz coś nie tak w tym że coś jest nie tak
i tak dalej i tak dalej.

Rozrabiaka, a ty co go tak bronisz? Napisałam jeden post na kilka tygodni i od razu tego samego dnia już stajesz do boju bronić jego dobrego imienia.
Widzisz? Piłeczka po twojej stronie. Chyba że pozostaniemy przy głównym temacie wątku- autorze.

Na necie krążą wywiady z naszymi polskimi tedami bundy (pękalski, trynkiewicz). Dla mnie autor wątku jest ciekawy jako zjawisko bo widze podobne wykształcanie cech u dorosłego mężczyzny przystających małemu dziecku (szybkie wzbudzanie litości, uwagi, skupienie na swojej nieporadności, rozmydlony styl wypowiedzi). Nawet najwiekszy wrog Shiniego- Jack, przyjal po części jego narracje. Mówi do niego cierpliwie i dokładnie, wyjaśnia mu post po poście jego myśli, trochę jak osobie upośledzonej którą przecież on nie jest, prowadzi z nim jakąś terapie na chłopski rozum. W stosunku do pań na forum Jack jest nawet bardziej zajadły i zaciekły niż do autora wątku. One jednak nie budują konsekwentnie wizerunku osoby pokrzywdzonej. Do Pań które otwarcie przyznaly sie do negatywnych doświadczeń, które czesto byly przez nie niezawinione, ani nijak nie mogły swiadczyc o nich po tylu latach Jack był bardziej bojowy. Nie dziwi cię że wypowiedz Jacka skierowana do dorosłego byczqa, którym przecież nie tak dawno Jack sam był jest mniej szorstka niż do laski która przyznała się do depresji, czy negatywnych doświadczen seksualnych?
Wlaściwie każda kobieta na forum przez jakiś czas wdała się w ten niekończący monolog Shiniego, wyjasnianie mu elementarnych rzeczy jakby był małym dzieckiem. Nie uważasz, że taka zdolność wymuszania na rozmowcy pewnego wspolczocia jest dość ciekawa? Czy ty byłbyś w stanie skłonić każdą z forumowiczek do opowiedzenia jakiegoś żartu w odpowiedzi na twoj wpis, albo wyrobic sobie jakis styl wypowiedzi ktory wzbudza tak jednolite reakcje? Muqin jest najmocniejszym przypadkiem, ona nawet te ceche u niego wzmacnia. Jacka i Herne też jak zauważyłeś ciągnie do tego tematu, mimo że jest dość nudny i powtarzalny. Bo ile można gadać o nudziarzu bez perspektyw? Wracamy do punktu wyjścia i może zrobimy teraz twoją psychoanalize?  Do następnego. Bez odbioru. Też wybieram cisze, bo ten schemat psychoanaliz forumowych męczy.

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Rozrabiaka, a ty co go tak bronisz? Napisałam jeden post na kilka tygodni i od razu tego samego dnia już stajesz do boju bronić jego dobrego imienia.
Widzisz? Piłeczka po twojej stronie.

Przecież to Ty się odniosłaś jako pierwsza do mojego komentarza, więc odpowiadam.
Ja bronię Shiniego, to dobre jest;)
Raczej sobie tu na krotochwilę pozwoliłem, bo jeden i drugi jej warci.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Nie dziwi cię że wypowiedz Jacka skierowana do dorosłego byczqa, którym przecież nie tak dawno Jack sam był jest mniej szorstka niż do laski

Nie dziwi, przecież napisałem powyżej. Miłość;)

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

może zrobimy teraz twoją psychoanalize?

Dawaj! xd

709

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

7 lat + 6 = 13

+ "ponad rok" kontuzji = 15

+ "kilka lat', przyjmijmy ~4 = 19

+ 10 lat przerwy = 29

+ 'od roku powróciłem' = 30.

Jedyne co się pokrywa, to to, że wcześniej tam pisałeś, że przygodę ze sportem skończyłeś w okolicy matury. Czyli 19 lat jest tu faktycznie wyznacznikiem. Nawet jak miałeś 18, to i tak się to nie spina o minimum rok.

I tak byłeś zmuszany przez rodziców wbrew własnej woli, że wygrywałeś kolejne zawody, a potem wracałeś tak czy siak ćwiczyć kolejne techniki?

Serio Shini - z takim mind setem nie da się wygrać żadnych zawodów.

Jeśli jakikolwiek medal dostałeś, to najwyżej za udział.

Jak miałem 18 lat to wtedy skończyłem i napisałem wyraźnie PRAWIE 10 lat, to znaczy trochę mniej niż 10 więc zaczynając ponownie teraz mając 28 się zgadza.

Zmuszali mnie na początku, po jakimś czasie to polubiłem.

Czy ty widziałeś kiedyś zawody w karate dla dzieci? Z walką to nie miało zbyt wiele wspólnego i pamiętam, że jedną z walk wygrałem walkowerem bo przeciwnik się nie pojawił, a finale dali mi typa kilka lat starszego i dużo bardziej doświadczonego.

RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Ps. Weź Ty się zastanów. Z kobietami Ci nie idzie, a tu masz jak na tacy;)

Chyba już wolę nigdy nie próbować. Jacka nie chciałbym nawet poznać osobiście. Ponownie powtarzam, tu nie ma żadnego idzie czy nie idzie bo nigdy nawet nie ruszyło z miejsca.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Jack jak na gadke faceta do faceta w stosunku do Shiniego jest i tak bardzo miły. Mdłe bajeczki, wzbudzanie litości, zgrywanie ofiary może działać na kobiety, ale Jack dość szybko przejzal Shiniego. Gość jest krętaczem, mitomanem, nierobem. Żadna z osób na forum nie chciałaby mieć takiego syna/przyjaciela/nawet sąsiada. Dziwak w świecie swoich fantazji, bajek dla dzieci i porno. Przecież z punktu widzenia jego matki to musi być obrzydliwe, bo ona sprząta mu pokój więc wie co się tam dzieje. Blehhh. Poziom wyparcie i samo zachwytu jak u Leszka Pękalskiego.

Czasami mam wrażenie, że jesteś jednym z kont Jacka. Jeszcze chyba nie widziałem osoby, która tak szybko zmienia strony. Przy każdej okazji jedziesz po nim jak się tylko da ale kiedy ja uczestniczę w rozmowie od razu się z nim zgadzasz, ciekawe. Nic nie przejrzał bo to by wymagało spojrzenia poza granice samego siebie czego on nigdy nie robi. Dla twojej informacji jestem i zawsze byłem na tyle ostrożny by nikt nigdy nie zauważył tego co się czasami dzieje w pokoju. Kiedyś myślałem, że jesteś jedną z inteligentniejszych osób na tym forum ale im więcej twoich postów czytam tym bardziej widzę po jak głębokim dnie szoruje twoja osoba. To aż zaskakujące jak bardzo czyjś poziom może spaść. Oczywiście to wszystko będzie mieć sens tylko wtedy jeśli na prawdę nie jesteś jednym z kont Jacka.

RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Smutna, a co Cię aż tak bardzo trigeruje w Shinim, że mówisz jednym głosem z Jackiem, po którym woziłaś się tu jak po łysej kobyle?
Kiedy on dopierdalał innym, było źle. Autorowi może, w czym sama pomagasz;)

Jaki jest Shini, każdy widzi i nie trzeba do tego Jackowego jadu i frustracji.
Choć z dwojga złego, jeśli mam wybierać między kolesiem z problemami, wybujałym ego i szukającym atencji, a takim który za cel życia obrał sobie wysiewanie frustracji dzień i noc, robiąc za eksperta od wszystkiego na babskim forum, wybieram..

ciszę;)

Jeśli ona jest prawdziwa to też jestem ciekaw co wkurza ją tak bardzo, że zamiast po prostu sobie pójść z mojego tematu dalej w nim siedzi i wypisuje te coraz bardziej wątpliwej jakości posty. Jack siedzi tu dla atencji, bo musi stale wszystkim udowadniać, że ma rację, a każdy inny to kłamca i debil. Stąd też moje podejrzenia, że Smutna to jedno z jego kont bo zaczynają brzmieć podejrzanie podobnie.

710

Odp: Co to znaczy żyć?
SaraS napisał/a:

Ty sam narzucasz na siebie jakąś dziwną presję i nierealne oczekiwania. Masz jakieś tam cele, ale zbyt odległe, żeby osiągnąć je ot tak, a małe kroki Cię w ogóle nie interesują, "bo po co".

Wiesz, jak odbieram Twoje posty? Jak wypowiedzi lasek, które bardzo chcą schudnąć, ale przecież nie mogą ćwiczyć pięć razy w tygodniu, nie lubią siłowni, nie będą biegać, nie stać ich na catering ani zdrowe jedzenie, nie będą sobie wszystkiego odmawiać, boją się efektu jojo, nie zrezygnują z każdej małej przyjemności, ALE gdyby nie to, to by schudły. I po wytłumaczeniu tego, lecą opierdzielić kolejnego fast fooda.

Mądrze? Nie. Nie trzeba ze wszystkiego rezygnować, wywracać życia do góry nogami, trenować od rana do wieczora; można wprowadzać małe zmiany i zamiast tego hamburgera zjeść coś innego. Albo zjeść hamburgera, ale potem skoczyć na basen. Albo... No, możliwości jest multum.

A Ty ciągle wybierasz te hamburgery, bo przecież skoro i tak jutro nie obudzisz się z perfekcyjną sylwetką, to nie ma sensu nic robić.

Przejdźmy do poważniejszych kwestii. To prawda i miałem tak odkąd pamiętam. Przez większość życia miałem przekonanie, że muszę dokonać czegoś wielkiego by ktoś w ogóle mnie zauważył. Że jedyną drogą do szczęścia i spełnienia jest chwała i podziw wszystkich wokół. Oczywiście to zawsze nierealne i wiedziałem o tym. To było myślenie na zasadzie "skoro to niemożliwe to nie ma sensu nawet próbować". I choć wiem, że takie myślenie jest złe to jakie jest dobre? Każdy patrzy tylko na wyniki, nikogo nie obchodzą starania czy ilość włożonej pracy. Wiem to aż za dobrze bo zawsze byłem typem "mistrza ćwiczeń". Przy tablicy zawsze wszystko się ładnie udawało, a na sprawdzenie nic nie wychodziło. I tak było zawsze w każdym aspekcie.

Można to tak porównać, a co najciekawsze mi się udało schudnąć. Porównywanie jako schemat dobre ale jako konkretne sytuacje już nie. Schudnięcie nie wymagało jednej podstawowej rzeczy, kontaktu z ludźmi. Czy to w kwestii pracy czy budowania relacji niezbędny jest kontakt z innymi. Trzeba się pokazywać z jak najlepszej strony, udawać, sprzedawać, konkurować z dużo lepszymi i narażać na konsekwencje porażki. W przypadku schudnięcia nie ma ani jednej z tych rzeczy, tu trzeba tylko trenować, mieć choć trochę zdrową dietę i systematycznie się tego trzymać.

Dokładnie jak piszesz, nie trzeba że wszystkiego rezygnować, wystarczy wprowadzać małe zmiany. Ale to też ma zastosowanie tylko w tym konkretnym przypadku, przy zmianie pracy czy znalezieniu dziewczyny tak się nie da. Zmiana pracy na jakąś z tych ogłoszeń, o których pisał Jack wymagałaby całkowitej rezygnacji ze wszystkiego co teraz mam i dlatego niezbyt mi się to podoba.

711

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
SaraS napisał/a:

Ty sam narzucasz na siebie jakąś dziwną presję i nierealne oczekiwania. Masz jakieś tam cele, ale zbyt odległe, żeby osiągnąć je ot tak, a małe kroki Cię w ogóle nie interesują, "bo po co".

Wiesz, jak odbieram Twoje posty? Jak wypowiedzi lasek, które bardzo chcą schudnąć, ale przecież nie mogą ćwiczyć pięć razy w tygodniu, nie lubią siłowni, nie będą biegać, nie stać ich na catering ani zdrowe jedzenie, nie będą sobie wszystkiego odmawiać, boją się efektu jojo, nie zrezygnują z każdej małej przyjemności, ALE gdyby nie to, to by schudły. I po wytłumaczeniu tego, lecą opierdzielić kolejnego fast fooda.

Mądrze? Nie. Nie trzeba ze wszystkiego rezygnować, wywracać życia do góry nogami, trenować od rana do wieczora; można wprowadzać małe zmiany i zamiast tego hamburgera zjeść coś innego. Albo zjeść hamburgera, ale potem skoczyć na basen. Albo... No, możliwości jest multum.

A Ty ciągle wybierasz te hamburgery, bo przecież skoro i tak jutro nie obudzisz się z perfekcyjną sylwetką, to nie ma sensu nic robić.

Przejdźmy do poważniejszych kwestii. To prawda i miałem tak odkąd pamiętam. Przez większość życia miałem przekonanie, że muszę dokonać czegoś wielkiego by ktoś w ogóle mnie zauważył. Że jedyną drogą do szczęścia i spełnienia jest chwała i podziw wszystkich wokół. Oczywiście to zawsze nierealne i wiedziałem o tym. To było myślenie na zasadzie "skoro to niemożliwe to nie ma sensu nawet próbować". I choć wiem, że takie myślenie jest złe to jakie jest dobre? Każdy patrzy tylko na wyniki, nikogo nie obchodzą starania czy ilość włożonej pracy. Wiem to aż za dobrze bo zawsze byłem typem "mistrza ćwiczeń". Przy tablicy zawsze wszystko się ładnie udawało, a na sprawdzenie nic nie wychodziło. I tak było zawsze w każdym aspekcie.

Można to tak porównać, a co najciekawsze mi się udało schudnąć. Porównywanie jako schemat dobre ale jako konkretne sytuacje już nie. Schudnięcie nie wymagało jednej podstawowej rzeczy, kontaktu z ludźmi. Czy to w kwestii pracy czy budowania relacji niezbędny jest kontakt z innymi. Trzeba się pokazywać z jak najlepszej strony, udawać, sprzedawać, konkurować z dużo lepszymi i narażać na konsekwencje porażki. W przypadku schudnięcia nie ma ani jednej z tych rzeczy, tu trzeba tylko trenować, mieć choć trochę zdrową dietę i systematycznie się tego trzymać.

Dokładnie jak piszesz, nie trzeba że wszystkiego rezygnować, wystarczy wprowadzać małe zmiany. Ale to też ma zastosowanie tylko w tym konkretnym przypadku, przy zmianie pracy czy znalezieniu dziewczyny tak się nie da. Zmiana pracy na jakąś z tych ogłoszeń, o których pisał Jack wymagałaby całkowitej rezygnacji ze wszystkiego co teraz mam i dlatego niezbyt mi się to podoba.

Po co komus cudze pochwaly zyj po swojemu

712

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Nic ci się nie rozjeżdża w jego bajaniach? Dosłownie kilka-kilkanaście tygodni temu pisał jak to boi się wyprowadzić cios, a teraz medale zdobywał? To nikt w niego nie inwestował, a jako jedyny ma wyższe wykształcenie? To nic nie mógł robić, a teraz na zawody jeździł?

No bądźmy poważni.....

Ty jesteś aż taki głupi czy nie umiesz czytać? Na prawdę czego ty tu nie rozumiesz?

Pierwszą sztukę walki zacząłem trenować mając jakieś 7-8 lat i trenowałem ją jakoś koło 5-6 lat, nie pamiętam dokładnie. To było karate i to w nim jeździłem na zawody i zdobyłem kilka medali w tym ten wspomniany. Później miałem kontuzję przez, którą ponad rok nie mogłem nic trenować. Potem przez kolejne kilka lat trenowałem kilka różnych sztuk walki bo chciałem ich spróbować. Potem po skończeniu szkoły miałem prawie 10 lat przerwy od sztuk walki ale trenowałem inne rzeczy, głównie siłownia i bieganie. Teraz od niecałego roku wróciłem do sztuki walki, a dokładniej kickboxingu.

Już bardziej łopatologicznie się nie da tego wytłumaczyć.

ten dupek jack nie zrozumie bo to przekracza możliwości jego trzech zwojów mózgowych

713

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Przejdźmy do poważniejszych kwestii. To prawda i miałem tak odkąd pamiętam. Przez większość życia miałem przekonanie, że muszę dokonać czegoś wielkiego by ktoś w ogóle mnie zauważył. Że jedyną drogą do szczęścia i spełnienia jest chwała i podziw wszystkich wokół. Oczywiście to zawsze nierealne i wiedziałem o tym. To było myślenie na zasadzie "skoro to niemożliwe to nie ma sensu nawet próbować". I choć wiem, że takie myślenie jest złe to jakie jest dobre? Każdy patrzy tylko na wyniki, nikogo nie obchodzą starania czy ilość włożonej pracy. Wiem to aż za dobrze bo zawsze byłem typem "mistrza ćwiczeń". Przy tablicy zawsze wszystko się ładnie udawało, a na sprawdzenie nic nie wychodziło. I tak było zawsze w każdym aspekcie.

Można to tak porównać, a co najciekawsze mi się udało schudnąć. Porównywanie jako schemat dobre ale jako konkretne sytuacje już nie. Schudnięcie nie wymagało jednej podstawowej rzeczy, kontaktu z ludźmi. Czy to w kwestii pracy czy budowania relacji niezbędny jest kontakt z innymi. Trzeba się pokazywać z jak najlepszej strony, udawać, sprzedawać, konkurować z dużo lepszymi i narażać na konsekwencje porażki. W przypadku schudnięcia nie ma ani jednej z tych rzeczy, tu trzeba tylko trenować, mieć choć trochę zdrową dietę i systematycznie się tego trzymać.

Dokładnie jak piszesz, nie trzeba że wszystkiego rezygnować, wystarczy wprowadzać małe zmiany. Ale to też ma zastosowanie tylko w tym konkretnym przypadku, przy zmianie pracy czy znalezieniu dziewczyny tak się nie da. Zmiana pracy na jakąś z tych ogłoszeń, o których pisał Jack wymagałaby całkowitej rezygnacji ze wszystkiego co teraz mam i dlatego niezbyt mi się to podoba.

Nie. Celem dziewczyny jest poprawa sylwetki i ma mnóstwo dróg, by to dążyć w tym kierunku, jednak podchodzi do tego na zasadzie "wszystko albo nic", skupia się tylko na tym, co jest dla niej niewygodne, oraz na tym, jak ten ostateczny cel - figura idealna - jest odległy. W konsekwencji wybiera pogłębianie problemu.
Ty robisz dokładnie to samo. Nie bierzesz pod uwagę, że nawet kg mniej czy kawałek mięśnia wyglądałby lepiej, że minimalnie lepsza kondycja ułatwi dalsze działania itd. Nie, Ciebie interesuje tylko full pakiet - dziewczyna, towarzyskie skille, fajna praca, samodzielne mieszkanie i cholera wie, co jeszcze. No nie da się, choćbyś stanął na głowie, "jutro" tego nie zdobędziesz.

714

Odp: Co to znaczy żyć?
SaraS napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Przejdźmy do poważniejszych kwestii. To prawda i miałem tak odkąd pamiętam. Przez większość życia miałem przekonanie, że muszę dokonać czegoś wielkiego by ktoś w ogóle mnie zauważył. Że jedyną drogą do szczęścia i spełnienia jest chwała i podziw wszystkich wokół. Oczywiście to zawsze nierealne i wiedziałem o tym. To było myślenie na zasadzie "skoro to niemożliwe to nie ma sensu nawet próbować". I choć wiem, że takie myślenie jest złe to jakie jest dobre? Każdy patrzy tylko na wyniki, nikogo nie obchodzą starania czy ilość włożonej pracy. Wiem to aż za dobrze bo zawsze byłem typem "mistrza ćwiczeń". Przy tablicy zawsze wszystko się ładnie udawało, a na sprawdzenie nic nie wychodziło. I tak było zawsze w każdym aspekcie.

Można to tak porównać, a co najciekawsze mi się udało schudnąć. Porównywanie jako schemat dobre ale jako konkretne sytuacje już nie. Schudnięcie nie wymagało jednej podstawowej rzeczy, kontaktu z ludźmi. Czy to w kwestii pracy czy budowania relacji niezbędny jest kontakt z innymi. Trzeba się pokazywać z jak najlepszej strony, udawać, sprzedawać, konkurować z dużo lepszymi i narażać na konsekwencje porażki. W przypadku schudnięcia nie ma ani jednej z tych rzeczy, tu trzeba tylko trenować, mieć choć trochę zdrową dietę i systematycznie się tego trzymać.

Dokładnie jak piszesz, nie trzeba że wszystkiego rezygnować, wystarczy wprowadzać małe zmiany. Ale to też ma zastosowanie tylko w tym konkretnym przypadku, przy zmianie pracy czy znalezieniu dziewczyny tak się nie da. Zmiana pracy na jakąś z tych ogłoszeń, o których pisał Jack wymagałaby całkowitej rezygnacji ze wszystkiego co teraz mam i dlatego niezbyt mi się to podoba.

Nie. Celem dziewczyny jest poprawa sylwetki i ma mnóstwo dróg, by to dążyć w tym kierunku, jednak podchodzi do tego na zasadzie "wszystko albo nic", skupia się tylko na tym, co jest dla niej niewygodne, oraz na tym, jak ten ostateczny cel - figura idealna - jest odległy. W konsekwencji wybiera pogłębianie problemu.
Ty robisz dokładnie to samo. Nie bierzesz pod uwagę, że nawet kg mniej czy kawałek mięśnia wyglądałby lepiej, że minimalnie lepsza kondycja ułatwi dalsze działania itd. Nie, Ciebie interesuje tylko full pakiet - dziewczyna, towarzyskie skille, fajna praca, samodzielne mieszkanie i cholera wie, co jeszcze. No nie da się, choćbyś stanął na głowie, "jutro" tego nie zdobędziesz.

Dokladnie do celu sie idzie krok po kroku a nie wszystko od razu zeby miec

715 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-10-09 17:52:35)

Odp: Co to znaczy żyć?
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Przecież to Ty się odniosłaś jako pierwsza do mojego komentarza, więc odpowiadam.

Nie, nie odniosłam. To była luźna uwaga o całym wątku.

Posty [ 651 do 715 z 1,617 ]

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024