Jack Sparrow napisał/a:Weź ty siebie przeczytaj i powiedz głośno: funkcjonuję!
Boję się wysłać CV, boję się wyjechać gdziekolwiek samemu, mieszkam z rodzicami, pracuję u szwagra, boję się zagadać do kogokolwiek, ale FUNKCJONUJĘ!
ty masz wybór i go podejmujesz każdej sekundy każdego dnia.
A czym tu mowa odkąd tu jesteś?
Jestem pewny, że definicja funkcjonowania byłaby inna dla mnie i dla ciebie. Nie ma potrzeby robić tu naukowych rozważań na temat znaczenia słowa "funkcjonować". Dla ciebie to oznacza być elementem systemu, nic nie znaczącym trybem w machinie, być takim jak wszyscy. Dla mnie znaczy to uwolnienie się o takiego losu i tu masz rację, w tym sensie ja nie funkcjonuje. Zawsze żyłem według tego co mówili inni, robiłem to co chcieli inni, dostosowywałem się do systemu, który mi się nie podobał odkąd tylko pamiętam. Zawsze wszyscy mi powtarzali, że chcieć czegoś jest złe, że nie wolno mi chcieć czegoś innego niż wszyscy. Nigdy nie wiedziałem czego bym chciał i wciąż nie wiem.
Jak miałbym chcieć wysłać CV wiedząc, że nawet jeśli dostanę nową pracę to od samego początku będę tam traktowany jak śmieć? Jestem nieśmiały i wycofany przez co od początku byłbym wyrzutkiem. Przez moje częste wizyty w toalecie od początku byłbym obiektem kpin.
Gdybym gdzieś wyjechał to co miałbym tam robić? Sam nie potrafię się niczym cieszyć, cały czas byłbym zestresowany i pod presją, że muszę kogoś poznać, zagadać. Już wolę siedzieć w robocie albo być na treningu bo tam chociaż wiem co robić.
O mieszkaniu z rodzicami już rozmawialiśmy wielokrotnie i nie ma sensu robić po raz kolejny. Nie stać mnie na to, nie wiem czy kiedykolwiek będzie mnie stać. Jedyne opcje rozwiązania tego problemu jakie widzę to albo mieć kogoś kto zamieszkałby ze mną i podzielił się wydatkami albo jakiś cud typu spadek po członku rodziny, o którego istnieniu nie wiedziałem. W tej kwestii czuje się całkowicie bezsilny i nie widzę żadnych innych możliwości poza tymi dwoma.
W kwestii zagadania jest podobnie jak w przypadku pracy. Jak miałbym chcieć to zrobić wiedząc, że nawet jeśli się uda to będę pod ogromną presją, będę bardzo zestresowany, będę musiał udawać kogoś kim nie jestem. W każdym z wymienionych przypadków nie mogę sobie nawet wyobrazić sukcesu, udanego zakończenia.
Za cholerę nie rozumiem o co ci chodzi z tym wyborem. Wybór jest wtedy kiedy jedząc masz do wyboru przynajmniej dwie opcje, na przykład schabowy i mielony. Jeśli nie ma ani schabowego ani mielonego to nie ma żadnego wyboru. Oczywiście można kupić więcej jedzenia ale trzeba mieć na to pieniądze. Żeby mieć pieniądze trzeba pracować albo ukraść, a będąc głodnym nie da się efektywnie ani pracować ani kraść. Żeby być dobrym czy to w jednym czy w drugim trzeba mieć talent albo umiejętności, których też nie da się nabyć będąc głodnym.
Ja na prawdę nie wiem co jeszcze mógłbym pominąć będąc u lekarza. Powiedziałem o porno, o problemach żołądkowych, o senności i braku energii, o diecie, o treningu, o braku doświadczenia związkowo-seksualnego i jak źle się z tym czuję, o rodzicach, o poprzedniej terapii, o tamtej przerwie w lekach, o poczuciu zmarnowanego czasu i potencjału, o poczuciu kompletnej bezsilności, o paraliżu na samą myśl o podjęciu działań wymagających wyjścia ze strefy komfortu, o koszmarnie niskiej samoocenie i poczuciu własnej wartości w przeszłości, o anime, o znikomym życiu towarzyskim, o forum. Jest coś jeszcze o czym nie pamiętam?