M!ri dziękuję za te artykuły, przeczytałam całe. Na jednym wdechu.
Dużo rzeczy się zgadza. Bardzo dużo. Zwłaszcza to, że W pojawił się w strategicznym momencie, kiedy czułam się piekielnie samotna i wypełnił tą pustkę. Że przy nim czuję się najlepiej, że już przy nikim innym nie czuję tego samego.
Ale sporo też nie. Co nie znaczy, że nie mam ochoty wysłać tego W, ciekawe jakby zareagował. Jakby to skomentował.
Ale
W nigdy nie mówił mi, że jestem dojrzalsza od innych rówieśniczek - bo innych po prostu nie zna. Większość dziewczyn z mojej wspólnoty jest taka jak ja, a jesteśmy w podobnym wieku. Każda z nas ma podobne poglądy. Spojrzenie na życie. Te same marzenia. Natomiast to, że dziewczyny z... zewnątrz są inne, mają inne wartości, to ich sprawa. Są inaczej wychowywane, więc nie wiem czy to kwestia dojrzałości.
Nic też nie robimy po kryjomu. Przecież my się pokazujemy na mieście razem. A nie mieszkam w jakimś mieście wojewódzkim, tylko w miejscu, gdzie jak się mieszka od zawsze, to jednak większość ludzi się zna. Może to nie jest małe miasto, jakaś pipidówa, ale łatwo jest spotkać znajomego. W. przychodził do nas do domu. Często siedzimy po prostu w salonie, albo w kuchni - więc nawet nie w moim pokoju. Wszyscy nas widzą. Dzieci biegają wokół. Często jest z nami np brat. Albo więcej braci.
Jak jadę do domu W, to też zawsze mówię gdzie jestem. Nic nie ukrywamy.
W nigdy nie namawiał mnie na bliskość fizyczną. Nigdy nic nie inicjował. Nie mówił mi o swoich potrzebach, że jest dorosłym facetem i potrzebuje seksu. Nie robił żadnych podtekstów. Nigdy mnie nie dotykał, nie chciał żebym ja to robiła, nie przytulał nadmiernie, no nie wiem, cała fizyczność jest na nie. Poza tymi nieszczęsnymi pocałunkami. Które już raczej nie wrócą.
Komplementy? No mówił. Ale to nic nowego. Nie on pierwszy, nie jedyny. I w sumie nic wyszukanego, czego już ktoś inny nie powiedział. Raczej oczywistości.
Wierzę też, że z nikim innym teraz się nie spotyka. Teraz - czyli co najmniej od roku, kiedy nasza relacja nabrała rozpędu. Za często widzi się ze mną żeby miał jeszcze czas na kogoś innego.
Co do kasy, pracy, zaradności, tego czego nie mogą dać mi rówieśnicy - nie widzę żeby W mnie pod tym względem jakoś "rozpieszczał". Nie daje mi prezentów. Nie wiem po co miałby to robić. Jedynie coś drobnego na urodziny, święta, ale przecież my wszyscy robimy sobie prezenty. Drobne. Bo to tylko symbolika. My mamy pieniądze, jeśli czegoś potrzebuję, to proszę o to. W nie zabiera mnie do drogich restauracji, na drogie wycieczki, raczej łazimy po górach, bo oboje to lubimy. Szlaki wcale teraz nie są bezludne - kto chodzi, ten wie. Co do samochodu - no to raczej dla mnie normalne jest, że dorosły facet, dobrze zarabiający ma fajne auto. Zastanawiałabym się nad tym gdyby było inaczej. Co robi z kasą. Dlaczego jeździ starym rzęchem. Czy jest zawalony długami. I nie widzę nic złego w tym, że mi się to podoba. Nie widzę też nic złego w tym, że moi rówieśnicy samochodów nie mają i utrzymują się z kieszonkowego od rodziców. Nie czuję się od kogokolwiek lepsza tylko dlatego, że jest W. Wręcz przeciwnie - bo wiem jak to wygląda z zewnątrz.
I nie, nie są to fantazje licealistki. Niestety. Wiem, że to zabrnęło gdzieś, gdzie nie powinno.
Ale tu na forum jestem anonimowa. Mogę sobie to wszystko pisać. Nikt mnie z tego nie rozliczy. Ja już chyba z kilkanaście razy czytałam swoje wypowiedzi, to mi też daje jakiś wgląd na sprawę. Ale serce mówi co innego. Cała się trzęsę jak to piszę. Znowu w nocy nie spałam. Ryczalam. z W nie rozmawiałam. Nie chcę. Powiedział, że jest zdezorientowany. Że tak się nie robi.
Ale nie robi się też tak, jak on postępuje.