Zdrada wyszła po latach... co dalej? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 121 z 121 ]

66

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Johny_B_Good napisał/a:

Witam serdecznie szanowne grono.
Chciałbym Wam przedstawić moją sytuację i proszę o wszelkie rady, wsparcie itp itd. co mam dalej zrobić?
Jestem z jż 14 lat po ślubie i jakieś 18 lat razem...
2 miesiące temu dowiedziałem się o zdradzie żony i nie mogę się pozbierać ale już Wam piszę od początku...
historia chyba standardowa... żona miała romans 7 lat temu (2015) 7 lat po slubie, który trwał sam nie wiem ile ale chyba niezbyt długo. wiedziałem o tym lecz nie o wszystkim...
kiedy ją nakryłem na sms'ach, blokowaniu telefonu itp to przyznała się ale powiedziała, że "nic nie było" i tylko rozmowy. uwierzyłem bo tak bardzo kochałem. sam nie wiem dlaczego taki głupi byłem. Wierzyłem w każde jej słowo. Powiedziała, że to zakończyła w sumie zaraz po tym jak wyszło na jaw. tylko co chwile było coś... a to znowu go do znajomych dodała, a to nagle musiała wyjść pilnie do sklepu, a to co chwile coś.. a ja jej ufałem i wierzyłem. trwało to jakieś 2-3 miesiące i w pewnym momencie zobaczyłem, że ma drugą kartę sim i się wylało i chciałem rozwodu. Widziałem w historii, że szukała haseł w stylu "ile kosztuje rozwód". Powiedziała mi z płaczem, że nie zerwała z nim kontaktów ale już to robi i więcej nie chce wracać do tego itp itd i oczywiście przysięgała na wszystko, że nic nigdy między nimi nie było... a ja jej tak ufałem i tak ją kochałem, że uwierzyłem i wybaczyłem choć siedziało to we mnie przez lata. Powiedziałem o tym wszystkim lasce kochasia i ona wywaliła go z domu.. taka moja zemsta. Na moje podteksty, smutki i po prostu rozdarte serce zawsze słyszałem "ale o co Ci chodzi", "przecież nic nie było", "znowu zaczynasz"..., że mnie tak kocha itp. nie było lekko bo ona nie pracowała a ja też nie zarabiałem kokosów wtedy i tak naprawdę nie chciałem jej zostawić w takiej ciężkiej sytuacji - wiem głupi byłem ale to było wtedy. W między czasie (7 lat) kupiliśmy dom, urodziło się kolejne dziecko, dostałem super pracę, byłem szczęśliwy i taki beztroski a jej zawsze było "źle" i mimo, ze miała wszystko to potrafiła robić mi fochy o pierdoły i dodam, że ona nie pracowała i zajmowała się domem i dziećmi. Nigdy nie widziałem, żeby żałowała, miała skruchę tylko zawsze ja byłem winny wszystkiemu. Przez to co się stało trochę straciłem do niej szacunek ale dalej chciałem z nią być bo naprawdę ją kocham i zawsze byłem ten "dobry". Tyle historii a teraz czasy współczesne:
jakieś 2 miesiące temu spotkałem znajomego z dawnych lat i wiedziałem, że on zna tego kolesia. i tak sobie pogadaliśmy może z 10 min i się pytał gdzie mieszkam itp i gdzie wcześniej mieszkałem i normalnie odpowiadałem jak to przy rozmowie i podałem mu ulice a on: "a na tej ulicy to mieszkała taka jedna co "imię kochasia" dawała i się zabawiali (wiem, że ten mój znajomy nie połączył faktów, że mówi o mojej żonie) i mimo, że w tym momencie cały świat mi się rozwalił na kawałki to ze spokojem ciągnąłem dalej żeby się upewnić. On nie wiedział dużo ale tyle ile się kochaś chwialił co robił i jak to było i to, że go dziewczyna z domu za to wywaliła... sytuacja opisana w miarę prawdziwie bo tak było... i się załamałem.
oczywiście ze spokojem rozmawiałem z żoną i ona błagała na kolanach, ze to było wtedy, głupia była itp itd. mówiła, ze nic do niego nie czuła nigdy itp itd. nawet mówiła, że nie było jej dobrze z nim smile - zajebiście smile nie potrafiła powiedzieć ile to trwało (nie chciała) i mówiła, że przez te wszystkie lata żałowała i chciała zapomnieć itp itd. a ja oczywiście, że rozwód. Tak bardzo płakała i kajała się a ja jej znowu uwierzyłem... i kiedyś byłem u jej koleżanki na chwile i jakoś tak gadka szmatka i oczywiście byłem w rozsypce w środku i od słowa do słowa wyszło, że ta koleżanka o wszystkim wie. Bo żona jej powiedziała o wszystkim jakiś rok dwa temu... ale mówiła, że ja o wszystkim wiem i wybaczyłem. A koleżanka mi powiedziała, że muszę ja bardzo kochać skoro jej wybaczyłem bo ona jak to opowiadała to nawet się cieszyła z tego jak to było.... i to mnie zabiło.
Wróciłem do domu i zapytałem się kto jeszcze wie... ona w zaparte, że nikt... to pytam dalej... i sru, że jej koleżanka wie... oczywiście jak zwykle po kłamstwie, które wychodzi na jaw jest zaprzeczenie, próba odwrocenia kota ogonem, że to nie tak, że nie itp... i pytam dalej... kto jeszcze wie... a ona, że nikt... to wziąłem jej telefon i mówię, że zadzwonie do drugiej kolezanki i się zapytam... a ona, żebym nie dzwonił bo ona też wie "ale bez szczegółów"... już dalej nie wnikałem.
teraz jak to się wydało to mam w domu anioła a nie żonę. nigdy taka nie była NIGDY przez całe życie. ciągle mówi, że mnie kocha i nie wyobraza sobie zycia beze mnie, jestem całym jej swiatem itp... tylko taka się zrobiła zaraz jak tylko "wyszło". nie wiem czy gra dalej w ta swoja gierkę czy o co w tym chodzi ale kobieta zmieniła się o 180 stopni. tylko ja juz nie potrafię jej kochać tak jak kiedyś i nie wiem czy dać jej drugą szansę. Na wieść o chęci rozwodu mówi że mnie kocha i nie chce tego wszystkiego stracić przez głupotę sprzed lat... ja ją tak bardzo kochałem bezgranicznie a ona ze mnie tak zakpiła, ze mnie i z mojej dobroci i uczucia. teraz mamy ciężki okres. Raz jest lepiej raz gorzej, nie potrafię się z tym pogodzić i nie potrafię zapomnieć. doskonale wiedziała że zdrada w małżeństwie to exit card. wiele razy o tym rozmawialismy i wydawało mi się, że się rozumiemy. na pytanie jak mogła to zrobić odpowiada "bo chciała być dla kogoś ważna" (jakby dla mnie nie była) i dlaczego mi nie powiedziała kiedy rozmawialismy sczerze to powiedziała, że wiedziała, że jak powie to będzie koniec. Nie potrafię przepracować tej zdrady bo ona nawet nie chce o tym rozmawiać, mówi że żałuje i że wyparła to ze swojej głowy (ale koleżance mogła opowiadać) i że już nigdy więcej itp itd... czasami sama się gubi w zeznaniach i raz mówi jedno a raz drugie i nawet potrafiła wywalić tekst, że teraz ona cierpi bo ja do tego wracam. I że ona cierpiała przez te 7 lat jak nic nie wiedziałem i ona juz pokute ma... no ja pierd...
co mam zrobić? coraz bardziej chce ją zostawić ale szkoda mi tych lat "razem", dzieci, tego wszystkiego. wiem, że nigdy sie z tym nie pogodzę. będę cierpiał do końca życia bo dałem się tak oszukać osobie, którą tak bardzo kochałem.
macie jakieś dobre rady? cokolwiek... bo nawet nie mam z kim pogadać. chodzę do psychologa i nawet jej to zaproponowałem ale ona mówi, że ona nie ma z tym problemu i nigdzie nie pojdzie...



Bez urazy, gościu, ale TY nie zdradę przepracowywuj tylko swoją głupotę.Nie dośc ze nie masz do siebie szacunku, to jeszcze dramatyzujesz jak stare babsko.Za głupote sie płaci.A po cholere chcesz pamietac to przez cale zycie? Ze byla puszczalska i klamczuchą? To niech ona to pamieta a nie ty. Lepiej idz do terapeuty z toba jest cos dziwnego..Ze dowody nie wystarczaly tobie na to kim jest zona.Teraz lamentujesz jak pierdola .Wlasnie nawet nie patrzyles na jej charakter i czyny..to na co zwracales uwage? Na co ty patrzysz przy wyborze partnerki?

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
ulle napisał/a:

Anna ma sporo racji uważając, że Ty chcesz jej teraz dopiec, bo niby czemu innemu miałoby służyć polecenie jej, że o wszystkim ma powiedzieć matce. To tak jakbyś chciał osiągnąć chwilowa satysfakcję, tymczasem takie drobne złośliwosci nie dadzą Ci niczego oprócz chlilowej satysfakcji.
A cóż to dla niej pójść do matki i opowiedzieć jej o wszystkim. Ona zrobi to, otrze łezkę z oka przy matce, tamta na pewno nie pochwali córki, ale przecież to nadal będzie jej córka i matka jak to matka zacznie kombinować, jakby tu uratować skórę córki.
A każdy dzisiaj wie, że czasy są ciężkie i będzie gorzej, bo niektóre gatunki chleba będą kosztowały nawet 30-sci złotych.

Myślę autorze, że jak na razie wcale nie jesteś jeszcze wyrachowany czy zimny.
Jesteś jednym kłębkiem nerwów i tylko wydaje Ci się, że rzecz przeprowadzisz na zimno.
Oczywiście że Twoje myślenie bardzo się zmieniło, bo pozbyles due złudzeń, jednak to jeszcze nie jest pełne wyrachowanie.
Stąd pomysł z tą jej matką.
Twój plan postępowania jest bardzo dobry, jednak komu i po co dajesz czas?
Bo chyba nie tej kobiecie?
Wobec tego dajesz czas raczej sobie cicho licząc w duchu, że stanie się jakiś cud i któregoś dnia stwierdzisz, że to był tylko straszny sen.

Daje czas przede wszystkim sobie, żeby nie zrobić jakiejś głupoty tylko byc przygotowanym na kolejne kroki np. na jej walkę o dzieci i zrobienie ze mnie kozła ofiarnego. Pomysł z matką jest celowy, nie wiesz jakie tu w grę wchodzą relacje a ja nie chce być tym złym bo wiesz, że jak machina ruszy to już nikt nie będzie pytał dlaczego tylko "jak mogłeś ją zostawić, bo ona tak biedna, dzieci itp itd.", chce przygotować grunt pod to wszystko, żeby nie okazało się, że znowu odwróci kota ogonem i to ja będę wszystkiemu winny. Ja jej matce nie powiem ale po juz mogę z nią pogadać bo naprawdę mamy dobry kontakt. to nie jest tak, że wszystko jest albo czarne albo białe.



Paeonia napisał/a:

Bez urazy, gościu, ale TY nie zdradę przepracowywuj tylko swoją głupotę.Nie dośc ze nie masz do siebie szacunku, to jeszcze dramatyzujesz jak stare babsko.Za głupote sie płaci.A po cholere chcesz pamietac to przez cale zycie? Ze byla puszczalska i klamczuchą? To niech ona to pamieta a nie ty. Lepiej idz do terapeuty z toba jest cos dziwnego..Ze dowody nie wystarczaly tobie na to kim jest zona.Teraz lamentujesz jak pierdola .Wlasnie nawet nie patrzyles na jej charakter i czyny..to na co zwracales uwage? Na co ty patrzysz przy wyborze partnerki?

Jakbym wiedział, że się przewróce to bym się położył. A stwierdzenie, że nie patrzyłem na jej charakter i czyny to stwierdzenie takie troche z d*... bo zaden z nas nie bierze ślubu widząc, że jest i będzie źle. co do terapeuty to chodzę i wyciągam wnioski z każdej wizyty. Jak człowiek jest zakochany to różne rzeczy robi z i dla miłości a jeżeli druga osoba to wykorzystuje to przez pewien czas uchodzi jej to na sucho. Ja zrobiłem wiele głupot i wiem o tym dlatego moja refleksja po czasie jest późna ale głęboka.

68

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Johny_B_Good napisał/a:
ulle napisał/a:

Anna ma sporo racji uważając, że Ty chcesz jej teraz dopiec, bo niby czemu innemu miałoby służyć polecenie jej, że o wszystkim ma powiedzieć matce. To tak jakbyś chciał osiągnąć chwilowa satysfakcję, tymczasem takie drobne złośliwosci nie dadzą Ci niczego oprócz chlilowej satysfakcji.
A cóż to dla niej pójść do matki i opowiedzieć jej o wszystkim. Ona zrobi to, otrze łezkę z oka przy matce, tamta na pewno nie pochwali córki, ale przecież to nadal będzie jej córka i matka jak to matka zacznie kombinować, jakby tu uratować skórę córki.
A każdy dzisiaj wie, że czasy są ciężkie i będzie gorzej, bo niektóre gatunki chleba będą kosztowały nawet 30-sci złotych.

Myślę autorze, że jak na razie wcale nie jesteś jeszcze wyrachowany czy zimny.
Jesteś jednym kłębkiem nerwów i tylko wydaje Ci się, że rzecz przeprowadzisz na zimno.
Oczywiście że Twoje myślenie bardzo się zmieniło, bo pozbyles due złudzeń, jednak to jeszcze nie jest pełne wyrachowanie.
Stąd pomysł z tą jej matką.
Twój plan postępowania jest bardzo dobry, jednak komu i po co dajesz czas?
Bo chyba nie tej kobiecie?
Wobec tego dajesz czas raczej sobie cicho licząc w duchu, że stanie się jakiś cud i któregoś dnia stwierdzisz, że to był tylko straszny sen.

Daje czas przede wszystkim sobie, żeby nie zrobić jakiejś głupoty tylko byc przygotowanym na kolejne kroki np. na jej walkę o dzieci i zrobienie ze mnie kozła ofiarnego. Pomysł z matką jest celowy, nie wiesz jakie tu w grę wchodzą relacje a ja nie chce być tym złym bo wiesz, że jak machina ruszy to już nikt nie będzie pytał dlaczego tylko "jak mogłeś ją zostawić, bo ona tak biedna, dzieci itp itd.", chce przygotować grunt pod to wszystko, żeby nie okazało się, że znowu odwróci kota ogonem i to ja będę wszystkiemu winny. Ja jej matce nie powiem ale po juz mogę z nią pogadać bo naprawdę mamy dobry kontakt. to nie jest tak, że wszystko jest albo czarne albo białe.



Paeonia napisał/a:

Bez urazy, gościu, ale TY nie zdradę przepracowywuj tylko swoją głupotę.Nie dośc ze nie masz do siebie szacunku, to jeszcze dramatyzujesz jak stare babsko.Za głupote sie płaci.A po cholere chcesz pamietac to przez cale zycie? Ze byla puszczalska i klamczuchą? To niech ona to pamieta a nie ty. Lepiej idz do terapeuty z toba jest cos dziwnego..Ze dowody nie wystarczaly tobie na to kim jest zona.Teraz lamentujesz jak pierdola .Wlasnie nawet nie patrzyles na jej charakter i czyny..to na co zwracales uwage? Na co ty patrzysz przy wyborze partnerki?

Jakbym wiedział, że się przewróce to bym się położył. A stwierdzenie, że nie patrzyłem na jej charakter i czyny to stwierdzenie takie troche z d*... bo zaden z nas nie bierze ślubu widząc, że jest i będzie źle. co do terapeuty to chodzę i wyciągam wnioski z każdej wizyty. Jak człowiek jest zakochany to różne rzeczy robi z i dla miłości a jeżeli druga osoba to wykorzystuje to przez pewien czas uchodzi jej to na sucho. Ja zrobiłem wiele głupot i wiem o tym dlatego moja refleksja po czasie jest późna ale głęboka.

No tak, przemawia do mnie taki argument, jeśli chodzi o jej matkę. Po prostu zabezpieczasz się przed najazdem jej matki na Ciebie, która w pierwszym rzędzie pewnie w Tobie szukałaby tego złego.
W sumie rozsądny ruch.

69

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
wieka napisał/a:
maku2 napisał/a:

Skoro chcesz sprawdzić jej prawdomówność to zacznij pytać.
Zapytaj gdzie się poznali, jak kontaktowali, kiedy zaczęli się spotkać i gdzie...pytaj, pytaj, pytaj.

Przecież nie ma sensu tego roztrząsać, tu już żadna prawda niczego nie zmieni.

Nie chodzi o zmianę tylko czy ona będzie z nim teraz prawdomówna.
Jak na razie ona zbywała jego pytania, jeśli tak bardzo teraz żałuje to niech zacznie odpowiadać.

70

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
ulle napisał/a:

A każdy dzisiaj wie, że czasy są ciężkie i będzie gorzej, bo niektóre gatunki chleba będą kosztowały nawet 30-sci złotych.

Poważnie wierzysz słowom Tuska? łał

71 Ostatnio edytowany przez Paeonia (2022-08-30 16:19:04)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Johny_B_Good napisał/a:
ulle napisał/a:

Anna ma sporo racji uważając, że Ty chcesz jej teraz dopiec, bo niby czemu innemu miałoby służyć polecenie jej, że o wszystkim ma powiedzieć matce. To tak jakbyś chciał osiągnąć chwilowa satysfakcję, tymczasem takie drobne złośliwosci nie dadzą Ci niczego oprócz chlilowej satysfakcji.
A cóż to dla niej pójść do matki i opowiedzieć jej o wszystkim. Ona zrobi to, otrze łezkę z oka przy matce, tamta na pewno nie pochwali córki, ale przecież to nadal będzie jej córka i matka jak to matka zacznie kombinować, jakby tu uratować skórę córki.
A każdy dzisiaj wie, że czasy są ciężkie i będzie gorzej, bo niektóre gatunki chleba będą kosztowały nawet 30-sci złotych.

Myślę autorze, że jak na razie wcale nie jesteś jeszcze wyrachowany czy zimny.
Jesteś jednym kłębkiem nerwów i tylko wydaje Ci się, że rzecz przeprowadzisz na zimno.
Oczywiście że Twoje myślenie bardzo się zmieniło, bo pozbyles due złudzeń, jednak to jeszcze nie jest pełne wyrachowanie.
Stąd pomysł z tą jej matką.
Twój plan postępowania jest bardzo dobry, jednak komu i po co dajesz czas?
Bo chyba nie tej kobiecie?
Wobec tego dajesz czas raczej sobie cicho licząc w duchu, że stanie się jakiś cud i któregoś dnia stwierdzisz, że to był tylko straszny sen.

Daje czas przede wszystkim sobie, żeby nie zrobić jakiejś głupoty tylko byc przygotowanym na kolejne kroki np. na jej walkę o dzieci i zrobienie ze mnie kozła ofiarnego. Pomysł z matką jest celowy, nie wiesz jakie tu w grę wchodzą relacje a ja nie chce być tym złym bo wiesz, że jak machina ruszy to już nikt nie będzie pytał dlaczego tylko "jak mogłeś ją zostawić, bo ona tak biedna, dzieci itp itd.", chce przygotować grunt pod to wszystko, żeby nie okazało się, że znowu odwróci kota ogonem i to ja będę wszystkiemu winny. Ja jej matce nie powiem ale po juz mogę z nią pogadać bo naprawdę mamy dobry kontakt. to nie jest tak, że wszystko jest albo czarne albo białe.



Paeonia napisał/a:

Bez urazy, gościu, ale TY nie zdradę przepracowywuj tylko swoją głupotę.Nie dośc ze nie masz do siebie szacunku, to jeszcze dramatyzujesz jak stare babsko.Za głupote sie płaci.A po cholere chcesz pamietac to przez cale zycie? Ze byla puszczalska i klamczuchą? To niech ona to pamieta a nie ty. Lepiej idz do terapeuty z toba jest cos dziwnego..Ze dowody nie wystarczaly tobie na to kim jest zona.Teraz lamentujesz jak pierdola .Wlasnie nawet nie patrzyles na jej charakter i czyny..to na co zwracales uwage? Na co ty patrzysz przy wyborze partnerki?

Jakbym wiedział, że się przewróce to bym się położył. A stwierdzenie, że nie patrzyłem na jej charakter i czyny to stwierdzenie takie troche z d*... bo zaden z nas nie bierze ślubu widząc, że jest i będzie źle. co do terapeuty to chodzę i wyciągam wnioski z każdej wizyty. Jak człowiek jest zakochany to różne rzeczy robi z i dla miłości a jeżeli druga osoba to wykorzystuje to przez pewien czas uchodzi jej to na sucho. Ja zrobiłem wiele głupot i wiem o tym dlatego moja refleksja po czasie jest późna ale głęboka.



Nie patrzyłeś na charakter i czyny.Poniewaz w chwili odkrycia zdrady to już jest czynnik który dyskwalifikuje partnera, do tego aby być z nim...W chwili zdrady ta osoba całuje i oddaje się innemu! Żadna kobieta która kocha, nie da swojego ciała innemu facetowi! Żona dawała tyłka, a ty jak ostatni baran na to nie zwróciłeś uwagi i nie pogoniles jej za drzwi.Tu leży problem.Dajesz sobą pomiatać nie szanujesz się ..

Miłość do drugiego człowieka jest dla ciebie rzekomym wytłumaczeniem tego że jesteś zwykłym idiotą..Ale co to jest miłość dla ciebie? Wychodzi na to że nie liczy się dla ciebie wierność kobiety tylko jej kamer i płacz kiedy chcesz ją kopnąć w tyłek...zapłakała dziewczyna załkala a ty sądzisz że ciebie kocha że łzy są dowodem big live smile)) zrobiła scenę i dalej poszła do łóżka innego ....

To nie ona wykorzystała Twoja miłość ...w chwili wykorzystania kogoś człowiek staje się ofiara .a więc zrobiłeś z siebie biedaczka którego ona wykorzystuje.To TY jesteś mało pojętnym człowiekiem, którego można w trąbę walić.Tu leży pies pogrzebany..Żadnego kochania tam u was nie ma ..jedynie emocje które niczym narkotyk buzują i to odbierasz jako zestaw LOVE .Zmień terapeutę ten Ci nic nie pomaga.Siedzisz na babskim forum i robisz ..... z siebie.Zamiast pogonić dupodajke dać dowody w sądzie i zadbać o sobie.

72 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-30 12:37:52)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Paeonia napisał/a:
Johny_B_Good napisał/a:
ulle napisał/a:

Anna ma sporo racji uważając, że Ty chcesz jej teraz dopiec, bo niby czemu innemu miałoby służyć polecenie jej, że o wszystkim ma powiedzieć matce. To tak jakbyś chciał osiągnąć chwilowa satysfakcję, tymczasem takie drobne złośliwosci nie dadzą Ci niczego oprócz chlilowej satysfakcji.
A cóż to dla niej pójść do matki i opowiedzieć jej o wszystkim. Ona zrobi to, otrze łezkę z oka przy matce, tamta na pewno nie pochwali córki, ale przecież to nadal będzie jej córka i matka jak to matka zacznie kombinować, jakby tu uratować skórę córki.
A każdy dzisiaj wie, że czasy są ciężkie i będzie gorzej, bo niektóre gatunki chleba będą kosztowały nawet 30-sci złotych.

Myślę autorze, że jak na razie wcale nie jesteś jeszcze wyrachowany czy zimny.
Jesteś jednym kłębkiem nerwów i tylko wydaje Ci się, że rzecz przeprowadzisz na zimno.
Oczywiście że Twoje myślenie bardzo się zmieniło, bo pozbyles due złudzeń, jednak to jeszcze nie jest pełne wyrachowanie.
Stąd pomysł z tą jej matką.
Twój plan postępowania jest bardzo dobry, jednak komu i po co dajesz czas?
Bo chyba nie tej kobiecie?
Wobec tego dajesz czas raczej sobie cicho licząc w duchu, że stanie się jakiś cud i któregoś dnia stwierdzisz, że to był tylko straszny sen.

Daje czas przede wszystkim sobie, żeby nie zrobić jakiejś głupoty tylko byc przygotowanym na kolejne kroki np. na jej walkę o dzieci i zrobienie ze mnie kozła ofiarnego. Pomysł z matką jest celowy, nie wiesz jakie tu w grę wchodzą relacje a ja nie chce być tym złym bo wiesz, że jak machina ruszy to już nikt nie będzie pytał dlaczego tylko "jak mogłeś ją zostawić, bo ona tak biedna, dzieci itp itd.", chce przygotować grunt pod to wszystko, żeby nie okazało się, że znowu odwróci kota ogonem i to ja będę wszystkiemu winny. Ja jej matce nie powiem ale po juz mogę z nią pogadać bo naprawdę mamy dobry kontakt. to nie jest tak, że wszystko jest albo czarne albo białe.



Paeonia napisał/a:

Bez urazy, gościu, ale TY nie zdradę przepracowywuj tylko swoją głupotę.Nie dośc ze nie masz do siebie szacunku, to jeszcze dramatyzujesz jak stare babsko.Za głupote sie płaci.A po cholere chcesz pamietac to przez cale zycie? Ze byla puszczalska i klamczuchą? To niech ona to pamieta a nie ty. Lepiej idz do terapeuty z toba jest cos dziwnego..Ze dowody nie wystarczaly tobie na to kim jest zona.Teraz lamentujesz jak pierdola .Wlasnie nawet nie patrzyles na jej charakter i czyny..to na co zwracales uwage? Na co ty patrzysz przy wyborze partnerki?

Jakbym wiedział, że się przewróce to bym się położył. A stwierdzenie, że nie patrzyłem na jej charakter i czyny to stwierdzenie takie troche z d*... bo zaden z nas nie bierze ślubu widząc, że jest i będzie źle. co do terapeuty to chodzę i wyciągam wnioski z każdej wizyty. Jak człowiek jest zakochany to różne rzeczy robi z i dla miłości a jeżeli druga osoba to wykorzystuje to przez pewien czas uchodzi jej to na sucho. Ja zrobiłem wiele głupot i wiem o tym dlatego moja refleksja po czasie jest późna ale głęboka.



Nie patrzyłeś na charakter i czyny.Poniewaz w chwili odkrycia zdrady to już jest czynnik który dyskwalifikuje partnera, do tego aby być z nim...W chwili zdrady ta osoba całuje i oddaje się innemu! Żadna kobieta która kocha, nie da swojego ciała innemu facetowi! Żona dawała tyłka, a ty jak ostatni baran na to nie zwróciłeś uwagi i nie pogoniles jej za drzwi.Tu leży problem.Dajesz sobą pomiatać nie szanujesz się ..

Miłość do drugiego człowieka jest dla ciebie rzekomym wytłumaczeniem tego że jesteś zwykłym idiotą..Ale co to jest miłość dla ciebie? Wychodzi na to że nie liczy się dla ciebie wierność kobiety tylko jej kamer i płacz kiedy chcesz ją kopnąć w tyłek...zapłakała dziewczyna załkala a ty sądzisz że ciebie kocha że łzy są dowodem big live smile)) zrobiła scenę i dalej poszła do łóżka innego ....

To nie ona wykorzystała Twoja miłość ...w chwili wykorzystania kogoś człowiek staje się ofiara .a więc zrobiłeś z siebie biedaczka którego ona wykorzystuje.To TY jesteś mało pojętnym człowiekiem, którego można w trąbę walić.Tu leży pies pogrzebany..Żadnego kochania tam u was nie ma ..jedynie emocje które niczym narkotyk buzują i to odbierasz jako zestaw LOVE .Zmień terapeutę ten Ci nic nie pomaga.Siedzisz na babskim forum i robisz sierotę z siebie.Zamiast pogonić dupodajke dać dowody w sądzie i zadbać o sobie.

Troszkę za ostro pojechałaś - autor chyba właśnie zakumal o co chodzi w tym wszystkim.
Być może popłynie na tej fali tylko przez chwilę, bo przecież szkoda mu dorobku życia oraz dzieci, ale wydaje mi się, że nawet jeśli teraz za dwa trzy tygodnie znowu zmięknie, to chyba szybko wróci mu zdrowe myślenie.

Mnóstwo młodych i niedoświadczonych mężczyzn żeni się ze względu na wygląd kobiety i na to, jak dobrze jest im w łóżku z daną kobietą.
Dopiero gdy przychodzi normalne życie oni otwierają ze zdumienia oczy, gdyż nagle okazuje się, że ich żony nie potrafią niczego zrobić w domu. Dwie lewe ręce do roboty i jeszcze z dziwnymi poglądami, że one nie po to wyszły za mąż, żeby robić za kucharkę, sprzątaczkę itd.
Młodzi mężowie nie dostają więc w domu obiadu, bo po co stać przy garach, jeśli można zamówić żarcie z dostawą do domu.
Po co naprawiać ubrania, skoro można pójść do sklepu i kupić nowe - spotkałam się z takim przypadkiem, że kobieta wywaliła dopiero co kupiona sukienkę dla córki, gdyż urwał się guzik.
I mogłabym tu wiele jeszcze wymieniać.
Tak więc niedoświadczeni mężczyźni patrzą nie na to, co potrzeba i dlatego potem zasuwają w robocie, gdyż pancia ma duże potrzeby.
Dla mnie najbardziej szokujące jest to, że ta kobieta puszczała się, gdy jej córka miała zaledwie dwa i pół roku. Kobieta w tym czasie nawet od dziecka nie chce odchodzić chociaż ja chwilę, bo dla niej to najpiękniejszy czas macierzyństwa, a ta chodziła do jakiegoś chłopa, na dodatek będącego w jakimś związku.
Dobrze, że kobieta tego jej kochasia pogoniła go na cztery wiatry.
A tak w ogóle, to kolejne zakładane tu wątki pokazują coraz gorszą zgniliznę naszych czasów.

Maku, nie wierzę nikomu z nich, ale patrząc na tempo w jakim postępuje drożyzna jestem w stanie uwierzyć w to, że za niektóre bochenki chleba trzeba będzie zapłacić i 30-sci złotych.

I proszę mnie tu źle nie zrozumieć, że ja jestem za tym, by kobieta zapieprzala w domu z motorkiem w tyłku, a chłop żeby leżał na kanapie i np grał w różne gry.
Mnie chodzi o to, że wszystko w domu powinno mieć ręce i nogi, jeśli chodzi o podział obowiązków, a nie wyglądało jak karykatura związku.

Do Magdaleny - myśl kobieto na mój temat, co chcesz. Możesz nawet dalej pisać, że jako jedna ze starszych tu wypowiadających się kobiet mam dziwne skrzywienie polegające na tym, że matkuje tu młodym mężczyznom.
Nikomu nie matkuje, daleko mi do tego. Tak jak i młodym mężczyznom, tak i młodym kobietom staram się tylko podpowiedzieć niektóre rzeczy, gdyż nie lubię wykorzystywania dobrych ludzi. Płeć danej osoby nic mnie nie obchodzi, bo to i tak nie ma żadnego związku ze mną.

73

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
ulle napisał/a:

Maku, nie wierzę nikomu z nich, ale patrząc na tempo w jakim postępuje drożyzna jestem w stanie uwierzyć w to, że za niektóre bochenki chleba trzeba będzie zapłacić i 30-sci złotych.

Zawsze gdy słucham złotoustego Tuska przypominam sobie jego "złote" rządy.
Gdy on mówił o 30 zł za bochenek chleba to miało się tyczyć każdego gatunku chleb.
A że niektóre będą droższe? przecież zawsze tak było.

Jest drogo to niech UE zniesie podatek od śladu węglowego.

Ale to nie to forum.

74

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Nie pojechałam za ostro lecz dobitnie. jest taki rodzaj panów co będzie siedział w błocie po uszy a będzie mówił że to czekolada.Troche potrząsnąć trzeba aby gość pojął co się dzieje w jego życiu.Ale to jego życie i decyzje są w jego garści jak sobie pościele tak si3 wyślij.Jego sprawa

75

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Autorze prawda jest brutalna. Twojego małżeństwa już nie ma .Twoja żona wypowiedziała je w czasie swojego romansu. Złamała obietnice ,wiec Ciebie też już ona nie powinna obowiązywać .Zrobiła z Ciebie głupiego rogacza i pośmiewisko. Zdradziła nie tylko Ciebie ,zdradziła również swoje dziecko. Co to za matka która stawia sex z gachem wyżej niż przyszłość swojego dziecka? Gdyby to była chociaż kobieta niezależna , a ta osoba "ślizgała" się z kochankiem na Twój koszt. Uważam, że rozwód w takiej sytuacji to konieczność ,sprawa rozwodowa wiele Ci powie. Nie musisz się z nią rozstawać ,możesz tylko przestać być jej mężem. Ona nie zasługuję ,żeby nazywać się Twoją żoną. Tak jak mówiłem, po rozwodzie możesz z nią być ale przy tym się już nie martwić rogami i wspólnym majątkiem. Niech idzie do pracy i przestanie się na tobie ślizgać.

76 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-08-30 14:29:12)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
normalnyjestem napisał/a:

Kobiety różnią się od mężczyzn szczególnie emocjonalnie. Chłop bez emocji zerżnie i pójdzie dalej natomiast i babki musi zajść proces zakochania / zauroczenia chyba że po pijaku napalona jest.

To akurat nie jest moim zdaniem pełna "prawda" o kobietach,kwestia różnic w proporcjach zachowań i ilości co trudno zweryfikować a stereotypy  odbiegają od rzeczywistości .
kobiety potrafią też się nie zakochiwać mając seks podczas romansu, traktować go jak niektórzy faceci - nie ma seksu bez emocji, bo nie ma wtedy takiej frajdy,radochy i przyjemności z namiętności,tylko jakieś akrobacje ,gimnastyka etc mało rzeczywisty obraz uprawiania seksu no chyba że zawodowo albo nałogowo w zaawansowanym stadium uzależnienia lub zaburzenia tak bywa,ale to dotyczy niewielkiej w gruncie rzeczy ilości ludzi .

77 Ostatnio edytowany przez Farmer (2022-08-30 15:33:01)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Paeonia napisał/a:

Nie pojechałam za ostro lecz dobitnie. jest taki rodzaj panów co będzie siedział w błocie po uszy a będzie mówił że to czekolada.Troche potrząsnąć trzeba aby gość pojął co się dzieje w jego życiu.Ale to jego życie i decyzje są w jego garści jak sobie pościele tak si3 wyślij.Jego sprawa

Rzadko można usłyszeć takie słowa z ust kobiety.
Masz rację, że pan jest baran, idiota, biedaczek, bo chce zostać z puszczalską żoną.

Zapominasz jednak, że są dzieci, on pewnie nie ma w otoczeniu nikogo, kto by go wsparł.
Koledzy pewnie to tylko znajomi, a nie przyjaciele, którzy by mu wytłumaczyli jego błędne nastawienie.
I pewnie boi się samotności.
On się jeszcze łudzi, że coś z tego związku będzie.
A jak wiadomo ciało puszczone raz w ruch puszczać się będzie cały czas, jak nie z jednym, to z drugim.

W takim wypadku to rozwód z orzeczeniem o winie i układanie sobie życia na nowo.
Ewentualnie poszerzenie w domu drzwi, by można było przejść między pokojami ze stale rosnącym porożem smile

78

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Słuchajcie, dajcie Autorowi trochę się ponapawać - niech ma to złudne poczucie sprawiedliwości i chwilową kontrolę nad sytuacją. Może to jest jakaś jego zemsta, żeby druga strona poczuła się również beznadziejnie, jak on sam się czuł i czuje. W rezultacie nie o to tu będzie chodzić, nie o zemstę, nie o rekompensatę poczucia sprawiedliwości, bo negatywne rzeczy już się zadziały, ale o zwykłe poczucie własnej wartości, godności, aby z tego wyjść z twarzą. Ale to wszystko po kolei, powoli. Jeśli taką obrał sobie ścieżkę, która mu pomaga w ogarnięciu się, to niech nią kroczy. Ja widzę, że to u Autora działa, ma sens, gdyż zaczyna wypowiadać się w większości z jakąś logiką, a nie początkowy bełkot o "wielkiej zmianie o 180 stopni" małżonki i "aniele", którego ma u boku. Progres jest duży, nie ma co narzekać. Nie przyspieszajmy fabuły, delikatnie napomykajmy tylko.

Sugestia 1: Johny_B_Good ja bym się tak nie przyzwyczajała do tej teściowej, która Cię tak wielbi i stoi po Twojej stronie. Zmieni się jej szybciej niż się obejrzysz. Wystarczy, że druga strona ją odpowiednio pokieruje. Lepiej założyć, że teściowa odpadnie i weźmie stronę córki (tak na 99% w przypadku konfliktu), na to wsparcie nie licz. Znam takich, którzy liczyli i wszyscy srogo się zawiedli.

79

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Zawsze rodzice a szczególnie matka bierze stronę SWOJEGO dziecko i broni z całych sił choćby to była całkowita jego/jej wina. To że powiadomi rodzicielkę o swoim wyskoku (o ile i powie prawdę) to nie chodzi pewnie o zemstę, o zdobycie przychylności u teściowej ale o jasny sygnał że za całą sytuację odpowiada córunia i nie ma sensu mieć jakieś pretensje do zięcia. Ostatnie posty autora świadczą o bardzo rozsądkowym podejściu do sprawy (wchodzi w drugi okres ,,pogodzenie" po okresie ,,to niemożliwe") i wzorem nielicznych na forach przejdzie to na własnych warunkach zgodnie ze swoimi odczuciami jak tamci ( jeżeli czytają Ci co jeszcze rok temu doświadczali tego samego wspomóżcie autora). Autorze dużo czytaj szczególnie topiki dłuższe gdzie pokrzywdzeni opisują zakonczenie przygody z żoną w tę lub tamtą stronę, tam są prawdziwe schematyczne historie.

80

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Witam ponownie,
ale się trochę narobiło i już piszę.
Wczoraj rozmawialiśmy tak ze 3 godziny.
Powiedziała mi o wszystkim, płakała jak bóbr, dostawała ataków paniki, histerii a nawet zemdlała. Ale nie uciekła od problemu, nie wyszła, nie przestała odpowiadać na pytania, nie zamykała się w sobie. Co chwilę powtarzała, że żałuje, że to był największy błąd w jej życiu. Powiedziała, że to on ją wykorzystał a ona była jak w amoku i nie wiedziała co robi i dlaczego a mieliśmy ciężki okres (potwierdzam - mieliśmy trochę na głowie), pogubiła się w tym wszystkim wtedy. Ten cały romans trwał 3-4 miesiące max (potwierdzam) i ona na końcu się ocknęła i to przerwała bo chciała być ze mną. Mówiła/płakała, że cały czas to w niej siedziało i żałowała bo jest świadoma co zrobiła i jak skrzywdziła mnie i nasze małżeństwo. Nie mogła na siebie patrzeć w lustrze i to ją zżerało od środka ale nie mogła mi powiedzieć bo mnie kocha i nie chciała mnie stracić. Rozmawialiśmy długo i mówiła/płakała wiele i mówiła to co wiedziałem ale jej nigdy o tym nie powiedziałem. Przyznała, że jak to teraz wyszło to w niektórych rzeczach kłamała, powiedziała mi prawdę i powiedziała dlaczego nie chciała mi powiedzieć prawdy wcześniej - bo się bała, że każde słowo to może być natychmiast koniec. Powiedziała mi o tym, że powiedziała swojej najlepszej przyjaciółce bo już nie mogła z tym wewnętrznie wytrzymać (powiedziała po 5-ciu latach od zdarzenia). Drugiej powiedziała tylko o tym, że kiedyś miała romans i nic więcej bo to przy jakimś tam babskim spotkaniu było (tego nie mogłem od razu zweryfikować ale ona wie, że mogę w każdym momencie). Dużo tego było bo moich pytań też było dużo ale nie bała się odpowiadać ale nie na wszystkie pytania była w stanie bo to było 7 lat temu i nie pamięta wszystkiego i nie chce wymyślać bo po prostu nie pamięta. Mówiła, że chce iść dalej ze mną bo to jest przeszłość i żebyśmy do tego nie wracali bo to nam nie pomoże w naszym związku. To było 7 lat temu i przez ten czas pojawiło się dziecko, dom i wszystko i ona chce być dalej ze mną ja miałem do niej żale a ona do mnie i tak to się jakoś zapętlało. Przez te 7 lat była mi wierna (wierzę bo miałem podgląd na parę rzeczy, nic nie wskazywało na jakieś "problemy", opiekowała się domem i dziećmi) i nigdy już takiego błędu nie popełni. Generalnie dużo było tematów i rozmawiała bardzo otwarcie aczkolwiek też bardzo emocjonalnie.
i najważniejsze na koniec:
1. Chce iść na terapie, zarówno indywidualną jak i dla par żeby ratować ten związek bo jej bardzo zależy i nie wyobraża sobie życia beze mnie .....i......
2. Powiedziała mi, że wie co zrobiła i jeżeli tylko postanowię o rozwodzie to ona to zrozumie bo wie, co zrobiła i całą winę bierze na siebie. Zgadza się na rozwód z jej winy bez żadnych warunków i podpisze mi wszystko, nie chce majątku, opieki nad dziećmi, alimentów... jednym słowem nic nie chce i jeżeli tylko tak postanowię to odejdzie do swojego mieszkania sama. Mówi, że już nie ma siły na to wszystko i te lata kiedy to ukrywała ja zżarły i teraz to co się dzieje ja przytłacza bo wie, że zrobiła źle i nigdy sobie tego nie wybaczy i nigdy się z tym nie pogodzi i kocha tylko mnie i uszanuje każdą decyzje jaka podejmę. Chce być ze mną i 7 lat temu zrozumiała, że tylko mnie kocha i tylko ze mną chce być.
Powiedziałem jej, że chce prawnie i formalnie wszelki "wspólny majątek" przepisać na siebie ale ona nie chciała się zgodzić bo powiedziała, że to tylko odwlekanie rozwodu i dawanie jej złudnej nadziei na to, że będziemy jeszcze razem a ona mnie tak bardzo kocha i nie chce tak żyć. Rozumie swój błąd i tą krzywdę jaką zrobiła i jeżeli chcę się rozwieźć to po prostu mam to zrobić i ona to uszanuje i nie będzie robiła żadnych problemów bo to jej wina.

Powiedziałem jej, że decyzję podejmę po terapii a ona się na to zgodziła i to uszanowała.
Wiem, że nie jestem w stanie napisać tego wszystkiego tutaj bo naprawdę było tego dużo. Co o tym myślicie? Kurde powiem Wam, że w takim stanie emocjonalnym to ja jej nigdy nie widziałem, aż się przeraziłem w pewnym momencie bo to nie była zwykła "emocjonalna rozmowa". Nawet wtedy kiedy to wszystko wyszło tak nie było... albo zrozumiała to wszystko do czego doszło i co zrobiła i szczerze żałuje i patrząc po tym wszystkim naprawdę cierpi albo dalej gra w tą swoją gre... tylko czy można tak po prostu zemdleć z emocji na zawołanie? Płakać przez 3 godziny zapewniając ciągle o swojej miłości i o swoim największym błędzie w życiu? Błagać o wybaczenie 100 razy?
Kurde nie wiem co o tym myśleć.

P.S. - powiedziała swojej matce. Powiedziała wszystko nie tylko matce ale i ojcu bo razem z nimi rozmawiała. Ryczała ponoć przy nich godzinę. Z jej matką rozmawiałem i powiedziała, że do nas przyjedzie i pogadamy bo coś trzeba z tym zrobić i absolutnie jej nie broni bo to jej wina i ona jest za to odpowiedzialna.

81

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Johny_B_Good napisał/a:

Witam ponownie,
ale się trochę narobiło i już piszę.

Tak zupełnie szczerze: (nie)zazdroszczę.

82 Ostatnio edytowany przez Kropki (2022-08-31 13:44:03)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

"Powiedziała mi, że wie co zrobiła i jeżeli tylko postanowię o rozwodzie to ona to zrozumie bo wie, co zrobiła i całą winę bierze na siebie. Zgadza się na rozwód z jej winy bez żadnych warunków i podpisze mi wszystko, nie chce majątku, opieki nad dziećmi, alimentów... jednym słowem nic nie chce i jeżeli tylko tak postanowię to odejdzie do swojego mieszkania sama."

I

"Powiedziałem jej, że chce prawnie i formalnie wszelki "wspólny majątek" przepisać na siebie ale ona nie chciała się zgodzić bo powiedziała, że to tylko odwlekanie rozwodu i dawanie jej złudnej nadziei na to, że będziemy jeszcze razem a ona mnie tak bardzo kocha i nie chce tak żyć."

Jakoś mnie to nie dziwi. Może i żałuje, tylko nigdy nie będziesz pewien czy romansu czy że się wydało. A tak to ratowanie dupy ciąg dalszy. Chociaż tyle że decyzje chcesz po terapii podjąć, nie zazdroszczę ale powodzenia.

83

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Powiedziałem jej, że chce prawnie i formalnie wszelki "wspólny majątek" przepisać na siebie ale ona nie chciała się zgodzić bo powiedziała, że to tylko odwlekanie rozwodu i dawanie jej złudnej nadziei na to, że będziemy jeszcze razem

Tylko idiotka by się zgodziła na taki układ. Miałbyś ją w garści do końca życia. Koniec końców Ty też możesz kiedyś ją porzucić dla kochanki, a ona zostanie z niczym.

84

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Bardzo ciężka sytuacja. To wszystko zależy teraz od Ciebie. Mało kto jest w stanie żyć(z żoną)z z taką wiedzą. Ty tak naprawdę nic nie wiesz. Bardzo możliwe ,że gach dał jej kopa i  tylko dlatego jest teraz z Tobą. Bardzo trudno żyć z taką wiedzą. Zawsze będziesz miał obraz żony z gachem. Z czasem może zapomnisz? Odwróć teraz sytuację .Bardzo kochałeś swoją żonę ,i teraz pytanie czy kochając żonę mógłbyś ją zdradzić? Wydaję mi, że kochając nie można krzywdzić drugiej osoby. Ona chyba Ciebie nie kochała. Gdybym był na Twoim miejscu i chciał to odbudować to chciałbym zweryfikować swoją wiedzę. Myślę , że wariograf to dobry pomysł. Musisz, się upewnić ,że to był tylko jeden facet. Sprawdź sobie te forum i tematy zdrad. Zobaczysz ,że osoba mająca w sobie ten "gen zdrady" rzadko kiedy zatrzymuję się na jednym romansie. Tylko prawda nas wyzwoli. Pozdrawiam

85

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Współczuję akcji i że musiałeś oglądać tą scenę. Podejrzewam, że jesteś obecnie w rozsypce emocjonalnej i nie wiesz co jest grane. Z jednej strony się cieszysz, że uzyskujesz przeprosiny i błagania, i rośnie Twoje ego. Tego chciałeś i to uzyskałeś, brawo. Ale widzę jednocześnie zaczyna kiełkować w Tobie takie poczucie, że może "za ostro", "może rzeczywiście" itd. Zgadza się? Naprawdę współczuję, i współodczuwam Twoje emocje, ale w związku z tym, ze jestem od tego emocjonalnie mimo wszystko daleko, okrutnie wprowadzę tu trochę trzeźwości, bo w emocjach ludzie czują się jak nietrzeźwi nie trzymający pionu. Poniżej napiszę kilka pytań, na które spróbuj sobie odpowiedzieć, a jeśli będziesz chciał znać moją prywatną odpowiedź, to przewiń niżej.


Dobra, Johny odpowiedz sobie na kilka pytań:
- Przed chwilą pisałeś, że żona nie chce żadnej terapii, ma dosyć Twoich pytań i oskarżeń i w ogóle daj jej żyć. Jak myślisz dlaczego ta nagła zmiana?
- Jak sądzisz czy Twoja żona naprawdę została wciągnięta w romans, nie była świadoma? Nie chciała tego? Ile ma lat?
- Czy jej życie emocjonalne po zdradzie i to, że "ona nie ma już siły", "nie chce tak żyć" są dla Ciebie takie ważne? Jesteś osobą empatyczną i pokazujesz to w swoim wyrazie twarzy podczas rozmów?
- Czy żona zapytała się jak Ty się czułeś i czujesz w związku z tą sytuacją?









ODP.: Bo jesteś stanowczy i zagroziłeś jej rozwodem. Zmieniła się Twoja postawa, więc ona już wie, że tak łatwo z Tobą nie będzie Johny jak było dotychczas. Wie, że ma przechlapane, wie, że może Cię stracić, a potrzebuje Cię (NIE MYLIĆ Z MIŁOŚCIĄ). Gdyby żałowała wcześniej, to starałaby się Tobie to wynagrodzić, a z tego co pisałeś od czasu zdrady (O KTÓREJ WIESZ) Wasze życie nie wyglądało kolorowo, wręcz przeciwnie. Jej zadek płonie żywym ogniem Johny, a Ty jesteś poddawany manipulacji. Twoja żona jest bardzo asertywną osobą, i zna swoją wartość oraz pilnuje granic oraz stawia żądania. Ty, w swojej naturalnej formie, niestety nie Johny. Niemniej pokazałeś jej (ale mam nadzieję, że tak naprawdę SOBIE), że potrafisz zadbać o siebie i, tak naprawdę, rodzinę. To jest dobra, zdrowa ścieżka. A żona 7 lat temu zrozumiała tylko to, że Ty jesteś bezpieczniejszy, stabilny, a jej kochanek nie. Dawał jej emocje i ekscytację i tyle. Gdyby Cię wtedy kochała, nie kontynuowałaby romansu - tego nie robi się osobom, które się kocha, a romans się rozwija powoli i z pełnym zamysłem i świadomością. Nikt nikogo do tego nie zmusza, ani nie traci świadomości, co się wyprawia. Chyba, że ma się 12 lat tongue.


SUGESTIA/PORADA: Johny zrobisz tak jak zdecydujesz, ale spróbuj okroić to wszystko co widziałeś z emocjonalnych scen. Pozostaw tylko i wyłącznie fakty, połącz je z dotychczasową przeszłością, nawet tą najbliższą, sprzed tych scen i zdecyduj co następuje: postąp dokładnie tak jak podpowiada Ci sumienie, żebyś później nie żałował, że spróbowałeś lub NIE spróbowałeś. Zrób wszystko, żebyś mógł po tym wszystkim powiedzieć sobie samemu, że postąpiłeś zgodnie ze swoją moralnością i np. wyszło i hurra lub nie wyszło, ale Ty zrobiłeś to, co jest z Tobą zgodne (nie to, czego oczekują po Tobie inni). W przypadku emocjonalnych sytuacji, w których się znalazłeś, spróbuj cofnąć się o krok i usiąść z tyłu i pomyśleć sobie jedno zdanie: "No dobra, ale chwila...." Emocje wywołane przedstawieniem wwiercają się w mózg głęboko, i wstrząsają do żywego i trudno się z nich otrząsnąć, aby podjąć właściwą decyzję. Niech opadną, nic nie deklaruj póki czujesz, że buzują. Powodzenia Johny

86

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Nie wiem co by miało dać to przepisanie majątku na Ciebie.

Trzymam za was kciuki, bo uważam, że dla dobra rodziny trzeba się poświęcić, wybaczyć dla siebie.
Daj sobie czas, jak zmieniać diametralnie swoje życie, to tylko na lepsze.

Pamiętaj, że forum ma Ci tylko dać do myślenia.

87

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Zgłoś żonę do Oskara, bo pięknie zagrała. Fakt, widza ma naiwnego, chcącego wierzyć, że teatr to rzeczywistość.

Po pierwsze, bierz majątek na siebie, póki jest chętna go przepisać. Nawet jeśli z nią zostaniesz, to przy kolejnym jej wyskoku sprawy finansowe będziesz miał ogarnięte.

Po drugie, polecam kilka wizyt u profesjonalistek z wyższej półki. Teraz musi do ciebie dotrzeć, że nie tylko twoja żona ma cipkę i że jej cipka nie jest ze złota, są lepsze. To ci umożliwi bardziej racjonalne spojrzenie na ślubną i na sytuację.

88

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Inocynt napisał/a:

Zgłoś żonę do Oskara, bo pięknie zagrała. Fakt, widza ma naiwnego, chcącego wierzyć, że teatr to rzeczywistość.

Po pierwsze, bierz majątek na siebie, póki jest chętna go przepisać. Nawet jeśli z nią zostaniesz, to przy kolejnym jej wyskoku sprawy finansowe będziesz miał ogarnięte.

Po drugie, polecam kilka wizyt u profesjonalistek z wyższej półki. Teraz musi do ciebie dotrzeć, że nie tylko twoja żona ma cipkę i że jej cipka nie jest ze złota, są lepsze. To ci umożliwi bardziej racjonalne spojrzenie na ślubną i na sytuację.

Żałosny jesteś człowieku, nawet nie potrafisz czytać ze zrozumieniem... maturę masz? aż żal czytać takich komentarzy.

89

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

To wierz dalej, że twoja myszka się pogubiła i teraz bardzo żałuje.

90

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Johny, bardzo Ci kibicuję. świetny ruch by decyzję podjąć po terapii. ja akurat wierzę, że nawet jeśli ona robi to w tym momencie ze strachu (a pewnie tak robi), to jeśli sytuacja nią potrząsnęła to macie duże szanse odbudować uczucia. ale łatwo nie będzie. niemniej dla dzieci warto próbować.

91

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
anna.zakochana napisał/a:

Johny, bardzo Ci kibicuję. świetny ruch by decyzję podjąć po terapii. ja akurat wierzę, że nawet jeśli ona robi to w tym momencie ze strachu (a pewnie tak robi), to jeśli sytuacja nią potrząsnęła to macie duże szanse odbudować uczucia. ale łatwo nie będzie. niemniej dla dzieci warto próbować.

Tez o tym myslalem i to duzo .. z drugiej strony gdyby miala cos robic ze strachu ze odejde to na pewno nie rozmawialaby tak z rodzicami (pewnie by zrobila to na odwal) i nie proponowalaby rozwodu z jej winy. Jakby to bylo ze strachu to chciala by zostac za wszelka cene. Ona na serio tak z tym rozwodem a ja zrobie "sprawdzam" i zloze wniosek - potem ewentualnie wycofam. Zobacze czy tak na serio sie na wszystko zgodzi jak dostanie papier na twarz. Albo w jedna albo w druga. Tutaj wyjdzie cala prawda bo ona juz wie ze zarty sie skonczyly.

92 Ostatnio edytowany przez SukDuken (2022-08-31 21:34:21)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Wiem co czujesz, poniekąd. U mnie problem podobny, opisywałem w osobnym wątku. Dziewczyna rozstała się ze mną, a po wszystkim dowiedziałem się, co robiła za moimi plecami. Trzy lata ciągnęła się za nami zdrada, o której nie wiedziałem. Mi wprost mówiła, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo chce ze mną być i tak dalej, a koleżankom opowiada, jak mnie zdradzała, i to beż żadnych wyrzutów sumienia. Widać, nie tylko moja byłą taka dwulicowa. U mnie jest już temat załatwiony, i tylko parę lat z życiorysu, ale u Ciebie, tyle lat małżeństwa. Nie ma co rozmawiać, słuchać tłumaczeń, i najważniejsze - pozwolić zwalić winę na siebie "a bo ty za mało..." "a bo ty za dużo..." - zrobić porządek w papierach i rozejść się bez mrugnięcia okiem.

93

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
SukDuken napisał/a:

Wiem co czujesz, poniekąd. U mnie problem podobny, opisywałem w osobnym wątku. Dziewczyna rozstała się ze mną, a po wszystkim dowiedziałem się, co robiła za moimi plecami. Trzy lata ciągnęła się za nami zdrada, o której nie wiedziałem. Mi wprost mówiła, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo chce ze mną być i tak dalej, a koleżankom opowiada, jak mnie zdradzała, i to beż żadnych wyrzutów sumienia. Widać, nie tylko moja byłą taka dwulicowa. U mnie jest już temat załatwiony, i tylko parę lat z życiorysu, ale u Ciebie, tyle lat małżeństwa. Nie ma co rozmawiać, słuchać tłumaczeń, i najważniejsze - pozwolić zwalić winę na siebie "a bo ty za mało..." "a bo ty za dużo..." - zrobić porządek w papierach i rozejść się bez mrugnięcia okiem.

Nie ma jak to porównywać do siebie tongue

94

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
wieka napisał/a:
SukDuken napisał/a:

Wiem co czujesz, poniekąd. U mnie problem podobny, opisywałem w osobnym wątku. Dziewczyna rozstała się ze mną, a po wszystkim dowiedziałem się, co robiła za moimi plecami. Trzy lata ciągnęła się za nami zdrada, o której nie wiedziałem. Mi wprost mówiła, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo chce ze mną być i tak dalej, a koleżankom opowiada, jak mnie zdradzała, i to beż żadnych wyrzutów sumienia. Widać, nie tylko moja byłą taka dwulicowa. U mnie jest już temat załatwiony, i tylko parę lat z życiorysu, ale u Ciebie, tyle lat małżeństwa. Nie ma co rozmawiać, słuchać tłumaczeń, i najważniejsze - pozwolić zwalić winę na siebie "a bo ty za mało..." "a bo ty za dużo..." - zrobić porządek w papierach i rozejść się bez mrugnięcia okiem.

Nie ma jak to porównywać do siebie tongue

Wiadomo, nie ma co porównywać wieloletniego małżeństwa do jakby nie patrzeć krótkiego związku.
I nie porównuje.
Po prostu mówię, że poniekąd wiem jak się czuje autor, kiedy po czasie odkrywa, że był oszukiwany.

95

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Dzizas, życie i miłość to dziwadła. Tyle tu można wyczytać definicji, co to jest miłość, co to miłość prawdziwa, ech, powiem Wam, że swoje przeżyłam, jeszcze nie zaczęłam się starzec a już dwa rozwody za mną, związki, zdrady, ale tu nie o mnie, to żeby podnieść mój pseudo autorytet w dyskusji. Chłopie, wybacz jej, zapomnij. Macie dzieci. Jej wtedy hormony zwariowały i się puściła jak zwierze. To biologia, po co dorabiasz teorie, emocje, uczucia, jej odwaliło na tle hormonalnym. Teraz chce być z Tobą i tyle. Olej temat. Ja tam nie wierzę w żadną miłość, tyle razy już ten mój jęzor to paplał i nawet imion nie pamiętam. Masz rodzinę i trzymajcie się razem, kryzys jest, trzeba się wspierać . Powodzenia

96

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Johny_B_Good napisał/a:

Powiedziała, że to on ją wykorzystał a ona była jak w amoku i nie wiedziała co robi

Co znaczy wykorzystał?
Obiecywał że ją przygarnie z dzieckiem?
Coś innego jej obiecywał?
Co znaczy że była w amoku, była tak na niego nakręcona?
Zwróć uwagę że ona swoją winę przerzuca na kochanka a siebie dodatkowo usprawiedliwia swoim stanem emocjonalnym.

Johny_B_Good napisał/a:

i dlaczego a mieliśmy ciężki okres (potwierdzam - mieliśmy trochę na głowie), pogubiła się w tym wszystkim wtedy.

I znowu umniejsza swoją winę ale tutaj częściowo przerzuca ją na Ciebie - "mieliśmy ciężki okres" i...poszło.
Ona nadal nie bierze w pełni odpowiedzialności za zdradę.

Johny_B_Good napisał/a:

Ten cały romans trwał 3-4 miesiące max (potwierdzam) i ona na końcu się ocknęła i to przerwała bo chciała być ze mną.

Czyżby? Tutaj masz tylko jej słowo że to ona przerwała a z tego co pisałeś na wstępie

Johny_B_Good napisał/a:

kiedy ją nakryłem na sms'ach, blokowaniu telefonu itp to przyznała się ale powiedziała, że "nic nie było" i tylko rozmowy. uwierzyłem bo tak bardzo kochałem. sam nie wiem dlaczego taki głupi byłem. Wierzyłem w każde jej słowo. Powiedziała, że to zakończyła w sumie zaraz po tym jak wyszło na jaw. tylko co chwile było coś... a to znowu go do znajomych dodała, a to nagle musiała wyjść pilnie do sklepu, a to co chwile coś.. a ja jej ufałem i wierzyłem. trwało to jakieś 2-3 miesiące i w pewnym momencie zobaczyłem, że ma drugą kartę sim i się wylało i chciałem rozwodu. Widziałem w historii, że szukała haseł w stylu "ile kosztuje rozwód". Powiedziała mi z płaczem, że nie zerwała z nim kontaktów ale już to robi i więcej nie chce wracać do tego itp itd

Mi z tego wychodzi że nie ona tylko Ty to zakończyłeś...bo zagroziłeś rozwodem..i teraz historia się powtarza - grozisz rozwodem i znowu jest skrucha i wyznanie miłości jak kiedyś.

Johny_B_Good napisał/a:

Mówiła/płakała, że cały czas to w niej siedziało i żałowała bo jest świadoma co zrobiła i jak skrzywdziła mnie i nasze małżeństwo. Nie mogła na siebie patrzeć w lustrze i to ją zżerało od środka ale nie mogła mi powiedzieć bo mnie kocha i nie chciała mnie stracić.

To po co wdała się w romans, tak naprawdę?
Kiedy zdradzała to Ciebie nie kochała?
Kiedy zrozumiała że Ciebie kocha?
Kiedy zdradzała nie bała się Ciebie stracić?
Bardzo wygodne wymówki żeby nie powiedzieć prawdy.
A tak naprawdę to liczyła na to że nigdy się nie dowiesz...

Tak długo aż ona w pełni nie weźmie odpowiedzialności za zdradę...to wasze małżeństwo będzie...mieć ukryty problem.

97

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Iti napisał/a:

Dzizas, życie i miłość to dziwadła. Tyle tu można wyczytać definicji, co to jest miłość, co to miłość prawdziwa, ech, powiem Wam, że swoje przeżyłam, jeszcze nie zaczęłam się starzec a już dwa rozwody za mną, związki, zdrady, ale tu nie o mnie, to żeby podnieść mój pseudo autorytet w dyskusji. Chłopie, wybacz jej, zapomnij. Macie dzieci. Jej wtedy hormony zwariowały i się puściła jak zwierze. To biologia, po co dorabiasz teorie, emocje, uczucia, jej odwaliło na tle hormonalnym. Teraz chce być z Tobą i tyle. Olej temat. Ja tam nie wierzę w żadną miłość, tyle razy już ten mój jęzor to paplał i nawet imion nie pamiętam. Masz rodzinę i trzymajcie się razem, kryzys jest, trzeba się wspierać . Powodzenia

Doczytałem i...łał...jakie to nowoczesne...nie liczy się słowo...nie liczy się drugi człowiek...jego uczucia...a tylko hormony i własna przyjemność/chuć...nawet kłamać można...ale ten świat pędzi...tylko czy nie w przepaść?

98

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Napiszę jeszcze 2 mądre moim zdaniem cytaty - może autorze coś z tego będzie dla Ciebie.

Kiedy przychodzi do mnie para po świeżo ujawnionej zdradzie, często mówię: dzisiaj w zachodnim świecie większość z nas będzie miała dwa albo trzy związki lub małżeństwa, niektórzy z tą samą osobą. Wasze pierwsze małżeństwo jest skończone. Czy chcielibyście stworzyć razem drugie?

oraz

Czasami dwoje ludzi musi się rozpaść, aby zdać sobie sprawę, że muszą się z powrotem połączyć

Ja bym się rozwiódł, uporządkował sprawy majątkowe. A potem dał jej czas żeby sobie wszystko poukładała. Jak kochasz to poczekasz, a jej nic już nie będzie trzymało - i wtedy wygrają szczere intencje.

99 Ostatnio edytowany przez Arukado (2022-09-01 08:19:21)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Ja uważam, że mocno się skupiasz na niej.
A tu cała decyzja należy do Ciebie.

Ona żałuje, przyznaje się, bierze winę etc. - trzeba docenić, niektórzy idą w zaparte do końca, widać ona zrozumiała, że nie da się zamiatać tego pod dywan dalej, ale...

No właśnie, ale to TY musisz sobie odpowiedzieć na wiele pytań.
Czy chcesz dalej kontynuować związek z pełną świadomością, że jej zdrada zawsze będzie obecna.
Czy jesteś w stanie wybaczyć i nie wyciągać jej zdrady jako argumentu w sprzeczkach, kłótniach etc.
I najważniejsze czy jesteś w stanie przestać ją karać do końca życia (lub małżeństwa waszego) za to co zrobiła?
Bo zamienisz swoje i jej życie w wieczne piekło...

I nie ma tu prawidłowych, lub nie odpowiedzi.

Ja bym nie potrafił, uważam, że zdrada jest czymś co niszczy, niszczy przede wszystkim zaufanie, jest to dla mnie coś bez czego związek dla mnie nie istnieje, a nie zaufałbym osobie która raz mnie perfidnie oszukała i kłamała.


To jest bardzo skomplikowane i uważam, że powinieneś się nie spieszyć i informować ją o swoich wątpliwościach, strachu i wszystkim co odczuwasz, bo to będzie proces dla was obojga.

Powodzenia! Niezależnie jak to się zakończy.

100

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Forum poczytuje już od jakiegoś czasu ale do tej pory nie wypowiadałam się.
Autorze, czy jest możliwe, że Twoja małżonka trafiła na to forum i ten temat?
Np. dzięki historii w przeglądarce w komputerze, dostępowi do telefonu czy maila.
Obym się myliła, bo wtedy będzie na bieżąco z Twoimi przemyśleniami.

101 Ostatnio edytowany przez Ajko (2022-09-01 12:12:03)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Johny_B_Good napisał/a:

Witam ponownie,
ale się trochę narobiło i już piszę.
Wczoraj rozmawialiśmy tak ze 3 godziny.
Powiedziała mi o wszystkim, płakała jak bóbr, dostawała ataków paniki, histerii a nawet zemdlała. Ale nie uciekła od problemu, nie wyszła, nie przestała odpowiadać na pytania, nie zamykała się w sobie. Co chwilę powtarzała, że żałuje, że to był największy błąd w jej życiu. Powiedziała, że to on ją wykorzystał a ona była jak w amoku i nie wiedziała co robi i dlaczego a mieliśmy ciężki okres (potwierdzam - mieliśmy trochę na głowie), pogubiła się w tym wszystkim wtedy. Ten cały romans trwał 3-4 miesiące max (potwierdzam) i ona na końcu się ocknęła i to przerwała bo chciała być ze mną. Mówiła/płakała, że cały czas to w niej siedziało i żałowała bo jest świadoma co zrobiła i jak skrzywdziła mnie i nasze małżeństwo. Nie mogła na siebie patrzeć w lustrze i to ją zżerało od środka ale nie mogła mi powiedzieć bo mnie kocha i nie chciała mnie stracić. Rozmawialiśmy długo i mówiła/płakała wiele i mówiła to co wiedziałem ale jej nigdy o tym nie powiedziałem. Przyznała, że jak to teraz wyszło to w niektórych rzeczach kłamała, powiedziała mi prawdę i powiedziała dlaczego nie chciała mi powiedzieć prawdy wcześniej - bo się bała, że każde słowo to może być natychmiast koniec. Powiedziała mi o tym, że powiedziała swojej najlepszej przyjaciółce bo już nie mogła z tym wewnętrznie wytrzymać (powiedziała po 5-ciu latach od zdarzenia). Drugiej powiedziała tylko o tym, że kiedyś miała romans i nic więcej bo to przy jakimś tam babskim spotkaniu było (tego nie mogłem od razu zweryfikować ale ona wie, że mogę w każdym momencie). Dużo tego było bo moich pytań też było dużo ale nie bała się odpowiadać ale nie na wszystkie pytania była w stanie bo to było 7 lat temu i nie pamięta wszystkiego i nie chce wymyślać bo po prostu nie pamięta. Mówiła, że chce iść dalej ze mną bo to jest przeszłość i żebyśmy do tego nie wracali bo to nam nie pomoże w naszym związku. To było 7 lat temu i przez ten czas pojawiło się dziecko, dom i wszystko i ona chce być dalej ze mną ja miałem do niej żale a ona do mnie i tak to się jakoś zapętlało. Przez te 7 lat była mi wierna (wierzę bo miałem podgląd na parę rzeczy, nic nie wskazywało na jakieś "problemy", opiekowała się domem i dziećmi) i nigdy już takiego błędu nie popełni. Generalnie dużo było tematów i rozmawiała bardzo otwarcie aczkolwiek też bardzo emocjonalnie.
i najważniejsze na koniec:
1. Chce iść na terapie, zarówno indywidualną jak i dla par żeby ratować ten związek bo jej bardzo zależy i nie wyobraża sobie życia beze mnie .....i......
2. Powiedziała mi, że wie co zrobiła i jeżeli tylko postanowię o rozwodzie to ona to zrozumie bo wie, co zrobiła i całą winę bierze na siebie. Zgadza się na rozwód z jej winy bez żadnych warunków i podpisze mi wszystko, nie chce majątku, opieki nad dziećmi, alimentów... jednym słowem nic nie chce i jeżeli tylko tak postanowię to odejdzie do swojego mieszkania sama. Mówi, że już nie ma siły na to wszystko i te lata kiedy to ukrywała ja zżarły i teraz to co się dzieje ja przytłacza bo wie, że zrobiła źle i nigdy sobie tego nie wybaczy i nigdy się z tym nie pogodzi i kocha tylko mnie i uszanuje każdą decyzje jaka podejmę. Chce być ze mną i 7 lat temu zrozumiała, że tylko mnie kocha i tylko ze mną chce być.
Powiedziałem jej, że chce prawnie i formalnie wszelki "wspólny majątek" przepisać na siebie ale ona nie chciała się zgodzić bo powiedziała, że to tylko odwlekanie rozwodu i dawanie jej złudnej nadziei na to, że będziemy jeszcze razem a ona mnie tak bardzo kocha i nie chce tak żyć. Rozumie swój błąd i tą krzywdę jaką zrobiła i jeżeli chcę się rozwieźć to po prostu mam to zrobić i ona to uszanuje i nie będzie robiła żadnych problemów bo to jej wina.

Powiedziałem jej, że decyzję podejmę po terapii a ona się na to zgodziła i to uszanowała.
Wiem, że nie jestem w stanie napisać tego wszystkiego tutaj bo naprawdę było tego dużo. Co o tym myślicie? Kurde powiem Wam, że w takim stanie emocjonalnym to ja jej nigdy nie widziałem, aż się przeraziłem w pewnym momencie bo to nie była zwykła "emocjonalna rozmowa". Nawet wtedy kiedy to wszystko wyszło tak nie było... albo zrozumiała to wszystko do czego doszło i co zrobiła i szczerze żałuje i patrząc po tym wszystkim naprawdę cierpi albo dalej gra w tą swoją gre... tylko czy można tak po prostu zemdleć z emocji na zawołanie? Płakać przez 3 godziny zapewniając ciągle o swojej miłości i o swoim największym błędzie w życiu? Błagać o wybaczenie 100 razy?
Kurde nie wiem co o tym myśleć.

P.S. - powiedziała swojej matce. Powiedziała wszystko nie tylko matce ale i ojcu bo razem z nimi rozmawiała. Ryczała ponoć przy nich godzinę. Z jej matką rozmawiałem i powiedziała, że do nas przyjedzie i pogadamy bo coś trzeba z tym zrobić i absolutnie jej nie broni bo to jej wina i ona jest za to odpowiedzialna.

Czasami coś się wydaje zbyt piękne żeby było prawdziwe i dla mnie to są cyrki ze strony pani żony. Jeszcze te rozmowy może by mnie faktycznie przekonały, ale to omdlenie, za bardzo ją poniosło aktorzenie. Ale jak wam to pasuje to najważniejsze.
Skarpetka ciekawa sugestia.

102

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Arukado napisał/a:

Ja uważam, że mocno się skupiasz na niej.
A tu cała decyzja należy do Ciebie.

Ona żałuje, przyznaje się, bierze winę etc. - trzeba docenić, niektórzy idą w zaparte do końca, widać ona zrozumiała, że nie da się zamiatać tego pod dywan dalej, ale...

No właśnie, ale to TY musisz sobie odpowiedzieć na wiele pytań.
Czy chcesz dalej kontynuować związek z pełną świadomością, że jej zdrada zawsze będzie obecna.

Nie wiem i nie potrafię teraz na to odpowiedzieć.

Arukado napisał/a:

Czy jesteś w stanie wybaczyć i nie wyciągać jej zdrady jako argumentu w sprzeczkach, kłótniach etc.

Wybaczyć nie wiem ale wyciągać jako argument na pewno jestem w stanie nie wyciągać

Arukado napisał/a:

I najważniejsze czy jesteś w stanie przestać ją karać do końca życia (lub małżeństwa waszego) za to co zrobiła?

Tak. z tym nie mam problemu, nie jestem mściwy i każdy popełnia w życiu błędy ale za niektóre trzeba bardzo drogo zapłacić i ja to rozumiem. Gdybym był pewien jej szczerości i prawdomówności a wiadomo jak to jest po takim czymś to bym odpuścił natychmiast.

Arukado napisał/a:

Ja bym nie potrafił, uważam, że zdrada jest czymś co niszczy, niszczy przede wszystkim zaufanie, jest to dla mnie coś bez czego związek dla mnie nie istnieje, a nie zaufałbym osobie która raz mnie perfidnie oszukała i kłamała.

Dlatego idę na terapię, żeby się przekonać i pomóc sobie w ponownym zaufaniu. co z tego wyjdzie to czas pokaże.

103

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
skarpetka_ napisał/a:

Forum poczytuje już od jakiegoś czasu ale do tej pory nie wypowiadałam się.
Autorze, czy jest możliwe, że Twoja małżonka trafiła na to forum i ten temat?
Np. dzięki historii w przeglądarce w komputerze, dostępowi do telefonu czy maila.
Obym się myliła, bo wtedy będzie na bieżąco z Twoimi przemyśleniami.

Nie ma takiej możliwości. Zabezpieczyłem się na taką ewentualność.

104

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Ajko napisał/a:

Czasami coś się wydaje zbyt piękne żeby było prawdziwe i dla mnie to są cyrki ze strony pani żony. Jeszcze te rozmowy może by mnie faktycznie przekonały, ale to omdlenie, za bardzo ją poniosło aktorzenie. Ale jak wam to pasuje to najważniejsze.
Skarpetka ciekawa sugestia.

Obiektywnie nie możesz tego ocenić bo nie widziałeś sytuacji. Wiem, że zemdlała serio i to nie było omdlenie ale bycie nieprzytomnym a to różnica.

105

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Nie zazdroszczę sytuacji. Z jednej strony masz żonę która Cię nie kocha (kto zdradza to ...) z drugiej ona nagle się załamała z powodu albo wyrzutów sumienia albo z tego że uświadomiła sobie że jednak ty jesteś miłością albo że kochaś nie zadeklarował się i została na lodzie. Opcji może być więcej ale ty nigdy się prawdy nie dowiesz gdyż jakby powiedziała to by okazało się że jest ostatnią ....... . Co teraz ??? sam bym zgłupiał z jednej strony zdrada-romans i pewnie zakochanie w tamtym oraz niepewnośc czy to pierwszy raz z drugiej okazywanie żalu i pogardy dla siebie (żona). Co teraz ? Ja bym wyjechał na kilka dni z daleka od domu bez kontaktów aby uspokoić się i przemyśleć. Najważniejsze pytanie i odpowiedz na dalsze życie czy jesteś wstanie to unieśc czyli stosunki płciowe z ful opcją z innym facetem pełne uniesień i czułości ( kochanka zrobi o wiele więcej niż żona w seksie) oraz odpłynięcie uczuć od niej dla innego faceta. Dochodzi czy to koniec jej seksów i zakochania w przyszłości. To że tak w końcu zareagowała to pewnie uświadomienie co nawyprawiała i jak może się skonczyć życiowo a nie harlekinowo czy telenowelowo. Czyli twoje odejście wraz z rozwodem a jej łatka tej zdradzającej i ostracyzm społeczny (koleżanki znikną w obawie o mężów). Teraz ma do stracenia bardzo dużo i to sobie uświadomiła a ty zyskać bardzo wiele w przypadku rozwodu. Z drugiej strony gdyby naprawdę żałowała i starała się fizycznie wynagrodzić Ci swoje postępowanie oraz miałbyś jakąś gwarancję że nigdy to się nie powtórzy i będzie ,,idealną żoną" pomijając fakt romansu to brzmi obiecująco bo przecież znajdując nową małżonkę nie masz gwarancji powtórki. Życie jest nieprzewidywalne a ja jestem tego przykładem = powiedz sobie o swoich planach a BÓG Ci udowodni że się myliłeś i jeszcze zdołuje. Najgorsze że nie da się wejść do mózgu takiej osoby bo wierzyć nie można w ogóle gdyż kłamca i oszust pozostanie nim. Pamiętaj Ty i tylko Ty decydujesz bo masz cały ,,obraz" sytuacji nie tylko słownej ale mimicznej a my bazujemy tylko na twoich słowach więc nie jesteśmy wstanie ocenić obiektywnie sytuacji. Pisz i czytaj forum (fora) tam jest opisane życie i także tych co ,,wybaczyli" i pozostali z zdrajcą opisują jak im się żyje i co by zmienili cofając się w czasie. Naprawdę współczuję tobie , że takie sytuacje dotyczą tych co chcą normalnie uczciwie żyć a nie bawidamków i wesołków.

106

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
skarpetka_ napisał/a:

Forum poczytuje już od jakiegoś czasu ale do tej pory nie wypowiadałam się.
Autorze, czy jest możliwe, że Twoja małżonka trafiła na to forum i ten temat?
Np. dzięki historii w przeglądarce w komputerze, dostępowi do telefonu czy maila.
Obym się myliła, bo wtedy będzie na bieżąco z Twoimi przemyśleniami.

Była na forum nie wiem którym gdzie trafiła małżonka. Opisała z jej strony jak to wygląda ( przyznała się do romansu) wyraziła że żałuje i prosiła o informacje jak może przekonać męża by dał jej szanse na naprawę tego co zrobiła zdając sobie sprawę że rozwód z jej winy powinien nastąpić. Jak pary historia się skonczyła nie wiem ale w kolejnych postach zdradzony napisał jak z jej strony naprawa związku wygląda przy czynnym udziale kochanka = dalej zdradzała bo miał wśród jej koleżanek informatorkę oraz wspomaganie elektroniczne z detektywem włącznie.

107

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
normalnyjestem napisał/a:

Nie zazdroszczę sytuacji. Z jednej strony masz żonę która Cię nie kocha (kto zdradza to ...) z drugiej ona nagle się załamała z powodu albo wyrzutów sumienia albo z tego że uświadomiła sobie że jednak ty jesteś miłością albo że kochaś nie zadeklarował się i została na lodzie. Opcji może być więcej ale ty nigdy się prawdy nie dowiesz gdyż jakby powiedziała to by okazało się że jest ostatnią ....... . Co teraz ??? sam bym zgłupiał z jednej strony zdrada-romans i pewnie zakochanie w tamtym oraz niepewnośc czy to pierwszy raz z drugiej okazywanie żalu i pogardy dla siebie (żona). Co teraz ? Ja bym wyjechał na kilka dni z daleka od domu bez kontaktów aby uspokoić się i przemyśleć. Najważniejsze pytanie i odpowiedz na dalsze życie czy jesteś wstanie to unieśc czyli stosunki płciowe z ful opcją z innym facetem pełne uniesień i czułości ( kochanka zrobi o wiele więcej niż żona w seksie) oraz odpłynięcie uczuć od niej dla innego faceta. Dochodzi czy to koniec jej seksów i zakochania w przyszłości. To że tak w końcu zareagowała to pewnie uświadomienie co nawyprawiała i jak może się skonczyć życiowo a nie harlekinowo czy telenowelowo. Czyli twoje odejście wraz z rozwodem a jej łatka tej zdradzającej i ostracyzm społeczny (koleżanki znikną w obawie o mężów). Teraz ma do stracenia bardzo dużo i to sobie uświadomiła a ty zyskać bardzo wiele w przypadku rozwodu. Z drugiej strony gdyby naprawdę żałowała i starała się fizycznie wynagrodzić Ci swoje postępowanie oraz miałbyś jakąś gwarancję że nigdy to się nie powtórzy i będzie ,,idealną żoną" pomijając fakt romansu to brzmi obiecująco bo przecież znajdując nową małżonkę nie masz gwarancji powtórki. Życie jest nieprzewidywalne a ja jestem tego przykładem = powiedz sobie o swoich planach a BÓG Ci udowodni że się myliłeś i jeszcze zdołuje. Najgorsze że nie da się wejść do mózgu takiej osoby bo wierzyć nie można w ogóle gdyż kłamca i oszust pozostanie nim. Pamiętaj Ty i tylko Ty decydujesz bo masz cały ,,obraz" sytuacji nie tylko słownej ale mimicznej a my bazujemy tylko na twoich słowach więc nie jesteśmy wstanie ocenić obiektywnie sytuacji. Pisz i czytaj forum (fora) tam jest opisane życie i także tych co ,,wybaczyli" i pozostali z zdrajcą opisują jak im się żyje i co by zmienili cofając się w czasie. Naprawdę współczuję tobie , że takie sytuacje dotyczą tych co chcą normalnie uczciwie żyć a nie bawidamków i wesołków.

Dzięki.
Ciężki temat niestety. Na razie idziemy na terapię. Zobaczę jak będzie. Generalnie pociesza mnie fakt, że to było dawno temu (7 lat) i jestem przekonany, że żadnego kochanka nie ma. Generalnie jak z boku popatrzeć to to już przeszłość i historia i to nawet dość dawna lecz dla mnie to coś nowego co muszę przeżyć, przecierpieć, pogodzić się z tym i zostać albo odejść pomimo tego, że to było tak dawno temu. Pomyślcie sobie jakbyście się czuli jakbyście zrobili jakieś głupstwo w dawnej przeszłości, jesteście teraz innymi ludźmi i żyjecie dalej, macie plany, wizje, rodzinę a nagle przychodzi policja i chce Was wrzucić do więzienia na dożywocie... kurde nieciekawe i sam bym nie wiedział co robić. Nie żebym jej bronił czy coś ale takie przemyślenia mi też się zdążają pomimo miliona myśli w stylu "jak mogłaś", "dlaczego ja", itp itd. Z resztą ten kto tego doświadczył wie o czym mówię. Co innego jest przyłapać kogoś tu i teraz jak jest w "amoku", wije się i kręci, kłamie i udaje, że to nie prawda a co innego jak miało się jakieś tam życie wspólne ze wspólnymi planami, śmiechem, czasem płaczem przez tyle lat "po".
Moja decyzja jest taka, że zawszę mogę się rozwieźć tu i teraz. Czy to za miesiąc, rok, dwa czy nawet pięć. Daje sobie i nam czas na poskładanie się do kupy. Daje czas na ponowne zaufanie pomimo, że tak naprawdę już to raz zrobiłem a to, że nie znałem całej prawdy to albo jest albo właśnie nie jest istotne. Tu nie chodzi o wybaczenie, kłamstwo sprzed 7-miu lat ale właśnie o zaufanie do drugiej osoby i odbudowa tego związku, który wtedy był przegrany co nie znaczy, że teraz jest. Zobaczymy co przyniesie terapia bo mam nadzieję, że wszystko się tam wyjaśni w tą lub tamtą. Wolę żałować roku czy trzech ale być fair wobec siebie, że próbowałem i zrobiłem wszystko, żeby próbować nie niszczyć połowy mojego życia i rozwalać życie dzieciom niż żałować, że nie próbowałem i uciec tak po prostu od problemu ucinając to i "może być szczęśliwym" w przyszłości sam lub z kimś z takim bagażem doświadczeń ale z rozbitą rodziną, cierpiącymi dziećmi i całym tym cholernym syfem wokoło. Wybaczyć mogę... zapomnieć nigdy! Jakby nie było to "po" mieliśmy wspólnie dobre chwile, dziecko "z miłości" i świadomie bo kto bierze sobie na głowę dziecko, wyrzeczenia, wiadomo, że ciężkie chwile, nieprzespane noce z kimś z kim nie chce być? Mieliśmy wyzwania, nawet bym powiedział, że była miłość i takie "skoczenie za siebie w ogień" bo tak było, nie da ukryć się, że między nami była więź emocjonalna na jakim poziomie to już ciężko z perspektywy czasu to określić ale ciężko tak przekreślić ten cały czas jedną decyzją i to jeszcze pod wpływem emocji. Daje sobie czas na przepracowanie problemu i przysięgłem sobie, że jak przyjdzie takie dzień, że powiem sobie dość to po prostu to zrobię ale nie w tej chwili, to jest za świeże i za bardzo emocjonalne dla mnie bo zdaje sobie sprawę, że w tym momencie ja nie działam racjonalnie.

Na razie znikam z forum. Dziękuję za wasze rady, dziękuję za chłodne spojrzenie z boku i konstruktywne myśli, które z racji niepełnego obrazu czasami były mniej lub bardziej trafione bo co innego być w takiej sytuacji a co innego wyciągać wnioski z tego co się czyta nie znając tak naprawdę ani mnie ani jej i tego wszystkiego "fizycznie".
Obiecuję, że dam Wam znać jak potoczyły się moje losy... może za jakiś czas napiszę do Was, że jednak się rozstałem... a może, że dalej walczę... a może za kilka lat napiszę, że jestem jednak tym 1% któremu się udało... Czas pokaże, Czas, spokój i po prostu życie...

Bardzo Wam wszystkim dziękuję za dotychczasowe wsparcie.
Trzymajcie się.

108 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-09-02 14:00:56)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Nie będzie żadnej terapii. Żona ma bardzo wiele do ukrycia, a z jej punktu widzenia odkrywanie tego nic jej nie da. Sprawa dla niej idzie ku dobremu, to znaczy, że nic się nie zmieni i o to jej chodzi. Jej pojmowanie ciebie jako męża, wiele razy już było przedstawiane w wielu wątkach. Na swój sposób kocha ciebie i to co razem osiągnęliście. Nie chce tego stracić podobnie jak ty. Ale niestety, albo stety nie działasz na nią jak kiedyś ten jej kochaś.

109

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Powodzenia smile

110

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Pięknie żona to rozegrała. Polecam post nr 80 wrzucić na jakąś stronkę dla wiarołomnych jako instruktaż jak mówić i co mówić podczas rozmowy ze swoim partnerem. Chociaż jako przykład, bo takich naiwnych nie będzie 100%.

111

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
maku2 napisał/a:
Iti napisał/a:

Dzizas, życie i miłość to dziwadła. Tyle tu można wyczytać definicji, co to jest miłość, co to miłość prawdziwa, ech, powiem Wam, że swoje przeżyłam, jeszcze nie zaczęłam się starzec a już dwa rozwody za mną, związki, zdrady, ale tu nie o mnie, to żeby podnieść mój pseudo autorytet w dyskusji. Chłopie, wybacz jej, zapomnij. Macie dzieci. Jej wtedy hormony zwariowały i się puściła jak zwierze. To biologia, po co dorabiasz teorie, emocje, uczucia, jej odwaliło na tle hormonalnym. Teraz chce być z Tobą i tyle. Olej temat. Ja tam nie wierzę w żadną miłość, tyle razy już ten mój jęzor to paplał i nawet imion nie pamiętam. Masz rodzinę i trzymajcie się razem, kryzys jest, trzeba się wspierać . Powodzenia

Doczytałem i...łał...jakie to nowoczesne...nie liczy się słowo...nie liczy się drugi człowiek...jego uczucia...a tylko hormony i własna przyjemność/chuć...nawet kłamać można...ale ten świat pędzi...tylko czy nie w przepaść?

Chwila, moment... Żart? Chyba od czasu jak istnieje człowiek, to raczej związki międzyludzkie rządziły się bardzo okrutnymi prawami. Małżeństwa z rozsądku albo romanse kończące się dramatami, sorry, zawsze te romanse to była chuć i nic innego. A wierzcie sobie w miłość, jaka miłość! ? To brednie. Radzę facetowi żeby został z żoną, bo łączy ich rodzina, ale widać chce rozłożyć na czynniki pierwsze romans żony. Po co?

112

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Autorze  życzę powodzenia, co nie zmienia faktu ,że tak jak w ruchu ulicznym stosowałbym zasadę ograniczonego zaufania. Ja do życia podchodzę troszkę inaczej. Uważam, że każdy powinien ponosić konsekwencję swoich działań/zachowań . Czasami pociąg podjeżdża tylko raz na peron. Nawet jeśli ona wsiadła z Tobą w daleką podróż to z pewnością wysiadła na następnej stacji. Po takim czymś nie możesz wybaczyć na "miękko" .Jeśli dasz się zmanipulować to będziesz kolejnym który tutaj wróci(bądź inne forum) może nie dziś ,nie jutro ,ale wróci i powie mieliście rację. Ktoś ta mówił ,że trzeba wybaczyć , że nie ma miłości są hormony itp. Kto wie ?Może to prawda. Co nie zmienia faktu, że tutaj zabrakło przede wszystkim szacunku do Ciebie i Waszego dziecka. Gdyby tzw. gach ją chciał to by was nie było. Ona teraz kładzie się krzyżem ponieważ ,wie ile może stracić. Z tego co mówisz to Ty zapewniasz wikt i opierunek. Twoja ,żona nie chcę stracić statusu. Pamiętaj o jednym ,jest zbrodnia to musi być kara. Jeśli będzie na miękko to po Was. Musisz jej pokazać ,że jesteś pewnym siebie "samcem". Złóż pozew ,zobacz jej reakcję .To będzie jak papierek lakmusowy.

113 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2022-09-03 05:14:56)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Mnie nasuwa się pytanie kluczowe, dlaczego doszlo do zdrady? Musialo cos byc zle dla niej w związku, czyli ona nie była zadowolona z niego. Skad przekonanie, ze teraz bedzie?
Wg mnie nie ma szans ze bedziecie szczesliwi tak naprawde.
Ona nie ma opcji, bo zalezy od Ciebie. Gra emocjonalnymi argumentami, bo nie ma pomyslu co dalej. Obietnica ze odejdzie jest emocją ktora ma Cie wrzucic w poczucie winy. Taka socjotechnika bys uwierzyl w szczerosc. Wg mnie nie zrobi tego jak o to poprosisz.
Teraz. Kochasz ja? Chcesz z nia byc nastepne 30 lat?
Jestes mlody masz cale zycie na bycie z kims kto Ciebie na prawde chce. Ona nie, bo zdecydowala sie na zdrade. Nie jestes jej marzeniem. Sorry
Nie licz na dzieci bo wg mnie bedzie trudno jej je odebrac jesli jest dobra matka i sie nimi opiekuje. Pomijam ze pewnie dla nich lepiej by byly z matka jesli je kocha.
Przykro mi, ale nigdy nie bedziesz w pelni szczesliwy z nia, bo zawsze bedziesz pamietal, ze to sie stalo a stalo sie z jakiegos powodu… cos jej brakowalo
Mysl o sobie, by byc w szczesliwym zwiazku a nie w kompromisie, bo Cie zmanipulowala bo nie ma wyjscia. Za 5 lat znajdzie wyjscie i odejdzie. A Ty stracisz 5 lat. Tak uwazam. Jak ktos kocha i jest zadowolony w 100% to sie takie rzeczy nie dzieja. To jest clue sprawy

114

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Johny_B_Good napisał/a:

Ciężki temat niestety. Na razie idziemy na terapię.

Wszystko zleży od Twojego charakteru.
Gdybyś 7 lat temu dowiedział się o zdradzie to pewnie byś odszedł, teraz minęło 7 lat kolejne dziecko i zaczynasz racjonalizować.
Daj czasem znać jak tam na polu walki.

Iti napisał/a:

Chwila, moment... Żart? Chyba od czasu jak istnieje człowiek, to raczej związki międzyludzkie rządziły się bardzo okrutnymi prawami. Małżeństwa z rozsądku albo romanse kończące się dramatami, sorry, zawsze te romanse to była chuć i nic innego. A wierzcie sobie w miłość, jaka miłość! ? To brednie. Radzę facetowi żeby został z żoną, bo łączy ich rodzina, ale widać chce rozłożyć na czynniki pierwsze romans żony. Po co?

Czyli jesteś bardzo wyrachowaną osobą która innych traktuje przedmiotowo. Życzę Ci żebyś na swojej drodze spotykała tylko facetów dla których będziesz niczym więcej jak dmuchaną lalą. Bo chyba tego oczekujesz.

115

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Autor uważa, że zawsze zdąży się rozwieść, ale tu nie chodzi o sam rozwód tylko jego warunki. Osobiście uważam, że człowiek (tutaj żona) jak raz oszukał, będzie próbował kolejny raz,bo kto mu zabroni zabiegać o własne korzyści z kimś tak miękkim jak plastelina, szkoda przepuścić okazję (wybacz, autorze).
Swoją drogą głośny musiał być epizod ze zdradą, o której wszyscy wiedzieli tylko nie autor, który już pogodził się z opinią rogacza.
Żona płacze, mdleje, zaklina się, a autor wierzy głęboko, bo to jego żona przecież.


Piszecie, że dorobek, że dwójka dzieci, a jak to się ma  do tego, co przeżywał autor i do dalszej przyszłości związku? O, ten związek mocno się zachwiał w posadach.
O ile wytrzyma ciąg dalszy, to tylko poprzez dobrą wolę autora.

116

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Johny

,, jej zawsze było "źle" i mimo, ze miała wszystko to potrafiła robić mi fochy o pierdoły i dodam, że ona nie pracowała i zajmowała się domem i dziećmi. Nigdy nie widziałem, żeby żałowała, miała skruchę tylko zawsze ja byłem winny wszystkiemu. ". '

Zastanów się nad tym
Tak zachowywała się żona przez kilka kolejnych lat wiedząc to o czym Ty dowiedziałeś się niedawno. Jak chciała Ci wynagrodzić,, błąd", jak okazywała uczucie, skruchę gdy myślałeś ze to zdrada emocjonalna? Nijak, a powinna .
Teraz wiesz tyle ile wiesz i jak się ma jej ówczesne i kilkuletnje   zachowanie do,, skali przestępstwa"? Nijak
Urodziła dziecko a Ty uważasz ze to ze względu na uczucia do ciebie.
A  nie dlatego ze po zdradzie dostałeś,, miesiąc miodowy"na uspokojenie?
Podajesz przykład przestępstwa i kary po latach
To kiepskie porównanie cbyba
Czasem cos zrobione z głupoty zmienia osobę/ która stara się zadośćuczynić/, ale tak nie było w jej przypadku.
Kiedy dowiedziałeś się 7 lat temu żona zeszła do podziemia, kombinowała jak mieć ciastko/ rodzinę/ i jak zjeść ciastko/ kochanek/
Żadnych refleksji ze dziecko, rodzina itd. ze nie ma pracy, ze krzywdzi męża, ojca, jedynego  najważniejsza była zabawa. Teraz twierdzi ze go nie kochała... taaa to skąd,, rozwód " w przeglądarce, dlaczego nie przerwała tego po pierwszej wpadce wiedząc ile ryzykuje, dlaczego nie zmieniła stosunku do Ciebje?
Tylko dalsze kłamstwa i radosne szczebiotanie z koleżankami.
Jak widać o twoim porożu wie połowa okolicy bo żadne się z tym nie kryło.

O ile samą zdradę można jakoś tłumaczyć

117 Ostatnio edytowany przez wrzosiec (2022-09-03 10:57:36)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

.

118 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-09-03 08:43:11)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Tamiraa napisał/a:

Piszecie, że dorobek, że dwójka dzieci, a jak to się ma  do tego, co przeżywał autor i do dalszej przyszłości związku? O, ten związek mocno się zachwiał w posadach.
O ile wytrzyma ciąg dalszy, to tylko poprzez dobrą wolę autora.

Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile jest dobrze funkcjonujących związków, gdzie żona czy mąż zdradzają na boku.

wrzosiec napisał/a:

Johny

,, jej zawsze było "źle" i mimo, ze miała wszystko to potrafiła robić mi fochy o pierdoły i dodam, że ona nie pracowała i zajmowała się domem i dziećmi. Nigdy nie widziałem, żeby żałowała, miała skruchę tylko zawsze ja byłem winny wszystkiemu. ". '

Zastanów się nad tym
Tak zachowywała się żona przez kilka kolejnych lat wiedząc to o czym Ty dowiedziałeś się niedawno. Jak chciała Ci wynagrodzić,,

Zachowanie zony jest całkowicie zrozumiałe. Gdzie są realizowane jej potrzeby? A ty jeszcze mówisz, że ona ma coś wynagradzać.

119 Ostatnio edytowany przez wrzosiec (2022-09-03 10:56:18)

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?

.

120

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Legat napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Piszecie, że dorobek, że dwójka dzieci, a jak to się ma  do tego, co przeżywał autor i do dalszej przyszłości związku? O, ten związek mocno się zachwiał w posadach.
O ile wytrzyma ciąg dalszy, to tylko poprzez dobrą wolę autora.

Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile jest dobrze funkcjonujących związków, gdzie żona czy mąż zdradzają na boku.

wrzosiec napisał/a:

Johny

,, jej zawsze było "źle" i mimo, ze miała wszystko to potrafiła robić mi fochy o pierdoły i dodam, że ona nie pracowała i zajmowała się domem i dziećmi. Nigdy nie widziałem, żeby żałowała, miała skruchę tylko zawsze ja byłem winny wszystkiemu. ". '

Zastanów się nad tym
Tak zachowywała się żona przez kilka kolejnych lat wiedząc to o czym Ty dowiedziałeś się niedawno. Jak chciała Ci wynagrodzić,,

Zachowanie zony jest całkowicie zrozumiałe. Gdzie są realizowane jej potrzeby? A ty jeszcze mówisz, że ona ma coś wynagradzać.

Nie wiem, ile jest takich związków, ja bym nie chciała być w takim.
Jeśli żona miała niezrealizowane potrzeby, gdzieś doczytałam, że nie czuła się ważna w związku, to czy tą zdradą się dowartościowała?
W  zasadzie ona, nie pracując, więcej ryzykuje w razie rozwodu i dlatego to, co zrobiła nie było zbyt mądre.

121

Odp: Zdrada wyszła po latach... co dalej?
Johny_B_Good napisał/a:

Na razie idziemy na terapię. Zobaczę jak będzie.

Myślę, że powinieneś spróbować, nie dla tego, że uważam, że ma to jakieś szanse, ale dlatego, żebyś miał pewność co swojej decyzji.

Johny_B_Good napisał/a:

Generalnie pociesza mnie fakt, że to było dawno temu (7 lat) i jestem przekonany, że żadnego kochanka nie ma. Generalnie jak z boku popatrzeć to to już przeszłość i historia i to nawet dość dawna lecz dla mnie to coś nowego co muszę przeżyć, przecierpieć, pogodzić się z tym i zostać albo odejść pomimo tego, że to było tak dawno temu. Pomyślcie sobie jakbyście się czuli jakbyście zrobili jakieś głupstwo w dawnej przeszłości, jesteście teraz innymi ludźmi i żyjecie dalej, macie plany, wizje, rodzinę a nagle przychodzi policja i chce Was wrzucić do więzienia na dożywocie... kurde nieciekawe i sam bym nie wiedział co robić. Nie żebym jej bronił czy coś ale takie przemyślenia mi też się zdążają pomimo miliona myśli w stylu "jak mogłaś", "dlaczego ja", itp itd.

Wtedy też myślałeś, że nie ma, wręcz uwierzyłeś jej w każde kłamstwo, które wtedy na ten temat powiedziała. Nie twierdzę, że kogoś ma, ale jeśli będzie mieć, będziesz ostatnim, który się dowie, bo z całą pewnością będzie w głębokim podziemiu, bo wie, że Twoja reakcja jest gwałtowna. Chociaż z drugiej strony wystarczy zrobić taką, a nie inną scenę i wszystko wraca do normy. Żyć, nie umierać.

Johny_B_Good napisał/a:

Z resztą ten kto tego doświadczył wie o czym mówię. Co innego jest przyłapać kogoś tu i teraz jak jest w "amoku", wije się i kręci, kłamie i udaje, że to nie prawda a co innego jak miało się jakieś tam życie wspólne ze wspólnymi planami, śmiechem, czasem płaczem przez tyle lat "po".

To prawda, Ty już to zrobiłeś 7 lat temu, przyłapałeś, zagroziłeś żonie i nie zrealizowałeś tej groźby. Poza tym mogłeś wtedy drążyć, mogłeś zrobić swoje śledztwo (tak jak teraz). Dlaczego wtedy tego nie zrobiłeś? Z tych samym powodów, z których teraz znowu jej wybaczasz. Jakie to powody: musisz dojść do tego sam, niestety. A na to potrzebna jest Twoja nad tym praca, nie CZAS, jak to niektórzy wciskają, ale Twoja analiza.


Johny_B_Good napisał/a:

Moja decyzja jest taka, że zawszę mogę się rozwieźć tu i teraz. Czy to za miesiąc, rok, dwa czy nawet pięć. Daje sobie i nam czas na poskładanie się do kupy. Daje czas na ponowne zaufanie pomimo, że tak naprawdę już to raz zrobiłem a to, że nie znałem całej prawdy to albo jest albo właśnie nie jest istotne. Tu nie chodzi o wybaczenie, kłamstwo sprzed 7-miu lat...

Cieszy, że podejmujesz decyzje samodzielnie, to zwiększa poczucie własnej wartości i sprawczości. Jeśli nie jest ona pod wpływem nacisków z zewnątrz, to tylko się cieszyć i gratulować. Trzymaj się swojego "ja" i pilnuj granic. Skoro teraz czujesz tą moc, to wykorzystaj ją, aby zadbać o swoją przyszłość.

Johny_B_Good napisał/a:

Wolę żałować roku czy trzech ale być fair wobec siebie, że próbowałem i zrobiłem wszystko, żeby próbować nie niszczyć połowy mojego życia i rozwalać życie dzieciom niż żałować, że nie próbowałem i uciec tak po prostu od problemu ucinając to i "może być szczęśliwym" w przyszłości sam lub z kimś z takim bagażem doświadczeń ale z rozbitą rodziną, cierpiącymi dziećmi i całym tym cholernym syfem wokoło. Wybaczyć mogę... zapomnieć nigdy!

Johny o tylko jedno proszę, nie bierz współodpowiedzialności za czyny swojej żony, to droga do katastrofy. To nie Ty "niszczysz" teraz rodzinę tylko ona już to zrobiła te 7 lat temu, bez konsultacji z Tobą, Twoje zgody, bez terapii, miłości, poświęcenia, bez żadnego wysiłku. I to TYLKO ona może naprawić, a właściwie ZBUDOWAĆ OD NOWA, bo tych kotletów nie powinno się odgrzewać. Nie Ty, Johny tylko Ona. To co Ty robiłeś w ostatnim czasie, to dałeś jej odczuć jakie MOGĄ być konsekwencje Jej czynów, tylko to. Niczego sam nie niszczyłeś.

Johny_B_Good napisał/a:

Jakby nie było to "po" mieliśmy wspólnie dobre chwile, dziecko "z miłości" i świadomie bo kto bierze sobie na głowę dziecko, wyrzeczenia, wiadomo, że ciężkie chwile, nieprzespane noce z kimś z kim nie chce być? Mieliśmy wyzwania, nawet bym powiedział, że była miłość i takie "skoczenie za siebie w ogień" bo tak było, nie da ukryć się, że między nami była więź emocjonalna na jakim poziomie to już ciężko z perspektywy czasu to określić ale ciężko tak przekreślić ten cały czas jedną decyzją i to jeszcze pod wpływem emocji. Daje sobie czas na przepracowanie problemu i przysięgłem sobie, że jak przyjdzie takie dzień, że powiem sobie dość to po prostu to zrobię ale nie w tej chwili, to jest za świeże i za bardzo emocjonalne dla mnie bo zdaje sobie sprawę, że w tym momencie ja nie działam racjonalnie.

Rozumiem, racjonalizujesz tą decyzję. To jest bardzo częste w emocjach. Musisz się jeszcze i jeszcze raz przekonać, aby mieć pewność. Taki już jesteś Johny i to jest w porządku, do czasu, aż poczujesz, że czas na zmiany, ale to nie jest ten czas.

Powodzenia Johny i dbaj też o siebie w tym wszystkim. Pamiętaj nie jesteś ze stali, i kiedyś te wszystkie przykrości wyjdą na powierzchnię i będziesz musiał zapłacić tą cenę. Niemniej, szczerze życzę Ci szczęśliwego zakończenia, jakiekolwiek sobie wybierzesz. Dawaj znać.

Posty [ 66 do 121 z 121 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zdrada wyszła po latach... co dalej?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024