Witam serdecznie szanowne grono.
Chciałbym Wam przedstawić moją sytuację i proszę o wszelkie rady, wsparcie itp itd. co mam dalej zrobić?
Jestem z jż 14 lat po ślubie i jakieś 18 lat razem...
2 miesiące temu dowiedziałem się o zdradzie żony i nie mogę się pozbierać ale już Wam piszę od początku...
historia chyba standardowa... żona miała romans 7 lat temu (2015) 7 lat po slubie, który trwał sam nie wiem ile ale chyba niezbyt długo. wiedziałem o tym lecz nie o wszystkim...
kiedy ją nakryłem na sms'ach, blokowaniu telefonu itp to przyznała się ale powiedziała, że "nic nie było" i tylko rozmowy. uwierzyłem bo tak bardzo kochałem. sam nie wiem dlaczego taki głupi byłem. Wierzyłem w każde jej słowo. Powiedziała, że to zakończyła w sumie zaraz po tym jak wyszło na jaw. tylko co chwile było coś... a to znowu go do znajomych dodała, a to nagle musiała wyjść pilnie do sklepu, a to co chwile coś.. a ja jej ufałem i wierzyłem. trwało to jakieś 2-3 miesiące i w pewnym momencie zobaczyłem, że ma drugą kartę sim i się wylało i chciałem rozwodu. Widziałem w historii, że szukała haseł w stylu "ile kosztuje rozwód". Powiedziała mi z płaczem, że nie zerwała z nim kontaktów ale już to robi i więcej nie chce wracać do tego itp itd i oczywiście przysięgała na wszystko, że nic nigdy między nimi nie było... a ja jej tak ufałem i tak ją kochałem, że uwierzyłem i wybaczyłem choć siedziało to we mnie przez lata. Powiedziałem o tym wszystkim lasce kochasia i ona wywaliła go z domu.. taka moja zemsta. Na moje podteksty, smutki i po prostu rozdarte serce zawsze słyszałem "ale o co Ci chodzi", "przecież nic nie było", "znowu zaczynasz"..., że mnie tak kocha itp. nie było lekko bo ona nie pracowała a ja też nie zarabiałem kokosów wtedy i tak naprawdę nie chciałem jej zostawić w takiej ciężkiej sytuacji - wiem głupi byłem ale to było wtedy. W między czasie (7 lat) kupiliśmy dom, urodziło się kolejne dziecko, dostałem super pracę, byłem szczęśliwy i taki beztroski a jej zawsze było "źle" i mimo, ze miała wszystko to potrafiła robić mi fochy o pierdoły i dodam, że ona nie pracowała i zajmowała się domem i dziećmi. Nigdy nie widziałem, żeby żałowała, miała skruchę tylko zawsze ja byłem winny wszystkiemu. Przez to co się stało trochę straciłem do niej szacunek ale dalej chciałem z nią być bo naprawdę ją kocham i zawsze byłem ten "dobry". Tyle historii a teraz czasy współczesne:
jakieś 2 miesiące temu spotkałem znajomego z dawnych lat i wiedziałem, że on zna tego kolesia. i tak sobie pogadaliśmy może z 10 min i się pytał gdzie mieszkam itp i gdzie wcześniej mieszkałem i normalnie odpowiadałem jak to przy rozmowie i podałem mu ulice a on: "a na tej ulicy to mieszkała taka jedna co "imię kochasia" dawała i się zabawiali (wiem, że ten mój znajomy nie połączył faktów, że mówi o mojej żonie) i mimo, że w tym momencie cały świat mi się rozwalił na kawałki to ze spokojem ciągnąłem dalej żeby się upewnić. On nie wiedział dużo ale tyle ile się kochaś chwialił co robił i jak to było i to, że go dziewczyna z domu za to wywaliła... sytuacja opisana w miarę prawdziwie bo tak było... i się załamałem.
oczywiście ze spokojem rozmawiałem z żoną i ona błagała na kolanach, ze to było wtedy, głupia była itp itd. mówiła, ze nic do niego nie czuła nigdy itp itd. nawet mówiła, że nie było jej dobrze z nim - zajebiście
nie potrafiła powiedzieć ile to trwało (nie chciała) i mówiła, że przez te wszystkie lata żałowała i chciała zapomnieć itp itd. a ja oczywiście, że rozwód. Tak bardzo płakała i kajała się a ja jej znowu uwierzyłem... i kiedyś byłem u jej koleżanki na chwile i jakoś tak gadka szmatka i oczywiście byłem w rozsypce w środku i od słowa do słowa wyszło, że ta koleżanka o wszystkim wie. Bo żona jej powiedziała o wszystkim jakiś rok dwa temu... ale mówiła, że ja o wszystkim wiem i wybaczyłem. A koleżanka mi powiedziała, że muszę ja bardzo kochać skoro jej wybaczyłem bo ona jak to opowiadała to nawet się cieszyła z tego jak to było.... i to mnie zabiło.
Wróciłem do domu i zapytałem się kto jeszcze wie... ona w zaparte, że nikt... to pytam dalej... i sru, że jej koleżanka wie... oczywiście jak zwykle po kłamstwie, które wychodzi na jaw jest zaprzeczenie, próba odwrocenia kota ogonem, że to nie tak, że nie itp... i pytam dalej... kto jeszcze wie... a ona, że nikt... to wziąłem jej telefon i mówię, że zadzwonie do drugiej kolezanki i się zapytam... a ona, żebym nie dzwonił bo ona też wie "ale bez szczegółów"... już dalej nie wnikałem.
teraz jak to się wydało to mam w domu anioła a nie żonę. nigdy taka nie była NIGDY przez całe życie. ciągle mówi, że mnie kocha i nie wyobraza sobie zycia beze mnie, jestem całym jej swiatem itp... tylko taka się zrobiła zaraz jak tylko "wyszło". nie wiem czy gra dalej w ta swoja gierkę czy o co w tym chodzi ale kobieta zmieniła się o 180 stopni. tylko ja juz nie potrafię jej kochać tak jak kiedyś i nie wiem czy dać jej drugą szansę. Na wieść o chęci rozwodu mówi że mnie kocha i nie chce tego wszystkiego stracić przez głupotę sprzed lat... ja ją tak bardzo kochałem bezgranicznie a ona ze mnie tak zakpiła, ze mnie i z mojej dobroci i uczucia. teraz mamy ciężki okres. Raz jest lepiej raz gorzej, nie potrafię się z tym pogodzić i nie potrafię zapomnieć. doskonale wiedziała że zdrada w małżeństwie to exit card. wiele razy o tym rozmawialismy i wydawało mi się, że się rozumiemy. na pytanie jak mogła to zrobić odpowiada "bo chciała być dla kogoś ważna" (jakby dla mnie nie była) i dlaczego mi nie powiedziała kiedy rozmawialismy sczerze to powiedziała, że wiedziała, że jak powie to będzie koniec. Nie potrafię przepracować tej zdrady bo ona nawet nie chce o tym rozmawiać, mówi że żałuje i że wyparła to ze swojej głowy (ale koleżance mogła opowiadać) i że już nigdy więcej itp itd... czasami sama się gubi w zeznaniach i raz mówi jedno a raz drugie i nawet potrafiła wywalić tekst, że teraz ona cierpi bo ja do tego wracam. I że ona cierpiała przez te 7 lat jak nic nie wiedziałem i ona juz pokute ma... no ja pierd...
co mam zrobić? coraz bardziej chce ją zostawić ale szkoda mi tych lat "razem", dzieci, tego wszystkiego. wiem, że nigdy sie z tym nie pogodzę. będę cierpiał do końca życia bo dałem się tak oszukać osobie, którą tak bardzo kochałem.
macie jakieś dobre rady? cokolwiek... bo nawet nie mam z kim pogadać. chodzę do psychologa i nawet jej to zaproponowałem ale ona mówi, że ona nie ma z tym problemu i nigdzie nie pojdzie...
1 2022-08-29 09:29:29 Ostatnio edytowany przez Johny_B_Good (2022-08-29 09:37:15)
Witam serdecznie szanowne grono.
Chciałbym Wam przedstawić moją sytuację i proszę o wszelkie rady, wsparcie itp itd. co mam dalej zrobić?
Jestem z jż 14 lat po ślubie i jakieś 18 lat razem...
2 miesiące temu dowiedziałem się o zdradzie żony i nie mogę się pozbierać ale już Wam piszę od początku...
historia chyba standardowa... żona miała romans 7 lat temu (2015) 7 lat po slubie, który trwał sam nie wiem ile ale chyba niezbyt długo. wiedziałem o tym lecz nie o wszystkim...
kiedy ją nakryłem na sms'ach, blokowaniu telefonu itp to przyznała się ale powiedziała, że "nic nie było" i tylko rozmowy. uwierzyłem bo tak bardzo kochałem. sam nie wiem dlaczego taki głupi byłem. Wierzyłem w każde jej słowo. Powiedziała, że to zakończyła w sumie zaraz po tym jak wyszło na jaw. tylko co chwile było coś... a to znowu go do znajomych dodała, a to nagle musiała wyjść pilnie do sklepu, a to co chwile coś.. a ja jej ufałem i wierzyłem. trwało to jakieś 2-3 miesiące i w pewnym momencie zobaczyłem, że ma drugą kartę sim i się wylało i chciałem rozwodu. Widziałem w historii, że szukała haseł w stylu "ile kosztuje rozwód". Powiedziała mi z płaczem, że nie zerwała z nim kontaktów ale już to robi i więcej nie chce wracać do tego itp itd i oczywiście przysięgała na wszystko, że nic nigdy między nimi nie było... a ja jej tak ufałem i tak ją kochałem, że uwierzyłem i wybaczyłem choć siedziało to we mnie przez lata. Powiedziałem o tym wszystkim lasce kochasia i ona wywaliła go z domu.. taka moja zemsta. Na moje podteksty, smutki i po prostu rozdarte serce zawsze słyszałem "ale o co Ci chodzi", "przecież nic nie było", "znowu zaczynasz"..., że mnie tak kocha itp. nie było lekko bo ona nie pracowała a ja też nie zarabiałem kokosów wtedy i tak naprawdę nie chciałem jej zostawić w takiej ciężkiej sytuacji - wiem głupi byłem ale to było wtedy. W między czasie (7 lat) kupiliśmy dom, urodziło się kolejne dziecko, dostałem super pracę, byłem szczęśliwy i taki beztroski a jej zawsze było "źle" i mimo, ze miała wszystko to potrafiła robić mi fochy o pierdoły i dodam, że ona nie pracowała i zajmowała się domem i dziećmi. Nigdy nie widziałem, żeby żałowała, miała skruchę tylko zawsze ja byłem winny wszystkiemu. Przez to co się stało trochę straciłem do niej szacunek ale dalej chciałem z nią być bo naprawdę ją kocham i zawsze byłem ten "dobry". Tyle historii a teraz czasy współczesne:
jakieś 2 miesiące temu spotkałem znajomego z dawnych lat i wiedziałem, że on zna tego kolesia. i tak sobie pogadaliśmy może z 10 min i się pytał gdzie mieszkam itp i gdzie wcześniej mieszkałem i normalnie odpowiadałem jak to przy rozmowie i podałem mu ulice a on: "a na tej ulicy to mieszkała taka jedna co "imię kochasia" dawała i się zabawiali (wiem, że ten mój znajomy nie połączył faktów, że mówi o mojej żonie) i mimo, że w tym momencie cały świat mi się rozwalił na kawałki to ze spokojem ciągnąłem dalej żeby się upewnić. On nie wiedział dużo ale tyle ile się kochaś chwialił co robił i jak to było i to, że go dziewczyna z domu za to wywaliła... sytuacja opisana w miarę prawdziwie bo tak było... i się załamałem.
oczywiście ze spokojem rozmawiałem z żoną i ona błagała na kolanach, ze to było wtedy, głupia była itp itd. mówiła, ze nic do niego nie czuła nigdy itp itd. nawet mówiła, że nie było jej dobrze z nim- zajebiście
nie potrafiła powiedzieć ile to trwało (nie chciała) i mówiła, że przez te wszystkie lata żałowała i chciała zapomnieć itp itd. a ja oczywiście, że rozwód. Tak bardzo płakała i kajała się a ja jej znowu uwierzyłem... i kiedyś byłem u jej koleżanki na chwile i jakoś tak gadka szmatka i oczywiście byłem w rozsypce w środku i od słowa do słowa wyszło, że ta koleżanka o wszystkim wie. Bo żona jej powiedziała o wszystkim jakiś rok dwa temu... ale mówiła, że ja o wszystkim wiem i wybaczyłem. A koleżanka mi powiedziała, że muszę ja bardzo kochać skoro jej wybaczyłem bo ona jak to opowiadała to nawet się cieszyła z tego jak to było.... i to mnie zabiło.
Wróciłem do domu i zapytałem się kto jeszcze wie... ona w zaparte, że nikt... to pytam dalej... i sru, że jej koleżanka wie... oczywiście jak zwykle po kłamstwie, które wychodzi na jaw jest zaprzeczenie, próba odwrocenia kota ogonem, że to nie tak, że nie itp... i pytam dalej... kto jeszcze wie... a ona, że nikt... to wziąłem jej telefon i mówię, że zadzwonie do drugiej kolezanki i się zapytam... a ona, żebym nie dzwonił bo ona też wie "ale bez szczegółów"... już dalej nie wnikałem.
teraz jak to się wydało to mam w domu anioła a nie żonę. nigdy taka nie była NIGDY przez całe życie. ciągle mówi, że mnie kocha i nie wyobraza sobie zycia beze mnie, jestem całym jej swiatem itp... tylko taka się zrobiła zaraz jak tylko "wyszło". nie wiem czy gra dalej w ta swoja gierkę czy o co w tym chodzi ale kobieta zmieniła się o 180 stopni. tylko ja juz nie potrafię jej kochać tak jak kiedyś i nie wiem czy dać jej drugą szansę. Na wieść o chęci rozwodu mówi że mnie kocha i nie chce tego wszystkiego stracić przez głupotę sprzed lat... ja ją tak bardzo kochałem bezgranicznie a ona ze mnie tak zakpiła, ze mnie i z mojej dobroci i uczucia. teraz mamy ciężki okres. Raz jest lepiej raz gorzej, nie potrafię się z tym pogodzić i nie potrafię zapomnieć. doskonale wiedziała że zdrada w małżeństwie to exit card. wiele razy o tym rozmawialismy i wydawało mi się, że się rozumiemy. na pytanie jak mogła to zrobić odpowiada "bo chciała być dla kogoś ważna" (jakby dla mnie nie była) i dlaczego mi nie powiedziała kiedy rozmawialismy sczerze to powiedziała, że wiedziała, że jak powie to będzie koniec. Nie potrafię przepracować tej zdrady bo ona nawet nie chce o tym rozmawiać, mówi że żałuje i że wyparła to ze swojej głowy (ale koleżance mogła opowiadać) i że już nigdy więcej itp itd... czasami sama się gubi w zeznaniach i raz mówi jedno a raz drugie i nawet potrafiła wywalić tekst, że teraz ona cierpi bo ja do tego wracam. I że ona cierpiała przez te 7 lat jak nic nie wiedziałem i ona juz pokute ma... no ja pierd...
co mam zrobić? coraz bardziej chce ją zostawić ale szkoda mi tych lat "razem", dzieci, tego wszystkiego. wiem, że nigdy sie z tym nie pogodzę. będę cierpiał do końca życia bo dałem się tak oszukać osobie, którą tak bardzo kochałem.
macie jakieś dobre rady? cokolwiek... bo nawet nie mam z kim pogadać. chodzę do psychologa i nawet jej to zaproponowałem ale ona mówi, że ona nie ma z tym problemu i nigdzie nie pojdzie...
W Twoim poście sam odpowiedziałeś sobie na wszystkie dręczące Cię wątpliwości.
Tak właśnie wygląda prawdziwa skrucha Twojej żony, jej prawdziwy żal, jej prawdziwa chęć naprawy, wspólnej odbudowy i zadośćuczynienia Tobie za krzywdę jaką Ci wyrządziła.
W skrócie - ona nie ma żadnego problemu z tym co zrobiła, a Ty jak masz z tym problem, no to radź sobie jakoś, żebyś jej tylko o to głowy nie zawracał i czasu nie zajmował.
Totalne, bezczelne wdupiemactwo.
Zapewne nią kieruję strach, przed konsekwencjami, więc próbuje to przykryć.
Moim zdaniem terapia dla par i przepracowanie tego problemu jedynie Was wyleczy, jeżeli naprawdę tego chcesz. Pytanie tylko, czy to co odkryłeś to wszystko, czy ma coś jeszcze na sumieniu. Jeżeli ma, to to zapewne pęknie kiedyś.
Jeżeli nie i faktycznie to przepracowywuje - to jest szansa.
Zapewne nią kieruję strach, przed konsekwencjami, więc próbuje to przykryć.
Moim zdaniem terapia dla par i przepracowanie tego problemu jedynie Was wyleczy, jeżeli naprawdę tego chcesz. Pytanie tylko, czy to co odkryłeś to wszystko, czy ma coś jeszcze na sumieniu. Jeżeli ma, to to zapewne pęknie kiedyś.
Jeżeli nie i faktycznie to przepracowywuje - to jest szansa.
Teraz ciągle mówi, że się źle czuje, że ma depresje a ja jej ciągle dowalam tym wszystkim i że ona nie ma już na to siły. Ona nie chce terapii dla par a proponowałem.
najgorsze jest to ze przez te 7 lat kiedy nic nie wiedzialem to mialem wrazenie ze ona mnie wini za to ze jej nie wyszlo... a teraz jak juz sie okazalo jak bylo to aniol nie czlowiek... bo sie boi ze zostanie sama bo ona w sumie nie ma nikogo i niczego a wszystko jest na mnie. jak mogla mnie tak oszukac? jak moze dalej patrzac mi w oczy tak mnie oklamywac. i jeszcze mowi mi ze to bylo tylko kilka razy i ona tak naprawde tego nie chciala i chciala tylko z "nim" porozmawiac. noto fajnie rozmawiali...
jego juz dawno nie ma bo wyjechal jakis rok czy dwa po tym wszystkim i mam na to potwierdzenie. Oczywiście zablokowala go wtedy na messengerze ale jak wszystko sie wydalo to patrze i... jest odblokowany i wiem ze odzywala sie do niej kilka lat temu ale ona mowi ze od razu usunela jego wiadomosc i z nim nie pisala nawet... ale zgadnijcie... nie wierze juz jej.
5 2022-08-29 10:36:49 Ostatnio edytowany przez Johny_B_Good (2022-08-29 10:39:51)
W skrócie - ona nie ma żadnego problemu z tym co zrobiła, a Ty jak masz z tym problem, no to radź sobie jakoś, żebyś jej tylko o to głowy nie zawracał i czasu nie zajmował.
Totalne, bezczelne wdupiemactwo.
ciagle mowi ze zaluje i placze i casami dostaje histerii i ze to byl blad itp itd ale kurde jakos jej nie wierze... na pytanie "jak moglas?" mowi ze nie wie.. cos ja opentalo, glupia byla itp itd. a mi sie wydaje ze po prostu znudzila sie kochasiowi i wrocila do mnie po cichu majac ciagle zal ze jej nie wyszlo i stad te gowniane lata razem a ja sie tak staralem... mi mowi ze to ona jego zostawila bo zrozumiala ze mnie kocha... jakos kurde nie widzialem.
6 2022-08-29 10:37:06 Ostatnio edytowany przez Psycholog Na Niby (2022-08-29 10:41:22)
Szanuj się chłopie, jej płacze, wyznawania miłości ect to forma manipulacji. Jak może być Ci szkoda straconych lat skoro były one okraszone fałszem? Zacznij wreszcie patrzeć na siebie. Nie musisz się dla niej poświęcać tylko zbierać dowody a potem rozwód z orzeczenia o winie. "Ile kosztuje rozwód?" - masz odpowiedz jak bardzo jej źle z nim było. Nie bądź obojętny na takie sytuacje bo ten świat zaleje fala kurwiszonów jeżeli będzie na to społeczne przyzwolenie i brak konsekwencji. Nie można mieć sentymentu do ludzi którzy celowo wykorzystują czyjąś naiwność.
Szanuj się chłopie, jej płacze, wyznawania miłości ect to forma manipulacji. Jak może być Ci szkoda straconych lat skoro były one okraszone fałszem? Zacznij wreszcie patrzeć na siebie. Nie musisz się dla niej poświęcać tylko zbierać dowody a potem rozwód z orzeczenia o winie. "Ile kosztuje rozwód?" - masz odpowiedz jak bardzo jej źle z nim było. Nie bądź obojętny na takie sytuacje bo ten świat zaleje fala kurwiszonów jeżeli będzie na to społeczne przyzwolenie i brak konsekwencji.
dowody mam. nawet rozmowy sprzed lat kiedy "nic nie bylo" wyszlo... kiedy sama mowi zebym nie pisal do jego kobiety bo to wszystko jej wina. mam tez sprzed kilku tygodni gdzie przyznaje sie do wszystkiego i prosi mnie o wybaczenie. czy tyle wsarczy? zeznania kolezanek bo powiedzialy ze beda zeznawac bo w sumie to zachowala sie jak q. a one mnie bardzo lubia bo zawsze bylem i kazdemu pomagalem.
Psycholog Na Niby napisał/a:Szanuj się chłopie, jej płacze, wyznawania miłości ect to forma manipulacji. Jak może być Ci szkoda straconych lat skoro były one okraszone fałszem? Zacznij wreszcie patrzeć na siebie. Nie musisz się dla niej poświęcać tylko zbierać dowody a potem rozwód z orzeczenia o winie. "Ile kosztuje rozwód?" - masz odpowiedz jak bardzo jej źle z nim było. Nie bądź obojętny na takie sytuacje bo ten świat zaleje fala kurwiszonów jeżeli będzie na to społeczne przyzwolenie i brak konsekwencji.
dowody mam. nawet rozmowy sprzed lat kiedy "nic nie bylo" wyszlo... kiedy sama mowi zebym nie pisal do jego kobiety bo to wszystko jej wina. mam tez sprzed kilku tygodni gdzie przyznaje sie do wszystkiego i prosi mnie o wybaczenie. czy tyle wsarczy? zeznania kolezanek bo powiedzialy ze beda zeznawac bo w sumie to zachowala sie jak q. a one mnie bardzo lubia bo zawsze bylem i kazdemu pomagalem.
Zanim jej powiesz o potencjalnym rozwodzie, konsultacja z prawnikiem obowiązkowa.
ciagle mowi ze zaluje i placze i casami dostaje histerii i ze to byl blad itp itd ale kurde jakos jej nie wierze... na pytanie "jak moglas?" mowi ze nie wie.. cos ja opentalo, glupia byla itp itd. a mi sie wydaje ze po prostu znudzila sie kochasiowi i wrocila do mnie po cichu majac ciagle zal ze jej nie wyszlo i stad te gowniane lata razem a ja sie tak staralem... mi mowi ze to ona jego zostawila bo zrozumiala ze mnie kocha... jakos kurde nie widzialem.
Że dużo mówi, to wiemy już z Twojego pierwszego wpisu.
Problem polega na tym, że ona wyłącznie mówi. A może wiesz, że takie mówienie bez jakichkolwiek konsekwencji mówiącego w postaci czynów, postępowania, zachowania - pozostaje tylko mówieniem. Powiedzieć można wiele i to nic nie kosztuje, ani niczego nie zmienia. Gadaniem nie udowadnia się niczego, czynami - owszem.
Patrz na nią, ale postaraj się wyłączyć fonię. Przyjrzyj się co żona robi, jak się zachowuje, a nie słuchaj choć czasowo jej gadania.
Co Ci zostaje, jak się wyłączy jej mówienie?
W mojej ocenie jest to typowa postawa każdego zdradzającego, który nie chce ponieść żadnej odpowiedzialności za swoje zdrady. Ona chce żebyś przestał gadać o tym, żebyś przestał do tego wracać, bo księżniczka ma migrenę od tego przecież.
I - powtarzam raz jeszcze - jeśli masz jakiś problem z tym, to sam sobie z tym radź a jej tym głowy nie zawracaj. Smutne jest to, że taka postawa charakteryzuje osoby, które nie chcą ponieść odpowiedzialności za zdrady, które nie chcą uczestniczyć w procesie odbudowy, czy naprawy związku. Podejście typu - to się jakoś zateguje, ja żadnego problemu nie mam, do żadnego psychologa nie pójdę, przestań już o tym gadać - jest totalnym lekceważeniem i Ciebie i Waszych problemów, i świadczy o jej prawdziwych intencjach. I jeszcze legendarne NIE WIEM, jakże bezpieczne, ponieważ za drugim, za trzecim i za piątym razem - również powie, że nie wie.
Was, Waszego małżeństwa i Waszego związku już nie ma tak naprawdę. I teraz albo budujecie RAZEM na nowo, albo siedzicie przy dogasającym ognisku śmieci, i udajecie, że to Wasz dawny salon z pięknym kominkiem. Można udawać i owszem, czemu nie, niektórzy potrafią latami.
Tylko, że po Tobie już widać, że ten ogień ze śmieci zupełnie Cię już nie grzeje, że po plecach ciągnie Ci już duży ziąb.
decyzja przed Tobą ogromnie ciężka.. nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu, czytaj, słuchaj ludzi, myśl i daj sobie czas, to na pewno. ale decyzję podejmuj w zgodzie z sobą, nie dlatego że coś się powinno robić albo bo ktoś coś zrobił i dla niego było lepiej. Ty będziesz żył z konsewkencją tej decyzji.
niemniej, jeśli zdecydujesz się zostać z żoną to nie może być tak że ona nie chce iść do specjalisty i nie chce rozmawiać. to musi być zrobione. tylko to jest w stanie Was uleczyć. póki co nie wygląda żeby w ogóle była świadoma jaką krzywdę wyrządziła. i dlaczego zdradziła.
druga sprawa - decyzja o pójściu do specjalisty razem nie musi oznaczać od razu decyzji że z żoną zostajesz. możesz traktować to jako proces do podjęcia decyzji.
jak zwyke polecam kanał affair recovery. tutaj w temacie co można zrobić kiedy zdradzacz odmawia pójścia do specjalisty (z ust zdradzającego).
https://www.youtube.com/watch?v=r1vdVU-3iqc
11 2022-08-29 11:35:31 Ostatnio edytowany przez Johny_B_Good (2022-08-29 11:39:29)
Że dużo mówi, to wiemy już z Twojego pierwszego wpisu.
Problem polega na tym, że ona wyłącznie mówi. A może wiesz, że takie mówienie bez jakichkolwiek konsekwencji mówiącego w postaci czynów, postępowania, zachowania - pozostaje tylko mówieniem. Powiedzieć można wiele i to nic nie kosztuje, ani niczego nie zmienia. Gadaniem nie udowadnia się niczego, czynami - owszem.
Patrz na nią, ale postaraj się wyłączyć fonię. Przyjrzyj się co żona robi, jak się zachowuje, a nie słuchaj choć czasowo jej gadania.
Co Ci zostaje, jak się wyłączy jej mówienie?
W mojej ocenie jest to typowa postawa każdego zdradzającego, który nie chce ponieść żadnej odpowiedzialności za swoje zdrady. Ona chce żebyś przestał gadać o tym, żebyś przestał do tego wracać, bo księżniczka ma migrenę od tego przecież.
I - powtarzam raz jeszcze - jeśli masz jakiś problem z tym, to sam sobie z tym radź a jej tym głowy nie zawracaj. Smutne jest to, że taka postawa charakteryzuje osoby, które nie chcą ponieść odpowiedzialności za zdrady, które nie chcą uczestniczyć w procesie odbudowy, czy naprawy związku. Podejście typu - to się jakoś zateguje, ja żadnego problemu nie mam, do żadnego psychologa nie pójdę, przestań już o tym gadać - jest totalnym lekceważeniem i Ciebie i Waszych problemów, i świadczy o jej prawdziwych intencjach. I jeszcze legendarne NIE WIEM, jakże bezpieczne, ponieważ za drugim, za trzecim i za piątym razem - również powie, że nie wie.
Was, Waszego małżeństwa i Waszego związku już nie ma tak naprawdę. I teraz albo budujecie RAZEM na nowo, albo siedzicie przy dogasającym ognisku śmieci, i udajecie, że to Wasz dawny salon z pięknym kominkiem. Można udawać i owszem, czemu nie, niektórzy potrafią latami.
Tylko, że po Tobie już widać, że ten ogień ze śmieci zupełnie Cię już nie grzeje, że po plecach ciągnie Ci już duży ziąb.
tylko ze tak jak napisalem teraz sie zmienila o 180 stopni i jest aniol nie czlowiek. Tylko na próbe rozmowy o problemie reaguje histerycznie, agresywnie itp. jak mam gorszy dzień i nie chce z nia rozmawiac to uderza we mnie ze ona chce to odbudowac a ja jestem taki smutny i ja olewam. i w sumie odwracanie kota ogonem. Nie wiem czy ona naprawde nie zdaje sobie sprawy z tego co zrobila? dla niej to "to było dawno" i nie chce do tego wracać a na moje jakiekolwiek slowo mowi ze ciagle rozdrapuje rany a dla mnie to swieża rzecz i tyle lat klamstwa i wchodzenia jej w d.. zeby miala to czego chce... no masakra jakas. Nie chce jej ranic ale sam sobie nie radze z tym wszystkim i psycholog pomaga tylko na chwilę więc zostaje z problemem sam na sam i mnie to zrzera.
z tym ogniem to masz 100% racji... jak można tak komuś zrobić? jak można tak perfidni oszukac i jeszcze mieć potem pretensje "o co ci chodzi". Ona mnie cały czas zapewnia ze mnie kocha i zawsze kocala a na pytanie "wtedy tez" odpowiada bez mrugniecia okiem ze tak.
a najlepszy jej tekst jaki mnie rozpier.. od srodka to "i co jak mam ci teraz odpowiedziec? cokolwiek nie powiem to i tak bedzie zle" - czyli juz nawet na takim etapie kalkuluje co by tu powiedziec zeby bylo dobrze.
12 2022-08-29 11:48:15 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-08-29 11:49:06)
Wiadomo, że Ci prawdy nie powie, zakochała się w tamtym gościu i tyle...
Ale niektórzy potrafią wybaczyć zdradę, więc skoro byłeś naiwny, zakochany jak sztubak, to teraz po tylu latach, terapii i chęci utrzymania rodziny, może warto nie szarpać się z życiem, wybaczyć dla siebie, nie wracać stale do tego...
Chyba, że nie będziesz już potrafił zbliżyć się do żony, to wtedy pozostaje rozwód.
Nie pisałeś w jakim jesteście wieku i ile lat mają dzieci?
Zanim jej powiesz o potencjalnym rozwodzie, konsultacja z prawnikiem obowiązkowa.
za późno bo już jej powidzałem ze rozwazam to a ona oczywiscie w histerie wpadala.
a może ona naprawde zaluje? tylko kurde tak? obwiniajac mnie ze jej jest teraz tak ciezko? ze przeze mnie cierpi? ona zaluje jednego na pewno... ze sie wydalo i tego jestem pewien bo gdyby zalowala na serio to by sie kolezance nie chwalila "romansem" z mniejszymi lub wiekszymi szczegółami jak i kiedy i co ja wtedy robilem i jaki glupi bylem bo jej wierzylem w to co mowi.
14 2022-08-29 11:55:45 Ostatnio edytowany przez Johny_B_Good (2022-08-29 11:59:18)
Wiadomo, że Ci prawdy nie powie, zakochała się w tamtym gościu i tyle...
Ale niektórzy potrafią wybaczyć zdradę, więc skoro byłeś naiwny, zakochany jak sztubak, to teraz po tylu latach, terapii i chęci utrzymania rodziny, może warto nie szarpać się z życiem, wybaczyć dla siebie, nie wracać stale do tego...
Chyba, że nie będziesz już potrafił zbliżyć się do żony, to wtedy pozostaje rozwód.
Nie pisałeś w jakim jesteście wieku i ile lat mają dzieci?
co do zakochania to mowi ze nigdy go nie kochala... ona mowila mi ze nigdy do niego nic nie czula... a jego kobieta powiedziala mi ze przeczesala wiadomosci kolesia i znalazla jak wyznawali sobie milosc.. dlatego go wywalila za drzwi. a ja glupi wierzylem w jej zapewnienia ze to tylko slowa...
najgorsze jest to ze ona teraz chce nadrobic to sexem. ale ja jakos nie moge.. tzn moge ale ciagle w glowie mam jej zdrade i nie moge dac z siebie wszystkiego.
mam 37 ona 34. mamy 2 dzieci. kiedys nawet sobie zartowalismy ze pierwsze bylo "na sprobowanie" a drugie "na zgode" po tym "nic nie bylo" romansie. oczywiscie to zart ale tak to moglo wygladac. prawda jest taka ze jakbym wiedzial wtedy to bym ja od razu zostawil bo zasady to zasady. już jej powiedzialem ze slubowala milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska i teraz moze sobie aktem malzenstwa wiadomo co zrobic. ona moze mnie traktowac jak meza bo ja nigdy nie zlamalem zadnego z tych punktow. a mialem dziesiatki okazji i nawet byla taka jedna co sie mocno kolo mnie krecila i nawet mi sie podobala fizycznie i przede wszystkim mentalnie ale jej powiedzialem w prost "nic z nami nie bedzie... mam zone i dzieci i nie spierdole tego"... jak widać życie potrafi zakpić z czlowieka.
potrafie wybaczac, nawet zdrade bo wiem jak to moze sie potoczyc w zyciu, ale klamstwa, obludy i tego wszystkiego to nie jestem w stanie darowac - przede wszystkim sobie.
Psycholog Na Niby napisał/a:Zanim jej powiesz o potencjalnym rozwodzie, konsultacja z prawnikiem obowiązkowa.
za późno bo już jej powidzałem ze rozwazam to a ona oczywiscie w histerie wpadala.
a może ona naprawde zaluje? tylko kurde tak? obwiniajac mnie ze jej jest teraz tak ciezko? ze przeze mnie cierpi? ona zaluje jednego na pewno... ze sie wydalo i tego jestem pewien bo gdyby zalowala na serio to by sie kolezance nie chwalila "romansem" z mniejszymi lub wiekszymi szczegółami jak i kiedy i co ja wtedy robilem i jaki glupi bylem bo jej wierzylem w to co mowi.
Każdy ma różny próg wrażliwości, dla mnie to dyskwalifikacja, dla Ciebie nie musi i możesz starać się to przepracować. Osobiście nie lubię jak mi się pluje na pysk nawet kosztem swojego własnego komfortu czy wygody bo wiadomo że rozwód komplikuje sytuację życiową. Ja mam jasne zasady względem siebie, oszczędzam dużo czasu nie myśląc o tym co warto czy czego nie warto ratować.
Każdy ma różny próg wrażliwości, dla mnie to dyskwalifikacja, dla Ciebie nie musi i możesz starać się to przepracować. Osobiście nie lubię jak mi się pluje na pysk nawet kosztem swojego własnego komfortu czy wygody bo wiadomo że rozwód komplikuje sytuację życiową. Ja mam jasne zasady względem siebie, oszczędzam dużo czasu nie myśląc o tym co warto czy czego nie warto ratować.
święte słowa. zawsze bylem wychowywany w prostym przekazie... najgorsza prawda jest lepsza niz najwymyslniejsze klamstwo.
a co do Twojej zasady z oszczedzaniem czasu - możesz jaśniej bo chyba nie zrozumialem.
Psycholog Na Niby napisał/a:Zanim jej powiesz o potencjalnym rozwodzie, konsultacja z prawnikiem obowiązkowa.
za późno bo już jej powidzałem ze rozwazam to a ona oczywiscie w histerie wpadala.
a może ona naprawde zaluje? tylko kurde tak? obwiniajac mnie ze jej jest teraz tak ciezko? ze przeze mnie cierpi? ona zaluje jednego na pewno... ze sie wydalo i tego jestem pewien bo gdyby zalowala na serio to by sie kolezance nie chwalila "romansem" z mniejszymi lub wiekszymi szczegółami jak i kiedy i co ja wtedy robilem i jaki glupi bylem bo jej wierzylem w to co mowi.
Sam sobie odpowiedziałeś - ona nie żałuje. Gdyby tak było to stanęłaby już dawno na głowie, aby Ci to wynagrodzić. A z tego co widzę nie zrobiła kompletnie nic. A ludzie się nie zmieniają. Ludzie się chwilowo adaptują do sytuacji, jak im się pod tyłkiem pali, i tak jest w przypadku Twojej żony, z tego co widzę. Przykro mi, że musisz przez to przechodzić Johny_B_Good
Sam sobie odpowiedziałeś - ona nie żałuje. Gdyby tak było to stanęłaby już dawno na głowie, aby Ci to wynagrodzić. A z tego co widzę nie zrobiła kompletnie nic. A ludzie się nie zmieniają. Ludzie się chwilowo adaptują do sytuacji, jak im się pod tyłkiem pali, i tak jest w przypadku Twojej żony, z tego co widzę. Przykro mi, że musisz przez to przechodzić Johny_B_Good
najlepsze jest to ze ona mowi ze zaluje.. ze nie chc edo tego wracac itp. ze to byl najwiekszy blad jej zycia i wogole ze w jej zyciu jestem tylko ja... po czym potrafi wpasc w placz bo ja jej nie odpowiedzialem ze ja kocham i ciagle wracam do tego "bolesnego" dla niej tematu. czasmi cos tam odpowie na moje pytanie ale kurde ciagle cos mataczy i klamie. od jej kolezanki wiem dosc sporo ale ona nie wie co tak naprawde wiem ja (kolezanka sama by tego nie wymyslila i jej 'zeznania" sa spojne bo tak bylo i pamietam dkladnie rozne rzeczy ktorych nikt by nie wymyslil ot tak). i pytam ciagle... a ona ze nie pamieta, ze to bylo dawno, czasami sobie cos przypomni ale raz mowi jedno a raz drugie i sama sie w tych zeznaniach gubi. jak mozna byc tak klamliwym i obludnym? jak mozna tak zerowac na milosci i naiwnosci osoby ktora kocha tak bardzo? tego nie portrafie zrozumiec i sie z tym pogodzic.
wieka napisał/a:Wiadomo, że Ci prawdy nie powie, zakochała się w tamtym gościu i tyle...
Ale niektórzy potrafią wybaczyć zdradę, więc skoro byłeś naiwny, zakochany jak sztubak, to teraz po tylu latach, terapii i chęci utrzymania rodziny, może warto nie szarpać się z życiem, wybaczyć dla siebie, nie wracać stale do tego...
Chyba, że nie będziesz już potrafił zbliżyć się do żony, to wtedy pozostaje rozwód.
Nie pisałeś w jakim jesteście wieku i ile lat mają dzieci?co do zakochania to mowi ze nigdy go nie kochala... ona mowila mi ze nigdy do niego nic nie czula... a jego kobieta powiedziala mi ze przeczesala wiadomosci kolesia i znalazla jak wyznawali sobie milosc.. dlatego go wywalila za drzwi. a ja glupi wierzylem w jej zapewnienia ze to tylko slowa...
najgorsze jest to ze ona teraz chce nadrobic to sexem. ale ja jakos nie moge.. tzn moge ale ciagle w glowie mam jej zdrade i nie moge dac z siebie wszystkiego.
mam 37 ona 34. mamy 2 dzieci. kiedys nawet sobie zartowalismy ze pierwsze bylo "na sprobowanie" a drugie "na zgode" po tym "nic nie bylo" romansie. oczywiscie to zart ale tak to moglo wygladac. prawda jest taka ze jakbym wiedzial wtedy to bym ja od razu zostawil bo zasady to zasady. już jej powiedzialem ze slubowala milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska i teraz moze sobie aktem malzenstwa wiadomo co zrobic. ona moze mnie traktowac jak meza bo ja nigdy nie zlamalem zadnego z tych punktow. a mialem dziesiatki okazji i nawet byla taka jedna co sie mocno kolo mnie krecila i nawet mi sie podobala fizycznie i przede wszystkim mentalnie ale jej powiedzialem w prost "nic z nami nie bedzie... mam zone i dzieci i nie spierdole tego"... jak widać życie potrafi zakpić z czlowieka.potrafie wybaczac, nawet zdrade bo wiem jak to moze sie potoczyc w zyciu, ale klamstwa, obludy i tego wszystkiego to nie jestem w stanie darowac - przede wszystkim sobie.
Ale w zdradę wpisane są kłamstwa, to jest nieodłączne.
Młodzi jesteście, dzieci niepełnoletnie, szkoda rozwalać rodzinę, jak by dało się normalnie funkcjonować. Wszystko zależy od Ciebie, kieruj się sobą, bo to Twoje życie...
Daj sobie czas... Może do końca życia będziesz miał "anioła" w domu, to by było warto chociaż spróbować...
Ale czego ty oczekujesz od żony? W jej mniemaniu ty jesteś za wszystko winny, bo nie jesteś taki jak ten jej kochanek.
Do tego zrobiłeś zapewne masę błędów, typu przeinwestowanie tego związku.
Zapewne pochodzisz, pomęczysz i wróci do tego co było. A ona będzie ci zbywać, aż ci nie przejdzie.
Ani ona się nie zmieni w podejściu do waszego układu związkowego. Ani ty się nie zmienisz.
Młodzi jesteście, dzieci niepełnoletnie, szkoda rozwalać rodzinę, jak by dało się normalnie funkcjonować. Wszystko zależy od Ciebie, kieruj się sobą, bo to Twoje życie...
Daj sobie czas... Może do końca życia będziesz miał "anioła" w domu, to by było warto chociaż spróbować...
tylko czy warto tkwic w tym goownie bo przeciez juz wiem jak moja "ukochana" zona jest... a co jak sie okaze za lat 5 ze ten anoil odlecial? czy bede mogl patrzec na siebie ze stracilem kolejne 5 lat? wtedy to ino sznur...
Psycholog Na Niby napisał/a:Każdy ma różny próg wrażliwości, dla mnie to dyskwalifikacja, dla Ciebie nie musi i możesz starać się to przepracować. Osobiście nie lubię jak mi się pluje na pysk nawet kosztem swojego własnego komfortu czy wygody bo wiadomo że rozwód komplikuje sytuację życiową. Ja mam jasne zasady względem siebie, oszczędzam dużo czasu nie myśląc o tym co warto czy czego nie warto ratować.
święte słowa. zawsze bylem wychowywany w prostym przekazie... najgorsza prawda jest lepsza niz najwymyslniejsze klamstwo.
a co do Twojej zasady z oszczedzaniem czasu - możesz jaśniej bo chyba nie zrozumialem.
No Ty tracisz czas na rozważania, ja bym nie tracił - tak w uproszczeniu. Tylko że ja jestem mocno wyrachowany jak ktoś mi naciśnie na odcisk, Twoją żonkę bym puścił bez złamanego grosza. W przyszłości nie masz gwarancji że to był "jednorazowy" przypadek jak ujdzie jej to na sucho. Zapewniasz jej bezpieczeństwo i wygodę, to normalne że rozwód jest jej nie na rękę. Opowiadanie koleżankom jak Cię zdradzała tylko pokazuje jakim podłym jest człowiekiem, publicznie Cię upokorzyła. Nie wiem co @wieka, ma na myśli mówiąc że może to początek "anioła" w domu, albo solidarność jajników, albo skrajna głupota bez poszanowania jakiejkolwiek moralności. Druga sprawa że prawdopodobnie tego nie dźwigniesz psychicznie, będziesz do tego wracał całe życie, szkoda życia.
wieka napisał/a:Młodzi jesteście, dzieci niepełnoletnie, szkoda rozwalać rodzinę, jak by dało się normalnie funkcjonować. Wszystko zależy od Ciebie, kieruj się sobą, bo to Twoje życie...
Daj sobie czas... Może do końca życia będziesz miał "anioła" w domu, to by było warto chociaż spróbować...tylko czy warto tkwic w tym goownie bo przeciez juz wiem jak moja "ukochana" zona jest... a co jak sie okaze za lat 5 ze ten anoil odlecial? czy bede mogl patrzec na siebie ze stracilem kolejne 5 lat? wtedy to ino sznur...
Życie to ryzyko, sam musisz zdecydować... Nie ma żadnej gwarancji. Inną kobietą też się możesz rozczarować.
Dobre z tym aniołem, faktycznie jak się ma skrzydła to nie raz można odlecieć
Ale też trzeba myśleć o dzieciach, bo to one najbardziej ucierpią.
Evergreen napisał/a:Sam sobie odpowiedziałeś - ona nie żałuje. Gdyby tak było to stanęłaby już dawno na głowie, aby Ci to wynagrodzić. A z tego co widzę nie zrobiła kompletnie nic. A ludzie się nie zmieniają. Ludzie się chwilowo adaptują do sytuacji, jak im się pod tyłkiem pali, i tak jest w przypadku Twojej żony, z tego co widzę. Przykro mi, że musisz przez to przechodzić Johny_B_Good
najlepsze jest to ze ona mowi ze zaluje.. ze nie chc edo tego wracac itp. ze to byl najwiekszy blad jej zycia i wogole ze w jej zyciu jestem tylko ja... po czym potrafi wpasc w placz bo ja jej nie odpowiedzialem ze ja kocham i ciagle wracam do tego "bolesnego" dla niej tematu. czasmi cos tam odpowie na moje pytanie ale kurde ciagle cos mataczy i klamie. od jej kolezanki wiem dosc sporo ale ona nie wie co tak naprawde wiem ja (kolezanka sama by tego nie wymyslila i jej 'zeznania" sa spojne bo tak bylo i pamietam dkladnie rozne rzeczy ktorych nikt by nie wymyslil ot tak). i pytam ciagle... a ona ze nie pamieta, ze to bylo dawno, czasami sobie cos przypomni ale raz mowi jedno a raz drugie i sama sie w tych zeznaniach gubi. jak mozna byc tak klamliwym i obludnym? jak mozna tak zerowac na milosci i naiwnosci osoby ktora kocha tak bardzo? tego nie portrafie zrozumiec i sie z tym pogodzic.
Można być kłamliwym i obłudnym. Częsta praktyka, jak sobie poprzeglądasz np. to forum w poszukiwaniu zdrajców i zdradzonych. Mówiła różne rzeczy, a Ty jej wierzyłeś. Nie chce do tego wracać, bo musiałaby wymyślać kolejne i kolejne kłamstwa i zupełnie się zagubi w tym wszystkim. A poza tym musiałaby ponieść tego konsekwencje i przyjąć je na klatę, więc woli obwinić Ciebie, że marudzisz. A Ty zwyczajnie potrzebujesz wiedzieć tyle ile czujesz, że musisz, aby podjąć decyzję.
Według mojej oceny: brak chęci wyjaśnienia i wyłożenia wszystkiego na stół, szczerze i otwarcie, udanie się na wspólną terapię dla ratowania związku, starania ze strony żony, to nie ma zupełnie o czym mówić.
Jeśli spytałbyś mnie prywatnie, to ja nie dałabym i nie dałam szansy swojemu mężowi, i po latach nadal twierdzę, że to była bardzo dobra decyzja, najlepsza z możliwych. Ale to jest Twoje życie i Twoja decyzja, gdyż właśnie z nią przyjdzie Ci żyć do końca życia w szczęściu lub żalu. Bo jednak to matka Twoich dzieci i w pewnym sensie jesteście związani do końca.
Aaaa no i jeszcze jedno: skoro jej czymś grozisz, a ona nie dotrzymuje obietnic, to groźbę należy spełniać. Inaczej już po Tobie i nie wyplączesz się z morza manipulacji. Nie będziesz wiedział, gdzie jest absurd, a gdzie rzeczywistość.
Ale też trzeba myśleć o dzieciach, bo to one najbardziej ucierpią.
o dzieciach mysle ciagle i to mnie jeszcze trzyma.. ona tez myslala o dzieciach? jak to sie dzialo to corka miala 2.5 roku. I wtedy nic nie bylo wazne.
jakis czas temu w zabawie czy zartach corka mi powiedziala ze chciala by byc tylko ze mna bo mam ciagle jest zla i ma pretensje o wszystko... tak więc wiesz... ja naprawde dalem wszystko od siebie i cale serce daje zawsze temu kto potrzebuje nie wazne czy rodzina, znajomi czy przyjaciele... po prostu za dobry jestem i jak ktos wyzej napisal "przeinwestowałem ten zwiazek"
Ja ci powiem jak to się skończy, jeżeli dojdzie do rozwodu. Zona zostanie z dziećmi w jej domu. Ty będziesz musiał się wynieść i będziesz płacił i na nią i na dzieci. Dzieci będziesz widział w wyznaczonym terminie, a po pewnym czasie znajdzie się dla nich wujek. Takie niestety jest życie.
Ja ci powiem jak to się skończy, jeżeli dojdzie do rozwodu. Zona zostanie z dziećmi w jej domu. Ty będziesz musiał się wynieść i będziesz płacił i na nią i na dzieci. Dzieci będziesz widział w wyznaczonym terminie, a po pewnym czasie znajdzie się dla nich wujek. Takie niestety jest życie.
nie do konca masz racje. nie wiesz jak jest. dom jest moj i tylko moj. Jezeli z orzeczeniem jej winy to nie do konca bede placil na nia i na dzieci. Mam bardzo dobra prace i jestem w stanie zapewnic byt i opieke nad dziecmi w przecwienstwie do niej bo ona jakos pracy sie nie imala bo nie musiala i nie chciala. widzisz... to nie takie proste i ona o tym wie ze na rozwodzie straci wszystko dlatego ma teraz taka histerie. tak dobrze jej bylo i teraz jednym ruchem wszystko straci dlatego gra w ta swoja gre bo wie ze albo teraz albo nigdy.
nie do konca masz racje. nie wiesz jak jest. dom jest moj i tylko moj. Jezeli z orzeczeniem jej winy to nie do konca bede placil na nia i na dzieci. Mam bardzo dobra prace i jestem w stanie zapewnic byt i opieke nad dziecmi w przecwienstwie do niej bo ona jakos pracy sie nie imala bo nie musiala i nie chciala. widzisz... to nie takie proste i ona o tym wie ze na rozwodzie straci wszystko dlatego ma teraz taka histerie. tak dobrze jej bylo i teraz jednym ruchem wszystko straci dlatego gra w ta swoja gre bo wie ze albo teraz albo nigdy.
Są 3 przypadki, gdy dzieci zabiera się matce. Brak pracy nie jest tam wymieniony, bo jest ktoś kto będzie na nie łożył, a będziesz to ty. Po drugie jakie orzeczenie o jej winie? Bo ty po latach poczułeś się zraniony? Twój żal dla sądu nic nie będzie znaczył, pożycie wasze trwało i trwa nadal. No i na koniec, gdzie ma się podziać biedna kobieta z dziećmi?
To, że jesteś dobrym ojcem jest godne uwagi i polecenia, ale przewagę jako-tako Twoja żona jaka by nie była i tak będzie miała w sądzie, niestety. Do tego alimenty, w tej sytuacji alimenty na dzieci ugra, na siebie może i nie. Przed orzeczeniem o winie, jak nie masz twardych dowodów, też się niestety obroni.
Decyzja będzie oczywiście Twoja i tylko Twoja, ale bez wyprania wszystkich brudów w moim odczuciu nie odbudujesz niczego sensownego. Osobiście bym ją przycisnął do ściany, postawił na terapię i wrzucił jej, że wyznaje na niej WSZYSTKIE brudy, grzechy, po czym to TY decydujesz o przyszłości. Inaczej to nie ma sensu, jej ten strach minie, a znajdzie się inny kolega-pocieszacz.
Przeinwestowanie związku wychodzi bokiem często niestety, coś o tym wiem.
Czekałam tylko, kiedy się dowiem, ja wygląda Wasza sytuacja bytowa.
Dom jest tylko i wyłącznie Twój.
Tylko Ty pracujesz i nieźle zarabiasz.
No to masz odpowiedź dlaczego kobieta, która mieszka pod Twoim dachem jest teraz "aniołem", nieważne że upadłym, ok przyjmijmy że jest aniołem.
Twoja córka powiedziała, że wolałaby mieszkać tylko z Tobą, bo mama wiecznie zła i o wszystko ma pretensje.
Anioł po prostu.
Dajesz temu aniołowi pięć lat życia w wierności małżeńskiej?
No to jesteś optymistą.
Twoja córka miała dwa i pół roku, a ona puszczała się z jakimś zajętym.
Kto w tym czasie zajmował się dzieckiem? Obiad chociaż ugotowała dla rodziny? Mieszkanie posprzątała czy miała takie przyziemne sprawy w tyle?
Dużo wydaje ta "dama" na ciuchy, kosmetyki, fryzjera i wiesz na wszystkie te okolokobiece sprawy?
Sama pieniędzy do domu nie przynosi?
Na wczasy jeździ?
Auto posiada?
Autorze, jeśli dalej nic nie widzisz i nie łączysz ze sobą pewnych faktów, to ja zapewniam Cię, że na następnego boczniaka nie będziesz czekał pięciu lat. Będziesz miał bocznego znacznie szybciej, o ile już nie masz jakiegoś, który wyczuł mężatkę, która chętnie daje.
Może zaproponuj jej małżeństwo otwarte?
Dzisiaj to takie modne.
Ona nowoczesna, młoda, zadbana, dłonie nieskalane praca, mózg też wypoczęty, bo do roboty nie musi chodzić itd, smakowity kąsek dla różnych takich.
Nic innego Ci nie pozostało, jak tylko siąść, rozważyć rzecz na spokojnie i podjąć konkretna decyzję.
Jeśli z nią zostaniesz, to musisz skończyć z ciągłym walkowaniem tego tematu, tylko pogonić kobietę do roboty i w domu, i przy dziecku i do zarabiania pieniędzy. Żyć z nią i zapomnieć o wszystkim.
Jesli jednak życie z nią przerasta Cię jednak, to najpierw idź do prawnika, zabezpiecz się pod każdym względem, a panią pożegnaj.
Życzę podjęcia właściwej i najlepszej dla Ciebie decyzji.
Ja ci powiem jak to się skończy, jeżeli dojdzie do rozwodu. Zona zostanie z dziećmi w jej domu. Ty będziesz musiał się wynieść i będziesz płacił i na nią i na dzieci. Dzieci będziesz widział w wyznaczonym terminie, a po pewnym czasie znajdzie się dla nich wujek. Takie niestety jest życie.
Z jakiej racji dzieci mają zostać przy matce?
Są 3 przypadki, gdy dzieci zabiera się matce. Brak pracy nie jest tam wymieniony, bo jest ktoś kto będzie na nie łożył, a będziesz to ty. Po drugie jakie orzeczenie o jej winie? Bo ty po latach poczułeś się zraniony? Twój żal dla sądu nic nie będzie znaczył, pożycie wasze trwało i trwa nadal. No i na koniec, gdzie ma się podziać biedna kobieta z dziećmi?
orzeczenie o winie bo zataila fakt ktory teraz wyszedl. mamy obecnie rozpad pozycia malzenskiego przez to i to jest ten czynnik i tak naprawde to jest teraz wazne ze to wyszlo teaz a nei ze bylo x lat temu.
biedna kobieta ma swoje mieszkanie ktore obecnie wynajmuje.
Legat napisał/a:Ja ci powiem jak to się skończy, jeżeli dojdzie do rozwodu. Zona zostanie z dziećmi w jej domu. Ty będziesz musiał się wynieść i będziesz płacił i na nią i na dzieci. Dzieci będziesz widział w wyznaczonym terminie, a po pewnym czasie znajdzie się dla nich wujek. Takie niestety jest życie.
nie do konca masz racje. nie wiesz jak jest. dom jest moj i tylko moj. Jezeli z orzeczeniem jej winy to nie do konca bede placil na nia i na dzieci. Mam bardzo dobra prace i jestem w stanie zapewnic byt i opieke nad dziecmi w przecwienstwie do niej bo ona jakos pracy sie nie imala bo nie musiala i nie chciala. widzisz... to nie takie proste i ona o tym wie ze na rozwodzie straci wszystko dlatego ma teraz taka histerie. tak dobrze jej bylo i teraz jednym ruchem wszystko straci dlatego gra w ta swoja gre bo wie ze albo teraz albo nigdy.
w końcu myślisz trzeźwo.
34 2022-08-29 14:09:18 Ostatnio edytowany przez Johny_B_Good (2022-08-29 14:12:03)
To, że jesteś dobrym ojcem jest godne uwagi i polecenia, ale przewagę jako-tako Twoja żona jaka by nie była i tak będzie miała w sądzie, niestety. Do tego alimenty, w tej sytuacji alimenty na dzieci ugra, na siebie może i nie. Przed orzeczeniem o winie, jak nie masz twardych dowodów, też się niestety obroni.
Decyzja będzie oczywiście Twoja i tylko Twoja, ale bez wyprania wszystkich brudów w moim odczuciu nie odbudujesz niczego sensownego. Osobiście bym ją przycisnął do ściany, postawił na terapię i wrzucił jej, że wyznaje na niej WSZYSTKIE brudy, grzechy, po czym to TY decydujesz o przyszłości. Inaczej to nie ma sensu, jej ten strach minie, a znajdzie się inny kolega-pocieszacz.
Przeinwestowanie związku wychodzi bokiem często niestety, coś o tym wiem.
mam twarde dowody na papierze wraz z jej przyznaniem sie do winy - to chyba wystarczy.. a moze nie? zeznania swiadkow i jak bedzie trzeba to wezme tez byla kobiete kochasia bo dalej mamy ze soba kontakt.
Legat napisał/a:Ja ci powiem jak to się skończy, jeżeli dojdzie do rozwodu. Zona zostanie z dziećmi w jej domu. Ty będziesz musiał się wynieść i będziesz płacił i na nią i na dzieci. Dzieci będziesz widział w wyznaczonym terminie, a po pewnym czasie znajdzie się dla nich wujek. Takie niestety jest życie.
Z jakiej racji dzieci mają zostać przy matce?
Bo są małe a przyjmuje się że ten wczesny rozwój lepiej kobiety dzieciom zapewniają, jest manipulatorką więc w sądzie walcząc o cokolwiek możesz wyłysieć jak zobaczysz jej prawdziwe oblicze. Bo honorem to się nie uniesie, bo go nie ma, damesa będzie o każdy grosz walczyła od swojego jelonka. Znam przypadek jak dziecko trafiło do cpunki która dawała za to by móc dalej brać i ojciec odzyskał córkę dopiero jak tamta zaćpala się na śmierć. I MOPS nic nie widział złego w kobiecie. Więc nic mnie nie przekona że sądy są ochocze na opiekę naprzemienną, czy że mężczyźni mają równe prawa do kobiet w sądzie gdy chodzi o sprawy rodzinne.
pjack napisał/a:To, że jesteś dobrym ojcem jest godne uwagi i polecenia, ale przewagę jako-tako Twoja żona jaka by nie była i tak będzie miała w sądzie, niestety. Do tego alimenty, w tej sytuacji alimenty na dzieci ugra, na siebie może i nie. Przed orzeczeniem o winie, jak nie masz twardych dowodów, też się niestety obroni.
Decyzja będzie oczywiście Twoja i tylko Twoja, ale bez wyprania wszystkich brudów w moim odczuciu nie odbudujesz niczego sensownego. Osobiście bym ją przycisnął do ściany, postawił na terapię i wrzucił jej, że wyznaje na niej WSZYSTKIE brudy, grzechy, po czym to TY decydujesz o przyszłości. Inaczej to nie ma sensu, jej ten strach minie, a znajdzie się inny kolega-pocieszacz.
Przeinwestowanie związku wychodzi bokiem często niestety, coś o tym wiem.mam twarde dowody na papierze wraz z jej przyznaniem sie do winy - to chyba wystarczy.. a moze nie?
Jak nagrane, to wystarczy, spokojnie. Przyczyna rozpadu może zaistnieć i wiele lat temu. Zdrada małżeńska nie musi zdarzyć się tuż "przed" ALE (WAŻNE ALE) jeśli Ty jej wybaczyłeś zdradę wtedy, to może być kłopot, bo uznaje się ją jako niebyłą . Ale to co ona teraz robi, czyli nie masz zgody na terapię (radzę mieć też na piśmie lub nagraniu) to też jest kolejny powód rozpadu, wychodzące nowe fakty, kłamstwa, że wcześniej nie było mowy o zdradzie emocjonalnej czy fizycznej, że to niby były tylko rozmowy itd. Wszystko to trzeba porządnie poukładać, to nie jest takie proste u Was i tu prawnik się przyda. LECZ niezależnie czy masz szanse wygranej w orzeczeniu o winie czy nie, taka groźba nad nią wisieć będzie, jeśli wykażesz stanowczą postawę i nie dasz jej pola do manewru, a wtedy łatwiej będzie się z nią dogadać w razie rozwodu. Wiem, że okrawam to trochę z emocji i uczuć, ale taki jest klimat rozwodowy i trzeba się przygotować na najgorsze, a mieć nadzieję, że wyjdzie na dobre. Chroń dzieci, bo im obrywa się najbardziej, jeśli jedna strona postanowi się zemścić. Krzywda dzieci boli najbardziej stronę poszkodowaną, i ten, który szkodził wie o tym dobrze i potrafi to wykorzystać, bez patrzenia, że to tylko niewinne ofiary ich głupoty. Ważne dla niej, żeby dopiec temu drugiemu, bez względu na koszty.
mam twarde dowody na papierze wraz z jej przyznaniem sie do winy - to chyba wystarczy..
Przecież przyznanie się do winy mogłeś na niej wymusić. To trzeba powtórzyć przed sądem. A gdy ona będzie walczyć o swoje, to zapomnij o jej przyznaniu się. Z resztą zderzysz się z jej wersją, a będzie ona dla ciebie przykra. Z całą pewnością ją zaniedbywałeś, zostawiałeś samą z dziećmi, bo byłeś zajęty karierą. To ja wymyśliłem na poczekaniu.
Jeśli dzieci nie zostawiała bez opieki, nie znęcała się nad nimi, czy nie ma stwierdzonej choroby psychicznej - zgodnie z prawem jest bardzo dobrą matką. Do tego ona poświęciła się dla ciebie, żebyś ty mógł robić karierę.
Raczej troll, bo mimo, że historyjka całkiem składna, to jak zwykle szkopuł tkwi w szczegółach. Żona niby wszystkiemu cały czas zaprzecza, ale jak mąż poprosił o potwierdzenie słów znajomego o puszczającej się ponoć kobiecie z tejże ulicy, to się przyznała. A przecież rzekomy kochanek mógł ubarwiać rzeczywistość i udawać maczo przed kumplem. Ponoć nawet w anonimowych ankietach kobiety zaniżają liczbę kochanków, a faceci zawyżają.
To jak było? Przychodzisz do domu, autorze i mówisz, że jakiś znajomy powiedział właśnie, że mu powiedział inny znajomy, że figlował z kobietą z naszej ulicy i opis pasuje do Ciebie i historii sprzed lat, a ona od razu uderzyła w płacz, czy przez chwilę chociaż udawała, że to nie o niej?
A jeśli historia jest prawdziwa, to Twoja żona autorze, to nadzwyczajny „pustak” i już z tego powodu warto się ze związku z nią ewakuować.
Kobiety różnią się od mężczyzn szczególnie emocjonalnie. Chłop bez emocji zerżnie i pójdzie dalej natomiast i babki musi zajść proces zakochania / zauroczenia chyba że po pijaku napalona jest. U niej to nie była jedna zdrada lecz pełnowymiarowy romans i to z zakochaniem czyli całkowitym odpłynięciem od Ciebie a nawet sądząc po jej zachowaniu po wydaniu się pierwszym odejście uczuciowe od ciebie i traktowanie jako kolegę/ znajomego. Teraz gdy dotarło do niej że kochasia nie ma (ma ją w dupie) ty już jej nie wierzysz a kłamstwa się wydały i już zakochanymi oczkami cielaczka nie patrzysz na nią nie tylko rozstaje się z tobą ale domem, łatwym i na bogato życiem mając ileś tam lat co nie wróży jej powodzenia u płci przeciwnej. Musisz podsumować za i przeciw i to w wielu płaszczyznach a dzieci komplikują decyzję. Czy jesteś wstanie mieszkać z kobietą nie kochającą Ciebie ( ona nie kocha ) oszukującą, kłamiącą nie tylko Ciebie ale i dzieci ? czy jesteś / będziesz chciał ją całować i sex uprawiać z kobietą co nie wiadomo co robiła obcemu facetowi a może facetom ??? Czy nie zaraziła się chorobami np. HIV, HPV, kiła ....... ??? i ty też ? Czy znowu nie pójdzie w tango z kolejnym ? słowem wile bardzo wiele pytań na które na dzień dzisiejszy nie otrzymasz odpowiedzi od niej ani sam sobie nie odpowiesz. Musisz jedno pojąć gdy to robiła nie myślała o tobie, dzieciach czy rodzinie myślała o sobie i ewentualnie kochanku (tu i teraz) więc dlaczego teraz ty musisz myśleć o niej ???? stając się męczennikiem w imię czego/kogo. I jeszcze jedno skoro tak łatwo jej przychodziło zdradzanie (nie zorientowałeś się ) tak łatwo okłamywanie ( nic nie było cieleśniości) tak łatwo kontynuowanie po wydaniu i braku całkowitym żalu że się skur....ła a wręcz chwaleniu wśród przyjaciółek ( na koncu dowiaduje się zdradzony) to czy tylko z jednym ? Prawdy do konca 100% nigdy od takiej osoby się nie dowiesz ale może to i lepiej bo byś zwariował. To twoje życie twoje wybory i ,,twoja" rodzina JA na twoim miejscu naprawdę nie wiem jaką decyzję bym podjął , na pewno wyjechałbym w odludzie na pare dni by odseparować się i podjąć decyzję.
Wszystko zależy od prawnika, znam podobną historię do Twojej gdzie osoba na podobę Twojej żony była "niszczona" i pozbawiona wszystkiego, ale koszt prawników to z 75k. Pieniądz rządzi światem.
wieka napisał/a:Ale też trzeba myśleć o dzieciach, bo to one najbardziej ucierpią.
o dzieciach mysle ciagle i to mnie jeszcze trzyma.. ona tez myslala o dzieciach? jak to sie dzialo to corka miala 2.5 roku. I wtedy nic nie bylo wazne.
jakis czas temu w zabawie czy zartach corka mi powiedziala ze chciala by byc tylko ze mna bo mam ciagle jest zla i ma pretensje o wszystko... tak więc wiesz... ja naprawde dalem wszystko od siebie i cale serce daje zawsze temu kto potrzebuje nie wazne czy rodzina, znajomi czy przyjaciele... po prostu za dobry jestem i jak ktos wyzej napisal "przeinwestowałem ten zwiazek"
Dokładnie, jak ma się miękkie serce, to trzeba mieć twardą.... Kochałeś za bardzo, a na tym nigdy dobrze się nie wychodzi, bo druga strona to wykorzystuje.
42 2022-08-29 15:25:21 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-08-29 15:26:19)
Dobrze mówić jak się stoi z boku... Ale z lektury forum wynika, że zdradzeni faceci w Twojej sytuacji, chętnie by przyjęli żonę w swoje ramiona, żeby tylko chciała wrócić... Ale one nie chcą, więc ciężko im się pogodzić z rozwodem... Ale nie mają wyjścia.
W drugą stronę też to działa.
Można powiedzieć, że jesteś w lepszej sytuacji, chociaż też nie do pozazdroszczenia.
Tak jak ktoś pisał, weź urlop, wyjedź na klika dni, w tym czasie nie kontaktuj się z żoną, rozmawiaj np. online tylko z psychologiem rodzinnym, przemyśl wszystko i podejmij decyzję.
43 2022-08-29 15:43:19 Ostatnio edytowany przez Johny_B_Good (2022-08-29 15:57:41)
Raczej troll, bo mimo, że historyjka całkiem składna, to jak zwykle szkopuł tkwi w szczegółach. Żona niby wszystkiemu cały czas zaprzecza, ale jak mąż poprosił o potwierdzenie słów znajomego o puszczającej się ponoć kobiecie z tejże ulicy, to się przyznała. A przecież rzekomy kochanek mógł ubarwiać rzeczywistość i udawać maczo przed kumplem. Ponoć nawet w anonimowych ankietach kobiety zaniżają liczbę kochanków, a faceci zawyżają.
To jak było? Przychodzisz do domu, autorze i mówisz, że jakiś znajomy powiedział właśnie, że mu powiedział inny znajomy, że figlował z kobietą z naszej ulicy i opis pasuje do Ciebie i historii sprzed lat, a ona od razu uderzyła w płacz, czy przez chwilę chociaż udawała, że to nie o niej?A jeśli historia jest prawdziwa, to Twoja żona autorze, to nadzwyczajny „pustak” i już z tego powodu warto się ze związku z nią ewakuować.
to nie bylo tak i nie jestem trollem. po prostu powiedzielm jej ze wiem ale nie powiedzialem skad. powiedzialem ze wiem co robila i kilka szczegolow wiec nie miala pojecia od kogo wiem i moze myslala ze od kogos komu sama powiedziedziala... az taki glupi nie jestem zeby od razu nie bedac pewnym zdradzac swoich informatorow. przyznala sie bo juz wiedziala ze mleko sie wylalo. Do dziś nie wie skad wiem. wie tylko o tym ze pozniej potwierdzila to jej kolezanka i tyle.
Nie ważne tak naprawdę skąd wiesz bo na pewno nie od niej (nie przyznawała się) i to dobija bo nie tylko zdradziła (nie raz) ale umiała bezproblemowo kłamać (nigdy nie ufaj zdrajcy ). Może jej łzy są prawdziwe może ta rozpacz jest wiarygodna ale nie że zdradziła , kłamała ale że się wydało i została obnażona (została zważona, zmierzona i osądzona) i teraz wie że jest ,,naga" i nic nie pomoże aby znowu być tą niewinną wierną żoną. To jak złodziej złapany na gorącym uczynku niby wie że wszyscy już wiedzą kim jest ale nadal stara się wybielić siebie bo nie może unieść prawdy o sobie. Ciekawi mnie jeszcze jedna sprawa często poruszana przez zdradzających = wyrzuty sumienia. Przez ten długi okres od pierwszego przyłapania nie miała wyrzutów że jest XXX , nic ją nieruszyło, nie zauważyłeś jakiejś nagłej zmiany na duży plus w związku wynikający z jej strony ? Przecież skoro mówi (tylko) że kochała Ciebie nawet jak zdradzała (jak to komicznie brzmi !) to powinna mieć chyba że od dłuższego czasu byłeś jej obojętny i pełniłeś funkcje bankomatu, a to by wyjaśniało podejście w tamtym momencie jak i tym do Ciebie jako niby ,,męża". Autorze współczuje ale też ( choć nie powinienem zdrajcy) to też twojej żonie bo nie zdawała i nie zdaje sobie sprawy jakiego bagna narobiła sobie w życiu przyszłym bez względu jak to pójdzie choć niby ,,dorosła" kobieta.
Psycholog Na Niby napisał/a:Zanim jej powiesz o potencjalnym rozwodzie, konsultacja z prawnikiem obowiązkowa.
za późno bo już jej powidzałem ze rozwazam to a ona oczywiscie w histerie wpadala.
a może ona naprawde zaluje? tylko kurde tak? obwiniajac mnie ze jej jest teraz tak ciezko? ze przeze mnie cierpi? ona zaluje jednego na pewno... ze sie wydalo i tego jestem pewien bo gdyby zalowala na serio to by sie kolezance nie chwalila "romansem" z mniejszymi lub wiekszymi szczegółami jak i kiedy i co ja wtedy robilem i jaki glupi bylem bo jej wierzylem w to co mowi.
No to się dowiedziałeś od koleżanki jej jak ciebie traktowała jak przystań gdzie może wrócić odpocząć i szuszyw dalszą drogę do kochasia. Sam widzisz szukała w internecie jak się rozwieść z kożyścią dla niej byłeś tylko plasterem na kochasia utrzymywałeś ją a ona dawała ci za to życie zatrute jadem byłeś jej sponsorem na zachcianki a ona Ciebie olała wolała kochasia. Ona żałuję tylko tego, że się wydało zdrada wyszła na wieżch, niech Ci koleżanki jej wszystko opowiedzą a ty nagraj to, rozmowy żony też nagrywaj niech Ci opowie jak to było, sprawdź telefon, messengera można odzyskać dawne wiadomości, sprawdź to co zapisało się w chmurze jak nie możesz zanieś do specjalisty dowiesz się wszystkiego. Kuj puki żelazo gorące ona jest teraz w amoku, strachu nie wie co będzie dalej jak to rozegrasz boi się utraty dobra, ona wszystko Ci powie aby wybielić się. Poradź się adwokata co jak i separacja z jej winy, rozdzielczość majątkowa.
Bo później może być czegokolwiek dorobiliście sie po małżeństwie na pół może cię oskubać jak następną razą wyjdzie po jej myśli.
Po separacji możecie do siebie wrócić, ale intercyza rozdzielczość majątkową zrób tylko z jej winy będą miały dzieci. Terapia nie chce iść bo może wyjść coś dla niej niekożystnie a ty się o tym dowiesz. Jeszcze pozostaje warigraf.
Jeżeli chce być z tobą i żałuję swych czynów to powinna powiedzieć to szczerze a nie pretensje ze zaczynasz sama z siebie powinna ci to opowiedzieć.
. Przez ten długi okres od pierwszego przyłapania nie miała wyrzutów że jest XXX , nic ją nieruszyło, nie zauważyłeś jakiejś nagłej zmiany na duży plus w związku wynikający z jej strony ?
no właśnie nie i w tym problem. Powiem więcej... jak to się wydało te kilka lat temu to wtedy się zmieniła i tak już została... tylko wtedy to jeszcze się z nim spotykała. więc tak naprawdę nie było jakiejś nagłej zmiany aż do teraz...
47 2022-08-29 19:36:44 Ostatnio edytowany przez maku2 (2022-08-29 19:40:01)
Wykazałeś się dużą naiwnością że bez problemu przeszedłeś nad jej znajomością z innym facetem na zasadzie - nic się nie dzieje/nie zdradziłam Ciebie.
Dlaczego tak postępowałeś? - bo kochałeś i bałeś się ją stracić. Oczywiście miałeś swoje zasady że jeśli zdrada to rozwód i takie tam. Ale przecież można siebie nagiąć do - niewidzenie rzeczywistości - i Ty to zrobiłeś.
I już.
I tak samo jak teraz tak i wtedy miałbyś taką rozkminę czy odejść, bo przecież szkoda wspólnych lat i dziecka.
Prawda?
Zastanawiasz się czy wybaczyć.
I tutaj musisz sobie odpowiedzieć na pytanie - co masz wybaczyć.
Akt zdrady/zdrad?
Jej kłamstwa?
Czy wszystko razem?
Problemem już nie jest sam fakt zdrady ale to że przez siedem lat byłeś okłamywany, oszukiwany, wykorzystywany.
Wszystko to na czym budowałeś małżeństwo było fałszem.
Wytarła Tobą swoje buty i udaje że są czyste.
Co masz wybaczyć?
Druga sprawa.
Jej zdrada zobaczyła światło dzienne czyli wydała się przez strony zainteresowane czyli gacha i zdrajczynię.
Jeśli mieszkacie w małym miasteczku lub średnim to o jej zdradzie wie już bardzo dużo osób które was znają.
Żona powiedziała(wersja obowiązująca) dwóm koleżankom(mają mężów?), tamte też mają koleżanki a te koleżanki mają mężów a ci mężowie kolegów itd.
Gach pochwalił się swoim kolegom(no przecież zaliczył) a Ci swoim kolegom(jak Twój kolega Tobie) z ust do ucha z ucha do ust itd. itd.
Już ktoś pisał ale koniecznie badania na choroby weneryczne oraz test na ojcostwo - tak wiem boli ale w czym jeszcze ona mogła kłamać?
Niestety, w Polsce, w sfeminizowanych sądach rodzinnych o sprawiedliwość i rozsadek nie jest łatwo, ale nie jest to niemożliwe.
Bierz dobrego prawnika i walcz o swoje dzieci.
Oby ta kobieta skończyła i bez domu i bez dzieci.
Nawet nie myśl przez chwile żeby z nią zostać.
Wie co może stracić dlatego jest taka miła.
Nie kocha cie, zdradziła i okłamała.
Po co ci ktoś taki.
Zdrady nigdy nie powinny byc wybaczane.
choć co prawda rozumiem ludzi którzy wybaczają ze względu na dobro rodziny, dzieci gdy zdradzający wyraża faktyczna skruchę i żal za krzywdę jaka wyrządził.
Tutaj nic z tego nie ma, ani skruchy, ani żalu, niczego.
Ja nie uważam, że skrucha i żal robi tu jakąś różnicę, do tego zawsze może być udawana.
Przeczytaj sobie kilka historii z tego forum to będziesz wiedział co robić. Po zachowaniu Twojej żony to Ty nawet nie masz gwarancji ,że to był tylko jeden facet. Tak jak wcześniej ludzie pisali ,musisz być teraz bezwzględny. Jeśli odpuścisz to ona nie będzie Ciebie szanowała. Kobieta może być z facetem bez miłości ale nie bez szacunku. Na Twoim miejscu zrobiłbym test na ojcostwo (to jest kara dla niej ),kolejna sprawa to wariograf i przetrzepanie wszystkich telefonów i komunikatorów (są od tego firmy).Jeśli chce z Tobą sypiać w jednym łóżku to koniecznie badania na choroby weneryczne. Zastanów się czy nie poinformować jej rodziny. Była zbrodnia to musi być kara. To jedyna szansa na ocalenie waszego małżeństwa. Papiery rozwodowe możesz złożyć ,żeby pokazać jej ,że nie blefujesz. Zawsze możesz to wycofać. Pamiętaj, tylko opcja "atomowa daję wam szanse. Pozdrawiam
Oj bidaku. Twoja żona połączyła kropki i wie, że jak będzie rozwód, do tego z jej winy - to jako niepracującej standard życia mocno się pogorszy.
Chłopie, ona Cię ani nie kocha ani nie szanuje. Ona KALKULUJE.
Gdybyś nie odkrył boczniaka to nadal by to robiła. Bo nie przerwała z powodu tego że czuła się źle że Cię krzywdzi za Twoimi plecami. Skończyła bo jej się zaczęły klocki sypać.
A teraz Tobą manipuluje tymi słodkimi słówkami.
Wiej.
Gdyby to był jeden raz,po pijaku,ziele.To może,może po prostu wiekich wahaniach,odpowiednich reakcjach i postępowaniu żony terapiach i dużej dawce Twojej dobrej woli.Ale to były lata zdrad,kłamstw,oszustw i szydery z Ciebie wobec koleżanek i hgw kogo jeszcze.Zrobisz jak sam zdecydujesz .Dla mnie to niewybaczalne.Niczego na rozwodzie nie stracisz ,bo z Twojego małżeństwa nic już nie pozostało.A dobrym ojcem dla waszych dzieci możesz być nie będąc mężem tej pani.Trzymaj się.
dzięki za rady. naprawde są dla mnie cenne bo patrzycie chłodno z boku na całą sprawę. Wczoraj pierwszy dzień byłem bardzo "chłodny" i znowu jej histerie i płacze ale jakos mnie to nie ruszyło i ona to zobaczyła. Pierwszy raz w jej oczach zobaczyłem przerażenie, że to nie są żarty. Zapewnia mnie o swojej miłości, że to był błąd, że mam racje, że wtedy nie wiedziała co robi i że mnie nie kochała ale tylko na chwilę bo zrozumiała jaki błąd zrobiła itp itd.. ale ja jakoś bez emocji do tego podszedłem - taki typowy zlew bo jak pisaliście wcześniej... ona myślała o sobie to teraz ja będę myślał tylko o sobie. Powiedziałem jej tylko, że ona sama wie, że nie zasługuje na drugą szansę i przyznała się, że wie. Najlepsze jest to, że mówi, że chce to ratować i że pójdzie na terapie bo jej zależy... chciała o tym wszystkim porozmawiać ale jej powiedziałem, że teraz to ja już nie chce o tym rozmawiać bo to już nie ma znaczenia... swoją szansę miała kiedy jeszcze mi się chciało o tym rozmawiać i to przepracować ale zrobiła jak uważała wtedy najlepiej czyli ratowała siebie kosztem kłamstwa i olewania problemu. Zaczęła grać dziećmi, że jak one tak bez ojca itp itd ale ja na chłodno - wtedy też miała to gdzieś więc ja robię dokładnie to samo co ona wtedy. Ona chyba zaczyna zdawać sobie sprawę co zrobiła swoim zachowaniem i zrobiło się już krytycznie ale tylko przez nią i strasznie pali jej się d*. Na razie ide na chłodno... zobaczymy ile wytrzyma bo jeżeli kocha tak bardzo jak zapewnia to wytrzyma... a jeżeli ściemnia to za chwile jej przejdzie, będzie odwracała kota ogonem i wtedy będzie koniec wszystkiego. Kazałem jej powiedzieć jej matce, która nomen omen jest i zawsze była bardzo po mojej stronie bo zna mnie z naprawdę dobrej strony - paradoksalnie to bardzo lubię swoją teściową:). Powiedziałem jej, że albo powie sama albo ja powiem... zobaczymy co z tym zrobi, czy będzie miała tyle odwagi dla "ratowania małżeństwa" czy dalej gra w tą swoją grę. Skończyło się rumakowanie. Z pozytywów wczorajszej rozmowy to zobaczyłem, że zaczęła inaczej rozmawiać ze mna. Już nie jest cierpiąca za to wszystko tylko widzi w tym krzywdę jaką zrobiła ale ja jej nie wierze bo nie, bo nie muszę - teraz to ja tylko mogę.
Zobaczymy co dalej.
Co do dowodów to mam wszystko zabezpieczone w bezpiecznym miejscu więc spokojnie czekam na rozwój sytuacji.
I dobrze... Ale i tak jesteś za spokojnym człowiekiem, nie wiem jak możesz z nią spokojnie rozmawiać w takiej sytuacji.
Bo nauczyłem się, że więcej się wygra spokojem niż agresją. W emocjach można zrobić i powiedzieć głupoty, które później będzie ciężko odkręcić a najgorzej jak powie się za dużo. Poza tym jak podczas kłótni jestem spokojny to ta druga strona "głupieje" bo oczekuje konfrontacji i popełnia błędy i często mówi za dużo bo chce sprowokować - takie trochę psychologiczne, wyuczone i wynikające z doświadczenia - nie zawsze taki byłem i byłem raczej cholerykiem
teraz jestem spokojny bo wiem, że nic nie muszę a jedynie lub aż "mogę". Teraz zaczynam kalkulować i rachować na chłodno. I to też dzięki Wam
Skoro chcesz sprawdzić jej prawdomówność to zacznij pytać.
Zapytaj gdzie się poznali, jak kontaktowali, kiedy zaczęli się spotkać i gdzie...pytaj, pytaj, pytaj.
Johnny, ty sie tak teraz nie ciesz bo i tak ona cie przechytrzy tylko nie moze ciebie jeszcze wyczuca moze nawet imponuje jej ten element "bad boja" u ciebie ale jak tylko wyczuje ze to byl blef to cie zje bo niestety twoj ruch zainicjowany przez ciebie musi isc do rozwodu a tylko jak sie upewni ze idziesz na rozwod to bedzie cie chciala sadami zniszczyc. Ty dalej myslisz ze cos ugrasz i ona sie moze odkryje i przez t, no nie wiem odkupi ci swoje winy. Nie taki egzeplarz. Kobieta romansujaca ktora ma w tym czasie 2.5letnia corkeczke ( a to jest jeden z najpiekniejszych momentow dorastania malego czlowieczka ) to typ zabawowy, cyniczny i kierujacy sie tylko wlasnym egoizmem, tego sie nie zmieni. Masz kase to zmeniaj siebie i uciekaj.
...teraz jestem spokojny bo wiem, że nic nie muszę a jedynie lub aż "mogę". Teraz zaczynam kalkulować i rachować na chłodno. I to też dzięki Wam
A napisz nam czego Ty chcesz/oczekujesz.
Johny, maku zadał właściwe pytanie. zanim cokolwiek będziesz robił, odpowiedz sobie na nie. choćbys miał wyjechać, czy coś. ja wyczuwam w Twojej postawie przede wszystkim krzywdę i "teraz jej pokażę", nie czuję byś naprawdę czuł co chcesz zrobić tylko tak jakbyś robił to co aktualnie przyniesie Ci chwilową ulgę (jak kejs z teściową) - totalnie kumam bo byłam dłuższą chwilę w takim stanie i rzeczy które wtedy robiłam nie były mądre i odwracały się przeciwko mnie.
Skoro chcesz sprawdzić jej prawdomówność to zacznij pytać.
Zapytaj gdzie się poznali, jak kontaktowali, kiedy zaczęli się spotkać i gdzie...pytaj, pytaj, pytaj.
Przecież nie ma sensu tego roztrząsać, tu już żadna prawda niczego nie zmieni.
A napisz nam czego Ty chcesz/oczekujesz.
niczego nie oczekuję... wiesz jak to jest jak człowiek uświadamia sobie, że na wiele rzeczy nie ma wpływu i najlepsze decyzje podejmuje się na spokojnie.
na chwilę obecną szykuję się na prawnika i zobaczymy co on powie i do czego dojdziemy tak aby zabezpieczyć mnie i dzieci jak najlepiej. Jak już pisałem - teraz ja kalkuluje i na chłodno wszystko biorę bez emocji bo widzę, że tak mi jest lepiej i jakoś lepiej sobie z tym wszystkim radze bez oglądania się na innych. Na spokojnie małymi kroczkami do przodu poczekam na rozwój sytuacji. Nie chcę podejmować decyzji pod wpływem chwili i impulsu a jestem obecnie cierpliwy aż wręcz wyrachowany. Sprawa rozwodowa z orzeczeniem o winie to przy dobrych wiatrach rok a może i dłużej więc tak naprawdę miesiąc czy dwa w tą czy w tamtą to bez różnicy. Najpierw zabezpieczyć siebie i dzieci a potem myśleć co dalej. Coś czuję, że i tak sytuacja się wyklaruje wcześniej bo ona pęknie albo w jedna albo w drugą a ja już nic nie muszę. Jak to było w piosence "poczekam popatrzę zrozumiem więcej i wtedy wreszcie sam też włączę się do akcji".
Skoro chcesz sprawdzić jej prawdomówność to zacznij pytać.
Zapytaj gdzie się poznali, jak kontaktowali, kiedy zaczęli się spotkać i gdzie...pytaj, pytaj, pytaj.
Tylko ja już nie chce pytać... bo co mogę dostać? kolejne kłamstwo i ratowanie siebie kosztem prawdy? Ja wiem więcej niż ona wie, że wiem dlatego nie chce o to pytać wprost bo będzie wiedziała co odpowiedzieć. Poczekam, jeżeli sama będzie chciała porozmawiać i powie jak było to posłucham i porównam z tym co wiem. Zobaczę co powie matce i czy ją okłamie bo to będzie wyznacznikiem wszystkiego. Albo szczerość, chęć naprawy i prawdziwa skrucha (żarty się skończyły bo zobaczyła, że ja już nie żartuje) a wtedy zobaczę co dalej albo szybkie adios i się żegnamy tylko, że najpierw musze prawnika załatwić tak aby nie zniszczyła mi dalszej części mojego "nowego" życia. Ona robiła za plecami to ja też zrobię za plecami i do końca nie będzie wiedziała na jakim to etapie jest. Nie jestem z natury mściwy ale zacząłem myśleć o sobie i układać sobie przyszłość i życie bez niej. Jak to będzie... czas pokaże, jak zawsze.
Oczywiscie że ona teraz wydygana bo w czasach inflacji, kryzysu etc kazda niepracująca osoba, która miała zaplecze i ma je stracić - zaczęłaby panikować. Dla niej to oznacza pójście do pracy i koniec bajeczek o miłostkach na boku bo nie będzie miała na to już ani czasu ani siły.
Pytanie właśnie jak ktoś wyżej napisał - co masz na celu przyjmując te postawę? Co chcesz zobaczyć? Z ofiary zamienisz się w kata i będziesz teraz dręczyl żonę? Bo czego być chciał? Rozumiesz że już zawsze będziesz pamiętał co zrobiła i już zawsze to między Wami będzie. Nie rozumiem przeciągania tego. Co ona musiałaby zrobić żebyś postanowił, że chcesz zostać w małżeństwie? Uważasz że to może być szczęśliwe małżeństwo po takim czasie? Imho bez sensu taplasz się w negatywnych emocjach, grasz w gierki zamiast zająć się załatwianiem spraw i zacząć nowe życie u boku kogoś kto będzie Cię szanował. Twoja żona nie kocha i nie szanuje, klepie jęzorem bo jej grunt uciekł spod nóg.
To, że ona chce się zmienić to informacje dla ciebie, może tak bo pali się jej grunt pod nogami jako pani która miała zapewniony luksus a teraz ukazuje jej się widmo pójścia samej do pracy utrata zaplecza finansowego bezpieczeństwa i spokoju na dalsze lata to jest jej strach. Bo moralnego zadośćuczynienia to nie ma jak opowiadała koleżankom co robiła z boczniakiem, jak ci rogi przyprawiała przez tyle lat oczerniając ciebie jaki głupi wierzy w każde moje słowo. Byłeś, jesteś i będziesz jej bankomatem. Licz się z tym, że o tym romansie jej z boczniakiem kiedy zdradzała ciebie będzie wiedziała większość jak z tym będziesz się czuł. Niech kolega twój powiąże fakty, że na tej ulicy mieszka cichodajka i zobaczy ciebie z nią a to twoja żona jak będziesz się czuł. Ona Ciebie okłamywała na każdym kroku żebyś dał jej święty spokój z tym romansem żeby mogła dalej ciągnąć go. Złapałeś ją parę lat temu ona ci powiedziała, że to koniec a dalej te lata spotykała się z nim po co. Miałeś zapewnienia, że to koniec a jej zdrada dalej tkwiła spotykała się z nim pisała i nic z tego sobie nie robiła tylko miała pretensje do ciebie bo się o to czepiasz. Wyznawała mu miłość, szukała ile kosztuje rozwód ona Ciebie nie kochała kochała tylko twoje pieniądze, dziecko 2.5 roku a ona zamiast nim opiłować się to do kochasia bo ma mokro w kroku to matka. A teraz raptownie ciebie kocha wtedy te lata nie to co ona program zmieniła wgrała nowy system do głowy i już zaczęła ciebie kochać śmiech na sali a co do seksu to ja bym odpóścił na pewien czas przemyślał. Niech zrobi badania weneryczne tak dla zasady jako mężatka jej odczucie, test na ojcostwo córki choć to bardzo trudne i przerażająca wizja przyszłości ale tylko dla twojej wiedzy. Sprawdź jej telefon będziesz miał pewność co do jej wypowiedzi, możesz zainstalować na jej telefonie program do kontroli np. keylogger będziesz wiedział co gdzie jak pisze dzwoni zdjęcia, czy nic nie kombinuje co do zaistniałej sytuacji dzieciom jak mają to też możesz kamerka w domu sprawdzisz jej ogólnie zachowanie wedle dzieci i samej. Jeszcze jedno sprawdź jej oś czasu na mapie Google tam dowiesz się gdzie była i kiedy.
Po pierwsze zajmij się dziećmi żonę odstaw na razie na bok tak jak ona przez te lata nie kochała cię byłeś tym drugim. Dzieci jeszcze raz dzieci one są najważniejsze i ich bliskość z ojcem.
Piszesz, że żona ma powiedzieć matce o swojej zdradzie wedle ciebie dobrze afiszowała się z tym koleżankom to niech matka wie jak się zabawiała z kochasiem i jej wyznania miłości do niego. A do ciebie przez te lata sztuczną miłość, rozwód jak najbardziej z orzeczeniem jej winy (możesz go wycofać ale złóż niech wie, że to nie są żarty) niech wie do czego doprowadziła rozpadu małżeństwa choć ona chciała to zrobić lata wstecz. Wtedy miała dwadzieścia parę lat a teraz ma 34 lata nie pracuje nie zbyt kalkuluje sie jej to ma stabilizację materjalna, mąż zapewniający jej dostatnie życie opiekujący się dobrze dziećmi cóż lepszego nie można sobie wymarzyć. No i łatwy skok w bok bo mąż wszystko łyknie uwierzy a jak nie to focha puści bo tak ma być a jak by co to i wybaczy. Żona będzie wszystko zrobiła aby całą sprawę zamieścić pod dywan minie zapomni a ja dalej będę mogła inicjować romanse dzieci już nie takie małe.
Autorze zadbaj o dzieci i siebie, swoją i dzieci przyszłość. Jeżeli żonie zależy na małżeństwie to ona powinna ci to wszystko opowiedzieć i wyjaśnić.
Był tu taki temat jak żona(pracująca) zdradziła męża bo gość na siłowni ją urobił i poszła pierwszy raz sama złapała ją moralność ale było już za późno nagrał ich sex o szantaż dawała mu aby się nie wydało.,mąż po jakimś czasie dowiedział się 3 miejsce (detektyw) tylko powiedział, że chce z nią szczerą rozmowę odbyć po powrocie do domu żona z płaczem w wejściu oddała mu telefon i opowiedziała mu czy wszystko nie wiadomo no i wizyta jej na policji zgłoszenie. Powiedziała zrobi wszystko co on postanowi łącznie z rozwodem Postawa zdradzacza z jej strony jedna na milion.
I dlatego zacząłem działać. Nie zmieniam się w żadnego kata i nie mam zamiaru nikogo dręczyć. Niczego nie przeciąga ale trzeba wykonać kroki, o których pisaliście nie raz. Zabieram się za to już teraz i wiem, że to potrwa bo przecież nie da się wszystkiego załatwić w 1 dzień. Mam zamiar robić swoje aby być przygotowanym na każdą okoliczność a co z tego wyjdzie to czas pokaże. I masz racje i rozumiem, że już zawsze będę pamiętał co zrobiła i już zawsze to między nami będzie bez względu na to czy zostanę czy nie. Tego co było już nigdy nie będzie bez względu na rozwój sytuacji. Przyjdzie taki dzień i taka chwila kiedy będzie krótka piłka albo w jedną albo w drugą stronę ale do tego potrzebuje jakieś myślę pół roku żeby wszystko przygotować i poukładać.
Anna ma sporo racji uważając, że Ty chcesz jej teraz dopiec, bo niby czemu innemu miałoby służyć polecenie jej, że o wszystkim ma powiedzieć matce. To tak jakbyś chciał osiągnąć chwilowa satysfakcję, tymczasem takie drobne złośliwosci nie dadzą Ci niczego oprócz chlilowej satysfakcji.
A cóż to dla niej pójść do matki i opowiedzieć jej o wszystkim. Ona zrobi to, otrze łezkę z oka przy matce, tamta na pewno nie pochwali córki, ale przecież to nadal będzie jej córka i matka jak to matka zacznie kombinować, jakby tu uratować skórę córki.
A każdy dzisiaj wie, że czasy są ciężkie i będzie gorzej, bo niektóre gatunki chleba będą kosztowały nawet 30-sci złotych.
Myślę autorze, że jak na razie wcale nie jesteś jeszcze wyrachowany czy zimny.
Jesteś jednym kłębkiem nerwów i tylko wydaje Ci się, że rzecz przeprowadzisz na zimno.
Oczywiście że Twoje myślenie bardzo się zmieniło, bo pozbyles due złudzeń, jednak to jeszcze nie jest pełne wyrachowanie.
Stąd pomysł z tą jej matką.
Twój plan postępowania jest bardzo dobry, jednak komu i po co dajesz czas?
Bo chyba nie tej kobiecie?
Wobec tego dajesz czas raczej sobie cicho licząc w duchu, że stanie się jakiś cud i któregoś dnia stwierdzisz, że to był tylko straszny sen.