malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 105 z 105 ]

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku

Z Autopsji.
Pare lat temu przylazł do mnie klient hindus, szpetny jak noc, biedny i męczybuła...ale miły pogodny i uczynny.
Męczył i męczył o jakieś pierdoły ( A ja nie lubię drobnicy ) , dupozawracacze same... ze w końcu zacząłem mu podnosić ceny żeby już sobie polazł w cholerę tzn gdzie indziej.
No ale jakoś został i opowiadał o swoim życiu w Indiach, potem poznałem też jego żoną... też paskuda ale miła i dobra...w sumie jeszcze bardziej niż ten gościu.
Do rzeczy...Oni byli sąsiadami z mega biednych rodzin...Sąsiedzi ich/sie zeswatali i dali hajs w 1strone do Europy.
Na początku w ogóle jej nie lubił nawet nienawidził za jakieś dziecięce wtopy.
Ale tu na odludziu i zadupiu musieli jakoś żyć i zarabiać, razem, oraz wspomagać czworaki rodzinne w Indiach.
Po 20 latach wspólnego tworzenia historii, wspólnych cierpień bólu, chorób, pracy i dzieci ( bo ona już bardzo chciała a On na początku nie, ale jak już były 1 -2gie to hicior kolo jest jest "very happy my firend") Samoistnie jakoś u nich urodziło się uczucie...
Znam ta pare jakieś 7 lat... faktycznie na początku byli jak Sz.Pan i Sz.Pani z różnych kolejek za chlebem jakieś półsłówka i ogólny wkurwczak. Jednak z czasem chyba cos ich bardzo połączyło...może te bejbiszony.
Ostatnio pochwalili się ze po 15latach lecą do swoich czworaków na 1 miesiąc... tak wyglądali na szczęśliwych i zakochanych nawet się w aucie całowali.
Może to też jakieś kwestie religijne ze się do siebie tak zbliżyli...nie wiem.

Być może i błędnie oceniłem ale tak to wyglądało z mojej perspektywy.

Też wydaje mi się, ze nieraz związki z wielkiej miłości szybciej pierdylna, bo za dużo uczuć i emocji...a tam gdzie kalkulacja i rozsadek to każdy przymknie oko na tego drugiego i może faktycznie jako przyjaciele długo tak ciągną do grobowej dechy...no ale tu nie mówimy o miłości a o układzie .

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
edek z krainy kredek napisał/a:

Z Autopsji.
Pare lat temu przylazł do mnie klient hindus, szpetny jak noc, biedny i męczybuła...ale miły pogodny i uczynny.
Męczył i męczył o jakieś pierdoły ( A ja nie lubię drobnicy ) , dupozawracacze same... ze w końcu zacząłem mu podnosić ceny żeby już sobie polazł w cholerę tzn gdzie indziej.
No ale jakoś został i opowiadał o swoim życiu w Indiach, potem poznałem też jego żoną... też paskuda ale miła i dobra...w sumie jeszcze bardziej niż ten gościu.
Do rzeczy...Oni byli sąsiadami z mega biednych rodzin...Sąsiedzi ich/sie zeswatali i dali hajs w 1strone do Europy.
Na początku w ogóle jej nie lubił nawet nienawidził za jakieś dziecięce wtopy.
Ale tu na odludziu i zadupiu musieli jakoś żyć i zarabiać, razem, oraz wspomagać czworaki rodzinne w Indiach.
Po 20 latach wspólnego tworzenia historii, wspólnych cierpień bólu, chorób, pracy i dzieci ( bo ona już bardzo chciała a On na początku nie, ale jak już były 1 -2gie to hicior kolo jest jest "very happy my firend") Samoistnie jakoś u nich urodziło się uczucie...
Znam ta pare jakieś 7 lat... faktycznie na początku byli jak Sz.Pan i Sz.Pani z różnych kolejek za chlebem jakieś półsłówka i ogólny wkurwczak. Jednak z czasem chyba cos ich bardzo połączyło...może te bejbiszony.
Ostatnio pochwalili się ze po 15latach lecą do swoich czworaków na 1 miesiąc... tak wyglądali na szczęśliwych i zakochanych nawet się w aucie całowali.
Może to też jakieś kwestie religijne ze się do siebie tak zbliżyli...nie wiem.

Być może i błędnie oceniłem ale tak to wyglądało z mojej perspektywy.

Też wydaje mi się, ze nieraz związki z wielkiej miłości szybciej pierdylna, bo za dużo uczuć i emocji...a tam gdzie kalkulacja i rozsadek to każdy przymknie oko na tego drugiego i może faktycznie jako przyjaciele długo tak ciągną do grobowej dechy...no ale tu nie mówimy o miłości a o układzie .

U mnie by nie przeszlo. Odmawialabym seksu to mąż by się wkurzył i sam odszedł. Nie potrafię się zmusić do współżycia z osobą z którą nie chce iść do łóżka.

68 Ostatnio edytowany przez edek z krainy kredek (2022-08-21 23:28:31)

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku

Raczej w związkach/małżeństwach z rozsądku seks jest padaką...chyba każdy sie gdzieś sam zadowala albo ....z tym przymrużeniem oka każdy ma jakieś poboczne ruchadełko:)

69 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-08-22 00:27:34)

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Witold12 napisał/a:

(...) Tak więc kierowanie się najpierw sprawdzeniem zamiarów, a dopiero potem uczucia - ma jak największy sens i jest to w obu płci. 

Serce nie sługa - jest takie przysłowie? Uczucia są fajne, ale najpierw trzeba sprawdzać, kontrolować, mieć wymagania. Nie dać się zrobić z bambuko. Ludzie są w obecnych czasach zbyt naiwni, do tego wszystko szybko, szybko. A potem konsekwencje ponoszą przez wiele lat.

Zabrzmiało bardzo poważnie, tak jakby kobieta mogła/była w stanie/powinna była przewidywać, że mężczyzna to potencjalny, słynny kiedyś Tulipan. Z jednej strony nie bez racji, ale z drugiej strony jak budować znajomość na bazie braku zaufania, podejrzliwości, oceny zamiarów? I nie mam tutaj na myśli sytuacji oczywistych, gdzie pierwsze symptomy znajomości wskazują na jej nieszczery lub podejrzany charakter (wszelkiego rodzaju deklaracje miłosne po tygodniu znajomości, prośby o pożyczki pieniężne itp.).

70

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku

....  czesc malzenstw tych z milosci potem przeistacza sie w te z rozsadku - bo dzieci, kredyt czy co tam jeszcze...  i odwrotnie, zaleznie jak tam sie dobiora... zycie...

71

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Witold12 napisał/a:
wieka napisał/a:

Są kobiety wyrachowane, ale chyba w mniejszości, jakby tak patrzeć to nikt by nie wchodził w związki w wieku powyżej 30tki.
Ryzyko zawsze jest wpisane w nasze życie i często nie warto być za ostrożnym
Trzeba kogoś dobrze poznać, żeby spłodzić dziecko, więc takich obaw nie powinien mieć facet., który chce wejść w relację...

Trzeba kierować się tym co jest się czuje, a nie na początek przemyślać, czy on/a ma takie czy inne zamiary...

Oczywiście, że w mniejszości, ale jednak są. Mało facetów wiąże się z kobietami po 30 roku życia, zdecydowana większość z nich to desperaci. Przecież jest masowy płacz kobiet po 30 "gdzie ci prawdziwi faceci" - bo interesują się nimi głównie masowi bzykacze, albo jacyś niepoważni. Ci fajniejsi faceci są niedostępni. Więc kobiety płaczą, bo mimo masy adoratorów tych fajnych brakuje z racji wieku. Faceci polują na młode 20-26 latki zazwyczaj. Niektórzy mają proste wręcz prostackie pobudki np: żeby tylko była ładna i młoda więc będzie długo luźno i przyjemnie i można groomować. A inni po prostu chcą mieć pewność, że kobieta z nimi jest nie tylko po to, żeby potraktować faceta jak dawcę nasienia oraz pieniędzy i zmajstrować sobie dzieciaka. Chcą mieć pewność, że kobieta jest z nimi bo tak wybrała i są jakieś poważniejsze uczucia, a nie wyrachowanie.

Często nie warto być za ostrożnym? O czym ty mówisz, przecież jak facet nie domyśli się, że dziecko jest nie jego i nie zrzeknie się ojcostwa to płaci alimenty przez 20 lat... Więc właśnie obecni faceci są zbyt naiwni. Większość kobiet tego nie wykorzysta, ale mniejszość tak. A jak tą mniejszą pomnożymy przez kilka milionów to i tak wychodzi ładna sumka, więc ryzyko olbrzymie. Zdecydowana większość facetów zamiast utrzymywać nieswoje dziecko wolałaby tą kasę odłożyć na swojego potomka, a jakiś % kobiet to bezczelnie wykorzystuje.

Trzeba kogoś dobrze poznać? Jak dziewczyna chce złapać faceta na dziecko to zazwyczaj zrobi przeciwnie, szybko doprowadzi do takiej sytuacji, żeby faceta omamić, a jak facet sie połapie to będzie za późno. Mojego znajomego kobieta zachęcała na ślub już po pół roku znajomości, jak najszybciej. I dziecko też, bo ona byla pewna decyzji. Na szczęście w porę się połapał i uciekł, ale coraz częściej słyszę o tym, że ludzie biorą ślub po roku znajomości? Albo i szybciej, w pakiecie z dzieckiem. Związki 30+ latków zazwyczaj tak wyglądają, ze wszystko jest mega szybko, raczej nie spotkasz takich związków 30+ gdzie zwlekają ze ślubem 3-5 lat, zazwyczaj rok, dwa jest ślub i dziecko. A biorąc pod uwagę, że ludzie 30+ są w szczycie rozwijaj kariery, pracy to mało czasu jest na poznawanie drugiej osoby.

Trzeba kierować się tym co jest się czuje, a nie na początek przemyślać, czy on/a ma takie czy inne zamiary...

Mega toksyczna porada... Przecież to tym bardziej wpakujesz się w toksyczną relację. W przypadku faceta - kobieta możę go omamić na kasę, dziecko. W przypadku kobiety - są faceci uwodziciele, którzy wyuczonymi sztuczkami potrafią w każdej kobiecie obudzić uczucia. I żeby szybko zaliczyć nie mówią, że chcą luźnej relacji. Nie. Najskuteczniejsza taktyka działająca na wiele kobiet to właśnie obietnice stalej relacji, romantycznego związku. Taki facet łatwo sprzeda bajeczke związku, wykorzysta, zaliczy pare razy, a potem się ulotni. Może nawet on jej zrobi dziecko i ucieknie? A kobieta może go nawet nie znaleźć potem żeby podać go o alimenty. Tak więc kierowanie się najpierw sprawdzeniem zamiarów, a dopiero potem uczucia - ma jak największy sens i jest to w obu płci. 

Serce nie sługa - jest takie przysłowie? Uczucia są fajne, ale najpierw trzeba sprawdzać, kontrolować, mieć wymagania. Nie dać się zrobić z bambuko. Ludzie są w obecnych czasach zbyt naiwni, do tego wszystko szybko, szybko. A potem konsekwencje ponoszą przez wiele lat.

Pewna to jest tylko śmierć... I podatki.

Jeśli jesteś w związku, to dlaczego zakładasz zdradę i ciążę, to już jest dla mnie chore..

Ten Twój znajomy nie wie co stracił, bo dzisiaj mógłby być szczęśliwym mężem i ojcem, ale widać taki "ostrożny" jak Ty, więc pozostaje być samemu i nie narzekać na ten babski stan...

To, że kobieta czasem wychodzi z inicjatywą, jeszcze o niczym nie świadczy.

Nigdy nikogo dobrze nie poznasz, to jest loteria, tylko im człowiek starszy tym bardziej się boi...
Ale bez tego ryzyka nie przeżyjesz nawet bycia w związku...

72

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
rossanka napisał/a:
edek z krainy kredek napisał/a:

Z Autopsji.
Pare lat temu przylazł do mnie klient hindus, szpetny jak noc, biedny i męczybuła...ale miły pogodny i uczynny.
Męczył i męczył o jakieś pierdoły ( A ja nie lubię drobnicy ) , dupozawracacze same... ze w końcu zacząłem mu podnosić ceny żeby już sobie polazł w cholerę tzn gdzie indziej.
No ale jakoś został i opowiadał o swoim życiu w Indiach, potem poznałem też jego żoną... też paskuda ale miła i dobra...w sumie jeszcze bardziej niż ten gościu.
Do rzeczy...Oni byli sąsiadami z mega biednych rodzin...Sąsiedzi ich/sie zeswatali i dali hajs w 1strone do Europy.
Na początku w ogóle jej nie lubił nawet nienawidził za jakieś dziecięce wtopy.
Ale tu na odludziu i zadupiu musieli jakoś żyć i zarabiać, razem, oraz wspomagać czworaki rodzinne w Indiach.
Po 20 latach wspólnego tworzenia historii, wspólnych cierpień bólu, chorób, pracy i dzieci ( bo ona już bardzo chciała a On na początku nie, ale jak już były 1 -2gie to hicior kolo jest jest "very happy my firend") Samoistnie jakoś u nich urodziło się uczucie...
Znam ta pare jakieś 7 lat... faktycznie na początku byli jak Sz.Pan i Sz.Pani z różnych kolejek za chlebem jakieś półsłówka i ogólny wkurwczak. Jednak z czasem chyba cos ich bardzo połączyło...może te bejbiszony.
Ostatnio pochwalili się ze po 15latach lecą do swoich czworaków na 1 miesiąc... tak wyglądali na szczęśliwych i zakochanych nawet się w aucie całowali.
Może to też jakieś kwestie religijne ze się do siebie tak zbliżyli...nie wiem.

Być może i błędnie oceniłem ale tak to wyglądało z mojej perspektywy.

Też wydaje mi się, ze nieraz związki z wielkiej miłości szybciej pierdylna, bo za dużo uczuć i emocji...a tam gdzie kalkulacja i rozsadek to każdy przymknie oko na tego drugiego i może faktycznie jako przyjaciele długo tak ciągną do grobowej dechy...no ale tu nie mówimy o miłości a o układzie .

U mnie by nie przeszlo. Odmawialabym seksu to mąż by się wkurzył i sam odszedł. Nie potrafię się zmusić do współżycia z osobą z którą nie chce iść do łóżka.

Tylko tak dzisiaj myślisz, bo po 20-30 latach związku, ta ochota może Ci się całkiem ulotnić i co wtedy, rozwód big_smile

Myślę, że w takim przypadku jak opisywał Edek, z czasem przyszła ochota, a może i miłość, przecież kiedyś były przeważnie małżeństwa swatane i też jedni dobrze trafili, drudzy gorzej czyli tak jak teraz.

73

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Witold12 napisał/a:

Oczywiście, że w mniejszości, ale jednak są. Mało facetów wiąże się z kobietami po 30 roku życia, zdecydowana większość z nich to desperaci. (...) Faceci polują na młode 20-26 latki zazwyczaj. Niektórzy mają proste wręcz prostackie pobudki np: żeby tylko była ładna i młoda więc będzie długo luźno i przyjemnie i można groomować. A inni po prostu chcą mieć pewność, że kobieta z nimi jest nie tylko po to, żeby potraktować faceta jak dawcę nasienia oraz pieniędzy i zmajstrować sobie dzieciaka. Chcą mieć pewność, że kobieta jest z nimi bo tak wybrała i są jakieś poważniejsze uczucia, a nie wyrachowanie.

I wychodzi odklejenie mężczyzn, którzy w swoim mniemaniu są cały czas piękni i atrakcyjni. Już widzę jak te dwudziestki rzucają się na starych dziadów pod 40 wink A tym co tak robią to wcale nie chodzi o sponsoring wink

74

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
edek z krainy kredek napisał/a:

Z Autopsji.
Pare lat temu przylazł do mnie klient hindus, szpetny jak noc, biedny i męczybuła...ale miły pogodny i uczynny.
Męczył i męczył o jakieś pierdoły ( A ja nie lubię drobnicy ) , dupozawracacze same... ze w końcu zacząłem mu podnosić ceny żeby już sobie polazł w cholerę tzn gdzie indziej.
No ale jakoś został i opowiadał o swoim życiu w Indiach, potem poznałem też jego żoną... też paskuda ale miła i dobra...w sumie jeszcze bardziej niż ten gościu.
Do rzeczy...Oni byli sąsiadami z mega biednych rodzin...Sąsiedzi ich/sie zeswatali i dali hajs w 1strone do Europy.
Na początku w ogóle jej nie lubił nawet nienawidził za jakieś dziecięce wtopy.
Ale tu na odludziu i zadupiu musieli jakoś żyć i zarabiać, razem, oraz wspomagać czworaki rodzinne w Indiach.
Po 20 latach wspólnego tworzenia historii, wspólnych cierpień bólu, chorób, pracy i dzieci ( bo ona już bardzo chciała a On na początku nie, ale jak już były 1 -2gie to hicior kolo jest jest "very happy my firend") Samoistnie jakoś u nich urodziło się uczucie...
Znam ta pare jakieś 7 lat... faktycznie na początku byli jak Sz.Pan i Sz.Pani z różnych kolejek za chlebem jakieś półsłówka i ogólny wkurwczak. Jednak z czasem chyba cos ich bardzo połączyło...może te bejbiszony.
Ostatnio pochwalili się ze po 15latach lecą do swoich czworaków na 1 miesiąc... tak wyglądali na szczęśliwych i zakochanych nawet się w aucie całowali.
Może to też jakieś kwestie religijne ze się do siebie tak zbliżyli...nie wiem.

Być może i błędnie oceniłem ale tak to wyglądało z mojej perspektywy.

Też wydaje mi się, ze nieraz związki z wielkiej miłości szybciej pierdylna, bo za dużo uczuć i emocji...a tam gdzie kalkulacja i rozsadek to każdy przymknie oko na tego drugiego i może faktycznie jako przyjaciele długo tak ciągną do grobowej dechy...no ale tu nie mówimy o miłości a o układzie .


Ilustracja muzyczna do opisanej historii ;-)

75

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
edek z krainy kredek napisał/a:

Raczej w związkach/małżeństwach z rozsądku seks jest padaką...chyba każdy sie gdzieś sam zadowala albo ....z tym przymrużeniem oka każdy ma jakieś poboczne ruchadełko:)

Nie, nie jest. Jestem żywym przykładem na to, że to nie prawda. Ale moja definicja małżeństwa z rozsądku chyba jest nieco inna niż większości osób, które w tym wątku się wypowiedziały. Małżeństwo z kimś, do kogo zupełnie nie czuje się pożądania albo czuje się odrazę, nie jest małżeństwem z rozsądku. To raczej wyraz jego braku, żeby nie powiedzieć, że czystej głupoty.

76

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nambi napisał/a:
edek z krainy kredek napisał/a:

Raczej w związkach/małżeństwach z rozsądku seks jest padaką...chyba każdy sie gdzieś sam zadowala albo ....z tym przymrużeniem oka każdy ma jakieś poboczne ruchadełko:)

Nie, nie jest. Jestem żywym przykładem na to, że to nie prawda. Ale moja definicja małżeństwa z rozsądku chyba jest nieco inna niż większości osób, które w tym wątku się wypowiedziały. Małżeństwo z kimś, do kogo zupełnie nie czuje się pożądania albo czuje się odrazę, nie jest małżeństwem z rozsądku. To raczej wyraz jego braku, żeby nie powiedzieć, że czystej głupoty.

Raczej nikt nie wychodzi za kogoś do kogo czuje odrazę, bez przesady. A pożądanie jest albo go nie ma, albo przyjdzie z czasem...albo i nie przyjdzie. Tak jak może być i z czasem zaniknąć...

77

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nambi napisał/a:

Nie, nie jest. Jestem żywym przykładem na to, że to nie prawda. Ale moja definicja małżeństwa z rozsądku chyba jest nieco inna niż większości osób, które w tym wątku się wypowiedziały. Małżeństwo z kimś, do kogo zupełnie nie czuje się pożądania albo czuje się odrazę, nie jest małżeństwem z rozsądku. To raczej wyraz jego braku, żeby nie powiedzieć, że czystej głupoty.

Aaaa, to Tobie chodzi o efekt MEGA-WOW, że tak Ci odwala na punkcie na punkcie faceta że masz stado motyli w brzuchu, nie możesz jeść i spać bo o nim myślisz, przestajesz totalnie myśleć? Takie coś ewentualnie może się zdarzyć co najwyżej raz.

Mnie się zdarzyło raz, z moją byłą żoną: ekstra laska poznana na studiach, całkowicie uleczyła mnie po zerwaniu mającym miejsce kwartał wcześniej; po 2 miesiącach (czy nawet po miesiącu) wiedziałem że to ona zostanie moją żoną, po pół roku się zaręczyliśmy. Byliśmy razem 19 lat (od początków razem do rozwodu; z przerwami, "netto" wyjdzie jakieś 16,5 roku), mamy razem (jedyne dla każdego z nas) dziecko.
Była cała masa kłótni, przemoc psychiczna (w ilości naprawdę znacznej; nieraz i fizyczna) z jej strony, a mimo tego do dziś czuję tęsknotę (choć niedługo miną 2 lata od orzeczenia rozwodu) i świadomość że raczej takiego WOW już nigdy nie przeżyję i prawdopodobnie pozostanie ona kobietą mojego życia (choć z obecną jest mi całkiem dobrze). Kilka razy do siebie wracaliśmy, teraz mosty zostały całkiem spalone (przy okazji rozwodu zadbała i o unieważnienie kościelne, oczywiście ze słynnego kanonu 1095 p.3 (czyli najpowszechniejszej furtki dla tych, którzy chcą unieważnić, a nie mają po temu twardych podstaw; oczywiście grubą kasę na adwokata kościelnego wydała, przecież trzeba wiedzieć komu posmarować żeby takie coś przeszło) i zrobiła to wyjątkowo podle (na tyle że nie tylko tu mosty spalone, ale i ja czekam na zebranie myśli i spokojny okres by oficjalnie pożegnać się ze sprzedajnymi klechami).

Taki jest właśnie efekt "absolutnego WOW"...

78

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nowe_otwarcie napisał/a:

Aaaa, to Tobie chodzi o efekt MEGA-WOW, że tak Ci odwala na punkcie na punkcie faceta że masz stado motyli w brzuchu, nie możesz jeść i spać bo o nim myślisz, przestajesz totalnie myśleć? Takie coś ewentualnie może się zdarzyć co najwyżej raz.

Eee tam. Za każdym razem

79

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
M!ri napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Aaaa, to Tobie chodzi o efekt MEGA-WOW, że tak Ci odwala na punkcie na punkcie faceta że masz stado motyli w brzuchu, nie możesz jeść i spać bo o nim myślisz, przestajesz totalnie myśleć? Takie coś ewentualnie może się zdarzyć co najwyżej raz.

Eee tam. Za każdym razem

Albo innym wcale,  bo jeśli są takie objawy,  to jest już totalna choroba psychiczna big_smile

80

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
wieka napisał/a:
M!ri napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Aaaa, to Tobie chodzi o efekt MEGA-WOW, że tak Ci odwala na punkcie na punkcie faceta że masz stado motyli w brzuchu, nie możesz jeść i spać bo o nim myślisz, przestajesz totalnie myśleć? Takie coś ewentualnie może się zdarzyć co najwyżej raz.

Eee tam. Za każdym razem

Albo innym wcale,  bo jeśli są takie objawy,  to jest już totalna choroba psychiczna big_smile

Ale za to jaka przyjemna smile

81

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
M!ri napisał/a:
wieka napisał/a:
M!ri napisał/a:

Eee tam. Za każdym razem

Albo innym wcale,  bo jeśli są takie objawy,  to jest już totalna choroba psychiczna big_smile

Ale za to jaka przyjemna smile

Jeśli do tego nie liczyć braku snu i jedzenia big_smile

82

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
M!ri napisał/a:

Eee tam. Za każdym razem

To jak planujesz odróżnić tę prawdziwą miłość od zauroczeń? Bo chyba po prostu zbyt łatwo, szybko wpadasz "na maxa", a jednocześnie jest to tak płytkie że szybko się kończy. Każdemu zauroczeniu jesteś skłonna nadawać imię miłości, ale prawdziwej ani nie rozpoznasz ani nie będziesz gotowa.

83

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nowe_otwarcie napisał/a:
M!ri napisał/a:

Eee tam. Za każdym razem

To jak planujesz odróżnić tę prawdziwą miłość od zauroczeń? Bo chyba po prostu zbyt łatwo, szybko wpadasz "na maxa", a jednocześnie jest to tak płytkie że szybko się kończy. Każdemu zauroczeniu jesteś skłonna nadawać imię miłości, ale prawdziwej ani nie rozpoznasz ani nie będziesz gotowa.

Zadajesz takie pytania, bo zupełnie nie kumasz czym jest miłość, a czym zauroczenie. Zauroczenie to koktajl chemiczny, a miłość to wybór.

84 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2022-08-25 09:06:59)

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
M!ri napisał/a:

Zadajesz takie pytania, bo zupełnie nie kumasz czym jest miłość, a czym zauroczenie. Zauroczenie to koktajl chemiczny, a miłość to wybór.

To Ty zdajesz się kompletnie nie pojmować znaczenia obu tych słów. Miłość nie jest wyborem; wyborem jest właśnie związek z rozsądku. Pamiętasz słynne zdanie że "kocha się MIMO czegoś, a nie za coś"? Miłość to absolutnie nie jest wybór, ona po prostu przychodzi i jest. Przychodzi z czasem. Jeśli po wypaleniu zauroczenia uczucie nie wygasa, to jest miłość. Zauroczenie to chemia, często bez domieszki rozsądku. Tu możliwości wyboru są, ale są ograniczone; ograniczone jedynie do przerwania nim wpływ będzie za silny.

Udany związek to mieszanina chemii i rozsądku, skomponowana w odpowiednich proporcjach. Sama chemia to zauroczenie, które po wypaleniu się rypnie; sam rozsądek też się rypnie gdy na drodze pojawi się ktoś, kto wzbudzi prawdziwą chemię. I nawet jeśli się nie rypnie, nawet jeśli wygra rozsądek, to pozostanie uczucie silnej straty i - być może  - zmarnowanej szansy.

85

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nowe_otwarcie napisał/a:
M!ri napisał/a:

Zadajesz takie pytania, bo zupełnie nie kumasz czym jest miłość, a czym zauroczenie. Zauroczenie to koktajl chemiczny, a miłość to wybór.

To Ty zdajesz się kompletnie nie pojmować znaczenia obu tych słów. Miłość nie jest wyborem; wyborem jest właśnie związek z rozsądku. Pamiętasz słynne zdanie że "kocha się MIMO czegoś, a nie za coś"? Miłość to absolutnie nie jest wybór, ona po prostu przychodzi i jest. Przychodzi z czasem. Jeśli po wypaleniu zauroczenia uczucie nie wygasa, to jest miłość. Zauroczenie to chemia, często bez domieszki rozsądku. Tu możliwości wyboru są, ale są ograniczone; ograniczone jedynie do przerwania nim wpływ będzie za silny.

Udany związek to mieszanina chemii i rozsądku, skomponowana w odpowiednich proporcjach. Sama chemia to zauroczenie, które po wypaleniu się rypnie; sam rozsądek też się rypnie gdy na drodze pojawi się ktoś, kto wzbudzi prawdziwą chemię. I nawet jeśli się nie rypnie, nawet jeśli wygra rozsądek, to pozostanie uczucie silnej straty i - być może  - zmarnowanej szansy.

Kombinujesz jak koń pod górę. Nic dziwnego, że się gubisz i sugerujesz, że można pomylić zauroczenie z miłością.

Każde uczucie wygaśnie jeżeli o nie nie dbasz. I to jest właśnie wybór podejmowany każdego dnia.

86 Ostatnio edytowany przez display (2022-08-25 09:56:49)

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku

Dla mnie miłość i zauroczenie to dwie różne sprawy, u mnie nie mające nic wspólnego ze sobą. W moim przypadku jest tak że kocham swojego męża bardzo ale nie jestem w nim  zauroczona. Nie mam motylków w brzuchu na jego widok ani nie uginają mi się kolana itp.... Zresztą nigdy tak nie było, po prostu go polubiłam a później tak wyszło że zaczęliśmy być razem. Nie wiem czy można to zakwalifikować jako związek z rozsądku ale wiem że teraz go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego chociaż na początku w ogóle w ten sposób nie myślałam o nim.

Jeśli chodzi o zauroczenie to zdarzało mi się nieraz ale zawsze była to tylko czysta "chemia" były te motylki w brzuchu i drżenie rąk ale wiedziałam zawsze, że Ci faceci do których to czułam kompletnie do mnie nie pasują, nie odpowiadają mi z charakteru, a mimo to tak reagowałam na ich widok. To męczące, takie głupie i dziecinne. Nigdy nawet nie próbowałam kręcić się koło tych facetów bo wiedziałam że to bez sensu. Nie rozumiem zresztą tego do dziś dlaczego tak się dzieje że niektórzy potrafią tak na nas działać.

87

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
M!ri napisał/a:

[Kombinujesz jak koń pod górę. Nic dziwnego, że się gubisz i sugerujesz, że można pomylić zauroczenie z miłością.

Każde uczucie wygaśnie jeżeli o nie nie dbasz. I to jest właśnie wybór podejmowany każdego dnia.

Kolejny Twój post w stylu kieszonkowca, który buchnął komuś portfel i dla odwrócenia od siebie uwagi krzyczy na całe gardło: "Łapać złodzieja!".

W pierwszej kwestii wiem to wszystko co napisałem z własnego doświadczenia, a przeżyłem i miłość i zauroczenie.

Druga twoja złota myśl to truizm, choć... też nie do końca, bo prawdziwe uczucie można na nowo podsycić. Zauroczenie faktycznie wypala się szybko i nieodwracalnie.

88

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
display napisał/a:

Dla mnie miłość i zauroczenie to dwie różne sprawy, u mnie nie mające nic wspólnego ze sobą. W moim przypadku jest tak że kocham swojego męża bardzo ale nie jestem w nim  zauroczona. Nie mam motylków w brzuchu na jego widok ani nie uginają mi się kolana itp.... Zresztą nigdy tak nie było, po prostu go polubiłam a później tak wyszło że zaczęliśmy być razem. Nie wiem czy można to zakwalifikować jako związek z rozsądku ale wiem że teraz go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego chociaż na początku w ogóle w ten sposób nie myślałam o nim.

Jeśli chodzi o zauroczenie to zdarzało mi się nieraz ale zawsze była to tylko czysta "chemia" były te motylki w brzuchu i drżenie rąk ale wiedziałam zawsze, że Ci faceci do których to czułam kompletnie do mnie nie pasują, nie odpowiadają mi z charakteru, a mimo to tak reagowałam na ich widok. To męczące, takie głupie i dziecinne. Nigdy nawet nie próbowałam kręcić się koło tych facetów bo wiedziałam że to bez sensu. Nie rozumiem zresztą tego do dziś dlaczego tak się dzieje że niektórzy potrafią tak na nas działać.

Twoje działanie to dokładny obraz tego o czym pisałem wyżej: ze strachu przed konsekwencjami "przecinałaś" zauroczenie i uciekałaś póki jeszcze jego siła była dość mała byś była w stanie to zrobić; być może robiłaś dobrze, bo nikt nie wie jak mocno byś popłynęła gdybyś dała temu działać. Tak samo ze strachu wybrałaś opcję czystorozsądkową i wytworzyłaś przywiązanie, będące jakąś formą uczucia. Jeśli nie pojawi się na Twojej drodze "big crush", to będziesz mogła powiedzieć że w tych warunkach jesteś wygrana i dokonałaś dobrego wyboru. Może być też tak że "big crush" się pojawi, a Ty zrobisz to co już masz przećwiczone (czyli szybko zwiejesz nim jego urok zacznie na Ciebie w pełni działać). Ale jeśli się pojawi i jego urok zadziała z pełną mocą, tak że nie będziesz mogła się oprzeć... to Twoje życie mocno się skomplikuje.

89

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nowe_otwarcie napisał/a:

To jak planujesz odróżnić tę prawdziwą miłość od zauroczeń?

Nowe_otwarcie napisał/a:
M!ri napisał/a:

[Kombinujesz jak koń pod górę. Nic dziwnego, że się gubisz i sugerujesz, że można pomylić zauroczenie z miłością.

Kolejny Twój post w stylu kieszonkowca, który buchnął komuś portfel i dla odwrócenia od siebie uwagi krzyczy na całe gardło: "Łapać złodzieja!".

Nie odwracaj kota ogonem. To Ty zapytałeś jak planuję odróżnić miłość od zauroczenia = uważasz że można pomylić jedno z drugim.
Nie można, no chyba, że już na poziomie definicji nie rozumie się czym one są.


Nowe_otwarcie napisał/a:

prawdziwe uczucie można na nowo podsycić

I to jest clue problemu. Wszystkie uczucia są prawdziwe. Każda miłość jest prawdziwa. Każde zauroczenie jest prawdziwe.

Jeżeli ktoś mówi, że to nie było prawdziwe uczucie to jest to tylko racjonalizacja tego, że mu się odwidziało.

90

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nowe_otwarcie napisał/a:
display napisał/a:

Dla mnie miłość i zauroczenie to dwie różne sprawy, u mnie nie mające nic wspólnego ze sobą. W moim przypadku jest tak że kocham swojego męża bardzo ale nie jestem w nim  zauroczona. Nie mam motylków w brzuchu na jego widok ani nie uginają mi się kolana itp.... Zresztą nigdy tak nie było, po prostu go polubiłam a później tak wyszło że zaczęliśmy być razem. Nie wiem czy można to zakwalifikować jako związek z rozsądku ale wiem że teraz go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego chociaż na początku w ogóle w ten sposób nie myślałam o nim.

Jeśli chodzi o zauroczenie to zdarzało mi się nieraz ale zawsze była to tylko czysta "chemia" były te motylki w brzuchu i drżenie rąk ale wiedziałam zawsze, że Ci faceci do których to czułam kompletnie do mnie nie pasują, nie odpowiadają mi z charakteru, a mimo to tak reagowałam na ich widok. To męczące, takie głupie i dziecinne. Nigdy nawet nie próbowałam kręcić się koło tych facetów bo wiedziałam że to bez sensu. Nie rozumiem zresztą tego do dziś dlaczego tak się dzieje że niektórzy potrafią tak na nas działać.

Twoje działanie to dokładny obraz tego o czym pisałem wyżej: ze strachu przed konsekwencjami "przecinałaś" zauroczenie i uciekałaś póki jeszcze jego siła była dość mała byś była w stanie to zrobić; być może robiłaś dobrze, bo nikt nie wie jak mocno byś popłynęła gdybyś dała temu działać. Tak samo ze strachu wybrałaś opcję czystorozsądkową i wytworzyłaś przywiązanie, będące jakąś formą uczucia. Jeśli nie pojawi się na Twojej drodze "big crush", to będziesz mogła powiedzieć że w tych warunkach jesteś wygrana i dokonałaś dobrego wyboru. Może być też tak że "big crush" się pojawi, a Ty zrobisz to co już masz przećwiczone (czyli szybko zwiejesz nim jego urok zacznie na Ciebie w pełni działać). Ale jeśli się pojawi i jego urok zadziała z pełną mocą, tak że nie będziesz mogła się oprzeć... to Twoje życie mocno się skomplikuje.


Nie masz racji z tym przecinaniem. Nie latałam za tymi facetami z różnych powodów czasem było tak, że po prostu oni nie byli zainteresowani więc nie było sensu się w tym pogrążać ale często też od początku wiedziałam że oni nie odpowiadają mi z charakteru, więc po co pchać się w coś z kimś kto mi nie odpowiada? Inne poglądy, inne spojrzenie na życie, inne priorytety. Nie ma sensu.
Jeśli chodzi o mojego męża to naprawdę go kocham i jestem z nim szczęśliwa więc czy to nie jest miłość? I seks też jest świetny i niewymuszony, pociąga mnie, dopasowaliśmy się i jest super. A big crush może pojawić się zawsze i u każdego, nie ma na to reguły.

91

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
M!ri napisał/a:

Nie odwracaj kota ogonem. To Ty zapytałeś jak planuję odróżnić miłość od zauroczenia = uważasz że można pomylić jedno z drugim.
Nie można, no chyba, że już na poziomie definicji nie rozumie się czym one są.

Przecież od początku piszę że miłość i zauroczenie to dwie różne rzeczy. O tym że to miłość przekonujemy się dopiero po czasie; zauroczenie de facto oparte jest głównie na fizycznym pożądaniu (tak reaguje nasz organizm, tu wyłącza się rozsądek). Nie da się tego pomylić, natomiast druga część twojego posta sugeruje że Ty do końca nie rozumiesz tych definicji i bierzesz zauroczenie za coś więcej niż to czym jest.

M!ri napisał/a:

I to jest clue problemu. Wszystkie uczucia są prawdziwe. Każda miłość jest prawdziwa. Każde zauroczenie jest prawdziwe.

Jeżeli ktoś mówi, że to nie było prawdziwe uczucie to jest to tylko racjonalizacja tego, że mu się odwidziało.

Czy Ty się sama czytasz? Zauroczenie z natury jest powierzchowne i oparte na przesłankach będących efektem projekcji własnych marzeń i wyobrażeń na punkcie danej osoby. Ergo: pisanie "prawdziwe zauroczenie" ociera się o oksymoron.

92

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku

No to usiądź i zastanów się o co Ci właściwie chodzi i co to ma wspólnego z tym, że za każdym razem mam MEGA-WOW zauroczenie.


Po tych kilku postach dałeś się poznać jako dość obleśny typek. Masz kobietę, ale jest tylko “całkiem dobra”, wciąż tęsknisz za miłością swojego życia, i w dodatku obgadujesz swoją dziewczynę za plecami “przyjaciółeczki” i nie jesteś z nią szczery. To ja Ci powiem dlaczego wierzysz, że efekt MEGA-WOW można przeżyć tylko raz w życiu - bo do obecnej nic specjalnego nie czujesz, ale jest dobrym plasterkiem.

93

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nowe_otwarcie napisał/a:
Nambi napisał/a:

Nie, nie jest. Jestem żywym przykładem na to, że to nie prawda. Ale moja definicja małżeństwa z rozsądku chyba jest nieco inna niż większości osób, które w tym wątku się wypowiedziały. Małżeństwo z kimś, do kogo zupełnie nie czuje się pożądania albo czuje się odrazę, nie jest małżeństwem z rozsądku. To raczej wyraz jego braku, żeby nie powiedzieć, że czystej głupoty.

Aaaa, to Tobie chodzi o efekt MEGA-WOW, że tak Ci odwala na punkcie na punkcie faceta że masz stado motyli w brzuchu, nie możesz jeść i spać bo o nim myślisz, przestajesz totalnie myśleć? Takie coś ewentualnie może się zdarzyć co najwyżej raz.

Mnie się zdarzyło raz, z moją byłą żoną: ekstra laska poznana na studiach, całkowicie uleczyła mnie po zerwaniu mającym miejsce kwartał wcześniej; po 2 miesiącach (czy nawet po miesiącu) wiedziałem że to ona zostanie moją żoną, po pół roku się zaręczyliśmy. Byliśmy razem 19 lat (od początków razem do rozwodu; z przerwami, "netto" wyjdzie jakieś 16,5 roku), mamy razem (jedyne dla każdego z nas) dziecko.
Była cała masa kłótni, przemoc psychiczna (w ilości naprawdę znacznej; nieraz i fizyczna) z jej strony, a mimo tego do dziś czuję tęsknotę (choć niedługo miną 2 lata od orzeczenia rozwodu) i świadomość że raczej takiego WOW już nigdy nie przeżyję i prawdopodobnie pozostanie ona kobietą mojego życia (choć z obecną jest mi całkiem dobrze). Kilka razy do siebie wracaliśmy, teraz mosty zostały całkiem spalone (przy okazji rozwodu zadbała i o unieważnienie kościelne, oczywiście ze słynnego kanonu 1095 p.3 (czyli najpowszechniejszej furtki dla tych, którzy chcą unieważnić, a nie mają po temu twardych podstaw; oczywiście grubą kasę na adwokata kościelnego wydała, przecież trzeba wiedzieć komu posmarować żeby takie coś przeszło) i zrobiła to wyjątkowo podle (na tyle że nie tylko tu mosty spalone, ale i ja czekam na zebranie myśli i spokojny okres by oficjalnie pożegnać się ze sprzedajnymi klechami).

Taki jest właśnie efekt "absolutnego WOW"...

O coś takiego mi chodzi, ale ja nie uważam, żeby to się zdarzało tylko raz w życiu. Byłam w 3 takich relacjach zanim poznałam męża. Przyznaję jednak, że jeden z moich byłych już partnerów był wyjątkowy w tym, że ten efekt wow zdawał się być doprawiony czymś jeszcze bardziej wyjątkowym, czymś w rodzaju gwiezdnego pyłu wink. 4 raz zdarzyło mi się to kiedy już od kilku lat byłam mężatką, ale z premedytacją i bez żalu wybiłam wszystkie motyle, które dopiero podrywały się do lotu. Nie żałuję, nie wspominam z sentymentem, nigdy nie zmieniłabym mojej decyzji.

94

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
display napisał/a:

Dla mnie miłość i zauroczenie to dwie różne sprawy, u mnie nie mające nic wspólnego ze sobą. W moim przypadku jest tak że kocham swojego męża bardzo ale nie jestem w nim  zauroczona. Nie mam motylków w brzuchu na jego widok ani nie uginają mi się kolana itp.... Zresztą nigdy tak nie było, po prostu go polubiłam a później tak wyszło że zaczęliśmy być razem. Nie wiem czy można to zakwalifikować jako związek z rozsądku ale wiem że teraz go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego chociaż na początku w ogóle w ten sposób nie myślałam o nim.

Jeśli chodzi o zauroczenie to zdarzało mi się nieraz ale zawsze była to tylko czysta "chemia" były te motylki w brzuchu i drżenie rąk ale wiedziałam zawsze, że Ci faceci do których to czułam kompletnie do mnie nie pasują, nie odpowiadają mi z charakteru, a mimo to tak reagowałam na ich widok. To męczące, takie głupie i dziecinne. Nigdy nawet nie próbowałam kręcić się koło tych facetów bo wiedziałam że to bez sensu. Nie rozumiem zresztą tego do dziś dlaczego tak się dzieje że niektórzy potrafią tak na nas działać.

Jestem w podobnej sytuacji, z tym, że u mnie to "niemiłość" jest. A może tak tylko mi się wydaje?

95

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nambi napisał/a:
display napisał/a:

Dla mnie miłość i zauroczenie to dwie różne sprawy, u mnie nie mające nic wspólnego ze sobą. W moim przypadku jest tak że kocham swojego męża bardzo ale nie jestem w nim  zauroczona. Nie mam motylków w brzuchu na jego widok ani nie uginają mi się kolana itp.... Zresztą nigdy tak nie było, po prostu go polubiłam a później tak wyszło że zaczęliśmy być razem. Nie wiem czy można to zakwalifikować jako związek z rozsądku ale wiem że teraz go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego chociaż na początku w ogóle w ten sposób nie myślałam o nim.

Jeśli chodzi o zauroczenie to zdarzało mi się nieraz ale zawsze była to tylko czysta "chemia" były te motylki w brzuchu i drżenie rąk ale wiedziałam zawsze, że Ci faceci do których to czułam kompletnie do mnie nie pasują, nie odpowiadają mi z charakteru, a mimo to tak reagowałam na ich widok. To męczące, takie głupie i dziecinne. Nigdy nawet nie próbowałam kręcić się koło tych facetów bo wiedziałam że to bez sensu. Nie rozumiem zresztą tego do dziś dlaczego tak się dzieje że niektórzy potrafią tak na nas działać.

Jestem w podobnej sytuacji, z tym, że u mnie to "niemiłość" jest. A może tak tylko mi się wydaje?


Czasem to jest miłość tylko jeszcze sobie sprawy nie zdajemy z tego. Myślę że dużą winę za to ponoszą wpajane od dzieciństwa standardy jak to ma wyglądać. Nawet bajki są tym naszpikowane. Piękny książę, piękna księżniczka i wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Filmy to samo, ona biegnie w szpilkach ulica już spóźniona gdzieś, włos rozwiany on nagle patrzy na nią z tłumu i nagle grom z jasnego nieba czas się zatrzymał i już wielka miłość, ble ble ble. Banały, jeszcze słowa ze sobą nie zamienili a już wielka miłość.

96

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
display napisał/a:
Nambi napisał/a:
display napisał/a:

Dla mnie miłość i zauroczenie to dwie różne sprawy, u mnie nie mające nic wspólnego ze sobą. W moim przypadku jest tak że kocham swojego męża bardzo ale nie jestem w nim  zauroczona. Nie mam motylków w brzuchu na jego widok ani nie uginają mi się kolana itp.... Zresztą nigdy tak nie było, po prostu go polubiłam a później tak wyszło że zaczęliśmy być razem. Nie wiem czy można to zakwalifikować jako związek z rozsądku ale wiem że teraz go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego chociaż na początku w ogóle w ten sposób nie myślałam o nim.

Jeśli chodzi o zauroczenie to zdarzało mi się nieraz ale zawsze była to tylko czysta "chemia" były te motylki w brzuchu i drżenie rąk ale wiedziałam zawsze, że Ci faceci do których to czułam kompletnie do mnie nie pasują, nie odpowiadają mi z charakteru, a mimo to tak reagowałam na ich widok. To męczące, takie głupie i dziecinne. Nigdy nawet nie próbowałam kręcić się koło tych facetów bo wiedziałam że to bez sensu. Nie rozumiem zresztą tego do dziś dlaczego tak się dzieje że niektórzy potrafią tak na nas działać.

Jestem w podobnej sytuacji, z tym, że u mnie to "niemiłość" jest. A może tak tylko mi się wydaje?


Czasem to jest miłość tylko jeszcze sobie sprawy nie zdajemy z tego. Myślę że dużą winę za to ponoszą wpajane od dzieciństwa standardy jak to ma wyglądać. Nawet bajki są tym naszpikowane. Piękny książę, piękna księżniczka i wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Filmy to samo, ona biegnie w szpilkach ulica już spóźniona gdzieś, włos rozwiany on nagle patrzy na nią z tłumu i nagle grom z jasnego nieba czas się zatrzymał i już wielka miłość, ble ble ble. Banały, jeszcze słowa ze sobą nie zamienili a już wielka miłość.

Display, chyba o coś innego mi chodzi. Nie mam teraz na tyle dużo czasu, żeby opisać dokładnie, co mi chodzi po głowie. Nie jestem romantyczna. W ogóle. Nudzą mnie, a nawet mocno irytują romantyczne komedie i melodramaty. Nużą mnie filmy w rodzaju "Pearl Harbour","Titanic'a" czy "Trędowatej". O "50 twarzy Gray'a" i jemu podobnych nawet mi nie wspominaj smile Ja tego klimatu po prostu nie czuję. Nie czytam romansów, bo nie lubię, nie wzruszam się na nich, nie przyżywam rozterek bohaterów. Ja nigdy nie miałam w głowie takiej wizji miłości. Nie uważam, że na świecie jest tylko ta jedna jedyna połówka jabłka, która do nas pasuje. Jest ich wiele. Sztuką jest wybrać tę właściwą, tym bardziej, że czasem ta widziana przez nas jako odpowiednia ma na ten temat zgoła inne zdanie smile

97

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
display napisał/a:

[


Czasem to jest miłość tylko jeszcze sobie sprawy nie zdajemy z tego. Myślę że dużą winę za to ponoszą wpajane od dzieciństwa standardy jak to ma wyglądać. Nawet bajki są tym naszpikowane. Piękny książę, piękna księżniczka i wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Filmy to samo, ona biegnie w szpilkach ulica już spóźniona gdzieś, włos rozwiany on nagle patrzy na nią z tłumu i nagle grom z jasnego nieba czas się zatrzymał i już wielka miłość, ble ble ble. Banały, jeszcze słowa ze sobą nie zamienili a już wielka miłość.

Wiesz co, a ja myślę (po tym i poprzednich Twoich postach) że po prostu zdajesz sobie sprawę że się hajtnęłaś z rozsądku i starasz się przekonać głównie samą siebie że z tego rozsądku wyrosła PRAWDZIWA miłość.

Tylko wiesz co? Takie podsumowanie można skutecznie zrobić dopiero po latach, nieraz dopiero gdy ta osoba już odejdzie na zawsze; wtedy możesz uczciwie to podkreślić i stwierdzić że "tak, to była miłość" lub "to było jedynie przywiązanie".

Przez całe życie czułaś strach przed związkiem opartym na chemii (racjonalizując sobie rezygnację z takich związków) i teraz szukasz potwierdzenia że ta chemia nie jest potrzebna do zbudowania naprawdę udanej relacji. Dlatego jeszcze raz Ci napiszę: pewność będziesz miała wtedy gdy będziecie już oboje siwi.

98

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nowe_otwarcie napisał/a:
display napisał/a:

[


Czasem to jest miłość tylko jeszcze sobie sprawy nie zdajemy z tego. Myślę że dużą winę za to ponoszą wpajane od dzieciństwa standardy jak to ma wyglądać. Nawet bajki są tym naszpikowane. Piękny książę, piękna księżniczka i wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Filmy to samo, ona biegnie w szpilkach ulica już spóźniona gdzieś, włos rozwiany on nagle patrzy na nią z tłumu i nagle grom z jasnego nieba czas się zatrzymał i już wielka miłość, ble ble ble. Banały, jeszcze słowa ze sobą nie zamienili a już wielka miłość.

Wiesz co, a ja myślę (po tym i poprzednich Twoich postach) że po prostu zdajesz sobie sprawę że się hajtnęłaś z rozsądku i starasz się przekonać głównie samą siebie że z tego rozsądku wyrosła PRAWDZIWA miłość.

Tylko wiesz co? Takie podsumowanie można skutecznie zrobić dopiero po latach, nieraz dopiero gdy ta osoba już odejdzie na zawsze; wtedy możesz uczciwie to podkreślić i stwierdzić że "tak, to była miłość" lub "to było jedynie przywiązanie".

Przez całe życie czułaś strach przed związkiem opartym na chemii (racjonalizując sobie rezygnację z takich związków) i teraz szukasz potwierdzenia że ta chemia nie jest potrzebna do zbudowania naprawdę udanej relacji. Dlatego jeszcze raz Ci napiszę: pewność będziesz miała wtedy gdy będziecie już oboje siwi.

Dziękuję za tą psychoanalizę jednak nie jest ona trafna. Nie zaprzeczam że na początku był to związek bardziej z rozsądku, zrodzony z przyjaźni ale tak jak mówiłam wcześniej to wcale nie wyklucza późniejszej miłości. Ja jestem szczęśliwa w małżeństwie, a to że nie było na początku motylków czy teraz cokolwiek zmienia? Nie, bo ja nie chciałabym zmienić mojego męża na nikogo innego.

99

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
display napisał/a:

Dziękuję za tą psychoanalizę jednak nie jest ona trafna. Nie zaprzeczam że na początku był to związek bardziej z rozsądku, zrodzony z przyjaźni ale tak jak mówiłam wcześniej to wcale nie wyklucza późniejszej miłości. Ja jestem szczęśliwa w małżeństwie, a to że nie było na początku motylków czy teraz cokolwiek zmienia? Nie, bo ja nie chciałabym zmienić mojego męża na nikogo innego.

Źle zrozumiałaś. Ja nie neguję że między Wami coś jest i że jest to bardzo poważne. Natomiast co to konkretnie jest? Na pewno silne przywiązanie, wielka przyjaźń, na pewno jest dziś najbliższą Ci osobą, wzajemnie się to przeplata... Mówię tylko że na pewno większą pewność jak to zdefiniować będziesz miała w późnym wieku.

100

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
display napisał/a:

Dziękuję za tą psychoanalizę jednak nie jest ona trafna. Nie zaprzeczam że na początku był to związek bardziej z rozsądku, zrodzony z przyjaźni ale tak jak mówiłam wcześniej to wcale nie wyklucza późniejszej miłości. Ja jestem szczęśliwa w małżeństwie, a to że nie było na początku motylków czy teraz cokolwiek zmienia? Nie, bo ja nie chciałabym zmienić mojego męża na nikogo innego.

Źle zrozumiałaś. Ja nie neguję że między Wami coś jest i że jest to bardzo poważne. Natomiast co to konkretnie jest? Na pewno silne przywiązanie, wielka przyjaźń, na pewno jest dziś najbliższą Ci osobą, wzajemnie się to przeplata... Mówię tylko że na pewno większą pewność jak to zdefiniować będziesz miała w późnym wieku.

101

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nowe_otwarcie napisał/a:
display napisał/a:

Dziękuję za tą psychoanalizę jednak nie jest ona trafna. Nie zaprzeczam że na początku był to związek bardziej z rozsądku, zrodzony z przyjaźni ale tak jak mówiłam wcześniej to wcale nie wyklucza późniejszej miłości. Ja jestem szczęśliwa w małżeństwie, a to że nie było na początku motylków czy teraz cokolwiek zmienia? Nie, bo ja nie chciałabym zmienić mojego męża na nikogo innego.

Źle zrozumiałaś. Ja nie neguję że między Wami coś jest i że jest to bardzo poważne. Natomiast co to konkretnie jest? Na pewno silne przywiązanie, wielka przyjaźń, na pewno jest dziś najbliższą Ci osobą, wzajemnie się to przeplata... Mówię tylko że na pewno większą pewność jak to zdefiniować będziesz miała w późnym wieku.

Ale czemu uważasz, że dopiero w późniejszym wieku mogę zdefiniować co jest między nami?  A czemu nie mogę wg Ciebie zrobić tego teraz? Co stoi na przeszkodzie? Czy wg Ciebie miłość która powstała z motylków jest bardziej możliwa i prawdopodobna niż ta która powstała z rozsądku? Czy to że na początku nie szalałam z miłości na widok swego męża wyklucza to że teraz go szczerze kocham?
Nie żebym się czepiała ale pytam bo ciekawi mnie Twój punkt widzenia smile

Ps wg badań to właśnie miłość zrodzona z przyjaźni jest trwalszs i stabilniejsza.

102

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Nowe_otwarcie napisał/a:

(przy okazji rozwodu zadbała i o unieważnienie kościelne, oczywiście ze słynnego kanonu 1095 p.3 (czyli najpowszechniejszej furtki dla tych, którzy chcą unieważnić, a nie mają po temu twardych podstaw; oczywiście grubą kasę na adwokata kościelnego wydała, przecież trzeba wiedzieć komu posmarować żeby takie coś przeszło)


a mozesz podac kilka przykladow na ten p.3 kanonu 1095? ja nigdy nie slyszalam, ze jest jakas slynna furtka

103

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
Inkwizytorka napisał/a:

a mozesz podac kilka przykladow na ten p.3 kanonu 1095? ja nigdy nie slyszalam, ze jest jakas slynna furtka

Ileś czasu temu był wywiad z adwokatem kościelnym, potwierdził że po ten punkt ludzie najczęściej sięgają. Powód jest prosty: w wypadku pozostałych możliwości w zasadzie muszą być twarde dowody, tutaj najłatwiej pozwanemu uszyć buty bez takich twardych dowodów, zwłaszcza jeśli praca uniemożliwia mu przybycie (bo jak pewnie wiesz na wezwanie sądu powszechnego pracodawca ma psi obowiązek zwolnić pracownika, tu - nie) na każde pierdnięcie kur(w)ii metropolitalnej. Tutaj było słowo przeciwko słowu, zeznania świadków którzy (co słusznie wypunktował obrońca węzła) mieli informacje jedynie od mojej ex (żeby było śmieszniej, to jeden nawet mnie nie znał osobiście), ale że była posmarowała (jeszcze miała tupet żalić się że "nawet sobie nie zdaję sprawy ile musiała zapłacić tej adwokatce") i w odróżnieniu ode mnie była w przez cały roboczy tydzień na miejscu, to się skończyło jak skończyło. W zasadzie jedynym powodem dla którego do dziś nie dokonałem oficjalnie apostazji było to że nie zamierzałem się karać za przekupstwo klechów ograniczaniem sobie dostępnych potencjalnie kobiet do samych zdeklarowanych ateistek (wiadomo że sporo jest takich, które nieoficjalnie ten ku..widołek zwany KK porzuciły, ale jeszcze trafia się jakaś mamusia czy babcia, która jawnego apostaty nie przełknie i może bruździć), ale że moja obecna też ma wyjechane na KK, to może i czas nadszedł by to ostatecznie załatwić...

104 Ostatnio edytowany przez blueangel (2022-08-26 15:01:24)

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku

Ja tez bylabym ciekawa. Przeczytalam ten punkt w kanonie, ale chyba jestem zbyt zielona. Mozesz podac jeden albo dwa przyklady? Nie musi byc twoj. moze byc czysto zmyslony.

Co do apostazji to co ma piernik do wiatraka? Ile rozwodow cywilnych zle orzeczonych, chociazby wina przydzielona nie temu, co trzeba, opieka nad dzieckiem, itd itp. Mimo to nikt z tego powodu nie pozbawia sie obywatelstwa. Jesli juz to czyjas wina to jej, ze sie tak stalo.

Poza tym, o ile mi wiadomo to appstazja to rzeczywiscie cos w stylu nalozenia kary na siebie. Poprostu praktycznie sam nakladasz na siebie ekskomunike. Nie mozesz przyjac zadnych sakrementow, nawet zostac pochowany

105

Odp: malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku
blueangel napisał/a:

Ja tez bylabym ciekawa. Przeczytalam ten punkt w kanonie, ale chyba jestem zbyt zielona. Mozesz podac jeden albo dwa przyklady? Nie musi byc twoj. moze byc czysto zmyslony.

Musiałbym odszukać ponownie przykłady, którymi byłem żywotnie zainteresowany w toku sprawy; po prostu od orzeczenia minęły już prawie dwa lata, więc te przekupne gnoje i ich sprawy spadły na miejsce moich priorytetów na miejsca od 969 do 1758 wink

Poza tym zastanów się skąd tak nieprecyzyjna i mająca całkiem szeroki zakres kategoria? Jak ktoś kuma, to sam załapie. Podpowiedź: im mniej precyzyjne kryterium, tym większa możliwość interpretacji, a że interpretuje jedna, konkretna strona i nie podlega to praktycznie żadnej weryfikacji... wink

blueangel napisał/a:

Co do apostazji to co ma piernik do wiatraka? Ile rozwodow cywilnych zle orzeczonych, chociazby wina przydzielona nie temu, co trzeba, opieka nad dzieckiem, itd itp. Mimo to nikt z tego powodu nie pozbawia sie obywatelstwa. Jesli juz to czyjas wina to jej, ze sie tak stalo.

Jakiego obywatelstwo? Te przekupne ch..je nie mają mi już w w zasadzie niczego do zaoferowania; co będzie mi potrzebne, to osiągnę ewentualnie  bez ich "pośrednictwa".

Jeszcze w wyroku zaznaczyli że ja nie mogę zawrzeć powtórnego ślubu kościelnego, ale (tu najciekawsze) arcybiszkopt może to cofnąć (tylko głupi się nie domyśli że za odpowiednią opłatą; rachunek kasy od stron musi się zgadzać jeśli bilans końcowy ma być na zero, proste. A jeśli tak, to figę zobaczą, a nie chociaż jednego zeta; podczas kolędy kijem pogonię wink

blueangel napisał/a:

Poza tym, o ile mi wiadomo to appstazja to rzeczywiscie cos w stylu nalozenia kary na siebie. Poprostu praktycznie sam nakladasz na siebie ekskomunike. Nie mozesz przyjac zadnych sakrementow, nawet zostac pochowany

Jakiej kary na siebie? Mogę zostać pochowany w obrządku świeckim; cmentarz komunalny w mieście to nie własność klechów. Jeszcze zaznaczę żeby czasem mi katabasa na pogrzeb nie ściągać, bo mi to mocno zepsuje humor big_smile

Posty [ 66 do 105 z 105 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » malzenstwo z milosci/malzenstwo z rozsadku

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024