Be. napisał/a:Bardziej drapieżniki (faceci) i wnyki (kobiety)
.
Tak, tak...Tylko ciągle biadolicie że kobieta z was krew wypiła...
dla rozładowania ewentualnej niewielkiej draki kolejnej od jednej z koleżanek
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zrozumieć żonę
Strony Poprzednia 1 … 7 8 9 10 11 … 14 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Be. napisał/a:Bardziej drapieżniki (faceci) i wnyki (kobiety)
.
Tak, tak...Tylko ciągle biadolicie że kobieta z was krew wypiła...
dla rozładowania ewentualnej niewielkiej draki kolejnej od jednej z koleżanek
maku2 napisał/a:Autorze może już pisałem i się powtórzę ale tak długo jak ona ma kontakt z innymi fanatyczkami odnajdywania siebie od nowa tak długo jej się nie poprawi.
Weź ja na rozmowę i zakomunikuj że ma zerwać z tamtymi relację jeśli tego nie zrobi to nie widzisz dla Was szansy.
Jeśli te magiczne spotkania/warsztaty są płatne to nie dajesz kasy dla guru.Wiem, będziesz się bał jej relacji ale jak będzie histeryzować to powiesz że robisz to dla dzieci i...sobie wychodzisz.
Nie wierzę, że autor to zrobi... Oczywiście że nie zrobi
I dlatego takich ludzi nie jest mi żal. Tak wygląda ten świat - są drapieżniki i są ofiary, wystarczy wiedzieć w której strefie się ustawić. Jak autor kocha być ofiarą, to hulaj dusza:) Gdyby wszyscy byli drapieżnikami, to kto w końcu robiłby za ofiarę? Nie da się...
Też biorę taki scenariusz pod uwagę, ale to chyba wtedy, gdy sprawa stanie na ostrzu noża, albo gdy moja terapeutka mi trochę poprzestawia myślenie i nie będę się bał jej tego wygarnąć. Słowo OFIARA też pochodzi z tego samego koszyka, z którego "karmi się" moja żona (tak jak OJCIEC/MATKA itp.). Jak mi powiedziała - przyczyną tego trzeciego najgłębszego teraz kryzysu było właśnie to, że ja niby stawiałem się w ofierze, a mi najzwyczajniej w świecie było zaj***iście przykro po tym jak zostałem przywitany, gdy wróciłem do domu i mój błąd polegał na tym, że od razu jej nie powiedziałem co mi jest, a ona "nie ma ochoty się domyślać". I tak jak ulle pisała wcześniej - prawdziwa konfrontacja dopiero jest przed nami i wiem, że po niej będę się czuł jak po wyjściu z ringu bokserskiego. Pozytywny scenariusz też nie jest wcale taki kolorowy, może znów przyjść taki moment jak rok temu gdy ona stwierdzi, że ja się zmieniam na lepsze i sama będzie inicjować kontakt fizyczny, boję się że tym razem to mnie kompletnie zmrozi na nią, albo że w inny sposób mnie to rozwali na kawałki. Czas pokaże.
Stanisława Celińska o życiu wie sporo, ja w tej chwili jestem mniej więcej tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=bXQyahzHWrQ
ulle: bardzo mocne było to, co dzisiaj tu napisałaś. Dziękuję Ci.
Salomonka napisał/a:maku2 napisał/a:Autorze może już pisałem i się powtórzę ale tak długo jak ona ma kontakt z innymi fanatyczkami odnajdywania siebie od nowa tak długo jej się nie poprawi.
Weź ja na rozmowę i zakomunikuj że ma zerwać z tamtymi relację jeśli tego nie zrobi to nie widzisz dla Was szansy.
Jeśli te magiczne spotkania/warsztaty są płatne to nie dajesz kasy dla guru.Wiem, będziesz się bał jej relacji ale jak będzie histeryzować to powiesz że robisz to dla dzieci i...sobie wychodzisz.
Nie wierzę, że autor to zrobi... Oczywiście że nie zrobi
I dlatego takich ludzi nie jest mi żal. Tak wygląda ten świat - są drapieżniki i są ofiary, wystarczy wiedzieć w której strefie się ustawić. Jak autor kocha być ofiarą, to hulaj dusza:) Gdyby wszyscy byli drapieżnikami, to kto w końcu robiłby za ofiarę? Nie da się...
Też biorę taki scenariusz pod uwagę, ale to chyba wtedy, gdy sprawa stanie na ostrzu noża, albo gdy moja terapeutka mi trochę poprzestawia myślenie i nie będę się bał jej tego wygarnąć. Słowo OFIARA też pochodzi z tego samego koszyka, z którego "karmi się" moja żona (tak jak OJCIEC/MATKA itp.). Jak mi powiedziała - przyczyną tego trzeciego najgłębszego teraz kryzysu było właśnie to, że ja niby stawiałem się w ofierze, a mi najzwyczajniej w świecie było zaj***iście przykro po tym jak zostałem przywitany, gdy wróciłem do domu i mój błąd polegał na tym, że od razu jej nie powiedziałem co mi jest, a ona "nie ma ochoty się domyślać". I tak jak ulle pisała wcześniej - prawdziwa konfrontacja dopiero jest przed nami i wiem, że po niej będę się czuł jak po wyjściu z ringu bokserskiego. Pozytywny scenariusz też nie jest wcale taki kolorowy, może znów przyjść taki moment jak rok temu gdy ona stwierdzi, że ja się zmieniam na lepsze i sama będzie inicjować kontakt fizyczny, boję się że tym razem to mnie kompletnie zmrozi na nią, albo że w inny sposób mnie to rozwali na kawałki. Czas pokaże.
Stanisława Celińska o życiu wie sporo, ja w tej chwili jestem mniej więcej tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=bXQyahzHWrQulle: bardzo mocne było to, co dzisiaj tu napisałaś. Dziękuję Ci.
Właśnie dlatego twoja żona ma nad tobą przewagę, dla ciebie nie do pokonania; Ona wie jak się ustawić i po której stronie ringu stanąć żeby mieć fory. Zna chwyty które stale wobec ciebie stosuje a ty nie umiesz i nie chcesz się bronić. Zna cię jak zły szeląg i wie jak cię walnąć, żebyś przestał oddychać. Nazwała cię ofiarą? No popatrz:) A podobno jak dwóch ci powie że jesteś pijany to połóż się spać.
Be. napisał/a:Bardziej drapieżniki (faceci) i wnyki (kobiety)
.
Tak, tak...Tylko ciągle biadolicie że kobieta z was krew wypiła...
Ale przyznaj, że dość trafne, nie ?
@pasławek piękny rysunek sporządziłeś, serio .
Salomonka napisał/a:Be. napisał/a:Bardziej drapieżniki (faceci) i wnyki (kobiety)
.
Tak, tak...Tylko ciągle biadolicie że kobieta z was krew wypiła...
Ale przyznaj, że dość trafne, nie
?
@pasławek piękny rysunek sporządziłeś, serio
.
To nie moje dzieło jedna z kumpeli mi kiedyś podesłała
Też biorę taki scenariusz pod uwagę, ale to chyba wtedy, gdy sprawa stanie na ostrzu noża...
Co dla Ciebie znaczy ostrze noża?
Znasz pewnie powiedzonko - do trzech razy sztuka? U Ciebie ile tych "sztuk"ma być?
...i nie będę się bał jej tego wygarnąć.
Że przestanie się odzywać?
Że nie będzie seksu?
Że zagrozi rozwodem?
Czego Ty się boisz nazwij to?
Słowo OFIARA też pochodzi z tego samego koszyka, z którego "karmi się" moja żona (tak jak OJCIEC/MATKA itp.). Jak mi powiedziała - przyczyną tego trzeciego najgłębszego teraz kryzysu było właśnie to, że ja niby stawiałem się w ofierze, a mi najzwyczajniej w świecie było zaj***iście przykro po tym jak zostałem przywitany, gdy wróciłem do domu i mój błąd polegał na tym, że od razu jej nie powiedziałem co mi jest, a ona "nie ma ochoty się domyślać".
Swoją winę przerzuca na Ciebie - to jej przestało się podobać, to ona mówi ze jest uwięziona w klatce to ona wspominała o rozwodzie - ona Twoim kosztem tłumaczy swoje porażki, a Ty zamiast się postawić próbujesz ją sobie tłumaczyć i każde jej słowo rozbijasz na atomy szukając tam Grala niczym prawdy objawionej która pozwoli Ci ją zrozumieć. I go tam nie znajdujesz...nie znajdziesz bo go tam nie ma.
I tak jak ulle pisała wcześniej - prawdziwa konfrontacja dopiero jest przed nami i wiem, że po niej będę się czuł jak po wyjściu z ringu bokserskiego.
I znowu to robisz...czekasz. Jesteś tak bardzo od niej uzależniony?
Pozytywny scenariusz też nie jest wcale taki kolorowy, może znów przyjść taki moment jak rok temu gdy ona stwierdzi, że ja się zmieniam na lepsze i sama będzie inicjować kontakt fizyczny, boję się że tym razem to mnie kompletnie zmrozi na nią, albo że w inny sposób mnie to rozwali na kawałki. Czas pokaże
Nie, po prostu zrobisz to co za poprzednimi razami - nic.
maku2: nie myślę, żebym po tym wszystkim powtórzył te wszystkie błędy, jak wspomniałem - teraz za daleko to zaszło. Wcześniej nie było m.in. spania osobno. A czy boję się... Nie, teraz już nie, chociaż rzeczywiście szkoda mi tego wszystkiego, co przez 20 lat budowałem. Moja małżonka raz daje do zrozumienia, że ma to gdzieś i wstawia posty na insta czy FB o ODWADZE do życiowych zmian itp, a później widzę że jednak i ją to zżera od środka. Radykalnych kroków nie robię, bo widzę że moja metoda, gdy ja się zdystansowałem powoli zaczyna działać i teraz żona sama przychodzi do mnie i zagaduje. Pytanie jak to później mądrze rozegrać (tym razem).
Ale jak się nie mylę to jazdę robi Ci po raz trzeci, tak?
Czyli Twoje poprzednie dwukrotne działania nic na dłuższą metę nie zdziałały, tak?
Czyli z góry można założyć że jak pójdziesz w rejs to znowu się spie.doli, tak?
Bo przecież nie zrezygnujesz z pływania, tak?
Sam pisałeś o "baniu się" to spytam czego się boisz że terapeutka musi w tej sprawie działać.
Pytanie jak to później mądrze rozegrać (tym razem).
Po prostu nie możesz zamieść problemu pod dywan na zasadzie - a jest dobrze jak się odezwę to się spieprzy...to się nie odezwę.
Nawet jeśli będzie dobrze nie możesz bać się jej powiedzieć co Ci się nie podoba.
Najważniejszym krokiem jest pozbyć się jej towarzystwa które miesza jaj w głowie.
Ona ma iść do pracy żeby nie miała czasu na bzdury.
Wasze życie musi się zmienić, nie możecie znowu wejść w te same koleiny bo to droga do powtórki.
Ale jak się nie mylę to jazdę robi Ci po raz trzeci, tak?
Czyli Twoje poprzednie dwukrotne działania nic na dłuższą metę nie zdziałały, tak?
Czyli z góry można założyć że jak pójdziesz w rejs to znowu się spie.doli, tak?
Bo przecież nie zrezygnujesz z pływania, tak?
Sam pisałeś o "baniu się" to spytam czego się boisz że terapeutka musi w tej sprawie działać.Deszcz napisał/a:Pytanie jak to później mądrze rozegrać (tym razem).
Po prostu nie możesz zamieść problemu pod dywan na zasadzie - a jest dobrze jak się odezwę to się spieprzy...to się nie odezwę.
Nawet jeśli będzie dobrze nie możesz bać się jej powiedzieć co Ci się nie podoba.
Najważniejszym krokiem jest pozbyć się jej towarzystwa które miesza jaj w głowie.
Ona ma iść do pracy żeby nie miała czasu na bzdury.
Wasze życie musi się zmienić, nie możecie znowu wejść w te same koleiny bo to droga do powtórki.
Dokładnie, tylko cały czas to uwielbienie żony nie pozwala, to jest ciężko zrozumieć, ale z gołębia nie zrobi się jastrzębia.
Dlatego Deszczu idzie swoim rytmem, jego decyzja, nikt za niego życia nie przeżyję, więc my tu bijemy pianę.
Choć taka rozmowa na forum powinna być pomocna, ale w tym przypadku jest tylko jako wygadanie się... dobre i to, chociaż wprowadza mętlik w głowie Deszczu... nic więcej.
Najpierw Deszczu musiałby wyzbyć się uwielbienia żony, żeby samemu ruszyć z miejsca, a na to się nie zanosi.
Stopień uwielbienia sukcesywnie maleje z dnia na dzień i to mnie martwi, bo nie wiem czy będę w stanie to w sobie odwrócić. Chodzę na terapię, bo m.in. miałem problemy z wyrażeniem swoich emocji i stawianiem granic. Był to jeden z powodów, ktore moja żonę odsunely, przynajmniej tak mówi. Temat zamiatania pod dywan też niedawno padł w naszych rozmowach, na pewno takie coś do niczego nie prowadzi. Problem tylko jest taki, że gdy ja zaczynam jej przedstawiać jakąś niewygodną prawdę, to ona od razu rzuca się z pazurami. Wątpię też, żeby zrezygnowała w tym momencie ze swojego nowego środowiska, ja nigdy jej niczego nie zabranialem i nie zamierzam tego robić, bo wg mnie związek dojrzałych ludzi tak nie powinien funkcjonować.
Zabranianie nic by nie dało, nawet sugerownie, bo jej na Tobie nie zależy.
Bardzo dobrze, jak to uwielbienie nie wróci, bo to było chore, znaczy się jest.
Stopień uwielbienia sukcesywnie maleje z dnia na dzień i to mnie martwi, bo nie wiem czy będę w stanie to w sobie odwrócić. Chodzę na terapię, bo m.in. miałem problemy z wyrażeniem swoich emocji i stawianiem granic. Był to jeden z powodów, ktore moja żonę odsunely, przynajmniej tak mówi. Temat zamiatania pod dywan też niedawno padł w naszych rozmowach, na pewno takie coś do niczego nie prowadzi. Problem tylko jest taki, że gdy ja zaczynam jej przedstawiać jakąś niewygodną prawdę, to ona od razu rzuca się z pazurami. Wątpię też, żeby zrezygnowała w tym momencie ze swojego nowego środowiska, ja nigdy jej niczego nie zabranialem i nie zamierzam tego robić, bo wg mnie związek dojrzałych ludzi tak nie powinien funkcjonować.
Trochę to znam i niestety czy tego chcemy czy nie, to dzisiejszym babom granice trzeba stawiać i nie da się funkcjonować bez złości, agresji (oczywiście mówię tu o sensownym stopniu) i po prostu dominacji. Po moim związku jeden psycholog też mi mówił, że w imię miłości się wykastrowalem, bo wydawało mi się że będę lepszy, taki wiesz idealny, dobry itd. No i to był błąd . Umysł płata figle, bo jak kocha to chce nosić na rękach i ściskać tak, że zebra trzeszczą, a nie tupac nóżka, ale widocznie inaczej się nie da.
W sąsiednim wątku "wczesnej" ciąży Autorka sama przyznaje, że zniechęca ją(mimo wszystkich pozostałych zalet) u jej faceta to, że nie potrafi się postawić, mieć własnego zdania i na wszystko się zgadza
Brak owego tupania nóżką czy "twardego charakteru" okazuje się być wielką wadą.
Piszesz
Chodzę na terapię, bo m.in. miałem problemy z wyrażeniem swoich emocji i stawianiem granic.
później
... ja nigdy jej niczego nie zabranialem i nie zamierzam tego robić...
Piszesz o zabraniani a ja właśnie o stawianiu granic.
Widzisz że te jej znajomości są dla niej/Was szkodliwe/destrukcyjne a pomimo tego nic z tym nie zrobisz?
To w jaki sposób Ty chcesz zawalczyć o małżeństwo? Stojąc z boku patrzeć jak inni dolewają benzyny do Waszego małżeństwa i nie się gniesz po gaśnicę?
Właśnie z takim podejściem nic nie zmienisz i nadal będziesz jechał starymi koleinami.
...bo wg mnie związek dojrzałych ludzi tak nie powinien funkcjonować.
Jeśli ona postępuje dojrzale to co tutaj robisz?
W sąsiednim wątku "wczesnej" ciąży Autorka sama przyznaje, że zniechęca ją(mimo wszystkich pozostałych zalet) u jeje faceta to, że nie potrafi się postawić, mieć własnego zdania i na wszystko się zgadza
![]()
Brak owego tupania nóżką czy "twardego charakteru" okazuje się być wielką wadą.
Decyzje nie wystarcza, ja zwykle je podejmowałem tak samo jak organizowałem wszystko ja itd. Czy zdanie mam takie samo jak kobieta za każdym razem to chyba wiadomo, że nie . Problemem jest już samo zaangażowanie, pokazanie że Ci zalezy. Wtedy babka myśli, że się starasz, bo nie możesz mieć innej, więc coś z Tobą nie tak i tracisz na atrakcyjności. Serio, istnieje takie coś...
Deszcz, nie musisz jej zabraniać, ale komunikowanie że Tobie to nie pasuje i jak to odbierasz jest jak najbardziej wskazane. Zakładając nawet że nikogo nie ma na boku, to ta obecna forma jej,, duchowości " i spotkań z tym towarzystwem działa destrukcyjnie na waszą małżeńską relację.Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem coraz bardziej się od siebie oddalacie. Coś takiego jak dotyk , pocałunek, nie wspomnę o reszcie, będzie za chwilę ciężki do przełamania dla Was obojga. Stawiaj granice już nie po to aby ją odzyskać, chociaż całkiem możliwe że to może ją obudzić, ale na ile będzie to prawdziwe, sam już będziesz musiał wyczuć. Ulle wczoraj napisała Ci wczoraj fajnego i życiowego posta. Daj żonie możliwość zebrania odpowiedzialności za własne decyzje. Twoja żona od lat żyje w błogiej nieświadomości oderwana od rzeczywistych problemów. Zajmowała się domem, małymi dziećmi, miała co robić, ale jest mnóstwo kobiet które dodatkowo łączą to z aktywnością zawodową i też dają radę. U Ciebie dzieciaki podrosły a żonę dalej trzymasz na piedestale. Zabezpieczaj się już na przyszłość. Zrób porządek z kontami, nie mówię o zostawieniu jej bez środków do życia, ale chyba nadszedł czas na zadbanie o siebie. Nerwy, stres, mogą zrobić straszne spustoszenie w Twoim organizmie. Dobrze że poszedłeś na terapię ale jest jedno ale. Ciężko trafić za pierwszym razem na sensownego terapeutę, nie bój się zmieniać. Może się mylę, ale pomyśl czy nie jest warto rozważyć terapii pod kątem uzależnienia Ciebie od niej.
Bo tak jest w życiu, jak masz miękkie serce, to musisz mieć twadą d****
Powninen być balans, facet powinien mieć jaja i wszystko w tym jest zawarte. Poza tym na krzywe drzewo kozy skaczą i druga strona to wyczuwa, więc sobie pozwala i to dotyczy obydwu płci, jak też zdrady.
Dlatego tak trudno dawać ile się bierze, bo to zależy od naszych osobowości, czyli genów i wychowania, więc nie tak prosto to zmienić, więc ja staram się zrozumieć Deszczu, jego bezradność.
To nie jest bezradność autora lecz jego wychowanie gdzie od dawna tę rolę przejęły kobiety a mężczyzni zostali odsunięci (co im odpowiada). Chłopiec wychowany przez mamę i babcię nabierze cech kobiecych bo takie otaczają go wzorce. Dodatkowo wpojone zostaje mu uległość do kobiet i ,,zachowywanie się po dzentelmeńsku" czyli ustępowanie, tłumaczenie, wybielanie, wywyższanie dziewczynek / kobiet. Cechy męskie są tłumione. Efektem tego jest jak jest czyli brak wzorca męskiego w życiu dorosłym objawia się zniewieścieniem a tego jako partnera kobiety nie trawią i czują się nieusatysfaktowane w małżeństwie. Mało tego zmiany zaczęły zachodzić pokolenie wcześniej i mężowie nasiąknięci tymi cechami przekazują je swoim synom. Może dlatego zetknięcie europejki z innym kulturowo mężczyzną powoduje stany zakochania/zauroczenia bo on taki męski. Kobiety z natury pragną być też kierowane i poniekąt zmuszane do takich a nie innych zachowań bo to im pokazuje że są potrzebne, zauważane, że komuś zależy na nich. Puszczone samopas zaczynają się nudzić, szukać wrażeń, czują się niepotrzebne (rób co chcesz , nie zwracam na ciebie uwagi) co prowadzi do romansów, zdrad, sekt, uzależnień gdzie mają tam stawiane granice zachowań a nawet myślenia. A może twardej ,,ręki" brakuje żonie autora, postawienia twardej granicy w zachowaniu - sama nie wie czego chce.
Bardzo, bardzo dobry i prawdziwy post. Dlatego nigdy nie ma zdrad typu odejście od badboya do wrażliwca tylko w drugą stronę.
To nie jest bezradność autora lecz jego wychowanie gdzie od dawna tę rolę przejęły kobiety a mężczyzni zostali odsunięci (co im odpowiada). Chłopiec wychowany przez mamę i babcię nabierze cech kobiecych bo takie otaczają go wzorce. Dodatkowo wpojone zostaje mu uległość do kobiet i ,,zachowywanie się po dzentelmeńsku" czyli ustępowanie, tłumaczenie, wybielanie, wywyższanie dziewczynek / kobiet. Cechy męskie są tłumione. Efektem tego jest jak jest czyli brak wzorca męskiego w życiu dorosłym objawia się zniewieścieniem a tego jako partnera kobiety nie trawią i czują się nieusatysfaktowane w małżeństwie. Mało tego zmiany zaczęły zachodzić pokolenie wcześniej i mężowie nasiąknięci tymi cechami przekazują je swoim synom. Może dlatego zetknięcie europejki z innym kulturowo mężczyzną powoduje stany zakochania/zauroczenia bo on taki męski. Kobiety z natury pragną być też kierowane i poniekąt zmuszane do takich a nie innych zachowań bo to im pokazuje że są potrzebne, zauważane, że komuś zależy na nich. Puszczone samopas zaczynają się nudzić, szukać wrażeń, czują się niepotrzebne (rób co chcesz , nie zwracam na ciebie uwagi) co prowadzi do romansów, zdrad, sekt, uzależnień gdzie mają tam stawiane granice zachowań a nawet myślenia. A może twardej ,,ręki" brakuje żonie autora, postawienia twardej granicy w zachowaniu - sama nie wie czego chce.
Tez tak mysle, Autor sie zabardzo cacka z ta zona. To prawadzi do nikad.
Niestety ostatnie dziesieciolecia zarzywiaja droge emocjonalna i mamy co mamy.
Deszcz napisał/a:...bo wg mnie związek dojrzałych ludzi tak nie powinien funkcjonować.
Jeśli ona postępuje dojrzale to co tutaj robisz?
No właśnie ja to widzę, że ona nie postępuje dojrzale, bo szukać siebie nowej to może nastolatka wchodząca w dorosłe życie, a nie kobieta po 40tce, no ale może się mylę. Podobnie jak spanie osobno i czekanie nie wiadomo na co.
normalnyjestem: wiem co masz na myśli pisząc, że wychowywanie się z kobietami powoduje, że facet później bywa upośledzony, akurat u mnie było odwrotnie, bo moja matka zmarła dosyć szybko, gdy byłem jeszcze w podstawówce i później wychowywał mnie ojciec.
Z tymi zdradami z badboyami to też bym nie przesadzał, nieraz może być tak, że kobiecie marzy się właśnie spokojny ciepły facet, ale tkwi w toksycznym związku z psycholem, który traktuje ją jak szmatę i nic z tym nie robi, bo jest w strachu. Kobiety "słodkich misiów" strachu nie czują, więc im łatwiej o boczniaka.
"normalnyjestem napisał/a:
To nie jest bezradność autora lecz jego wychowanie gdzie od dawna tę rolę przejęły kobiety a mężczyzni zostali...
To jest bezradność wynikająca z wychowania.
Ale musiałbyś być na bieżąco z historią Deszczu, bo tu akurat to ojciec go tłamsił...
To jest typowe wychowanie matek i nauczycielek w szkołach.
Deszczu, jak napisał Maku, czym innym jest zabranianie komuś czegoś, a czym innym jest pilnowanie swoich granic.
Zabronić możesz np dziecku rzucać piłka w okno. Dziecko zrozumie przekaz i nie będzie czuło się upokorzone, gdy uslyszy, że nie wolno tego robić.
Jeśli zobaczysz, że żona np myje w zmywarce drewniane porządne noże i inne sztućce potrzebne do grilla, to powiesz krótko " nie rób takich rzeczy, bo zniszczysz sprzęt" zakazesz jej po prostu. To jest zabranianie.
Ty natomiast mierzysz się z czymś znacznie gorszym, bo Tobie ktoś wlazł na Twój teren i panoszy się na nim.
Każdy człowiek ma swoje określone granice w polu swojego działania, wokół siebie i jeśli zdarzy się tak, że ktoś bez pytania Cię o zgodę na chama włazi na Twój teren, to naturalna sprawa jest, że czujesz się z czymś takim źle.
Podam przyklad- spotykasz kogoś i ktoś ocenia np Twoja kurtkę, która na siebie włożyłeś. Masz prawo wkurzyć się, bo nie pytałeś tej osoby o jej zdanie na temat tej kurtki. Gdybyś zapytał " zobacz, fajna kurtkę sobie kupiłem?", to ja rozumiem, że ktoś może wyrazić swoje zdanie. Jednak Ty nie pytałeś tej osoby o jej wrażenia na temat Twojej kurtki, a ta osoba i tak Cię ocenia.
Może nie podałam najszczęśliwszych przykładów obrazujących czym jest zwykle zabranianie czegoś i czym jest przekraczanie cudzych granic, ale mimo to mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi.
Twoja żona przekracza Twoje granice i robi to bezczelnie oraz notorycznie i od długiego czasu. Bo czym innym, jak nieprzekraczaniem granic jest obwinianie Cię np o to, że ona nie mogła rozwinac się przy Tobie. Ty niczego jej nie zabraniales, mogła rozwijać się, ile by tylko chciała, a Ty chętnie byś jej kibicował, jednak rozwijać się, a rozwijać, to dwie różne sprawy. Gdybyś ona rozwijała się w pożytecznym dla waszej rodziny kierunku, bo np pracowałaby zawodowo i tam by się realizowała ku pożytkowi was wszystkich, to rozumiem
Ona jednak rozwinęła się kompletnie od czapy, bo jej aktualny rozwój niszczy rodzinę i uderza bezpośrednio w męża. Tak się rozwinęła, że Boże uchron przed takim rozwojem naszych współmałżonków, partnerów i w ogóle jakiejkolwiek osoby bliskiej.
Odkąd wniknęła w to swoje środowisko nie usłyszałes od niej żadnego pozytywnego komunikatu. Jest wprost przeciwnie. Jej zdaniem jesteś doopa a nie mężczyzna, przez Ciebie stało się to i tamto.
Kurczę - masz sama krytykę, niszczenie Ciebie i to za co?
Za to, że harujesz na nią, żeby niczego jej nie brakowało, że skaczesz koło niej, jakby była którymś tam cudem świata?
Jej rozwój poszedł w kierunku zniszczenia w swoim, a co za tym idzie, także w Twoim życiu, rzeczy dobrych.
No to podziękuj jej za zniszczenie twoich marzeń i planów na przyszłość. To co ona zrobiła i robi, to chamskie przekraczanie Twoich granic, a Ty w niczym nie zasłużyłeś sobie na coś takiego.
Rozumiesz?
Dlatego ta kobieta budzi we mnie odrazę, chociaż nawet jej nie znam i nigdy osobiście nie poznam.
Ona przekracza nie tylko Twoje granice, ale także waszych dzieci, bo one też nasiąkają jej wpływem.
Nie wiesz, jak ona rozmawia z dziećmi, gdy nie ma Cię w domu.
Później napiszę Ci też o tym, co ja sądzę na temat tego, że boisz się stracić do niej szacunek i resztki pożądania jej jako kobiety.
Widocznie nie doczytałem ale zdania co do takiego schematu u innych nie zmienię. Ciekawe skąd taka postawa w stosunku do autora ? Mam kolegę co mama zmarła młodo i tam syn jest 100% zachowującym się samcem aż do przesady (zwracamy mu uwagę) , też u znajomych widzę ciapkowatość pociech gdzie mamusia otacza zbyt dużym i szczelnym parasolem latorośl która wyrasta na ,,niemotę" życiową. Oprócz rodziców na wychowanie mają wpływ media i internet - nie zapomnijmy o tym. Widząc młode pokolenie ( mam do czynienia z młodzieżą i to w bardzo dużej liczbie w różnym przekroju zamożności, rodzaju rodziny) aż włos mi staje dęba co czeka społeczeństwo za jakieś min 10 lat. Oczywiście są jednostki bardzo pozytywne i poukładane ale rok w rok coraz mniej procentowo ich. Jedno jest pewne liczba rozwodów będzie gwałtownie wzrastać a ślubów maleć przy dużej liczbie samotnych rodziców o ile apadnie >
Dzisiaj zobaczyłem ten demotywator, identyczny mógłby dotyczyć kobiet (mężczyzn też)
https://m.demotywatory.pl/4507501
Deszczu, obiecałam, że dzisiaj jeszcze napiszę na temat tego, że boisz się, iż stracisz szacunek do żony i że nie będziesz już jej aż tak pożądał i że to będzie koniec.
Pisze więc.
Boisz się takiej sytuacji, ponieważ najbardziej chciałbyś utrzymać rodzinę w całości, w takim kształcie, ale żeby wróciły dobre, stare czasy. Tymczasem coraz wyraźniej widzisz, że żyjesz w jakimś totalnym absurdzie. Nie zgadzasz się z poglądami żony i powoli tracisz do niej szacunek. Ona moze mysli, że teraz powinieneś ja podziwiać, a tymczasem Ty jesteś nią rozczarowany i raczej martwisz się o nią.
Traci też w Twoich oczach jako kobieta, bo naprawdę nie wiem, jakim cudem ośmieszająca się kobieta mogłaby być obiektem pożądania seksualnego.i jakby tego było mało, to jeszcze ona wyprosiła Cię z małżeńskiego łóżka. Z głupoty albo z wyrachowania, manipujac doprowadziła do tego, że z czasem Ty tym bardziej odsuniesz się od niej i nawet jeśli ona będzie chciała przybliżyć się do Ciebie, to Ty już nie będziesz chciał.
Takie rzeczy rozgrywają się poprzez cały proces, a ona czasu na rozwijanie się procesu dała Ci bardzo dużo.
Tak naprawdę to już teraz pożycie małżeńskie ustało, więc potem na nowo będzie bardzo ciężko, a właściwie nie będzie to możliwe.
Na podstawie tego, co napisałeś uważam, że ostatnio całkiem sporo na ten temat rozmyslasz, a to oznacza, że widzisz sam po sobie, że ta kobieta przestaje na Ciebie działać. Jeśli zaniknie u Ciebie pożądanie będziesz musiał żyć w bialym małżeństwie albo odejść od tej kobiety.
Jesteś świadomy tego, w jak trudnej znalazłeś się sytuacji,bo po prawdziwej konfrontacji naprawdę niczego już będzie można zbierać.
A jakbyś tak porozmawiał z nią czysto hipotetycznie i na spokojnie jak ona wyobraza sobie rozwód, konsekwencje rozwodu, z czego będzie żyła, gdzie będzie mieszkała, gdzie będą dzieci, itd.
Powiesz, że rozważasz rozwód, ale nie podjąłeś jeszcze decyzji, ponieważ najpierw chcesz porozmawiać z nią.
Taka rozmowa to nic złego, Ty dowiesz się, jakie ona ma plany, a ta kobieta zacznie pojmować, że rzecz jest poważna.
Spróbujesz to zrobić?
Ulle: znów jest tak jak piszesz. Niestety przez to, że kolejny raz przechodzę przez to piekło (oho, znów się stawiam w ofierze! )nadal tracę do niej szacunek, a tym razem przez osobne łóżka dodatkowo gaśnie we mnie jeszcze pożądanie. Bardzo możliwe, że jeśli w najbliższym czasie nic się nie zmieni to dojdę ostatecznie do ściany i zadam sobie pytanie "co mi ta relacja daje?". W białym małżeństwie wytrzymam max do końca roku, chociażby dlatego, żeby później sobie nie zarzucać, że nie próbowałem, że nie byłem cierpliwy, że nie wziąłem pod uwagę tego jak wrażliwą osobą jest moja żona i że jej dłużej zajmuje przemyślane różnych spraw, niż mi na przykład...
A plany co dalej w przypadku rozstania? Żona sama zaczęła je kreślić miesiąc temu, gdy już z początku nie dawała mi szans. Napiszę krótko- jej plany wydają mi się mało realne, chociażby dlatego, że wychodzi z postawy "jakoś to będzie". To znów jest myślenie nastolatki.
Przez to, że nie czułeś się kochany w dzieciństwie, odbiłeś nieświadomie sobie w małżeństwie, dodając relację partnerską do rodzicielskiej, czyli miłość bezwarunkową, stąd taka silną więź z żoną,
inaczej nie potrafię sobie tego wytlumaczyć.
Dlatego więzną Ci w gardle słowa, które powinieneś wypowiadać, paraliż ruchów jaki powinieneś wykonać i ten paniczny strach przed rozstaniem, tym można tłumaczyć.
Terapia więc powinna dotyczyć przepracowania dzieciństwa.
Wieko, zdecydowanie trzeba wziąć pod młotek dzieciństwo, szczególnie że ojciec naszego Deszczu był dominantem odnośnie syna i też stosował przemoc psychiczna.
Trzeba też popracować nad asertywnościa, bo póki co Deszczu boi się własnego cienia, oczywiście tylko w relacjach z żoną, bo w pracy radzi sobie świetnie i generalnie w życiu.
A plany co dalej w przypadku rozstania? Żona sama zaczęła je kreślić miesiąc temu, gdy już z początku nie dawała mi szans. Napiszę krótko- jej plany wydają mi się mało realne, chociażby dlatego, że wychodzi z postawy "jakoś to będzie". To znów jest myślenie nastolatki.
Jakoś to będzie, wszystko załatwi co związane z rozwodem za panią Deszczową mąż to co ma się martwić spokojna czaszka
Deszcz napisał/a:A plany co dalej w przypadku rozstania? Żona sama zaczęła je kreślić miesiąc temu, gdy już z początku nie dawała mi szans. Napiszę krótko- jej plany wydają mi się mało realne, chociażby dlatego, że wychodzi z postawy "jakoś to będzie". To znów jest myślenie nastolatki.
Jakoś to będzie, wszystko załatwi co związane z rozwodem za panią Deszczową mąż to co ma się martwić spokojna czaszka
Ja odnoszę odwrotne wrażenie, żona wie, że mąż spokojnie poczeka na decyzję żony, więc ona tak przeciąga, jak jej wygodnie.
paslawek napisał/a:Deszcz napisał/a:A plany co dalej w przypadku rozstania? Żona sama zaczęła je kreślić miesiąc temu, gdy już z początku nie dawała mi szans. Napiszę krótko- jej plany wydają mi się mało realne, chociażby dlatego, że wychodzi z postawy "jakoś to będzie". To znów jest myślenie nastolatki.
Jakoś to będzie, wszystko załatwi co związane z rozwodem za panią Deszczową mąż to co ma się martwić spokojna czaszka
Ja odnoszę odwrotne wrażenie, żona wie, że mąż spokojnie poczeka na decyzję żony, więc ona tak przeciąga, jak jej wygodnie.
Właśnie o to chodzi pełen luz Deszcz czeka - żona rozmyśla i ma wiele coraz więcej rozterek,dylematów pomysłów,rzeczy do "przepracowania" ,mnoży je w głowie, tak jej wygodnie jest ponieważ wie,że co zdecyduje to szanowny małżonek i tak zaakceptuje i zrobi tak jak ona chce, a rozwód może poczekać,dlatego padł pomysł separacji,
jak Deszcz się wkurzy i złoży pozew to będzie na niego, że rozbił rodzinę ostatecznie,pozwolenie na wolność Deszcza odnośnie innych kobiet to też taki sprytny myk,kobita wie że Deszczu w desperacji nie będzie szukała na siłę kochanki, więc konkurencji nie ma ani żadnej rywalki,:)
Trzeba też popracować nad asertywnościa, bo póki co Deszczu boi się własnego cienia, oczywiście tylko w relacjach z żoną, bo w pracy radzi sobie świetnie i generalnie w życiu.
Deszczu w pracy odnosił sukcesy i zarabiał niezła kasę, co dawało mu wiele zadowolenia z życia, wrażenie siły sprawczej i poczucie człowieka sukcesu. I słusznie, bo na to zasługiwał.
Natomiast w domu mogło być zupełnie inaczej. Po powrocie z rejsu mógł spoczywać na laurach i czerpać profity głowy domu, a wspaniała żona zajmowała się wszystkim, co zapewniało rodzinie właściwe funkcjonowanie. I za tą żoną Deszcz tęskni, i chce aby ta dawna żona wróciła.
A żona już nie chce ciągnąć tego wózka sama. Chce jego zaangażowania i aktywnego uczestnictwa w życiu rodziny.
Więc nie zwalajmy wszystkiego na żonę.
A ja myślę, że ona w ogóle nie myśli o rozwodzie, bo jak tak pewna swojego męża, że nawet do łba jej nie przyjdzie, że poczciwy Deszczu walnie pięścią w stół i dla niej zaczną się schody.
Zwyczajnie jest - pogoniła męża z łóżka, bo on przestał ja pociągać jako mężczyzna. Wyssała z niego wszystkie soki i zaczęła go lekceważyć. Sodowa uderzyła do głowy i urządziła sobie wygodny światek, nienaruszalny jej zdaniem.
Śpi sobie wygodnie sama, zmieni pościel, gdy będzie jej wygodnie, wącha swoje zapachy i żaden chłop nie zawraca jej głowy, nie chrapie i niczego od niej nie chce.
Ona zaznała tej wygody i daleko jej do tego, by coś w tej kwestii zmieniać, a ponieważ lekceważy męża i jest go pewna, to niczego się nie boi.
Byt ma zapewniony, rozrywkę także, roboty w domu przy dzieciach znacznie mniej, więc przyszła druga młodość i hulaj dusza, piekła nie ma, ( na marginesie słucham podcastów hulaj dusza, bo uwielbiam dziewczynę prowadząca je, podcast kryminalny).
Deszczu weź więc ja przyciśnij i zażądaj konkretów. Bo ona pewnie myśli, że Ty jak zwykle nie dasz jej zginąć, dobrze ją wywianujesz i pewnie dalej będziesz ją utrzymywał, nawet po rozstaniu z nia itd.
Przez to, że nie czułeś się kochany w dzieciństwie, odbiłeś nieświadomie sobie w małżeństwie, dodając relację partnerską do rodzicielskiej, czyli miłość bezwarunkową, stąd taka silną więź z żoną,
inaczej nie potrafię sobie tego wytlumaczyć.Dlatego więzną Ci w gardle słowa, które powinieneś wypowiadać, paraliż ruchów jaki powinieneś wykonać i ten paniczny strach przed rozstaniem, tym można tłumaczyć.
Terapia więc powinna dotyczyć przepracowania dzieciństwa.
To są dokładnie te same słowa, które mi mówi żona i jednocześnie jeden z głównych zarzutów "bo ja tyle z sobą zrobiłam, a Ty nic", dlatego teraz staram się to w końcu posprzątać na terapii. Wcześniej mi to w ogóle nie przeszkadzało, po prostu kochałem żonę najbardziej jak potrafiłem, teraz się okazuje, że to było złe.
Paslawek: nieraz się zastanawiam, czy ta zachęta ze strony żony, żebym sobie szukał kogoś innego to celowe zagranie, bo była pewna moich uczuć do niej, czy to może bez większych refleksji element jej lotu kamikaze.
"jak Deszcz się wkurzy i złoży pozew to będzie na niego, że rozbił rodzinę ostatecznie"
To nawet nie grozi, ona o tym wie, dlatego tę jednostronną słowną umowę będzie przedlużała co roku
Oskarżeń też nie należy się bać, bo te i tak padają bezpodstawnie.
ulle napisał/a:Trzeba też popracować nad asertywnościa, bo póki co Deszczu boi się własnego cienia, oczywiście tylko w relacjach z żoną, bo w pracy radzi sobie świetnie i generalnie w życiu.
Deszczu w pracy odnosił sukcesy i zarabiał niezła kasę, co dawało mu wiele zadowolenia z życia, wrażenie siły sprawczej i poczucie człowieka sukcesu. I słusznie, bo na to zasługiwał.
Natomiast w domu mogło być zupełnie inaczej. Po powrocie z rejsu mógł spoczywać na laurach i czerpać profity głowy domu, a wspaniała żona zajmowała się wszystkim, co zapewniało rodzinie właściwe funkcjonowanie. I za tą żoną Deszcz tęskni, i chce aby ta dawna żona wróciła.
A żona już nie chce ciągnąć tego wózka sama. Chce jego zaangażowania i aktywnego uczestnictwa w życiu rodziny.
Więc nie zwalajmy wszystkiego na żonę.
Oczywistym jest ,że odbyło się to wszystko za zgodą żony ten podział w rodzinie było jej to wygodne i korzystne dla niej,miało dla dwojga uboczne skutki,małżeństwo okresami na odległość to cięższa sprawa,a formuła takiego związku się po czasie wyczerpała
powody kryzysów ,wiele z nich jest opisane wcześniej,wzajemny rozkład odpowiedzialności za to też,teraz stan zawieszenia przynosi żonie jakieś korzyści i w tym próbuje się ułożyć
z Deszczem w tle ale nie jako z mężem.
A ja myślę, że ona w ogóle nie myśli o rozwodzie, bo jak tak pewna swojego męża, że nawet do łba jej nie przyjdzie, że poczciwy Deszczu walnie pięścią w stół i dla niej zaczną się schody.
Zwyczajnie jest - pogoniła męża z łóżka, bo on przestał ja pociągać jako mężczyzna. Wyssała z niego wszystkie soki i zaczęła go lekceważyć. Sodowa uderzyła do głowy i urządziła sobie wygodny światek, nienaruszalny jej zdaniem.
Śpi sobie wygodnie sama, zmieni pościel, gdy będzie jej wygodnie, wącha swoje zapachy i żaden chłop nie zawraca jej głowy, nie chrapie i niczego od niej nie chce.
Ona zaznała tej wygody i daleko jej do tego, by coś w tej kwestii zmieniać, a ponieważ lekceważy męża i jest go pewna, to niczego się nie boi.
Byt ma zapewniony, rozrywkę także, roboty w domu przy dzieciach znacznie mniej, więc przyszła druga młodość i hulaj dusza, piekła nie ma, ( na marginesie słucham podcastów hulaj dusza, bo uwielbiam dziewczynę prowadząca je, podcast kryminalny).
Deszczu weź więc ja przyciśnij i zażądaj konkretów. Bo ona pewnie myśli, że Ty jak zwykle nie dasz jej zginąć, dobrze ją wywianujesz i pewnie dalej będziesz ją utrzymywał, nawet po rozstaniu z nia itd.
Jakie to smutne i prawdziwe. Na pewno prędzej czy później ten balon we mnie pęknie i nie będę tego ciągnął w ten sposób.
Właśnie się od żony dowiedziałem o naszych wspólnych znajomych, że też mają przejścia. Koleżanka powiedziała, że po pracy najchętniej do domu by nie wracała, ale jest z tym facetem bo on ma pracę zdalną i ogarnia jej nastoletnie dzieci (nie jego). Powiem jej, żeby wybiła sobie z głowy białe małżeństwo z ciepłym gniazdkiem.
Dobra też jest inna nasza koleżanka z dawnych lat, która długo była singielką i się we mnie podkochiwała (teraz w podobno w szczęśliwym związku z królewiczem, dzieci już mają). Żona wytykając mi moje wady mówi, że tamta jej przypomina teraz różne drobiazgi sprzed lat co ja źle robiłem i mówiłem, o których żona już nie pamiętała (To nie były żadne poważne zarzuty). To dopiero dobre, co? Kumpela, z którą zawsze miałem dobre relacje (bez podtekstów z mojej strony) po latach okazała się żmiją kąsającą bezinteresownie.
Oczywistym jest ,że odbyło się to wszystko za zgodą żony ten podział w rodzinie było jej to wygodne i korzystne dla niej,miało dla dwojga uboczne skutki,małżeństwo okresami na odległość to cięższa sprawa,a formuła takiego związku się po czasie wyczerpała
powody kryzysów ,wiele z nich jest opisane wcześniej,wzajemny rozkład odpowiedzialności za to też,teraz stan zawieszenia przynosi żonie jakieś korzyści i w tym próbuje się ułożyć
z Deszczem w tle ale nie jako z mężem.
Nie wierzę, że to napisałeś
paslawek napisał/a:Oczywistym jest ,że odbyło się to wszystko za zgodą żony ten podział w rodzinie było jej to wygodne i korzystne dla niej,miało dla dwojga uboczne skutki,małżeństwo okresami na odległość to cięższa sprawa,a formuła takiego związku się po czasie wyczerpała
powody kryzysów ,wiele z nich jest opisane wcześniej,wzajemny rozkład odpowiedzialności za to też,teraz stan zawieszenia przynosi żonie jakieś korzyści i w tym próbuje się ułożyć
z Deszczem w tle ale nie jako z mężem.Nie wierzę, że to napisałeś
Dlaczego ?
Może dlatego, że jakoś mało jest mężczyzn chcących brać na siebie prowadzenie domu i wychowywania dzieci, nawet gdy żona jest bizneswoman i świetnie by sobie poradzili bez jego zarobków. No bardzo mało takich mężczyzn
Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?
Może dlatego, że jakoś mało jest mężczyzn chcących brać na siebie prowadzenie domu i wychowywania dzieci, nawet gdy żona jest bizneswoman i świetnie by sobie poradzili bez jego zarobków. No bardzo mało takich mężczyzn
Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?
Ja chętnie bym się z żoną zamienił, nawet gdyby zarobiła 1/4 tego co ja. Gdy wracam do domu to domowe obowiązki nie są dla mnie problemem i wiem, że ją odciążam w dużym stopniu.
Dlatego, że jest to przebadane zjawisko i dla kobiet taki mężczyzna staje się aseksualny, zaczyna tracić na męskości a tym bardziej gdy to ona zarabia, to taka kobieta naturalnie odczuwa wstyd i znowu facet traci w jej oczach. Nawet były wywiady z feministkami, które próbowały wdrożyć taki model u siebie po czym okazywało się, że źle się z tym czują. Pewnie DLATEGO takich relacji nie ma.
Agnes76 napisał/a:paslawek napisał/a:Oczywistym jest ,że odbyło się to wszystko za zgodą żony ten podział w rodzinie było jej to wygodne i korzystne dla niej,miało dla dwojga uboczne skutki,małżeństwo okresami na odległość to cięższa sprawa,a formuła takiego związku się po czasie wyczerpała
powody kryzysów ,wiele z nich jest opisane wcześniej,wzajemny rozkład odpowiedzialności za to też,teraz stan zawieszenia przynosi żonie jakieś korzyści i w tym próbuje się ułożyć
z Deszczem w tle ale nie jako z mężem.Nie wierzę, że to napisałeś
Dlaczego
?
No właśnie, ja też nie wiem dlaczego?
Ktoś tu chyba nie czytał wątku, a jeśli nawet, to bardzo wybiórczo.
Częsta praktyka na tym forum. Wpadam sobie ot tak i piszę, co akurat przyjdzie mi do głowy, bo np czepie się jakiegoś zdania wyciągniętego z kontekstu.
Tak czy siak, ja w dyskusje wrobić się nie dam, będę po prostu dalej rozmawiała tylko z Deszczu i odnosiła się tylko do tego, co on napisze. Jestem wręcz uczulona na bicie piany i powtarzanie w kółko tego samego, tylko dlatego, że komuś nie chciało się przeczytać całego wątku.
Agnes76 napisał/a:Może dlatego, że jakoś mało jest mężczyzn chcących brać na siebie prowadzenie domu i wychowywania dzieci, nawet gdy żona jest bizneswoman i świetnie by sobie poradzili bez jego zarobków. No bardzo mało takich mężczyzn
Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?Ja chętnie bym się z żoną zamienił, nawet gdyby zarobiła 1/4 tego co ja. Gdy wracam do domu to domowe obowiązki nie są dla mnie problemem i wiem, że ją odciążam w dużym stopniu.
Ale tak szczerze - wówczas gdy dzieci były malutkie też byś się zamienił?
A co byś powiedział, żeby na czas pobytu w domu prowadzić cały dom co drugi tydzień? Jeden ona jeden Ty. Gotowanie, sprzątanie, mycie okien, zajmowanie się dziećmi i ich ubraniami, no cały komplet zadań?
Bo przecież jak Ty wypływasz, to ona wszystko robi sama 24/7.
Co Ty na to?
Dlatego, że jest to przebadane zjawisko i dla kobiet taki mężczyzna staje się aseksualny, zaczyna tracić na męskości a tym bardziej gdy to ona zarabia, to taka kobieta naturalnie odczuwa wstyd i znowu facet traci w jej oczach. Nawet były wywiady z feministkami, które próbowały wdrożyć taki model u siebie po czym okazywało się, że źle się z tym czują. Pewnie DLATEGO takich relacji nie ma.
To też prawda. Niedawno się dowiedziałem o innym kryzysie u znajomych. Okazało się, że kumpel nie potrafił w domu gwoździa przybić, za to był mistrzem w robieniu dżemów i pieczeniu ciast. Ja chyba też niedawno mówiłem, że żona mi wręcz prawie zabroniła robić prania w domu.
Może dlatego, że jakoś mało jest mężczyzn chcących brać na siebie prowadzenie domu i wychowywania dzieci, nawet gdy żona jest bizneswoman i świetnie by sobie poradzili bez jego zarobków. No bardzo mało takich mężczyzn
Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?
"Wszystkie miasta zbudowali mężczyźni,wszystkich ludzi na świecie urodziły kobiety"
Wiele wieków i wiele pokoleń na to pracowało na niegdyś nienaruszalny podział ról i jakąś tam równowagę zawsze niedoskonałą
ten podział nie był tak do końca naturalny dla ludzi i obu płci,warunki miały spory wpływ na to,a potem była rewolucja przemysłowa i dwie okrutne wojny
zmian już się nie da cofnąć i czasu to co się dzieje to jakąś faza być może przełomowa,być może przejściowa być może to kolejny upadek
Same kobiety jakaś ich część pomimo deklarowanej otwartości i równouprawnienia ( które dalej jest w powijakach i nie za bardzo niektórzy wiedzą co z tym robić) patrzy podświadomie i ocenia, nieufnie na facetów, czasem z pogardą, a czasem ze zdziwieniem,na tych którzy zajmują się dziećmi i domem,oczywiście inni faceci też tak patrzą
trochę jednak czasu musi upłynąć żeby wytworzyła się inna równowaga wśród ludzi
a wojna babsko- chłopska to nie jest dobre rozwiązanie ponieważ najbardziej szkodzi dzieciom
Deszcz napisał/a:Agnes76 napisał/a:Może dlatego, że jakoś mało jest mężczyzn chcących brać na siebie prowadzenie domu i wychowywania dzieci, nawet gdy żona jest bizneswoman i świetnie by sobie poradzili bez jego zarobków. No bardzo mało takich mężczyzn
Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?Ja chętnie bym się z żoną zamienił, nawet gdyby zarobiła 1/4 tego co ja. Gdy wracam do domu to domowe obowiązki nie są dla mnie problemem i wiem, że ją odciążam w dużym stopniu.
Ale tak szczerze - wówczas gdy dzieci były malutkie też byś się zamienił?
A co byś powiedział, żeby na czas pobytu w domu prowadzić cały dom co drugi tydzień? Jeden ona jeden Ty. Gotowanie, sprzątanie, mycie okien, zajmowanie się dziećmi i ich ubraniami, no cały komplet zadań?
Bo przecież jak Ty wypływasz, to ona wszystko robi sama 24/7.
Co Ty na to?
Uwierz mi, choć łatwo by nie było to dałbym radę. Na pewno gdyby żona w tym czasie zarabiała przynajmniej część tego co ja to zorganizowałbym sobie kogoś do pomocy przynajmniej przy sprzątaniu i obiadach. Tyle że żona nie chciała, żeby jej się ktoś obcy kręcił po domu. To akurat ona ma z tym problem, a nie ja.
Agnieszko, z całym szacunkiem, Pasławek ma rację. Wygodne jej to było (żonie Deszcza) i nadal jest wygodne. Ona żyje w bańce, w bajce, w której ma sponsora i opiekuna prowadzącego ja przez życie. Sama, z tego co Deszcz opisuje, ma psychike zbuntowanej nastolatki. Owszem, jest roboty przy dzieciach i w domu, ale ja samotnie wychowałam dwóch synów od malenkości i jakoś dałam radę pracując zawodowo cały czas, a mieszkam na wsi i wiele rozwiązań miastowych nie było dostępnych, chociażby brak przedszkola pracującego dłużej niż 5 godzin i z posiłkami. A z biegiem czasu dzieci coraz samodzielniejsze i nikt nie powie mi, że dzieci Deszcza wymagają teraz tyle opieki (skoro małżeństwo ma staż 20-letni), co noworodki, w dodatku od starszych dzieci powinno się wymagać, żeby pomagały w obowiązkach domowych, co nawet wynika z KRiO.
Mam sąsiadkę, której mąż jest kapitanem żeglugi morskiej, tez ciągle w rejsach, jak rodziła pierwsze dziecko, to akurat był w Panamie. Pracowała zawodowo, teraz przeszła na emeryturę, zrobiła kurs florystyczny i zaczęła wyrabiać i sprzedawać ozdoby z kwiatów. A mogła siedzieć w domu całe życie, bo mąż by jej byt wygodny zapewnił. Tylko zostałaby z ręką w nocniku, gdyby nagle męża brakło, choćby w przypadku jego śmierci.
Teraz kobiety rodzą dzieci i budują miasta. Z czasem doszły do wniosku, że łatwiej jest budować miasta niż prowadzić dom bo to kilkanaście zawodów w jednym.
Jak mężczyzna zarządza firmą ma na to specjalny czas pracy. Wtedy to jest bardzo ważna, odpowiedzialna i nobilitująca funkcja.
Jak kobieta zarządza domem ma na to czas między wstawieniem prania do pralki a gotowaniem pomidorowej. Wtedy jest to siedzenie w domu jako kura domowa, bez pomysłu na życie i aspiracji.
Może dlatego ten podział przestał nam odpowiadać, a 'wojna' to skutek obrony swoich pozycji przez mężczyzn.
... a 'wojna' to skutek obrony swoich pozycji przez mężczyzn.
Lub absurdalnych zarzutów np. takich jakie stawia żona autorowi.
Agnieszko, z całym szacunkiem, Pasławek ma rację. Wygodne jej to było (żonie Deszcza) i nadal jest wygodne. Ona żyje w bańce, w bajce, w której ma sponsora i opiekuna prowadzącego ja przez życie. Sama, z tego co Deszcz opisuje, ma psychike zbuntowanej nastolatki. Owszem, jest roboty przy dzieciach i w domu, ale ja samotnie wychowałam dwóch synów od malenkości i jakoś dałam radę pracując zawodowo cały czas, a mieszkam na wsi i wiele rozwiązań miastowych nie było dostępnych, chociażby brak przedszkola pracującego dłużej niż 5 godzin i z posiłkami. A z biegiem czasu dzieci coraz samodzielniejsze i nikt nie powie mi, że dzieci Deszcza wymagają teraz tyle opieki (skoro małżeństwo ma staż 20-letni), co noworodki, w dodatku od starszych dzieci powinno się wymagać, żeby pomagały w obowiązkach domowych, co nawet wynika z KRiO.
Mam sąsiadkę, której mąż jest kapitanem żeglugi morskiej, tez ciągle w rejsach, jak rodziła pierwsze dziecko, to akurat był w Panamie. Pracowała zawodowo, teraz przeszła na emeryturę, zrobiła kurs florystyczny i zaczęła wyrabiać i sprzedawać ozdoby z kwiatów. A mogła siedzieć w domu całe życie, bo mąż by jej byt wygodny zapewnił. Tylko zostałaby z ręką w nocniku, gdyby nagle męża brakło, choćby w przypadku jego śmierci.
Symbi, podziwiam i doceniam wkład, jaki musiałaś włożyć w prowadzenie domu i utrzymanie rodziny . Na pewno było Ci bardzo ciężko. Tylko tak już w życiu jest, że chcemy równać w górę, nie w dół. Dlatego każdy z nas chce w życiu mieć coraz lepiej bez względu na to z jakiego poziomu startuje.
Teraz kobiety rodzą dzieci i budują miasta. Z czasem doszły do wniosku, że łatwiej jest budować miasta niż prowadzić dom bo to kilkanaście zawodów w jednym.
Jak mężczyzna zarządza firmą ma na to specjalny czas pracy. Wtedy to jest bardzo ważna, odpowiedzialna i nobilitująca funkcja.
Jak kobieta zarządza domem ma na to czas między wstawieniem prania do pralki a gotowaniem pomidorowej. Wtedy jest to siedzenie w domu jako kura domowa, bez pomysłu na życie i aspiracji.
Może dlatego ten podział przestał nam odpowiadać, a 'wojna' to skutek obrony swoich pozycji przez mężczyzn.
Miałem w życiu taki czas gdzie musiałem zamknąć własną działalność,mniejsza o szczegóły
tak 4-5 miesięcy szukając zajęcia "siedziałem" w domu żona pracowała,nie jest co prawda bizneswomen ale ma absorbująca pracę
dostałem tez oprócz córki z pewnych względów dwie bratanice pod opiekę przez ten czas dwie małe sroki i jedna większa ( o wycieczkach do parków i różnych wyprawach, innym razem opowiem
)
jakiś tydzień trwał okres adaptacji potem to pamiętam świetną zabawę i mnóstwo radochy
z łezką w koku wspominamy tamten czas z dziewczynami,miałem coraz większy opór prze pójściem do roboty autentycznie.Dla w miarę ogarnionego faceta który w koło siebie potrafi zrobić różne rzeczy zajmowanie się podrośniętymi małymi dziećmi to naprawdę nie jest jakaś wielka filozofia,zapalenie pieluszkowe przechodziłem również dopóki nie padłem na twarz ze zmęczenia co zostało przyjęte z ulgą przez kobiety z rodziny
Był też taki okres gdzie miałem trochę jak Deszcz to było wcześniej jak miałem firmę ,trafiło mi się kilka zleceń za granicą
dość intratnych ostatni raz kiedy wyjeżdżałem stwierdziłem że czuje ambiwalentnie i jednocześnie silną tęsknotę i ulgę że wyjeżdżam dlatego to był ostatni raz ,nie dla mnie związki na odległość
bywają jednocześnie wygodne i niewygodne zbyt wiele sprzeczności jak dla mnie ,żona miała podobnie przystosowywała się do życia i odzwyczajała się od mojej obecności, jednocześnie martwiąc się i tęskniąc to groźne zjawisko było dla nas
wpadanie w ambiwalentny cykl uczuć do wyboru i dominacji któregoś ze stanów tak żeby mieć jakiś komfort
równowaga jest w takiej sprzeczności raczej niemożliwa albo bardzo trudna, w konsekwencji takie stałe cykliczne decydowanie i wiele uczuć mogły nas od siebie oddalić
Agnes76 napisał/a:... a 'wojna' to skutek obrony swoich pozycji przez mężczyzn.
Lub absurdalnych zarzutów np. takich jakie stawia żona autorowi.
Pewnie też. Więc nie ma co się grzebać w przeszłości i szukać winy, bo wina jest pośrodku, tylko stawić czoła temu co jest i rozmawiać.
Teraz kobiety rodzą dzieci i budują miasta. Z czasem doszły do wniosku, że łatwiej jest budować miasta niż prowadzić dom bo to kilkanaście zawodów w jednym.
Jak mężczyzna zarządza firmą ma na to specjalny czas pracy. Wtedy to jest bardzo ważna, odpowiedzialna i nobilitująca funkcja.
Jak kobieta zarządza domem ma na to czas między wstawieniem prania do pralki a gotowaniem pomidorowej. Wtedy jest to siedzenie w domu jako kura domowa, bez pomysłu na życie i aspiracji.
Może dlatego ten podział przestał nam odpowiadać, a 'wojna' to skutek obrony swoich pozycji przez mężczyzn.
Jak skreślić cały swój forumowy dorobek w jednej wypowiedzi.
Symbi napisał/a:Agnieszko, z całym szacunkiem, Pasławek ma rację. Wygodne jej to było (żonie Deszcza) i nadal jest wygodne. Ona żyje w bańce, w bajce, w której ma sponsora i opiekuna prowadzącego ja przez życie. Sama, z tego co Deszcz opisuje, ma psychike zbuntowanej nastolatki. Owszem, jest roboty przy dzieciach i w domu, ale ja samotnie wychowałam dwóch synów od malenkości i jakoś dałam radę pracując zawodowo cały czas, a mieszkam na wsi i wiele rozwiązań miastowych nie było dostępnych, chociażby brak przedszkola pracującego dłużej niż 5 godzin i z posiłkami. A z biegiem czasu dzieci coraz samodzielniejsze i nikt nie powie mi, że dzieci Deszcza wymagają teraz tyle opieki (skoro małżeństwo ma staż 20-letni), co noworodki, w dodatku od starszych dzieci powinno się wymagać, żeby pomagały w obowiązkach domowych, co nawet wynika z KRiO.
Mam sąsiadkę, której mąż jest kapitanem żeglugi morskiej, tez ciągle w rejsach, jak rodziła pierwsze dziecko, to akurat był w Panamie. Pracowała zawodowo, teraz przeszła na emeryturę, zrobiła kurs florystyczny i zaczęła wyrabiać i sprzedawać ozdoby z kwiatów. A mogła siedzieć w domu całe życie, bo mąż by jej byt wygodny zapewnił. Tylko zostałaby z ręką w nocniku, gdyby nagle męża brakło, choćby w przypadku jego śmierci.Symbi, podziwiam i doceniam wkład, jaki musiałaś włożyć w prowadzenie domu i utrzymanie rodziny . Na pewno było Ci bardzo ciężko. Tylko tak już w życiu jest, że chcemy równać w górę, nie w dół. Dlatego każdy z nas chce w życiu mieć coraz lepiej bez względu na to z jakiego poziomu startuje.
Agnieszko, napiszę jeszcze, że jestem bardzo poważnie chora i 80% osób z moim schorzeniem przebywa na rencie mając lekarski zakaz pracy. Jak się chce, to się da, w moich oczach nic żony Deszcza nie usprawiedliwia, a Deszcz będzie naiwny jak będzie tańczyć tak, jak żona mu obecnie gra.
Żona Deszcza jest winna rozkładu pożycia małżeńskiego według mnie, o czym świadczy odsunięcie Deszcza od łoża - w tym stanie rzeczy mógłby nawet uzyskać rozwód z jej winy.
Agnes76 napisał/a:Teraz kobiety rodzą dzieci i budują miasta. Z czasem doszły do wniosku, że łatwiej jest budować miasta niż prowadzić dom bo to kilkanaście zawodów w jednym.
Jak mężczyzna zarządza firmą ma na to specjalny czas pracy. Wtedy to jest bardzo ważna, odpowiedzialna i nobilitująca funkcja.
Jak kobieta zarządza domem ma na to czas między wstawieniem prania do pralki a gotowaniem pomidorowej. Wtedy jest to siedzenie w domu jako kura domowa, bez pomysłu na życie i aspiracji.
Może dlatego ten podział przestał nam odpowiadać, a 'wojna' to skutek obrony swoich pozycji przez mężczyzn.Jak skreślić cały swój forumowy dorobek w jednej wypowiedzi.
Ty możesz tak to widzieć. Ja piszę z własnego doświadczenia.
W pracy zarządzam na odpowiedzialnym stanowisku. Wokół mam praktycznie samych mężczyzn, oraz mężczyzn którymi kieruję. Nieraz musiałam przełamywać ich opór przed słuchaniem poleceń od kobiety, tym bardziej, że oni są z grupą zarządzających niższym szczeblem. Kilka razy wchodziłam na jakieś stanowisko jako pierwsza kobieta i musiałam przetrzeć szlak. Zasada była prosta - albo daje radę albo trzeba zrezygnować. Niektórzy panowie niemal histerycznie reagowali na pierwsze dni współpracy, więc wiem co piszę o obronie pozycji.
Byłam też na urlopie macierzyńskim i prowadziłam dom, zresztą cały czas prowadzę.
Mam porównanie i twierdzę, że odpowiedzialna i stresująca praca mniej mnie wyczerpuje niż obowiązki rodzinne.
Może to kwestia predyspozycji psychicznych, niemniej ja bym chętniej budowała domy niż rodziła dzieci i prowadziła dom. W domu do obciążenia psychicznego dochodzi obciążenie fizyczne. I jeszcze ta presja, żeby wszyscy byli zadowoleni a dom był ciepłym miejscem. W pracy nie muszę tak bardzo wyrzekać się siebie na korzyść zespołu, nie muszę zwracać uwagi czy każdy jest zadowolony i zaopiekowany. To wcale nie jest łatwe ani wdzięczne zadanie.
Dlatego tak bardzo upieram się, że żona Deszcza wcale nie miała różowo i staję murem za jej prawem do zmian w wspólnym życiu.
Be. napisał/a:Agnes76 napisał/a:Teraz kobiety rodzą dzieci i budują miasta. Z czasem doszły do wniosku, że łatwiej jest budować miasta niż prowadzić dom bo to kilkanaście zawodów w jednym.
Jak mężczyzna zarządza firmą ma na to specjalny czas pracy. Wtedy to jest bardzo ważna, odpowiedzialna i nobilitująca funkcja.
Jak kobieta zarządza domem ma na to czas między wstawieniem prania do pralki a gotowaniem pomidorowej. Wtedy jest to siedzenie w domu jako kura domowa, bez pomysłu na życie i aspiracji.
Może dlatego ten podział przestał nam odpowiadać, a 'wojna' to skutek obrony swoich pozycji przez mężczyzn.Jak skreślić cały swój forumowy dorobek w jednej wypowiedzi.
Ty możesz tak to widzieć. Ja piszę z własnego doświadczenia.
W pracy zarządzam na odpowiedzialnym stanowisku. Wokół mam praktycznie samych mężczyzn, oraz mężczyzn którymi kieruję. Nieraz musiałam przełamywać ich opór przed słuchaniem poleceń od kobiety, tym bardziej, że oni są z grupą zarządzających niższym szczeblem. Kilka razy wchodziłam na jakieś stanowisko jako pierwsza kobieta i musiałam przetrzeć szlak. Zasada była prosta - albo daje radę albo trzeba zrezygnować. Niektórzy panowie niemal histerycznie reagowali na pierwsze dni współpracy, więc wiem co piszę o obronie pozycji.
Byłam też na urlopie macierzyńskim i prowadziłam dom, zresztą cały czas prowadzę.
Mam porównanie i twierdzę, że odpowiedzialna i stresująca praca mniej mnie wyczerpuje niż obowiązki rodzinne.
Może to kwestia predyspozycji psychicznych, niemniej ja bym chętniej budowała domy niż rodziła dzieci i prowadziła dom. W domu do obciążenia psychicznego dochodzi obciążenie fizyczne. I jeszcze ta presja, żeby wszyscy byli zadowoleni a dom był ciepłym miejscem. W pracy nie muszę tak bardzo wyrzekać się siebie na korzyść zespołu, nie muszę zwracać uwagi czy każdy jest zadowolony i zaopiekowany. To wcale nie jest łatwe ani wdzięczne zadanie.
Dlatego tak bardzo upieram się, że żona Deszcza wcale nie miała różowo i staję murem za jej prawem do zmian w wspólnym życiu.
To przykre że tak bardzo się męczysz we własnym domu, przy rodzinie.
Różnica pomiędzy Tobą a żoną autora jest bardzo duża - to co was łączy to posiadanie rodziny.
Ty robiłaś karierę - pomimo posiadania dzieci - rozwijałaś się. I zdaje się nie obwiniałaś/obwiniasz męża o....(tu wpisz co chcesz)Żona autora nie mówi o zmianach w ich wspólnym życiu tylko oskarża autora właściwie o wszystko i wspomina o rozwodzie.
Dlaczego ona nie poszła Twoim śladem i zamiast tego siedziała w domu? Czy wychowanie dzieci nie stało się dla niej wymówką?
maku2 sprostuję, żebyśmy się dobrze zrozumieli
Męka a wyczerpanie to różne rzeczy i mają inny wydźwięk. Nie czuję się męczennicą poświęcającą się dla rodziny, chociaż jestem często bardzo zmęczona.
Nie mogłabym pracować na swoim stanowisku gdyby męża nie było po 3 miesiące w domu. Logistycznie byłoby to nie do ogarnięcia. To zasadnicza sprawa moim zadaniem.
Mój sprzeciw budzi budowanie pozycji Deszcza przez umniejszanie jego żony. Każdy z nich w jakiś sposób korzystał na dotychczasowym układzie i Deszcz był z tego układu bardzo zadowolony.
Dlaczego nie ustawić ich w jednym szeregu i dawać mu wsparcie przez atuty jakie posiada, które są bezsprzeczne, bez pokazywania, że jego żona zginie bez niego, a jedyne czego chce to wykorzystać go? Bo tak odbieram tutaj wiele wypowiedzi.
To byłoby lepsze moim zdaniem.
maku2 sprostuję, żebyśmy się dobrze zrozumieli
Męka a wyczerpanie to różne rzeczy i mają inny wydźwięk. Nie czuję się męczennicą poświęcającą się dla rodziny, chociaż jestem często bardzo zmęczona.Nie mogłabym pracować na swoim stanowisku gdyby męża nie było po 3 miesiące w domu. Logistycznie byłoby to nie do ogarnięcia. To zasadnicza sprawa moim zadaniem.
Mój sprzeciw budzi budowanie pozycji Deszcza przez umniejszanie jego żony. Każdy z nich w jakiś sposób korzystał na dotychczasowym układzie i Deszcz był z tego układu bardzo zadowolony.
To byłoby lepsze moim zdaniem.
Pewnie masz racje mówiąc że nie byłabyś na obecnym stanowisku ale pewnie byś pracowała?
To dlaczego żona autora nie pracuje, chyba wspominał że miała kilka prób że podjęła pracę i rezygnowała - dlaczego?
Czy mieli układ i oboje z niego korzystali - na pewno.
Teraz ona chce zmian, bomba, tylko wychodzi na to że ona nie chce iść do przodu w sensie pracy, kariery itd. tylko chce zmienić męża a nawet chce rozwodu. To postęp?
Dlaczego nie ustawić ich w jednym szeregu i dawać mu wsparcie przez atuty jakie posiada, które są bezsprzeczne, bez pokazywania, że jego żona zginie bez niego, a jedyne czego chce to wykorzystać go? Bo tak odbieram tutaj wiele wypowiedzi.
Bo Deszcza trzeba kopnąć w tyłek żeby zdjął żonę z piedestału i zrozumiał że ładne opakowanie nie jest najważniejsze w małżeństwie.
że ona go wykorzystuje? z tego co pisze tak to wygląda - bo co ona wnosi nowego do małżeństwa, gdzie jest ta nowa jakość - w tym że sypiają osobno? W tym że ze co chwila go "kopie"? Że zaproponowała danie sobie czasu na przemyślenia do końca roku(?)? A jednocześnie czy zapowiedziała że idzie do pracy?
Jeśli ona myśli o rozwodzie a jednocześnie nie idzie do pracy - to raczej wskazuje na wykorzystanie męża.
Żona bez Deszczu nie zginie, prędzej on sam, niestety...
A tu żona nie chce nic naprawiać, bo będąc psychologiem wie, że się nie da zmienić męża na swoje modełko, a pretensje wyciąga specjalnie, żeby Deszczu czuł się winny rozpadu małżeństwa. Ona już nie widzi się w tym małżeństwie, Deszczu jeszcze liczy, że jej się zmieni...
Ale ona jest już w innej "galaktyce" , uduchowiona na maksa, myśli jak tu się uwolnić od męża i wyjść z twarzą...a to jest trudne, tym bardziej jak są dzieci, jak im wytłumaczyć...
Rozmawiać... tylko o czym, jak jednej strona chce się wycofać z małżenstwa, druga nie...
ulle napisał/a:A ja myślę, że ona w ogóle nie myśli o rozwodzie, bo jak tak pewna swojego męża, że nawet do łba jej nie przyjdzie, że poczciwy Deszczu walnie pięścią w stół i dla niej zaczną się schody.
Zwyczajnie jest - pogoniła męża z łóżka, bo on przestał ja pociągać jako mężczyzna. Wyssała z niego wszystkie soki i zaczęła go lekceważyć. Sodowa uderzyła do głowy i urządziła sobie wygodny światek, nienaruszalny jej zdaniem.
Śpi sobie wygodnie sama, zmieni pościel, gdy będzie jej wygodnie, wącha swoje zapachy i żaden chłop nie zawraca jej głowy, nie chrapie i niczego od niej nie chce.
Ona zaznała tej wygody i daleko jej do tego, by coś w tej kwestii zmieniać, a ponieważ lekceważy męża i jest go pewna, to niczego się nie boi.
Byt ma zapewniony, rozrywkę także, roboty w domu przy dzieciach znacznie mniej, więc przyszła druga młodość i hulaj dusza, piekła nie ma, ( na marginesie słucham podcastów hulaj dusza, bo uwielbiam dziewczynę prowadząca je, podcast kryminalny).
Deszczu weź więc ja przyciśnij i zażądaj konkretów. Bo ona pewnie myśli, że Ty jak zwykle nie dasz jej zginąć, dobrze ją wywianujesz i pewnie dalej będziesz ją utrzymywał, nawet po rozstaniu z nia itd.Jakie to smutne i prawdziwe. Na pewno prędzej czy później ten balon we mnie pęknie i nie będę tego ciągnął w ten sposób.
Właśnie się od żony dowiedziałem o naszych wspólnych znajomych, że też mają przejścia. Koleżanka powiedziała, że po pracy najchętniej do domu by nie wracała, ale jest z tym facetem bo on ma pracę zdalną i ogarnia jej nastoletnie dzieci (nie jego). Powiem jej, żeby wybiła sobie z głowy białe małżeństwo z ciepłym gniazdkiem.
Dobra też jest inna nasza koleżanka z dawnych lat, która długo była singielką i się we mnie podkochiwała (teraz w podobno w szczęśliwym związku z królewiczem, dzieci już mają). Żona wytykając mi moje wady mówi, że tamta jej przypomina teraz różne drobiazgi sprzed lat co ja źle robiłem i mówiłem, o których żona już nie pamiętała (To nie były żadne poważne zarzuty). To dopiero dobre, co? Kumpela, z którą zawsze miałem dobre relacje (bez podtekstów z mojej strony) po latach okazała się żmiją kąsającą bezinteresownie.
Niekoniecznie żmija. Pewnie gadały sobie o mężach, ta Twoja narzekała na Ciebie, a ta druga potakiwała jej i coś tam od siebie dokładała.
Napiszę Ci tak i to zapamiętaj - kimkolwiek ona będzie się teraz posiłkowała, na Twoją niekorzyść, to robi tak po to, by wzmocnić swój autorytet w twoich oczach.
A widzisz? Zośka też tak uważa, nie tylko ja.
A Olka to już ma tak wyrobione zdanie na Twój temat, że szkoda słów.
Deszczu, nie wchodz w babskie gadanie, bo jeszcze wrogów sobie narobisz, a poza tym, co Ciebie obchodzi, jakie problemy mają ci znajomi, a jakie tamci
To jest zwyczajna manipulacja z jej strony, podpierać się autorytetem innych, żeby wzmocnić siłę swoich argumentów.
Po to, żeby zbić Cię z tropu i pokazać, jak bardzo się mylisz, skoro wszyscy naokoło widzą sprawę inaczej.
Deszczu, kiedy Ty wreszcie zaczniesz odróżniać cudzą manipulacje Twoja osobą od normalnego mówienia do Ciebie.
Przypominam- za Twoje pieniądze ona zdobyła jakiś czarny pas w zakresie manipulacji ludźmi.
Powiedziałeś jej, żeby wybiła sobie z głowy białe małżeństwo mając jednocześnie ciepłe gniazdko stworzone przez Ciebie?
Bez sensu - wyszedłeś na żebraka, który aż płacze, bo kobita mu dupy nie daje, chociaż Ty dajesz jej wszystko.
Musisz nauczyć się ważyć słowa, bo czasem możesz palnac coś, co tylko Ciebie pogrąża.
Bo jak Ty byś się czuł będąc na jej miejscu? Pomyslalbys przeciez " tu boli cię najbardziej? Że sypiać z tobą nie chce? To ja Ci teraz pokaże, że nawet mnie nie dotkniesz ", dajesz jej do ręki instrukcje swojej osoby. Błąd.
I jeszcze jedno- od dawna nie usłyszałes z jej ust żadnego pozytywnego komunikatu na swój temat, zamiast tego słyszysz tylko krytykę i oskarżanie Cię o wszystko.
W takim razie moje pytanie brzmi " w jakim celu ta kobieta robi Ci to wszystko? Czy pieprzy tak dla samego poniżania Cię i psucia atmosfery w domu, czy też ma inny cel np wywalenie Ciebie z domu i przyznanie jej w całości Twojej pensji? O co i dlaczego ta kobieta zatruwa Ci życie i non stop się pulta?"
Zapytaj ja o to, bo szczerze mówiąc ja kompletnie nie rozumiem celu jej zachowywania się wobec Ciebie.
Czego do cholery ta baba od Ciebie jeszcze chce?
Pytałeś ja w ogóle o to?
I nie zapominajmy o gaslightingu, który to potwierdziła też Twoja psychoterapeutka, że i z tym się mierzysz.
Naprawdę bardzo Ci współczuję. Wyobrażam sobie, jak ciężko jest Ci żyć w tym małżeństwie.
Powiedziałem jej kilka dni temu, że uważam że powinna iść do normalnej pracy. Z początku inaczej zrozumiała, że wg mnie powinna pracować już wtedy jak dzieci były małe, jej reakcja była bardzo gwałtowna i skoczyła momentalnie z pazurami mówiąc, że dzieci były wtedy dla niej najważniejsze. Wytłumaczyłem jej, że chodzi mi o to co jest teraz. Przyznała rację i powiedziała, że chce poszukać pracy, tyle że jakoś nie widzę, żeby szukała (może się mylę - zobaczymy).
I jeszcze jedno- od dawna nie usłyszałes z jej ust żadnego pozytywnego komunikatu na swój temat, zamiast tego słyszysz tylko krytykę i oskarżanie Cię o wszystko.
W takim razie moje pytanie brzmi " w jakim celu ta kobieta robi Ci to wszystko? Czy pieprzy tak dla samego poniżania Cię i psucia atmosfery w domu, czy też ma inny cel np wywalenie Ciebie z domu i przyznanie jej w całości Twojej pensji? O co i dlaczego ta kobieta zatruwa Ci życie i non stop się pulta?"
Zapytaj ja o to, bo szczerze mówiąc ja kompletnie nie rozumiem celu jej zachowywania się wobec Ciebie.
Czego do cholery ta baba od Ciebie jeszcze chce?
Pytałeś ja w ogóle o to?
I nie zapominajmy o gaslightingu, który to potwierdziła też Twoja psychoterapeutka, że i z tym się mierzysz.
Naprawdę bardzo Ci współczuję. Wyobrażam sobie, jak ciężko jest Ci żyć w tym małżeństwie.
Odpowiedź jest prosta - zjeść ciastko i mieć ciastko. Z pewnych źródeł wiem jednak, że wbrew pozorom ona wciąż widzi światełko w tunelu, stąd też pomysł z zaczekaniem do końca roku, tyle że ja tego światła widzę coraz mniej, bo po prostu przestaje mi się chcieć walczyć o małżeństwo.
Napisałbym więcej, ale nie wiem czy tak naprawdę żona też tego nie czyta, gdyby tak się stało to miałaby wręcz tort na tacy, tyle że bardzo gorzki. Ulle: pisałem do Ciebie jakiś czas temu wiadomość na maila, nie wiem czy doszła.
Już 10 strona wątku... Stawialem na to, że już na 9 stronie autor zorientuje się, że żonka przyprawia mu rogi:) Wątek przeistoczyl się w bicie piany, bo Deszczu i tak będzie czekał do końca roku, żeby w końcu wybuchnąć jak przemoczona petarda na Sylwestra. 1,5 roku daje sobą pomiatać, ostatnio wygoniła go jak kundla na kanapę i on nagle miałby tupnąć nóżką? Deszczu z wszystkich porad wyciąga tylko te, które pozwalają mu zachować status quo i trwać w tym beznadziejnym małżeństwie. To nic, że śmierdzi - ważne, że to znany smród.
Strony Poprzednia 1 … 7 8 9 10 11 … 14 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zrozumieć żonę
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024