Od netkobiet dostaniesz zawsze taką samą radę. Zostaw, daj kopa w dupę i żyj, jak chcesz, puszczaj się, z kim chcesz i kiedy chcesz. Taka dzicz, kto upoluje więcej i więcej. Zero nudy. To szczęście. I kasa, tak dużo jak lodów.
456 2022-05-19 08:50:30 Ostatnio edytowany przez GOSTY (2022-05-19 09:06:42)
Deszczu, ja nie widzę już sensu namawiana Cię na jakiekolwiek kroki, bo prawdą też jest, że nie możesz nic robić na siłę, wbrew sobie.
Żona jest dla Ciebie Bogiem i wyrocznią, więc i tak tylko ona będzie rządziła Twoim życiem, więc pozostaje się jej całkowicie poddać.
Oddaj więc swoje życie w jej ręce, założy działalność, może zechce Cię też uduchowić, nie sprzeciwiaj się, bo będziesz w jej świecie, będziesz mógł być blisko niej, podziwiać napatrzyć się, uwielbiać do czasu, na jaki ona pozwoli, a Ty będziesz szczęśliwy, tym bardziej myśląc, że może kiedyś znowu będziecie razem.
To nie jest sarkazm.
Deszczu, ja nie widzę już sensu namawiana Cię na jakiekolwiek kroki, bo prawdą też jest, że nie możesz nic robić na siłę, wbrew sobie.
Żona jest dla Ciebie Bogiem i wyrocznią, więc i tak tylko ona będzie rządziła Twoim życiem, więc pozostaje się jej całkowicie poddać.
Oddaj więc swoje życie w jej ręce, założy działalność, może zechce Cię też uduchowić, nie sprzeciwiaj się, bo będziesz w jej świecie, będziesz mógł być blisko niej, podziwiać napatrzyć się, uwielbiać do czasu, na jaki ona pozwoli, a Ty będziesz szczęśliwy, tym bardziej myśląc, że może kiedyś znowu będziecie razem.
To nie jest sarkazm.
wieko, jeśli to nie jest sarkazm, to jest mocno jadowite. Wybacz, że to piszę.
Nikt z nas nie jest Bogiem, żeby tutaj wyrokować jak potoczą się czyjeś losy.
Trochę pokory dobrze mieć.
Nikt z nas nie wie jak kierować własnym życiem i popełniamy błędy, więc tym bardziej nie powinniśmy dyktować innym jak mają żyć i osądzać osoby których zupełnie ne znamy.
wieka napisał/a:Deszczu, ja nie widzę już sensu namawiana Cię na jakiekolwiek kroki, bo prawdą też jest, że nie możesz nic robić na siłę, wbrew sobie.
Żona jest dla Ciebie Bogiem i wyrocznią, więc i tak tylko ona będzie rządziła Twoim życiem, więc pozostaje się jej całkowicie poddać.
Oddaj więc swoje życie w jej ręce, założy działalność, może zechce Cię też uduchowić, nie sprzeciwiaj się, bo będziesz w jej świecie, będziesz mógł być blisko niej, podziwiać napatrzyć się, uwielbiać do czasu, na jaki ona pozwoli, a Ty będziesz szczęśliwy, tym bardziej myśląc, że może kiedyś znowu będziecie razem.
To nie jest sarkazm.
wieko, jeśli to nie jest sarkazm, to jest mocno jadowite. Wybacz, że to piszę.
Nikt z nas nie jest Bogiem, żeby tutaj wyrokować jak potoczą się czyjeś losy.
Trochę pokory dobrze mieć.
Nikt z nas nie wie jak kierować własnym życiem i popełniamy błędy, więc tym bardziej nie powinniśmy dyktować innym jak mają żyć i osądzać osoby których zupełnie ne znamy.
Gdzie to jest mocno jadowite? Facet pyta na forum jak zrozumieć żonę i co ma robić, a później totalnie leje na jakiekolwiek argumenty. Ktoś tam wyżej ma rację - nie ma sensu nic więcej pisać, bo wszystko podano mu na tacy. Najprawdopodobniej wybierze właśnie los takiego przydupasa swojej wynudzonej żonki i nawet jak jej kochanek usiądzie mu jajcami na twarzy, Deszczu powie: "pamiętaj, żeby następnym razem ogolić".
460 2022-05-19 10:02:48 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-19 10:05:31)
Agnes, naprawdę nie jest to jadowite, może trochę przejaskrawione dla lepszego obrazu, takie widzę jedyne wyjście. Lepsze niż kopanie się z koniem i to wbrew sobie.
To nie jest jadowite, to jest stwierdzenie faktu.
Ja mam znajomą w tym wieku, poznaną na terapii grupowej. I ona też zaczęła się interesować niekonwencjonalną medycyna itd a potem poszło to dalej. I zaczęła spotykać się z innymi kobietami, dyskutować o tym a potem zaczęła im doradzać. Co ciekawe finalnie przybrało to taka formę, że otworzyła w domu jakąś poradnie dla kobiet...jak mówiła żeby czerpały z życia i się rozwijały itd. Dodam, że pierwszym etapem zadbania o siebie u niej było to, że nie chciała siedzieć na utrzymaniu męża i poszła do pracy. A tam...sypiała z innymi... mąż się nigdy nie dowie, a ona tego nie traktuje w ogóle jako coś złego...ogólnie jak byłem na takiej dużej grupowej terapii, to każda babka tam męża na boku robiła i w ogóle nie było tam żadnej refleksji na ten temat jak gdyby każda kobieta zdradzała i to jest normalne...wtedy mnie to przeraziło, aż zwróciłem uwagę terapeucie, ale nic to nie zmieniło.
Ja pi... Dramat jakiś. He kiedyś byłem na ceremoniach aya shitu. I tam było coś w tym stylu że coś w stylu swingowania się odbywało. Rzecz jasna dowiedziałem się o tym jaki była zaczęła tam uczęszczać
463 2022-05-19 10:42:40 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-05-19 10:42:55)
Beka i wieka (ale rym, jesteście spokrewnieni?) dawno nie widziałem tutaj ludzi tak totalnie wyzerowanych w kwestii empatii. Raz, że ogólnie siejecie w każdym temacie super negatywna energię i namawiacie każdego do rzucania, rozwodów itd (u wieki jeszcze mocno zależne od płci to jest) . W każdym razie nieźle macie na bani, jeżeli Wam się wydaje, że opuścić żonę czy męża po latach jest tak samo łatwo jak wam napisać te głupie posty.
Beka i wieka (ale rym, jesteście spokrewnieni?) dawno nie widziałem tutaj ludzi tak totalnie wyzerowanych w kwestii empatii. Raz, że ogólnie siejecie w każdym temacie super negatywna energię i namawiacie każdego do rzucania, rozwodów itd (u wieki jeszcze mocno zależne od płci to jest) . W każdym razie nieźle macie na bani, jeżeli Wam się wydaje, że opuścić żonę czy męża po latach jest tak samo łatwo jak wam napisać te głupie posty.
Kto powiedział, że jest łatwo? Jakiej ty byś porady udzielił autorowi?
465 2022-05-19 10:49:45 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-05-19 11:59:49)
UPS, zamiast edytować post utworzyłem nowy. W każdym razie: BEKA czytaj temat zanim odpowiesz i spróbuj się dosłownie postawić w sytuacji autora.
Edit: Beka jesteś totalnie pogubiony.
Edit2: BEKA rejestrowałes się tylko z powodu tematu becketta, mogłeś tam zostać na amen...
Be. napisał/a:Beka i wieka (ale rym, jesteście spokrewnieni?) dawno nie widziałem tutaj ludzi tak totalnie wyzerowanych w kwestii empatii. Raz, że ogólnie siejecie w każdym temacie super negatywna energię i namawiacie każdego do rzucania, rozwodów itd (u wieki jeszcze mocno zależne od płci to jest) . W każdym razie nieźle macie na bani, jeżeli Wam się wydaje, że opuścić żonę czy męża po latach jest tak samo łatwo jak wam napisać te głupie posty.
Edit: Ja już się wypowiedziałem wcześniej, nawet nie czytasz tematu a odpowiadasz...
Będąc precyzyjnym - nie czytam wszystkich twoich wpisów, a to jest różnica. A pytanie było retoryczne. - autorowi ciężko cokolwiek innego doradzić, niż odnalezienie w spodniach tego co zagubił rok temu.
467 2022-05-19 11:31:12 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-19 11:32:42)
Ja ważę słowa, ta wypowiedź wynikała z empatii, widać nie zostałam przez wszystkich dobrze zrozumiana.
Trzeba czytać wszystkie posty, żeby wiedzieć o co mi chodziło, po prostu o to, że w tej sytuacji najlepsze dla autora jest zachowanie status quo, bo i tak nie jest w stanie nic zmienić.
W związku z tym bijemy pianę.
LOL, z wypowiedzi jasno wynika, że autor nie po to tu przyszedł.
Co robić, by to naprawić, a nie zostawić.
Co za mentalność, co za łby.
469 2022-05-19 11:56:10 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-19 12:01:21)
Panie i Panowie, spokojnie. Co człowiek to opinia i oczywiste jest, że z zewnątrz najprościej poradzić komuś radykalne cięcie. Tylko, że to nie jest wyrostek, który można jednym ruchem chlasnąć i później w miarę szybko o nim zapomnieć.
BEKAśmiechu: pomimo, że Twój poziom nabijania się jest gdzieś w stratosferze i najprawdopodobniej sprawia Ci przyjemność dopier**lanie ludziom tekstami w stylu list na papierze toaletowym, to przyznam Ci, że masz jednak w tym moim przypadku dużo racji. Napiszę to uczciwie, wiem że powinienem się bardziej postawić (można to nazwać tym, że powinienem faktycznie mieć większe jaja). Ci co "liznęli" Hellingera na pewno spotkali się z takim powiedzeniem "stać w męskim". Problem polega na tym, że ja zostałem tak wychowany, że pomimo tego że moi rodzice byli dla mnie dobzi, to nie wolno mi było się w czymkolwiek im przeciwstawiać i raczej mojego zdania za bardzo nie szanowali. Gdy wszedłem w dorosłość było niewiele lepiej, mój ojciec dalej często traktował mnie jak gówniarza. Nie wiem czy to dlatego, czy to moja cecha wrodzona, ale z taką postawą wszedłem w życie. W pracy zawodowej nie mam z tym żadnych problemów, ale z żoną było podobnie jak z ojcem - wszystkie moje argumenty zazwyczaj rozjeżdżała jak pociąg, a gdy traciła przewagę to załatwiała mnie płaczem. Więc mogę powiedzieć, że się jej bałem. Paradoksem jest to, że ona mi po latach mówi, że boi się mnie tak samo, tej mojej bomby atomowej, która gdzieś głęboko drzemie. Do tego właśnie potrzeba jej stanowczości z mojej strony i jak mówiła nieraz -"stanięcia w męskim". Być może brakuje jej właśnie takiego bad boya i dlatego od początku kryzysu męczyła mnie, żebym coś z sobą też na terapii robił. To co piszecie to ja naprawdę biorę do siebie i staram się wyciągnąć wnioski, ale zmiana swojej postawy (może nie charakteru) to długotrwały proces, dlatego i ja też jak ona potrzebuję czasu, żeby uświadomić sobie wszystkie błędy, które popełniłem - np. taki chociażby, że byłem dla żony za dobry i chciałem ją zagłaskać, a to po czasie mogło u niej doprowadzić do porzygu, pomimo że wygarnia mi, że nie czuła się widziana (choć to akurat bullshit przyniesiony ze świata duchowego). Dużo jest takich drobiazgów, które teraz zaczynam widzieć.
470 2022-05-19 12:53:58 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-05-19 13:19:29)
Be. napisał/a:Ja mam znajomą w tym wieku, poznaną na terapii grupowej. I ona też zaczęła się interesować niekonwencjonalną medycyna itd a potem poszło to dalej. I zaczęła spotykać się z innymi kobietami, dyskutować o tym a potem zaczęła im doradzać. Co ciekawe finalnie przybrało to taka formę, że otworzyła w domu jakąś poradnie dla kobiet...jak mówiła żeby czerpały z życia i się rozwijały itd. Dodam, że pierwszym etapem zadbania o siebie u niej było to, że nie chciała siedzieć na utrzymaniu męża i poszła do pracy. A tam...sypiała z innymi... mąż się nigdy nie dowie, a ona tego nie traktuje w ogóle jako coś złego...ogólnie jak byłem na takiej dużej grupowej terapii, to każda babka tam męża na boku robiła i w ogóle nie było tam żadnej refleksji na ten temat jak gdyby każda kobieta zdradzała i to jest normalne...wtedy mnie to przeraziło, aż zwróciłem uwagę terapeucie, ale nic to nie zmieniło.
Ja pi... Dramat jakiś. He kiedyś byłem na ceremoniach aya shitu. I tam było coś w tym stylu że coś w stylu swingowania się odbywało. Rzecz jasna dowiedziałem się o tym jaki była zaczęła tam uczęszczać
Jak to to seks tantryczny z dodatkiem aya pomieszanie z poplątaniem
zamiana energii seksualnej w kosmiczną a nie zwykła orgia - poważna sprawa i nie śmichy chichy
A zupełnie poważniej to takie eksperymenty kończą się na ogół źle konsekwencje bywają straszne igrania z własnym mózgiem
Sami buddyści słysząc o takich durnotach są przerażeni, przynajmniej Ci których znam, a nie są to osoby nawiedzone i oszołomione po trzech miesiącach bycia nadgorliwymi neofitami
Takie eksperymenty bez dyscypliny i nieuważności mają odwrotny skutek od zamierzonego,tego typu działania to nie jest lek na neurotyczne postawy,jest odwrotnie bo to taka wersja light dla durniów z Europy żądnych wrażeń i innych rodzajów przyjemności pod sztandarami"spraw duchowych",pogłębia tylko takie nerwicowe zaburzenia,skutki są opłakane w konsekwencjach
o wątpliwym, podejrzanym pochodzeniu i jakości tej "ayahuasca", to też elaborat można napisać
często to nawet nie leżało obok tego
to zwykłe speedy z dodatkiem znacznie bardziej "chamskich" halucynogenów,speedy podkręcają libido dlatego tam są.
Panie i Panowie, spokojnie. Co człowiek to opinia i oczywiste jest, że z zewnątrz najprościej poradzić komuś radykalne cięcie. Tylko, że to nie jest wyrostek, który można jednym ruchem chlasnąć i później w miarę szybko o nim zapomnieć.
BEKAśmiechu: pomimo, że Twój poziom nabijania się jest gdzieś w stratosferze i najprawdopodobniej sprawia Ci przyjemność dopier**lanie ludziom tekstami w stylu list na papierze toaletowym, to przyznam Ci, że masz jednak w tym moim przypadku dużo racji. Napiszę to uczciwie, wiem że powinienem się bardziej postawić (można to nazwać tym, że powinienem faktycznie mieć większe jaja). Ci co "liznęli" Hellingera na pewno spotkali się z takim powiedzeniem "stać w męskim". Problem polega na tym, że ja zostałem tak wychowany, że pomimo tego że moi rodzice byli dla mnie dobzi, to nie wolno mi było się w czymkolwiek im przeciwstawiać i raczej mojego zdania za bardzo nie szanowali. Gdy wszedłem w dorosłość było niewiele lepiej, mój ojciec dalej często traktował mnie jak gówniarza. Nie wiem czy to dlatego, czy to moja cecha wrodzona, ale z taką postawą wszedłem w życie. W pracy zawodowej nie mam z tym żadnych problemów, ale z żoną było podobnie jak z ojcem - wszystkie moje argumenty zazwyczaj rozjeżdżała jak pociąg, a gdy traciła przewagę to załatwiała mnie płaczem. Więc mogę powiedzieć, że się jej bałem. Paradoksem jest to, że ona mi po latach mówi, że boi się mnie tak samo, tej mojej bomby atomowej, która gdzieś głęboko drzemie. Do tego właśnie potrzeba jej stanowczości z mojej strony i jak mówiła nieraz -"stanięcia w męskim". Być może brakuje jej właśnie takiego bad boya i dlatego od początku kryzysu męczyła mnie, żebym coś z sobą też na terapii robił. To co piszecie to ja naprawdę biorę do siebie i staram się wyciągnąć wnioski, ale zmiana swojej postawy (może nie charakteru) to długotrwały proces, dlatego i ja też jak ona potrzebuję czasu, żeby uświadomić sobie wszystkie błędy, które popełniłem - np. taki chociażby, że byłem dla żony za dobry i chciałem ją zagłaskać, a to po czasie mogło u niej doprowadzić do porzygu, pomimo że wygarnia mi, że nie czuła się widziana (choć to akurat bullshit przyniesiony ze świata duchowego). Dużo jest takich drobiazgów, które teraz zaczynam widzieć.
Nie nabijam się z ciebie - myślisz, że nie wiem w jakiej jesteś aktualnie sytuacji? List na papierze toaletowym to tylko ułatwienie dla żony, bo ciężko by jej było podetrzeć sobie tyłek zwykłym arkuszem A4, a zanosi się na to, że tam wylądują twoje wynurzenia. Nie mam szacunku do twojej żony, bo wykorzystuje sytuację, żeby dokręcać ci śrubę. Ciebie natomiast jest mi żal i byłbyś ostatnią osobą z której się nabijam - żal mi faceta, który pozostaje w związku z kimś kto go nie szanuje. W twoim przypadku jestem zwolennikiem radykalnych posunięć, miły już byłeś.
Symbi napisał/a:czytałam, czytałam. A ty chcesz ją, bo boisz sie zmian, co dobrze rozumiem, więc tkwisz w tym pieprzonym limbo. Przepraszam, ale dla mnie twoja zona to znudzona stara baba, która ma za dużo kasy bez wysiłku. Ale skoro tak ja kochasz i pragniesz, to się z nią męcz, bo choćbyśmy to 100 stron napisali, jak jej od kasy na wydatki na to dziadostwo nie odetniesz, to gówno będziesz miał, a nie pozytywne zmiany w związku. I tak ci może do śmierci upłynąć. Kochaj ją, ale jak równorzędną partnerkę, a nie utrzymankę, co przepiernicza fortunę sponsora na bzdury.
Ja jej chcę, bo po prostu ją kocham nad życie i obiecałem jej na ślubie, m.in. to, że jej nie opuszczę. Jednym z powodów tej całej sytuacji jest właśnie ten jej duchowy nałóg, na który ja nie mam wpływu, bo naprawdę wszystkie jej wobec mnie zarzuty wyliminowałem, lub pracuję nad tym i ona na pewno to widzi, tyle że to i tak za mało.
Teraz zrozumiałem dlaczego niektóre żony alkoholików trwają przy nich i przeganiają policję spod drzwi nawet wtedy, gdy dostały przed chwilą porządny łomot.
I mam naprawdę tą myśl, że gdzie indziej z kim innym mogłoby być mi lepiej (zawsze u każdego tak może być przez cały czas trwania związku), ale to trochę jak w piosence Ciechowskiego "Nie pytaj mnie, dlaczego jestem z nią, nie pytaj mnie dlaczego z inną nie, nie pytaj mnie, dlaczego ciągle chcę zasypiać w niej I budzić się..."
żony alkoholików nie odchodzą bo są współuzależnione... Ty też chyba jesteś, mimo, że Twoja Żona nie jest alkoholiczką czy osobą uzależnioną od innych substancji, kochasz ją za bardzo, to nie zdrowa miłość, a Ona na Ciebie wylewa wszelkie pomyje, swoje frustracje i żale za to, że jej życie wygląda tak a nie inaczej, tak jak wyżej pisano, za dobrze było i się w czterech literach poprzewracało, przestań już się przed nią płaszczyć, Ona ma chyba jakąś dziką satysfakcję z wbijania Ciebie w poczucie winy i totalną władzę nad Tobą, żal patrzeć bo wydajesz się serio fajnym człowiekiem.
Deszczu, ok jeszcze trochę się poprodukuje.
Pierwsza rzecz- nikt nie namawia Cię do rozwodu, a zresztą nie pytałeś o to " ludzie czy uważacie, że powinienem wziąć rozwód, czy nie?
Pisano Ci tylko o tym, że powinieneś mocno ta kobieta wstrząsnąć, bo cackajac się z nią niczego nie osiągniesz, gdyż ona będzie bimbac na Twoje słowa. Złożenie pozwu do sądu też byłoby jednym ze sposobów, by potrząsnąć ta kobieta, jednak od złożenia pozwu do faktycznego rozwodu droga daleka.
Inna metoda, najbardziej dla Ciebie dostępna byłoby odcięcie jej od kasy, wystawienie jej rachunku za całokształt i pogonienie do roboty.
Ten sposób podawano Ci najczęściej i jako najbardziej skuteczny.
Trzecim sposobem, który mógłby być realizowany równolegle do ucięcia jej kasy było, żebyś przestał o nią zabiegać, bo robiąc z siebie żebraka i czyjś podnóżek sobie odejmujesz, a jej dodajesz. Nie tędy droga.
Trochę to stosujesz i sam zauważyłeś, że im mniej z siebie dajesz, tym bardziej ona zaczyna zabiegać o Ciebie.
Gdy przeczytałam, że Ty za kilka dni masz zamiar znowu poprosić ja o rozmowę i zaproponować, by każdego dnia znalazło się 15 minut na rozmowę o waszych problemach, to sorry, ale jelita mi się przewróciły. No jak można być dobrego stopnia komuś podległym i to na dodatek komuś, kogo od lat utrzymujesz. Ty masz być petentem? To ona powinna główkować, jak sprawić, żebyś w ogóle znalazł czas na rozmowę o jej sprawach.
Teraz napisałeś o relacjach z ojcem. Oczywiście, że w nich należy szukać odpowiedzi na pytanie dlaczego Ty tak łatwo dajesz sobie wejść komuś na głowę.
To że w pracy jesteś zupełnie innym człowiekiem niż w domu potwierdza pewna regułę. Wywodzisz się bowiem z przemocy psychicznej ( z domu rodzinnego) i najczęściej jest tak, że tacy ludzie jak Ty wiodą podwójne życie. W pracy, na zewnątrz domu funkcjonują zdrowo i normalnie, jednak wchodząc do domu z przemocą natychmiast schylają głowę i godzą się na bycie ofiarą.
Byłam w takim położeniu. Mój drugi mąż, wielki redaktor naczelny nieważne czego, był przemocowym dominantem i ja w domu byłam poniżej podłogi, jednak w pracy zachowywałam się zupełnie inaczej i nigdy w życiu nie powiedziałbyś, że można tak funkcjonować. A ja tak żyłam ponad pięć lat, bo na koniec zamienił mnie na 26 lat młodszy od niego model, ode mnie młodsza o lat 16-cie.
Bogu dziękuję, że zesłał mi boczna na kark.
Jednak ja nie o tym - Ty wywodzisz się z przemocy i to, co masz w swoim małżeństwie, to ciąg dalszy przemocy psychicznej. Twoja żona znalazła sposoby na Ciebie i po prostu manipuluje Tobą, robi to od lat. Ona nie wspiera Cię w niczym, tylko żeruje na Tobie.
Doszło więc, musiało do tego dojść, do takiej sytuacji, że zaczęła Tobą pogardzać. Widzi Twoja spolegliwość, Twoja bezradność i jak drapieżnik polujący na stafo np gazel, wypatrzyła najsłabsza jednostkę, by ją zezrec. To normalne, że ludzie tak mają. Gdzieś po drodze musiałeś mnóstwo rzeczy po prostu przegapić.
Ona musi Ci wprost " nie chce, żebyś taki był, bo przy słabym samcu ja zginę marnie. Masz być silny wtedy będę, być może, Cue szanować.
Z jednej więc strony przez lata robiła wszystko, żeby Cię osłabić, a gdy jej się to udało, zaczęła Cię lekceważyć i Tobą pogardzać.
Tobie zależy bardziej, jej zależy mniej, jeśli w ogóle jeszcze na czymkolwiek jej zależy.
Wrzuc kamyk do jej ogródka, to ona mieć problem a nie Ty.
Dalej - ona nie jest leniem, tylko boi się zaczynać.
Być może, że tak właśnie jest, więc tak naprawdę ona jest osobą, która potrzebuje kierownika, zarządcy i małżeństwo z Tobą jest dla niej rozwiązaniem optymalnym.
Ty ogarniasz prozę życia i zarządzasz rodzina. I wszystko grałoby i buczało, gdybyś Ty od samego początku nie pozwolił wejść sobie na łeb. Jednak Ty miałeś swoje traumy z dzieciństwa i niestety dałeś się jej zmielić w maszynce. Ona zyskała przewagę i natychmiast zaczęła Tobą gardzić, że w ogóle jej się tak dałeś. Gdybyś się jej nie dał, to dzisiaj miałbyś fajna, ładna żonę, która by Cię poważała. A tak ona szuka wiatru w polu, a Ty martwisz się o rodzinę.
Na razie.
Panie i Panowie, spokojnie. Co człowiek to opinia i oczywiste jest, że z zewnątrz najprościej poradzić komuś radykalne cięcie. Tylko, że to nie jest wyrostek, który można jednym ruchem chlasnąć i później w miarę szybko o nim zapomnieć.
BEKAśmiechu: pomimo, że Twój poziom nabijania się jest gdzieś w stratosferze i najprawdopodobniej sprawia Ci przyjemność dopier**lanie ludziom tekstami w stylu list na papierze toaletowym, to przyznam Ci, że masz jednak w tym moim przypadku dużo racji. Napiszę to uczciwie, wiem że powinienem się bardziej postawić (można to nazwać tym, że powinienem faktycznie mieć większe jaja). Ci co "liznęli" Hellingera na pewno spotkali się z takim powiedzeniem "stać w męskim". Problem polega na tym, że ja zostałem tak wychowany, że pomimo tego że moi rodzice byli dla mnie dobzi, to nie wolno mi było się w czymkolwiek im przeciwstawiać i raczej mojego zdania za bardzo nie szanowali. Gdy wszedłem w dorosłość było niewiele lepiej, mój ojciec dalej często traktował mnie jak gówniarza. Nie wiem czy to dlatego, czy to moja cecha wrodzona, ale z taką postawą wszedłem w życie. W pracy zawodowej nie mam z tym żadnych problemów, ale z żoną było podobnie jak z ojcem - wszystkie moje argumenty zazwyczaj rozjeżdżała jak pociąg, a gdy traciła przewagę to załatwiała mnie płaczem. Więc mogę powiedzieć, że się jej bałem. Paradoksem jest to, że ona mi po latach mówi, że boi się mnie tak samo, tej mojej bomby atomowej, która gdzieś głęboko drzemie. Do tego właśnie potrzeba jej stanowczości z mojej strony i jak mówiła nieraz -"stanięcia w męskim". Być może brakuje jej właśnie takiego bad boya i dlatego od początku kryzysu męczyła mnie, żebym coś z sobą też na terapii robił. To co piszecie to ja naprawdę biorę do siebie i staram się wyciągnąć wnioski, ale zmiana swojej postawy (może nie charakteru) to długotrwały proces, dlatego i ja też jak ona potrzebuję czasu, żeby uświadomić sobie wszystkie błędy, które popełniłem - np. taki chociażby, że byłem dla żony za dobry i chciałem ją zagłaskać, a to po czasie mogło u niej doprowadzić do porzygu, pomimo że wygarnia mi, że nie czuła się widziana (choć to akurat bullshit przyniesiony ze świata duchowego). Dużo jest takich drobiazgów, które teraz zaczynam widzieć.
Prawda, nie tylko geny ale i wychowanie ma wpływ na kształtowanie się charakteru i osobowości i tego nie da się zmienić.
Ojciec, nie wiem czy też matka, która się nie przeciwstawiła ojcu, zrobili Ci wielką krzywdę, która teraz odbija się czkawką.
Dlatego doszłam do wniosku, że niestety ale nie dasz rady przeciwstawić się żonie, więc może lepiej niech tak zostanie jak jest, niech ona decyduje.
Dominno napisał/a:Be. napisał/a:Ja mam znajomą w tym wieku, poznaną na terapii grupowej. I ona też zaczęła się interesować niekonwencjonalną medycyna itd a potem poszło to dalej. I zaczęła spotykać się z innymi kobietami, dyskutować o tym a potem zaczęła im doradzać. Co ciekawe finalnie przybrało to taka formę, że otworzyła w domu jakąś poradnie dla kobiet...jak mówiła żeby czerpały z życia i się rozwijały itd. Dodam, że pierwszym etapem zadbania o siebie u niej było to, że nie chciała siedzieć na utrzymaniu męża i poszła do pracy. A tam...sypiała z innymi... mąż się nigdy nie dowie, a ona tego nie traktuje w ogóle jako coś złego...ogólnie jak byłem na takiej dużej grupowej terapii, to każda babka tam męża na boku robiła i w ogóle nie było tam żadnej refleksji na ten temat jak gdyby każda kobieta zdradzała i to jest normalne...wtedy mnie to przeraziło, aż zwróciłem uwagę terapeucie, ale nic to nie zmieniło.
Ja pi... Dramat jakiś. He kiedyś byłem na ceremoniach aya shitu. I tam było coś w tym stylu że coś w stylu swingowania się odbywało. Rzecz jasna dowiedziałem się o tym jaki była zaczęła tam uczęszczać
Jak to to seks tantryczny z dodatkiem aya pomieszanie z poplątaniem
![]()
zamiana energii seksualnej w kosmiczną a nie zwykła orgia - poważna sprawa i nie śmichy chichy
A zupełnie poważniej to takie eksperymenty kończą się na ogół źle konsekwencje bywają straszne igrania z własnym mózgiem
Sami buddyści słysząc o takich durnotach są przerażeni, przynajmniej Ci których znam, a nie są to osoby nawiedzone i oszołomione po trzech miesiącach bycia nadgorliwymi neofitami
Takie eksperymenty bez dyscypliny i nieuważności mają odwrotny skutek od zamierzonego,tego typu działania to nie jest lek na neurotyczne postawy,jest odwrotnie bo to taka wersja light dla durniów z Europy żądnych wrażeń i innych rodzajów przyjemności pod sztandarami"spraw duchowych",pogłębia tylko takie nerwicowe zaburzenia,skutki są opłakane w konsekwencjach
o wątpliwym, podejrzanym pochodzeniu i jakości tej "ayahuasca", to też elaborat można napisać
często to nawet nie leżało obok tego
to zwykłe speedy z dodatkiem znacznie bardziej "chamskich" halucynogenów,speedy podkręcają libido dlatego tam są.
No jasne pełna zgoda , te warsztaty to jak ja nazywam to kulturowe dziwkarstwo są .Inna rzecz że jak później śledziłem historie tych znajomych to rozwody itp. Pisałem w sumie dla Deszczu żeby zobaczył jakie rzeczy pod płaszczykiem rozwoju osobistego się dzieją , no ale jak groch o ścianę. E pamiętam jak moją była z wypiekami na twarzy opowiadała że o takich rewelacjach się dowiedziała:)Ech naiwność .Tamci ludzię to na normalne standardy patola zwykła , nie ma co nawet komentować Trochę mnie tylko śmieszy jak Deszcz wierzy w te babskie niby tylko warsztaty :)No ma w domu piękny okaz narcyzmu , laska się czuję jak milion dolców i co zrobić:)Tylko puścić wolno i dać się rozwijać
Deszczu, ciężko będzie przestawić tę kobietę na właściwe tory ( moim zdaniem to jest niemożliwe), bo ona jest po prostu rozwydrzona do granic możliwości.
W zasadzie oprócz tego, że zajmowała się dziećmi i ogarniała zajęcia domowe, to przecież niczym się ta kobieta nie wykazała. Sam napisałeś, że gdy wracasz na ląd, do domu, to musisz robić mnóstwo rzeczy w domu i w ogrodzie, bo ona się nie wyrobiła.
Napisałeś też, że kiedyś zostałeś sam na kilka dni z dziećmi, bo ona gdzies wyjechała, to byłeś potem tak umordowany, że miałeś dość. Ok, zajmowanie się domem i dziećmi to ciężka praca, ale bez przesady, wszyscy tak żyją. Kobiety do tego wszystkiego muszą też pracować zawodowo, czasem na dwa etaty.
Żadna więc bohaterka dziejową ona nie jest. Może jest po prostu flegmatyczna, powolna z natury i czeka, aż ktoś przyjdzie i zrobi za nią czarną robotę. Większość kobiet jakiś się przecież wyrabia.
Nigdy nie musiała martwić się o kasę, bo nie musiała. Od tego byłeś Ty.
Dziś ona zarzuca Ci, że nie jesteś samcem alfa itd. Kompletnie przewróciło się w głowie tej kobiecie.
Nie zmienisz tego, bo za długo trwało jej sobiepaństwo.
Nikt nie chce przechodzić z własnej woli na gorsze.
Tu aż się prosi, żebyś puścił ja w ten jej świat. Większość facetów tak właśnie by zrobiła, bo naprawdę trzeba by było być świętym, żeby wytrzymać coś takiego w domu, po ciężkiej pracy i borykaniu się z życiem.
Będziecie tak chodzili z terapii na terapię i uklepywali, wiesz co, żeby miało glans.
Generalnie będziesz jednak musiał zaakceptować taka sytuacje.
Na pocieszenie napiszę tak - wcale niemało mężczyzn tak właśnie żyją. Uciekają więc w swój świat np wędkują, układają pasjanse, zamykają się w garażu i majsterkuje itd.
Baba rządzi w domu, rządzi facetem i tak mija to życie.
maku2 napisał/a:Deszcz napisał/a:Już wcześniej zaglądałem i też nic nie zauważyłem poza licznymi nowymi "przyjaciółkami" ze świata duchowego.
A Ty uważasz że taka koleżanka nie jest w stanie sączyć jadu w uszko żony np. z zazdrości?
Czy z tymi koleżankami/koleżanką utrzymuje kontakt?Ja jestem o tym przekonany, że zazdrość gra tu istotną rolę. Kontakt mają cały czas.
I tak długo jak będą go miały u niej nie będzie się poprawiało bo one ją "prostują", jak nie zerwie kontaktu to już przegraliście.
Zdaje się że daliście sobie czas(ile?) nie możesz przez ten czas czekać aż księżniczka się namyśli czy dopuścić stajennego...znaczy marynarza na Twoim miejscu zastosowałbym 34 kroki i jednak przygotowywał na rozstanie, czytaj - nie żyj ułudą a rzeczywistością.
Nie chce mi się czytać tych 8 stron. Co autorze postanowiłeś w związku ze swoim życiem?
479 2022-05-19 21:35:27 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-19 21:37:32)
ulle: jestem pod wrażeniem tego z jaką precyzją potrafiłaś rozbić mój problem na czynniki pierwsze i trafnie opisać co się dzieje z jednej i drugiej strony. Reszcie za komentarze też dziękuję jak zwykle. Dzisiaj porozmawiałem z psycholog, a więc tak:
- napisanie listu: NIE
- proponowanie 15 minut: NIE
To by znów postawiło mnie w pozycji pieska czekającego aż pańcia go pogłaszcze. Ma to sens. Ja podobny zarzut rok temu powiedziałem żonie, gdy będąc na statku pisałem do niej w miły sposób jak zwykle, a po czasie zacząłem dostawać suche odpowiedzi. Powiedziałem jej wtedy, że czuję się jak piesek merdający ogonkiem, ale bez wzajemności. Był to wtedy początek burzy z piorunami, po której nastąpił kryzys i po którym z kolei ja się zarejestrowałem na tym forum wybierając sobie nick adekwatny do sytuacji.
Z tych opcji zostaje to co robię teraz, po prostu nie narzucam się, dbam o siebie, ale też nie jestem chamski, czy coś podobnego, po prostu neutrealny. Wiem, że nie jest to idealna sytuacja, ale chyba tak tylko mogę ją wziąć na przetrzymanie, żeby wzbudzić w niej poczucie straty. Do końca roku jeszcze dużo czasu, ale ja to wytrzymam, teraz już wiem. Na pewno nie dam jej satysfakcji, że zakomunikuję że koniec i ja tak dalej nie mogę. To ją gniecie w małżeństwie i niech to ona zrobi ten krok jak chce. Na pewno też gdy jednak zdarzy się pomyślniejszy scenariusz i będzie chciała się jednak przybliżyć to na pewno nie polecę do niej biegiem wziąć ją nareszcie w objęcia. Za daleko teraz już to zaszło. Może wspominałem wcześniej, mam naturę człowieka, który bez przerwy lubi być w ruchu, ale dzisiaj skorzystałem z pogody i rozłożyłem się w ogrodzie na słońcu na ładnych parę godzin ze słuchawkami w uszach. Przyznam, że dawno nie czułem się tak dobrze, na pewno w tym roku jeszcze nie. To chyba jedyne co teraz mogę zrobić, czy zadziała - zobaczymy, widzę na pewno że żona staje się bardziej rozmowna. Psycholog poleca mi, żebym też gdzieś wyjechał na parę dni, już mnie jeden kumpel zapraszał, nawet mam pomysł polecieć z nim np. na tydzień na Ibizę i wstawić sobie na FB selfie z palmą (choć nigdy takich rzeczy nie robiłem).
Cały czas chodzi mi po głowie to zdanie, które powiedziała parę miesięcy temu: "Ja wiem, że mało który facet by to wytrzymał". Dawniej tak z 10 lat temu i więcej co jakiś czas słyszałem też inne: "Ty to się ze mną masz..."
Cały czas chodzi mi po głowie to zdanie, które powiedziała parę miesięcy temu: "Ja wiem, że mało który facet by to wytrzymał". Dawniej tak z 10 lat temu i więcej co jakiś czas słyszałem też inne: "Ty to się ze mną masz..."
I czego tu nie rozumiesz?
Deszcz napisał/a:Cały czas chodzi mi po głowie to zdanie, które powiedziała parę miesięcy temu: "Ja wiem, że mało który facet by to wytrzymał". Dawniej tak z 10 lat temu i więcej co jakiś czas słyszałem też inne: "Ty to się ze mną masz..."
I czego tu nie rozumiesz?
Po co mi to powiedziała, chodzi o to pierwsze zdanie, bo drugiego nie słyszałem od lat.
maku2 napisał/a:Deszcz napisał/a:Cały czas chodzi mi po głowie to zdanie, które powiedziała parę miesięcy temu: "Ja wiem, że mało który facet by to wytrzymał". Dawniej tak z 10 lat temu i więcej co jakiś czas słyszałem też inne: "Ty to się ze mną masz..."
I czego tu nie rozumiesz?
Po co mi to powiedziała, chodzi o to pierwsze zdanie, bo drugiego nie słyszałem od lat.
To znaczy mniej więcej tyle, że uznaje Cię za dobrego faceta ale jej biologia za słabego samca który postawił ją na piedestał
Napiszę do Ciebie jutro.
Dobry pomysł z tą Ibizą...
„Mało który by to wytrzymał”… To znaczy, że jesteś wyjątkowy, odporny i wyrozumiały… taki komplement z tych komplementów dziwnych. Niby komplement a trochę jak strzał w twarz. Bo kto normalny by to wytrzymał Coś w ten deseń. Niektórzy ludzie odbierają takie komplementy jako zachęta do bycia wyjątkowym, odpornym, wyrozumiałym itd jeszcze bardziej… Inni odbierają to jak kpinę. I chociaż mówisz, że jesteś materialista i ha tfu na duchowe sprawy, to jednak duchowość jest elementem składowym każdego człowieka i jesteś wyposażony jak każdy w coś takiego jak choćby szczątkowa intuicja.
Co podpowiada Ci intuicja, kiedy odtwarzasz w pamięci ten hmm… komplement od żony? Jakaś emocja się pojawia? Tylko bez racjonalizowania. Umysł cicho. Intuicja. Czy już tylko czysta dezorientacja?
Bo może to być również prośba. Powiedzmy, że ta próba samodzielności czy cokolwiek, narodziny itd jest dla niej aż tak istotne… I ja Ci nie powiem czy prośba jest szczera czy nie, bo niby jak? Czy ona pogubiona i trochę hmm… dziecinna? Czy cwana i wyrachowana? A może faktycznie szuka wolności i ma dość swojego życia takiego jakie jest w chwili obecnej? Sam musisz ocenić, ponieważ masz taką możliwość będąc przy niej, tylko musisz dopuścić swoje własne radary do głosu. Nie pobożne życzenia, nie demonizację. Neutralnie. I z pokorą do własnych słabości przeszkadzających w ocenie, czyli uleganie wpływom, słabość do jej wdzięków, syndrom ratownika, czekanie z emocjami aż Ci się uleją zamiast na bieżąco się z nimi rozprawiać…
A więc jak Ty sam odebrałeś słowa żony?
486 2022-05-20 06:18:50 Ostatnio edytowany przez GOSTY (2022-05-20 07:26:35)
To znaczy, że nie wytrzymałby: jej chamskiego czy bezczelnego zachowania. Nie jeden by ją za to zwyzywał
Podstępnych hipokrytek tu nie brakuje. To trzeba przyznać.
Trzeba dać im lekcje. I pokazać, gdzie ich miejsce!
ulle: jestem pod wrażeniem tego z jaką precyzją potrafiłaś rozbić mój problem na czynniki pierwsze i trafnie opisać co się dzieje z jednej i drugiej strony. Reszcie za komentarze też dziękuję jak zwykle. Dzisiaj porozmawiałem z psycholog, a więc tak:
- napisanie listu: NIE
- proponowanie 15 minut: NIETo by znów postawiło mnie w pozycji pieska czekającego aż pańcia go pogłaszcze. Ma to sens. Ja podobny zarzut rok temu powiedziałem żonie, gdy będąc na statku pisałem do niej w miły sposób jak zwykle, a po czasie zacząłem dostawać suche odpowiedzi. Powiedziałem jej wtedy, że czuję się jak piesek merdający ogonkiem, ale bez wzajemności. Był to wtedy początek burzy z piorunami, po której nastąpił kryzys i po którym z kolei ja się zarejestrowałem na tym forum wybierając sobie nick adekwatny do sytuacji.
Z tych opcji zostaje to co robię teraz, po prostu nie narzucam się, dbam o siebie, ale też nie jestem chamski, czy coś podobnego, po prostu neutrealny. Wiem, że nie jest to idealna sytuacja, ale chyba tak tylko mogę ją wziąć na przetrzymanie, żeby wzbudzić w niej poczucie straty. Do końca roku jeszcze dużo czasu, ale ja to wytrzymam, teraz już wiem. Na pewno nie dam jej satysfakcji, że zakomunikuję że koniec i ja tak dalej nie mogę. To ją gniecie w małżeństwie i niech to ona zrobi ten krok jak chce. Na pewno też gdy jednak zdarzy się pomyślniejszy scenariusz i będzie chciała się jednak przybliżyć to na pewno nie polecę do niej biegiem wziąć ją nareszcie w objęcia. Za daleko teraz już to zaszło. Może wspominałem wcześniej, mam naturę człowieka, który bez przerwy lubi być w ruchu, ale dzisiaj skorzystałem z pogody i rozłożyłem się w ogrodzie na słońcu na ładnych parę godzin ze słuchawkami w uszach. Przyznam, że dawno nie czułem się tak dobrze, na pewno w tym roku jeszcze nie. To chyba jedyne co teraz mogę zrobić, czy zadziała - zobaczymy, widzę na pewno że żona staje się bardziej rozmowna. Psycholog poleca mi, żebym też gdzieś wyjechał na parę dni, już mnie jeden kumpel zapraszał, nawet mam pomysł polecieć z nim np. na tydzień na Ibizę i wstawić sobie na FB selfie z palmą (choć nigdy takich rzeczy nie robiłem).
Cały czas chodzi mi po głowie to zdanie, które powiedziała parę miesięcy temu: "Ja wiem, że mało który facet by to wytrzymał". Dawniej tak z 10 lat temu i więcej co jakiś czas słyszałem też inne: "Ty to się ze mną masz..."
Najpierw ostatni akapit w Twoim poście.
Masz w głowie takie jej słowa, bo dały Ci do myślenia czy przypadkiem nie dajesz się jej wykorzystywać. Gdyby ktoś tak powiedział do mnie, to od razu pomyslalabym " jestem dobra dla niego, ale może trochę przesadzam z tą dobrocią, skoro on patrząc na moje poczynania myśli, że łatwo mnie wykorzystać", od razu zapamiętałabym takie słowa.
W gruncie rzeczy ta kobieta doskonale wie o tym, że ma bardzo dobrego męża, że nie mogła lepiej trafić. Oczywiście przez te wszystkie lata przyzwyczaiła się do tego i dla niej Twoja dobroć jest tak oczywistą jak oddychanie powietrzem.
Myślisz, że ona nie wie, jacy potrafią być faceci dla swoich żon, rodzin? Ona wie, że malo który facet zniósłby ja w domu. Albo by ją zdradzał, albo robił awantury, gonilby do roboty, wyliczalby kasę itd a wielu wywaliloby ja ze swojego życia, bo każdy ma swoje nerwy i zdrowie tylko jedne i nikt nie będzie w nieskończoność marnował ich sobie z powodu baby.
Deszczu, nawet wasi znajomi patrzą na was jak na UFO i zapewniam Cię, że za Twoimi plecami po prostu śmieją się z Ciebie, żeś głupi chłop.
Niestety, takie jest życie, a ludzie bywają okropni.
Kiedyś pisałam tutaj o pewnym małżeństwie, które znam.
Facet posunięty w latach siedzący na dość wysokim stołku zostawił dobra żonę, która bardzo o niego dbała, ponieważ uznał, że żona jest za stara, a on chce jeszcze żyć.
Zakręciła się koło niego młoda boczniarka i oczywiście rozwód, a potem zamieszkał z piękną. I co dalej?
Gdy był żonaty z pierwszą Stara żona pięknie rozwijał się zawodowo, jeździł, w domu wszystko podstawione miał pod nos, nie potrafił nawet pralki włączyć. Wszystko robiła jego żona, bo była z tej starej szkoły, w której to uczono kobiety, że należy dbać o rodzinę i dom.
Gdy związał się z młodą, piękna i powabna szybko zmienił się jego los. Widziano go i dalej go się widzi, jak pięknie zapierdala z siatami żarcia do domu, jak sprawnie myje okna, jak zasuwa w ogrodzie i jak nosi się jego wybranka. Zawsze zrobione pazury, fryz, już nie mówiąc o ciuchach, z lekka torebeczka, nie widuje się jej z siatami żarcia albo szorujacej okna.
Facet, jak się domyślasz, jest dobrym materiałem do tego, by robić sobie z niego podsmiechujki w towarzystwie. I ludzie nabijają się z niego, bo taka jest natura ludzka. Ja sama pękam ze śmiechu, gdy temat schodzi na to cudowne stadło.
Następna rzecz - poszedłeś do ogrodu i pierszy raz odkąd się ozeniles pięknie sobie wypoczales.
Super. Tak właśnie trzymaj.
Jedz na wycieczkę, ale nie bierz tej kobiety że sobą. Jedz z kolegą. Wstaw fotkę z palma i śmiej się, śmiej się w żywe oczy.
Krok po kroku naucz się żyć, nawet jeśli wpadniesz na głupi pomysł, ale miałoby dać Ci przyjemność, to nie wahaj się, rób nawet śmieszne i głupie rzeczy.
Wyrzuc z siebie te zasrana poprawność, grzeczność i co Ci wypada a co nie.
Po prostu wyluzuj.
Nie rób też wszystkiego na pokaz, żeby ona zobaczyła i zaczęła kumać, że coś się zmienia i to niepokojąco dla niej zmienia.
Ty masz być panem samego siebie, a nie ktoś ma Tobą rządzić, robić z Ciebie marionetkę.
Chyba coś do Ciebie dotarło po miesiącu pisania. Zaczynasz wypinać się powoli z tych kajdan, bo tak się przejąłes rola męża, że kompletnie zapomniałeś o sobie, a ona jedzie na tym od lat i w dupie ma, ile Tobie zabiera. Głupi traci, a mądry korzysta - ona rządzi się ta zasadą, z której, rzecz jasna, zrobiła karykaturę.
Spędz ten dzień pięknie i tylko sam dla siebie.
maku2 napisał/a:Deszcz napisał/a:Cały czas chodzi mi po głowie to zdanie, które powiedziała parę miesięcy temu: "Ja wiem, że mało który facet by to wytrzymał". Dawniej tak z 10 lat temu i więcej co jakiś czas słyszałem też inne: "Ty to się ze mną masz..."
I czego tu nie rozumiesz?
Po co mi to powiedziała, chodzi o to pierwsze zdanie, bo drugiego nie słyszałem od lat.
Ona łechce Twoje ego na zasadzie - zobacz jaki jesteś silny, wytrzymały inni już by odpadli bla bla bla...mówi tak żebyś nie znarwił się.
Zrozum, ona dobrze wie co Tobie robi - tylko Ty uważasz że ona się "pogubiła".
Mi się wydaje, że ją sumienie zjadało i to były takie małe przejawy prawdy. Widocznie coś kręciła już wiele lat temu.
A mi się wydaje, że żona Ci zakomunikowała, że dobry z Ciebie facet i ona o tym zasadniczo wie. Dobry, ale ona jednak by chciała czegoś innego. Zapewne też wyrzuci z siebie za jakiś czas, że żyje w Twoim cieniu i w sumie gdybyś jej nie zostawił z samym życiem, to by skrzydła rozwinęła.
Zapewne nie dociera też do niej, że Ty możesz pewnych rzeczy nie robić, już tym bardziej po rozwodzie.
@ulle jak zwykle w punkt. Wydrukuj sobie jej posty Deszczu i czytaj wielokrotnie, naprawdę.
No i zasadniczo pomysł z wycieczką - bardzo mądry. W końcu widać postępy w Twoim nastawieniu.
Jak tylko usłyszysz od kobiety, że dobry z Ciebie człowiek to jest to praktycznie najgorsza możliwa obelga - tylko użyta została manipulacja. Jak dwa razy w życiu dostałem kosza, to też to usłyszałem;) a na pytanie z kim chcesz być jak nie z dobrym człowiekiem był foch;)
Jak tylko usłyszysz od kobiety, że dobry z Ciebie człowiek to jest to praktycznie najgorsza możliwa obelga - tylko użyta została manipulacja. Jak dwa razy w życiu dostałem kosza, to też to usłyszałem;) a na pytanie z kim chcesz być jak nie z dobrym człowiekiem był foch;)
piekło kobiet
"No i zasadniczo pomysł z wycieczką - bardzo mądry. W końcu widać postępy w Twoim nastawieniu."
No właśnie, jakaś przełomowa wizyta u tego psychologa, chyba Deszczu zmieniłeś na innego, że nastąpił, może nie przełom, ale światełko w tunelu jest...
A mi się wydaje, że żona Ci zakomunikowała, że dobry z Ciebie facet i ona o tym zasadniczo wie. Dobry, ale ona jednak by chciała czegoś innego. Zapewne też wyrzuci z siebie za jakiś czas, że żyje w Twoim cieniu i w sumie gdybyś jej nie zostawił z samym życiem, to by skrzydła rozwinęła.
Zapewne nie dociera też do niej, że Ty możesz pewnych rzeczy nie robić, już tym bardziej po rozwodzie.@ulle jak zwykle w punkt. Wydrukuj sobie jej posty Deszczu i czytaj wielokrotnie, naprawdę.
No i zasadniczo pomysł z wycieczką - bardzo mądry. W końcu widać postępy w Twoim nastawieniu.
Dzięki za tę słowa. Coś mi się wydaje, że i Tobie troszkę pomagam, chyba tak, bo już o tym wspominałes.
Znam Twój wątek, chociaż się w nim nie udzielalam, też byłeś mocno zagubiony.
Życzę Ci, żebyś docenił swoją wolność, bo nie ma niczego gorszego od trwania w konflikcie samemu ze sobą.
Deszczu już chyba będzie powoli madrzal.
495 2022-05-21 00:07:50 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-21 00:09:50)
„Mało który by to wytrzymał”… To znaczy, że jesteś wyjątkowy, odporny i wyrozumiały… taki komplement z tych komplementów dziwnych. Niby komplement a trochę jak strzał w twarz. Bo kto normalny by to wytrzymał
Coś w ten deseń. Niektórzy ludzie odbierają takie komplementy jako zachęta do bycia wyjątkowym, odpornym, wyrozumiałym itd jeszcze bardziej… Inni odbierają to jak kpinę. I chociaż mówisz, że jesteś materialista i ha tfu na duchowe sprawy, to jednak duchowość jest elementem składowym każdego człowieka i jesteś wyposażony jak każdy w coś takiego jak choćby szczątkowa intuicja.
Co podpowiada Ci intuicja, kiedy odtwarzasz w pamięci ten hmm… komplement od żony? Jakaś emocja się pojawia? Tylko bez racjonalizowania. Umysł cicho. Intuicja. Czy już tylko czysta dezorientacja?
Bo może to być również prośba. Powiedzmy, że ta próba samodzielności czy cokolwiek, narodziny itd jest dla niej aż tak istotne… I ja Ci nie powiem czy prośba jest szczera czy nie, bo niby jak? Czy ona pogubiona i trochę hmm… dziecinna? Czy cwana i wyrachowana? A może faktycznie szuka wolności i ma dość swojego życia takiego jakie jest w chwili obecnej? Sam musisz ocenić, ponieważ masz taką możliwość będąc przy niej, tylko musisz dopuścić swoje własne radary do głosu. Nie pobożne życzenia, nie demonizację. Neutralnie. I z pokorą do własnych słabości przeszkadzających w ocenie, czyli uleganie wpływom, słabość do jej wdzięków, syndrom ratownika, czekanie z emocjami aż Ci się uleją zamiast na bieżąco się z nimi rozprawiać…
A więc jak Ty sam odebrałeś słowa żony?
Uważam, że dawniej tak z 10 lat temu miałem intuicję bardzo dobrą, potrafiłem wiele przeczuwać. Z czasem jednak zauważyłem, że nie jest już ona taka ostra jak dawniej. Myślę, że pewne niekorzystne wydarzenia, które miały miejsce w międzyczasie (wtedy jeszcze nie związane z żoną) sprawiły, że mniej zacząłem już przeczuwać. Na pewno nie przyszłoby mi do głowy, że to w co żona się pakuje doprowadzi do takiego dramatycznego stanu. Teraz żałuję, że nie stawiałem jej granic. Po prostu chciałem dla niej dobrze, zrekompensować jej to, że tyle czasu czeka na mnie, gdy pracuję, pomyślałem - niech ma przyjemność z tego co robi, niech się realizuje w tym, skoro to jej pasja. Tyle, że kompletnie nie wiedziałem co to jest.
Wracając do Twojego pytania dotyczącego komplementu - najbardziej jestem zdania takiego jak napisał Be., czyli zjadało ją sumienie. Ona w tej całej sytuacji ma przebłyski, raz żałuje że jest jak jest, a później jest zaślepiona wizją nowego życia i dziesiątkami nowych koleżanek.
ulle, wieka - czy "pacjent" mądrzeje.. mam nadzieję. Dzisiaj się trochę wydarzyło, ale bardziej było to po raz setny mielenie tego samego. Rozmawiałem z koleżanką, ale nic nowego nie powiedziała, czego bym nie wiedział - potwierdziła, że żona tak naprawdę sama nie wie czego chce i co dalej. Jakie uczucia wezmą górę - chęć ratowania rodziny, czy jednak chęć pełnego duchowego odlotu - zobaczymy. Z tym UFO to też faktycznie zaczyna być tak jak pisze ulle. Dzisiaj mój ojciec powiedział, że rodzina nasza się pyta co ona za teksty na FB zapodaje, np. "Czuję coraz mocniej jak ważne jest być sobą, znać swoją prawdę i otwierać się na nią, nawet gdy nie jest do końca miła i wygodna. Chcę żyć w zgodzie ze sobą, bo to daje dużo wolności i budzi poczucie odpowiedzialności". Gdy przeglądam jej profil to podobne teksty właśnie lecą od 1,5 roku przynajmniej raz w tygodniu. Ja dzisiaj miałem rozmowę, ale w większości była to walka na argumenty ona przeciwko mnie, tyle że tym razem już nie byłem taki grzeczny jak kiedyś i odbijałem piłeczkę w ten sam sposób, one podnosi głos, ja też, itd. Kiedyś bałbym się, że ją to odsunie, bo że jak to? To on krzyczy? Na mnie? Co on sobie myśli? Dzisiaj nic takiego nie miało miejsca, po "sparringu" nie było ani lepiej, ale też ani gorzej. Uświadomiłem sobie też przy okazji, że mam jednak odwagę do tego, żeby w razie konieczności się z nią na słowa napierd***ć, pomimo że jest w tym silniejsza.
Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Od małego mężczyzn karmią kłamstwem że dziewczynki to ach i och że to księżniczki (bez zamków i majątku) że im wszystko wolno i my musimy dać z siebie wszystko a one ewentualnie zaaprobować. To się odbija pózniej na związkach bo prawda jest zgoła inna (kiedyś tak nie było). Kobieta potrzebuje ostoje i silnego mężczyznę a nie ciapciaka i miękiszona, może na początku związku bo też jest bajkami karmiona za młodu ale biologi nie da się okłamać. Za dużo uległości, potakiwania, pobłażania, zezwalania doprowadza do tego że za jakiś czas żony nie wiedzą czego chcą tak naprawdę od męża stąd ich ciągotki do romansów i wpadania w różne ,,hobby" jak kółka wzajemnej adoracji wolności i robienia co chceta. Mam wrażenie o ile u niej to nie był romans ukryty skrzętnie przed mężem to swoimi poszókiwaniami własnej ,,JA" doszła do ściany : to co robiła nie przyniosło zapowiadanych przez ,,guru" spełnienia własnego JA więc musi albo zrewolucjonizować podejście do życia czyli uznać że wszystko co robiła to wielkie kłamstwo i ściema albo przebić ścianę i przeć do przodu bez względu na własne koszty by osiągnąć ZEN. Co może autor ? mam wrażenie że siąść wygodnie w fotelu otworzyć paczkę fistaszków i przyglądać się żonie do czego doprowadzi jej ,,DROGA" . Albo się ogarnie uświadamiając sobie jak jest naprawdę albo będzie dalej trwać przy własnym samorozwoju emocjonalnym = powrót do udanego małżenstwa albo rozwód. Oczywiście przy założeniu że nie było boczniaka bo w takim przypadku to pozamiatane i nigdy już nie będzie ,,normalnie" więc tylko pozostaje rozstanie. To są schematy życiowe z małymi odchyłkami w zachowaniu. A jak będzie to do konca roku o ile nie wcześniej się okaże bo tak dłużej ani autor nie jest wstanie żyć z nią ani ona nie chce. Autorze jak będziesz miał dzień ,,wolny" od żony to siądz w fotelu z kawą i kartką papieru wygodnie, podumaj i pomyśl na spokojnie wypisując co ciebie trzyma w małżeństwie , jej plusy i minusy to samo małżeństwa z nią. Zastanów się co możesz ty jeszcze zmienić by ratować małżeństwo i co ona powinna zmienić z punktu widzenia twojego (nie zasad jakiś społecznych, rodzinnych ale twoich osobistych). Teraz jest twój czas, ty nie musisz tylko możesz bo inaczejnie tylko ona ale ty będziesz dalej niszczył siebie.
497 2022-05-21 19:28:11 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-21 19:55:09)
DeepAndBlue napisał/a:„Mało który by to wytrzymał”… To znaczy, że jesteś wyjątkowy, odporny i wyrozumiały… taki komplement z tych komplementów dziwnych. Niby komplement a trochę jak strzał w twarz. Bo kto normalny by to wytrzymał
Coś w ten deseń. Niektórzy ludzie odbierają takie komplementy jako zachęta do bycia wyjątkowym, odpornym, wyrozumiałym itd jeszcze bardziej… Inni odbierają to jak kpinę. I chociaż mówisz, że jesteś materialista i ha tfu na duchowe sprawy, to jednak duchowość jest elementem składowym każdego człowieka i jesteś wyposażony jak każdy w coś takiego jak choćby szczątkowa intuicja.
Co podpowiada Ci intuicja, kiedy odtwarzasz w pamięci ten hmm… komplement od żony? Jakaś emocja się pojawia? Tylko bez racjonalizowania. Umysł cicho. Intuicja. Czy już tylko czysta dezorientacja?
Bo może to być również prośba. Powiedzmy, że ta próba samodzielności czy cokolwiek, narodziny itd jest dla niej aż tak istotne… I ja Ci nie powiem czy prośba jest szczera czy nie, bo niby jak? Czy ona pogubiona i trochę hmm… dziecinna? Czy cwana i wyrachowana? A może faktycznie szuka wolności i ma dość swojego życia takiego jakie jest w chwili obecnej? Sam musisz ocenić, ponieważ masz taką możliwość będąc przy niej, tylko musisz dopuścić swoje własne radary do głosu. Nie pobożne życzenia, nie demonizację. Neutralnie. I z pokorą do własnych słabości przeszkadzających w ocenie, czyli uleganie wpływom, słabość do jej wdzięków, syndrom ratownika, czekanie z emocjami aż Ci się uleją zamiast na bieżąco się z nimi rozprawiać…
A więc jak Ty sam odebrałeś słowa żony?
Uważam, że dawniej tak z 10 lat temu miałem intuicję bardzo dobrą, potrafiłem wiele przeczuwać. Z czasem jednak zauważyłem, że nie jest już ona taka ostra jak dawniej. Myślę, że pewne niekorzystne wydarzenia, które miały miejsce w międzyczasie (wtedy jeszcze nie związane z żoną) sprawiły, że mniej zacząłem już przeczuwać. Na pewno nie przyszłoby mi do głowy, że to w co żona się pakuje doprowadzi do takiego dramatycznego stanu. Teraz żałuję, że nie stawiałem jej granic. Po prostu chciałem dla niej dobrze, zrekompensować jej to, że tyle czasu czeka na mnie, gdy pracuję, pomyślałem - niech ma przyjemność z tego co robi, niech się realizuje w tym, skoro to jej pasja. Tyle, że kompletnie nie wiedziałem co to jest.
Wracając do Twojego pytania dotyczącego komplementu - najbardziej jestem zdania takiego jak napisał Be., czyli zjadało ją sumienie. Ona w tej całej sytuacji ma przebłyski, raz żałuje że jest jak jest, a później jest zaślepiona wizją nowego życia i dziesiątkami nowych koleżanek.
ulle, wieka - czy "pacjent" mądrzeje.. mam nadzieję. Dzisiaj się trochę wydarzyło, ale bardziej było to po raz setny mielenie tego samego. Rozmawiałem z koleżanką, ale nic nowego nie powiedziała, czego bym nie wiedział - potwierdziła, że żona tak naprawdę sama nie wie czego chce i co dalej. Jakie uczucia wezmą górę - chęć ratowania rodziny, czy jednak chęć pełnego duchowego odlotu - zobaczymy. Z tym UFO to też faktycznie zaczyna być tak jak pisze ulle. Dzisiaj mój ojciec powiedział, że rodzina nasza się pyta co ona za teksty na FB zapodaje, np. "Czuję coraz mocniej jak ważne jest być sobą, znać swoją prawdę i otwierać się na nią, nawet gdy nie jest do końca miła i wygodna. Chcę żyć w zgodzie ze sobą, bo to daje dużo wolności i budzi poczucie odpowiedzialności". Gdy przeglądam jej profil to podobne teksty właśnie lecą od 1,5 roku przynajmniej raz w tygodniu. Ja dzisiaj miałem rozmowę, ale w większości była to walka na argumenty ona przeciwko mnie, tyle że tym razem już nie byłem taki grzeczny jak kiedyś i odbijałem piłeczkę w ten sam sposób, one podnosi głos, ja też, itd. Kiedyś bałbym się, że ją to odsunie, bo że jak to? To on krzyczy? Na mnie? Co on sobie myśli? Dzisiaj nic takiego nie miało miejsca, po "sparringu" nie było ani lepiej, ale też ani gorzej. Uświadomiłem sobie też przy okazji, że mam jednak odwagę do tego, żeby w razie konieczności się z nią na słowa napierd***ć, pomimo że jest w tym silniejsza.
Deszczu, a dlaczego Ty się tak boisz, że ona odejdzie? To Ty nawet głosu boisz się na nią podnieść, bo już zaraz, ona się spakuje i odejdzie?
Aż tak niepewny jesteś swojej pozycji w tym małżeństwie?
Jesteś przecież jedynym żywicielem rodziny, ojcem i trwasz przy tej kobiecie już dwie dekady. I Ty nie masz odwagi odezwać się do niej, gdy coś Ci nie pasuje?
Czy dom, w którym mieszkacie jest jej?
Podejrzewam, że jest Wasz wspólny, więc o co chodzi?
Napisałeś, że oprócz tego, że zarabiasz pływając prowadzisz też pewna firmę i że zyski z tej działalności idą tylko na żonę. Że zgromadziła się przez lata niezła sumka. Boisz się więc, że ona w razie czego miałby gdzie odejść?
Strasznie jesteś tej kobiety niepewny.
Musisz pracować nad asertywnościa.
Pisałeś, że w pracy nie masz z tym żadnego problemu, że masz tak tylko w domu w stosunku do tej kobiety.
Nie będę się powtarzać, bo pisałam już wcześniej, że wyglądasz mi na ofiarę przemocy psychicznej, przemocy ciągnacej się już od czasów Twojego dzieciństwa.
Twój ojciec pyta, co ona wypisuje na tym FB. No cóż. Niestety, ale nie da się ukryć pewnych rzeczy i pewnie nie tylko Twój ojciec zauważył, że dzieje się coś złego pod Waszym dachem.
Deszczu , widać że poczułeś ulgę bo chwilowo kryzys zażegnany. Nic nie znalazłeś może chwilowo lepsza komunikacja miedzy wami .Widać okazywanie stanowczości i stawianie granic działa tylko że pytanie jak długo . Za jakiś czas wrócisz do pracy potem znowu do domu i kolejna runda shit testów przed tobą .Zakład? Zresztą poczekaj kilka dni stary numer jak świat wahanie emocjami, dziś ok jutro diabli wiedzą .FB no jak u mojej ex Pamiętaj że dla niej to forma obwieszczanie światu i tobie jej pragnień . U mnie też rodzina jej i moja się pytała co jej odwalało. Pewnie też twoja z kilka postów dziennie trzaska na Fb? Tak poważnie idź chłopie na terapie przepracuj trochę tych emocji bo na moje to tylko była kolejna z burz wiele przed tobą . Pytanie co zrobisz jak za jakiś czas jednak będzie pewna co chce zrobić a wtedy nie będzie płakania w w twoich ramionach tyko walka o swoje.. To wtedy nie są żarty wielu nie daje rady . Życzę jednak Tobie żeby jak się jednak ułożyło miedzy wami.
Deszczu , widać że poczułeś ulgę bo chwilowo kryzys zażegnany. Nic nie znalazłeś może chwilowo lepsza komunikacja miedzy wami .Widać okazywanie stanowczości i stawianie granic działa tylko że pytanie jak długo . Za jakiś czas wrócisz do pracy potem znowu do domu i kolejna runda shit testów przed tobą .Zakład? Zresztą poczekaj kilka dni stary numer jak świat wahanie emocjami, dziś ok jutro diabli wiedzą .FB no jak u mojej ex
Pamiętaj że dla niej to forma obwieszczanie światu i tobie jej pragnień . U mnie też rodzina jej i moja się pytała co jej odwalało. Pewnie też twoja z kilka postów dziennie trzaska na Fb? Tak poważnie idź chłopie na terapie przepracuj trochę tych emocji bo na moje to tylko była kolejna z burz wiele przed tobą . Pytanie co zrobisz jak za jakiś czas jednak będzie pewna co chce zrobić a wtedy nie będzie płakania w w twoich ramionach tyko walka o swoje.. To wtedy nie są żarty wielu nie daje rady . Życzę jednak Tobie żeby jak się jednak ułożyło miedzy wami.
Przyjdzie czas na prawdziwą konfrontacje między Deszczu a nią.
I wtedy nasz autor zobaczy prawdziwe oblicze swojej cudownej żony. Będzie w szoku, bo po pierwsze ona wywali go z domu, chociaż wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Deszczu sam zostawi jej wszystko, zgarnie kasę z firmy, która Deszczu prowadzi dla niej, może jeszcze naciagnie go przed finałem na pomoc przy założeniu firmy prowadzącej terapię ( masakra, kurde nie wytrzymałabym czegoś takiego) i głośno tupnie noga, ustawiona finansowo, bytowo po zęby, a Deszczu będzie stał i do końca życia dziwił się, jak ona tak mogła.
I wtedy nasz autor zobaczy prawdziwe oblicze swojej cudownej żony. Będzie w szoku, bo po pierwsze ona wywali go z domu, chociaż wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Deszczu sam zostawi jej wszystko, zgarnie kasę z firmy, która Deszczu prowadzi dla niej, może jeszcze naciagnie go przed finałem na pomoc przy założeniu firmy prowadzącej terapię ( masakra, kurde nie wytrzymałabym czegoś takiego) i głośno tupnie noga, ustawiona finansowo, bytowo po zęby, a Deszczu będzie stał i do końca życia dziwił się, jak ona tak mogła.
Mam nadzieję, że to zle proroctwo i autor ogarnie się jakoś. Chociażby wyciągnie wnioski z tego, co do niego piszesz Ulle.
501 2022-05-21 21:04:23 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-21 21:05:13)
ulle napisał/a:I wtedy nasz autor zobaczy prawdziwe oblicze swojej cudownej żony. Będzie w szoku, bo po pierwsze ona wywali go z domu, chociaż wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Deszczu sam zostawi jej wszystko, zgarnie kasę z firmy, która Deszczu prowadzi dla niej, może jeszcze naciagnie go przed finałem na pomoc przy założeniu firmy prowadzącej terapię ( masakra, kurde nie wytrzymałabym czegoś takiego) i głośno tupnie noga, ustawiona finansowo, bytowo po zęby, a Deszczu będzie stał i do końca życia dziwił się, jak ona tak mogła.
Mam nadzieję, że to zle proroctwo i autor ogarnie się jakoś. Chociażby wyciągnie wnioski z tego, co do niego piszesz Ulle.
Oby, jednak należy pamiętać o tym, że ja bazuje tylko na tym, co opisał Deszczu, część odczytuje między wierszami i do tego kilka innych elementów i na tej bazie pisze.
Gdybym znała ich osobiście, to zauważyłabym znacznie więcej chorych spraw u tych ludzi i tych zdrowych też bym trochę dostrzegła.
Również życzę Deszczu, żeby nie dał zrobić się w trąbę.
Jak tylko usłyszysz od kobiety, że dobry z Ciebie człowiek to jest to praktycznie najgorsza możliwa obelga - tylko użyta została manipulacja. Jak dwa razy w życiu dostałem kosza, to też to usłyszałem;) a na pytanie z kim chcesz być jak nie z dobrym człowiekiem był foch;)
I ja się z tym spotkałem - to chyba ma złagodzić kopa.
Dzięki za tę słowa. Coś mi się wydaje, że i Tobie troszkę pomagam, chyba tak, bo już o tym wspominałes.
Znam Twój wątek, chociaż się w nim nie udzielalam, też byłeś mocno zagubiony.Życzę Ci, żebyś docenił swoją wolność, bo nie ma niczego gorszego od trwania w konflikcie samemu ze sobą.
Deszczu już chyba będzie powoli madrzal.
Ulle - wielu osobom pomagają Twoje posty. Twój punkt widzenia jest dobrym środkiem między głaskaniem po głowie od jednych a kubłem zimnej wody od innych:)
ulle napisał/a:Dzięki za tę słowa. Coś mi się wydaje, że i Tobie troszkę pomagam, chyba tak, bo już o tym wspominałes.
Znam Twój wątek, chociaż się w nim nie udzielalam, też byłeś mocno zagubiony.Życzę Ci, żebyś docenił swoją wolność, bo nie ma niczego gorszego od trwania w konflikcie samemu ze sobą.
Deszczu już chyba będzie powoli madrzal.Ulle - wielu osobom pomagają Twoje posty. Twój punkt widzenia jest dobrym środkiem między głaskaniem po głowie od jednych a kubłem zimnej wody od innych:)
Dzięki.
Właśnie o to mi chodzi, żeby oprócz tego, żeby sobie zrobić przyjemność pisania tutaj, pomóc komuś po prostu. Wychodzę z założenia, że skoro wiem, jak poradzić sobie z jakimś problemem, to dlaczego nie miałabym komuś tego nie podpowiedzieć.
Sama aż do dzisiaj uczę się żyć i tego, jak radzić sobie z ludźmi. Czasem wystarczy, że człowiek tylko lekko się zagapi, a już ma obsrany łeb.
Nie lubię pisać w taki sposób, żeby ktoś czytając mnie miał wrażenie, że czyta jakąś mundra książkę, pisze życiowo i przede wszystkim pragmatycznie. Nie lubię klepać trzy po trzy, tylko rozwiązywać problem.
Cieszę się, że jakoś mi to wychodzi.
Sama na tym korzystam i korzystają inni - tak właśnie ma być.
Ty windy też świetnie sobie radzisz, chociaż troszkę za długo szedłeś na za daleko idące ustępstwa w stosunku do osoby, która sama zwolniła Cię z wszelkich zobowiązań wobec niej.
Miłego dnia.
mam nadzieje że żona się ,,pogubiła" i nie wie co z tym zrobić. Czuje się że postępuje żle ale nie umie tego zmienić. I albo się ogarnie sama albo spowoduje t wstrząs albo skonczy się rozstaniem bo jej coś odwali albo autor nie wytrzyma.
506 2022-05-23 12:37:12 Ostatnio edytowany przez pjack (2022-05-23 12:37:29)
pjack napisał/a:A mi się wydaje, że żona Ci zakomunikowała, że dobry z Ciebie facet i ona o tym zasadniczo wie. Dobry, ale ona jednak by chciała czegoś innego. Zapewne też wyrzuci z siebie za jakiś czas, że żyje w Twoim cieniu i w sumie gdybyś jej nie zostawił z samym życiem, to by skrzydła rozwinęła.
Zapewne nie dociera też do niej, że Ty możesz pewnych rzeczy nie robić, już tym bardziej po rozwodzie.@ulle jak zwykle w punkt. Wydrukuj sobie jej posty Deszczu i czytaj wielokrotnie, naprawdę.
No i zasadniczo pomysł z wycieczką - bardzo mądry. W końcu widać postępy w Twoim nastawieniu.
Dzięki za tę słowa. Coś mi się wydaje, że i Tobie troszkę pomagam, chyba tak, bo już o tym wspominałes.
Znam Twój wątek, chociaż się w nim nie udzielalam, też byłeś mocno zagubiony.Życzę Ci, żebyś docenił swoją wolność, bo nie ma niczego gorszego od trwania w konflikcie samemu ze sobą.
Deszczu już chyba będzie powoli madrzal.
Dokładnie tak - wspomniałem i o tym wcześniej, Twoje posty też mi mocno pomagają.
Sam byłem zagubiony strasznie i widzę wiele analogii w myśleniu Deszcza, chodź mam nadzieję, że pomału do niego też coś zacznie docierać. Generalnie ten zachwyt i uwielbienie żony, pomimo wyrządzanych mu krzywd... w końcu musi puścić.
Właśnie jestem na etapie wygaszania konfliktu z samym sobą i uczenia się wolności, czym też w punkt trafiłaś.
Także naprawdę dużo pozytywów daje Twoja twórczość.
Witajcie. Faktycznie posty ulle (zresztą nie tylko jej) pomagają spojrzeć na tą sytuację innym okiem.
Deszczu, a dlaczego Ty się tak boisz, że ona odejdzie? To Ty nawet głosu boisz się na nią podnieść, bo już zaraz, ona się spakuje i odejdzie?
Aż tak niepewny jesteś swojej pozycji w tym małżeństwie?
Jesteś przecież jedynym żywicielem rodziny, ojcem i trwasz przy tej kobiecie już dwie dekady. I Ty nie masz odwagi odezwać się do niej, gdy coś Ci nie pasuje?
Czy dom, w którym mieszkacie jest jej?
Podejrzewam, że jest Wasz wspólny, więc o co chodzi?
Napisałeś, że oprócz tego, że zarabiasz pływając prowadzisz też pewna firmę i że zyski z tej działalności idą tylko na żonę. Że zgromadziła się przez lata niezła sumka. Boisz się więc, że ona w razie czego miałby gdzie odejść?
Strasznie jesteś tej kobiety niepewny.
Musisz pracować nad asertywnościa.
Tak, jestem jedynym żywicielem, dom jest wspólny, jak i cała reszta wszystkiego co mamy. Czy się boję, że odejdzie? Na pewno się wcześniej bałem takiego scenariusza, co wiem że ją dodatkowo nakręcało. Gdy mi to pierwszy raz nagle zakomunikowała, że jej uczucie zgasło to czułem jak mi grunt ucieka spod ziemi, miałem cholernego doła i byłem przygnębiony. Jak później powiedziała - to ją dodatkowo prowokowało do dalszych działań w tym kierunku, bo ja wyszedłem z pozycji chłopca, któremu chce mama uciec zamiast wziąć się w garść i przestać użalać się nad sobą. Trudno jest polemizować z takimi argumentami. Pomimo tego, że to w niej dojrzewało od dłuższego czasu, to mi do głowy by nie przyszło, że taki proces w niej zachodzi. Gdyby psucie się relacji postępowało stopniowo, to na pewno by nie było to dla mnie takim gromem z jasnego nieba, a tak czułem cholerną złość, rozpacz i niesprawiedliwość. To było też dla mnie takie kopanie leżącego i dodatkowe znęcanie się nad nim za karę, że nie ma siły wstać. Dzisiaj już się ogarniam, pracuję na terapii z asertywnością, ale przyznam że łatwo mi nie jest, bo nie wiem co dalej przede mną. Trochę więcej ze sobą rozmawiamy, ale oboje nie wiemy jeszcze, czy to nas w jakimkolwiek stopniu przybliża. Moja intuicja mi mówi, że nasz związek przetrwa, ale na pewno na innych zasadach. Czas pokaże. Na razie ja mam też podobnie jak żona huśtawki nastrojów, ostatnie 2 dni jestem bardzo przygaszony, choć żonie tego nie pokazuję, po prostu cholernie mnie wyczerpuje ta sytuacja. Próbuję się zająć czymś i wtedy, gdy mam wyłączone myślenie o tym to jest lepiej.
Tu takie niby oświecenie, jakas psychologia...a jednocześnie tekst, że masz się przestać użalać i jesteś chłopcem - czyli standardowo napieprzanie w faceta jak się da, bo jest przyzwolenie społeczne. Chcesz z kimś takim być? Swoją drogą jakie to ironiczne...gada o matce a na utrzymaniu męża jest :d
Swoją drogą jakie to ironiczne...gada o matce a na utrzymaniu męża jest :d
No tak, mówi że w drugą stronę latami podobnie to wyglądało, że ja byłem często bardziej jej ojcem, niż mężem, chociaż powiedziała, że ma tą świadomość że sama do tej złotej klatki weszła.
Jak na moje to Twoja żona jest wampirem energetycznym, tak mi się wydaje. Ogólnie to strasznie Tobą steruje, to jest aż niesamowite jak w pewien sposób ubezwłasnowolnila Cię ta kobieta...
Be. napisał/a:Swoją drogą jakie to ironiczne...gada o matce a na utrzymaniu męża jest :d
No tak, mówi że w drugą stronę latami podobnie to wyglądało, że ja byłem często bardziej jej ojcem, niż mężem, chociaż powiedziała, że ma tą świadomość że sama do tej złotej klatki weszła.
No to ciekawa jestem jej położenia finansowego, gdybyście faktycznie się rozstali, co z tego, że macie wspólnotę majątkową w małżeństwie i dzielilibyście majątek na pół, skoro po ewentualnym rozwodzie nie miałaby środków na utrzymanie majątku i siebie. Alimenty na byłego małżonka wcale tak nie jest łatwo otrzymać, znam kobietę, która za pieniądze męża kupowała sobie torebki po kilkanaście tysięcy, mąż odeszdl do młodszej, kobieta dostała alimenty w wysokości 500 zl na rok czasu i radę od sędzi poszukania sobie pracy . A alimenty na dzieci sa na dzieci, też łatwo nie jest w przypadku braku obopólnej zgody o wysokie kwoty, a ona taka wykształcona, co z tego że nie pracuje, jak w KRiO liczą się możliwości zarobkowe, fortuny na dzieci, z której by mogła dzieci i samą siebie utrzymać, też nikt jej nie zasądzi.
Jak na moje to Twoja żona jest wampirem energetyczny...
Skąd to wiesz? Bo jesteś taki sam? Swój swojego od razu rozpozna. Bez słów.
513 2022-05-23 18:29:02 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-23 18:36:36)
Deszczu, prawdopodobnie zostaniecie razem, jednak daj wam Boże, żebyście funkcjonowali na innych zasadach, na zdrowych zasadach albo chociaż zdrowszych.
Kompletnie w siebie nie wierzysz i sam siebie nie doceniasz.
Dlaczego tak ciężko jest Ci uwierzyć w to, że sroce spod ogona nie wypadłeś. Jesteś wykształcony, ambitny, pracowity, zaradny i masz naprawdę wielki łeb, skoro sam utrzymujesz rodzinę i to na wysokim poziomie. Myślisz, że każdy mężczyzna tak by potrafił?
Oprócz tego na jej konto regularnie wpływają niemałe pieniądze z firmy, która prowadzisz na boku. Który mężczyzna robiłby coś takiego? No rozejrzyj się wokół i naprawdę zacznij się cenić. Jako facet jesteś po prostu wyjątkowy.
Czy Ty naprawdę myślisz, że ona w razie czego tak szybko znalazłaby amatora na siebie? A kto był ja chciał? Przyszedłby normalnie myślący facet, a ona zaczęłaby zasuwać wszystkie te głupoty, które nabiła sobie z nudów do łba, to przecież uwierz, że normalny facet ucuekalby w podskokach. Kobieta powinna nadawać się do życia, a nie do pieprzenia głupot.
Już widzę te kolejkę chętnych, którzy usłyszawszy, że przez całe życie nie przepracowała nawet dnia, bo mąż na nią tyrał, to ja już widzę, jak szybko każdy z tej kolejki by spierniczal.
A Ty wzialbys sobie podstarzała zdziwaczała babę przyzwyczajona do dobrobytu i wyciągania łapy po cudzą kasę?
Żeby nie wiem, jak bardzo Ci się podobała, to przecież sto razy policzylbys do dziesięciu, zanim wzialbys tego strupa na utrzymanie.
Żaden normalnie myślący i życiowy facet nie weźmie Ci tego cuda - ja osobiście zapewniam Cię o tym.
Następnym razem, gdy tak Ci powie, to powiedz jej " z czym do ludzi kobieto, myślisz że ktoś będzie taki głupi jak ja, żeby brać Cię na utrzymanie? Itd"
Ona jakby z innej planety była. Tak rozpuściło ja życie.
Na dodatek ktoś weźmie ja sobie z dwójką nastoletnich dzieci - no ludzie kochani.
Przestań w końcu bać się tego, że ona od Ciebie odejdzie. Ona nie odejdzie, bo nigdzie nie będzie jej lepiej, niż przy Tobie.
Nasmiecila sobie we łbie, nadela się bida i płacze, gada o jakichś ojcach, matkach - no Deszczu, nawet nie chce tego powtarzać, bo uwierz mi, sama zaczynam się irytować, chociaż generalnie co to powinno mnie obchodzić?
Uwierz w siebie - jesteś wyjątkowy i jako taki możesz mieć duże wymagania od kobiety, z którą się ozeniles. Sam od siebie wymagasz ponad miarę - czy nie jest tak?
No jest tak.
Dlaczego więc nie masz żadnych wymagań od kogoś, kto żyje dzięki Tobie, bo gdyby nie Ty nikt kromki chleba za darmo by jej nie dał. Uwierz mi.
Czy Ty naprawdę myślisz, że ona w razie czego tak szybko znalazłaby amatora na siebie? A kto był ja chciał? Przyszedłby normalnie myślący facet, a ona zaczęłaby zasuwać wszystkie te głupoty, które nabiła sobie z nudów do łba, to przecież uwierz, że normalny facet ucuekalby w podskokach. Kobieta powinna nadawać się do życia, a nie do pieprzenia głupot.
Już widzę te kolejkę chętnych, którzy usłyszawszy, że przez całe życie nie przepracowała nawet dnia, bo mąż na nią tyrał, to ja już widzę, jak szybko każdy z tej kolejki by spierniczal.
A Ty wxyalbys sobie podstarzała zdziwaczała babę przyzwyczajona do dobrobytu i wyciągania łapy po cudzą kasę.
Ulle 100% racji, ale ona nie wie jak wygląda świat poza jej dziuplą, którą jej autor zbudował. Ona myśli, że to standard, może nie pracować, "księżniczkować" a facet ma jej do stóp naręcza róż znosić...
Może czas aby przekonała się na żarcie trzeba pracować? Czasem taka nauka jest lepsza niż żadna, bo dopóki autor będzie ją zapewniał o swojej bezgranicznej miłości i podsuwał wszystko pod brodę, to ona będzie łaskawie korzystała z tego i wciąż żyła w przekonaniu, że jest stworzona do czegoś lepszego i robi autorowi łaskę że z nim jest.
ulle napisał/a:Czy Ty naprawdę myślisz, że ona w razie czego tak szybko znalazłaby amatora na siebie? A kto był ja chciał? Przyszedłby normalnie myślący facet, a ona zaczęłaby zasuwać wszystkie te głupoty, które nabiła sobie z nudów do łba, to przecież uwierz, że normalny facet ucuekalby w podskokach. Kobieta powinna nadawać się do życia, a nie do pieprzenia głupot.
Już widzę te kolejkę chętnych, którzy usłyszawszy, że przez całe życie nie przepracowała nawet dnia, bo mąż na nią tyrał, to ja już widzę, jak szybko każdy z tej kolejki by spierniczal.
A Ty wxyalbys sobie podstarzała zdziwaczała babę przyzwyczajona do dobrobytu i wyciągania łapy po cudzą kasę.Ulle 100% racji, ale ona nie wie jak wygląda świat poza jej dziuplą, którą jej autor zbudował. Ona myśli, że to standard, może nie pracować, "księżniczkować" a facet ma jej do stóp naręcza róż znosić...
Może czas aby przekonała się na żarcie trzeba pracować? Czasem taka nauka jest lepsza niż żadna, bo dopóki autor będzie ją zapewniał o swojej bezgranicznej miłości i podsuwał wszystko pod brodę, to ona będzie łaskawie korzystała z tego i wciąż żyła w przekonaniu, że jest stworzona do czegoś lepszego i robi autorowi łaskę że z nim jest.
Robi mu łaske, że z nim jest.
Zastanów się Deszczu, jak wielkie mniemanie ma o sobie tą baba. Normalnie koń by się uśmiał. Ma się za lepsza od innych, bo jakże inaczej miałoby być.
W czepku urodzona czy co?
Niech idzie do roboty i niech przekona się, jak naprawdę wygląda życie. W tydzień ludzie kapneliby się, co to za okaz i zezarliby ja bez popitki.
A Ty boisz się, że ona sobie pójdzie.
Deszczu, metoda na baranka polega na tym, że stajesz przed ścianą, rozpedzasz się i walisz z całą mocą łbem o ścianę.
Klepki od razu wracają na swoje miejsce.
Salomonka napisał/a:ulle napisał/a:Czy Ty naprawdę myślisz, że ona w razie czego tak szybko znalazłaby amatora na siebie? A kto był ja chciał? Przyszedłby normalnie myślący facet, a ona zaczęłaby zasuwać wszystkie te głupoty, które nabiła sobie z nudów do łba, to przecież uwierz, że normalny facet ucuekalby w podskokach. Kobieta powinna nadawać się do życia, a nie do pieprzenia głupot.
Już widzę te kolejkę chętnych, którzy usłyszawszy, że przez całe życie nie przepracowała nawet dnia, bo mąż na nią tyrał, to ja już widzę, jak szybko każdy z tej kolejki by spierniczal.
A Ty wxyalbys sobie podstarzała zdziwaczała babę przyzwyczajona do dobrobytu i wyciągania łapy po cudzą kasę.Ulle 100% racji, ale ona nie wie jak wygląda świat poza jej dziuplą, którą jej autor zbudował. Ona myśli, że to standard, może nie pracować, "księżniczkować" a facet ma jej do stóp naręcza róż znosić...
Może czas aby przekonała się na żarcie trzeba pracować? Czasem taka nauka jest lepsza niż żadna, bo dopóki autor będzie ją zapewniał o swojej bezgranicznej miłości i podsuwał wszystko pod brodę, to ona będzie łaskawie korzystała z tego i wciąż żyła w przekonaniu, że jest stworzona do czegoś lepszego i robi autorowi łaskę że z nim jest.
Robi mu łaske, że z nim jest.
Zastanów się Deszczu, jak wielkie mniemanie ma o sobie tą baba. Normalnie koń by się uśmiał. Ma się za lepsza od innych, bo jakże inaczej miałoby być.
W czepku urodzona czy co?
Niech idzie do roboty i niech przekona się, jak naprawdę wygląda życie. W tydzień ludzie kapneliby się, co to za okaz i zezarliby ja bez popitki.
A Ty boisz się, że ona sobie pójdzie.
Deszczu, metoda na baranka polega na tym, że stajesz przed ścianą, rozpedzasz się i walisz z całą mocą łbem o ścianę.
Klepki od razu wracają na swoje miejsce.
I niech jej czasem autor zaśpiewa:
Autorze może już pisałem i się powtórzę ale tak długo jak ona ma kontakt z innymi fanatyczkami odnajdywania siebie od nowa tak długo jej się nie poprawi.
Weź ja na rozmowę i zakomunikuj że ma zerwać z tamtymi relację jeśli tego nie zrobi to nie widzisz dla Was szansy.
Jeśli te magiczne spotkania/warsztaty są płatne to nie dajesz kasy dla guru.
Wiem, będziesz się bał jej relacji ale jak będzie histeryzować to powiesz że robisz to dla dzieci i...sobie wychodzisz.
Autorze może już pisałem i się powtórzę ale tak długo jak ona ma kontakt z innymi fanatyczkami odnajdywania siebie od nowa tak długo jej się nie poprawi.
Weź ja na rozmowę i zakomunikuj że ma zerwać z tamtymi relację jeśli tego nie zrobi to nie widzisz dla Was szansy.
Jeśli te magiczne spotkania/warsztaty są płatne to nie dajesz kasy dla guru.Wiem, będziesz się bał jej relacji ale jak będzie histeryzować to powiesz że robisz to dla dzieci i...sobie wychodzisz.
Nie wierzę, że autor to zrobi... Oczywiście że nie zrobi
I dlatego takich ludzi nie jest mi żal. Tak wygląda ten świat - są drapieżniki i są ofiary, wystarczy wiedzieć w której strefie się ustawić. Jak autor kocha być ofiarą, to hulaj dusza:) Gdyby wszyscy byli drapieżnikami, to kto w końcu robiłby za ofiarę? Nie da się...
Bardziej drapieżniki (faceci) i wnyki (kobiety) .
Bardziej drapieżniki (faceci) i wnyki (kobiety)
.
Tak, tak...Tylko ciągle biadolicie że kobieta z was krew wypiła...