Zrozumieć żonę - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 847 ]

196

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

A przyłożyć - owszem potrafiła i to z grubej rury. Np rok temu usłyszałem, że my nie korzystamy wystarczająco z życia, bo jeździliśmy do hoteli z 4 gwiazdkami a ci, ci i tamci to do pięciu. To dopiero był cios poniżej pasa, bo wszystkie wakacje zawsze były udane pod każdym względem.

Bo pani psycholog(czy psychiatra?) celowo Ciebie słownie leje, to nazywa się przemoc psychiczna.

Deszcz napisał/a:

W tym tygodniu żona mi powiedziała, że przed pierwszym kryzysem miała myśli samobójcze, dlatego właśnie musi ode mnie uciec.

I Ciebie o to obwinia i dlatego chce od Ciebie odejść?

Deszcz napisał/a:

...dzisiaj mówiąc, że trzeba będzie wszystkie ściany na biało wymalować przed sprzedażą domu.

A dzieci z kim mają zostać? Z nią ?

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: Zrozumieć żonę
maku2 napisał/a:
Deszcz napisał/a:

W tym tygodniu żona mi powiedziała, że przed pierwszym kryzysem miała myśli samobójcze, dlatego właśnie musi ode mnie uciec.

I Ciebie o to obwinia i dlatego chce od Ciebie odejść?

Deszcz napisał/a:

...dzisiaj mówiąc, że trzeba będzie wszystkie ściany na biało wymalować przed sprzedażą domu.

A dzieci z kim mają zostać? Z nią ?

Mnie obwinia, bo nie czuła się niby rozumiana. To była jesień 2020 roku. Strajk Kobiet, mówi że miała najprawdopodobniej Covid, ogólnie pora roku i ja gdzieś hen daleko... Że to spowodowało, że coś w niej pękło. A później już były preteksty na zasadzie właśnie, że jak się chce psa uderzyć to zawsze kij się znajdzie.

Jeśli chodzi o dzieci to z racji mojego zawodu raczej z nią, chociaż jakbym był w domu to mogą się wtedy przenieść do mnie. Ogólnie takie przenosiny dzieci na dwa pokoje u dwojga rodziców to smutna rzecz i pewnie robiąca im dziurę w głowie, może nie zawsze bo też różne mogą być pomiędzy dorosłymi ludźmi układy, po prostu inaczej się nie da. Pomyślałem sobie, że tak naprawdę gdyby doszło do rozstania to chyba przestałbym pływać, bo wtedy już miałbym tylko dzieci na utrzymaniu a i tak mam inne dochody na miejscu w związku z inwestycjami, które tu kiedyś zrobiłem.

198

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Jeśli chodzi o dzieci to z racji mojego zawodu raczej z nią, chociaż jakbym był w domu to mogą się wtedy przenieść do mnie. Ogólnie takie przenosiny dzieci na dwa pokoje u dwojga rodziców to smutna rzecz i pewnie robiąca im dziurę w głowie, może nie zawsze bo też różne mogą być pomiędzy dorosłymi ludźmi układy, po prostu inaczej się nie da. Pomyślałem sobie, że tak naprawdę gdyby doszło do rozstania to chyba przestałbym pływać, bo wtedy już miałbym tylko dzieci na utrzymaniu a i tak mam inne dochody na miejscu w związku z inwestycjami, które tu kiedyś zrobiłem.

To załóżmy że się rozstajecie - to co w jej życiu się zmieni, oprócz tego że teraz naprawdę będzie sama z dziećmi?.
Czyli pływasz żeby utrzymać żonę?
A jak masz utrzymać dzieci to możesz już nie pływać?
Czegoś chyba nie zrozumiałem...
Załóżmy płacisz alimenty na dzieci...a ona z czego utrzyma siebie, mieszkanie itd.?

199

Odp: Zrozumieć żonę

Zarzuty od czapy z tymi prezentami, kto chce niech robi prezenty, ale nie wymaga rewanżu.

Najgorsze  jest to, że Ty o niczym teraz nie decydujesz, tylko patrzysz co ona zarzadzi...

Najpierw sąd, rozwód, podział majątku... dopiero bielenie ścian i niech sama je bieli tongue

Mnie irytuje ta Twoja bezradnośc, naiwność, choć to nie moja sprawa, ale pisanie na forum też obciąża nasza psychikę i mamy na uwadze dobro autora. Stad czasem sarkazm, choć to nie w moim stylu.

200

Odp: Zrozumieć żonę
maku2 napisał/a:


To załóżmy że się rozstajecie - to co w jej życiu się zmieni, oprócz tego że teraz naprawdę będzie sama z dziećmi?.

Zastanawiam się nad tym od dawna. Logicznym rozwiązaniem byłby boczniak w kolejce, ale jak mówię tu jest drugie inne dno.

maku2 napisał/a:


Czyli pływasz żeby utrzymać żonę?

Niestety. A miało się to właśnie zmienić teraz, gdy wreszcie postanowiła się ogarnąć z pracą

maku2 napisał/a:


A jak masz utrzymać dzieci to możesz już nie pływać?

Na pewno to mniejszy wydatek niż żona

maku2 napisał/a:


Czegoś chyba nie zrozumiałem...
Załóżmy płacisz alimenty na dzieci...a ona z czego utrzyma siebie, mieszkanie itd.?

Ona sama nie wie jak to ma zrobić.


wieka: to nie jest tak, że ja o niczym nie decyduję, po prostu obserwuję jej zachowanie i mam jeszcze cień nadziei, że się może ogarnie. Ja mam sporo kart, ale nie będę ich wszystkich przecież od razu odkrywał. A z domem to raczej będę w nim chciał zostać, to jej tutaj jest niewygodnie, a nie mi, najwyżej ją spłacę jakoś.

201

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

znów mnie podcięła dzisiaj mówiąc, że trzeba będzie wszystkie ściany na biało wymalować przed sprzedażą domu. Na szczęście zawsze było tak, że większych rzeczy beze mnie jednak nie zaczynała, pewnie by chciała żebym ja teraz załatwił cały rozwód i zmianę miejsc zamieszkania, bo to ja byłem od takich rzeczy, ale wiadomo, jakoś mi się nie spieszy.

No i dobrze, że Ci się nie spieszy, tak trzymaj.
Z tymi gwiazdkami na urlopie to jednak pojechała, bo akurat takie sprawy wcale nie są najważniejsze.
Widać, że ją teraz nosi i celowo prowokuje, jak z tym kolorem ścian.
Ja bym na Twoim miejscu nie wchodziła w żadne słowne przepychanki, zwłaszcza, że jest w tym lepsza od Ciebie.
Nie kłóć się, nie tłumacz, nie wałkuj co kiedy było i z czyjego powodu, bo wszystko zostało już powiedziane.
wieka ma trochę racji, że Twoja bezradność może być irytująca, i jak sam wcześniej pisałeś, żonę to nakręca.
Możesz ją trochę przyblokować, że domu nie sprzedajesz i na żadną separacje się nie godzisz. Tyle w temacie i niech ona teraz kombinuje jak  to wszystko poukładać bez Twojej pomocy. Co najwyżej możesz zasugerować, że przestaniesz pływać, bo sam nie będziesz miał tak dużych potrzeb, a dziećmi możecie się podzielić, to alimentów nie będziesz musiał płacić. Dzieci są duże, spokojnie pogodzisz opiekę nad dzieckiem i pracę na lądzie.
Spokojnym i stanowczym tonem daj jej  zagwozdkę i wycofaj się na z góry upatrzone pozycje. Niech myśli wink

202

Odp: Zrozumieć żonę

Przyzwalasz na wszystko co ona wymyśli... jeszcze pomagasz w pisaniu oferty niszczącej całą rodzinę, bo ona coraz głębiej będzie w to wchodziła, a nie jak masz nadzieję, że się ogarnie jak będziesz siedział jak mysz pod miotłą i rozkminiał jej pretensje.

Nie miała powodu do rozwodu i tego się trzymaj, nie wracaj do tego co było, tyko co będzie.

Jeszcze mówisz, niech robi co chce, otóż nie, macie dzieci, ona będzie je indoktrynować i wychowacie kaleki/narcyzów samouwielbiających się.

Trzeba siebie lubić, kochać, akceptować, ale w granicach przyzwoitości, ona przegięła i to mocno, a Ty czekasz bezczynnie na opamiętanie się.

Miałbyś większą szansę, jakbyś pokazał, że masz jednak jaja i postawił warunki.
Dla swojego dobra i dzieci, bo ona o was nie myśli, tylko o sobie.

Potrzebny jej psychiatra i terapia, wg mnie, ale to nieralne, więc nie czekaj na oklaski tylko stawiaj na swoim.

203 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-01 00:39:13)

Odp: Zrozumieć żonę
wieka napisał/a:

Przyzwalasz na wszystko co ona wymyśli... jeszcze pomagasz w pisaniu oferty niszczącej całą rodzinę, bo ona coraz głębiej będzie w to wchodziła, a nie jak masz nadzieję, że się ogarnie jak będziesz siedział jak mysz pod miotłą i rozkminiał jej pretensje.

Potrzebny jej psychiatra i terapia, wg mnie, ale to nieralne, więc nie czekaj na oklaski tylko stawiaj na swoim.

Nie wiedziałem co to będzie za tekst do poprawy, zacząłem czytać i wtedy mi zaświtało. Mogłem od razu wtedy znów wejść w ciężką batalię słowną, ale zostawię to sobie na najbliższą okazję, gdy ona rozpocznie taką dyskusję, tak żebym ja nie wyszedł na natręta. Na pewno to co dzisiaj napisała będzie od teraz "podstawą" do dalszych dyskusji.

A psychiatra, terapia... Od prawie roku chodzi do psychoterapeutki regularnie co tydzień. Nie wiem o czym z nią teraz rozmawia, ale nie myślę, żeby to było coś budującego. Wcześniej to były rozmowy o odwadze w działaniu. Zresztą chodzenie po takich terapeutach to jej hobby, odkąd ją znam to zawsze się interesowała tym, zaczęło się od jednej terapii DDA, później drugiej trzeciej itd... Kiedyś jedna terapeutka po 3 latach jej powiedziała, że nie ma już z nią nic więcej do przepracowania.

Agnes76 napisał/a:

Co najwyżej możesz zasugerować, że przestaniesz pływać

Ja to jej powiedziałem, że już teraz przestanę pływać, znajdę sobie zajęcie na lądzie, ona też pójdzie do normalnej pracy i będziemy żyć jak inni. Odpowiedź była taka: "Nie wiem czy wtedy ja bym z tobą wytrzymała".

Dzieci na szczęście w ogóle nie są zamieszane w tą sytuację (manipulacje psychologiczne).

204 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-01 00:41:28)

Odp: Zrozumieć żonę

Pytanie przede wszystkim do kobiet - jak Wy rozumiecie te słowa (to ten tekst z rana), bo jest on o kobietach i adresowany do nich: (to są niektóre zdania)

"MIŁOŚĆ do samej siebie to proces nierozerwalnie powiązany z odrzuceniem poszukiwania jej na zewnątrz."

"Jak często uświadamiasz sobie, że zanim nakarmisz siebie, musisz zaspokoić potrzeby wszystkiego i wszystkich dookoła Ciebie? Jak często w pogoni codziennych oczekiwań zapominasz o sobie odkładając siebie na jutro, które wcale może nie nadejść? Jak długo nalewasz światu wody ze swojego dzbanka, zanim stanie się zupełnie pusty?" (o tym dzbanku mi często mówi, że ona już nic w nim nie ma)

"Po czasie zrozumiałam, że nie znajdę siebie na zewnątrz, że zasługiwanie na aprobatę z zewnątrz czyni mnie jedynie niewolnikiem w rękach tego, w kogo oczach chcę się przeglądać i komu się oddaję."

Bo może jednak to nic nie znaczy i okazuje się, że ja dalej nic nie rozumiem?

205

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Bo może jednak to nic nie znaczy i okazuje się, że ja dalej nic nie rozumiem?

Chłopie, przestań rozpatrywać każde zdanie, każdy wyraz.....to co cytujesz to są slogany zasłyszane czy przeczytane.
Którymi ona próbuje uzasadnić swoje postępowanie i podjęte decyzje. 
Zajmij się sobą, jest jak jest i pewnych spraw nie zmienisz. Działaj racjonalnie i na chłodno....

206

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Ja to jej powiedziałem, że już teraz przestanę pływać, znajdę sobie zajęcie na lądzie, ona też pójdzie do normalnej pracy i będziemy żyć jak inni. Odpowiedź była taka: "Nie wiem czy wtedy ja bym z tobą wytrzymała".

Czyli stałeś się dawcą...dawcą kasy...jesteś to jesteś, a jak Cię nie ma to też niewielki kram...
Twojej żonie chyba siadły styki...

207

Odp: Zrozumieć żonę

Poczucie pustki/wypalenia… tak bym to rozumiała. Można mówić, że się jej w dvpie poprzewracało od dobrobytu ale to też slogan wink Jedno i drugie jest możliwe… poczucie pustki… tęsknota za czymś co nada życiu sens… i niedocenianie dobrobytu… To jakby dwie różne sprawy i normalne jest, że gdy człowiek zaspokoi swoje podstawowe materialne sprawy to potrzebuje zaspokoić kolejne- emocjonalne, duchowe… Także to połączone sprawy. Człowiek porusza się w wielu wymiarach, nie tylko materialnym, ale i emocjonalnym oraz duchowym… Tak. Czekam na dobitnie przyziemne prztyczki wink

Mi to wygląda tak jakbyście się rozjechali w tych światach. Ty za bardzo przy ziemi- uziemiony, materialny. Ona z kolei za bardzo odleciała… bo miękkie lądowanie ma zapewnione wink Ma taką poduchę u Ciebie. Jakbyście tak bardziej do siebie, Ty do niej się wzbił a ona do Ciebie zeszła na Ziemię… to by było perfect smile Byście się spotkali pośrodku. No ale… Ty się trzymasz mocno podłoża a ona poleciała jak balon z helem hmm  Czy nie odleciała za daleko? Hmm… dość daleko na moje oko wink

Weź jej przypomnij o uziemieniu, o czerwonej czakrze (to ta pierwsza). Pogadaj z nią o tym… przecież to podstawa nauk duchowych smile Powinna o tym pamiętać!

208 Ostatnio edytowany przez Symbi (2022-05-01 08:13:26)

Odp: Zrozumieć żonę

.

209 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-01 02:31:44)

Odp: Zrozumieć żonę

DeepAndBlue: dobra interpretacja, tak właśnie mówi, że ja przy ziemi w świecie materialnym jestem, a ona duchowym, dlatego się rozjechaliśmy. Tyle że tak zawsze było i nikomu z nas to nie przeszkadzalo, tylko jak mówisz, po kilkunastu latach za dużo helu napompowała i balonik odlatuje.

Dzisiaj powiedziałem w końcu mojemu ojcu jak sytuacja wygląda i jeszcze bardziej mnie na nią napuscil, bo parę lat temu oboje zaczęli mieć do siebie wielkie żale, on już wtedy widział to co wyszło teraz, ja szans na to nie miałem, bo miłość zaślepia, poza tym ona naprawdę była dla mnie wspaniałą żoną i kochanką. Tak czy inaczej, wydaje mi się, że tato mój odpalił mi właśnie proces ewakuacji z małżeństwa, czy to się utrzyma, zobaczymy bo to świeża sprawa.

Moje podejście jest takie, że wciąż ją kocham i chciałbym pomóc z tego bałaganu wyciągnąć, bo strasznie się pogubiła, ale jest dorosła i raczej wpływu żadnego teraz na nią nie mam. Najprędzej szansa pewnie przyjdzie w momencie gdy sama stawi czoła brutalnej rzeczywistości, tyle że będzie już po herbacie.

210 Ostatnio edytowany przez DeepAndBlue (2022-05-01 03:41:55)

Odp: Zrozumieć żonę

https://przewodnikduchowy.pl/nauczyciele/img/anthony-de-mello-cytaty.jpg

Może sposobem w nią ;)

Zapytaj czy wie czym jest duchowy materializm? ;) Dużo osób w to wpada.

„Walking the spiritual path properly is a very subtle process; it is not something to jump into naively. There are numerous sidetracks which leades to a distorted, ego-centered version of spirituality; we can deceive ourselves into thinking we are developing spiritually when instead we are strengthening our egocentricity through spiritual techniques. This fundamental distortion may be referred to as spiritual materialism.“  Chögyam Trungpa, Cutting Through Spiritual Materialism

https://i0.wp.com/www.mysli.com.pl/uploads/cites/text/84/310.jpg?w=730

Itd itp ;)

https://www.lifeorlove.com/obrazki/umiesz_liczyc_licz_na_siebie_2435.jpg

211

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Co najwyżej możesz zasugerować, że przestaniesz pływać

Ja to jej powiedziałem, że już teraz przestanę pływać, znajdę sobie zajęcie na lądzie, ona też pójdzie do normalnej pracy i będziemy żyć jak inni. Odpowiedź była taka: "Nie wiem czy wtedy ja bym z tobą wytrzymała".

Dzieci na szczęście w ogóle nie są zamieszane w tą sytuację (manipulacje psychologiczne).

Znaczy się dobrze jest. Gdyby jej  nie zależało na tym małżeństwie to odpowiedź byłaby inna - rób co uważasz, to już nie moja bajka.

Jeśli chcesz utrzymać małżeństwo to nie bierz za doradców i pomocników osób, którzy są jej przeciwnikami. Oni będą podsuwać rozwiązania, które będą miały za zadanie ją zniszczyć albo pokazywać tylko to co złe. Ją trzeba przystopować jak się za bardzo rozpędzi, trochę piachu w szprychy, i niech  sobie jeździ w kółko bez Twojej pomocy. Po prostu nie wspieraj ją w tej jeździe, nie bądź też zupełnie obojętny, ale najgorsze co można zrobić to napuścić na nią tira, który wszystko rozwali. Jeśli ojciec jest do niej negatywnie nastawiony, to może nie być odpowiednim doradcą. Po drugie jego interwencja tez nie jest wskazana, rozegrajcie to we dwoje.
Nawaliłeś przez te dodatkowe dwa miesiące w morzu, ona się naładowała, i teraz ona musi z tego balonu spuścić. Na złość dobrze robi zmęczenie fizyczne a nie kolejne gadki. Majówka jest, spacer jakiś wymyśl, jak pobiega po piachu na plaży to jej trochę ciśnienie spadnie. W piłkę z dzieciakami przed domem pograjcie, do kina idźcie albo wyjedźcie gdzieś po rannej kawie  pozwiedzać coś w okolicy, jakiś kurs ścieżką rowerową - no ruszcie się, pobawcie, pośmiejcie razem. Nie wałkuj  nią w kółko tego co było tylko daj to czego potrzebuje.

A na temat tych cytatów psychologicznych napiszę Ci trochę później. Damy radę pani psycholog, nie bój żaby wink

212 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-05-01 08:43:43)

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Tak czy inaczej, wydaje mi się, że tato mój odpalił mi właśnie proces ewakuacji z małżeństwa, czy to się utrzyma, zobaczymy bo to świeża sprawa.

A ja mam szklaną kulę, w której widzę, że nic się nie zmieni. Ona będzie tobą poniewierać, a ty będziesz jej nadskakiwał. Dlaczego? Sam poniżej wyjaśniasz swoją postawę.

Deszcz napisał/a:

Moje podejście jest takie, że wciąż ją kocham i chciałbym pomóc z tego bałaganu wyciągnąć, bo strasznie się pogubiła

Szkoda, że za namowa ojca, nie chcesz sobie pomóc. Ale jak sam mówisz miłość jest ślepa. Wymaga poświęcenia i ofiary.

213 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-01 09:33:08)

Odp: Zrozumieć żonę

8

zwyczajny gość napisał/a:
Deszcz napisał/a:

Bo może jednak to nic nie znaczy i okazuje się, że ja dalej nic nie rozumiem?

Chłopie, przestań rozpatrywać każde zdanie, każdy wyraz.....to co cytujesz to są slogany zasłyszane czy przeczytane.
Którymi ona próbuje uzasadnić swoje postępowanie i podjęte decyzje. 
Zajmij się sobą, jest jak jest i pewnych spraw nie zmienisz. Działaj racjonalnie i na chłodno....

Dokładnie, nic nie jest czarno białe, nie słuchaj jej filozoficznych wynurzeń, bo zafiksowala się na tych formułkach i w nie wierzy, nie ma znaczenia co to znaczy, bo to jest utopia.

"Odpowiedź była taka: "Nie wiem czy wtedy ja bym z tobą wytrzymała". 
Czyli tak źle i tak niedobrze, co mówi, że w niczym jej nie dogodzisz, bo jesteś jej niepotrzebny poza finansowaniem, nawet jej przeszkadzasz jak mówila.

214

Odp: Zrozumieć żonę

Witajcie

Legat: nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, bo Cię nie znam, ale jeśli zajmujesz się wróżbami to scenariusz, który widzisz jest bardzo prawdopodobny. Mi szeptucha też powiedziała, że nie widzi rozwodu. Zapytałem ją czy widzi perspektywę poprawy, a jak tak to kiedy. Czekam na odpowiedź. Wiem, że to śmieszne jest dla niektórych, szczególnie facetów, ja 2 lata temu na pewno też bym się śmiał z tego razem z nimi, ale teraz jestem w szoku jak wiele można wyczytać z energii ludzi.

DeepAndBlue: dzięki za podpowiedzi, wykorzystam je w odpowiednim momencie. smile

Agnes76 napisał/a:

Znaczy się dobrze jest. Gdyby jej  nie zależało na tym małżeństwie to odpowiedź byłaby inna - rób co uważasz, to już nie moja bajka.

Też odebrałem to jako pozytywny sygnał, ale przyznam że jest on chyba jedyny jak na razie. Powiedziała mi później, że nie chce mi robić absolutnie żadnej nadziei. Mimo wszystko myślę, że ona wciąż miota się sama ze sobą i ma przebłyski, czy aby na pewno dobrze robi, tyle że później wchodzi znowu w swój świat duchowy i ma odlot.

Agnes76 napisał/a:

Jeśli chcesz utrzymać małżeństwo to nie bierz za doradców i pomocników osób, którzy są jej przeciwnikami. Oni będą podsuwać rozwiązania, które będą miały za zadanie ją zniszczyć albo pokazywać tylko to co złe.

Oczywiście, dlatego do mojego ojca zadzwoniłem dopiero po czasie. Rok temu mu wspominałem, że jest źle, ale nie dopytywał się później jak sytuacja, a ona akurat chwilę później wróciła do normy na następne pół roku. Teraz nie chciałem o tym z nim rozmawiać, bo wiedziałem, że będzie mnie na nią napuszczał - i napuścił. Poprosiłem go tylko, żeby absolutnie nic ze swojej strony nie robił, bo doleje tylko oliwy do ognia. Rozmawiałem za to z osobami jej przychylnymi, jej rodzina, znajomi, z którymi się długo znamy i lubimy. Wszyscy jak jeden mąż mówią mniej więcej to samo co tutaj piszemy i nie myślę, żeby mi mydlili oczy wersją, która jest dla mnie wygodniejsza, a jej mówili co innego, bo to teraz już widać czarno na białym, że dobrze nie jest.

Agnes76 napisał/a:

Ją trzeba przystopować jak się za bardzo rozpędzi, trochę piachu w szprychy, i niech  sobie jeździ w kółko bez Twojej pomocy. Po prostu nie wspieraj ją w tej jeździe, nie bądź też zupełnie obojętny, ale najgorsze co można zrobić to napuścić na nią tira, który wszystko rozwali. Jeśli ojciec jest do niej negatywnie nastawiony, to może nie być odpowiednim doradcą. Po drugie jego interwencja tez nie jest wskazana, rozegrajcie to we dwoje.
Nawaliłeś przez te dodatkowe dwa miesiące w morzu, ona się naładowała, i teraz ona musi z tego balonu spuścić. Na złość dobrze robi zmęczenie fizyczne a nie kolejne gadki. Majówka jest, spacer jakiś wymyśl, jak pobiega po piachu na plaży to jej trochę ciśnienie spadnie. W piłkę z dzieciakami przed domem pograjcie, do kina idźcie albo wyjedźcie gdzieś po rannej kawie  pozwiedzać coś w okolicy, jakiś kurs ścieżką rowerową - no ruszcie się, pobawcie, pośmiejcie razem. Nie wałkuj  nią w kółko tego co było tylko daj to czego potrzebuje.

No właśnie - to jest najtrudniejsze. Gdy będę teraz dla niej grał wycofanego lub przynajmniej obojętnego to nie myślę, żebyśmy zrobili krok do przodu. Gdy będę miły i dawał, np. kwiaty do tego, to tak jakbym ją nagradzał za piekło, które mi zgotowała. Po prostu teraz zachowuję się jak gdyby nigdy nic, zresztą ona sama mi to poradziła parę dni temu, gdy to się wszystko na nowo zaczęło. Tyle że pozostawienie w ten sposób spraw takimi, jakie są teraz też raczej niewiele zmieni. Na pewno wspólne wyjścia czy wyjazdy byłyby pomocne, ale nie ma na to szans teraz, bo nasza córka ma egzaminy w 8 klasie i ciśniemy ją do nauki. Wspólny spacer, wyjście do kina też na pewno byłoby dobre, ale znów wyjdzie, że to ja nadskakuję a do tego wiem, że najprawdopodobniej odrzuci moją propozycję. Gdy będę tak robił to będzie miała potwierdzenie, że ma tą miękką poduszkę do ewentualnego twardego lądowania, o której pisała DeepAndBlue. Jedyna opcja jest taka, że możemy wyjść wtedy, gdy ONA to zaproponuje, i tak się wczoraj stało, gdy poszliśmy z dzieciakami się przejść po okolicy (ona oczywiście szła w oddaleniu jakby mnie nie znała). Obawiam się, że gdy dojdzie do kolejnej konfrontacji to może odwrócić kota ogonem i zarzucić później, że nic nie robiłem z tym, że po raz milionowy zrobiliśmy coś z jej inicjatywy, ale wiem, że dzisiaj by to wyglądało tak, że "teraz już nic od Ciebie nie chcę". Taka to g***iana sytuacja. Jak tego nie zrobisz - źle. Jak zrobisz - jeszcze gorzej. W tej chwili idzie to w tym kierunku, że najprawdopodobniej ja za miesiąc, półtora znów pojadę na morze, tym razem już na krócej, i nie będziemy mieć żadnego kontaktu, co będzie można nazwać separacją. Gdy wrócę to być może będzie w stanie powiedzieć więcej, gdy przemyśli całą sytuację i przekalkuluje, czy gra jest warta świeczki, albo ktoś ją np. z jej rodziny sprowadzi na ziemię.

Agnes76 napisał/a:

A na temat tych cytatów psychologicznych napiszę Ci trochę później. Damy radę pani psycholog, nie bój żaby wink

Dzięki. wink

215 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-01 14:14:02)

Odp: Zrozumieć żonę

"A ja mam szklaną kulę, w której widzę, że nic się nie zmieni" 
big_smile

a

"Legat: nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, bo Cię nie znam, ale jeśli zajmujesz się wróżbami to scenariusz, który widzisz jest bardzo prawdopodobny."

To ja się nie dziwię, że przyjmujesz wszystko co mówi żona czy szeptucha, nawet to czego nie rozumiesz big_smile.

216

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

No właśnie - to jest najtrudniejsze. Gdy będę teraz dla niej grał wycofanego lub przynajmniej obojętnego to nie myślę, żebyśmy zrobili krok do przodu. Gdy będę miły i dawał, np. kwiaty do tego, to tak jakbym ją nagradzał za piekło, które mi zgotowała. Po prostu teraz zachowuję się jak gdyby nigdy nic, zresztą ona sama mi to poradziła parę dni temu, gdy to się wszystko na nowo zaczęło. Tyle że pozostawienie w ten sposób spraw takimi, jakie są teraz też raczej niewiele zmieni. Na pewno wspólne wyjścia czy wyjazdy byłyby pomocne, ale nie ma na to szans teraz, bo nasza córka ma egzaminy w 8 klasie i ciśniemy ją do nauki. Wspólny spacer, wyjście do kina też na pewno byłoby dobre, ale znów wyjdzie, że to ja nadskakuję a do tego wiem, że najprawdopodobniej odrzuci moją propozycję. Gdy będę tak robił to będzie miała potwierdzenie, że ma tą miękką poduszkę do ewentualnego twardego lądowania, o której pisała DeepAndBlue. Jedyna opcja jest taka, że możemy wyjść wtedy, gdy ONA to zaproponuje, i tak się wczoraj stało, gdy poszliśmy z dzieciakami się przejść po okolicy (ona oczywiście szła w oddaleniu jakby mnie nie znała). Obawiam się, że gdy dojdzie do kolejnej konfrontacji to może odwrócić kota ogonem i zarzucić później, że nic nie robiłem z tym, że po raz milionowy zrobiliśmy coś z jej inicjatywy, ale wiem, że dzisiaj by to wyglądało tak, że "teraz już nic od Ciebie nie chcę". Taka to g***iana sytuacja. Jak tego nie zrobisz - źle. Jak zrobisz - jeszcze gorzej. W tej chwili idzie to w tym kierunku, że najprawdopodobniej ja za miesiąc, półtora znów pojadę na morze, tym razem już na krócej, i nie będziemy mieć żadnego kontaktu, co będzie można nazwać separacją. Gdy wrócę to być może będzie w stanie powiedzieć więcej, gdy przemyśli całą sytuację i przekalkuluje, czy gra jest warta świeczki, albo ktoś ją np. z jej rodziny sprowadzi na ziemię.

Granie wycofanego jak również obojętnego nie jest dobre, tym bardziej, że wcale tego nie chcesz i tak nie jest. Bądź sobą, skoro Ci zależy to spokojnie to okazuj. Nie wręczaj żonie kwiatów, bo to byłoby sztuczne, za to na wspólne rozrywki zapraszaj. Tylko, na Boga, nie rób tego tak:
-może byśmy zrobili sobie wycieczkę po obiedzie?
-a gdzie?
-a gdzie byś chciała?
bo zjebka murowana. Masz mieć pomysł, bo inaczej znowu wyjdzie, że wszystko na nią zwalasz, a ona już nie chce myśleć za Was dwoje. Jak odmówi też nie ma tragedii - spokojnie oświadcz, że proponujesz, bo podobno tego oczekuje.  Jeśli nie chce to spoko, poczekasz aż sama coś zaproponuje. Tu nie chodzi o miękką poduszkę, tylko zmianę stylu życia i Twój zdecydowany udział w tym. Najgorsze w takich wypadkach jest niezdecydowanie, bo to wygląda, ze coś byś chciał, ale w sumie to Ci się nie chce, i najlepiej, żeby ona znowu wszystko załatwiała. No tak se ne da. Za to konkretne propozycje są całkiem ok. Odmówi to się nie obrażaj, bo też nie ma o co. Córka cały dzień uczyć się nie może,  to niewskazane, a godzinną przerwę można spędzić na spacerze po lesie czy parku.

Deszcz napisał/a:

"MIŁOŚĆ do samej siebie to proces nierozerwalnie powiązany z odrzuceniem poszukiwania jej na zewnątrz."

No i to są bardzo dobre cytaty. Należy zrozumieć, że miłości i akceptacji nie trzeba szukać na zewnątrz, bo jeśli sami w sobie jej nie mamy to nikt nas nie uszczęśliwi. Żadne pieniądze, żadne zaszczyty, żadne oklaski, żaden mąż czy inny mężczyzna, bo wszystko przepłynie obok nas i nic z tego nie przyswoimy. Choćbyś nie wiem jak ją kochał i co dla niej robił, jeśli sama nie pokocha siebie, to nie będzie czuła się wartościowa i kochana.

Deszcz napisał/a:

"Jak często uświadamiasz sobie, że zanim nakarmisz siebie, musisz zaspokoić potrzeby wszystkiego i wszystkich dookoła Ciebie? Jak często w pogoni codziennych oczekiwań zapominasz o sobie odkładając siebie na jutro, które wcale może nie nadejść? Jak długo nalewasz światu wody ze swojego dzbanka, zanim stanie się zupełnie pusty?" (o tym dzbanku mi często mówi, że ona już nic w nim nie ma)

Człowiek powinien wiedzieć ile może dać innym,tak ustawić granicę, żeby nie został pusty, słaby i sam potrzebował opieki. Karmienie wszystkich oprócz siebie to zasadniczy błąd, bo potem sam nie jest w stanie zająć się sobą, tylko jęczy i czeka, żeby go inni napełnili. Należy dawać tyle ile jest się w stanie bez własnego upadku. Nikt nie oczekuje od drugiego tak wielkiego poświęcenia. Dawanie bez umiaru a potem wystawianie rachunku za dar, to nie jest żaden dar tylko kredyt do spłaty. Nie powinna wylewać wszystkiego i zostać pustą, zrobiła błąd i sama jest za niego odpowiedzialna. Możesz jej pomóc ten dzban napełnić ( jakieś rozrywki i co tam jej pomoże) a potem niech już tego błędu nie robi.

Deszcz napisał/a:

"Po czasie zrozumiałam, że nie znajdę siebie na zewnątrz, że zasługiwanie na aprobatę z zewnątrz czyni mnie jedynie niewolnikiem w rękach tego, w kogo oczach chcę się przeglądać i komu się oddaję."

No i dobrze, że nie szuka siebie na zewnątrz, Ty tez nie szukasz. Jak coś robisz to z potrzeby serca i miłości, a nie dla przypodobania się i sztucznych pochwał. Nie potrzebujesz oklasków, bo wiesz ile jesteś wart. Ona też powinna wiedzieć. Po tylu latach psychoterapii powinna już swoje poczucie wartości mieć ustabilizowane. Tylko poczucie wartości nie ma nic wspólnego z życiem na czyjś rachunek. Może właśnie powinna zacząć pracować i zarabiać, bo to da jej większe poczucie wartości niż Twoje komplementy czy hołdy. Ma szukać tego poczucia wartości w sobie poprzez swoje działania, a nie przez oklaski za to działanie. Więc niech nie oczekuje zachwytów za każdą rzecz jakiej dokona, tylko sama siebie doceni za efekty.
Mam wrażenie, że boisz się jej niezależności, a w  jej samodzielności upatrujesz powodu rozstania. Jedno z drugim niewiele ma wspólnego. Pamiętaj, że najszybciej  pies się zerwie z krótkiego łańcucha. Niech się rozwija, realizuje te swoje projekty, a Ty w tym czasie też dbaj o siebie i jednocześnie bądź bardziej obecny w życiu rodzinnym, bo o to przede wszystkim szła batalia. Jak najbardziej coś organizuj, żebyś się kojarzył z przyjemnym spędzaniem czasu.

217

Odp: Zrozumieć żonę

Wieka: ja nie traktuję tej szeptuchy jak wyrocznia, ale faktem jest, że to co mi pisze to naprawdę wszystko się bardzo mocno klei, a drobne nie związane ze sprawą szczegóły, które ona tak trafnie przewiduje, podnoszą jej wiarygodność, jakkolwiek dziwacznie nie miałoby to zabrzmieć.

Agnes76 napisał/a:

Granie wycofanego jak również obojętnego nie jest dobre, tym bardziej, że wcale tego nie chcesz i tak nie jest. Bądź sobą, skoro Ci zależy to spokojnie to okazuj. Nie wręczaj żonie kwiatów, bo to byłoby sztuczne, za to na wspólne rozrywki zapraszaj. Tylko, na Boga, nie rób tego tak:
-może byśmy zrobili sobie wycieczkę po obiedzie?
-a gdzie?
-a gdzie byś chciała?
bo zjebka murowana. Masz mieć pomysł, bo inaczej znowu wyjdzie, że wszystko na nią zwalasz, a ona już nie chce myśleć za Was dwoje.

Takich dialogów ten sposób nigdy nie prowadziliśmy smile Zazwyczaj była konkretna propozycja z jej, albo mojej strony. Myślę nawet, że lepiej by zabrzmiało "choć zrobimy sobie wycieczkę" zamiast "a może byśmy zrobili wycieczkę"

Agnes76 napisał/a:

Jak odmówi też nie ma tragedii - spokojnie oświadcz, że proponujesz, bo podobno tego oczekuje.

"Ja już nic od ciebie nie oczekuję, tyle czasu się o to prosiłam, a teraz już nie chcę". Mogę próbować walić głową w mur i dalej pokazywać, że mi zależy, ale jeśli miałbym to robić to faktycznie tylko konkretami. Problem w tym, że i mój dzbanek już się kończy, sama wcześniej mi przyznała po drugim kryzysie, że mało który facet by z nią takie coś wytrzymał. Nie wiem czy chcę iść tą drogą, bo odbieram to trochę jak poniżanie samego siebie i nie wiem, czy nie została ostatnia już droga taka, gdzie grałbym tymi samymi kartami co ona. Przykładowo - niedawno robiliśmy sprzątanie u dzieci i oddaliśmy sporo starych zabawek, z których oni wyrośli. Ja bym wtedy mógł powiedzieć, że niektóre zostawię, bo kto wie może tu zamieszkam z kobietą, która będzie miała dziecko w tym wieku, albo może i nasze dziecko to będzie. Podobno wizja poczucia realnej straty potrafi ściągnąć na ziemię, choć nie wiem czy w jej przypadku to by zadziałało. Dzisiaj pierwszy raz po 10 dniach wysłała mi na messengerze ciekawe zdjęcie z grupy o architekturze, bo często sobie takie rzeczy wysyłaliśmy, nie wiem jak na to zareagować. Nie chcę być na każde jej zawołanie. Jeszcze jedna sytuacja mi się przypomniała: Na początku drugiego kryzysu rok temu pojechała do innego miasta do koleżanek, tam spędziła fajnie czas i pamiętam, że przed snem napisała, że była tu i tu plus jakieś jeszcze szczegóły. Ja jej odpisałem wtedy "To super. Dobranoc". Relacje były wówczas takie same jak dzisiaj (nic od ciebie już nie chcę). Niedługo potem wypomniała mi to, że ona się otworzyła na mnie a ja to zlałem. Naprawdę trudno mi utrafić w odpowiednią chwilę z właściwą dla niej reakcją.


Agnes76 napisał/a:

No i to są bardzo dobre cytaty. Należy zrozumieć, że miłości i akceptacji nie trzeba szukać na zewnątrz, bo jeśli sami w sobie jej nie mamy to nikt nas nie uszczęśliwi.

OK, dzięki. Nie wiem czy ona tego nie interpretuje w inny sposób postrzegając mnie jako główną przyczynę jej zagubienia? Bo jakiś powód bezpodstawnej agresji słownej musi być.


Agnes76 napisał/a:

Dawanie bez umiaru a potem wystawianie rachunku za dar, to nie jest żaden dar tylko kredyt do spłaty. Nie powinna wylewać wszystkiego i zostać pustą, zrobiła błąd i sama jest za niego odpowiedzialna. Możesz jej pomóc ten dzban napełnić ( jakieś rozrywki i co tam jej pomoże) a potem niech już tego błędu nie robi.

Ja niedawno powiedziałem jej w podobny sposób o tym kredycie. Albo się daje komuś bo ma się taką potrzebę, albo daje się po to, żeby dostać coś w zamian. Ja jej od dawna mówię, że jedną z zasad, jakimi kieruję się w życiu to jest nie mieć oczekiwań. Po prostu. Oczywiście to jest uproszczenie, bo np miłości od niej oczekuję, ale chodzi o dawanie i branie w ogólnym znaczeniu w odniesieniu do kogokolwiek.

Agnes76 napisał/a:

No i dobrze, że nie szuka siebie na zewnątrz, Ty tez nie szukasz. Jak coś robisz to z potrzeby serca i miłości, a nie dla przypodobania się i sztucznych pochwał.

Tu warto jeszcze powiedzieć o czymś - bardzo często zarzuca mi, że robię coś z głowy, a nie z serca. Przyznam, że mnie tym potrafi irytować, bo nie jestem tak uduchowiony jak ona i nie dostrzegam różnicy co jest z czego. Wiem, że z serca to robi się coś, gdy ma się taką ochotę, a z głowy wtedy, gdy się myśli, że powinno się to zrobić. Niemniej jednak gdy robiłem dla niej coś miłego, czy cokolwiek mówiłem w niedawnych trudnych dyskusjach, to słyszałem wielokrotnie "Nie, ty to mówisz z głowy, a nie z serca". Nie idzie wtedy prowadzić normalnej dyskusji z taką kontrami, jakie daje.

Agnes76 napisał/a:

Mam wrażenie, że boisz się jej niezależności, a w  jej samodzielności upatrujesz powodu rozstania. Jedno z drugim niewiele ma wspólnego. Pamiętaj, że najszybciej  pies się zerwie z krótkiego łańcucha. Niech się rozwija, realizuje te swoje projekty, a Ty w tym czasie też dbaj o siebie i jednocześnie bądź bardziej obecny w życiu rodzinnym, bo o to przede wszystkim szła batalia. Jak najbardziej coś organizuj, żebyś się kojarzył z przyjemnym spędzaniem czasu.

Absolutnie nie boję się jej niezależności, o czym jej mówiłem wiele razy, a ona mi nieraz potrafi zarzucić, że ją w pewnym sensie ubezwłasnowolniłem, żeby ją kontrolować, gdzie ja nie miałem nigdy takiego zamiaru. Zeszłym razem nazwała mnie nawet "psychopatą w białych rękawiczkach". To też był cios z grubej rury, bo ja naprawdę jej nigdy niczego nie zabraniałem.

218

Odp: Zrozumieć żonę

Ona chce Cię ulepić od nowa na swój wzór i podobieństwo...
Ty boisz się mówić co czujesz, żeby jej na odcisk nie nadepnąć, a ona wbija Cię w ziemię...

Dla swojego zdrowia psychicznego, im prędzej zakończycie te farsę, tym lepiej... I to Ty powinieneś zakończyć... I zacząć życie od nowa, ale już bez niej.

219

Odp: Zrozumieć żonę

A mnie zastanawia co małżeństwa, które obchodzą złote gody by powiedziały na te opisywane tu kryzysy, większe i mniejsze… Czy oni ślizgali się po kryzysach jak po zjeżdżalni i dlatego są nadal razem czy jednak niejedno razem przeżyli, poznali się od różnych stron (tych mrocznych też) i musieli szukać wspólnego rozwiązania, porzucić czasem dumę, zrezygnować z własnych zachcianek, przemęczyć gorsze okresy… czy musieli się naginać i jak mocno, czy wyrzeczenia czasem nie były bardzo bolesne… czy warto było… oraz czy gdy się oddalali od siebie to jak znajdywali drogę z powrotem do siebie wink

220

Odp: Zrozumieć żonę

Te ich męczenie się ze sobą nie było takie męczące, bo nie mieli wzorców idealnych związków rodem z Instagrama, romansów czy innego jutuba.

221 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-01 18:14:50)

Odp: Zrozumieć żonę

Autorze, tyle stron przybyło w Twoim wątku. Przeczytałam teraz wszystko.
Co mogę Ci napisać?
Ile ludzi, tyle opinii, chociaż Ty po przeczytaniu tych wszystkich wypocin wydajesz się jeszcze głupszym niż byłeś na początku.
Odplynales po prostu i jesteś teraz jeszcze bardziej zdezorientowany niż byłeś zakładając wątek.
Nie będę strzępic języka. Jeśli interesuje Cię moja rada, która oczywiście podtrzymuję, to wróć do strony pierwszej i przeczytaj mój pierwszy post i kilka innych moich postów znajdujących się na pierwszej stronie ( sprawdziłam, są na drugiej stronie).
Zejdź chłopie na ziemię i słuchaj też rad ojca, który jak widać ma posprzątane w głowie, dobrze Ci życzy i widzi więcej, bo patrzy z boku. Twoja cudowna żonę też zna na wylot, więc bierz jego zdanie na poważne.

222

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

"Ja już nic od ciebie nie oczekuję, tyle czasu się o to prosiłam, a teraz już nie chcę". Mogę próbować walić głową w mur i dalej pokazywać, że mi zależy, ale jeśli miałbym to robić to faktycznie tylko konkretami. Problem w tym, że i mój dzbanek już się kończy

To nie wal głową w mur i nie daj więcej niż możesz. Ta zasada dotyczy wszystkich, to też jej to powiedz. Jak się oboje wyczerpiecie to nie będzie komu Was podnieść, a w domu są jeszcze dzieci, które oczekują miłości i wsparcia. Postaw granicę i nie spalaj się tak bardzo. Siłą i tak do niczego nie dojdziesz. 

Deszcz napisał/a:

nie wiem, czy nie została ostatnia już droga taka, gdzie grałbym tymi samymi kartami co ona. Przykładowo - niedawno robiliśmy sprzątanie u dzieci i oddaliśmy sporo starych zabawek, z których oni wyrośli. Ja bym wtedy mógł powiedzieć, że niektóre zostawię, bo kto wie może tu zamieszkam z kobietą, która będzie miała dziecko w tym wieku, albo może i nasze dziecko to będzie. Podobno wizja poczucia realnej straty potrafi ściągnąć na ziemię, choć nie wiem czy w jej przypadku to by zadziałało.

W tym nie doradzę, nie znam jej, ale kto wie.....

Deszcz napisał/a:

Dzisiaj pierwszy raz po 10 dniach wysłała mi na messengerze ciekawe zdjęcie z grupy o architekturze, bo często sobie takie rzeczy wysyłaliśmy, nie wiem jak na to zareagować. Nie chcę być na każde jej zawołanie. Jeszcze jedna sytuacja mi się przypomniała: Na początku drugiego kryzysu rok temu pojechała do innego miasta do koleżanek, tam spędziła fajnie czas i pamiętam, że przed snem napisała, że była tu i tu plus jakieś jeszcze szczegóły. Ja jej odpisałem wtedy "To super. Dobranoc". Relacje były wówczas takie same jak dzisiaj (nic od ciebie już nie chcę). Niedługo potem wypomniała mi to, że ona się otworzyła na mnie a ja to zlałem. Naprawdę trudno mi utrafić w odpowiednią chwilę z właściwą dla niej reakcją.

Pisałeś wcześniej coś w tym stylu ( nie mogę znaleźć tego fragmentu), że chce żebyście zachowywali się normalnie. No to reaguj normalnie. Jak Ci wyskoczy, że już niczego nie chce, to jej powiedz, że jest niekonsekwentna i niech się przestanie czepiać bo sama nie wie czego chce. Będziesz robił i proponował to co Tobie się podoba, bo masz taki kaprys, żeby z zoną iść na spacer i już.
Przestań traktować wszystko jak sprawę utraty honoru, bo normalnie dbanie o rodzinę, w tym żonę, honoru nie pozbawia.


Deszcz napisał/a:

Nie wiem czy ona tego nie interpretuje w inny sposób postrzegając mnie jako główną przyczynę jej zagubienia? Bo jakiś powód bezpodstawnej agresji słownej musi być.

No a po co opłacałeś wszystkie jej terapie i studia psychologiczne? Może po to, żeby zrozumiała, że za swoje pogubienia sama odpowiada.

Deszcz napisał/a:

Ja niedawno powiedziałem jej w podobny sposób o tym kredycie. Albo się daje komuś bo ma się taką potrzebę, albo daje się po to, żeby dostać coś w zamian. Ja jej od dawna mówię, że jedną z zasad, jakimi kieruję się w życiu to jest nie mieć oczekiwań. Po prostu. Oczywiście to jest uproszczenie, bo np miłości od niej oczekuję, ale chodzi o dawanie i branie w ogólnym znaczeniu w odniesieniu do kogokolwiek.

Jasne, że oczekujesz miłości i podstawowych rzeczy jakie daje się rodzinie. W końcu po to zakłada sie rodzinę i w niej żyje.
Tak Ci to zobrazuję. Jak ratownik wyrusza a góry ratować alpinistę, to musi w pierwszej kolejności zadbać o siebie, a potem może komuś nieść pomoc. Bierze w drogą najpotrzebniejsze rzeczy, żeby potem mogli razem bezpiecznie wrócić. Nie tacha wersalki, coby turyście było wygodniej jak go będzie znosić, a jak pod jej ciężarem spadnie w przepaść, to nie turysta jest winien jego smierci.

Deszcz napisał/a:

Tu warto jeszcze powiedzieć o czymś - bardzo często zarzuca mi, że robię coś z głowy, a nie z serca. Przyznam, że mnie tym potrafi irytować, bo nie jestem tak uduchowiony jak ona i nie dostrzegam różnicy co jest z czego. Wiem, że z serca to robi się coś, gdy ma się taką ochotę, a z głowy wtedy, gdy się myśli, że powinno się to zrobić. Niemniej jednak gdy robiłem dla niej coś miłego, czy cokolwiek mówiłem w niedawnych trudnych dyskusjach, to słyszałem wielokrotnie "Nie, ty to mówisz z głowy, a nie z serca". Nie idzie wtedy prowadzić normalnej dyskusji z taką kontrami, jakie daje.

Sranie w banie, za przeproszeniem. Jako psycholog powinna już dawno wiedzieć, że faceci tak właśnie okazują swoją miłość. Masz głowę to nią myślisz. Powiedz jej kiedyś, że jak woli słyszeć wiersze liryczne zamiast mieć ogarnięty samochód, to możesz się przestawić na to "serce"



Deszcz napisał/a:

Absolutnie nie boję się jej niezależności, o czym jej mówiłem wiele razy, a ona mi nieraz potrafi zarzucić, że ją w pewnym sensie ubezwłasnowolniłem, żeby ją kontrolować, gdzie ja nie miałem nigdy takiego zamiaru. Zeszłym razem nazwała mnie nawet "psychopatą w białych rękawiczkach". To też był cios z grubej rury, bo ja naprawdę jej nigdy niczego nie zabraniałem.

Zgadzam się, cios poniżej pasa. Zostaw to sobie na rozmowę, jak już będzie dobrze i powiedz co o tym myślisz. Teraz jeszcze nie pora na to.

223 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-01 18:38:25)

Odp: Zrozumieć żonę
wieka napisał/a:

Ona chce Cię ulepić od nowa na swój wzór i podobieństwo...
Ty boisz się mówić co czujesz, żeby jej na odcisk nie nadepnąć, a ona wbija Cię w ziemię...

Dla swojego zdrowia psychicznego, im prędzej zakończycie te farsę, tym lepiej... I to Ty powinieneś zakończyć... I zacząć życie od nowa, ale już bez niej.

Jest tak rzeczywiście, ale doszła do wniosku, że mnie nie zmieni i to nie ma sensu. To prawda, że boję się mówić co czuję, bo ona te argumenty rozjeżdża jak pociąg, a mi się nie chce z nią walczyć. Dawniej, gdy była różnica zdań i dochodziło do jakiejś kłótni (było to w normie jak w większości relacji) to gdy za bardzo ją pocisnąłem i traciła przewagę to załatwiała mnie płaczem. Dzisiaj jest już dużo silniejsza i naprawdę trudno ją przegadać, do tego wszystkiego jak już pewnie wcześniej tu pisałem, długo ciosała mi kołki na głowie, żebym w tym celu wybrał się do psychoterapeuty (strach przed byciem w prawdzie). Zrobiłem to w końcu w zeszłym tygodniu, bo już się przelało, ale dowiedziałem się, że mam przyjść dopiero jak antydepresanty zaczną działać.

Agnes76 napisał/a:

Sranie w banie, za przeproszeniem. Jako psycholog powinna już dawno wiedzieć, że faceci tak właśnie okazują swoją miłość. Masz głowę to nią myślisz. Powiedz jej kiedyś, że jak woli słyszeć wiersze liryczne zamiast mieć ogarnięty samochód, to możesz się przestawić na to "serce"

Bardzo podobne słowa usłyszałem parę dni temu u terapeutki.

Ulle: ja czytałem Twoje rady, wiesz, kopnąć w tyłek zawsze można, ona jest przy tym wszystkim wyjątkowo wrażliwa, chociaż teraz na zewnątrz pokazuje mi, że jest jej dobrze, gada normalnie z koleżankami, śmieje się przy mnie itp, póki co walczę, ja w moim pierwszym poście napisałem, że staram się rozkładać siły na to, żeby i mój dzbanek się nie wyprztykał. Gdybym znał ją powiedzmy 2 lata, a nie 20 i nie byłoby wspólnego domu z dziećmi, gdzie naprawdę było dobrze, to pewnie w ogóle bym tego wątku nie zakładał.

224

Odp: Zrozumieć żonę
DeepAndBlue napisał/a:

A mnie zastanawia co małżeństwa, które obchodzą złote gody by powiedziały na te opisywane tu kryzysy, większe i mniejsze… Czy oni ślizgali się po kryzysach jak po zjeżdżalni i dlatego są nadal razem czy jednak niejedno razem przeżyli, poznali się od różnych stron (tych mrocznych też) i musieli szukać wspólnego rozwiązania, porzucić czasem dumę, zrezygnować z własnych zachcianek, przemęczyć gorsze okresy… czy musieli się naginać i jak mocno, czy wyrzeczenia czasem nie były bardzo bolesne… czy warto było… oraz czy gdy się oddalali od siebie to jak znajdywali drogę z powrotem do siebie wink


Zawsze warto wszystko zrobić wszystko dla utrzymania rodziny, wszystko to co napisałaś bywa w małżeństwach, ale trzeba chcieć być razem, widząc w tym najlepsze rozwiązanie.
A droga sama się znajduje wink

Jakby każdy chciał być w związku, żeby spełniały się jego wszystkie oczekiwania, jak żony autora, to żadne małżeństwo by nie przetrwało, bo nie bierze pod uwagę jego oczekiwań/potrzeb, tylko swoje, mało tego on ma się podstosować pod jej wizję... Nie da się.

Jakby zawsze szło się dogadać, nie byłoby rozwodów, niekiedy się nie da, jak w przypadku autora, nie ma opcji, żeby się z nią dogadał.

Bo ona dodatkowo ma rozum w sercu i ten Duch, dosłownie i w przenośni też pewnie tam siedzi wink Jak więc się dogadać, jak się ma rozum w głowie...

225

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:
wieka napisał/a:

Ona chce Cię ulepić od nowa na swój wzór i podobieństwo...
Ty boisz się mówić co czujesz, żeby jej na odcisk nie nadepnąć, a ona wbija Cię w ziemię...

Dla swojego zdrowia psychicznego, im prędzej zakończycie te farsę, tym lepiej... I to Ty powinieneś zakończyć... I zacząć życie od nowa, ale już bez niej.

Jest tak rzeczywiście, ale doszła do wniosku, że mnie nie zmieni i to nie ma sensu. To prawda, że boję się mówić co czuję, bo ona te argumenty rozjeżdża jak pociąg, a mi się nie chce z nią walczyć. Dawniej, gdy była różnica zdań i dochodziło do jakiejś kłótni (było to w normie jak w większości relacji) to gdy za bardzo ją pocisnąłem i traciła przewagę to załatwiała mnie płaczem. Dzisiaj jest już dużo silniejsza i naprawdę trudno ją przegadać, do tego wszystkiego jak już pewnie wcześniej tu pisałem, długo ciosała mi kołki na głowie, żebym w tym celu wybrał się do psychoterapeuty (strach przed byciem w prawdzie). Zrobiłem to w końcu w zeszłym tygodniu, bo już się przelało, ale dowiedziałem się, że mam przyjść dopiero jak antydepresanty zaczną działać.

Agnes76 napisał/a:

Sranie w banie, za przeproszeniem. Jako psycholog powinna już dawno wiedzieć, że faceci tak właśnie okazują swoją miłość. Masz głowę to nią myślisz. Powiedz jej kiedyś, że jak woli słyszeć wiersze liryczne zamiast mieć ogarnięty samochód, to możesz się przestawić na to "serce"

Bardzo podobne słowa usłyszałem parę dni temu u terapeutki.

Ulle: ja czytałem Twoje rady, wiesz, kopnąć w tyłek zawsze można, ona jest przy tym wszystkim wyjątkowo wrażliwa, chociaż teraz na zewnątrz pokazuje mi, że jest jej dobrze, gada normalnie z koleżankami, śmieje się przy mnie itp, póki co walczę, ja w moim pierwszym poście napisałem, że staram się rozkładać siły na to, żeby i mój dzbanek się nie wyprztykał. Gdybym znał ją powiedzmy 2 lata, a nie 20 i nie byłoby wspólnego domu z dziećmi, gdzie naprawdę było dobrze, to pewnie w ogóle bym tego wątku nie zakładał.

No to mecz się dalej z tym strupem na czterech literach i jak napisałam Ci wcześniej nie zapomnij kupić jej drulogiego i eleganckiego prezentu.
Teraz szkoda Ci lat dwudziestu.
Za dekadę będziesz żałował lat trzydziestu.

Ona taka wrażliwa.
A Ty nie jesteś wrażliwy? Ty to taki twardy wyciosany kołek bez uczuć?
Skoro tak jest, to dlaczego założyłeś wątek.
Nad sobą się lituj, a nie nad babą, która zatruwa Ci życie, która kąsa rękę, która ja karmi.
Puść ja na szerokie wody i pozwól jej żyć zgodnie z tym, co sobie wymarzyła i czego nauczyła się na licznych terapiach itd.
Niech idzie i niech przekona się na własnej skórze, na czym polega prawdziwe życie.
Inne kobiety radzą sobie przecież, niektóre całkiem dobrze.
Ta Twoja ulepiona jest z innej gliny czy co?
Po co założyłeś ten wątek?

226

Odp: Zrozumieć żonę

Zarzuca Ci że jesteś psychopatą w białych rękawiczkach, przynajmniej masz jakieś rękawiczki bo na leje Ciebie bez rękawiczek.
Już pisałem ale powtórzę bo chyba nie dotarło - ona nad Tobą się znęca psychicznie a jako wyuczona wie jak to zrobić żeby bolało.
Odnoszę wrażenie że problemem nie jest ostatnie dwa lata tylko jej "agresja", fochy i rożnego rodzaju zarzuty w Twoja stronę trwają od kilku ładnych lat tylko wtedy szybko mijały i nie groziła separacją to się tym nie przejmowałeś za bardzo a ona trenowała.
Nie chcesz słuchać ojca bo on widzi ją w przeciwieństwie do Ciebie taką jaka jest, a wiesz dlaczego? bo on jej nie kocha.
Nie chcesz odchodzić to nie odchodź, tylko co chcesz zrobić? Czekać aż znowu jej minie i tak co jakiś czas będziesz miał w życiu zadymę?
Chcesz z nią trwać to trwaj tylko naucz się nie reagować na to co robi, mówi. Bądź dla niej jak św. Piotr - bądź skałą na której ona zbuduje swoje nowe ja.
Może...ale tylko może, wtedy będzie dobrze.

227

Odp: Zrozumieć żonę

Ulle: założyłem ten wątek, żeby poznać Wasze zdanie, ja nie mówię, że piszesz źle, Twoje wypowiedzi są jak najbardziej sensowne, ale zawsze z boku jest inny punkt widzenia na całą sytuację. Ja ją przede wszystkim widzę jak osobę, która zabłądziła i to mocno, a że za nami naprawdę było sporo fajnych lat i znam też jej wszystkie zalety przy tym wszystkim to nie działam gwałtownie.

228

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Ulle: założyłem ten wątek, żeby poznać Wasze zdanie, ja nie mówię, że piszesz źle, Twoje wypowiedzi są jak najbardziej sensowne, ale zawsze z boku jest inny punkt widzenia na całą sytuację. Ja ją przede wszystkim widzę jak osobę, która zabłądziła i to mocno, a że za nami naprawdę było sporo fajnych lat i znam też jej wszystkie zalety przy tym wszystkim to nie działam gwałtownie.

Czy Ty czytasz co piszesz? Przecież w każdym wpisie Ty ją bronisz, na różne sposoby ale jednak. Przecież to Ty jesteś tu ofiarą jej nieogarnięcia mózgowego.
Ona nadałaby się do lat 60 i jakiejś tam komuny to tam znalazłaby uduchowienie i to wielokrotne z wieloma guru.
Bo wiesz oni byli UDUCHOWIENI a Ty "prostaczek" z Polski co Ty wiesz o tym duchu?

Jak wiesz to napisz bo ja nic o nim nie wiem smile przyznaje się bez bicia.

229 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-01 19:12:57)

Odp: Zrozumieć żonę

Zbłądziła biedaczka. Wyhodowales sobie niezła żmiję na własnej piersi.
Uduchowiona lelija a prostej sprawy nie potrafi ogarnąć, bo aby załatwić coś w urzędzie na przykład, to trzeba mieć łeb na karku i myśleć logicznie.
Mimoza. Nie dotknij, bo zwinie listeczki.
A potem nadyma się i pęknie.
Kurczę, 99% żyją normalnie, mnóstwo jest kobiet samotnych i dają radę, tu znalazła się rozpuszczona podstarzała damulka z pretensjami. Istna Izunia Łęcka.
A Ty jak ten głupi i zakompleksiony Wokulski żyjący w jakimś transie.
Zachowujesz się, myślisz jakbyś był w jakiejś sekcie.
Co zrobisz?
Chcesz zmian?
To weź porządną miotle i posprzątaj. Będziesz w szoku, ile można zdziałać, jeśli naprawdę chce się zmienić swoje życie.

230

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Ulle: założyłem ten wątek, żeby poznać Wasze zdanie, ja nie mówię, że piszesz źle, Twoje wypowiedzi są jak najbardziej sensowne, ale zawsze z boku jest inny punkt widzenia na całą sytuację. Ja ją przede wszystkim widzę jak osobę, która zabłądziła i to mocno, a że za nami naprawdę było sporo fajnych lat i znam też jej wszystkie zalety przy tym wszystkim to nie działam gwałtownie.

Musi do Ciebie dotrzeć, że  jej nie wyprowadzisz z błędu, bo nie jesteś w stanie.

Ma swój rozum, poszła gdzie chciała, a idzie w swoją stronę już dosyć długo i oczekuje, że Ty pójdziesz jej drogą...
A jaka Ty masz siłę, żeby ją z tej drogi zawrócić? Żadnej, więc nie walcz z wiatrakami...

Kobiety generalnie lekceważą takich uległych facetów jak Ty...

231

Odp: Zrozumieć żonę

Śledzę ten wątek i coraz więcej postów Ulle trafia we mnie w punkt. Nasze sytuacje są niby różne, ale metody szanownych małżonek, używane argumenty, szeroko pojęte "ogarnięcie życiowe", reakcja Deszczu i moja ("zagubiła się"), reakcja przyjaciół (często wspólnych) otwierająca oczy.
Autorze, dostajesz tu dużo dobrych rad, które sprowadzają się do skupienia na sobie. Dopóki tego nie zrobisz, to będziesz się tak babrał i kręcił w kółko. Z kolei jak to zrobisz, to może się z żoną dogadasz, może nie. Tak czy inaczej to Twoja jedyna droga do szczęścia w życiu.

232

Odp: Zrozumieć żonę
WindyBoy napisał/a:

Śledzę ten wątek i coraz więcej postów Ulle trafia we mnie w punkt. Nasze sytuacje są niby różne, ale metody szanownych małżonek, używane argumenty, szeroko pojęte "ogarnięcie życiowe", reakcja Deszczu i moja ("zagubiła się"), reakcja przyjaciół (często wspólnych) otwierająca oczy.
Autorze, dostajesz tu dużo dobrych rad, które sprowadzają się do skupienia na sobie. Dopóki tego nie zrobisz, to będziesz się tak babrał i kręcił w kółko. Z kolei jak to zrobisz, to może się z żoną dogadasz, może nie. Tak czy inaczej to Twoja jedyna droga do szczęścia w życiu.

Bo robią Was te baby w konia, a potem śmieją się z głupich chłopów, gdy plotkują o was w kobiecym gronie.
Wiem, bo wiele razy też obsmiewalam niejednego faceta do koleżanek.
Stale gadki, na które wy ciągle się łapiecie i łykacie jak pelikany myśląc, że ta wasza kobita to jakaś wyjątkowa, skoro dostrzega takie rzeczy.
To tak jak z tymi głupimi babami, które dają się nabrać żonatym lowelasom. Od wieków kobiety łykają te bujdy i na każdej szerokości geograficznej.
Windy, zawsze trzeba uczyć się na cudzych błędach. Mniej boli tyłek.

233

Odp: Zrozumieć żonę

Deszcz Ty też powinieneś przerobić te tematy, a może na jej warsztaty iść? 

"MIŁOŚĆ do samego siebie to proces nierozerwalnie powiązany z odrzuceniem poszukiwania jej na zewnątrz."

"Jak często uświadamiasz sobie, że zanim nakarmisz siebie, musisz zaspokoić potrzeby wszystkiego i wszystkich dookoła Ciebie? Jak często w pogoni codziennych oczekiwań zapominasz o sobie odkładając siebie na jutro, które wcale może nie nadejść? Jak długo nalewasz światu wody ze swojego dzbanka, zanim stanie się zupełnie pusty?"

"Po czasie zrozumiałem, że nie znajdę siebie na zewnątrz, że zasługiwanie na aprobatę z zewnątrz czyni mnie jedynie niewolnikiem w rękach tego, w kogo oczach chcę się przeglądać i komu się oddaję."

Może normalnie powiedz żonie, żeby udostępniła Ci materiały i wytłumaczyła jak powinieneś  je stosować w codziennym życiu.
Bardzo jestem ciekawa jej nauczania  big_smile

Czasem sztuką diabła tłuką wink

234

Odp: Zrozumieć żonę

Mam takie nieodparte wrażenie że twoja jeszcze małżonka po wielu analizach swojego życia doszła do wniosku że mało osiągnęła a powodem tego jesteś ty bo według niej ona jest doskonała. Ktoś musi być winien bo tak łatwo wytłumaczyć swoją własną porażkę. To jak w polityce coś się spieprzyło to na pewno wina poprzedniej ekipy bo ....(wpisz byle jaki powód na przykład że uśmiechnął się do pewnego przywódcy). Szczególnie kobiety mają taką przypadłość, nie przepraszają, nie przyznają że popełniły błąd, że zle zrobiły to ktoś inny byle nie one. Współczuje tobie że trafiło mieć taką małżonkę ale cóż : sama się łechtała sama się śmiała więc do kogo pretensje ( do męża że w dupę nie strzelił z ręki).

235

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:

Bo robią Was te baby w konia, a potem śmieją się z głupich chłopów, gdy plotkują o was w kobiecym gronie.
Wiem, bo wiele razy też obsmiewalam niejednego faceta do koleżanek.

Ja się z takim czymś  nie spotkałam, żeby się z mężów naśmiewać. Były czasem żale, jakieś radzenie się co robić, a wyśmiewania nigdy.,Może dlatego mamy tak odmienne zdania.

236

Odp: Zrozumieć żonę

Wasze rady, może za wyjątkiem Agnes76 są jednoznaczne. Żmija na własnej piersi... coś w tym jest. Ja naprawdę mam tą świadomość, że ruch, który sugerujecie doprowadzi mnie w dłuższej perspektywie do czegoś o wiele lepszego niż obecna sytuacja. Ja po prostu jeszcze mam cień nadziei, że sama się jednak ogarnie, w końcu 2 kryzysy skończyły się samoistnie i "wróciła" moja dawna żona. Mówi się, że do trzech razy sztuka, jednak i teraz mogą jej się dwie kulki zderzyć i wróci, przeprosi (bo to akurat potrafi robić) i będzie jakaś podstawa do posprzątania zgliszczy i odbudowy. Wiem, że to może być bardzo naiwne, a nawet żałosne myślenie, ale w tej chwili piłka jest jeszcze w grze. Druga sprawa to że ja w tym koszmarze jestem na nowo i nagle dopiero 2 tygodnie i jeszcze nie jestem w ogóle gotowy na radykalne ruchy, mógłbym ją wywalić za drzwi i niech jedzie do mamusi, takie coś najłatwiej zrobić. Niestety ona potrafi być zawzięta i wtedy na pewno wszystko byłoby już przekreślone na amen. Już chyba wolałbym naprawdę walczyć z boczniakiem niż z taką zagmatwaną sytuacją, która przypomina chodzenie po polu minowym.

237

Odp: Zrozumieć żonę
Be. napisał/a:

Te ich męczenie się ze sobą nie było takie męczące, bo nie mieli wzorców idealnych związków rodem z Instagrama, romansów czy innego jutuba.

Coś w tym jest, Stormy. Same płatki śniegu.

Agnes76 napisał/a:
ulle napisał/a:

Bo robią Was te baby w konia, a potem śmieją się z głupich chłopów, gdy plotkują o was w kobiecym gronie.
Wiem, bo wiele razy też obsmiewalam niejednego faceta do koleżanek.

Ja się z takim czymś  nie spotkałam, żeby się z mężów naśmiewać. Były czasem żale, jakieś radzenie się co robić, a wyśmiewania nigdy.,Może dlatego mamy tak odmienne zdania.

Ja też nie hmm Zazwyczaj są żale albo heheszki ale nie w taki demoniczny sposób. Bo jak tam coś śmiesznego zrobił, jeden z drugim, (wjechał w garaż i się złości albo zgubił portfel i tupie jak mały Meksykanin, coś przekręcił, palnął coś głupiego) czy głupiego wywinął to tam się śmiało, wiadomo, ale nie jak psychopatki, że się komuś krzywdę robi i to bawi wielce. To już trzeba mieć coś z głową hmm

238

Odp: Zrozumieć żonę

Deszczu, mi chyba podwójnie przykro jak to czytam, bo jest wiele, ale to wiele podobieństw w zachowaniach do mojej jeszcze żony...
Zacznijmy od tego, że ta bujda o pokochaniu siebie przez Twoją żonę to nic innego, jak tarcz i wymówka potrzebna jej do ewakuacji. Też to przerobiłem, jedynym czynnikiem jakim się kieruje jest EGOIZM i to taki wywalony w powietrze.
Jej argumenty są niczym 15-latki, która nie jest pewna chłopaka, a nie 40-letnia kobieta. Ona jest kompletnie niedojrzała, albo tak perfidna, a raczej stawiam na to drugie.
Następnie, czy widzisz sam ten fakt, że zdominowała Cie psychicznie tak w w 200%?
Tańczysz, jak Ona ci zagra, ale tak jak ludzik na sznurkach. Wiesz że dom, rodzina powinna być Twoja opoką, bezpieczną przystania? A Ty się boisz odezwać, bo boisz się jak ona odpowie. Ja pier****, słyszysz jak to brzmi?
Łaskawie na jakimś wyjeździe napisała Ci wiadomość, a Ty ją źle odczytałeś, bo to był znak? Widzisz też to przerabiałem, ale nie łudź się, że zrobiłeś coś źle, bo była szansa zrobić coś dobrze. Na pewno tak myślisz, że coś Ci koło nosa przeszło, ale to jest tylko jej wymówka.
Jedno Ci podpowiem, bo od początku wątku, a jest tego sporo pojawia się tylko jedna kwestia: co ona chce, czego nie dostała, co być może by chciała. Cały czas ona i jej wymagania, zauważyłeś?
Gwarantuje Ci, że miałem identycznie, mnie psycholog na terapii z żoną stawiał do pionu. Bo były jej wymagania cały czas, dlatego min. przestaliśmy do niej chodzić. Póki co masz identycznie, bo mogłeś tego nie zauważyć, ale ona kieruje się EGOIZMEM i ma EGOCENTRYZM wyniesiony pod niebiosa.
Cokolwiek zrobisz będzie źle, a ona i tak tego nie doceni. Ona chce, żeby było na jej, tak n 200%, a później Ci zarzuci, że się zgadzasz na wszystko.
Zastanów się jak mocno, bo raczej na pewno, zmieniłeś się przez całe to małżeństwo. Prawdopodobnie boisz się zmiany, dlatego też nie docierają do Ciebie argumenty, że można po prostu żyć inaczej.
Jeżeli chodzi o wcześniejsze konflikty - to jedno Ci podkreślam jeszcze raz, one się nie zakończyły, tylko ona przestała je ciągnąć dusząc to w sobie i zbierając odwagę na dalsze kroki.
Sama w sobie też się nie pogubiła, jest dorosła i odpowiada za swoje czyny. Ona ma plan i go realizuje, a Ty z kolei dotarłeś w ślepa uliczkę i nie przyjmujesz rady innej niż te, dzięki którym się w tym miejscu znalazłeś.
Uwierz mi na słowo, bo w dużej mierze przerobiłem takie zachowania.

239

Odp: Zrozumieć żonę
DeepAndBlue napisał/a:
Be. napisał/a:

Te ich męczenie się ze sobą nie było takie męczące, bo nie mieli wzorców idealnych związków rodem z Instagrama, romansów czy innego jutuba.

Coś w tym jest, Stormy. Same płatki śniegu.

Agnes76 napisał/a:
ulle napisał/a:

Bo robią Was te baby w konia, a potem śmieją się z głupich chłopów, gdy plotkują o was w kobiecym gronie.
Wiem, bo wiele razy też obsmiewalam niejednego faceta do koleżanek.

Ja się z takim czymś  nie spotkałam, żeby się z mężów naśmiewać. Były czasem żale, jakieś radzenie się co robić, a wyśmiewania nigdy.,Może dlatego mamy tak odmienne zdania.

Ja też nie hmm Zazwyczaj są żale albo heheszki ale nie w taki demoniczny sposób. Bo jak tam coś śmiesznego zrobił, jeden z drugim, (wjechał w garaż i się złości albo zgubił portfel i tupie jak mały Meksykanin, coś przekręcił, palnął coś głupiego) czy głupiego wywinął to tam się śmiało, wiadomo, ale nie jak psychopatki, że się komuś krzywdę robi i to bawi wielce. To już trzeba mieć coś z głową hmm

I do Agnes - bujaj las, a nie nas.
Z choinki się jeszcze nie urwałam, żeby wierzyć w takie bajki.

240

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Wasze rady, może za wyjątkiem Agnes76 są jednoznaczne. Żmija na własnej piersi... coś w tym jest. Ja naprawdę mam tą świadomość, że ruch, który sugerujecie doprowadzi mnie w dłuższej perspektywie do czegoś o wiele lepszego niż obecna sytuacja. Ja po prostu jeszcze mam cień nadziei, że sama się jednak ogarnie, w końcu 2 kryzysy skończyły się samoistnie i "wróciła" moja dawna żona. Mówi się, że do trzech razy sztuka, jednak i teraz mogą jej się dwie kulki zderzyć i wróci, przeprosi (bo to akurat potrafi robić) i będzie jakaś podstawa do posprzątania zgliszczy i odbudowy. Wiem, że to może być bardzo naiwne, a nawet żałosne myślenie, ale w tej chwili piłka jest jeszcze w grze. Druga sprawa to że ja w tym koszmarze jestem na nowo i nagle dopiero 2 tygodnie i jeszcze nie jestem w ogóle gotowy na radykalne ruchy, mógłbym ją wywalić za drzwi i niech jedzie do mamusi, takie coś najłatwiej zrobić. Niestety ona potrafi być zawzięta i wtedy na pewno wszystko byłoby już przekreślone na amen. Już chyba wolałbym naprawdę walczyć z boczniakiem niż z taką zagmatwaną sytuacją, która przypomina chodzenie po polu minowym.

Dla mnie określenie "żmija" to wielka przesada. Bo w sumie co takiego robi ta żmija? - chce separacji bo czuje się zaniedbana i samotna.
Widzi w tym winę męża i nie chce szybko ustąpić. To nie są jakieś wielkie winy.
To co się dzieje w głowie Autora to już jego odpowiedzialność, a boczniak to wytwór doradców forumowych, póki co.On to bardzo przeżywa, i ja mogę go zrozumieć, ale nie można wymagać, żeby żona była za to wszystko obarczana odpowiedzialnością. Deszcz może nabrać dystansu, może zrobić jakieś plany na przyszłość, a może na razie nie robić nic i spokojnie czekać na rozwój wypadków - ma wiele możliwości i sam o tym decyduje.
Nie ma potrzeby brać miotły i ją wymiatać.  Demonstracja siły nie jest potrzebna, chyba że ktoś potrzebuje sobie podbudować EGO.
Jak utrzyma decyzję o rozstaniu to sama wyjdzie.
Te wszystkie analizy żony, czy ona jest taka czy owaka, to już interpretacje. Dla kogoś może być egoistką ,a ona może widzieć w sobie  kobietę która nie chce potulnie czekać na męża i chce wnieść w życie zmiany.

Trzeba mieć na uwadze, że jak oni mają dalej razem być, to on chce, żeby go kochała. To jest dla niego istota sprawy. Jego nie interesuje  życie razem z przymusu i wzajemne robienie sobie przykrości, ani  rozgrywki kto komu bardziej dokuczy, i udowadnianie, kto komu robi większą łaskę.

241

Odp: Zrozumieć żonę
Agnes76 napisał/a:
Deszcz napisał/a:

Wasze rady, może za wyjątkiem Agnes76 są jednoznaczne. Żmija na własnej piersi... coś w tym jest. Ja naprawdę mam tą świadomość, że ruch, który sugerujecie doprowadzi mnie w dłuższej perspektywie do czegoś o wiele lepszego niż obecna sytuacja. Ja po prostu jeszcze mam cień nadziei, że sama się jednak ogarnie, w końcu 2 kryzysy skończyły się samoistnie i "wróciła" moja dawna żona. Mówi się, że do trzech razy sztuka, jednak i teraz mogą jej się dwie kulki zderzyć i wróci, przeprosi (bo to akurat potrafi robić) i będzie jakaś podstawa do posprzątania zgliszczy i odbudowy. Wiem, że to może być bardzo naiwne, a nawet żałosne myślenie, ale w tej chwili piłka jest jeszcze w grze. Druga sprawa to że ja w tym koszmarze jestem na nowo i nagle dopiero 2 tygodnie i jeszcze nie jestem w ogóle gotowy na radykalne ruchy, mógłbym ją wywalić za drzwi i niech jedzie do mamusi, takie coś najłatwiej zrobić. Niestety ona potrafi być zawzięta i wtedy na pewno wszystko byłoby już przekreślone na amen. Już chyba wolałbym naprawdę walczyć z boczniakiem niż z taką zagmatwaną sytuacją, która przypomina chodzenie po polu minowym.

Dla mnie określenie "żmija" to wielka przesada. Bo w sumie co takiego robi ta żmija? - chce separacji bo czuje się zaniedbana i samotna.
Widzi w tym winę męża i nie chce szybko ustąpić. To nie są jakieś wielkie winy.
To co się dzieje w głowie Autora to już jego odpowiedzialność, a boczniak to wytwór doradców forumowych, póki co.On to bardzo przeżywa, i ja mogę go zrozumieć, ale nie można wymagać, żeby żona była za to wszystko obarczana odpowiedzialnością. Deszcz może nabrać dystansu, może zrobić jakieś plany na przyszłość, a może na razie nie robić nic i spokojnie czekać na rozwój wypadków - ma wiele możliwości i sam o tym decyduje.
Nie ma potrzeby brać miotły i ją wymiatać.  Demonstracja siły nie jest potrzebna, chyba że ktoś potrzebuje sobie podbudować EGO.
Jak utrzyma decyzję o rozstaniu to sama wyjdzie.
Te wszystkie analizy żony, czy ona jest taka czy owaka, to już interpretacje. Dla kogoś może być egoistką ,a ona może widzieć w sobie  kobietę która nie chce potulnie czekać na męża i chce wnieść w życie zmiany.

Trzeba mieć na uwadze, że jak oni mają dalej razem być, to on chce, żeby go kochała. To jest dla niego istota sprawy. Jego nie interesuje  życie razem z przymusu i wzajemne robienie sobie przykrości, ani  rozgrywki kto komu bardziej dokuczy, i udowadnianie, kto komu robi większą łaskę.

Chyba robisz tu za matkę Teresę ( na marginesie, taka święta to ona nie była). Żyjesz w jakiejś utopii albo po prostu na innej planecie niż ja.
Sprawa autora jest prosta. Boczniak ma na imię STARA NUDA i napisałam to już na pierwsze stronie.
Z polskiego na nasze tłumaczyć abarot tego samego nie będę.

242

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:

I do Agnes - bujaj las, a nie nas.
Z choinki się jeszcze nie urwałam, żeby wierzyć w takie bajki.

Boję się wink Pozostaje mi tylko przytakiwać grzecznie na wszystko co napiszesz? Autor też ma tylko Ciebie słuchać? Super. Zgłoś mnie i Agnes za treści niezgodne z wytycznymi dla społeczności.

Cóż. Każdy ma swoją własną bańkę w postaci koleżanek z którymi się zadaje…

Łatwo się rzuca oskarżeniami i wyzwiskami w kierunku osób, których się nie rozumie. Ja i Agnes widocznie ją rozumiemy poniekąd. Nie ma co odbierać tego personalnie. Nikt nie próbuje Cię oszukać. Niby po co? W jakim celu?

243

Odp: Zrozumieć żonę
DeepAndBlue napisał/a:

Łatwo się rzuca oskarżeniami i wyzwiskami w kierunku osób, których się nie rozumie.

Tak Ty to wiesz, ba nawet sama to uskuteczniasz.
A teraz zapytasz o co mi chodzi?

244

Odp: Zrozumieć żonę

No dobra... to się zadziało. Żona przyszła do mnie z pewnymi poważnymi zarzutami, które były wyimaginowane, i które byłem w stanie w prosty sposób obalić, po czym postanowiłem zatrząść w kontrolowany sposób. Słowo kontra słowo spowodowało, że żona skuliła się na podłodze w korytarzu ze łzami, a ja dołączyłem podkładając jej moje uda pod głowę. Siedziałem z nią tak obejmując ją mocno mówiąc jej o moich wielkich uczuciach względem niej, o tym że to naprawdę idzie z serca, bo idzie i że niestety ja może nie potrafię jej tego pokazać tak jakby chciała to zobaczyć. Po czasie jakoś oboje ochłonęliśmy, chciałem ją wziąć delikatnie za rękę, ale powiedziała "jeszcze nie" i poszła spać, ale dalej osobno. W końcu przyznała mi się też, że tak jak ja śpi po 4 godziny max. 

Teraz siedzę z nogawką mokrą od jej łez i zastanawiam się o czym Wam będę pisał tutaj jutro. Kolejny znak zapytania też został odkryty - powiedziała mi, że gdy wracam z rejsu to czuje się, jakbym ja wysysał z niej energię jak wampir. Faktem jest, że nieraz rzeczywiście tak mówiła, że czuje odpływ sił, ja to tłumaczyłem tym że jej świadomość mówi, że nie musi już działać w domu na wysokich obrotach bo ja jestem i ją to puszcza. Na pewno przy następnej okazji będę musiał z nią tego wampira przegadać. Tak oto skończył się jeden z najbardziej popie***lonych tygodni w moim życiu.

245

Odp: Zrozumieć żonę
maku2 napisał/a:
DeepAndBlue napisał/a:

Łatwo się rzuca oskarżeniami i wyzwiskami w kierunku osób, których się nie rozumie.

Tak Ty to wiesz, ba nawet sama to uskuteczniasz.
A teraz zapytasz o co mi chodzi?

Wiem o co Ci chodzi smile Napisałam, że dla mnie jesteś głupi big_smile Pamiętam wink

Na priv wskocz, bo temat tego wątku brzmi „zrozumieć żonę” a nie „jak jej nawrzucać” albo „czemu maku i deep się nie lubią”.

246

Odp: Zrozumieć żonę

Ma duży problem z emocjami, tylko dlaczego traktuje Cię jak wampira energetycznego...Ja w to nie wierzę, ale wiem, że jak niektórzy sobie nie radzą z psychiką, to obarczają z reguły bliskich o ten wampiryzm.

Dlatego nie szukaj w sobie winy, bo to w niej jest problem, którego Ty nie jesteś w stanie rozwiązać, możesz jedynie bujać się razem z nią na tej huśtawce... jak zgodzi się okresowo posadzić Cię koło siebie.
Twój wybór, my tu jedynie dajemy Ci do myślenia.

247

Odp: Zrozumieć żonę

Ten wampiryzm polega na przerzucaniu jej emocji na Ciebie, bo sama sobie z nimi nie radzi.
Niestety dobrze to nie wróży, bo... moja małżonka też się cały czas emocjami broniła.
Zasadniczo jedno jest pewne - emocjonalnie jej nie ma przy Tobie, jest kilometrami gdzieś indziej wręcz.
Wampirem energetycznym z kolei obecnie, to bardziej jest ona, bo oboje nie wiecie o co chodzi i dlaczego.

248

Odp: Zrozumieć żonę
DeepAndBlue napisał/a:
maku2 napisał/a:
DeepAndBlue napisał/a:

Łatwo się rzuca oskarżeniami i wyzwiskami w kierunku osób, których się nie rozumie.

Tak Ty to wiesz, ba nawet sama to uskuteczniasz.
A teraz zapytasz o co mi chodzi?

Wiem o co Ci chodzi smile Napisałam, że dla mnie jesteś głupi big_smile Pamiętam wink

Na priv wskocz, bo temat tego wątku brzmi „zrozumieć żonę” a nie „jak jej nawrzucać” albo „czemu maku i deep się nie lubią”.

Nie, nie tylko to pisałaś, A i wtedy nie przeszkadzało ci jechać po mnie publiczne...a teraz taka skromność?

249

Odp: Zrozumieć żonę

Żona drugi raz do mnie przyszła. Wreszcie pogadaliśmy szczerze. Przeprosiła mnie i daliśmy sobie czas do końca roku. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie i zimne prysznice.

250

Odp: Zrozumieć żonę

Wybacz Autorze, sam widzisz, że kolega się narzuca i muszę sobie z nim parę spraw wyjaśnić. Co do tego opisu z tymi nogawkami od łez, to mnie rozczuliło to jak facet może bardzo kochać smile a jednak jak mało czasem to okazywać… To myślę, może pomóc dojrzeć takie małe oznaki uczuć… Często tego nie doceniamy.
Mam nadzieję, że Twoja żona otrzeźwieje… Wygląda na rozwaloną psychicznie, pełną jakiś konfliktów wewnętrznych, blokad… nie może się przy Tobie rozluźnić, a ten płacz to wygląda na taki wybuch, gdy już człowiek nie umie w sobie więcej schować rozżalenia i bólu… I to jest dobre!!! To beczenie jest bardzo dobre.
Uwierz mi, ja osobiście bym uschła z tęsknoty jakbym miała tak rzadko widywać męża, przyzwyczajać się do samotnego poniekąd chowania dzieci… i to co ona mówi może być tylko formą złośliwości, odwetu za pewnego rodzaju notoryczne porzucanie smile bądź pobożnym życzeniem, którego stara się trzymać, wedle jakiegoś planu, który ma być czymś dla niej ważnym bądź teoretycznie lepszym… ale gdzieś w środku jakieś emocje buzują. I czy to jest żal, że jej uczucie wyschło i nie może szczerze już z Tobą żyć tak jak kiedyś, czy miota się i boi tej decyzji o nowym życiu, czy cokolwiek… powodów może być mnóstwo i nie zawsze się dobrze wie dlaczego. Wiele jest w naszej nieświadomości, więc pytanie brzmi czy ona sama żyje w prawdzie? Bo jak takie coś Tobie zarzuca to oznacza, że sama chciałaby się z jakąś tam prawdą ujawnić choć będzie to niepoprawne… tak mi się kojarzy. Cholera wie. W każdym razie, trzymaj się. Nie takie rzeczy człowiek przechodzi. Łajba się chwieje ale może nie zatonie wink


maku2 napisał/a:

Nie, nie tylko to pisałaś, A i wtedy nie przeszkadzało ci jechać po mnie publiczne...a teraz taka skromność?

Znowu zaczynasz? Ok. Hipokryta, manipulant, atencjusz i kapuściany głąb.  Ale wiesz, że mnie zaczepiałeś PIERWSZY z grubej rury i męczyłeś mnie PUBLICZNIE, atakowałeś i manipulowałeś wyciągając pojedyncze zdania z kontekstu próbując wcisnąć mi coś co tam sobie wywnioskowałeś, niezbyt uważnie i bez żadnej dobrej woli zrozumienia, próbując robić ze mnie idiotkę? Jak to wkurza smile Czy jestem buddyjskim mnichem? Nie big_smile Moja cierpliwość się czasem kończy. Do Ciebie nie mam cierpliwości. Uznaj to za znak, że wymagam od Ciebie pewnego poziomu rozumienia, bo chyba stać Cię na coś takiego (?).

I co? Nie masz sobie nic do zarzucenia? Fajnie to tak się kogoś do rogu przyciska, jako stary użytkownik nowego dociskać „bo tak”? Nie przeliczyłeś się wtedy? Miałeś chyba w planach łatwo rozsmarować mnie jak karalucha na ścianie smile I robiłeś to wszystko tylko dlatego, że miałam jakieś tam inne zdanie??? Grubo. I to punktowanie, ta litania… TLDR, jak sobie przypomnę to mam ciarki grozy na plecach. Auć.

Długo gryzłeś zęby? Zobacz, ja wszystkie Twoje posty pomijam, bo nie chcę się z Tobą wdawać w… hmm… sprzeczki wink A Ty TRZECI raz mnie zaczepiasz. Zawsze z pretensją. Zatem chyba podtrzymuję swoje zdanie. Tak… dobrze Ci wtedy napisałam wink

Myślę też, że nie jesteśmy w stanie wypracować kompromisu… dlatego muszę się skupić na miłości własnej muahaha big_smile Bez Ciebie… ok? Możemy się omijać i nie robić już więcej śmietnika? Ewentualnie nowy temat sobie załóż, tak jak Be. „Maku- roast me”, to sobie tam nawrzucamy, bo chyba tęsknisz za tymi naszymi przepychankami, co?!?!?

251

Odp: Zrozumieć żonę
DeepAndBlue napisał/a:

Wybacz Autorze, sam widzisz, że kolega się narzuca i muszę sobie z nim parę spraw wyjaśnić. Co do tego opisu z tymi nogawkami od łez, to mnie rozczuliło to jak facet może bardzo kochać smile a jednak jak mało czasem to okazywać… To myślę, może pomóc dojrzeć takie małe oznaki uczuć… Często tego nie doceniamy.
Mam nadzieję, że Twoja żona otrzeźwieje… Wygląda na rozwaloną psychicznie, pełną jakiś konfliktów wewnętrznych, blokad… nie może się przy Tobie rozluźnić, a ten płacz to wygląda na taki wybuch, gdy już człowiek nie umie w sobie więcej schować rozżalenia i bólu… I to jest dobre!!! To beczenie jest bardzo dobre.
Uwierz mi, ja osobiście bym uschła z tęsknoty jakbym miała tak rzadko widywać męża, przyzwyczajać się do samotnego poniekąd chowania dzieci… i to co ona mówi może być tylko formą złośliwości, odwetu za pewnego rodzaju notoryczne porzucanie smile bądź pobożnym życzeniem, którego stara się trzymać, wedle jakiegoś planu, który ma być czymś dla niej ważnym bądź teoretycznie lepszym… ale gdzieś w środku jakieś emocje buzują. I czy to jest żal, że jej uczucie wyschło i nie może szczerze już z Tobą żyć tak jak kiedyś, czy miota się i boi tej decyzji o nowym życiu, czy cokolwiek… powodów może być mnóstwo i nie zawsze się dobrze wie dlaczego. Wiele jest w naszej nieświadomości, więc pytanie brzmi czy ona sama żyje w prawdzie? Bo jak takie coś Tobie zarzuca to oznacza, że sama chciałaby się z jakąś tam prawdą ujawnić choć będzie to niepoprawne… tak mi się kojarzy. Cholera wie. W każdym razie, trzymaj się. Nie takie rzeczy człowiek przechodzi. Łajba się chwieje ale może nie zatonie wink


maku2 napisał/a:

Nie, nie tylko to pisałaś, A i wtedy nie przeszkadzało ci jechać po mnie publiczne...a teraz taka skromność?

Znowu zaczynasz? Ok. Hipokryta, manipulant, atencjusz i kapuściany głąb.  Ale wiesz, że mnie zaczepiałeś PIERWSZY z grubej rury i męczyłeś mnie PUBLICZNIE, atakowałeś i manipulowałeś wyciągając pojedyncze zdania z kontekstu próbując wcisnąć mi coś co tam sobie wywnioskowałeś, niezbyt uważnie i bez żadnej dobrej woli zrozumienia, próbując robić ze mnie idiotkę? Jak to wkurza smile Czy jestem buddyjskim mnichem? Nie big_smile Moja cierpliwość się czasem kończy. Do Ciebie nie mam cierpliwości. Uznaj to za znak, że wymagam od Ciebie pewnego poziomu rozumienia, bo chyba stać Cię na coś takiego (?).

I co? Nie masz sobie nic do zarzucenia? Fajnie to tak się kogoś do rogu przyciska, jako stary użytkownik nowego dociskać „bo tak”? Nie przeliczyłeś się wtedy? Miałeś chyba w planach łatwo rozsmarować mnie jak karalucha na ścianie smile I robiłeś to wszystko tylko dlatego, że miałam jakieś tam inne zdanie??? Grubo. I to punktowanie, ta litania… TLDR, jak sobie przypomnę to mam ciarki grozy na plecach. Auć.

Długo gryzłeś zęby? Zobacz, ja wszystkie Twoje posty pomijam, bo nie chcę się z Tobą wdawać w… hmm… sprzeczki wink A Ty TRZECI raz mnie zaczepiasz. Zawsze z pretensją. Zatem chyba podtrzymuję swoje zdanie. Tak… dobrze Ci wtedy napisałam wink

Myślę też, że nie jesteśmy w stanie wypracować kompromisu… dlatego muszę się skupić na miłości własnej muahaha big_smile Bez Ciebie… ok? Możemy się omijać i nie robić już więcej śmietnika? Ewentualnie nowy temat sobie załóż, tak jak Be. „Maku- roast me”, to sobie tam nawrzucamy, bo chyba tęsknisz za tymi naszymi przepychankami, co?!?!?


O matko, jaka agresywna kobieta.
Maku i to Ciebie coś takiego spotkało? Po tylu latach mądrego wypowiadania się na forum? Nawet mnie jeszcze nikt tu tak nie zaatakował.

252

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Żona drugi raz do mnie przyszła. Wreszcie pogadaliśmy szczerze. Przeprosiła mnie i daliśmy sobie czas do końca roku. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie i zimne prysznice.

Czyli zrezygnujesz z pływania? Chyba mus skoro po powrotach masz jazdę.

DeepAndBlue
Właśnie opisałaś siebie a za razem żonę autora - Deszcz jeśli tak postępuje Twoja żona to życzę siły.
Tylko nie rozumiem po co mi przypisujesz swoje przywary.

Ale zgadzam się takie osoby jak Ty trzeba przemilczać...

253 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-02 10:21:57)

Odp: Zrozumieć żonę
pjack napisał/a:

Ten wampiryzm polega na przerzucaniu jej emocji na Ciebie, bo sama sobie z nimi nie radzi.
Niestety dobrze to nie wróży, bo... moja małżonka też się cały czas emocjami broniła.
Zasadniczo jedno jest pewne - emocjonalnie jej nie ma przy Tobie, jest kilometrami gdzieś indziej wręcz.
Wampirem energetycznym z kolei obecnie, to bardziej jest ona, bo oboje nie wiecie o co chodzi i dlaczego.


"Wampir energetyczny to ktoś, na kogo w ogóle nie można liczyć, kto nie stanowi żadnego wsparcia, a wręcz przeciwnie - wysysa z drugiej osoby całą jej energię. Stale bowiem oczekuje, by go pocieszać, motywować, mówić, że jest dobry, inteligentny, że da radę lub też - pokornie przyjmować jego chwalenie się. Dzięki temu czuje się lepiej, kłopot jednak w tym, że ci inni po rozmowie z wampirem energetycznym sami czują się zmęczeni."

Faktycznie, że do żony bardziej pasuje to określenie.

254

Odp: Zrozumieć żonę

Obstawiamy na której stronie wątku autor sprawdzi żonę i potwierdzi, że jest ktoś inny? Ja stawiam na 9 stronę.

255 Ostatnio edytowany przez adrianoleite (2022-05-02 10:48:18)

Odp: Zrozumieć żonę

o czym ty piszesz...jaki inny ona po prostu nie wie co  myśli ani co czuje potrzebuje  wolności i przestrzeni  coby pomyśleć w jakim  miejsce jest .....obcy bolec zupełnie nie wchodzi w grę ...same story same shit

256

Odp: Zrozumieć żonę

Bez powodu nic się nie dzieje. Gościa może jeszcze nie być, ale to też może być grunt pod kochanka. Inna sprawa, że takiej historii jeszcze nie słyszałem, by nie było w niej kogoś trzeciego.

257

Odp: Zrozumieć żonę

ulle

https://c.tenor.com/BIFnvsEFASwAAAAM/johnny-english-agent.gif

Zwisa mi Twoja aprobata. Za plecami wyzywasz od żmij, puszczalskich pustaków, naśmiewasz się z koleżankami z podłości, które robią swoim mężom, podlizujesz się, żeby zdobyć sojusznika. Ja wolę sama prosto w oczy powiedzieć co myślę.

Maku

https://i.imgur.com/OdHSHed.gif

Czyli już dasz mi spokój, tak? Super smile

Be. ona może się dopiero przygotowywać na kogoś innego… tak to trochę wygląda jakby chciała się wymiksować, żeby być wolna i gotowa na przygody. Prawidłowo, czyż nie? Chociaż Gary ma rację, że tak czy srak będzie źle.
Chociaż nikt sobie ręki przecież uciąć nie da, że ktoś już tam na horyzoncie nie stoi wink

258

Odp: Zrozumieć żonę

Jeszcze opcja jest taka, że ktoś mógł być, ale gdy Autor wraca z morza - ją puścić, bo nie chciał ryzykować. W głowie sieczka, nie może sobie tego ułożyć, stąd ta walka z samą sobą i obrywa się Deszczowi.
Generalnie opcji jest wiele, ale to samouwielbienie, odpychanie i że "jeszcze nie" na dotyk... nie wróży za dobrze.
Tak czy siak powodzenia, obyś miał jednak rację, jednak jeżeli nie chcesz mieć powtórki z rozrywki - musicie wyprać wszystkie brudy, wszystkie.

259

Odp: Zrozumieć żonę

Sprzątania i naprawiania jest od cholery, ale wiem że się uda. Powrót do normalności na pewno też nie będzie łatwy, ale gdy wie się dużo więcej co było nie tak, to pole minowe nie jest już takie rozległe.

260

Odp: Zrozumieć żonę

No i na koniec kilka słów od tej z innej planety, co urwała się z choinki i przyleciała bujać las (spoko, żartuję sobie).

Wampir energetyczny najstraszniejszy jest z nazwy.
Każdy z nas ma trudne okresy, w czasie których traci energię. Podręcznikowy przykład to osoby w depresji. Wówczas nasz organizm szuka sposobu, żeby tą energię uzupełnić, stąd nazwa wampir. Na obecnym etapie Deszcz sam jest energetycznym wampirem. Przyjechał do domu, zamiast ciepłego słowa i doładowania przez miłość żony zastał oschłe przyjęcie, zamiast tulić się do niej śpi sam na kanapie - efekt - wariuje po kilku dniach z braku energii, a lekarz stwierdza depresją w ostrym stadium. No tak to wygląda. Ją też wyczerpuje okres gdy jego nie ma, tęskni i czeka aż wróci.
Więc te bajki, jak to ona z niego wysysa energię można różnie rozpatrywać, bo oboje siebie potrzebują i jednocześnie oboje się doładowują.

Przy porannej kawie poruszyłam dzisiaj z mężem temat tego wątku. Na informację, że niemal każdy głos na forum zarzuca kobiecie zdradę, a jeśli jeszcze jej  nie było to na pewno będzie mój mąż szczerze się roześmiał  z nutką zdziwienia. Powiedziałam mu dlaczego zona czuje się opuszczona i usłyszałam: Jak to? To jego nie ma kilka miesięcy, a potem ona na niego czeka do 22 bo zajmuje się do nocy swoim hobby?
Wygląda na to, że  my oboje jesteśmy z innej planety.

Posty [ 196 do 260 z 847 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024