Zrozumieć żonę - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 651 do 715 z 847 ]

651

Odp: Zrozumieć żonę

DeepAndBlue: bardzo ciekawy komentarz. Ja tutaj nie przyszedłem, żeby się wyżalić, tylko jak ktoś zauważył - zrozumieć. Nie muszę być głaskany po głowie, jedni faceci mogą mi mówić, że mnie rozumieją, inni że jestem dupa wołowa, ok - taki punkt widzenia też się przydaje, ale słowa kobiet, które były nieszczęśliwe z podobnych przyczyn są dla mnie niezwykle cenne. Moja żona mi rok temu powiedziała, że ona musi po prostu wygotować tego całego wkurwa na mnie, myślałem że jej terapia, warsztaty i codzienne medytacje w tym pomagają, ale niestety... nadal go ma i mieć będzie, gdy przynajmniej nie zrzuci tych ciężarów, o których pisałem. W tej chwili przede wszystkim krytykuje i oskarża, bardzo często bezpodstawnie, np. wygarnęła mi że... ja jej tylko kupowałem jakieś kwiatki z Biedronki.. przyznam, że zaniemówiłem wręcz jak to usłyszałem i zastanawiam się, czy faktycznie jej pamięć odcina wszystkie pozytywne chwile, jakie między nami były, czy może jest to coś innego.

Zobacz podobne tematy :

652

Odp: Zrozumieć żonę
Agnes76 napisał/a:
Deszcz napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Dokładnie tak to  wygląda ze strony kobiety. Dokładnie tak.
Z takich powodów, ludzie którym niczego nie brakuje, wpadają w depresją.
A te wszystkie pieniądze, to można sobie w buty wsadzić, bo ona ich nie trwoniła na siebie.

Dodam tylko, że ten proces jest odwracalny.

Tylko jak go właśnie odwrócić... Ja naprawdę niekiedy staję na rzęsach, ale to mnie przerasta. Zarzuty w tym liście trzeba podzielić co najmniej na pół, jak mówiła ulle, był napisany w ogromnej złości i żalu. Niestety prawda jest taka, że za całą sytuację ja ponoszę tylko część odpowiedzialności, duże znaczenie mają tutaj gigantyczne ciężary, które ona mi doczepiła. Pisałem o nich wczoraj.

Tak sobie myślę, czy jednak nie będzie dobrym pomysłem, żebym i ja napisał jej list jak to wygląda z mojej strony. Podczas dyskusji wiele rzeczy ucieka, ona potrafi coś zrozumieć nie tak i przekręcić. Przy kartce papieru ma większą swobodę, każde zdanie może przeczytać wiele razy i jeśli chce rozkładać wszystkie słowa na czynniki pierwsze.

edek: terapie kosztują średnio 150-200zł za godzinę. Spotkania są przeważnie raz w tygodniu. Efekty takich terapii przypominają wyniki gier losowych. Jednemu poprawi się po 5 razach, innemu po 50, a jeszcze innemu nigdy. Duże znaczenie ma tu sam terapeuta.

Napisałam Ci we wcześniejszym poście, że w depresji wszystko jest wyolbrzymione. Czasem trzeba to podzielić nie przez dwa a przez dziesięć. Ona teraz nie rozpatruje całej sytuacji z podziałem na dobre i złe by wyciągnąć średnią, ona teraz pisze o tym co ją boli. Oczywiście, że list jest pisany w złości, bo ta złość i gniew rodzi depresję.
Ty też czułeś się skrzywdzony, co wzbudziło Twój gniew, a skutkiem jest depresja.

Ja bym proponowała skasować wszystkie posty w których jest opisany list żony, żeby to nie zostało tutaj na zawsze. To trzeba zrobić jeszcze dzisiaj, bo po północy system nie pozwoli na kasację.

Myślisz, że powinnam skasować post streszczajacy jej list? Było tego sześć stron pisane maczkiem, ja tylko przedstawiłam te główne zarzuty.
Jeśli też tak uważacie i jeśli Ty Deszczu też tak myślisz, to wykasuje swój post.

653 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-28 12:22:34)

Odp: Zrozumieć żonę

Jdno jest w tym wszystkim ciekawe smile Są pewne zawody czy ścieżki kariery(pomijając uż ogólnie pracę zarobkową za granicą, bo często ludzie i tak stamtąd wracają prędzej czy później), do których przypisane jest wręcz niemal stałe przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Szczerze podziwiam ludzi, którzy nie akceptują np takiego stylu życia u partnera, bo wiedzą, że przez 90 % czasu nie będą się widywać a to już rodzi poważne konsekwencje. Ludzie wchodząc w zwiazki ze sobą nie są tego świadomi? Oczywiście, że jest zakochanie fascynacja itp. Ale czy po czasie, mimo pewnych korzyści z takiej czy innej pracy(swojej czy partnera) w końcu możę się coś znudzić bądź wypalić. Tylko problem w tym, że nie da się przecież wszystkiego rzucić ot tak. Poza tym, czy żona Autora nie byłaby w zupełnie innym miejscu, gdyby chociaż sama pracowąła i zajmowała się czymś, poza siedzeniem w domu? Przynajmniej wtedy, kiedy już dzieci były starsze..
Nie dziwię się Autorowi, że otwiera usta ze zdumienia, kiedy słyszy zarzuty w swoją stronę.

654

Odp: Zrozumieć żonę

Myślę, że to Deszcz powinien zdecydować, bo to jego dotyczy. Ja swój post z cytatem skasowałam, bo  uważam, że tak będzie dla nich najlepiej smile

655

Odp: Zrozumieć żonę

Agnes: to musiałaby ulle skasować tego posta, chociaż tak naprawdę cały ten wątek powinienem ja skasować, przynajmniej pierwszą połowę i moglibyśmy dyskutować dalej, bo osoby tu zaangażowane w dyskusje już poznały sytuację, tyle że z tego co widzę, gdy nie ma ma tu admina to jest to niemożliwe.

656

Odp: Zrozumieć żonę
Agnes76 napisał/a:

Myślę, że to Deszcz powinien zdecydować, bo to jego dotyczy. Ja swój post z cytatem skasowałam, bo  uważam, że tak będzie dla nich najlepiej smile

On udzielił mi pozwolenia, ponieważ jest bardzo tym wszystkim zmartwiony.
Uprzedziłam go, że w razie ewentualnej dyskusji będzie różnie.
Sama nie wiem, co robić.

657

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Agnes: to musiałaby ulle skasować tego posta, chociaż tak naprawdę cały ten wątek powinienem ja skasować, przynajmniej pierwszą połowę i moglibyśmy dyskutować dalej, bo osoby tu zaangażowane w dyskusje już poznały sytuację, tyle że z tego co widzę, gdy nie ma ma tu admina to jest to niemożliwe.

Skasować?

658

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:
Deszcz napisał/a:

Agnes: to musiałaby ulle skasować tego posta, chociaż tak naprawdę cały ten wątek powinienem ja skasować, przynajmniej pierwszą połowę i moglibyśmy dyskutować dalej, bo osoby tu zaangażowane w dyskusje już poznały sytuację, tyle że z tego co widzę, gdy nie ma ma tu admina to jest to niemożliwe.

Skasować?

Szczerze to myślę, że ten list nie pogorszy już niczego. Dużo bardziej negatywny wydźwięk mają wszystkie wcześniejsze wpisy, gdy faktycznie mogłaby się poczuć jak robak wdeptywany w ziemię, jak to napisałą DeepAndBlue.

659

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Agnes: to musiałaby ulle skasować tego posta, chociaż tak naprawdę cały ten wątek powinienem ja skasować, przynajmniej pierwszą połowę i moglibyśmy dyskutować dalej, bo osoby tu zaangażowane w dyskusje już poznały sytuację, tyle że z tego co widzę, gdy nie ma ma tu admina to jest to niemożliwe.

Skasować musi kazdy, kto wziął list w cytat.
Zdecyduj, czy tego chcesz i napisz smile

660 Ostatnio edytowany przez Symbi (2022-05-28 15:06:33)

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:
Agnes76 napisał/a:
ulle napisał/a:

Pomyślałam, że skoro już się tak porobiło, to powinna w jakimś skrócie wyjaśnić Wam, jakie żona ma zarzuty wobec Deszczu.
Deszczu, zrobię to delikatnie bez wchodzenia z brudnymi buciorami.

Oto one:
- że jest przeraźliwie samotna i od lat nie czuje żadnego wsparcia od nikogo, od męża przede wszystkim,
- on realizuje się we wspaniałej pracy, która wykonuje tylko dla siebie, jeździ po całym świecie i potem gdy przyjeżdża robi z siebie pępek świata i opowiada o swoich przygodach, a wszyscy patrzą na niego w zachwycie,
- ona przez wszystkie lata nigdzie nie pojechała, siedzi w domu, a jedyny jej urlop gdy pojechała na kilka dni do koleżanki,
- gdy mąż jest w domu ona nadskakiwnala mu i teraz czuje się jakby wykonywała obowiązki ponad miarę jako służąca, w zamian mąż jej nadskakiwania przyjmował jako coś oczywistego, nie widziała uznania ani wdzięczności,
- nie jest nic winna mężowi w kwestii finansowej, ponieważ ona też ciężko pracowała prowadząc dom, dzieci i ogród,
- nie zgadza się z tym, że trwonił a pieniądze i żyli ponad stan, bo w porównaniu do innych znajomych żyli normalnie, a nawet gorzej niż oni,
- że mąż myśli tylko o kasie, o emeryturze, a ona uważa, że inne sprawy są ważniejsze np okazywanie szacunku,
- że czasem szła do kosmetyczki i tyle oto się niby nachapala z tego małżeństwa u teraz żałuje, że była taka głupia, bo miałaby coś teraz, a tak odejdzie z niczym,
- jest tak nieszczęśliwa, że umiera za życia i wolałaby umrzeć niż wrócić do starego porządku,
- z jej strony to koniec, bo ona doszła do ściany i dlatego zwraca mężowi wolność, żeby robił, co chce i prosi go, żeby on też oddał jej wolność, bo ona umrze żyjąc z nim dalej,
- że dopiero po latach udało się jej nauczyć dzieci, by chociaż dziękuję jej powiedziały,
- uważa że zmarnowała 20 lat życia i czuje się jak wielki życiowy przegryw,
- że były sytuację, gdy mąż traktował ją z wyższością i lekceważeniem i ona żyje jak na jakiejś bombie,
- nie chce sypiać z nim, bo wszystko w niej umarło, nie ma nadziei ani chęci i czuje się jak seks zabawka. Gdy mąż jest blisko onA czuje, jakby była zamrożona,
- że chce umrzeć i nie wie, co dalej, bo ze swojej strony nie ma nic do zaoferowania, że w każdej chwili może opuścić rodzinę wychodząc w kapciach prosto przed siebie bez celu,
- że całe ich życie zawsze kręciło się wokół męża, a ona stała w jego cieniu,
- że przez lata nie potrafiła nazwać tego w czym jest i co jej dolega, ale teraz już wie, tylko że dalej szuka samej siebie i nie wie, do czego ja to doprowadzi,
- gdy zaczęła już tak strasznie cierpiec i mówiła o tym mężowi, to on bagatelizował jej problemy zwracając się jak do dziecka, a ona schła na jego oczach,
- że nic ja już nie obchodzi i na niczym jej nie zależy, bo ona potrzebuje tylko przestrzeni, żeby w ogóle nic oddychać.

Itd, były jeszcze pomniejsze zarzuty.
Krzyk rozpaczy, histeria i sto procent oskarżeń w kierunku męża. List pisany w emocjach, prawie byle jak, jakby dostała szału i jak najszybciej chciała wylać wiadro pomyj na męża.
Jest to do granic możliwości umordowana życiem kobieta, jakby zagubiona we mgle.
Ona nie wie, co stanie się z nią dalej, ale jedno wie, nigdy już nie wróci do starego życia, bo prędzej wolałaby umrzeć.

Dokładnie tak to  wygląda ze strony kobiety. Dokładnie tak.
Z takich powodów, ludzie którym niczego nie brakuje, wpadają w depresją.
A te wszystkie pieniądze, to można sobie w buty wsadzić, bo ona ich nie trwoniła na siebie.

Dodam tylko, że ten proces jest odwracalny.

Oby tak było. Przecież Deszczu przez to wszystko też jest na lekach od psychiatry.

Ich największym błędem było to, że zdecydowali się na taki model życia, że ona rezygnuje z pracy zawodowej na rzecz rodziny, dzieci i męża, a on pozostaje jedynym żywicielem rodziny.

Inna moja refleksja jest także to, że niestety ale nie każda kobieta nadaje się do roli żony marynarza i to takiego marynarza, jakim jest Deszczu, wysoka ranga i bardzo częste nieobecności w domu.

Tyle tylko, że to co przed chwilą napisałam i tak jest bez sensu, bo czasu nikt przecież nie cofnie.

Nie ma żadnej gwarancji. Raczej byłabym skłaniała się ku temu, że terapia skłoni ją tym bardziej do odejścia od Deszcza, bez wnikania, czy będzie to od razu z przeskokiem na drugą gałąź. Stoję za chłopakami w wątku, że bez konsultacji psychiatrycznej sprawa nie ruszy do przodu. Samo słuchanie żony, wycieczki, kwiaty nic jej nie da,  nic jej nie wróci tych 20 lat, które spędziła w domu (ale Deszcz pisał, że z pracy sama rezygnowała, bo cos jej zwykle nie pasowało i był to jej wybór, z którym się deszcz godził). Tu potrzebna jest farmakoterapia, skoro są myśli samobójcze, może nawet pobyt w szpitalu psychiatrycznym, ponieważ początki brania antydepresantów mogą wzmagać myśli samobójcze. I faktycznie niesłusznie oskarża męża teraz o wszystkie swoje niepowodzenia. Terapia powinna jej to uświadomić, a tymczasem jak mi sie wydaje, ona ucieka przed tym myśleniem. Żona Deszcza według mnie jest poważnie chora, może to wypalenie podobne do wypalenia zawodowego, może depresja,  Skoro widzi się idącą przed siebie z domu w kapciach, to faktycznie może dojść do tego, wiec może być bliska psychozy. Chory w 99,9% widzi siebie normalnie i wyklucza chorobę. Do tego dochodzi lęk przed leczeniem psychiatrycznym i postrzeganie w społeczeństwie osoby chorej psychicznie jako niepełnosprawnej umysłowo i wariata (wciąż to ma miejsce), więc naprawdę warto by było skonsultować problem z lekarzem, pokazać list i ze specjalistą zastanowić sie nad dalszymi krokami. Samo dawanie siebie w pobliżu, obecności swojej może nie wystarczyć.

661

Odp: Zrozumieć żonę

Nie ma co obstawiać, bo takie zakłady niczemu nie służą.
Deszczu, naprawdę nie zagłębiaj się czy te kwiaty były z Biedronki czy nie, bo w tym  nie o to chodzi. Ona chce Ci dać do zrozumienia, że nie była roszczeniową pijawką,  na którą szły wielkie pieniądze.
Prawdopodobnie  temat kasy był wałkowany  i to jest pokłosie.

Popatrz jak to u Ciebie zadziałało - uważasz, że dawałeś żonie i rodzinie bardzo wiele, a w zamian zastałeś po powrocie czarną niewdzięczność. Poczułeś się bardzo skrzywdzony,wykorzystany i umniejszony. Wtedy dla równowagi zacząłeś wyliczać swoje zasługi i wady żony,  przypomniały Ci się jakieś stare historie i zarzuty.
U niej działa ten sam mechanizm, który dodatkowo nawarstwiał się przez lata.

662

Odp: Zrozumieć żonę

Legat, gdyby byl to Twoj temat to rozumiem, ze moglbys mnie wyprosic ale nie jest wiec skoncz sie rzadzic.

Przychylam sie do usuniecia tych tresci ze wzgledu na delikatnosc sprawy i jednak osobistosc bez zgody autorki listu, aczkolwiek, gdyby ktos nowy chcial pomoc to nie bedzie mial pelnego obrazu. Cos za cos.

Deszczu, Twoja zona to mimo wszystko szczesciara, bo chcesz byc przy niej, chcesz... Po prostu chcesz, choc troche pozno to byc moze nie za pozno. Jednak kazda naprawa moze zakonczyc sie fiaskiem, czasem po prostu sie nie da przywrocic do stanu perfekcyjnego, czasem cos dziala na slowo honoru... Turkocze i sapie ale jakos jeszcze dziala. Zanim wyrzucisz chcesz probowac i ja to podziwiam. To mimo wszystko dobry znak. Teraz pytanie jak pomoc zonie... Nie da sie na raz dwa. Ale skoro wspolne wycieczki pomagaly to juz jest jakis trop. Wspolne wycieczki czyli wspolnie spedzony czas... Obecnosc. Cialem i duchem. Sposrod wszystkich zarzutow ten wzielabym na podium. I prawda, nie ma co sie rozdrabniac i wszystkie zarzuty brac na siebie. Lepiej skupic sie na najwazniejszych, wyciagnac je z calego tego obrazka jak symbol, tak jak rysujemy np drzewa, nie rysujemy mchu na nim, pekniec, zadrapan na pniu, kazdego listka na kazdej galezi... Upraszczamy do forem.

Trzymam kciuki za Was.

663

Odp: Zrozumieć żonę

Dawno temu ś.p. znajomy dobry psychiatro powiedział mi że tylko wariat twierdzi z uporem że jest normalny a normalny widzi u siebie niestandardowe zachowania które od czasu do czasu pojawiają się u niego. Znam też z rodziny przypadek gdzie kobieta unikała za wszelką cenę lekarzy a słowo psycholog, psychiatra wywoływało u niej agresje słowną. Dopiero po czasie doszła do mnie przyczyna zachowania u niej: jej rodzice normalni i opiekunczy a także udane małżeństwo popełniali na pierwszy rzut mały błąd a w zasadzie jej matka od dziecinstwa. Polegało to na tym że jak ,,wywinęła" numer (normalne u dzieci i nastolatek) to mówiła do niej : jesteś nienormalna i nadajesz się na leczenie u psychiatry. Kto z rodziców wytrzyma wszystko , komu nerwy nie puszczą i nie zareaguje ale ta reakcja tylko słowna nigdy z wykonaniem doprowadziła podświadomie do reakcji na akcje słowa psycholog, psychiatra w formie wybuchu słownej agresji. Może coś , ktoś wytworzył u niej podświadomą reakcję ? Takich ludzi jest niemożliwością namówić na jakąkolwiek konstruktywną rozmowę w danym temacie a co dopiero wizytę. To sytuacja bez wyjścia aż do sytuacji ,,bez wyjścia" skutkującej zmuszeniem nawet siłowym. To co przeczytałem zmienia całkowicie postrzeganie problemu (koszmaru) autora i uważam że powiniem sam udać się do psychiatry (dobrego!!) aby uzyskać informacje co do postępowania z żoną. Co dalej może być ? niewiadomo bo opcji może być dużo i zmieniać się dynamicznie postępowanie jej nie tylko w stosunku do męża ale rodziny i otoczenia. Jedno jest pewne nie można dopuścić by w jej najbliższym otoczeniu zabrakłoby osoby zaufanej (kuzynka, siostra, matka jak nie mąż może być). Autorze życzę Ci bardzo a bardzo dużo siły psychicznej i wytrzymałości nerwowej bo idzie zwariować samemu i poddać się. Bez względu jak potoczą się wasze losy Ona potrzebuje twojej pomocy i uwagi i to bardzo. Czy kiedyś to doceni ? nie wiadomo może nie a może kiedyś uświadamiając sobie jakim człowiekiem była powie przepraszam albo też doda wiele słów. Trzymaj się.
P.S. znajdz sobie zajęcie siłowe koło domu aby upuścić nagatywną energię (wkurw) i aby ona widziała że jesteś przy niej bo to ważne.

664

Odp: Zrozumieć żonę

"... jak pomoże się choremu np na depresję, to na koniec samemu kończy się w dołku tegoż chorego... "

Niby paradoks, a coś w tym jest. Można wspomnieć piosenkarkę, która stawała na głowie, robiła zbiórki dla ukochanego, jak wyzdrowiał, olał ją...

Wygląda na to, że Deszcz nie jest w stanie pomóc żonie, jedynie się przyglądać i wycofywać za okopy, bo działa na żonę jak płachta na byka.
Już wcześniej chciała się rozwieść, a Deszczu ją niejako trzymał na siłę... ona myśli o sobie i dobrze, a mąż ma to co chciał, przewrotnie można powiedzieć.
A jak wyjdzie, to się okaże. Nie wiemy, ale można podejrzewać, że poddala się instrukcji guru tych warsztatów, dlatego mąż jest kozłem ofiarnym w miejsce ojca.

Ulle, co miałaś na myśli pisząc, że Deszczu jest na dobrej drodze do rozwiązania swojego problemu?

665

Odp: Zrozumieć żonę
wieka napisał/a:

"... jak pomoże się choremu np na depresję, to na koniec samemu kończy się w dołku tegoż chorego... "

Niby paradoks, a coś w tym jest. Można wspomnieć piosenkarkę, która stawała na głowie, robiła zbiórki dla ukochanego, jak wyzdrowiał, olał ją...

Wygląda na to, że Deszcz nie jest w stanie pomóc żonie, jedynie się przyglądać i wycofywać za okopy, bo działa na żonę jak płachta na byka.
Już wcześniej chciała się rozwieść, a Deszczu ją niejako trzymał na siłę... ona myśli o sobie i dobrze, a mąż ma to co chciał, przewrotnie można powiedzieć.
A jak wyjdzie, to się okaże. Nie wiemy, ale można podejrzewać, że poddala się instrukcji guru tych warsztatów, dlatego mąż jest kozłem ofiarnym w miejsce ojca.

Ulle, co miałaś na myśli pisząc, że Deszczu jest na dobrej drodze do rozwiązania swojego problemu?


Wieko, to że Deszczu nie jest już taki skłonny do tego, by przypisywać sobie wszelkie winy, zaczął się coraz ostrzej stawiać.
Dwa, na tamten moment, gdy tak pisałam nie czytałam jeszcze listu żony.
Po lekturze listu złapałam się za głowę, ponieważ moje wcześniejsze rady można było o kant dupy rozbić. Chyba jestem zmęczona, za bardzo przeżywam ludzkie dramaty, a sama mam problemów od cholery.
Uzgodnilam więc z Deszczu, że jeszcze raz spróbujemy podyskutować na forum.

666 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-28 15:15:48)

Odp: Zrozumieć żonę

Bo też Deszcz przedstawił problem od tyłu, stwierdził, że w tym liście nie ma nic takiego czego by nie wiedział. Dobrze, że streściłaś bo dyskusja przybierze inne tory, teraz wiemy też, że trzeba te zarzuty podzielić co najmniej na pół.

Szkoda, że żona wysyłała wcześniej tylko komunikaty, a facetowi to trzeba wyłożyć kawa na ławę... A najważniejsze powinna powiedzieć co się z nią dzieje, jak nie to chociaż szukać pomocy u psychiatry.

Oprócz nadwrażliwości, po tym zwijaniu się w kłębek i szlochaniu można mówić o stanach depresyjno lękowych.

Tylko, obarczając winą Deszczu, sobie ulżyła w tym liscie, bo ona w to wierzy, a przekona się dopiero jak się rozejdą, ja nie wierzę, że to jej minie i wróci do męża, skoro dwa lata się pogłębia, a ona kieruję się wskazówkami z warsztatów.

Daj więc jej Deszczu wolność... jak mówi powiedzenie, jeśli kochasz puść wolno...

667

Odp: Zrozumieć żonę
wieka napisał/a:

Bo też Deszcz przedstawił problem od tyłu,

Niewiele albo nic to nie zmienia.
DDA czy depresja chodzą w parze nader często analogii jest setki i powiązań
Najgorszymi pacjentami/klientami są psycholodzy nawet niepraktykujący,każdy psychoterapeuta wam to powie .
Żona Deszcza niby leczy się sama,ale to dalej przypomina bardziej ucieczkę,uzależnienie od choroby,emocjonalne od Deszcze i unikanie rozwiązania problemu aktywności i pracy przez nią na wiele mało skutecznych sposobów tak sobą reguluje i emocjami lecząc się prawdopodobnie źle  że nie dość pogłębia swoją depresję
oraz bardzo destrukcyjnie toksycznie w każdym calu wpływa na męża związek siebie dzieci
Depresje w dalszym ciągu budzi wśród ludzi lęki masę stereotypów etc
Na ogół ma się przed oczami cierpiącą smutną osobę bez życia to niepełny mglisty obraz osób z depresjami
a jest ich sporo różnych rodzajów i odmian,niebezpieczna toksyczność bywa podkreślam równie niebezpieczna co klasyczne uzależnienia od substancji .
Przychylam się do zdania Symbii i osób o podobnych opiniach, bardziej prawdopodobne jest to że terapia jeżeli do niej dojdzie spowoduje rozstanie które po czasie może okazać się bardziej pożyteczne niż permanentny stan zawieszenia i trwania na siłę w coraz bardziej toksycznym związku.
W tej chwili i w tym stanie już nieistotne jest co było pierwsze.Stało się i nie odstanie szukanie winnych to strata czasu i energii oceny analizy w tym kierunku już nic nie dadzą ponieważ żona bardziej chce nie być z mężem niż z nim być ,odwrotnie jak mąż.
Czy depresja spowodowała rozkład więzi czy małżeństwo na siłę z wygody i lęków spowodowało wywołało w jakiejś mierze depresję
Prawdopodobnie jedno i drugie miało miejsce i nie ma w tym niczyjej winy,jednak za swoją chorobę odpowiedzialna jest chora osoba
jeżeli nie wyraża chęci na leczenia,udaje symuluje podtrzymuje objawy stosując różne sztuki i manipulacje to nie ma takiej siły żeby zmusić ją do leczenia,można sobie gdybać na ile obecne działania żony są leczeniem czy tylko pozorem iluzją jakiejś drogi do równowagi  i jaki mają wpływ na jej uczucia do męża

668

Odp: Zrozumieć żonę
paslawek napisał/a:
wieka napisał/a:

Bo też Deszcz przedstawił problem od tyłu,

Niewiele albo nic to nie zmienia.
DDA czy depresja chodzą w parze nader często analogii jest setki i powiązań
Najgorszymi pacjentami/klientami są psycholodzy nawet niepraktykujący,każdy psychoterapeuta wam to powie .
Żona Deszcza niby leczy się sama,ale to dalej przypomina bardziej ucieczkę,uzależnienie od choroby,emocjonalne od Deszcze i unikanie rozwiązania problemu aktywności i pracy przez nią na wiele mało skutecznych sposobów tak sobą reguluje i emocjami lecząc się prawdopodobnie źle  że nie dość pogłębia swoją depresję
oraz bardzo destrukcyjnie toksycznie w każdym calu wpływa na męża związek siebie dzieci
Depresje w dalszym ciągu budzi wśród ludzi lęki masę stereotypów etc
Na ogół ma się przed oczami cierpiącą smutną osobę bez życia to niepełny mglisty obraz osób z depresjami
a jest ich sporo różnych rodzajów i odmian,niebezpieczna toksyczność bywa podkreślam równie niebezpieczna co klasyczne uzależnienia od substancji .
Przychylam się do zdania Symbii i osób o podobnych opiniach, bardziej prawdopodobne jest to że terapia jeżeli do niej dojdzie spowoduje rozstanie które po czasie może okazać się bardziej pożyteczne niż permanentny stan zawieszenia i trwania na siłę w coraz bardziej toksycznym związku.
W tej chwili i w tym stanie już nieistotne jest co było pierwsze.Stało się i nie odstanie szukanie winnych to strata czasu i energii oceny analizy w tym kierunku już nic nie dadzą ponieważ żona bardziej chce nie być z mężem niż z nim być ,odwrotnie jak mąż.
Czy depresja spowodowała rozkład więzi czy małżeństwo na siłę z wygody i lęków spowodowało wywołało w jakiejś mierze depresję
Prawdopodobnie jedno i drugie miało miejsce i nie ma w tym niczyjej winy,jednak za swoją chorobę odpowiedzialna jest chora osoba
jeżeli nie wyraża chęci na leczenia,udaje symuluje podtrzymuje objawy stosując różne sztuki i manipulacje to nie ma takiej siły żeby zmusić ją do leczenia,można sobie gdybać na ile obecne działania żony są leczeniem czy tylko pozorem iluzją jakiejś drogi do równowagi  i jaki mają wpływ na jej uczucia do męża

Zgadzam się, szukanie winnych też niczego nie zmieni, ale wbijanie Deszczu w poczucie winy, też jej widocznie w czymś pomaga.
Ale czy wszystko można usprawiedliwić chorobą...
My tu jedynie możemy gdybać, nie wiemy co  siedzi w jej głowie...

669

Odp: Zrozumieć żonę
Agnes76 napisał/a:

(...)
Deszczu, (...)

Popatrz jak to u Ciebie zadziałało - uważasz, że dawałeś żonie i rodzinie bardzo wiele, a w zamian zastałeś po powrocie czarną niewdzięczność. Poczułeś się bardzo skrzywdzony,wykorzystany i umniejszony. Wtedy dla równowagi zacząłeś wyliczać swoje zasługi i wady żony,  przypomniały Ci się jakieś stare historie i zarzuty. U niej działa ten sam mechanizm, który dodatkowo nawarstwiał się przez lata.

Głos rozsądku przez Ciebie przemówił.
Bo w większości, to było  bicie piany przez użytkowników na 11 stronach tego wątku.
A Ulle....to już okazała się mistrzynią.
To po prostu chore, co tutaj wypisywała na żonę autora, jakie rady mu udzielała.
Dobrze, że w końcu "przyszła po rozum do głowy".

670

Odp: Zrozumieć żonę
żyworódka napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

(...)
Deszczu, (...)

Popatrz jak to u Ciebie zadziałało - uważasz, że dawałeś żonie i rodzinie bardzo wiele, a w zamian zastałeś po powrocie czarną niewdzięczność. Poczułeś się bardzo skrzywdzony,wykorzystany i umniejszony. Wtedy dla równowagi zacząłeś wyliczać swoje zasługi i wady żony,  przypomniały Ci się jakieś stare historie i zarzuty. U niej działa ten sam mechanizm, który dodatkowo nawarstwiał się przez lata.

Głos rozsądku przez Ciebie przemówił.
Bo w większości, to było  bicie piany przez użytkowników na 11 stronach tego wątku.
A Ulle....to już okazała się mistrzynią.
To po prostu chore, co tutaj wypisywała na żonę autora, jakie rady mu udzielała.
Dobrze, że w końcu "przyszła po rozum do głowy".

Dlaczego chore?
Bo w imię solidarności jajników miała ją po główce głaskać? czy z jakiego innego powodu?

671

Odp: Zrozumieć żonę

Żeby stwierdzić czy jest zaburzona psychicznie to musi to stwierdzić lekarz psychiatra. My tutaj możemy sobie tylko dywagować. Równie dobrze może dobrze grać przed mężem.
I nie wieszałbym psów na Deszczu bo to ona zamknęła się w domu a nie on ją. Jeśli dobrze pamiętam to ona podejmowała kilka prac i w żadnej nie popracowała długo - dlaczego?
Dlaczego nie znalazła jakiegoś twórczego hobby?
Za to podjęła studia kierunek psychologia - i tutaj zaczął się problem - zaczęła "trenować" na sobie i mężu.
Teraz Deszczu bierze do siebie jej zarzuty że się nie interesował, nie zwracał uwagi itp. a ilu zdradzonych słyszy tego typu teksty? A jaki tego jest cel?
Powtarzam - czy ona ma problemy tego nie wiemy i Deszczu też nie wie.
Bez konsultacji specjalisty to wszystko pisane palcem po wodzie.

672

Odp: Zrozumieć żonę
Szeptuch napisał/a:
żyworódka napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

(...)
Deszczu, (...)

Popatrz jak to u Ciebie zadziałało - uważasz, że dawałeś żonie i rodzinie bardzo wiele, a w zamian zastałeś po powrocie czarną niewdzięczność. Poczułeś się bardzo skrzywdzony,wykorzystany i umniejszony. Wtedy dla równowagi zacząłeś wyliczać swoje zasługi i wady żony,  przypomniały Ci się jakieś stare historie i zarzuty. U niej działa ten sam mechanizm, który dodatkowo nawarstwiał się przez lata.

Głos rozsądku przez Ciebie przemówił.
Bo w większości, to było  bicie piany przez użytkowników na 11 stronach tego wątku.
A Ulle....to już okazała się mistrzynią.
To po prostu chore, co tutaj wypisywała na żonę autora, jakie rady mu udzielała.
Dobrze, że w końcu "przyszła po rozum do głowy".

Dlaczego chore?
Bo w imię solidarności jajników miała ją po główce głaskać? czy z jakiego innego powodu?

Nie popadaj ze skrajności w skrajność.
Proponuję, żebyś przeczytał jej wszystkie wypowiedzi/opinie/rady. Przecież nie będę robiła "kopiuj wklej", bo jest ich mnogo.
Są pełne (niezrozumiałej dla mnie) napastliwości, złośliwości, szydzenia z jego żony, "sugerowania" rękoczynów. Wręcz nakręcała spiralę negatywnych wypowiedzi innych forumowiczów. Ostatnio przystopowała, zmieniła nawet front. Któryś nawet pisał, że trzeba jej dać z "liścia"(żonie). To powinno być karalne, takie namawianie do przemocy fizycznej.
Nie ma na forum moderacji, zrobiło się "bezpańskie". Stąd ten brak reakcji na tego typu rady.

Deszczu, weszłeś w to forum szukając rady, bo sypie ci się małżeństwo, a ja myślę, że  " z deszczu wpadłeś pod rynnę".
Bo obacz tylko, jakie masz wzięcie.....he...he...kobietom żal pupkę ściska, że ty taaaaki dobry, a żona zołza i nadal ją kochasz.
No,..niejedna by tak chciała.

673

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:
WindyBoy napisał/a:

Depresja to straszna choroba, na którą choruje (jawnie lub ukrycie) wiele osób. I namówić kogoś na terapię jest po prostu trudno, zwłaszcza żonę.
Ja swoją namówiłem, jak jej objawy wskazywały już na zawał, skończyło się szpitalem. Wcześniej jakiekolwiek sugestie terapii - jak grochem o ścianę. Wsparcie, docenianie, ogarnianie życia przez kilka wcześniejszych lat (żeby zdjąć z niej wszelkie możliwe źródła stresu) - bez efektu na dłuższą metę, wciąż odmowa jakiejkolwiek interakcji choćbym stanął na głowie. Jak trochę się podniosła po półrocznej kuracji proszkami i zaczęła wychodzić z domu, to rozwiązała temat skokiem w bok, kłamstwami, manipulacją i całą serią bardzo toksycznych zachowań.
Jeśli żona Deszczu z nim na ten temat rozmawia (face2face czy w listach - obojętne), to dla mnie woła o pomoc. I mam dużą nadzieję, że jak Deszczu zaproponuje jej np. wspólną terapię (chociażby przedstawiając to żonie w taki sposób, że dzięki temu on dowie się, jak może jej pomóc itd. itp.), to ona mogłaby się zgodzić.
A jeśli nie, to (opierając się tylko i wyłącznie na moich doświadczeniach, co może być błędem) sugerowałbym zmusić ją do terapii, bo lepiej nie będzie (nie wiem jak, u nas przez różne problemy i obciążenia "zewnętrzne" nie spodziewałem się, że jest aż tak źle i wspierałem zamiast wymusić wcześniej pewne rzeczy - tak to teraz widzę).
Podstawą każdej terapii jest chęć pacjenta do leczenia i pracy nad sobą - to nie ortopedia, w której lekarz nastawia złamaną nogę i z głowy.

U Ciebie Windy zadziałało to więc tak, że byłeś z nią w najgorszym dla niej czasie, wspierales i znosiłes wiele, bo wiedziałeś, że jej stan, to nie jej podłość czy złośliwość, tylko po prostu stan chorobowy, depresja. O takich rzeczach bliska osoba po prostu wie. Wtedy nie chciała jednak pójść do psychiatry.
W końcu doszło do tego, że ona prawie dostała zawału, wylądowała w szpitalu i zaczęto leczyć ja także na depresję. Leczyła się pół roku, a gdy jako tako doszła do siebie, to poczuła wiatr w zaglach i znalazła boczniaka. Zaczęły się kłamstwa i intrygi nie z tej ziemi.
Okropna historia.
Czy nie jest więc tak, że osoba wspierająca kogoś w bardzo ciężkich dla tego kogoś czasach np przy wychodzeniu z jakiegoś nałogu, z depresji, na koniec zostaje porzucona jak wyciśnięta gąbka, bo już jest niepotrzebna?
Nie warto więc pomagać, gdyż samemu kończy się źle, a o wdzięczności nie ma mowy?
Początek choroby psychicznej żony Windego doprowadził w konsekwencji do rozwalenia rodziny, małżeństwa.
Czego zatem może spodziewać się Deszczu przy założeniu, że jakimś cudem udałoby mu się zaciągnąć żonę do psychiatry, leczenie powiodłoby się, to na koniec co dostałby Deszczu w zamian?

Bo załóżmy, że Deszczu zamiast dziękuję na koniec dostałby z liścia, jak Windy i wielu innych ludzi, którzy przeżyli podobną sytuację, to jak miałby ustawić się do problemów zdrowotnych żony teraz?
Myśleć ok, pomogę jak potrzebującemu człowiekowi bez liczenia na wdzięczność, czy też lepiej w ogóle nie powinien bawić się w takiego rzeczy, jakby z góry wiedząc, że potem to on wyląduje w jej dołku?

Po przeczytaniu postu Windego i generalnie wiedząc, że faktycznie istnieje takie zjawisko, że jak pomoże się choremu np na depresję, to na koniec samemu kończy się w dołku tegoż chorego, doszłam do wniosku, że chyba bym nie pomogła, bo ja dziękuję, żebym najpierw miała stawać na głowie dla kogoś, a potem dostać w cztery litery. A kto wtedy pomogłby mnie?
Szybko powstałaby kolejka z wyleczonych i chorych pomocników.

Zmierzam więc do tego czy istnieje szansa na to, że Deszczu odzyska swoją żonę sam nie kończąc źle?
Prawdę mówiąc on już teraz bierze leki zapisane przez psychiatrę, bo psycholog w pierwszym rzędzie wysłał go właśnie do psychiatry.

Ja dostaję już od tej sprawy lekkiego kręcka, więc co musi czuć Deszczu i jego żona?

Ja po 9 miesiącach mam już jako taki dystans i... i tak bym żonie pomógł. I pewnie - mogę mieć pretensje do żony, że nie walczyła o nas gdy pojawiły się jej problemy (jedna strona takich problemów NIE naprawi). Mogę mieć pretensje do siebie, że nie reagowałem lepiej (nie wiem do końca jak, ale skończyło się zle). I ja widzę po sobie, że finalnie pretensji do jz mieć nie będę, mimo że na koniec zachowała się jak świnia. Nie chowam urazów,  patrzę na ludzi z optymizmem i patrzę w przód, a nie w tył.
Czytając streszczenie listu baaardzo dużo zarzutów się powtarza. Ja pępkiem nie byłem, wspierałem i motywowałem żonę do różnych aktywności, na wakacjach byliśmy często - a gdyby się zgodziła to bylibyśmy jeszcze czesciej. A i tak usłyszałem, że ograniczałem, nie wspierałem, jej miłość umarła itd. G**** prawda, ale może tak działa nerwica/depresja. Na pewno patrzyłbym na nią przychylniej, gdyby nie boczny, ale cóż... Jeśli żona Deszczu ma tak nawarstwione zarzuty wobec męża, to za bardzo nie widzę, żeby mogła to przepracować i wzniecić w sobie iskrę miłości. Powinna leczyć się psychiatrycznie i jak poczuje się lepiej (po terapii, nie w trakcie) to decydować co dalej - albo rozstać się jak człowiek, albo walczyć o związek. I wtedy oba wyjścia należy traktować jako dobre.
Na pewnym poziomie problemów człowiek sam z tego nie wyjdzie. I odnoszę wrażenie, że bez proszków, które pozwolą żonie Deszcza odzyskać trochę równowagę będzie tylko gorzej.

674 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-28 22:22:20)

Odp: Zrozumieć żonę

Ja się dziwię, że ona jako psycholożka, nie zdaje sobie sprawy, że jej problemy psychiczne wynikają z dzieciństwa, nie tylko z małżeństwa, co jest tylko pokłosiem... Przecież mimo choroby, potrafiła logiczne myśleć.
Nad nadwrażliwością też chyba można pracować, jeśli nie, to nie brać sobie męża na "kark". Święty nawet by nie podołał... No tak, ale jakby wiedział, że się przewróci, to by się położył.
Bo mężem jak z samochodem, nie masz problem, masz problem big_smile Nie ma życia bez problemów...

Nasza psychika jest bardzo skomplikowana i niezbadana i co pokolenie to słabsza.

675

Odp: Zrozumieć żonę
wieka napisał/a:

Ja się dziwię, że ona jako psycholożka, nie zdaje sobie sprawy, że jej problemy psychiczne wynikają z dzieciństwa, nie tylko z małżeństwa, co jest tylko pokłosiem... Przecież mimo choroby, potrafiła logiczne myśleć(...).

Skoro twierdzisz, że " mimo choroby, potrafiła logicznie myśleć.."
Podobnież najciemniej jest pod latarnią.

676

Odp: Zrozumieć żonę

Podczytuje ten zagmatwany wątek i zastanawia mnie jedno. Nikt nie próbował do tej pory obiektywnie spojrzeć na historię. Jest święty Deszcz, żywiciel rodziny i małżonek ogarniający każdy życiowy aspekt oraz żona nierób i wariatka. Serio uważacie, że to może być takie czarno-białe? Nikt nie bierze pod uwagę, że owszem czerpała korzyści finansowe, ale też z uwagi na pracę męża była w wielu kwestiach sama i samotna? Pamiętajcie udzielając rad, że znacie historię tylko z jednej strony.

677

Odp: Zrozumieć żonę

Wiele razy zamierzałam napisać w tym wątku. Pisałam, kasowałam. Gdzieś od drugiej strony, miałam wrażenie, że nawet jeśli Deszczu kocha, a nawet lubi jeszcze żonę i zdaje się iść we właściwym kierunku, za chwilę, wziąwszy pod uwagę opinie, oceny i sugestie innych forumowiczów, zacznie uważać, że mieszka z wariatką, straci do niej sympatię, szacunek. A żona Deszczu wydała mi się strasznie nieszczęśliwą osobą. Deszczu, powiedz mi, na co czekasz? Czemu nie napisałeś do żony równie szczerego listu? Ile będziesz się zastanawiał, czy to zrobić? Wyobraź sobie, że jesteś już w totalnej rozsypce, piszesz do żony list. Jak bardzo zawiedziony byś był nie otrzymując czegoś w rodzaju odpowiedzi?

Jako kobieta, która trochę wie, co może czuć Twoja żona, proponuję, byś po prostu był z nią szczery. Nie pogrywaj w gierki typu "wycofam się, może się otrząśnie". Czujesz, że powinieneś się wycofać, zrób to. Czujesz, że lepiej będzie jednak walczyć i być blisko, bądź blisko. Ale nie podejmuj działań, by coś ugrać, a dlatego, że tak czujesz. Ty znasz swoją żonę najlepiej.

Mam nadzieję, że żona Deszczu nigdy nie zajrzy do tego wątku.

678 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2022-05-30 16:08:21)

Odp: Zrozumieć żonę
Pola_la napisał/a:

Podczytuje ten zagmatwany wątek i zastanawia mnie jedno. Nikt nie próbował do tej pory obiektywnie spojrzeć na historię. Jest święty Deszcz, żywiciel rodziny i małżonek ogarniający każdy życiowy aspekt oraz żona nierób i wariatka. Serio uważacie, że to może być takie czarno-białe? Nikt nie bierze pod uwagę, że owszem czerpała korzyści finansowe, ale też z uwagi na pracę męża była w wielu kwestiach sama i samotna? Pamiętajcie udzielając rad, że znacie historię tylko z jednej strony.

Zajrzyj na drugą stronę, a znajdziesz adwokata diabła.
Jakiś czas starałam się dać w miarę obiektywny obraz sytuacji, ale z czasem przestałam tutaj zaglądać i czytać. Nie miałam już do tego siły, w końcu pomyślałam - nie moje małpy, nie mów cyrk. Miałam jednak wiarę w Deszcza, bo był dosyć konsekwentny w swoim uporze co do wierności zony i wykazywał duży stopień uporu, aby  to wszystko poskładać.

LaVidaApesta napisał/a:

Gdzieś od drugiej strony, miałam wrażenie, że nawet jeśli Deszczu kocha, a nawet lubi jeszcze żonę i zdaje się iść we właściwym kierunku, za chwilę, wziąwszy pod uwagę opinie, oceny i sugestie innych forumowiczów, zacznie uważać, że mieszka z wariatką, straci do niej sympatię, szacunek..

Tez się tego obawiałam.

679

Odp: Zrozumieć żonę

"zacznie uważać, że mieszka z wariatką, straci do niej sympatię, szacunek.."

" Tez się tego obawiałam."

A tu Deszczu ani drgnął... Trzeba też brać pod uwagę, że każdy ma swój rozum, a forum nie jest wyrocznią, ma dawać do myślenia...

Każdy pisał, jak widział... jakby Deszcz od początku podkreślił, że żona od lat cierpi na depresję, lęki, dyskusja by się potoczyła innym torem.
Z której strony by nie patrzeć, nic i tak nie jest w stanie realnie pomóc.

680

Odp: Zrozumieć żonę

standard stary aż banalny, niepracująca żona i zapracowany, często nieobecny mąż a później słyszy "poświęcasz mi za mało czasu" "jestem dla ciebie nikim" no i znajduje się jakiś bezrobotny bęcwał który ma dużo czasu na adorowanie i oczarowywanie twojej żony....
smutne to ale jakże częste, tym bardziej że z biegiem lat nawarstwiają się wzajemne pretensje i już więcej jest w takim związku minusów niż plusów, niektórzy się rozwodzą a niektórzy (jak ja) pchają ten wózek życia jak Syzyf pod górę, coraz bardziej zgorzkniali i nieszczęśliwi oboje a nie tak miało być ..

681

Odp: Zrozumieć żonę
wieka napisał/a:

"zacznie uważać, że mieszka z wariatką, straci do niej sympatię, szacunek.."

" Tez się tego obawiałam."

A tu Deszczu ani drgnął... Trzeba też brać pod uwagę, że każdy ma swój rozum, a forum nie jest wyrocznią, ma dawać do myślenia...

Każdy pisał, jak widział... jakby Deszcz od początku podkreślił, że żona od lat cierpi na depresję, lęki, dyskusja by się potoczyła innym torem.
Z której strony by nie patrzeć, nic i tak nie jest w stanie realnie pomóc.

Wcześniej żona nie pokazywała oznak depresji, była normalnie funkcjonującą osobą. Na to co piszecie negatywnego o niej ja biorę poprawkę, w końcu ja znam ją lepiej niż Wy, niemniej jednak ewidentnie fakt jest taki, że dzieje się z nią coś niedobrego i tutaj mówią już to mi osoby, które ją znają.

Prawdą natomiast jest to, co napisała wieka - ja latami byłem wpatrzony w żonę jak w obrazek, inne kobiety poza nią po prostu nie istniały. Do tego nigdy na nią nikomu złego słowa nie powiedziałem, nie żaliłem się (bo też nie było w sumie o co)...A teraz? Tak - traci mój szacunek, ale nie za to co o niej tu czytam, ale za te przykrości, które mi wyrządziła ostatnimi czasy, za to że mną tak okrutnie manipulowała i próbuje to robić dalej, za to że mnie "ukarała" spaniem osobno i wreszcie za to, że się zacząłem na nią żalić tutaj i niektórym znajomym. Straciła przez to pewną "niewinność" w moich oczach i wątpię, czy da się to kiedykolwiek odbudować. Chciałem niedawno napisać list, ale jednego dnia już jestem bliski zaczęcia, a na następny dzień odpuszczam. Boję się też jednego - gdy rok temu mi powiedziała, żebym sobie kogoś poszukał to odpaliła mi pewien "program" - tak jak dotąd moje serce było tylko dla niej, to wtedy poczułem, że otworzyło się tak, że kto inny mógłby je sobie wziąć. Niedawno usłyszałem od niej to samo, że inna pewnie nie byłaby tak wymagająca i pasowałaby lepiej do mnie. Boję się, że to może bardzo szybko rozwiązać sprawę, gdy pojawi się ktoś, kto pokaże mi, że życie dalej może być piękne. Niestety, każdy dzień odbiera mi chęć walki i starania się, ale jeszcze się nie poddaję...

682 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-30 17:38:25)

Odp: Zrozumieć żonę
SimplyBlack napisał/a:

standard stary aż banalny, niepracująca żona i zapracowany, często nieobecny mąż a później słyszy "poświęcasz mi za mało czasu" "jestem dla ciebie nikim" no i znajduje się jakiś bezrobotny bęcwał który ma dużo czasu na adorowanie i oczarowywanie twojej żony....
smutne to ale jakże częste, tym bardziej że z biegiem lat nawarstwiają się wzajemne pretensje i już więcej jest w takim związku minusów niż plusów, niektórzy się rozwodzą a niektórzy (jak ja) pchają ten wózek życia jak Syzyf pod górę, coraz bardziej zgorzkniali i nieszczęśliwi oboje a nie tak miało być ..

Kumpel z pracy właśnie opowiada mi podobną historię, staż małżeński 16 lat, żona siedzi w domu, nie brakuje im nic oprócz ognia w związku i już właśnie złożyli pozew. To jedna historia, ale przypomniałeś mi drugą. Inny kumpel właśnie opowiedział o swoich rodzicach, których znam i odbieram jako fajnych ludzi, że oni już od dawna żyją obok siebie. Mają 75 lat i np. obiady gotują sobie osobno. Zmroziło mnie to i przeraziło jednocześnie. Nie chcę tak skończyć.

683 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-30 17:46:06)

Odp: Zrozumieć żonę

Pomijając całą resztę, dostrzec można niepokojący związek między tendencją do odchodzenia żon a względnym spokojem, łagodnym charaterem czy nawet całkowitym brakiem kłótliwości u ich mężów. Unikanie awantur, skupienie na partnerce, brak narzekań czy jakiś sporów lub dyskusji, gdzie każde ma odmienne zdanie i co potem? Zbyt "nudnie" się robi?

684 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-30 18:19:35)

Odp: Zrozumieć żonę

Znowu wystąpię w charakterze adwokata diabła, ale trudno - nie każdy musi popierać moje poglądy

Tak, uważam, że Deszczu zostal zaatakowany przez żonę niesprawiedliwie.
Dwie przyczyny uważam za podstawowe, jeśli chodzi o powody ich problemów
Już o tym pisałam.
Pierwsza rzecz - źle, że ona nie poszła do pracy. Jednak nie poszła, ponieważ kilkakrotnie podejmowała próby rozpoczęcia pracy, ale szybko rezygnowała, bo wszędzie coś jej nie pasowało, jak Kiepskiemu.
Więc sorry, Deszczu do kaloryfera jej nur przywiązywał.
Drugi powód, to fakt, że ona od początku źle rokowała jako żona marynarza i gdyby ktoś doświadczony spojrzał na te parę z boku i odradził im ślub, a oni by go posłuchali, to dobrze by na tym wyszli.
Ale wiadomo, stało się.
Ani jeden powod, ani drugi nie jest z winy Deszczu, jako efekt jego złej woli.
Im po prostu nie wyszło, bo od początku mieli średnie szanse na powodzenie.
Jak to się mówi potocznie - wyszło szydło z worka.
Lepiej że teraz, gdy oboje są jeszcze młodzi, niż później.
Jak w tym filmie - lepiej późno niż później.

685

Odp: Zrozumieć żonę

Deszcz, pisałeś, że żona korzysta z terapii nie od dzisiaj, to dlaczego wtedy nie rozmawialiście o jej problemie, powinieneś się bardziej zainteresować jej zachowaniem w czasie pierwszego kryzysu...Choć to może też by nic nie dało.
Ona też mogła myśleć, że sama sobie poradzi, więc nie chciała Ci mówić o swoim fatalnym samopoczuciu.

Znam przypadek gdzie kobieta leczyła 2 lata depresję, dopiero po wyleczeniu powiedziała mężowi, /a przyczyna tkwiła w bardzo toksycznej matce/, wiem, że depresja depresji nierówna, ale przypadek Twojej żony kierującej agresję w Ciebie jest co najmniej dziwne... widząc w Tobie ojca... Schiza...

686

Odp: Zrozumieć żonę

Tylko czy naprawdę to tak trudne dpo przewidzenia, jaki charakter ma dany zawód? W tym przypadku chodzi oczywiście o pracę marynarza..Bo to nawet nie wyjazd zarobkowy za granicę, gdzie po jakimś czasi emożna wrócić albo się przenieść za granicę - sam poznałem w Holandii małżeństwo, które wyjechało, żeby zarobić na budowę domu, po czasie mają zamiar wrócić.
Ale właśniem jeżeli dany zawód wiąże się z nadmiarem czasu spędzonego poza domem, to czy naprawdę jest sporo ludzi, którzy to zaakceptują? Czy to wręcz nie zaciemnia trochę obrazu tej osoby, która wydawała się tak atrakcyjna?

687

Odp: Zrozumieć żonę
bagienni_k napisał/a:

Tylko czy naprawdę to tak trudne dpo przewidzenia, jaki charakter ma dany zawód? W tym przypadku chodzi oczywiście o pracę marynarza..Bo to nawet nie wyjazd zarobkowy za granicę, gdzie po jakimś czasi emożna wrócić albo się przenieść za granicę - sam poznałem w Holandii małżeństwo, które wyjechało, żeby zarobić na budowę domu, po czasie mają zamiar wrócić.
Ale właśniem jeżeli dany zawód wiąże się z nadmiarem czasu spędzonego poza domem, to czy naprawdę jest sporo ludzi, którzy to zaakceptują? Czy to wręcz nie zaciemnia trochę obrazu tej osoby, która wydawała się tak atrakcyjna?


To wszystko zależy od psychiki, druga sprawa wchodząc w małżeństwo, nie bardzo mamy pojęcie na co się piszemy... A tak miało być pięknie wink

Stąd rozwody i po dziesiatkach lat małżeństwa...wszystkiego nie da się przewidzieć.

688

Odp: Zrozumieć żonę

Trudno oceniać czyjś stan zdrowia na podstawie postów, ale widzę podobieństwo do sytuacji, jaką ja miałem. Nie rozumiem skoro ma depresję i nie chcę iść do lekarza, bo nie chcę być uznana za chorą? Nie masz wrażenia, że to stwarzanie takich absurdalnych sytuacji, z których nie ma wyjścia?To jak ma się lepiej czuć niby kolejnymi terapiami z nutu pseudo nauki? Rozumiem że kiedy pozwolisz jej być taką jak teraz i nie denerwować jej to, co poczuje się lepiej?   Moja ex jak tylko jej mania przechodziła a odwalała wtedy ostro na słowo rozwód się rozsypała. Też depresja  jednak  szybko jej minęła jak uległem i wycofałem pozew . Ja nie wiem, czy twoja żona ma depresje, czy nie wiem, że jak ja miałem nasilenie objawów to uwierz mi, że nawet leżenie w łóżku sprawiało mi psychiczny ból. To było nie do wytrzymania, ale jasna może twoja żona nie jest na takim etapie tym bardziej niezrozumiałe, dlaczego nie chcę iść do lekarza? Przecież samo się jej nie poprawi. No, chyba że to forma manipulacji co by mnie akurat wcale nie zdziwiło.

689

Odp: Zrozumieć żonę
Dominno napisał/a:

Trudno oceniać czyjś stan zdrowia na podstawie postów, ale widzę podobieństwo do sytuacji, jaką ja miałem. Nie rozumiem skoro ma depresję i nie chcę iść do lekarza, bo nie chcę być uznana za chorą? Nie masz wrażenia, że to stwarzanie takich absurdalnych sytuacji, z których nie ma wyjścia?To jak ma się lepiej czuć niby kolejnymi terapiami z nutu pseudo nauki? Rozumiem że kiedy pozwolisz jej być taką jak teraz i nie denerwować jej to, co poczuje się lepiej?   Moja ex jak tylko jej mania przechodziła a odwalała wtedy ostro na słowo rozwód się rozsypała. Też depresja  jednak  szybko jej minęła jak uległem i wycofałem pozew . Ja nie wiem, czy twoja żona ma depresje, czy nie wiem, że jak ja miałem nasilenie objawów to uwierz mi, że nawet leżenie w łóżku sprawiało mi psychiczny ból. To było nie do wytrzymania, ale jasna może twoja żona nie jest na takim etapie tym bardziej niezrozumiałe, dlaczego nie chcę iść do lekarza? Przecież samo się jej nie poprawi. No, chyba że to forma manipulacji co by mnie akurat wcale nie zdziwiło.

Już sam nie wiem, co jest depresją, a co czystą manipulacją. Na pewno depresję miała będąc nastolatką, gdy ojciec robił awantury w domu. Opowiadała mi, jak potrafiła leżeć 3 dni w apatii patrząc się w sufit. Gdy ją po paru latach poznałem to była normalną wesołą osobą, chyba nawet bardziej pozytywnie patrzącą na świat niż ja, tyle że bardzo wrażliwą. W następnych latach zresztą też aż do momentu, gdy mi zakomunikowała, że coś w niej pękło. Na terapie DDA i inne chodziła, ja myślałem że to jej pomaga i nic nie mówiłem.  Później podczas kryzysu zacząłem się z nią obchodzić wręcz jak z jajkiem, żeby jej niczym nie urazić. Być może ona zauważyła to chodzenie na paluszkach i to ją zaczęło drażnić. Mam do niej żal, że zamiast powiedzieć mi otwarcie przy stole o co chodzi, albo napisać podobny list jak niedawno, to stwierdziła, że zrobiła już WSZYSTKO co mogła, ale ja nie słuchałem (???), a to WSZYSTKO jak później się dowiedziałem to było trzykrotne dobicie się Hellingerem.

690

Odp: Zrozumieć żonę

Ulle, trudno powiedzieć, czy został zaatakowany niesprawiedliwie. Tam gdzieś w swoich pierwszych postach Deszczu dość pozytywnie o niej pisał, z jego postów wynikało, że to żona raczej dbała o ten związek. A potem, że sygnalizowała mu, że nie jest dobrze, on to bagatelizował, co sam przyznał. Fakt, że była niepracującą zawodowo matką, panią domu, z pewnością jej nie pomógł, ale tu chodzi o postawę jej męża. Śmiem twierdzić, że czekała długo, aż w końcu poczuła się niezrozumiana i samotna. No i dalej to już się rozjechali. I tu może nie ma winnych, w sensie, że celowo skrzywdzić się wzajemnie nie zamierzali, jednak nie wybielałabym autora aż tak bardzo. On po pierwsze nie został zaatakowany, po drugie niesprawiedliwości aż takiej tu nie widzę. Zobacz, ona ciągle czekała. Mi zapadł w pamięć post, w którym Deszczu dziwił się, że żona miała do niego pretensje, że do 22 musi czekać na niego (po tym, jak wrócił po kilku miesiącach) i on nie rozumiał, skąd te pretensje, stwierdził, że partnerzy w związku to nie animatorzy czasu wolnego, że hobby i takie tam. Ja się trochę nie dziwię, że ona ma pustkę, że nie bardzo ma już co z siebie wykrzesać. I teraz na ten przysłowiowy list czeka. Choć pewnie już nie czeka.  Już najzwyczajniej straciła nadzieję i nic w tym dziwnego. A to, jak sobie z tym radzi, że lata po terapiach, kursach, dziwactwach (które być może dają jej poczucie, że ma jednak wpływ na własne życie), to już zupełnie inna sprawa.

691

Odp: Zrozumieć żonę
SimplyBlack napisał/a:

standard stary aż banalny, niepracująca żona i zapracowany, często nieobecny mąż a później słyszy "poświęcasz mi za mało czasu" "jestem dla ciebie nikim" no i znajduje się jakiś bezrobotny bęcwał który ma dużo czasu na adorowanie i oczarowywanie twojej żony....
smutne to ale jakże częste, tym bardziej że z biegiem lat nawarstwiają się wzajemne pretensje i już więcej jest w takim związku minusów niż plusów, niektórzy się rozwodzą a niektórzy (jak ja) pchają ten wózek życia jak Syzyf pod górę, coraz bardziej zgorzkniali i nieszczęśliwi oboje a nie tak miało być ..

Bo byś musiał NAPRAWDĘ chcieć (kto by dał radę?) tak żebyś żonę "porwał do tańca", że tak powiem. Bez filozofii, melancholii i rozmyślań...wtedy dla niej to dowód, że Ci zależy. Przewalone jako facet once again;)

692

Odp: Zrozumieć żonę

Bez kitu. Nie ma faceta miesiącami, a jak wróci to o 22.00 do łóżka na seks. Też bym zwiędła. A perfumy rozdała koleżankom z kursów. I tak się żona długo trzymała. Mogła szybciej zwiać. Nie wiem po co szukać tu jakiegoś bajkowego czarnego charakteru. I Deszczu i jego żona mają po prostu inną perspektywę.

693

Odp: Zrozumieć żonę

Ten cały Hellinger to taki dość śliski typ.25 lat w zakonie,potem wystąpił.Te swoje badania robił na Zulusach.Wprawdzie czarny też człowiek ale jednak trochę inny.Wielu naukowców z tytułami uważa go za zwykłego szarlatana.No i sprawa najważniejsza,Deszczu słowem nie wspomniał aby jego żona była kiedykolwiek diagnozowana przez lekarza odnośnie depresji,tak, że tą jej depresję równie dobrze mogły jej wmówić koleżanki albo sama tak tłumaczy swoje nieczyste zagrywki,manipulacje i olewanie męża.Dopóki nie pójdzie do psychiatry i nie usłyszy diagnozy my możemy dywagować,dzielić włos na czworo ,potępiać Deszcza albo wychwalać go pod niebiosa.W sytuacji gdyby groziła samobójstwem zadzwonić po pogotowie może wtedy uda się ją przebadać.Mimo niechęci Deszcza do zatrudnienia detektywa ja zaryzykowałbym trochę kasy i poobserwował bym ją co i z kim robi poza domem.Trzymaj się autorze,nie zasługujesz na takie traktowanie i musisz coś z tym zrobić

694

Odp: Zrozumieć żonę
DeepAndBlue napisał/a:

Bez kitu. Nie ma faceta miesiącami, a jak wróci to o 22.00 do łóżka na seks. Też bym zwiędła. A perfumy rozdała koleżankom z kursów. I tak się żona długo trzymała. Mogła szybciej zwiać. Nie wiem po co szukać tu jakiegoś bajkowego czarnego charakteru. I Deszczu i jego żona mają po prostu inną perspektywę.

To też do końca tak nie było. Mnie nie było jak już tygodniami, a nie miesiącami, a z tym przychodzeniem o 2200 to nie wyglądało tak, że ja na cały dzień znikałem w mojej "jaskini". W ciągu dnia robiliśmy coś razem i ja np potrafiłem o 19-20 zająć się czymś swoim i przyjść właśnie o takiej porze, gdy już chciała spać, i nie było tak codziennie. Usłyszałem zresztą nie tylko to. Jak dzieci były młodsze i ja byłem w domu to im dzień w dzień czytałem bajki na dobranoc. Później podrosly to zdarzało mi się czytać komiksy z nimi, raz na tydzień, dwa. O te komiksy też miałem pretensje, że były ważniejsze od niej. Gdy to wszystko wygarnela 1,5 roku temu to zmieniłem całkowicie moje niektóre zwyczaje i np na hobby poswiecalem czas, gdy jej nie było w domu, albo brałem to do salonu, gdzie siedzieliśmy razem. Tyle, że to i tak niewiele pomogło, podobnie jak wyeliminowanie wielu innych moich minusów.

695

Odp: Zrozumieć żonę

A ja... chyba wsadzę kij w mrowisko, ale co tam.
Stawiam, że nowa miłość wyleczy żonę Deszcza w miesiąc czasu z depresji, załamań itd.
Rozumiem chęć pomocy jej jak najbardziej, ale moim zdaniem ona kompletnie nie docenia jego roli i wkładu w to, kim ona jest obecnie. Deszczu stoi jej na przeszkodzie by była tym, kim chce być, a nie kim fizycznie jest. Oczywiście jest wiele kwestii, w których zrobił coś źle - ale obecnie żona ma go jako zło wcielone, jako powód swoich wszystkich porażek, a to gruba przesada. Nawet sądząc po tym forum - ile rad, opinii, postów - a On dalej za żoną. Miłości i uczuć do niej nie da się nie zauważyć. Tyle tylko, że ona go przekreśliła i przeniosła na niego emocje, z którymi sama sobie nie radzi, jak taki typowy toksyk.
A tak na marginesie, bo też biegałem po psychiatrach - jeżeli osoba chora nie będzie się chciała leczyć, to żaden lekarz nic z tym nie zrobi. Niestety... tak to wygląda w praktyce.
Myśli samobójcze z kolei uważam, że to straszak, który ma Deszcza postawić w ślepej uliczce. Zazwyczaj jest to próba zwrócenia uwagi na siebie i... wybielenia własnych poglądów, poczynań. Brzmi to groźnie niestety...

696

Odp: Zrozumieć żonę

Deszczu, nie myśl, że ja Ci coś zarzucam. Widzę, że Ci zależy... ale ona tego może nie widzieć. Związki marynarzy nie są łatwe z wiadomych przyczyn i tą trudność rozpatruję ze strony wrażliwej poobijanej w młodości kobiety, której dzieci dorastają i szuka dla siebie nowego celu w życiu. Tak myślę. Coś co pozwoli poczuć, że żyje, że życie ma sens. Niestety szewc bez butów chodzi ale nie wiadomo czy bez tych terapii i duchowości nie byłoby z nią dużo gorzej dużo wcześniej. Tego nie jesteśmy za bardzo w stanie ocenić. Wszak długo żyliście dobrze, prawda? Kupa czasu... Można pogratulować tak naprawdę i fajnie gdybyście odnaleźli się na nowo i mieli te wszystkie rocznice o których większość z nas może pomarzyć tylko smile To mimo wszystko dużo, naprawdę dużo! Brawo Wy! Ale jeśli nie będzie Wam dane to przecież nie musicie się rozwodzić z hukiem i gromami. Mimo wszystko, tak mi się wydaje, najważniejsza jest relacja jaka Was jeszcze łączy i nawet jeśli się zmieniła lub zmieni bezpowrotnie... Sam wiesz. Sam to dobrze napisałeś wyżej... Nie chciałbyś żyć w białym małżeństwie. Więc byłbyś w stanie puścić ją wolno jeśli tego tak bardzo chce. Pytanie czy to jest to czego chce naprawdę? I czy nie ma jakiegoś kryzysu wieku średniego? Czy takie coś w ogóle istnieje czy to tylko zgrabna wymówka? Nie martw się, z czasem więcej się wyjaśni. Dbaj o siebie i nie szukaj w sobie na siłę winy. Robimy tyle ile jesteśmy w stanie zrobić i nie zawsze nam się uda zaradzić. W przypadku choroby czy też zerwanej więzi... Niestety. Dla własnego dobra warto oswajać los oraz robić wszystko najlepiej jak umiemy. A co z tego wyjdzie to nie ma niestety gwarancji. Są dwa uda smile
Trzymaj się!

697

Odp: Zrozumieć żonę
DeepAndBlue napisał/a:

Deszczu, nie myśl, że ja Ci coś zarzucam. Widzę, że Ci zależy... ale ona tego może nie widzieć. Związki marynarzy nie są łatwe z wiadomych przyczyn i tą trudność rozpatruję ze strony wrażliwej poobijanej w młodości kobiety, której dzieci dorastają i szuka dla siebie nowego celu w życiu. Tak myślę. Coś co pozwoli poczuć, że żyje, że życie ma sens. Niestety szewc bez butów chodzi ale nie wiadomo czy bez tych terapii i duchowości nie byłoby z nią dużo gorzej dużo wcześniej. Tego nie jesteśmy za bardzo w stanie ocenić. Wszak długo żyliście dobrze, prawda? Kupa czasu... Można pogratulować tak naprawdę i fajnie gdybyście odnaleźli się na nowo i mieli te wszystkie rocznice o których większość z nas może pomarzyć tylko smile To mimo wszystko dużo, naprawdę dużo! Brawo Wy! Ale jeśli nie będzie Wam dane to przecież nie musicie się rozwodzić z hukiem i gromami. Mimo wszystko, tak mi się wydaje, najważniejsza jest relacja jaka Was jeszcze łączy i nawet jeśli się zmieniła lub zmieni bezpowrotnie... Sam wiesz. Sam to dobrze napisałeś wyżej... Nie chciałbyś żyć w białym małżeństwie. Więc byłbyś w stanie puścić ją wolno jeśli tego tak bardzo chce. Pytanie czy to jest to czego chce naprawdę? I czy nie ma jakiegoś kryzysu wieku średniego? Czy takie coś w ogóle istnieje czy to tylko zgrabna wymówka? Nie martw się, z czasem więcej się wyjaśni. Dbaj o siebie i nie szukaj w sobie na siłę winy. Robimy tyle ile jesteśmy w stanie zrobić i nie zawsze nam się uda zaradzić. W przypadku choroby czy też zerwanej więzi... Niestety. Dla własnego dobra warto oswajać los oraz robić wszystko najlepiej jak umiemy. A co z tego wyjdzie to nie ma niestety gwarancji. Są dwa uda smile
Trzymaj się!


Z tym się zgodzę, że związki na odległość to taka nie sfomarlizowana  separacja. Nie ma się co oszukiwać, że taka rozłąka może każdemu pasować przez cały związek.Tylko w sumie nie o to biega teraz, bo jeśli nawet to jest powodem problemów w związku Deszcza to że tak się wyrażę po helligerowsku czemu nie stanie w prawdzie i powie mu, że albo zostaje, albo niech spada  a tak co kocha, ale bardziej jak przyjaciela. Nie wiem, czy ma, czy nie ma depresji, ale wiem jedno stawianie kogoś w takiej sytuacji, że jestem chora pomóż mi, ale do lekarza nie ? Przecież to jest komedia jakaś. Czyli co w zasadzie ma się nic nie zmienić niech tylko facet przestanie marudzić ? Wiem nie wszyscy są tacy ja takie manipulacje doświadczałem i tez się czułem winny jej stanu. Nie bodźmy naiwni , wielu manipuluje i stosuje shaming. Wiadomo to tylko spekulacja, ale udanie się po pomoc to żaden wstyd do cholery.Co do takiego życia na odległość może jej pasowało na początku, ale teraz widać już nie   tylko chyba oboje się boją przyznać, że Deszcz z pracy nie zrezygnuje a ona, że i tak to nic nie da bo najzwyczajniej nie kocha go już i przez te wszystkie dziwne sytuacje straciła do autora szacunek. Może lubi mocne emocje jak się ciągle coś dzieje ?

698

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:
Dominno napisał/a:

.

Już sam nie wiem, co jest depresją, a co czystą manipulacją. Na pewno depresję miała będąc nastolatką, gdy ojciec robił awantury w domu. Opowiadała mi, jak potrafiła leżeć 3 dni w apatii patrząc się w sufit. Gdy ją po paru latach poznałem to była normalną wesołą osobą, chyba nawet bardziej pozytywnie patrzącą na świat niż ja, tyle że bardzo wrażliwą. W następnych latach zresztą też aż do momentu, gdy mi zakomunikowała, że coś w niej pękło. Na terapie DDA i inne chodziła, ja myślałem że to jej pomaga i nic nie mówiłem.  Później podczas kryzysu zacząłem się z nią obchodzić wręcz jak z jajkiem, żeby jej niczym nie urazić. Być może ona zauważyła to chodzenie na paluszkach i to ją zaczęło drażnić. Mam do niej żal, że zamiast powiedzieć mi otwarcie przy stole o co chodzi, albo napisać podobny list jak niedawno, to stwierdziła, że zrobiła już WSZYSTKO co mogła, ale ja nie słuchałem (???), a to WSZYSTKO jak później się dowiedziałem to było trzykrotne dobicie się Hellingerem.

Po prostu nie komunikowała Ci co czuje i jak. Na koniec strzeliła focha że domyśl się a jak nie umiesz się domyślić to ją nie kochasz bo jakbyś kochał to czułbyś to co ona myśli a dobicie to odreagowanie że nie wie co chce i świat ją nie rozumie. Kobiety niektóre nie rozumieją że nie siedzimy im w głowie i trzeba słownie wyartykułować to co się myśli aby druga osoba wiedziała. Same tworzą problemy bo są kłębkiem emocji którymi żyją i przeżywają. Stąd podatność ich na romanse, harlekiny i inne emocjonalne sytuacje ( słowotok kochanka bez sensu ale ze słowami kluczami). Teraz jest w stanie samozapętlenia emocjonalnego (doszła do ściany) i albo to co powkładała sobie do głowy przekreśli uznając za głupoty (wątpie) albo sfiksuje, albo znajdzie się boczniak który schematem swoim będzie odpowiadał jej emocjonalnie i popłynie w śiną dal (on ją rozumie). Dużo zdrowia wszelakiego i cierpliwości życzę Ci autorze, w ciągu kilku miesięcy pewnie się wyjaśni co dalej będzie.

699

Odp: Zrozumieć żonę

Na całą tą sprawę patrzę po innym kątem niż, jak przypuszczam, większość z nas.

Deszcz to wytrawny Wilk Morski, zaprawiony w bojach mężczyzna, który przy całej swojej dobroci jest twardym mężczyzną z ugruntowanym, mocnym  charakterem. Związki z takimi mężczyznami są bardzo trudne , pomimo pozorów, że wszystko powinno układać się wspaniale bo mają dobre serce i mocno kochają. Są pewni swoich racji, uważają, że postępują właściwie, i trudno im się zgodzić z tym, ze ktoś może  chcieć zupełnie czegoś innego.  Oni wiedzą jak dobrze rozegrać partię, żeby wyjść na swoje, bo życie tego od nich wymagało. Przez lata sprawdzał się w działaniu, odnosił wymierne sukcesy i niełatwo mu się pogodzić z tym, co wymyka się jego działaniom, które uważa za racjonalne.
Tyle ze emocje nie muszą być zawsze racjonalne, a układy zawarte między małżonkami zmieniają się w trakcie trwania związku, i z tym trzeba się liczyć.
Depresja to skomplikowana sprawa. Tego nie wyleczy się  żadną tabletką, jeśli warunki w jakich żyje pacjent nadal są identyczne ja te, które doprowadziły do depresji.

700 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-31 15:24:59)

Odp: Zrozumieć żonę

Tylko my nie wiemy co doprowadziło żonę do depresji. bo ta ciągnie się za nią od mlodości i główna rolę tu grają jej geny i wychowanie, a wiemy jak było, małżeństwo jakie by nie było w tym nie pomoże, bo bez problemów nie da się przeżyć życia.

Deszcz z kolei jakby miał taką silną psychikę, to nie musiałby się wspierać psychiatrą i terapią, samo to, że boi się żony i w domu generalnie nigdy sobie nie radził, jak pisze, nie świadczy o silnym facecie, chyba jedynie silna słabość do żony tak go ubezwłasnowalniała, że nogi się uginały na jej widok, więc nie można powiedzieć, że Deszcz się przyczynił do jej depresji, ja tego nie widzę.
Jednym słowem był za dobry, za mało męski jak stwierdziła żona, więc jeśli już, to jego bezwarunkowa miłość doprowadziła ją do depresji.
Tak czy tak, możemy tylko gdybać.

701

Odp: Zrozumieć żonę

"Deszcz z kolei jakby miał taką silną psychikę, to nie musiałby się wspierać psychiatrą i terapią"

To już nie są głupoty, to jest czysty debilizm i autor niezbyt przypadkowy tej wypowiedzi.

702

Odp: Zrozumieć żonę
Agnes76 napisał/a:

Na całą tą sprawę patrzę po innym kątem niż, jak przypuszczam, większość z nas.

Deszcz to wytrawny Wilk Morski, zaprawiony w bojach mężczyzna, który przy całej swojej dobroci jest twardym mężczyzną z ugruntowanym, mocnym  charakterem. Związki z takimi mężczyznami są bardzo trudne , pomimo pozorów, że wszystko powinno układać się wspaniale bo mają dobre serce i mocno kochają. Są pewni swoich racji, uważają, że postępują właściwie, i trudno im się zgodzić z tym, ze ktoś może  chcieć zupełnie czegoś innego.  Oni wiedzą jak dobrze rozegrać partię, żeby wyjść na swoje, bo życie tego od nich wymagało. Przez lata sprawdzał się w działaniu, odnosił wymierne sukcesy i niełatwo mu się pogodzić z tym, co wymyka się jego działaniom, które uważa za racjonalne.
Tyle ze emocje nie muszą być zawsze racjonalne, a układy zawarte między małżonkami zmieniają się w trakcie trwania związku, i z tym trzeba się liczyć.
Depresja to skomplikowana sprawa. Tego nie wyleczy się  żadną tabletką, jeśli warunki w jakich żyje pacjent nadal są identyczne ja te, które doprowadziły do depresji.

Nie domniemujesz tylko stwierdzasz, rozumiem że znasz osobiście autora i to pewnik co piszesz?

wieka napisał/a:

Tylko my nie wiemy co doprowadziło żonę do depresji.

A z czego wynika pewność że ona ma depresję?
Z skąd pewność autora że żona ma depresję?
Bo mu to powiedziała żona?
A może ona unika psychiatry bo nie ma depresji?

Jak już pisałem dużo tutaj pisania po wodzie.

703

Odp: Zrozumieć żonę
maku2 napisał/a:

Nie domniemujesz tylko stwierdzasz, rozumiem że znasz osobiście autora i to pewnik co piszesz?
[...]
Jak już pisałem dużo tutaj pisania po wodzie.

Nie znam autora, to fakt. Inne osoby też zapewne go nie znają, ani jego żony.
Każdy z nas ma jakiś obraz sytuacji przefiltrowany przez swoje wcześniejsze obserwacje z życia wzięte.
Deszcz jest wrażliwym i dobrym  facetem, ale to nie czyni go  bezwolnym i żyjącym pod dyktando swojej zony, jak to wiele osób stara się sugerować.
Dlatego trzeba trochę szerszej perspektywy by spojrzeć na sprawę  obiektywnie. Moja jest akurat taka.

704

Odp: Zrozumieć żonę

Witajcie po roku czasu. Postanowilem dopisac kolejny rozdzial tej smutnej historii i zapytac o rade przede wszystkim kobiety, co by na moja zone moglo jeszcze podzialac. Zdanie facetow znam, przegadalem temat z wieloma znajomymi, opinie sa wlasciwie podobne (zreszta te powyzej sprzed roku rowniez takie byly). W sumie nie chodzi mi juz nawet o same rady a i mowienie jakim jestem miekkim gosciem, bo ja mam ta swiadomosc. Po prostu teraz dopiero widze jak wielka krzywde moja zona chce sobie zrobic lecac lotem (odlotem) kamikaze i nic by nie bylo mi do tego, gdyby nie to, ze na pokladzie jestem tez ja z dziecmi.

Rok temu skonczylo sie wlasciwie na niczym, zona mi fundowala emocjonalny rollercoaster raz dajac nadzieje, a za chwile odbierajac, tak jakby to mialy byc jakies shit testy. W koncu jak powiedziala mi wyraznie, ze nie daje mi juz zadnych szans i ze mam sobie poszukac kogos innego bo wie, ze bede na pewno dla innej dobry to zrozumialem, ze ona chce odejsc i nic tu po mnie, bo ile przeciez mozna sie plaszczyc. Szkoda bylo mi przy tym dzieci jak cholera, ale co zrobic, gdy do tanga trzeba dwojga. Zdarzyla sie wowczas rzecz, ktora nie powinna miec miejsca, ale niekiedy niestety emocje biora gore nad rozsadkiem. Ja przez te prawie 2 lata zmienilem w sobie wiekszosc rzeczy, ktore mi ona wytykala, ale zauwazylem po czasie, ze nie zmienilo to u niej NIC w nastawieniu do mnie. Wyszla tez jeszcze jedna rzecz, ktora ja wypieralem ze swiadomosci, bo uwazalem, ze to nic takiego, a co mi sugerowaliscie juz od samego poczatku. Zona zauroczyla sie pewnym gosciem, ale myslalem ze to jest cos w zartobliwym tonie. Jak zaczal sie pierwszy kryzys to ona kiedys zostawila otwartego laptopa (gdzie 2 tygodnie wczesniej zalozyla sobie na niego haslo) i przeczytalem, jak napisala do swojej kolezanki cos takiego: "ide pobiegac, zeby przestac myslec o tym XX". Poniewaz przez kilkanascie lat zwiazku temat zazdrosci, a tym bardziej zdrad byl nam kompletnie nieznany, to ja to zupelnie zignorowalem. Dopiero pozniej polaczylem te kropki. W kazdym razie do rzeczy: ja faktycznie pomyslalem, ze nic tu po mnie i wtedy stalo sie tak, ze przez pewien przypadek zaczalem sie faktycznie spotykac z kims innym. Na samym poczatku stwierdzilem, ze wreszcie moja gehenna sie zakonczy szybko, bo znalazlem kogos, kto mnie rozumie i w mig zapomnialem o depresji, a prochy od psychiatry po paru dniach powedrowaly do kosza. Zeby doprecyzowac, nie byla to zupelnie obca osoba i znalem juz jej charakter, wiec faza rozowych okularow zupelnie nie wchodzila tu w gre. Ona mi przede wszystkim zaimponowala tym, ze twardo chodzi po ziemi i jest to jedna z madrzejszych i zrownowazonych osob, jakie kiedykolwiek spotkalem. Gdy relacja zaczela sie rozwijac coraz szybciej to ja stwierdzilem, ze jestem gotowy juz do rozwodu. Pewnego pieknego dnia powiedzialem o tym mojej zonie i razem zaczelismy wstepnie szkicowac plany rozwiazania malzenstwa. Czulem sie w tamtym czasie po dostawaniu regularnie emocjonalnego wpier**lu tak jakbym wreszcie wypłynął na powierzchnie szamba i zlapanie drabinki bylo juz wlasciwie tylko formalnoscia. Nastepnego dnia jednak stalo sie cos dla mnie zupelnie nieoczekiwanego...

Przyszedlem pogadac z zona o dzieciach i sprawie rozwodowej, do ktorej mialem w planach sie na dniach przygotowywac, a ona mnie nagle zlapala za reke mowiac, zebysmy jednak sprobowali moze to posklejac... Poczulem sie jakbym po raz kolejny wpadl pod pociag i doslownie mnie zatkalo. Po dluzszej rozmowie wyladowalismy w lozku tak jak gdyby nigdy nic. Wiem, ze to byl moj blad, nie wiem czy mam tutaj cokolwiek na swoja obrone. W kazdym razie ona to bardzo dobrze wie, ze ja tak naprawde na jej widok momentalnie miekne i w przyplywie jej dobroci racjonalnosc schodzi na drugi plan. Trudno, taka mam wade, mysle ze na tle innych facetow nie naleze jednak do mniejszosci, a trzeba wziac pod uwage tez fakt, ze nasz kilkunastoletni zwiazek dotychczas naprawde byl bez zadnych konkretnych rys i bywalismy przykladem dla innych.

W kazdym razie dopiero od tego dnia zaczalem poznawac co to jest prawdziwe pieklo na ziemi, bo to co bylo wczesniej to tak naprawde bylo tylko "przedszkolem". Caly nastepny dzien chodzilem struty, byla piekna pogoda, spedzilismy go na zabawie z dziecmi na ogrodzie, ot niczym fajna kochajaca sie rodzina. Kolejnego dnia zrobilem cos, co kilka osob z mojego otoczenia ocenilo jako co najmniej nierozsadne. Przyznalem jej, ze sie juz spotykam z kims innym. Moglbym klamac w zywe oczy, ale niestety zawsze tak mialem, ze staralem sie byc w 100% szczery wiedzac, ze mozna niekiedy przez to okrutnie dostac po dupie. Po moim wyznaniu nastapila kolejna nieoczekiwana rzecz: mojej zonie nagle cos zaswitalo i powiedziala, ze wie ze sama nawarzyla tego piwa, bo byla dla nie suka... i ze ona tak bardzo chciala pokochac siebie, ze przez to wszystko zapomniala, zebysmy kochali sie wzajemnie. Przyznam, ze tym wyznaniem rozpieprzyla mnie na kawalki choc wiedzialem, ze moze takie cos miec miejsce pomiedzy partnerami, gdy osoba inicjujaca rozstanie nagle uslyszy od drugiej osoby po dluzszej walce, ze ok w takim razie sie rozstajemy skoro Ty juz nie widzisz sensu bycia razem. Przyznalem jej, ze i tak ma duza przewage (bo jest zona, mamy dzieci, 20 lat wspolnego zycia, dalej mi sie bardzo podoba, itd) i wygasze ta nowa relacje, ale nie moge tej kobiecie tak nagle powiedziec, ze dziekuje, ale nie jestes mi potrzebna juz. Zona powiedziala, ze to rozumie pomimo tego, ze jest to dla niej wyjatkowo gorzka pigulka do przelkniecia. Pojechalem w "nowe miejsce" i moja nowa sympatia tylko powiedziala "trace Cie...". Cholernie mnie to dotknelo, bo poczulem sie jak smiec w zwiazku ze swoim postepowaniem, dalem jej nadzieje a teraz nagle stawiam ja przed nowa rzeczywistoscia. Jedyne pocieszenie dla mnie jest takie, ze ta kobieta jest bardzo racjonalna i opanowana, do tego relacja byla naprawde swieza, wiec jakas wielka rozpacz z jej strony nie byla tutaj zbyt prawdopodobna. W miedzyczasie chodzilem na terapie i psycholog powiedziala mi, ze nowa kobieta sama rowniez ponosi konsekwencji za swoje czyny, bo wie ze sie zgodzila na relacje z zonatym facetem. Mnie ten fakt niewiele pocieszyl (jak rowniez to, ze psycholog mowila mi, ze ze mna jest wszystko w porzadku i to zona potrzebuje terapii, a nie ja), ale tez zauwazylem, ze jednak u nowej kobiety zostala juz jakas czesc mnie i bardzo trudno mi sie teraz bedzie z tego wszystkiego wyplatac. Byl to dla mnie emocjonalny hardcore, bo nagle zywilem uczucie do dwoch osob jednoczesnie i sam nie wiedzialem co mam teraz z tym zrobic. W tym momencie wlasnie moge czesci z Was, ktorzy czytali historie wczesniej, zdradzic pewna tajemnice, otoz zalozylem tutaj drugi temat pod nickiem Clash, w ktorym poddalem do dyskusji temat czy mozna kochac dwie osoby jednoczesnie. Ja wiem, ze takie rzeczy na swiecie maja miejsce, czy to jest normalne, uwazam dzisiaj, ze nie mnie to oceniac. W tamtym watku zostalem przez niektorych z Was odsadzony od czci i wiary (byc moze slusznie), z jedna osoba szczegolnie sobie skoczylismy do gardel. Mysle dzisiaj, ze gdybym ja mial skomentowac ten watek nie majac za soba takiego doswiadczenia, to i ja chyba taka osobe nazwalbym podla kanalia. Wroce jednak do tematu. Zona w kazdym razie powiedziala, ze rozumie, zna moj charakter i wie, ze nie wyrzucilbym nikogo z zycia ot tak jak zabawke. Byla mimo wszystko roztrzesiona, gdy od niej wracalem, chociaz ja zapewnialem ze do zadnych zblizej nie dochodzilo, ot siedzielismy i gadalismy, pare rzeczy jej rowniez w domu przy okazji naprawilem, bo brakuje tam meskiej reki. Bylem jednak mimo wszystko uczuciowo wtedy nadal z nia zwiazany, co bylo przedmiotem dlugiej dyskusji na drugim zalozonym przeze mnie watku. W pewnym sensie caly czas mi nie dawal spokoju fakt, ze jakis czas temu (a moze wciaz dalej?) zona podkochiwala sie w XX i klepala o tym swoim przyjaciolkom na lewo i prawo, a one pewnie patrzyly na mnie przez ten czas z politowaniem i byla to chyba jakas podswiadoma forma rewanzu, gdy jezdzilem tam do nowej kobiety (trwalo to niecaly miesiac). Mialem rowniez ta swiadomosc, ze wyznanie zony wcale nie musi byc szczere, skoro juz ktorys raz w przeciagu 2 lat jest dobrze, a za chwile nie jest. Mysle, ze Zona myslala, ze to bedzie jakas pierwsza lepsza laska z Tindera, ktorej po kilku przygodach podziekuje, a tu sie przeliczyla.

To co stalo sie dalej bylo oczywiscie bardzo proste do przewidzenia. Ja pojechalem w rejs i stwierdzilismy z nowa kobieta, ze tak byc nie moze, ze ja powinienem najpierw uporzadkowac swoje sprawy, a dopiero pozniej ewentualnie pojawic sie w jej zyciu. W ten sposob wlasnie dla obopolnego dobra postanowilismy w zaistnialej sytuacji odpuscic poglebianie relacji. Po moim powrocie z rejsu powiedzialem w koncu zonie, ze juz emocjonalnie wrocilem do punktu wyjscia i ze ta "czesc mnie", ktora tez oczywiscie na moje wlasne zyczenie zmaltretowala mnie psychicznie, juz nie istnieje w innym domu. Zona wtedy zrozumiala, ze nie ma juz konkurencji i zagrozenie minelo. Co stalo sie dalej mysle, ze mozecie juz dopowiedziec sobie sami. Ja oczywiscie wiedzialem, ze tak bedzie, ale mimo wszystko patrzylem na dzieci i pomyslalem, ze moze poswiece sie dla dobra sprawy, zeby one dalej mialy pelna rodzine.

Zeby jednak uczynic ta opowiesc ciekawsza to dopisze jednak kilka szczegolow. Oczywiscie poza klasycznym obroceniem sie znow o 180 stopni zaczelo sie totalne wyrzygiwanie mi od A do Z wszystkiego. Absolutnie wszystkiego wlacznie z domyslami, insynuacjami i falszywymi oskarzeniami. Ja juz jednak znudzilem sie rola potulnego baranka zalanego lzami (zreszta juz dawno wyplakalem co wyplakac mialem i przestalo mnie wiele rzeczy ruszac). Postanowilem, ze bede w takim razie teraz oddawal jej kontre za kazdym razem pokazujac, ze jej wszystkie zarzuty, ktore do mnie miala rok temu sa kompletnie bez sensu, ze przeczy sama sobie praktycznie w kazdym miejscu i wiem, ze jest tutaj drugie dno. Ona akurat slyszac takie slowa ani razu nie zaprzeczyla. W koncu po dalszych probach lamania mojej psychiki powiedzialem jej, ze wiem o XX... To wyznanie z poczatku ja zatkalo zupelnie, ale w koncu zaczela sie tlumaczyc z tego. Powiedziala, ze ja zawsze ciagnelo do sportowcow (ten gosc jest trenerem), ale ze on w ogole o niczym nie wie. Jestem sklonny w to uwierzyc (chociaz dla mnie to i tak nieistotne, bo wystarczy mi fakt zdrady emocjonalnej), choc wiem ze ona jemu sie podoba, jak zreszta wielu innym facetom. Trudno mi w kazdym razie stwierdzic, czy laczylo ich cos wiecej (gosc jest zonaty), ale jakos na tym nie skupiam sie, bo od samego poczatku zona deklarowala sie, ze przy ewentualnym rozwodzie ona nie chce walki, bo jej rodzice sie ostro napieprzali, gdy byla nastolatka i wolalaby dzieciom tego oszczedzic. Mi szczerze mowiac pograzanie jej przed sadem tez do niczego potrzebne by nie bylo, jestem w stanie ja godnie odprawic na nowa droge zycia, a ja sobie i tak poradze.

W kazdym razie sytuacja jest do dupy, znow zyjemy osobno, mi jednak serce peka patrzac na dzieci i sama mysl, ze juz mialbym z nimi nie mieszkac pod jednym dachem lamie mi doslownie serce, pomimo mojej pracy i tego, ze sa juz nastoletnie i i tak za jakis czas z gniazda wyfruna. Cala jesien spedzilem w glebokiej depresji, mialem takie dni, ze nie moglem sie podniesc do godziny 12tej, przykrywalem sie koldra tak, jakbym podswiadomie chcial sie stac niewidoczny dla swiata. Bylo to koszmarne uczucie i mam nadzieje, ze juz nie wroci nigdy. Pomogl mi dopiero wyjazd do pracy, zmienilem szara bura jesien na upalne lato, zajalem sie praca i to wszystko na szczescie odeszlo. Ona w miedzyczasie chyba jeszcze bardziej odplynela w swiat duchowy, zdarza jej sie wysylac mi tak niestworzone rzeczy, ze mozg staje (np ze ktos jej powiedzial, ze w naszym domu jest duch, ktory jej zabieral energie i dlatego musiala polamac na 7 czesci swiece z komunii naszego syna, albo ze ja z nia w poprzednich wcieleniach spotykalem sie juz ponad 100 razy, bylismy niekiedy wrogami i mamy strasznie trudna energie pomiedzy nami przez to). Do tego wszystkiego na dokladke okazalo sie, ze kochana mamusia (tesciowa) dolewala oliwy do ognia buntujac je bezpodstawnie. Juz rok temu gdy ja prosilem o pomoc w ratowaniu zwiazku to dostalem wiazanke oszczerstw na moj temat, przyznam ze bardzo mnie tym dotknela do zywego, bo przez kilkanascie lat byla dla mnie tak samo dobra jak zona, pomagala nam, a my jej. Po czasie jednak okazala sie niestety zmija, a ja jej krzywdy nie zrobilem zadnej. Zarzucila mi, ze corka sie przy mnie nudzila (moze jakby poszla do pracy to by nuda odeszla) i jestem do dupy ojcem, bo co dzieci beda pamietac po latach... ze raptem raz w roku gdzies byly za granica, a np jej syn z synowa (ona go ciagnie) to co 3 miesiace w wnukami nawet chociazby w gory jezdza, narty czy zwykle chodzenie. Dodam, ze moja zona gor nie lubi, nart nigdy nie zalozyla, wzialem ja pare lat temu w Bieszczady to chodzila naburmuszona, bo ja takie chodzenie meczy. Na rower nie lubi, na plaze tez nie bardzo, itd.

Konkluzja jest taka: otwarcie mi mowi, ze jest juz inna osoba niz kiedys, ze ona sie rozwija w przeciwienstwie do mnie i mnie nie kocha. Zapytalem jej niedawno, czy w takim razie jest to miedzy nami koniec, bo chce to wiedziec. Jej odpowiedz brzmi: NIE WIEM. Absolutnie nie ma zamiaru wziac konsekwencji za to, ze znalezlismy sie w miejscu takim, a nie innym, bo to ona ta machine ruszyla (a gdy zatrzymala to po czasie znow nadala jej bieg). Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele, ja oczywiscie tez narobilem bledow od cholery, ale teraz po czasie najistotniejszym czynnikiem w mojej ocenie jest ta "zlota klatka", o ktorej pisalem rok temu. Ona uwaza, ze ja ja ograniczam i musi zrezygnowac z milosci, bo to jej zabiera ENERGIE samodzielnosci i zarabiania pieniedzy. Dlatego wlasnie uwazam, ze ewidentnie pod wplywem jakis osob (nowych szczesliwych kolezanek singielek, ksiazek o odkrywaniu kobiecosci itp) konsekwentnie robi sobie krzywde. Ona teraz karmi sie roznymi feministycznymi teoriami sprawadzajacymi sie do tego, ze samiec Twoj wrog (dlatego w chwili obecnej odrzucam w 99%, ze jest ktos na orbicie) i ze czasy patriarchatu sie skonczyly. Ja rozumiem, gdybym ja faktycznie w czyms ja ograniczal, ale absolutnie niczego jej nigdy nie zabranialem, ani z niczego nie rozliczalem. Miala taka wolnosc, jaka malo ktora kobieta moze miec. Niedawno mialem jeszcze spiecie z nia o nasza corke, gdy powiedzialem, ze nie moze jej wychowywac na roszczeniowa ksiezniczke, bo kazdy normalny facet bedzie uciekal w podskokach, a ona odwrocila kota ogonem, ze co ja sobie mysle, ze ona ma byc sluzaca? Ja jej wielokrotnie mowie, nie sluzaca, nie ksiezniczka, a rownorzednym partnerem. Niestety, gdy mowie takie argumenty, jak i dziesiatki innych, ktore wskazuja jak bledne ma podejscie do zycia, to mam wrazenie jakbym mowil do niej po chinsku.

Mam w tej chwili cztery wyjscia:

1. Trwac w tej sytuacji jak jest. Mojej zonie jest wygodnie, bo ma moje pieniadze (chociaz w koncu po latach poszla do pracy jako nauczycielka), ja ogarne dzieci jak jestem w domu no i posprzatam. Minus tego jest taki, ze zyjemy zupelnie osobno, tzn nie klocimy sie, ale to cos jak wspolpracownicy w firmie p.t. wspolny dom z dziecmi, spimy osobno, nie przyjmujemy juz w domu wspolnych gosci, generalnie zycie nie za wesole, chociaz jakos ja daje rade ze wzgledu na dzieci, ze sa blisko. Zona przychodzi po pracy i od razu leci do swojego pokoju zamykajac sie w nim. Spotykamy sie jedynie na posilki i czasem wspolnie zrobimy zakupy spozywcze.


2. Odejsc i ja zostawic w naszym domu z dziecmi i cieszyc sie nowym zyciem, tyle ze ona nie chce w nim zostac (powiedziala mi, ze nasz dom dla niej jest martwy, bo jej sie kojarzy z samotnoscia jak ja bylem w pracy itp). Mi nie bardzo podoba sie taka opcja, bo nie po to zasuwalem latami na to wszystko, zeby ot tak to zostawic (swoja droga w pewnym sensie podziwiam facetow, ze tak potrafia lekka reka jak moja zona rozbic rodzine i odejsc). Boje sie, ze jakbym zamieszkal sam w nowym miejscu, czy nawet z jakas inna kobieta, to i tak bede tesknil za tym co bylo, a swiadomosc, ze nie mialbym moich dzieci codziennie w domu doslownie rozrywa mi serce. Za duzo czasu minelo, za bardzo sie zaangazowalem w tworzenie domowego ogniska i wszystkiego razem wziete. Dla mojej zony jest to jak spluniecie, ale ostatnio jej powiedzialem, ze to by bylo tak jakbym ja mial jej zabrac na stale jedno dziecko, bo bym uwazal ze nie dba nalezycie o nie. Nie jest to moze do konca trafne porownanie, ale chodzi o kawal poswieconego zycia, ona tez sie oddala macierzynstwu i tu akurat nie moge na nia zlego slowa powiedziec, bo jest dobra matka, pomimo prezentowania przed dziecmi niekiedy dziwnej postawy zwiazanej ze swiatem duchowym.

3. Zostac sam w pustym domu i kupic jej duze mieszkanie gdzies niedaleko (najprawdopodobniej tak wlasnie bedzie, ona powiedziala, ze chetnie by na to poszla). Tyle, ze znow pozostaje ten sam problem, ze nie mam dzieci na codzien przy sobie. Ja wiem, ze moze byc opieka naprzemienna, chociaz to juz mlodziez przeciez, ale jednak bardzo by mi ich brakowalo, a tez widze jak bardzo mlodszy syn mnie potrzebuje. Gdybym mieszkal sam to pewnie mialby mnie na wyciagniecie reki, ale gdyby pojawila sie znow nowa kobieta to z oczywistych wzgledow musialbym dzielic czas pomiedzy nia a dzieci i znow mialbym poczucie rozerwania.

4. Dokonac cudu i przekonac ja, ze postepuje wbrew sobie i kompletnie bez sensu. Ona jest bardzo podatna na wplywy tych, ktorzy jej imponuja, czyli jak ja to nazywam, wszelkie "czarownice", astrolozki i inne roznej masci uduchowione kolezanki, ktore pewnie teraz ja "otulaja" w jej smutkach i problemach. Czy jest cos, co by nia potrzasnelo jak wczesniej, teoretycznie na sile nie mozna nikogo zmusic do tego, zeby pokochal, ale mysle ze ona sama w dalszym ciagu nie wie, gdzie jest i w glebi duszy nie wie, czy kocha, czy nie. Kiedys kochala bardzo i nie robila mi nigdy podobnych numerow. Niektorzy znajomi sugeruja, zebym ja odcial od finansow i wydzielal miesiecznie jakas kwote na wydatki. Ona teraz zarabia swoje pieniadze, ale chomikuje je na swoim koncie, ja nie widzialem z tego ani zlotowki i finansowo sie nie doklada do domu nic a nic. Place wszystkie rachunki z jej telefonem wlacznie. Boje sie jednak, ze oskarzy mnie o przemoc finansowa. Kiedys nie mielismy absolutnie zadnych tajemnic, a ona sukcesywnie sie ode mnie odcina, np wlasnie kontem, ktore sama sobie zalozyla, zalozyla sobie tez haslo na telefon i laptopa, chociaz wczesniej ona znala moje i ja jej, tyle ze zadne z nas nie mialo absolutnie nic do ukrycia.

Probowalem byc ostatnimi czasy jak najbardziej w porzadku dajac od siebie wiecej, niz powinienem, ale to zupelnie nie przynosi efektu. Niedawno jej wygarnalem wszystko, co mi lezy na watrobie, wszystkie krzywdy jakie od niej doznalem zupelnie bez powodu, ale zapytala czy mysle, ze jak bede ja obrzucal blotem to ona zmieni nastawienie do mnie na pozytywne? Oczywiscie, ze nie, ale niekiedy emocje biora gora i musze troche z siebie wyrzucic. Nie mysle, zeby miala kogokolwiek w tym momencie, bo malo wychodzi i raczej nie ubiera sie jakos wyzywajaco, poza tym mysle, ze gdyby faktycznie poczula te motyle do kogos innego to juz dawno spakowalaby sie w try miga. Boje sie, ze dzieci obserwujac ta sytuacje beda mialy problemy w doroslym zyciu. Mam kuzynostwo, gdzie rodzice maja taki uklad nr 1 juz ponad 20 lat i teraz brat z siostra sa po 30tce i nie sa w stanie stworzyc sobie normalnych zwiazkow. Smutne to. Niedawno tez mi powiedziala, ze to tak naprawde zaczelo sie psuc juz 5 lat temu, gdy byla u jakiejs astrolozki, ktora jej powiedziala, ze cos mamy krzywo w liczbach i nasz zwiazek sie rozpadnie (pamietam to jak mi mowila). Pozniej po roku ta sama baba powiedziala, ze cos tam jej sie jednak pomylilo w rachunkach i poprzednia wrozba czy przepowienia nie byla jednak prawdziwa. A pozniej jednak, ze prawdziwa. I ja takie rzeczy slysze od dojrzalej kobiety po 40tce.

Czuje w tej chwili pustke i beznadzieje liczac nie wiadomo na co. Chyba jedyny sposob to jakas terapia szokowa, tylko co na kobiety w takiej sytuacji dziala? Myslalem, ze Was juz troche znam, ale jednak nie jest tak do konca. W kazdym razie znow powodzenia zycze sobie.

705

Odp: Zrozumieć żonę

Ależ z Ciebie zakichany egoista!!!! Zrób coś dla tych dzieci i rozejdź się z nią czym prędzej!
Przecież to małżeństwo nie jest nawet trupem, to jest zombie koszmarne jakieś. Wy się nawzajem karmicie chorą energią, zajmujecie nią głowy i budujecie swoje życie, pokręcone, kalekie, złe emocje, złe relację, wszystko się nawarstwia - a w tym te dzieciaki biedne. Naprawdę uważasz, że stała obecność ojca,  który pól dnia leży w łóżku i nie ma sensu w życiu to coś lepszego, niż kilka godzin intensywnego kontaktu z fajnym, optymistycznie nastawionym do życia facetem?
Dom? Dom = ciepło i miłość, sam budynek to TYLKO MURY I ŚCIANY. Będziesz go trzymał za wszelką cenę, kosztem zdrowia psychicznego wszystkich? Sprzedasz szczęście za pieniądze? Gratulacje!
Weźże go wynajmij, jeśli sprzedawać nie masz zamiaru. Przeciez w trakcie Twoich rejsow ktos nim sie opiekować musi. Możesz wynająć mieszkanie 100m od dzieciaków.
Jedź w świat, poznaj nowa babkę, zbuduj z nią nowe, inne gniazdo, a nie przywoź na stare śmieci przesiąknięte toksynami poprzedniej.
Bardzo lubisz komplikować sobie życie, rozbierać włos na czworo i taplać się w znanym sobie goownie, pytając ludzi w koło, czy jak podniesiesz lewą nóżkę to śmierdzi więcej, a czy jak poleżysz bez ruchu, to może się zmieni w czysta wodę. No nie, się nie zmieni! Bądź facetem, wyciągnij korek, spłucz ten basen, a przy okazji opłucz że smrodu siebie i swoje dzieciaki. Może I żona się odświeży przy okazji.
Ale wiesz co? Odkładając kasę, ta kobieta szykuje się do odlotu, prędzej czy później. Buduje sobie arkę i zabezpiecza tyły. Żebyś się nie zdziwił, jak po tych wszystkich rozkminach zostaniesz całkiem sam, nadal rozdrabniając, czemu ona woli żyć osobno, a dzieciaki obwiniają Cię za niepowodzenia w dorosłym życiu i nie chca z Tobą gadać.

706 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-05-28 10:57:03)

Odp: Zrozumieć żonę

Dla Twojej psychiki, to raczej najlepsza będzie 1 opcja, żyć jak współlokatorzy z ograniczeniem kasy. Nie wiem czego się boisz z tą kasą, jaka to niby by miała być przemoc finansowa, przesadzasz.

Jakbyś był silniejszy psychicznie, nie miał tak niskiego poczucia wartości, najlepszą by była 3 opcja.

Żona do końca życia będzie Tobą manipulować, bo na to pozwalasz i nigdy nie da ułożyć Ci życia z inną kobietą, więc licz się z tym, że i tak będziesz sam.

Dlatego może uda Ci się opcja 3, z tym, że musisz liczyć się z alimentami na nią, bo przecież diametralnie pogorszy jej się jakość życia tongue

707

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Podejrzewam, że wyjdzie mi długi post i nie każdy dotrwa do końca, ale mimo wszystko spróbuję do kogoś z Was trafić. Zarejestrowałem się na tym portalu już rok temu i wybrałem taki nick, bo wtedy dosłownie tonąłem we łzach, dzisiaj zresztą jest niewiele lepiej. Wtedy zdarzało się, że "doklejałem" moją historię do innych podobnych postów, ale nie było to zgodne z zasadami tego forum i moderatorka kasowała, spoko, rozumiem, nie byłem gotowy żeby napisać to, co piszę teraz.

Mam 45 lat, jestem marynarzem, mam spokojną naturę, nie krzyczę, nie mam nałogów, jestem pracowity, pomagam w domu, a moją wadą może być to, że jestem czasem za spokojny. Żona ma lat 40, jesteśmy parą 20 lat, dwójka wspaniałych nastoletnich dzieci, fajny dom, dwa dobre samochody, ja podobno podobam się kobietom, moja żona też jest atrakcyjna, i co najważniejsze, co nie każdy może mieć, a czego każdemu zawsze życzę- jesteśmy póki co w pełni zdrowia i zawsze byliśmy świetnie dogadującym się małżeństwem.

Moja "czarna" historia trwa juz 1,5 roku i nie wiem ile trwać jeszcze będzie, co jest w tym wszystkim najgorsze, bo nie wiem jak rozłożyć siły na przetrwanie, a niszczy mnie to strasznie. Zaczęło się wszystko pewnego pięknego dnia pod koniec 2020 roku, gdy wróciłem z rejsu (plywam od momentu poznania się, czyli 20 lat, normalnie wyjeżdżałem na 6-8 tygodni, ale przez pandemię musiałem być poza domem aż 4 miesiące), gdy na przywitanie żona ni z tego ni z owego powiedziała mi że kumplem jestem fajnym, ale poza tym to w ogole nic już do mnie nie czuje. Jako powód podała argumenty, że czuje się wypalona prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci (nigdy jej nie broniłem, żeby coś robiła żeby mieć swoje pieniądze, ale ona jak sama mówiła "boi się życia" - o czym napiszę może później w dalszych komentarzach) a do tego że czuła się przeze mnie niewidziana, niedoceniana, itp. Trudno mi się z tym zgodzić, bo przy każdej nadarzającej się okazji nie szczędziłem żonie słów uznania, co wielokrotnie mówiłem, gdyż uważam ją za osobę mądrą i dobrą, bez której świata nie widzę. Przez te wszystkie lata w nasz związek nie wchodziły też jakiekolwiek romanse, zazdrości, normalnie ideał można powiedzieć. Niestety - wróg przyszedł z zupełnie innej strony, dla mnie kompletnie niespodziewanej.

Moja żona od zawsze była bardzo uduchowioną osobą i jej najważniejszym zainteresowaniem było wszystko związanie z ezoteryką i psychologią. Przez te wszystkie lata, gdy ja pracowałem na morzu, ona wychowywała dzieci dokształcając się kończąc 3 kierunki na studiach podyplomowych i uzyskując wiele dyplomów z licznych kursów psychologicznych, które przeszła. Taki stan trwał latami, aż nagle oznajmiła właśnie, że "coś w niej pękło", co spowodowało że dosłownie grunt mi się zawalił pod nogami i pozostałem z wieloma znakami zapytania. Pierwsze argumenty mnie "rozłożyły" bo jak przypomniała, nie podobało jej się to, że oddaję się mojemu hobby, które mam, i np przychodzę do niej obejrzeć razem telewizję dopiero o 2200, zamiast godzinę wcześniej, albo za długo czytałem dzieciom bajkę na dobranoc, po prostu nie czuła że jestem dla niej priorytetem, z czym ja absolutnie się nie mogę zgodzić.

Jak mi wtedy powiedziała, przez ostatnie 3 lata dawała mi do zrozumienia, że coś jest nie tak, ja niestety tego nie widziałem. Minął miesiąc od rozmowy, żona pojechała odpocząć na kilkanaście dni do swojej mamy, ja zrozumiałem gdzie dawałem ciała, bo przecież wiem, że nie jestem idealny, i postanowiłem się zmienić. Po miesiącu było już dużo lepiej i wyglądało że ją odzyskałem, niestety jednak znów musiałem jechać do pracy, i przez pandemię znów na dłużej. Po 2 miesiącach na statku znów zacząłem wyczuwać w jej postawie chłód, o czym jej powiedziałem. Rozpętało to ogromną burzę, po ktorej zalałem się łzami i właśnie wtedy zarejestrowałem na tym portalu. Powiedziała mi wówczas mniej więcej coś takiego "jesteś naprawdę fajnym i wartościowym facetem, ale powinieneś poszukać sobie kogoś innego". Ten emocjonalny horror trwał kolejne miesiące, zdążyłem wrócić do domu, ale to nie poprawiło sytuacji, miałem odczucie że jestem wrogiem we własnym domu. Później jednak nastąpił cud bez właściwie żadnej przyczyny - pojechaliśmy na wakacje w ciepłe miejsce i żona jakoś tak sama z siebie zaczęła na mnie patrzeć takim wzrokiem jak kiedyś i wszystko zaczęło być jak dawniej. Ta idylla trwała 4 miesiące aż znowu musiałem jechać do pracy. Sytuacja niestety się powtórzyła, ja znowu musiałem zostać na 4 miesiące i po mniej więcej połowie zauważyłem, że żona znowu zaczęła się ode mnie odsuwać. Argument był i jest wciąż taki sam - że nie czuje się ważna i ja jej nie słucham. Moim największym błędem było np. to, że ZADZWONIŁEM w momencie, gdy była na koncercie ulubionego zespołu, a przecież powinienem wiedzieć, że wtedy tam jest i mam nie dzwonić, później NIE ZADZWONIŁEM z samego rana życząc jej powodzenia na egzaminie, który miała (zrobiłem to dzień wcześniej i myślałem, że rano będzie się uczyć) !!!! tyle smsow i telefonow ze słowami otuchy dostałam, tylko nie od Ciebie !!!! , a parę dni później zmarła jej babcia i nie zadzwoniłem podczas pogrzebu (długo rozmawialiśmy w dzień śmierci, po itd, a podczas pogrzebu nie chciałem trafić w nieodpowiedni moment, więc zadzwoniłem za późno, bo o 17tej). Gdy przyleciałem do domu, już była oschła na dzień dobry, zawsze jej kupuję jakieś fajne perfumy z podróży i wiem, że trafiam w gusta, ale tym razem już po pudełku stwierdziła, że nie będą dobre bo "przecież kwiatowych nie lubi", przyznam że pierwszy raz od 20 lat coś takiego od niej usłyszałem, a kupiłem jej przez te wszystkie lata co conajmniej 50 różnych perfum i zawsze były ok. Później gdy się położyliśmy spać to zaczęliśmy się kochać (ona nie przejwiała żadnej inicjatywy) a po wszystkim zaczęła płakać. Poczułem się wtedy jakbym ją wręcz zgwałcił.

Niedawno była Wielkanoc, przyjechała do nas jej rodzina, a ona w jej obecności pokazywała jaki jest jej stosunek do mnie (brak szacunku w najmniejszym stopniu) aż w końcu żona jej brata wzięła mnie na stronę zapytać co się dzieje. Nie chcę rozwijać już tego tematu, ale te święta były dla mnie po prostu koszmarem. Po świętach została u nas jeszcze tydzień jej mama, która widziała co się dzieje, ale zachowywała się jak nigdy nic. Dopiero wczoraj po jej wyjeździe znalazłem przestrzeń, żeby zapytać się żony o co tu tak naprawdę chodzi. Usłyszałem znów te same zarzuty sprzed lat (gdzie od 1,5 roku wiem, że się dużo zmieniłem) a także... i chyba o to tak naprawdę chodzi- że ona się czuje w złotej klatce (do której sama weszła, i której ja nigdy nie zamykałem) i że jest dużo bardziej uduchowioną osobą niż ja, i że dlatego się rozminęliśmy.

Czuję się cholernie źle z tym, oszukany, bez szacunku i potraktowany jak przedmiot. Świat mi się zawalił po raz kolejny, a teraz jeszcze żona niejako wymusiła na mnie żebym nie spał w sypialni, tylko w salonie na dole. Jest 3 w nocy, mieszkamy w tym domu 15 lat i przede mną pierwsza taka noc. Moja żona z nie do końca znanych mi powodów (na pewno nie ma trzeciej osoby) usilnie dąży do tego, żeby zrujnować rodzinę, a ja wiem, że po tylu latach dobrego życia nie jestem w stanie szukać innej relacji, a gdy nawet znalazłbym inną osobę to i tak nie będzie to to samo, bo tak jak ją kocham to kocha się tylko raz w życiu.

Wiem, że nie jest się w stanie podczas jednej wypowiedzi opisać całe 20 lat życia i pewnie, gdyby moja żona to pisała to wyszłaby kompletnie inna historia, ale przynajmniej opisałem jak to wygląda z mojej strony. To jest ten moment, gdy zastanawiam się czy bycie dobrym i uczciwym człowiekiem ma w ogóle sens, pierwszy zaczynam wątpić w powroty karmy.

Tak czy inaczej, powodzenia życzę sobie.

708

Odp: Zrozumieć żonę

Nie będę pisał z klawiatury piszę z mikrofonu. Jak dla mnie to zawaliłeś sprawę powinny dać ci do zrozumienia te wyjazdy kiedy wszystko zaczyna się niszczyć jak dla mnie rozwój małżeństwa to różne etapy po 5 latach już powinieneś znaleźć inną pracę być może zostać małym biznesmenem założyć sklep alkoholowy zrobić sobie parę punktów parę źródeł dochodu spełniać swoje pasje i być w domu rozwijać rodzinę przede wszystkim piszę ci to tak po części jak to ja bym mniej więcej zrobił. Kobieta ma pragnąć faceta takim jaki jest nie możesz być tatusiem dla niej bo ona wtedy będzie widzieć w tobie nie pożądanego mężczyzny ale tatuśka który robi wszystko dla domu to różnica ja już się tego nauczyłem na swoich doświadczeniach bądź najlepszą wersją siebie zmień pracę Nie wyjeżdżaj na 5-6 tygodni i uwierz mi że masz wspaniałą żonę bo 20 lat w takim czymś przetrwać to jest naprawdę kurwa ciężko pracuję latami za granicą i widzę co się dzieje widzę jak ludzie kłócą się ze sobą jakie są tematy rozmów na siłę podtrzymywanie tego wszystkiego A najgorsze jest to kiedy facet zaczyna latać za kobietą kiedy coś jest nie tak jeżeli u was w życiu i u ciebie zaczyna dziać się coś takiego to nie powinieneś nawet o tym mówić tylko czynami zrobić to w taki sposób żeby ona z powrotem do ciebie wróciła chujowo że wyjechały znowu na te sorry po tych czterech miesiącach to tak nie działa niestety życzę ci żeby wszystko w twoim życiu się udało ale trochę zawaliłeś stary

709

Odp: Zrozumieć żonę

Ciepłe kluchy z Ciebie, Deszcz. Żony się boisz i nie potrafisz postępować zdecydowanie i twardo, myśląc przede wszystkim o sobie i o dzieciach (które są już duże więc jest już łatwiej). Wasze małżeństwo to historia, tkwisz w nim zupełnie niepotrzebnie, marnując kolejne lata życia... Bądź facetem, odejdź, zrób coś z sobą i swoim życiem. Żoną się nie przejmuj, ma czego chciała. Obawiam się jednak, z tego jak przedstawiasz siebie tutaj, że nic nie zmienisz i będziesz w tym trwał, aż ew. żona sama odejdzie konkretnie do kogoś innego. Mam rację?

710 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-05-28 12:35:47)

Odp: Zrozumieć żonę

Oni obydwoje chyba lubią taki "taniec" znany przynajmniej - nowe oboje przeraża
I w wątku Deszcza i Clasha było do przewidzenia  zachowanie żony i dalej może tak być,żona  przystosowana jest prawie doskonale do takiego życia w odpychaniu i przyciąganiu i nieobecności Deszcza .
Samotność to jakaś wyolbrzymiona, wyostrzona ściema niezła broń i straszak narzędzie manipulacji,co paradoksalnie wcale nie wyklucza depresji która ma najprzeróżniejsze oblicza a nie jedno czyli taka smutną osobę co siedzi i myśli .
Z czasem "biedactwo" okazała się psem ogrodnika zaborczą i zazdrosną kobietą, w dodatku jednak był jakiś fagas w tle i walka z zauroczeniem.
Jak pozna jakiegoś godnego uwagi i odpowiednim dla niej statusie faceta to odpłynie i już nie będzie zważać na nic czeka na standby tylko z kandydatem do nowego życia nie jest łatwo takiego spotkać romans na utrzymanie niby małżeństwa tylko pozostaje i ma komfortowe warunki - separacja dla żony Deszcze to niby naturalne środowisko.Dłuższa obecność męża męczy ją i ogranicza jaka samotność bullshit może na początku małżeństwa tęskniła ale teraz.
Każdą decyzje będziesz musiał podjąć Ty nawet jak dojdzie do romansu żony i wyjdzie na jaw Ty podejmiesz decyzję ona uwielbia i umie czekać aż ktoś za nią zdecyduje.Ona kocha też marzyć o wolności dlatego teraz roi sobie singielstwo odwagi jednak brakuje łatwiej z kanapy być feministką singielką na fejsie.
Radzenie Ci życia jak dotychczas czyli w takim zawieszeniu uważam za nierozsądne, ponieważ zakład jakąś niby stałość związku dwojga ludzi w  rozdarciu i w regulowaniu emocji odpychaniem,przyciąganiem, unikami i chwilowymi wybuchami,erupcjami emocji,niby kontrole nad tym co jest niby znane i wygodne, niby rozsądne i pożyteczne dla dzieci, ,ale to jest właśnie złudzeniem i myśleniem życzeniowym, asekuracyjnym niestety podtrzymującym toksyczną symbiozę takie środowiskowo depresyjno neurotyczne i wszelkie mechanizmy z tym związane, gdzie utrata kontroli jest wpisana w zaburzenia i taką dysfunkcję
Najważniejszgo nie zmienisz Deszczu
pracy na morzu,bo to kochasz i masz z tego satysfakcję, teoretycznie nawet jak stałbyś się szczurem lądowym to i tak za późno ,te gadki o trzymaniu w "złotej klatce" o tym świadczą, żona Ciebie nie zniesie na dłużej nawet z taką samą kasą w domu , to konsekwencje przstosowań was dwojga do Twojej pracy,coś jak uboczne skutki,które stały się przez lata problemem też niby niezauważenie,powoli ,cicho a przez ostatnie 2 lata tego miotania się i szarpania z i u żony jej deficyty zaczęły eskalować pomimo jej pracy nad sobą jaka by ona nie była.

711

Odp: Zrozumieć żonę

Co za frajer, ale łatwo to było przewidzieć. Odpuść tylko tej kobiecie, która była plastrem na twoje smuty.

712

Odp: Zrozumieć żonę

Desiree: dzieciaki mnie w takim stanie nie widziały, bo w szkole były. Gdy wracały do domu to wstępowała we mnie na nowo życie i fajnie spędzaliśmy czas.

Wątpię, żeby z takim poglądem na świat w tej chwili kogoś znalazła, chyba że ktoś poszedłby na jej wygląd i po krótkim czasie kopnalby ja w tylek, bo zobaczyłby z kim ma do czynienia. Zresztą parę miesięcy temu, gdy żonie się na chwilę ułożyło pod kopułą to sama przyznała, że wie, że mało który facet by to wytrzymał.

Beka smiechu: tak jak czasem lubię nawet poczytać twoje sarkastyczne komentarze to tu ci powiem, że nie wysiles się, albo czegoś nie doczytałeś. Przecież napisałem, że odpuściłem tej drugiej kobiecie. A nazywanie mnie frajerem... hmm że od razu nie odpuściłem kilkunastu dobrych lat  tylko walczylem? Ciekawe co ty byś zrobił na moim miejscu... Splunalbys na te 18 lat, powiedział było minęło  otrzepal się i poszedł dalej?

Rok temu chciałem już odejść, bo myślałem że decyzja mojej zony jest przemyślana, teraz widzę że błądzi jak dziecko we mgle.

Co jeszcze się zmieniło u mnie od tamtego czasu: rok temu panicznie bałem się samotności, a teraz chętnie bym chyba pobył jakiś czas singlem, chociażby dlatego, że już nawet nie pamiętam jak to jest (ostatni raz bylem 25 lat temu). Jedynie boje się, czy dam radę bez dzieci.

713

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Jedynie boje się, czy dam radę bez dzieci.

To zrozumiałe,ale wymyślasz sobie z tego przeszkodę,połowa z tego zależy od dzieci i waszej więzi miedzy wami jak ją macie dzieci nie znikną a Twoja żona co by nie pisać o niej wybitnym kompletnie zafiksowanym odrealnionym odlotem raczej nie jest no i jest matką chyba że się mylę i zacznie ciebie alienować po rozstaniu z urojonej zemsty dla odreagowania i rozrywki bo braknie jej emocji tych negatywnych do kompletu.Z dziećmi można rozmawiać a jak nie wiesz jak to marnie kiepsko znowu do jakiegoś speca się udaj.

714

Odp: Zrozumieć żonę

Deszcz udaj się do dobrego adwokata.
Zgraj wszystkie "odrealnione" wiadomości.
Uciekaj zawczasu z kasą.
Patrzysz na swój związek z perspektywy tych paru dobrych lat, ale od 5 lat już nie ten sam związek i już nigdy taki nie będzie.
Priorytetem są dla ciebie dzieci, więc o nie zadbaj.
To je weź w góry.
A twoja jeszcze żona ma więcej problemów psychicznych, niż tylko depresję.
To manipulantka i neurotyczka. Od takich się ucieka.

715

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Splunalbys na te 18 lat, powiedział było minęło  otrzepal się i poszedł dalej?

A jak żona ciągle na Ciebie pluje to co z tym robisz? Wycierasz twarz i wmawiasz sobie ze to krople deszczu a nie ślina?

Deszcz napisał/a:

Rok temu chciałem już odejść, bo myślałem że decyzja mojej zony jest przemyślana, teraz widzę że błądzi jak dziecko we mgle.

Ale Ty o miesięcy piszesz że ona się pogubiła, pobłądziła...czyli stoisz w miejscu.
Jesteś biało rycerzem i będziesz ją bronił przed nią samą? I tak przez kolejne lata.

Deszcz napisał/a:

Jedynie boje się, czy dam radę bez dzieci.

Przypomnij ile dzieci mają lat?

Posty [ 651 do 715 z 847 ]

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024