Gary napisał/a:Gdzieś tam były badania amerykańskie. Jeśli zdrada była (1) w długoletnim związku oraz (2) niewykryta, to małżeńśtwo oceniało swój związek jako bardzo stabilny i dobry. Po wykryciu zdrady tak nie było. Jeśli zdrada była na początku związku, nawet nie wykryta, to wtedy związki nie były oceniane dobrze.
Mogę się z tym zgodzić, wykrycie zdrady może przekreślać wszystko, ale znam takie pary, które nawet po wielokrotnych zdradach jednej ze stron i wykrytych i dramatycznych, nadal są razem. Nie dałabym rady osobiście, ale podziwiam, że ktoś zgadza się na życie w ciągłym strachu, czy ta druga strona nie wywinie kolejnego numeru. Oczywiście w opisywanym przypadku rodzina z dziećmi i samo małżeństwo od jakichś 20 lat.
Gary napisał/a:Do tego dochodzi natura (*) która pcha mężczyzn do kobiet.
A że niby kobiety tak nie mają
. Daj spokój Gary . Różnica jest taka, że kobiety mają większe poczucie obowiązku i odpowiedzialności, zazwyczaj narzucone społecznie. Czy jakaś się z tego ciśnienia wyrwie czy nie, to kwestia osobowości i samozaparcia. Ale pociąg do innych mężczyzn również czujemy, proszę Cie 
Gary napisał/a: W wieku 40+ pewnie szukamy kogoś... kogoś nowego... z którym się zwiążemy i będziemy razem żyć. Dzieci już nie będzie.
Jeśli taki związek miałby być na wyłączność... to dlaczego? Czy nie można razem żyć, ale też mieć znajomych z którymi czasem nawet mamy seks?
Zgadza się, dzieci już nie będzie. Ale tutaj mamy 2 sprawy: związek - oparty na zaangażowaniu, zaufaniu, miłości, szczerości, szacunku i odpowiedzialności za siebie oraz układ/umowa - czyli to co Ty opisujesz, a niektórzy mówią na to "wolny związek", tylko to żaden związek. Jak ludzie się kochają i szanują, to nie mają ochoty zabawiać się z innymi. To nie znaczy, że taka "umowa" nie powinna istnieć na świecie. Skoro tak lubią, to niech robią co chcą, tylko w pewnym momencie przyjdzie taki czas, że jedna ze stron będzie musiała wybrać. Jakaś strona się zaangażuje na bank.
Gary napisał/a: W temacie wątku... czy męski świat się zmienił...
Myślę, że wielu, wielu, wielu... aktywnie szuka seksu. I czują ciągle deficyt seksu. I ich celem jest następna i następna pani z którą się prześpią.
Im się wydaje, że są zainteresowani kolejną kobietą, może nawet się zauraczają, zakochują, ale po chwili gdy już mają ten seks, to tracą zainteresowanie.
Niekoniecznie jest to wina mężczyzny, bo on naprawdę czuł te motylki... tylko potem hormony się zmieniły, pożądanie spadło, spadły różowe okulary.
Po seksie jesteśmy ludźmi, na tym wyższym poziomie, gdzie łączymy się intelektualnie.
Dopiero wtedy, po seksie, gdy już spaliśmy ze sobą, widać ile nas łączy (lub nie łączy)... czyli ile zostało siły, która nas trzyma razem.
No i widzę, Gary , że Ty jesteś tego najlepszym przykładem
Myślę, że masz rację co do epatowania seksem w ostatnich czasach, a zakochanie jest uznawane za najlepsze dobro, bo seks smakuje, emocje rozwalają Ci mózg, adrenalinka, i człowiek ma więcej energii itd. ale nie bierzesz pod uwagę tego, że aby utrzymać tą cywilizację na jako takim poziomie potrzebujemy jeszcze odpowiedzialności, zaangażowania, pracy nad sobą itd. Tzw, wyższe dobra, nie tylko uciechy hormonalno-cielesne.