Witaj autorze.
Jesteś w klasycznym toksyku, w którym nie ma symetrii. Tobie zależy bardziej i tyle.
Żona doskonale o tym wie i dlatego bimba sobie na to, co do niej mówisz. Możesz mieć 100% racji, ale to i tak bez znaczenia, bo ona Ciebie lekceważy.
Być może na innych polach nie jest taka beznadziejna, ale w kwestii, w sumie najważniejszej, seksu nie da się z nią żyć.
Tak po prostu. To nie jest kobieta do życia, a już na pewno nie dla Ciebie.
Napisałeś, że krew Cię zalewa, że miałbyś zostawić to wszystko, cały swój dorobek, dzieci, dom, samochody itd, a potem przyjdzie inny na gotowe.
No cóż.
Myślę, że tak naprawdę tu jest pies pogrzebany, jeśli chodzi o Twoją bezwolnosc wobec żony.
Ona o tym wie.
Co do jej atrakcyjności - nie ma co mieszać autorowi w głowie, bo za bardzo znam życie, żeby uwierzyć w wersję jakoby ta kobieta unikała seksu, bo we własnych oczach czuje się nieatrakcyjna. Bez przesady. Może autor powinien teraz od rana do wieczora i od poniedziałku do niedzieli prawić jej komplementy?
Stop.
Myślę, że autor już wystarczająco nisko upadł we własnych oczach i oczach żony, żeby miał na koniec robić z siebie totalnego kretyna.
Że co ?? Seks jest najważniejszy w związku ?!! Niech sie żenią z dmuchanymi lalami w takim razie.