A więc wojna...? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 52 53 54 55 56 68 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 3,446 do 3,510 z 4,391 ]

3,446

Odp: A więc wojna...?
JedynyRealista napisał/a:
Snake napisał/a:

Nie wchodzimy w te programy wojskowe, gdzie prym wiodą Niemcy. I słusznie zresztą, choć ja bym jednak przystąpił w statusie obserwatora żeby bezpośrednio ze źródła spoglądać co tam knują

To nie jest wybor Polski tylko raczej problem tego ze Polska poza pieniedzmi nie ma zbyt wiele do zaoferowania i Niemcy to wiedza. To nie tak ze wspolpraca z Niemcami uklada sie zle, zle uklada sie wspolpraca ze wszystkimi i watpie by Korea byla tu wyjatkiem w przyszlosci ale zobaczymy. Niestety polskie firmy techniczne sa za male a te panstwowe absolutnie nieudolne poza moze paroma wyjatkami.

Bzdury do kwadratu. Współpraca rozwija się źle tam, gdzie ktoś chce nas nomen omen oszwabić i wcisnąć kit. Polski przemysł zbrojeniowy w III RP poszedł wieloma różnymi drogami. Niektóre kompetencje utracił, niektóre pozyskał na drodze licencji, a inne w drodze własnej pracy badawczo - rozwojowej. Podobnie są zakłady, które zamarły w pewnym momencie w stadium reliktowym minionej epoki ale tych jest mniejszość. Przede wszystkim pozyskiwaliśmy przeróżne licencje na bazie, których pozyskiwaliśmy różnorakie know how. Przykłady:
- licencja na fiński KTO, który w Polsce nazywa się Rosomak. Przez lata produkcji w Polsce wprowadziliśmy w nim setki jak nie tysiące modyfikacji. Tarcia z Finami zaczęły się właśnie o prawa autorskie do tych modyfikacji i małą elastyczność Finów.
Na stole od paru lat leżało doczekanie końca licencji i ruszenie z wdrożeniem Rosomaka 2 będącego wytworem polskim na bazie doświadczeń z lat eksploatacji Rosomaka. W tym roku właściwie było pewnym, że współpraca się zakończy aż tu w tych dniach pojawiła się informacja, że dogadano się z Finami i licencja została przedłużona na kolejną dekadę.
W tym samym temacie Rosomaka od lat trwał horror z implementacją przeciwpancernych pocisków rakietowych, które miały być podstawowym uzbrojeniem Rosomaka. Wybrano dawno temu izraelskie Spike, które produkujemy w Polsce na licencji, a zintegrowane miały być z załogową wieżą Rosomaka, której producentem jest włoska OTO Melara. No i Włosi przez lata robili z tego tematu takie jaja, aż Polacy tupnęli nogę i zapadła decyzja, że powstanie nowa, polska, bezzałogowa wieża. I powstała, jest gotowa do produkcji, zintegrowana z ppk Spike i będzie wspólna dla Rosomaka i bwp Borsuk. Wszystkie włoskie wieże podczas remontów będą demontowane i zamieniane na polskie wieże. Włosi nie zarobią już przy tym ani grosza.
A polska wieża bezzałogowa to ścisły top światowej czołówki w tym temacie.
- licencja na brytyjską armatohaubicę, która zaowocowała powstaniem AHS Krab. Mamy licencję na wieżę z armatą, na wytwarzanie luf, licencję na koreańskie nadwozia K9. Wszystkie te elementy produkują nasze zakłady w Polsce, a zbudować lufownię i produkować lufy do czego się tylko zechce, to nie jest tak w kij dmuchał. Z pierwotnej brytyjskiej wieży Kraba niewiele zostało, bo została praktycznie cała przeprojektowana w Polsce. No i Krab posiada coś unikatowego w skali światowej czyli TOPAZ-a. Automatyczny system zarządzania artylerią, wymyślony i zbudowany w Polsce. To jest coś czego na Ukrainie nie mają inne podarowane im AHS ze światowego topu, w tym super hiper niemiecka Pz 2000.
- licencja na izraelskie ppk Spike. Przez lata ich produkcji tak się jakoś stało, że opracowaliśmy projekty z prototypami na różnym stadium badań co najmniej 3 różnych, polskich ppk lol
- licencja na silniki rakietowe z pełną dokumentacją pozyskane od Francuzów, do której chyba rok temu uzyskaliśmy już pełne prawa. Możemy budować rakiety! wink
- cała gama elektroniki, optoelektroniki bojowej, która jest projektowana i budowana w polskich zakładach. Polskie czołgi, bwp-y, KTO dostają polskie noktowizory, termowizory, głowice śledzące, czujniki laserowe i pierdyliard innego elektronicznego draństwa made in Poland i będących polską myślą techniczną. U nas w czołgu nie znajdziesz francuskiego termowizora wink Tak na marginesie nasze są lepsze.
- cała gama radioelektroniki jest projektowana i produkowana w Polsce. Od sprzętu łączności, kryptografii, komputerów, radarów małych pola walki, średnich dla baterii plot i wielkich stacji wczesnego ostrzegania. Te ostatnie stanowią część natowskiego systemu wczesnego ostrzegania. Nasze, polskie.
- cała gama uzbrojenia strzeleckiego i wyposażenia żołnierzy. Poza małymi wyjątkami dla wojsk specjalnych cała broń strzelecka WP to polska myśl techniczna i w Polsce produkowana. Od karabinków w różnych wersjach, poprzez karabiny wyborowe, snajperskie, wielkokalibrowe po karabiny maszynowe piechoty i wyposażenia pojazdów. Mamy własne wzorece hełmów piechoty, kamizelek balistycznych, siatek maskujących ludzi i pojazdy w róznym spektrum obserwacji, również termowizji i radarów pola walki. Wymyślone i wyprodukowane w Polsce.
- mamy całą gamę własnych dronów o różnym przeznaczeniu i możliwościach. Właśnie Ukraińcy puszczają farbę, że tureckie Bayraktary, to w zasadzie jedna wielka ściema i rzadko kiedy mają warunki żeby działać. A całą robotę na froncie robią mniej medialne polskie drony. Produkowane przez polskiego producenta, który mocno się rozwija w różnych kierunkach. Bo mamy też polskie konstrukcje inteligentnych min wszelakiego autoramentu.
- mamy.... i tu mógłbym jeszcze wiele wymieniać. Bo mamy tego dużo, wymyślanego przez polski przemysł, który może nie składa się z 2-3 wielkich molochów ale dzięki temu jest elastyczny, nowatorski, szybko reaguje na zmiany.
Kontrakty z Koreańczykami są tu zresztą bardzo ważne, bo w ich efekcie i we współpracy odzyskujemy kompetencje w dwóch utraconych zagadnieniach. Produkcji czołgów i technologii rakiet balistycznych. Bo będziemy mieć na nie licencje i będziemy je produkować w Polsce.

Tak na marginesie informacja z dziś. Pozyskaliśmy właśnie na dniach 2 baterie plot tzw. małej NARWI, produkowanej przez polski przemysł we współpracy z Brytyjczykami, gdzie efektorem (rakietą) jest brytyjski CAMM, docelowo produkowany w Polsce. Otóż ta informacja z dziś, to taka sobie analiza, że te 2 baterie małej NARWI, raptem wstęp do NARWI właściwej mają potencjał bojowy większy niż całość obecnej obrony przeciwlotniczej Polski w postaci wszystkich wyrzutni rakiet Newa i Kub razem wziętych.

Zobacz podobne tematy :

3,447

Odp: A więc wojna...?
Snake napisał/a:
JedynyRealista napisał/a:
Snake napisał/a:

Nie wchodzimy w te programy wojskowe, gdzie prym wiodą Niemcy. I słusznie zresztą, choć ja bym jednak przystąpił w statusie obserwatora żeby bezpośrednio ze źródła spoglądać co tam knują

To nie jest wybor Polski tylko raczej problem tego ze Polska poza pieniedzmi nie ma zbyt wiele do zaoferowania i Niemcy to wiedza. To nie tak ze wspolpraca z Niemcami uklada sie zle, zle uklada sie wspolpraca ze wszystkimi i watpie by Korea byla tu wyjatkiem w przyszlosci ale zobaczymy. Niestety polskie firmy techniczne sa za male a te panstwowe absolutnie nieudolne poza moze paroma wyjatkami.

Bzdury do kwadratu. Współpraca rozwija się źle tam, gdzie ktoś chce nas nomen omen oszwabić i wcisnąć kit. Polski przemysł zbrojeniowy w III RP poszedł wieloma różnymi drogami. Niektóre kompetencje utracił, niektóre pozyskał na drodze licencji, a inne w drodze własnej pracy badawczo - rozwojowej. Podobnie są zakłady, które zamarły w pewnym momencie w stadium reliktowym minionej epoki ale tych jest mniejszość. Przede wszystkim pozyskiwaliśmy przeróżne licencje na bazie, których pozyskiwaliśmy różnorakie know how. Przykłady:
- licencja na fiński KTO, który w Polsce nazywa się Rosomak. Przez lata produkcji w Polsce wprowadziliśmy w nim setki jak nie tysiące modyfikacji. Tarcia z Finami zaczęły się właśnie o prawa autorskie do tych modyfikacji i małą elastyczność Finów.
Na stole od paru lat leżało doczekanie końca licencji i ruszenie z wdrożeniem Rosomaka 2 będącego wytworem polskim na bazie doświadczeń z lat eksploatacji Rosomaka. W tym roku właściwie było pewnym, że współpraca się zakończy aż tu w tych dniach pojawiła się informacja, że dogadano się z Finami i licencja została przedłużona na kolejną dekadę.
W tym samym temacie Rosomaka od lat trwał horror z implementacją przeciwpancernych pocisków rakietowych, które miały być podstawowym uzbrojeniem Rosomaka. Wybrano dawno temu izraelskie Spike, które produkujemy w Polsce na licencji, a zintegrowane miały być z załogową wieżą Rosomaka, której producentem jest włoska OTO Melara. No i Włosi przez lata robili z tego tematu takie jaja, aż Polacy tupnęli nogę i zapadła decyzja, że powstanie nowa, polska, bezzałogowa wieża. I powstała, jest gotowa do produkcji, zintegrowana z ppk Spike i będzie wspólna dla Rosomaka i bwp Borsuk. Wszystkie włoskie wieże podczas remontów będą demontowane i zamieniane na polskie wieże. Włosi nie zarobią już przy tym ani grosza.
A polska wieża bezzałogowa to ścisły top światowej czołówki w tym temacie.
- licencja na brytyjską armatohaubicę, która zaowocowała powstaniem AHS Krab. Mamy licencję na wieżę z armatą, na wytwarzanie luf, licencję na koreańskie nadwozia K9. Wszystkie te elementy produkują nasze zakłady w Polsce, a zbudować lufownię i produkować lufy do czego się tylko zechce, to nie jest tak w kij dmuchał. Z pierwotnej brytyjskiej wieży Kraba niewiele zostało, bo została praktycznie cała przeprojektowana w Polsce. No i Krab posiada coś unikatowego w skali światowej czyli TOPAZ-a. Automatyczny system zarządzania artylerią, wymyślony i zbudowany w Polsce. To jest coś czego na Ukrainie nie mają inne podarowane im AHS ze światowego topu, w tym super hiper niemiecka Pz 2000.
- licencja na izraelskie ppk Spike. Przez lata ich produkcji tak się jakoś stało, że opracowaliśmy projekty z prototypami na różnym stadium badań co najmniej 3 różnych, polskich ppk lol
- licencja na silniki rakietowe z pełną dokumentacją pozyskane od Francuzów, do której chyba rok temu uzyskaliśmy już pełne prawa. Możemy budować rakiety! wink
- cała gama elektroniki, optoelektroniki bojowej, która jest projektowana i budowana w polskich zakładach. Polskie czołgi, bwp-y, KTO dostają polskie noktowizory, termowizory, głowice śledzące, czujniki laserowe i pierdyliard innego elektronicznego draństwa made in Poland i będących polską myślą techniczną. U nas w czołgu nie znajdziesz francuskiego termowizora wink Tak na marginesie nasze są lepsze.
- cała gama radioelektroniki jest projektowana i produkowana w Polsce. Od sprzętu łączności, kryptografii, komputerów, radarów małych pola walki, średnich dla baterii plot i wielkich stacji wczesnego ostrzegania. Te ostatnie stanowią część natowskiego systemu wczesnego ostrzegania. Nasze, polskie.
- cała gama uzbrojenia strzeleckiego i wyposażenia żołnierzy. Poza małymi wyjątkami dla wojsk specjalnych cała broń strzelecka WP to polska myśl techniczna i w Polsce produkowana. Od karabinków w różnych wersjach, poprzez karabiny wyborowe, snajperskie, wielkokalibrowe po karabiny maszynowe piechoty i wyposażenia pojazdów. Mamy własne wzorece hełmów piechoty, kamizelek balistycznych, siatek maskujących ludzi i pojazdy w róznym spektrum obserwacji, również termowizji i radarów pola walki. Wymyślone i wyprodukowane w Polsce.
- mamy całą gamę własnych dronów o różnym przeznaczeniu i możliwościach. Właśnie Ukraińcy puszczają farbę, że tureckie Bayraktary, to w zasadzie jedna wielka ściema i rzadko kiedy mają warunki żeby działać. A całą robotę na froncie robią mniej medialne polskie drony. Produkowane przez polskiego producenta, który mocno się rozwija w różnych kierunkach. Bo mamy też polskie konstrukcje inteligentnych min wszelakiego autoramentu.
- mamy.... i tu mógłbym jeszcze wiele wymieniać. Bo mamy tego dużo, wymyślanego przez polski przemysł, który może nie składa się z 2-3 wielkich molochów ale dzięki temu jest elastyczny, nowatorski, szybko reaguje na zmiany.
Kontrakty z Koreańczykami są tu zresztą bardzo ważne, bo w ich efekcie i we współpracy odzyskujemy kompetencje w dwóch utraconych zagadnieniach. Produkcji czołgów i technologii rakiet balistycznych. Bo będziemy mieć na nie licencje i będziemy je produkować w Polsce.

Tak na marginesie informacja z dziś. Pozyskaliśmy właśnie na dniach 2 baterie plot tzw. małej NARWI, produkowanej przez polski przemysł we współpracy z Brytyjczykami, gdzie efektorem (rakietą) jest brytyjski CAMM, docelowo produkowany w Polsce. Otóż ta informacja z dziś, to taka sobie analiza, że te 2 baterie małej NARWI, raptem wstęp do NARWI właściwej mają potencjał bojowy większy niż całość obecnej obrony przeciwlotniczej Polski w postaci wszystkich wyrzutni rakiet Newa i Kub razem wziętych.

Coooo?
-Kupienie licencji na cos i produkowanie tego u siebie to raczej maly wysilek ale i to umiemy spartolic patrz MEKO.
-Krab to polaczenie brytyjskiej wiezy i koreanskiego podwozia.
-Polska nie produkuje niczego porownywalnego z bayraktarem, PGZ sporo obiecywal ale nic z tego nie wyszlo. WB proponowalo spolszczonego hermesa ale pis ich nie lubi wiec go nie bedzie.
-Rosomak jest fajny szkoda tylko ze MON uparl sie na idiotyczne drzwiczki zamiast rampy. Do tego problem z integracja nowej polskiej wiezy ktora jest za ciezka przez co rosomak moze i jest gorzej opancerzony od konkurencji ale za to tez juz nie plywa. Do tego ze wszytskich planowanych wersji spec. nie powstalo prawie nic.
-CAMM w malej narwi poloczony z radarem od poprada. Zobaczymy ile wyjdzie z CAMM-MR ktory ma byc opracowany razem z Polska. Jestem ciekawy jaki bedzie podzial zadan w projekcie.
-Mesko niby fajne bo piorun itp itd ale jak wzieli sie za wieksza rakiete sterowana komendowo to sie juz nie udalo.

Patrzac na to co wyrabia WB to gdyby te firmy byly lepiej zarzadzane to polska byla by liderem technologii wojskowej w regionie.

3,448

Odp: A więc wojna...?
JedynyRealista napisał/a:

Coooo?
-Kupienie licencji na cos i produkowanie tego u siebie to raczej maly wysilek ale i to umiemy spartolic patrz MEKO.

Spartolili politycy, nie stoczniowcy. Zaczynając od zakupu licencji na MEKO czyli takiej sobie wielkości korwetę, bo Bałtyk jest mały i nie ma na nim warunków do operowania dużych okrętów. Takie to geniusze i orły decydowały o tym zakupie. Tymczasem to jest ślepa droga, a właściwy kierunek podjęto dopiero teraz zamawiając 3 spore fregaty od Brytyjczyków. Niemniej poza niesłusznym wyborem korwety, to planowo miało ich być 7 lub 9, już nie pamiętam. Wszystkie plany inwestycyjne były policzone na taką serię okrętów. Potem politycy zaczęli ciąć ilość zamówionych okrętów do 3 i zdziwienie, że koszt jednostkowy okrętu wzrósł! No jak miał nie wzrosnąć jak koszty stałe zamówienia trzeba podzielić na 3, a nie 7 czy 9 okrętów. Potem już czadowo stwierdzono, że powstanie tylko jeden, a hitem była przez kilka lat budowa bezkosztowa. Sumarycznie politycy doprowadzili do stanu, w którym koszt wybudowania jednej korwety MEKO w standardzie wyposażenia zwykłego patrolowca, a nie korwety rakietowej wyniósł tyle, że można by za tą kasę kupić dwie duże, pełnokrwiste fregaty rakietowe plot lub ZOP. I winni są politycy z każdej opcji.
Grzeszki polskiego przemysłu? No coś tam z balastem ponoć teraz wyszło, gdy pojawił się plan żeby jednak naszą dumną niedoszłą korwetę dozbroić do statusu korwety. lol


JedynyRealista napisał/a:

-Krab to polaczenie brytyjskiej wiezy i koreanskiego podwozia.

No i co z tego? Brytyjska wieża z AS90 została praktycznie w całości przeprojektowana w Polsce, a podwozie to tylko nośnik. Pojawiły się problemy z polskim podwoziem i ktoś trzeźwo uciął kupując koreańskie podwozia, które ostatecznie też produkujemy teraz u siebie. A problemy z polskim podwoziem były banalnie. Po pierwsze ponoć wzięto do budowy stare blachy, a po drugie do ich spawania trzeba spawaczy o odpowiednich kompetencjach. Jak się w pewnym momencie czarnej dziury pozwalniało spawaczy z kompetencjami, a potem myślało, że spawacz mostowy to to samo co spawacz blach pancernych, to wychodzi jak wychodzi.

JedynyRealista napisał/a:

-Polska nie produkuje niczego porownywalnego z bayraktarem, PGZ sporo obiecywal ale nic z tego nie wyszlo. WB proponowalo spolszczonego hermesa ale pis ich nie lubi wiec go nie bedzie.

To jest fakt! Polska nie produkuje niczego porównywalnego z Bayrakterem, bo produkuje lepsze lol Bayraktar to żadne cudo. Duży, wolny dron, którego jedyną zaletą jest to, że można mu podczepić parę rakiet. Nie jest w stanie operować w warunkach użycia zagłuszarek sygnału sterowania, bo Bayraktara trzeba niestety cały czas pilotować. Kiedy przeciwnik ma normalną, sprawnie funkcjonującą obronę przeciwlotniczą, to Bayraktary spadają jak muchy. Wszystkie medialne sukcesy Bayraktarów na Ukrainie wiązały się z określonym kierunkiem działań wojennych, gdzie Rosjanie zaniedbali obronę plot. Tyle w temacie Bayraktara. Natomiast Polska oferuje rodzinę małych dronów, które mają systemy autonomiczne pozwalające na działanie drona nawet, gdy został zagłuszony kontakt z jego pilotem. Są to nowoczesne drony obserwacyjne i pełniące rolę amunicji krążącej jako swoiste kamikadze. Małe, możliwe do użycia z łąki, pola. Nie jak Bayraktar, który musi wystartować z przygotowanego pasa. Po prostu życie, a w zasadzie wojna potwierdziła, że wszystkie drony wielkości Bayraktara, większe i dużo większe są super bronią, gdy operują w ramach większych sił zbrojnych, które potrafią wywalczyć panowanie w powietrzu i ich ochronę podczas pełnienia misji. Jeśli te warunki nie są spełnione, to duże, drogie drony spadają jak muchy, a małe drony jak polskie Flyeye, Warmate działają normalnie.

JedynyRealista napisał/a:

-Rosomak jest fajny szkoda tylko ze MON uparl sie na idiotyczne drzwiczki zamiast rampy. Do tego problem z integracja nowej polskiej wiezy ktora jest za ciezka przez co rosomak moze i jest gorzej opancerzony od konkurencji ale za to tez juz nie plywa. Do tego ze wszytskich planowanych wersji spec. nie powstalo prawie nic.

Rosomak z wieżą ZSSW-30 jak najbardziej pływa i spełnia normę pływalności. Odbiorca czyli wojsko uważa jednak, że ze zbyt małym marginesem bezpieczeństwa. W rezultacie odbiorca, czyli wojsko olał wymóg pływalności i przyjmuje Rosomaki z wieżą ZSSW-30 wink Co ma dwojakie konsekwencje. Pierwsza, to polski przemysł proponuje szeroki zakres modyfikacji, które notabene się Rosomakowi należą, w którym poprawiono by pływalność. Druga, to może w końcu Wojsko Polskie odpuści ten temat pływalności raz, a dobrze. Bo zwyczajnie Wojsko Polskie jest jednym z nielicznych na świecie, które taki wymóg stawiało czego efektem było odchudzanie Rosomaka, a potem dopancerzanie na afgańskie bezkresy, gdzie wody nie ma, oraz zbudowanie pływającego Borsuka żeby teraz po doświadczeniach z Ukrainy stwierdzić, że Borsuk jest za słabo opancerzony, za to niepływający koreański AS-21 jest super opancerzony. Nie ma tu żadnej winy przemysłu, są tylko przesądy decydentów w Wojsku Polskim wynikające jeszcze doktryny PRL i Układu Warszawskiego, gdzie wszystko musiało pływać.
A Amerykanie mają w dupie pływalność czołgów i bwp. Po prostu każdy batalion czołgów i bwp ma przydzielone mosty towarzyszące, które w moment robią przeprawę przez przeszkodę wodną. Bo rzecz jasna to, że czołg czy bwp pływa nie oznacza, że ot tak sobie zjeżdża do wody. Ano nie tak to wygląda. Przeszkoda wodna musi być rozpoznana, podejścia do przekraczania przygotowane tzn. zrobione zjazdy, sprawdzone dno itd. Tyle samo czasu albo i mniej zajmuje rozłożenie samobieżnego mostu, a nie trzeba się szczypać z wymogiem pływalności.
Także nie ma co się, prawdopodobnie Rosomaki dostaną hard dopancerzenie i pływalność pójdzie całkiem w niebyt.

JedynyRealista napisał/a:

Patrzac na to co wyrabia WB to gdyby te firmy byly lepiej zarzadzane to polska byla by liderem technologii wojskowej w regionie.

Spokojnie, cierpliwości wink

3,449

Odp: A więc wojna...?

Zastawiam się co jeszcze wymyślą ruski, żeby postraszyć Zachód, żeby zyskać trochę czasu, żeby odwrócić uwagę od swoich klęsk w Ukrainie.
Chociaż i tak uważam, że na początku wojny byli bardziej kreatywni. Pamiętacie jeszcze te laboratoria amerykańskie w Ukrainie, gdzie szkolone są gołębie mające roznosić broń biologiczną?

3,450

Odp: A więc wojna...?
Snake napisał/a:

No i co z tego? Brytyjska wieża z AS90 została praktycznie w całości przeprojektowana w Polsce, a podwozie to tylko nośnik. Pojawiły się problemy z polskim podwoziem i ktoś trzeźwo uciął kupując koreańskie podwozia, które ostatecznie też produkujemy teraz u siebie. A problemy z polskim podwoziem były banalnie. Po pierwsze ponoć wzięto do budowy stare blachy, a po drugie do ich spawania trzeba spawaczy o odpowiednich kompetencjach. Jak się w pewnym momencie czarnej dziury pozwalniało spawaczy z kompetencjami, a potem myślało, że spawacz mostowy to to samo co spawacz blach pancernych, to wychodzi jak wychodzi.

Nie te problemy nie byly banalne, pekanie i slaba jakosc blach ktora stwierdzono to tak naprawde nie problem samego podwozia tylko problem tego ze Labedy nie byly go wstanie produkowac. Problemy z podwoziem byly inne, przegrzewajacy sie silnik i skrzynia biegow. Problem ten wkoncu rozwiazano... wkladajac do tego podwozia niemiecki powerpack. Kiedys tez czytalem opinie niby kogos kto mial lepszy wzglad w projekt i twierdzil ze zawieszenie bylo raczej slabo zaprojektowane bo przez slabe tlumienie wibracji po wystrzale rzeczywista szybkostrzelnosc byla gorsza od teorytycznie osiagalnej przez wieze. Jedyna zaleta starego podwozia nad K9 to jego wielkosc.

Snake napisał/a:

Spartolili politycy, nie stoczniowcy. Zaczynając od zakupu licencji na MEKO czyli takiej sobie wielkości korwetę, bo Bałtyk jest mały i nie ma na nim warunków do operowania dużych okrętów. Takie to geniusze i orły decydowały o tym zakupie. Tymczasem to jest ślepa droga, a właściwy kierunek podjęto dopiero teraz zamawiając 3 spore fregaty od Brytyjczyków. Niemniej poza niesłusznym wyborem korwety, to planowo miało ich być 7 lub 9, już nie pamiętam. Wszystkie plany inwestycyjne były policzone na taką serię okrętów. Potem politycy zaczęli ciąć ilość zamówionych okrętów do 3 i zdziwienie, że koszt jednostkowy okrętu wzrósł! No jak miał nie wzrosnąć jak koszty stałe zamówienia trzeba podzielić na 3, a nie 7 czy 9 okrętów. Potem już czadowo stwierdzono, że powstanie tylko jeden, a hitem była przez kilka lat budowa bezkosztowa. Sumarycznie politycy doprowadzili do stanu, w którym koszt wybudowania jednej korwety MEKO w standardzie wyposażenia zwykłego patrolowca, a nie korwety rakietowej wyniósł tyle, że można by za tą kasę kupić dwie duże, pełnokrwiste fregaty rakietowe plot lub ZOP. I winni są politycy z każdej opcji.
Grzeszki polskiego przemysłu? No coś tam z balastem ponoć teraz wyszło, gdy pojawił się plan żeby jednak naszą dumną niedoszłą korwetę dozbroić do statusu korwety.

Hmm no to jestem bardzo ciekawy jak stocznie poradza sobie teraz bo wbrew temu co pewnie twierdzi TVP to wykrzywienie kadluba jedynego powstalego okretu to nie wina Tuska. Mam tylko nadzieje ze ze wzgledu na wieksza obecnosc partnera zagranicznego w projekcie cos z tego wyjdzie. Co nie zmienia faktu ze te okrety beda do wszystkiego i... do niczego. Z wielu wypowiedzi wynika ze maja dzialac jako fregaty OPL, szkoda tylko ze maja zasieg zwalczania na poziomie 20km i moze 40-50 z nowymi rakietami. Slabo.

Snake napisał/a:

Rosomak z wieżą ZSSW-30 jak najbardziej pływa i spełnia normę pływalności. Odbiorca czyli wojsko uważa jednak, że ze zbyt małym marginesem bezpieczeństwa. W rezultacie odbiorca, czyli wojsko olał wymóg pływalności i przyjmuje Rosomaki z wieżą ZSSW-30 wink Co ma dwojakie konsekwencje. Pierwsza, to polski przemysł proponuje szeroki zakres modyfikacji, które notabene się Rosomakowi należą, w którym poprawiono by pływalność. Druga, to może w końcu Wojsko Polskie odpuści ten temat pływalności raz, a dobrze. Bo zwyczajnie Wojsko Polskie jest jednym z nielicznych na świecie, które taki wymóg stawiało czego efektem było odchudzanie Rosomaka, a potem dopancerzanie na afgańskie bezkresy, gdzie wody nie ma, oraz zbudowanie pływającego Borsuka żeby teraz po doświadczeniach z Ukrainy stwierdzić, że Borsuk jest za słabo opancerzony, za to niepływający koreański AS-21 jest super opancerzony. Nie ma tu żadnej winy przemysłu, są tylko przesądy decydentów w Wojsku Polskim wynikające jeszcze doktryny PRL i Układu Warszawskiego, gdzie wszystko musiało pływać.
A Amerykanie mają w dupie pływalność czołgów i bwp. Po prostu każdy batalion czołgów i bwp ma przydzielone mosty towarzyszące, które w moment robią przeprawę przez przeszkodę wodną. Bo rzecz jasna to, że czołg czy bwp pływa nie oznacza, że ot tak sobie zjeżdża do wody. Ano nie tak to wygląda. Przeszkoda wodna musi być rozpoznana, podejścia do przekraczania przygotowane tzn. zrobione zjazdy, sprawdzone dno itd. Tyle samo czasu albo i mniej zajmuje rozłożenie samobieżnego mostu, a nie trzeba się szczypać z wymogiem pływalności.
Także nie ma co się, prawdopodobnie Rosomaki dostaną hard dopancerzenie i pływalność pójdzie całkiem w niebyt.

Nie nie nie to tak nie dziala w projektach technicznych. Zadaniem nas inzynierow jest stworzenie produktu ktory ma okreslone wczesniej wlasciwosci. Korygowanie wymagan pod produkt jest ogromna porazka. I nie idiotyzm plywalnosci nie zostal porzucony, ostatnio mowi sie o przecinaniu rosomakow na pol i robieniu wstawek zwiekszajacych dlugosc kadluba. Poza tym Borsuk ktory jest chyba najwiezkym sukcesem PGZ zostal zaprojektowny pod plywanie. Co teraz? Wywalic wszystko do kosza bo jednak to praktycznie wszytskie armie swiata maja racje a to my sie mylimy? MON chce polaczyc AS-21 z abramsami a borsuka z K2 tylko K2 dalej wazy 52 tony czy cos takiego i dalej potrzebuje jebitnego mostu by sie przeprawic.

3,451 Ostatnio edytowany przez Snake (2022-10-26 20:31:04)

Odp: A więc wojna...?

Tak, inżynierowie projektują, obliczenia wychodzą, a potem w próbach rzeczywistych jest różnie ha, ha.
Tak, wymóg pływalnosci to relikt sowieckiej doktryny.
Świat woli ciężkie, niepływające bhp i kto, za to dobrze opancerzone.
K2 i tak nie pływa tylko brodzi po dnie.

Ale wracając do pływalności Rosomaka, bo wcześniej pisałem z telefonu. Oficjalnie podano, że pojazd z nową wieżą zmieścił się w wymaganiach normy ale podobno z nie satysfakcjonującym marginesem bezpieczeństwa. Stąd poszła rekomendacja aby na razie kwalifikować go jako niepływający. Z prostego powodu, bo dociera do sztabowych główek, że ten wymóg pływalności był i jest z dupy wzięty.
Żaden pojazd typu KTO nie będzie pokonywał przeszkody wodnej z marszu. Pisałem już o tym. Musi mieć rozpoznane miejsce, przygotowane podejścia i wyjazdy. To zajmuje czas, który równie dobrze można by wykorzystać na postawienie towarzyszącego mostu rozkładanego. Natomiast wymóg pływalności generuje tyle komplikacji na etapie projektowania, budowy i eksploatacji, że pojazdy takie zawsze są gorsze pod każdym innym względem od swoich odpowiedników niepływających. Fiński oryginał XC-360P nie pływa i jakoś dziwnie Finowie sprzedają je na cały świat, a wersję pływającą opracowaną specjalnie dla nas użytkujemy tylko my i ZEA, które zresztą dostały Rosomaka na bazie oryginalnego podwozia fińskiego.
Taki pływający KTO na starcie jest gorzej opancerzony niż wersja niepływająca, a każde jego dopancerzenie spowoduje utratę pływalności i tak było z Rosomakami w Afganistanie.
I każdy normalny żołnierz będzie na froncie wołał o więcej pancerza, a nie o jaką iluzoryczną możliwość przypłynięcia Wieprza.
A to rozcinanie kadłuba, to zaoferował producent tak z dupy w ramach szerszego programu MLU czyli modernizacji pośredniej, co poprawiłoby zapas wyporności pojazdu. Nie ma na to jednak jakiegoś entuzjazmu ze strony zamawiającego, patrz powyżej na co komu pływalność.
I to dokładnie obserwujemy w sprawie Borsuka, gdzie producent zbudował dokładanie taki pojazd jaki chciał zamawiający, a ten teraz robi wielkie oczy po Ukrainie, że cholera coś cięższego z grubym pancerzem byłoby jednak lepsze. No ale kuźwa chcieliście pływający... ale Koreańczycy mają taki ciężki i opancerzony lol

3,452

Odp: A więc wojna...?

Tylko że przy pływających można się nie przejmować zniszczonym mostami.
O ile oczywiście coś takiego przepływie rzekę. A nie tylko jezioro.

Z innej beczki:
Pamiętacie taki skecz Kabaretu Otto:?
"Idę sobie ulicą, leży  skórka od banana..Mijam ją z daleka, A ona do mnie: Ty świnio!

Dostosowując ją do rosyjskiej propagandy,  jakoby to musieli zaatakować Ukrainę, bo NATO im zagrażalo:

Idę sobie ulicą, leży skórka od banana, wchodzę na nią specjalnie i wywijam orła,  krzycząc do niej: "Ty świnio!

3,453

Odp: A więc wojna...?

Od nie przejmowania się zniszczonymi mostami ma się własne lub dywizyjne środki przeprawowe. Mosty samobiezne i pontonowe. Np. zamówione czołgi Abrams przyjadą wraz z odpowiednią liczbą mostów samobieznych jak w etacie US dywizji.
Musisz bowiem pamiętać, że nie problemem pokonanie przeszkody przez bwp czy czołg ale sedno tkwi w pokonaniu jej przez setki ciężarówek z amunicją i żarciem oraz setek cystern z paliwem.
Na Ukrainie operują tysiące pojazdów pływających lub brodzących i nie zauważono ani jednej operacji, choćby na poziomie taktycznym, gdzie z powodzeniem wykorzystano te właściwości pojazdów.
Wręcz odwrotnie, jest wiele materiałów przedstawiających pojazdy unieruchomione, porzucone, zatopione, zniszczone podczas próby pokonania przeszkody wodnej.
W praktyce obie strony napotykając przeszkodę wodną od razu budują przeprawy.

3,454

Odp: A więc wojna...?

nie znam się, ale jak w dzieciństwie wsiadałam do czoiłgu, brat z oburzeniem krzyczał, że to nie czoł, tylko "Amfibia"
dla polepszenia humoru zamiast kawy:
https://www.youtube.com/watch?v=fpJTEXQw2v0

3,455

Odp: A więc wojna...?
Ela210 napisał/a:

nie znam się, ale jak w dzieciństwie wsiadałam do czoiłgu, brat z oburzeniem krzyczał, że to nie czoł, tylko "Amfibia"
dla polepszenia humoru zamiast kawy:
https://www.youtube.com/watch?v=fpJTEXQw2v0

Może to był PT-76? Pływający czołg jaki kiedyś miało Wojsko Polskie na uzbrojeniu. Służyły w Łużyckiej Dywizji Desantowej, która jak sama nazwa wskazuje nie ćwiczyła obrony polskiego wybrzeża tylko desant na plaże Danii i północnych Niemiec wink Tam akurat pływanie miało sens i oprócz tych byle jakich czołgów PT-76 ŁDD miała jeszcze pływające transportery opancerzone TOPAS i z założenia mogły przepłynąć krótki odcinek od okrętu desantowego na twardy ląd plaży.

3,456

Odp: A więc wojna...?

A tego Ci nie powiem.
Ojciec zabierał nas do jednostki czasem smile

3,457

Odp: A więc wojna...?

A dziś piękna rocznica rzucenia na kolana cara Szujskiego z rodziną przed królem Zygmuntem Wazą i jego dworem tzw. hołd ruski.

3,458

Odp: A więc wojna...?

Patrząc po obrazku przypominało to ten Topas.

3,459 Ostatnio edytowany przez Snake (2022-10-30 23:39:10)

Odp: A więc wojna...?
Ela210 napisał/a:

Patrząc po obrazku przypominało to ten Topas.

Tak w ogóle śliczny pojazd, bo im pojazd jest bardziej pokraczny tym bardziej śliczny jest!
Dla przykładu pojazd, który może wreszcie trafi do rąk polskich żołnierzy i zwracam uwagę jak wygląda pojazd, który jest skonstruowany aby w zasadzie z marszu pokonywać przeszkody wodne.

3,460

Odp: A więc wojna...?
Ela210 napisał/a:

nie znam się, ale jak w dzieciństwie wsiadałam do czoiłgu, brat z oburzeniem krzyczał, że to nie czoł, tylko "Amfibia"

Też tego nie odróżniam :-D

Kiedyś nawet jeździłam jednym i drugim. Byłam dziewczynką, tak ze 20 lat temu, gdy spędzałam jeszcze wakacje u dziadków, to wtedy (nie wiem czy nadal) zdaje się, że w Darłowie (albo Darłówku) odbywały się zloty pojazdów militarnych i za jakąś kasę można było się przejechać czołgiem, amfibią i innymi. Pamiętam jak jeździłam tam z dziadkiem przynajmniej ze 3 lata pod rząd i zawsze jakąś przejażdżkę uskutecznialiśmy. Fajne czasy :-))

3,461

Odp: A więc wojna...?

Snake, uroczy ten nowy pojazd, jak jakiś chrząszcz pływający, wygląda jakby się miał wywrócić, ale widać  że coś  w rodzaju wańki wstańki i będzie stał.

3,462 Ostatnio edytowany przez Snake (2022-11-01 00:02:11)

Odp: A więc wojna...?
Ela210 napisał/a:

Snake, uroczy ten nowy pojazd, jak jakiś chrząszcz pływający, wygląda jakby się miał wywrócić, ale widać  że coś  w rodzaju wańki wstańki i będzie stał.

Bo ma tak ukształtowany przód żeby móc pokonywać strome podjazdy np. brzeg rzeki, skarpy. Poza tym minoodporność spodu, odpowiednia objętość dla ładunku i pływalności. Ładunek to żołnierze oddziałów rozpoznania. Muszą działać samodzielnie, a więc mieć ze sobą zapasy.

Edit: dziś mam ostrą jazdę z Olgino wink
Najbardziej zabawne jest to do jakich list mnie dodają. Od ruskich onuc, po fajnopolaków i ukrofili, te mniej wybredne pominę. I to jest dla mnie najlepszy dowód, że zachowuję trzeźwy osąd i racjonalny punkt widzenia.

3,463

Odp: A więc wojna...?

Mój najukochańszy małżonek dzisiaj znowu uczy Snakopodobnych, więc nadrabiam zaległości.
Polecam kolejną rozmowę z ruskim wojakiem wziętym do ukraińskiej niewoli. Masakra, niby to wykształcony młody facet, ale jaki ogłupiały. Oglądnęłam też, ale już w oryginale jego rozmowę z matką. Aż mi się chłopaka szkoda zrobiło :-/ Dramat
Czytałam dyskusję na TT, ludzie dzielili się swoimi doświadczeniami, że cechą charakterystyczną dla ruskich jest brak więzi i coś w tym jest

3,464 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-11-06 10:34:43)

Odp: A więc wojna...?

MagdaLena1111 no ale posłuchaj w jakim języku oni rozmawiają. Nie po ukraińsku, a po rosyjsku. Już to pokazuje jak to było i jest. Rosja jaka by nie była, jest obecnie krajem dużo ważniejszym niż Ukraina i Polska razem wzięte. Fakt, że robi wszystko żeby tracić.
Dla Niemców, czy Francuzów Rosja jest równorzędnym partnerem. My takiego statusu nie mamy. Musimy ostro zabrać się za robotę i na ten status zapracować. A są siły na świecie i w naszym kraju, które będą robić wszystko, żeby nam to maksymalnie utrudnić. Bo elektrownie atomowe niepotrzebne, bo CPK zbyteczny, bo trójmorze śmieszne itd itd.

3,465 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-11-06 11:01:03)

Odp: A więc wojna...?

Rozmawia sie w takim języku, jaki się wspólnie zna.
Po drugie te filmy mają na celu widzów ROSYJSKICH i dla nich są skierowane.
Ja znam rosyjski o w takim języku rozmawiam z Ukraincami, bo jie znam ukraińskiego.
Sam język nie jest tu żadną przeszkodą, ani znienawidzonym i nigdy na Ukrainie nie był.
Ale Rosjanie już są i sami to sobie zrobili.
Na dodatek uważa się ich za głupie mięso armatnie Putina.
Oprócz tego ten naród jest podatny na romantyczne porywy ( przeciez teraz ratują Donbas wink niedoedukowany i tchórzliwy..

3,466 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-11-06 11:06:24)

Odp: A więc wojna...?

Ela210 tu chodzi o mentalność. Co Rosja robi ze swoimi obywatelami, nikogo nie powinno obchodzić, najczęściej kompletnie nie obchodzi. Rosja w głowach ludzi była i jeszcze jest potęga, mocarstwem. Dlatego w szkole uczyłaś się rosyjskiego, a kraje na wschód od nas były maksymalnie rusyfikowane.
Co do filmiku rozumiem, że musi być propaganda ukraińska. Ale dla mnie podejście z wyższością tego ukraińskiego dziennikarza jest puste. Nie wiadomo co będzie z Ukrainą. Dziś jest głodno, chłodno i biedno. Na łasce USA.

3,467 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-11-06 11:34:24)

Odp: A więc wojna...?

To jest podejście z wyższością, zgadzam się.
Ale jakby to w Polsce byla wojna  też byś patrzył na przyjeżdżających tu z wyższością i pogardą.
Mi się też niełatwo ohlada te filmiki,  widziałam wiecej, i tak po ludzku to ten chłopak wygląda na takie niewiniątko.
Ale przyjechał na wojnę, chyba to rozumiał że jedzie przekroczyć granicę?
Dostał karabin, po drugiej stronie są tacy sami chłopcy, co nie wrócą do domu , do swoich matek i dzieci, a nikomu do domu nie wlezli.
Federacja Rosyjska  z powodu właśnie swojej wielkości tym bardziej z hukiem je..nie , widzieliśmy to już  w 1990.
Tylko ze wtedy byli jeszcze więksi.
A że Niemcom , Francji  i Włochom to niekoniecznie się podoba, ich problem.

Wg mnie jest jeden bardzo ważny czynnik, który się pomija w analizach: wartość społeczeństwa, jego zdolność do rozwoju, inteligencja ludzi, potencjał ludzki.
Wg mnie największy w EU mają właśnie Polacy i Ukraińcy.
Od jakiegoś czasu przed wojną już tak myślałam, a jak parę miesięcy temu usłyszałam w radio  ze Francuzi  się dziwią, że ukraińscy uczniowie biją  ich młodzież na głowę w matematyce, to się tylko uśmiechnęłam pod nosem,
Tak wiec kapitał  to tylko jeden z czynników  mocy, z słabym mentalnie społeczeństwem to sobie można..

3,468

Odp: A więc wojna...?

Odnośnie tych ginących żołnierzy, to w Biblii napisali, że Bóg karze winę ojców, na ich synach do trzeciego i  czwartego pokolenia. smile Oby na tym się zakończyło.

3,469

Odp: A więc wojna...?

Jakby tak bylo, to Niemcy byliby pokarani, a nie byli.

3,470

Odp: A więc wojna...?
MagdaLena1111 napisał/a:

Mój najukochańszy małżonek dzisiaj znowu uczy Snakopodobnych, więc nadrabiam zaległości.

A też na pokaz żeby były ładne fotki w propagandowych wpisach na fejsie i innych kanałach siania propagandy o sprawnej i silnej armii? wink
Szczerze mówiąc jako obserwator z zewnątrz ale zainteresowany tematem nie zdawałem sobie do końca rozmiarów z tego jak ta propaganda utkana jest na bajkach z mchu i paproci smile
Można się nad tym pastwić na wielu przykładach. Zaczynając od tego (dla lubiących żarty z zaopatrzenia rosyjskich żołnierzy), że poziom wyposażenia polskich żołnierzy jest tragiczny. Zresztą pisałem o tym parę razy. Że wciąż są żołnierze wojsk operacyjnych (zawodowych) biegający w stalowych hełmach, że takie też wydaje się pełnym entuzjazmu ochotnikom do dobrowolnej służby zasadniczej. Że nie ma kamizelek balistycznych (kuloodpornych), że nawet w temacie kamizelek taktycznych czyli podstawowego oporządzenia żołnierza królują śmieszne kamizelki chyba sprzed Afganistanu i Iraku, nie mówiąc o klasycznych pasoszelkach (szelkach dusicielkach). A w wojskach operacyjnych nie ma, że kupisz sobie sam lepsze, bo ma być osprzęt z MON-u, bo taki każe beton. Chujowo ale jednakowo! Naczelna zasada MON!
Że nie ma mundurów i butów. Ludzie po 5 lat służby nie mogą się doprosić o nowy mundur, bo stary już złachany i z dziurami, buty się rozleciały. Nie ma! A kiedy będą? Nie wiem, dzwoń...
Nawet nowo wcielani żołnierze nie dostają pełnych sortów, każdy ma jakieś braki. Stać nas wielomiliardowe zakupy rakiet i czołgów ale nie ma na berety, mundury w różnych rozmiarach, buty, rękawice, okulary. Acha, okulary. W wojskach operacyjnych (zawodowych) do tej pory nie przyswojono sobie, że w XXI wieku żołnierz strzela w okularach balistycznych żeby mu np. przypadkowa łuska oka nie wybiła. A w wojskach terytorialnych dają żołnierzom okulary balistyczne przynajmniej na papierze, bo ja dla przykładu nie dostałem ale mam swoje. Jedno ministerstwo, a jedni to twardziele o stalowych oczach, a drudzy to miękiszony, którym trzeba oczy chronić lol Tak na marginesie, bardzo dobrze, że tych okularów nie dostałem, bo nie daj Boże urwałbym w futerale jakąś pętelkę albo ta przypadkowa łuska zarysowałaby szkło okularów i już musiałbym bulić MON-owi kasę. Rozumiecie? MON daje mi okulary żebym chronił oczy podczas strzelania ale jeśli coś przed czym te okulary chronią uszkodzi te okulary, to muszę zapłacić MON-owi za uszkodzenie sprzętu!
Dalej creme de la creme, czyli szkolenie. 5 miesięcy w wojsku i wiem tylko tyle, że jestem w kompanijnym plutonie wsparcia. Ani jednego szkolenia w ramach tego plutonu wsparcia, nie wiem w jakiej sekcji tego plutonu jestem, kto jest moim bezpośrednim przełożonym. A wiecie, to jest służba czynna, jeden telefon i za kilka godzin jest się na froncie... O i tam można sobie przybić piątkę z rosyjskimi mobikami, pewnie mają podobne odczucia lol
To są zresztą bardzo zabawne kwestie, bo choćby moja specjalność. Ja prywatnie wiem jak wygląda moja specjalność w zwykłym plutonie piechoty tzn. jak jest umiejscowiona w strukturze sekcji i plutonu. No ale pluton wsparcia, to co innego i tam moja specjalność jest inaczej zorganizowana. Na przykład działam w parze z pomocnikiem. Halooo! Czy ktoś wie kto jest moim pomocnikiem, bo ja nie dowiedziałem się przez 5 miesięcy. Acha, zapomniałem dodać, że o tym pomocniku i strukturze plutonu wsparcia wyczytałem w guglu, bo rzecz jasna jak już wspomniałem w wojsku uznano to za tak wielką tajemnicę, że najwidoczniej mam zbyt słaby dostęp do informacji tajnych żeby takie informacje mi zdradzić.
No i coś dla koneserów. Moja specjalistyczna broń, której jestem operatorem. Przez 5 miesięcy nie widziałem jej na oczy, nie odbyłem żadnego przeszkolenia z jej budowy, działania, obsługi i konserwacji. Nie otrzymałem od wojska nawet jednej kartki ściągawki na temat tej broni. Otrzymałem za to test ze znajomości tej broni i jej obsługi, który uwaga, uwaga - musiałem zdać! Tak to wygląda w polskim wojsku. Nie masz? To sobie naruchaj. To kolejna, kluczowa zasada MON!
I wiecie, za pierwszym podejściem tego testu nie zdałem, bo się wkurwiłem i celowo nie odpowiedziałem na wszystkie pytania. Za drugim razem zdałem, bo sympatyczna pani kapral mówiła, że muszę ten test zdać. Jak zdałem? Ano ściągnąłem sobie z internetu starą instrukcję z 1986 roku, podrukowałem, zrobiłem notatki i na teście wprost przepisywałem całe zdania z instrukcji. Bo oczywiście nikogo nie obchodzi, że rozwiązujesz test przepisując ze ściągawki. Przecież i tak wszyscy wiedzą, że to fikcja i ściema. Acha, bo wojsko ściemą stoi. Kolejna złota zasada MON!
I tak to wygląda również w innych specjalnościach. Rano strzelanie na poligonie z UKM (uniwersalny karabin maszynowy). 90 % celowniczych UKM, którym je wydano na strzelanie nigdy ich nie obsługiwało, co zresztą nikogo specjalnie nie interesuje, a to co interesuje, to to czy mają zdany test ze znajomości UKM. Masz zdany test, to jutro strzelasz. Nie masz zdanego? No to po prostu 2 dni sobie biegasz z ośmioma kilogramami żelastwa. Pewnie ktoś naiwny mógłby napisać, że w takim razie logika nakazałaby zorganizować wieczorem krótkie szkolenie dla ludzi, którym wydano UKM-y, bo taką mają specjalność i pokazać co i jak z tą bronią, i zakończyć to owym sławetnym testem. O nie! Tak to tylko w bajkach dla naiwnych spijaczy propagandy.
A po tym kompania organizuje wielkie ćwiczenia i jej elementem jest zasadzka na konwój ciężarówek. Siedzimy plutonem w krzakach i montowana jest grupa szturmowa. Jej grotem będzie UKM, do którego wydano dwie taśmy ślepaków więc nie wystarczy pobiec pół kilometra i zrobić paszczowo pif-paf! Nie, ktoś musi z tego UKM-a te dwie taśmy wystrzelić, czyli załadować taśmy, przeładować, usunąć zacięcie, bo lubi się zacinać, wyjąć jedną taśmę, załadować drugą, przeładować i robić to już po ciemku. Pluton ma 3 UKM-y i pada żenujące pytanie kto kiedyś strzelał z UKM-a? Zgłasza się jeden żołnierz, bynajmniej nie etatowy celownicy UKM, więc dobra! Ty bierzesz UKM-a i dalej, hurraaa, husariaaaa...!!!
Te wielkie ćwiczenia kompanii są elementem szkolenia, który kończy jego rok i jeden z etapów. Sami podoficerowie mówią, że kompania nie realizowała tego ćwiczenia od ponad 2 lat. Bo pandemia, punkty szczepień, noszenie zakupów ludziom zamkniętym w domach decyzją administracyjną, robienie wymazów w szpitalach, dyżury na szpitalnych śluzach, granica i smętne łażenie od słupka do słupka... To są ważne tematy, a szkolenie to potem, potem...
Na szkolenia stawia się może 50-60 % stanu kompanii. Reszta ma to w dupie. I nic dziwnego, bo jak wróciłeś z 2 tygodni na granicy i za 2 dni masz szkolenie weekendowe, to masz je w dupie, bo za tydzień znów jedziesz na granicę, na tydzień albo dwa. A na granicy od słupka, do słupka...
Dziewczyna, 3 lata w wojsku i rozcina sobie policzek o przeziernik karabinka podczas strzelania, bo nie potrafi prawidłowo złożyć się do strzelania ale chyba ma medal od ministra za ilość dni na granicy...
Co i rusz na szkolenia wpadają ekipy obsługi medialno - propagandowej. Biegają z aparatami fotograficznymi i tworzą fikcję dla odbiorców, którzy muszą czuć się bezpieczni!
Mamy cały dzień zajęć na wodzie ale akurat potrzebny jest reportaż z taktyki miejskiej? Żaden problem. Wydziela się grupę żołnierzy, których maluje się farbkami żeby wyglądali bojowo i profesjonalnie, zbiera się po całej kompanii monowskie kamizelki taktyczne, bo przecież nie można w reportażu pokazać, że 3/4 żołnierzy ma prywatne kamizelki i każdy inną i bach jedzie ta grupa szturmowa do najbliższej wsi odstawić jakąś szopkę na potrzeby ekipy propagandowej.
Zresztą ta propaganda ma też śmieszne przejawy. Na przykład oficjalna propaganda zachęca panów, że mogą przychodzić do wojska z zarostem, bo to jest inna służba, są ochotnikami, mają swoje życie.
No a propaganda, propagandą, a życie życiem. Na kompanii ochotnik usłyszy od podoficera lub oficera, że chuj go obchodzi co tam gdzieś wyczytał, a na jego kompanii ma być gładki jak pupa niemowlaka i koniec. Żeby było zabawniej niektórzy przełożeni mają tą kwestią całkowicie w dupie na co dzień za to kiedy dowiadują się, że będzie wizytacja jakiegoś majora lub co gorzej pułkownika, wtedy pada rozkaz, że wszyscy mają być ogoleni i koniec...
Co tam jeszcze z fajnych szkoleń...? A wiecie jak fajnie jest wystrzelać 40 tysięcy złotych w tekturowe pudełka, gdzieś w krzakach, tak całkiem dla jaj i fanu, bo wydano nam amunicję ćwiczebną kilka razy droższą niż bojowa i coś trzeba z nią zrobić, a już pierwsze 40 tysięcy wystrzelaliśmy w zaplanowanych ćwiczeniach? Bo wiecie, nie ma zwrotów. Amunicja pobrana, to trzeba ją wystrzelać! Ej, ludzie! Jest 2000 sztuk amunicji do UKM, kto chce sobie postrzelać? Ja, ja, ja i ja! No to chodźcie! Cóż, my przynajmniej wystrzeliwujemy amunicję do końca, a nie jak dawniej w operacyjnych, że nie wykorzystaną amunicję zakopywało się na poligonie.
Śmieszne nie? No nie dla szefa kompanii, który musiałby wypełniać stertę kwitów dlaczego nie wykorzystał całej amunicji, na którą zgłosił zapotrzebowanie w zeszłym roku.
Acha, jak na zajęciach taktycznych albo po strzelaniu znajdzie się ostry nabój, to co się robi? Najpierw zasypuje butem, że niby się nie widziało, a jak się już było wystarczająco głupim, że się podniosło, to bierze się duży zamach i wypierdala ten nabój tak daleko jak się da w jakieś krzaczory lol Najgłupsi biorą ten nabój i odnoszą do dowódcy, pełni dumy, że uratowali świat przed niewypałem. Dowódca klepie takiego szczęśliwego żołnierza po ramieniu, dziękuje za obywatelską postawę po czym jak już odeśle wojsko gdzieś dalej, to co robi? Zgadliście lol bierze duży rozmach i wypierdala ten nabój tak daleko jak się da....
Co tam jeszcze...
Dowódcy i ogólnie kadra. Wiecie w wojsku liczy się szarża. Najlepiej ma zwykły szeregowy. Jedni co prawda mówią, że takim szeregowym to każdy pomiata ale drudzy mówią, że za to szeregowy może mieć wszystko w dupie. Jak myślicie, czemu kiedyś, gdy istniała jeszcze służba kontraktowa, to ludzie po 12 lat nie wykazywali inicjatywy żeby awansować do korpusu podoficerskiego co umożliwiałoby pozostanie w armii po zakończeniu 12 lat kontraktu? Ano dlatego, że wbrew pozorom możliwości gnębienia szeregowego jest mniej niż gnębienia każdego wyższego stopniem. Jesteś już starszym szeregowym? A to już można cię obciążyć jakąś funkcją! Kapral? Uuuu, tu już drżenie rozkoszy ile rzeczy można zrzucić na barki kaprala. Za całe 10 złotych dniówki więcej niż u szeregowego lol
Bo wiecie, na przykład ćwiczenia i obowiązkowe grupy do zajęć tematycznych, oczywiście grupy tworzone z dupy tj. do pięciu odlicz! Jest w grupie jakiś podoficer? A starszy szeregowy? O jest! To bierzesz grupę i prowadzisz na miejsce zajęć. To oczywiście nic zdrożnego poprowadzić grupę na zajęcia ale na przykład grupa ćwiczy temat zajęć skontaktować się przez radio z naszym rannym, ustalić jego miejsce pobytu, dotrzeć tam i ewakuować w bezpieczne miejsce. Ooo, w grupie jest pan kapral, to pan kapral dowodzi, proszę realizować temat zajęć. W efekcie realizacji tematu zajęć grupa ćwiczebna co najmniej kilka razy się zgubiła, ze 2 razy dała się wystrzelać w wyniku nieostrożnego przemarszu przez teren niebezpieczny oraz doprowadziła do zgonu rannego. Pan kapral zagubiony, niedecyzyjny ale jak ma być decyzyjny skoro on nie wie co robi i jak ma to robić? Pan kapral to ochotnik, starszy pan, który jak sam mówi prawie ćwierć wieku temu był w zasadniczej służbie wojskowej dowódcą czołgu, gdzie dochrapał się stopnia kaprala ale nigdy, przenigdy nie szkolił się w taktyce piechoty. No ale teraz jest kapralem lekkiej piechoty i proszę panie kapralu, pan realizuje temat zajęć... lol

Wiecie trochę tu ściemniałem, bo nie jest już prawdą, że po pół roku nie wiem, gdzie, w jakiej sekcji jestem i co w niej robię. No nie jest to prawdą, bo wczoraj, wreszcie po 5 miesiącach się dowiedziałem!
Co prawda dowiedziałem się, że już nie jestem w plutonie wsparcia, bo w wyniku ciągłego procesu trwającej reorganizacji przeniesiono mnie do plutonu lekkiej piechoty ale nie ma co marudzić. Wreszcie wiem, który jestem pluton, która sekcja, kto jest moim bezpośrednim przełożonym. Cała kompania się tego dowiedziała i ta radosna wiadomość pomogła nam przystąpić do egzaminu kończącego etap szkolenia zgrywającego kompanii i teraz będziemy już kompanią zaawansowaną! To bardzo podniosło morale żołnierzy kompanii, normalnie krew się w nas gotuje i gotowiśmy z tą świeżo pozyskaną wiedzą ruszyć w bój i rozrywać przeciwnika na strzępy.
Zresztą podniosło to morale również z innych powodów. Bo wiecie, trzeba być gotowym na każdą ewentualność. Na przykład biorą cię do niewoli, podpinają akumulator do jaj, świecą lampą w oczy i gadaj! Która kompania, który pluton i sekcja!? Kto jest twoim dowódcą?! A ty się kurwa od razu pocisz, bo nie wiesz w jakiej sekcji jesteś, kto jest twoim bezpośrednim dowódcą i kurwa jak czegoś szybko nie wymyślisz, to ci jaja usmażą! I jeszcze nie pomylić się, gdy będą o to pytać drugi, trzeci i dziesiąty raz... 

No ale spoko, nie przejmujcie się tymi moimi wypocinami. W razie czego nie oddamy ani guzika i tej wersji stanowczo się trzymajmy!
Alleluja i do przodu!

3,471 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-11-06 13:43:37)

Odp: A więc wojna...?
Legat napisał/a:

MagdaLena1111 no ale posłuchaj w jakim języku oni rozmawiają. Nie po ukraińsku, a po rosyjsku. Już to pokazuje jak to było i jest. Rosja jaka by nie była, jest obecnie krajem dużo ważniejszym niż Ukraina i Polska razem wzięte. Fakt, że robi wszystko żeby tracić.
Dla Niemców, czy Francuzów Rosja jest równorzędnym partnerem. My takiego statusu nie mamy. Musimy ostro zabrać się za robotę i na ten status zapracować. A są siły na świecie i w naszym kraju, które będą robić wszystko, żeby nam to maksymalnie utrudnić. Bo elektrownie atomowe niepotrzebne, bo CPK zbyteczny, bo trójmorze śmieszne itd itd.

A jak mieliby rozmawiać z ruskiem? Przecież muszą się jakoś dogadywać, stąd wybór języka a Ty przypisujesz temu jakąś nadzwyczajną wagę, daj spokój.
Racja, że Rosja zrobiła wiele, żeby zaprzepaścić lata przybliżania się do Zachodu. Szybko to nie wróci, więc nie martw się, bo i Niemcy, i Francuzi wiedzą już, że to przeszłość, a jak po wojnie wróci współpraca, to bardziej na zasadzie żywność za ropę. Popatrz na siebie, jak Ty patrzysz dzisiaj na rusków. Bo ja widzę po sobie i swoim otoczeniu, że wcześniej ruski byli raczej nam obojętni a teraz patrzymy na nich z jakąś pogardą dla ich prymitywizmu i barbarzyństwa. Nie jest to dobre na pewno, ale cóż zapracowali sobie na to swoją postawą. Zresztą mam dwie dobre koleżanki Rosjanki, które na szczęście od lat żyją w Europie Zachodniej, więc wyjęłam je z ruskiego pudełka ;-)

Nie zapracujemy na szacunek i uznanie krajów zachodu, jeśli będziemy wszystkich dookoła pouczać, moralizować i fochować się. Nie tędy droga. Trzeba nauczyć się współpracować. I znaleźć swoją drogę. Ale też nie ma co liczyć, że nagle cały naród będzie zgodny, co do wyboru ścieżki. Potrzebna jest debata. Zamiast królującej polaryzacji.


PS.
Snake, masz optymistyczne założenie jeśli uważasz, że starsi panowie z brzuszkiem, którzy nagle zapragnęli nauczyć się strzelać, wzmocnią armię :-D

3,472 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-11-06 14:08:46)

Odp: A więc wojna...?
MagdaLena1111 napisał/a:

A jak mieliby rozmawiać z ruskiem? Przecież muszą się jakoś dogadywać, stąd wybór języka a Ty przypisujesz temu jakąś nadzwyczajną wagę, daj spokój.

Jeżyk = rusyfikacja, taka to waga. W Ukrainie, czy w Mołdawi, nie mówiąc już o dalszych byłych republikach radzieckich, wiele ludzi mówi po rosyjsku i myśli po rusku.

MagdaLena1111 napisał/a:

Racja, że Rosja zrobiła wiele, żeby zaprzepaścić lata przybliżania się do Zachodu. Szybko to nie wróci, więc nie martw się, bo i Niemcy, i Francuzi wiedzą już, że to przeszłość, a jak po wojnie wróci współpraca, to bardziej na zasadzie żywność za ropę.

Rosja to też stan myślenia na Zachodzie, przede wszystkim Niemców. Faktycznie teraz jest problem, jak to na wschodzie ułożyć, żeby np. Polacy nie za bardzo urośli.

MagdaLena1111 napisał/a:

Nie zapracujemy na szacunek i uznanie krajów zachodu, jeśli będziemy wszystkich dookoła pouczać, moralizować i fochować się. Nie tędy droga. Trzeba nauczyć się współpracować. I znaleźć swoją drogę. Ale też nie ma co liczyć, że nagle cały naród będzie zgodny, co do wyboru ścieżki. Potrzebna jest debata. Zamiast królującej polaryzacji.

No to masz plan Niemiec na objęcie centralnej Europy obroną przeciwlotniczą. Za chwilę będzie plan na odbudowę Ukrainy itd itd Już nawet Macron widzi jak wygląda ta współpraca. smile
Pamiętasz atak Onetu na polski karabinek Grot? Tak ta współpraca wygląda. smile
No i pytanie dlaczego Polska wybrała na partnera do budowy pierwszej elektrowni atomowej USA? A już projekt typowo biznesowy, to z Koreą?

3,473

Odp: A więc wojna...?

Mówienie po rosyjsku jie oznacza myślenia po rusku., czy po sowiecku.
Np taki Czarnek: tezy jak u Sołowiowa, a nie jestem pewna czy zdanie po rosyjsku skleci.
Albo Kaczyński.
Albo Ziobro
I parę innych osób.

Jeśli wychodzi się z zalozenia że Panowie z brzuszkiem nie mają wzmacniać armii, to po co wydawać kasę na ich szkolenie?
Państwową?
Bo chyba nie po to, by nauczyciel mógł żonie kanapę do salonu kupić?  big_smile

3,474

Odp: A więc wojna...?

A jak ja mowię i nawet myślę po angielsku to znaczy, że zostałam zanglizowana czy zamerykanizowana? Wiesz ile narodów na świecie mówi po angielsku albo hiszpańsku? Język to żaden wyznacznik.

A niech się Niemcy czy Francuzi głowią, co by tu zrobić, żebyśmy za bardzo nie wyskoczyli, a my róbmy swoje. Polacy mają dużo wad, ale sporo też fajnych stron.
Wystarczy spojrzeć na to, co się wydarzyło w naszym kraju przez ostatnie 30 lat. Wystrzeliliśmy do przodu, bo jesteśmy przedsiębiorczy. Porównaj sobie choćby dane z PL i Ukrainy a przecież tak samo mniej więcej zaczynaliśmy po rozpadzie bloku wschodniego.

3,475

Odp: A więc wojna...?
MagdaLena1111 napisał/a:

A jak ja mowię i nawet myślę po angielsku to znaczy, że zostałam zanglizowana czy zamerykanizowana? Wiesz ile narodów na świecie mówi po angielsku albo hiszpańsku? Język to żaden wyznacznik.

Były Związek Radziecki, to zupełnie inna sprawa. Ale nawet my odnośnie amerykanizacji, nie zdajemy sobie sprawy jak to nas zmieniło i zmienia. Np. taka Korea Płd hucznie i gromadnie obchodzi Halloween. smile

3,476 Ostatnio edytowany przez Snake (2022-11-06 17:16:36)

Odp: A więc wojna...?
MagdaLena1111 napisał/a:

Snake, masz optymistyczne założenie jeśli uważasz, że starsi panowie z brzuszkiem, którzy nagle zapragnęli nauczyć się strzelać, wzmocnią armię :-D

Masz mega optymistyczne założenie, że ja pisałem o roli starszych panów z brzuszkiem na współczesnym polu walki. Też bym się pośmiał, gdyby chodziło o jakiś brytyjski Home Guard, który z dubeltówkami strzegł angielskich klifów przed hordami niemieckich nazistów.
Przy czym niejako strzelasz na oślep i po omacku, popytaj kogo trzeba, czasem warto ze sobą rozmawiać wink
Przede wszystkim OT z założenia i w praktyce nie jest dla starszych panów z brzuszkiem. Z założenia jest bowiem dla ludzi, którzy powzięliby zamiar służby dla ojczyzny ale nie w postaci czynnej służby w pełnym wymiarze czasu. Z różnych powodów ale załóżmy, że z jednego, bo mają już jakieś życie w cywilu, które nawet im się podoba. Stąd średnia wieku w OT wynosi ok. 30-tki, a starsi panowie z brzuszkiem, to zdecydowana mniejszość, nawet pewien rodzaj rodzynków w serniczku wink
Jest bardzo dużo ludzi młodych, nawet 18-19 latków i szczerze mówiąc to jest pewien problem choć rozciąga się on też na trochę starszych.
Otóż zaczynając od pierwszego mitu jaki poruszyłaś czyli starszych panów z brzuszkiem, którzy nagle zapragnęli nauczyć się strzelać. Niestety ale ci starsi panowie z brzuszkami już umieli strzelać zanim przyszli do wojska.
Mit drugi, do wojska nie idzie się uczyć strzelać, bo wojsko nie uczy strzelać. Zabawne prawda? No ale w rzeczywistości tak właśnie jest.
Biorąc mnie za przykład, przed pójściem do wojska strzelałem z karabinków: AKM, Beryl, Mini Beryl, różnych klonów M4, HK416, pistoletów maszynowych: MP5, Uzi, Rak. Pistoletów szkoda wymieniać, poza tym strzelałem ze sztucerów, w tym parawyborowych, broni gładkolufowej. To znaczy poznałem specyfikę różnych rodzajów broni oraz podstawy balistyki oraz strzelectwa, czyli umiejętności celowania przy użyciu różnych przyrządów celowniczych, na różne odległości, pracy bronią, pracy na spuście. Ta ostatnia kwestia, mega istotna w strzelectwie, przynajmniej tym celnym, nikogo w wojsku nie interesuje wink
Nie byłem więc zainteresowany wojskiem jako miejscem, gdzie miano by mnie nauczyć strzelać. Większość napotkanych tam starszych panów z brzuszkiem również, bo większość z nich odbyła kiedyś co najmniej zasadniczą służbę wojskową, a niektórzy nawet załapali się na służby nadterminowe czy kontraktowe. To znaczy, że kiedyś już nauczono ich strzelania, a przynajmniej w miarę.
I teraz posłużę się hipotetyczną acz możliwą sytuacją. Załóżmy, że w ramach wsparcia sił zbrojnych Ukrainy zapadnie decyzja, że jednego dnia wyśle się na Ukrainę większość posiadanych przez różne formacje PSZ karabinków Grot, a polskim żołnierzom w zamian wyda się z magazynów karabinki Beryl (mało) i karabinki AKM/AKMS (dużo). W tej hipotetycznej sytuacji zgodnie z powszechną wojskową kwitologią oraz stanem faktycznym jedynie stare, brzuchate dziadki będą potrafiły zdać test znajomości broni oraz co ważniejsze faktycznie posługiwać się nią i co więcej trafiać w cel.
Stałoby się tak, bo wracając do początku, wojsko nie uczy strzelać. O ile sobie przypominam kwestia teorii strzału i balistyki zajęła w czasie wykładów teoretycznych szkolenia podstawowego jakieś 2-3 minuty. I tak chyba za dużo biorąc pod uwagę, że nikt w praktyce później nie weryfikuje czy żołnierz wie dlaczego pocisk dolatuje tam, gdzie miał dolecieć, czy też myśli, że odbywa się proces teleportacji znany z wielu filmów science-fiction, w rzeczy samej bardziej trafiających do wyobraźni większości młodych żołnierzy. 
Przechodząc zaś do konkretów, to karabinek Grot ma standardowo mechaniczne przyrządy celownicze w postaci muszki i przeziernika. W teorii regulowane w celu korekty celności. W praktyce karabinek przystrzeliwuje się na konkretną odległość celowania, a żołnierz otrzymując broń, która przeważnie jest "po kimś" nie wie jak przystrzelana jest broń. Zresztą nawet o to nie pyta, bo nikt mu nie mówił o tym, że broń się przystrzeliwuje i że mógłby on też ją sobie przystrzelać do swoich osobistych preferencji albo choćby kontroli czy poprzedni użytkownik nie majstrował przy tych przyrządach, bo coś chciał poprawić, usprawnić itd. Zresztą co ja gadam, gdzie niby żołnierz mógłby sobie przystrzelać broń? Odleciałem trochę lol
Teraz następnie przechodzimy do trochę nowszej techniki czyli celowników kolimatorowych. Fajne są ale pierwsze co się z nimi robi po zamontowaniu, to żeby celnie wskazywały cel zgrywa się kolimator z mechanicznymi przyrządami celowniczymi, które następnie można złożyć i używać samego kolimatora co jest łatwiejsze. No i zapyta ktoś, a co jeśli kolimator zgrywa się z mechanicznymi przyrządami, które są rozregulowane, przestawione itp.? Ano to, że super nowoczesny kolimator będzie tak samo generował niecelne strzelanie jak mechaniczne przyrządy, do których został skalibrowany lol
Ale, ale nie w tym w sumie rzecz. Istotą tego wybrakowanego szkolenia jest to, że mechaniczne przyrządy Grota, jak też zresztą wielu nowoczesnych konstrukcji opartych lub zbliżonych do amerykańskich karabinków M-4, nie reguluje się pod kątem odległości strzelania. W odróżnieniu od celowników w karabinkach rodziny AKM i wywodzących się od nich karabinków Beryl czy np. karabinów maszynowych PK i UKM, gdzie celownik ustawia się na zadaną odległość strzelania.
W Grocie się nie przestawia. W Grocie, w praktyce i realiach polskiego wojska pan prowadzący strzelanie mówi: dziś strzelacie na 100 metrów. Celujcie nie w środek tarczy, a w jej podstawę. Tyle tłumaczenia. No ale zaraz jest strzelanie, gdzie cele pojawiają się zmiennie. Raz na 50 m, raz na 100 m, a raz na 300 m. O jej! Co tu robić? Ha, ha no przeważnie nic chyba, że znów trafi się na jakiegoś litościwego podoficera, który powie jak odkładać poprawkę na odległość. Na moim szkoleniu podstawowym był to jeden starszy szeregowy, człowiek po zasadniczej służbie wojskowej z ostatnich naborów, któremu się chciało chcieć i można powiedzieć całkowicie prywatnie, w czasie wolnym na zajęciach z czego innego, które prowadził, to nam udzielał dobrych rad na strzelnicę. Całkowicie zrozumiałych dla ludzi strzelających wcześniej i rozumiejących podstawy balistyki ale dla większości pozostałych będących rodzajem czarnej magii ale skutecznej, bo pan starszy, to jest gość i fachura! lol
No, a teraz wracając do tej hipotetycznej sytuacji z zamianą na Beryle i AKM-y. Tam są celowniki z muszką i szczerbinką, a szczerbinka jest regulowana w zależności od tego na jaką odległość się chce strzelać. No ale nie czepiajmy się, można mieć ustawioną na 100 m i dalej celować jak w starym dobrym Grocie, raz w środek tarczy, a raz pod nią i dalej nie wiedząc po co i dlaczego wink Niestety na reszcie tzw. manualki to już żołnierz szkolony na Grocie polegnie całkowicie.
Tu sięgnę do jednego z ciekawszych materiałów jakie opublikowano w trakcie wojny na Ukrainie. Były to przemyślenia polskiego ochotnika, który szkolił Ukraińców, co więcej zbieżne z przemyśleniami Rosjan, które zdarzyło mi się oglądać.
Otóż ci ludzie doszli do rewolucyjnych wniosków, że żołnierza trzeba uczyć posługiwania się przeróżną bronią. Bo wojna to burdel na kółkach i śmierć. Szkoliłeś się na Grocie, zmobilizowali cię i dali AKM-a. Jesteś strzelcem piechoty i twoją podstawową bronią jest karabinek szturmowy ale celowniczemu karabiny maszynowego odłamek zniósł pół czaszki, a tu naciera wroga piechota i trzeba załadować kolejną taśmę amunicyjną, i dalej strzelać. Bo jedyny ratunek dla twojej drużyny, to ciągły ogień broni drużynowej, a ty kurwa nie wiesz jak załadować taśmę do UKM-a! Kurwa, czemu ten pieprzony smartfon nie chce działać? Zaraz na youtubie bym se znalazł instruktażowy filmik jak przeładować UKM-a ale kurwa nie chce działać internet! To samo dotyczy granatnika przeciwpancernego, lekkiego moździerza, granatnika podwieszanego, karabinu wyborowego, radiostacji. Każdy z ich operatorów może w każdej chwili zginąć, a każda z tych broni jest w większości sytuacji 5 razy ważniejsza niż zasrany karabinek szturmowy.
Tymczasem u nas celowniczemu UKM nie musi na froncie urywać łba. Jego zwyczajnie nikt nie nauczył obsługi swojej etatowej broni ale kwity się zgadzały tzn. zdał test ze znajomości broni lol No ale żeby nie było, widziałem co najmniej trójkę dobrze wyszkolonych ukaemistów, dwóch brzuchatych, starszych panów wyszkolonych onegdaj jeszcze na PK i młodą dziewczynę, którą to chyba kręciło wink

Ps. Tak jeszcze wracając do wzmocnienia armii, sęk w tym, że OT stanowi 30 % całości Sił Zbrojnych RP, a jeśli chodzi o ich komponent lądowy, to OT stanowi równoważnik prawie 60 % stanu osobowego operacyjnych Wojsk Lądowych.
Funkcjonalnie jako rodzaj sił zbrojnych OT są jedynym (poza specyfiką lotnictwa) rodzajem sił zbrojnych, który w ciągu godzin może wyprowadzić z koszar całość struktur batalionów i to pesymistycznie zakładając, że stawi się 2/3 stanu osobowego. W wojskach operacyjnych (zawodowych) sztuki tej może dokonać być może kilka brygad, co należy rozumieć jako 2-3 wink
No coż, jeśli starsi panowie z brzuszkami mają w razie czarnej godziny na gwałt, jako jedyni móc wymaszerować w lasy i pola, to fajnie się urządziliśmy, co?

3,477

Odp: A więc wojna...?
Legat napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

A jak ja mowię i nawet myślę po angielsku to znaczy, że zostałam zanglizowana czy zamerykanizowana? Wiesz ile narodów na świecie mówi po angielsku albo hiszpańsku? Język to żaden wyznacznik.

Były Związek Radziecki, to zupełnie inna sprawa. Ale nawet my odnośnie amerykanizacji, nie zdajemy sobie sprawy jak to nas zmieniło i zmienia. Np. taka Korea Płd hucznie i gromadnie obchodzi Halloween. smile

U nas amerykanizacja następowała jeszcze ze czasów żelaznej kurtyny, i to chyba wtedy najbardziej wyraźnie i mocno. To uwielbienie wszystkiego co amerykańskie jako symbol wolności. wink

3,478

Odp: A więc wojna...?

Snake, ja o chlebie, Ty o niebie. Bez sensu to kontynuować.


Legat napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

A jak ja mowię i nawet myślę po angielsku to znaczy, że zostałam zanglizowana czy zamerykanizowana? Wiesz ile narodów na świecie mówi po angielsku albo hiszpańsku? Język to żaden wyznacznik.

Były Związek Radziecki, to zupełnie inna sprawa. Ale nawet my odnośnie amerykanizacji, nie zdajemy sobie sprawy jak to nas zmieniło i zmienia. Np. taka Korea Płd hucznie i gromadnie obchodzi Halloween. smile

Bo ludzie lubią się spotykać, bawić, śmiać, radować i każdy powód jest ku temu dobry, dlatego chętnie zapożycza się z obcych kultur elementy, dzięki którym ludzie mogą świętować, nie sądzisz?

3,479

Odp: A więc wojna...?
Ela210 napisał/a:

Jakby tak bylo, to Niemcy byliby pokarani, a nie byli.

Niestety.

3,480

Odp: A więc wojna...?

Wolski biadoli, że Ukraina zawarła tajne porozumienie z Rosją dotyczące zawieszenia broni i jego elementem było bezkrwawe dla Rosjan wycofanie się z Chersonia.

3,481

Odp: A więc wojna...?

Też niezbyt rozumiem to wycofanie się bez walki.
Ale już od tygodnia widzę w rosyjskich mediach przygotowanie na klęskę na południu.
Więc albo poszła jakaś propozycja nie do odrzucenia, albo naprawdę  skończyły się rakiety, a Iran został przyciśnięty.

3,482

Odp: A więc wojna...?
Ela210 napisał/a:

Też niezbyt rozumiem to wycofanie się bez walki.

To akuratnie jest zrozumiałe. Trzymanie tam najlepszych jednostek było zupełnie bez sensu. Nie było możliwości posuwania się dalej, a była realna obawa przed utratą ich.

3,483

Odp: A więc wojna...?

Realna obawa przed zniszczeniem jednostek?
A od kiedy to ważne dla Rosjan?

3,484

Odp: A więc wojna...?
Ela210 napisał/a:

Realna obawa przed zniszczeniem jednostek?
A od kiedy to ważne dla Rosjan?

Od wtedy, gdy są to nieliczne jeszcze wartościowe jednostki. I tu akurat ostatnio nie ma co Ruskim zarzucić, we wszystkich ostatnich głośnych ofensywach ukraińskich mogli nie wyprowadzić sprzętu ale żołnierzy z okrążenia wyprowadzali. Minęły tygodnie i dłużej, a nie pojawiły się żadne materiały z kolumnami rosyjskich jeńców czy zwałami trupów. Sprzętu będącego na chodzie też specjalnie nie tracili, to co Ukraińcy najczęściej pokazywali jako zdobycze, to były porzucone wozy uszkodzone lub zepsute, których nie dało się ewakuować. Trzeba więc obiektywnie przyznać, że Rosjanie w zdecydowanej większości przypadków dokonywali odwrotu całkiem profesjonalnie, bez większego chaosu przeradzającego się w popłoch i ucieczkę. A co do tego co jest ważne. Tak, bez problemu wysyłali na śmierć ludzi, którzy mieli prowadzić działania opóźniające, dzięki którym inne jednostki mogły się wycofać. No taka jest już wojna.
W przypadku Chersonia, to faktycznie z wojskowego punktu widzenia podjęli słuszną decyzję. Po systematycznych atakach ukraińskich na przeprawy oraz na most krymski nie byli w stanie w pełni zaopatrywać odpowiedniej liczebności wojsk na prawym brzegu Dniepru. Biorąc pod uwagę ile wojska skoncentrowali tam Ukraińcy, to prędzej czy później by pękło i to w sposób już niekontrolowany. Więc już od wielu dni po cichu ewakuowali prawy brzeg dla niepoznaki wysyłając tam mobików, a decyzję o wycofaniu ogłosili kiedy praktycznie wycofanie już nastąpiło. I kolejny raz Ukraińcy nie pokazują tabunów jeńców, setek porzuconych czołgów i pojazdów. Wrzucają jakieś pojedyncze sztuki lub stare złomy z lotniska stojące tam od miesięcy. Więc tak, Rosjanie sprawnie i z powodzeniem przeprowadzili ewakuację praktycznie całości sił z prawego brzegu Dniepru.

3,485

Odp: A więc wojna...?
Ela210 napisał/a:

Też niezbyt rozumiem to wycofanie się bez walki.
Ale już od tygodnia widzę w rosyjskich mediach przygotowanie na klęskę na południu.
Więc albo poszła jakaś propozycja nie do odrzucenia, albo naprawdę  skończyły się rakiety, a Iran został przyciśnięty.

Już nawet nie tylko na klęskę na południu są przygotowywani ruscy, ale na całkowite zakończenie wojny fiaskiem Rosji, a media już tłumaczą, że co prawda Ukraińcy wygrają wojnę, ale przegrają pokój, bo każe im to zrobić ten zły zachód, bo przecież zachód Rosji potrzebuje, żeby Chiny nie zajęły połowy Azji.
Tutaj przykład https://tass.ru/mezhdunarodnaya-panoram … cial_share

A tymczasem Amerykanie zwracają Ukraińcom uwagę, żeby chociaż poudawali, że są otwarci na rozmowy pokojowe :-D
( https://au.topnews.media/ukraine/negoti … m-abroad/)

Jak ktos ma tt i chciałby poczytać rzeczową argumentację, dlaczego na pewńo nie było żadnego układu w Chersoniu, to polecam nitki w tym temacie Anny Marii Dyner, Agnieszki Leguckiej, Marka Meissnera, Artura Micka

3,486

Odp: A więc wojna...?
MagdaLena1111 napisał/a:

Jak ktos ma tt i chciałby poczytać rzeczową argumentację, dlaczego na pewńo nie było żadnego układu w Chersoniu, to polecam nitki w tym temacie Anny Marii Dyner, Agnieszki Leguckiej, Marka Meissnera, Artura Micka

Jakiś układ musiał być z tego prostego powodu, że od 2-3 tygodni co najmniej Rosjanie wycofywali z zachodniego brzegu jednostki bojowe i zrobili to w spokoju. Nie ma co wierzyć w gadki, że zakamuflowali to wymianą na jednostki mobików, bo Ukraińcy nie raz udowodnili, że mają świetne rozpoznanie, które udostępnia im "NATO" i nie wahali się takich informacji wykorzystywać żeby uderzyć w newralgicznym momencie. Co więcej w chwili kiedy Rosjanie ogłaszali podjęcie decyzji o wycofaniu się na lewy brzeg, to na prawym nawet tych mobików już dużo nie zostało. Poza jakimiś incydentalnymi walkami Ukraińcy wchodzili na tereny opuszczone przez Rosjan. Nie siedzieli Rosjanom na karku, nie musieli oni prowadzić ciężkich walk odwrotowych, po prostu sobie poszli. I mamy uwierzyć, że nagle jak raz Ukraińcy się w tym nie połapali? Gdyby tak było, to oznaczałoby bardzo poważną wpadkę całego pionu rozpoznawczo - analitycznego, a o to akurat ich nie podejrzewam.
Nie ma co ukrywać, że obu stronom pasowało takie rozwiązanie jakie nastąpiło, bo Ukraińcy uniknęli dużych strat w ludziach i sprzęcie oraz co nie jest bez znaczenia w infrastrukturze cywilnej.
Tylko, że w rezultacie mamy rosyjską niewątpliwą porażkę, głównie polityczno - symboliczną, bo wojskowo, to z pewnością już jakiś czas temu dali sobie spokój z marszem na Odessę. Nie mamy jednak rosyjskiej klęski.
Ziemia, to ziemia. Raz jest w jednych rękach, raz w drugich ale jeśli przeciwnik wycofał się ale nie utracił swoich sił w tym rejonie, to nie poniósł klęski.

3,487

Odp: A więc wojna...?

Żadnego układu nie było, może co najwyżej taki niepisany, bardziej intuicyjny, w którym strony odczytują swoje zamiary i intencje.
Ukraińcy wiedzieli, że ruski czekają z całkowitym zwinięciem się z Chersonia do wyborów w US, żeby nie dawać demokratom dodatkowych punktów. No ale przecież ruski od kilku tygodni zwijali się z Chersonia, już kilka tygodni temu gadał o tym ichni generał.
Ruscy za to wiedzieli, że Ukraińcy gromadzą coraz więcej sił pod Chersoniem i jak wreszcie wejdą, to będą mieli przewalone. Zresztą zdaje się, że od czasu do czasu dostawali ostrzał, który zwiastował ofensywę, ale na tym się póki co kończyło.

3,488

Odp: A więc wojna...?

Mógł być układ, my mamy cały sprzęt i ludzi, wy cały niezniszczony Chersoń. Ale to wiadomo gdybania.

3,489

Odp: A więc wojna...?
MagdaLena1111 napisał/a:

Żadnego układu nie było, może co najwyżej taki niepisany, bardziej intuicyjny, w którym strony odczytują swoje zamiary i intencje.

Sądziłaś, że takie układy spisuje się na wolej skórze?
W każdym bądź razie Ukraińcy kolejny raz wypuścili z rąk duże zgrupowanie wojsk rosyjskich. Fajnie, że odzyskali teren ale kręgosłupa rosyjskiej armii nie przetrącili. W zasadzie to nawet ręki jej nie złamali wink
Nie chce krakać ale przysłowie mówi, że niewykorzystane okazje lubią się mścić...

3,490

Odp: A więc wojna...?
Snake napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Żadnego układu nie było, może co najwyżej taki niepisany, bardziej intuicyjny, w którym strony odczytują swoje zamiary i intencje.

Sądziłaś, że takie układy spisuje się na wolej skórze?
W każdym bądź razie Ukraińcy kolejny raz wypuścili z rąk duże zgrupowanie wojsk rosyjskich. Fajnie, że odzyskali teren ale kręgosłupa rosyjskiej armii nie przetrącili. W zasadzie to nawet ręki jej nie złamali wink
Nie chce krakać ale przysłowie mówi, że niewykorzystane okazje lubią się mścić...

Bardziej chodzi o to, że nie było żadnych porozumień ani słownych, ani na piśmie. Zamiast tego zimna kalkulacja, co zrobi wróg i jak ugrać jak najwięcej najmniejszym kosztem.

W każdym bądź razie po tym, że Ukraińcy od razu zaczęli się przegrupowywać i ruszyli dalej oraz po jojczeniu rusków jak to oni potrzebują pauzy operacyjnej, widać, że opłaciło się nie narażać miasta i cywilów ;-)

3,491

Odp: A więc wojna...?
MagdaLena1111 napisał/a:
Snake napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Żadnego układu nie było, może co najwyżej taki niepisany, bardziej intuicyjny, w którym strony odczytują swoje zamiary i intencje.

Sądziłaś, że takie układy spisuje się na wolej skórze?
W każdym bądź razie Ukraińcy kolejny raz wypuścili z rąk duże zgrupowanie wojsk rosyjskich. Fajnie, że odzyskali teren ale kręgosłupa rosyjskiej armii nie przetrącili. W zasadzie to nawet ręki jej nie złamali wink
Nie chce krakać ale przysłowie mówi, że niewykorzystane okazje lubią się mścić...

Bardziej chodzi o to, że nie było żadnych porozumień ani słownych, ani na piśmie. Zamiast tego zimna kalkulacja, co zrobi wróg i jak ugrać jak najwięcej najmniejszym kosztem.

W każdym bądź razie po tym, że Ukraińcy od razu zaczęli się przegrupowywać i ruszyli dalej oraz po jojczeniu rusków jak to oni potrzebują pauzy operacyjnej, widać, że opłaciło się nie narażać miasta i cywilów ;-)

Acha..., a słyszałaś kiedyś: kombinował, kombinował aż przekombinował?
Co Ukraińcy ugrali? Kawałek ziemi, oj jak fajnie! A ruska armia wyszła z tej ziemi w należytym porządku, uzupełni rekruta i pójdzie zabijać Ukraińców gdzie indziej. Ależ ugrali...

3,492

Odp: A więc wojna...?
Snake napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Bardziej chodzi o to, że nie było żadnych porozumień ani słownych, ani na piśmie. Zamiast tego zimna kalkulacja, co zrobi wróg i jak ugrać jak najwięcej najmniejszym kosztem.

W każdym bądź razie po tym, że Ukraińcy od razu zaczęli się przegrupowywać i ruszyli dalej oraz po jojczeniu rusków jak to oni potrzebują pauzy operacyjnej, widać, że opłaciło się nie narażać miasta i cywilów ;-)

Acha..., a słyszałaś kiedyś: kombinował, kombinował aż przekombinował?
Co Ukraińcy ugrali? Kawałek ziemi, oj jak fajnie! A ruska armia wyszła z tej ziemi w należytym porządku, uzupełni rekruta i pójdzie zabijać Ukraińców gdzie indziej. Ależ ugrali...

Eeetam, czasami warto odpuścić, żeby później przywalić ;-), a co się odwlecze, to nie uciecze.
Widać po komentarzach tych, którzy to dokładnie śledzą, że ofensywa idzie do przodu. A takie odzyskanie Chersonia, czyli jedynego miasta obwodowego, które udało się zająć wcześniej ruskim, powoduje, że morale Ukraińców rośnie, za to u rusków spada.
Ale poczekajmy, co będzie dalej. Ogólnie, to jestem bardziej pozytywnie nastawiona niż zwykle :-))

3,493

Odp: A więc wojna...?

Właśnie..morale..

Patrząc na tą wojnę, to jednak Ukraińcy mają ją o wiele większą niż ruskie urki.
Odzyskanie każdego miasta, wsi czy kawałka ziemi ma dla nich znaczenie symboliczne, podbija to morale na tylke wysoko, że dalej chcą ruskim przywalić, i to jeszcze mocniej.

3,494

Odp: A więc wojna...?

No, Snack, w dobrym miejscu mieszkasz, na razie nie potwierdzone informacje.

3,495

Odp: A więc wojna...?
Tamiraa napisał/a:

No, Snack, w dobrym miejscu mieszkasz, na razie nie potwierdzone informacje.

Nieistotne czy potwierdzą czy nie. To były rakiety.

3,496

Odp: A więc wojna...?
assassin napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

No, Snack, w dobrym miejscu mieszkasz, na razie nie potwierdzone informacje.

Nieistotne czy potwierdzą czy nie. To były rakiety.

Błyskawiczna reakcja.

3,497

Odp: A więc wojna...?
Tamiraa napisał/a:

No, Snack, w dobrym miejscu mieszkasz, na razie nie potwierdzone informacje.

Nie mieszkam, mieszkałem za młodu niedaleko.

3,498 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2022-11-15 22:25:15)

Odp: A więc wojna...?
Snake napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

No, Snack, w dobrym miejscu mieszkasz, na razie nie potwierdzone informacje.

Nie mieszkam, mieszkałem za młodu niedaleko.

A.

3,499

Odp: A więc wojna...?
Tamiraa napisał/a:
Snake napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

No, Snack, w dobrym miejscu mieszkasz, na razie nie potwierdzone informacje.

Nie mieszkam, mieszkałem za młodu niedaleko.

A, no to ok

Aktualnie jestem w rozsądnie taktycznej odległości od granicy, aczkolwiek moja rodzina tam jest i jeszcze niedawno była tam moja mama ale jej się właśnie zmarło...

3,500

Odp: A więc wojna...?

Ciekawe, jak zareaguje nasz rzad i NATO.. Obstawiam, ze oglosza, ze nie byl to atak intencjonalny, ze to byly po prostu zagubione rakiety. Pokrzycza, pogroza palcem i sprawa ucichnie. I chyba wole tak niz zebysmy dali się wciagnac w wojne...

3,501 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-11-15 22:32:41)

Odp: A więc wojna...?
Snake napisał/a:
Tamiraa napisał/a:
Snake napisał/a:

Nie mieszkam, mieszkałem za młodu niedaleko.

A, no to ok

Aktualnie jestem w rozsądnie taktycznej odległości od granicy, (...)

Takie rakiety, którymi ostrzeliwują np. Lwów, to jaki mogą mieć maksymalnie zasięg?

3,502

Odp: A więc wojna...?
KoralinaJones napisał/a:
Snake napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

A, no to ok

Aktualnie jestem w rozsądnie taktycznej odległości od granicy, (...)

Takie rakiety, którymi ostrzeliwują np. Lwów, to jaki mogą mieć maksymalnie zasięg?

Setki, tysiące kilometrów, zależy z czego są odpalane, jeśli to akurat pociski manewrujące. Rakiety balistyczne, w tym przeciwlotnicze rakiety S-300 odpalane po torze balistycznym na cele naziemne kilkaset kilometrów.

3,503

Odp: A więc wojna...?

Do mnie dzwonil przed chwila zaaferowany Tata. On ma odmienne zdanie od mojego. Twierdzi, ze teraz juz ruskie przegieli i nie wolno odpuscic, nie dac sprawie ucichnac, bo takie "zblakane" rakiety zaczna sie trafiac coraz czesciej. Ja to ubralam w ladne slowa, cytowac nie bede jak sie wypowiadal Tata, bo musialabym duzo wykropkowac. Przy okazji dodal, ze jak tylko bedzie wojna w ruskimi, on pierwszy wraca z emigracji i idzie lac kacapow. Dodam, ze ja rowniez jestem z lubelskiego, na szczescie mieszkam po zachodniej stronie wojewodztwa. Ciekawe, jak do tego odniesie sie sama Rosja? Znajac ich retoryke to powiedza, ze to byla ukrainska prowokacja, a oni mają czyste raczki...

3,504

Odp: A więc wojna...?

Już podobno jest kacapskie oświadczenie. To pomówienia celem zaostrzenia konfliktu. Standard. Sami się ostrzelaliśmy.

3,505

Odp: A więc wojna...?
KoralinaJones napisał/a:

Już podobno jest kacapskie oświadczenie. To pomówienia celem zaostrzenia konfliktu. Standard. Sami się ostrzelaliśmy.

Istnieje teoretyczna możliwość, że to ukraińska rakieta przeciwlotnicza, której nie zadziałał samolikwidator aczkolwiek media piszą o dwóch wybuchach, a niektóre nawet trzech.

3,506 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-11-15 23:24:25)

Odp: A więc wojna...?

Hmm, akurat słowo ruskiego onuca jest tyle warte, co gó*no spuszczone w klozecie..A nawet mniej..

Ale..zakładajać, że nie był to intencjonalny atak na nasz kraj i NATO, to ciekawe czy trojketoria rakiety uległa zmianie czy jakiś kacap źle wycelował. Ciekawe jaką to ma celność, ale chyba dokładniejszą niż radziecka "Katiusza"...

3,507

Odp: A więc wojna...?
Snake napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Już podobno jest kacapskie oświadczenie. To pomówienia celem zaostrzenia konfliktu. Standard. Sami się ostrzelaliśmy.

Istnieje teoretyczna możliwość, że to ukraińska rakieta przeciwlotnicza, której nie zadziałał samolikwidator aczkolwiek media piszą o dwóch wybuchach, a niektóre nawet trzech.

Wiem, zdaje sobie z tego sprawę. Niemniej jednak jakie jest tego prawdopodobieństwo w tych warunkach?

3,508

Odp: A więc wojna...?
bagienni_k napisał/a:

Hmm, akurat słowo ruskiego onuca jest tyle warte, co gó*no spuszczone w klozecie..A nawet mniej..

Ale..zakładajać, że nie był to intencjonalny atak na nasz kraj i NATO, to ciekawe czy trojketoria rakiety uległa zmianie czy jakiś kacap źle wycelował. Ciekawe jaką to ma celność, ale chyba dokładniejszą niż radziecka "Katiusza"...

Jeśli to ruska S-300 odpalana z Białorusi do celów naziemnych, to jej celność nie odbiega od celności Katiuszy. Jeśli działa prawidłowo, a jeśli działa nieprawidłowo, to leci, gdzie się jej spodoba.
Jeśli to pocisk manewrujący, to poprawnie działający ma dużą celność ale one też są awaryjne, a ruskie to już w szczególności.

KoralinaJones napisał/a:
Snake napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Już podobno jest kacapskie oświadczenie. To pomówienia celem zaostrzenia konfliktu. Standard. Sami się ostrzelaliśmy.

Istnieje teoretyczna możliwość, że to ukraińska rakieta przeciwlotnicza, której nie zadziałał samolikwidator aczkolwiek media piszą o dwóch wybuchach, a niektóre nawet trzech.

Wiem, zdaje sobie z tego sprawę. Niemniej jednak jakie jest tego prawdopodobieństwo w tych warunkach?

Wbrew pozorom duże. Atakowano dziś Lwów, a to rzut beretem od Przewodowa.

3,509

Odp: A więc wojna...?
Snake napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Już podobno jest kacapskie oświadczenie. To pomówienia celem zaostrzenia konfliktu. Standard. Sami się ostrzelaliśmy.

Istnieje teoretyczna możliwość, że to ukraińska rakieta przeciwlotnicza, której nie zadziałał samolikwidator aczkolwiek media piszą o dwóch wybuchach, a niektóre nawet trzech.

Ciekawe, czy rakiety zazwyczaj „gubią” się parami albo i trójkami.

Nie rozumiem, dlaczego podczas gdy granicznymy z państwem w stanie wojny, prowadzony jest nasłuch i obserwacja, to kilka godzin po ataku nie wiadomo co, ile i skąd przyleciało.

A informowanie społeczeństwa przez struktury do tego powołane, choćby komunikaty uspokajające, to już całkowita porażka.

3,510

Odp: A więc wojna...?
MagdaLena1111 napisał/a:

Nie rozumiem, dlaczego podczas gdy granicznymy z państwem w stanie wojny, prowadzony jest nasłuch i obserwacja, to kilka godzin po ataku nie wiadomo co, ile i skąd przyleciało.

Otóż to, i to jest dobre pytanie.

Posty [ 3,446 do 3,510 z 4,391 ]

Strony Poprzednia 1 52 53 54 55 56 68 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024