Ela210 napisał/a:no dobrze Snake, ale na filmach widać że Polacy na koniach a Niemcy w czołgach, to raz.
Tylko proszę się nie powoływać na Lotną! 
Niemcy mieli czołgi i konie, Polacy mieli czołgi i konie. Niemcy do końca wojny mieli oddziały konnej kawalerii, a spora część niemieckiego taboru do końca wojny opierała się na koniach.
Atakując Polskę gros sił pancernych Wehrmachtu, to były czołgi Pzkpfw I niewiele odbiegające od poziomu polskich tankietek. Uzbrojone w w 2 karabiny maszynowe i nic więcej. Ich przewaga nad tankietkami zawierała się głównie w obrotowej wieży.
Na papierze Polska miała całkiem liczne siły pancerne na które składały się czołgi 7TP, które mogły walczyć jak równy z równym z każdym niemieckim czołgiem, dostarczone tuż przed wybuchem wojny francuskie czołgi Renault R-35 oraz kilkaset tankietek. Problem polegał nie na wielkości sił pancernych ale na ich organizacji. Niemcy i Sowieci na bazie doświadczeń wojny w Hiszpanii zbudowali wyspecjalizowane duże jednostki pancerne i zmotoryzowane. Reszta świata, w tym Polska podchodziła do tego podejrzliwie i podobną organizację wprowadzała eksperymentalnie. Stąd do września 1939 w Polsce powstały tylko dwie duże jednostki (brygady) pancerno-zmotoryzowane. Reszta sił pancernych była rozproszona w samodzielnych batalionach czołgów albo dywizjonach/kompaniach tankietek. Te samodzielne bataliony/kompanie działając na korzyść dywizji piechoty nie miały odpowiedniego potencjału do prowadzenia samodzielnych działań.
Przy czym trzeba zaznaczyć, że niemieckie siły pancerne nie odnosiły żadnych sukcesów w Polsce polegających na przełamywaniu polskich linii obronnych. Nie na tym polegała niemiecka doktryna Blitzkriegu. Przełamywanie linii obrony połączonymi siłami pancernymi, piechoty i artylerii, to już późniejsza doktryna sowiecka. Doktryna Blitzkriegu zakładała, że czołgi działające w dużych jednostkach (brygada, dywizja) wchodziły w luki obrony przeciwnika, w miejsca, gdzie piechota dokonała przełamania, a potem te czołgi gnały naprzód nie oglądając się na pozostawione za sobą pozycje wroga siejąc chaos i zniszczenie na jego tyłach. Co w początkowych latach Niemcom wychodziło nie tylko w Polsce. Skończyło się to na froncie wschodnim, gdzie ogólnie doktryna Blitzkriegu w wydaniu Guderiana umarła.
Niemniej nawet we wrześniu 1939 roku przeciętna, polska dywizja piechoty miała wystarczającą siłę aby zatrzymać ówczesną, niemiecką dywizję pancerną jeśli ta próbowała przeprowadzić frontalny atak na pozycje tej dywizji piechoty. O czym zresztą parę razy Niemcy boleśnie się przekonali.
Ela210 napisał/a:w latach 1918-1939 musiała być kasa skądś, bo się miasta budowały jak szalone, a w Krakowie np większość budynków na starym mieście jest z tego czasu i to nie budowanych po taniosci, tylko tak że te nowoczesne apartamentowce to przy nich szopy z chrustu.
Polecam odszukać sobie informację jaką część budżetu państwa polskiego w 20-leciu międzywojennym stanowiły wydatki na armię. Są to dość szokujące wielkości, a trzeba jeszcze pamiętać, że państwo wydawało również potężne środki na ujednolicenie infrastrukturalne trzech zaborów, na budowę od zera nowoczesnego przemysłu, portów itd.
Ela210 napisał/a:więc moze trzeba było się zbroić, skoro wiadomo było że Hitler się zbroi.
Trzeba było i dokładnie to robiono. Władze Polski zakładały, że Polska będzie gotowa do wojny ok. 1941 roku. Przy czym warto pamiętać o rzeczy zasadniczej! W 20-leciu międzywojennym Polska nie widziała (z małymi wyjątkami) zagrożenia ze strony Niemiec. Ten mały wyjątek, to lata 1933-35, po dojściu Hitlera do władzy, gdy Polska rozważała i proponowała to Francji prewencyjną wojnę z Niemcami. Ponieważ Francja nie była zainteresowana, to Polska odpuściła ten temat, a następnie utrzymywała z Niemcami Hitlera poprawne, a nawet przyjacielskie stosunki. Mniej więcej do roku 1938, gdy Francji i Wielkiej Brytanii się odmieniło, m.in. w wyniku strachu, że w obliczu nadciągającej, kolejnej wojny Polska opowie się po stronie Niemiec. Stąd intensywne zabiegi obu mocarstw aby przeciągnąć Polskę na swoją stronę, polaryzacja sytuacji i żądania wszystkich mocarstw aby Polska opowiedziała się po którejś stronie. Niemcy zaatakowały Polskę w 1939 tylko dlatego, że szykując atak na Francję nie mogli zostawić sobie na tyłach silnej, polskiej armii, nie mając jasnej deklaracji Polski, że nie stanie po stronie Francji. Tak więc w kontekście wojny z Niemcami możemy mówić tak naprawdę o perspektywie zaledwie roku na przygotowania wojenne i Polska ten czas wykorzystywała gorączkowo. Dlaczego nie wcześniej? Bo Polska przez całe 20 lat szykowała się nie na wojnę z Niemcami ale na kolejną wojnę z Sowietami. A to akurat miała być zupełnie inna wojna, w innym terenie niż z Niemcami.
samą ilością ludzi to sobie można glebę użyżniać
Ela210 napisał/a:Po drugie- było przeciez wiadomo, zwłaszcza po 1920 że Rosjanie to wróg wiec czy to nie tam trzeba było się zabezpieczać najlepiej?
wyszło na to, że za duzo Ziemi dostaliśmy po 1 wojnie i nie było do ogarnięcia.
Jak wyżej. Przez 20 lat Polska nic innego nie robiła jak przygotowywała się na wojnę z Rosją. Między innymi po to powstała Marynarka Wojenna. Na wojnę z Rosją, w obliczu wojny z Niemcami nie miała co robić i w stąd decyzja o odesłaniu tuż przed wojną najwartościowszych okrętów do Anglii.
A co do tego jak dużo terenów otrzymaliśmy po I wś, to dużo więcej sobie sami wywalczyliśmy w latach 1919-21 po czym w traktacie ryskim za bezdurno wielkie tereny kresów z powrotem oddaliśmy Sowietom. Ku ich zdumieniu zresztą. Efekt takich tam rozgrywek wśród polskich elit...