Nie twierdzę że Snake jest ruską onucą.
On ma tylko chwilę pomrocznosci, takie wybite koleiny w głowie, gdzie mu czasem myśl wpada i się zapętla.
Jeśli oczekiwałaś, że będę wykrzykiwał sława Ukrainie, Gierojom chwała, to źle oczekiwałaś
Uznaję korzyści dla Polski z tego, że ktoś inny bije Ruskich i jestem przeszczęśliwy, że w końcu kogoś innego obsadzono w tej roli.
Co nie zmienia faktu, że Ukrainiec ani mój brat, ani swat.
Po prostu protestuję przeciwko uznawaniu tego co robią Rosjanie za jakąs normę wojskowo wojenną.
Dla Rosjan jest to norma wojskowo - wojenna. Dziki naród i tak postępuje. Dziwi mnie, że kogoś to dziwi.
Symbl publicznie uwielbiasz każdego netfaceta z którym mam odmienne zdanie.
Napisałaś dokładnie to samo do niejakiego Misinxa, więc nie czuj się Snake wyróżniony:D
Myślę że po tym co tu pisałam o Putinie nie masz wyjścia jak podzielić los Kabajewej
A to z Misinxem jest coś nie tak? Nie śledzę forum tak bardzo więc może nie wiem, facet stał się jakiś niefajny? Czasem mieliśmy odmienne zdanie ale to nie powód żebym dał się rozegrać
Ja wiem czy kazda wojna jest zbrodnią?
Pod Grunwaldem było w miarę uczciwie na ubitej ziemi.
Jak napisał Lucyfer, to tylko jedna bitwa z dłuższej wojny. Wybacz ale ja naprawdę dość dobrze siedzę w temacie średniowiecznych wojen i zaprawdę wolałabyś w razie wojny mieszkać w Buczy niż w przeciętnym średniowiecznym mieście leżącym na szlaku natarcia jakiejś armii. Wiesz, wtedy był taki zwyczaj, że jak zdobywano miasto, to wódz zwycięskiej armii oddawał miasto na dzień, dwa na pastwę swojej armii. Tak żeby chłopcy się rozerwali, odreagowali izolację od swoich żon, trudy kampanii wojennej i trochę wzbogacili na mieszczanach. Co w praktyce oznaczało jeden, dwa dni gwałtów, rozbojów, morderstw. Nie oszczędzano dzieci, starców, niedołężnych. Tak wówczas wojowano. I niestety nie skończyło się to ze średniowieczem, ani w średniowieczu nie zaczęło. Polecam choćby historię wojny stuletniej między Anglią i Francją, która do podręczników przeszła raptem trzema wielkimi bitwami ale w międzyczasie zgwałcono dziesiątki tysięcy kobiet, sporą część zaraz potem (albo i przedtem...) zabito, jaki setki tysięcy chłopów, mieszczan, dzieci, starców. Spalono setki wsi, miast. Ot raptem dwie dynastie kłóciły się o kawałek ziemi i do kogo należy tytuł.
Tak dla przypomnienia, kiedy polska armia dotarła w 1610 pod Moskwę, to mieszczanie i bojarzy otworzyli bramy miasta wpuszczając ich do środka i licząc na objęcie kremlowskiego tronu przez króla Polski. Dość szybko nastroje się zmieniły i oprócz porażki negocjacji z królem polskim walnie przyczyniła się do tego swawola żołnierza polskiego. Pijaństwa, gwałty, rozboje. W końcu Polacy puścili z dymem pół Moskwy. Ech, wtedy to była fantazja w polskich rycerzach...
Ech, rozkręciłem się To jeszcze coś z chlubnych tradycji oręża polskiego i naszego znamienitego wodza hetmana Stefana Czarnieckiego:
Kozacy zamordowali mu brata, bratanka oraz szwagra w rzezi przeprowadzonej po bitwie pod Batohem. Na rozkaz Bohdana Chmielnickiego w dniach 3-4 czerwca 1652 roku zmasakrowano kilka tysięcy bezbronnych jeńców.
Stefan Czarniecki również dostał się wtedy do niewoli, miał jednak szczęście. Jak pisał Leszek Podhorodecki w książce Sławni hetmani Rzeczypospolitej „schwytany przez Tatarów został ukryty przed Kozakami przez jakiegoś znajomego wojownika Tuhaj beja, który wypuścił go potem za okup”.
Oboźny koronny szuka zemsty.
Po odzyskaniu wolności sensem życia zaprawionego w bojach żołnierza stała się zemsta na Kozakach. Szybko nadarzyła się ku niej okazja. W październiku 1652 roku Czarnieckiego mianowano oboźnym koronnym, a już wiosną następnego roku – wspólnie z pułkownikiem Sebastianem Machowskim – ruszył na czele 8000 żołnierzy pacyfikować Bracławszczyznę.Pierwszym celem stało się miasteczko Borszczagówka. W biografii Czarnieckiego autorstwa Adama Kerstena czytamy, że „ludność tamtejsza nie chciała wpuścić wojska, miasto zdobyto i, jak zgodnie stwierdzają źródła polskie i ukraińskie, mieszkańców wycięto”. Był to dopiero początek.
Po masakrze w Borszczagówce przyszła kolej na na Pohrebyszcze. Polskie wojska dotarły do miasta akurat, gdy odbywał się tam jarmark. Według zachowanych relacji jego uczestnicy zostali wycięci do nogi. Adam Kersten słusznie podkreślał, że:
Już z tych pierwszych dni zagonu można się zorientować, że przekształcił się on w typową ekspedycję „karną”, nie obliczoną na większe starcia zbrojne, ale na masowe egzekucje, grabieże, gwałty i podpalania.
Zabijali nawet ciężarne i dzieci
To co wydarzyło się później tylko potwierdza powyższy komentarz. Oddziały Czarnieckiego kierując się na południe złupiły oraz spaliły Żywotów, Jakubowkę, Lipowiec, Niemirów, Kalnik, Ilińce i Bałabanówkę. Jak pisał w swojej książce Leszek Podhorodecki:
Szturm każdej miejscowości kończył się z reguły masową rzezią mieszkańców, nawet kobiet ciężarnych i niemowląt. Dymy pożarów spowiły dziesiątki wsi i miasteczek, ocaleli mieszkańcy chronili się w lasach i bagnach.
Finałem wyprawy była próba zdobycia, bronionych przez Iwana Bohuna, Monasterzysk. Atak na ufortyfikowaną miejscowość prowadził osobiście Czarniecki. Niewiele brakowało, aby zakończył się on powodzeniem, ale w kluczowym momencie oboźny koronny został ciężko ranny i szturm się załamał.Spirala przemocy się nakręca
Po dojściu do zdrowia Czarniecki nadal szukał okazji do zemsty. W marcu 1654 roku ruszył na kolejną wyprawę. Tym razem miał pod swoimi rozkazami aż 12 000 żołnierzy. Ponownie „szlak pochodu wojsk znaczyły łuny pożarów, ruiny i zgliszcza, trupy pomordowanej ludności”. Skala represji była tak duża, że „nawet senatorowie krytykowali takie postępowanie wojsk koronnych”.Rzecz jasna nie raził ich brak humanitaryzmu, ale bezsensowność takiego postępowania. Rozkręcająca się coraz bardziej spirala przemocy jedynie przysparzała poparcia Chmielnickiemu.
Czarniecki nie widział tej zależności. I nie był jedyny. Również król oraz jego otoczenie uważali na tym etapie, że bunt należy utopić we krwi. Jesienią 1654 roku oddziały oboźnego koronnego weszły w skład sił hetmana Stanisława Potockiego, które z rozkazu monarchy ruszyły na Kozaków.
Zakrojona na szeroką skalę operacja miała być pokazem siły, ale po raz kolejny przyniosła skutek odwrotny od zamierzonego. Trudno nie zgodzić się z Ludwikiem Kubalą, który w Wojnie moskiewskiej pisał, że:
Ten krwawy spacer z Winnicy do Humania i z powrotem nie otrzeźwił ludności. Kilkanaście miast: Niemirów, Iwangród, Jakóbiec, Stepanówka, Tałałajówka, Kahobiówka, Gródek i inne częściowo spalono, około 10 000 ludzi zabito. (…) Nie odebrano kawałka ziemi, nie zajęto żadnej pozycji, broniącej linii Bohu, skąd miała wyjść następna wyprawa.
No ale to było ponad 300 lat temu i wtedy też były całkiem fajne, walne bitwy tylko między dwoma armiami.