Bill.Garret napisał/a:Rosji nie pozostało już nic innego jak tylko eskalacja. To jest wojna z USA. Ukraina była postrzegana jako sprzymierzeniec USA, który nie przyszedł jej z pomocą. Zastosował jedynie politykę odstraszania Rosji, która nie przyniosła skutku. Skutek przyniósł opór Ukrainy. Jeżeli Rosja nie zdoła w ciagu najbliższych dni złamać Ukrainy, to będzie eskalowana wojnę z USA kolejny raz mówiąc „sprawdzam”, tak jak to zrobiła na Ukrainie. Tym razem szantażując atakiem na kraje NATO, jeżeli nie zostaną spełnione jej życzenia sprzed inwazji na Ukrainę. Generalnie mówiąc - odtworzenie jej strefy wpływów sprzed rozpadu ZSRR. Mówi o tym również przeciek z FSB - maja ogłosić fakt bycia zmuszonym do zaatakowania NATO z powodu sankcji, dając 24h na ich cofnięcie bo w przeciwnym przypadku będą musieli puścić rakiety na ościenne kraje należące do NATO. Wtedy zaczną sprawdzać czy artykuł 5 istnieje tylko na papierze.
Generalnie to mogą próbować puszczać te rakiety. Problem w tym, że USA już na pewno rozmieściło w Polsce 2 baterie Patriot, niemieckie miały jechać na Litwę, Łotwę, Estonię. Po Bałtyku pływa sobie silny zespół 2 amerykańskich niszczycieli rakietowych z niemiecką fregatą przeciwlotniczą i okrętem rozpoznania elektronicznego, i różną drobnicą. Taki zespół jak pisałem powyżej, w tym przypadku 3 dużych okrętów, to taka pływająca bateria przeciwlotnicza i przeciwrakietowa. Żeby przełamać obronę przeciwlotniczą takiego zespołu potrzeba ataku saturacyjnego tzn. wystrzelenie dużej ilości pocisków rakietowych żeby przeciążyć jego systemy. Co to znaczy dużo? A tak ze sto rakiet trzeba by odpalić. No to trochę sporo jak na jednorazową próbę eskalacji. Przy czym w takim wypadku sprawa jest dość prosta. W tej chwili niebo nad Polską jest zapchane natowskimi samolotami. Praktycznie non stop wiszą nad Polską, Rumunią duże AWACSY rozpoznania radarowego, cysterny, samoloty myśliwskie. Z tego np. flight radarze widać przeważnie tylko cysterny, czasem też AWACSY. To oznacza, że NATO obserwuje Rosję nawet na kilkaset kilometrów w głąb jego terytorium. Więc raczej mała jest szansa na zaskoczenie takim eskalacyjnym atakiem, a realnie jedyna droga do jego przeprowadzenia to odpalenie pocisków przez duże bombowce typu Tu-95 czy Tu-160 gdzieś z daleka, z głębi terytorium Rosji, może w pobliżu Białorusi. Dokładnie tak jak ostatnio Rosja zaatakowała ten pokojowy poligon pod Lwowem. Przy czym zaatakowała przez terytorium Ukrainy, a wróbelki ćwierkają, że ukraińska obrona zestrzeliła 2/3 rosyjskich pocisków samosterujących. Bez wątpienia korzystając ze wskazań natowskich systemów, a Rosja wystrzeliła na ten poligon ok. 30 rakiet. To też dużo, bardzo dużo jeśli chodzi o cel, o praktycznie niewielkim znaczeniu wojskowym, no ale tu chodził o wydźwięk propagandowy.
No więc jeśli w przypadku takiego eskalacyjnego uderzenia na państwa NATO szanse powodzenia przy podobnej skali ataku są marne, a reakcja przewidywalna. Choćby z tych amerykańskich niszczycieli uderzenie na instalacje wojskowe w Obwodzie Kaliningradzkim. Tam wszystko jest praktycznie rozpoznane i upchane na stosunkowo niewielkiej powierzchni. Te 2 niszczyciele mają potencjał w godzinę pozbawić Obwód Kaliningradzki oczu i uszy rozbijając wszystkie jego stałe punkty radiolokacyjne i będą w prawie.
Na taką eskalację Rosja nie ma w ogóle potencjału do rywalizacji z NATO.
Acha, ponieważ pojawił się wątek morski, to może wyjaśnię o co chodzi z Polską na morzach i oceanach. Od lat trwa przepychanka filozoficzna po co Polsce Marynarka Wojenna. Ogólnie Polska nie ma w tej materii za dużych tradycji, głównie z tego powodu, że najczęściej nasze żywotne interesy związane były ze szlakami lądowymi. I tu pojawia się słynny program najdroższej korwety świata ORP Ślązak. To jest właśnie efekt takich poronionych filozofii tj. zbudowania floty na takich okrętach nie wiadomo do czego. Te korwety, których miało być z 7, do których kupiono licencyjną dokumentację od Niemców i lata budowano jedną sztukę były takie właśnie nie wiadomo do czego. Z punktu widzenia interesów lądowych zbytni wydatek, z punktu widzenia interesów morskich za mały wydatek. Stąd lata kiedy nie wiedziano co z tym fantem zrobić i koniec końcu zakończono budowę jednej jako korwety patrolowej, czyli takiego dozorowca
Problem w tym, że z chwilą przeorientowania polskiej polityki morskiej co wiązało się z budową gazoportu, Baltic Pipe okazało się, że potrzebne są nie jakieś takie korwety ale większe o 1/3 fregaty, które mogą być solidną platformą pod różnego rodzaju systemy oraz charakteryzują się dużo większą samodzielnością i dzielnością. Po prostu taka fregata jak zakupione właśnie brytyjskie może być samodzielną platformą przeciwlotniczą i przeciwrakietową, a o 1/3 mniejsza korweta nie. Czyli zespół fregat może stanowić pływający element kontroli szlaków morskich na Bałtyku oraz zabezpieczenia ich na trasie do polskich portów, a zespół korwet nie. Po prostu sprawdza się stara zasada, że duży może więcej.